Joan Vinge
Królowa Zimy
Dającej i odbierającej Pani.
“…ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdą.”
Ewangelia wg św. Ateusza 7:14
“Będziecie mieć radość albo będziecie mieć siłę, rzekł bóg;
nie będziecie mogli mieć i tego i tego.”
Ralph Walbo Emerson
Prolog
Drzwi zamknęły się cicho za nimi, odcinając światło, muzykę i dzikie harce sali balowej. Nagła utrata obrazów i dźwięków wywołała w nim klaustrofobię. Zacisnął dłoń na trzymanym pod płaszczem zestawie narzędzi.
W mroku rozległ się jej rozbawiony śmiech i ponownie rozbłysło światło, ukazując małą komnatę, w której stali. Nie byli sami. Wzdrygnął się, choć był na to przygotowany, choć już pięciokrotnie spotkało go to tej nie kończącej się nocy i zdarzy się jeszcze kilka razy. Teraz był to salon — bezkształtna kanapa przytłaczająca sobą gąszcz nóg ciemnych, obsypanych złotem mebli. Pomyślał przelotnie, że tej jednej nocy widział chyba więcej stylów i rodzajów smaku, aniżeli przez ostatnie czterdzieści lat spędzone na Kharemough.
Nie znajdował się jednak na Kharemough, lecz w Krwawniku, a choćby dożył stu lat, nigdy nie dozna nocy dziwniejszej od tej, świątecznej. Na kanapie, nieświadoma swego opuszczenia, leżała para, kobieta i mężczyzna. Oboje pogrążeni byli w głębokim śnie, wywołanym winem zaprawionym narkotykiem z leżącej na dywanie, na wpół opróżnionej butelki. Wpatrywał się w purpurową plamę, rozlewającą się na grubym kobiercu; usiłował jak najmniej — na ile mógł — zakłócać ich prywatność.
— Jesteś pewna, że i ta para była… bliska sobie?
Комментарии к книге «Królowa Zimy», Джоан Виндж
Всего 0 комментариев