Читать книгу «Ernest Hemingway( Хемингуэй) HISTORIA ŻYCIA», Карлос Бейкер

«Ernest Hemingway( Хемингуэй) HISTORIA ŻYCIA»

7678

Описание

Эрнест Миллер Хемингуэй (англ. Ernest Miller Hemingway; 21 июля 1899, Оук-Парк, штат Иллинойс, США — 2 июля 1961, Кетчум, штат Айдахо, США — американский писатель, лауреат Нобелевской премии по литературе (1954). Широкое признание Хемингуэй получил благодаря своим романам и многочисленным рассказам — с одной стороны, и своей жизни, полной приключений и неожиданностей, — с другой. Его стиль, краткий и насыщенный, сильно повлиял на американскую и британскую литературу XX века. Биография Хэмингуэя пера Карлоса Бейкера одна из лучших и подробнейших. Карлос Бейкер (5 мая, 1909 - 18 апреля, 1987) Закончил, Гарвардский и Принстонский университеты. Бейкером опубликованы романы и сборники поэзии, различные литературные критики и эссе. В 1969 году он опубликовал получившую признание научную биографию Эрнеста Хемингуэя. Среди других его крупных работ, биография Перси Биши Шелли. В конце книги програмный перевод на русский.



Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

С тех пор как я выложил свой текст о Сковороде в инете я тоже стал хакером, только литературно-философским

Carlos Baker

Ernest Hemingway

HISTORIA ŻYCIA

Przelozyl Bronisiaw Zielmski

Wybor opracowala Felicja Ciemna

Panstwowy Instytut Wydawniczy 1979

Tytuł oryginału Ernest Hemingway: A Life Story Indeks zestawiła Zofia Zinserling

Opracowanie graficzne Jolanta Barącz

CoDyright © 1969 by Carlos Baker. Copyright © 1969 by Mary Hemingway. Copyright for the Polish edition by Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979

JSBN 83-06-00228-8

„Żyć, błądzić, padać, triumfować, odtwarzać życie z życia..."

James Joyce, Portret artysty z czasów młodości

Mojemu przyjacielowi

Buckowi Lanhamowi

i mojej żonie

Dorothy Baker,

którzy walczyli u mego boku

podczas tego siedmioletniego oblężenia.

SPIS RZECZY

Przedmowa 7

Rozdział I WIEK CHŁOPIĘCY NA ŚRODKOWYM ZACHODZIE

1. Wieś i miasto 13

2. Sztuka i nauka 15

3. Juwenilia 18

4. Olbrzymi pokój 22

Rozdział II WETERAN

5. Country Club w Schio 26

6. Mediolan 29

7. Powrót żołnierza 34

8. Północny kraj 37

Rozdział III NA SZEROKIE WODY

9. Hadley 43

10. Jedno prawdziwe zdanie 49

11. Powrót 53

12. Czarny Las, Czarne Morze 56

13. Lozanna 60

14. Rapallo i Cortina 63

15. Iberia 68

Rozdział IV SŁOŃCE WSCHODZĄCE

16. Narodziny potomka 73

17. Poddasze stolarza 79

18. „transatlantic" 86

19. Do Wschodniego Królestwa 90

20. „This Quarter" 93

21. Słońce też wschodzi 99

22. Oszustwa 103

23. Rok lawin 107

24. Coś się kończy 114

Rozdział V PISARZ

25. Sto dni 120

26. Mężczyźni bez kobiet 126

27. Na Zachód 131

28. Pożegnanie z bronią 138

29. Wyspa i dolina 145

30. Śmierć po południu 150

31. Miejsce, do którego się wraca 158

Rozdział VI FORMY WALKI

32. Zwycięzcy nic nie biorą 166

33. Rewolucje 174

34. Wyżyny Afryki 179

35. Długa podróż do domu 185

SPIS RZECZY

36. Notatki o życiu i literaturze 191

37. Odkrycie Bimini 197

38. Perswadowcy 202

39. Stoki Kilimandżaro 207

Rozdział VII LOJALISTA

40. Napór 215

41. Stolica świata 220

42. Ziemia hiszpańska 225

43. Amerykańskie interludium 229

44. Piąta kolumna 235

45. Brzegi Ebro 240

46. Wycofanie 245

Rozdział VIII WSCHÓD I ZACHÓD

47. Hiszpańskie zdobycze 250

48. Dolina Słońca 254

49. Komu bije dzwon 256

50. Nagrody 261

51. Na Wschód 266

52. Rana i łuk 271

53. Improwizacje 275

54. Mężczyźni na wojnie 280

55. Człowiek na huśtawce 282

Rozdział IX NASTĘPNA WOJNA

56. Pogoń do Londynu 287

57. Przeprawa przez Kanał 291

58. Powrót do Normandii 298

59. Droga do Paryża 304

60. Pod Wałem Zachodnim 310

61. W Htirtgenwaldzie 317

62. Paryskie stanowisko dowodzenia 325

Rozdział X POWROTY

63. Widok z Finca Vigia 330

64. Pokrzywa i kwiat 336

65. Raj najechany 339

66. Przeszłość i teraźniejszość 344

67. Za rzekę 351

68. Pęta i strzały losu 355

69. Ludzie cierpiący 361

70. Stary człowiek i morze 364

Rozdział XI SPRAWA ŻYCIA I ŚMIERCI

71. Rok myśliwców 370

72. Uganda i potem 375

73. Szczodrobliwość Szwecji 379

74. Spojrzenie wstecz 385

75. Mężczyzna sześćdziesięcioletni 389

422

SPIS RZECZY

76. Droga w dół 394

Indeks 405

Spis ilustracji 420

kpis rzeczy 421

PRZEDMOWA

Zwykł był mawiać, że nie chce, aby napisano jego biografię, dopóki będzie żył ani przez sto lat po jego śmierci. W innym nastroju mówił, że jeśli kiedyś miałby zostać wypchany, chciałby, żeby tę robotę wykonała firma braci Jonas z Yonkers w stanie Nowy Jork, najlepsza preparatornia zwierząt w kraju. Z owych trzech życzeń spełniło się tylko pierwsze, i może dobrze się stało. Gdyby było możliwe napisanie biografii za jego życia, nie dałoby się powiedzieć tego wszystkiego, co tutaj zostało powiedziane o jego losach i pra­cy. Gdyby przygotowanie biografii odłożono o stulecie, wiele cen­nych materiałów uległoby nieuchronnie zagubieniu albo zniszczeniu. A nawet najlepszy preparator nie zdołałby utrwalić tego wielostron­nego człowieka i artysty, którego przygody spisane są w niniejszej historii życia.

Żadna biografia nie może sportretować człowieka takim, jakim był rzeczywiście. W najlepszym razie można mieć nadzieję na pewne przybliżenie, z którego usunięto wszystko to, co fałszywe, a więk­szość tego, co jest prawdą, podano bądź wprost, bądź też przez implikację. Jeżeli Ernest Hemingway ma być przywrócony do życia, musi się tego dokonać za pomocą tysiąca obrazów, zarówno rucho­mych, jak nieruchomych, tysiąca scen, w których uczestniczył, ty­siąca przypadków, kiedy pisał czy mówił, zarówno prywatnie, jak publicznie, o sprawach najbardziej go obchodzących. Mały chłopak pokrzykujący: „Niczego się nie boję!", stał się mężczyzną, który od­krył, że wiele rzeczy budzi lęk, włącznie z ową ogromną kosmiczną nicością, nazwaną przez Goyę „Nada". Młodzieniec raniony we Wło­szech dowiedział się, że żaden człowiek nie jest nieśmiertelny. Ro­mantyczny, aktywny człowiek, będący ośrodkiem i pod wieloma

7

względami twórcą swego własnego świata, stał się pragmatycznym moralistą, którego naczelnym celem było dowiedzieć się, jak trzeba żyć, jak przetrwać i jak (przetrwawszy) przekształcić starannie kul­tywowane, stoickie męstwo w coś, z czego zrobieni byli jego literac­cy bohaterowie. Etyczny hedonista znajdował tysiące przyjemności, zarazem ucząc się wciąż od nowa, że życie ludzkie, z jego własnym włącznie, jest zawsze przeplatane bólem. „II jaut (d'abord) durer*" stało się jego hasłem i zasadą, według której żył aż do momentu, kiedy koncepcja trwania ustąpiła miejsca przemożnemu przeświad­czeniu, że przyszła pora umrzeć.

Jeżeli nie ma tu wszystkich obrazów, to jednak czytelnik ma się na czym oprzeć, kiedy usiłuje zrozumieć zjawisko, jakim był Ernest Hemingway. Jest więc najpierw niezmiernie ambitny młody czło­wiek, zawsze dążący do współzawodnictwa, wiedziony pragnieniem, żeby być najlepszym we wszystkim, co przedsiębrał, zyskiwać po­dziw i szacunek, udowadniać swoją wyższość wciąż od nowa, poka­zywać na użytek innych swą siłę i wytrwałość, swą nienawiść do polityków, pozerów, intelektualistów, tchórzów i niedołęgów, swą władzę nad strachem i cierpieniem, swą dumną pogardę śmierci. Następnie jest człowiek pełen rozlicznych przeciwieństw: skromny i nieśmiały — i niewiarygodny samochwał, uczuciowiec skory do łez i brutal, używający swojego gniewu jak pałki, serdeczny, szla­chetny przyjaciel i bezwzględny, butny wróg; człowiek, który po­został wierny kilku swoim najstarszym przyjaciołom, a wszczynał kłótnie z innymi, ponieważ lękał się, że zaczynają rościć sobie do niego prawo posiadania; nie-bohater marzący o pozycji bohatera i czasem ją osiągający, człowiek czynu wprzęgnięty do tego samego rydwanu co człowiek słowa, autor, który stale zwalczał wszelkie tanie i łatwe pisarstwo, a jednak pracował dla zarobku równie często jak inni. Jest także człowiek wiecznie się uczący, wszystkożerny czytelnik, znakomity naturałista, ciekawy wypytywacz, zręczny i pa­miętliwy obserwator, staranny odtwórca, pełen temperamentu na­uczyciel, gorliwy orędownik tego, co atawistyczne i żywiołowe. Był zabobonny w obliczu tajemnic, ściskał w stwardniałych dłoniach przynoszące szczęście kamyki, zwracał się do Kościoła i odwracał od niego, by w końcu dojść do pewnej odmiany niezintelektualizo-wanego humanizmu, zarazem twierdząc, że brak mu duchowego pokrzepienia zinstytucjonalizowanej religii, podobnie jak człowieko­

8

wi, który zmarzł i przemókł, brak pociechy, jaką daje dobra whisky. Jest też romantyczny kłamca, dla którego linia dzieląca fakt od zmyślenia była cieńsza od włosa, wymyślający różne historie, żeby zarobić na życie, i nie widzący powodu, aby wyłączyć ten mecha­nizm, gdy pisał listy albo rozmawiał z przyjaciółmi i znajomymi. Jest również człowiek, który przyznał kiedyś, że chciałby być królem. Potrafił być pański w stosunku do podwładnych, lecz także żarliwie demokratyczny; grubiański dla pochlebców, chociaż dość chętnie się nimi otaczał, miły dla tych, których uważał za równych sobie, ciepły i serdeczny dla bliskich przyjaciół, nieśmiały w dużym towarzystwie i pełen respektu wśród ludzi, których stanowiska albo umiejętności szanował. Cały świat dzielił na fajnych gości i mydł­ków. Z pewnymi godnymi uwagi wyjątkami wolał klasy niższe i średnie od wyższych, aczkolwiek jego dobór ludzi (też z wyjątkami) zazwyczaj był doskonały.

Jest też człowiek kierujący się pychą, którą często nazywał śmier­telnym grzechem, a jednak uznawał za swojego osobistego i ulubio­nego demona. Był dumny ze swojej męskości, ze swych uzdolnień literackich i sportowych, ze swojej siły przetrwania i odnowy, ze swojej reputacji, mocnej głowy przy piciu, wyczynów wędkarskich i myśliwskich, swoich zarobków, ufności w siebie, dowcipu, ze swo­jej poezji, wiedzy medycznej i wojskowej, umiejętności odczytywa­nia mapy, nawigacji i oceniania terenu. Jest człowiek porywczy, skłonny do maniackiej depresji, zastarzały, przewrażliwiony hipo­chondryk, przez całe życie mówiący co pewien czas poważnie o sa­mobójstwie, a jednak obdarzony ogromną odpornością i prężnością, które potrafiły zawrócić go z samej krawędzi na szczyt w ciągu paru dni, a niekiedy godzin. Stale się czymś zamartwiał, jedno­cześnie kwaśno przestrzegając innych przed owym zgubnym nawy­kiem. Przez całe dojrzałe życie nękała go bezsenność, a podczas snu koszmary — jedno i drugie będące wynikiem wysoce rozwiniętej wyobraźni. Potrafił popadać w depresję pod wpływem pogody zim­nej i wilgotnej albo gorącej i parnej. Z przygnębienia dźwigał go wczesny poranek, pora zachodu, wesołe światło słoneczne, rzeźwy chłód, wzgórza i góry, i morze.

Był też zagorzały indywidualista, który opierał się nawykom i mo­dzie niczym zarazie, utrzymywał, że pisarz musi być człowiekiem „postronnym" jak Cygan, uważał, że rząd jest najlepszy, kiedy naj­mniej rządzi, nienawidził tyranii, biurokracji, opodatkowania, pro­pagandy i krasomówstwa, uważał, że ludzka chciwość i zachłanność

9

niszczą wszędzie te zakątki świata, które kochał najbardziej, i miał za złe wdzieranie się nowoczesnej cywilizacji w kurczące się pustko­wia oraz wtargnięcie maszyny do ogrodu.

I była indywidualność dostatecznie silna, by elektryzować wszys­tkich obecnych w pokoju, do którego wchodził, dostatecznie sympa­tyczna, by przezwyciężyć każdą antypatię, jaką mógł obudzić. Pierw­szym wrażeniem, jakie wywierał, była masywność i siła. Miał metr osiemdziesiąt trzy wzrostu i zwykle ważył około dziewięćdziesięciu pięciu kilogramów. Miał skłonność do tycia i raz osiągnął wagę stu osiemnastu kilo. Nosił buty numer jedenaście. Oczy miał piwne, cerę rumianą i dołki w obu policzkach, później przesłonięte brodą. Jego włosy były początkowo kasztanowoczarne i proste. Po czter­dziestce zaczęły rzednąć na czubku głowy, a około sześćdziesiątki wyłysiał, co ukrywał zaczesując je do przodu w grzywkę. Jego bro­da była w młodości kruczoczarna, w średnim wieku koloru bobro­wego futra, potem przetykana siwizną, a w końcu biała. Nie cierpiał ucisku pod szyją i zazwyczaj nosił koszule z otwartym kołnierzem. Wierzył, że skórzana kurtka myśliwska chroni jego nerki, i nosze­nie jej uważał za bardzo ważne. Chód miał zamaszysty i zdecydo­wany. Zwykł był stawać wspięty na palcach, a często poruszał gło­wą z boku na bok, gdy mówił albo słuchał. Baczni słuchacze mogli wykryć lekką wadę wymowy, która sprawiała, że spółgłoski „1" i „r" miały tendencję do przypominania dźwięku „ł". Osoby świadome rzeczy twierdzą, że był całkowicie zadowalającym kochankiem nie będąc Don Juanem. Zdaniem najbliższych przyjaciół, niewątpliwie wolał przebywać wśród mężczyzn. Nawiązywał liczne przyjaźnie z ko­bietami, najpierw starszymi, a później młodszymi od siebie, tak jakby dążył do znalezienia złotego środka. Niekiedy chełpił się tro­chę dwuznacznie, że miał każdą kobietę, jakiej zapragnął. Lubił opowiadać kompanom historie o swoich podbojach, zwłaszcza w mło­dości i po pięćdziesiątce. Miał trzech synów i marzył o córce. Chętnie zwracał się do ładnych kobiet per „córeczko". W towarzystwie ko­biet często odgrywał rolę starszego brata, jak człowiek przywykły do posiadania sióstr. Cenił w kobietach niekoniecznie urodę; ale podziwiał aktywne w odróżnieniu od zepsutych, zrzędnych, zbyt niesamodzielnych, zbyt pewnych siebie, przeintelektualizowanych. Był specjalnie wrażliwy na długość, gatunek, uczesanie i pielęgna­cję ich włosów. Nie lubił stosowania kremów, maści, balsamów, większości perfum, nadmiernego makijażu, pasów elastycznych i sztucznych biustów. Podziwiał odwagę i stoicką wytrzymałość tak

10

samo u kobiet, jak u mężczyzn, nie lubił ostrego odgryzania się, stra-ganiarskich wrzasków, fałszywych ani prawdziwych oskarżeń. Lubił popisywać się biegłością w szermierce słownej i dowcipnymi powie­dzonkami w obecności kobiet. W jego stosunku do tych, których lubił czy kochał, często było coś rycerskiego, ale gdy obrócił się przeciwko nim, potrafił być okrutny i obelżywy. Pijany albo spro­wokowany, potrafił czasem kogoś uderzyć czy poturbować. Wcale nie po rycersku zwierzał się przyjaciołom i znajomym ze swoich spraw domowych, szczególnie w późniejszym wieku. Kiedy wszystko szło dobrze, wypowiadał o swoich żonach standardowe zdanie: są szczęśliwe, zdrowe, twarde jak skała i pięknie opalone.

Był jednym z najwybitniejszych pisarzy, jakich wydała Ameryka, stylistą o wysoce oryginalnym talencie, który miał dziesiątki naśla­dowców i niemal w pojedynkę zadał nieodwracalny cios wszystkie­mu, co afektowane, czułostkowe, pretensjonalne i fałszywe. Two­rzenie sprawiało mu trudności, po kilku godzinach pracy czuł się dosłownie wyczerpany, a w ciągu całego dnia pisał normalnie nie więcej niż pięćset do sześciuset słów. W roku 1951 zanotował: „To jest doprawdy ciężki metier, bez względu na to, jak bardzo go się kocha. Ja kocham go bardziej niż wszystko. Ale jest całkiem trudny, jeżeli się rzetelnie pracuje." Chociaż większość zaznanych przygód wcześniej czy później przeniknęła do jego dzieł, to jednak samo jego pisarstwo, a nie kariera jako człowieka czynu, stanowi uza­sadnienie biografii.

Poniższa relacja nie jest „pełną" biografią i nie miała nią być. Aczkolwiek usiłuje przedstawić dosyć szczegółowo historię życia Hemingwaya od narodzin do śmierci, to jednak dopiero po roku dwutysięcznym będzie można przedsięwziąć jakieś definitywne opra­cowanie. Pozostaje wiele badań, które mogą podjąć i podejmą po­kolenia naukowców. Niniejsza praca zawiera poważny zasób infor­macji o początkach, rozwoju i recepcji jego pisarstwa, nie jest jednak tym, co się pospolicie nazywa „biografią krytyczną", w której bio­graf dąży do prześledzenia, zanalizowania i ocenienia całego zakresu literackiej twórczości danego człowieka, a jednocześnie relacjonuje jego życie. Taka koncepcja była początkowo rozważana i została odrzucona, ponieważ niżej podpisany dokonał już intensywnej ana­lizy beletrystyki Hemingwaya w innej książce. Wreszcie nie jest to biografia „z tezą". Choć bowiem pewne rodzaje postaw i postępo­wania wyłaniają się jasno z mozaiki życia Hemingwaya, żaden z nich sam w sobie nie jest wyłącznie dominujący w jego psychologicznym

11

obliczu ani nie wyjaśnia w pełni natury oraz kierunku jego kariery jako człowieka i artysty.

Niniejsza relacja jest w większości zaczerpnięta bezpośrednio albo pośrednio ze źródeł rękopiśmiennych, łącznie z wieloma stronicami nie opublikowanych dzieł i blisko dwoma i pół tysiącami listów Hemingwaya oraz co najmniej równie licznymi listami pisanymi do niego przez przyjaciół, członków rodziny i przypadkowych znajo­mych. Materiały te zostały wzbogacone licznymi rozmowami, obfitą korespondencją z tymi, co go znali najlepiej, oraz odwiedzeniem wielu, chociaż nie wszystkich terenów, na których bywał. Doku­mentacja jest obszerna i znajduje się na końcu książki, tak zesta­wiona, by czytelnicy mogli z łatwością odnaleźć źródła wszystkich stwierdzeń podanych w tekście.* Ogromny zasób mylnych informacji o pisarzu już wydrukowano. Poza podaniem faktów dotyczących jego życia i dzieła, nie uczyniono żadnej próby prostowania błędów, które dotąd uchodziły za prawdę.

Napisanie tej biografii przedsięwziąłem na propozycję Charlesa Scribnera, Jr., prezesa spółki wydawniczej, która publikowała wszystkie ważniejsze dzieła Hemingwaya poczynając od 1926 roku. Zostało to dokonane z całkowitą wiedzą i współpracą Mary Welsh Hemingway, wdowy po pisarzu i wykonawczyni jego literackiego testamentu, która wspaniałomyślnie pozwoliła biografowi na zba­danie wszystkich dokumentów, jakie pragnął obejrzeć, przy czym nie usiłowała wpływać na jego oceny ani interpretacje.

Żadna praca takich rozmiarów nie mogłaby być wykonana bez pomocy wielu ludzi, którym chcę za nią tutaj z całego serca po­dziękować.

Carlos Baker

Princeton, New Jersey 1961—1968

Rozdział I

WIEK CHŁOPIĘCY

NA ŚRODKOWYM ZACHODZIE

1. WIESI MIASTO

Gdy tylko można było bezpiecznie zabrać w podróż chłopca za­ledwie siedmiotygodniowego, zawieziono go do północnych lasów. Była to długa i skomplikowana wyprawa. Z podmiejskiej osady Oak Park w stanie Illinois udali się pociągiem do Chicago, konną dorożką do przystani na jeziorze Michigan, parowcem „Manitou" do Harbor Springs nad zatoką Little Traverse, krętymi stamtąd tora­mi kolejki do stacji Petoskey, ich odgałęzieniem do Jeziora Nie­dźwiedziego i wreszcie łodzią wiosłową do położonej na wybrzeżu posiadłości, którą doktor Ed Hemingway zakupił poprzedniego lata od Henry'ego Bacona z zamiarem zbudowania tam letniego domku.

Był to ostatni rok stulecia. Z początkiem września zrobiło się już chłodno, a liście osik po drugiej stronie mlecznobłękitnego jeziora zaczynały się złocić. Solidny biały dom wiejski Bacona stał z dala od brzegu, wśród pastwisk i sadów, zagród, stodół i kurników. W kę­pie lasu między farmą a piaszczystą drogą, która wiodła przez wzgó­rza do Petoskey, rozrzucone były chaty Indian Ottawa. Ich kobiety trudniły się praniem i plotły koszyki z trawy na sprzedaż dla letni­ków. Przy odpowiednim wietrze na farmę Bacona dolatywał zgrzyt piły z pobliskiego tartaku. Drewno na domek Hemingwayów zło­żono już na placu. Grace Hemingway zrobiła tam parę zdjęć synka wrzeszczącego w objęciach ojca.

Ojcem dziecka był Clarence Edmonds Hemingway, powszechnie zwany Edem, najstarszy syn Ansona T. Hemingwaya. Anson, prosty jak struna, siwobrody weteran wojny domowej, a jednocześnie za­możny chicagowski pośrednik handlu nieruchomościami, zajmował wraz z żoną Adelajdą i dziećmi duży biały dom w Oak Park. Po ukoń­czeniu Oberlinu Ed uzyskał stopień doktora medycyny w College'u

13

Medycznym Rusha w Chicago, zaspokoił żądzę włóczęgi podróżą po Europie w 1895 roku, po czym podjął praktykę lekarską. Wysoki, potężnie zbudowany, miał czarną brodę, nos nieco orli i piwne oczy. Z zapałem zbierał monety, znaczki i groty do strzał Indian Potta-watomi, z amatorstwa zajmował się wypychaniem małych zwierząt i ptaków, a także konserwowaniem węży w spirytusie. Pasjonowało go wędkarstwo, łowiectwo i gotowanie.

Grace Hall poznał, kiedy oboje chodzili do gimnazjum w Oak Park. Miała ładny alt i zarówno matka, jak nauczyciele zachęcali ją, by została śpiewaczką operową. Po ukończeniu szkoły przez pięć lat udzielała w domu lekcji muzyki, uczyła się języków i szkoliła głos. W dwudziestym trzecim roku życia, po śmierci matki, zamiesz­kała w Nowym Jorku i na wiosnę wystąpiła po raz pierwszy na scenie w Madison Sąuare Garden. Ta dziewczyna o kształtach Ju-nony, wydatnych rysach, porcelanowobłękitnych oczach, jasnokasz-tanowatych włosach i rumianej angielskiej cerze miała wszelkie zadatki na gwiazdę operową, jednakże szwankujące od wczesnej młodości oczy nie wytrzymywały blasku świateł rampy, toteż w le­cie wyjechała z ojcem za granicę, po powrocie zaś, 1 października 1896 roku, poślubiła młodego doktora Hemingwaya.

Po ślubie zamieszkali u ojca Grace, Ernesta Halla, naprzeciwko domu Ansona Hemingwaya. Pan Hall, właściciel hurtowni wyrobów nożowniczych, był człowiekiem łagodnym i bogobojnym. Jego pierw­sza wnuczka, Marcelline, urodziła się w styczniu 1898 roku, a pierw­szy wnuk 21 lipca 1899. Z chrztem chłopca zaczekano do powrotu z krótkiej podróży nad Jezioro Niedźwiedzie. Pierwszego październi­ka, w trzecią rocznicę ślubu rodziców, dziecko ochrzczono Ernest Miller, imionami dziadka i stryjecznego dziadka ze strony matki.

W lecie 1900 roku rodzina Hemingwayów po raz pierwszy za­mieszkała w swoim domku Windemere nad jeziorem. Były tam dwie małe sypialnie, bawialnią wykładana białą sośniną, z olbrzymim ceglanym kominkiem i wyściełanymi ławami we wnękach okien, wąski pokój jadalny oraz kuchnia z piecem i żelazną pompą.

Powróciwszy nad jezioro na swoje trzecie urodziny, chłopiec wy­brał się z ojcem po raz pierwszy na ryby. „Złowił największą rybę ze wszystkich — napisała Grace. — Wie, kiedy ryba bierze, i każdą wyciąga sam... Jest przyrodnikiem, uwielbia wszelkie robaki, ka­mienie, muszelki, ptaki, zwierzęta, owady i kwiaty."

Jesienią 1903 roku zapisano Ernesta do przedszkola panny Annie L. Howe. Wstąpił także do zorganizowanego przez ojca miejscowego

14

oddziału Klubu Miłośników Przyrody imienia Agassiza. Przez całą wiosnę maszerował mężnie w każdy sobotni poranek ze starszymi chłopcami, zbierając różne okazy w lasach i rozpoznając ptaki w gą­szczach nad brzegami rzeki Des Plaines. Dziadek Hall podarował mu na piąte urodziny mikroskop. „Jest zachwycony — zapisała matka — i godzinami ogląda okazy kamyków i owadów."

Mały Ernest zaczynał właśnie godzić się z myślą, że jego dwu­letnia siostrzyczka Urszula nie jest chłopcem, kiedy 28 listopada 1904 roku państwu Hemingway urodziła się jeszcze jedna dziew­czynka, której nadano imię Madelaine.

Rok 1905 przyniósł ze sobą duże zmiany: w maju zmarł dziadek Hall, a podczas wakacji spędzonych w Michiganie rodzice Ernesta kupili czterdziestoakrowe gospodarstwo rolne po drugiej stronie jeziora i nazwali je Longfield Farm. W tym samym czasie Grace postanowiła sprzedać wiktoriański dom swego ojca, gdzie mieszkali przez ostatnie lat dziewięć i gdzie urodziła się cała czwórka jej dzie­ci. Marzyła o siedzibie okazalszej i nowocześniejszej, i o przestron­nym salonie, gdzie mogłaby grać, śpiewać i uczyć muzyki, tak jak przed ślubem i w pierwszym roku małżeństwa. W październiku do­konano sprzedaży. „Pamiętam — napisał Ernest w długi czas potem — że po śmierci dziadka wynieśliśmy się z tego domu... Wiele rze­czy, których nie zamierzano zabrać, spalono na podwórku; pamiętam, jak wrzucano do ognia słoje z poddasza i jak trzaskały w żarze, a spirytus buchał płomieniem. Pamiętam węże palące się w ognisku na podwórzu."

Tego lata wakacje w Michiganie były o wiele krótsze niż zazwy­czaj. Ernestowi pozwolono zaprosić chłopca z sąsiedztwa, Harolda Sampsona, który miał być jego towarzyszem zabaw. We dwóch spę­dzali jak najwięcej czasu na farmie Longfield, a potem nagle lato się skończyło i Hemingwayowie wrócili do Oak Park, do nowego domu u zbiegu North Kenilworth Avenue i Iowa Street.

2. SZTUKA I NAUKA

W nowym domu sztuka współzawodniczyła z nauką. Ośrodkiem ży­cia artystycznego był salon muzyczny Grace, przestronny, z małym balkonem. Naukowy charakter miał drugi koniec domu, gdzie mieś­cił się gabinet i poczekalnia doktora. Pacjenci siedzieli w rodzinnej

15

bibliotece wśród klasyków oraz powypychanych ptaków i zwierząt Eda. Zagracony pokoik w głębi służył mu za laboratorium.

Dwie tak zdecydowane indywidualności, jak Grace i Ed, musiały się ze sobą ścierać. Kłótnie rodzinne dotyczyły zazwyczaj pieniędzy i wychowania dzieci. Budowa i urządzenie nowego domu poważnie uszczupliły schedę Grace. Była z natury dość rozrzutna, lubiła no­sić stroje w stylu grande-dame i kapelusze ze strusimi piórami. Uważała, że wychodząc za mąż i rodząc dzieci uczyniła ofiarę ze swej kariery. Jej brak zainteresowania gospodarstwem domowym, podobnie jak ambicje kulturalne i twórcze sprawiały, że przez dom przewijał się cały korowód kucharek i nianiek, co silnie nadwerę­żało budżet rodzinny. Niejednokrotnie doktor Hemingway musiał sam gotować posiłki, ale na szczęście dla rodziny traktował to oraz robienie konserw z owoców i jarzyn jako hobby. Załatwiał -także sprawunki, a na podwórku za domem hodował kury i króliki.

W stosunku do dzieci doktor- był o wiele surowszy od żony. Każdy objaw lenistwa czy opieszałości pobudzał go do gniewu. Zakazał wszelkich rozrywek w niedziele: żadnych zabaw z przyjaciółmi, żadnych gier, żadnych koncertów. Z wyjątkiem okresów choroby, musiały uczęszczać do kościoła i szkółki niedzielnej. Grace, o wiele bardziej pobłażliwa, chciała, żeby jej dzieci cieszyły się życiem, dla niej zaś oznaczało to przede wszystkim obcowanie ze sztuką, a więc lekcje muzyki, chodzenie na koncerty symfoniczne, występy ope­rowe i co lepsze przedstawienia teatralne, a także" oglądanie obra­zów i rysunków w Chicagowskim Instytucie Sztuki.

Doktor zaszczepił dzieciom, zwłaszcza zaś Ernestowi, umiłowanie przyrody, nauczył go życia na otwartym powietrzu, posługiwania się siekierą, obchodzenia się z wędkami i bronią, pływania i wyła­dowywania energii w sportach, wyrobił w nim odwagę i wytrzy­małość fizyczną, a także upodobanie do dobrego jedzenia, zwłaszcza do ryb i dziczyzny. Nie zdołał natomiast zarazić go entuzjazmem dla pracy fizycznej, której Ernest w dojrzałym wieku nie lubił.

Kłótnie między rodzicami doprowadziły do tego, że przestali ra­zem wyjeżdżać na wakacje, które Ernest spędzał z matką w Michi-ganie. Doktor odwiedzał ich wówczas, kiedy pozwalała mu na to praktyka lekarska. Poza tymi dorocznymi pielgrzymkami do Win-demere mały Ernest podróżował niewiele. Zaspokajał jednak cieka­wość świata, czytając książki podróżnicze. Dopiero we wrześniu 1910 roku pojechał z matką do Nantucket i do Woods Hole, gdzie wsiedli na parowiec. Wtedy to po raz pierwszy zobaczył ocean. Pły­

16

wał codziennie, jak później powiedział, „wśród wodorostów i kra­bów", łowił makrele i morskie okonie, w drodze powrotnej zaś zwiedził historyczne miejsca w Bostonie i Cambridge, Lexingtonie i Concord. Spóźnił się o kilka tygodni do szkoły i niechętnie wrócił do nauki. Teraz w rodzinie dużo mówiono o tym, że zostanie leka­rzem jak ojciec i stryj Will.

W niedzielę wielkanocną 1911 roku Ernest i Marcelline przystąpili do konfirmacji w Trzecim Kościele Kongregacjonalistycznym, gdzie Grace była kierowniczką chóru i solistką. Znowu spodziewała się dziecka, które tym razem przyszło na świat w Windemere. Ernest przeżył kolejny zawód, bo znowu była to dziewczynka, jego czwarta siostra Carol. W dwa dni później przypadały dwunaste urodziny chłopca, na które dziadek Anson podarował mu jednolufową strzelbę śrutową kaliber 20.

W miesiąc później zaczęli zjeżdżać się krewni. Doktor Willoughby Hemingway z żoną Mary i dwiema córeczkami wrócił do kraju z Chin na pierwszy urlop od czasu swego ślubu w roku 1903. Z po­siadłości George'a w Irontonie przybyli Tyler i George Hemingway z żonami, dziećmi i babką Ernesta Adelajdą. Will był po trosze bo­haterem w oczach swego starszego brata, Eda. Choć w dzieciństwie stracił wskazujący palec prawej ręki, zdołał w ciągu ośmiu lat stać się wziętym i bardzo lubianym chirurgiem misyjnym w prowincji Szansi. Ed marzył o pójściu z nim w zawody. Według słów syna, „zaproponowano mu wyjazd na Guam lub do Grenlandii", natomiast „w innym momencie zdecydowany był osiąść w Newadzie, gdzie mógłby przynajmniej uciec od życia miejskiego". Jednakże Grace, „arbiter kulturalny, potraktowała surowo tę żądzę włóczęgi". Stryj Will zabawiał zgromadzoną rodzinę relacją o swoim niedawnym spotkaniu z Dalaj Lamą. Dla dwunastoletniego Ernesta ta wizja orientalnej egzotyki była jak nagłe przerzucenie na inną planetę.

Do miejscowej egzotyki przywykł od dziecka, toteż nie wielbił bohaterów indiańskich, choć wciąż był świadom obecności Indian zamieszkujących okoliczne lasy. Najczęściej widywał traczy: Nicka Boultona i Billa Tabeshawa. Pewnego dnia doktor Hemingway we­zwał ich, aby pocięli kilka bukowych kloców do pieca i na kominek. Kloce te oderwały się od zapory na jeziorze i woda zniosła je na brzeg przed domkiem. Tego dnia, kiedy Indianie przybyli z bosa­kami, klinami i długą piłą poprzeczną, ojciec fotografował ich przy robocie, Ernest zaś nie odstępował go na krok, przypatrując się

17

i chłonąc każde wypowiadane słowo. W długi czas później zbeletry­zował to zdarzenie w jednym z opowiadań.

Oprócz agresywnego mieszańca Nicka Boultona i jego córki Pru-dence, która czasami pracowała u Grace Hemingway, chłopiec do­brze znał starego, tłustego Indianina Simona Greena, właściciela sporej farmy nad Horton's Creek i zagorzałego wielbiciela myśliw­skich wyczynów doktora Hemingwaya.

Po wyjeździe gości Ed wybrał się z Ernestem do południowego Illinois w odwiedziny do swojej starszej siostry Nettie Hines, żony właściciela kilku dużych farm i matki siedmiorga dzieci. Dla chłopca wizyta w ich domu w Albionie obfitowała we wrażenia: zabawy z kuzynami, konne przejażdżki i strzelanie do gołębi z własnej no­wej strzelby.

Okres zimowy 1912 roku upamiętnił się występem Ernesta w Ro­bin Hoodzie, wystawionym przez siódmą klasę, i jego pierwszymi próbami poetyckimi. Lato upłynęło jak zwykle w Windemere, a w czerwcu następnego roku Ernest i Marcelline ukończyli szkołę przy­gotowawczą.

Wyrastając z wieku dziecięcego chłopiec przejawiał już wiele cech charakteru, które zachował jako dorosły mężczyzna. „Nie boję się niczego" — tej maksymie, którą po raz pierwszy wypowiedział ma­jąc lat trzy, pozostał wierny długo po tym, gdy odkrył, że wiele rzeczy i zdarzeń może budzić uzasadniony lęk.

Podzielał determinację ojca, by robić wszystko „jak należy" (ulu­bione określenie w ich słownictwie), czy chodziło o rozpalenie og­niska, zmontowanie wędki, czy też o upieczenie kaczki lub udźca dziczyzny. Impuls twórczy z kolei zawdzięczał matce i choć nigdy nie miał się czuć tak swobodnie w dziedzinie muzyki, jak by pragnę­ła, wkrótce przewyższył ją w osądzie i ocenie sztuk plastycznych, zwłaszcza malarstwa olejnego.

3. JUWENILIA

Szkoła średnia stała się wielką przygodą młodzieńczego wieku Er­nesta. Gimnazjum okręgu Oak Park i River Forest było duże jak pałac — nowa imponująca budowla z żółtej cegły, trzypiętrowa, z dwoma skrzydłami, salą zebrań, salą jadalną i masywnymi drzwia­mi frontowymi, do których prowadziły półkoliste kamienne schody.

18

W dniu rozpoczęcia roku szkolnego Ernest przyszedł po program zajęć z algebry, łaciny, angielskiego i nauk ścisłych. Angielski go nie przerażał, natomiast inne przedmioty tak. Łacina w pierwszej klasie sprawiała mu takie trudności, że matka najęła synowi kore­petytora. Lekcje angielskiego za to były nieomal przyjemnością.

Jako uczeń tej klasy Ernest ogromnie się wstydził swojego wzro­stu. Był o całą głowę niższy od Marcelline i za lekki, by grać w fut­bol. Usiłował nadrobić swe braki fizyczne doskonaląc się w strze­lectwie, co utrudniała mu wada lewego oka. Dopiero nad jeziorem Walloon, jak od dziecka nazywał Jezioro Niedźwiedzie, nastąpił z dawna oczekiwany cud i zaczął rosnąć w tempie dwu do trzech centymetrów na miesiąc. Wraz z Haroldem Sampsonem, który przy­jechał spędzić z nim wakacje, rozbili namiot na farmie Longfield i ciężko pracowali przy uprawie i zbiorze warzyw.

Od października Ernest grał w futbol, piłował wiolonczelę w szkol­nej orkiestrze i w wolnych godzinach pomagał w stołówce szkolnej. Grace była w ciąży po raz szósty. Dziecko miało przyjść na świat w kwietniu i całe rodzeństwo nadal żywiło nadzieję na braciszka. Rzeczywiście 1 kwietnia, kiedy Ernest odbywał z kolegą parodnio­wą pieszą wycieczkę, urodziła chłopca, któremu nadano imiona Leicester Clarence.

Kolejne wakacje Ernest znów spędził nad jeziorem Walloon, tym razem w towarzystwie kolegi szkolnego Lewa Clarahana. Epizodem, który najgłębiej utkwił szesnastoletniemu chłopcu w pamięci, było ustrzelenie błękitnej czapli. Przyłapany przez strażnika łowieckiego, musiał stawić się przed sędzią przysięgłym i zapłacić grzywnę. Naj­bardziej zabolał go fakt, że miał zatarg z prawem. Na tym incy­dencie oparł naiwne opowiadanie, a wspominał go jeszcze w trzy­dzieści lat później.

Z początkiem roku 1916 Ernest zaczął się entuzjazmować boksem. Był rosły jak na swój wiek i nie pozbawiony pewnej brutalności, która zaczęła się ujawniać, kiedy poznał siłę własnych pięści. Wal­czył z kolegami szkolnymi w salonie muzycznym Grace i w salce gimnastycznej w suterenie Toma Cusacka. W późniejszych latach często opowiadał, że jako chłopak uczył się boksu u zawodowych pięściarzy w Chicago, na co jednak nie zachowały się żadne dowo­dy. Mógł najwyżej odwiedzać w sobotnie poranki takie sale gimna­styczne, jak Forbesa i Ferrettiego czy Kida Howarda, i tam zbierać materiał do opowiadań, które zaczął zamieszczać w starannie wy­dawanym szkolnym magazynie literackim.

19

Pierwsze z nich ukazało się w lutym. Ta krwawa historia okale­czenia i samobójstwa rozgrywała się w lasach północy, a bohaterem jej był Indianin z plemienia Cree i jego biały towarzysz. W kwietniu „Tabula" wydrukowała Sprawą koloru, jeden z najwcześniejszych utworów Hemingwaya, będący pełną humoru opowieścią starego trenera bokserskiego.

W tym czasie Ernest działał także jako reporter tygodnika szkol­nego „The Trapeze". Jego podpis pojawił się po raz pierwszy w stycz­niu pod sprawozdaniem z koncertu Chicagowskiej Orkiestry Symfo­nicznej. W lutym i marcu napisał cykl artykułów o szkolnej orga­nizacji Hanna Club, zapraszającej mówców z Chicago i przedmieść na prelekcje.

Na równi z boksem i pisaniem pasjonowały go wyprawy czółnem po rzece Des Plaines w towarzystwie kolegów szkolnych, a niekiedy jego młodzieńczej sympatii, Frances Coates.

Po zakończeniu roku szkolnego znowu wybrali się we dwóch z Le­wem Clarahanem na pieszą wycieczkę. Sypiając pod namiotem, ło­wiąc pstrągi i zawierając znajomości ze spotykanymi ludźmi, dotarli do Kalkaski, skąd Ernest poszedł dalej sam do „prostej mieściny" Mancelona, gdzie musiał czekać siedem godzin na pociąg do Petos-key. Przez ten czas obserwował indiańską dziewczynę i rozmawiał z sympatycznym drwalem z Alby, już rozmyślając o tym, ile „do­brego materiału do opowiadań i esejów" uzbierał w minionym ty­godniu. Na ostatnich kartkach prowadzonego wówczas dziennika sporządził małą listę: „1) Dwoje starych w Boardman; 2) Indiańska dziewczyna w Mancelonie; 3) Niedźwiedzi Potok; 4) Rzeka Bystra." Jedno opowiadanie zaczynało mu się kształtować w głowie: „Mance­lona. Deszczowa noc. Zadziorny drwal. Młoda indiańska dziewczy­na. On zabija ją i siebie." Tego rodzaju fabuły najłatwiej wykluwa­ły się w młodzieńczej wyobraźni.

Po przyjeździe do Horton Bay cieszył się swą samodzielnością i spędzał czas głównie w towarzystwie sąsiadów: rodziny Dilworthów oraz Billa i Katy Smith. Nawet gdy państwo Hemingwayowie za­mieszkali już w Windemere, wolał sypiać w ogrodzie pod namiotem albo na Przylądku Murphy'ego o pół mili dalej. Jeżeli czasem od­czuwał normalny bunt siedemnastolatka przeciwko kręgowi rodzin­nemu czy też jeżeli na jakiejś leśnej polance stracił dziewictwo z Prudy, dorastającą córką Nicka Boultona — jak często się prze­chwalał w późniejszych utworach i listach — to naturalnie starał się to ukrywać przed rodzicami i siostrami. Zewnętrznie przynaj­

20

mniej pozostał posłusznym synem „prowadzącym życie zgodne z na­szymi najwyższymi ideałami chrześcijańskimi".

Po powrocie do Oak Park na ostatni rok nauki Ernest przeszedł do pierwszej drużyny futbolowej, nadal jednak nie odnosił na tym polu sukcesów i w reprezentacji szkolnej wystąpił dopiero pod ko­niec sezonu. Pewnego rodzaju tryumfem było przyjęcie go tej zimy do drużyny pływackiej oraz wybór na kapitana nowej drużyny ko­szykówki wodnej.

Pisanie przychodziło mu łatwiej niż sporty zespołowe. „Jego wy­pracowania prawie zawsze odczytywano na głos w klasie — wspo­mina Susan Lowrey — jako przykład tego, do czego wszyscy powin­niśmy dążyć." O swoich ulubionych nauczycielkach angielskiego, Fannie Biggs i Margaret Dixon, napisał: „Obydwie były bardzo mi­łe, zwłaszcza miłe dla mnie, bo musiałem starać się być sportow­cem, a jednocześnie nauczyć się pisać po angielsku." Pisarstwo Er­nesta z tego okresu było już na ogół zdecydowane, spoiste w treści, oryginalne i zadziwiająco wolne od nieporadności właściwych utwo­rom młodzieńczym. Wkrótce po zakończeniu sezonu piłkarskiego „Tabula" zamieściła jego trzecie opowiadanie, tym razem oparte na znajomości z Indianami w Michiganie, a zatytułowane Sepi Jingan.

Od listopada 1916 roku do maja 1917 Ernest pisywał też prze­ciętnie po jednym artykule tygodniowo dla „Trapeze". Wiele z nich traktowało o sporcie, jedne poważnie, inne humorystycznie. Utwory humorystyczne wzorował na Ringu Lardnerze, którego dział w chi­cagowskiej „Tribune" cieszył się wielkim powodzeniem, ale nie opa­nował jeszcze pseudoprymitywnego stylu Lardnera i te naśladowni­ctwa bywały chaotyczne i naiwne, pisane czasem z błędami orto­graficznymi. Mimo to wykazywały dostatecznie dużo rozmachu i energii, by powetować takie niedostatki.

Pod koniec ostatniego roku szkolnego Ernest miał przykrą przy­godę, która o mało nie skończyła się źle i którą wspominał przez dłu­gie lata. Wybrał się mianowicie z dwoma kolegami nad rzekę Des Plaines. Zaatakowani około drugiej nad ranem przez wyjącą zgraję, myśleli, że to grasująca w tych okolicach banda włóczęgów, i Ernest cisnął siekierą w głowę jednego z napastników, chybiając o kilka centymetrów. Później okazało się, że to koledzy zrobili im kawał, lecz tak jak po zastrzeleniu błękitnej czapli Ernest zląkł się „prawa". I znowu incydent ów rozrósł się w jego wyobraźni zupełnie niepro­porcjonalnie do swojej wagi. Jako pięćdziesięcioletni mężczyzna, da­jąc do zrozumienia, że w wieku chłopięcym prowadził niebezpieczne

21

życie, przebąkiwał niejasno, że rzucił siekierą w głową człowieka, który chciał go zabić. Ale było to jeszcze jedno przejaskrawienie.

Tydzień zakończenia roku szkolnego rozpoczął się 8 czerwca w pa­triotycznym nastroju. W dniu uroczystości końcowej dużą salę zdobiły kosze czerwonych, białych i niebieskich kwiatów. Docenia­jąc jego osiągnięcia literackie wybrano Ernesta starszym klasy. Je­go przemówienie, o silnej nucie militarnej, wygłoszone „z wielkim animuszem", uznano za szczytowy punkt programu. Po odmówieniu modlitw, odśpiewaniu hymnów i pieśni szkolnych, stu pięćdziesięciu absolwentów, a wśród nich Ernest, otrzymało świadectwa.

4. OLBRZYMI POKÓJ

Po ukończeniu szkoły średniej Hemingway miał do wyboru college, wojnę lub pracę. College w Oberlinie, dokąd chciał go posłać ojciec, jakoś mu się nie uśmiechał, na wojnę wcale mu się nie spieszyło, a choć stryj Tyler obiecywał załatwić bratankowi posadę w „Starze" w Kansas City, miejsce miało się zwolnić dopiero w październiku. Tymczasem masa roboty czekała na farmie w Michiganie, więc po­jechał tam z rodzicami i bratem. Wytchnienie od tej harówki znaj­dował podczas długich weekendów w Horton Bay, gdzie odwiedzał obydwa pokolenia Dilworthów i odnowił przyjaźń z Billem i Katy Smith. Wielbiciel Katy, Carl Edgar, miał dobrą posadę i małe miesz­kanie w Kansas City i zaproponował Ernestowi, żeby z nim za­mieszkał, kiedy dostanie pracę.

W połowie października Ernest wyruszył wreszcie do Kansas City. Doktor Hemingway odwiózł go na stację i czekał do odjazdu po­ciągu, a syn zapamiętał ten moment i nadał mu kształt literacki w Komu bije dzwon.

„Bał się wtedy jechać i nie chciał, żeby ktoś to wyczuł; kiedy na stacji konduktor już miał zabrać skrzynkę, po której wchodziło się na schodki wagonu, ojciec ucałował Roberta na pożegnanie i powie­dział: «Niech Pan Bóg czuwa nad tobą i nade mną, kiedy będziemy z dala od siebie.» Ojciec był bardzo religijny i powiedział to prosto i szczerze. Ale wąsy miał zroszone, a oczy wilgotne ze wzruszenia."

W Kansas City powitał Ernesta stryj Tyler Hemingway, zaofia­rował mu gościnę w swoim^domu, a następnego dnia przedstawił Henry'emu J. Haskellowi ze\„Staru", który z kolei przekazał go

22

redaktorowi działu miejskiego, George'owi Longanowi. Ten zapro­ponował młodzieńcowi posadę reportera, płatną piętnaście dolarów tygodniowo. Przy sąsiednim biurku w wielkiej, zatłoczonej i hałaśli­wej sali siedział C. G. Wellington, zwany Pete, zastępca Longana, a odtąd bezpośredni zwierzchnik i nauczyciel Hemingwaya.

Ernest do końca miesiąca mieszkał u stryja i ciotki, po czym prze­niósł się na Agnes Street do swego-przyjaciela z Horton Bay, Carla Edgara, i po raz pierwszy mógł się rozkoszować poczuciem swobody i niezależności od rodziny. Jednocześnie poznawał surowe oblicze miasta. „Zagrywałem na polu karnym — wspominał później — któ­re obejmowało komisariat policji przy Piętnastej Ulicy, dworzec Union Station oraz Szpital Ogólny (na rogu ulic Dwudziestej Czwar­tej i Cherry). W komisariacie na Piętnastej miało się przestępstwa, zazwyczaj drobne, ale człowiek nigdy nie wiedział, czy nie trafi mu się coś większego. Na dworcu ludzie przyjeżdżali i wyjeżdżali z mia­sta... poznałem kilka ciemnych typków i robiłem wywiady z prze­jeżdżającymi sławami. Szpital Ogólny stał na długim wzniesieniu ciągnącym się od dworca i tam były wypadki oraz widome świadec­twa ciężkich przestępstw."

Ernest „stale wypytywał starszych członków zespołu redakcyjne­go, skąd biorą swoje relacje i jak je piszą". „Star" prowadził dział literacki, który „robił wycinki z magazynów, podawał cytaty z no­wych i starych książek i przetrząsał gazety amerykańskie i zagra­niczne w poszukiwaniu materiałów, które mogłyby być interesujące i pouczające dla abonentów". Praca w gazecie oznaczała naukę, jak „pisać zdania orzekające", jak „unikać wyświechtanych przymiotni­ków" i jak „ciekawie opowiadać". Istniał także podręcznik stylisty­ki, który młodzi reporterzy winni byli przestudiować. Pisano w nim, że kluczem do dobrego reportażu jest „używanie krótkich zdań. Uży­wanie krótkich pierwszych akapitów. Posługiwanie się jędrną an­gielszczyzną przy równoczesnym dążeniu do gładkości. I trzeba być pozytywnym, nie negatywnym." Ten podręcznik, dział literacki, przy­kład starszych kolegów oraz stały nadzór Pete'a Wellingtona złożyły się na pierwszą dziennikarską edukację Ernesta, który poza tym miał wiele rzeczy do oglądania i słuchania. Kansas City w ciągu zaledwie dwu dziesięcioleci przekształciło się z kresowego miasteczka w metropolię liczącą 300 000 mieszkańców. Ernest uznał to miasto za „wspaniałe i odrażające". Przestępczość kwitła, a wymiar spra­wiedliwości był prymitywny. Dale Wilson, młody redaktor technicz­ny „Staru", zapamiętał, jak pewnego razu kilkunastu Murzynów

23

pozwano przed sąd za grą w kości. Sędzia ustawił ich w szeregu, wysokim dał po pięć dni aresztu, niskim umorzył sprawę. Prosty­tutkom uprawiającym swój zawód na Dwunastej Ulicy zabroniono zaczepiać klientów przy stołach w tanich hotelach, pozwalano im za to przyłączać się do każdego, kto podchodził do ich stolika z kon­kretną propozycją.

W redakcji „Staru" człowiekiem najdobitniej ucieleśniającym bru­talne oblicze miasta był pewny siebie, ostro pijący i zadzierżysty reporter oraz specjalista od przygotowywania materiałów do druku, nazwiskiem Lionel Calhoune Moise. Aczkolwiek Ernest znał go „tyl­ko powierzchownie", wywarła na nim wrażenie łatwość operowania słowem, niebywała żywotność i niezdyscyplinowany talent Moise'a. Ilekroć pił, rozsadzająca go energia „przeradzała się w gwałtowność". Styl pisarski miał jędrny i błyskotliwy. Ernest podziwiał go jako malowniczy zabytek dawniejszej szkoły brukowego dziennikarstwa, choć ubolewał, że tak marnotrawi swoje uzdolnienia. „Lionel Moise

— zanotował w którymś szkicu — znakomicie przygotowywał ma­teriał do druku. Potrafił mieć w głowie cztery historie, podejść do telefonu i wysłuchać piątej, po czym napisać błyskawicznie wszystkie pięć, tak aby na czas zdążyły do numeru. W każdej było coś żywe­go. Zawsze był najlepiej płatny. Jeżeli ktokolwiek inny dostawał więcej pieniędzy, Lionel rzucał pracę albo wymuszał podwyżkę. Nigdy nie rozmawiał z innymi reporterami, jeżeli sobie nie popił. Był wysoki i tęgi, miał długie ręce i duże dłonie. Nie znałem czło­wieka, który by szybciej pisał na maszynie..."

Krótki pobyt w Kansas City dostarczył Ernestowi materiału do trzech późniejszych szkiców: o zabiciu przez irlandzkiego policjanta dwóch Węgrów, którzy okradli sklep z cygarami, o agencie zespołu rewiowego, którego tak zmogło picie i narkotyki, że cały dzień le­żał w łóżku z naciągniętym na twarz prześcieradłem, i do najlepsze­go z nich, Bóg z wami, panowie. W tej sardonicznej opowieści gwiazdkowej dwaj lekarze ze szpitala miejskiego dyskutują o przy­padku chorego nerwowo młodzieńca, który przez błędnie pojętą na-bożność pozbawił się męskości.

Obok sztuki pisania głównym tematem rozmów Ernesta była te­raz wojna. Postanowił wziąć w niej udział, mimo iż ojciec się temu sprzeciwiał, a wada lewego oka zdawała się czynić całe zagadnienie czysto akademickim. „Wszyscy mamy to wadliwe oko tak jak matka

— pisał do Marcelline. — Ale ja dostanę się jakimś sposobem do

24

Europy pomimo tej optyki. Nie mogę dopuścić, żeby takie widowisko odbywało się beze mnie."

Wkrótce dowiedział się, jak to zrobić, od kolegi redakcyjnego Theodore'a Brumbacka, zwanego Tedem. Ten młody człowiek, choć nie miał oka, zaciągnął się w lecie 1917 roku do Amerykańskiej Służby Polowej i przez cztery miesiące prowadził sanitarki we Francji. Ted i Ernest postanowili możliwie jak najprędzej po No­wym Roku zgłosić się do Czerwonego Krzyża jako kierowcy sanita­rek. Doktor Hemingway niechętnie wycofał swoje zastrzeżenie, a Ernest z trudem powściągał chłopięce rozradowanie na myśl o prze­prawie przez Atlantyk.

Rozdział II

WETERAN

5. COUNTRY CLUB W SCHIO

„Byłem strasznym naiwniakiem, kiedy szedłem na poprzednią woj­nę — oświadczył Hemingway w 1942 roku. — Pamiętam, że po prostu uważałem nas za drużynę miejscową, Austriaków za druży­nę przyjezdną." Ostatniego dnia kwietnia 1918 roku Ernest i Ted pojechali pociągiem do Chicago i dalej na wyprawę wędkarską do Horton Bay, gdzie przywitali ich Dilworthowie. Ledwie młodzi lu­dzie zdążyli zarzucić wędki, przyszedł telegram. Hemingway i Brum-back mieli się zgłosić na badania lekarskie w Nowym Jorku nie później niż 8 maja. Czerwony Krzyż ulokował ich tam w hotelu wraz z siedemdziesięcioma innymi ochotnikami, którzy napływali ze wszystkich zakątków kraju. W większości byli za młodzi do służ­by z bronią w ręku albo już przedtem odpadli ze względu na roz­maite wady, głównie wzroku. Ernest otrzymał kategorię B, a choć lekarz, który przeprowadzał badania, zalecił mu wizytę u okulisty oraz nabycie okularów, zignorował radę i z entuzjazmem rozpoczął dwutygodniowe przeszkolenie.

Dwudziestego trzeciego maja odpłynął do Bordeaux na pokładzie „Chicago". W czasie podróży zaprzyjaźnił się z „zadzierżystym ko-gucikiem" nazwiskiem Howell Jenkins i z dwoma oficerami polski­mi z Buffalo, jadącymi do Francji, żeby zaciągnąć się tam do Troupe Polonaise. Nazywali się Leon Chocianowicz i Antoni Galiński. Er­nest określał ich jako „fajnych gości".

Z Bordeaux udali się pociągiem do Paryża, gdzie przyjęto ich z niezwykłą atencją, stamtąd zaś do Mediolanu. „Jest tu wspa­niale! — donosił Ernest w pocztówce kolegom ze «Staru». — Pier­wszego dnia przeszedłem mój chrzest ogniowy, kiedy cała fabryka amunicji wyleciała w powietrze. Znosiliśmy ludzi jak w Szpitalu

26

Ogólnym w Kansas City." Jednakże było to o wiele bardziej krwa­we niż wszystko, co dotychczas oglądał. „Tak się przywyka do tego, iż wszyscy zabici są mężczyznami — napisał później — że widok martwej kobiety jest zupełnie wstrząsający. Takie odwrócenie zwy­kle spotykanej płci umarłych zobaczyłem pierwszy raz po wybuchu fabryki amunicji znajdującej się w pobliżu Mediolanu... Na miejsce katastrofy pojechaliśmy w ciężarówkach drogą ocienioną topolami... Kiedy przybyliśmy na teren, gdzie przedtem była fabryka, polecono niektórym z nas pełnić straż przy tych dużych zapasach amunicji, które z jakiejś przyczyny nie eksplodowały, innym zaś gasić ogień, który przerzucił się na trawę z przyległego pola. Po wykonaniu swego zadania otrzymaliśmy rozkaz szukania zwłok w bezpośrednim sąsiedztwie i na pobliskich polach. Odnaleźliśmy i przenieśli do za­improwizowanej trupiarni sporą ich liczbę i muszę szczerze przy­znać, iż wstrząsem było stwierdzenie, że między tymi zabitymi ko­biety przeważały nad mężczyznami."

W Mediolanie panował ruch, tłoczyli się ludzie w mundurach. La Scala była otwarta, na torze San Siro codziennie odbywały się wy­ścigi konne, ale czasu na zwiedzanie mieli mało. Kapitan Detweiler z Czerwonego Krzyża podzielił chłopców na dwudziestopięcioosobo-we grupy. Hemingway i Brumback dostali przydział do Sekcji Czwar­tej Amerykańskiego Czerwonego Krzyża. W dwa dni po wybuchu amunicji pojechali pociągiem do Vicenzy, a stamtąd sanitarkami do Schio, położonego o dwadzieścia cztery kilometry na północny za­chód, u stóp Dolomitów.

Sekcję Czwartą zakwaterowano w opuszczonym budynku fabrycz­nym. W szopach na dziedzińcu stały sanitarki, chłopcy spali w daw­nym magazynie wełny, jedli to, co im podawali włoscy kelnerzy, i pili tyle wina, ile chcieli. Swoją kwaterę nazwali Country Club w Schio. Sekcja publikowała gazetkę pod tytułem „Ciao" i Ernest zamieścił w niej artykuł w formie listu, wzorowany na Ringu La-rdnerze: „Ano, więc jesteśmy tutaj, Al, w tej starej Italii — pisał — i teraz, gdy już tu jestem, nie mam zamiaru wyjechać. I to nie żadna noworoczna gadanina, Al, tylko prawda. Teraz jestem ofice­rem, Al, i jakbyś mnie spotkał, musiałbyś mi salutować. Jestem mianowicie tymczasowym zastępcą podporucznika bez nominacji, ale sęk w tym, że wszyscy inni tak samo. W naszej armii nie ma sze­regowców, a kapitana nazywa się szefem. Ale nie wygląda mi na to, żeby potrafił kucharzować choć odrobinę."

Przez trzy tygodnie szoferowania w Sekcji Czwartej Ernest ewa-

27

kuował rannych z Monte Pasubio do smistamenti, czyli punktów rozprowadzania. Poznał wtedy między innymi wysokiego, czarno­okiego młodzieńca, który przedstawił się jako John Dos Passos, ro­dak z Chicago. Dos Passos wspominał później, że nawet nie dosły­szał nazwiska tego krzepkiego, ciemnowłosego młodzieniaszka, w któ­rego towarzystwie spędził kilka przyjemnych godzin.

Pod koniec czerwca Ernest oświadczył Tedowi:

„Mam tego dosyć. Tu nie ma nic prócz widoków, a tego o wiele za dużo. Wyniosę się z tej sekcji sanitarek i zobaczę, czy zdołam się dowiedzieć, gdzie jest wojna." Przez pewien czas Country Club w Schio był zabawny, tak jak zakrapiane winem obiady w hotelu Due Spadi i wieczorne popijanie piwa w ogrodowej trattorii. Kole­dzy widzieli, że Ernest jest „coraz bardziej rozdrażniony". Tak jak to odkrył Pete Wellington w Kansas City, „zawsze chciał być tam, gdzie się coś działo".

Upragniona sposobność wkrótce nadeszła. Przy uczęszczanych dro­gach, którymi maszerowały oddziały, i o kilka kilometrów za linia­mi Amerykański Czerwony Krzyż prowadził kantyny. Odpowiedzial­ny za taką kantynę tenente zawoził niekiedy po godzinach służby papierosy, cukierki i pocztówki żołnierzom w linii. W związku z ofen­sywą austriacką w dolinie rzeki Piave Sekcja Czwarta skierowała tam część ludzi do pomocy przy uruchamianiu zapasowych kantyn i Ernest jako jeden z pierwszych zgłosił się do tej pracy.

Z końcowej stacji kolejowej w Mestre rozwieziono ich wzdłuż frontu nad Piave. Ernest wysiadł w Fossalta, a jego koledzy Bill Horne i Warren Pease w San Pedro Norello, gdzie zamieszkali w bu­dynku przeznaczonym do hodowli jedwabników. „Przez tydzień nic się nie działo — opowiadał Bill. — Żadnej kantyny. Żadnych dostaw dla kantyny. Żadnych instrukcji. Żadnego działania. Nic, tylko chru­piące jedwabniki i kąsające komary." Ernest przyjechał na rowerze i przenocował z Pease'em i Horne'em. „Tej nocy — napisał później — leżeliśmy w izbie na podłodze, a ja słuchałem, jak jedwabniki jedzą. Jedwabniki w swoich przegródkach żywiły się liśćmi morwo­wymi i przez całą noc słychać było, jak je chrupią i osuwają się między nimi... Nocą można słyszeć bardzo wyraźnie, jak jedzą, więc leżałem z otwartymi oczami i słuchałem."

Jako tymczasowi porucznicy, Amerykanie mieli prawo stołować się z oficerami włoskimi z Brigata Ancona i przy wspólnym stole Ernest zawarł z kapelanem Don Giuseppe Bianchim znajomość, która wprędce przerodziła się w przyjaźń.

28

Billa Horne'a znudziła przedłużająca się bezczynność, wrócił więc do Schio, gdzie przynajmniej mógł jeździć sanitarkami. Ernest na­tomiast postanowił wytrwać w Fossalta i w tydzień później, 8 lipca, został ciężko ranny. Trafił go pocisk wystrzelony z austriackiego Mi-nenwerfera w chwili, kiedy roznosił żołnierzom w okopach papierosy, czekoladę i pocztówki. Napisze potem: „Spróbowałem odetchnąć, ale nie mogłem złapać tchu... Ziemia była rozorana, a przed moją twarzą leżała strzaskana belka. Szarpnąłem głową i usłyszałem czyjś krzyk... Chciałem się poruszyć, ale nie mogłem. Słyszałem broń maszynową i karabiny strzelające przez rzekę."

Obok niego ranny żołnierz płakał żałośnie. Ernest zarzucił go so­bie na ramię i ruszył z powrotem do punktu dowodzenia. Pięćdzie­siąt kroków dalej seria z ciężkiego karabinu maszynowego przeszyła mu prawą nogę w okolicy kolana. Nigdy potem nie mógł sobie przypomnieć, jak pokonał ostatnie sto kroków i dobrnął z rannym do celu.

Kiedy leżał w smistamento, zaprzyjaźniony z nim mały ksiądz z Abruzzów udzielił mu, tak jak i reszcie rannych, ostatniego na­maszczenia. W punkcie opatrunkowym usunięto Ernestowi z nóg dwadzieścia osiem odłamków scaggia. Setki ich jednak tkwiły za głę­boko, żeby się do nich dostać. Po tym zabiegu odwieziono go do szpitala polowego pod Treviso, a stamtąd do Mediolanu.

6. MEDIOLAN

Dźwięk tych słów brzmiał w jego uszach jak muzyka: Ospedale Cr oce Rossa Americana, via Alessandro Manzoni 10, Milano, Italia. Wracał tam, skąd rozpoczął swój objazd służbowy zaledwie przed sześcioma tygodniami, ale tym razem na noszach. Świetny chirurg, kapitan Sammarelli, obejrzawszy rany, nie stwierdził żadnych oznak infekcji, toteż kiedy Ted Brumback pospieszył ze Schio, aby odwie­dzić Ernesta, mylnie go poinformowano, że kolega jest „na najlep­szej drodze do wyzdrowienia" i że „za parę tygodni zostanie wy­puszczony zdrów i cały". Ted wysłał radosny list do państwa He­mingwayów opisując bohaterski czyn Ernesta. Sam bohater dodał postscriptum: „Jestem całkiem okej i dołączam wiele serdeczności dla Was, Rodzice. Wcale nie jestem takim chojrakiem, jakiego ze mnie robi Brummy. Nie martw się, Tato! Wasz kochający Ernie."

29

Jego pierwszy list do domu, napisany w dniu dziewiętnastych uro­dzin, był równie uspokajający. Donosił w nim, że ten szpital to cu­do. Poza znakomitym leczeniem miał też otrzymać jedno z najwyż­szych włoskich odznaczeń: został przedstawiony do srebrnego medalu za waleczność.

Ernest wkrótce poznał wszystkie osiemnaście pielęgniarek, które miały pod opieką zaledwie czterech pacjentów. Ustawicznie żarto­wał i kłócił się z macierzyńską Elsie Macdonald, ale ją uwielbiał, lubił Lorettę Cavanaugh (siostrzyczkę Cavie), natomiast w oko wpa­dła mu Agnes Hanna von Kurowsky, powszechnie nazywana Von, wysoka, ciemnowłosa dziewczyna z Waszyngtonu, miła, szlachetna i bystra, życzliwa dla ludzi i kipiąca energią. Wszyscy chorzy ma­rzyli o tym, żeby szybko wyzdrowieć i móc się z nią umówić na randkę, co nie było łatwe, bo przepisy Czerwonego Krzyża, zgodnie z obyczajem włoskim, zabraniały wychodzenia bez przyzwoitki, zwłaszcza wieczorami, Agnes zaś nie lubiła łamać przepisów. Wyją­tek zrobiła tylko raz, kiedy zaprosił ją na kolację kapitan Enrico Serena. Ten energiczny blondyn z północnych Włoch, noszący klap­kę na oku, często wpadał do szpitala, gdzie zaprzyjaźnił się z He­mingwayem, któremu z czasem posłużył za prototyp kapitana Ri-naldiego, lekarza z Pożegnania z bronią.

Oprócz Agnes i Elsie wiele osób troszczyło się o zdrowie Ernesta. Był pierwszym Amerykaninem rannym we Włoszech i wszystkie gazety z Chicago zamieściły jego historię na pierwszych stronach. „Zaczynam myśleć — napisał do rodziców, rad z tych pochwał — że może mnie nie docenialiście, kiedy przebywałem na łonie rodziny. To prawie równie dobre, jak zginąć i czytać wspomnienia pośmiertne o sobie." Plastycznie zrelacjonował, jak ratował włoskiego żołnierza. „Włoch, którego niosłem, zakrwawił mi całą kurtkę, a moje spodnie wyglądały tak, jakby ktoś w nich robił galaretkę z porzeczek, a po­tem poprzebijał dziury, żeby wypuścić miazgę... Powiedziałem im po włosku, że chcę obejrzeć swoje nogi, chociaż bałem się spojrzeć... Więc ściągnęli mi spodnie i moje poczciwe kończyny nadal były na swoim miejscu, ale, ojej, wyglądały paskudnie. Nie mogli pojąć, jak zdołałem przejść 150 kroków z obciążeniem, mając przestrzelone oba kolana, a prawy but przebity w dwóch miejscach, i jeszcze ponad 200 ran w ciele."

Po drugiej operacji przeprowadzonej przez doktora Sammarelle-go donosił: „Teraz już nie czułbym się naprawdę dobrze bez jakie­goś bólu." Chciał, żeby wszyscy znajomi wiedzieli, w jaki sposób

30

został zraniony, jak się zachował i jaki ma stopień wojskowy. Ktoś nadesłał list zaadresowany do Szeregowca Ernesta Hemingwaya. „A ja jestem — napisał stanowczo — Sotto Tenente Ernest Heming­way. To jest mój stopień, który oznacza podporucznika. Mam na­dzieję wkrótce zostać Tenente, czyli porucznikiem."

Radował się podziwem towarzyszy broni i rozkoszował świado­mością, że tak dobrze przeszedł próbę ogniową i długą rekonwales­cencję. W szpitalu odwiedzało go mnóstwo osób. „Wiecie, jaki on był — opowiadała dużo później Agnes. — Ludzie go kochali. Rozu­miecie, o co mi idzie." Szło jej o to, że pewne elementy jego oso­bowości pobudzały coś w rodzaju kultu bohatera: była to młodzień­czość, duma z własnej siły, urok fizyczny, humor, upodobanie do snucia opowieści, męstwo, wytrwałość w dążeniu do celu, odporność i niezależność, a może nade wszystko niezłomna determinacja, żeby być człowiekiem wolnym, nie spętanym przez tradycję i nie gor­szym od innych. A do tego odznaczał się zdecydowanie męską uro­dą, zaczął budzić zainteresowanie kobiet i sam je odwzajemniać. W połowie sierpnia był już „do szaleństwa" zakochany w Agnes von Kurowsky i poważnie myślał o małżeństwie i założeniu rodziny. Dziewczyna, chociaż bynajmniej nie był jej obojętny, musiała, w przeciwieństwie do niego, wyczuwać, że ta romantyczna przygoda wojenna nie potrwa długo.

Od jedenastego września Ernest, świeżo awansowany na porucz­nika, mógł już wychodzić na ulicę o lasce albo o kulach i codziennie wędrował do Ospedale Maggiore na terapię i ćwiczenia. Niebawem wybrał się nawet w towarzystwie Elsie i Agnes na tor wyścigowy San Siro, ale nie chciał się ruszyć z pokoju, dopóki nie naszyto mu na mundurze pasków za rany, bo bał się śmiertelnie, żeby go nie wzięto za markieranta czy dekownika. Pod koniec września poje­chał na wypoczynek do Gran Hotel Stresa nad Lago Maggiore, gdzie nim i jego kolegą Johnnym Millerem zaopiekował się włoski arysto­krata, conte Emanuele Greppi, typowy „uomo politico", który lubił dyskutować o polityce amerykańskiej. Później Ernest chełpił się, że hrabia „wychował go politycznie". Grywali w bilard w salonie ho­telowym, a hrabia zamawiał kolejne butelki dobrze zamrożonego szampana.

Agnes wspominała później, jak romantycznie wyglądał po po­wrocie ze Stresy w swym nowym mundurze, uszytym przez dosko­nałego krawca mediolańskiego. Miała jednak dla niego smutną wia­domość, zgłosiła się bowiem ochotniczo do służby w Szpitalu Tery-

31

tonalnym we Florencji, by pomagać w zwalczaniu epidemii influ­ency, i wyjeżdżała z Mediolanu.

Ernest pisywał do niej co dzień, czasem dwa razy dziennie. Od­powiadała tak często, jak pozwalały jej na to obowiązki. Dwudzies­tego czwartego października otrzymała jednocześnie pięć jego listów i jeszcze jeden od siostrzyczki Cavie, która donosiła, że Ernest jest „bardzo smutny". Zdecydował się wrócić na front. Jeżeli nawet nie byłby w stanie prowadzić sanitarki, to mógłby przynajmniej prze­bywać z takimi przyjaciółmi, jak Brummy, Bill Home i Howie Jenkins.

Hemingway korespondował także ze znajomymi i z rodziną. Do­stał między innymi list od Leona Chocianowicza, przebywającego gdzieś we Francji z Troupe Polonaise, i od Marcelline, od której dowiedział się, że widzieli go w kronice filmowej, siedzącego w fo­telu na kółkach na ganku szpitalnym, w towarzystwie ładnej pie­lęgniarki. Na zapytanie, kiedy wróci do domu, odpisał, iż uważa za swój obowiązek pozostać we Włoszech do zakończenia wojny. „Rana daje człowiekowi ogromną satysfakcję — ciągnął. — Na tej wojnie nie ma bohaterów... Wszyscy bohaterowie nie żyją... Umieranie to bardzo prosta sprawa. Patrzałem na śmierć i naprawdę wiem. Gdy­bym zginął, byłaby to... najprostsza rzecz, jaką w ogóle zrobiłem... A o ileż lepiej jest umrzeć w szczęśliwym okresie młodości nie odar­tej ze złudzeń, odejść w rozbłysku światła niż patrzeć, jak ciało wyniszcza się i starzeje, a złudzenia pryskają."

