Arturo Perez-Reverte
Terytorium Komanczów
Przełożyła: Joanna Karasek
Dla Jose Luisa Marqueza
Prawdziwa opowieśc o wojnie zawsze jest niemoralna.
Nie uczy, nie zachęca do cnoty ani nie podsuwa wzorów do
naśladowania, nie przeszkadza ludziom, by robili to samo,
no robili zawsze. Jeśli jakaś opowieść wojenna wydaje się
moralna nie wierzcie w nią.
Tim O’Brian, O rzeczach posiadanych przez ludzi,
którzy walczyli
I. MOST W BIJELO POLJE
Klęcząc w rowie, Marquez nastawił ostrość na nos zabitego, a potem przeszedł do planu ogólnego. Prawe oko miał przylepione do wizjera kamery, a lewe przymknięte, otaczały go kłęby dymu z papierosa, którego trzymał w kąciku ust. Zawsze kiedy tylko było to możliwe, Marquez zaczynał ujęcie od czegoś nieruchomego i przechodził do planu ogólnego – a ten zabity był zupełnie nieruchomy. Naprawdę to nie ma niczego równie nieruchomego jak zabici. Kiedy filmował zabitego, zawsze nastawiał ostrość na nos. Taki miał zwyczaj, bo każdy ma jakiś zwyczaj, tak samo jak charakteryzatorka w studiu zawsze zaczyna makijaż od tej samej brwi. W Torrespańa [1] słynne były ujęcia Marqueza – montażyści, znani z tego, że są milczący i cyniczni jak stare dziwki, wołali się nawzajem, żeby obejrzeć je
w kabinie montażowej. Musisz to zobaczyć, stary! Razem z nimi stażyści wydający wiadomości bledli w milczeniu. Zabici nie zawsze mają nosy.
Комментарии к книге «Terytorium Komanczów», Артуро Перес-Реверте
Всего 0 комментариев