Robert Silverberg
Góry Majipooru
Dla Lou Aronica,
Redaktorzy i wydawcy zamieniają się, przyjaciele pozostają na zawsze przyjaciółmi.
Z dumą mogę oświadczyć, że nikt nie dotrze dalej, niż ja dotarłem… Gęste mgły, śnieżne burze, straszliwe mrozy i wszelkie trudy utrudniające Podróż napotka tu każdy, a są one tym większe z powodu nieopisanie straszliwych cech tej Krainy, Krainy skazanej przez Naturę na to, że nigdy nie dozna ciepła promieni słonecznych, lecz na zawsze spocznie, pogrzebana, pod wiecznym śniegiem i lodem…
Kapitan James Cook: Dzienniki
1
Niebo, lodowato niebieskie i niezmienne — choć Harpirias od wielu tygodni podróżował przecież na północ tą niegościnną, wrogą człowiekowi krainą — dziś miało kolor ołowiu. Powietrze było tak zimne, że aż paliło skórę. Przełęczą w zagradzającym im drogę gigantycznym paśmie górskim powiał nagle ostry wiatr, niosąc ze sobą drobne, twarde okruchy lodu, miliardy ostrych kawałków kąsających odsłonięte policzki niczym złośliwe owady.
— Książę, pytałeś jak wygląda burza śnieżna — powiedział Korinaam Zmiennokształtny, przewodnik wyprawy. — Dziś zaspokoisz ciekawość.
— Poinformowano mnie, że o tej porze roku panuje tu lato. Czy na wyżynie Khyntor śnieg pada latem?
— Czy pada? Ależ tak, oczywiście, bardzo często — przytaknął pogodnie Korinaam.
— Czasami wiele dni bez przerwy. Nazywa się to “wilczym latem”. Zaspy sięgają nad głowę Skandara, wygłodzone stitmoje wędrują na południe, napadając na stada farmerów gospodarujących u stóp tego górskiego łańcucha…
— Na Panią! Skoro tak jest latem, jak wyglądają zimy?
Комментарии к книге «Góry Majipooru», Роберт Силверберг
Всего 0 комментариев