Jacek Komuda
Bohun
2006
Tych, co żywcem pojmano (...),
nazajutrz (...) pościnano wszystkich.
Zygmunt Druszkiewicz
Gdy więźniowie konając wołali Jezus,
przestraszyli Tatarów,
zatem po gardłach siekali,
aby imienia Jezus (...) nie wspominali.
Wespazjan Kochowski
Jak Polska Polską,
nie uderzył w nią piorun straszniejszy.
Jakub Łoś
Rozdział I
Biesy
Śmierć atamana ● Dola kozacza ● Rezat’ Lacha albo za garść szelągów ● Szable nie rdzewiały ● Widzenie Tarasa ● Krywo idet, pane mistru! ● Biesy zadnieprzańskie ● Chmel zdradnyk! ● Piernaczem w łeb albo pogrzeb pułkownika
Iwan Bohun, pułkownik kalnicki, przesławny mołojec, zwycięski wódz Kozaków, który z niejednej bitwy i zasadzki wyniósł cało głowę, umierał. Nie odchodził jednak jak prosty Zaporożec – w stepie, w samotności, słuchając łopotu skrzydeł kruków i wycia wilków, zwabionych świeżą krwią. Leżał na posłaniu ze skór śmierdzących dziegciem, nakryty wspaniałą karmazynową delią z sobolowym kołnierzem, a głowę wspierał na tureckiej kulbace. Oto przyszła nań ostatnia godzina, tuż za ścianą namiotu czaiła się śmierć. Kiedy wstrząsany paroksyzmami bólu miotał się na posłaniu, niemal słyszał zbliżający się tętent kopyt jej karego konia; zdawało mu się, że chwila jeszcze, a Pani Małodobra wpadnie tu na krótką chwilę, aby ściąć jednym ruchem kosy siwy, poznaczony bliznami łeb Kozaka.
Комментарии к книге «Bohun», Jacek Komuda
Всего 0 комментариев