Podobnie jak w wielu listach z tego okresu i późniejszych, Ernest tylko częściowo mówił prawdę. Chciał pozostać za granicą z przy­czyn patriotycznych, ale i dlatego, że pociągało go obecne życie, zasmakował w koniaku i papierosach i zakochał się w pielęgniarce. Całkiem szczerze natomiast oświadczył, że pokuśtykałby na wojnę, póki jeszcze można na nią pokuśtykać, i udowodnił to w tydzień później, wracając na front w okolice Bassano pod górą Grappa. Mógł tam obserwować stacjonujący nie opodal pułk Arditi, twar­dych oddziałów szturmowych, które później włączył do galerii swo­ich bohaterów, i był świadkiem straszliwego ognia zaporowego włos­kiej artylerii, ale nie zdążył podjąć pracy przy znoszeniu rannych z góry, dostał bowiem ostrego ataku żółtaczki i czym prędzej wrócił do Mediolanu.

W początkach listopada, kiedy już mógł wychodzić na miasto, zawarł w Klubie Oficerskim znajomość z irlandzkim majorem Ery­kiem Dormanem-Smithem. Ten młody człowiek, trzykrotnie ranny

32

i trzy razy wymieniany w komunikatach, odznaczony Krzyżem Wo­jennym za niezwykłe bohaterstwo, oczytany, dowcipny, sardoniczny i czarujący, szybko zaprzyjaźnił się z Ernestem. Jadali razem obiady w klubie, popijali w Cova, chodzili na kolacje do Biffiego w Galle-ria i do Teatro Scala. Irlandczyk miał przezwisko Chink, Ernesta nazywał Hem lub Popplethwaite. Hem mianował sam siebie adiu­tantem Chinka i wciąż od nowa kierował rozmowę na sprawy wojny i śmierci, zachowania się ludzi pod ogniem oraz na pasjonujący te­mat odwagi osobistej. Chink opowiadał mnóstwo historii, między innymi o tym, jak raz leżeli w ogrodzie pod Mons kropiąc do szwab-skiej piechoty, która przełaziła przez mur ogrodowy, kiedy indziej zaś zrobili „pierwszorzędną barykadę z bramy z kutego żelaza".

W połowie listopada, w parę dni po zakończeniu wojny, wróciła z Florencji Agnes w towarzystwie Elsie Jessup, siostry z Amery­kańskiego Czerwonego Krzyża. Panna Jessup, blondynka, nieco an­gielska w sposobie bycia, chodziła z trzcinką oficerską. Ernest, opro­wadzając obie dziewczyny po mieście, obserwował ją z właściwą sobie uwagą. Podobnie jak mały ksiądz z Abruzzów, nie mówiąc już o Elsie Macdonald, kapitanie Serena i hrabim Greppi, panna Jessup mogła mu kiedyś posłużyć jako postać do któregoś z opo­wiadań.

W tym czasie kapitan Czerwonego Krzyża Jim Gamble zapropo­nował Hemingwayowi całoroczny pobyt we Włoszech i pokrycie związanych z tym kosztów. Agnes obawiała się, że może to z niego zrobić „pasożyta, obiboka i włóczęgę". Obstawała, że powinien wró­cić do kraju, i kiedy odwiedził ją w Treviso, dokąd z kolei została przeniesiona, wymogła na nim tę obietnicę. Działała łagodnie, dając nawet do zrozumienia, że z czasem, za jakiś rok, dwa, mogliby się pobrać, choć była w pełni świadoma, że jest od niego o przeszło siedem lat starsza, a poza tym chciała nadal pracować jako pie­lęgniarka.

Ernest spędził Boże Narodzenie w Mediolanie, w towarzystwie Chinka i innych przyjaciół, pijąc, tańcząc i chodząc na przyjęcia, po świętach zaś wybrał się na zaproszenie kapitana Gamble'a do Taorminy na swoją pierwszą wycieczkę po południowych Włoszech. W początkach stycznia odpłynął do Stanów, ale podobnie jak scag-gia, które mu pozostały w nogach, wspomnienie północnych Włoch z roku 1918 miało go nie opuszczać przez resztę życia.

33

7. POWRÓT ŻOŁNIERZA

Dwudziestego pierwszego stycznia Ernest zszedł w Nowym Jorku po trapie ze statku „Giuseppe Verdi" i stwierdził, że jest sławą — jedynym spośród umundurowanych pasażerów, z którym repor­ter z „New York Sun" przeprowadził wywiad. Dziennikarz nie­zgodnie z prawdą twierdził, że Hemingway spędził większą część października oraz początek listopada walcząc w pobliżu góry Grap-pa, czemu ten wcale nie zaprzeczał.

W Nowym Jorku przywitał go Bill Horne. Chłopcy przesiedzieli do późna w nocy snując wspomnienia wojenne, po czym Ernest po­jechał do Chicago, gdzie na dworcu czekali na niego ojciec i Mar-celline. W domu zastał kilka listów od przyjaciół, w tym dwa od Agnes.

Zaraz po powrocie zaczął tęsknić do Włoch. Rano leżał do późna w swoim pokoju, a po obiedzie szedł zazwyczaj na spacer, w mun­durze i wysokich butach, wspierając się ciężko na lasce. Reporterka z „The Oak Parker" „zwabiła" go na wywiad, lecz stwierdziła, że jest niezbyt „skłonny do mówienia o sobie" i bardzo nie lubi, jak go się nazywa bohaterem. „Poszedłem na wojnę, bo chciałem — oświadczył. — Byłem rosły i silny, mój kraj mnie potrzebował, więc poszedłem i robiłem, co mi kazano, a wszystko, co robiłem poza tym, było po prostu moim obowiązkiem." Gotów był przyznać, że wojna to „duża frajda" i że poszedłby znowu, gdyby się nadarzyła okazja.

W tym okresie czuł się samotny. Marcelline, przyjeżdżająca z col­lege^ na weekendy, uważała, że brat przypomina kogoś „wsadzo­nego do skrzyni z przybitym wiekiem". Większość jego dawnych przyjaciół wyjechała albo pracowała. Napisał do Agnes wyrażając jej współczucie, bo także musi być samotna. Odpowiedziała, że jest zanadto zajęta, by czuć się nieszczęśliwa. Przeniosła się z Treviso do Torre di Mosta, gdzie „używa sobie jak nigdy w [swoim] mło­dym życiu".

Takie wiadomości nie pomagały Ernestowi wyrwać się z depresji, więc dla rozweselenia częstował przywiezionymi do domu trunka­mi Marcelline i znajomych. Trochę go pocieszyły przyjęcia urzą­dzone na jego cześć przez Amerykanów włoskiego pochodzenia, za­mieszkałych w Chicago. Przez dwie kolejne niedziele przybywali z koszami jedzenia, dzbanami czerwonego wina i instrumentami mu­

34

zycznymi. Z balkonu w salonie wywiesili dużą flagę włoską i urzą­dzili zaimprowizowany koncert.

Po ukazaniu się artykułu w „The Oak Parker" Ernest otrzymał kilka propozycji opowiedzenia publicznie o swoich przeżyciach wo­jennych. Najbardziej udane zebranie odbyło się 14 marca w gim­nazjum. Mówca przyniósł kilka trofeów do pokazania: austriacki hełm, rewolwer, rakietnicę, a nawet spodnie, które miał na sobie owej nocy, gdy został ranny.

Pod koniec miesiąca nastąpił kryzys. Nadal pisywał co dzień do Agnes „wspaniałe, długie listy, wyładowane wiadomościami". Jak donosiła z Torre di Mosta, otrzymała ich całą stertę, tyle, że nawet nie miała czasu wszystkich przeczytać. Uważała, że nie powinien pisywać tak często, bo praca w szpitalu nie pozwala jej dotrzymać takiego tempa. Mężczyzna mniej zakochany niż Ernest wyczytałby między wierszami oznaki zbliżającej się katastrofy. I rzeczywiście Agnes zadurzyła się w młodym, przystojnym neapolitańczyku, te-nente Domenico Caracciolo, i w tymże miesiącu oględnie wyznała Ernestowi prawdę. „Żałuje bardzo — opisał to później — i wie, że on pewnie nie potrafi tego zrozumieć, ale może jej kiedyś wybaczy i będzie wdzięczny. Ma nadzieję, że zrobi wielką karierę, i wierzy w niego absolutnie."

Ernest był tak nieprzytomny ze zgrozy i przerażenia, że dostał gorączki i musiał położyć się do łóżka, potem wpadł we wściekłość, a niebawem jął zapewniać przyjaciół, że „wypalił" wspomnienie o Agnes za pomocą „wódy i innych kobiet". Jak zwykle przesadzał. W kwietniu i maju umawiał się kilkakrotnie z ładną dziewczyną, Kathryn Longwell, i pływał z nią czółnem po rzece Des Plaines. „Wiosłowaliśmy całymi milami — napisała — a kiedy indziej przy­chodziliśmy do mojego domu i czytali napisane przez niego opo­wiadania, jedząc małe włoskie ciasteczka, które przywoził z miasta."

Jedno z tych opowiadań nosiło tytuł Odejście Picklesa McCar-ty'ego, czyli Makaroniarska droga. Pierwszy akapit był pełen wer­wy: „Za dawnych czasów, kiedy pożywaliśmy owoce z drzewa czuj­nego czekania, kiedy ludzie jeszcze dbali o to, gdzie się podzieli Giganci, i nim zaczął powstawać przeciąg w jaskini wiatrów... był sobie bokser nazwiskiem Pickles McCarty." Naprawdę nazywał się Neroni, tak jak jeden z przyjaciół Ernesta, ale potrzebował irlan­dzkiego nazwiska, żeby do czegoś dojść w pięściarstwie. Pod bokser­skim pseudonimem szybko czynił postępy. Właśnie kiedy zaczynał robić wielką karierę, raptem zniknął. Wypłynął jako członek bata-

35

lionu Arditich pod Bassano w Dolomitach, dumnie obnoszący szary mundur z czarnymi owijaczami i czarnym fezem z frędzlą. Przez cały czerwiec walczył z Austriakami nad dolnym biegiem Piave. Teraz znowu był w górach, gotowy do ataku na górską wioskę po­zostającą jeszcze w ich rękach. Opowiadanie osiągało punkt szczy­towy, kiedy Pickles McCarty, z nożami w obu dłoniach, przebijał się do miejsca, gdzie padł jego dowódca. Po takich zwycięstwach nie było sensu wracać do czegoś równie mdłego jak pięściarstwo.

Odejście Picklesa McCarty'ego stanowiło próbę przerzucenia po­mostu między beletrystyką uprawianą w gimnazjum i bardziej am­bitnymi opowiadaniami, w których autor mógłby wykorzystać wie­dzę zdobytą przez siedem miesięcy we Włoszech. Nadal usiłował stosować się do rady Trumbulla White'a, udzielonej mu w 1917 ro­ku: pisać o rzeczach, które zna z osobistego doświadczenia. W istocie oglądał niejeden „czerwcowy zmierzch w Dolomitach", spacerował po Vincenzy „pod księżycem jak bomba" i popijał piwo w małej trattorii w Schio pod fiołkowym kwieciem wistarii. Być może kosz­tował też stregi w Cittadella pomiędzy Bassano a Padwą. Widział oddział Arditich jadący ciężarówkami, aby zaatakować Austriaków powyżej Bassano. Jednakże nie nauczył się jeszcze dyscypliny pi­sarskiej, oszczędności dialogu i hamowania swojej pomysłowości, nie rozumiał też, że sceny rzezi nie są idealną kulminacją opowia­danych historii.

Pisał stale i gdy na początku czerwca wyjechał do Horton Bay, zabrał ze sobą plik rękopisów. Na farmie pomagał przy pracach ogrodowych, jeździł po okolicy z Billem Smithem i po staremu ło­wił pstrągi, a uwolniony od rodzinnych restrykcji pił i palił.

W czasie tego pobytu na wsi otrzymał list od Agnes, która do­nosiła o zakończeniu przygody miłosnej z tenente Domenico Carac-ciolo. Okazało się bowiem, że Domenico miał po śmierci ojca odzie­dziczyć tytuł książęcy i dumna stara rodzina zabroniła synowi ożen­ku z Agnes, wobec czego dziewczyna postanowiła wrócić w lipcu do kraju. Ernest napisał do Jenkinsa, że chyba ma dokładnie to, na co zasłużyła. Ale nie był mściwy. Czuł jedynie litość. „Biedna dziewczy­na — pisał. — Żal mi jej diabelnie." Niegdyś ją kochał; „wykiwała go", nic więcej nie da się zrobić. Zamknął w ten sposób najbardziej romantyczny rozdział pierwszych dwudziestu lat swego życia i nie­mal z ulgą rozpoczął powojenne lato w północnych lasach, a na początku lipca odzyskał już dość siły w nogach, by udać się na pierwszą wyprawę wędkarską od prawie dwóch lat. W czasie następ­

36

nej wyprawy, w której towarzyszyli mu Bill Smith, Howell Jen-kins i jeszcze jeden były członek Country Clubu w Schio, Larry Barnett, chłopcy zaczęli strzelać w Boyne City do latarń ulicznych, po czym zostali zatrzymani na szosie przez policjanta.

Ernest wspominał później to zdarzenie jako jedną ze swoich mło­dzieńczych kolizji z prawem. Będąc już po pięćdziesiątce nadal chwalił się, że „ostrzelał" miasta Boyne Falls i Boyne City bez żadnego powodu poza przystępem dobrego humoru.

Ostatnia wyprawa tego lata, tym razem do opuszczonego mias­teczka Seney w górnej części półwyspu Michigan, dostarczyła tła do Rzeki dwóch serc, opowiadania o Nicku Adamsie, który udaje się na samotną wędrówkę wędkarską, żeby przyjść do siebie po skutkach ran odniesionych na wojnie. Hemingway mawiał po latach, że w owym czasie był ciągle jeszcze mocno okaleczony na ciele, duchu i umyśle.

Po powrocie do Horton Bay często przesiadywał w knajpce Liz Dilworth i poznał tam siedemnastoletnią Marjorie Bump, zarabia­jącą w czasie wakacji usługiwaniem do stolików. Później wyko­rzystał jej imię i we właściwy sobie sposób uromantycznił ich przy­jaźń w dwóch opowiadaniach: Coś się kończy oraz Trzydniowa za­wierucha.

Po wyjeździe Marjorie i jej koleżanki zaczął chodzić wieczorami na spacery ze starszą od nich kelnerką i któregoś dnia przechadzka zakończyła się uwiedzeniem na deskach pomostu. Ta pierwsza za­pewne tego rodzaju przygoda najwyraźniej wywarła na nim wra­żenie, toteż w dwa lata później zbeletryzował ją w opowiadaniu W Michigan, tak szczerze i plastycznie ukazującym stosunek płcio­wy, że miał trudności z opublikowaniem tego utworu w Stanach Zjednoczonych.

8. PÓŁNOCNY KRAJ

W początkach października Ernest odjechał z Billem Smithem do domu, ale przebywał tam krótko, bo chcąc poważnie zająć się pi­saniem, spiesznie powrócił do swobodnej atmosfery domu Dilwor-thów. Pod koniec miesiąca postanowił przenieść się do Petoskey, gdzie wynajął pokój w pensjonacie wdowy nazwiskiem Ewa Potter. Co rano dom rozbrzmiewał stukotem jego maszyny do pisania.

37

Popołudnia spędzał najczęściej w towarzystwie Marjorie Bump i jeszcze jednej młodej wielbicielki, Grace Quinlan, zawarł też bliską przyjaźń z synem miejscowego adwokata, Dutchem Pailthorpem, i synem doktora, Lumanem Ramsdellem.

Jedno z opowiadań, które wystukiwał w pokoju wynajętym u pani Potter, nosiło tytuł Wilki i pączki. Rzecz działa się we włoskiej res­tauracji w Chicago.

„Jeżeli jesteście ciekawi — pisał — warunków poławiania pereł na Markizach, możliwości zatrudnienia na projektowanej kolei transgobijskiej czy szans w którejkolwiek z południowych republik, idźcie do Cafe Cambrinus na Wabash Avenue w Chicago. Tam, za salą jadalną, gdzie neocyganeria boryka się co wieczór ze spaghetti i ravioli, znajduje się mały, zawsze zadymiony pokój, któ­ry jest giełdą poszukiwaczy fortuny. Kiedy wejdziecie do tego po­koju — a wasze szanse, by się tam dostać, nie są większe niż owego zoologicznego uczestnika słynnych zawodów wielbłąd—ucho igielne, jeżeli nie macie aprobaty Cambrinusa — zalegnie nagłe milczenie. Potem pewna liczba oczu obejrzy was z tą obojętną uwagą, która wynika z periodycznego kontemplowania śmierci. Ta obserwacja nie jest bynajmniej nieokrzesaniem. Jeżeli zostaniecie ocenieni przy­chylnie — w porządku. Jeżeli jesteście nieznani, też dobrze; Cam­brinus was wpuścił. Po chwili rozmowy znowu odżywają. Ale pe­wnego razu otwarto drzwi, ludzie podnieśli głowy, przez pokój prze­leciały rozpoznające spojrzenia, ktoś na wpół się podniósł od kar­cianego stolika, z ręką za plecami, od progu rozległa się wrzawa i to, co miało swoją genezę na Archipelagu Malajskim, zakończyło się w pokoju na tyłach Cafe Cambrinus. Ale nie o to idzie.

Z chłostanej styczniowym wiatrem, nocnej pustki Wabash Avenue wkroczyłem do przytulnego baru Cambrinusa i uzbrojony w uśmiech samego właściciela przeszedłem przez salę jadalną, gdzie kelnerzy uprzątali resztki z table d'hótes do..." (Koniec fragmentu.)

Na każde napisane opowiadanie przypadał tuzin innych, których chciwie słuchali Luman Ramsdell i Dutch Pailthorp. Najbardziej przerażające koncentrowały się wokół Arditich. Ernest opowiadał, jak pozbywali się jeńców austriackich wiążąc ich razem za prze­guby rąk w czworoboki, a potem wrzucali granat ręczny do środka. Mówił, że nauczyli go sztuki rzucania nożami, a nawet zaofiarowali mu Austriaka, żeby się na nim ćwiczył. Była też wymyślna opo­

38

wieść o wspaniałej babce, która go poderwała w pociągu. Spędzili kilka szczęśliwych dni w jej willi na Riwierze. A potem zjawił się mąż. Ernest rozpoznał w nim słynnego lotnika włoskiego. Posta­nowili stoczyć pojedynek na pistolety, strzelając z bezpośredniej bliskości. Jednakże w ostatniej chwili wdała się w to owa dama i Ernest odjechał dorożką. Po raz ostatni widział tę panią, kiedy mu słała przeciągłe rozkochane spojrzenia.

Poproszono go, aby podczas grudniowego zebrania Towarzystwa Pomocy Kobiet wygłosił pogadankę o swoich przygodach wojennych. Była mniej więcej powtórzeniem tego, co opowiadał w marcu w gim­nazjum w Oak Park. W gronie słuchaczek znalazła się przystojna siwowłosa pani z Toronto, nazwiskiem Harriet Gridley Connable, żona kierownika kanadyjskiej filii „Pięcio- i dziesięciocentowych" magazynów F. W. Woolwortha. Państwo Connable zamierzali spę­dzić tej zimy kilka miesięcy w Palm Beach wraz ze swą córką Dorothy. Ich syn, Ralph, o rok młodszy od Ernesta, był kulawy od urodzenia. Pani Connable poprosiła Hemingwaya, żeby dotrzy­mał mu towarzystwa podczas ich nieobecności. Chłopcy mogliby cho­dzić na mecze hokejowe i bokserskie, do teatru i na koncerty i mie­liby do dyspozycji dom z mnóstwem służby. Miał tam także być Dutch Pailthorp, który pracował u Woolwortha. Ernest uchwycił się tej możliwości. Nie sprzedał dotąd żadnego opowiadania i jego konto bankowe świeciło pustkami. „Wyjeżdżam do Toronto — napisał do Howie Jenkinsa. — Ta toroncka historia wygląda na prawdziwy rodzynek."

Na święta zjawił się w Oak Park, zdecydowany powetować sobie małomiasteczkową egzystencję w Petoskey oraz stateczne życie, które spodziewał się prowadzić w Toronto. W przeddzień Nowego Roku poszedł na zabawę taneczną do Country Clubu, umawiał się z dziewczynami, razem z Jackiem Pentecostem i Howie Jenkinsem wybrał się do Chicago na lunch, spotkał się też na kolacji z piętna­stoma weteranami Country Clubu w Schio. Zdążył posłuchać Tita Ruffo w Pajacach w operze chicagowskiej, a następnego wieczora „pogapić się" na najświeższy program rewii Ziegfeld Follies, po czym 8 stycznia pojechał do Toronto i wprowadził się do okazałej rezydencji Connable'ów. Był tam salon muzyczny, pokój bilardowy i lodowisko za domem; na nim to, pomimo bólu w nogach, Ernest z zapałem uczestniczył w improwizowanych rozgrywkach hokejo­wych, pierwszych, w jakich brał udział od powrotu z Włoch.

Gospodarzom wydał się „skromnym, wrażliwym i nadzwyczaj

39

uprzejmym gościem", ale był zbyt żądny działania, aby usiedzieć w domu. W niespełna tydzień po przyjeździe zapytał pana Conna-ble'a o możliwości pracy w czołowej gazecie Ontario, „The Toronto Star". Connable przedstawił go Arthurowi Donaldsonowi, kierowni­kowi działu reklamy, ten zaś oprowadził Ernesta po budynku re­dakcji i zaprezentował dwóm młodym pracownikom, Gregowi Clar­kowi i Jimmy'emu Frise'owi, jako reportera „Staru" z Kansas City, co ze względu na rangę gazety zrobiło na nich wrażenie.

Ernest zachodził do redakcji prawie co dzień. Wkrótce zaprzy­jaźnił się z Jimmym Frise'em i parę razy wybrał się z nim na nar­ty. Gregory Clark był początkowo nieufny, obawiał się, że Heming­way chce ich naciągnąć na pożyczkę, lecz wreszcie skapitulował i wyrobił mu posadę u „poczciwego starego Cranstona", redaktora „Star Weekly".

Cranston wprędce odkrył, że „Hemingway potrafi pisać dobrym prostym językiem anglosaskim i ma ogromnie cenny dar humoru", pozwolił mu więc podpisywać artykuły i podniósł stawkę do centa od słowa. Mimo tego sukcesu Ernest nadal daremnie próbował za­mieszczać w prasie opowiadania napisane w Petoskey, miał bowiem zupełnie inne niż redaktorzy pojęcie o tym, co nadaje się do druku.

Pod nieobecność państwa Connable Ernest i Dutch towarzyszyli młodemu Ralphowi na mecze hokejowe i bokserskie. W Rałphie wzbudził obrzydzenie widok krwi podczas brutalnej walki Rocky Kansas—Fern Buli, którą Ernest obserwował z wyraźną przy­jemnością. Dutch nie dał się jednak zwieść pozorom i uważał, że „w środku Hemmy był miękki jak ciasto merengowe".

Większość kolegów redakcyjnych uległa już jego chłopięcemu uro­kowi. Opowiadał nie kończące się blagi z kamienną twarzą, prze­konywał Cranstona, że był włóczęgą od dnia, kiedy opuścił gimna­zjum, że żył wśród trampów i jeździł z miejsca na miejsce na bufo­rach pociągów. Mówił też, że „jadał wszelkie rodzaje... ślimaków, dżdżownic, jaszczurek, wszystkie te specjały, które lubią dzikie ple­miona na świecie, po prostu żeby poznać ich smak". Koledzy pod­śmiewali się z jego czerwonej koszuli i czarnej skórzanej kurtki, teraz już mocno przetartej przy guzikach, z trudności w wymawia­niu „1", z tego, że górną wargę i brodę miał zawsze pokryte kro­pelkami potu, że zwykł był wspinać się na palce i lekko kołysać głową z boku na bok, jak bokser robiący uniki. W dyskusjach lite­rackich wypowiadał zawsze skrajne poglądy, książka była albo „czymś wspaniałym", albo „śmieciem", bez żadnych odcieni pośred­

40

nich. Miał dar wymyślania zręcznych sensacyjek, na których osnuwał swą zawsze żywą prozę, toteż John Bone, redaktor naczelny pisma, zaczął napomykać, że może mieć przed sobą przyszłość w „Starze", on jednak nie był jeszcze gotów się związać i w maju, po wygaśnię­ciu umowy z Connable'ami, oświadczył, że będzie musiał wyjechać.

Wakacje spędził w towarzystwie Billa Smitha i Teddy'ego Brum-backa, niechętnie pomagając w pracach domowych, czym irytował matkę, cierpiącą w tym czasie na zaburzenia emocjonalne. Uczucia jej doprowadził do punktu wrzenia, kiedy wraz z siostrami i zna­jomymi urządził nocny piknik przy ognisku, w tajemnicy przed starszymi. Zrozpaczona tym chłopięcym wybrykiem Grace napi­sała do niego nazajutrz: „Jeżeli Ty, mój synu Erneście, nie opamię­tasz się, jeżeli nie zaprzestaniesz gnuśnego leniuchowania, szukania przyjemności i zaciągania pożyczek bez myśli o zwrocie, jeżeli nie przestaniesz żerować na wszystkich razem i na każdym z osobna, wydawać swoich zarobków rozrzutnie i marnotrawnie na zbytki dla siebie, wykorzystywać swojej przystojnej twarzy dla zwodzenia łatwowiernych dziewczyn i zaniedbywać swoich obowiązków wobec Boga i Zbawiciela Twojego..., jeżeli, innymi słowy, nie osiągniesz dojrzałości, to nie będzie przed Tobą niczego poza bankructwem — bo przekroczyłeś rachunek... Kiedy odmienisz swoje poglądy i cele życiowe, znajdziesz swą matkę oczekującą, by Cię powitać — na tym czy na tamtym świecie — kochającą Cię i spragnioną Twojej miłości. Niech dobry Bóg czuwa nade mną i nad Tobą, kiedy bę­dziemy z dala od siebie."

Ernest był tym listem dotknięty. W tydzień później poskarżył się Grace Quinlan, że jest teraz dosłownie bezdomny — odtrącony na stałe bez żadnej dobrej racji. Tłumaczył to mówiąc, że matka zawsze go „mniej albo więcej nie cierpiała", odkąd sprzeciwił się wydaniu dwóch czy trzech tysięcy „srebrników" na budowę jej studia, Grace Cottage, na farmie Longfield. Tej „forsy" należało użyć na posłanie młodszych dzieci do college'u. Każda rodzina, twierdził nonszalancko, ma jakieś swoje wstydliwe tajemnice, ale Hemingwayowie mają ich całe masy. Czuł się jednak po tym zajściu „dosyć parszywie", a pocieszył się dopiero sześciodniową wyprawą rybacką z kolegami nad Czarną Rzekę.

„Będę się nadal modlił za Ernesta — pisał w jakiś czas później jego ojciec — aby wyrobił w sobie większe poczucie odpowiedzial­ności, bo jeśli tego nie uczyni, Wielki Stwórca sprawi, że będzie cierpiał o wiele bardziej niż kiedykolwiek dotąd... Ostatni list Erne-

41

sta do mnie... był pisany w gniewie i pełen wyrażeń niegodnych dżentelmena i syna, dla którego czyniono wszystko... Musi się czymś zająć i sam utorować sobie drogę, a tylko cierpienie może zmiękczyć jego żelazne, samolubne serce."

Ale gniew rodziców nie trwał długo. Ostatniego dnia swego po­bytu w Michiganie Grace przygotowała „smaczny obiad" dla syna, Ernest jednak nie zjawił się w domu, bo żeglując po jeziorze Charle-voix nadział się brzuchem na kołek w łodzi i skarżył się matce na ciężki krwotok wewnętrzny. Nie był on tak bardzo ciężki i wyglą­dało to raczej na domaganie się współczucia. Doktor Hemingway, przyjechawszy w październiku, by zamknąć Windemere Cottage na zimę, odwiedził Ernesta w Horton Bay.

Szalone lato 1920 roku należało już do przeszłości. Liście opadły, a noce były zimne. Kenley Smith, brat Billa, zaproponował Ernesto­wi, żeby zatrzymał się w jego chicagowskim mieszkaniu na czas szukania posady, a Ernest chętnie skorzystał z tej propozycji.

Rozdział III

NA SZEROKIE WODY

9. HADLEY

Przez całe to lato 1920 roku, gdy Ernest zabawiał się w Michiganie, pewna dziewczyna z St. Louis pielęgnowała umierającą matkę. Eli­zabeth Hadley Richardson, wysoka, o kasztanowych włosach, miała wtedy lat dwadzieścia osiem. Po samobójczej śmierci ojca mieszka­ła z matką i zamężną siostrą. Od czerwca do września czuwała przy chorej „nacierając ją, pocieszając, otaczając tkliwością i współczu­ciem". Śmierć matki pogrążyła Hadley w rozpaczy. Żaden z ado­ratorów nie interesował jej zbytnio i miała wrażenie, że znajduje się na progu staropanieństwa. W 1910 roku ukończyła Instytut Marii, prywatną szkołę dla dziewcząt w St. Louis, po czym spędziła rok w college'u Bryn Mawr. Od tej pory mieszkała w domu. Życie swoje uważała za puste, nieciekawe, a samą siebie za naiwną i nie­doświadczoną. Wzruszyło ją i pokrzepiło zaproszenie Katy Smith, jej bliskiej przyjaciółki, koleżanki z Instytutu Marii, która miała na jesieni zamieszkać w Chicago i chciała, żeby Hadley przyjecha­ła do niej w odwiedziny. Mogłaby się zatrzymać u Kenleya i Doodles Smith w ich nowym mieszkaniu. Pod koniec października Hadley wsiadła do pociągu odchodzącego do Chicago.

Tłum młodych mężczyzn gromadzących się w mieszkaniu Ken­leya niemal ją oszołomił. Kenley miał lat trzydzieści jeden, był wysokim, chmurnym mężczyzną o silnych zainteresowaniach inte­lektualnych i suchym, sardonicznym dowcipie. Do jego nieżonatych stołowników należeli Don Wright, Bobby Rouse i Bill Horne, który podczas wojny był kierowcą sanitarek we Włoszech. Ale największe wrażenie spośród paczki Kenleya wywierał inny weteran wojenny — „potężny, masywny, coś naprawdę męskiego" — Ernest Heming­way, przezywany Ernie, Oinbones, Nesto, Hemmy, Hemingstein,

43

Stein i Wemedge. Wszyscy oni mówili osobliwym narzeczem, w któ­rym jedzenie było wtranżalaniem, śmierć kitowaniem, rozbawienie chichaniem, dolary pestkami, a papierosy pigułkami. Młodzi ludzie przezywali się nawzajem i Hadley też miała swoje przezwisko: jej bliscy z St. Louis nazywali ją Hash.

Spędziła w Chicago trzy emocjonujące tygodnie. Później podsu­mowała pierwsze wrażenie, jakie zrobił na niej Ernest: „dwa bardzo rumiane policzki i dwoje bardzo piwnych oczu, okrakiem na ławce fortepianowej, podczas gdy Bill zapisywał dane statystyczne (wszyst­kie błędne), które Katy i ja podawałyśmy na temat zaludnienia Chin". W jego obecności była trochę skrępowana, ale uważała, że spodobała mu się z trzech powodów: bo miała rude włosy, sukienkę właściwej długości i ładnie grała na fortepianie. Po jej powrocie do St. Louis zaczęli co tydzień wymieniać listy. Chciała, żeby przyje­chał w odwiedziny, ale nie mógł pozwolić sobie na bilet kolejowy. Jego zasoby „pestek" tak zmalały — mówił — jak gdyby był po­marańczą.

Miał trudności ze znalezieniem posady: pisywał reklamówki opon Firestone i artykuły dla „Star Weekly" z Toronto, rzadko przez Cranstona zamieszczane. W grudniu dostał z ogłoszenia pracę w „The Cooperative Commonwealth", miesięczniku Amerykańskiego Towa­rzystwa Spółdzielczego. Wynagrodzenie wynosiło na początek czter­dzieści dolarów tygodniowo i Ernest uchwycił się tej szansy. Numer grudniowy obejmował dwadzieścia stron ogłoszeń i osiemdziesiąt tekstu, napisanego głównie przez Ernesta. Doniósł matce, że pierw­sze honorarium zużyje na zakup odzieży i że stara się stosować do jej wskazówek, gdyż jest „bardzo zajęty, bardzo porządny i bar­dzo zmęczony". Przychodził do redakcji około wpół do dziesiątej rano, pozostawał tam do południa, odbywał swoją „zwykłą sjestę" do wpół do piątej i wracał na godzinę czy dwie późnym popołud­niem. Najgorszym okresem był koniec miesiąca, kiedy pracowano po całych dniach przygotowując numer do druku.

Listy Ernesta do Hadley miały, jak mówiła, „wygląd zmiętych w ręku i wetkniętych do kieszeni", ale zawsze były pełne wiado­mości. Donosił o dziwnym młodym człowieku nazwiskiem Krebs Friend, który pracował razem z nim w miesięczniku, i o tym, jak się boksuje z Kenleyem Smithem i Nickiem Ner oni na dachu do­mu. Sfotografował się w długich trykotach, szkarłatnej szarfie i ze sztucznymi wąsami, udając Johna L. Sullivana. Zabierał Katy na tańce i poszedł obejrzeć Ann Pennington w George White's Scan­

44

dals. Wspomniał o zaproszeniu od Jima Gamble'a, który wrócił teraz do Włoch i chciał, żeby Ernest także tam przyjechał. On zaś był skłonny się zgodzić, bo włoskie słońce o wiele lepiej by mu służyło niż szara plucha Chicago.

Hadley napisała, że jest jej, jej własny. „Nie mogę znaleźć w To­bie nic niesympatycznego — twierdziła — i kocham Cię bardzo. A chcę kochać Cię jeszcze bardziej. To znaczy znaleźć więcej spo­sobów okazywania czegoś tak słodkiego i rzadkiego." Nazywała go „Najdroższy Nesto" i ukuła przymiotnik „ernestoiczny", on zaś oświadczył nieco posępnie, iż ma nadzieję kochać ją nadal „przy­najmniej jakiś czas". Czy była to ostrożność zatwardziałego kawa­lera, czy też filozoficzna refleksja kogoś, kto już raz kochał i prze­grał? Hadley nie miała pewności, tym bardziej, że opowiedział jej przedtem o Agnes von Kurowsky, dziewczynie, która „dała mu tak wiele", a potem „odeszła". Hadley nie chciała, by jechał do Rzymu, chyba żeby to miało bardzo dopomóc w jego pracy. Może zamiast tego przyjechałby do niej, do St. Louis? Był „zawsze zaproszony — zawsze wyczekiwany".

Jedenastego marca pojechał ją odwiedzić, wystrojony w nowiutki garnitur z firmy Braci Brooks. Miał też na sobie włoską oficerską pelerynę i przywiózł album wycinków z artykułami, które napisał dla toronckiego „Staru". Przed wyjazdem Howie Jenkins odwołał go na stronę i usilnie odradzał małżeństwo. Ale zaloty trwały nadal. W dwa tygodnie później Hadley rewizytowała go w towarzystwie swoich przyjaciół, Ruth Bradfield oraz Helen i George'a Breakerów. Przybyła ogarnięta wątpliwościami, głównie co do zamiarów mał­żeńskich Ernesta i dzielącej ich różnicy wieku. Ale kiedy znowu go zobaczyła, wszystko stało się tak „słodko normalne" jak przed­tem. Ruth Bradfield uważała, że Ernest jest „pięknym młodzieńcem. Był szczupły i ładnie się ruszał. Jego twarz miała symetrię dobrej budowy kostnej, a drobne, elastyczne usta rozciągały się od ucha do ucha, kiedy się śmiał. Śmiał się głośno i często, gdyż miał wiele żywego humoru... Koncentrowanie uwagi na osobie, z którą rozma­wiał, było ogromnie pochlebiające... Wytwarzał atmosferę podnie­cenia, bo z takim zapałem podchodził do wszystkiego — do pisania i boksu, dobrego jedzenia i picia. Wszystko, co robiliśmy, nabierało nowej wagi, kiedy przebywał z nami."

W „Siedzibie" Kenleya wszyscy szaleli za pisaniem. „Mieli posa­dy, a stukali na maszynach całymi nocami i boksowali się na dachu. Nie chcieli zawierać przyjaźni z nikim, kto mieszkał dalej niż o pięć-

45

dziesiąt centów drogi taksówką. Każdy był trochę zwariowany z ra­dości, że żyje." Dziewczęta z St. Louis rozkwitały w tej upajającej atmosferze. Hadley i Ernest umawiali się na randki we czwórkę z Katy Smith i Billem Horne'em, jedli spaghetti i pili czerwone wino w Victor House na Grand Avenue. Ernest jak zwykle rozsie­wał swój urok, a Hadley przypominała różę w czarnej atłasowej sukni z bułgarskim haftem. „Chwała Allachowi — pisała później do niego — że żyjemy w tym samym czasie i że się znamy."

Ostatniego wieczora przed odjazdem Hadley odbyli długą roz­mowę na temat jej „brudnych zysków". Miała zapisany niewielki fundusz depozytowy, który powinien był przynosić dwa albo trzy tysiące rocznie. Z taką „pomocą i ułatwieniem" mogliby „wybrać się w listopadzie do Kraju Makaroniarzy". W ciągu następnych dwóch miesięcy przysłała Ernestowi dwukrotnie poważne sumy do ulokowania w lirach włoskich. Ernest mówił, iż usiłuje wyżyć za dwa centy dziennie, jada nieregularnie, by zaoszczędzić pieniądze, i boksuje się jako partner treningowy, żeby coś jeszcze dorobić. W tym tonie łagodnego litowania się nad sobą, do którego miewał skłonność, napomykał, że mógłby być teraz studentem w Prince-tonie, gdyby matka nie wydała pieniędzy na budowę Grace Cottage. „Uniwersytet nie jest ci potrzebny" — odpowiedziała Hadley. Ma­rzyła już o podróży do Włoch.

Jednakże Sherwood Anderson, który przyjaźnił się z Kenleyem Smithem, oświadczył, iż powinni pojechać do Paryża, dokąd on i je­go żona Tennessee wybierają się w maju.

Kiedy Ernest i Bill Horne pojechali 30 maja do St. Louis na weekend Święta Poległych, mówiło się już o ślubie. Hadley otrzy­mała właśnie „bajkowy list" od Grace Hall Hemingway z propo­zycją, że odstąpi im Windemere Cottage na miesiąc miodowy. Bill Horne z punktu począł się zalecać do Ruth Bradfield i obydwie pary wybrały się na niedzielną wycieczkę czółnem po Merrimacku. Hadley imponowały umiejętności „bokserskie, wędkarskie, pisarskie Ernesta... i to, że przyprawiasz ludzi o napady zachwytu nad Tobą, intrygujesz Kenleya, pouczasz Horne'a, iż nie można wymagać, żeby ktoś był jednocześnie atrakcyjny i dobry, dostajesz medale wojen­ne, grasz w bridża, zamiatasz tą czarną peleryną... pływasz, wiosłu­jesz — tenis, wdzięk, uroda, znawstwo ubrania, umiłowanie kobiet, życia domowego". Czerpała dziewczęcą przyjemność z popisywania się Ernestem na przyjęciu wydanym przez George'a i Helen Brea-kerów. Dla niej oznaczał on koniec długiego okresu monotonii.

46

„Świat jest więzieniem — pisała — i my oboje razem z niego ucie­kniemy."

Hemingway wiedział, że małżeństwo położy kres jego dotychcza­sowemu trybowi życia. Na wiosnę „o mało nie dostał bzika" ma­rząc o wyprawach nad rzeki Jesiotrową i Czarną. Przez całe swoje życie — pisał do Billa Smitha — człowiek kocha dwie czy trzy rze­ki bardziej niż wszystko na świecie. A potem się zakochuje w dziew­czynie i te „cholerne rzeki mogą sobie powysychać", jeżeli o niego idzie. Tyle tylko, rzecz jasna, że nadal tęsknił do michigańskich pustkowi.

Grace Hemingway musiała przynaglać Hadley, by naznaczyła da­tę ślubu i kupiła sobie suknię. Ernest dostał raptem napadu depresji. „Cóż to takiego? — pytała Hadley. — Chyba nie jesteś taki zgnę­biony, by pragnąć wykitować, prawda?"

Nastrój ten pierzchnął, gdy przyjechała do Chicago' 12 lipca. Wy­chwalała sposób jego chodzenia „tak mocno, miękko i rytmicznie" i podarowała mu maszynę do pisania marki „Corona" na dwudzieste drugie urodziny, w błędnym mniemaniu, że kończy dwadzieścia trzy lata. Ernest wystukał coś, o czym twierdził, że jest poematem: „Po­żądanie i cały ten słodki, pulsujący ból, i łagodne cierpienie, które jest tobą..." Pracował też nad innymi wierszami, które zamierzał przesłać do „Dial" czy do „Poetry". Napisał również satyryczne opo­wiadanie pod tytułem Zrządzenie boskie. Hadley przeczytała je z za­partym tchem. Wydało jej się o wiele donioślejsze od faktu, że liczba zaproszeń na ślub doszła do czterystu pięćdziesięciu.

Datę i miejsce uroczystości wyznaczono na 3 września, w wiej­skim kościele w Horton Bay. Hadley miała spędzić sierpień w domku koło granicy stanu Wisconsin i przybyć do Horton Bay na trzy dni przed ceremonią. W drodze na północ zatrzymała się na tydzień w Chicago. Później mówiła, że była „samolubnie, cudownie pochło­nięta" towarzystwem narzeczonego.

Ernest zjawił się w Horton Bay w niedzielę przed ślubem, blady, z oczami podkrążonymi z niedospania. Nazajutrz wyruszył nad Rze­kę Jesiotrową z Howie Jenkinsem i Charlie Hopkinsem. W dniu jego powrotu Hadley przyjechała z Wisconsinu z Breakerami i Ruth Bradfield. Ruth i Katy przyozdobiły ołtarz kwieciem słodkogorzu, liliami błotnymi oraz pękami zapylonych złotych rózeg. Dom w Win­demere czekał na nowożeńców.

Spędzili tam dwa tygodnie, po czym wrócili do Chicago, gdzie wynajęli brudne, przygnębiające małe mieszkanko, bo w rezultacie

47

rozpowszechnianych przez Ernesta plotek Kenley Smith obraził się i nie zaprosił ich do „Siedziby", choć obiecywał to przed ślubem. Nie po raz ostatni w życiu Ernest pokłócił się wtedy ze swoim by­łym dobroczyńcą.

Żyli teraz z Hadley wyłącznie z procentów od jej funduszu. He­mingway zrezygnował z pracy w „Cooperative Commonwealth" wo­bec uporczywych pogłosek o bankructwie grożącym Towarzystwu Spółdzielczemu. Od czasu do czasu posyłał artykuły Cranstonowi z „Toronto Star". Jeden z nich — satyra na prezenty ślubne — ukazał się ze specjalnym rysunkiem Jimmy'ego Frise'a:

Trzy podróżne zegary

Tykają

Na kominku

Przecinek

A miody człowiek głoduje.

Wzmianka o głodowaniu była typową przesadą, choć żyli możli­wie najskromniej, bo oszczędzali na podróż do Europy. Chodzili na kolacje z Andersonami, którzy niedawno wrócili z Paryża. Sherwood mówił, że bardzo pięknie jest rozprawiać o łowieniu ryb i grze w tenisa we Włoszech, ale miejscem dla poważnego pisarza jest Pa­ryż. Kurs wymiany dolara sprawia, że jest tam tanio, a na Lewym Brzegu roi się od wybitnych ludzi. Dopóki nie znajdą mieszkania, mogą zatrzymać się tam, gdzie Andersonowie — w małym Hotel Jacob et d'Angleterre. Ernest bez wątpienia zdoła zarobić na życie posyłając serię reportaży z Europy Johnowi Bone z „Toronto Star".

Sherwood zaproponował, że napisze listy wprowadzające do paru sławnych emigrantów w Paryżu. Należała do nich Gertruda Stein, która mieszkała na rue Fleurus ze swoją towarzyszką, Alice B. To-klas. Zbierała obrazy Picassa i innych nowoczesnych malarzy, wy­glądała jak Erdmutter*, a mówiła jak anioł. Inna emigrantka, Sylvia Beach, prowadziła księgarnię „Szekspir i Spółka" na rue de 1'Odeon i znała każdego, kogo warto było znać, włącznie z nieporównanym Irlandczykiem, Jamesem Joyce'em. Ernestowi na pewno spodobałby się Lewis Galantiere, pracownik Międzynarodowej Izby Handlowej. Mówił po francusku jak rodowity Francuz i pomagał Madame Mar-guerite Gay przy tłumaczeniu książek Andersona. Bawił tam rów­nież Ezra Pound, poeta z Idaho, który przed wojną mieszkał w Anglii,

48

a teraz był potęgą w świecie literackim Londynu, Paryża i Nowego Jorku.

W liście do Galantiere'a Anderson nazywał Ernesta „zupełnie wspaniałym dziennikarzem", którego „niepospolity talent" zaprowa­dzi daleko poza dziennikarstwo. Inne listy były podobne: pan He­mingway jest „pisarzem mającym instynktowny kontakt ze wszyst­kim, co tego warte" w Stanach Zjednoczonych; on i jego żona to „przemili ludzie". Anderson ogromnie lubił superlatywy, nie wspo­minał natomiast, że rekomendowany przez niego młody człowiek ma zaledwie dwadzieścia dwa lata i nic jeszcze nie opublikował.

10. JEDNO PRAWDZIWE ZDANIE

Nic nie mogło przewyższyć rozradowania Ernesta, kiedy wyruszał w swą drugą podróż do Europy. Na statku tańczył i śpiewał, bokso­wał się z cieniem i pokrzykiwał.

W Paryżu panował chłód i wilgoć, miasto było rojne, wesołe i piękne. Tak jak zapowiadał Anderson, Hotel Jacob okazał się czysty i tani. Lewis Galantiere, dynamiczny dwudziestosześcioletni mężczyzna, doskonały mimik, zaprosił oboje na kolację, a po świę­tach Bożego Narodzenia pomógł im znaleźć mieszkanie na trzecim piętrze domu przy rue Cardinal Lemoine 74, w plebejskiej dzielnicy nie opodal place de la Contrescarpe. W narożnym budynku mieści­ła się sala tańca dla robotników, czyli Bal Musette, za rogiem Cafe des Amateurs, „dół kloaczny rue Mouffetard", jak nazwał ją Ernest, pełna pijaków i przesycona zapachami. Mimo to poinformo­wał przyjaciół, że zamieszkali w „najlepszej części Dzielnicy Ła­cińskiej".

Po raz pierwszy od wyjazdu z Petoskey mógł pisać, ile tylko za­pragnął. Postanowił zacząć na nowo, zgodnie z nowymi kryteriami prawdziwości i prostoty. „Trzeba tylko napisać jedno prawdziwe zdanie — mówił sobie. — Napisz najprawdziwsze zdanie, jakie znasz." Nade wszystko musi to być „proste, orzekające zdanie", bez zawija­sów i ozdobników. Powinno dotyczyć czegoś, co się zna z osobistego doświadczenia. Takie opowiadania, jak Odejście Picklesa McCarty'-ego czy Wilki i pączki, były w znacznej mierze wymyślone. Zawarł W nich swe przeżycia z Włoch i Illinois, nie uwypuklając faktów C«ntralnjrch. Teraz chciał pokładać całą wiarę w bezpośrednim prze-

49

tworzeniu tego, co widział. Tego i niczego więcej. Uczucie, które pra­gnął przekazać, jakoś się przesączy przez opisane fakty.

Ledwie się urządzili w nowym mieszkaniu, już wyjechali na dwu­tygodniowe wakacje do pensjonatu w Chamby, w górach nad Mont-reux, prowadzonego przez rodzinę niemieckich Szwajcarów nazwis­kiem Gangwisch.

Po powrocie do Paryża Ernest wynajął pokój w pobliskim starym hotelu, gdzie mógł pracować w spokoju i samotności. Często ślęczał przez wiele godzin nad krótkimi, opornymi zdaniami i powoli rozwi­jającymi się akapitami. Od czasu do czasu napomykał odważnie o po­wieści, którą rozpoczął poprzedniej zimy w Chicago. Ale jego zainte­resowanie skupiało się głównie na krótkich impresjonistycznych utworach; każde słowo musiało się w nich liczyć zarówno samo w so­bie, jak w powiązaniu z innymi. Szło mu ciężko. Zapełniał niebieskie notatniki falstartami, skreśleniami i dodatkami wpisanymi między wiersze. Za cel postawił sobie zwartość i jasność. Podobnie jak w Chicago, tylko jeszcze goręcej, ubolewał nad wszelką pretensjo­nalnością.

Z pogardą odnosił się do próżnujących emigrantów, którzy cisnęli się do Dóme i Rotonde, bo prawdziwi paryscy artyści rzadko za­chodzili do takich lokali. Mimo całej swojej ekscentryczności — mówił — Baudelaire odrzucał pogląd, że dobrą poezję można pisać w kawiarniach. Kiedy w pocie czoła cyzelował Kwiaty zła, musiał pracować w samotności. To przekonanie powstrzymywało Heming­waya od nawiązania kontaktu ze sławnymi Amerykanami, którym polecił go Anderson. Pełen wewnętrznych oporów zabrał Hadley na herbatę do ponurej pracowni Ezry Pounda, gdzie jej zdaniem nawet „cicho wypowiadane słowa wydawały się trochę zuchwałe". Ezra, rozparty w fotelu, przemawiał z namaszczeniem, przeczesując pal­cami rudawe włosy. Ernest siedział u jego stóp, słuchał i mówił niewiele. Swoją prawdziwą opinię wyraził kilka dni później, ośmie­szając w satyrycznym wierszu pretensjonalną cygańskeść Pounda, jego rozwichrzone włosy, nie przystrzyżoną kozią bródkę i wykła­dany byronowski kołnierz. Satyrę tę zresztą podarł, czego nie ża­łował, bo niebawem Pound zaczął chwalić niektóre jego poezje, przesłał sześć wierszy Scofieldowi Thayerowi z „Dial" i warunkowo przyjął opowiadanie dla „The Little Review", w którym to piśmie pełnił funkcję redaktora zagranicznego. Choć żadnej z tych rzeczy nie wydrukowano, Ernest uwierzył w redaktorską mądrość Pounda. Ponieważ na dodatek Ezra postanowił uczyć się boksu, Hemingway

50

przebą-kiwał entuzjastycznie: „On uczy mnie pisać, a ja go uczę boksu."

W marcu zdobył się wreszcie na odwagę i odwiedził Gertrudę Stein. „Był tam duży kominek — napisał we wspomnieniu — cie­pło i wygodnie, i dostawało się dobre rzeczy do jedzenia, herbatę i naturalne destylowane likiery ze śliwek fioletowych i żółtych albo malin."

Czterdziestoośmioletnia Gertruda przypominała mu chłopkę z oko­lic Mediolanu, on zaś wydał jej się bardzo przystojny i „wygląda­jący raczej na cudzoziemca". Wyraz jego oczu wskazywał, że jest „zapasjonowany" tym, co mówiła. Wkrótce potem obie z Alice re­wizytowały Hemingwayów i przy tej okazji Ernest przeczytał Ger­trudzie kilka swoich wierszy oraz fragment powieści. Wiersze, „bez­pośrednie i kiplingowskie", dosyć jej się spodobały, w przeciwień­stwie do powieści. „Jest w tym bardzo dużo opisów — oświadczyła — i to niespecjalnie dobrych. Niech pan zacznie na nowo, w sku­pieniu." Ernest nadstawił uszu. Do identycznego wniosku doszedł samodzielnie podczas wielokrotnie powtarzanych prób napisania jednego prawdziwego zdania. Zebrał się na odwagę i pokazał jej W Michigan. Gertruda szybko przeczytała opowiadanie. Niezbyt spo­dobało jej się uwiedzenie Lizy Coates przez Jima Gilmore'a. „To jest dobre — powiedziała. — Wcale nie w tym rzecz. Ale jest inac-crochable*. To znaczy, że jest jak obraz, który malarz maluje, a po­tem nie może go nigdzie powiesić."

Ernesta bawiły literackie uprzedzenia Gertrudy. Najwyraźniej lekceważyła pisarstwo Sherwooda Andersona, wychwalała natomiast jego „wielkie, piękne, gorące, włoskie oczy". Nie mogła wybaczyć Jamesowi Joyce'owi, że napisał Ulissesa, dzieło równie inaccrochable jak W Michigan, a zdaniem Hemingwaya „cholernie wspaniałą książkę".

Ernest miał nie tylko nowych przyjaciół w środowisku literackim, poszerzał też krąg znajomości z zagranicznymi korespondentami w Paryżu. Uczęszczał na cotygodniowe zebrania Anglo-Amerykań-skiego Klubu Prasowego i wkrótce nawiązał przyjaźń z Guyem Ilickokiem, wytrawnym reporterem „Brooklyn Daily Eagle".

Życie towarzyskie i rozrywki nie sprzyjały rozpoczęciu zamie­rzonej pracy dla „Toronto Star", jednakże z czasem jego artykuły

zaczęły się ukazywać w tempie dwóch tygodniowo. Tematy były różne: turystyka w Szwajcarii, dewaluacja marki niemieckiej, ło­wienie tuńczyków pod Vigo, wybór papieża Piusa XI i pozycja „Tygrysa" Clemenceau we francuskim życiu politycznym. Po raz pierwszy zrecenzował książkę, powieść na temat Afryki, pióra Rene Marana, laureata Nagrody Goncourtów. Bone był prawie zawsze zadowolony z nadsyłanych tekstów. „Mam wrażenie — pisał — że większość wykorzystaliśmy albo wykorzystamy. Osobiście uważam to za niezmiernie interesujące." W kwietniu poprosił Ernesta o spra­wozdanie z Międzynarodowej Konferencji Gospodarczej w Genui.

W dniu otwarcia konferencji, 9 kwietnia, ulice Genui przypo­minały obóz wojenny. Komuniści ścierali się na bocznych ulicach z młodymi faszystami, a choć żadne z tych ugrupowań nie wywarło na Erneście większego wrażenia, od razu wyczuł groźbę tkwiącą w owym „plemieniu smoczych kłów", które pojawiło się we Wło­szech w 1920 roku. Jego relacja o sławnych mężach stanu była nabrzmiała krytycyzmem. W tym czasie nawiązał dobre stosunki z Maxem Eastmanem, redaktorem komunistycznego pisma „The Ma-sses". Eastman zgodził się przeczytać eksperymentalne szkice Ernesta i bardzo mu się spodobały. Grono znajomych Hemingwaya powię­kszyli wówczas Lincoln Steffens, Georga Seldes, Sam Spewack oraz brodaty rzeźbiarz, Jo Davidson, który przyjechał, aby wyrzeźbić po­piersia najwybitniejszych zagranicznych mężów stanu. W ostatnich dniach konferencji Ernest złożył w Rapallo wizytę angielskiemu ka­rykaturzyście Maxowi Beerbohmowi i dyskutował z nim o buncie artystów przeciwko złu komercjalnego dziennikarstwa, a więc na temat ogromnie go interesujący.

W maju nowoorleański „The Double Dealer" zamieścił jego opo­wieść Zrządzenie boskie wraz z notką biograficzną informującą, że autor mieszka obecnie w Paryżu, cieszy się łaskami Ezry Pounda i wkrótce wyda tom poezji. Rzeczywiście miał kilka wierszy, ale nie dosyć na książkę. Zebrał ich pół tuzina i przesłał Harriet Monroe do Chicago z prośbą o ewentualne zamieszczenie w „Poetry: A Ma-gazine of Verse". Prawdziwy lwi pazur ujawnił jednak dopiero w serii starannie wycyzelowanych obrazków, które opracował w swo­ich niebieskich notatnikach, a potem przepisał ręcznie na trzech blankietach telegraficznych. Zatytułował je Paryż 1922, tak jakby były dziennikarskimi depeszami dla „Staru", choć w istocie stano­wiły najbardziej stężony destylat tego, co widział w Paryżu przez ostatnich pięć miesięcy.

52

powrót

„Widziałem, jak faworyt wbił się w żywopłot i zwalił wierzga­jąc, podczas gdy reszta koni go przeskakiwała... a tłum pędził przez trawnik, żeby zobaczyć, jak wyjdą na prostą... Widziałem Peggy Joyce o drugiej nad ranem na dansingu na rue Camartin, kłócącą się z młodym, wypomadowanym Chilijeżykiem, który miał wyma-nikiurowane paznokcie, dmuchnął jej dymem papierosowym w twarz, zapisał coś w notesie i zastrzelił się o wpół do czwartej tegoż rana... Widziałem, jak policja szarżowała z szablami na tłum, kiedy pierw­szego maja ludzie tłoczyli się z powrotem do Paryża przez porte Maillot, i widziałem wyraz przestrachu i dumy na zbielałej, znęka­nej twarzy szesnastoletniego chłopaka, który wyglądał jak uczeń szkoły przygotowawczej, a przed chwilą zastrzelił dwóch policjan­tów... Stałem na zatłoczonym tylnym pomoście autobusu odchodzą­cego o siódmej do Batignolles, kiedy toczył się mokrą, oświetloną latarniami ulicą, a ludzie wracający do domu na kolację nie pod­nosili głów znad gazet, gdy mijaliśmy Notre Dame, szarą i ociekają­cą deszczem... Widziałem jednonogą ulicznicę, która chodzi po boule-vard Madeleine pomiędzy rue Cambon i Bernheim Jeune, kuśtyka­jącą przez tłum po trotuarze w deszczową noc, z krzepkim, rumianym pastorem episkopalnym, trzymającym nad nią parasol... Widziałem dwóch senegalskich żołnierzy w półmroku terrarium w Jardin des Plantes, drażniących królewską kobrę, która się kołysała i prężyła w napiętej, stężałej wściekłości, kiedy jeden z tych drobnych bru­natnych ludzi przykucnął i pomachał ku niej swoim czerwonym fezem."

W styczniu postanowił napisać jedno prawdziwe zdanie. Do końca maja napisał ich sześć — orzekających, prostych i mocnych jak cios prawą w szczękę. Po wszystkich falstartach w Petoskey i Chicago znalazł się wreszcie na swojej drodze.

11. POWRÓT

Chociaż w okresie konkurów mówił o Włoszech, nie zawiózł jeszcze Hadley na tę widownię swych dawnych tryumfów. Na wiosnę zaspo­koili pragnienie podróży paroma krótkimi wycieczkami — do Eng-hien, aby obejrzeć gonitwy konne na przełaj, z Gertrudą Stein i Ali­ce Toklas do Meaux Fordem Gertrudy, na piknik w towarzystwie

§3

Mildred Aldrich, tej „świetnej starej Jemme", która napisała Wzgó­rze nad Marną, i wreszcie w okolice Compiegne, gdzie wybrali się na długą pieszą wędrówkę z plecakami i postojami po drodze w go­spodach. Ale Ernest tęsknił do Włoch i tym razem miał dość pienię­dzy, by tam pojechać. Bone zapłacił mu dobrze za korespondencję z Genui, a z funduszu Hadley wpływały pewne sumy. W połowie maja wybrali się w miesięczną podróż. Tym razem Chink Dorman-Smith załatwił sobie urlop i przyjechał do nich, do pensjonatu Gangwischów w Chamby.

Chink nic się nie zmienił i od razu powrócił do dawnych kole­żeńskich dyskusji z Ernestem. Ślizgając się na majowej skorupie śnieżnej wdrapali się na Cap au Moine, szczyt wysokości 2100 me­trów. Naprzeciw stacji w Aigle była kawiarnia z galopującym złotym koniem na dachu i „wielkimi pnączami wistarii, gęstymi jak małe drzewo". Zasiadali tam przy zielonych stolikach w altanie, popijając mocne ciemne piwo, Ernest łowił też ryby w Stockalperze oraz w by­strym kanale Rodanu, szerokości zaledwie jednego metra.

W ostatnim dniu maja wyruszyli pociągiem do Bourg Saint-Pier-re, skąd przez cały następny dzień wspinali się w śniegu sięgają­cym do kolan na Przełęcz Sw. Bernarda, gdzie przenocowali w po­sępnym hospicjum. Nazajutrz doszli do Aosty i dalej już koleją pojechali do Mediolanu. Chink rozstał się z nimi, bo musiał wracać na placówkę wojskową nad Renem, Ernest zaś oprowadzał żonę po mieście. Pokazał jej wysoki stary gmach na via Manzoni, niegdyś szpital Czerwonego Krzyża; zaszli do Duomo, a później zasiedli u Biffiego w Galleria, trzymając się pod stołem za ręce i popijając z dużego, pobrzękującego lodem dzbana Capri ze świeżymi brzoskwi­niami i truskawkami.

Stronice włoskich gazet czerniały od nagłówków o faszystowskim ataku piętnastu tysięcy butnych młodych ludzi na Bolonię; opano­wali miasto i trzymali je przez dzień prowadząc „kontrkampanię terrorystyczną" przeciwko komunistycznej klasie pracującej. Kiedy Ernest dowiedział się, że Mussolini, który wyłonił się jako przy­wódca czarnych koszul, jest w Mediolanie, wykorzystał swoją legi­tymację prasową, żeby przeprowadzić z nim wywiad. Mussolini przy­jął go w gabinecie redaktora „Popolo d'Italia". Mówił powoli, pro­stym językiem. Obok jego krzesła siedział bawiąc się zmiętymi ga­zetami młody pies gończy, którego Mussolini od czasu do czasu głas­kał po uszach. W wieku trzydziestu dziewięciu lat znajdował się u progu władzy. Ernestowi nie wydał się owym potworem z popu­

54

larnej legendy, ale „masywnym, smagłym mężczyzną o wysokim czole, powoli uśmiechających się ustach i dużych, wyrazistych dło­niach". Mówił raczej jak szybko myślący intelektualista niż jak de­magog i opisywał dwustupięćdziesięciotysięczną organizację czarnych koszul, która stanowiła oddział szturmowy nowo utworzonej partii faszystowskiej.

— Garibaldi miał czerwone koszule — powiedział uśmiechając się i rozkładając ręce. — My nie mamy zamiaru przeciwstawiać się żadnemu rządowi włoskiemu. Nie jesteśmy przeciwko prawu. Ale mamy dostateczną siłę, aby obalić każdy rząd, który sprzeciwiłby się nam czy próbował nas zniszczyć.

Ernest podziękował za wywiad i wrócił do hotelu, aby porobić notatki. Faszyzm włoski wkroczył w swą trzecią fazę. Najpierw był organizacją antykomunistów, potem partią polityczną, teraz zaś ruchem wojskowym i politycznym, zmierzającym do opanowania Włoch od Rzymu po Alpy. Mussolini siedział przy loncie beczki z prochem, a Hemingway zadawał sobie w myśli pytanie, co zrobi z zapałkami.

Ernest nadal uważał Schio za „jedno z najwspanialszych miejsc na ziemi" i pragnął pokazać je Hadley, ale kiedy tam dotarli, na­wet góry wyglądały na „pożłobione deszczem i martwe". Hotel Due Spadi był zaledwie „małą, kiepską gospodą", gdzie łóżko skrzypiało, a jedyne oświetlenie stanowiła upstrzona przez muchy żarówka. Wytwórnia wełny, owa dawna siedziba Country Clubu, znowu dzia­łała, wejście zamurowano, a sadzawkę zanieczyściły osady po płuka­niu przędzy. Widząc to Ernest nie próbował już odnaleźć ogrodu z platanem i pnączami wistarii, bo może nigdy nie istniał. Nazajutrz wcześnie rano, po bezsennej nocy, wyruszyli wynajętym samocho­dem do Rovereto.

Objechali dokoła Lago di Garda, spędzili spokojny wieczór na cyplu pod Sirmione, zwrócili wóz w Weronie i pociągiem udali się do Mestre. Ernest chciał przeznaczyć resztę czasu i pieniędzy na pokazanie Hadley brzegu rzeki, na którym został ranny przed blisko czterema laty, toteż z Mestre wyruszyli innym wynajętym samo­chodem do Fossalty. Kiedy widział ją ostatnio, była kupą gruzów. Teraz nie mógł rozpoznać ani jednego miejsca. „Całe potrzaskane, tragiczne dostojeństwo zrujnowanego miasta zniknęło — pisał. — Na jego miejscu było nowe, schludne, ohydne zbiorowisko otynko­wanych domów", pomalowanych na jaskrawe kolory. Na drzewach blizny po granatach zarosły i zagoiły się, okopy i schrony ziemne

55

znikły bez śladu. W którymś z żywopłotów Ernest znalazł zardze­wiały odłamek granatu, jedyny ślad po froncie, gdzie sam niegdyś krwawił, a tysiące poległy.

„Nie było nic więcej do powiedzenia — napisał. — Podczas woj­ny rozwalona wioska zawsze miała w sobie godność, tak jakby zgi­nęła za coś... Stanowiło to cząstkę wielkiej ofiary." Teraz wszystko wróciło do normy — „tyle że trochę gorszej". Popróbował i nie zdołał odtworzyć dawnej rzeczywistości na benefis żony i może własny. Ale przeszłość — doszedł do wniosku — była równie martwa jak rozbita płyta gramofonowa. „Uganianie się za dniem wczoraj­szym — pisał — jest jałowym zajęciem, a jeśli musicie to udowod­nić, wróćcie na swój dawny front." W ciągu kilku lat miał odkryć, jak utrwalić przeszłość w formie literackiej. Teraz, owego gorącego popołudnia w połowie czerwca 1922 roku, mógł tylko stać smutnie pośród odbudowanych domów Fossalta di Piave.

12. CZARNY LAS, CZARNE MORZE

Po powrocie z Italii osiedli na dwa miesiące w hałaśliwym sąsiedzt­wie place de la Contrescarpe. Ernest napisał dla „Staru" kilka ese­jów — o kłamliwości ormiańskich handlarzy dywanami, o braku mieszkań w Paryżu i nieudolności jeździeckiej słynnego powieścio-pisarza Sinclaira Lewisa. W czerwcowym numerze nowoorleańskie-go „Double Dealer" zamieszczono wiersz Hemingwaya obok prozy nikomu nie znanego, młodego mieszkańca Missisipi, Williama Faulk-nera. Wiersz, wprawdzie nienadzwyczajny, był jednak pierwszym z jego dojrzałych wierszy, jaki opublikowano w Stanach Zjednoczo­nych.

Wciąż odwiedzali Ernesta jacyś rodacy, między innymi John Dos Passos, którego poznał w Dolo w 1918 roku, obecnie zapalony po­dróżnik, autor dwóch książek: Inicjacja i Trzej żołnierze.

Ernest nabrał teraz zwyczaju pracowania wcześnie rano. Przez resztę dnia było za dużo hałasu na ulicach, a zgiełk ten co noc potęgowała muzyka akordeonowa z Bal Musette na dole. Czasami Hemingwayowie schodzili tam pokręcić się trochę. Lokal był ciem­ny, ciasny, z drewnianymi stołami i ławkami wzdłuż ścian oraz ma­łym parkietem. Hadley uważała, że atmosfera tchnie „prawdziwą starą robotniczą Francją". Pośród gości trafiali się marynarze i pou­

56

les*. Kupowało się żetony na każdy taniec i wszyscy mogli tańczyć ze wszystkimi. Bogata kuzynka Hadley, Bates Wyman, była prze­rażona prostactwem tej dzielnicy i nieokrzesaniem klienteli, Hadley niekiedy przestraszali apasze proszący ją do tańca, natomiast Ernest zdawał się tym wszystkim delektować.

W połowie sierpnia uciekli od upału i zgiełku Paryża na wędkar­ską wycieczkę do Niemiec. Umówili się z Billem i Sally Birdami oraz Lewisem Galantiere i jego narzeczoną, Dorothy Butler, na pieszą wędrówkę przez Szwarcwald, połączoną z łowieniem pstrą­gów i nocowaniem w wiejskich zajazdach. Bill Nash z „Chicago Daily News" doradzał lot do Strasburga; podróż trwającą dziesięć godzin pociągiem można było odbyć samolotem w dwie i pół go­dziny. Ernest kupił bilety po zniżkowej cenie i wczesnym rankiem wyruszyli taksówką na Le Bourget. Czekał tam mały dwupłatowiec. Wsunęli plecaki pod siedzenia, napchali sobie waty do uszu i wy­startowali o letnim świcie. Jak na pierwszy lot w ich życiu wszystko przebiegło bardzo zwyczajnie.

Strasburg wydał się Ernestowi podobny do ilustracji z bajek braci Grimm. Zatrzymali się w „gasthauzie" na wybrukowanym kocimi łbami placu obok luterańskiego kościoła, zjedli na kolację pstrągi w piętnastowiecznej Kammerzell, pijąc wino reńskie z wysokich, ciemnych butelek i likier śliwkowy, zwany ąuetsch. Wszystko to było bardzo niedrjogie, bo w okupowanych Niemczech szalała infla­cja. Cztery dniowe Fryburgu, z pełnym utrzymaniem i napiwkami, kosztowały równowartość osiemdziesięciu centów od osoby.

Jednakże!'Szwarcwald nie przypominał michigańskiej puszczy, za którą Ernest tęsknił na rozprażonych ulicach Paryża. Był gęsto za­ludnioną połacią niskich lesistych gór, z polami ziemniaczanymi, ogrodzonymi pastwiskami i olbrzymimi hotelami. Zezwolenie węd­karskie stanowiło poważny problem, lecz w końcu wydzierżawili odcinek pstrągowego potoku. Miejscowa ludność często bywała na­stawiona nieprzyjaźnie. Chłopi uzbrojeni w drewniane widły prze­pędzili ich znad potoku niedaleko Uberprechtal, a w jadalniach gasthauzów parę razy wyzwano ich od „cudzoziemskich spekulan­tów".

Na początku września Ernest i Hadley pożegnali swych towarzy­szy i pojechali odwiedzić Chinka Dormana-Smitha w brytyjskim garnizonie okupacyjnym w Kolonii. Chink pokazał im pomnik Wil-

57

helma II na koniu, uszkodzony niedawno przez rozwścieczony tłum, który odłupał cesarzowi ostrogi i wyrwał ogromny brzeszczot pa­łasza. Manifestanci zamordowali również niemieckiego policjanta. Tę makabryczną historię Ernest przesłał Johnowi Bone dla zilustro­wania ówczesnych niepokojów w Niemczech:

„Podczas napaści na posąg — pisał — zjawił się policjant i próbo­wał uspokoić motłoch. Tłum wrzucił go do rzeki. W zimnych, by­strych falach Renu, uderzających o podstawy mostu, policjant uchwy­cił się jednego z filarów i krzyczał, że wie, kto jest w tłumie, i do­pilnuje, żeby wszyscy zostali ukarani. Wobec tego ciżba skotłowała się na dół i usiłowała zepchnąć go w prąd. Dla policjanta puszczenie się filaru oznaczało utonięcie — więc trzymał się nadal. Wtedy mo­tłoch odrąbał mu palce od kamieni tym samym toporkiem, którym zaatakowano posąg."

Po powrocie Ernest przebywał w Paryżu niespełna tydzień, bo redakcja „Staru" zleciła mu wyjazd do Konstantynopola, skąd miał nadsyłać informacje o wojnie grecko-tureckiej. Pod koniec sierpnia Turcy przypuścili ofensywę z zamiarem wyparcia Greków z Ana-tołii. Punktem kulminacyjnym tej akcji było obsadzenie i spalenie przez nich portu w Smyrnie. Grozili także zajęciem strefy neutral­nej, którą wyznaczyli alianci, by strzec Cieśnin od Morza Czarnego na północy po Dardanele na południu. Jednostki tureckiej kawalerii podeszły aż do brytyjskich zasieków pod Czanakiem na Dardanelach i powszechnie przypuszczano, że Kemal Pasza wkrótce zajmie Kon­stantynopol.

Ernest wyjechał wbrew sprzeciwom Hadley, a na miejsce dotarł 29 września rano. Jego pierwsza depesza zaczynała się od słów: „Konstantynopol jest hałaśliwy, upalny, pagórkowaty, brudny i pię­kny... pełen mundurów i pogłosek." Przybyły oddziały brytyjskie, żeby powstrzymać spodziewaną inwazję, ale mimo to cudzoziemcy byli w strachu. Pamiętali opowieści o okrucieństwach tureckich pod­czas plądrowania Smyrny i zarezerwowali wszystkie miejsca w od­chodzących pociągach na całe tygodnie z góry. Właściciel hotelu, Grek i chrześcijanin, powiedział Ernestowi, że raczej stanie do wal­ki, niż odda swą własność Turkom, Kemal Pasza poprzysiągł bo­wiem oczyścić miasto z alkoholu, hazardu, nocnych lokali i burdeli.

Ernest pozawierał znajomości z członkami załogi wojskowej, od których wyciągał oświadczenia na temat prawdopodobnego roz­

58

woju wydarzeń. Jeden z najbardziej rozmownych oficerów, szorstki, rumiany najemnik, pułkownik Charles Sweeny, mówił jak człowiek światowy i zadziwił go wiedzą wojskową i znajomością taktyki.

Hemingway obejrzał Galatę, tę kloakę rozpusty, która przypra­wiła go o mdłości. Legendarny „czar Wschodu" objawiał się prze­lotnie wraz ze smukłymi minaretami we wschodzącym słońcu i muez-zinami wzywającymi wiernych na modlitwę głosem, który wznosił się i opadał jak aria w rosyjskiej operze. Natomiast w ciemnych godzinach nocnych stąpało się ostrożnie po chodnikach, gdzie wy­chudłe kundle obwąchiwały stosy odpadków, gnijące szczury leżały w rynsztokach, a całonocny pijacki zgiełk metropolii zdawał się domagać porządków zapowiedzianych przez Kemala.

Podczas konferencji w Mudanii, na którą zresztą wojsko nie do­puściło dziennikarzy, Ernest trząsł się w atakach malarii, ale po podpisaniu porozumienia pojechał do wschodniej Tracji, żeby być świadkiem ewakuowania tego terytorium przez Greków. W Muradli przez cały dzień mijał kolumny „brudnych, zmęczonych, nie ogolo­nych, wysmaganych wiatrem" żołnierzy greckiej piechoty w źle do­pasowanych amerykańskich mundurach. Wlekli się jałową okolicą, poprzedzani przez patrole kawaleryjskie, a za nimi toczyły się wozy

0 wielkich kołach, zaprzężone w bawoły. Przecięte druty telegra­ficzne zwisały ze słupów „jak wstążki z jarmarcznego pala". Ci zawzięci żołnierze — pisał Ernest — stanowili „ostatek tej chwały, którą była Grecja".

Siedemnastego października wsiadł do pociągu odchodzącego do Adrianopola, a/widoku, jaki tam ujrzał, miał nie zapomnieć do koń­ca życia. Prawie cała chrześcijańska ludność Tracji stłoczyła się na kamienistej drodze wiodącej przez Adrianopol do Karagaczu. Na przestrzeni trzydziestu pięciu kilometrów ciągnęły wozy uchodźców, zaprzęgnięte w woły, krowy i bawoły wodne. Tysiące wyczerpa­nych, milczących mężczyzn, kobiet i dzieci brnęły na oślep przez deszcz, z kocami zarzuconymi na głowy. Eskortowali ich zbryzgani błotem greccy kawalerzyści. Na jednym z wozów, pod kocem roz­postartym przez męża, jęcząc rodziła kobieta, a jej mała córeczka przypatrywała się temu ze zgrozą.

