Tess Gerritsen
Skalpel
The Apprentice
Przełożył Zygmunt Halka
PROLOG
Widziałem dziś śmierć człowieka.
Wydarzenie było nieoczekiwane, a ja jestem zachwycony, że zdarzyło się w mojej obecności.
Większość ekscytujących momentów naszego życia przychodzi niespodziewanie, więc powinniśmy się nauczyć smakować owe rzadkie dreszcze rozkoszy, które przerywają monotonię upływającego czasu.
Dni mijają wolno w świecie za kratami, gdzie ludzie są tylko numerami rozróżnianymi nie po nazwiskach ani danych im przez Boga talentach, ale po charakterze ich przestępstw.
Jesteśmy podobnie odziani, jemy te same posiłki i czytamy te same wyszmelcowane książki z biblioteki więziennej.
Każdy nowy dzień jest podobny do poprzedniego. I nagle jakiś zdumiewający incydent przypomina nam, że w życiu zdarzają się gwałtowne zwroty.
Jest drugi sierpnia.
Dzień cudowny, gorący i słoneczny, taki jak lubię.
Podczas gdy inni spływają potem i chodzą niemrawo po spacerniaku, jak stado otępiałego bydła, ja stoję pośrodku, z twarzą zwróconą ku słońcu, chłonąc jego promienie jak jaszczurka.
Mam zamknięte oczy, więc nie widzę uderzenia noża, nie widzę, jak człowiek chwieje się i pada na plecy, ale słyszę gwar podnieconych głosów i otwieram oczy.
W rogu placu leży na ziemi krwawiący mężczyzna.
Wszyscy pospiesznie oddalają się od tego miejsca, przybierając, jak zawsze w takich wypadkach, miny wyrażające: „ nic nie widziałem, niczego nie słyszałem”.
Ja jeden podchodzę do leżącego.
Stoję nad nim przez chwilę, przypatrując mu się.
Комментарии к книге «Skalpel», Тесс Герритсен
Всего 0 комментариев