Andre Norton
Sargassowa planeta
Rozdział 1. — Królowa Słońca
Zmęczony, wynędzniały młody człowiek w źle dopasowanej tunice Branżowca, próbował rozprostować długie, sparaliżowane skurczem nogi. Dobrze byłoby — pomyślał nieco zirytowany Dan Thorson — żeby ludzie, którzy wymyślają te podpowierzchniowe pojazdy transkontynentalne, brali czasami pod uwagę fakt, że oprócz karłów bywają też na pokładzie normalni ludzie. Nie po raz pierwszy pożałował, że nie skorzystał z jakiegoś liniowca. Wystarczyło jednak, że dotknął chudego pasa z pieniędzmi, a natychmiast przypomniał sobie kim jest: nowym w Służbie rekrutem, bez statku i bez sponsora. Miał oczywiście żołd z Syndykatu i cienki zwitek druków kredytowych, które dostał po wyprzedaży niepotrzebnych w Kosmosie rzeczy. Miał też torbę-niezbędnik. I to chyba wszystko, co mógł nazwać swoją własnością. Aha! Jeszcze ta niewielka, metalowa płytka z wygrawerowanym na niej kodem, którego nie sposób odczytać. To był jego paszport w przyszłość, lepszą przyszłość.
Комментарии к книге «Sargassowa planeta», Андрэ Нортон
Всего 0 комментариев