Tego samego dnia Ernest wysłał depeszę do Franka Masona z In­ternational News Service, z poleceniem przekazania jej do londyń­skiego biura „Staru", po czym z ulgą wsiadł do Orient-Expressu

1 w cztery dni później zjawił się w domu z podarkami dla Hadley: naszyjnikiem z kości słoniowej, drugim z bursztynu oraz buteleczką

59

na szerokie wody [1928]

olejku różanego. Hadley przyjęła te pokojowe dary; była dostatecznie rada, że znowu ma go przy sobie.

13. LOZANNA

Trudy przebyte na Bliskim Wschodzie przyniosły Ernestowi ksią­żęcą nagrodę w postaci czterystu dolarów zaległej pensji od Johna Bone; wykorzystał je na powrót do tego, co nazywał „poważnym pisaniem". Głównego bodźca dostarczył mu Ezra Pound, który po­stanowił przeprowadzić „badania nad stanem współczesnej prozy angielskiej". Przedsięwzięcie było skromniejsze niż szumne określe­nie Ezry, miało bowiem polegać na opublikowaniu pod jego redakcją kilku ładnych książeczek w kartonowej oprawie. Wydawcą miał być Bird, od niedawna właściciel drukarni na quai d'Anjou 29. Ernestowi wysoce pochlebiła prośba Pounda, aby napisał coś do tej serii. Z radością donosił Harriet Monroe, że Bill Bird wyda nie­długo coś z jego rzeczy pod egidą Pounda, i zapytał o pozwolenie wykorzystania tych sześciu wierszy, które przyjęła dla „Poetry".

W tym czasie powstał jego pierwszy portret, pędzla Henry Stra-tera, absolwenta Princetonu, którego Ernest poznał w pracowni Pounda i który podobnie jak on interesował się boksem. Po przy­jacielskim sparringu Strater namówił Ernesta, by mu pozował en face, ze spuszczonym wzrokiem, w szarej trykotowej koszulce; od razu nazwał ten portret „Portretem boksera".

Przez cały początek listopada Ernest był w znakomitym nastroju. Wróciwszy któryś raz z rzędu do mieszkania na rue du Cardinal Lemoine zaczynał czuć się jak stary emigrant. Znów odwiedzali kawiarnie, gdzie grywali w szachy i popijali gorący poncz z rumu. Ernest tak optymistycznie widział przyszłość, że wysłał nawet przy­jazny list do Agnes von Kurowsky, donosząc o swoim pobycie w Pa­ryżu, małżeństwie z Hadley i spodziewanym wydaniu pierwszej książki.

Nie był jeszcze pewny, co się na nią złoży, ale wyobrażał sobie, że będzie obejmowała zarówno poezję, jak prozę. Miał gotowe opo­wiadanie W Michigan i zabrał się do innego, pod tytułem Mój stary, najdłuższego, jakie spróbował napisać od czasu Picklesa McCarty. Tę zmyśloną historię chłopca, który dowiaduje się, że jego uwiel­biany ojciec, dżokej, jest kanciarzem, zaczerpnął z własnych wspo­

60

mnień z toru wyścigowego San Siro pod Mediolanem i ze świeższych obserwacji z Enghien i Auteuil, gdzie oboje z Hadley stawiali na konie, ilekroć mieli dosyć pieniędzy. Styl narracji wykazywał pe­wien wpływ Sherwooda Andersona, choć Hemingway nigdy nie chciał tego przyznać. „Jedynym coś wartym pisarstwem było to, co człowiek sam wymyślił, co sobie wyobraził — zanotował w dwa lata później. — Na przykład tak jak wtedy, gdy się pisało Mojepo starego, nigdy przedtem nie widząc śmierci dżokeja, a w następnym tygodniu Georges Parfrement zabił się przy takim samym skoku i wyglądało to właśnie tak."

Kiedy nie zajmował się beletrystyką, komponował szkice saty­ryczne o nielubianych osobach. Pozerzy literaccy zawsze wydoby­wali na jaw tkwiący w jego naturze pierwiastek okrucieństwa. Jed­nym z nich był Ernest Walsh, młody gruźlik o bladej twarzy i go­rejących oczach, którego poznał w pracowni Pounda, chętnie pozu­jący na człowieka naznaczonego śmiercią, innym powieściopisarz angielski Ford Madox Hueffer, od czasu wojny znany jako Ford Madox Ford. Czy rzeczywiście ten arogancki tłuścioch z sumiastym wąsem i bladoniebieskimi oczami był słynnym przyjacielem i współ­pracownikiem Josepha Conrada? Ernest, od kilku lat pełen podziwu dla dzieł Conrada, nie bardzo mógł w to uwierzyć. Wystukał także szkic o amerykańskim biznesmenie, który został poetą, i o zmierzchu Georges'a Clemenceau, ale tego zjadliwego artykułu Bone nie chciał wydrukować.

Na zlecenie redakcji „Staru" Ernest obsługiwał również Lozań­ską Konferencję Pokojową, zwołaną na 20 listopada, aby zakończyć spór terytorialny między Grecją a Turcją. Zobowiązał się też pro­wadzić przez całą dobę obsługę telegraficzną dla dwóch agencji Hearsta: International News Service i Universal Service, co tak go zaprzątało, że do połowy stycznia „Star" nie zamieścił żadnej jego wzmianki na temat Lozanny.

Na konferencję zjechało wielu korespondentów znanych Heming­wayowi z Genui, między innymi Lincoln Steffens, któremu tak się spodobał Mój stary, że koniecznie chciał go posłać ze swoim oso­bistym imprimatur Rayowi Longowi z „Cosmopolitan". Depesza Er­nesta o trackich uchodźcach na moście w Adrianopolu wywarła na nim ogromne wrażenie z uwagi na żywość i jędrność prozy. Autor był jednak zażenowany pochwałami. „Nie. Trzeba czytać język te­legraficzny — odpowiedział — tylko ten język. Czy nie jest wspa­niały?"

61

Do nowych znajomych Ernesta należał błyskotliwy, sardoniczny młody człowiek pochodzący z Afryki Południowej, nazwiskiem Wil­liam Bolitho Ryall, ciężko ranny w 1917 roku we Francji, a obecnie zatrudniony jako europejski korespondent „Manchester Guardian". Rozmowy z Ryallem w Lozannie stanowiły właściwy początek edu­kacji Ernesta w polityce międzynarodowej. Spotykali się prawie co wieczór na kolacji, a przy koniaku Ryall rozwodził się wielokrotnie o „chorobie władzy". Jest to skomplikowana choroba, zaczynająca się od podejrzewania współpracowników i szybko przeradzająca się w przeświadczenie o własnej nieodzowności. Ryall celował w od-brązawianiu wielkich ludzi i właśnie pod jego wpływem Ernest wprędce zmienił opinię o Mussolinim, którego nazywał teraz „naj­większym bluffem w Europie". Podczas jednej ze swoich konfe­rencji prasowych Mussolini siedział za dużym biurkiem z otwartą książką w ręku. „Podszedłem do niego na palcach, aby zobaczyć, co to za książka. Był to słownik francusko-angielski, trzymany do góry nogami."

Ernest namawiał Hadley, by przyleciała do niego, jak tylko się wyleczy z przeziębienia, które ją zatrzymało w Paryżu. Perspektywa kluczenia samolotem między ośnieżonymi górami nie wydała jej się zachęcająca, toteż wsiadła do pociągu, zabrawszy rękopisy męża w osobnej walizeczce, żeby mógł pisać dalej w okresie świąt Bożego Narodzenia. W momencie kiedy tragarz wnosił bagaże do przedziału, skradziono walizkę, a w niej całą poezję i prozę Ernesta z wyjątkiem opowiadań W Michigan i Mój stary. Pierwsze pokrywało się kurzem w szufladzie, drugie zaś Steffens przesłał do „Cosmopolitan".

„Nigdy nie widziałem nikogo tak zbolałego z innej przyczyny niż śmierć albo nieznośne cierpienie — pisał Ernest — jak Hadley, kie­dy mi mówiła, że tamto wszystko przepadło. Płakała i płakała, i nie była w stanie wykrztusić słowa. Ja powiedziałem jej, że bez wzglę­du na to, czym jest ta okropna rzecz, która się wydarzyła, nic nie może być aż tak straszne... W końcu mi powiedziała. Byłem pewien, że nie mogła zabrać także i kopii, więc nająłem sobie kogoś na za­stępstwo w mojej robocie dziennikarskiej... i pojechałem pociągiem do Paryża. Ale to rzeczywiście była prawda i pamiętam, co robiłem owej nocy, gdy wszedłem do mieszkania i przekonałem się, że tak jest."

Cokolwiek robił tamtej grudniowej nocy, pozostało to jego ta­jemnicą. Nazajutrz poszedł odwiedzić Gertrudę i Alice. Okazały mu należne współczucie i poczęstowały „znakomitym obiadem". Potem

62

rozmawiał z nimi i czytał „masę nowych rzeczy" Gertrudy. Jadąc z powrotem do Lozanny, w nastroju bajronicznego wyzwania napi­sał białym wierszem poemat o Konferencji Lozańskiej — bardzo ryallowski i zaczepny, atakujący wszystkich mężów stanu, począ­wszy od lorda Curzona, rzekomego miłośnika młodych chłopców, a skończywszy na Mussolinim z jego „oczami Murzyna".

Nastrój ten nie opuszczał Ernesta podczas świąt. W sobotę 16 gru­dnia zakończył pracę dla serwisów prasowych, zainkasował hono­rarium i zabrał Hadley kolejką linową do pensjonatu Gangwischów, gdzie popijał gorący poncz z rumu z Chinkiem Dormanem-Smithem i starał się zapomnieć o stracie rękopisów zjeżdżając na nartach po gładkim świeżym śniegu. Nie najmniejszą ze świątecznych przy­jemności był długi list od Agnes von Kurowsky:

„Kiedy oprzytomniałam po tej niespodziance (otrzymaniu Twojego listu), byłam tak zadowolona jak nigdy z niczego w życiu. Wiesz, że zawsze było trochę goryczy z powodu tego, jak się zakończyło nasze koleżeństwo, zwłaszcza od czasu, kiedy wróciłam, a (Elsie Macdonald) przeczytała ten bardzo kąśliwy list, który napisałeś do niej na mój temat... W każdym razie zawsze wiedziałam, że w końcu to się naprawi i że zrozumiesz, iż to było najlepsze wyjście, tak jak z pewnością musisz uważać teraz, kiedy masz Hadley... Jakaż dumna będę kiedyś... mogąc powiedzieć: «A, tak. Ernest Hemingway. Znałam go dobrze podczas wojny.» Wiedziałam, że kiedyś się wy­bijesz, a zawsze jest przyjemnie, gdy nasz osąd się potwierdza."

Hemingway rozkoszował się swobodą: starym brunatnym dom­kiem górskim, polami sypkiego śniegu, pogodnymi, zimnymi dniami i wieczorami przy kominku, z Chinkiem i Hadley. Jeździł na bob­sleju na piste Col de Sonloup w kantonie Vaud, kiedy zaś Chinkowi skończył się urlop, zaczął jeździć codziennie na nartach w towa­rzystwie Isabelle Simmons, swojej najbliższej sąsiadki z Oak Park.

14. RAPALLO I CORTINA

Po powrocie Isabelle do Paryża Ernest i Hadley postanowili wybrać się do Rapallo, do czego wciąż namawiał ich przebywający tam z żoną Ezra Pound. Poeta pracował wtedy nad Pieśniami o Sigismon-

63

Do nowych znajomych Ernesta należał błyskotliwy, sardoniczny młody człowiek pochodzący z Afryki Południowej, nazwiskiem Wil­liam Bolitho Ryall, ciężko ranny w 1917 roku we Francji, a obecnie zatrudniony jako europejski korespondent „Manchester Guardian". Rozmowy z Ryallem w Lozannie stanowiły właściwy początek edu­kacji Ernesta w polityce międzynarodowej. Spotykali się prawie co wieczór na kolacji, a przy koniaku Ryall rozwodził się wielokrotnie o „chorobie władzy". Jest to skomplikowana choroba, zaczynająca się od podejrzewania współpracowników i szybko przeradzająca się w przeświadczenie o własnej nieodzowności. Ryall celował w od-brązawianiu wielkich ludzi i właśnie pod jego wpływem Ernest wprędce zmienił opinię o Mussolinim, którego nazywał teraz „naj­większym bluffem w Europie". Podczas jednej ze swoich konfe­rencji prasowych Mussolini siedział za dużym biurkiem z otwartą książką w ręku. „Podszedłem do niego na palcach, aby zobaczyć, co to za książka. Był to słownik francusko-angielski, trzymany do góry nogami."

Ernest namawiał Hadley, by przyleciała do niego, jak tylko się wyleczy z przeziębienia, które ją zatrzymało w Paryżu. Perspektywa kluczenia samolotem między ośnieżonymi górami nie wydała jej się zachęcająca, toteż wsiadła do pociągu, zabrawszy rękopisy męża w osobnej walizeczce, żeby mógł pisać dalej w okresie świąt Bożego Narodzenia. W momencie kiedy tragarz wnosił bagaże do przedziału, skradziono walizkę, a w niej całą poezję i prozę Ernesta z wyjątkiem opowiadań W Michigan i Mój stary. Pierwsze pokrywało się kurzem w szufladzie, drugie zaś Steffens przesłał do „Cosmopolitan".

„Nigdy nie widziałem nikogo tak zbolałego z innej przyczyny niż śmierć albo nieznośne cierpienie — pisał Ernest — jak Hadley, kie­dy mi mówiła, że tamto wszystko przepadło. Płakała i płakała, i nie była w stanie wykrztusić słowa. Ja powiedziałem jej, że bez wzglę­du na to, czym jest ta okropna rzecz, która się wydarzyła, nic nie może być aż tak straszne... W końcu mi powiedziała. Byłem pewien, że nie mogła zabrać także i kopii, więc nająłem sobie kogoś na za­stępstwo v/ mojej robocie dziennikarskiej... i pojechałem pociągiem do Paryża. Ale to rzeczywiście była prawda i pamiętam, co robiłem owej nocy, gdy wszedłem do mieszkania i przekonałem się, że tak jest."

Cokolwiek robił tamtej grudniowej nocy, pozostało to jego ta­jemnicą. Nazajutrz poszedł odwiedzić Gertrudę i Alice. Okazały mu należne współczucie i poczęstowały „znakomitym obiadem". Potem

62

rozmawiał z nimi i czytał „masę nowych rzeczy" Gertrudy. Jadąc z powrotem do Lozanny, w nastroju bajronicznego wyzwania napi­sał białym wierszem poemat o Konferencji Lozańskiej — bardzo ryallowski i zaczepny, atakujący wszystkich mężów stanu, począ­wszy od lorda Curzona, rzekomego miłośnika młodych chłopców, a skończywszy na Mussolinim z jego „oczami Murzyna".

Nastrój ten nie opuszczał Ernesta podczas świąt. W sobotę 16 gru­dnia zakończył pracę dla serwisów prasowych, zainkasował hono­rarium i zabrał Hadley kolejką linową do pensjonatu Gangwischów, gdzie popijał gorący poncz z rumu z Chinkiem Dormanem-Smithem i starał się zapomnieć o stracie rękopisów zjeżdżając na nartach po gładkim świeżym śniegu. Nie najmniejszą ze świątecznych przy­jemności był długi list od Agnes von Kurowsky:

„Kiedy oprzytomniałam po tej niespodziance (otrzymaniu Twojego listu), byłam tak zadowolona jak nigdy z niczego w życiu. Wiesz, że zawsze było trochę goryczy z powodu tego, jak się zakończyło nasze koleżeństwo, zwłaszcza od czasu, kiedy wróciłam, a (Elsie Macdonald) przeczytała ten bardzo kąśliwy list, który napisałeś do niej na mój temat... W każdym razie zawsze wiedziałam, że w końcu to się naprawi i że zrozumiesz, iż to było najlepsze wyjście, tak jak z pewnością musisz uważać teraz, kiedy masz Hadley... Jakaż dumna będę kiedyś... mogąc powiedzieć: «A, tak. Ernest Hemingway. Znałam go dobrze podczas wojny.» Wiedziałam, że kiedyś się wy­bijesz, a zawsze jest przyjemnie, gdy nasz osąd się potwierdza."

Hemingway rozkoszował się swobodą: starym brunatnym dom­kiem górskim, polami sypkiego śniegu, pogodnymi, zimnymi dniami i wieczorami przy kominku, z Chinkiem i Hadley. Jeździł na bob­sleju na piste Col de Sonloup w kantonie Vaud, kiedy zaś Chinkowi skończył się urlop, zaczął jeździć codziennie na nartach w towa­rzystwie Isabelle Simmons, swojej najbliższej sąsiadki z Oak Park.

14. RAPALLO I CORTINA

Po powrocie Isabelle do Paryża Ernest i Hadley postanowili wybrać się do Ra pallo, do czego wciąż namawiał ich przebywający tam z żoną Ezra Pound. Poeta pracował wtedy nad Pieśniami o Sigismon-

63

do Malateście i chciał, żeby towarzyszyli jemu i Dorothy w pieszej wycieczce po Romami, gdzie zamierzał odwiedzać miejsca związane z działalnością Malatesty. „Ponieważ miałem bardzo mgliste pojęcie

0 tym, kim był Sigismondo — napisał Ernest — a nie miałem ocho­ty kiepsko jadać i sypiać w lichych zajazdach włoskich w lutym, podążając szlakiem jakiejś historycznej osobistości... odkładałem wy­jazd, jak długo mogłem."

Punkt zwrotny nastąpił, kiedy Hadley oznajmiła, że spodziewa się dziecka. Uważała, że lepiej zniesie pierwszą ciążę w ciepłym słońcu nad Morzem Śródziemnym, więc w końcu „zrealizowali czek i po­jechali przez góry do Montreux", pociągiem przez Tunel Simploński

1 dalej wzdłuż brzegów Lago Maggiore, przez Stresę i Gallarate do Mediolanu, a stamtąd do Rapallo.

Słynna kryjówka Ezry zrazu rozczarowała Ernesta. Po orzeźwia­jących wyżynach nad Montreux ciężko było oddychać wilgotną atmo­sferą na( poziomie morza. Morze Śródziemne wydawało się „słabe i nudne" z parocentymetrowym przypływem i mizernymi falami, które rozbijały się na kamykach wybrzeża z odgłosem przypomina­jącym wysypywanie wiadra popiołu za burtę statku. W trzy dni po przyjeździe Hemingwayów Ezra wybrał się dokądś, obiecując, że wróci za tydzień lub dwa. Przebywający tam również Mike Stra-ter skręcił nogę w kostce i nie mógł się boksować ani grać w teni­sa. Ernest sprawdzał stan jego nogi dwa razy dziennie. Tak mu za­leżało na znokautowaniu Mike'a, że według jego własnych słów przestał nawet sypiać z Hadley. Mike wykorzystał ten czas, by na­malować portrety ich obojga — Hadley z gęstymi, kasztanowymi włosami, widzianą z boku w trzech czwartych, i Ernesta z profilu, z bujnym wąsem i ciemnymi włosami, które zwisały mu na uszy i Hadley przypominały Balzaka. „Mike psuje wiele płócien — oświadczył szorstko Ernest — ale ma dosyć pieniędzy, więc to jest bez znaczenia."

Hemingway martwił się swoją małą produktywnością w tym okre­sie i prosił listownie Gertrudę Stein o rady na temat pisania. Po­trzebuje czegoś, co pobudziłoby jego możliwości twórcze. „To był bardzo zły okres — zanotował wspominając Rapallo — i nie sądzi­łem, żebym jeszcze potrafił pisać."

Właśnie w owym momencie zniechęcenia poznał bostończyka Edwarda 0'Briena, starszego o dziewięć lat, autora tomu wierszy Białe źródła, a od zakończenia wojny redaktora antologii najlepszych opowiadań minionego roku. 0'Brien zbierał już materiały do Naj­

64

lepszych opowiadań 1923 roku i zapytał Ernesta, czy ma jakieś pod ręką. Ten wyciągnął z dna walizki zmięty maszynopis Mojego sta­rego i pokazał go 0'Brienowi jako ciekawostkę — „tak jak można by głupio pokazać busolę statku, który się straciło... albo wziąć do ręki własną obutą stopę i powiedzieć na jej temat jakiś dowcip, kiedy została odcięta w wypadku".

Przeczytawszy opowiadanie 0'Brien oświadczył, że to wspaniały kawałek roboty. Normalnie miał zwyczaj dobierać materiały już opublikowane w czasopismach, ale w tym przypadku chciał zrobić wyjątek. Ernest nie wierzył własnym uszom. Nareszcie napisał coś, co miało się ukazać w twardej oprawie.

W Rapallo bawił też wówczas Robert Menzies McAlmon, poeta i nowelista, ożeniony z Annie Winifred Ellerman, bogatą Angielką pisującą pod pseudonimem Bryher. Mówiono, że dzięki małżeństwu McAlmon ma pieniędzy jak lodu, ostatnio zaś został redaktorem i wydawcą Contact Editions. Oświadczył, że poszukuje rękopisów ujawniających „indywidualność, inteligencję, talent, żywe wyczucie literatury oraz... zapach i barwę autentyzmu". Hemingway wzbudził w nim początkowo mieszane uczucia. „Czasem bywał rozmyślnie twardy i nieczuły — napisał później McAlmon. — To znowu wy­dawał się świadomie naiwny, sentymentalny, taki skrzywdzony, miękki, ale dosyć wrażliwy chłopak, który usiłuje ukryć cierpienie, chce być dzielny, a nie rozgoryczony czy cyniczny, a jest po trosze jednym i drugim, i jakoś pozostaje w defensywie — a podejrzliwość czai się w jego bacznych, analizujących spojrzeniach rzucanych oso­bie, z którą rozmawia. Wchodził do kawiarni po chłopięcemu za­maszystym krokiem twardego faceta, a w obliczu ludzi obcych, bu­dzących jego wątpliwości, potencjalny grymas wzgardy igrał na grubych, dość miękkich ustach." Słowa te wskazują, że McAlmon nie całkowicie uległ słynnemu urokowi Ernesta.

Hemingway przeczytał w tym czasie nowy poemat T. S. Eliota, Ziemia jałowa, ale nie był w stanie potraktować go poważnie, choć raz zimitował go przypatrzywszy się igraszkom pary kotów na zie­lonym stoliku w ogrodzie hotelowym. „Duży kot włazi na małego kota — napisał. — Sweeney włazi na panią Porter." Zaczął też ro­bić notatki do opowiadania, które zamierzał zatytuować Kot na deszczu. Było o nim, o Hadley oraz kierowniku hotelu i pokojówce w Hotel Splendide.

Ezra nadal trwał w zamiarze odbycia pieszej wędrówki, Ernest Caś w końcu skapitulował, toteż pewnego pięknego poranka wyru-

65

szyli z żonami i plecakami. Hadley uważała wycieczkę za udaną. Ezra był w doskonałej formie i liczenie rozprawiał o zwiedzanych miejscach. Co dzień w południe jedli al fresco drugie śniadanie zło­żone z miejscowych serów, fig i wina, siedząc w cieniu drzew na zboczach wzgórz, z widokiem na winnice i gaje oliwne. Trasa pro­wadziła na południe przez Pizą i Sienę. Ponieważ Malatesta był zarówno wodzem, jak słynnym protektorem artystów i pisarzy, zdeptali piętnastowieczne pola bitew pod Piombino i Orbetello, gdzie Ernest, chciwy badacz taktyki wojskowej, „usiłował wyjaśnić (Poun-dowi), jak mniej więcej musiały być toczone kampanie Malatesty". Z Orbetello pojechali pociągiem do Sirmione nad Lago di Garda i tam się rozstali — Poundowie udali się do Rapallo, Hemingwayo-wie zaś do Cortiny d'Ampezzo w Dolomitach, na północ od Wenecji.

Ani Ernest, ani Hadley nie widzieli dotąd Cortiny. Obojgu przy­pominała Szwajcarię. Powietrze unosiło się, świeże i mroźne, nad rozległymi połaciami śniegu, tam gdzie dolina się rozszerzała, a ol­brzymie skalne szczyty jakby rozstępowały, by wpuszczać światło słońca. Górskie powietrze wprędce przywróciło Ernestowi zapał twórczy. Dzielił czas między narciarskie stoki a biurko, Hadley zaś dużo przebywała w towarzystwie utalentowanej pianistki Renaty Borgatti. Jane Heap, współredaktorka „The Little Review", popro­siła Hemingwaya o napisanie czegoś do numeru poświęconego emi­grantom, który miał się ukazać w kwietniu, więc już pracował nad serią krótkich szkiców prozą. Jeżeli idzie o formę i koncepcję, opar­te były na tamtych sześciu zdaniach zaczynających się od „Widzia­łem", które rok przedtem zatytułował Paryż 1922. Teraz próbował nizać ostre zdania w krótkie akapity. Każdy z nich przerabiał cierpli­wie, eliminując zbędny werbalizm, rzeźbiąc każde zdanie, jakby by­ło kameą, kreśląc miniatury ruchu, które miały eksplodować w gło­wie czytelnika jak małe granaty.

Wszystkie szkice z wyjątkiem jednego opierały się na rzeczach zasłyszanych. W dwóch naśladował sztywny, brytyjski styl opo­wieści Chinka Smitha o walkach pod Mons. Źródłem innego był wycinek z gazety o egzekucji ministrów króla Konstantyna, skaza­nych ubiegłego listopada za zdradę. Ernest skupił uwagę na mi­nistrze konającym na tyfus, który został rozstrzelany siedząc w ka­łuży, z głową opartą na kolanach. Spróbował też napisać relację o walce byków, opartą na tym, co słyszał od Mike'a Stratera i Ger­trudy Stein. Jedynym opowiadaniem naocznego świadka była nowa

wersja depeszy o greckich uchodźcach pod Adrianopolem, którą tuk się zachwycił Lincoln Steffens.

Pod koniec marca pracę literacką Ernesta przerwał telegram od Johna Bone, który prosił o serię informacji na temat stosunków francusko-niemieckich w nękanej niepokojem Ruhrze. Dziesięć arty­kułów napisanych w wyniku tego dla „Staru" reprezentowało naj­bardziej gruntowną próbę analizy i wywodu politycznego, odkąd Hemingway zaczął pracować dla Johna Bone. Trzy pierwsze przesłał z Paryża, gdzie przeprowadził wywiady z politykami i mężami sta­nu, wykrywając silny ukryty nurt opozycji przeciwko francuskiej okupacji Ruhry. Wiedział, że czasy są niedobre, jeszcze zanim do­jechał do Offenburga i Ortenberga. Niemiecka klasa pracująca na­dal zaciekle się buntowała; było tam wielu komunistów, nienawiść wrzała na brudnych ulicach Dusseldorfu i Essen. Objazd po kraju zakończył Ernest w Kolonii, z Chinkiem Smithem. Sytuacja nadal przedstawiała się tak niepewnie, że Chink się uparł, aby mu dać przepustkę na drogę powrotną do Paryża.

W kwietniu Hemingway wrócił do Cortiny, gdzie odżył w nim impuls pisarski. Odniósł wielki sukces pierwszym długim opowia­daniem, jakie spróbował napisać od czasu kradzieży rękopisów. Bo­haterami tego niemal całkowicie autobiograficznego utworu, zatytu­łowanego Po uezonie, była młoda para małżeńska i niechlujny wie­śniak Peduzzi. Ernest mówił później o tym jako o „bardzo prostej historii", choć w rzeczywistości stanowiła jakby pierwszy krok na drodze do jego największych osiągnięć, ujawniając nieograniczone możliwości nowej techniki narracyjnej, która polegała na jedno­czesnym rozwijaniu dwóch wewnętrznie pokrewnych prawd, tak jak to czyni dobry poeta z rzeczywiście udaną metaforą. Element „pose-zonowości" cechował tu z równą siłą stosunki młodego mężczyzny z żoną, jak i usłużne nalegania przewodnika Peduzziego, żeby łowił pstrągi nie bacząc na miejscowe przepisy. Prawdziwy Peduzzi był zapijaczonym starym rozpustnikiem, którym pogardzało całe mia­steczko. Powiesił się w stajni, kiedy kierownik hotelu zwolnił go na skutek skargi Ernesta. W opowiadaniu nie ma mowy o samobój­stwie. Hemingway tworzył nową teorię, „że można pominąć wszyst­ko, jeżeli się wie, że się to pomija, i że część pominięta wzmocni opowiadanie i sprawi, że ludzie odczują coś więcej, niż zrozumieją". Teoria ta nie sprawdziła się w przypadku Po sezonie. Peduzzi wy­szedł tam na nicponia, ale nie na potencjalnego samobójcę. Wybitną wartość nadał opowiadaniu element, o którym Ernest nie wspomniał:

67

metaforyczny zbieg atmosfer emocjonalnych. Posługując się owym środkiem dokonał odkrycia artystycznego najważniejszego dla wczes­nego okresu swojej kariery. W tym właśnie, a nie w owych płaskich i pozbawionych natchnienia wierszach, najwyraźniej napawających go dumą, miały się wielokrotnie ujawniać jego prawdziwe talenty poetyckie.

15. IBERIA

Hiszpania była tym krajem latyńskim, którego Ernest nie znał od środka. W jednej z miniatur napisanych dla „The Little Review" odmalował zranienie matadora przez byka, ale nigdy czegoś takiego nie widział. Teraz pragnął się dowiedzieć, jak to naprawdę jest na arenach Hiszpanii. Myślał o podróży z Billem Birdem i Bobem Mc-Almonem, mającym w bród pieniędzy i gotowym pokryć koszty przejazdu. Omawiali ten projekt w restauracji ze Straterem, który na odwrocie karty dań naszkicował mapkę, zaznaczając krzyżykami Burgos i Madryt, Kordobę i Granadę, Sewillę i Rondę.

— Co to, u licha, jest Ronda? — zapytał Ernest.

— A, leży daleko na południu — odrzekł Mike — w takim du­żym kanionie, i podobno jest jednym z najlepszych miast w Hisz­panii.

— Gdzie tam się można zatrzymać?

— Nie wiem — odpowiedział Mike. — Nigdy tam nie byłem.

Od pierwszego spotkania u Ezry Pounda Mike odnosił się miło do Ernesta, który już zaczynał go traktować z odrobiną wzgardy. Powtarzała się ta sama historia co z Billem i Kenleyem Smithami.

Bob i Ernest wsiedli wreszcie do pociągu odchodzącego na po­łudnie, Bill zaś miał do nich dołączyć w Madrycie. Gdzieś między Paryżem a Bayonne ich wagon zatrzymał się obok platformy, na której leżał zdechły pies. Mrowiło się na nim robactwo, więc Mc-Almon odwrócił wzrok z obrzydzeniem. Ernest zauważył ten odruch i zaczął go pouczać, że trzeba patrzeć w oczy rzeczywistości, bez względu na to, jaka jest szpetna. „Do diabła, Mac — powiedział. — Piszesz jak realista. Czy masz zamiar odgrywać przed nami ro­mantyka?" McAlmonowi nie podobał się drwiący ton i pozowanie przyjaciela na starego wygę.

Kiedy Bird dołączył do nich w pensjonacie dla torerów na calle

68

San Jerónimo, Ernest zachowywał się już jak człowiek świeżo wpro­wadzony do tajnego stowarzyszenia i robił plany podróży po Anda­luzji z grupą matadorów. W czasie novillady na jednej z aren w Ma­drycie nie mógł mówić o niczym innym poza odwagą byków i ludzi. Wielokroć powtarzał, iż cudzoziemcy niesłusznie uważają walki by­ków za brutalne. Każda corrida jest „wielką tragedią". Oglądanie jej to coś takiego, jakby się z loży patrzało na wojnę.

Pierwszą poważną walkę obejrzeli na Boże Ciało w Sewilli. Kie­dy byk obalił pikadora wraz z koniem, McAlmon z krzykiem zerwał się z miejsca. Ernest obserwował go pogardliwie, później zaś napisał:

,,X. Y., lat 27, Amerykanin, ukończony college; jako młody chło­pak jeździł konno na farmie. Na swoją pierwszą walkę byków za­brał flaszkę koniaku — popijał na arenie — kiedy byk zaszarżował pikadora i ubódł konia, X. Y. nabrał ze świstem tchu — napił się koniaku — powtarzał to przy każdym starciu byka z koniem. Wy­dawał się szukać silnych wrażeń. Wątpił w szczerość mojego entu­zjazmu dla walk byków. Oświadczył, że to poza. Sam nie odczuwał żadnego entuzjazmu i twierdził, że nikt inny czuć go nie może... Nie lubi sportów. Nie lubi gier hazardowych. Rozrywki i zajęcia: picie, życie nocne i plotki. Pisze. Podróżuje."

Ronda okazała się jeszcze lepsza, niż zapowiadał Mike — ma­lownicze miasteczko ze starą areną, położone wysoko w górach nad Malagą. Kanion wyglądał jak wyjęty z obrazów Salvatora Rosy. Na urwistych skarpach gnieździły się kawki, które wylatywały o zmierzchu, by zniżać się i krążyć w różanym powietrzu. Ronda wydała się Ernestowi najwspanialszym po Madrycie miastem Hisz­panii.

W Granadzie Bill zaczął coraz wyraźniej dostrzegać rosnący chłód pomiędzy Hemingwayem a McAlmonem. Chcąc nie chcąc musiał winić o to głównie Ernesta, który często zachowywał się „niezmier­nie obraźliwie", choć McAlmon płacił wszystkie rachunki i stawiał całą whisky.

McAlmon miał najwyraźniej dość grubą skórę, bo wkrótce po powrocie do Paryża oznajmił publicznie, że zamierza zostać pier­wszym wydawcą Ernesta. Wydrukował dwustronicową ulotkę ze spisem zapowiadanych publikacji Contact Editions, takich jak to­miki wierszy Williama Carlosa Williamsa, Miny Loy i Marsdena Hartleya, własna książka McAlmona i zbiór opowiadań Ernesta He-

69

NA SZEUOKIK WODY lHOl

mingwaya. Ernest miał jedynie trzy opowiadania: W Michigan, Mój stary i Po sezonie, ale zawsze pozostawały wiersze. Najwyraź­niej uważał siebie za poetę, McAlmon zaś nie widział powodu, by pierwsza książka młodego autora nie miała obejmować zarówno po­ezji, jak prozy.

Ponieważ McAlmon zamierzał opublikować cały dorobek Ernesta, nic już nie zostało do projektowanego przez Billa Birda wydania jego utworów w „badawczej" serii Pounda. Bird w ręcznie wy­drukowanej broszurce zapowiadał po prostu „In blanco Ernesta He­mingwaya", do którego należało je wypełnić. Billowi podobało się tych sześć eksperymentalnych miniatur zamieszczonych w „The Lit-tle Review", a ich długość nie stanowiła na szczęście problemu. Gdyby autor zdołał zebrać ich jeszcze z tuzin, całość złożyłaby się na przyzwoity tomik wydrukowany na ręcznie czerpanym papierze, w ograniczonym nakładzie trzystu egzemplarzy.

Ernest zaczął mówić o powrocie do Hiszpanii celem zebrania dal­szych materiałów z pierwszej ręki. Gertruda Stein zalecała Pam-pelunę, miasto położone na złocistym płaskowyżu w baskijskiej pro­wincji Nawarra. Co roku na początku lipca odbywały się tam uro­czystości zwane jiesią San Fermina. Trwały tydzień, ściągały zaś najlepszych matadorów i najdzielniejsze byki z całej Hiszpanii. Had-ley koniecznie chciała też pojechać. Oboje z Ernestem uznali, że obejrzenie walk byków może wywrzeć „wzmacniający" wpływ na nie narodzone jeszcze dziecko.

Żadne z nich nie znało hiszpańskiego i nie wiedziało nic o pół­nocnej Hiszpanii. Nie byli też przygotowani na to, co 6 lipca zastali w Pampelunie. Fiesta rozpoczęła się od fajerwerków i trwała przez cały hałaśliwy tydzień picia i tańczenia, z procesjami religijnymi, specjalnymi nabożeństwami w kościołach i walkami byków każdego popołudnia. Co rano Ernest budził Hadley o świcie, aby popatrzeć na byki galopujące trzy kilometry po wybrukowanych ulicach do zagród Plaża de Toros. Przed zwierzętami biegli wszyscy młodzi junacy z Pampeluny, igrając ze śmiercią i popisując się przed tłu­mem, który cisnął się zwartymi szeregami wzdłuż trasy. W prze­rwach odbywały się tańce riau-riau; mężeryźni w niebieskich ko­szulach i czerwonych chustkach na szyjach przemierzali ze śpiewem ulice i place w takt muzyki piszczałek i bębnów. Uroczystości osią­gały punkt szczytowy po południu, na arenie. Pięciu najlepszych matadorów Hiszpanii zostało pobodzonych w ciągu pierwszych pię­ciu dni.

70

„Na Boga, ale mają walki byków w tym mieście!" — napisał Ernest. Byki hodowli Villara były szybkie i odważne, z rogami jak stalowe klingi. Dwóch matadorów zwróciło jego szczególną uwagę. Jednym był Nicanor Villalta, rodem z Aragonii, wysoki jak słup telegraficzny, odważny jak lew, o szyi tak długiej, że musiał wy­pracować sobie specjalny styl, by nie wyglądać groteskowo. Drugi, Manuel Garcia, zwany Maera — „śniady, wąski w biodrach, o po­sępnych oczach... zuchwały, niedbały i ponury", był także „hojny, pełen humoru, dumny, zaciekły, miał niewyparzoną gębę i mocno popijał... Uwielbiał zabijać byki i żył z ogromną pasją i radością." Hemingwayowie umówili się, że jeśli będą mieli syna, nadadzą mu imię Nicanora Villalty. Ale to Ma erze złożył Ernest najwyższy hołd, mówiąc o nim: „Era muy hombre*."

Z Pampeluny przywiózł trochę notatek do szkiców, które zamie­rzał napisać dla Birda, ale nic więcej nie zdziałał. Dzień za dniem upływał na domowych drobiazgach. Famo kupował bułki, parzył kawę, karmił małego psiaka, opróżniał wiadra z pomyjami, sprzątał w kuchni i w końcu, jeżeli mu się poszczęściło, znajdował przed obiadem godzinkę na pracę literacką. W nocy leżał bezsennie, mar­twiąc się o swoje pisarstwo. Uważał, że czas nagli. Za miesiąc mieli odpłynąć do Kanady, żeby Hadley mogła urodzić dziecko na ziemi amerykańskiej, choć on wyraźnie oświadczył przyjaciołom, że nie cieszy się ani na Kanadę, ani na ojcostwo. Przez cały ten miesiąc pracował nad serią miniatur do tomiku Billa Birda. Materiały do dwóch pierwszych zaczerpnął z amerykańskiego Środkowego Zacho­du: powieszenie w Chicago desperata nazwiskiem Sam Cardinella oraz zamordowanie przez irlandzkiego policjanta dwóch włamywaczy, którzy okradli sklep tytoniowy w Kansas City. Dwie były związane z wojną we Włoszech: jedna ukazywała młodego Amerykanina imie­niem Nick i Włocha imieniem Rinaldi, którzy leżeli ranni pod Fos-salta di Piave, druga była streszczeniem historii miłosnej Ernesta i Agnes w Mediolanie, a kończyła się relacją o jego powrocie do kraju i jej odtrącającym go liście. W następnym szkicu opisywał przypadkowe spotkanie z młodym węgierskim komunistą we Wło­szech w 1919 roku. „Krótki" Wornall, poznany w Adrianopolu fil­mowiec, opowiedział mu o nieoficjalnym wywiadzie z królem grec­kim w ogrodzie pałacu królewskiego w Atenach. Nadawało się to

71

na jeszcze jedną lakoniczną anegdotę. Tak jak wszyscy Grecy, król mówił, że chciałby pojechać do Ameryki.

Dalsze pięć miniatur miało za temat hiszpańskie walki byków. Była tam relacja o ubodzonym koniu, wizerunek pechowego mata­dora, który naraził się tłumowi, i szkic o meksykańskim torerze, który tańczył po pijanemu na ulicach Pampeluny tego popołudnia, kiedy miał wystąpić na arenie. Dwa najlepsze szkice unieśmiertel­niały najnowszych bohaterów Ernesta: Villaltę i Maerę. Jeden uka­zywał Villaltę bezbłędnie zabijającego byka, drugi był zmyśloną relacją o zranieniu rogiem i śmierci Ma ery.

Pamiętnego popołudnia 5 sierpnia Hemingway otrzymał odbitki szczotkowe i projekt okładki Trzech opowiadań i dziesięciu wierszy wydawanych przez Contact Editions. Nieco przerażony szczupłą objętością tomiku myślał, że można by go pogrubić dodając nie za­drukowane kartki na początku i na końcu według dość powszechnie stosowanego zwyczaju. Pokazał książkę Gertrudzie Stein, która zgo­dziła się z nim, że na okładce powinien być wydrukowany pełny spis rzeczy dobrą, wyraźną, czarną czcionką. Ernest miał nadzieję, że oprawne egzemplarze otrzyma przed wyjazdem do Kanady. Na­pisał na maszynie dwustronicowy list do McAlmona, pełen margi­nesowych adnotacji i postscriptów. A potem odesłał tę epokową paczkę drukarzowi z Dijon.

W dziesięć dni później spakowali walizki i poszli się pożegnać z Gertrudą i Alice, ze Straterami, Hickokami i Poundami. Ezra wziął Hadley na stronę, żeby spokojnie pomówić o przyszłości. „Nigdy nie próbuj zmienić Hema — powiedział. — Większość żon usiłuje zmienić swoich mężów. W stosunku do niego byłby to straszny błąd. Po powrocie z Kanady z dzieckiem nie będziesz już ta sama. Kiedy kobieta zostaje matką, jej umysł przechodzi proces łagod­nienia."

Hadley spojrzała na Ezrę poważnymi oczyma. Nigdy go zbytnio nie lubiła, uważała, że jest zanadto władczy, zanadto autorytatywny. Ale te pożegnalną przestrogę miała pamiętać przez całe życie.

Rozdział IV

SŁOŃCE WSCHODZĄCE

16. NARODZINY POTOMKA

W Quebecu czekał już na Hemingwayów list od Johna Bone, który nie ukrywał radości z powrotu Ernesta, i drugi od Grega Clarka, witający „kochanego starego Hemmy'ego w krainie pstrągów, je­leni i pustkowi". Greg wraz ze swą żoną Helen bardzo pragnęli poznać Hadley. „Gazeta ogromnie Cię potrzebuje — donosił. — Bę­dziesz mógł teraz wyrobić sobie pozycję i wypisać swoje imię na niebie."

Ale Greg się mylił. Kiedy 10 września Ernest poszedł do pracy, okazało się, że jego nowym szefem jest Harry Hindmarsh, wyma­gający i pewny siebie redaktor miejski „Daily Star". Od razu uznał, że Hemingwayowi przewróciło się w głowie i że przyda mu się lek­kie przykręcenie śruby. Ernest nie tylko nie miał prawa podpisy­wać artykułów, lecz musiał także wyjeżdżać poza miasto z różny­mi zadaniami, jak na przykład zbadanie sytuacji w zagłębiu Sud-bury, na północ od Georgian Bay, gdzie niedawno odkryto złoża piroksenów. Wziął ze sobą trzy ostatnie numery „Pictorial Review" z drukowanym w odcinkach Korsarzem Conrada. Przesłał kilka re­portaży o sytuacji w kopalni, po czym zabrał się do czytania. „Do rana — napisał — pochłonąłem całego mojego Conrada jak pijak. Miałem nadzieję, że mi wystarczy na tę podróż, i czułem się jak młody człowiek, który strwonił swą ojcowiznę. Ale on, myślałem, napisze jeszcze inne opowieści. Ma przed sobą masę czasu."

Celem następnej misji Ernesta była relacja z wizyty premiera brytyjskiego Davida Lloyda George'a i jego córki Megan w Nowym Jorku. Nie widział tego miasta prawie dwa lata i duże wrażenie wywarło na nim piękno drapaczy chmur na Broad Street i Wall Street. Ale za nic w świecie nie chciałby tam mieszkać. Ulice były

73

pełne „cholernie wyglądających ludzi", którzy nigdy się nic śmiali ani nie uśmiechali.

Zaraz po przyjeździe odszukał Isabelle Simmons, ową dziewczy­nę z Oak Park, którą w styczniu uczył jazdy na nartach. Chciał, zeby mu pomogła, kiedy przyjadą angielscy goście. Miała zadawać pannie Megan ułożone przez niego pytania, na co zgodziła się nie­chętnie, i przekazać odpowiedzi Ernestowi. W swoich reportażach nie wspomniał o przemówieniu Hulberta, zastępcy burmistrza No­wego Jorku, który powitał gościa nietaktownym wykładem o grze­chach Wielkiej Brytanii. Gazety nowojorskie podały tę historię przed „Toronto Star", na co wydawca „Staru", J. E. Atkinson, zatelefo­nował rozzłoszczony do redaktora nocnego, polecając mu natychmiast odwołać Hemingwaya z objazdu z Lloydem George'em. Ale Ernest już wracał do domu pociągiem specjalnym.

Był jeszcze w drodze, kiedy późnym wieczorem 9 października pani Connable zawiozła Hadley do szpitala, gdzie o drugiej nad ranem urodził się chłopiec. Ważył około trzech i pół kilo, miał ciemne włosy Ernesta, szeroko rozstawione niebieskie oczy, wspa­niały mały tors i hemingwayowski nos. Nadali mu imiona John Ha­dley Nicanor, na cześć matki i matadora Villalty.

Nastrój psuł im jedynie Hindmarsh, bo jak pisała Hadley do Isa­belle, Ernest został „zwymyślany w biurze przez tego zwierzaka" za to, że pojechał do szpitala nie zameldowawszy się przedtem w „Starze". „Myślę — ciągnęła — że wyniesiemy się stąd, jak tylko odzyskam siły. To jest tak okropne, że trudno opisać czy rozwo­dzić się nad tym, i jeżeli zostaniemy tu za długo, zabije to albo okaleczy mojego Malutkiego. Jest bliski szaleństwa i ciężko nam, bardzo ciężko na sercu właśnie wtedy, kiedy powinniśmy być tacy szczęśliwi."

W polowie października Hadley wróciła do domu. Dziecko, kar­mione co cztery godziny, przybierało na wadze. „Szósta, dziesiąta, druga — pisał Ernest — szósta, dziesiąta, druga, szósta, dziesiąta, druga, w dzień i w nocy." Ktoś podarował im kanadyjski podręcznik dla matek, pełen takich zdań, jak: „Tatuś to zrobi. Prawda, tatu­siu?" Ernest dorzucił własne pytanie, do zadawania o szóstej rano: „Tatuś będzie musiał wypchnąć kanadyjską mamusię z łóżka, prawda, tatusiu?" Po miesiącu dobrze odkarmiony chłopczyk „zaczynał się śmiać" do rodziców. „Coraz bardziej za nim przepadam" — napisał jego ojciec do Gertrudy Stein.

74

Ernest był teraz pisarzem całą gębą. W jednej z szaf przechowy­wał jak skarb skromny stosik egzemplarzy Trzech opowiadań i dzie­sięciu toierszy, choć przeżył rozczarowanie, bo żaden z recenzentów amerykańskich nawet o tej książce nie napomknął. A potem ktoś przysłał mu wycinek z artykułu Burtona Rascoe, zamieszczonego w niedzielnym numerze nowojorskiej „Tribune". Rascoe pisał, że odwiedził Edmunda Wilsona, który regularnie recenzował książki dla wpływowego miesięcznika „Dial". Wilson dał mu numer „The Little Review" poświęcony emigrantom i zwrócił jego uwagę na sześć szki­ców prozą młodego pisarza nazwiskiem Hemingway. Rascoe uznał to za „zabawne rzeczy". Dalej informował, że Lewis Galantiere przy­słał mu ostatnio egzemplarz Trzech opowiadań i dziesięciu wierszy tegoż autora, ale jeszcze nie zabrał się do czytania. Ernest uznał to za niewybaczalne i w rocznicę zawieszenia broni wysłał list do Edmunda Wilsona:

„Szanowny Panie!

W Kronice Towarzyskiej i Literackiej Burtona Rascoe wyczyta­łem, że Pan zwrócił jego uwagę na pewne moje utwory w «Little Review». Przesyłam Panu Trzy opowiadania i dziesięć wierszy. O ile mi wiadomo, nie były dotąd recenzowane w Stanach. Gertruda Stein donosi mi, że napisała recenzję, ale nie wiem, czy już ją opubliko­wała. W Kanadzie nic się nie wie. Chciałbym to posłać do recenzji, ale nie wiem, czy napisać dedykację, tak jak to się robi we Francji, czy nie. Ponieważ, moje nazwisko jest nieznane, a książka nie jest imponująca, widocznie tak o niej myśli p. Rascoe, który po trzech miesiącach nie znalazł jeszcze czasu na przeczytanie egzemplarza przysłanego mu przez Galantiere'a. (Mógł go przeczytać w półtorej godziny.) Wydawnictwo Contact Publishing Co. to jest McAimon. Opublikowało ono W. Carlosa Williamsa, Minę Loy, Marsdena Hart-leya i McAlmona. Mam nadzieję, że książka się Panu spodoba. Gdy­by Pana zainteresowała, czy mógłby Pan podać mi nazwiska czte­rech lub pięciu osób, którym mógłbym ją posłać do recenzji? Byłoby to strasznie miłe z Pana strony. Niniejszy adres będzie aktualny do stycznia, kiedy to wracamy do Paryża. Dziękuję Panu bardzo, bez względu na to, czy Pan będzie miał czas to zrobić, czy nie.

Pański oddany Ernest Hemingway."

75

Wilson od razu przeczytał książką i odpisał Hemingwayowi, że niektóre rzeczy są tam bardzo dobre. Niezbyt mu się podobało W Mi­chigan, a Mój stary mocno przypominał opowiadania Sherwooda An­dersona o wyścigach. Jednakże uważał prozą Ernesta za lepszą od wierszy. Chwalił miniatury z „The Little Review", rozbawił go wiersz satyryczny o Konferencji Lozańskiej, który Jane Heap wydrukowała w tym samym numerze. Kończył propozycją włączenia notatki o to­miku do działu Krótkich Wzmianek w „Dial".

Ernest odpowiedział z należytą skromnością. Może byłoby lepiej zaczekać z notatką, dopóki Bird nie wyda w grudniu tomu miniatur, który zatytułował w naszych czasach. Wtedy Wilson mógłby zre-cenzować obie książki razem. Ernest wspomniał, że już wkrótce uka­że się Mój stary w Najlepszych opowiadaniach 1923 roku. Donosił, że 0'Brien zamierza poświęcić mu ten tom i nawet proponował, by Hemingway przedłożył zbiór opowiadań nowojorskiemu wy­dawnictwu Boni i Liveright. Czy to oznacza, że mógłby ich namówić do wydania takiej książki? Tego Ernest nie wiedział. Może Wilson mógłby mu wyjaśnić?

Nie przyznawał się do rzekomego długu wobec Andersona, bo Mój stary był opowiadaniem o chłopcu, jego ojcu i koniach wyścigo­wych. Sherwood Anderson też wprawdzie pisał o chłopcach i ko­niach, ale „zupełnie inaczej". Ernest na pewno nie uległ wpływowi pisarza, którego znał dosyć dobrze, nie widział jednak od kilku lat. Ostatnio rzeczy Sherwooda najwyraźniej „zeszły na psy, może wsku­tek tego, że w Nowym Jorku za dużo mówiono, jaki jest dobry". Ale Ernest ogromnie go lubi. Sherwood pisał dobre opowiadania. Tak samo E. E. Cummings, którego Potworne miejsce było naj­lepszą książką, jaką przeczytał w 1922 roku. Bardzo skrytykował no­wą powieść wojenną, Jeden z naszych Willi Cather, która zdobyła nagrodę i rozchodziła się doskonale. Ironia polega na tym — pisał — że wszystkie sceny wojenne są sfałszowane, ukradzione z se­kwencji batalistycznych filmu D. W. Griffitha Narodziny narodu. Ta książka nie jest niczym innym, jak Catheryzowanym Griffithem. „Biedna kobieta — pisał Ernest. — Musiała skądsiś wziąć swoje przeżycia wojenne."

Praca dziennikarska Hemingwaya ograniczała się teraz w dużej mierze do czysto zarobkowych artykułów dla „Star Weekly". Na­pisał do Gertrudy Stein, że prawdopodobnie rzuci to zajęcie, co mu często doradzała, i całkowicie poświęci się poważnemu pisarstwu. Gdy tylko dziecko skończy trzy miesiące, wrócą do Paryża. Praca

76

dla „Staru" pochłaniała cały jego czas i energię. „Jest dla mnie niepodobieństwem pisać cokolwiek własnego" — donosił Sylvii Beach. Tęsknił do Paryża. Kanada to „okropny kraj". (Chętnie by „wymierzył crochet prosto w menton* Kanady".) Teraz rozumie, dlaczego ludzie mogą się zdobyć na popełnienie samobójstwa; po prostu piętrzy się taka masa rzeczy do zrobienia, że nie widzą spo­sobu wydostania się z tej gmatwaniny.

Charakterystyczne dla niego było nadmierne dramatyzowanie wy­magań, trudności i zawiłości pracy dla „Staru". Reporterce tej ga­zety oświadczył, że trzy miesiące w Toronto zniweczyły dziesięć lat jego życia literackiego. Jedyną literacką przyjaźń owej jesieni nawiązał z Morleyem Callaghanem, studentem drugiego roku uni­wersytetu i pracownikiem „Staru". Pewnego dnia Morley zobaczył Hemingwaya w bibliotece.

„Siedział pochylony naprzeciwko mnie — napisał — a w jego uśmiechu była prawdziwa słodycz i wspaniała życzliwość... Spra­wił na mnie wrażenie głęboko i gorliwie zaangażowanego we wszyst­ko. Zaczęliśmy rozmawiać... Przyjechał do Toronto pełen najlep­szych nadziei, a teraz czuł się stłamszony, chociaż miał tutaj bliskich przyjaciół... Podał mi szybko ocenę uzdolnień bardziej znanych re­porterów. Ten jest dobrym dziennikarzem. Co do innego, to nikt nie potrafi robić lepiej tego, co on. Jednakże wobec niektórych był brutalny. On? Po prostu pozbawiony wstydu. Ten znowu ma styl homoseksualny. A potem zaczęliśmy mówić o literaturze. Wszystkie jego osądy zdawały się wypływać z mocnego i żarliwego przeświadczenia, a podawał je tak, jak gdyby w coś słuchacza wta­jemniczał. «James Joyce jest największym pisarzem na świecie* — powiedział. — Przygody Hucka to naprawdę wielka książka. Czy czytałem Stendhala? Czy czytałem Flauberta? Wciąż tak, jak gdyby dzielił się jakimś sekretem, zarazem bacznie mnie obserwując."

Hemingway zapytał Callaghana, czy pisuje utwory beletrysty­czne. „Trochę" — odpowiedział młody człowiek. Pokaże Ernestowi któreś ze swoich opowiadań. Kiedy w kilka dni później mijali się na schodach, Ernest mruknął: „Nie przyniósł pan tego opowiada­nia." Callaghan odrzekł, że był zanadto zajęty. „Rozumiem — war­knął nagle Ernest. — Po prostu chciałem się przekonać, czy pan jest jeszcze jednym cholernym blagierem."

77,

W redakcji „Staru", która tyle dla niego znaczyła w roku 1920, znajdował teraz jedynie nudę. Napisał analizę paru swoich współ­pracowników.

„I tak sobie gadali. A potem gadali jeszcze trochę. Przez całe wieki... Posłuchajcie ich. (Bobby) Reade jest stypendystą Rhodesa i ma żonę — cockneykę... Greg (Clark) jest byłym majorem pie­choty i bardzo dobrym żołnierzem. Ani jeden, ani drugi nie wie nic a nic o tym, o czym mówi... Nie muszą pracować. Greg jest moim przyjacielem, a wiem o nim mniej niż o liindmarshu. Hind-marsh to drań i kłamca, takich zaś łatwo zrozumieć. Porządnego człowieka zrozumieć trudno. Drań zawsze trzyma się reguł... Je­dynym moim zastrzeżeniem co do Grega jest to, że się nie zna na wyścigach konnych czy boksie. Są to dla mężczyzny sprawdziany. Ale nie mam mu tego za złe. Poza tym nigdy nie widziałem go pijanego... Lubię zobaczyć każdego, kiedy jest pijany. Mężczyzna nie istnieje, dopóki się nie upije... Uwielbiam się upijać. Jest to najprzyjemniejsze uczucie od samego początku."

Clark ze swej strony nieco bardziej wyrozumiale oceniał Ernesta: „Miał takie jakieś mroczne oczy i rumianą, zdrową cerę, trochę latyński wygląd i energiczny (sposób bycia)... Nie był wymowny. Próbował trzech albo czterech sposobów wyrażenia tego, co chciał powiedzieć." Zarówno Clark, jak Mary Lowrey zauważyli u niego lekką wadi; wymowy: nie wymawiał spółgłoski ,,1". Jeżeli idzie o swoje pisarstwo, był „śmiertelnie poważny". Przyniósł do redakcji otrzymane od Rilla Birda odbitki szczotkowe w naszych czasach, mówiąc: „Odl ryłem nową formę." Morley przeczytał je z zachwy­tem. „Co o tym mówią twoi przyjaciele w Paryżu?" — zapytał. Ernest odparł spokojnie: „K/.ra 1'ound mówi, że to najlepsza proza, jaką czytał od czterdziestu lal." Za tym zewnętrznym spokojem Callaghan wyczuł, że Hemingway „jest golów być bezlitosny wobec samego siebie czy wobec wszystkiego lub każdego, kto przeszkodził­by doskonaleniu jego pracy".

Gotowe egzemplarze w naszych czasach, przyszły na Boże Naro­dzenie. Był to ładny tomik z montażem tytułów gazetowych na okładce. Drzeworyt na przedtytule, ukazujący artystę jako mło­dego człowieka, wykonano według bokser.;kiego portretu Mike'a Stratera z 1922 roku. Niestety, liczba egzemplarzy przeznaczonych na sprzedaż stopniała z pierwotnych trzystu przez niedbalstwo fran­cuskiego drukarza, który użył papieru ze znakami wodnymi do re­produkowania drzeworytu. Ocalało ich zaledwie sto siedemdziesiąl. Bird przeznaczył pięćdziesiąt na podarki i egzemplarze recen/.yjne. Ernest bez zwłoki przesłał jeden z nich Edmundowi Wilsonowi.

W tym czasie złożył krótką wizytę w Oak Park. Na jego matce silne wrażenie wywarła dojrzałość syna, tak bardzo podobnego do dziadka, Ernesta Halla. Ucieszyła się widząc, „że jej syn jest pełno­wartościowy", i później nie omieszkała mu o tym napisać.

Po powrocie od rodziców Hemingway zrezygnował z posady, a list z wymówieniem zaadresował, rzecz znamienna, do Johna Bone. Miał nadzieję, że adresat nie uzna jego zwięzłości za szorstkość. Kiedy przebywał w Europie, miał do czynienia z Bone'em; od tej pory jego szefem był Hindmarsh. Nie dalej jak wczoraj — pisał — Hindmarsh dowiódł, że nie jest ani mądry, ani sprawiedliwy, ani uczciwy. W tych warunkach nie ma sensu pracować dalej dla „Staru" pod jego kierownictwem.

Ernest rzucił posadę 1 stycznia 1924 roku; resztę dni przed wy­jazdem spędzili na przygotowaniach do podróży powrotnej do Euro­py. Dwunastego wieczorem Connable'owie wydali na ich cześć po­żegnalne przyjęcie. Mary Lowrey, jako jedyna osoba z personelu „Staru", odprowadziła ich na dworzec. Lokomotywa pluła obłokami pary w mroźne powietrze, gdy pociąg rozpoczynał długą podróż do Nowego Jorku. Odjeżdżający byli nazbyt zajęci dzieckiem i ba­gażami, by się obejrzeć na pozostające w tyle Toronto.

17. PODDASZE STOLARZA

Pierwszym problemem w Paryżu było znalezienie mieszkania, bo pavillon Ezry na ulicy Notre Dame des Champs był za zimny i za wilgotny dla dziecka. Wynajęli je w pobliskiej kamienicy Pierre Chautarda, o dwa kroki od Ogrodów Luksemburskich, gdzie Hadley mogła wyprowadzać synka na spacer, i niedaleko miłej kawiarni La Cłoserie des Lilas, a także domu Gertrudy Stein. Dzielnica była znacznie ładniejsza i bardziej elegancka niż Montagne Sainte Gc-nevieve, chociaż niewiele cichsza. Okna Hemingwayów wychodziły na tartak i skład drzewa. Wycie piły tarczowej, terkot napędzają­cego ją silnika często wyganiały Ernesta do cichej przystani Cłoserie des Lilas, gdzie próbował pisać.

79

Nieco wcześniej od nich zjechał do Paryża Ford Madox Ford, noszący się z zamiarem wydawania nowego magazynu literackiego, „transatlantic review". Jeszcze kiedy Ernest przebywał w Toron­to, Pound radził mu „wrócić do domu" i pokierować polityką re­dakcyjną „transatlantic". Ernest uważał wówczas propozycję Ezry za „przesadzoną", obecnie jednak przekonał się o jego szczerości. Spotkali się we trzech w pracowni Ezry, który z entuzjazmem za­chwalał Ernesta Fordowi radząc, by zrobił go zastępcą redaktora. „Jest doświadczonym dziennikarzem — powiedział. — Pisze bardzo dobre wiersze i jest najlepszym na świecie stylistą w prozie... Poza tym jest zdyscyplinowany."

Ford zainteresował się Hemingwayem. Przypominał mu brytyj­skiego, „etońsko-oksfordzkiego, krzepkiego młodego kapitana któ­regoś z pułków jego królewskiej mości". Wkrótce sprawa została załatwiona. „Ford poprosił mnie, żebym dla niego czytał rękopisy — napisał Ernest — więc chodziłem tam, zabierałem całą ich paczkę na Quai i czytałem... Niektóre rzeczy przerabiałem dla własnej przy­jemności." Chociaż Ford wydał mu się odstręczający, Ernest zja­wiał się czasami w tenisowych pantoflach i połatanej kurtce na jego czwartkowych herbatkach literackich na quai d'Anjou. Tam właśnie poznał ciemnowłosego młodzieńca o szerokich barach, moc­nej szczęce i profilu klasycznego greckiego zapaśnika, nazwiskiem Harold Loeb. Przed jedenastu laty studiował on w Princetonie i rze­czywiście był zapaśnikiem na uczelni, a niedawno wywołał małą sensację jako założyciel i redaktor niewielkiego magazynu „Broom". Loeb, o osiem lat starszy od Ernesta, wywodził się z dwóch wy­bitnych nowojorskich rodzin żydowskich, Loebów i Guggenheimów. Wraz ze swą przyjaciółką, piękną złotowłosą eks-tancerką Kitty Cannell, szybko nawiązali zażyłe stosunki z Hemingwayami. Kitty uważała, że Hadley jest jedną z najmilszych jej znajomych i że Ernest nie powinien zmuszać żony do prowadzenia nędzarskiego życia. Zabierała ją na zakupy, czasem ofiarowywała jakieś dro­biazgi, a widząc niezadowolenie męża przyjaciółki znajdowała prze­wrotną przyjemność w dawaniu „złego przykładu potulnej żonie".

Hemingwayowie rzeczywiście popadli w tarapaty finansowe. Ford nic Ernestowi nie płacił, ze „Staru" też nic nie wpływało. Co naj­gorsze, scheda Hadley szybko topniała. Powierzyła inwestowanie swoich funduszów mężowi bliskiej przyjaciółki, George'owi Breake-rowi, lecz wskutek jego nierozwagi kapitał wprędce zmalał do po­łowy.

80

Jako recenzent rękopisów dla „transatlantic" Ernest powziął myśl wydania w odcinkach jednej z wczesnych książek Gertrudy Stein, Jak powstawali Amerykanie. Zwierzył się ze swojego planu autorce, ona zaś „nie posiadała się" z radości. Razem przepisali pierwsze pięćdziesiąt stron zszytego i oprawionego rękopisu, który leżał na półce od 1911 roku.

„Ford twierdzi, że jest tym zachwycony — napisał niebawem Ernest — i zjawi się u Pani... Opublikuje pierwszy odcinek w nu­merze kwietniowym, który idzie do druku w pierwszej połowie mar­ca. Zastanawiał się, czy Pani przyjmie po 30 franków od strony (stronicy jego magazynu), a ja mu powiedziałem, że może uda się Panią do tego nakłonić. (Trzeba być wyniosłym, ale nie za wy­niosłym.) Powiedziałem jasno, że to niezwykła gratka... uzyskana jedynie dzięki mojemu geniuszowi perswazji. Jest przekonany, że Pani otrzymuje duże honoraria, kiedy Pani się zgadza coś opu­blikować. Nie wpajałem mu tego przekonania, ale i nie zaprzecza­łem. Ostatecznie są to pieniądze (Johna) Quinna, a rzecz jest warta całe ich 35 tysięcy franków. Niech Pani go potraktuje łaskawie i z wyższością... To dla nich naprawdę gratka. W tym samym nu­merze będą mieli Joyce'a."

Kwietniowy numer „transatlantic" przeszedł do historii literatury z innych powodów niż opublikowanie Joyce'a i Gertrudy Stein. Zawierał pierwsze recenzje z Trzech opowiadań i dziesięciu wierszy oraz w naszych czasach. Zdaniem recenzenta, opowiadania wykazu­ją „wyczucie emocjonalnych możliwości danej sytuacji". Marjorie Reid, sekretarka Forda, trafnie określiła miniatury jako wychwy­tujące „te momenty, kiedy życie jest skondensowane, wyraźnie określone i znamienne", i przedstawiające je w „maleńkich narra­cjach, z których wyeliminowano każde zbędne słowo". W tymże numerze zamieszczono bez tytułu Obóz indiański Ernesta wśród in­nych utworów bieżących, obok wyboru z Tristana Tzary, twórcy literackiego dadaizmu, oraz jeszcze nie zatytułowanego Finnegans Wake Joyce'a.

Ernest napisał to opowiadanie po powrocie z Toronto. Jego treścią jest nocna wizyta w indiańskiej osadzie w północnym Michiganie, a głównymi bohaterami są Nick Adams, jego ojciec i stryj George. Doktor Adams robi młodej Indiance cesarskie cięcie scyzorykiem, ranę zszywa żyłką wędkarską i dopiero potem stwierdza, że mąż ko-

81

biety, nie mogąc znieść jej krzyków, popełnił na górnej pryczy sa­mobójstwo, podrzynając sobie gardło od ucha do ucha. Tło przypo­mina okolice jeziora Walloon, a obóz indiański — osadę w pobliżu farmy Bacona. Doktor, jego brat i syn są wyraźnie wzorowani na doktorze Hemingwayu, jego bracie George'u i Erneście, natomiast melodramatyczne okoliczności zostały wymyślone przez autora. Nie wyjawił jednak nikomu, że usunął ośmiostronicowy wstępny epizod, w którym Nick, lękając się ciemności, strzela ze sztucera, żeby ściągnąć z powrotem ojca i stryja, zajętych łowieniem ryb na je­ziorze. Po ich powrocie chłopiec opowiada wyimaginowaną historię o tym, jak go przestraszył zwierz „grasujący koło namiotu". Do­broć i współczucie doktora Adamsa silnie kontrastują z wyraźnym brakiem tych cech u stryja George'a.

Przyczyny, dla których Ernest usunął ten epizod, pozostają nie­jasne. Być może dłuższy utwór nie zmieściłby się na łamach pisma. Może wypróbowywał swą nową teorię krytyczną, że rzecz pominięta potrafi mimo to oddziałać na czytelnika tak, jakby ją zamieszczono. Możliwe, iż doszedł do wniosku, że aspekt komiczny historii małe­go chłopca niepotrzebnie osłabia gwałtowny wstrząs podwójnej kul­minacji narodzin i śmierci w głównej części opowiadania. Może wreszcie dokonał tego skreślenia, ponieważ ów fragment wyraźnie wskazywał na element tchórzostwa w Nicku Adamsie, a zamierzał uczynić go bohaterem z twardszego kruszcu.

Kiedy synek Hemingwayów, do którego przylgnęło przezwisko Bumby, miał pięć miesięcy, ochrzczono go w episkopalnej kaplicy Sw. Łukasza. Rodzicami chrzestnymi byli Chink Smith i Gertruda Stein. Dziesiątego kwietnia Gertruda i Alice Toklas wzięły udział w przyjęciu z okazji ukończenia przez chłopca sześciu miesięcy. Te­goż popołudnia, na literackiej herbatce u Forda, Ernest powiedział lekko rozżalony, że trzeba lat, by czyjeś nazwisko stało się znane. „Nonsens — odrzekł Ford. — Pan będzie miał wielkie nazwisko, zanim się pan obejrzy." „Przeczytałem nie więcej niż ze sześć jego słów — pisał później — i od razu postanowiłem drukować wszystko, co mi przyśle."

Nawet w rozmowie Ernest zachowywał się jak prawdziwy artysta, odzywał się z pewnym wahaniem, skłonny był „robić pauzy mię­dzy słowami, a potem mówić delikatnie, ale z dużym zdecydowa­niem". Ford uważał, że jego temperament „dobiera to, o czym ma opowiedzieć, a umysł — słowa, których należy użyć. Robił wra­żenie człowieka powściągliwego z nakazu dyscypliny."

82

Bez względu na opinię Forda wyrobienie sobie wielkiecn im zwiska wymagało wysiłku, toteż Ernest dosyć ciężko pracowni. I'.u dził się wcześnie w wiosenne poranki, „wygotowywał gumowe :.nm czki i butelki, przyrządzał pokarm dla dziecka, kończył rozlewanie go do butelek, podawał butelkę Panu Bumby" i jakiś cza:; pi.il przy stole jadalnym, dopóki Hadley nie wstała i dopóki na ulu \ panowała cisza. Później korzystał z paryskiej swobody, wędru i po mieście. Często zachodził do sali gimnastycznej na rue Ponlnr.e, by zarobić dziesięć franków od rundy jako partner sparringowy dla zawodowych pięściarzy wagi ciężkiej, czasem zaś pomagał zapiv\ jaźnionemu kelnerowi z Closerie des Lilas pielić ogródek warzywny Kelner wiedział, że jest pisarzem, i przestrzegał, że boksowa nie :.i.; może go przyprawić o wstrząs mózgu, ale Ernest był rad /. Itru dodatkowego zarobku. Zaczął już odkładać na następną podm/, d... Hiszpanii w lipcu.

Choć często mawiał, że nic nie może dorównać walkom byków, nadal pasjonował się innymi sportami. Boksował się dla przy jen i ności z Haroldem Loebem, George'em 0'Neilem i młodym archilel. tem amerykańskim, Paulem Fischerem. Pewien energiczny ka:.jei bankowy nazwiskiem T. H. (Mike) Ward wprowadził go na szcśi-p dniowy wyścig kolarski w zadymionym półmroku Velodromc dl U ver, na otwartych torach Stade Buffalo i w Parc du Prince. Kied, przeschły korty, Ernest i Harold Loeb grywali w tenisa.

Hemingway stałe poszerzał krąg znajomych, częściowo w kaw u niach, częściowo w księgarni Sylvii Beach, gdzie zachodził \><> południami czytać lub wypożyczać książki. Odnowił niedawną przy jaźń z Donaldem Ogdenem Stewartem, dowcipnym autorem humn rystycznej beletrystyki i podróżnikiem, spotykał się z Dos Pa.v:n sem, który często odwiedzał Paryż, i kiedyś zabawiał razem z nim Ellę Winter, narzeczoną Lincolna Steffensa, zapewniając ją, że każdy może pisać, jeżeli się do tego przyłoży. „Ty też możesz — zawołał — To jest piekło. Całkiem wypompowuje człowieka, o mało /;<> nie zabija; ale można to robić."

O zmęczeniu pisarza wiedział z własnego doświadczenia. Ostali nu rozpoczął bardzo długie opowiadanie, które zamierzał zatytułował Rzeka dwóch serc. Jego bohater Nick, teraz już dorosły mężczyzna, udawał się na samotną wyprawę wędkarską nad Rzekę Lisią w Mi chiganie. Wrócił z wojny ranny, ale w opowiadaniu nie było <!< ( tego żadnych aluzji. Ernest raz jeszcze wypróbowywał swoją teoi ie pomijania. Materiał zaczerpnął z własnych przeżyć podczas Iowie

83

nia ryb w Rzece Lisiej z Alem Walkerem i Jackiem Pentecostem w 1919 roku. Pominął ich także, aby Nick Adams mógł toczyć sa­motnie swoją walkę o powrót do wewnętrznej równowagi. Zmiana nazwy Rzeki Lisiej na Rzekę Dwóch Serc była rozmyślna i jak później wyjaśniał, nie wynikała „z ignorancji czy niedbalstwa, ale stąd, że Rzeka Dwóch Serc to poezja".

Nie wszystkie opowiadania, zapisywane w niebieskich notesach, opierały się na jego osobistych przeżyciach. Pisał też o współemi-grantach, dając upust satyrycznej wenie i irytacji na ludzi, których nie lubił albo uważał za pretensjonalnych. Były utrzymane w po­dobnym duchu jak rozprawka o Gregu Clarku i Bobbym Readzie gadających godzinami w redakcji „Staru" w Toronto.

Pismo Forda było teraz bliskie bankructwa, tak że ten zdecy­dował się na wyjazd do Nowego Jorku, częściowo po to, by zoba­czyć się ze swym amerykańskim wydawcą, ale głównie w nadziei uzyskania dalszej dotacji od Johna Quinna, który dotychczas utrzy­mywał „transatlantic" na powierzchni. Spis rzeczy numeru lipco­wego ustalono w zasadzie przed jego wyjazdem, ale poprosił Ernesta, żeby dokończył roboty razem z Marjorie Reid oraz dorzucił wszelkie redaktorskie upiększenia, jakie uzna za stosowne. Z początku Ernest odmówił twierdząc, że to mu „spaskudzi" jego własną pracę pod­czas nieobecności Forda. Jednakże Ford odparł, że jeżeli nie zechce podjąć się tej roboty, a także zestawić spisu rzeczy do numeru sierpniowego, „transatlantic" się rozleci. Ernest niechętnie wyraził zgodę. W przeddzień odjazdu Ford publicznie oznajmił o swojej de­cyzji. „Wyruszamy na zachód — napisał — pozostawiając ster pis­ma... w rękach p. Ernesta Hemingwaya, którego smak jest bardziej zgodny z naszym niż gusty większości innych ludzi."

Ernest skorzystał z nieobecności zwierzchnika i w numerze lipco­wym zamieścił satyryczną notkę redakcyjną. Nie podpisana i za­tytułowana A poza Ameryką, podawała w wątpliwość talenty Tri­stana Tzary, Jeana Cocteau i Gilberta Seldesa, którego książkę Sie­dem żywych sztuk dość pozytywnie zrecenzował w tym samym nu­merze Lewis Galantiere. Ton tej satyrycznej wypowiedzi sugerował, że Hemingway musiał pokłócić się z Fordem i teraz usiłuje go „załatwić".

Ponieważ zamierzał pojechać z Hadley do Pampeluny na począt­ku lipca, terminowe przygotowanie numeru sierpniowego stanowiło o wiele większy problem. Rozwiązał go ściągając pośpiesznie ma­teriały od przyjaciół — długie opowiadanie Dos Passosa, krótkie

84

Nathana Ascha, artykuł Guya Hickoka, następny długi wyjątek z Jak powstawali Amerykanie Gertrudy.

Wykonanie na czas tej pracy utrudniła dwutygodniowa wizyta kuzyna, Franka Hinesa, który wprawdzie starał się nie przeszka­dzać Ernestowi z rana, kiedy ten pisał i redagował w maleńkim wol­nym pokoiku, ale którym trzeba było się zająć. Po południu bokso­wali się czasem lub grali w tenisa z Ezrą Poundem, dwukrotnie byli wieczorem na lokalnych zawodach bokserskich i wstępowali do Dóme, gdzie Hemingway pogardliwie wskazywał amerykańskich eks-patriantów. Przyjechali do Paryża rzekomo, aby pracować, a oto poprzestawali na pokazywaniu się w miejscach spotkań na Lewym Brzegu, gdzie gadali o pisarstwie, sami nic nie robiąc. Po wyjeździe Franka do Włoch Hemingwayowie wyruszyli do Hiszpanii, pozosta­wiwszy Bumby'ego pod opieką bretońskiej niańki, Madame Rohr-bach. Z Madrytu Ernest doniósł Gertrudzie ze zwykłym zapałem, że dostają masę „cynku" o walkach byków od matadorów mieszka­jących w pensjonacie na calle San Jerónimo 37. Widzieli Gitanilla de Triana we wspaniałej corridzie w Aranjuezie i oglądali długo­szy jego Villaltę w walce z sześcioma bykami z ranczu Martineza. Boks blednie przy tym wspaniałym sporcie i nie mogą doczekać się początku fiesty San Fermina w Pampelunie.

Entuzjastyczne relacje Ernesta o ferii z 1923 roku zachęciły wie­lu innych do obejrzenia tego widowiska. Chink Smith „szczerze i głęboko przecierpiał na pierwszej walce byków to, co się działo z końmi", wkrótce jednak zaczął się żywo interesować technicznymi aspektami tego sportu. Przyjechali także Bill i Sally Bird, Dos Pas-sos, Don Stewart, Bob McAlmon i młody George 0'Neil. Według słów McAlmona, Ernest „wiele mówił o odwadze" i uważał, że „musi się wykazać" w czasie porannych amatorskich walk byków, toteż obaj z Donem popisywali się codziennie przed dwudziestoma tysią­cami widzów, jak sam chełpliwie doniósł w liście do „Staru".

„Ernie był tak piekielnie odważny — opowiadał Stewart — że nie mogliśmy dopuścić, by stawiał czoło bykom, i nie pokazać, że my też jesteśmy odważni... Mnie jedynego byk przewrócił ku wiel­kiej uciesze wszystkich zainteresowanych. Hem oczywiście był jak zwykle nieustraszony... Kiedy byk mnie uderzył, pękło mi kilka żeber, ale pampeluńskie wino miało cudowne właściwości uzdra­wiające i fiesta stała się jednym ze wspaniałych, pamiętnych prze­żyć."

85

Przed samym jej zakończeniem Birdowie i Bob McAlmon poje­chali starym autobusem do Burguete, baskijskiej wioski w górach nie opodal starożytnego Roncevaux. Hemingwayowie podążyli za nimi w parę dni później i Ernest od razu zaproponował wyprawę wędkarską do odległej o kilka kilometrów rzeki Irati. W okolicach Burguete podobały mu się lodowato zimne górskie potoki, wielkie lasy bukowe, nigdy nie tknięte siekierą, i śmigłe, rozkołysane sosny pod szczytami. Uważał, że jest to najdziksza okolica w Pirenejach i że Hiszpania to jedyny jeszcze nie zmarnowany kraj w Europie.

18. «TRANSATLANTIC »

Mniej więcej w tym czasie, kiedy wrócili do Paryża, żona właści­ciela ich kamienicy, Madame Chautard, znalazła swojego ukochane­go pieska martwego na podwórku i oddała go preparatorowi do wy­pchania i osadzenia na podstawce. Nawet jej się nie śniło, że pie­sek zostanie kiedyś pośrednio unieśmiertelniony w literaturze ame­rykańskiej.

Po przeczytaniu sierpniowego numeru „transatlantic" Ernest chę­tnie ujrzałby Forda Madoxa Forda też wypchanego i osadzonego na podstawce. Sam zgromadził i zredagował zawartość numeru, gdy Ford przebywał w Nowym Jorku, ten zaś po powrocie dołączył bez wiedzy Hemingwaya notkę od redakcji, oskarżając go, że nafaszero-wał numer „niezwykle obfitą próbką" prac swoich młodych amery­kańskich przyjaciół. Kończył przyrzeczeniem, że następne numery odzyskają normalny, międzynarodowy charakter. Ernest wściekł się uznawszy to za zniewagę, ale zmiękł, kiedy Ford go przeprosił i za­poznał z sytuacją pisma, katastrofalną na skutek śmierci finansują­cego je Johna Quinna. Hemingway wpadł nawet na pomysł, by zwrócić się do ożenionego z milionerką Krebsa Frienda, młodego weterana wojennego, z którym się zaprzyjaźnił w Chicago. Krebs zgodził się przez pół roku pożyczać co miesiąc Fordowi dwieście dolarów, za co wynagrodzono go prezesurą „transatlantic review".

W nagłym przypływie energii Ernest ukończył Rzeką dwóch serc, najdłuższe z dotychczasowych opowiadań, do którego dodał jeszcze kodę będącą głównie monologiem wewnętrznym Nicka Adamsa, peł­nym refleksji o dawnych przyjaciołach w Michiganie i nowych

86

w Europie, a niekiedy przeplatanym uwagami o zasadach estetyoz-nych.

„Jedynym pisarstwem coś wartym jest to, co się wymyśliło, co człowiek sobie wyobraził... W tym tkwi słabość Joyce'a. Dedalus w Ulissesie jest samym Joyce'em i dlatego jest straszny. Joyce po­traktował go tak diabelnie romantycznie i intelektualnie. Blooma wymyślił. I Bloom jest znakomity. Wymyślił panią Bloom. Jest naj­wspanialsza w świecie. To samo jest z Mac'iem (McAlmonem). Mac pracował za blisko życia. Trzeba przetrawić życie, a potem tworzyć swoich ludzi... Nick (Adams) w opowiadaniach nie był nigdy samym autorem. On go wymyślił. Ma się rozumieć, autor nigdy nie widział Indianki rodzącej dziecko. Właśnie dlatego to jest dobre. Widział kobietę rodzącą na drodze do Karagaczu i usiłował jej pomóc. Tak to było.

(Nick) chciał być wielkim pisarzem. Był przekonany, że nim bę­dzie... Trudno jest zostać wielkim pisarzem, jeżeli kocha się świat i życie na świecie, i pewnych ludzi. Trudno jest też, kiedy się ko­cha tyle miejsc. Są chwile, kiedy musi się pisać. To nie sumienie. Tylko ruch robaczkowy. Jest to doprawdy przyjemniejsze od wszyst­kiego... Wciąga bardziej niż cokolwiek innego... On, Nick, chciał tak opisywać krajobraz, żeby pokazać go podobnie jak Cśzanne w ma­larstwie... Trzeba to robić od wnętrza samego siebie... Uważał to za coś niemal świętego. Rzecz jest śmiertelnie poważna. Można coś zrobić, jeżeli się to wywalczy. Jeżeli się żyje własnymi oczyma. Nie można o tym rozmawiać... Wiedział, jak Cezanne namalowałby ten odcinek rzeki. Boże, gdybyż tu był, żeby to zrobić! Ale oni pomarli i to było najgorsze. Pracowali całe życie, a potem się zestarzeli i po­marli."

Ernest nie był jednak stary; właśnie skończył dwadzieścia pięć lat. Żadna z rzeczy, które później mówił na temat pisania, nie była tak przejmująca, jak te nieporadne próby określenia swoich zamie­rzeń, swoich ambicji, rodzących się skłonności estetycznych, żarli­wego umiłowania zarówno pisarstwa, jak świata. Chciał być wielkim pisarzem. Miał prawie pewność, że nim będzie. Ale zdobył się na ton chłopięcej skromności pisząc do Gertrudy Stein, że ukończył Rzeką dwóch serc: „Ma to około stu stron i nic się nie dzieje, kraj­obraz jest fajny, wszystko sam wymyśliłem, więc to widzę i częścio­wo wypada tak, jak powinno... Ale czy pisanie nie jest ciężką ro-

87

dziw dla Chinka Smitha walczącego pod Mons czy dla Ma ery zabi­jającego byki na Plaża de Toros w Madrycie — i znajdowała odbicie w złośliwych szkicach zapełniających niebieskie notatniki. Cecha ta ujawniała się wyraźnie w stosunku Hemingwaya do Forda, którego obwiniał o bliski już zgon „transatlanticu" — przypisując Fordowi „megalomańskie błędy" w redagowaniu pisma — i któremu nie mógł darować dżentelmeńskiej próby przeproszenia T. S. Eliota za to, że dopuścił do wydrukowania zjadliwych słów o maszynce do mięsa. Ernest odnosił się do Forda wręcz obraźliwie, choć w dwóch ostat­nich numerach „transatlantic" zamieścił jeszcze dwa jego opowia­dania. Twierdził, że pismo diabli wezmą gdzieś około 1 stycznia 1925 roku. I niestety tak się mniej więcej stało.

19. DO WSCHODNIEGO KRÓLESTWA

W listopadzie Ernest znów zaczął marzyć o Alpach szwajcarskich, ale brak pieniędzy i bezpośrednich widoków na dodatkowe przycho­dy nie pozwalał na wyjazd. W tym właśnie momencie dowiedział się od amerykańskiego malarza Bertrama Hartmana o miasteczku Schruns w austriackim Vorarlbergu, gdzie mógłby zamieszkać z ro­dziną w hotelu Taube. Życie było tam proste, jedzenie dobre, a te­reny narciarskie podobno doskonałe. Koszt ich pobytu wynosiłby dwadzieścia osiem i pół dolara tygodniowo, mogliby odnająć swoje mieszkanie w Paryżu i spędzić całą zimę wśród ośnieżonych gór. Ernest napisał do właściciela hotelu, Paula Nelsa, rezerwując dwa pokoje na 20 grudnia.

W krótkim okresie poprzedzającym wyjazd zawarł nowe przy­jaźnie, między innymi z Archibaldem i Adą MacLeishami, z histo­rykiem sztuki Johnem Herrmannem z Michiganu i z młodym gruźli­kiem, Ernestem Walshem, przyjacielem i podopiecznym Ethel Moor-head. Piętnował go niegdyś jako pretensjonalnego pozera, teraz za­czął mówić, że jest „całkiem miłym facetem", i we trzech z Herr­mannem snuli projekty dotyczące wydawania nowego pisma: „This Quarter". Zaprzyjaźnił się też z przystojną, uzdolnioną dziennikarką Janet Flanner, pisującą dla „The New Yorkera", której podobały się „jego życzliwe, uważne, bystre oczy, brunatne niby agaty". Sły­sząc, jak podczas meczu bokserskiego Ernest wykrzykuje rady i zniewagi w gwarze paryskiej, Janet stwierdziła, że jest „z natury

90

bystrym lingwistą, który uczy się języka najpierw uchem ze wzglę­du na stałą potrzebę rozumienia ludzi i komunikowania się z nimi".

Dwudziestego listopada Hemingway ukończył opowiadanie Niepo­konany, będące destylatem tego wszystkiego, czego dowiedział się o walkach byków podczas trzech pobytów w Hiszpanii. Poruszał w nim temat nigdy dotąd nie podejmowany — daremną próbę po­wrotu na arenę podstarzałego matadora, Manuela Garcii, który od­nosił pyrrusowe zwycięstwo, zniszczony, ale nie pokonany. Ernest uważał je za najlepsze w swoim dorobku, podobne zdanie wypowia­dał też jednak o Powrocie żołnierza i o Rzece dwóch serc, choć prze­czytawszy ponownie monolog wewnętrzny Nicka doszedł do wniosku, że „cała ta myślowa rozmowa" psuje zamierzony efekt. Don Stewart przedłożył już maszynopis jego zebranych opowiadań swemu wy­dawcy, GeorgeWi boranowi, więc Ernest czym prędzej poprosił

0 usunięcie ostatnich dziewięciu stron Rzeki dwóch serc. Wreszcie przyszła pora na Austrię. W Schruns było ciepło jak we

wrześniu, brunatne krowy nadal pasły się na łąkach i tylko wyższe szczyty pokrywał śnieg. Miasteczko, małe i swojskie, leżało po obu stronach bystrego potoku, a jego mieszkańcy okazali się tak mili

1 uprzejmi, że Ernest zaczął się zastanawiać, jak mógł kiedykolwiek uważać Austriaków za wrogów. Ich kraj był śliczny, jedzenie dos­konałe, goście dostali przestronne pokoje, fortepian dla Hadley oraz piękną bonne dla Bumby'ego.

Po gorączkowej pracy w ostatnich miesiącach Ernesta opuściła energia twórcza. Skarżył się Haroldowi Loebowi, że do pisania po­trzebuje podniety „wielkiego miasta", takiego jak Paryż. Przeżył też zawód, bo z listu Dona Stewarta dowiedział się, że Doran po­stanowił odrzucić opowiadania, choć rzekomo chętnie by przyjął powieść Hemingwaya. Stewart zaniósł maszynopis wielkiemu H. L. Menckenowi do ewentualnego przekazania wydawcy Alfredowi Knopfowi. Gdyby utwory nie spodobały się Menckenowi, zawsze jeszcze pozostawał Horace Liveright. Loeb zawiadomił Ernesta, że wybiera się do Nowego Jorku, więc może polecić w naszych czasach Liverightowi.

Wreszcie spadł śnieg, najpierw w wysokich górach, potem w do­linie. Hadley ćwiczyła jazdę na nartach na stoku za hotelem oraz na niskim wzgórzu koło pobliskiej wioski Tschagguns, Ernest w swe­trze i czapce narciarskiej pozował Bertramowi Hartmanowi do akwa­relowego szkicu, jadł z ogromnym apetytem, cieszył się obfitością czerwonego wina i trzydziestoma sześcioma gatunkami piwa, de-

91

lektował się miejscowym kirszem i sznapsem destylowanym z gór­skiej gencjany. Zapuszczał gęstą czarną brodę i dowiedział się z sa­tysfakcją, że mieszkańcy miasteczka nazywają go „Czarnym Chrys­tusem", a czasem „Czarnym, pijącym kirsz Chrystusem". Gry ha­zardowe były wówczas w Austrii zabronione, ale co wieczór grywano w pokera w zadymionej jadalni hotelu. Zabawne było to, że do grona graczy należał kapitan miejscowej policji, bankier, adwokat i właściciel hotelu.

W styczniu poczta przyniosła prospekt nowego pisma Walsha, „This Quarter". Ernest, choć pokpiwał z Walsha w roli opiekuna artystów, napisał do niego entuzjastyczny list, załączając kopię Rzeki dwóch serc, którą określił jako swój bezwzględnie najlepszy do tej pory utwór. Zaproponował, że poda nazwiska innych ewen­tualnych współpracowników, przyklasnął decyzji płacenia wysokich honorariów i począł udzielać wydawcom ojcowskich rad co do szcze­gółów prowadzenia czasopisma. Nagrodzili jego gorliwość przyjmu­jąc opowiadanie i przypieczętowali targ czekiem na tysiąc franków. Od razu stał się ich zwolennikiem. Podkreślił, że w roku kalenda­rzowym 1924 jego ogólny dochód z poważnego pisarstwa wyniósł 1100 franków, że ani Trzy opowiadania, ani w naszych czasach nie dało mu nawet centa oraz że oboje z Hadley usiłują wyżyć za sto dolarów miesięcznie.

W połowie stycznia instruktor Walther Lent poprowadził uczniów szkółki narciarskiej na pierwszą wycieczkę w wysokie góry. Po­dążając długą doliną do zamarzniętego Vermunt-Stausee Ernest wi­dział jelenie i kozice, liczne pardwy, dwie kuny, a raz lisa. Zatrzy­mali się w Madlenerhaus, na wysokości 1986 metrów, wśród połaci dziewiczego śniegu. Cały dzień jeździli na nartach, po czym wcześ­nie kładli się spać w łóżkach przypominających koryta.

Druga wycieczka do Madlenerhaus na początku lutego zbiegła się z odmianą w szczęściu Ernesta. Zaczęła się od pamiętnego wieczoru pokerowego, kiedy to wyciągnął asa, dopełniając sekwensu z pięciu najwyższych kart pikowych, i położył się spać bogatszy o 430 000 ko­ron. Nazajutrz dostał dwie depesze: od Dona Stewarta i Harolda Loeba, obie z tą samą oszałamiającą wiadomością: Horace Liveright zgodził się wydać w naszych czasach. Z początku Hemingway nie mógł w to uwierzyć, ale w hotelu Taube czekało potwierdzenie w postaci depeszy i listu od samego Liverighta, który uznał opo­wiadania za świetne i prawie wszystkie do przyjęcia. Jest tylko parę problemów. Pan i pani Elliot zawierają fragment zdaniem Li­

92

verighta nieprzyzwoity. Oczywiście należy go zmienić. Największą trudność nastręcza W Michigan z uwagi na seks pozbawiony obsło-nek. Liveright chciał je zastąpić innym opowiadaniem.

Ernest od razu wziął się do pracy nad Zapaśnikiem. Rzecz działa się w Michiganie, a okoliczności były całkowicie zmyślone, choć postać bohatera wzorował na dwóch znajomych bokserach, a jego towarzysza na prawdziwym murzyńskim trenerze. Zaczął pisać to opowiadanie nieco wcześniej, zapewne niedługo po przyjeździe do Austrii, teraz poprawił je i przepisał na maszynie.

Z jakichś względów osobistych odłożył telegram do Liverighta: „Przyjmuję z radością", i wysłał go dopiero 5 marca. Do końca pobytu w Austrii całą energię koncentrował na dwóch zadaniach, które stopniowo krystalizowały się w jego umyśle. Jednym było znalezienie w Paryżu posady dla Billa Smitha, który ni stąd, ni zowąd przysłał list z przeprosinami za kłótnię sprzed trzech lat. Bill miał w owym czasie ogromne trudności domowe i finansowe. Spędził nawet kilka miesięcy w sanatorium. Obecnie dawne urazy poszły w niepamięć. Należało mu pomóc, ułatwić nowy start. Drugą sprawą był projekt Ernesta Walsha, który chciał poświęcić pierw­szy numer „This Quarter" Ezrze Poundowi i prosił o artykuł po­chwalny. Ernest zasiadł do maszyny i napisał między innymi, że energia Pounda jest niewyczerpana, że przypomina on wspaniałego byka z hodowli Miura i że nikt jeszcze nie potrząsnął przed nim kapą nie prowokując szarży. Wszystkie swe walki stacza z „bardzo wesołą zaciętością", a jego rany goją się szybko. Teraz przeniósł się do Rapallo, gdzie przyjaciele nie mogą go zamęczać prośbami o przysługi i gdzie jego energia może się wyzwolić dla dalszego tworzenia. 1

Ta nuta zakończyła austriackie wakacje. Dopiero w kilka miesięcy później Ernest dowiedział się, co oznacza nazwa kraju, w którym żyło mu się tak szczęśliwie. „Czy wiesz, co znaczy Austria (Oster-reich)? — zapytał podczas następnych świąt Bożego Narodzenia swojego nowego przyjaciela, Fitzgeralda. — Wschodnie Królestwo. Czy to nie fajne? Powiedz Zeldzie."

20. «THIS QUARTER»

Po powrocie z Austrii poznali u Harolda Loeba i Kitty Cannell dwie córki właściciela ziemskiego z Piggott w stanie Arkansas, Pauli-

93

ne i Virginię „Jinny" Pfeiffer, drobne, „szczupłe jak delikatne ma­łe ptaki". Starsza z nich, Pauline, absolwentka Uniwersytetu Mis­souri, pracująca dla paryskiego wydania magazynu ,,Vogue", była szykowna i doskonale znała się na modzie. Niedługo potem siostry przyszły odwiedzić Hadley i Bumby'ego w mieszkaniu nad tarta­kiem. Pauline później powiedziała Kitty, że była przerażona wa­runkami narzuconymi przez Ernesta żonie i dziecku w imię sztuki. Nie pojmowała, jak Hadley może wytrzymać w takim mieszkaniu i w towarzystwie takiego człowieka.

Przez pierwszy miesiąc po powrocie ze Schruns Ernest prawie codziennie odwiedzał drukarnię Herberta Clarke'a na rue Saint-Honore, pomagając w przygotowaniu do druku ambitnego pierw­szego numeru magazynu Walsha „This Quarter".

Ponieważ w tym samym czasie redakcja „Dial" zwróciła mu tekst Niepokonanego z wyjaśnieniem, że opowiadanie jest wspaniałe, lecz za mocne dla amerykańskich czytelników, Hemingway natychmiast przesłał maszynopis Ernestowi Walshowi, oświadczając, że został już odrzucony przez wszystkie szacowne i nieszacowne magazyny w Stanach Zjednoczonych. Nie było to prawdą, ale podziałało. Walsh odpowiedział pochwalnym listem, po którym przyszedł czek od pan­ny Moorhead. Ernest odpisał z radością, że użyje tych pieniędzy na uregulowanie komornego, da zaliczkę na nowy garnitur, kupi trochę artykułów spożywczych oraz bilety na sześciodniowy wyścig kolarski. Postanowił też przerwać pracę dla magazynu i zająć się własnym pisaniem, bp jak donosił Walshowi, kiedy nie tworzy, jest bezgranicznie nieszczęśliwy i czuje się paskudnie. Ażeby pisać tak, jak powinien, musi mieć umysł swobodny i jasny. Jeżeli Walsh potrzebuje pomocnika redakcyjnego, powinien wziąć pod uwagę Billa Smitha, który ma przyjechać do Paryża pod koniec kwietnia. Za tysiąc franków miesięcznie Bill mógłby dopilnować łamania pisma, druku, reklamy i kolportażu. Walsh przyjął tę propozycję dość szorstko. Dał do zrozumienia, że Ernest miesza się w nie swoje spra­wy, a może nawet próbuje wymusić pieniądze od panny Moorhead pod pretekstem zapewnienia posady przyjacielowi. Ernest poczuł się urażony. Jeżeli wywiera na ludziach takie wrażenie — oświadczył — to „tant pis pour moi*". Walsh jest widać nadmiernie podejrzli­wy, skoro sądzi, że go oszukuje. Podobnie jak w stosunku do Forda i redaktorów „Dial", powziął teraz urazę do Walsha i panny Moor­head.__

* tym gorzej dla mnie (fr.)

94

Trzydziestego pierwszego marca podpisał umowę z firmą Boni i Liveright i przesłał Liverightowi Zapaśnika w miejsce pechowego opowiadania W Michigan. Zobowiązał zarówno wydawcę, jak jego głównego redaktora, T. R. Smitha, żeby nic nie zmieniali bez zgody autora. Jeżeli idzie o perspektywy sprzedaży, to twierdził, że książka ma szanse trzy do jednego. Klasycznym przykładem „naprawdę świetnej książki", która nie poszła, jest Potworne miejsce Cum-mingsa, wydane w 1922 roku. Ale Cummings pisze trudnym sty­lem, zaletą w naszych czasach zaś jest to, że książkę będą chwalić pięknoduchy, a czytać zwykli ludzie. Osoby ze średnim wykształce­niem nie będą miały najmniejszych kłopotów z jego prozą. Twier­dził też, że jest zadowolony z Zapaśnika. Nada on tomowi „dodatko­wą jedność". Podobnie jak przedtem inne swoje opowiadania, i to uważał za „bodaj najlepsze" we własnym dorobku.

Niedawno zwrócił się do niego nowojorski wydawca Maxwell Per-kins z firmy Scribnera. Zachęcił go do tego jeden z jego czołowych młodych autorów, F. Scott Fitzgerald, przekonany, że Hemingway ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Krótkie utwory opublikowane przez Billa Birda są wybitne. Jasne jest, że to „naprawdę coś". Pierwszy list Perkinsa do Ernesta zaginął. Drugi, wysłany, kiedy Ernest przebywał w Austrii, Sylvia Beach doręczyła mu dopiero w pięć dni po przyjęciu przezeń propozycji Horace'a Liverighta. Ernest powiadomił Perkinsa o podpisaniu umowy. Dawała ona Bo-niemu i Liveright'owi opcję na jego trzy następne książki. Gdyby nie wykorzystali opcji w ciągu sześćdziesięciu dni od otrzymania ręko­pisu, układ straciłby ważność. Ernest napisał, że byłby chętnie prze­słał w naszych czasach Scribnerowi. Jeżeli zdoła przedłożyć Perkin-sowi inną książkę, zrobi to. Jedną z ewentualności było studium o walce byków. Uczyniłoby ono dla matadorów i zwierząt to samo, co Doughty* zrobił dla koczowniczych ludów pustyń arabskich. Mu­siałaby to być duża książka, pełna wspaniałych ilustracji. Ale ta­kie marzenia — ciągnął — z pewnością czynią go kiepskim kon­trahentem dla wydawcy amerykańskiego. Poza walką byków intere­suje go tylko opowiadanie. Powieść uważa za formę strasznie sztucz­ną i wyeksploatowaną. Mimo to niektóre jego opowiadania rozrasta­ją się do dwustu tysięcy słów. Może z czasem da się rozwinąć je w powieść.

95

Kiedy Bill Smith przyjechał do Paryża, Ernest powitał go jak dawno utraconego brata i oddał mu do dyspozycji małą sypialnię--gabinet. Bill poznał Pauline Pfeiffer; spostrzegł, że usilnie się stara zwrócić uwagę Ernesta, posługując się takimi dziewczyńskimi chwy­tami, jak: „Mówiłam z kimś o panu." Ernest odpowiadał wtedy: „Ach tak? I co powiedział?" Większą część każdego ranka spędzał pisząc przy stoliku w Closerie des Lilas. Po południu wraz z Billem grywali w tenisa z Haroldem Loebem i Paulem Fischerem.

Loeb pałał w tym czasie namiętnością do wysokiej, przystojnej Angielki, lady Duff Twysden. Podobały mu się jej posągowe kształ­ty, szare oczy i krótko przycięte blond włosy, jej niski śmiech, ma­jący w sobie „coś płynnego, jak melodyjny głos drozda śpiewające­go do księżyca". Duff nosiła tweedowe kostiumy męskiego kroju i miękki filcowy kapelusz nasadzony niedbale na tył głowy, lecz mimo to miała ogromny wrodzony szyk. Nie malowała się i nie­które osoby twierdziły, że rzadko się myje. Panna Nancy Cunard uważała jednak, że Duff ma zarówno beaucoup de crdne, jak beau-coup de branche*. Jej „dobrze skrojona twarz", szczupła i delikatna jak kamea, mogłaby służyć za model do osiemnastowiecznego portre­tu.

Trzydziestodwuletnia Duff porzuciła właśnie arystokratycznego męża i lada chwila miała się z nim rozwieść, a tymczasem bawiła w Paryżu w towarzystwie tęgo popijającego Szkota nazwiskiem Pat Guthrie. Loeb uważał go za pasożyta, co mu nie przeszkadzało ko­rzystać z funduszów rywala razem z Duff i kołem jego wymuska­nych, zniewieściałych przyjaciół. Po pijanemu Pat zachowywał się albo głupio, albo ponuro, za to Duff dobrze znosiła alkohol.

Ernest, podobnie jak Loeb, był pod wrażeniem jej urody, stylu, beztroski, brytyjskiego akcentu i mocnej głowy. Zwykła u niego pogarda dla szlifibruków z Montparnasse'u traciła swą ostrość, kie­dy z nią rozmawiał. Choć nie wydaje się, by z nim flirtowała, był w stosunku do niej dostatecznie zaborczy, aby mieć za złe stale po­tęgujące się zadurzenie Loeba.

Pewnego majowego dnia, gdy rozmawiał z nią i Patem w barze Dingo, podszedł do nich Scott Fitzgerald. Podobnie jak Ernest, i on pochodził ze Środkowego Zachodu, poważnie traktował swoje pi­sarstwo, zadawał natarczywe, krytyczne pytania, był młody, we­soły, wspaniałomyślny i pełen entuzjazmu. Lepiej ubrany i o wiele

96

zamożniejszy od Ernesta, wyglądał przy nim krucho i chłopięco. Fitzgerald przedstawił się. Przyszedł w towarzystwie wysokiego mło­dego człowieka, byłego sportowca z Princetonu. Sportowiec od ra­zu spodobał się Ernestowi, natomiast o Fitzgeraldzie nie mógł wy­robić sobie zdania. „Miał bardzo jasne, falujące włosy — napisał później — wysokie czoło, żywe, życzliwe oczy i delikatne irlandzkie usta, które u dziewczyny byłyby ustami piękności. Jego broda była dobrze zarysowana, miał dobre uszy i kształtny, nieomal piękny, niezbyt wydatny nos... Usta budziły niepokój, dopóki się go nie poznało, a wtedy niepokoiły jeszcze bardziej."

Kiedy Duff wyszła, Fitzgerald wygłosił pochwalne przemówienie na temat opowiadań o Nicku Adamsie. Ernestowi wydało się żenu­jąco przesadne. Skupił całą uwagę na zamówionym przez nowego znajomego szampanie i odpowiadał monosylabami na bardzo oso­biste pytania, którymi ten go zasypywał. Nagle zdarzyła się rzecz dziwna. Na górnej wardze Fitzgeralda zaczęły występować krople potu, jego twarz stała się woskowa, oczy martwe jak agaty. Skóra napięła się na kościach policzkowych, aż wreszcie upodobnił się do trupiej czaszki. Sportowiec z Princetonu powiedział Ernestowi, żeby się nie przejmował, to się często powtarza, trzeba go po prostu od­wieźć do domu.

W kilka dni później Scott poprosił Ernesta, żeby przeczytał Wiel­kiego Gatsby'ego. Mówił o tej książce bardzo inteligentnie i skrom­nie. Choć wypił kilka whisky, nie powtórzyła się historia z baru Dingo. Ernest polubił go na tyle, że przyjął propozycję wspólnego wyjazdu do Lyonu po samochód Scotta, i umówili się na stacji na­stępnego dnia. Fitzgerald jednak spóźnił się na pociąg i Ernest po­jechał sam. Spotkali się nazajutrz w hotelu, a kiedy odnaleźli samo­chód, Ernest przekonał się, że jest bez budy. Żona Scotta, Zelda, kazała ją zdjąć. O godzinę jazdy na północ od Lyonu zatrzymał ich rzęsisty deszcz. W Chalon-sur-Saóne byli już tak przemoczeni, że zajechali do hotelu. Fitzgerald natychmiast położył się do łóżka twierdząc, że ma zapalenie płuc. Tego wieczora podczas kolacji za­słabł przy stoliku, podobnie jak w Dingo. Nazajutrz rano, kiedy je­chali przez Cóte d'Or, wydawał się zdrów i wesół jak zawsze. Wy­pełniał czas streszczeniami powieści Michaela Arlena.

W następnym tygodniu Hemingwayowie zostali zaproszeni na obiad do mieszkania Fitzgeraldów na rue de Tilsitt. Wydało się ono Ernes­towi ponure i smutne, z miejsca też powziął niechęć do Zeldy, która akurat cierpiała na kaca. Miała oczy drapieżnego jastrzębia

97

i mówiła z zazdrością o podróży do Lyonu, tak jakby to był ogromny sukces. Ernest wyczuł, że jest zazdrosna o czas, który Scott poświę­ca pisaniu. Kiedy mąż pił, uśmiechała się skrycie, co, jak przy­puszczał Ernest, świadczyło o jej zadowoleniu, że Scott nie będzie później w stanie pisać. Takie zachowanie żony pisarza wydało mu się bardzo niewłaściwe, ale przeczytał Wielkiego Gatsby'ego z za­chwytem i napisał do Maxa Perkinsa, że jest to naprawdę pierwszo­rzędna książka.

Dyskutowali o niej i o wcześniejszych powieściach Fitzgeralda w towarzystwie Christiana Gaussa, profesora języka francuskiego z Princetonu, który znał zarówno Fitzgeralda, jak Edmunda Wilsona z okresu ich studiów i okazywał żartobliwe zainteresowanie dzi­wactwami awangardowej literatury, tak francuskiej, jak amerykań­skiej. Zapytał swych towarzyszy, co myślą o radzie Stevensona dla młodych pisarzy, żeby każdy pilnie małpował lepszych od siebie, póki nie wyrobi sobie własnego stylu. Scott powiedział, że stosował się do tego w swojej powieści z czasów princetońskich, Po tej stro­nie raju; zawdzięcza ona wiele prozie Comptona Mackenzie'ego oraz niektórym stronicom Portretu artysty z czasów młodości. Ernest przyznał, że ma pewne zobowiązania wobec Sherwooda Andersona, „obaj zgodzili się jednak — wspomina profesor Gauss — że później musi się płacić" za taką pomoc. To jest jak wyrwanie się spod opieki psychiatry. Każdy pisarz w końcu potrzebuje swobody. Hemingway mówił na ten temat niezwykle gwałtownie. Były student Gaussa, Edmund Wilson, powiedział o Erneście, że należy do tej samej szko­ły co Anderson i Gertruda Stein, ale on sam chce się jak najprędzej uwolnić od tej więzi.

Pewnego ranka w połowie czerwca Ernest ku własnemu zasko­czeniu zasiadł do pisania powieści. Niespełna dwa miesiące przed­tem potępił ten gatunek jako sztuczny i wyeksploatowany. Teraz zapożyczył tytuł jednego ze swych wierszy i w niebieskim notatni­ku wypisał dużymi drukowanymi literami: „WRAZ Z MŁODOŚ­CIĄ — POWIEŚĆ". Bohaterem jej był Nick Adams, rzecz działa się na statku przewożącym wojsko do Europy w 1918 roku i w znacz­nej mierze polegała na dialogu między Nickiem a dwoma oficerami polskimi, Leonem Chocianowiczem i Antonim Galińskim. Ernest za­mierzał wykorzystać w niej pierwszą przygodę swojej młodości, ale nic z tego nie wyszło i Wraz z młodością utknęło na dwudziestej siódmej stronicy.

98

21. SŁOŃCE TEŻ WSCHODZI

Przez całą zimę i wiosnę Hemingway marzył o wyjeździe na fiestę San Fermina w Pampelunie, aż wreszcie pod koniec czerwca uzbie­rał od przyjaciół niezbędne fundusze. Tego roku mieli się zatrzy­mać w hotelu Juanita Quintany, starego aficionado, u którego często mieszkali matadorzy. Alfred Flechtheim z „Der Querschnitt" dał Ernestowi zaliczkę na książkę o walce byków, trzecią z zamówionej serii o koniach, boksie i corridzie. Miała być zilustrowana przez Pi­cassa, Juana Gris oraz innych malarzy, a także zawierać wiele fo­tografii.

Ernest i Hadley zamierzali przez tydzień poprzedzający fiestę ło­wić pstrągi w okolicy Burguete, w towarzystwie Billa Smitha, Dona Stewarta i Harolda Loeba. Tymczasem Harold w tajemnicy przed Ernestem pojechał do Saint-Jean-de-Luz z Duff Twysden, która wróciła sama do Paryża i napisała do Ernesta kilka słów na odwrocie barowego rachunku. „Proszę, przyjdź zaraz do baru Jimmiego — poważne kłopoty — przed chwilą dzwoniłam na Parnasse i nie było ani słowa od Ciebie. SOS, Duff." Potem wysłała list do Harolda, który został w Saint-Jean-de-Luz. „Jest mi źle bez Ciebie. Sytuacja wcale się nie poprawia z upływem czasu... A teraz wątpliwie ra­dosne wieści. Wybieram się w tę podróż do Pampełuny razem z He­mem i Waszą paczką. Czy zdołasz to znieść? (Oczywiście będzie i Pat Guthrie.) Jeżeli wyda Ci się to niemożliwe, daj mi znać, a po­staram się wymówić. Ale marzę o tym wyjeździe i czuję, że samo zobaczenie Ciebie i możliwość porozmawiania z Tobą będzie lepsza niż nic." Harold się zgodził, ponieważ nie chciał siedzieć w górach, kiedy mógł przebywać z Duff, zadepeszował więc do Ernesta, że nie pojedzie na ryby. Mogą się wszyscy spotkać w Pampelunie 5 lipca.

Pozostałych uczestników wyprawy pech prześladował od chwili, kiedy dotarli do Burguete. Okazało się, że przez całą zimę i wiosnę w lasach bukowych i sosnowych pracowali drwale, którzy tak za­nieczyścili łożysko Irati odpadkami drzewnymi, że o łowieniu ryb nie mogło być mowy. „Ryby pozabijane, sadzawki zniszczone, ta­my poprzerywane — biadał Ernest. — Słabo mi się zrobiło."

W Pampelunie było prawie równie źle. Ernest na próżno usiło­wał odnaleźć dawne uroki, ale wszystko się zmieniło, zdaniem Ha­dley i Dona Stewarta, na skutek obecności Duff i Pata, Harolda Loeba i Billa Smitha. Całą paczką przypatrywali się wyładunkowi byków i przepędzaniu ich ulicami, a Ernest, Bill i Harold brali

99

udział w walkach amatorskich. Na popołudniowej corridzie ośrod­kiem zainteresowania był nowy fenomen, dziewiętnastolatek z Rondy nazwiskiem Cayetano Ordóńez, smukły i prosty jak strzała, po raz pierwszy występujący w charakterze pełnego matadora, witany wszędzie jako „Mesjasz, który przyszedł uratować walki byków". Hadley i Ernest natychmiast stali się jego najżarliwszymi wielbi­cielami.

Podobnie jak w latach poprzednich, Hemingway bacznie obser­wował reakcje swoich współtowarzyszy. Donowi Stewartowi zdawa­ły się szczerze podobać wszystkie fazy walki. Wręcz przeciwnie było z Billem Smithem, tak „wstrząśniętym i przerażonym" bodzeniem koni, że nie potrafił myśleć o niczym innym. Aczkolwiek Duff nie podobało się zadawanie ran koniom, była tak „podniecona torera-mi i ogólnym nastrojem silnej emocji, że stała się zwolenniczką tego widowiska", tylko po to, by zaraz potem zapijać wszelkie o nim wspomnienie. Harold patrzał na arenę z niesmakiem; śmiertelna męka byków w jakiś niejasny sposób wydawała mu się czymś ha­niebnym.

Don Stewart był rozczarowany wszystkim poza walkami byków. Tęsknie wspominał „męskie uciechy" z 1924 roku — „długie i sprag­nione" kolejki przed burdelami, nieerotyczne tańce riau-riau na uli­cach. Wtedy atmosfera przypominała „zjazd koleżeński", przesycała ją jakaś chłopięca niewinność i poczucie wyzwolenia. Teraz to się zmieniło. „Rajski Ogród nie był już ten sam." Nie mogli nawet twierdzić, że są jedynymi Amerykanami w Pampelunie. Z Biarritz przybyły limuzynami wyższe sfery. Na Plaża zatrzymał się ambasa­dor Alex Moore i zaproszone przezeń panie. Przy samochodach cze­kali szoferzy w liberiach. Przypominało to obcą inwazję. „Szatan seksu" też się objawił. Don wyczuł, że coś się święci między Duff i Ernestem, który wydawał się zły, że spędziła z Loebem ten ty­dzień w Saint-Jean-de-Luz. A czy Duff zadurzyła się w Heming­wayu? Don „nie był pewny — i nie chciał być pewny". Bill Smith także wyczuwał przykry nastrój. Harold Loeb, którego lubił i za­razem żałował, był bardzo przygnębiony przez całą fiestę, stał się też przedmiotem drwin Hemingwaya i Guthrie'ego. Bill nie wątpił, że Duff „szaleje za Ernestem", choć nie przypuszczał, by nawiązali ze sobą romans. Ernest zachowywał się jak pies przy misce. Nie mógł czy nie chciał mieć Duff, a jednak nie ukrywał urazy do Loeba, który ją zdobył. W końcu posprzeczali się i o mało nie do­szło do bójki, ale następnego dnia Ernest napisał do Harolda list,

100

przepraszając za wstrętne, niesprawiedliwe i niepotrzebne rzeczy, których mu nagadał. Potem rozjechali się w różne strony: Harold i Bill wyruszyli wynajętym samochodem do Bayonne, zabierając z so­bą Duff i Pata, Don Stewart wybrał się na francuską Riwierę, Ernest i Hadley zaś do Madrytu. W pociągu jadący w tym samym prze­dziale syn winiarza z Tofalli częstował najlepszym ojcowskim wi­nem ich dwoje, paru księży i czterech członków Guardia Civil i wszyscy gruntownie się ululali. Hadley i księża radośnie konwer­sowali po łacinie, Ernest zaś zgubił bilety kolejowe. Było to świetne — napisał do Gertrudy Stein — nieomal najlepsza zabawa, w jakiej brał udział.

W Madrycie zwiedzali świeżo odnowione Prado i chodzili na wal­ki byków. Belmonte, stary przyjaciel Gertrudy Stein, został na ich oczach pobodzony, a na krótko przedtem nowy bohater, Cayetano Ordóńez, po niedawnych tryumfach w Pampelunie, współzawodni­czył z nim mano a mano* i w tym współzawodnictwie, zdaniem Er­nesta, Belmonte wypadł blado. Cokolwiek robił Belmonte, Ordóńez robił to lepiej. Jednego ze swych byków poświęcił jasnowłosej Ha­dley i wręczył jej ucho zwierzęcia, które otrzymał jako nagrodę. Żaden z pozostałych matadorów nie mógł dorównać jego elegancji, gładkości manipulowania kapą czy dostojnemu spokojowi, z jakim przystępował do zabicia.

Ernest postanowił zrobić go bohaterem powieści zatytułowanej Fiesta. Napisał już część pierwszego rozdziału. Dziewiętnastoletni matador, Romero, ubiera się po południu w ciemnej sypialni hotelu Montoyi w Pampelunie. Dwaj Amerykanie, William Gorton i Jacob Barnes, mieszkają w tymże hotelu. Montoya zapytuje, czy chcieliby poznać Romera. Wprowadza ich do pokoju, gdzie ściskają dłoń ma­tadorowi. Montoya wygłasza małą mówkę o zachwycie Amerykanów dla walk byków i oznajmia, że przyszli życzyć mu powodzenia.

Była to dobra scena. Ernest oznaczył czas i miejsce tak, jak go uczyli mentorzy w Kansas City i Toronto. Ośrodkiem zainteresowa­nia uczynił Romera. Opisał odrapany pokój, obecnych tam jego po­mocników, zakłopotanie Amerykanów i poczucie samotności mata­dora. Pełen rezerwy i wrodzonej godności, myślał on już o pierwszym byku, któremu musi stawić czoło w tejże godzinie. A potem dobry początek jakoś się psuł. Bill Gorton i Jake Barnes przechodzili przez

101

rozgrzany plac do Cafe Iruńa. Stal tam szary Rolls-Royce otoczony tłumem. Siedział w nim amerykański ambasador, Ferdinand J. Wat-son z Ohio, jego siostrzenica i rozflirtowana pani Carelton. Włosy jej, podobnie jak Zeldy Fitzgerald, były zjaśniałe od słońca i tak jak Duff Twysden miała na głowie męski filcowy kapelusz. Jake i Bill minęli lśniący samochód i przysiedli się w kawiarni do swoich znajomych. Była wśród nich lady Brett Ashley. Brett oświadczyła, że to paskudny sposób traktowania ambasadora. Nalegała, żeby Ja­ke zawrócił i porozmawiał z Watsonem i paniami. Później Barnes był zły na siebie, że przypochlebiał się pani Carelton, i zły na Brett, że go w to „wrobiła". W ten sposób bowiem zyskiwała nad nim przewagę.

Ta pierwsza próba powieści zaczęła się dobrze, a potem się roz­lazła, toteż Hemingway postanowił zacząć od Paryża i dać tło bio­graficzne Brett Ashley, Mike'a Campbella i Roberta Cohna, wzoro­wanych na Duff Twysden, Pacie Guthrie i Haroldzie Loebie. Nad nową wersją pracował w Walencji, dokąd pojechali, by oglądać wy­stępy Ordóńeza w czasie wielkiej dorocznej ferii, a potem w Hen-daye, gdzie przesiadywał nad powieścią do trzeciej lub czwartej nad ranem. Zasypiał z głową ciężką jak mrożona kapusta pa to, by ze­rwać się w parę godzin później, ze słowami już układającymi się w zdania i domagającymi zapisu. Przed powrotem do Paryża w dniu 19 sierpnia zapełnił przeszło 250 małych stronic notatnika i uważał, że już prawie widać zakończenie.

W pierwszych dniach września Kitty Cannell wydała pożegnalną kolację w Negre de Toulouse na cześć Harolda i Billa, odjeżdżają­cych do Nowego Jorku. Zaprosiła Hadley i Ernesta, któremu ra­dziła pisać opowiadania z prawdziwą fabułą zamiast tych contes, jej zdaniem trzymających się kupy jedynie dzięki prostym uczu­ciom. „Słuchaj, Kitty, idę za twoją radą — powiedział Ernest. — Piszę powieść pełną akcji i dramatyzmu. — Wskazał Harolda i Bil­la. — Rozrywam tych drani na kawałki. Wsadzam w to wszystkich, a ten Żydziak Loeb jest czarnym charakterem. Ale ty, Kitty, jesteś wspaniałą dziewczyną i nie zrobiłbym ci przykrości." Kitty milcza­ła, pamiętała jednak dobrze, jak przestrzegała Harolda, że w końcu przyjdzie jego kolej.

W restauracji zamówili pieczoną kaczkę. Bill był wesoły i jowial­ny, Hadley i Kitty szczebiotały radośnie. Ernest wypił sporo wina. Harold starał się nie zdradzać niepokoju, lecz nie mógł zapomnieć dzikiego wybuchu Ernesta w Pampelunie. Nie wolno było dopuścić,

102

żeby teraz coś się popsuło. Kiedy kelner pokrajał kaczki, wszyscy oprócz Ernesta dostali mięso z piersi. Jego część była, jak zauważył Harold, „porcją niższej anatomii". Ernest patrzał spode łba, ale na tym się skończyło.

W pięć dni później zapełnił szósty ze swych małych zeszytów i rozpoczął siódmy. Opowieść o fieście zakończył telegramem od Brett, wzywającym Jake'a do Madrytu. Jechali razem taksówką przez Gran Via. „Och, Jake — powiedziała Brett. — Mogłoby nam być tak cudownie razem!" Jake przypatrywał się policjantowi w mundurze koloru khaki. „Cholernie miło jest to pomyśleć" — po­wiedział.

Ernest zmienił potem zdanie twierdzące na pytające: „Prawda, że miło jest to pomyśleć?" Sformułowanie nie było jeszcze całkiem właściwe, ale zmęczenie nie pozwalało mu go zmienić. „Koniec — napisał. — Paryż, 21 wrześ. 1925."

22. OSZUSTWA

Praca nad powieścią wyczerpała Ernesta fizycznie i emocjonalnie, toteż miał ochotę wybrać się z Hadley na pieszą wycieczkę po pół­nocnych Włoszech, ale zrezygnował z tego pomysłu z uwagi na nie­chęć do rządów Mussoliniego. „Pogrzebałem Włochy — powiedział — po co je odkopywać, skoro możliwe, że cuchną?"

Pod koniec września zdecydował się na wycieczkę do Chartres i zabrał ze sobą rękopis powieści, której dotychczasowy tytuł Fiesta postanowił zmienić na Stracone pokolenie, „bo nie chciał używać obcego słowa". W przedmowie wyjaśniał, skąd się to wzięło. Otóż owego lata Gertruda Stein zajechała do garażu w pewnym miastecz­ku w departamencie Ain. W jej Fordzie zaciął się zawór, ale bardzo młody mechanik naprawił go szybko i sprawnie. Gertruda zapytała właściciela garażu, skąd ma takich dobrych pracowników. Odparł, że sam ich wyszkolił, ci młodzi uczą się szybko. Nauczyć nie można takich, co mają od dwudziestu dwóch do trzydziestu lat. „Cest une generation perdue" — powiedział właściciel.

Ernest spisał kilka innych tytułów do wyboru na odwrocie okład­ki jednego ze swoich zeszytów: Rzeka do morza, Dwoje obok siebie, Stary ferment, Słońce też wschodzi. Wreszcie zdecydował się na os­tatni, będący cytatem z Eklezjasty.

103

Mniej więcej w tym czasie 'dostał list od Duff Twysden z prośbą o pożyczkę, bo była spłukana. Bez względu na to, czy spełnił prośbę, czy nie, Duff z pewnością zaprzątała jego myśli. Zapisał w małym zeszycie siedem fragmentów jej wypowiedzi:

1. Musi się mówić rzeczy fantastyczne, aby coś pokryć.

2. To jest tak, jakby się żyło z czternastoma mężczyznami po to, by nikt nie wiedział, że jest ktoś, kogo się kocha.

3. Nie możemy tego robić. Nie można krzywdzić ludzi. W to właś­nie wierzymy zamiast Boga.

4. Muszę to mieć, a nie mogę mieć z tobą tego, czego chcę, więc przyjmę tamto drugie.

5. Nigdy nie mogłam mieć tego, czego chciałam.

6. I spojrzałam na ciebie, i pomyślałam, że tego nie wytrzymam. Co za szkoda, że (dorożkarz) opuścił budę, właśnie kiedy podcho­dziliśmy.

7. Czym się tak weselisz? Czym się tak weseliłeś tamtego dnia? Ernest niewątpliwie zamierzał włożyć te zdania w usta Brett

Ashley, kiedy będzie poprawiał powieść. Wykorzystał tylko jedno: „W to właśnie wierzymy zamiast Boga."

Ten fragment notatnika nasuwał pytanie co do stopnia zażyłości łączącej go z Duff, wszystko jednak wskazuje na to, że ostatecznie potrafił się oprzeć pokusie. Coś z tego przedostało się w zamaskowa­nej formie do Słońce też wschodzi. Rana wojenna Jake'a Barnesa sprawiła, że był zdolny odczuwać pożądanie płciowe, ale niezdolny je zaspokoić, co mogło obrazować zahamowania Ernesta w stosunku do Duff.

Owej jesieni bardzo zaprzątał go temat oszustwa, zarówno w pła­szczyźnie świadomości, jak i podświadomości. Oba napisane wówczas opowiadania dotyczyły przypadków oszustwa. W Dziesięciorgu In­dian indiańska dziewczyna Prudence Mitchell zdradza Nicka Adamsa, drugie opowiadanie — Pięćdziesiąt kawałków — oparte jest na walce o mistrzostwo w wadze średniej, która odbyła się na nowojorskim Hipodromie 26 czerwca 1922 roku. Zachwycony nim Fitzgerald miał zastrzeżenia tylko co do początkowej rozmowy Jacka Brennana z jednym z jego pomocników. Mówili o pierwszych rundach innej walki.

„— Jak tyś dał radę Benny'emu tak łatwo, Jack?

— Benny to strasznie sprytny bokser — powiedział Jack. — Przez cały czas na ringu wciąż myśli. A przez cały ten czas, kiedy myślał, ja go waliłem."

104

Ernest latami przechowywał w pamięci te słowa jako „ładne ujaw­nienie metafizyki boksu". Był przerażony, kiedy Scott powiedział, że to po prostu stary kawał i że trzeba to wyciąć. Choć w owym czasie pokora jeszcze nakazywała mu pójść za radą przyjaciela, w pa­rę miesięcy później pożałował skreślenia. W rzeczywistości Fitzge­rald słyszał tę anegdotę tylko raz od pewnego znajomego.

Do wielkich wydarzeń owej jesieni należało nabycie dużego obra­zu pędzla Hiszpana, Joana Miro, zatytułowanego Farma. Ernest ku­pił go dla Hadley w prezencie na jej trzydzieste czwarte urodziny, w dużej mierze za pożyczone pieniądze, bo cena 5000 franków znacz­nie przekraczała jego możliwości. Pełen uniesienia mówił, że Miro jest jedynym malarzem, który potrafi połączyć w obrazie wszystko to, co się czuje dla Hiszpanii, kiedy się tam przebywa, i wszystko to, co się czuje, kiedy nie można tam pojechać.

W październiku ukazał się też tom opowiadań w naszych czasach, w małym nakładzie około 1300 egzemplarzy. Nikt prócz Ernesta nie spodziewał się, że książka pójdzie, choć Liveright zadał sobie sporo trudu, by ją wylansować. Niemniej jednak niektóre recenzje były przychylne. „The New York Times" pisał o „zwartej, przyjemnej jędrności" opowiadań i kolokwialnej świeżości języka. Herbert Gor-man stwierdził, że Hemingway zmierza „do sedna sprawy z bezli­tosną otwartością". Jedyną gorzką nutą była wypowiedź Herschela Brickella, który oświadczył, że nie można ich nazwać opowiadania­mi w powszechnie przyjętym znaczeniu tego słowa. Wyjątek stanowi Mój stary — pięknie napisana opowieść z toru wyścigowego, lepsza od tego, co mógłby napisać sam Sherwood Anderson. Ernest miał dość porównywania go do Andersona. Powiedział to Edmundowi Wil­sonowi już dawno temu, bo w 1923 roku. Anderson zaczynał dobrze, ale ostatnio się popsuł, prawdopodobnie wskutek nadmiernych po­chwał zbieranych w Nowym Jorku. W posępnych dniach listopada Hemingway obmyślał parodię-satyrę, która mogła zapobiec przy­szłym porównaniom między pracą Andersona a jego własną. Była to krótka opowieść o skutkach wiosennego zrównania dnia z nocą w życiu dwóch ludzi z Petoskey. Tytuł zaczerpnął z Wiosennych wód Turgieniewa, a Tom Jones Fieldinga dostarczył motta, że jedy­nym źródłem prawdziwej śmieszności jest afektacja. Metoda Ernesta polegała głównie na parodiowaniu afektacji najnowszej, dosyć nie­mądrej powieści Andersona, Zły śmiech. Poczynał sobie śmiało, nie udając, że ma jakieś poważne zamierzenia. W jednej z not do czy­telnika opowiadał, jak w parę godzin napisał na maszynie rozdział

105

dwunasty, po czym poszedł na obiad z Dos Passosem. W innej wspo­minał o niedawnej wizycie Fitzgeralda, który istotnie zjawił się u nich po północy tak pijany, że Ernest musiał go odprowadzić do domu. W dwa dni później Scott przysłał Hemingwayom list z przeprosinami: „Jest rzeczą słuszną powiedzieć, że ten żałosny człowiek, który wszedł do Waszego mieszkania w niedzielę nad ra­nem, nie był mną, tylko osobnikiem o nazwisku Johnston, którego często biorą za mnie."

Fitzgerald wyjechał z Paryża, nim książka została ukończona, ale Ernest przeczytał ją na głos Dos Passosowi. Dosowi podobali się michigańscy Indianie. „Hem umiał podejść do Indian" — powie­dział i zaśmiewał się z co lepszych dowcipów. Zgodził się także, .iż Zły śmiech jest zarówno niemądry, jak sentymentalny, z drugiej zaś strony nie widział powodu, by właśnie Hemingway miał karać Sher-wooda. Po co wykpiwać starzejącego się mistrza akurat w taki spo­sób? Dos usiłował wyperswadować Ernestowi przedłożenie książki wydawnictwu, przynajmniej na razie. Nie jest „aż tak dobra, żeby ustać na własnych nogach jako parodia", natomiast w naszych cza­sach jest tak dobre, iż zasługuje na to, by po nim nastąpił jakiś szlagier. Ale Ernest nie słuchał tych argumentów ani opinii Hadtley, która „uważała cały ten pomysł za paskudny", i „bardzo rozgnie­wanej" Gertrudy Stein. Nie tylko bowiem zatytułował część czwartą Jak powstawali i podupadali Amerykanie, lecz także zdradził kogoś, kogo uważała za „należącego do jej aparatu".

Wiosenne wody podobały się za to nowym przyjaciołom Heming­waya, Geraldowi i Sarze Murphy, bogatej parze amerykańskiej za­mieszkałej od 1921 roku za granicą. Dużo opowiadali mu o nich Fitzgerald i Dos Passos, a teraz poznał ich osobiście i czytał im swoją satyrę na głos. Jedyną absolutną zwolenniczką Wód była Pa-uline Pfeiffer, która już dawno zmieniła zdanie o Erneście i ser­decznie zaprzyjaźniła się z Hadley. Podczas gdy inni ubolewali nad tą satyrą, ona śmiała się, mówiła, że jest świetna, i nalegała na szybkie przesłanie Liverightowi.

Hemingway tak zrobił, a niektórzy przyjaciele podejrzewali ja­kąś ukrytą pobudkę. Jako wydawca i przyjaciel Andersona, Live-right nie mógł żadną miarą wydrukować takiej książki. Odrzucając ją zwolniłby automatycznie Ernesta od postanowień zawartej przed­tem umowy. Dos nie umiał rozstrzygnąć, czy Hem coś tu rozmyślnie planuje, czy też po prostu „płata figla jak chłopiec bez serca". Mike Strater nie miał wątpliwości, że książka jest „rozmyślnym zerwa­

106

11025] ROK LAWIN

niem umowy". Jeżeli tak było, Ernest rozegrał partię z kamienną twarzą. List, który dołączył do rękopisu wysłanego 7 grudnia, był listem zuchwałego młodego człowieka, przekonanego, że mając po­kaźny rękopis powieści Słońce też wschodzi, jest w dobrej pozycji do przetargu.

Oświadczył w nim Liverightowi, iż różni krytycy od dawna la­mentują nad brakiem dobrych satyryków amerykańskich. Kiedy Horace przeczyta Wody, będzie mógł powiedzieć krytykom, żeby otarli łzy. Ostatecznie Joseph Andrews Fieldinga parodiował Pamelą Richardsona w „złotym wieku" powieści angielskiej, a obie książki należą teraz do klasyki. Tę parodię czytali i chwalili Scott Fitzge­rald, Louis Bromfield i John Dos Passos, pisarze dobrze już znani w Nowym Jorku. Horace mógłby się wprawdzie obawiać, że urazi Sherwooda, ale żaden człowiek na poziomie nie powinien się czuć dotknięty satyrą. Z ilustracjami rysownika Ralpha Bartona można by z łatwością sprzedać dwadzieścia tysięcy egzemplarzy. Ernest prosił o 500 dolarów zaliczki i szybkie przetelegrafowanie decyzji do hotelu Taube w Schruns. Jest to diabelnie dobra książka i może im obu przynieść masę pieniędzy.

Z domu nadeszła wiadomość, że ojciec Ernesta kupił egzemplarz w naszych czasach i przeczytał książkę „z zainteresowaniem". Grace zbierała niektóre recenzje, by je przekazać synowi. W Oak Park doktor Hemingway usłyszał „wiele komplementów" o najświeższym osiągnięciu Ernesta, nie krył się jednak z opinią, że książce nieco brak podniosłości duchowej. „Ufam, że ujrzysz i opiszesz w przy­szłych tomach więcej ludzi innego rodzaju — pisał. — Brutalność bez wątpienia już ukazałeś światu. Poszukaj tego, co jest radosne, budujące, optymistyczne i duchowe. To istnieje, jeżeli zostanie od­nalezione. Pamiętaj, że Bóg zobowiązuje każdego z nas do czynienia dobra. Moje myśli i modlitwy są co dzień z Tobą, drogi chłopcze."

23. KOK LAWIN

W Schruns leżał półmetrowy śnieg, pogodę mieli piękną. Ernestowi potrzebne były góry, bo po przeziębieniu dostał ostrego zapalenia krtani. Przez większą część pierwszego tygodnia nie wstawał z łóżka, pisał listy i czytał Tomasza Manna i Turgieniewa. Takie książki, jak Buddenbrookowie czy Ojcowie i dzieci, były jego zdaniem lepsze od

107

Sinclaira Lewisa, który wyrabiał sobie reputację wykorzystując „wielce nadużywane tło amerykańskie". Osąd ten zaskoczył Hadley, bo pamiętała, jak gruntownie i starannie Ernest studiował niegdyś Ulicę Główną. Oprócz Turgieniewa i Manna zapas jego książek obej­mował W niewoli uczuć Maughama, Wśród prądów Conrada oraz Wojną i pokój Tołstoja, którą woził ze sobą poprzedniego lata po całej Hiszpanii.

W liście do Fitzgeralda rozwodził się o wadze tematu w literatu­rze. Twierdził, że wojna jest najlepszym tematem. Daje maksimum materiału w połączeniu z maksimum akcji. Wszystko tam jest przy­spieszone i pisarz, który brał udział w wojnie, zdobywa taką masę doświadczenia, na jaką normalnie musiałby czekać całe życie. Na przykład Dos Passosa stworzyła wojna kajzera, na którą poszedł dwukrotnie, a dorósł między jednym i drugim razem. Właśnie dla­tego Trzej żołnierze są taką świetną książką. Do dobrych tematów należą też, zdaniem Ernesta, miłość, pieniądze, chciwość, morder­stwo, impotencja. Słońce też wschodzi, nad którym musi teraz pra­cować przez całą zimę, porusza tylko drugi i ostatni z nich, ale mimo to on sam wiąże z książką duże nadzieje. Gdy tylko przyjdzie do siebie po infekcji dróg oddechowych, weźmie się do poprawek i przepisze ją na maszynie.

Stopniowo powrócił do dawnych rozrywek, do których dołączył teraz bilard. Z początku nie mógł jeździć na nartach z uwagi na niebezpieczeństwo lawin, ale kiedy spadł świeży śnieg metrowej grubości, dwukrotnie wybrał się popróbować stoków za hotelem. Choroba podkopała jednak jego siły i osłabiła odwagę. Niebawem do Schruns zjechała Pauline Pfeiffer, do szaleństwa zakochana w Erneście, lecz próbująca utrzymać to w tajemnicy przed Hadley. Przebywała z nimi od blisko dziesięciu dni, kiedy Ernest otrzymał od Horace'a Liverighta wiadomość na temat książki, którą tak się zachwycała. „Odrzucam Wiosenne wody — brzmiała depesza. — Cierpliwie oczekuję rękopisu Słońce też wschodzi piszę obszernie." Dla Ernesta nie było to zbytnią niespodzianką, bo przewidywał, że Liveright nie zechce „zrobić durnia" z Sherwooda Andersona, auto­ra poczytnych powieści. Umowa z wydawnictwem stwierdzała jed­nak jasno, że opcja na trzy pierwsze książki Ernesta wygaśnie po odrzuceniu Książki Numer Dwa. To się teraz stało. „A zatem — oświadczył Fitzgeraldowi — mam wolną rękę."

Zabiegały o niego inne firmy. Poprzedniej zimy dostał list od Maxa Perkinsa, o czym Scott oczywiście wiedział. Ostatnio Bill

108

Bradley od Knopfa zapytywał, co pisze, zaś Alfred Harcourt z firmy Harcourt i Brace powiedział, że pierwsza powieść Ernesta może wstrząsnąć krajem. Zgadzał się wypłacić zaliczkę, gdyby Ernest zde­cydował się zmienić wydawcę. W pierwszym odruchu Hemingway chciał dotrzymać obietnicy danej Perkinsowi. Wystarczyło zadepe­szować do Liverighta, żeby przekazał rękopis Donowi Stewartowi, który złożyłby go Perkinsowi. Ernest uważał, że Słońce też wschodzi powinno dopomóc w dobiciu targu.

Po niespokojnej, bezsennej nocy dodał noworoczne postscriptum do listu do Fitzgeralda. Zaczął poważnie myśleć o szybkim wyjeździe do Nowego Jorku. Mógłby wtedy załatwić sprawę na miejscu, po­czynić wymagane zmiany w Wodach, a nawet zabrać z wydawnictwa matryce w naszych czasach. Musiał jednak zaczekać do połowy stycznia na nowy paszport, gdyż ważność starego wygasła przed Bo­żym Narodzeniem.

Tymczasem przyszedł szczery list od Liverighta: wszyscy w wy­dawnictwie przeczytali książkę i jednogłośnie uznali, że jest nie dla nich. Niezależnie od tego, że stanowi tak ostrą, wręcz złośliwą pa­rodię stylu Andersona, reprezentuje humor zbyt intelektualny. Nie tylko nie udałoby się sprzedać dwudziestu tysięcy egzemplarzy, co przepowiadał Ernest, ale mieliby szczęście, gdyby wypchnęli sie­demset czy osiemset. Z drugiej strony wszyscy się cieszą na Słońce też wschodzi. Jeżeli otrzymają maszynopis niedługo, wydadzą książ­kę na jesieni.

Zaraz po nadejściu tego listu Pauline wyjechała z powrotem do Paryża. Ernest był teraz w pełni świadomy trwającego procesu, w którym, jak pisał później, „niezamężna młoda kobieta staje się na pewien czas najlepszą przyjaciółką innej młodej kobiety, która jest zamężna, następnie zamieszkuje z mężem i żoną, a potem nie­świadomie, niewinnie i nieustępliwie zabiera się do wyjścia za te­goż męża. Jeżeli mąż jest pisarzem i wykonuje trudną pracę, tak że bywa bardzo zajęty i przez znaczną część dnia nie jest dobrym kom­panem czy towarzyszem dla swojej żony, układ ten ma swoje zale­ty, dopóki się nie zrozumie, do czego prowadzi. Mąż ma koło siebie dwie przystojne dziewczyny, kiedy kończy pracować. Jedna jest no­wa i dziwna i jeżeli mąż ma pecha, dochodzi do tego, że kocha je obie. A wtedy zamiast ich dwojga i dziecka jest ich troje. Z po­czątku jest to pobudzające i zabawne i tak trwa przez pewien czas. Wszystkie rzeczy naprawdę złe zaczynają się od czegoś niewinnego. I tak się żyje dzień po dniu ciesząc się tym, co się ma, i nie tro-

109

szcząc o nic. Kłamiesz i masz do tego wstręt, i to cię niszczy, a każdy dzień jest coraz niebezpieczniejszy, ale żyjesz z dnia na dzień, jak na wojnie."

Po powrocie do Paryża Pauline usilnie się starała zachować po­zory przyjaźni z całą rodziną, ale na wiadomość, że Ernest posta­nowił pojechać w interesach do Nowego Jorku, odpisała, że nic nie sprawiłoby jej większej przyjemności niż mu towarzyszyć. List Li-verighta urąga dobremu smakowi; najwyraźniej przydałoby mu się pouczenie viva voce o sztuce satyry. Teraz, kiedy tak dobrze pozna­ła Bumby'ego, rozumie doskonale, czemu Hadley nie chce zostawić go z opiekunką i towarzyszyć mężowi do Paryża. Obiecuje jednak, że kiedy Ernest przyjedzie, uczepi go się jak kamień młyński, stary mech czy bluszcz zimowy.

Tak też mniej więcej się stało, gdy pod koniec stycznia dotarł do Paryża. On sam popadł już w schizofreniczny stan zakochania w dwóch kobietach jednocześnie. Nie miał ochoty rozstawać się z Pauline, lecz w końcu odbył podróż samotnie, dręczony wyrzuta­mi sumienia. Natychmiast po przyjeździe pognał do Boniego i Li-verighta i dość serdecznie rozmawiał z Horace'em. Powiedział, że jest mu przykro zmieniać wydawcę, po czym wypili po przyjaciel­sku kilka drinków w pobliskiej knajpie. Tego wieczora „trochę się wstawił" i spał bardzo mało, niezdecydowany, czy nawiązać kon­takt ze Scribnerem, tak jak doradzał Fitzgerald, czy też spróbować Alfreda Harcourta, wydawcy Bromfielda. Nad ranem doszedł do wniosku, że powinien dotrzymać obietnicy danej uprzednio Perkin-sowi. Złożył pierwszą w swym życiu wizytę w biurze Scribnera przy Piątej Alei. Perkins, człowiek niezmiernie taktowny, a zarazem ciepły i powściągliwy, powiedział, że Wody są świetną książką, i za­proponował królewską zaliczkę w wysokości 1500 dolarów za tę sa­tyrę oraz nie dokończoną powieść, a później honorarium wynoszące piętnaście procent zysku ze sprzedaży.

Potem Ernest odwiedził Alfreda Harcourta. Wspominając o ukła­dzie ze Scribnerem wyjaśnił, że obiecał Perkinsowi pierwszeństwo. Harcourt był łagodny i uprzejmy. Ernest zawsze będzie mile wi­dziany w ich firmie, wydającej już takich uzdolnionych autorów ze Środkowego Zachodu, jak Glenway Wescott. Ernest jeszcze w Pa­ryżu powziął serdeczną niechęć do tego pisarza i ubolewał nad jego afektowanym akcentem brytyjskim, który wyszydził w krótkiej sce­nie w. Bal Musette ze Słońce też wschodzi, toteż powiedział Har­

3

courtowi dość niegrzecznie, że utwory Wescotta są z gruntu wadliwe, ale wydawca tylko uniósł brwi i zmienił temat.

W Nowym Jorku Hemingway poznał „diabelnie dużo ludzi". Uwa­żał, że Ernest Boyd jest wspaniały, tak samo jak Madeleine Boyd i oczywiście Bob Benchley oraz Dorothy Parker. Popijał kupowany u przemytników alkohol z nimi i z takimi osobami, jak powieścio­pisarka Dawn Powell, Isabelle Simmons, obecnie żona naukowca--humanisty Godolphina, czy Elinor Wylie, dopóki nie nadeszła pora powrotu do Europy.

W Paryżu zdążył zjeść obiad i kolację ze Scottem i Zeldą przed ich wyjazdem do Nicei. Scott namawiał go, żeby spędził jakiś czas na Riwierze, więc obiecał rozważyć tę propozycję. Murphy'owie za­prosili na kwiecień Hemingwayów do swej Villa Amśrica w Cap d'Antibes, jednakże powieść nie była gotowa, Hadley i Bumby ocze­kiwali w Schruns, a na rue Picot mieszkała ta „nowa, dziwna" dziew­czyna, drobna i zdeterminowana jak terier, która wybrała sobie Er­nesta i chciała go poślubić. „Powinienem był wsiąść na Gare de 1'Est do pierwszego pociągu — napisał w długi czas potem. — Ale dziewczyna, w której się kochałem, była wtedy w Paryżu... i te miejsca, gdzieśmy chodzili, i to, co robiliśmy, i niewiarygodne, szar­piące, zabójcze szczęście, samolubstwo i zdradzieckość wszystkiego, cośmy robili, budziła we mnie takie wyrzuty sumienia, że nie wsia­dłem, do pierwszego pociągu ani do drugiego, ani do trzeciego." Wsiadł do czwartego. „Kiedy znów zobaczyłem moją żonę stojącą przy torach, gdy pociąg minął stos drzewa na stacji, pomyślałem, że wolałbym umrzeć, nim pokochałem kogoś innego. Uśmiechała się, słońce padało na jej ładną, opaloną na śniegu twarz, była pięknie zbudowana, jej włosy, które przez całą zimę rosły nieporządnie i ślicznie, były czerwono-złote w słońcu, a obok niej stał Pan Bumby, jasnowłosy i krągły, ze swymi zimowymi policzkami wyglądający na grzecznego vorarlberskiego chłopca."

W marcu odwiedzili ich Dos Passos i Murphy'owie, Dos odświe­żony i opalony po podróżach w Maroku, Gerald i Sara wytworni w nowych strojach narciarskich. Namówili go, żeby przeczytał na głos kilka rozdziałów powieści, a ponieważ nie szczędzili pochwał, z lubością merdał ogonem — jak napisał — i uważał, że nie ma nic tak wspaniałego, jak „fiestowa koncepcja życia".

Po ich odjeździe zabrał się wreszcie do pisania. Już przedtem kupił gruby brulion oprawny w czarne płótno. Przed dwoma ty­godniami podpisał go i postawił datę: „E. H., 6 marca 1926, Notat-

111

nik." Na wstępie zanotował, że musi skończyć Słońce też wschodzi, a potem przez cztery, pięć miesięcy pisać opowiadania. Zastanawiał się nad tytułem nowego zbioru; podobał mu się Niedawno poległy rycerz, pochodzący ze średniowiecznej ballady Dwa kruki. Gdyby nie wykorzystał go do nowego tomu opowiadań, nadałby się na po­wieść. Odkąd z Fieldingowskiego Toma Jonesa wziął motto do Wio­sennych wód, marzył o napisaniu, jak to określał, „powieści łotrzy-kowskiej dla Ameryki". Tematycznie sięgał wstecz do jednego z pier­wszych zadań zleconych mu przez „Star" po powrocie do Toronto jesienią 1925 roku. „Będzie to o Redzie Ryanie — zapisał w czarnym brulionie —i o jego ucieczce z więzienia Kingston. Ucieczka — ukry­wanie się v lasach — obrabowanie banku w Toronto — zdrada dziewczyny w Minneapolis — aresztowanie — podstępni dziennika­rze w Minneapolis — powrót' do Toronto i Kingstonu — albo też będzie to opowiadanie o wszystkich twardych chłopach. Dżokeje, barmani — włoscy kanciarze — bokserzy — Kid Howard — wszyst­kie tamte miejsca. Nie będzie to historia słabego, zawiedzionego młodzieńca, omotanego i oszukanego przez los. Będzie to historia twardego chłopaka, który ma szczęście przez długi czas, a w końcu zostaje zmiażdżony przez los."

Szczęście, los i pojęcie zdrady mocno go w tym okresie zaprząta­ły. Był bardziej zmęczony i wytrącony z równowagi, niż się przy­znawał. Zanotował w brulionie, co myśli o samobójstwie. „Kiedy się czuję przygnębiony — pisał — lubię myśleć o śmierci i różnych sposobach umierania. I sądzę, że bodaj najlepszym sposobem, jeżeli nie dałoby się jakoś tak tego urządzić, by umrzeć podczas snu, by­łoby wyskoczyć nocą ze statku. Wtedy nie ulegałoby wątpliwości, że rzecz się uda, a nie wydaje się to przykrą śmiercią. Byłby tylko sam moment stoku, a dla mnie prawie każdy rodzaj skoku jest bar­dzo łatwy. Poza tym nie byłoby nigdy dokładnie wiadomo, co się stało, nie byłoby pośmiertnych oględzin i żadnych wydatków dla kogokolwiek i zawsze istniałaby możliwość, że uznano by to za wy­padek."

Któregoś wieczora dyskutował na ten temat z instruktorką nar­ciarską zaangażowaną przez Walthera Lenta, Fraulein Glaser, po­dzielającą jego zamiłowanie do makabry. Powiedział, iż „chciałby, żeby można było zginąć na nartach w jakiś inny sposób niż od la­winy". Siedziała rozważając to, a w końcu odparła, że w jej pojęciu byłoby dobrą śmiercią, gdyby serce się zatrzymało w czasie zjazdu

112

„prosto w dół w pulver Schnee*". To wydało się Ernestowi „bardzo romantycznym" sposobem umierania. „Można by jechać jeszcze chwi­lę po zatrzymaniu się serca" albo też „upaść natychmiast do przodu". Fraulein Glaser opowiadała, że „pewnego człowieka, zabitego przez lawinę pylnego śniegu, znaleziono w pozycji stojącej, obróconego, z podniesioną ręką, którą machał też zabitemu koledze, mającemu uśmiech na twarzy". Ernest miał wątpliwości co do tego uśmiechu, chyba że ów kolega uśmiechnął się, „kiedy śnieg przewalił się nad nim". Przez wiele lat pamiętał inną opowieść Fraulein i w końcu wmówił sobie, że był obecny, gdy ktoś uwiązł w „lawinie ciężkiego, mokrego śniegu" i nie można go było odnaleźć przez dwa dni. „Ko­pali przez cały czas — opowiadała Fraulein Glaser — i najpierw natrafili na krew w śniegu. A potem było więcej krwi, więc kopali jej śladem... i znaleźli go stojącego prosto, a ta cała krew wypły­nęła mu z szyi, którą obracał z boku na bok, aż mu się przetarła do kości." Oczywiście — mówiła — kiedy to robił, mógł już być nieprzytomny.

„Staliśmy się wielkimi badaczami lawin — napisał wspominając to Ernest — ich rozmaitych odmian i tego, jak ich unikać i jak się zachować, jeżeli się w nich uwięźnie. Większość rzeczy, które na­pisałem owego roku, powstała w okresie lawin." Okres ten trwał na­dal w ostatnich tygodniach marca, kiedy Ernest dokonywał rewizji końcowych pięciu rozdziałów Słońce też wschodzi. Z chwilą gdy po­stanowił trzymać się metody narracji w pierwszej osobie, praca po­szła gładko. Wszystkie swoje zdolności opisowe poświęcił kulmina­cyjnym walkom Pedra Romero z bykami, odjazdowi hulaków i po­żegnaniu Jake'a z Brett w hotelu Montana w Madrycie. W końcu mie­siąca przyjechał do Paryża z gotowym maszynopisem w ręku. Było to dobre i oddał tekst zawodowej maszynistce do przepisania. Złą stronę powrotu stanowiło to, że „tamta rzecz" zaczęła się znowu — w tym samym punkcie, w którym przerwała się przed paroma ty­godniami, kiedy Ernest ucałował swą nową dziewczynę na pożegna­nie i wrócił pociągiem do Schruns i swojej „prawowitej". Żadna alpejska lawina, oczekująca na wyzwolenie przez wiosenne wody, nie była tak brzemienna w katastrofę jak sytuacja Ernesta w Paryżu na Wielkanoc 1926 roku.

113

24. COS SIĘ KOŃCZY

Liście na drzewach w dolinie Loary zaczynały się zielenić, kiedy Jinny i Pauline Pfeiffer zabrały Hadley na wycieczkę samochodową po krainie chdteaux. Pojechały przez Wersal i Rambouillet do Char­tres, nie spiesząc się, zatrzymując w dobrych hotelach i co wieczór zjadając dobrą kolację. Już po niewielu godzinach podróży Hadley zauważyła, że Pauline zachowuje się dość osobliwie, milknie na dłu­gie chwile, na pytania zaś odpowiada nieomal gniewnie. Mimo wy­jaśnień Jinny, że siostra od dziecka ulega takim nastrojom, Hadley spytała ją pewnego dnia prosto z mostu, czy to się jakoś wiąże z Er­nestem. „Myślę, że oni bardzo się lubią" — odparła Jinny. Hadley nie podjęła tego tematu, ale w drodze powrotnej to ona była milczą­ca. Kiedy już w Paryżu napomknęła mężowi, iż ma powody przy­puszczać, że jest zakochany w Pauline, on zaczerwienił się i ze­sztywniał. Powiedział, że nie powinna była wspominać o tej sprawie, bo wydobywając ją na jaw zrywa łańcuch, który mógł utrzymać ich razem.

Domowe nieporozumienia, jak zwykle, stały się dla Ernesta bodź­cem do pracy. Na początku maja ukończył Alpejską idyllą; główny wątek zawdzięczał, być może, pogawędkom z rozmiłowaną w ma­kabrze Fraulein Glaser. Piątego maja przesłał opowiadanie Perkin-sowi z prośbą o zamieszczenie w „Scribner's Magazine". Redaktorzy uznali Pięćdziesiąt kawałków za zbyt długie, Alpejska idylla jest za to krótka i bezpośrednia.

Niesnaski z powodu Pauline i koklusz Bumby'ego pokrzyżowały plany Hemingwayów na następne lato w Hiszpanii. Ernest był zde­cydowany pojechać do Madrytu sam, Hadley mogłaby później do niego dołączyć. Pragnął obejrzeć novilladas i napisać kilka opowia­dań. Poza tym czuł się nieszczęśliwy i bolał nad sobą. Wszyscy jego przyjaciele się porozjeżdżali — Fitzgerald był w Juan-les-Pins, Archie MacLeish w Persji, Chink Dorman-Smith z powrotem w Anglii, Dos Passos w Nowym Jorku, a Pauline we Włoszech. Zakończył list do Fitzgeralda oznajmieniem, że ma zamiar „urżnąć się jak bela".

W Madrycie było zimno, spóźnił się na jedną corridę, drugą od­wołano ze względu na słabą kondycję byków, toteż czas spędził na wykańczaniu paru opowiadań, których szkice zabrał ze sobą. Dwa były dalszymi rozdziałami edukacji młodocianego bohatera, Nicka Adamsa. Zmienił też zakończenie Dziesięciorga Indian. Zamiast sentymental­

114

nego spotkania o północy Nicka z Prudy Boulton opisał rozczarowanie Nicka wywołane zdradą Prudy z Frankiem Washburnem. Akcja Morderców, początkowo zatytułowanych Matadorzy, rozgrywała się w jadłodajni w Petoskey. Potencjalną ofiarą rewolwerowców Ala i Maxa był włoski bokser nazwiskiem Neroni, ten sam, który po raz pierwszy pojawił się w Odejściu Picklesa McCarty'ego. W Madrycie Ernest przechrzci! boksera na 01e'a Andresona, a miejsce akcji przeniósł z Petoskey do Summit, małego miasteczka koło Chicago. Opracował wówczas także swoją pierwszą sztukę, prostą jednoak­tówkę o trzech rzymskich żołnierzach popijających w jerozolimskiej tawernie wieczorem po Ukrzyżowaniu. W tym najmniej udanym utworze dialog brzmiał jak dyskusja w szatni między piłkarzami z drugiego roku uczelni.

Napisał też do Sherwooda Andersona w sprawie Wiosennych wód, przyznając, że Sherwood może to uznać za „paskudny, obrzydliwy list" na temat „paskudnej, obrzydliwej książki". Czuł się jednak w obowiązku wytłumaczyć swój najwyraźniej nieodparty impuls do­kuczenia Andersonowi mimo całej pomocy okazanej przez niego przy wydaniu i ocenie w naszych czasach. Zaczęło się to ubiegłego listopada, kiedy dyskutowali z Dos Passosem przy obiedzie o Złym śmiechu. Po obiedzie wrócił do domu, „zaczął te Wiosenne wody" i ukończył je w tydzień. Był to żart, nie zamierzony jako złośliwość, ale absolutnie szczery. Pisarze nie powinni szczędzić sobie wzajem­nie kułaków. Kiedy taki człowiek jak Sherwood, zdolny do rzecz/ wielkich, pisze coś, co jest „do niczego", Ernest ma obowiązek „wy­zwać" go za to, choć wcale nie staje po stronie „sprytnych Żydów", takich jak Ben Hecht i inni cwaniacy. Satyra nie może w gruncie rzeczy zaszkodzić niczemu naprawdę dobremu z wyjątkiem uczuć osobistych. A ponieważ książka nie jest zamierzona jako atak oso­bisty, więc im jest ostrzejsza, tym lepiej.

Kiedy Ernest był w Madrycie, Hadley zabrała Bumby'ego do Cap d'Antibes i zamieszkała w domu gościnnym Murphych na terenie Villa America. Fitzgeraldowie i MacLeishowie mieszkali nie opodal i co rano całe towarzystwo zbierało się, żeby popływać, podczas gdy Bumby, ciągle kaszlący, bawił się na brzegu z dziećmi Murphych. Ale kaszel chłopca wzbudził podejrzenia gospodarzy. Ich angielski lekarz nakazał odseparować Bumby'ego z powodu kokluszu. Na szczęście Fitzgeraldowie przeprowadzili się niedawno z Villa Paąuita w Juan-les-Pins do znacznie większej Villa Saint-Louis w pobliżu Kasyna, a ponieważ umowa najmu na mniejszy dom jeszcze nie

115

wygasła, zaproponowali Hadley, żeby się tam przeniosła na okres kwarantanny.

Po trzytygodniowym pobycie w Hiszpanii Ernest przyjechał do Villa Paąuita. Państwo Murphy uczcili jego przybycie małym przy­jęciem z szampanem i kawiorem na tarasie Kasyna. Arenie i Ada MacLeishowie gwarzyli spokojnie, Murphy'owie byli w jak najlep­szym nastroju, a Ernest i Hadley najwyraźniej w dobrej formie. Później zjawili się Fitzgeraldowie, już podchmieleni, i Scott zapra­gnął dokonać towarzyskiego sabotażu. „Zaczęło się od tego — wspo­minał Gerald Murphy — że robił różne uwłaczające uwagi na te­mat pomysłu z kawiorem i szampanem... widocznie dlatego, że uwa­żał to za szczyt afektacji." Potem tak długo i obcesowo zaczepiał ładną dziewczynę siedzącą przy sąsiednim stoliku, że poskarżyła sią starszemu kelnerowi. Następnie zaczął rzucać popielniczkami w in­ny stolik, zaśmiewając się ze sztubacką uciechą, aż w końcu trzeba było znowu wezwać starszego kelnera. Geralda Murphy'ego napeł­niło to takim obrzydzeniem, że opuścił towarzystwo i poszedł do domu.

Hemingwayowi też wszystko zbrzydło. Riwiera, razem z sąsiedz­twem bliskich przyjaciół, nie była dobrym miejscem do pracy, bo prawie nigdy nie mógł zostać sam. Pokazał jednak kopię Słońce też wschodzi Scottowi, który, tym razem zupełnie na trzeźwo, powie­dział, że książka jest znakomita. Zalecił tylko kilka cięć w począt­kowych rozdziałach, wysuwając tak przekonywające argumenty, że Ernest prawie natychmiast postanowił wykreślić pierwsze piętnaście stron rękopisu — cały życiorys Brett Ashley i Mike'a Campbella oraz autobiografię narratora, Jake'a Barnesa. Większość z tego wy­jaśniała się dalej w powieści, a zresztą mogło to stanowić spraw­dzian podstawowej teorii estetycznej Ernesta z tych lat. Zawiadomił Maxa Perkinsa o tej ważkiej decyzji i czekał na rezultaty.

Perkins zgodził się na zmiany i napisał, że uważa powieść za „zupełnie niezwykłe osiągnięcie. Nie można wyobrazić sobie książki zawierającej więcej życia. Wszystkie sceny, a zwłaszcza te, kiedy przekraczają Pireneje i wjeżdżają do Hiszpanii, i kiedy łowią ryby w tej zimnej rzece, a także przepędzenie byków razem z wołami i walka z nimi na arenie — są tak dobre, iż ma się wrażenie, że przeżywa się to naprawdę." Zła nowina dotyczyła odrzucenia przez „Scribner's Magazine" Alpejskiej idylli. Byłaby „zbyt ciężkim cio­sem dla magazynu" — tak przynajmniej uważał Robert Bridges. Jest „zbyt okropna, podobnie jak niektóre opowiadania Czechowa

116

li Gorkiego", i traktuje o ponurej rzeczywistości, przez większość lu­dzi chętnie przemilczanej.

Max przysłał także kilka recenzji z Wiosennych wód. Harry Han-sen z „New York World" pisał: „Parodia to dar bogów. Niewielu go posiada. Hemingwayowi go brakuje. Jest on lepszy jako autor opo­wiadań." Większość krytyków jednak uznała książkę za „bardzo za­bawną", a ktoś nazwał ją „najlepszą parodią Andersona", jaka istnie­je. Ernest Boyd stwierdził, że dawne wawrzyny szkoły chicagow­skiej już zwiędły. Wody w niezmiernie przebiegły sposób odtwarza­ją niektóre wyświechtane manieryzmy Andersona. Natomiast sam Sherwood był mocno wzburzony. Uznał list Ernesta z Madrytu za „bodaj najbardziej pewny siebie i protekcjonalny", jaki kiedykol­wiek jeden literat napisał do drugiego, a samą książkę za świadec­two animozji. Mogłaby być zabawna — twierdził — gdyby Max Beerbohm skrócił ją do kilkunastu stronic.

Hadley też czuła się dotknięta tego lata, bo Pauline Pfeiffer oświadczywszy, że nie boi się kokluszu, ponieważ przeszła go w dzie­ciństwie, przyjechała dzielić ich kwarantannę. Umowa najmu Fitz-geraldów na Villa Paąuita właśnie wygasła i Hemingwayowie oraz pauline wynajęli dwa pokoje w hotelu w Juan-les-Pins. Rano pły­wali i opalali się na plaży. Po obiedzie i długiej sjeście wyruszali na dalekie wycieczki rowerowe wzdłuż Golfe de Juan i wracali przed wieczorem na cocktail z państwem Murphy, MacLeishami i Fitzge-raldami. Bumby wraz ze swą opiekunką Madame Rohrbach mieszkał niedaleko w małym parterowym domku. W hotelu wszystkiego bvło po trzy sztuki: tacek śniadaniowych, rowerów, kostiumów kąpielo­wych suszących się na sznurze — a co najgorsze, były dwie ko­biety zakochane w jednym mężczyźnie. Hadley starała się udawać, że wszystko jest w porządku.

Taki układ trwał do początku lipca, kiedy to Hemingwayowie za­brali Pauline i Murphych do Pampeluny na fiestę. Po jej zakończe­niu Murphy'owie i Pauline odjechali pociągiem do Bayonne, skąd przysłali pamiątkową kartkę napisaną w bufecie dworcowym. „No więc już się skończyło — troje osowiałych podróżników myśli o Was czule. A bientót!*" W rzeczywistości nic się nie skończyło, bo w Ma-Irycie zaczęły ścigać Hemingwayów listy Pauline. „Zdobędę rower, żeby jeździć po Bois — pisała. — Zdobędę także siodło. Zdobędę

117

wszystko, czego chcę. Proszę, napiszcie do mnie. To znaczy TY, Ha-dley." Ale Hadley nie miała ochoty spełnić tego życzenia.

Gerald stwierdził w swym liście z zachwytem, że Hemingwayowie są ozdobą tej ziemi. „Jesteście tacy świetni — pisał — bo tak bardzo bliscy tego, co żywiołowe. Wasze wartości są sprzężone ze światem. Jesteśmy dumni, że Was znamy. Macie wszystko to, co się liczy." Mi­mo to świat Hemingwayów właśnie rozpadał się w gruzy. Pod koniec lipca Ernest napomknął o bliskiej katastrofie w liście do Mike'a Stra-tera. On i Hadley postanowili zrezygnować z planowanej na jesień podróży do Stanów. Gdziekolwiek się obróci, wszystko diabli biorą. Tego lata umarła matka Stratera, więc Hemingway przesłał mu wy­razy współczucia. Ma nadzieję, że Mike znalazł jakiś sposób po­cieszenia swojego owdowiałego ojca; to takie beznadziejne utracić kogoś, kogo się kochało i z kim stworzyło się sobie życie, chociaż, jak każdemu wiadomo, ta możliwość jest jedną z „fajnych rzeczy", jakie czekają „nas wszystkich". Ironia Ernesta była oczywiście roz­myślna. Jemu także groziła utrata kobiety, którą kiedyś kochał — i kochał nadal — i z którą tworzył sobie życie przez blisko pięć lat. Jednakże nie był jeszcze gotów ujawnić Straterowi przyczyny swojego zmartwienia.

Kiedy Hemingwayowie zjechali do Villa Amćrica na początku sierpnia, Don Stewart spędzał właśnie z żoną miesiąc miodowy w Cap d'Antibes. Don był przerażony rozpadem małżeństwa, które wydawało mu się niezniszczalne. Tak samo Murphy'owie. Dowie­dziawszy się, że Hadley i Ernest mają zamieszkać osobno, Gerald zaproponował Ernestowi skorzystanie ze studia, które wynajmował na rue Froidevaux 69. Hemingway przyjął tę propozycję jakby w otumanieniu, bo ciągle jeszcze nie mógł uwierzyć w realność nad­chodzącej separacji.

Szczegóły ich ostatniej wspólnej podróży wyryły mu się w pa­mięci: nieznośny upał w południowych prowincjach, okryte kurzem drzewa, szare kamieniste wzgórza, kłębiące się rojowisko Marsylii i przyjazd o zmierzchu do Awinionu. Na polu przy torach palił się wiejski dom. Ocalałe umeblowanie stało żałośnie na trawie. Rano, na przedmieściach Paryża, minęli trzy wagony towarowe zniszczone w katastrofie kolejowej. Takie obrazy dobrze pasowały do nastroju Ernesta. Z Gare de Lyon pojechali dorożką na rue Notre Dame des Champs, do mieszkania cichego i pustego, bo Bumby nadal przebywał w Bretanii z Marie Rohrbach i jej mężem. Znaleźli pokój dla Ha­dley w hotelu naprzeciwko Closerie des Lilas. Ernest zamieszkał

8

w studio Geralda i zabrał się do czytania odbitek szczotkowych Słońce też wschodzi. Przesłał je 27 sierpnia Maxowi Perkinsowi z li­stem zawierającym dedykację, którą chciał opatrzyć swoją pierwszą powieść: „Ta książka jest dla Hadley i Johna Hadleya Nicanora." Uważał to za minimum tego, co może uczynić.

Rozdział V

PISARZ

25. STO DNI

Hadley sporządziła umowę na małej kartce papieru i podpisała ją swym nazwiskiem. Jeżeli Pauline i Ernest pozostaną z dala od sie­bie przez sto dni, a po upływie tego czasu będą nadal zakochani, to da mu rozwód. Jedynym sposobem dopełnienia tego zobowiązania, jaki przyszedł kochankom do głowy, było odgrodzenie się od siebie oceanem, toteż 24 września Pauline odpłynęła do Nowego Jorku, stamtąd zaś pojechała do rodziców do Piggott w stanie Arkansas. Dopiero po czterech dniach wyjawiła wiadomość matce. Pani Pfeif­fer, gorliwa katoliczka, była do głębi wstrząśnięta i współczuła skrzywdzonej żonie, ale Pauline wyjaśniła jej dobrowolny układ o wygnaniu i z czasem rodzice musieli zaakceptować to, czego nie mogli uniknąć. .

„Och, jesteś cudowny — pisała Pauline do Ernesta. — I jesteś wielką klasyczną pięknością. I jesteś mądry. I doskonały." Ale on nie czuł się takim ideałem. Mówiąc Fitzgeraldowi o rozstaniu z Ha­dley przybierał pozę sardonicznego młodego cierpiętnika. Ich życie, powiedział, diabli wzięli, co jest jedyną rzeczą, jakiej można się zawsze spodziewać po dobrym życiu. Hadley była oczywiście wspa­niała. Wina pod każdym względem jest po jego stronie. Od czasu tamtego drugiego Bożego Narodzenia w Austrii, kiedy Pauline przy­jechała na narty, żył w osobistym piekle, gdzie nadmiar bezsen­ności rozjaśniał mu drogę i dopomagał w badaniu terenu. Tak do tego przywykł, że nawet myślał o prowadzeniu wycieczek po tych

olDSZcifclch.

Mimo to pracował usilnie w studio Geralda Murphy'ego. Jonathan Cape publikował angielskie wydanie w naszych czasach i już po­prosił Scribnera o umożliwienie wglądu w odbitki Sionce też wscho­

8

dzi. Edward 0'Brien chciał w Najlepszych opowiadaniach 1926 roku drukować Niepokonanego, którego przetłumaczono na niemiecki i francuski. „Scribner's Magazine" zapłacił 200 dolarów za Morder­ców, pierwsze z dojrzałych opowiadań Ernesta przyjęte przez cza­sopismo amerykańskie.

Po życiu w Paryżu i Nowym Jorku Piggott wydało się Pauline wiejskie i zaciszne. Liczyło około dwóch tysięcy mieszkańców i nie było tam wiele do roboty. Jeździła po bocznych drogach na męskim rowerze, sporo czytała, grywała w bridża, kilka razy poszła z ro­dzicami do „kinematografu", a jeden wieczór spędziła na tańcach. Codziennie pisywała do Ernesta, chętnie powtarzając mały poczto­wy dowcip: „Za opłatą dwóch centów przyszłabym do Ciebie w zwy­kłej opasce." Ale nie posunęła się dalej w seksualnych aluzjach, co wieczór zaś modliła się o „dobrego, miłego, przystojnego katolickie­go męża". Dosłownie liczyła dni do chwili, kiedy zakończy się jej odosobnienie i będzie mogła znowu połączyć się z Ernestem w Pa­ryżu.

W październiku miała „wariacki" napad depresji i gnębiona świa­domością, że nie dali Hadley żadnej szansy, że wykluczyli ją okrut­nie ze swego życia, napisała do niej proponując przedłużenie okresu separacji i obiecując nawet, że nie będzie się komunikowała z Er­nestem, jeżeli to może dopomóc w dotrzymaniu układu.

Ernest często odwiedzał MacLeishów, a w październiku wybrał się z Archiem na kawalerską wycieczkę do Saragossy na ostatnie w tym sezonie walki byków. Czasami towarzyszył Adzie na mecze bokserskie czy wyścigi kolarskie i bywał wtedy szczególnie zadzior­ny. Przyjaciele MacLeishów wypożyczyli im mieszkanie na avenue du Bois de Boulogne. Archie powziął gwałtowną odrazę do tej sie­dziby. Jedynie częsta obecność „Pappy'ego", jak nazywał Ernesta, „umilała to przeklęte miejsce". Tam właśnie podczas przyjęcia He­mingway zaproponował, że przeczyta na głos skatologiczny wiersz o Dorothy Parker, której nie miał powodu nie lubić czy atakować. Obecny tego wieczoru Don Stewart uznał wiersz za złośliwy i tak też powiedział, co położyło kres jego przyjaźni z Ernestem.

Agresywność Hemingwaya była zapewne zewnętrznym przejawem stałych wyrzutów sumienia. W odpowiedzi na list' Pauline o jej ciężkiej depresji szczerze przyznawał, że pisze do niej, aby się wy­zbyć kwasów zatruwających organizm. Swój list określił jako obrzy­dliwy, okropnie tani, pełen litowania się nad sobą, nurzający się w sztucznym patosie i pod każdym względem godny pogardy. Jed-

121

nakże relacja Pauline o jej napadzie melancholii zupełnie go wy­kończyła i rozkleiła. Czas mija tak wolno i tak okropnie, że chce mu się wyć. W swoich koszmarach słyszy Pauline mówiącą, że nie będzie tego ciągnęła dłużej, że nerwy ma stargane, że oboje są zniszczeni.

Pisał, że przemyśliwał nawet poważnie o samobójstwie. Z całko­witym spokojem i bez żadnego blefowania postanowił jesienią 1925 roku, że się zabije, jeżeli problem ich miłości nie zostanie rozwią­zany do Bożego Narodzenia. To oszczędziłoby Hadley konieczności przeprowadzenia rozwodu i usunęłoby grzech z życia Pauline. Póź­niej jednak postanowił odwlec samobójstwo do jej powrotu. Ale obecnie znów wszystko wymyka mu się z rąk. Ńie jest świętym. Znacznie by wolał umrzeć teraz, kiedy coś jeszcze zostało z jego świata, niż ciągnąć to dalej, aż wszystko stanie się puste i jałowe. Jest całkiem gotów iść po śmierci do piekła. Nie może za to znieść piekła, które otacza go w tej chwili.

Pauline odpowiedziała pogodnie, że już odzyskała spokój i wszys­tko się jakoś ułoży, co bardzo podniosło go na duchu. Upust' zmart­wieniu dawał pisząc nowe opowiadania. ,,Scribner's Magazine" za­mieścił Kanarka, z lekka tylko zbeletryzowaną relację o tym, jak on i Hadley wracali z Antibes w sierpniu tego roku, aby zamieszkać osobno w Paryżu. Dwudziestego drugiego listopada wysłał do re­dakcji W innej krainie z uwagą, że dawne mediolańskie czasy wy­dają się teraz bardzo rzeczywiste. W opowiadaniu tym włoski major mówi młodemu Amerykaninowi, ćwiczącemu obok niego w szpitalu na aparatach rehabilitacyjnych, o swojej podwójnej stracie: śmierci żony i kalectwie. Dla Ernesta nieodwracalność własnej straty stała się jasna, kiedy Hadley przysłała listę przedmiotów, włącznie z me­blami, które miał jej dostarczyć do nowego mieszkania. Zostawiła Bumby'ego pod opieką ojca i pojechała do Chartres, żeby przemyśleć swoją sytuację. Napisała stamtąd, iż przysięgę małżeńską traktowała poważnie, skoro jednak Ernest chce rozwodu, musi teraz zapoznać się z odpowiednią procedurą prawną. Przez wzgląd na Bumby'ego ona woli wszystkie sprawy omawiać listownie, chyba że coś da się załatwić w kilku słowach, bez kłótni. Ernest może widywać się z dzieckiem, kiedy zechce.

W odpowiedzi na list napisał, że jak zawsze była dzielna, niesa-molubna i wspaniałomyślna. Ponieważ tak bardzo ją skrzywdził, zwrócił się zarówno do Scribnera, jak do Jonathana Cape'a z prośbą, by jej przekazywali wszystkie honoraria za Słońce też wschodzi.

10

Bądź co bądź utrzymywała go ze swoich funduszów, kiedy pisał pierwsze książki, i nigdy by nie zdołał ich skończyć bez jej lojalnego, ofiarnego, pobudzającego, czułego i „gotówkowego poparcia". On sam zawsze może coś pożyczyć od „bogaczy" — Fitzgeralda, Mac-Leisha lub Murphy'ego — albo też przyjąć darowiznę od stryja Pauline, Gusa, który chętnie pomoże bratanicy. Wreszcie oznajmiał, że sporządza nowy testament. Dochody z wszystkich jego książek, przeszłych i przyszłych, będą wpłacane na fundusz depozytowy dla Bumby'ego.

Następnego wieczora Hadley odpowiedziała mu po prostu, że można rozpocząć postępowanie rozwodowe. Układ o trzymiesięcznej sepa­racji zostaje anulowany. Z należytym podziękowaniem przyjmuje zapowiedź przekazywania honorariów. Gdyby zdecydowała się teraz wrócić do Ameryki, zabierze chłopca ze sobą, żeby odwiedził dziad­ków w Oak Park.

W gronie przyjaciół Ernest nie oszczędzał siebie. Popijając z Bil­lem Birdem w Caves Mura oświadczył, że rozwodzi się z Hadley, bo jest „draniem". Fitzgeraldowi powiedział, że wyszedł już z fazy samobójczej i dalej będzie odgrywał jak zwykle swą rolę „drania sans peur et sans reproche*". Choć żyje jadając tylko raz dziennie w nieogrzewanym studio Geralda, jest zdrowy, głowę ma w dobrej formie i dobrze mu idzie.

Słońce też wschodzi również szło dobrze, przynajmniej jak na pierwszą powieść. Do połowy grudnia, czyli przez dwa miesiące, sprzedano prawie 7000 egzemplarzy. Max Perkins zaryzykował na­kład sześciotysięczny, a potem drugi i trzeci po dwa tysiące; spo­dziewał się dobrych wyników handlowych w sezonie wiosennym. Recenzenci, choć nie wszyscy tak zachwyceni, jak Ernest by prag­nął, chwalili książkę za jej istotne zalety: wigor prozy, żywy dia­log, niesłabnące napięcie akcji, oznaki, że Hemingway potrafi roz­winąć temat w skali powieściowej. Bohaterowie nie podobali się prawie nikomu. Jeden krytyk oświadczył nawet, że ich „skrajna zgnilizna moralna" udaremnia artystyczne zamierzenie Hemingwaya. Powszechnie też uważano książkę za podstawowy przykład „teorii straconego pokolenia". Ernest przyczynił się do tego zamieszczając jako motto słowa Gertrudy Stein o straconym pokoleniu obok cyta­tu z Eklezjasty o ciągłości rytmu ziemi. Skarżył się Perkinsowi, że chciał uwypuklić to drugie, a nie pierwsze. Jego zamiarem było

123

napisanie „cholernej tragedii, z wiecznotrwałą ziemią jako boha­terką".

W Paryżu czytelnicy powieści znajdowali przyjemność w identy­fikowaniu tych, którzy służyli za pierwowzory jej bohaterów. Pra­wie każdy na Lewym Brzegu rozpoznawał Brett Ashley, Mike'a Campbella i Roberta Cohna. Nieliczni odgadywali, że Braddocks i je­go żona wzorowani są na Fordzie Madoxie Fordzie i Stelli Bowen. Ha­rold Stearns, w znoszonym meloniku i jak powiedział Evan Shipman, „balansujący swoim niesławnym życiem niczym komiczny żongler", był łatwy do rozpoznania w postaci Harveya Stone'a. Bill Bird zau­ważył z rozbawieniem, że Jake Barnes stosuje jedną z jego ulubio­nych sztuczek mającą na celu pozbycie się uciążliwych znajomych: prosi ich na drinka do Caves Mura, a po chwili żegna się pod po­zorem, że musi popracować. Dona Stewarta lekko rozbawiła jego własna karykatura w postaci Billa Gortona. W rozmowach Billa i Jake'a rozpoznał kilka własnych powiedzonek, ale cała książka wy­dała mu się tylko bardzo zręcznym reporterskim tour de force.

Inne ofiary Hemingwaya były na ogół urażone. Kitty Cannell tak się rozgniewała, że położyła się na trzy dni do łóżka. Najgłębiej oburzyła się nie tyle z powodu samej siebie, co ukrzyżowania Ha­rolda Loeba. Rozwścieczył ją jednak także portret Frances Cline, zazdrosnej kochanki Cohna. Od razu rię zorientowała, że Ernest wy­korzystał jej wysoce zindywidualizowany styl rozmowy. Loeb nie pojmował, czym zasłużył na taką złośliwość. Czyż nie bronił Ernesta przed zarzutem antysemityzmu? Czyż nie boksował się z nim, nie fundował mu ostryg i niezliczonych butelek Pouilly-Fuisse, nie przed­stawił go Leonowi Fleischmanowi i nie dopomógł w opublikowaniu jego książki w Stanach? Czy za to szeptano sobie na każdym przy­jęciu, że jest prototypem Roberta Cohna? Duff Twysden przeczy­tała powieść z opóźnieniem i choć początkowo była wściekła, potem się udobruchała. Miała tylko jedno zastrzeżenie — że w rzeczy­wistości nie przespała się z tym cholernym matadorem.

Jak można się było spodziewać, rodzicom Ernesta nie przypadły do gustu szaławiły z Pampeluny. Doktor Hemingway przesłał sy­nowi egzemplarz „Literary Digest Book Review Magazine", czer­wonym i granatowym ołówkiem zakreśliwszy artykuł mówiący o sil­nej reakcji publicznej przeciwko „powieści seksualnej" oraz „eksklu­zywnej powieści realistycznej". Mimo swojej preferencji dla „zdrow­szych" form literatury pozostał wobec syna lojalny, wyrażał jedynie

11

nadzieję, że treść jego przyszłych książek będzie na nieco wyższym poziomie.

Grace jak zawsze była bardzo szczera. Cieszyło ją, że powieść się rozchodzi, chociaż stworzenie „jednej z najbardziej ordynarnych książek roku" uważała za „wątpliwy zaszczyt". Czyżby jej syn prze­stał dbać o przyzwoitość, szlachetność i honor? Z pewnością musi znać inne wyrazy niż „cholera" i „dziwka". Ciężko jej tak przema­wiać do własnego dziecka. „Ale nie mogłam dłużej milczeć — napi­sała — jeżeli jakieś moje słowo może dopomóc Ci do odnalezienia samego siebie." Jeśli Ernest ma domowe trudności albo „zniewoliło go" picie, musi zrzucić okowy i stać się takim człowiekiem i pisa­rzem, jakiego Bóg zamierzył. Hemingway odpisał gniewnie, że matce potrzeba małego zastrzyku rodzinnej lojalności. Mógłby jej posłużyć jako znieczulenie przeciwko całej tak widomej niesławie syna.

Jednakże wiele osób było odmiennego zdania niż rodzice pisarza. Fitzgerald doniósł z Waszyngtonu, że jest uradowany przyjęciem Słońca w Ameryce. „Nie potrafię Ci powiedzieć — ciągnął — ile znaczyła dla mnie Twoja przyjaźń przez te półtora roku; jest ona najjaśniejszym momentem naszej podróży do Europy." John Peale Bishop spotkał się z Ernestem na cocktailu i pokazał mu list od Edmunda Wilsona, który stwierdzał, że Słońce też wschodzi jest naj­lepszą powieścią, jaką napisał ktokolwiek z pokolenia Hemingwaya. Malcolm Cowley przekonał się tej zimy, że „wpływ" Ernesta sięga „daleko poza krąg tych, którzy go znali w Paryżu". Przyjeżdżające do Nowego Jorku dziewczęta ze Smith College „wzorują się na Lady Brett... Setki inteligentnych młodych ludzi ze Środkowego Zachodu starają się być hemingwayowskimi bohaterami i mówią nonszalancko, z twardą powściągliwością." Thornton Wilder donosił z New Haven, że studenci z Yale są pod wielkim wrażeniem Słońca, a jego własna nowa powieść zawiera fragment, który — ma usilną nadzieję — jest hemingwayowski.

Sto dni układu z Hadley przeciągnęło się do stu siedmiu, zanim statek Pauline zawinął do Cherbourga. Ernest czekał na nią, opalo­ny po tygodniu jazdy na nartach z Arcbiem i Adą MacLeishami. Zabrawszy z Paryża Jinny jako przyzwoitkę udali się do Gstaad na długie zimowe wakacje. Nadal jeździli na nartach 27 stycznia 1927 roku, kiedy rozwód Hadley z Ernestem stał się ostatecznie faktem.

125

26. MĘŻCZYŹNI BEZ KOBIET

W pierwszych miesiącach 1927 roku Ernest starał się pokryć ha­łaśliwością wyrzuty sumienia z powodu żony i dziecka. Twierdził na przykład, iż doszły go pogłoski, jakoby uciekł do Szwajcarii, po­nieważ chciały go zamordować różne obłąkane osoby, którym się wydawało, że rozpoznają siebie w Słońce też wschodzi. Między in­nymi Harold Loeb miał rzekomo poszukiwać go, uzbrojony w pisto­let'. Ernest opowiadał, iż wobec tego rozesłał po Dzielnicy Łacińskiej wiadomość, że będzie siedział przed Brasserie Lipp między drugą a czwartą w określone styczniowe popołudnie. Za oznakę tchórzostwa swoich oskarżycieli poczytywał fakt, że nie gwizdały tam kule.

Podobnie zareagował na noworoczny list od Charda Powersa Smitha, którego wykpił w opowiadaniu Pan i pani Elliot. Smith przeczytał je w długi czas po opublikowaniu i napisał, że Hemingway jest wstrętnym robakiem, któremu nie udała się typowa chamska sztuczka wykończenia człowieka. Ernest odpowiedział ze Szwajcarii, że Smith nie ośmieliłby się napisać takiego listu, gdyby nie był pewny, że nie ma go w mieście. Po powrocie do Paryża znokautuje Smitha z ogromną przyjemnością kilka razy, albo może tylko raz, zależnie od jego zdolności do podnoszenia się z ziemi. W zakończe­niu wyrażał serdeczną pogardę dla Smitha, jego przeszłości, tera­źniejszości i przyszłości oraz dla jego stylu epistolarnego.

Ta skłonność do pogardy, wykazywana już wielokrotnie, ujaw­niała się również w zwyczaju wyśmiewania ludzi, którzy świadczyli mu uprzejmości. Louisowi i Mary Bromfield odwzajemnił się za za­proszenie na kolację, przezywając gospodarza „Bloomfield", kwes­tionując jego zdolności pisarskie, krytykując jakość wina, którym go poczęstowano, i czyniąc ironiczne uwagi na temat ulubionych kotów Mary. Kiedy Sherwood Anderson przyjechał do Paryża, Er­nest zaprosił go na drinka, po czym doniósł Perkinsowi, że Anderson „wcale nie jest dotknięty Wiosennymi wodami" i że było im „bardzo przyjemnie" razem. Anderson, mając nieco odmienny pogląd na to zdarzenie, oświadczył wyrozumiale, że „zaabsorbowanie Ernesta wła­snymi myślami" niewątpliwie „osłabiło jego zdolność do przyjaźni".

Wśród czytelników sława Hemingwaya wyraźnie rosła. Tak jak przepowiadał Perkins, powieść nadal się rozchodziła i do lutego sprzedano 12 000 egzemplarzy. To z kolei rozpaliło entuzjazm re­daktorów czasopism. Trzy opowiadania drukował ,,Scribner's Ma-gazine", Alfred Kreymborg wziął Alpejską idyllą do „American Ca­

12

ravan", nawet dostojny „Atlantic Monthly" zgodził się zakupić Pięć­dziesiąt kawałków za 350 dolarów — największą sumę, jaką dotych­czas zapłacono Ernestowi za opowiadanie. Dwudziestego piątego stycznia Perkins podsumował sytuację mówiąc: „Słońce wzeszło... i wschodzi ciągłe."

Ernest nadal przebywał w Gstaad, kiedy Max zaproponował mu wydanie na jesieni zbioru opowiadań. Licząc, że książka przyczyni się do ugruntowania jego reputacji, Hemingway natychmiast zapro­ponował tytuł oraz listę opowiadań, która obejmowała W Michigan, pominięte przez Liverighta, i dwa nowe, ukończone na początku lutego. Wyścig na dochodzenie był szkicem o neurotycznym agencie trupy kabaretowej w Kansas City, a indagację z Prostej indagacji przeprowadzał włoski oficer — homoseksualista — ze swoim mło­dym ordynansem. Prowizoryczny tytuł Mężczyźni bez kobiet miał być wskazówką, że we wszystkich tych opowiadaniach brak „zmięk­czającego wpływu kobiecego" wskutek „zaprawy, dyscypliny, śmier­ci czy innych przyczyn".

Wbrew życzeniom Pauline odłożyli ślub do maja. Ernest nie spie­szył się zbytnio do ponownego ożenku. Tłumaczył Isabelle Godol-phin, że on i Hadley „wpadli", ponieważ zakochał się w kimś in­nym. Rozwód przeprowadził, bo tak chciała żona, nadal jednak in­teresował się jej sytuacją, w styczniu zaś przywiózł Bumby'ego na dwa tygodnie do Gstaad i chwalił się przyjaciołom, że jest z nią „w świetnych stosunkach". Na początku lutego zawiadomił rodzi­ców, że rozstał się z Hadley na jesieni, ale podkreślał, że nadal są „najlepszymi przyjaciółmi". Nie wspominał ani o Pauline, ani o roz­wodzie i twierdził, że prowadzi „klasztorne życie".

Guy Hickok, który wraz z żoną opiekował się Hadley w Paryżu, chciał się wybrać na kawalerski objazd po faszystowskich Włoszech i namawiał Hemingwaya, aby mu towarzyszył. Mimo sprzeciwów Pauline Ernest zgodził się jechać, choć poprzednio ślubował, że jego noga nie postanie we Włoszech, dopóki Mussolini będzie u władzy. Na początku marca przywiózł Bumby'ego na dziesięć dni do Gstaad, a następnie wyruszył w drogę z Guyem. W Rapallo spotkał Dona Giuseppe Bianchi, księdza, który namaszczał go olejami świętymi, gdy leżał ranny w dolinie Piave w 1918 roku. To krótkie spotkanie pobudziło na nowo jego wrażliwość religijną i wyrzuty sumienia z powodu Hadley, toteż podczas dalszej podróży kilkakrotnie modlił się i płakał. Pauline donosiła z Paryża, że szuka dla nich mieszkania i że obojgu im będą potrzebne świadectwa chrztu. Ponieważ Ernesta

127

ochrzcił w 1918 roku ksiądz katolicki, może jest gdzieś we Wło­szech odpowiedni zapis. Poza tym musi przedłożyć świadectwo ślu­bu z Hadley, który odbył się poza Kościołem i dlatego będzie uznany za nieważny.

Podróżnicy wykonali szeroką pętlę na północ, przez Forli, Imolę, Bolonię, Piacenzę z powrotem do Genui, przekroczyli granicę i noc spędzili w Mentonie. Po dziesięciu dniach we Włoszech Mussoliniego miasto wydało im się „wesołe, czyste, normalne i miłe". Mając podróż świeżo w pamięci, Ernest napisał serię żartobliwych w tonie szkiców pod tytułem Włochy 1927 i przesłał je Edmundowi Wilso­nowi do wydrukowania w „New Republic".

W kwietniu zadecydował, że Mężczyźni bez kobiet będą zawierać długie opowiadania: Pięćdziesiąt kawałków i Niepokonanego, oraz osiem innych, napisanych w ubiegłym roku: Dzisiaj jest piątek, W innej krainie, Morderców, Kanarka, Wyścig na dochodzenie, Al­pejską idyllę, Prostą indagację i Banalną historię, opublikowaną w „The Little Review" latem 1926 roku i będącą pożegnalnym hoł­dem pisarza dla matadora Maery. Czwartego maja dorzucił dó tego zestawu szkice z Włoch faszystowskich oraz opowiadanie o Nicku Adamsie — Dziesięcioro Indian — roboczo zatytułowane Po czwar­tym. Ale nawet okrągły tuzin nie wydawał mu się wystarczający, toteż w ciągu następnych paru tygodni dodał Gdy będziemy zasy­piali i Wzgórza jak białe słonie. Pierwsze było nowym opowiada­niem o Nicku Adamsie, opartym na wojennych przeżyciach He­mingwaya we Włoszech, w drugim mężczyzna namawiał swoją dziewczynę do przerwania ciąży.

Rosnąca fama Ernesta zrodziła tej wiosny dwie nowe przyjaźnie. Jedną zawarł z Donaldem Friede, młodszym wspólnikiem Horace'a Liverighta, który pospieszył przez ocean, aby namówić pisarza na powrót do ich firmy, na co ten nie dał się skusić.

Druga przyjaźń miała o wiele większe znaczenie i trwała dłużej. Waldo Peirce, brodaty malarz z Bangoru w stanie Maine, przeczy­tał Słońce też wschodzi i zapragnął poznać autora. Waldo był kie­rowcą sanitarek pod Verdun w latach 1916—1917, mówił płynnie po francusku i po hiszpańsku. Masywny, łagodny, gadający bez przerwy, lubiący pisać i recytować długie, często sprośne poematy w trzech językach, przypadł Hemingwayowi do serca.

Tymczasem data ślubu została wreszcie ustalona. Pod koniec kwiet­nia Pauline zawiadomiła o nim rozlicznych członków klanu Pfeiffe­rów, którzy zareagowali entuzjastycznie, przesyłając podarki pie­

13

niężne, z kilkoma tysiącdolarowymi czekami włącznie. Slub odbył się 10 maja według obrządku katolickiego w paryskim kościele Pas­sy. MacLeishowie nie przybyli na ceremonię, natomiast Ada wydała później obiad. Starała się stłumić niesmak, jaki budziły w niej usi­łowania Ernesta, aby przekonać Kościół katolicki, że został „ochrz­czony w tej wierze przez księdza, który chodził między rzędami ran­nych" na włoskim punkcie opatrunkowym przed dziewięciu laty. Jeszcze bardziej miała za złe implikację, że Hadley, jako niewie­rząca, nigdy nie była jego żoną i że ich małżeństwo zawarte w koś­ciele protestanckim w Horton Bay było nieważne.

Hemingway uważał się teraz, przynajmniej nominalnie, za kato­lika. W kilka miesięcy później dość nieporadnie tłumaczył swoje poglądy pewnemu dominikaninowi, który nadesłał mu list z pyta­niami. Ernest odpisał, że przez wiele lat był katolikiem, aczkolwiek mocno zaniedbał się w okresie od 1919 do 1927 roku, kiedy nie przystępował do komunii. Jednakże w latach 1926—1927 chodził re­gularnie na mszę, a ostatecznie uporządkował swój dom (to jego sformułowanie) w roku 1927. Czuje się zmuszony przyznać, że za­wsze miał więcej wiary niż mądrości czy wiedzy — krótko mówiąc, że jest „bardzo tępym katolikiem". Ma „tyle wiary", że „za nic nie chce w nią wnikać", ale stara się prowadzić godne życie na łonie Kościoła i jest bardzo szczęśliwy. Nigdy nie publikował swoich po­glądów, ponieważ nie chciał być znany jako pisarz katolicki. Ro­zumie doniosłość dawania przykładu — a jednak nigdy nie dał do­brego. Jego podstawowy program jest bardzo prosty: starać się pro­wadzić uczciwe życie i pisać dobrze i prawdziwie. Łatwiej jest czy­nić to pierwsze niż drugie.

Miesiąc miodowy spędzili w małym pensjonacie w Grau du Roi, niewielkim porcie rybackim o siedem kilometrów od Aigues Mortes w delcie Rodanu. Pauline dotrzymała obietnicy, że pozwoli Ernesto­wi robić, co mu się podoba, toteż raczył się morzem i słońcem, ło­wił ryby, pływał i pisał dobrze, bez wysiłku. Skończył Dziesięcioro Indian i Wzgórza jak białe słonie i posłał je Maxowi Perkinsowi. Jedynym pechowym wydarzeniem była infekcja skaleczonej stopy.

Letnia podróż do Hiszpanii niewiele się różniła od poprzednich, tyle że Ernest miał nową żonę. Pierwszego września wyruszyli po­ciągiem do Palencji i do Hendaye, skąd napisał do ojca wyrażając żal, że zerwaniem z Hadley sprawił rodzicom zawód. List ten był mieszaniną prawdy i nieprawdy. Donosił w nim, że przez rok z górą był zakochany równocześnie w dwóch kobietach, lecz pozostawał

129

absolutnie wierny Hadley. Kiedy zdecydowała się na rozwód, ta dru­ga kobieta była w Ameryce i nie miał od niej wiadomości prawie przez dwa miesiące — oczywista nieprawda, ponieważ Pauline pi­sywała do niego niemal codziennie. Ale nigdy nie przestanie kochać Hadley i Bumby'ego, jak również Pauline, z którą jest teraz żonaty. Na zakończenie stwierdzał, że nadal jest zły na matkę, bo oskarżyła go o schlebianie najniższym gustom czytelników.

Nie można było powiedzieć, żeby czytelnicy zignorowali jego po­wieść. Kiedy Mężczyźni bez kobiet ukazali się 14 października, liczba sprzedanych egzemplarzy Słońce też wschodzi osiągnęła 23 000, a cią­gle napływały listy od czytelników, zarówno krytyczne, jak pochwal­ne. Ernest uważnie czytał je i wszystkie recenzje. Ogromnie ziryto­wała go recenzja z Mężczyzn bez kobiet zamieszczona na pierwszej stronie niedzielnego dodatku literackiego „New York Herald Tribu-ne". Recenzentka, Virginia Woolf, pisała, że jest odważny, szczery i wysoce uzdolniony, ale zbyt świadomie podkreśla swą męskość i jego talent skurczył się zamiast rozszerzyć. Ernest twierdził, że cała ta grupa Bloomsbury mianowała siebie wybawczynią republiki pisarskiej i zazwyczaj imputuje nieuczciwe pobudki młodym rywa­lom pnącym się w górę. Uwagi Virginii Woolf tak go wzburzyły, że poprosił Perkinsa, aby inne odłożył do Bożego Narodzenia, kiedy będzie przebywał w Gstaad. Obecnie pracuje, a przekonał się, że czytanie recenzji peszy go i przeszkadza w pisaniu.

Decyzja ta była roztropna. Inni krytycy mówili o „nieczułym, małym światku pana Hemingwaya" i jego zaprzątnięciu „matado­rami, awanturnikami, kombinatorami, rewolwerowcami, zawodowy­mi żołnierzami, prostytutkami, pijakami i narkomanami". Jego „wul­garni ludzie" przeżywają „nędzne małe katastrofy". Kłopot z He­mingwayem polega na tym, że brak mu jakiejś filozofii. Pozostaje wierny, ale tylko zewnętrzności. W gruncie rzeczy jest reporterem, u którego fakty „rysują się z całą jasnością i ostrością (a także chło­dem) lodowych sopli".

Jeszcze nim zapoznał się z tymi ocenami swoich najnowszych opowiadań, Ernest rozpoczął pracę nad drugą powieścią. Doniósł Perkinsowi, że jest to coś w rodzaju nowoczesnego Toma Jonesa. Eksperymentował z narracją w trzeciej osobie, ponieważ miał dość tej „cholernej pierwszej osoby", którą stosował w Słońce też wscho­dzi i części opowiadań. Obawiał się, iż nie zdoła ukończyć książki do początku zimy, zwłaszcza że wybierał się na parę miesięcy do Gstaad, a potem miał zamiar wrócić do Stanów i pozostać tam do

14

jesieni, bo Pauline spodziewała się dziecka i wolała je urodzić na ziemi amerykańskiej, a on sam już od przeszło roku pragnął znaleźć się w kraju. Tęsknotę do ojczyzny zaostrzyło spotkanie z Hadley i Bumbym, którzy przyjechali do Paryża ze Stanów pod koniec paź­dziernika. Hadley wydała się Ernestowi piękna. Przyjmowała rolę rozwódki z widoczną równowagą ducha i dała do zrozumienia, że zakochała się w kimś innym. Jej wygląd wyraźnie kontrastował z wyglądem Pauline, nie najlepiej znoszącej swą pierwszą ciążę w wieku trzydziestu dwóch lat.

W Berlinie podczas sześciodniowego wyścigu kolarskiego spotkali się z Sinclairem Lewisem, którego Ernest poznał przelotnie w Pa­ryżu, kiedy był jeszcze żonaty z Hadley. Lewis, nie poinformowany o rozwodzie i ponownym małżeństwie pisarza, był zaskoczony od­kryciem, że ta drobna, nieśmiała, dosyć mizerna i bardzo milcząca kobieta jest nową panią Hemingway.

Rok zakończył się serią drobnych niepowodzeń: Jinny napisała z Gstaad, że pierwsze śniegi całkiem stopniały, Ernest mocno się przeziębił, a gdy wreszcie ruszyli w drogę, Bumby skaleczył go paznokciem w źrenicę prawego oka. Było to lepsze oko Ernesta i po­tem widział wszystko jakby przez łzawą mgłę. Przykrość sprawił mu także numer „Oak Park News" zawierający artykuł o niedaw­nym sukcesie Grace Hall Hemingway jako malarki-pejzażystki. „Można by przypuszczać — pisała reporterka, Bertha Fenberg — że matka Ernesta Hemingwaya, autora Słońce też wschodzi, będzie raczej surową realistką, ale ta nader pogodna kobieta śmieje się z pesymizmu młodych pisarzy i daje wyraz zdrowemu przekona­niu, że wahadło znów wraca do normalnego położenia." Ernest zau­ważył kwaśno, iż niewątpliwie Grace pragnęłaby, żeby jej syn Ernie był Glenwayem Wescottem lub jakimś wielce szanownym księciem z bajki, z angielskim akcentem i upodobaniem do prababek.

Jedynym jasnym momentem, rozświetlającym koniec tego roku, była wiadomość, że tom Mężczyźni bez kobiet rozszedł się w 15 000 egzemplarzy zaledwie w trzy miesiące po opublikowaniu.

27. NA ZACHÓD

Aż do wiosny 1928 roku Ernesta nękały drobne przykrości: wciąż prześladowała go obawa przed ślepotą, potłukł się na nartach, ostatni

131

wypad do Lenk i Adelboden uniemożliwiła zła pogoda, po przy­jeździe do Paryża zastał dom nie ogrzewany na skutek popękania rur od mrozu, położył się do łóżka z atakiem grypy, wreszcie spadła mu na głowę pęknięta szyba ze świetlika w toalecie i tak pokale­czyła czoło, że musiano założyć dziesięć szwów.

Wszystko to niekorzystnie odbiło się na pracy pisarskiej. W lu­tym popróbował opowiadania, które okazało się „licha warte". Skar­żył się Perkinsowi, że kolejne niepowodzenia fatalnie wpłynęły na całe jego życie i umysł w ubiegłym roku. Powoli przychodzi się do siebie — pisał — ale nie wolno dać poznać ludziom, że było się chorym czy okaleczonym. Jego entuzjazm dla zamierzonej powieści ostygł i choć z początku wydawała się dobrym pomysłem — rodza­jem „nowoczesnego Toma Jonesa" — jeszcze nie miał koncepcji, jak ją napisać. Gdyby się okazało, że nie będzie udana, miał zamiar wziąć się do czegoś innego.

To coś innego rozpoczął już na początku marca. Zrazu widział to tylko jako opowiadanie w rodzaju W innej krainie. Od lat próbował wykorzystać swoje przeżycia wojenne, chciał opowiedzieć historię miłości i wojny używając jako motta cynicznych słów Marlowe'a: „... ale to było w innej krainie, a poza tym dziewka nie żyje". Inną krainą mogła być tylko Italia, a dziewczyną Agnes von Kurowsky. Nie była ona „dziewką" ani nie umarła, ale ta historia domagała się opowiedzenia. Całą sprawę, oddaloną teraz o dziesięć lat', opro­mieniał złocisty blask, którego nie zdołały przyćmić kolejne wyjazdy Ernesta do Włoch. Nagle, wskutek niespodziewanego objawienia, zaczął czerpać „ogromną podnietę" z wojny i „wszystkich tych rze­czy i miejsc". Cokolwiek by się zdarzyło, następczynią Słońce też wschodzi musiała być pierwszorzędna powieść. Może to właśnie by­ło to. Fitzgerald nieomal przesadnie zachwycał się pierwszym zda­niem W innej krainie: „Na jesieni wojna wciąż trwała, ale my już na nią nie poszliśmy." Teraz na biurku Ernesta leżała zapisana ręcznie stronica, która mówiła o innej jesieni w owej innej krainie: „Pod koniec tego lata zajmowaliśmy dom we wsi nad rzeką, za którą była równina i góry. W łożysku rzeki leżały kamienie i głazy, suche i białe w słońcu, a woda była przezroczysta, wartka i błę­kitna..."

Ernest chciał wrócić do Ameryki i to pragnienie ześrodkowało się w końcu na Key West. Dos Passos, który niegdyś zwiedzał te stro­ny, opowiadał entuzjastycznie o swoim „do snu podobnym prze­

15

jeździe przez wyspy" pociągiem po starym wiadukcie. Key West to „naprawdę wyspa" mówił Dos.

Hemingwayowie wsiedli więc w La Rochelle na angielski statek pocztowy „Orita", udający się w osiemnastodniowy rejs do Hawany, skąd innym statkiem popłynęli do Key West. Przybyli tam na po­czątku kwietnia. Z rana panowały na wyspie upał i słona wilgoć. Po południu i wieczorami chłodziły ją pasaty wiejące od Atlantyku. Ujrzeli ciche, tropikalne, nadmorskie miasteczko, obrośnięte kwitną­cymi krzewami, palmy kokosowe, których suche liście szeleściły od powiewu, i na wpół wybrukowane ulice z rzędami starych białych domów. Dos Passos opisywał je jako „po trosze nowoangielskie" z wyglądu. Ale była to podupadła Nowa Anglia, a liczba mieszkań­ców zmalała w latach powojennych z dwudziestu sześciu do dzie­sięciu tysięcy.

Ernest od razu zaczął oglądać wyspę, ławice żółtych wodorostów, na Południowej Plaży wyrzucone na brzeg meduzy, nieczynną stocz­nię marynarki oraz małe restauracyjki hiszpańskie. Bary na Duval Street rozbrzmiewały co noc dźwiękami rumby i odgłosami bójek na pięści, staczanych przez marynarzy ze statków handlowych. Za dnia łowiło się ryby nie opodal przystani i mostów. Ernest z przy­jemnością obserwował nieprzerwaną paradę handlowych łodzi mo­torowych, statków wycieczkowych i dużych, szarych, przypomina­jących wilki kutrów straży przybrzeżnej, wpływających i wypływa­jących ze spokojnego starego portu.

Niebawem podzielił swój czas między pisanie i łowienie ryb, co doskonale odpowiadało jego temperamentowi. Wstawał i kładł się wcześnie, lubił pisać rano, kiedy zarówno on, jak i dzień był świe­ży, resztę czasu zaś spędzał na otwartym powietrzu, rozmawiając z każdym, czyja twarz lub zajęcie go interesowały, wypytując ludzi o ich dzieje, rodzinę i zawód. Zawsze był zbieraczem informacji, obserwował bacznie ludzi przymrużonymi piwnymi oczyma, słuchał plotek i opowieści odwzajemniając się rubasznym, szorstkim humo­rem z miną człowieka bywałego w świecie. Mówił, że z powodu blizny na czole wszyscy brali go za wielkiego przemytnika alkoholu z Północy lub za handlarza narkotykami i nikt nie chciał wierzyć, że pisuje książki.

Wkrótce poznał Bra Saundersa, zawodowego przewodnika wędkar­skiego, który znał każdą mieliznę, wysepkę i mokradło mangrowco-we od Homestead po Dry Tortugas, a także Josie Russella, właści­ciela baru „Niechlujny Joe". W barze było ciemno jak w piwnicy

133

i stał tam długi, półkolisty kontuar. Ernest podziwiał barmana u Jo-sie'ego, pełnego godności i sprytu Murzyna przezywanego Chudy. Innym jego ulubieńcem był irlandzki mechanik J. B. Sullivan. Sully też od razu polubił pisarza, „człowieka cichego, skupionego, mówią­cego powoli i bardzo konkretnie, zawsze zdecydowanego uzyskiwać dokładne wiadomości". Gdyby nie jego umysł — twierdził Sully — Ernest mógłby być typem z dzielnicy nędzy. Ale ratowała go żywa inteligencja, wnikliwość i ciepło, które ujawniało się od razu wśród prostych ludzi.

W Key West najbliższym przyjacielem Ernesta był Charles Thomp­son, podobnie jak on zamiłowany myśliwy i wędkarz. Pauline od razu polubiła przystojną żonę Charlesa, Lorine. Thompsonowie pro­wadzili sprzedaż ryb i inne interesy, prawie co wieczór zaś, po pracy, Charles wybierał się z Ernestem na połów serioli, barrakud, czerwo­nych snapperów i tarponów. Targ rybny Thompsonów zakupywał to, co złowili, płacąc tyle, że wystarczało im na przynęty i benzynę. Ten rodzaj gospodarki wydawał się Hemingwayowi całkowicie sen­sowny. Choć do połowy kwietnia sprzedano 19 000 egzemplarzy Mężczyzn bez kobiet, jego dochody z pisarstwa były nadal skromne, a nie chciał mieć większych zobowiązań wobec Gusa Pfeiffera, niż to było absolutnie konieczne.

W kwietniu odwiedzili Ernesta rodzice, przebywający wówczas na Florydzie. Grace wyglądała zdrowo i godnie, natomiast doktor był wyraźnie chory, posiwiał, a wskutek diety cukrzycowej schudł i stał się nerwowy.

Ernest rozsyłał swoim druhom entuzjastyczne zaproszenia, żeby przybyli dzielić rozkosze jego nowo odkrytego raju. „Chryste, cóż to za wspaniały kraj! — napisał do Mike'a Stratera. — Viva VAme­rica!" Wkrótce zjawił się Dos Passos, ten niezmordowany koczownik, z pasją obserwujący rozmaite sceny i ludzi. Chociaż Waldo Peirce niedawno stracił matkę, i on również przyjechał — olbrzymi, bar­czysty, przypominający Dosowi Neptuna z barokowej rzymskiej fon­tanny. Dołączył do nich Bill Smith i wszyscy spędzali długie godziny w nieporównanym towarzystwie Ernesta, łowiąc z łódki ryby mię­dzy wyspami, pływając w zamkniętej stoczni marynarki w głębo­kiej, zielonej wodzie basenu wewnętrznego i nurkując z omszałych kamiennych schodów.

Pewnego dnia najęli kapitana Bra Saundersa i jego statek na wy­cieczkę do Dry Tortugas. Ernest odpłynął samotnie w dinghy, rzu­cił linkę i schwytał piękną żaglicę, która z miejsca ułamała czubek

16

wędziska. Zmagał się z nią bohatersko jedynie po to, by ujrzeć, jak wyrzuca haczyk, właśnie kiedy przyciągnął ją do burty. Podczas owej wycieczki Waldo, przezywany Don Pico, schwytał i stracił siedem sporych tarponów. Ósmy był bojowym potworem dwumetro­wej długości, który wyskakiwał wysoko i spadał w morze z odgło­sem — jak powiedział Ernest — przypominającym nurkowanie Wil­liama Howarda Tafta. Waldo walczył z rybą czterdzieści minut, za­nim ją wciągnął na pokład.

Kapitan Bra opowiedział im historię „Val Banera", hiszpańskiego statku pasażerskiego zepchniętego z kursu przez huragan 9 września 1919 roku. Statek ten osiadł na grząskich piaskach na południowy zachód od Key West i zatonął z całą załogą i pięciuset pasażerami. Bra znalazł go pierwszy i o mało nie zginął czyniąc daremne próby wyłamania iluminatorów, aby się dostać do łupów uwięzionych w środku. Opowiadał, że widział kobietę unoszącą się w wodzie za szybą i mającą na ręce pierścionki warte małą fortunę. Ernest przy­słuchiwał się uważnie. To była opowieść wprost z życia, o pirackim posmaku i własnej, swoistej formie. Takie historie lubił znać i opo­wiadać — samotny człowiek walczący z żywiołem, silny i liczący tylko na siebie, przeciwstawiający swoją odwagę i wytrzymałość wielkiemu zagrożeniu. Podobnie jak Bra w 1919 roku, wielu boha­terów Ernesta zmagało się z okolicznościami przerastającymi ich si­ły. I podobnie jak Bra, często odnosili coś w rodzaju pyrrusowego zwycięstwa. Nagrody nie można było mierzyć liczbą pierścieni czy sztab złota. Była nią po prostu świadomość, że się robiło swoje po­mysłowo i wytrwale.

Po takich radościach życie w Piggott, gdzie przybyli pod koniec maja, wydawało się podwójnie nudne. Ernest od razu ogromnie po­lubił matkę Pauline, ale nigdy nie czuł się w pełni szczęśliwy na ło­nie rodziny — chyba że własnej. W liście do Perkinsa narzekał, że Piggott jest „zakazaną dziurą", ojcu napomknął, że tęskni do pół­nocnego Michiganu i miejsc znanych z dzieciństwa. Odpowiedź do­ktora Hemingwaya brzmiała zniechęcająco. Wprawdzie im obojgu byłoby bardzo miło zobaczyć Ernesta i jego żonę, ale w Michiganie jest ciągle jeszcze chłodno i Pauline uczyniłaby znacznie lepiej ro­dząc dziecko w Kansas City czy St. Louis zamiast w Petoskey, gdzie wyposażenie szpitala jest niewystarczające.

Ernest skapitulował i zawiózł żonę do Kansas City w spiekocie połowy lata. Zamieszkali u Malcolma i Ruth Lowry. Ernest pisał

135

rano, a resztą dnia poświęcał sportom. Obserwował nominację Her­berta Hoovera podczas ogólnokrajowej konwencji republikanów i po­wziął odrazę do machinacji polityków. Polubił za to bogatych kan-sasczyków, którzy robili wszystko to samo co Brytyjczycy, tylko bez ich „cholernego snobizmu" i angielskiego akcentu. Odkrył w so­bie zainteresowanie grą w polo i męskimi pogawędkami w szatni po rozgrywkach, kiedy czuło się zapach potu i dla ochłody piło się szmuglowaną whisky. Przemyśliwał jednak o wyjeździe dalej na zachód, gdzie mógłby ukończyć pierwszą wersję powieści i trochę połowić pstrągi. Jeden ze sportowców z Kansas City napomknął o wędkarskim raju w Idaho. Był nim środkowy dopływ Rzeki Ło­sosiowej, bez żadnych dróg w promieniu siedemdziesięciu paru ki­lometrów i z najlepszymi połowami na świecie. Po przyjściu na świat dziecka Ernest mógłby pojechać tam albo do Wyomingu, gdzie można było w trzy dni dotrzeć samochodem z Kansas City.

Dwudziestego siódmego czerwca Pauline urodziła syna, któremu dali na imię Patrick. Poród trwał długo i zakończył się cesarskim cięciem, Pauline musiała więc pozostać w szpitalu około trzech ty­godni. Kiedy ona i chłopczyk byli wreszcie gotowi do podróży, Er­nest zakończył czterysta siedemdziesiątą ósmą stronicę powieści. Je­chali pociągiem z Kansas City do Piggott dwadzieścia jeden skwar­nych godzin, a dziecko płakało przez większą część drogi, toteż Ernest był już zniechęcony do ojcostwa i uwolnił się od tych obo­wiązków, gdy tylko zdołał. Wieczorem 25 lipca wrócił koleją do Kansas City, skąd sportowym Fordem wraz ze swym starym przy­jacielem, Billem Horne'em, wyruszył do Wyomingu. Zrezygnował z projektu wyjazdu nad Rzekę Łososiową, bo — jak napisał do Waldo Peirce'a — potrzebne mu było teraz wytchnienie od upału preriowych stanów, odrobina spokoju umysłowego i codzienna za­prawa, jaką byłoby łowienie pstrągów w górach Bighorn. Zatrzy­mując się kolejno w Folly Ranch i Sheridanie dotarł do Dolnego Ranczu Eleanor Donnelley, gdzie nie było turystów i panowała ci­sza jak w grobie.

Osiemnastego sierpnia przyjechała do Sheridanu Pauline, która już odzyskała siły. Ernest zabrał żonę w odwiedziny do francuskiej ro­dziny, która wyrabiała i sprzedawała dobre wino w schludnym drew­nianym domku przy ulicy Val Vista. Nazywali się Charles i Alice Moncini i mieli dwóch synów, Augusta i Luciena. Hemingwayowie zasiedli na ocienionym pnączami tylnym ganku z widokiem na da­lekie, brunatne góry za żółtymi łanami żyta i popijali zimne domowe

136

piwo. Wszyscy rozmawiali po francusku, Ernest zaś słuchał uważnie, obserwując ich twarze i starając się zapamiętać słowa. Mógłby z cza­sem umieścić Moncinich w opowiadaniu, szkicu charakterystycznym, pełnym czystości i ładu — w spokojnej relacji o prostych ludziach, którzy wyrabiali i pili wino z Wyoming, i zastanawiali się, czy ka­tolik nazwiskiem Al Schmidt mógłby zostać wybrany prezydentem, gdyby domagał się położenia kresu prohibicji.

Pod koniec sierpnia Ernest ukończył pierwszą wersję powieści, ale czuł się zanadto zmęczony, aby być pewnym jakości tego, co napi­sał. Pozostawał im jeszcze cały miesiąc do planowanego powrotu do Arkansas. Mieszkali teraz na ranczu dla turystów Willisa Speara, niedaleko rezerwatu Indian z plemienia Crow. Ernest pragnął zba­dać obszary położone dalej na zachód, więc przejechali do okręgu Lincoln, na południe od parku Yellowstone, potem wstąpili do Shell, żeby się zobaczyć z Owenem Wisterem, autorem Wirgińczyka i wiel­bicielem utworów Hemingwaya. Obejrzeli góry Grand Tetons, pró­bowali łowić ryby w Rzece Wężowej, w Moose, niedaleko Jackson's Hole, odwiedzili rancz Struthersa Burta, absolwenta Princetonu i autora wydawanego przez Scribnera, po czym z Sheridanu ruszyli w długą drogę do Kansas City.

Następny miesiąc spędzili w Piggott; Ernest maszerował i biegał po bocznych drogach, przystawał pod drzewami, żeby boksować się z cieniem. Schudł, a będąc w dobrej kondycji stał się zuchwały i urą­gał miejscowym wieśniakom, których uważał za złośliwych i sfana-tyzowanych. „Na Środkowym Zachodzie spotyka się cholernie mało porządnych gości" — napisał do Waldo Peirce'a. W listach do przy­jaciół stwierdzał, że tęskni do Wyomingu, Saragossy, Key West i Pa­ryża, postanowili więc wrócić ck> Key West, gdzie mógłby zrobić korektę książki. Lorine Thompson znalazłaby im jakiś dom, wzięliby murzyńską niańkę dla Patricka, Bumby przybyłby zza Atlantyku i został u nich do kwietnia, a potem wszyscy udaliby się do Paryża. Siostra Ernesta, Sunny, przyjechałaby w końcu listopada zająć się dziećmi i przepisać na maszynie ostateczną wersję powieści, która powinna im przynieść poważny dochód, gdyż Perkins, nawet nie wi­dząc tekstu, gotów był zagwarantować 10 000 dolarów za prawo dru­kowania jej w odcinkach w „Scribner's Magazine" na wiosnę 1929 roku. Tymczasem zaś, pozostawiwszy Patricka pod opieką babki i ciotki Jinny, mogliby pojechać do Chicago, Conway, Massachusetts i Nowego Jorku i wrócić do Piggott w połowie listopada po Patricka i samochód.

137

Wszystko to zostało zrealizowane. Będąc w Chicago złożyli obo­wiązkową wizytę w Oak Park — była to pierwsza wizyta Ernesta od lat pięciu. Odwiedzili także Chicagowski Instytut Sztuki, gdzie z ogromnym zachwytem odkrył obrazy Winslowa Homera. W Mas­sachusetts był tylko raz, jeszcze za czasów chłopięcych, toteż wizyta u MacLeishów przeciągnęła się do tygodnia. W Nowym Jorku obej­rzał kilka walk bokserskich, omówił powieść z Perkinsem i spotkał się ze Straterem i Peirce'em, którzy zgodzili się przyjechać w zimie do Key West.

Siedemnastego listopada Hemingwayowie i Mike Strater wybrali się na mecz Princeton—Yale. Spotkawszy Scotta i Zeldę, razem z ni­mi pojechali pociągiem do Filadelfii, gdzie czekał na nich Buick Fitz-geraldów z byłym paryskim taksówkarzem Philippe'em za kierowni­cą. Scott, który podczas rozgrywek zachowywał się jak należy, po­tem spił się niczym młodzik i zasnął twardo w samochodzie, na dłu­go zanim dotarli do Ellerslie, jego posiadłości pod Wilmingtonem. Nazajutrz Hemingwayowie wrócili do Chicago, Ernest zaś napisał z drogi kilka słów z podziękowaniem dla gospodarzy. Był bardziej niż kiedykolwiek przekonany o tym, co niedawno powiedział Maxo-wi Perkinsowi — że Zelda jest złym duchem męża. „Może się my­lę" — przyznawał, ale w gruncie rzeczy wcale tak nie myślał.

28. POŻEGNANIE Z BRONIĄ

Jazda samochodem z Piggott do Key West z Paułine i Patrickiem trwała trzy uciążliwe dni. Zaledwie wprowadzili się do dużego, sta­rego, białego domu w pobliżu piaszczystych plaż po atlantyckiej stronie wyspy, przybyła Sunny, a Ernest wyjechał na spotkanie Bumby'ego do Nowego Jorku.

Zobaczył się tam z Lincolnem Steffensem, poznał Ringa Lardnera i kupił sobie kuszę harpunową. Zaraz po przyjeździe chłopca ru­szyli w drogę do Key West, ale na stacji Trenton oczekiwał Ernesta telegram z Oak Park z zawiadomieniem o śmierci ojca. Zostawiwszy syna pod opieką wagonowego, wrócił do Filadelfii, skąd zadepeszo­wał o pożyczkę do Stratera i Fitzgeralda, a po nadejściu pieniędzy od Scotta ruszył dalej do Chicago.

W Oak Park dowiedział się, że poprzedniego dnia ojciec spalił w piecu jakieś osobiste papiery, po czym strzelił sobie za prawe

138

ucho ze starego rewolweru Smith i Wesson kaliber .32, odziedziczo­nego po Ansonie Hemingwayu.

Ernest obwiniał stryja George'a, że nie zwrócił dostatecznej uwa­gi na finansowe kłopoty doktora. Zmarły pozostawił stosunkowo niewielki majątek: 25 000 dolarów z polisy ubezpieczeniowej na ży­cie, dwa domki nad jeziorem Walloon oraz dom w Oak Park, nadal obciążony hipoteką w wysokości 15 000 dolarów, resztę bowiem uto­pił w nieruchomościach na Florydzie, które Ernest ostro wtedy skry­tykował jako bezwartościowe. Ale jeszcze bardziej dręczyły doktora Hemingwaya dolegliwości fizyczne. Jak twierdził Ernest, uporczywa bezsenność spowodowana zaburzeniami cukrzycowymi i anginą pec-toris odebrała mu przejściowo równowagę umysłu. Najgorsze w tej całej sprawie, jak napisał do Maxa Perkinsa, jest to, że ojciec był człowiekiem, którego naprawdę kochał. Teraz on został nominalnie głową licznej rodziny, obciążonej wieloma problemami i długami. Szczęśliwie się składa, że ma w ręku powieść zapowiadającą dobre dochody. Oznajmił najbliższym, że tytuł Pożegnanie z bronią zapo­życzył z poematu George'a Peele'a, zamieszczonego w Oksfordzkiej księdze wierszy angielskich.

Po powrocie do Key West przystąpił do poprawiania książki i pra­cując po sześć godzin dziennie zdołał ukończyć robotę do 22 stycznia. Przedtem jeszcze poprosił Maxa Perkinsa, żeby przyjechał i odebrał całość osobiście. Max zgodził się, zaskoczony. Kiedy się zjawił 1 lu­tego, Ernest od razu wyruszył z nim na ryby. Co rano już o szóstej byli na wodzie i pozostawali tam do późnego popołudnia. Po prze­czytaniu maszynopisu Max orzekł, że jest wspaniały. Powiedział jednak zasępiony, że Bridges nie będzie mógł chyba drukować tego w odcinkach z uwagi na fragmenty w żołnierskim języku. Wróciw­szy do Nowego Jorku przekonał się jednak, że przewidywania co do języka były nadmiernie pesymistyczne. Bridges całkowicie po­dzielał jego zachwyt i Max przetelegrafował Ernestowi ofertę 16 000 dolarów, największej sumy, jaką ,,Scribner's Magazine" zapłacił do­tychczas za prawo do pierwodruku w odcinkach.

Hemingway zaczął teraz określać swoją książkę jako „długą opo­wieść o transalpejskiej kepulacji włącznie z całą wojną we Włoszech oraz łóżkiem". Mimo aprobaty Perkinsa i umowy ze „Scribner's Magazine" nie był jeszcze pewny wartości swego dzieła i ustawicznie szukał jej potwierdzenia u najbliższych przyjaciół. W miarę jak się zjawiali, by razem z nim pić i łowić ryby, wyciągał nieśmiało kopię maszynopisu i nerwowo oczekiwał ich orzeczenia, że książka jest

139

wspaniała. Strater ją pochwalił, Waldo Peirce dał swoje imprimatur, a Dos Passos, którego od czasu jego nieprzychylnej recenzji o Słońce też wschodzi Ernest uważał za bardzo surowego krytyka, wprawił autora w uniesienie, kiedy się zgodził z innymi, że jest to rzecz znakomita.

Hemingway zaczął teraz posyłać matce sto dolarów miesięcznie, a ponadto poważne kwoty na podatki od nieruchomości. Pogratulo­wał jej, że postanowiła odnajmować pokoje w Oak Park, doradził sprzedaż placów na Florydzie i zagroził obłupieniem stryja George'a ze skóry, jeżeli ten osobiście nie spłaci hipoteki. Sugerował także, aby poprosić o pomoc finansową Marcelline i Sterlinga Sanfordów, jako że są „bogaci" i zawsze byli wielkimi przyjaciółmi rodziny, gdy tymczasem on sam żyje z pióra i przez wiele lat był mniej lub bardziej „wyrzutkiem". Opłaci przejazd Sunny do Europy i będzie im nadal pomagał, jak długo będzie miał pieniądze. W zakończeniu listu stwierdził, że nigdy nie napisał powieści o rodzinie Heming­wayów, bo nie chciał ranić niczyich uczuć.

W odpowiedzi Grace przysłała mu dużą skrzynię, ale ponieważ pakowali się przed wyjazdem do Francji, przez tydzień czy dwa nikt jej nie otwierał. Dopiero kiedy odwiedziła ich Katy Smith — którą ogromnie się zachwycał Dos Passos, „nie mogąc myśleć o ni­czym innym poza jej zielonymi oczami" — namówiła Ernesta, żeby to zrobił. W końcu Pauline odbiła wieko i znalazła w środku kilka pejzaży Grace z Ogrodu Bogów w Colorado Springs, przysłanych z myślą, że może Ernest sprzeda je w Paryżu. Był tam również duży spleśniały tort czekoladowy i rewolwer, którego doktor He­mingway użył rano 6 grudnia. Po pogrzebie Ernest prosił, żeby przy­słano mu ten rewolwer jako historyczną pamiątkę, więc matka za­stosowała się do jego życzenia.

W kwietniu wszyscy wraz z Bumbym i Sunny przyjechali do Pa­ryża. Pauline i Patrick zachorowali na zapalenie gardła, w domu więc panował zbyt wielki zamęt, by Ernest mógł się wziąć do pisa­nia. Spędzał tylko sporo czasu na poprawianiu odbitek szczotkowych przed opublikowaniem powieści w magazynie, niezadowolony z trzech ostatnich akapitów, w których opisał nastrój bohatera po śmierci Catherine i pozwolił sobie na pseudofilozoficzne moralizowanie. Po­między 8 a 18 maja kilkakrotnie przerabiał zakończenie, usiłując nadać mu właściwy kształt. Zamęt w domu oraz kłopoty z próbny­mi odbitkami przyprawiły go o niezwykłe rozdrażnienie. Wybuchnął na wiadomość, że Perkins na prośbę Owena Wistera przesłał mu

140

partię odbitek szczotkowych i że Wister zaproponował kilka popra­wek. Był także głęboko urażony zmianami wprowadzonymi przez Roberta Bridgesa do tekstu, który zaczął się ukazywać w maju w od­cinkach.

Dawny jego przyjaciel z Toronto, Morley Callaghan, przyjechał właśnie do Paryża ze swoją żoną Loretto. Przez jakiś czas próbował się dowiedzieć o adres Ernesta, aż wreszcie ujrzał go w drzwiach pokoju hotelowego, w schludnym ciemnoszarym garniturze. Wkrótce potem Hemingway namówił Callaghana na spotkania sparringowe w sali gimnastycznej Klubu Amerykańskiego. Mierzył i ważył wię­cej niż Morley, ten za to sporo trenował z dobrymi bokserami w col­lege^, stwierdził więc, że z łatwością może trafiać Ernesta, wypra­cował sobie bowiem metodę zadawania szybkich ciosów lewą w gło­wę. Morley tak opisał osobliwy incydent, który zmącił ich trzecie spotkanie: „Wiedział, co robię. Nie spuszczając ze mnie swych ciem­nych oczu, czekał na sposobność, żeby mi solidnie dołożyć... Musia­ło go rozjątrzyć to, że moja lewa stale go wyprzedzała. Usta zaczęły mu krwawić... Raz po raz zlizywał językiem krew z wargi... Nagle plunął na mnie; plunął ustami pełnymi krwi — plunął mi w twarz."

Wstrząśnięty Callaghan cofnął się i opuścił rękawice. „Tak robią ranieni matadorzy — powiedział Ernest uroczyście. — To jest sposób okazania pogardy." Morley zastanawiał się, „z jakich to dziwnych, mrocznych głębin" umysłu Ernesta zrodził się ten „barbarzyński gest". Ale pisarz już był wesół, beztroski, rozmowny. „Dopóki Mor­ley potrafi rozcinać mi wargę — powiedział Jimmy'emu, barmanowi z Falstaffa — zawsze pozostanie moim dobrym przyjacielem."

Zarówno Joan Miro, jak Scott Fitzgerald kontrolowali im niekie­dy czas walki. Scott miał to robić pewnego dnia, kiedy Hemingway, bojąc się, że po obfitym obiedzie ogarnie go senność, natarł pośpiesz­nie i całkiem stracił dech. Fitzgerald patrzał jak urzeczony, runda zaś trwała dłużej niż umówioną minutę. Wreszcie Ernest skoczył na­przód, zadając desperacki cios z ramienia. Morley trafił go prosto w szczękę i powalił na plecy. „O Boże! — wykrzyknął Scott. — Przeciągnąłem rundę do czterech minut." Ernest wstał klnąC i po­szedł zmyć krew z twarzy. Fitzgerald był blady i wstrząśnięty. „On uważa, że zrobiłem do umyślnie" — powiedział Morleyowi.

Ernest wrócił z miną ponurą i zdeterminowaną. Wywalczył już z siebie alkohol, jak to określił, i zdołał przetrzymać pozostałe run­dy. Później, popijając w Falstaffie, był wesoły jak przedtem. Cal­laghan doznał natomiast wrażenia, że duma Scotta mocno ucierpiała.

141

Wskutek jego niedbalstwa Ernest został powalony. Było to tak, jak­by ktoś zobaczył u własnych stóp swojego bohatera padającego tru­pem i nagle spostrzegł, że sam trzyma w ręku dymiący pistolet.

Pod koniec miesiąca Ernest wyruszył z Pauline do Pampeluny. Jakby chcąc powetować sobie ubiegły rok, rzucił się w wir zabawy z większym niż zwykle zapałem.

Po fieście odwiedzili Joana Miro w Montroigu, cichej wiosce nad­morskiej, a potem oglądali walki byków w Huesce, Leridzie i Tar-ragonie, jak również wielką doroczną ferie w Walencji. Ernest prze­konywał się, że nie jest w stanie pisać nic poza listami, z których jeden podpisał „E. Nierób Hemingstein". Spora część jego korespon­dencji dotyczyła języka Pożegnania z bronią. Z wielką niechęcią zgodził się na zastosowanie kropek w miejsce „grubych słów", twier­dząc, że użył ich dla autentyzmu i że ich szokujący efekt roztopiłby się w kontekście. Postanowił zadedykować książkę stryjowi Gusowi, który — jak opowiadał Ernest — wstawił się za nim u rodziców Pauline w 1926 roku.

W dniu swoich trzydziestych urodzin otrzymał wiadomość o ślu­bie Dos Passosa z Katy Smith. Posłał Dosowi powinszowania wraz z najlepszymi życzeniami sukcesu dla jego nowej powieści 42 równo­leżnik i radą, by nie dopuszczał Katy do pieniędzy ani vice versa. Pieniądze stały się klęską zbyt wielu ich przyjaciół. Don Stewart skumał się z Jockiem Whitneyem, nie mówiąc już o tym, że za­przedał duszę filmowcom z Hollywood za kontrakt na 25 000 dola­rów. Karierze Johna Bishopa zaszkodziły dochody jego żony. Po­szukiwanie wiecznej młodości najwyraźniej pogrążyło Fitzgeraldów. Kapitał amerykański wykańcza nawet Hiszpanię. Jest rzeczą symp­tomatyczną dla powszechnej amerykanizacji, że w całym kraju sprzedaje się gumę do żucia i Coca-Colę.

We wrześniu pojawił się na hiszpańskich arenach nowy fenomen nazwiskiem Sidney Franklin. Był synem rosyjskich Żydów nazwis­kiem Frumpkin, wychowanym w Brooklynie. Wysoki, jasnowłosy, atletycznie zbudowany i rozmowny, wyszkolił się w Meksyku, po czym w czerwcu zadebiutował jako torero w Hiszpanii, pod nazwis­kiem zapożyczonym od Beniamina Franklina. Od razu mógł się po­szczycić imponującymi osiągnięciami, toteż Guy Hickok chciał opu­blikować artykuł o nim w „Brooklyn Daily Eagle" i poprosił Ernesta, żeby go obejrzał na arenie.

Franklin wywarł na Hemingwayu wrażenie głównie swoją „zimną, spokojną i inteligentną odwagą", jak również artyzmem we wła­

21

daniu kapą. Zabijał z tak zimną krwią, że Ernest namawiał .go, by bardziej to dramatyzował. „Po prostu uderza na byka i ciach! — oświadczył. — Mówiłem mu, że nie powinien robić tego tak, by wy­glądało na zbyt łatwe." Wprędce zaakceptował Franklina i postarał się być obecny na jego ważniejszych corridach. „Nie widziałem po­wodu, żeby mu mówić, iż piszę książki — stwierdził — i spędziliś­my razem wiele tygodni w różnych częściach Hiszpanii. Ktoś mu w końcu powiedział, że jestem powieściopisarzem, i było mu bardzo trudno w to uwierzyć. Uznałem to za komplement." Chociaż jeżdżenie za Franklinem okazało się bardzo męczące, Ernest uznał jego wy­czyny tej jesieni za „fenomen i cud", a jego życiorys za „lepszy od jakiejkolwiek powieści przygodowej". Poznanie go stanowiło rekom­pensatę za skądinąd nieproduktywne lato.

Mimo własnych trudności z pisaniem Ernest występował jako men­tor Fitzgeralda i wielokrotnie przynaglał go do zakończenia powieści Czuła jest noc. Depresja Scotta to zwykła nagroda artysty. Lato jest zresztą porą zniechęcającą do pracy; dopiero na jesieni, kiedy ogar­nia ich nastrój śmierci, „chłopaki" przykładają pióro do papieru. Dobre fragmenty powieści mogą być czymś, co pisarz miał szczęście podsłuchać, albo jakimiś resztkami z całego jego cholernego życia. Artysta nie powinien się martwić, że nie jest już w pierwszym roz­kwicie. Ludzie to nie brzoskwinie. Podobnie jak strzelby czy siodło, stają się lepsi, gdy się trochę przetrą. Kiedy przekwitły pisarz od­zyskuje coś ze swych dawnych soków, potrafi to wykorzystać. Tak jak zawsze w stosunkach z Fitzgeraldem, Ernest umiał przemawiać niczym posiwiały pięćdziesięcioletni weteran, a nie jak młody, trzy­dziestoletni człowiek, który jeszcze nie wydał drugiej powieści.

Po „wakacjach" w Hendaye Hemingwayowie wrócili do Paryża na tydzień przed datą ukazania się Pożegnania z bronią. „Pierwsze recenzje wspaniałe — zadepeszował Perkins 28 września. — Per­spektywy znakomite." Percy Hutchinson, ekspert od Hemingwaya, napisał w „New York Times", że „historia miłości angielskiej pie­lęgniarki i amerykańskiego oficera służby sanitarnej, równie smutna jak dzieje Romea i Julii, jest wybitnym osiągnięciem w dziedzinie, którą można określić jako nowy romantyzm". Clifton'Fadiman na­zwał powieść „apoteozą pewnej odmiany modernizmu", Malcolm Cowley zaś uznał tytuł za symboliczny dla „pożegnania Hemingwa­ya z pewnym okresem, postawą, a może i metodą". Jego poprzednie książki właściwie wykluczały myślenie na korzyść uczuć. Teraz po­jawiły się oznaki nowej złożoności myśli, wymagającej „wyrażenia

143

w subtelniejszej i bogatszej prozie". Problem „grubych" słów, który wzburzył bostońskich cenzorów, nie trapił Henry'ego Seidela Can-by'ego. „Wysuwanie zastrzeżeń przeciwko temu byłoby pedanterią — napisał. — Nie ma tu żadnej dekadencji, żadnego nadmiernego akcentowania seksualizmu jako filozofii." Ogólnie biorąc, nigdy w swej dotychczasowej karierze Ernest nie spotkał się z tak pozy­tywną oceną.

Pod koniec miesiąca poznał w księgarni Sylvii Beach Allena Tate, autora niezmiennie pochwalnych recenzji o jego książkach. Ledwie Sylvia zdążyła wypowiedzieć słowa prezentacji, Ernest zaczął wypo­minać Tate'owi, że w jego pracy dopatruje się wpływu Defoego i kapitana Marryata. Mimo to pragnął poznać opinię Tate'a o Po­żegnaniu z bronią i przyniósł mu egzemplarz do hotelu. Usłysza­wszy nazajutrz, że jest to arcydzieło, zbiegł po schodach urado­wany jak dziecko.

Do połowy października rozeszło się 28 000 egzemplarzy powieści. Ernest zaczął przemyśliwać o przeznaczeniu pierwszych wpływów na utworzenie funduszu powierniczego dla matki i dwójki młodszego rodzeństwa i o mało nie pochorował się ze zmartwienia, że krach na giełdzie może niekorzystnie wpłynąć na sprzedaż książek. Na do­datek dokuczały mu nerki, co przypisywał łowieniu bez woderów w górskich potokach w Hiszpanii, skarżył się także na naderwane więzadła w okolicy pachwinowej, skutek niegroźnego wypadku w Pa-lencji. Pocieszyła go jednak wiadomość, że Pożegnanie z bronią znaj­duje się na czele większości list bestsellerów. Najgroźniejszą rywalką była inna książka wojenna, Na Zachodzie bez zmian Remarque'a.

Tej jesieni Ernest pasjonował się wyścigami kolarskimi na Velo-drome d'Hiver, zdołał też zarazić swym entuzjazmem Allena Tate, który początkowo uważał je za najnudniejszy ze sportów, a w końcu stał się nieco ironicznym wielkim kapłanem tego kultu. Hemingway oświadczył niebawem Johnowi Bishopowi, że Allen ma prawdziwą tężyznę, tężyznę moralną. „I tak zostałem dopasowany do Heming-wayowskiego mitu" — powiedział Tate.

Nabrawszy przekonania, że zdobył powodzenie, Ernest rozpoczął kampanię przeciwko tym, którzy jego zdaniem usiłowali zaszargać mu reputację w Stanach Zjednoczonych. Należał do nich Robert Herrick, autor artykułu Czym jest brud? zamieszczonego w listopa­dowym numerze „Bookmana". Zaliczał Hemingwaya do dostarczy­cieli brudu dla samego brudu. W liście otwartym Ernest groził re­daktorowi „Bookmana" pobiciem za wydrukowanie takich bzdur.

22

Podobnie rzecz się miała z Bobem McAlmonem, który według relacji podpitego Scotta rozpowiadać, że Ernest regularnie bijał Hadley, że Bumby urodził się przedwcześnie na skutek pobicia, że Pauline jest lesbijką, a Ernest homoseks-aalistą. Pauline oświadczyła; że Ernest nie powinien w ogóle zadawać się z taką świnią, na co on stwierdził, że McAlmon jest zbyt żałosny, żeby go obić, ale będzie musiał to załatwić, bo ludzie tego pokroju reagują jedynie na karę cielesną. Najbardziej zirytowała go wyczytana w „New .York Herald Tribune" wzmianka, jakoby Morley Callaghan znokautował go podczas jedne­go z ich spotkań bokserskich. "Wprawdzie Callaghan od razu zaprze­czył tej pogłosce, ale nie obyło się bez obrazy i przeprosin.

Twierdzenie, ze lata chłopięce miał ciężkie i przykre, groźna po­stawa twardego chłopa wobec tych, którzy mu się sprzeciwiali, i od­grywanie roli dojrzałego artysty, wytartego jak stare siodło — wszystko to były aspekty publicznego wizerunku, który Ernest chciał sobie stworzyć. O jego zdolności do samodramatyzowania świadczyło to, że prawie wszyscy, z Pauline włącznie, wierzyli mu na słowo. Zapewne wielokrotnie sam wierzył w to, co opowiadał.

29. WYSPA I DOLINA

W połowie grudnia przyjechał do Paryża Dos Passos z Katy i wraz z Hemingwayami postanowili wybrać się do Szwajcarii, dokąd poje­chali już Gerald i Sara Murphy w nadziei, że wypoczynek i świeże powietrze przyśpieszą powrót do zdrowia ich syna Patricka, który właśnie zachorował na gruźlicę. „Wszyscy byliśmy zdecydowani pod­trzymywać Murphych na duchu" — napisał zacny Dos Passos. Er­nest, cichszy od innych, gdyż cierpiał na ból gardła, z trudem wy­krzesywał z siebie coś z dawnego entuzjazmu dla życia w Alpach.

Po powrocie do Paryża zdobył się na tyle energii, by napisać pierwszą w swojej karierze przedmowę do książki, a mianowicie do pamiętników Kiki z Montparnasse, znanej modelki malarzy i byłej kokoty. W tej pełnej pasji, skrzącej się bystrymi obserwacjami przedmowie stwierdził, że Kiki dominowała nad erą lat dwudziestych jeszcze wyraźniej niż królowa Wiktoria nad epoką noszącą jej imię. Po pracy przyjemnie mu było widzieć „ładną twarz" i „cudownie piękne ciało" Kiki. Jej książka należy do najlepszych, jakie czytał od czasu Potwornego miejsca Cummingsa, a nawet przypomina mu

145

Moll Flanders Defoego. Ale epoka Kiki minęła. Montparnasse stał się „bogaty, dostatni, jasno oświetlony, rozdansingowany i strojny", odkąd pierwszy raz zobaczył Kiki w 1921 roku. Co zaś się tyczy Kiki, to w wieku lat dwudziestu ośmiu zaczęła wyglądać „jak swój własny pomnik".

Dziesiątego stycznia odpłynęli do Key West. W czasie dwudnio­wego postoju w Nowym Jorku Ernest odwiedził Adę MacLeish le­żącą w szpitalu po niedawno przebytej operacji, wstąpił też do Per-kinsa i Stratera i zaprosił ich na wczesnowiosenne połowy. Mike Strater zjawił się wkrótce z nową rybacką osęką, dostatecznie dużą, jak mówił Ernest, by nadziać na nią gmach Woolwortha, i namalo­wał portret gospodarza, popiersie w trzech czwartych, w niebieskiej koszuli. Hemingway wciąż myślał o wyprawie na Markizy i Tortu-gas. Wynajął „fajną balię", w której mogły wygodnie spać cztery osoby, i w połowie marca wraz z Maxem Perkinsem, Mike'em i Joh­nem Herrmannem, spędzającym z żoną zimę w Key West, wyru­szyli biorąc sobie za przewodnika i nawigatora znajomego Bra Sa-undersa, nazwiskiem Burge.

W drodze na wyspę chmary moskitów odpędziły ich od przylądka Sabie, więc aż do Markizów łowili ciągnąc linki za łodzią. Światowy rekord umbry złowionej na wędkę i kołowrotek wynosił 28,5 kilo­grama, toteż Max Perkins uradował ich wszystkich, kiedy wyciąg­nął umbrę wagi 29 kilogramów. Postanowili obozować w starej szo­pie przy końcu mola w Tortugas, dopóki nie przepędzi ich straż przybrzeżna, ale złapała ich burza i uwięziła na siedemnaście dni. Zapuścili pirackie brody i raczyli się różnymi gatunkami ryb, a kie­dy skończyły się zapasy, jedli już wyłącznie ryby, co Ernest uważał za dobre na mózg. Wreszcie wrócili do Key West; Max z żalem pośpieszył do Nowego Jorku, Hemingway natomiast zabrał się do książki, o której w jednym z najwcześniejszych listów do Perkinsa napomknął jako o książce na temat hiszpańskich walk byków — „dużej książce ze wspaniałymi ilustracjami". Przed samym wyjaz­dem z Paryża napisał dla „Fortune" artykuł Walki byków, sport i przemysł, co skierowało jego myśli ku tej książce i kazało wziąć się do roboty.

Od pracy odrywały go przygotowania do planowanego safari w Kenii i Tanganice, które stryj Gus Pfeiffer obiecał sfinansować. Ernest listownie radził się w sprawie broni swego starego przyja­ciela z czasów wojny we Włoszech, Milforda Bakera. Baker znał się na sztucerach o wiele lepiej od niego, a ponieważ kolekcjonował

146

11930] WYSPA I DOLINA

pierwsze wydania Hemingwaya, poprosił go kiedyś w Nowym Jorku o autografy. Teraz, w czternaście miesięcy później, Ernest dostał nowy, ciężki sztucer Springfield, wykonany pod nadzorem Bakera.

W połowie kwietnia przyjechali do Key West Dos Passosowie. Kiedy byli na początku marca w Madrycie, byk ciężko pobódł Sida Franklina, co „strasznie zmartwiło" Ernesta. Pocieszył się następną wycieczką na Tortugas, tym razem z Pauline i Dos Passosem. Pod­czas zaprawy bokserskiej skaleczył się ciężko w palec wskazujący prawej ręki, co wraz z upałami, wilgocią i krótką wizytą Archiego MacLeisha zahamowało pracę nad książką o walkach byków.

W tym czasie Ernesta wybrano honorowym wiceprezesem Towa­rzystwa im. Marka Twaina, co przyjął z „wielką przyjemnością". Na prośbę nowojorskiego księgarza, Louisa Henry'ego Cohna, który zestawiał bibliografię jego dzieł, miał napisać do niej przedmowę albo posłowie. Perkins z kolei prosił o nowe opowiadanie do sierp­niowego numeru „Scribner's Magazine". Hemingway miał już goto­wą relację o rodzinie Moncinich z Sheridanu, zatytułowaną Wino z Wyoming, toteż posłał ją Maxowi z usilnymi zapewnieniami, iż jest doskonała, choć liczy prawie 6000 słów i zawiera sporo dialogów po francusku. Max odpowiedział odwrotną pocztą, że opowiadanie jest już w odbitkach szczotkowych oraz że Bridges wysyła czek na 600 dolarów.

Ernest zamierzał uciec od wilgoci Key West w góry Wyomingu, tam łowić ryby i pracować nad książką o walkach byków. Na po­czątku czerwca Pauline zabrała Patricka i jego francuską niańkę do Piggott, a on pojechał do Nowego Jorku na spotkanie Bumby'ego. Zaraz po przybyciu do miasta odszukał Lewisa Galantiere i poprosił go o postawienie akcentów nad francuskimi słowami oraz sprawdze­nie stosowania idiomów w Winie z Wyoming, po czym wyłowił z kie­szeni mały hiszpański nóż z ostrzem z toledańskiej stali i ofiarował go Lewisowi jako rekompensatę. Następnego dnia zawiadomił listo­wnie Cohna, że postanowił nie pisać przedmowy do bibliografii. Je­go zdaniem trzydziestoletni autor nie powinien mieć nic wspólnego z takimi frymuśnymi pomysłami. Chce, żeby jego pisarstwo ceniono za cechujące je zalety, a nie według tego, co on sam mówi czy robi. Na przykład wielu ludzi, którzy poznali Gertrudę Stein, było pod takim wrażeniem jej inteligencji, że wy czytywało te same wartości w jej utworach. Z drugiej strony niektóre osoby powzięły na pod­stawie znajomości z nim przekonanie, że jego książki „muszą być,

powiedzmy, gównem". Jest dumny ze swojej estetycznej i finanso-

147

wej rzetelności. Uważa, że pod wszelkimi innymi względami zdołał zrobić z siebie osła. Zadawanie się z bibliografami mogłoby narazić na szwank jedyną rzetelność, do jakiej może sobie słusznie rościć prawo.

Jadąc z Bumbym wstąpił do Piggott po Pauline i razem wyru­szyli na zachód w ogromnej fali upałów. Dłużej zatrzymali się na ranczu Szweda nazwiskiem Nordąuist, w nowej dwuczęściowej cha­cie w sosnowym lesie. Płynąca nie opodal rzeka Clarks Fork roiła się od pstrągów, z frontowego ganku chaty roztaczał się widok na ogromne, ciemne turnie gór Pilot i Index, wysokich na trzy tysiące sześćset metrów. Życie toczyło się tam swobodnie i beztrosko. Czyste powietrze zaostrzyło apetyt Ernesta i działało krzepiąco, toteż z ra­na przeważnie usiłował pracować i siedząc na ganku kartkował du­ży stos pism poświęconych walkom byków, jeśli któryś z koniuchów nie namówił go do pójścia na ryby. Koniuchowie polubili go i mniej więcej po tygodniu wszyscy już nazywali „Papą" Hemingwayem, śmieli się z jego ekscentrycznych pomysłów i podziwiali dzielność.

W pierwszej połowie sierpnia ciągłe opady deszczu zamulały rze­kę, co utrudniało połowy ryb, natomiast Ernest zabił w ciągu ty­godnia dwa duże niedźwiedzie, brunatnego i czarnego, w obu przy­padkach jednym strzałem ze Springfielda. Przeżył też przykrą przy­godę, bo koń mu się spłoszył i poniósł w gęsty las. Ernest za długo trzymał się w siodle, toteż pokaleczył sobie ręce i nogi, a na szczęce z lewej strony miał długą szarpaną ranę. Okazała się tak głęboka, że musiał pojechać do lekarza, który założył szwy. Doktor Trueblood z Cody zrobił to stosując jako środek znieczulający szmuglowaną whisky. Kiedy Ernest poskarżył się na jej kiepską jakość, Trueblood wypisał i szybko zrealizował receptę na ćwiartkę Old Oscar Pepper Bourbon. Potem szycie poszło już lepiej, a następnie Ernest popijał jeszcze z koniuchem Ivanem Wallace'em w restauracji i w drodze powrotnej. Szwy założone przez Trueblooda ściągnęły mu twarz, więc mówił, że przez to wygląda tak, jakby warczał: „Cholera z to­bą", na jakiegoś przeciwnika, nie stracił jednak sprawności fizycznej i nadal łowił pstrągi i polował.

Książka o walkach byków posuwała się naprzód bardzo powoli, dopóki nie wymyślił postaci Starszej Pani. Pojawia się ona w siód­mym rozdziale i zadaje całą masę pytań: „Co on mówi? Co mówi ten młody człowiek?" A kiedy młody człowiek pyta, jak podoba­ła jej się walka byków, odpowiada, że bardzo. Najlepsze ze wszyst­kiego było obserwowanie byków bodących konie. „Dlaczego to się

i48

pani poHofiało?" — pyłal miot. „Bo wydawało się jakieś swoj­skie."

Czternastego września, po wyjeździe Pauline z BumSym do No­wego Jorku, Ernest wyruszył konno w towarzystwie Ivana na wy­prawę myśliwską na jelenie wapiti, muflony i niedźwiedzie. O dzień drogi od ranczu Nordąuista, wysoko na stokach góry Pilot, wśród kamiennych usypisk, rozciągała się kraina muflonów. Przed połud­niem drugiego dnia wyprawy Ernest położył się pod dużą skałą i za­czął przepatrywać teren przez lornetkę. Wydało mu się, że w kępie zielonych jałowców dostrzega biały zad tryka. Zsunął się do doliny, wdrapał na przeciwległe zbocze i z trudem przedostał się po grani­towym występie do miejsca, skąd mógł zajrzeć w „trawiaste zagłę­bienie wtulone pod odłupaną skałą wierzchołka". Jeden stary i trzy młodsze tryki żerowały między jałowcami. „Stary był fiołkowoszary, 7.ad miał biały i kiedy podniósł łeb, dojrzałem wielki, ciężki zwój rogów." Ernest nastawił lunetę, wymierzył w punkt tuż za lewą ło­patką i nacisnął spust, strzelając w dół z odległości 320 metrów. Duży tryk skoczył i zwalił się na ziemię. Młode stały w miejscu, z obróco­nymi głowami, wpatrując się w starego przewodnika i czekając, by wstał. „Nie widziały mnie na tym wysokim występie ani nie mogły zwietrzyć — napisał Ernest — a strzał nie wywarł na nich większe­go wrażenia niż spadający głaz."

Innego dnia strzelił swojego pierwszego byka wapiti. Nigdy nie zapomniał jego głębokiego, wzbierającego ryku i dalekiego, wyzy­wającego odzewu, który doleciał po chwili z sąsiedniej doliny jak opóźnione echo. Byk stał w kępie drzew na skraju górskiej łąki i obaj myśliwi podpełzli tak blisko, że Ernest spoglądając w pod­nieceniu przez lornetkę „widział nabrzmiewające mięśnie jego piersi, kiedy zadzierał głowę, ale nie mógł jej dojrzeć między gęstymi drze­wami". Byk wyszedł wreszcie na otwartą przestrzeń, aby żerować, i swoją dumną głowę z wieńcem o sześciu odnogach opuścił ku pło­wej wrześniowej trawie, a wtedy Ivan dał znak i bezdźwięcznie wyszeptał: „Trofeum pierwszej klasy." Ernest złożywszy się ze Springfielda powalił jelenia jednym strzałem.

Nad Crandall Creek po raz pierwszy zobaczył niedźwiedzie griz­zly. I znowu długo miał pamiętać ten widok. „Usłyszałem trzask w zaroślach — napisał — i myślałem, że to ucieka łania, i wtedy się ukazały w przerywanym cieniu, biegnąc ze swobodną, rozkoły­saną płynnością, a w popołudniowym słońcu ich futra były mięk­kim, puszystym srebrem." A potem, równie nagle, wszystkie trzy

149

zniknęły za skalną krawędzią, w dolinie, i było tak cicho, jak gdyby nigdy się nie pojawiły.

Podczas tej wyprawy Ernest poznał Johna Staiba, wielkiego znawcę broni. John służył w armii kajzera przez trzy lata przed pierwszą wojną światową i jeszcze mówił z silnym akcentem nie­mieckim, następnie zaś ogłuchł. Obejrzawszy sztucer Ernesta po­chwalił go, ale radził co wieczór rozładowywać, żeby sprężyny mogły odpocząć.

Dwudziestego pierwszego października zjechał z zapowiedzianą wi­zytą Dos Passos, mizerny po okresie spędzonym w Nowym Jorku, lecz zelektryzowany myślą o nowych okolicach i zwierzętach. Na ranczu stwierdził, że Ernest „już miał wszystkich tamtejszych pra­cowników pod swoją władzą. Uważali go za najwspanialszego face­ta, jakiego spotkali." Dosowi przyszło na myśl, że Ernest byłby pier­wszorzędnym wodzem partyzantów. Miał w sposobie bycia coś, co go czyniło urodzonym przywódcą.

Dos zakupił zezwolenie na odstrzał jelenia wapiti i zamierzali spędzić w terenie ostatni tydzień przed wyjazdem, ale z uwagi na krótki wzrok, po pierwszej nieudanej próbie strzelenia byka, zado­wolił się widokami. Drogi były już zamarznięte, kiedy załadowali samochód i popijając whisky na rozgrzewkę ruszyli doliną Clarks Fork w długą drogę do domu.

30. Śmierć po południu

Wszystkie ich plany zostały pokrzyżowane wieczorem 1 listopada, kiedy Ernesta oślepił samochód mijający ich na drodze i zmusił do zjechania w bok. Ford przekoziołkował do rowu, przygważdżając go za kierownicą. Po odwiezieniu Hemingwaya do szpitala Sw. Win­centego w Billings, prowadzonego przez katolicką organizację pie­lęgniarską, zwaną Siostry Miłosierdzia z Leavenworth, okazało się, że ma spiralne złamanie prawej kości ramieniowej o osiem centyme­trów powyżej łokcia. Kości przemieściły się tak, że nie można było ich złożyć zwykłymi sposobami. Niejaki Earl Snook widział cierpią­cego Hemingwaya i mówił, że przypominał rozdrażnionego lwa, gdy kroczył po pokoju, spoglądał przez okno, po czym z determinacją odwracał się od otwartych przestrzeni. W dwa dni po przyjeździe wezwanej przez Dos Passosa Pauline chirurg przez całe rano ope­

150

[1930] SMIERC PO POŁUDNIU

rował pacjenta, związując złamanie ścięgnami kangura i zszywając długie nacięcie. „Nigdy nie widziałam, żeby się ktoś tak pięknie zachował" — napisała Pauline o stoickiej postawie męża.

Po tygodniu Ernest zaczął tracić cierpliwość. Mówił z ironią, że Scribner mógłby zrobić pieniądze ubezpieczając go od wypadku i cho­roby. Odkąd podpisał umowę z Perkinsem, miał czyraki, skaleczoną gałkę prawego oka, rozcięte czoło, zapalenie nerki, poszarpany palec wskazujący, poranioną brodę, nogę przebitą gałęzią, a teraz złamaną prawą rękę. Zawadiacko postanowił pisać lewą, na przekór tym wszystkim, których ucieszyła wiadomość o jego wypadku. Jednakże mimo tego brawurowania był wyraźnie przygnębiony fiaskiem dwóch najważniejszych planów: ukończenia brulionu książki przed święta­mi i wyjazdu do Afryki z Archiem MacLeishem, Charlesem Thomp­sonem i Mike'em Straterem. Pauline zaproponowała, by podykto­wał jej resztę, ale wiedział, że nic z tego nie wyjdzie. W jego prze­konaniu wszystko, co ma być czytane oczami, musi być pisane ręką i jednocześnie sprawdzane uchem i okiem.

Tymczasem nie mógł nawet przechadzać się po pokoju i na zale­cenie doktora prawie miesiąc przeleżał unieruchomiony w łóżku. „Ernest jest naprawdę w dosyć niedobrym stanie po bólach trwają­cych cały miesiąc i po bezsennych nocach — napisała Pauline. — Nie miał nic do roboty poza myśleniem, leżał wciąż w tej samej pozycji i jest dosyć nerwowy i przygnębiony bólem i zmartwieniem... Korespondencja jest bodaj jedyną rzeczą, jaka przerywa tę mono­tonię."

Co noc słuchał przenośnego radia. Napisał później, że kiedy jedna stacja kończyła audycję, „można było przesunąć się dalej na zachód i wyszukać inną. Ostatnią, jaką się odbierało, było Seattle w stanie Waszyngton i kiedy tam przestawali nadawać o czwartej nad ranem, w szpitalu... była piąta rano, a o szóstej mogło się łapać porannych rewelersów z Minneapolis." Prawie każda stacja przynosiła wcześ­niej czy później takie piosenki, jak Ę.etty Co-ed ma wargi czerwone i Małe kłamstewka w wykonaniu Rudy'ego Vallee. Piosenki te roz­brzmiewały w głowie Ernesta podczas dnia, zwłaszcza ta o Betty Co-ed, której parodię, „coraz bardziej i bardziej sprośną", obmyślał dla zabicia czasu. Zabawiał się także ostrym krytykowaniem niemi­łych mu ludzi, włącznie z przyjacielem pana Snooka, kowbojskim malarzem Willem Jamesem. Mówił, że kiedyś się z nim spotkał i że jest to zżarta przez mole, chytrooka imitacja starego C. W. Russella, prawdziwego malarza kowbojskiego.

151

Chęłnie prowadzi! rozmowy z dwoma roEo?nikami, Rosjaninem I Meksykaninem, poranionymi przez nieznanego napastnika w noc­nej restauracji. Zabłąkana kula, przeznaczona dla Meksykanina, tra­fiła JRosjanina w udo. Meksykanin, drobny szuler, został dwukrotnie postrzelony w brzucK. Ich przyjaciele zachodzili także 9o Ernesta, który rozmawiał z nimi w ludowej hiszpańszczyźnie i wynagradzał ich za współczucie szklaneczkami whisky.

Najbardziej ze wszystkich lubił jednak łagodną siostrę. Florence, wielbicielkę baseballu, przekonaną, że Pana Boga można nakłonić do interweniowania w ludzkie sprawy. Modlitwy jej zostały wysłu­chane podczas zawodów o mistrzostwo Stanów w październiku. Wraz z meksykańskim szulerem i nocnymi programami radiowymi siostra Florence stała się głównym pocieszeniem Hemingwaya w czasie nie kończących się godzin leżenia w łóżku.

Po siedmiu tygodniach wreszcie nastąpiła poprawa. Ernest za­puścił włosy i brodę i pozował do zdjęć obwiązany w pasie szpital­nym kaftanem, wyglądając jak ranny Kozak. W grudniu Archie MacLeish odbył długi, uciążliwy lot, aby się z nim zobaczyć, ale Ernest zarzucił przyjacielowi, że przedsięwziął tę podróż jedynie oo to, żeby być obecnym przy jego śmierci. W dniu odjazdu MacLeisha zajrzał Earl Snook. „Ten lazaret zaszkodzi jego pisarstwu" — prze­powiadał później Perkinsowi. Nie wiedział, że Ernest już obmyśla opowiadanie o szulerze, zakonnicy i radiu.

W Piggott zjawił się przed samym Bożym Narodzeniem, wciąż czując się „kiepsko". Ledwie zaczął chodzić po mieście, ubrany w strój z Dalekiego Zachodu, z brodą, długimi włokami i ręką na temblaku, przytrafił mu się niemiły incydent, gdyż uczniowie szkoły powszechnej wzięli go za włóczęgę i postanowiwszy nie dopuścić do domu Pfeifferów, obrzucili kulami śnieżnymi krzycząc: „Włóczę­ga! Włóczęga!"

Goryczą zaprawiła też wspomnienia z 1930 roku adaptacja sce­niczna Pożegnania z bronią, dokonana przez Laurence'a Stallingsa i wystawiona we wrześniu w Nowym Jorku, a zdjęta z afisza już po trzech tygodniach. Klapa sztuki doprowadziła za to do zwycię­stwa w Hollywood; sprzedaż praw filmowych przyniosła Ernestowi pokaźną sumę 24 000 dolarów. Zirytował się, kiedy Siiaclair Lewis, ówczesny laureat nagrody Nobla w dziedzinie literatury, skorzystał z okazji jej przyznania, aby pogratulować firmie Scribnera publi­kacji dwóch „najwspanialszych" powieści ostatnich lat — Pożegna­nia z bronią i Spójrz ku domowi, aniele Wolfe'a. Pogłębiająca się de­

27

presja gospodarcza poważnie zaszkodziła sprzedaży obu książek, to­też reklama Lewisa bardzo się przydała. Niemniej jednak Ernest Jasno dawał do zrozumienia, przynajmniej prywatnie, że wolałby zosta? zareklamowany przez kogoś innego i w innym towarzystwie. Podrażniła go też przedmowa Edmunda Wilsona do wydanego przez Scribnera wznowienia w naszych czasach. Opisując dotychczasową karierę autora, Wilson nazwał Pożegnanie z bronią „nieco uroman-tycznioną idyllą". Dla Hemingwaya oznaczało to, że krytyk chce go przedstawić jako „podrabianego romantyka". Chwalił się potem Per­kinsowi, że nie tylko spotkał więcej ludzi niż Wilson, ale wie znacz­nie więcej o przyjemnościach stosunku płciowego. Mimo to ów esej był bodaj najlepszą krótką relacją o pierwszych' sześciu latach pi­sarskiej pracy Hemingwaya. Wilson wymienił „szczerość i zimno-krwistość" jako właściwe jego widzeniu świata. Nawet w tak idyl­licznym opowiadaniu, jak Rzeka dwóch serc, wyczuwa się utajony ból. „Każda spokojna czy beztroska zewnętrzność — pisał — wi­bruje od cierpienia." w naszych czasach jest w gruncie rzeczy „klu­czem do późniejszych i ambitniejszych książek. Cierpienie i zada­wanie cierpienia oraz ich związek ze zmysłowym używaniem życia" — oto temat wszystkich jego dzieł. „Nie dająca się stępić świado­mość czegoś niedobrego" przesyca dziwną złowieszczością „zielone letnie krajobrazy" w Słońce też wschodzi. Wreszcie, pisał Wilson, Hemingway przekonał się, że „życie, które tak żarłocznie chłoniemy właśnie dla tych rzeczy, co nas niszczą", jest „zawsze na długą metę przegraną grą". Nawet przegrywając „musimy się trzymać kodeksu sportowca i przegrywać po sportowemu" — w końcu umierając dziel­nie, tak jak Manuel Garcia w Niepokonanym.

Przez całą wiosnę 1931 roku, spędzoną w Key West, Ernest jak" zawsze otaczał się licznym towarzystwem. Często go odwiedzała jego siostra Carol, ładna dwudziestoletnia dziewczyna o piwnych oczach i cerze brata, matka zjawiła się na dwa dni, przybyła też Jinny Pfeiffer i Chub Weaver, Lawrence i 01ive Nordąuistowie, którzy w dzień świętego Walentego wybrali się z Ernestem i Chubem na ryby, a wreszcie John i Josie Herrmannowie.

Oprócz nielicznych listów, mozolnie gryzmolonych lewą ręką albo wystukiwanych na maszynie, Ernest nie pisał nic w ogóle. Jego nerw ramieniowy szybko się jednak regenerował, więc najwyraźniej dumny ze swojej siły witalnej, napisał: „Dans la vie il jaut (d'abord) durer."

Po przyjeździe Maxa Perkinsa wybrali się na Tortugas, tym ra-

153

zem dużą nową łodzią Alberta Pindera, w towarzystwie Chuba Wea-vera, Johna Herrmanna, Burge'a oraz pary odbywającej podróż poślubną — Pat i Maude Morganów. Max musiał odjechać przed zakończeniem wyprawy, więc wrócił do Key West statkiem rybac­kim, jego towarzyszy zaś uwięził w starej przystani na Dry Tortu-gas najgorszy sztorm tej zimy. Wyczerpały się im zapasy, przede wszystkim lód potrzebny do przechowywania złowionych ryb, więc John Herrmann i Burge udali się do Key West, ale zatrzymała ich tam pięć dni awaria silnika i wzburzone morze. Do ich powrotu ry­by zdążyły się zepsuć i Ernest nie ukrywał złości. Zaczął docinać Herrmannowi i nie przestał, dopóki Josie, przywieziona teraz przez męża w charakterze intendenta, nie obiecała, że go zastrzeli.

Pod koniec kwietnia, wiedząc już, że drugie dziecko Pauline przyj­dzie na świat w listopadzie, Ernest zajął się układaniem planów na najbliższe miesiące. Gdyby pojechał do Francji w maju i od czerwca do września oglądał walki byków w Hiszpanii, mógłby popracować nad książką, a potem odwieźć Pauline do Stanów jeszcze na długo przed porodem. Później mogliby wrócić do Key West i następną zimę spędzić we własnym domu, który stryj Gus kupił w prezencie dla Pauline przed ich odpłynięciem do Europy.

Podróż odbyli osobno: Pauline przygotowała w Paryżu wysyłkę mebli do Key West, Patrick został z niańką w Hendaye Plagę na lato, Ernest zaś wysiadł na ląd w Vigo i ruszył prosto do Madrytu, gdzie odnowił kontakt z Sidneyem Franklinem, jak zawsze zapatrzo­nym w siebie, lecz osłabionym po przebytych niedawno operacjach. Hemingway polubił poznanego w tym czasie hiszpańskiego malarza Luisa Quintanillę i uważnie słuchał jego wyjaśnień na temat „ko­nieczności rewolucji" w Hiszpanii. Tę samą sprawę omawiał z Ja-yem Allenem, reporterem „Chicago Tribune", i z innymi znajomy­mi. Jako przyjaciel Hiszpanii, a także nominalny katolik, z pewnym cynizmem odnosił się do wysiłków pretendenta, Don Jaime'a, zmie­rzających do wzniecenia nowej karlistowskiej wojny w Nawarze i uczynienia z Pampeluny kwatery głównej dowództwa. W niedzielę 14 czerwca około 23 tysięcy rozjuszonych karlistów wypełniło tam Plaża de Toros wykrzykując: „Viva Cristo Rey!" Demonstranci roz­proszyli się jednak, kiedy przyszła pora fiesty San Fermina, siód­mej, w jakiej Ernest uczestniczył w ciągu minionych dziewięciu lat.

Po fieście zakończył zestawianie glosariusza terminów używanych w walkach byków, który chciał zamieścić w swojej książce. Była to jego jedyna praca w dziedzinie leksykografii i wykonał ją dobrze.

28

Wiele haseł miało charakter wybornych krótkich esejów, uczonych, zwięzłych i często pełnych humoru. Ukończył osiemnaście rozdzia­łów książki, włączając wydarzenia z bieżącego sezonu, aby zaktuali­zować jej pierwszą wersję. Pozostawały jeszcze tylko dwa rozdziały: jeden o sztuce zabijania szpadą, włącznie z sylwetkami i wspomnie­niami kilkunastu najsłynniejszych współczesnych matadorów, oraz ostatni — rodzaj podsumowania wrażeń nagromadzonych w ciągu siedmiu lat kontaktów autora z krajem i ludźmi. Książka nie była jeszcze zakończona, kiedy wrócił do Paryża w połowie września, ale mimo to zakupił impresjonistyczny obraz Juana Gris, który przed­stawiał człowieka grającego na gitarze, z myślą o ewentualnym za­mieszczeniu reprodukcji przed stroną tytułową.

W drodze powrotnej do Stanów na pokładzie „Ile de France" Don Stewart i jego żona przedstawili ich pani Mason, pięknej i pełnej werwy żonie George'a Granta Masona z linii lotniczych Pan Ameri­can w Hawanie. Ponieważ zarówno Pauline, jak pani Stewart były w ciąży i czuły się nie najlepiej, pozwalały Donowi i Ernestowi opiekować się panią Mason w podróży, którą Ernest określił jako wesołą i pijacką.

Po przyjeździe odwiedzili MacLeishów na farmie Uphill w Con-way, skąd Ernest i Archie pojechali do Cambridge, by spotkać się z Waldo Peirce'em na meczu piłkarskim rozgrywanym na stadionie Uniwersytetu Harvarda. Wiwatowali głośno na cześć miejscowej dru­żyny i wypili sporo whisky. Później poszli na Yard, którego Ernest nie widział od czasu, gdy zwiedzał miasto z matką w 1910 roku. MacLeish pochopnie zaproponował, by złożyli wizytę Charlesowi Townsendowi Copelandowi, słynnemu profesorowi Harvardu. Ernest od razu powziął niechęć do tego starzejącego się, nieco zrzędnego mężczyzny i swobodnie poczuł się dopiero nazajutrz, polując z Ar-chiem na kuropatwy.

W Nowym Jorku przekazał Perkinsowi fotografie z walk byków, pracowicie gromadzone podczas lata w Hiszpanii, spędził pijacki, rozgadany wieczór z pisarzem Erykiem Knightem, który przyjechał do Filadelfii, bo chciał napisać artykuł o jego życiu, wreszcie zapro­sił księgarza Louisa Cohna i jego żonę Marguerite na kolację. Było to ich pierwsze spotkanie po wielu miesiącach sporadycznej kores­pondencji. Utajona nieufność Hemingwaya topniała, w miarę jak rozmawiał z tym rosłym mężczyzną, który miał za sobą chlubną służbę w armii francuskiej. Cohn powiedział, że nabył za znaczną sumę maszynopis Słońce też wschodzi, z poprawkami i z odrzucony-

155

mi pierwszymi stronami o BretS Ashley, MikYu CampSellu i RoBer-cie Cohnie, wyłowiony z Biurowego Kosza na śmiecie przez jednego z pracowników Scribnera.

Ponieważ zbliżała się pora rozwiązania, Pafrick" pojechał do Pig-gott z nową niańką GaBrielle, a Pauline i Ernest zamieszkali w Kan­sas City, najpierw u Malcolma towry i jego żony, a po wyjeździe gospodarzy do Kalifornii — w Riviera Apartmenfe. Ernest wytrzas­nął skądsiś nowe slangowe powiedzonko, „balowe banany", którym oKreślał podejrzanych ludzi i pojęcia. Pragnął usunąć wszelkie ślady Balowych Bananów z mocno okrojonego rękopisu książki o walkach Byków, nim przejdzie do rozdziału dziewiętnastego i dwudziestego.

Rano 12 listopada lekarz zrobił Pauline cesarskie cięcie i na świat przyszedł duży chłopiec o granatowoczarnych włosach. Nadali mu imiona Gregory Hancock, na pamiątkę kilku historycznych papieży, jak wyjaśniał ojciec, Grega Clarka z Toronto oraz Caroline Hancock' Hall, babki Ernesta ze strony matki.

Pierwszego grudnia, kiedy Pauline nie zagrażało już niebezpie­czeństwo, Hemingway wybrał się do Piggott na tydzień polowania na przepiórki. Po powrocie do Kansas City miał już ukończony „faj­ny ostatni rozdział" książki, coś w rodzaju kody, w której uspra­wiedliwiał się, że będąc skoncentrowany na walkach byków pominął właściwie wszystkie wspomnienia z Hiszpanii od czasu pierwszych odwiedzin na wiosnę 1923 roku. Pamiętał jazdę z Pampeluny do Madrytu, kiedy wszyscy upili się próbkami win, a jemu udało się zgubić bilety kolejowe. Wspominał ucho byka, ofiarowane Hadley przez Nina de la Palma, a potem zawinięte w chustkę Dona Ste­warta, pływanie w Irati pod Aoiz, wodę „przezroczystą jak światło" i jęte champetre* w lesie bukowym, gdzie stare drzewa były jak „rysunki z bajek dla dzieci", i przykre rozczarowanie owego lata, kiedy drwale zanieczyścili rzekę i uśmiercili wszystkie ryby. Z lata 1929 pamiętał, jak męczył się z naderwanymi więzadłami w okolicy pachwinowej w pokoju hotelowym w Paiencji, w którym było go­rąco jak w piecu, i wizytę u Mira w „Montroig, co się wymawia Montrojcz", gdzie kucharka poderżnęła gardło kaczce i głaskała ją łagodnie, podczas gdy jej mała córeczka zbierała do kubka krew potrzebną do przyrządzenia sosu, i dymiącą wspaniałość tejże kaczki owego wieczoru, nadziewanej i upieczonej z winem czerpanym z wy­sokich na trzy i pół metra dzbanów, stojących jeden obok drugiego

156

w ciemnej izbie. A znowu z ostatniego lata bociany krążące na nie­bie nad czerwonymi dachami Barco de Avila i widok z okna Luisa Quintanilli w Madrycie na biały, gliniasty plac defilad, gdzie masze­rowali kadeci z oddziału karabinów maszynowych, a daleko w głębi szczyty Sierra de Guadarrama rysujące się zwartym szeregiem na tle wysokiego kastylijskiego nieba; albo wycieczki z matadorami i ich kurwami nad Manzanares, drogą do Pardo, gdzie Bumby ćwiczył małą kapą i szpadą, dopasowanymi do jego wzrostu i podarowanymi mu przez Sidneya Franklina. Pragnąłby wymienić wszystkie widoki, odgłosy i zapachy, niczym chciwiec liczący pieniądze w kantorze: pszenicznej barwy pola Nawarry, „małe, ostrożnie stąpające konie... buty na sznurkowych podeszwach... pętle splecionego czosnku, gli­niane garnki, sakwy od siodeł przerzucone przez ramię, bukłaki do wina, widły zrobione z surowego drzewa", których zębami były gałęzie, wysoką papirusową trawę na brzegach, spieczone gliniaste wzgórza, czerwony pył, biały piasek. I metaliczny dźwięk dzwonów kościelnych we wsiach, klapotanie kopyt mułów i burros*, szelest morskiego powiewu w koronach palm, zapach oliwy, kurzu, gorą­cych paelli i wczesnego poranka w świeżo zamiecionych kawiarniach. Chciałby oddać słowami, tak jak Goya farbą, wszystko to, co „wi­dział, namacał, dotykał, obracał w rękach, wąchał, smakował, pił, dosiadał, przecierpiał, wyrzygiwał, z czym się kładł, co podejrzewał, obserwował, kochał, nienawidził, podziwiał, czego pożądał, bał się, nie cierpiał, czym brzydził się i co niszczył". Ale wiedział, że „każda cząstka, jaką stworzymy, będzie wyobrażała całość, jeżeli zostanie pokazana prawdziwie", i wreszcie wiedział, że wszystkie książki mu­szą gdzieś się kończyć.

W ostatniej fazie pisanie utrudniały mu kłopoty domowe. Kiedy 19 grudnia wprowadzili się do nowego domu, po pokojach kręcili się hydraulicy i stolarze, Pauline położyła się do łóżka, Gabrielle się rozchorowała, a Ernest dostał bólu gardła. Któregoś dnia mały Patrick posypał noworodka mieszanką kredy do zębów, talku i prosz­ku przeciwkomarowego. Kiedy go zapytano, czy chciał zrobić krzy­wdę swojemu nowemu braciszkowi, z wystraszoną miną odpowie­dział: „Tak." W dziesięć dni później połknął kulkę preparatu do tę­pienia mrówek, zawierającą pół grana arszeniku, i wymiotował przez następne trzydzieści sześć godzin.

• osiołków (hiszp.)

Mimo to długa historia tworzenia Śmierci po południu dobiegła wreszcie końca w połowie stycznia:

„Skończyłem przepisywanie całości książki wczoraj wieczorem do­staniesz ją na pewno w przyszłym tygodniu Patrick okej wszystkie­go najlepszego — Ernest."

„Rękopis przyszedł jestem uradowany że go dostałem — Max."

31. MIEJSCE, DO KTÓREGO SIĘ WRACA

Dom pod numerem 907 na Whitehead Street w Key West, pierwszy, jaki Ernest posiadał na własność, stał na narożnej parceli obsadzo­nej palmami sagowymi i daktylowymi oraz indyjskimi drzewami fi­gowymi. Zbudowany w stylu hiszpańsko-kolonialnym, miał balustra­dę z kutego żelaza na górnej werandzie, zaokrąglone oszklone drzwi z zielonymi okiennicami i grube kamienne mury chroniące od upa­łu. Widziany z drugiej strony ulicy przypominał Ernestowi Farmą Joana Miro, taką, jaką mógłby namalować Utrillo. Ekipa miejsco­wych rzemieślników dokonała niezbędnych przeróbek i napraw, a Jinny Pfeiffer nadzorowała rozpakowywanie i ustawianie mebli z Pa­ryża, dokonując cudów, jak mówił Ernest, aby uczynić dom miesz­kalnym. Jednakże dla Hemingwaya zamieszkanie nigdy nie było równoznaczne z zadomowieniem. Nad kominkiem w pokoju jadal­nym zawiesił obraz Waldo Peirce'a przedstawiający stadko kuro­patw, a obok strzelbę, jak gdyby chciał zaznaczyć, że ma zewnątrz czeka szeroki świat. „Dla takich gości jak my", napisał do Walda, dom jest miejscem, które się pozostawia, by potem do niego wrócić. Wszyscy starzeją się szybko, a przeżycia są zawsze na zewnątrz czterech ścian.

Teraz, kiedy ręka zupełnie mu wydobrzała, znowu planował wy­prawę do Afryki Wschodniej z Thompsonem, Straterem i MacLei-shem. Koszty safari z zawodowym przewodnikiem były bardzo wy­sokie, ale Ernest się nie martwił, bo stryj Gus obiecywał zainwesto­wać 25 000 dolarów w to przedsięwzięcie.

Tymczasem przez całą wiosnę prowadził ożywioną korespondencję z Perkinsem na temat formatu i zilustrowania książki o walkach by­ków, którą zamierzał zatytułować Śmierć po południu. Dos Passos zatrzymawszy się z Katy w Key West w drodze do Meksyku stwier­dził, że książka jest „piekielnie dobra" i stanowi „absolutny wzór"

30

swojego gatunku. Jedyne zastrzeżenia budził w nim „Stary Hem" nakładający długą siwą brodę i „udzielający pouczeń". Ernest od­powiedział krytyką najnowszej powieści Dosa, 1919. Mówił, że Dos musi pohamować dążenie do symbolicznej doskonałości i czynić swych bohaterów ludzkimi i pełnymi wad. Postacie symboliczne są samounicestwiające. Na przykład Dedalus Joyce'a jest niewiarygod­nie wyidealizowany, natomiast Leopold i Molly Bloom ratują Ulis­sesa dzięki swoim zwykłym ludzkim cechom. Dos winien też unikać postawy „dobroczyńcy". Dla powieściopisarza jedynym sposobem osiągnięcia dobrych wyników jest ukazywanie rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Jeżeli Dosa pociąga komunizm, to już jego sprawa. Ale nie powinien ufać żadnym obietnicom. Rodzaj ludzki jest o wiele starszy od jakiegokolwiek systemu ekonomicznego, a ruchy niegdyś szlachetne zdegenerowały się po prostu dlatego, że kierowały nimi istoty ludzkie. Nawet Założyciel Chrześcijaństwa, mówił Ernest, ,,ze-strachał się na Krzyżu". „Powiodło Mu się tylko dlatego, że Go za­bili." Dos powinien pamiętać, że dobre kierownictwo jest równo­znaczne z tyranią. Co się tyczy jego samego, Ernesta, to wszelkie formy rządów są dla niego przekleństwem.

Epistolarnego pouczenia udzielił z kolei Paulowi Romaine, księ­garzowi ze Środkowego Zachodu, dopatrującemu się lewicowych ten­dencji w pisarstwie amerykańskim. Oświadczył, że odmawia stoso­wania się do mody w polityce. Jeżeli jedni ciągną w lewo, inni po­ciągną w prawo, a niektóre „strachliwe dranie" pójdą w obydwie strony. W pisarstwie nie ma ani prawicy, ani lewicy, tylko dobro i zło. Lewicowe skłonności Dreisera były jedynie żałosną próbą oca­lenia własnej duszy przez starego człowieka. Zadzierzyście deklaro­wał, że nie jest żadnym cholernym patriotą; chętnie wystrzelałby wszystkich politycznych drani, którzy nie pracują na życie. Na na­legania Romaine'a, by przestał pisać o Straconych Pokoleniach i bykach, odpowiedział, że kiedyś strawił sześć tygodni na pisaniu książki o paru pijakach, ale od tamtej pory nie zajmował się tym tak zwanym (ale nie przez niego) Straconym Pokoleniem. Co się tyczy byków, to od lat znajdował rozrywkę i przyjemność na arenach Hiszpanii. Napisał książkę o walkach byków, aby uporządkować i utrwalić to wszystko, czego się dowiedział. Nie jest ani nieprzysto­sowany, ani się nie usprawiedliwia; uważa siebie za cząstkę świata, w którym żyje, i wie, jak „parszywie" kierują politycy swą cząstką tego świata.

Romaine zbierał niektóre wczesne utwory Faulknera do niewiel-

159

kiego tomu zatytułowanego Salmagundi. Wszystkie wiersze i szkice prozą z wyjątkiem jednego pochodziły z nie istniejącego już pisma „Double Dealer". Księgarz uważał, że wartość tej edycji wzrosłaby, gdyby na odwrocie okładki mógł zamieścić krótki wiersz Hemingwa­ya Ostateczność. Ernest nie zgodził się na tę propozycję, chociaż pry­watnie powiedział swojemu bibliografowi Cohnowi, że wiersz ten jest dostatecznie zły, by pasować do zbioru „wczesnych bzdur" Faulkne-ra. O późniejszych utworach tego pisarza wyrażał się różnie. Owe­nowi Wisterowi mówił, że podobało mu się Kiedy umierałem. Azyl uważał za „dosyć dęty", ale przekazał Faulknerowi za pośrednictwem Romaine'a najlepsze życzenia, dodając, że najwyraźniej idzie mu dobrze jako pisarzowi i że wydaje się być „fajnym gościem".

Doświadczał teraz, jak sam to nazwał, wielkiego odrodzenia wiary w opowiadanie. Oprócz Po burzy, opowieści Bra Saundersa o zato­pionym hiszpańskim statku pasażerskim, zgromadził sześć innych do nowego zbioru. Dwa z nich już się ukazały: Wino z Wyoming w Scrib-ner's Magazine" oraz Cudowna przemiana w „This Quarter". To osobliwe opowiadanie, bliźniak Wzgórz jak białe słonie, było prawie w całości dialogiem mężczyzny z dziewczyną. Po miłosnej przygo­dzie z owym mężczyzną dziewczyna nagle nawiązała stosunek les-bijski. Ernest wyjaśniał później, że za prototypy postaci posłużyła mu para, której rozmowę podsłuchał niegdyś w Bar Basąue w Saint-Jean-de-Luz.

Dwa inne opowiadania zawdzięczał przyjaźni z niedawno pozna­nym doktorem Loganem Clendeningiem z Kansas City. Prowadził on w prasie kronikę medyczną i poczta codziennie przynosiła mu mnóstwo przykładów ludzkiej niedoli. Przesłał Ernestowi sześć lis­tów od korespondentów, w tym jeden od pewnej kobiety z Harris-burga w Pensylwanii, której mąż zaraził się syfilisem służąc w ame­rykańskiej piechocie morskiej w Szanghaju. Pytała doktora, czy współżycie z nim byłoby dla niej bezpieczne. Ernest nieco przerobił ten list, zmienił datę i miejsce, dodał krótki wstęp oraz zakończenie i tak powstał List czytelniczki — bodaj najłatwiejsze w pomyśle opo­wiadanie, jakie kiedykolwiek napisał. Drugie z nich, ironiczna opo­wieść gwiazdkowa zatytułowana Bóg z wami, pan©wie, to historia chłopca, który usiłował namówić lekarza, żeby go wykastrował, bo chciał się pozbyć „okropnej żądzy", uważając ją za „grzech prze­ciwko czystości". Tu znowu Ernest zaczerpnął temat z jednego z lis­tów do doktora Clendeninga, tym razem od młodego człowieka, którego przez wiele lat trapił problem pożądania płciowego, za tło

31

18. Scott Fitzgerald

25. Ben Fourie, Charles Thompson, Philip Percival i Hemingway z porożami kudu i antylopy oryks w Tanganice, luty 1934

26. Ernest boksujący sie na Bimini, rok 1935

;aś posłużyły pisarzowi własne wspomnienia z Kansas City w roku 1917.

Wytchnienie po pracy znajdował w wyprawach wędkarskich, ta­kich jak dwutygodniowy wypad z Joe Russellem do Hawany, który przeciągnął się do z górą dwóch miesięcy. Russell zrobił swoim szyb­kim jachtem wycieczkowym „Anita" przeszło sto pięćdziesiąt kursów przemycając alkohol z Kuby na kontynent amerykański i ten rejs postanowił uznać za wakacje. Liczył Ernestowi zaledwie dziesięć do­larów dziennie, plus dwa dolary za pokój hotelowy, który okazał się idealnym miejscem do pracy. Między wycieczkami na morze He­mingway czytał odbitki szczotkowe Śmierci po południu i wykreślił ogółem cztery i pół szpalty uczonego filozofowania, tak jak mu ra­dził Dos Passos. Kiedy przyjeżdżała do niego Pauline, widywali się często z Jane Mason. Na początku maja Jane wybrała się na „Ani­cie" na kilka dni połowów, a jeden z zapisów w dzienniku pokła­dowym, nie dokonany ręką Ernesta, brzmiał po prostu: „Ernest ko­cha Jane."

Rewelacją wyprawy kubańskiej było odkrycie przez niego sportu łowienia marlinów. Do końca miesiąca schwytał ich dziewiętnaście na wędkę z kołowrotkiem, nie posiadając się z zachwytu dla tych wielkich ryb. Były „szybkie jak światło" i „silne jak byki", a pa­szcze miały jak żelazo. Wyskakiwały z wody wyżej i częściej niż tarpony, a ważyły od 35 do 600 kilogramów. Ernest mówił rozrado­wany, że łowienie marlinów daje pełne zadowolenie jako sport, spo­sób zarabiania na życie, widowisko oraz forma zaprawy fizycznej. Jego głównym konsultantem co do zwyczajów ryb łownych był za­wodowy rybak kubański nazwiskiem Carlos Gutierrez.

Podczas tych wakacji Hemingway ukończył Taki już nigdy nie będziesz, trzecie z serii opowiadań o Nicku Adamsie we Włoszech i zarazem coś w rodzaju koszmarnego dalszego ciągu Gdy będziemy zasypiali. Później wyjaśnił ten enigmatyczny tytuł mówiąc, że ha-wańskie upały przypomniały mu, jak to było nad Piave w lecie 1918 roku. Jednocześnie obserwował piekielnie ładną dziewczynę z dnia na dzień pogrążającą się w obłęd. Nadał opowiadaniu taki tytuł, by ją pocieszyć, że „obywatel" Nick Adams był „o wiele bar­dziej stuknięty", niż ona miała być kiedykolwiek. Robił w ten spo­sób przejrzystą aluzję do Jane Mason, która musiała poddać się w Nowym Jorku operacji. Wzmianka o „obłędzie" była typową prze­sadą, nawet jeżeli uważał stan pani Mason za wynik zawiedzionej miłości do niego.

32

W początkach czerwca postanowił odłożyć podróż do Afryki na rok przyszły. Stryj Gus dał do zrozumienia, że byłoby to pożądane, Archie MacLeish wycofał się w kwietniu, Charles Thompson był gotów poczekać, więc i Mike Strater, choć mocno rozczarowany, mu­siał się zgodzić. Ernest usprawiedliwiał zwłokę kłopotami ze wzro­kiem oraz niechęcią do opuszczenia Stanów, „kiedy tyle się dzieje", naprawdę jednak chciał spędzić jeszcze jedno lato i jesień na łowie­niu ryb i polowaniu na ranczu Nordąuistów w Wyomingu. W do­datku chciał opowiedzieć „diabelnie dobre historie", bo długie, zdro­we dni u wybrzeży Kuby spowodowały wielki przypływ „soków", jak pseudobiologicznie określał energię twórczą. Perkins z ulgą przy­jął to odroczenie. „Mam w Bogu nadzieję, że odłożysz tę afrykań­ską podróż — napisał. — Zresztą ten pomysł nigdy mi się nie po­dobał."

Tak czy owak, do odwołania safari mogła zmusić Hemingwaya choroba. W przeddzień powrotu do Key West wziął na hak dużego marlina i zmagał się z nim przeszło dwie godziny, pocąc się obficie, jedynie po to, by ryba w końcu wyrzuciła hak i umknęła akurat w chwili, gdy ją ciągnął i miał uderzyć osęką. Przez pół godziny siedział dysząc i klnąc, podczas gdy fala zimnego deszczu chłodziła jego rozgrzane ciało. W rezultacie dostał odoskrzelowego zapalenia płuc i musiał położyć się do łóżka.

Jeszcze nie całkiem wrócił do zdrowia, gdy podjął pracę nad od­bitkami szczotkowymi Śmierci po południu. I oto zauważył coś, co bardzo go rozzłościło. Na każdej szpalcie było wydrukowane:

4 Szpal. 80 .. 3404 Śmierć Hemingwaya, 11 1/2 — 14 Scotch

Wiedział doskonale, że to tylko zecerski skrót pełnego tytułu, ale będąc z natury drażliwy zadepeszował do Perkinsa: „Czy to takie śmieszne wywalać na każdej szpalcie śmierć Hemingwaya, czy mo­że tego właśnie chcesz?" Nazajutrz napisał, że chętnie by skręcił kark odpowiedzialnemu za to pętakowi. Jeżeli on, Ernest, skona w trakcie czytania odbitek, winny będzie ten cholerny zecer Per­kinsa.

Zaledwie wstał z łóżka, wyruszyli z Pauline do Piggott i dalej na zachód, bardzo powoli, bo drogi były zatłoczone wędrownymi ro­botnikami, podróżującymi pieszo lub w staroświeckich, dychawicz-nych samochodach. Kiedy ktoś powiedział Ernestowi, że przeszło 200 000 wędrownych robotników na próżno szuka po całym kraju

33

zatrudnienia, przypomnieli mu się „dzicy chłopcy" z Rosji. Uważał za wysoce pouczającą tę podróż przez dobrze znane strony, gdzie każdy, kto dawniej był „nadziany gotówką", teraz nie miał grosza przy duszy. Nie czuł wyrzutów sumienia, że sam jedzie nowym wozem, z kieszeniami pełnymi pieniędzy. Ostatecznie, jak powiedział Guyowi Hickokowi, nic nie skorzystał na koniunkturze gospodarczej lat dwudziestych. To oczywiście nie było ściśle zgodne z prawdą, ale już zaczął tworzyć mały mit o swojej skrajnej biedzie za dawnych czasów w Paryżu.

W chacie Nordąuistów w Wyomingu rozkoszował się wiejskimi widokami i zapachami, a kiedy był w nastroju do pracy, zapisywał powoli kartki bloku, przekreślając niektóre linijki, piętrząc popraw­ki jedne nad drugimi. Nie ograniczał się jednak do pracy. „Przez całe lato jeździliśmy ostro" — wspominał później. Pamiętał skrzy­pienie bramy zagrody, gdy Ivan ją otwierał, aby przepuścić posu­wających się gęsiego jeźdźców, i wydeptany, znajomy szlak wio­dący w górę, konie stąpające ostrożnie przez powalone drzewa i przy­stające przy pierwszym strumieniu, aby się napić. Zawsze przyjem­nie było popatrzeć z wyżyny na rancz z cienką smużką dymu nad kuchennym kominem i chatami na wpół ukrytymi w nakrapianym cieniu drzew. Daleko na spadzistym występie pasło się stado jeleni. Ernest zsiadał z konia, chcąc dać wytchnąć Starej Bess i popatrzeć na nie przez lornetkę, choć od otwarcia sezonu łowieckiego dzieliło go jeszcze sześć tygodni. Schodząc powrotnym szlakiem konie kłu­sowały, ilekroć droga była wolna, a ruszały galopem na ostatnim odcinku podmokłej łąki. W chacie służąca zostawiała wiaderko lodu i Ernest nalewał szmuglowany alkohol do czekających kubków. Wschodni łańcuch górski był jeszcze wyzłocony zachodzącym słoń­cem, gdy budynki ranczu szarzały już w pierwszym wieczornym zmierzchu.

Wszystkie poczynania Ernesta owego lata były naznaczone szcze­gólnym pośpiechem. Za rok od tej chwili miał wyruszyć do Afryki i nie wiedział, czy jeszcze kiedyś zobaczy Wyoming taki jak obec­nie, bo rozpoczęto tu budowę drogi i martwił się, że kiedy zostanie ukończona, zwierzęta poszukają bezpiecznego schronienia w parku Yellowstone. Przez cały lipiec łowił ryby ze wzmożoną determinacją; schwytał prawie 150 pstrągów i z najwyższą niechęcią oderwał się pod koniec miesiąca od połowów, aby dokończyć czytania ostatniej partii próbnych odbitek Śmierci po południu.

Świat polityki wydawał mu się w tym okresie bardziej nieprzy-

163

jazny niż kiedykolwiek. Mówił, że znacznie woli wycie kojotów na wzgórzach od wzbierającego zgiełku kampanii wyborczej Hoover— Roosevelt, który dochodził z jego przenośnego radia. Większa czqść zachodu, jak stwierdzał, była ,,hooverowska", natomiast Roosevelt, podobno słaby na północnym wschodzie, był prawdziwym „Jezusem" w Alabamie, Georgii i na Florydzie. Ponieważ ulubionym kandyda­tem Ernesta pozostawał nadal Eugene Debs, bez radości wybierał między „paralitycznym demagogiem" a „syfilitycznym brzdącem". Znacznie poważniej podchodził do swoich obowiązków religijnych i zawiózł Pauline do Powell, prawie sześćset kilometrów tam i z po­wrotem, aby móc być na mszy w pierwszy piątek sierpnia.

Nieco później na rancz zjechali Gerald i Sara Murphy, aby tam spędzić z dziećmi wakacje, następnie zaś zjawił się Charles Thomp­son. Sezon łowiecki już się zaczął i wyruszyli na tygodniową wy­prawę do źródeł Pilot Creek. Przez cztery kolejne dni polowali in­tensywnie od świtu do zmierzchu, często przy silnym wietrze, i po­deszli dziewiętnaście muflonów w ciężkim terenie, lecz zwierzyna była tak płochliwa, że wrócili do domu z pustymi rękami.

Lepiej poszczęściło im się na drugiej wyprawie, tym razem do Timber Creek, już po wyjeździe Murphych i Pauline. Ubili z Thomp­sonem dwa byki wapiti, Ernest większego, a wieczorami przy ogniu w szałasie był rozmowny, opowiadał mnóstwo anegdot. Pewnego wieczoru, najadłszy się jelenich befsztyków i pokrzepiwszy whisky, wygłosił rzeczowe przemówienie o samobójstwie, powtarzając to, co mówił przed sześciu laty Fraulein Glaser w Vorarlbergu: że nigdy nie zawahałby się odebrać sobie życia, gdyby sytuacja była dosta­tecznie niedobra.

Śmierć po południu już się tymczasem ukazała, więc 4 paździer­nika przyjechał na rancz, by sprawdzić, czy nadeszły jakieś recenzje. Były tylko dwie i obie go rozczarowały, więc znowu wrócił w góry, gdzie Thompson ustrzelił czarnego niedźwiedzia. Po paru dniach odebrał na ranczu następną porcję korespondencji. Perkins zawia­damiał go, że „książka wystartowała naprawdę bardzo dobrze", choć interesy idą fatalnie. „Recenzje są dobre z punktu widzenia wy­dawcy — pisał — a jest w nich też wiele dobrego z punktu widze­nia autora, ale wiem, że są tam i rzeczy, których nie będziesz mógł ścierpieć." Nawet nieprzychylne recenzje były jednak mniej ważne od faktu, że Thompson miał niedźwiedzia, a Ernest nie, toteż poje­chał z Lawrence'em Nordąuistem nad Pilot Creek i upolował o wie­

34

le większego niż ten, którego Charles strzelił w poprzednim tygod­niu. Duch współzawodnictwa Ernesta został nareszcie zaspokojony.

Szesnastego października wyruszyli do domu, podczas całego prze­jazdu przez Nebraskę walcząc z zamiecią śnieżną. Jak powiedział Ernest, było to „koszmarem, dopóki trwało". Key West, Szczęśliwa Wyspa w słońcu, wydawała się po powrocie miejscem tym bardziei miłym. J

165

Rozdział VI

FORMY WALKI

32. ZWYCIĘZCY NIC NIE BIORĄ

Radość Ernesta z powrotu do domu, gdzie oczekiwał go Bumby, zmąciło przyjęcie Śmierci po południu przez recenzentów. Jeden z nich nazwał książkę dziecinną „w swoim nieprzyzwoitym słownic­twie małych chłopców" i chorobliwą „w swoim nieustannym za­przątnięciu fatalnością". Inni stwierdzili, że sławioną klarowność sty­lu autora zamącą ją występujące tu i ówdzie niejasności, a jego „samcza" poza staje się nudna. H. L. Mencken chwalił partie opi­sowe, utrzymując zarazem, że determinacja Hemingwaya, by się wy­dać szorstkim facetem, często doprowadza go do banalności. Jedyną recenzję, na którą Ernest zareagował publicznie, zamieścił Robert M. Coates w „The New Yorker". Coates uważał, że jest to gorzka książ­ka, dzieło romantyka nie godzącego się uznać pojęcia śmierci jako „końca i dopełnienia życia". Niekiedy ta gorycz przeradza się w zwy­kłą złośliwość, tak jak w drwinach z Faulknera, Cocteau, Aldousa Huxleya i T. S. Eliota. Ernest przyznał, że jest przeciwny Huxleyowi i Eliotowi, Cocteau jest postacią publiczną i dlatego „zaczepialną", natomiast dla Faulknera ma wiele szacunku i życzy mu wszelkiej pomyślności, choć to nie oznacza, że nie będzie z niego żartował. „Nie ma takich tematów, z których bym nie zażartował, gdyby żart był dostatecznie zabawny — powiedział — podobnie jak lubiąc strze­lanie do ptaków ustrzeliłbym własną matkę, gdyby latała w stadzie i miała dobry, silny lot."

W listopadzie wyruszył z Bumbym do Piggott, by tam spędzie Święto Dziękczynienia i Boże Narodzenie z Pauline i młodszymi chłopcami. Jak zwykle stwierdził, że „dobrze jest przemierzać i oglą­dać" krajobraz amerykański. Jesień kojarzyła mu się w myśli za­równo z polowaniem, jak ze śmiercią. Niedawno dowiedział się o zgo­

34

nie swojego stryja Willoughby'ego, misjonarza-lekarza, w chińskiej prowincji Szansi, a od czwartej rocznicy samobójstwa ojca dzielił go niecały miesiąc. Wtedy, tak jak i teraz, podróżował sam z Bum­bym. Zalążek opowieści na temat ojców i synów już kształtował się w jego umyśle.

Na ekranach miał się wkrótce ukazać film oparty na Pożegnaniu z bronią, z Helen Hayes, Gary Cooperem i Adolphem Menjou w ro­lach głównych. Ernest uważał, że jest to ohyda, martwił się doro­bionym przez scenarzystów happy endem i próbami reklamowania przez agentów prasowych jego wojennego heroizmu i umiejętności bokserskich. Wkrótce po przyjeździe do Piggott przesłał Maxowi Perkinsowi oświadczenie publiczne, usiłując przeciwdziałać pomy­słowym notatkom prasowym, które w tym czasie zalewały kraj:

„Pan Hemingway, który jest autorem-bcletrystą, oświadcza, że je­żeli przebywał we Włoszech przez małą część minionej wojny, to jedynie dlatego, iż było powszechnie wiadomo, że ma się mniejsze szanse zginąć tam niż we Francji. Prowadził czy też próbował pro­wadzić sanitarkę, wykonywał pomniejsze czynności gospodarcze i ni­gdy nie brał udziału w żadnej heroicznej akcji jakiegokolwiek ro­dzaju. Każdej osobie zdrowej na umyśle wiadomo, iż pisarze nie no­kautują mistrzów wagi średniej, chyba że nazwisko pisarza brzmi Gene Tunney. Wprawdzie pan Hemingway docenia reklamowe próby uczynienia z niego takiej fascynującej osobowości, jak Floyd Gib-bons czy Tony, koń Toma Mixa, to jednak odżegnuje się od tego i prosi filmowców, by zostawili jego życie prywatne w spokoju."

Tuż przed Bożym Narodzeniem, chcąc uciec od reklamy i nudy, jakiej zawsze doświadczał w Piggott, zabrał Maxa Perkinsa na ka­czki, na rzekę Arkansas, ale polowanie się nie udało, bo chwycił nagły mróz.

W Piggott Hemingwayowie mieszkali w „studio", czyli przero­bionej stodole za głównym domem. Pewnego zimowego rana zapalił się jej dach i choć straż pożarna szybko ugasiła ogień, woda uszko­dziła niektóre książki i maszynopisy Ernesta. Dowiedziawszy się o tym Ezra Pound napisał z Rapallo: „No, niech to licho, Ty stary synu, CZEMU mieszkasz w stodole i czemu Cię tam nie ma, kiedy się pali, żebyś wytaskał swoje rzeczy?"

Ernest często myślał wówczas o Poundzie, gdyż poproszono go, by napisał coś do przygotowywanej przez Forda Madoxa Forda bro-

167

szurki z okazji opublikowania Zarysu XXX pie§ni Pounda. „Gdyby się dało zastraszyć recenzentów autorytetem — napisał Ford — pieśni mogłyby spotkać się z należytą uwagą." Myśl o zastraszeniu recenzentów przemawiała do Ernesta, stwierdził więc w odpowiedzi, że „każdy poeta urodzony w tym stuleciu czy w ostatnich dziesięciu latach poprzedniego, który może uczciwie powiedzieć, że nie był pod wpływem czy nie nauczył się wiele z dzieł Pounda, zasługuje ra­czej na litość niż na naganę. Jest to tak, jakby prozaik urodzony w tym czasie nie nauczył się niczego od Jamesa Joyce'a czy nie był pod jego wpływem. To, co najlepsze w pisarstwie Pounda — a znaj­duje się to w pieśniach — przetrwa, dopóki będzie istniała jakakol­wiek literatura."

Na krótko przed zamierzonym wyjazdem Hemingwayów z Piggott Bumby rozchorował się na influencę. Dowiedziawszy się, że ma 102 stopnie temperatury*, pobladł i zachowywał się dziwnie. Koledzy szkolni we Francji mówili mu, że nikt nie może wyżyć z 44 stopnia­mi gorączki, ponieważ zaś miał przeszło dwa razy wyższą, był prze­konany, że umrze. Odetchnął, kiedy Ernest wyjaśnił mu różnicę między skalą Fahrenheita i Celsjusza. I oto znowu, choć dowiedział się o tym dopiero parę lat później, Bumby dał ojcu pomysł do opo­wiadania.

Pierwszego dnia roku wszyscy trzej chłopcy wyruszyli pociągiem do Key West z Pauline, Ernest zaś pojechał sam do Nowego Jorku, gdzie dzięki Perkinsowi zawarł znajomość z Tomem Wolfe'em. Naj­bardziej uderzył go dziecinny sposób bycia Wolfe'a, uważał jednak, że ma on wielki talent, ogromnie delikatny, świetny umysł i wy­raźnie ograniczoną inteligencję. Domyślił się, że Max będzie musiał być mózgiem ukrytym za większością przyszłych dzieł Toma.

Podczas tego dwutygodniowego pobytu poznał też młodego czło­wieka nazwiskiem John Gardner, który od dawna kochał się w jego siostrze Carol i teraz poprosił o jej rękę Ernesta, będącego nominal­nie głową rodziny. Ten nie tylko odmówił, ale zagroził, że wbije Gardnerowi zęby do gardła, jeżeli będzie nalegał, co go bynajmniej nie odstraszyło.

Hemingway widywał się również ze swoim adwokatem oraz agen­tem, Maurice'em Speiserem, z Sidneyem Franklinem, tym bardziej pewnym siebie, że unieśmiertelnionym w specjalnym dodatku do Śmierci po południu, i z bibliografem, kapitanem Cohnem. Cohn,

35

rozwścieczony nieprzychylnymi recenzjami z lej książki, chciał wy­stąpić w obronie autora, jak również opublikować w ograniczonym nakładzie Bóg z wami, panowie. Ale Ernest odpowiedział stanowczo, że sam będzie toczył swoje bitwy, a później oświadczył komuś in­nemu, że znacznie bardziej interesuje go wykonywanie własnej pra­cy i życie pełnią życia niż narzucona opieka kogoś, kto pragnie utrzymać wartość rynkową jego pierwszych wydań.

Świeżo poznanemu Arnoldowi Gingrichowi, redaktorowi jednego z czasopism handlowych i gorliwemu zbieraczowi książek, doradzał w odpowiedzi na prośbę o autograf na egzemplarzu Śmierci po po­łudniu, żeby sie „nie oeszył" krytycznymi uwagami recenzentów o tej książce. Stary „Papa" czuje się wciąż doskonale, jeszcze nie doszedł do szczytu formy i ma nadzieję zawstydzić krytyków wie­loma następnymi książkami i opowiadaniami.

W Key West czekał już poeta Evan Shipman, który miał udzie­lać lekcji Bumby'emu. Evan nie zmienił się ani trochę od dawnych' czasów w Paryżu, a choć sam był nieporządny, próbował uporząd­kować stosy papierów Ernesta, począwszy od starych, zżartych przez robaki listów wielbicieli aż po przedawnione rachunki z pralni. He­mingway nie pozwalał niczego wyrzucać, bo najwyraźniej przypu­szczał, że kiedyś zabierze się do odpowiadania na dziesiątki listów od zupełnie obcych ludzi.

Powrót do domu znowu wyzwolił w nim energię literacką. „ScriE-ner's Masazine" przyjął teraz do publikacji trzy dalsze opowiadania: Jasne, dobrze oświetlone miejsce, Hołd dla Szwajcarii oraz Szulera, zakonnicą i radio, pierwotnie zatytułowane Daj nam receptą, dokto­rze, a oparte na przeżyciach Ernesta w szpitalu w Billings po zła­maniu ręki. W Hołdzie dla Szwajcarii, żartobliwym, ironicznym trzy­częściowym opowiadaniu cofał się w czasie do pobytu w tym kraju w 1927 roku, tuż przed rozwodem z Hadley. Jasne, dobrze oświetlo­ne miejsce było autobiograficzne tylko w tym sensie, że ukazywało wciąż go nawiedzający koszmar nicości. Wszystkie trzy opowiadania były. według określenia Ernesta, „bezpieczne" — to znaczy bezpiecz­ne dla takiego familijnego magazynu jak „Scribner's". Jego nowy redaktor, Alfred Dashiell, którego Ernest niezmordowanie krytyko­wał, uważał, że musi odrzucić Światło życia, bardzo drastyczne opo­wiadanie o kilku kurwach na stacji kolejowej w północnym Michi-ganie, jako o wiele za śmiałe dla czytelników swego pisma. Heming­way twierdził, że Dashiell nie bardzo się orientuje, ile ukrytego dy­namitu tkwi w utworach już zaakceptowanych.

169

Po ulokowaniu trzech dobrych opowiadań zapatrywał się bar­dziej niż kiedykolwiek krytycznie na takich nieproduktywnych pi­sarzy, jak Scott Fitzgerald. Żona Scotta, Zelda, napisała krótką po­wieść Zarezerwuj mi walca, którą Ernest uznał za nie nadającą się do czytania. Co się tyczy Scotta, twierdził, że tylko dwie rzeczy mogą go uratować: albo śmierć Zeldy, albo tak ciężka choroba żo­łądka, żeby przestał pić. Dlaczego za nic nie chce dorosnąć? Dlacze­go stale jest pijany, ilekroć Ernest się z nim widzi? Jego „prze­klęty, cholerny romantyzm" i jego „tanie, irlandzkie rozmiłowanie w klęsce" stają się nużące. Natomiast co do siebie, Hemingway twierdził, że przez cały czas żyje mu się wspaniale. Nigdy nie czu­je się przygnębiony, kiedy jest zdolny do pracy. Czerpie ogromną przyjemność z życia przez 340 dni na każde 365. Zawsze jest świa­dom, że ma nie jedno życie, ale dwa. Jedno to życie pisarza, który dostaje nagrodę po śmierci, więc do licha z tym, co ma teraz. Dru­gie to życie człowieka, który osiąga wszystko w tej chwili, więc do licha z tym, co będzie po śmierci. Sława jest w każdym razie dziw­nym zjawiskiem. Człowiek może zdobyć nieśmiertelność dziesięcio­ma linijkami poezji czy stoma stronicami prozy. Albo też nie, bez względu na to, jak wiele napisze, jeżeli nie ma w sobie tego, co trzeba. Pisarza oceniają za życia na podstawie sumy ogólnej oraz przeciętnej jakości dzieł. Po jego śmierci liczy się tylko to, co naj­lepsze. Był przekonany, że ludziom prawdopodobnie „przeznaczone" jest cierpieć. Jednakże własne doświadczenie wykazało, że człowiek może przywyknąć do wszystkiego, jeżeli nie będzie się z góry mar­twił niepowodzeniami.

Na kwiecień planował następną wyprawę wędkarską. Pragnął nie tylko samego sportu, ale i możliwości zebrania materiału do nie-beletrystycznej książki o odwiecznych tajemnicach Golfsztromu. Tymczasem zaczął pracować nad długim opowiadaniem, którego tłem były Key West, Hawana oraz dzielące je wody. Bohatera nazwał, od słynnego korsarza, Henrym Morganem i częściowo wzorował na Joe Russellu. Dwudziestego trzeciego lutego mógł donieść Perkinso-wi, że ma gotowe trzy rozdziały i już widzi, jak dojdzie do zakoń­czenia.

W marcu znowu pojechał do Nowego Jorku, zwabiony perspekty­wą dużych pieniędzy, gdyż reżyser Lewis Milestone pragnął zreali­zować film dokumentalny o Hiszpanii i chciał go zaangażować jako doradcę i przewodnika. W czasie tego pobytu Ernest obserwował tresera, Clyde'a Beat'ty'ego, przy pracy, specjalnie interesując się

37

tym, jak cyrkowe lwy biegają, skradają się i skaczą, ponieważ miał nadzieję zapolować przed końcem roku na ich dzikich braci w Afry­ce. Dwukrotnie też zraniona została jego duma: depeszą od Johna Gardnera, że za parę dni wezmą z Carol ślub, w Kitzbiihel, i rozdzia­łem w pamiętnikach Gertrudy Stein, zatytułowanych Autobiografia Alicji B. Toklas, które zaczynał drukować w odcinkach „Atlantic". Chociaż rozdział o Hemingwayu miał się ukazać dopiero w lecie, on wiedział już, że Gertruda zmieniła się radykalnie od tamtych cza­sów w Paryżu, kiedy obie z Alice trzymały Bumby'ego do chrztu. Nie był jednak przygotowany na niektóre oburzające oświadczenia, jak choćby, że to ona i Sherwood Anderson właściwie stworzyli Hemingwaya i że „oboje byli trochę dumni i trochę zawstydzeni rezultatem tego swojego duchowego ojcostwa". Hemingway uzbierał rzekomo sporo wiadomości o sztuce pisania czytając w 1924 roku odbitki szczotkowe Jak powstawali Amerykanie. Ponadto jest „tchó­rzem", jak niektórzy flisacy na Missisipi w relacji Marka Twai-na. Ernest pienił się z tajonego gniewu. Najbliższym znajomym po­wiedział, że Gertruda już dawno temu odrzuciła go na rzecz ludzi, których wzgardliwie nazywał jej „pierzastymi przyjaciółmi", i że raptem zrobiła się diabelnie patriotyczna w sprawach płci.

Tymczasem Arnold Gingrich doniósł mu o mającym się ukazywać od jesieni nowym magazynie. Chciał namówić Ernesta do współpra­cy i był gotów płacić po 250 dolarów za krótki artykuł na temat polowania czy wędkarstwa. Magazyn miał się stać odpowiednikiem „Vogue" dla amerykańskich mężczyzn, ale bynajmniej nie pismem dla lalusiów. Będzie miało „pod dostatkiem włosów na piersiach i odpowiednie cojones". Ernest obiecał napisać artykuły, podzielił się też z Gingrichem paroma uwagami na temat swej twórczości. Twierdził, że lubi Joyce'a jako przyjaciela i jako autora i że zaczer­pnął sporo technicznych wiadomości z lektury jego dzieł. Niektóre wskazówki techniczne uzyskał podczas rozmów z Gertrudą Stein i Ezrą Poundem. Niegdyś był pod wpływem Sherwooda Andersona, ale niedługo. Aczkolwiek osobiście nie spotkał się z D. H. Lawren-ce'em, to jednak przyznawał, że nauczył się od niego paru chwy­tów i stosował je w opisie krajobrazu. W młodości przeszedł okres naśladowania Ringa Lardnera, ale nic mu to nie dało, w dużej mie­rze dlatego, że Lardner był człowiekiem nieoświeconym. W gruncie rzeczy miał tylko pewną znajomość świata wraz z dobrym uchem do mowy ludzi niewykształconych.

W kwietniu Hemingway wyruszył na Kubę wynajętą na najbliż-

171

sze dwa miesiące „Anitą" Joe Russella, zapewniwszy sobie usługi Carlosa Gutierreza jako morskiego przewodnika i doradcy rybac­kiego. Przy dobrej pogodzie łowił przeciętnie jednego marlina dzien­nie. Przyjemność umniejszał nieco fakt, że nie towarzyszył mu ża­den z jego bliskich druhów. Dos Passos leżał w szpitalu w Baltimore z nowym atakiem gośćca stawowego. Na wiadomość o tym Ernest sprzedał część akcji od stryja Gusa Pfeiffera, przeznaczonych na przyszłe safari, i posłał Dosowi czek na tysiąc dolarów.

W czerwcu, po dwóch miesiącach spędzonych na Kubie, zdecydo­wał się wreszcie na tytuł dla nowego tomu opowiadań: Zwycięzcy nic nie biorą, zawierający lekką aluzję do cynicznego akceptowania sytuacji człowieka, które zdaniem autora ilustrowały opowiadania. Zdanie to zostało jakoby zaczerpnięte ze starej książki o grach, lecz w rzeczywistości Ernest sam ułożył je w stylu, który uważał za prawdziwie siedemnastowieczny. „W przeciwieństwie do wszelakich innych form zmagań czy walki — napisał — warunkiem jest, że zwycięzca niczego brać nie będzie: ani swobody, ani uciechy, ani poczucia chwały, ani też, jeśliby wygrywał dość długo, żadnej nie będzie nagrody w nim samym." Znalezienie nowego tytułu urado­wało go, gdyż najlepszy, jaki zdołał przedtem wymyślić, brzmiał: Po burzy i inne opowiadania. Ten nowy, napisał do Perkinsa, dowo­dzi, iż można liczyć, że „stary Papa" da sobie radę. Jest to tak jak z wędkarstwem. Przez pierwszą godzinę ryba mogła zabijać He­mingwaya. Po upływie dwóch godzin Hemingway zabijał rybę.

Miał teraz czternaście opowiadań. Na pierwszym miejscu w pla­nowanym zbiorze chciał dać Światło życia, mocną opowieść o mi-chigańskiej kurwie zakochanej w bokserze. Perkins wyperswadował mu takie wyeksponowanie utworu, bo byłoby to wodą na młyn dla krytyków, którzy znów oskarżyliby autora o posługiwanie się „nie­przyzwoitym słownictwem małych chłopców" po prostu dla szoko­wania. Maxa zachwyciło Jasne, dobrze oświetlone miejsce, a przy­puszczał, że Po burzy może się okazać najpopularniejszym utworem z całego zbioru. Ernest skapitulował wbrew przekonaniu, że to, co napisał, jest znacznie lepsze od Domu pani Tellier Maupassanta. Na­tomiast zamykać tom muszą Ojcowie i synowie, rzecz oparta na po­dróży z Bumbym i po raz pierwszy w karierze Ernesta czyniąca literacki użytek z samobójstwa ojca. Gotów był przyznać, że Zwy­cięzcy nic nie biorą zawierają opowiadania oraz postacie, które mo­gą się nie spodobać czytelnikom, ale nie opuszczało go przeświad­czenie o trwałej wartości tego zbioru, stanowiącego dalsze czternaś­

38

cie rozdziałów jego zadeklarowanego programu ukazania obrazu ca­łego świata albo przynajmniej tej cząstki, którą osobiście zobaczył.

Na początku czerwca w „New Republic" zamieszczono spóźnioną recenzję o Śmierci po południu. Autorem jej był stary znajomy Er­nesta, Max Eastman, a tytuł brzmiał Byk po południu. Eastman na wpół żartobliwie ubolewał nad „nieznośną ilością strzelonych by­ków", którą Hemingway „zalał i oblepił" swoje relacje o hiszpań­skiej corridzie. Dlaczego, zapytywał, taki zaciekły realista spowija się w obłoki „młodocianego romantyzmu", ilekroć wyjeżdża do Hisz­panii? Przyczyri nie trzeba daleko szukać. Każdemu oczywiście wia­domo, iż Hemingwayowi brak „spokojnej ufności" w to, że jest „peł­nowartościowym mężczyzną". Takie wątpliwości nie są niezwykłe wśród tych „delikatnie skonstruowanych dzieciaczków" zwanych ar­tystami. Hemingway w charakterystyczny dla siebie sposób zagłu­sza rozterki ustawicznym zapewnianiem o swojej „czerwonokrwis-tej męskości" i tworzeniem „literackiego stylu... noszenia sztucznych włosów na piersi".

Wypowiedź Eastmana mogłaby przejść nie zauważona, gdyby nie Archie MacLeish. Urażony tym, co uznał za uwłaczenie seksualnej potencji przyjaciela, skierował list protestacyjny do Bruce'a Blive-na, redaktora „New Republic", i przesłał Ernestowi jego kopię wraz z artykułem. Bliven osłupiał. Eastman oczywiście także. Zapewnili zarówno Hemingwaya, jak MacLeisha, że żadna taka implikacja nie była zamierzona. Ale Ernest nie dał się przekonać ani zmiękczyć. Nie bacząc na rady MacLeisha wystosował list otwarty w swoim najlepszym (czy też najgorszym) kpiąco-złowieszczym stylu:

„Panowie!

Czy nie byłoby możliwe, abyście skłonili p. Maxa Eastmana do rozwinięcia jego nostalgicznych rozważań o mojej niewydolności płciowej? Tutaj (w Hawanie) czytano by to (na głos) z dużym zado­woleniem. Nasze rozrywki są proste i chętnie dostarczyłbym ilus­tracji dla ozdobienia prozy p. Eastmana, gdybyście to uznali za wska­zane. Ponieważ zarówno p. Alexander Woollcott, jak podstarzały p. Eastman opublikowali pełne nadziei wątpliwości co do mojej po­tencji, czy wolno się spodziewać, że może niebawem odezwie się także p. Stark Young?"

List ów nie bardzo uśmierzył jego gniew, toteż napisał do Per­kinsa, że gdyby Eastman opublikował kiedyś ten paszkwil w for-

173

mie książkowej, będzie to dużo kosztowało jego wydawcę, a East-mana zaprowadzi do więzienia. Dla takich świń, jak Eastman, nie warto pisać. Każda faza recenzenckiego kanciarstwa jest obrzydli­wa jak wymioty. Oskarżał Eastmana, że jest zwyrodnialcem w spra­wach seksu, a zdrajcą w polityce. On i jego kompani nie mogą się pogodzić z faktem, że Ernest jest niewątpliwym mężczyzną, że mo­że „wybić gówno z każdego z nich" i wreszcie, że umie pisać. To ostatnie jest dla nich najtrudniejsze do przełknięcia. Ale „stary Pa­pa" zmusi ich, żeby się z tym pogodzili — i tak dalej na kilku stro­nicach. Perkins odpowiedział, że artykuł Eastmana nie ma w grun­cie rzeczy żadnego znaczenia, a na pewno wcale nie zaszkodzi Ernes­towi. „Rzeczywistość — twierdził — jest w jakości tego, co piszesz." W miesiąc później Hemingway doniósł, że Eastman napisał do niego „wazeliniarski list" z przeprosinami i zaprzeczeniami. Ale tym się „nie wykręci". Kiedyś w przyszłości on jeszcze się zemści.

Był to ciężki okres. Gertruda Stein, Max Eastman i różni recen­zenci Śmierci po południu zarzucili pisarzowi swawolność niedo­rostka, wybryki słowne, potknięcia stylistyczne, banalność, pozo­wanie na „samca", antyintelektualizm, złośliwe drwiny z kolegów, jałowość, tchórzostwo oraz (tak przynajmniej uważał) impotencję seksualną. W jego ówczesnym nastroju tytuł Zwycięzcy nic nie biorą mógł służyć jako epigraf, a może nawet epitafium całego minionego roku życia, jeżeli nie wszystkich pierwszych lat kariery literackiej.

33. REWOLUCJE

Najlepszym antidotum na nagany recenzentów było dla Heming­waya łowienie wielkich ryb. Na morzu człowiek przynajmniej wie­dział, z czym się zmaga. W trzecim tygodniu lipca miał już więc za sobą sto dni na Golfsztromie i ponad pięćdziesiąt złowionych marli-nów. Szóstego lipca, na wysokości Zamku Morro, wziął na hak mar-lina wagi 375 kilogramów. Walka trwała półtorej godziny i toczyła się na dwunastokilometrowym odcinku. Klęcząc na rufie, podczas gdy Carlos Gutierrez na przemian oblewał go wiadrami morskiej wody i trzymał wpół, aby nie wyleciał za burtę, Ernest zmusił mar-lina do powolnego kołowania na głębokości dwudziestu sążni, wy­bierając po parę metrów linki za każdym okrążeniem. Zaledwie zdą­żył nieco odsapnąć, wędzisko pękło z trzaskiem i ryba odpłynęła.

174

Ociekając potem i morską wodą klął przez pół godziny, ale był też dumny. Nie puszczał tej ryby, choć jakiś gorszy sportowiec już daw­no przeciąłby linkę i dał za wygraną. „Biedny stary Hem, taki kru­chy" — tryumfował natrząsając się z Gertrudy Stein, Maxa East­mana i wszystkich tych, którzy wątpili o jego męskości.

W dwa tygodnie później, po powrocie do Key West, napisał List kubański będący pierwszym z jego artykułów do nowego pisma re­dagowanego przez Gingricha. Miało ono ukazywać się pod tytułem „Esąuire", a choć Ernest uważał go za zbyt snobistyczny dla publi­kacji lansowanej u dna depresji gospodarczej, przezwyciężył zastrze­żenia, wysłał artykuł i kilka zdjęć i zainkasował czek na 250 do­larów. Po dziesięciu latach wracał do dziennikarstwa. Gingrich dał mu wolną rękę; mógł pisać, co zechce. Była to dobra sposobność wypowiedzenia się wobec tego odłamu społeczeństwa, który podzie­lał jego zamiłowanie do czynnego życia. Zwrócił uwagę Gingricha na fakt, że jego pisarstwo sportowe jest o wiele praktyczniejsze od pisarstwa Zane Greya. Grey chciał jedynie, żeby ludzie podzi­wiali jego umiejętności. Ernest miał dla nich w pogotowiu setki wskazówek dotyczących łowienia ryb, strzelania czy wreszcie obser­wowania walki byków lub rewolucji.

Pierwszy etap wyprawy do Afryki miał rozpocząć się już za dwa tygodnie. Z pierwotnego składu myśliwych ostał się tylko Charles Thompson, który zamierzał przez całe lato pracować w Key West i na jesieni dołączyć do Ernesta w Paryżu. MacLeish i Strater zre­zygnowali, częściowo dlatego, że żadnego z nich nie zachwycała per­spektywa spędzenia dwóch miesięcy na safari z przyjacielem tak pełnym ducha współzawodnictwa, że z każdego dnia polowania czy­niłby zmaganie na śmierć i życie. Ernest miał odpłynąć z Hawany 7 sierpnia i spędzić dwa miesiące na walkach byków, podczas gdy Pauline i Jinny odwiozłyby Bumby'ego do jego matki przebywają­cej w Paryżu. Po raz pierwszy od sześciu lat Ernest był wolny od poczucia odpowiedzialności za Hadley, która na początku lipca poślubiła Paula Scotta Mowrera, europejskiego korespondenta „Chi­cago Daily News".

Czwartego sierpnia, kiedy Hemingwayowie przyjechali do Hawa­ny, lewicowa rewolucja przeciwko kubańskiemu dyktatorowi, Ge­rardowi Machado, szybko zbliżała się do punktu kulminacyjnego. Strajk generalny sparaliżował większość dużych miast. Pauline i Jin­ny zostały podobno ostrzelane, gdy zaryzykowały wyjście z hotelu na ulicę.

39

Sympatia Ernesta była po stronie rewolucjonistów. Prywatnie wy­rażał nadzieję, że pozbędą się tego „parszywego tyrana" Machado. Statek już odpływał, kiedy tłumy na ulicach zaczęły przedwcześ­nie wiwatować na wiadomość o rezygnacji Machado, jedynie po to, by wykosiły je na ulicach oddziały brutalnych porristas* dyktatora. Po południu 12 sierpnia radio okrętowe przyniosło wiadomość o je­go obaleniu i ucieczce. .Nowym tymczasowym prezydentem Kuby został doktor Carlos Manuel de Cespedes, ideowiec i patriota.

Ernest nie był zachwycony losami rewolucji hiszpańskiej podczas jego nieobecności. Chłopi jak zawsze żyli w nędzy, natomiast roz­rośnięta nowa biurokracja trwoniła pieniądze państwowe. Ernest uważał, że wszyscy ideowcy znajdujący się wówczas u władzy szu­kają po omacku w torcie coraz to mniejszych rodzynków. Kiedy znikną zarówno rodzynki, jak polewa, nadejdzie nowa rewolucja. Pierwsze trzy lata hiszpańskiej republiki niepewnie dobiegły kresu. Mimo rozlewu krwi i paru zrywów proletariackich gruntowała się już silna konserwatywna reakcja.

Jednakże polityka jak zawsze mniej interesowała Ernesta, toteż ze swoim rewolucyjnym przyjacielem, Luisem (oiuintaniiią, wybrał się do Estremadury zapolować na dziki. W Madrycie stwierdził z ża­lem, że dla walk byków nadeszły złe czasy. Franklin wycofał się z areny, gdyż czekała go operacja jelit, a „tegoroczny mesjasz", Felix Colomo, nie wywarł na Hemingwayu wielkiego wrażenia.

Między jedną walką byków a drugą Ernest czytał ostatnie od­cinki pamiętnika Gertrudy Stein, który nazwał „cnolerme żałosną książką", oraz Moje życie i ciężkie czasy Jamesa Tnurbera, które uważał za wspaniale. Posłał autorowi żartobliwy list, oświadczając, że jest o wiele lepszym autobiografem niż Henry Adams. „Nawet w tych czasach, kiedy Thurber pisał pod nazwiskiem Alice B. To-klas — twierdził Ernest — wiedzieliśmy, że ma w sobie coś, skoro umiał wydobyć to na jaw." Thurber był tak zachwycony tą uwagą, że prosu o wydrukowanie jej na obwolucie książki. Hemingway po­wrócił teraz do opowieści o Harrym Morganie, która rozpoczynała się od porannej walki ulicznej między kubańskimi rewolucjonistami a poplecznikami Machado. Poza artykułami o łowieniu marlinów, napisanymi dla „Esquire'a", po raz pierwszy czynił tu literacki uży­tek z materiałów kubańskich.

Późną jesienią Paryż był piękny jak zawsze, ale po przyjeździe

IM

Ernest zaczął mówić o nim w czasie przeszłym. „Miejsce, gdzie wspaniale być, kiedy jest się całkiem młodym — pisał. — Nieod­zowna cząstka edukacji człowieka." Montparnasse wydał mu się tym bardziej ponury ze względu na „całkowity spokój", z jakim wszyscy akceptowali i uznawali za oczywiste zbliżanie się następnej wojny. Kiedy przyjdzie — pisał Ernest — Stany Zjednoczone muszą się trzymać od niej z daleka. Paryż był krainą jego młodości. „Ale ja — pisał — kocham teraz coś innego. I jeśli walczę, walczę o coś innego." Miał na myśli swój własny kraj, od najdalszego krańca Plorydy po najwyższe szczyty Wyomingu. Mógłby nawet walczyć za swoją przybraną ojczyznę, Hiszpanię, lecz nie za Francję, przy­najmniej nie teraz. Chociaż Ezra Pound wygłaszał wiosną w Medio­lanie odczyty o ekonomii, wychwalając sprawność Mussoliniego, Er­nest pozostawał jak zawsze wrogo nastawiony do faszystowskich Włoch, ale ostatnio doszedł do wniosku, że tym, kogo należy niena­widzić, jest Hitler. Von Clausewitz powiedział, że wojna jest zdro­wiem państwa. Każdy, kto głosi hitlerowską koncepcję państwa — mówił proroczo Hemingway — musi posłużyć się wojną, by swoją koncepcję utrzymać przy życiu.

Jesienną depresję pisarza pogłębił nowy wybuch wrogości nowo­jorskich recenzentów, którzy przyjęli Zwycięzców podobnie jak Śmierć po południu. Powszechnie podziwiano Wino z Wyoming i Po burzy. Ale poza tym uznano ten zbiór za najsłabszy i najmniej inte­resujący w dotychczasowym dorobku autora. T. S. Matthews po­lecał Oczekiwanie wszystkim entuzjastom Penroda i Sama Bootha Tarkingtona. Uważał jednak za stosowne ubolewać nad innymi te­matami Hemingwaya, jako „tym rodzajem anormalności, który fas­cynuje niedorostków". Max Perkins ostrożnie nadesłał paczkę re­cenzji z uwagą, że większość jest nieprzyjemna, a liczne „absolutnie rozwścieczające". Przykrość Ernesta złagodził nieco fakt, że książka szybko się rozchodziła.

Postanowił odpowiedzieć prywatnie na recenzję Cliftona Fadima-na, zamieszczoną w „The New Yorker" jako „List do pana Heming­waya". Nie wystarcza — pisał Fadiman — że te opowiadania są uczciwe i bezkompromisowe jak zawsze. Ernest doprowadził swoje opowiadania o sporcie i nagłej śmierci do punktu nasycenia. Czemu nie przejdzie teraz do czegoś innego? Długa odpowiedź Ernesta łą­czyła wzgardę z dumą. Oświadczał, że spłodził udane dzieci, miał każdą kobietę, jakiej zapragnął, był wielokrotnie ranny i odznacza­ny i widział, jak wszystko, w co naprawdę wierzył, zostało dia-

41,

belnie spieprzone. Po dziewięciu latach pracy, mając na swoim kon­cie trzy zbiory opowiadań, dwie powieści, „komiczną książkę"

0 Sherwoodzie Andersonie i traktat o walce byków, nie może brać poważnie tych, co uważają, że „kruchy stary Papa" jest do niczego. Postanowił „trzymać się", dopóki nie przyjdzie jego pora, i pisać tak dobrze i regularnie, żeby wreszcie wykończyć wszystkich re­cenzentów. Co dwa lata będzie łamał „szczękę jednemu parszywemu krytykowi", poczynając od Eastmana i losując następne ofiary. Po­stanawia pisać tylko raz na dany temat i uzbierać jeszcze trzy tomy opowiadań o sprawach, których nikt inny nie poruszył. Planuje także bardzo długie studium o Golfsztromie i jego migrujących ry­bach, oparte na materiałach zebranych podczas 185 dni, które spę­dził na morzu w ciągu ostatnich dwóch lat. Jego reguła zawsze była prosta: studiować to, co go interesuje, i mieć z tego ogromną przy­jemność.

Pierwszą publiczną replikę Gertrudzie Stein zamieścił w przed­mowie do autobiografii Jimmy'ego Chartersa, miłego młodego lon-dyńczyka, który w latach dwudziestych pracował jako barman w Pa­ryżu. Ernest podkreślił różnicę między saloons, jak bar Dingo, a salons, prowadzonymi przez takie legendarne kobiety, jak panna Stein. Jimmy Charters „podawał liczniejsze i lepsze napoje niż któ­rakolwiek legendarna kobieta w swoim salonie". Mimo że Montpar­nasse stał się teraz miejscem ponurym, Jimmy zawsze potrafi nadać mu pozory wesołości, gdy staje za którymś z jego barów.

Zbliżała się pora odjazdu do Afryki. Ostatniego wieczora spędzo­nego w Paryżu Hemingwayowie zaprosili na kolację Jamesa Joyce'a

1 jego żonę Norę. Joyce wyraził obawę, że jego pisarstwo jest „zbyt podmiejskie i że może powinien trochę pojeździć i obejrzeć świat". Nora zgodziła się z tym. „Jimowi — powiedziała — przydałaby się odrobina tego polowania na lwy." Ale Joyce nie interesował się lwami. Przez cały wieczór cytował piękny fragment o przetrwaniu dzikich kwiatów przez wieki, będący dziełem dziewiętnastowiecznego historyka, Edgara Quineta. Joyce już dawno nauczył się go na pa­mięć i nawet wykorzystał w pisanym wówczas poemacie prozą Fin-negans Wake. Ostatnie zdanie utkwiło Ernestowi w pamięci: „Frai-ches et riantes comme aux jours des batailles."* Mogło ono ilustro­wać stan ducha, w jakim wyruszał do Afryki...

41

34. WYŻYNY AFRYKI

Dwudziestego drugiego listopada parowiec „General Metzinger" pod­niósł kotwicę w porcie Marsylii i wziął kurs na Port Said. Na Mo­rzu Śródziemnym pogoda była deszczowa i zimna, poprawiła się dopiero u wybrzeży Egiptu. Drugiego grudnia dotarli do południo­wego krańca Morza Czerwonego i wypłynęli na Zatokę Adeńską i Ocean Indyjski.

Pierwszy weekend spędzili w Mombasie jako goście młodej pary angielskiej, Charlesa i Katharine Fannin, Ernest jednak ożywił się dopiero podczas długiej podróży do Nairobi, gdy pociąg piął się po­woli przez suchą krainę buszu nyika w pofalowaną okolicę wzgórz i równin.

W hotelu w Nairobi dowiedzieli się, że Philip Percival będzie mógł za kilka dni służyć im jako zawodowy myśliwy, a tymczasem zaprasza ich na swoją farmę pod Potha Hill w Machąkos, o trzy­dzieści kilometrów na południowy wschód, pośród wzgórz Mua. Zwłoka nie będzie poważna. Mogą od razu zacząć polować na rów­ninach Kapiti.

Ernestowi z miejsca przypadli do serca oboje Percivalowie, ale szczególnie ów słynny myśliwy, odznaczający się pełnym kurtuazji obejściem, lakonicznym sposobem mówienia i obfitym zasobem opo­wieści łowieckich. Hemingway co dzień uczył się czegoś nowego od Percivala, ten zaś, chociaż od razu zauważył, że jego klient ma sła­by wzrok i musi nosić okulary do strzelania, przekonał się, że jest bystry i spostrzegawczy, uczy się szybko i zachowuje w pamięci wszystko, co zobaczył czy usłyszał. Wstawał co rano o piątej i po­lował cały dzień na równinach Kapiti, a wieczorem był „śmiertelnie skonany". Strzelali gazele na mięso, kongoni i impale dla poroży, i tyle perliczek, że można by nakarmić pułk żołnierzy. Hemingway ciągle powtarzał, że ani jedna z książek, które przeczytał, nie dawa­ła „pojęcia o pięknie kraju ani o ilości pozostałej tu jeszcze zwie­rzyny". Nawet Montana i Wyoming bladły w porównaniu z Afryką.

Wyruszyli do Tanganiki kawalkadą złożoną z dwu ciężarówek do przewozu namiotów i sprzętu obozowego oraz specjalnie skonstru­owanego mocnego pojazdu bez drzwi, w którym mieściło się sześć osób, włącznie z dwoma nosicielami broni z tyłu. Oprócz Phi-lipa i Charlesa, Pauline i Ernesta jedynym białym członkiem grupy był małomówny młody mężczyzna nazwiskiem Ben Fourie, pomoc­nik do wszystkiego. Kierowca z plemienia Kikuju nazywał się Ka-

179

mau, a nosiciel broni Hemingwayów — M'Kola. M'Kola, od lat za­trudniony przez Philipa, uważał, że myśliwy tylko go wypożyczył przybyszom. „Nic dla niego nie znaczyłem — wspominał Ernest.

— Ani mnie lubił, ani nie lubił." Jego stosunek do Charlesa Thomp­sona był „uprzejmie pogardliwy", natomiast naprawdę polubił Pa-uline i zawsze jej bronił, tak jakby inni tylko przeszkadzali jej polować.

Wyruszyli 20 grudnia rano, zamierzając przejechać tego dnia pra­wie 300 kilometrów prosto na południe od Nairobi drogą Przylądek

— Kair. Na zachodzie wznosiły się wzgórza Ngong, gdzie mieszka­ła Karen Blixen, zanim sprzedała swoją plantację kawy i wróciła do Danii, aby rozpocząć karierę pisarską. Nazajutrz rozbili pierwszy obóz nad czystym strumieniem przy M'Utu Umbu, w niewielkiej odległości od krateru Ngorongoro. Przed nimi rozciągał się rezerwat zwierzyny na równinie Serengeti, gdzie liczba pasących się zwierząt sięgała milionów.

Przez pierwsze dziesięć dni polowanie szło dobrze. Zdobyli dosko­nałe poroża elandów i antylop dereszowatych, gazeli Granta i Ro-bertsi, kozłów buszowych i wodnych, strzelili też dwa piękne lam­party. Zaledwie jednak rozpoczął się nowy rok, Ernest poczuł obja­wy dyzenterii amebowej. Nie chcąc się poddać, prawie co dzień wyjeżdżał na polowanie samochodem lub ciężarówką, ale wraże­niom z dwóch pierwszych tygodni stycznia niewątpliwie odbierała urok ta przykra choroba. W takim nastroju najchętniej zabijał hieny uciekające po spieczonej słońcem równinie.

Pierwszy lew przyniósł mu rozczarowanie. Miał być lwem Pauli-ne, więc kiedy go zobaczyli, wysiadła z samochodu, a za nią Philip, jako ubezpieczenie. Ernest i Charles zajęli stanowiska na lewym i prawym skrzydle. Na znak Percivala Pauline przyklękła i wyce­lowała z małego Mannlichera. Rozległ się huk, zwierz zerwał się i pognał w lewo „dziwnym, ciężkopleczystym, rozkołysanym" bie­giem. Wtedy zahuczał Springfield Ernesta i lew zrulował w pożół­kłej trawie polany. M'Kola nie chciał uwierzyć, że Pauline chybiła. „Mama trafić — powiedział stanowczo. — Mama piga simba." Krzy­kiem obwieścił nowinę boyom w obozie. Zawodząc pieśń lwa po­nieśli Pauline na ramionach i w końcu postawili ją ostrożnie na zie­mi przed jej namiotem. Ernestowi, który wiedział, że to on zastrze­lił lwa, cały ten epizod wydał się z lekka niemoralny.

Jego własny lew sprawił mu przyjemność. Ernest trafił go w kark i Philip pochwalił strzał, lecz widok much wielbłądzich obsiadają­

180

cych otwór rany nasuwał przykrą refleksję, że zarówno za życia, jak" teraz po śmierci taki królewski zwierz musiał się z nimi borykać.

Ernest rozczarował sie także, kiedy z Charlesem i Philipem za­bili trzy bawoły, bo podobnie jak po lwach spodziewał sie po nich szarży i sposobności do jakiegoś heroicznego wyczynu. Podziwiał i szanował wytrwałość i siłę byka. „Ale był powolny — wspominał później — i przez cały ten czas, kiedyśmy strzelali, czułem, że to już załatwione i że go mamy."

W połowie stycznia na skutek dyzenterii nastąpiło wypadanie je­lita grubego, musiał więc wrócić do Nairobi na leczenie. Poleciał wezwanvm przez radio samolotem ratowniczym ogladaiac z góry skarpę Riftu i krater Ngorongoro, a daleko na wschodzie widząc masvw Kilimandżaro spowitego w chmury i okrytego śniegiem.

W Nairobi położył się do łóżka, mimo to jednak napisał artykuł dla „Esquire'a", datowany 18 stycznia, ilustrowany kilkoma zdję­ciami, włącznie z fotografią jego samego, dumnie klęczącego przy czarnogrzywym lwie. Oczekująca w hotelu korespondencia zawie­rała kilka pomyślnych wiadomości z kraju, między innymi od Per-kinsa. który donosił, że do tygodnia przedświątecznego sprzedano 12 500 egzemplarzy Zwycięzcy nic nie biorą. Harry Payne Burton z „Cosmopolitan" chwalił telegraficznie Jedną mzeyyrawę, historię Harry'ego Morgana, i proponował za nią 5500 dolarów, największą sume, iaka Ernest otrzymał dotychczas za opowiadanie.

Kiedy około 23 stycznia dołączył do safari w pagórkowatym te­renie na południe od krateru Ngorongoro, okres polowań na równi­nie już się skończył, trofeami zaś, których teraz poszukiwali, były nosorożce, antylopy szablorogie i kudu. W przeciwieństwie do poby­tu na Serengeti, Ernest spędził ostatni tydzień stycznia w stanie euforii.

„To był ten rodzaj polowania, który lubiłem — napisał. — Żadne­go jeżdżenia samochodami, okolice faliste zamiast równiny... i przy­jemnie mi było... po prostu chodzić i móc polować nie wiedząc, co możemy napotkać, i mając swobodę ustrzelenia czegoś na mięso, któregośmy potrzebowali. Poza tym lubiłem Posępnego (miejscowe­go tropiciela zwerbowanego przez Philipa) i lubiłem obserwować, jak chodzi. Stąpał bardzo swobodnie, z lekkim podrywem, i lubiłem przyglądać mu się, czuć trawę pod miękkimi podeszwami butów i przyjemny ciężar sztucera trzymanego tuż za muszką i opartego lufą na ramieniu, i słońce, które było dość gorące, by dobrze się wypocić, i wypalało rosę z trawy... Przechorowałem się porządnie

181

i teraz miałem to przyjemne uczucie odzyskiwania sił z dnia na dzień."

Przyjemności obserwowania Posępnego dorównywała rozkosz słu­chania Philipa. Jednym z najlepszych momentów dnia był wieczór. Wykąpani, odprężeni, czując się wygodnie w piżamach, szlafrokach i butach przeciwmoskitowych, zasiadali na obozowych krzesełkach przy ognisku, popijali whisky z wodą sodową i omawiali popołud­niowe przygody albo słuchali wspominków Philipa. Dla Ernesta naj­bardziej pamiętne z jego opowieści dotyczyły utraty i odzyska­nia odwagi przez poprzednich klientów. Sam często rozprawiał na ulubiony temat odwagi i tchórzostwa. Uważał, że odwaga jest spra­wą godności i dumy. „Tchórz mówi, że duma nie jest ważna. Możli­we, że nie, ale ma ogromną wagę dla tego, kto ją posiada." Czło­wiek bez wewnętrznej godności jest zawstydzający. Ernest wiedział z własnego doświadczenia, „co to jest być tchórzem i co to jest przestać być tchórzem". Teraz, w obliczu rzeczywistego niebezpie­czeństwa, przekonał się, że nie dba o to, co się stanie. „Wiedziałem, że lepiej żyć tak, ażeby umierając mieć zrobione wszystko, co można było zrobić, jeżeli idzie o własną pracę i cieszenie się życiem do ostatniej minuty."

Rozmowy przy ognisku kończyły się wcześnie, aby Ernest mógł wstać i wyruszyć zaraz po świcie z Posępnym i M'Kolą. Rozkoszo­wał się świeżymi porankami i rzeźwymi popołudniami w tym zielo­nym, wyżynnym kraju, z dalekim widokiem na jezioro Manyara i brunatną dolinę Rift. Któregoś popołudnia leżeli na zboczu wzgó­rza, przepatrując teren przez lornetki, kiedy ujrzał swojego pierw­szego nosorożca. Był on „ubarwiony słońcem na czerwono i sunął szybkim ruchem, podobnym do ruchu pluskwy wodnej", po tra­wiastym stoku obok języka lasu. Wkrótce ukazały się jeszcze trzy i dwa z nich zaczęły ze sobą walczyć.

Nazajutrz, chcąc zaimponować swojemu przyjacielowi Posępnemu, Ernest strzelił antylopę czerwoną ze znacznej odległości. Piga — powiedział Posępny z uśmiechem. Kufa — odrzekł Ernest. — Zabi­ty. Jednakże kiedy podeszli do kozła, serce jeszcze biło mu mocno i Hemingway, posługując się scyzorykiem, zdołał przeciąć wielką arterię, by go wykrwawić. Potem, „wciąż popisując się przed Posęp­nym", rozkrajał kozła i wyjął wątrobę i nerki. Posępny poprosił o nóż. Chciał pokazać kilka rzeczy. Wprawnie usunął żołądek i wy­wrócił go wewnętrzną stroną na wierzch, czyniąc zeń worek do nie­sienia podrobów. „To była dobra sztuczka — napisał Hemingway —

182

i pomyślałem sobie, że ją kiedyś pokażę Johnowi Staibowi w Wy-omingu."

Duch współzawodnictwa wciąż przyczyniał mu chłopięcego zmar­twienia, bo trofea Charlesa Thompsona prawie niezmiennie „po­mniejszały" jego własne. Tego dnia, kiedy ubił nosorożca fenomenal­nym strzałem na trzysta kroków, wrócił do obozu jedynie po to, by się dowiedzieć, że Charles właśnie strzelił znacznie większego — ogromne „cudo", którego mniejszy róg był dłuższy niż większy róg nosorożca Ernesta. Tak samo było z bawołem, kozłem wodnym, lwem i lampartem Charlesa, aczkolwiek Hemingway ukoił swoją zranioną dumę innym fenomenalnym strzałem do bawołu na czte­rysta metrów.

Coś z jego poprzedniej niechęci do równin powróciło znowu, gdy opuścili poszarpane wzgórza i zeszli w „wyschnięty pył doliny Rift". Dobrze mu było na wyżynach. Strzelanie zebr dla skór na prezenty dla przyjaciół w kraju oraz oryksów dla ich ładnych czarnych ro­gów wydało mu się najnudniejszym z interludiów. Pozostał zasę­piony, gdy na początku lutego przybyli na nowe tereny niedaleko Babati. „Nigdy nie podobał mi się ten obóz — napisał — ani (miej­scowi) przewodnicy, ani okolica." Namioty rozbito pod drzewami na zalesionej płaszczyźnie, a przyległe wzgórza były „strome, pokryte gąszczem i bardzo poszarpane". Najgorzej dokuczała im plaga much tse-tse, które uwijały się po obozie w dziennym upale. Ernest bał się i nie cierpiał wężów, zwłaszcza w ciemnościach. Ale te muchy były jeszcze gorsze niż węże. Przez cały dzień omiatał je z karku i z rąk liściastą gałęzią.

Z ulgą przeniósł się na południe, na nowe tereny odległe o prawie trzysta kilometrów. Zatrzymali się pomiędzy dwiema ładnie zadrze­wionymi górami pod Kidżungu, na niskim płaskowyżu obfitującym w kudu, które przychodziły do lizawek solnych. Chociaż Ernest zaraz po przyjeździe zaczął się chełpić, że nazajutrz strzeli dwa by­ki, Charles Thompson znów go wyprzedził. Przynajmniej tym ra­zem trofeum było mierne: zniekształcone poroże o brzydkich ty­kach, które sterczały prosto jak wystające zęby. Mimo wszystko jednak był to kudu, a Ernest go nie miał. Czasu zostało niewiele. W niespełna tydzień miały przyjść od Rodezji deszcze, drogi prze­mieniłyby się w grzęzawiska przy lutowych monsunach i byłoby po polowaniu. Chociaż więc Thompson i Fourie wybrali się w kierunku wschodnim na antylopy szablorogie, Ernest nadal poszukiwał kudu. Popołudnie dnia świętego Walentego spędził u skraju lizawki solnej,

183

gdzie cztery byki pozostawiły na udeptanym błocie tropy w kształ­cie serc. Powinny były wrócić o zmierzchu, ale słońce właśnie za­chodziło, gdy powietrze rozbrzmiało hurkotem nadjeżdżającej cię­żarówki, która wypłaszała zwierzynę na wiele kilometrów dokoła, więc wraz z towarzyszami ruszył do obozu. W połowie drogi spotkali na oświetlonej ogniskiem polance mężczyznę w tyrolskim kapeluszu i brudnych Lederhosen*, otoczonego tłumem krajowców. Powiedział, że nazywa się Hans Koritschoner. Mówił no angielsku z austriac­kim akcentem i, rzecz zdumiewająca, czytał przed laty wiersze He­mingwaya w piśmie „Der Querschnitt". Zadawał mnóstwo pytań, wygłaszał też wiele literackich opinii. Ernest zaproponował mu. że­by nazajutrz zajechał do Kidżungu; może któryś z mechaników Per-civala będzie mógł naprawić jego ciężarówkę. Nazajutrz podjęto dyskusje literackie, co utrudniało Ernestowi poszukiwanie kudu. Do­piero po paru dniach, w pięknej okolicy podobnej do parku, He­mingway strzelił w ciągu t)ół sodziny dwa ogromne byki. Rogi wzno­siły się z ich szlachetnych głów wielkimi, ciemnymi spiralami, bru­natne jak orzechy. Ernest nie posiadał się z chełpliwej radości. Na­reszcie pobił Charlesa Thompsona.

Późniejsze polowanie na antylopy szablorogie musiało nieuchron­nie zblednąć w porównaniu z tym wyczynem. Ernest przez pomyłkę strzelił łanię i zranił dużego byka o ropach wygiętych jak tureckie szable. Przez cały dzień tropili go bezskutecznie. Myśliwego dręczyła myśl o hienach, które w końcu odnajdą i zagryzą zwierze, ale na­strój mu się poprawił, kiedy tego wieczora wracali do obozu. Od rana nie myślał o swoich kudu. Teraz znów je zobaczył, ze skórą łbów dobrze nasoloną i wielkimi rogami, długimi jak sztucery, opar­tymi o chatę z kloców drzewnych. Szybko zwinęli obóz i odjechali. W drodze powrotnej popijał piwo marząc o przyszłości. Pragnął te­raz jedynie wrócić do Afryki. Siedemdziesiąt dwa dni to za mało. Był „spragniony czegoś więcej, zmian pór roku, deszczów bez ko­nieczności podróżowania" — a nawet „niewygód, za które się płaci, żeby było to rzeczywiste". Chciał tam osiąść, nauczyć się języka, nie spieszyć się przed nadejściem deszczów, działać powoli.

Kiedy dotarli do obozu Thompsona, ujrzał niczym w koszmarze ostatnie trofeum rywala: „największą, najbardziej rozłożystą, naj­ciemniejszą, najdłuższą i krętą, najgrubszą, najbardziej niewiary­godną parę rogów kudu" na świecie. „To wspaniałe" — wychrypiał,

184

a zazdrość wezbrała w nim czarną falą. Wiedział, że nie zmylił ni­kogo, zwłaszcza zaś Charlesa. Przez całą noc paliło go rozgorycze­nie, ale rano zazdrość minęła. Przed śniadaniem przystanął z Phi-lipem Percivalem, porównując poroża. Ustawione obok siebie, wszys­tkie trzy wyglądały dobrze.

— Cieszę się, że pan iest w lepszym nastroju — stwierdził Philip. — Mamy bardzo prymitywne odczucia. Nie sposób uniknąć rywa­lizacji. Ale to jednak psuje wszystko.

— Już z tym skończyłem — odparł Ernest. — Znowu jest wszyst­ko w porządku. Wie pan. to bvła niezła wycieczka.

— Ja myślę — powiedział Philip.

35. DŁUGA PODRÓŻ DO DOMU

Kiedy dotarli do wybrzeża pod Tanga, safari mieli już za sobą i za dwa tygodnie rozpoczynali długa podróż do domu, a tymczasem Er­nest chciał zaznajomić Philipa Percivala z łowieniem ryb głębino­wych na Oceanie Indyjskim, toteż częściowo za pieniądze młodego Alfreda Vanderbilta wynajął statek „Xanadu" i wraz z Alfredem i resztą towarzystwa wypłynął z Malindi. Połowy okazały się dobre: łowili umbry, seriole. odmianę świni morskiej, dwa rodzaje grani-ków, jak również delfiny i żaglice. Ernest zaczął marzyć o rozbiciu obozu na wyspie Mafia. Między nią a wybrzeżem był wartki, wąski kanał, przez który podobno przepływały wszystkie wędrowne ryby. Kiedyś, w kwietniu — mówił sobie — będzie łowił na Morzu Czer­wonym i Zatoce Adeńskiej od Port Sudan w dół, a potem spędzi cały sezon zimowy na wodach pod Zanzibarem.

W drodze powrotnej do Europy na statku „Gripsholm" ulubio­nymi kompanami Ernesta byli Vanderbilt i baron von Blixen. Wszys­cy razem zeszli na ląd w Hajfie, gdzie spotkali sie z żoną Charlesa, Lorine, i zrobili krótką wycieczkę do Jeziora Galilejskiego. Osiem­nastego marca przybyli do Villefranche i udali się pociągiem z Ni­cei do Paryża. Thompsonowie zaraz odpłynęli do kraju, natomiast Hemingwayowie pozostali we Francji jeszcze dziesięć dni. Ernest był zadowolony, odprężony, pełen wspaniałomyślności i osobistego .uroku. Zaproponował poznanemu w listopadzie Nedowi Calmerowi z redakcji „Paris Herald", że będzie ojcem chrzestnym jego córeczki,

185

co więcej zaś, pokrył koszty przejazdu całej rodziny do Nowego Jorku z okazji ukazania się pierwszej książki Neda.

Któregoś dnia on i Pauline zaprosili Janet Flanner, jej przyja­ciółkę Solitę Solano i Jamesa Joyce'a na kolację do Michauda. Joyce odzywał się tylko monosylabami, a Ernest siedział i przypatrywał mu się, jak to określiła Solita, „w odurzeniu milczącego uwielbie­nia". O północy Pauline i Janet wymknęły się znudzone, korzysta­jąc z jego chwilowej nieobecności. Joyce wyciągnął chwiejnie rękę nad stołem. „Niech pani nie odchodzi" — powiedział żałośnie do Soli ty. Ernest, wróciwszy, nakręcił stary gramofon stojący na ba­rze. Joyce wytoczył się na środek sali, pochwycił patronne i ruszył z nią w skoczny taniec podobny do walca. „O rany — powiedział Hemingway — on się zabije." Taniec stawał się coraz bardziej sza­lony. W końcu Joyce zatoczył się i runął na stolik. Ernest chwycił go, posadził na krześle i wysłał Solitę po taksówkę. Po zapłaceniu rachunku wyszedł niosąc Joyce'a przerzuconego przez ramię jak wo­rek. Zataszczył go do jego mieszkania, a gdy zszedł na dół ociera­jąc czoło, zdążył już prawie wytrzeźwieć. „Nie było kluczy — po­wiedział. — Musiałem wykopać drzwi." A potem: „Biedaczysko. Przynajmniej zapomniał o tym bólu oczu."

Dwudziestego czwartego marca Hemingway odwiedził księgarnię Syhdi Beach, która pokazała mu esej Wyndhama Lewisa zatytuło­wany Tępy wół i rozprawiający się z jego antyinitelektualizmem. Er­nest tak się rozwścieczył, że zwalił pięścią ze stołu wazon z tuli­panami. Również u Sylvii poznał któregoś wieczora Katherine Anne Porter. Sylvia dokonała prezentacji mówiąc: „Chcę, żeby dwoje naj­lepszych dzisiejszych pisarzy amerykańskich poznało się ze sobą." Kiedy wyszła odebrać telefon, Ernest i Katherine stali bez słowa, wpatrując się w siebie przez dziesięć sekund, po czym on obrócił się i wybiegł równie szybko, jak przyszedł. Zupełnie inaczej, swo­bodnie i z galanterią, zachował się natomiast na pokładzie „Ile de France", kiedy poznał Marlenę Dietrich.

W Nowym Jorku spotkał się ze Scottem Fitzgeraldem, który przy­jechał tam święcić opublikowanie powieści Czuła jest noc, pierwszej od czasu Wielkiego Gatsby'ego. Max Perkins był pewien, że książka ta podbuduje nadwerężoną reputację Scotta, i uważał, że jej ukoń­czenie zdziałało cuda dla samopoczucia autora. Ale kiedy Heming­way się z nim spotkał, Fitzgerald był zbyt pijany, żeby sensownie rozmawiać. Powieść też rozczarowała Ernesta, który był zdania, że przyjacielowi zabrakło śmiałości w wymyślaniu fikcji literackiej.

186

W owym momencie na początku kwietnia zaprzątały go jednak przede wszystkim plany kupna jachtu, którym mógłby pływać na wyspę Bimini, będącą podobno rajem dla wędkarzy. W przeddzień odjazdu do domu zamówił wraz z Pauline jacht i z góry ochrzcił go „Pilar", na cześć świętego przybytku i ferii w Saragossie i nie­mal w równej mierze na cześć Pauline, która wybrała sobie to imię jako jedno ze swoich sekretnych przezwisk, kiedy się zakochała w Erneście.

Po siedmiomiesięcznej nieobecności Key West wydało im się mil­sze niż kiedykolwiek. Przebywało tam wielu ich najbliższych przy­jaciół — Dos i Katy, Murphy'owie, Ada MacLeish i Thompsonowie, a z Hawany przyjechała Dawn Powell z mężem. Ernest wynajął nową łódź Bra Saundersa na wędkarskie wyprawy, które przedsię­brał co drugi dzień, pilno mu jednak było wrócić do pracy literac­kiej. Do końca kwietnia napisał pięćdziesiąt stron, ale trzydzieści uznał za tak złe, że je wyrzucił. Mimo to trwał w zamiarze opowie­dzenia historii safari, której tytuł roboczy brzmiał Wyżyny Afryki, a wątek streszczał się w podtytule: „Myśliwi są braćmi." Autor najwyraźniej rozumiał przez to braci w przyjacielskiej rywalizacji, niebezpieczeństwach i wytrwałości, sprawach tak bliskich jego sercu.

Miała to być „prawdziwa historia" niedawnego safari, nie kronika podróży, ale raczej opowiadanie, w którym zastosowałby wszystkie dobrze znane rodzaje techniki pisarskiej: opis, charakterystykę, dia­log, sekwencje akcji, monologi wewnętrzne, a nawet ten specjalny krajobrazowy motyw wyżyna-nizina, który odkrył w Słońce też wschodzi, rozwinął zaś w Pożegnaniu z bronią. Chciał też rozpocząć in medias res, od epizodu z terkoczącą ciężarówką, która wypłoszyła całą zwierzynę w pobliżu lizawki solnej w dzień świętego Walente­go. Następnie zamierzał doprowadzić do punktu kulminacyjnego, czyli polowania na kudu, posługując się takimi środkami struktu­ralnymi, jak retrospekcja oraz komprymowanie lub rozciąganie cza­su narracji. Był to trudny problem organizacyjny. Zachowana część pierwszych pięćdziesięciu stron mówiła o jego spotkaniu z Hansem Koritschonerem i rozmowie przy ognisku obozowym, po której na­stąpiła dalsza pogawędka nazajutrz przy obiedzie w obozie pod Ki-dżungu. Ażeby nadać swojej relacji charakter beletrystyki, pozmie­niał większość imion i nazwisk. Koritschoner stał się Kandiskim, Pauline była P.O.M. od Poor Old Mama (Biedna Stara Mama), Char­les Thompson był Karlem, Philip Percival — Jacksonem Philipsem albo Popem, a Ben Fourie — Danem. Podobnie jak michigańscy

187

Indianie z jego dawniejszych opowiadań, krajowcy afrykańscy no­sili swoje prawdziwe imiona: M'Kola, Kamau, Czaro, Molo, Abdul-lah, albo takie żartobliwe przezwiska, jak Posępny i Garrick".

Aczkolwiek Hemingway zamierzał pracować nad opowieścią co­dziennie aż do jej ukończenia, już szykował się na następny sezon łowienia delfinów u wybrzeży Kuby, gdy tylko odbierze ,.Pilar". Namówił Dos Passosa na krótki wyjazd do Hawanv w celu obejrze­nia obchodów Święta Majowego, pierwszego po obaleniu Machado, i sprawdzenia, jak sie powodzi Dod nowvm reżimem starym przy­jaciołom, takim jak Carl os Gutierrez i Manuel Asper. Podróżnicy wrócili w nastroju z lekka alkoholowej melancholii. Dwukrotnie wybrali się na ryby, ale marliny jeszcze nie przypłynęły z wód do­koła Bimini. Gutierrez i Asper zgadzali się ze sobą. że sytuacja po­lityczna na Kubie, wbrew wielkim nadziejom z ubiegłego lata, jest nadal „nie taka dobra".

Dziewiątego maja nowy jacht przybył do Miami i Ernest w to­warzystwie Bra Saundersa pośpieszył objąć go w posiadanie, po czym przez cały miesiąc dzielił czas między wycieczki rybackie i co­dzienna pracę nad książką. W jednym fragmencie, który później wykreślił, zestawił długą listę rzeczy, które uwielbiał i które uwiel­biał robić: widzieć, słyszeć, jeść, pić, spać i czytać, oglądać obrazy, miasta, oceany, ryby i walki, myśleć i obserwować, być w łodzi, w bitwie albo na siodle, „ze strzelbą pod udem". Lista ciągnęła się dalej serią bezokoliczników, ale była za długa i zbyt zróżnicowana, więc przekreślił ją i popróbował na nowo:

„Przebywać w jakichś miejscach i wyjeżdżać, ufać, nie ufać, już nie wierzyć i wierzyć znowu, lubić ryby, rozmaite wiatry, zmiany pór roku, widzieć, co się dzieje, pływać łodzią, siedzieć w siodle, patrzyć, jak nadciąga śnieg, patrzyć, jak odchodzi, słyszeć deszcz na namiocie, wiedzieć, gdzie mogę znaleźć to, czego chcę."

Tym, czego naprawdę chciał, było całkowite zanurzenie się w zmysłowym doznawaniu życia. Te listy nie były niczym więcej, jak tylko słownymi talizmanami mającymi dopomóc w osiągnięciu celu.

Ada, Sara i Katy już odjechały — „diabelnie miłe kobiety", mó­wił z czułością Ernest. Ledwie pożegnali się z Dawn Powell, przy­jechał na wędkarskie wakacje Archie MacLeish. Ernest chował do niego cień urazy o to, że nie wybrał się do Afryki, a teraz miał mu za złe, że Archie zaangażował się zbyt głęboko w politykę i ekono­mię. Archie ze swej strony uważał, że sława nie robi dobrze Ernesto­

188

wi i że jego „ja" zbyt przypomina nadmiernie nadmuchany balon.

Wybrali się jachtem na umbry, ale nie nadpływały. Wynikła za­jadła kłótnia. „Ernest — wspominał Archie — wziął się do strze­lania rybołówek, ubijając jedną z jednej lufy, a jej zbolałą towa­rzyszkę z drugiej. Miał dość świata, a ja miałem dość jego... Zwykły konflikt wynikający z przesytu... Był wspaniałym, niezastąpionym, ale nieznośnym przyjacielem; człowiekiem, z którym nie można było dać sobie rady, człowiekiem, bez którego nie można było dać sobie rady." Przyjaźnili się ze sobą przez lat dziesięć. Teraz Ernest po­wiedział szorstko Waldo Peirce'owi, że lubi tylko tych, których lubi, a nie tych drani, co lubią jego.

Książka rozrosła się już do 150 stron. Był z niej zadowolony, bo udało mu się „znowu wprowadzić do krajobrazu ten czwarty wy­miar" — przez co rozumiał przeciwstawne nastroje (rozczarowanie i choroba na Serengeti, radość polowania na wzgórzach ponad Ki-dżungu), których zaznał osobiście. Pisanie szło mu tak dobrze, że zrewidował swoją poprzednią opinię o Czuła jest noc, dochodząc do wniosku, iż jest to wcale dobra książka. Podsumował te poglądy w długim, szczerym, ojcowskim i umoralniającym liście do Scotta Fitzgeralda. Z początku nie doceniał walorów powieści i wyolbrzy­miał jej niedostatki. Scott ma oczywiście masę talentu, ale „w tej książce zanadto oszukiwał". Jego problem poiega na tym, że od dawna już przestał słuchać czegokolwiek poza odpowiedziami na własne pytania. A to wyjaławia pisarza. Z cnwilą gdy zacznie słu­chać znowu, zakiełkuje jak sucha trawa po rzęsistym deszczu. Musi też nauczyć się zapominać o swojej osobistej tragedii. Tak czy owak, każdy jest od początku przetrącony i oczywiście Scott musiał się cholernie nacierpieć, zanim mógi pisać poważnie. Ma obowiązek wy­korzystać w swojej pracy to przeklęte cierpienie, a nie posługiwać się nim dla oszustwa. Ani on, ani Ernest nie są postaciami tragicz­nymi, tylko autorami, którzy muszą tworzyć. Większość dobrych pisarzy, z Jamesem Joyce'em włącznie, to pijacy. Ale dobrzy pisa­rze zawsze potrafią dokonać powrotu. W tej chwili Scott jest dwa razy lepszy, niż był w okresie powstawania Wielkiego Gatsby'ego. „Pisz dalej" — kończył Hemingway.

Odpowiedź Scotta przyszła odwrotną pocztą, trzy razy dłuższa od listu Ernesta i równie poważna. Pisał, że „czarująca, zacna szcze­rość" jego przyjaciela rozproszyła tę „mętną atmosferę", która na­rosła między nimi w ostatnich latach. „Jest chyba oczywiste, że mój szacunek dla Twojego życia artystycznego absolutnie nie ulega

189

wątpliwości i że poza nielicznymi zmarłymi czy umierającymi sta­rymi ludźmi jesteś w Ameryce jedynym człowiekiem tworzącym literaturę, którego wysoko cenię. Pewne fragmenty i akapity Two­ich utworów odczytuję wciąż od nowa — w istocie od półtora roku wstrzymywałem się od tego, ponieważ obawiałem się, że Twój szcze­gólny rytm przeniknie do mojego przez proces infiltracji."

Porównując tarapaty bohaterów Czuła jest noc na Riwierze ze swoimi przygodami w Tanganice, Ernest czerpał wybaczalną przy­jemność ze wspomnień o tym, jak zachowywał się w ciężkich wa­runkach, w upale i zimnie, słońcu i deszczu, pośród trudności i nie­bezpieczeństw życia na safari. Ostatnio napisał fragment dialogu między sobą a Pauline na temat postawy własnej i innych ludzi w obliczu niebezpieczeństwa. Pauline mówiła tam, że Charles Thomp­son jest człowiekiem odważnym. Ernest zgadzał się z nią.

,,— Dlaczego jesteś zawsze taki zadowolony, kiedy jesteś odważ­ny? — spytała Pauline.

— Nie wiem — odrzekł Ernest. — Po prostu zawsze jestem za­dowolony.

— To fajne — powiedziała Pauline. — Ale jakieś niemądre.

— Posłuchaj — rzekł Ernest. — Rzeczy, które mi robią przy­jemność, są bardzo proste. Większość ma coś wspólnego z natural­nymi odruchami i koordynacją. Na przykład to wszystko, co dzie­je się tak szybko przy łowieniu pstrągów, jak korygowanie w po­wietrzu już zaczętego rzutu w jedną setną sekundy. Kiedy byłem mały, cieszyłem się, ilekroć to robiłem. Teraz sprawia mi przyjem­ność strzelanie i to wszystko, co wymaga jednoczesnego myślenia i robienia wielu rzeczy skupiających się wokół jednego centralnego celu."

W powyższym fragmencie Ernest dosyć dokładnie analizował du­mę z robienia dobrze tego, co trudne. Jako mały chłopiec bał się wielu rzeczy, włącznie z ciemnością. Jako młodzieniec, który dorósł zbyt szybko, poważnie odczuwał brak koordynacji mięśniowej. Dla­tego też z podwójną przyjemnością wspominał zwycięstwa wieku dojrzałego — zwłaszcza te, które wymagały odwagi fizycznej, wy­trzymałości i szybkiego refleksu.

Równie przyjemna była możność życia tak, jak mu się podobało. W minionym roku łowił ryby na wodach tak odległych od siebie, jak Morze Karaibskie i Ocean Indyjski. Był świadkiem początku re­

48

wolucji kubańskiej. Dwukrotnie przemierzył Atlantyk i przepłynął z jednego krańca Morza Śródziemnego na drugi. Obejrzał cały sezon walk byków w Hiszpanii, strzelał bażanty i jelenie w Sologne i po­jechał na pamiętne safari do Kenii i Tanganiki. Wydał nowy zbiór opowiadań, ukończył też powieść o Harrym Morganie, która słusz­nie napawała go dumą. Zakupił mocny jacht i powrócił do domu, aby pisać i łowić ryby według własnego planu, a jeśli mu to do­gadzało, bez żadnego planu w ogóle. Wreszcie głęboko pochłaniała go książka, o której zaczynał myśleć, że może się okazać jedną z naj­lepszych w jego dorobku.

36. NOTATKI O ŻYCIU I LITERATURZE

Kiedy Carlos Gutierrez doniósł w połowie lipca, że marliny nareszcie się pojawiły, Ernest zaproponował Joemu Russellowi, żeby popłynął na Kubę jako sternik „Pilar", ale Joe odmówił, bo nie mógł w tym okresie zamknąć dobrze prosperującego baru. Jedynym pracowni­kiem na pokładzie „Pilar" był więc na razie szczur lądowy, młody człowiek z Minnesoty nazwiskiem Arnold Samuelson, który przy­wędrował do Key West, aby prowadzić z Ernestem rozmowy o sztu­ce pisania.

Hemingway postanowił odpłynąć 18 lipca. Ponieważ na czas wa­kacji wędkarskich miał odłożyć pisanie, usilnie starał się to uspra­wiedliwić. Twierdził, że cała ta harówka w „warsztacie" wyjałowiła go. Nie licząc wyjazdu do Miami po odbiór jachtu ślęczał nad książ­ką od początku kwietnia. Przerwał pracę nad nią tylko po to, aby napisać gawędziarski artykuł dla „Esquire'a" pod tytułem Obrona grubych słów, celem zmniejszenia długu u Gingricha, wynoszącego 3000 dolarów.

Po przybyciu na Kubę Hemingway posłał po Carlosa Gutierreza i najął kucharza imieniem Juan, który mógł też pełnić funkcję sternika. Przez pierwsze dwa tygodnie na morzu, gdy nie prowadził literackich dyskusji z Arnoldem Samuelsonem, mówił wyłącznie po hiszpańsku. Sytuacja zmieniła się pod koniec lipca, kiedy na jego zaproszenie przybyli na pokład dwaj naukowcy: Charles Cadwalader, dyrektor Akademii Nauk Przyrodniczych w Filadelfii, oraz jej głów­ny ichtiolog, Henry W. Fowler. W ciągu miesiąca, wspomagany „wy­borną znajomością marlinów i ich zwyczajów", jaką odznaczał się

191

Fowler, Ernest uzyskał dostatecznie dużo nowych wiadoiru zrewidować klasyfikację tych ryb na całym północnym Atla$ Cadwalader powiedział później, że były to jedne z najwspanial^" wakacji w jego życiu. Na pokładzie przebywali też często Gi^ i Jane Masonowie. Amerykański reporter Dick Armstrong był głó\, nym fotografem, a sportsmen z Wenezueli, Lopez Mendez, pomaga prowadzić jacht. Sfotografowali okazy tuńczyków i marlinów, zanc#-towali pomiary, porachowali liczbę kolców na płetwach grzbietowych i dostarczyli skóry do spreparowania.

Po odjeździe naukowców Ernest zaprzyjaźnił się z kubańskim ma­larzem Antoniem Gattorno, któremu wydał się człowiekiem pełnym sprzeczności, umiejącym milczeć całymi godzinami, to znowu sypać zabawnymi anegdotami, na przemian szorstkim i czułym, skłonnym do płaczu, a jednak oskarżającym Gattorna o zniewieściałość, gdy ten ubolewał nad mordowaniem byków na arenie. Kiedy pewnego razu malarz napomknął o śmierci, Hemingway; powiedział, że nie jest gorsza od nokautującego ciosu w boksie.

-Rękopis afrykański posuwał się naprzód powoli. W liście do matki Pauline Ernest skarżył się na osobliwą ekonomikę pracy pisarskiej. Kiedy był zajęty tak długą książką jak ta, mógł zarabiać mało albo nawet nic i wywiad rodzinny kwalifikował go jako próżniaka. Kie­dy książka się ukazywała, a on naprawdę zaczynał próżniaczyć, od­noszono się do niego z szacunkiem, jako do Najwyższego Pieniądzo-roba. Uważał, że jest w tym diabelna ironia.

Wrześniowy numer „Esquire'a" zawierał Obroną grubych słów, za­inspirowaną przez artykuł Westbrooka Peglera, który podkreślał, że „Ring Lardner nigdy nie napisał sprośnej sceny, linijki czy nawet grubego słowa", aczkolwiek w kilku jego opowiadaniach występo­wali bardzo nieprzyjemni ludzie. Na wszystkie takie argumenty Er­nest miał utartą odpowiedź: używa słów, jakimi normalnie posłu­gują się ludzie, o których pisze. Bez względu na to, co Heywood Broun czy Alexander Woollcott mogą mówić o „małych chłopcach, płotach podwórek i ścianach ustępów", jego pobudki są czyste. Ce­lem jego jest życiowa prawda, a nie jakieś niepotrzebne szokowanie czytelnika. W dziele Lardnera wiele można podziwiać. Ale w imię literatury amerykańskiej Ernest nie może się oprzeć żalowi, że Lardner poprzestał jedynie na „komicznych powiedzonkach" zamiast prawdziwej ludzkiej mowy.

Hemingway wrócił do Key West na początku września, pozosta­wiwszy „Pilar" w Hawanie do oczyszczenia i przeglądu. Pisał teraz

192

w tempie pięciu czy sześciu stron dziennie, w zrywach energii zaś nawet dwudziestu i trzydziestu, ale już w połowie miesiąca wyru­szył znów z Hawany na połów marlinów. Był w nie najlepszym humorze, bo Gingrich przysłał mu plik wycinków prasowych, włącz­nie z kroniką sportową Heywooda Brouna, który piętnował go za „blagowanie" na temat boksu. Ernest gotów był przyznać, że może i jest blagierem w takim sensie, w jakim jest nim każdy autor be­letrystyczny, to znaczy, że zmyśla pewne rzeczy. Ale tek dziwnie się składa — oświadczył — że nigdy nie blaguje na trzy tematy, a są nimi myślistwo, rybołówstwo i boks. Jeżeli Gingrich w to wątpi, niech zapyta Philipa Percivala z Kenii, jak dobrym strzelcem jest Hemingway. Co się tyczy rybołówstwa, Gingrich może dowiedzieć się od Carlosa Gutierreza wszystkiego, co mu potrzebne, na temat wyczynów Ernesta na Golfsztromie. W boksie, oświadczał, zawsze potrafi sprawić, że jego przeciwnicy będą źle wyglądali w defensy­wie. Oczywiście, kiedy się zmęczy, może dostać cięgi od ludzi, któ­rych kiedy indziej potrafi ośmieszyć.

Na Kubie przekonał się, że pech wędkarski prześladujący go całe lato trwa nadal. Juan leżał w szpitalu, więc na jego miejsce najął innego kucharza, Bolla. Po jednym dniu na morzu wiatr zmie­nił się na południowy, fale się spiętrzyły, a ryby przestały napły­wać. Do 18 października, choć łowił prawie co dzień od świtu do zmierzchu, schwytał zaledwie tuzin małych marlinów. Jednym z mil­szych wydarzeń tej jesieni był przylot licznych stad małych kosów. Leciały aż z kontynentu i były tak wyczerpane, że schroniły się na „Pilar", gdzie przez kilka godzin zbierały siły do dalszego lotu. Er­nest odkrył, że jeśli ich nie płoszono, były zaskakująco potulne.

Pewnego dnia za burtą jachtu pojawiło się dwadzieścia wielory­bów, z których dwa czy trzy największe,mogły mieć po 21 metrów długości. Ernest naszykował armatkę harpunową na dziobie, spo­rządzili też pływającą boję z pęku pasów ratunkowych. Carlos wpro­wadził „Pilar" między parę wielorybów płynących łeb w łeb i Ernest trafił jednego z nich z armatki, ale harpun wyśliznął się, one zaś majestatycznie popłynęły dalej ku pełnemu morzu. Było to pierwsze i ostatnie polowanie na wieloryby, jakiego popróbował.

Z początkiem listopada do Key West przyjechali Dos i Katy. Dos spędził lato w Hollywood jako scenarzys-ta filmu Diabeł jest kobie­tą, w którym gwiazdą miała być Marlena Dietrich. „Biedny Dos wzbogacił się tam" — stwierdził szorstko Ernest, uważając, że Dos poświęca własną godaość dla pieniędzy. Jako dawni szczerzy przy-

193

jaciele, Dos i Katy robili, co mogli, żeby go „przykrajać do właści­wych rozmiarów". W ich oczach stał się trochę zbyt manifestacyj­nie „sławnym autorem, wielkim sportowym wędkarzem, wspania­łym afrykańskim myśliwym". Jednakże świadomie stosowali się do tej jego szczególnej odmiany królewskości. Kiedy dostawał bólu gardła, ostentacyjnie kładł się do łóżka przed kolacją, podczas gdy inni przynosili mu drinki, i jadł posiłek z tacy. „Nazywaliśmy to lit royal* — wspominał Dos bez urazy. — Nigdy nie znałem wyspor­towanego, krzepkiego mężczyzny, który spędzałby w łóżku tyle cza­su co Ernest."

Któregoś listopadowego wieczora Hemingway usłyszał ze zdumie­niem przez radio znajomy głos Gertrudy Stein. Było to jak dalekie echo z grobowca umarłej przyjaźni. Gertruda przybyła niedawno do Nowego Jorku na objazd z odczytami w towarzystwie Alice To-klas. Ernest uznał audycję za „okropieństwo" i zastanawiał się nad możliwością oświadczenia tego w druku. Jednakże, jak doniósł Ging-richowi, odrzucił tę myśl, ponieważ nie trawił dogryzania byłym przyjaciołom. Atakowanie teraz Gertrudy przypominałoby „obicie" kukły czy ducha. Najwyraźniej zapomniał o fragmencie, który na­pisał tego lata, aby go włączyć do afrykańskiej książki. Przytacza­jąc tam rozmowę z Pauline podczas safari, skarżył się, że Gertruda nazwała go tchórzem. Cały jej talent — mówił — wyrodził się te­raz w „złośliwość, nonsens i samochwalstwo". „Homroe des lettres — napisał. — Kobieta literatka. Kobieta salonowa. Cóż to za par­szywe, śmierdzące życie!"

Natomiast stale usiłował pomagać ludziom budzącym w nim sza­cunek swą pracą: Prudenciowi de Pereda, który chciał wydać własne utwory literackie, i Nedowi Calmerowi, który ubiegał się o stypen­dium Guggenheima. Zachęcił Gattorna kupując kilka jego płócien i namawiał Arnolda Gingricha, żeby nabył i reprodukował jakieś obrazy Waldo Peirce'a. Współpracował też przy organizowaniu w Ga­lerii Pierre Matisse'a w Nowym Jorku wystawy sztychów Luisa Quintanilli, więzionego w Madrycie pod zarzutem spiskowania prze­ciwko rządowi hiszpańskiemu. Nowojorska wystawa spotkała się z powszechnym zainteresowaniem, Pierre Matisse poprosił więc Er­nesta, aby podpisał i puścił w obieg petycję o zwolnienie Quintanilli, na co on przystał z entuzjazmem.

Irving Stone wydał właśnie Pasję życia, zbeletryzowaną biogra-

» ło/cm królewskim (fr.)

194

[1934] NOTATKI O ŻYCIU I LITERATURZE

fię Van Gogha, i bawiąc z wizytą u Ernesta ofiarował mu podpisa­ny egzemplarz. Podczas dyskusji o pracy literackiej Stone powie­dział skromnie, że jego zadanie jest trudniejsze. „Muszę się grzebać całymi miesiącami i latami w materiałach historycznych — mówił. — I jestem dosyć mocno związany tym, co znalazłem." Hemingway stwierdził, że nie ma takiej rzeczy jak fikcja literacka. Mówił o swo­ich „autobiograficznych opowiadaniach" i „kombinacjach postaci", którymi się posługiwał celem stworzenia jednej postaci książkowej. „Bardzo usilnie dowodził, że w pisarstwie nie ma czegoś takiego jak czysta imaginacja, że nie bierzemy pomysłów, postaci i koncepcji po prostu z powietrza. Oświadczył, że jego własne powieści można by nazwać raczej biograficznymi niż czysto fikcyjnymi, ponieważ wywodzą się z «przeżytych doznań»." Na zapytanie, dlaczego nigdy nie napisał powieści o życiu w Ameryce, odparł, że życie amerykań­skie jest zbyt nudne. Nigdy nie dzieje się nic ważnego. Stone przy­pomniał mu o społecznej i gospodarczej rewolucji Roosevelta, ale Ernest stwierdził krótko, że ten materiał mu nie odpowiada.

Materiał, który mu odpowiadał, zawarł w książce o Afryce. Ukoń­czył ją 16 listopada. Jego zdaniem najbardziej przypominała Rzekę dwóch serc. Przedtem w 1924, a teraz w 1934 roku troszczył się o to, co nazywał „malarstwem pejzażowym" — o tchnienie życia w kraj­obraz. Ale książka afrykańska zawierała o wiele więcej akcji i dia­logów, a z radością mógł powiedzieć, że posiada również i formę. Początkowo chciał po prostu opisać, jak wyglądała Afryka i jak się tam czuł, jednakże z biegiem czasu odkrył naturalną strukturę osa­dzoną w tej opowdeści i prowadzącą do punktu kulminacyjnego — tego „cudownego, cholernego polowania na kudu". Książka miała też tempo. Uważał, że w minionym roku, pisząc najpierw historię Harry'ego Morgana, a teraz tę, nauczył się tak operować narracją, że utwór wydawał się krótki, gdy tymczasem w rzeczywistości był bardzo długi. Dumą napawało go również to, że pisał „absolutnie bez żadnego zmyślania czy oszukiwania jakiegokolwiek rodzaju".

Gdyby Max zgodził się zamieścić tę historię na początku nowego tomu Pierwsze pięćdziesiąt cztery opowiadania, daliby czytelnikom coś „superwartościowego". To bodaj najlepsza rzecz, jaką napisał, łącząca prawdziwą reporterkę, emocję akcji i cechy rzetelnej lite­ratury, co jego zdaniem jest dość rzadkie. Po pierwsze, to wszystko musiało się zdarzyć, a po drugie, człowiek, któremu się zdarzyło, musiał mieć dar „ukazania tego prawdziwie", co jest równie trudne jak „namalowanie Cćzanne'a". Ernest uważał, że jest „w tej chwili

195

jedynym facetem" zdolnym do takiego wyczynu. Umożliwił mu go olbrzymi przypływ energii — tyle „soków", że było to prawie „rów­nie ciężkie jak choroba". Przypuszczał, że może się wiązać z jesie­nią, kiedy człowiek czuje dogorywanie starego roku i coś go przy­nagla do ukończenia pracy. Skończywszy ją w piątek stwierdził, że nie może zwolnić tempa. Nazajutrz rozpoczął nowe opowiadanie, a w niedzielę napisał artykuł dla „Esquire'a" zatytułowany Notatki

0 życiu i literaturze. Atakował w nim Williama Saroyana za nie­dawno wydany pierwszy tom opowiadań, Chłopiec na lotnym tra­pezie. Niektóre z nich zawierały natrętne aluzje do Hemingwaya

1 Dos Passosa, Faulknera i Joyce'a. Ernest zareplikował gradem ostrych epitetów, jak zwykle folgując sobie po zakończeniu kolejnej książki. Ale ten artykuł łączył brutalność z banalnością. Było to jakby słowne wcielenie Ernesta Złego.

Pełen współczucia dla Arnolda Gingricha, któremu miano wyci­nać migdałki, Ernest Dobry zaprosił go na wycieczkę na pokładzie „Pilar", tego „cholernego cudu". Arnold zaproponował, że zabierze ze sobą Scotta Fitzgeralda, na co właściciel jachtu się zgodził, ale Scott odmówił, oświadczając, że „nie mógłby stanąć twarzą w twarz z Ernestem" — zwłaszcza teraz, kiedy ten „odnosi takie sukcesy, a jemu tak się nie powiodło".

Gingrich niezbyt przypadł do gustu Dos Passosowi, który później napisał: „Ten człowiek był w transie. O takim świecie nigdy mu się nie śniło. Był pogryziony przez moskity, cierpiący na morską cho­robę, poparzony od słońca, zdumiony, na wpół przestraszony, na wpół zadowolony. Równie zabawnie było widzieć Ernesta prowadzą­cego rozgrywkę z redaktorem, jak z marlinem. Gingrich nie odry­wał urzeczonych oczu od Starego Hema. Hem łagodnie nawijał ko­łowrotek, pozostawiając swojej ofierze pod dostatkiem linki. Re­daktor został wzięty na haczyk."

Przed świętami Bożego Narodzenia nadeszły z preparatorni braci Jonas w Yonkers afrykańskie trofea Ernesta. Skóry lwa i lamparta wyprawiono na dywany, razem z otwartymi paszczami i wyszcze­rzonymi kłami. Były także wypchane głowy antylop szablorogich, antylopy dereszowatej, impali i oryksa. Drugą impalę Ernest prze­słał Geraldowi Murphy'emu do Nowego Jorku. Firma braci Jonas pracowała jeszcze nad kudu i nosorożcem.

Na tydzień przed Gwiazdką Hemingwayowie z Patrickiem wyru­szyli otwartym Fordem do Piggott. Sezon polowań na kaczki już się zakończył, lecz Ernest miał nadzieję nastrzelać trochę przepiórek,

52

czym zawsze się pocieszał przebywając u rodziców Pauline. Ale pech' prześladował go od lata: długa susza przemieniła okolicę w Straszną pylną pustynię, przepiórki wyzdychały i polowanie było jeszcze gor­sze niż połowy na Kubie. Rok, tak wspaniale rozpoczęty pośród zielo­nych wzgórz Afryki, kończył się na wyschniętych polach Arkansasu.

37. ODKRYCIE BIMINI

W Piggott prawie bez przerwy padał deszcz. Ernest czym prędzej pojechał do Nowego Orleanu, gdzie jadł i pił tak dużo, że mocno przybrał na wadze, ale po przyjeździe do Key West przeżył nawrót afrykańskiej dyzenterii, wskutek czego szybko schudł znowu.

W połowie stycznia odwiedził Hemingwayów Max Perkins ze swo­ją żoną Louise i Ernest pokazał mu maszynopis Zielonych wzgórz Afryki. Max przeczytał książkę z właściwym sobie entuzjazmem, ale nie mógł się zobowiązać, że „Scribner's Magazine" zapłaci wysokie honorarium za publikację w odcinkach. „Cosmopolitan" był gotów zakupić maszynopis, jeżeli autor skróci go do 45 000 słów, Ernest jednak z gniewem odmówił. Marzyło mu się 10 000 dolarów albo i więcej, toteż z oburzeniem odrzucił zaoferowane przez Perkinsa 4500 dolarów, podsumowując w liście wszystko, co zrobił dla Scrib-nera od 1926 roku. W końcu zgodził się niechętnie na 5000.

Szykował się już do wędkarskiej wyprawy na Bimini, jedną z wysp Bahama. Zamierzał wyruszyć w kwietniu, gdy tylko pojawią się olbrzymie tuńczyki. Turyści widywali go stojącego boso przy kole sterowym jachtu, z szeroko rozstawionymi nogami, w zielonym daszku ochronnym na czole, w postrzępionym podkoszulku i bia­łych spodniach poplamionych tłuszczem i krwią ryb. Kilka razy wy­pływał z nim niejaki Sam Bell, który odnosił wrażenie, że z He­mingwaya emanuje najwyższa ufność w siebie. Mimo to Ernest po­trafił być „skromnym i niezmiernie przyjemnym towarzyszem po­łowów". Po odjeździe nieudolnego Samuelsona do domu ćwiczył na sternika „Bochna" Pindera. Zatrudnił także w charakterze kucharza i pomocnika wysokiego, przystojnego Sackera Adamsa z Florydy. Pochlebiło mu zaproszenie Zane Greya na wspólną „gigantyczną światową wyprawę rybacką celem nakręcenia filmu". Grey uważał, że jeżeli obaj wezmą w niej udział, przedsięwzięcie to może przy­nieść pół miliona dolarów, i Ernest o tym wiedział, odmówił jednak,

197

gdyż bardzo niemądrze przypuszczał, że Grey jest zazdrosny o jego wyczyny rybackie i chce dobić się sławy jadąc na reputacji He­mingwaya.

Pewnej marcowej niedzieli otrzymał wiadomość, że mały Baoth Murphy zmarł na gruźlicę, ale dopiero we środę zdobył się na list z wyrazami współczucia. Napisał do Geralda i Sary, że jest to mniej straszne dla Baotha niż dla tych, których pozostawił. Wie z abso­lutną pewnością, że każdy, kto umiera młodo po szczęśliwym dzie­ciństwie, odnosi wielkie zwycięstwo, ponieważ zostaje mu na zawsze oszczędzone odkrycie, jaki naprawdę jest świat. Inni muszą ocze­kiwać „śmierci przez klęskę" — ruiny własnego ciała, zniszczenia własnego świata. Baoth „już to przezwyciężył", bo jego świat po­został nie naruszony. Zresztą tylko bardzo nieliczni ludzie żyją na­prawdę. „Tacy nie umierają nigdy — napisał. — Nikt, kogo się kocha, nie jest nigdy umarły." Zadaniem tych wszystkich, którzy znali Baotha, jest przeżywać swe życie dzień po dniu i baczyć, by się wzajemnie nie krzywdzić. Wysunął tu prostą metaforę: jest to tak, jakby wszyscy byli na statku wiedząc, że nigdy nie dotrze do portu. Przed nimi rozpościerają się najróżniejsze wody. Muszą więc utrzymać statek w porządku i być „bardzo dobrzy jeden dla dru­giego".

Siódmego kwietnia wraz z Mike'em Straterem, Dosem i Katy, „Bochnem" Pinderem i Sackerem Adamsem wyruszył na odległą o 230 mil morskich Bimini. Wiał rzeźwy wiatr południowy i łowie­nie na linki ciągnione za statkiem szło dobrze. Właśnie spostrzegli dużego zielonego żółwia i gotowali armatkę harpunową, aby go zła­pać, gdy coś chwyciło przynęty na wszystkich linkach nieomal jed­nocześnie. Dos miał delfina, a Ernest i Mike wzięli na hak duże rekiny. Jak zwykle, Hemingway pierwszy dociągnął swojego do bur­ty. Dzierżąc w lewej ręce osękę, a Colta w prawej, przytrzymywał rekina i zaczął pompować mu kule w głowę. Nagle osęka pękła z głośnym trzaskiem i spostrzegł, że obie nogi ma zalane krwią. Ja­kimś sposobem zdołał się w nie postrzelić w momencie, gdy pękła osęka. Dos i Mike odcięli swoje ryby, „Bochen" zawrócił „Pilar" do Key West i po opatrzeniu ran Ernest położył się do łóżka. Katy była „tak wściekła, że prawie się do niego nie odzywała".

W tydzień później popróbowali znowu. Ernest, choć jeszcze ku­lał, uważał, że szybciej przyjdzie do siebie na morzu niż na lądzie. Podróż przebiegła bez żadnych incydentów. Dos i Katy zachwycili się tą małą wysepką. „Była tam przystań — napisał Dos — i kilka

53

chat krajowców pod palmami kokosowymi oraz sklep, przy którym znajdowało się coś w rodzaju baru, gdzie wieczorami popijaliśmy rum, a także wspaniała, szeroka plaża od strony Golfsztromu." Er­nest objawiał podobny entuzjazm. Gdyby nie hydroplan linii Pan American i zgrabne prywatne jachty, które przypływały z Miami, mogłoby się wydawać, że Bimini leży „na krańcu świata". Kiedy Pauline przyleciała pod koniec kwietnia, wystarczyło jej rzucić okiem na wspaniałą nadmorską plażę, żeby dojść do wniosku, iż będzie to idealne miejsce dla dzieci na lato. Dos i Katy pływali w falach przyboju i zbierali muszle, którym to hobby Ernest wówczas gar­dził, więc wyruszył ze Straterem na tuńczyki.

Ryby te pojawiły się późno. Pierwszą dużą sztukę złowił pewne­go ranka dozorca z Cat Cay. Po południu przypłynął Ernest i pod­jął się wyciągnąć tuńczyka. Dos i Katy wyszli przypatrywać się tej zabawie. O zmierzchu ich przyjaciel zaczął zyskiwać przewagę, choć pracę utrudniał mu krąg łodzi z widzami. Było już ciemno, kiedy przyciągnął zdobycz do burty. Pierwsze uderzenie osęką chybiło i ryba znowu się oddaliła. Groźne czarne chmury spędziły małe ło­dzie do portu. Mimo to Ernest nadal „uparcie przyciągał". Wtem pojawiły się rekiny, rozległ się przerażający odgłos kłapania zębów i darcia mięsa, morze zmętniało od krwi. Kiedy w końcu wyciągnię­to tuńczyka po rolkach na rufę, nie pozostało z niego nic oprócz szkieletu, łba i ogona.

Tego wieczora zawarli znajomość ze sportsmenem Williamem B. Leedsem, od którego Ernest dostał pistolet maszynowy Thompsona. Broń ta wkrótce przyczyniła się do wywołania rozdźwięku między Hemingwayem a Straterem, rekordzistą w połowach tuńczyków. Pewnego dnia Mike wziął na hak marlina długości 3,6 metra. Po go­dzinnej walce przyciągnął go do „Pilar", ale wtedy nadpłynęły re­kiny. Ernest zaczął je szpikować seriami z pistoletu maszynowego pod pretekstem, że musi bronić marlina przed okaleczeniem. Wynik był akurat odwrotny. Woda się zaróżowiła i całe stado napastników zaatakowało zdobycz. Trzeba było następnej godziny, żeby wciągnąć marlina na pokład. Zostało z niego zaledwie 250 kilo. Ernest po­gorszył sprawę pisząc dla „Esquire'a" artykuł pod tytułem Prezes zwyciąża. Nie wspomniał w nim o swojej niewczesnej interwencji. Strater udawał, że artykuł mu się podobał, ale był wściekły.

Przez cały maj Ernest zachowywał się jak despota. Kiedy z Mia­mi przyleciał baron von Blixen ze swoją drugą żoną, Ewą, był w sto­sunku do niego wyraźnie zaborczy, wciągał go w rozmowy ó Afryce,

199

starannie wykluczając z nicłi przyjaciela, i zdawał się urażony, gdy baronowa zdradzała zainteresowanie Straterem. W tym czasie doszło do bójki na pięści z bogatym wydawcą Josephem Knappem. Ernest odniósł szybkie zwycięstwo, które członkowie murzyńskiej orkiestry uczcili zaimprowizowana piosenką o „wielkim dryblasie" z Key West. Ostatniego maja, rozradowany swymi różnorodnymi tryumfami na morzu i lądzie, odleciał z Cat Cay, aby dołączyć do Pauline i dzieci i odrobić zaległości w nagromadzonej przez sześć tygodni korespon­dencji.

Listy od Gingricha i Perkinsa zawierały dwie ciekawe wiado­mości. Gingrich pisał, że w Chicago pojawił się niedawno oszust używający nazwiska Ernest Hemingway. Był to wysoki mężczyzna z wąsami, który dokonywał objazdu klubów kobiecych od wybrzeża do wybrzeża, przemawiając publicznie i podpisując egzemplarze ksią­żek Ernesta, a nawet spędził kilka tygodni w Klubie Odkrywców w Nowym Jorku, gdzie zapraszał młodych ludzi na śniadania. Rze­komo był synem amerykańskiego admirała i najwyraźniej psycho­patą. Hemingway uważał, że uporczywy mit, jakoby on sam był „oszustem i zboczeńcem", można niewątpliwie przypisać poczyna­niom tego łajdaka.

Druga wiadomość był równie osobliwa. Scott Fitzgerald rozpo­czął pracę nad powieścią historyczna z czasów średniowiecza, prowi­zorycznie zatytułowaną Philippe, hrabia Ciemności i obejmującą okres życia francuskiego szlachcica od roku 880 do 950. Dwa odcinki już się ukazały w „Red Book" Edwina Balmera, trzeci miał być opublikowany w sierpniu. Poza faktem, że historyk kultury epoki "jazzu cofnął się do Francji z dziesiątego stulecia, najbardziej zaska­kujący element stanowiło to, że postać Philippe'a de Villefranche wzorował na Hemingwayu takim, jakim mógłby być w średniowiecz­nym wcieleniu. „Będzie to historia Ernesta — napisał Scott w jed­nym ze swoich notatników. — Skoro ukazany przez Stendahla (sic) wizerunek człowieka bajronicznego stworzył Czerwone i czarne, dla­czego mój portret Ernesta jako Phillipe'a (sic) nie mógłby ukazać prawdziwego, nowoczesnego człowieka?" Max Perkins donosił, że Scott ślubował sobie nie pić, pojechał do rodzinnego miasta Toma Wolfe'a, Asheville w Północnej Karolinie, które żartobliwie nazywał „Grobem Ganta*", i nawiązał niefortunny romans z młodą mężatką. Uparcie odmawiał jednak przyjęcia zaproszenia Ernesta na Bimini,

54

tym razem pod pozorem, że fizycznie jest nie w formie. Chciałby wybrać się z nim w przyszłości w długą podróż, „ale tylko wtedy, gdy będzie w dobrej kondycji". Tymczasem jakby próbował wy-egzorcyzmować zawsze dominującego nad nim, despotycznego ducha Hemingwaya wsadzając go w średniowieczną zbroję i czyniąc zeń przywódcę twardego, nieokiełznanego zastępu, którego celem było odebranie dziedzicznych włości Villefranche z rąk zachłannej zgrai normandzkich baronów.

Piątego czerwca Ernest wrócił na Bimini, gdzie wkrótce po pół­godzinnej walce złowił olbrzymiego rekina, ważącego zaledwie sześć kilo mniej od światowego rekordu. Zaczął się chwalić, że osobiście odmienił „cały system" łowienia wielkich ryb przy Bimini, i oświad­czył Perkinsowi, że od czterech lat aż do chwili jego przybycia nikt nie schwytał ani jednego tuńczyka za pomocą wędki i kołowrotka.

Pod koniec miesiąca kazał wciągnąć „Pilar" na pochylnię celem dokonania przeglądu silników i powleczenia dna farbą miedziową, a przerwę tę wykorzystał, aby ogłosić wyzwanie. Gotów był zapła­cić 250 dolarów każdemu Murzynowi, który zdoła wytrwać z nim na ringu przez trzy trzyminutowe rundy, używając sześciouncjowych rękawic. Nie obawiał się przegranej, bo sześciotygodniowe połowy wzmocniły mu mięśnie barku i pleców.

Najgroźniejszym przeciwnikiem był Murzyn nazwiskiem Willard Saunders, ale i jego znokautował w półtorej minuty. Drugiego za­wodnika spotkał ten sam los po dwóch rundach. Ogółem Ernest sto­czył w tym miesiącu cztery walki, dwa razy na gołe pięści i dwa razy w rękawicach. Szczytowy punkt spotkań bokserskich owego lata nastąpił, kiedy rozegrał kilka „pokazowych" rund z Tomem Hee-neyem, zawodnikiem wagi ciężkiej, który niegdyś walczył z Gene Tunneyem. Heeney „nie był w kondycji" i choć Ernest sam to przy­znawał, odczuwał ogromną dumę, a wydarzenie to rozrastało się w jego wyobraźni za każdym razem, gdy o nim opowiadał.

Tryb życia na Bimini pozostawiał niewiele czasu na literaturę. W lipcu Hemingway przesłał Gingrichowi artykuł zatytułowany Uwagi o następnej wojnie — list poważny, w którym przepowiadał, że druga wojna światowa wybuchnie w 1937 albo 1938 roku. Stany Zjednoczone zostaną w nią niewątpliwie wciągnięte przez połączenie propagandy, zachłanności i chęci przywrócenia „nadwerężonego zdrowia państwa". Nowoczesną wojnę, pisał Ernest, zawsze planują i prowadzą „demagodzy i dyktatorzy, wygrywając patriotyzm swo­jego narodu, aby mu wmówić wiarę w wielkie urojenie wojny, kie-

201

dy żadne ich wychwalane reformy nie zdołały zadowolić narodu, którym źle rządzą. A my w Ameryce powinniśmy dopilnować, żeby żadnemu człowiekowi nie została dana — choćby stopniowo i choćby był najbardziej szlachetny czy wspaniały — władza wciągnięcia na­szego kraju w wojnę, którą teraz przygotowuje się i przybliża z ca­łą premedytacją długo planowanego morderstwa. Bo kiedy daje się władzę jakiemuś urzędnikowi, nie wiadomo, kto znajdzie się na tym stanowisku, gdy przyjdzie moment krytyczny."

Przeczytanie odbitek szczotkowych Zielonych wzgórz Ajryki na­tchnęło Ernesta wielkim optymizmem. Przepowiadał, że rozejdzie się piętnaście lub dwadzieścia tysięcy egzemplarzy. Dlaczego nie? Jest to „absolutnie prawdziwa autobiografia", jak zapewniał Per-kinsa, pisana z całkowitą i niezwykłą szczerością. To najlepsza pro­za w jego dotychczasowym dorobku, posiadająca także tę „pozawy-miarową właściwość", do której zawsze dążył. Wreszcie będzie stwa­rzała efekt „fizycznego" przeniesienia czytelników w regiony, któ­rych nigdy nie poznali i zapewne nie poznają. Na propozycję Maxa, że dopomoże w korekcie najmując eksperta od Afryki dla sprawdze­nia szczegółów językowych, Ernest czym prędzej odpisał, że nie chce, aby jego książkę „spieprzono" masą erudycji. Odtworzył ję­zyk suahili dokładnie tak, jak nim mówili ludzie z plemion Wakam-ba, Kikuju, Masajów i M'Bulu, z których żaden nie znał go jako mowy ojczystej. Będzie obstawał przy tym, co napisał, razem z gwa­rowym suahili i w ogóle.

Opowiadał teraz przyjaciołom, że odkrycie Bimini było w jego życiu wielkim wydarzeniem; polubił tę wyspę tak bardzo jak różne inne miejsca, w których przebywał, i już pragnął tam wrócić, po­dobnie jak to było z Afryką, jeszcze zanim wyjechał.

38. PERSWADOWCY

Lewicowych pisarzy i krytyków połowy lat' trzydziestych na prze­mian zdumiewał, gniewał i napełniał wzgardą fakt, że Hemingway odmawiał przystąpienia do ich obozu. W latach Wielkiej Depresji uważali za karygodne, żeby pisarz o takiej sławie i pozycji poświę­cał swój czas walkom byków, polowaniom na lwy, łowieniu marli-nów i globtroterce zamiast podjąć wraz z nimi wielkie dzieło zba­wiania świata.

55

Hemingway jednak otwarcie przedstawił swoje stanowisko. „Naj­trudniejszą rzeczą na świecie — powiedział — jest pisać prostą pro­zą o istotach ludzkich. Najpierw trzeba znać temat, potem trzeba umieć pisać. Nauczenie się obydwu tych rzeczy wymaga całego ży­cia i oszukuje każdy, kto jako wyjście wybiera sobie politykę. Wszys­tkie wyjścia są zbyt łatwe, a sama rzecz za trudna do zrobienia." Jeżeli książka zostanie napisana „prawdziwie", będzie zawierała „wszystkie ekonomiczne implikacje". A jeśli jest dobrą książką i czy­tając ją widzi się, że tak jest, można „pozwolić facetom ujadać". Odgłos ten będzie miał „ów przyjemny dźwięk, jaki wydają kojoty w bardzo zimną noc, kiedy chodzą po śniegu, wy zaś siedzicie we własnej chacie, którą zbudowaliście czy opłaciliście z waszej pracy".

Wkrótce po powrocie Ernesta z Bimini poczta przyniosła mu esej, którego nie mógł zignorować, zatytułowany: Ernest Hemingway — tragedia mistrzostwa. Jego autor, Iwan Kaszkin, przetłumaczył w 1934 roku na rosyjski dwa opowiadania Hemingwaya, a znał ca­ły dorobek pisarza. Kaszkin pisał: „Czytamy bezradosną opowieść

0 ulubionym bohaterze Hemingwaya, zawsze tym samym pod róż­nymi imionami — i zaczynamy rozumieć, że to, co się nam wyda­wało twarzą pisarza, jest tylko maską... Wyobrażamy sobie człowie­ka chorobliwie zamkniętego w sobie, zawsze opanowanego i pełnego rezerwy, bardzo stanowczego, bardzo zmęczonego, doprowadzonego do krańcowej rozpaczy, z trudem znoszącego zbyt wielki ciężar po­wikłań życiowych." Sama niewesołość jego spazmatycznego śmiechu, pisał Kaszkin, zdradza tragiczną dysharmonię Hemingwaya, psy­chiczne rozprzężenie, które zagraża ruiną. Kaszkin podsumowywał to w uderzającym zdaniu: „Mens morbida in corpore sano."

W książce drukowanej właśnie wtedy w odcinkach w „Scribner's Magazine" Ernest usiłował wyjaśnić, że już od dawna przezwycię­żył swoje demony, włącznie ze strachem przed śmiercią. „Byłem postrzelony, byłem okaleczony i wyszedłem z tego — pisał. Za­wsze spodziewałem się, że to czy tamto mnie zabije, i naprawdę już się tym nie przejmowałem." Jeżeli idzie o swoje obowiązki wobec społeczeństwa i demokracji, to wypełnił je już dawno temu, w mło­dości. Uchylając się od dalszego zaangażowania, postanowił być od­tąd odpowiedzialny tylko wobec samego siebie. Zamienił „miły, po­krzepiający odór współtowarzyszy" na samotne, ale przyjemne uczu­cie, które się ma, „kiedy napisze się o czymś dobrze i prawdziwie

1 wie obiektywnie, że tak się napisało".

Jednakże nawet w tej narzuconej sobie samotności pragnął, żeby

203

zrozumiał go i docenił ów człowiek z innego kraju. „Każdy — na­pisał do Kaszkina — usiłuje nas teraz zastraszyć mówiąc... że jeśli ktoś nie zostanie komunistą czy też nie przyjmie marksistowskiego punk"tu widzenia, nie będzie miał przyjaciół i skaże się na osamot­nienie. Tacy ludzie najwyraźniej myślą, że samotność jest czymś okropnym albo że trzeba się lękać nieposiadania przyjaciół... Ja te­raz nie mogę być komunistą, ponieważ wierzę tylko w jedną rzecz: wolność. Najpierw chciałbym dbać o siebie i wykonywać swoją ro­botę. Potem chciałbym dbać o moją rodzinę. Potem chciałbym po­magać memu bliźniemu. Ale o państwo nie dbam wcale. Dla mnie państwo zawsze oznaczało tylko niesprawiedliwe opodatkowanie... Jestem zwolennikiem absolutnego minimum rządów."

„Pisarz — ciągnął dalej — jest odludkiem, jak Cygan... Jeżeli 'jest dobrym pisarzem, nigdy nie będzie mu się podobał rząd, pod którym żyje. Jego ręka winna podnosić się przeciw niemu... Może mieć poczucie klasowe tylko wtedy, jeżeli jego talent jest ograni­czony. Jeżeli ma dość talentu, wszystkie klasy są jego domeną. Bie­rze coś z nich wszystkich, a to, co daje, jest własnością każdego... Prawdziwe dzieło sztuki przetrwa na zawsze, bez względu na swoje oblicze polityczne."

Wiadomość, że jego utwory są popularne w Związku Radzieckim, uradowała go i napełniła chełpliwością. Napisał do Perkinsa, że te­raz pobił Dreisera, Dos Passosa, Sinclaira Lewisa i „kilku innych gości" wśród czytelników rosyjskich, którzy uważają Śmierć po po­łudniu za „szlagier". To dowodzi, że czyjeś pisarstwo może się lu­dziom podobać niezależnie od poglądów politycznych autora. Nie zmienił się ani on sam, ani jego poglądy polityczne. Tak jak i eko­nomiczne. O n i (ten bezimienny, nieokreślony wr-óg) zastąpili teraz religię ekonomią jako „opium" dla mas. To daje krytykom nowe powody, żeby nie lubić pisarstwa Hemingwaya. Jeżeli jednak ktoś umie i chce pisać, żaden system krytyki nie może zaszkodzić jego „rzeczom", o ile są dobre, ani im pomóc, jeśli są złe. Jego popular­ność w Rosji dowodzi w każdym razie, że „oni" jeszcze przez jakiś czas go nie zabiją. „Papa" jest nie tylko odporny, ale i coraz spraw­niejszy, i ciągle uczy się nowych faktów.

W dwa tygodnie później nadciągnął huragan, którego bał się ze względu na „Pilar". Zabezpieczył jacht możliwie jak najlepiej, po-wnosił do domu meble ogrodowe i zabawki synów i poprzybijał gwoździami półokrągłe zielone okiennice. Wszędzie w mieście ludzie robili to samo, huragan jednak zaledwie otarł się o Key West,

56

zniszczył natomiast wyspy: Islamoradę oraz Górną i Dolną Mate-cumbe. Oprócz miejscowych rybaków i przekupniów utonęło tam prawie tysiąc weteranów wojennych z obozów pracy.

Ernestowi spieszno było udać się na miejsce spustoszenia, bo oca­leli ludzie musieli potrzebować żywności i wody. Zaproponował Bra Saundersowi, żeby za opłatą zabrał go swoją łodzią, i zaprosił me­chanika J. B. Sullivana na trzeciego. Morze było jeszcze wzburzo­ne, gdy wypływali z Key West, a woda pokryta szczątkami na dużą odległość od brzegu, więc nawet taki doświadczony żeglarz jak Saun-ders miał trudności z rozpoznawaniem zarysów poszczególnych wy­sepek. Dolna Matecumbe wyglądała jak opuszczone łożysko rzeki; wśród masy zwłok unoszących się na wodzie spostrzegli ciało Joego Lowe'a, „oryginału pijaka" (Eddy'ego Marshalla) z opowieści He­mingwaya o Harrym Morganie, a za zmiecionym nasypem kolejo­wym leżeli martwi weterani, którzy się tam schronili. Ernest na­pisał do Maxa Perkinsa, że ogółem biorąc widział tego dnia więcej trupów niż od lata 1918 roku.

Miotały nim sprzeczne uczucia fascynacji i gniewu. Kiedy Joe North zatelegrafował z prośbą o artykuł dla „New Masses", prze­słał mu w odpowiedzi 2800 słów, w których usiłował przypisać wi­nę za utonięcie weteranów biurokratom z Waszyngtonu. Czym prę­dzej oświadczył, że zgoda na napisanie do „New Masses" nie ozna­cza zmiany jego stosunku do osób redagujących pismo. Przez cały rok powtarzali czytelnikom, jakie bezwartościowe jest jego pisar­stwo, jedynie po to, żeby do niego zadepeszować, kiedy chcieli prawdy o tej katastrofie. W istocie ma dla nich mniej szacunku niż kiedykolwiek — szczególnie dla niejakiego Roberta Forsythe'a, który napisał o jego niezmiernym wyczuleniu na krytykę.

Jednakże wielu czytelników artykułu uznało, że Ernest skłania się teraz ku lewicy. Próbny egzemplarz czasopisma wpadł w ręce zagorzałego wielbiciela Hemingwaya, Charlesa B. Straussa, który wyraził w pochwalnym liście nadzieję, że przyszła praca pisarza będzie przeniknięta nowym poczuciem „braterskich dążeń" i uka­że cierpienia ludzi „związanych ze sobą przekonaniami" zamiast dalszych portretów takich odludków, jak Jake Barnes czy Fryde­ryk Henry, „wyobcowanych i samotnych". Ernest odpisał uprzejmie, że chciałby włączyć do swojej pracy koncepcję braterstwa ludzkie­go. Jeżeli jednak ktoś jest zdolny pisać „prawdziwie", nie musi jaw­nie stawać po tej czy tamtej stronie. Dobro i zło każdej sprawy; ukaże się jasno w tym, co napisze.

205

W połowie września pojechał do Nowego Jorku. Główną atrakcją pobytu w mieście stanowiła walka bokserów wagi ciężkiej, Joe Lou­isa i Maxa Baera, którą podjął się zrelacjonować dla ,,Esquire'a" celem pokrycia kosztów podróży. Nazwał ją później „najobrzydliw-szym widowiskiem", jakie oglądał, bo Baer wyraźnie bał się Louisa. W swym artykule Ernest napisał, że sam nieraz zaznał strachu, jednak nadal uważa go za najlepszą możliwą katharsis, zwłaszcza jeżeli człowiek zdoła kontrolować jego dawkowanie.

W październiku nieco wbrew nakazom rozsądku wrócił do Nowego Jorku, aby tam oczekiwać wydania Zielonych wzgórz Afryki. Ze zro­zumiałych względów denerwował się, jak książka zostanie przyjęta, zawierała bowiem parę fragmentów, które musiały sprowokować ataki, między innymi porównanie ogółu pisarzy nowojorskich do „dżdżownic w butelce", usiłujących czerpać pokarm z codziennych wzajemnych kontaktów. Krytyków nazwał wszami pełzającymi po literaturze i przytoczył przypadek dwóch znanych pisarzy, których wręcz zniszczyły nieprzychylne recenzje.

I znowu recenzje były mieszane. Edward Weeks uznał książkę za pasjonującą, mimo osobistej awersji do krwawych sportów. Char­les Poore nazwał ją najlepiej napisaną opowieścią o polowaniu na grubego zwierza, jaką kiedykolwiek czytał. Carlowi Van Dorenowi podobała się „swobodna, złożona i magiczna" proza, jak również wizerunki ludzi. Poza paroma „rzeźnickimi szczegółami" Isabel Pa-terson przeczytała książkę z przyjemnością, której nie najmniejszym powodem był fakt, że dawała „pełny obraz Hemingwaya, jego ta­lentu i jego ograniczeń". Jednakże na innych nie zrobiła wrażenia. Lewis Gannett nazwał ją „po prostu jeszcze jednym safari", a Edmund Wilson uważał, że jest „jedyną naprawdę słabą książką" w dorobku Ernesta. Bernard DeVoto oświadczył, że to „dość mała książka jak na dużego autora". T. S. Matthews także się zawiódł. „Pamiętam czasy — napisał — kiedy był po prostu naszym dużym bratem, a my uważaliśmy jego wyczyny za fajne... Uważaliśmy, że wspaniale jest mieć po naszej stronie takiego męskiego pisarza... I co się teraz stało?... Myśli, że może napisać o byle czym i że mu to ujdzie pła­zem. I pewnie może. Ale to nie taka bomba, jak sam twierdzi."

Po zastanowieniu się nad rozmaitymi opiniami Ernest doszedł do wniosku, że książkę „wykończyły" trzy błędy: dwa Scribnera i je­den jego własny. Scribner naznaczył zbyt wysoką cenę i niedosta­tecznie zareklamował publikację, a on sam rzucił wyzwanie kryty­kom, którzy je podjęli „napadając" na Zielone wzgórza Afryki i nie

206

chcąc ich oceniać na podstawie zalet. Jednakże liczył na to, że upływ czasu wykaże walory książki. O Śmierci po południu, też „niegdyś uznanej za słabiznę", obecnie mówi się z szacunkiem.

W grudniu perswadowcy z lewicy ponownie dobrali mu się do skóry. Abner Green, wielbiciel Hemingwaya na początku lat dwu­dziestych, ogłosił w nowym magazynie literackim list otwarty do autora. Chwalił jego beletrystykę, ubolewał nad artykułami dla „Es-quire'a", jako pisanymi jedynie dla zarobku, i usilnie podkreślał, że czołowy pisarz amerykański powinien umieć odkryć ważniejsze tematy niż pościg i ćwiartowanie zwierząt i ryb, choćby najwięk­szych. Ernest odpowiedział Greenowi posługując się wieloma z tych argumentów, których przedtem użył w liście do Kaszkina. W dal­szej korespondencji Green usiłował obudzić w Hemingwayu nowe poczucie solidarności społecznej. Aczkolwiek Ernest był wyraźnie wzruszony jego szlachetną uporczywością, nadal uważał, że podsta­wowym obowiązkiem pisarza jest pisać dobrze, a nie czynić dobro.

Jednakże, mimo całego jego umiłowania niezależności, takie argu­menty jak Kaszkina, Straussa i Greena zaczynały wywierać skutek. Ujawniło się to w drugim opowiadaniu o Harrym Morganie, Powrót kupca, które ukończył i przesłał Gingrichowi 10 grudnia. Autor pod­kreślał z początku niezawisłość Morgana szmuglującego alkohol z Key West do Mariel na wybrzeżu kubańskim, jego stoicki hart i brak litości dla siebie samego i innych. Lecz pod koniec, kiedy Harry i jego pomocnik zostają ciężko ranni i grozi im zatrzymanie przez kilku nadgorliwych urzędników z Waszyngtonu, którzy płyną z kapitanem Willie, ostrożnie poruszał temat solidarności klasy pra­cującej, każąc Harry'emu nazywać Willie'ego bratem. Nie mogło to przekonać ludzi pokroju i przekonań Abnera Greena. Powrót kupca nie miał nic wspólnego z ogólnym nurtem literatury prole­tariackiej w okresie Wielkiej Depresji. Ale lewicowi sympatycy mogli przynajmniej czerpać pociechę z tej małej szczeliny, najcieńszej ry­sy, jaka się pojawiła na murze oporu Hemingwaya przeciwko per­swazji.

39. STOKI KILIMANDŻARO

Zaraz po ukończeniu drugiej opowieści o Morganie Ernest rozpo­czął jej dalszy ciąg, a szło mu tak dobrze, iż rozradowany napisał

207

w ciągu tygodnia dwa swawolne listy do Fitzgeralda. Do tej we­sołości były jednak przymieszane różne gorzkie pigułki, jakby na potwierdzenie opinii Arnolda Gingricha, że ponurość Scotta zawsze miała tendencję do „wydobywania na jaw brutala" w Hemingwayu. Ernest napisał Scottowi, że jest on jak świetny matematyk, który stale występuje z błędnymi odpowiedziami. Może właśnie ta świa­domość sprawia, że zawsze „urzyna się jak bela", ilekroć spotyka starych przyjaciół. Dlaczego tak uparcie miesza dorastanie ze sta­rzeniem się?

Humor Ernesta był nieco makabryczny. Jeżeli Scott jest rzeczy­wiście w takiej depresji, jak to wynika z jego listu, powinien ubez­pieczyć się na dużą sumę i polecieć na południe, gdzie Ernest każe go rozwalić. Wtedy można będzie posłać jego serce do hotelu Plaża, wątrobę do muzeum uniwersytetu Princeton i tak dalej. Arenie MacLeish niewątpliwie zgodziłby się napisać z tej okazji mistyczny poemat. Hemingway sam skomponował Wiersz, który mógłby być odczytany przy okazji wrzucenia jąder Scotta Fitzgeralda z Eden Roc do morza — rozwiązłą parodię wiersza Harta Crane'a.

Dowcipy te miały jednak tylko wyrażać głęboką troskę o przy­jaciela, spotęgowaną jego artykułem Załamanie, zamieszczonym na łamach „Esąuire". Dlaczego Scott nie może zrozumieć, że pisarze wielokrotnie przeżywają pustkę? Praca uratowałaby go, gdyby „za­parł się w sobie" i wziął do roboty — uczciwej pracy nad uczciwą beletrystyką. Jedynym z jego felerów jest to, ze nigdy nie potrafił myśleć jasno. Takim „cudownym talentem", jaki posiada, należy się posługiwać, lecz Fitzgerald popełnił ten błąd, że przez wielkie umiłowanie młodości przeskoczył z niej prosto w zgrzybiałość, nie przechodząc przez wiek męski.

Cała ta twarda mowa Ernesta była właściwie maską. W styczniu sam przeszedł trzytygodniowy okres bezsenności i melancholii. Przy­pisując to brakowi ruchu fizycznego i trosce o własną produktyw­ność uznał, że lepiej jest pracować o połowę mniej i mieć pod dostat­kiem ruchu niż doprowadzić się do wariacji harówką. Ostatecznie, jak stwierdził w sierpniu w liście do Kaszkina, miał „większą łatwość działania niż pisania". W działaniu, „nie trapił się więcej", nato­miast pisać nigdy nie mógł tak dobrze, jak powinien.

Zryw twórczy trwał przez całą wiosnę. Kiedy pod koniec marca przyjechał Harry Payne Burton z „Cosmopolitan", Ernest miał go­towe nowe opowiadanie hiszpańskie, tym razem o wiejskim chłopcu imieniem Paco, pomocniku kelnera w madryckim pensjonacie dla

208

torerów, który chciał zostać matadorem, co doprowadziło do tego, że wykrwawił się na śmierć po zainscenizowaniu walki z bykiem za pomocą krzesełka oraz dwóch noży kuchennych. Burton zaoferował Hemingwayowi 40 000 dolarów za pierwszeństwo opublikowania w odcinkach jego nowej powieści, 7500 dolarów za długie opowia­danie i 3000 dolarów za krótsze. Ponieważ nie zainteresował się opowieścią o Paco, Ernest posłał ją Gingrichowi zamiast kolejnego reportażu.

Dziewiętnastego kwietnia ukończył opowiadanie zatytułowane ro­boczo Szczęśliwe zakończenie, które Harry Burton od razu zakupił za 5000 dolarów. Było to znakomite połączenie osobistych obser­wacji z safari w Tanganice, rzeczy zasłyszanych i wymyślonych. He­mingway obficie zaczerpnął ze swoich przeżyć podczas polowania na lwy i bawoły. W wiele lat później twierdził, że Franciszka Ma-combera wzorował na młodym międzynarodowym sgortsmenie — „sympatycznym facecie", którego znał bardzo dobrze. „Jest dokład­nie taki, jaki był naprawdę, tyle że wymyślony" — oświadczył dwu­znacznie. O żonie Macomoera powiedział: „Wymyśliłem ją w ca­łości na podstawie najgorszej dziwki, jaką znałem (wtedy), ale kie­dy ją spotkałem, była urocza. Nie w moim guście, nie mój typ, nie to, co lubię, ale po swojemu urocza, a ja byłem dia niej tym wszys­tkim, o czym wyżej mowa, jakkolwiek to zrozumiecie." Z pewną galanterią dodał, że tylko tyle może napisać o swojej znajomości z ową panią.

Robert Wilson, zawodowy myśliwy Macomberów, był wzorowany na Phiiipie Percivalu. Ernest oświadczył później, że cały jego wkład w wymyśienie tej postaci polegał na lekkim zamaskowaniu Philipa z przyczyn rodzinnych i zawodowych, ażeby oszczędzić mu kłopo­tów z Wydziałem Zwierzyny w langanice. Nie ujawnił natomiast, że opowiadanie o Macomberze było mocno ubarwioną i przerobioną wersją historii, którą Philip opowiedział mu pewnego wieczora przy obozowym ognisku.

Na krótko przed Wielkanocą życie Ernesta urozmaicił godny po­żałowania incydent. O dwadzieścia lat od niego starszy poeta Wal-lace Stevens przyjechał do Key West na krótkie wakacje. Z nie­wyjaśnionych przyczyn poeta sprowokował powieściopisarza do wal­ki na pięści, z której wyszedł z podbitym okiem i mocno posinia­czoną twarzą. Rzecz zrozumiała, Stevens poprosił Hemingwaya, żeby nie wspominał publicznie o tej sprawie. Ernest spełnił tę prośbę,

209

nie mógł się jednak powstrzymać od intrygującej aluzji w liście do Dos Passosa.

Podróż na Kubę, przedsięwzięta pod koniec kwietnia i trwająca przez większą część maja, była w porównaniu z poprzednimi latami poważnym rozczarowaniem. Marlinów przypłynęło bardzo mało, sil­niki „Pilar" źle pracowały, a Carlos Gutierrez okazał się teraz w „trzech czwartych ślepy i całkiem głuchy". Ernest traktował go z szorstkością, która świadkom wydawała się prawie niewiarygodna, a Carlosa doprowadzała niemal do łez. Mimo to Ernest postanowił zabrać w czerwcu jego, Kubańczyka Bolla i swojego syna Patricka jako chłopca okrętowego w podróż na wyspy Bahama. W drodze na Bimini przeżyli groźny sztorm, ale Hemingway wytrwał przy ste­rze do świtu i zawinął do portu dumny ze swojej sztuki żeglarskiej i wytrzymałości.

Na wyspę przypłynęło mnóstwo bogatych sportsmenów na lśnią­cych białych jachtach. Ernest zaczynał się lękać, że poszerzający się krąg tych znajomości może źle wpłynąć na jego rzetelność pi­sarską. Udramatyzował już tę obawę w opowiadaniu o pisarzu Hen-rym Waldenie, który umierał na gangrenę na afrykańskich równi­nach, przypisując swoją życiową porażkę bogatej żonie. Opowiada­nie to naszkicował z grubsza przed wrześniowym huraganem, po czym je odłożył, żeby się zobiektywizowało. Nadal obcując z ludźmi bogatymi, starał się w głębi duszy odgrodzić od reprezentowanych przez nich wartości. Kiedy Gingrich przyleciał na Bimini na re­dakcyjną konsultację, Ernest dość lekkomyślnie poruszył tę sprawę. „Pan i ja jesteśmy tutaj jedynymi wieśniakami" — powiedział pew­nego dnia nieznacznie wskazując ręką „grupę bogatych i wytwornych osób... które wtedy były w pobliżu". W kilka miesięcy później wy­znał powieściopisarce Marjorie Kinnan Rawlings, że ludzie ci są „strasznie tępi" — z wyjątkiem Bena Finneya, „całkiem niezłego gościa". Lubił ich wszystkich i dobrze z nimi żył, ale uważał kobie­ty, które na serio łowią ryby, za najbardziej szanowne i zarazem najnudniejsze baby na świecie, a ich mężczyzn w dziewięćdziesię­ciu procentach za takich samych, z dodatkiem staropanieństwa.

Podczas narad literackich Gingrich przekonał się, że Ernest jest zaskakująco uległy, a nawet wdzięczny redaktorowi za opinie. Przy­niósł pierwsze rozdziały trzeciej opowieści o Harrym Morganie i po­prosił go o radę. Uważał, że rozbudowując to do rozmiarów powieści i wydając osobno poprzednie przygody Morgana w tomie zebranych opowiadań, który miał się ukazać na jesieni, może dokonać takiego

210

powrotu do beletrystyki, że zwali z nóg nowojorską czeredę do ryn­sztoka, gdzie jest jej miejsce.

Gingrich uznał to za zwariowany pomysł. Opowieści o Morganie stanowią całość. Ernest musi doprowadzić do końca Morgana Numer Trzy, tak dobrze rozpoczętego, a potem zespolić wszystkie części w coś w rodzaju miniaturowej trylogii. Zaczynałaby się ona i koń­czyła poglądami autora na rewolucyjną politykę Kuby. Gdzieś w środku mógłby opisać weteranów wojennych i katastrofalny hu­ragan na Matecumbe. W lokalu Josie'ego Russella, przemianowanym na Freddy's Bar, mogłyby się odbywać transakcje handlowe Har-ry'ego. Wreszcie można by uwypuklić schyłek i upadek Harry'ego Morgana — to, co Hemingway nazywał „schyłkiem jednostki" — po nim zaś następowałoby odrodzenie bohatera.

Ernest z radością doniósł o tej zmianie planu Maxowi Perkinsowi, z którym korespondował na temat Pierwszych czterdziestu dziewię­ciu opowiadań mających zastąpić projektowane Pierwsze pięćdzie­siąt cztery opowiadania. Powiedział też Gingrichowi z niemal dzie­cinną wdzięcznością, że jemu jedynemu ufa „całkowicie, od po­czątku do końca", jeżeli idzie o uczciwą opinię na temat pisarstwa, tak jak na prawdziwych mężczyznach, Charlesie Thompsonie, J. B. Sullivanie i Josie Russellu może polegać pod każdym innym wzglę­dem,

W przeddzień powrotu Marjorie Rawlings na Florydę wziął na hak pod Gun Cay dwustusześćdziesięciokilowego tuńczyka, a wciągnął go na pokład aż pod Isaacs, „nadal krzepkiego jak cholera". Walka trwała prawie siedem godzin i Ernest wypacał z siebie przeszło pół kilograma na godzinę, a po trzech godzinach omal nie zemdlał z wy­czerpania, ale potem ochłonął i wracając do domu „nażłopał się" piwa i whisky z wodą sodową.

Pani Rawlings uznała go za fascynujący przykład paradoksu. My­ślała o „wielkiej, delikatnej łapie", która z taką czułością przytrzy­mała jej drobną dłoń w momencie ich pierwszego spotkania. Nie mogła się jednak oprzeć refleksji, iż ta sama łapa od czasu do czasu bezlitośnie powala ludzi na ziemię. Wydawał się jej „tak wielkim artystą", że nie musiał być w defensywie, człowiekiem „tak wspa­niałym, tak męskim", że nie miał powodu udowadniać tego pięścia­mi. Klucza do jego charakteru dopatrywała się w jakimś „wewnę­trznym konflikcie między życiem sportowym a literackim, między człowiekiem sportu i artystą".

„Hemingway — stwierdziła — dużo przebywa wśród sportsmenów,

211

którzy go lubią i podziwiają: jego osobowość, jego sportową spraw­ność i prestiż literacki... Nieświadomie musi cenić sobie ich opinię. Musi się lękać obnażenia przed nimi udręki, która targa artystą... I tak w Śmierci po południu pisze coś pięknie, a zaraz potem zbywa to żartobliwą uwagą czy też rozmyślną sprośnością. Jego sportowi przyjaciele nie zrozumieliby tego piękna. Ryczeliby zachwyceni żar­tem. Tylko im sprawiłyby przyjemność te rzeczy w jego pracy, które trapią nas wszystkich."

Kiedy przedstawiła tę hipotezę samemu Ernestowi, wyjaśnił, że bądź co bądź polował i łowił ryby od małego i że nadal to robi, ponieważ ma z tego „straszną masę radości i emocji". Pisanie jest dla niego procesem spalającym duszę, dokonywanym w czterech ścianach za pomocą narzędzi jego rzemiosła, uwięzieniem narzuco-, nym samemu sobie. Kiedy mu idzie dobrze, nic nie może dać rów­nej satysfakcji i radości. Kiedy zaś idzie źle, nie ma innego wyjścia, jeżeli nie chce zwariować, jak tylko chwycić za narzędzia swego drugiego rzemiosła — strzelby, wędki — i szukać tej innej satys­fakcji na morzach i w lasach. Nic poza pisaniem nie może mu dać tyle rzetelnej przyjemności, co ubicie niedźwiedzia, bawołu, kudu, czarnogrzywego lwa czy walka na śmierć z olbrzymim, dostojnym marlinem, gigantycznym tuńczykiem, a nawet kaszalotem, jeżeli zdo­ła zatopić w nim harpun dość głęboko. Czy to jest konflikt? Nie sądzi.

Po powrocie Hemingwaya do Key West poczta przyniosła mu prób­ny egzemplarz sierpniowego „Esquire'a". Zawierał on ostateczną wersję opowiadania o pisarzu konającym na gangrenę w Afryce, za­tytułowanego Śniegi Kilimandżaro i z nazwiskiem Henry'ego Walde-na zmienionym na proste imię Harry.

Ernest wyjaśnił później, jak doszedł do koncepcji opowiadania. Zaczęło się to od pewnej bogatej kobiety, która w kwietniu 1934 roku zaprosiła go w Nowym Jorku na herbatę i zaproponowała, że sfinansuje następne safari. Wróciwszy tamtego lata do Key West wyobrażał sobie czasem, jaki obrót przybrałyby sprawy, gdyby był przyjął tę ofertę. Konający pisarz w opowiadaniu przedstawiał jego samego, takiego, jakim mógłby być, gdyby pokusa prowadzenia ja­łowego życia ludzi bardzo bogatych przeważyła nad rzetelnością artysty.

Chwalił się potem, że w tym jednym opowiadaniu zawarł dość materiału na cztery powieści. „Włożyłem w to wszystkie rzeczy prawdziwe — oświadczył — i przy całym tym obciążeniu, najwięk­

61

szym, Jakie dźwigało kiedykolwiek opowiadanie", fiyło ono nadal zdolne wystartować' niczym silny samolot. Wiele owych ..prawdzi­wych rzeczy" sięgało daleko wstecz w życie Ernesta. Wspomina? dom z kloców drzewnych dziadka Bacona nad jeziorem Walloon, wzgórze w Paryżu, gdzie mieszkał z Hadley w 1922 i 1923 rokuj wyprawę do Szwarcwaldu na ryby tamtego pierwszego lata. Uro-mantycznił i zbeletryzował swoją podróż do Konstantynopol?. Bvły tam także wspomnienia z Schruns i instruktor narciarski Waltber Lent, i partie pokera w Madlenerhaus wysoko w górach Silvretta. Wspominał' rancz Nordąuistów w Wyomingu, ze „srebrnoszarymi liśćmi szałwii" na wzgórzach za rzeką. Zakończenie, w którym Har­ry wyobraża sobie przybycie małego samolotu, mającego zabrać po do szpitala w Nairobi, Ernest zaczerpnął ze wspomnień o swoim od­locie z równin na leczenie dyzenterii i o dalekim widoku pokrytego śniegiem zachodniego szczytu Kilimandżaro. W motcie na początku opowiadania mówił o wyschniętym i zamarzniętym ścierwie lam­parta^ o którym słyszał od Philipa Percivala. Później nazwał to „częścią metafizyki" swojego opowiadania. Twierdził, że dobrze wie, co to oznacza, ale nie ma obowiązku tego wyjaśniać.

W tekście opowiadania była także wzmianka o Fiteseraldzie. Umierający pisarz wspominał „biednego Scotta Fitzgeralda" i jego „romantyczną cześć" dla tej „specjalnej, błyskotliwej rasy", która miała pieniądze. Kiedy Scott odkrył, że bogacze nie są tacy błyskotli­wi, jak przypuszczał, ta wiadomość „złamała go tak samo jak wszyst­kie inne rzeczy, które go łamały". Ernest był zdecydowany nie po­grążyć się śladem przyjaciela w ruinę załamania. Jak mu już dawno powiedział, ruiny są po to, aby je wykorzystywali pisarze, nawet jeżeli jest to ruina całego czyjegoś cholernego życia. Jeżeli bogaci-są rzeczywiście wrogami, Ernest posłuży się nimi jako takimi w swo­im pisarstwie.

Chory i przygnębiony pośród zielonych gór Północnej Karoliny, Fitzgerald rozgniewał sie, że jego nazwisko zostało wymienione w opowiadaniu. Napisał do Hemingwaya krótki list z hotelu Grove Park w Asheville:

„Kochany Erneście! Proszę Cię, daj mi spokój w druku. Jeżeli czasem mam ochotę pisać de profundis, nie znaczy to, że chcę, aże­by przyjaciele modlili się głośno nad moimi zwłokami. Niewątpli­wie miałeś dobre zamiary, ale mnie to kosztowało bezsenną noc. Czy mógłbyś pominąć moje nazwisko, kiedy włączysz to (opowia-

213

danie do książki? Opowiadanie jest świetne — jedno z Twoich naj­lepszych — chociaż ten „biedny Scott Fitzgerald" trochę mi je ze­psuł. Zawsze Twój przyjaciel

Scott

PS. Bogactwo nigdy mnie nie fascynowało, chyba że było połączone z największym urokiem czy dystynkcją."

W liście do Perkinsa Ernest stwierdził, że reakcja Scotta, który przez całą zimę wypisywał „te okropne rzeczy o sobie" w „Esąuire", jest diabelnie ciekawa. Samemu Scottowi oświadczył złowieszczo, że od lat pięciu nie napisał ani linijki o kimś, kogo znał, ponieważ tak mu było żal tych ludzi. Ale to wszystko minęło. Przestanie być dżentelmenem i znowu będzie powieściopisarzem wykorzystującym taki materiał, jaki mu się spodoba.

Bezwzględność tej odpowiedzi zdumiała Fitzgeralda, który uznał ją za narwaną i zarozumiałą. Najwyraźniej — mówił Scott — Ernest zaczął uważać siebie za „Wielkiego Pisarza". Przez jaki wybryk imaginacji doszedł do wniosku, że opublikowanie artykułów o zała­maniu upoważnia każdego do „czegoś w rodzaju otwartego sezonu polowań" na Fitzgeralda, tak jakby był kaczką albo bażantem? Er­nest najwyraźniej „zupełnie stracił głowę". Przypominał „otuma­nionego od ciosów boksera walczącego z samym sobą na filmie". Nie należy więcej zadawać się z nim, bo jest zupełnie tak samo „załamany nerwowo" jak Scott. Tyle tylko, że objawy przybierają inną formę. „On ma skłonność do megalomanii — napisał Scott — a ja do melancholii."

Tym, co Ernest taił przed Scottem i przed większością przyja­ciół, był fakt, że wahadło jego systemu nerwowego zataczało od czasu do czasu pełny łuk od megalomanii do melancholii. Jednym z chorobliwych aspektów umysłowości Ernesta było stale powracają­ce przeświadczenie, że może niedługo umrzeć nie dokończywszy swej pracy i że nie zdziałał jeszcze wiele.

Rozdział VII

LOJALISTA

40. NAPÓR

Przez ostatni tydzień lipca Ernesta pochłaniały przygotowania do wyjazdu na rancz Nordąuistów. W tym samym tygodniu rozpoczęła się wojna domowa w Hiszpanii. Lojaliści właśnie atakowali koszary Montana w Madrycie, kiedy napisał do swego młodego przyjaciela, Prudencio de Pereda, że „powinniśmy byli być w Hiszpanii przez cały ten tydzień". Ale najwyraźniej niezbyt mu się tam spieszyło. Na rariczu oczekiwała go paczka listów od osób, które czytały i po­dziwiały Śniegi Kilimandżaro, i od Dos Passosa donoszącego, że Luis Quintanilla, jako oficer hiszpańskiej armii republikańskiej, brał 20 lipca udział w natarciu na koszary Montana.

Choć Ernest ciągle się wahał, czy jechać do Hiszpanii, wojna nie dawała mu spokoju. Pod koniec września napisał do Maxa Perkinsa, iż bardziej niż czegokolwiek na świecie żałuje, że nie wziął udziału „w tej hiszpańskiej sprawie". Nadal ma nadzieję tam pojechać, je­żeli walki nie ustaną, nim skończy powieść. Od czasu do czasu na­wiedzały go przeczucia możliwości śmierci. Zwierzył się Marjorie Kinnan Rawlings, iż ma wrażenie, że niedługo umrze, chociaż znacz­nie by wolał stać się mądrym siwobrodym, żującym tytoń starcem. W liście do MacLeisha uderzył w bardziej ponury ton: kocha życie tak bardzo, że byłoby „wielką obrzydliwością", gdyby przyszła dla niego pora się zastrzelić.

Na początku września przyjechali znajomi Hemingwayów z Bimi-ni, Tom i Lorraine Shevlinowie. Zrobili wędkarską wyprawę do Je­ziora Granitowego, a potem drugą, na antylopy widłorogie. Ernest dość nieśmiało zaproponował któregoś dnia Tomowi, że da mu do przeczytania rękopis powieści. Znając wrażliwość przyjaciela na kry­tykę, Tom zgodził się niechętnie. Podziwiał wyczyny Harry'ego

215

Morgana, ale nie wywarł na nim wrażenia portret pseudoprolefe-riackiego pisarza Richarda Gordona. Nie podobały mu się też sceny z pijanymi weteranami wojennymi w Freddy's Bar. Aczkolwiek był „zanadto wystraszony", by powiedzieć to wprost, dał Ernestowi do zruzumienia, że ogóine wrażenie jest „parszywe", ten zaś z gnie­wem wyrzucił rękopis przez okno na kupę świeżego śniegu, później jednak przeprosił za brak panowania nad sobą.

Pewnego popołudnia zabrał Lorraine do przynęty wyłożonej na niedźwiedzie grizzly. Nie posiadał się z radości, kiedy udało mu się zabić dwie sztuki, i nalegał, żeby zjeść na obiad befsztyki z upo­lowanych zwierząt. Tom i Patrick nigdy Kie zapomnieli tego posił­ku. Mięso miało ostrą woń i było żylaste, nie dopieczone, a jedli je w postaci sandwiczów sporządzonych z naleśników na zakwasie, po­smarowanych marmoladą pomarańczową. Mimo to Ernest spożył swoją porcję z wyraźnym smakiem.

Był rozradowany w czasie długiej drogi powrotnej konno z obo­zu na rancz, chociaż wyraźnie zazdrosny, bo niedźwiedź ustrzelony później przez Shevlina okazał się największym i najcięższym ze wszystkich trzech. Jadąc do domu założył się z Tomem o pięćret do­larów, że go prześcignie, ale koń Toma przyszedł pierwszy. Kiedy wieczorem Ernest wznowił współzawodnictwo z Shevlinem, przegrał w kości dalsze dziewięćset dolarów.

Pod koniec września z nowym zapałem podjął pracę nad powieś­cią i napisał do M-axa Perkinsa, że wychodzi z tego diabelnie dobra książka, pełna biedaków, bogaczy, reakcjonistów i rewolucjonistów. Jak dotąd, poza początkiem rozgrywającym się w Hawanie, wszystko działo się w Key West i okolicy. Pisanie było trudne, ale sprawiało mu najwyższą przyjemność. Doprowadził książkę do punktu, w któ­rym całość rysowała się jasno w jego wyobraźni. Główną akcję wprawdzie wymyślił, niezliczone szczegóły natomiast czerpał wprost z własnych doświadczeń. Dał też upust swojej skłonności do satyry, odmalowując scenę w Freddy's Bar, w której wczestniczyli Harry Morgan oraz niejaki pan James Laughton z małżonką, wzorowani na zaprzyjaźnionym z Ernestem Jacku Colesie i jego żonie. Trzeci turysta z grubsza przypominał poznanego w lipcu w Key West pro­fesora z Seattle, Harry'ego Burnsa, oraz Arnolda Gingricha.

Podczas gdy Hemingway znajdował się w rozkwicie sił twórczych, Scott Fitzgerald cierpiał tortury publicznej obmowy. Pewien dzien­nikarz nazwiskiem M-ichael Mok przeprowadził z nim dla „New York Post" wywiad, który opublikował pod tytułem Drwga strono

63

raju. W dziesięć" dni później przedrukowa! go magazyn „Time". Scott zadepeszował do Ernesta: „Jeżeli kiedykolwiek chciałeś mi pomóc teraz masz okazję stop niejaki Michael Mock (sic) wykorzystał wy­wiad żeby mnie obsmarować w NY Post w sposób absurdalny stop napada na mnie bezpośrednio i pośrednio Scott." Ernest odpowie­dział, że nie czytał wywiadu, ale gotów zrobić wszystko, co potrafi. Scott odtelegrafował: „Depeszowałem myśląc że jesteś w Nowym Jorku nie można nic poradzić na odległość a po chłodniejszym na­myśle wydaje się że w ogóle nie można nic zrobić serdecznie dzię­kuję w każdym razie twój Scott."

W ten sposób dwaj pisarze chwilowo się pojednali. Jak sam Scott napisał w swym notatniku, zawsze pragnął wchłonąć pewne cechy, które czyniły Ernesta tak pociągającym, i w momentach psychicz­nego napięcia opierać się na nim jak na mocnych kulach. Przez minionych jedenaście lat tak bardzo przywykł do tej myśli, że bez zastanowienia zwrócił się teraz do przyjaciela o pomoc.

Kiedy pod koniec października Marjorie Rawlings złożyła Fitz-geraldowi wizytę w Asheville, okazał się skłonny wybaczyć Ernesto­wi „docinek" w Śniegach Kilimandżaro. Powiedziała Scottowi, że widocznie jakieś „sadystyczne nieprzystosowanie" każe Hemingwa­yowi „powalać ludzi na ziemię". Scotta zdecydowanie najbardziej drażniła zawarta w Śniegach uwaga, że jest „skończony". Podczas rozmowy wychodził z siebie, żeby przekonać panią Rawlings o swo­jej niezmiennej odporności i odwadze.

Tymczasem po powrocie do Key West Ernest zaczął się borykać z kulminacyjną sceną powieści, w której Harry Morgan kona leżąc na koi kutra straży przybrzeżnej. Wbrew wszystkim dawniejszym przechwałkom próba skonstruowania pełnowymiarowej powieści przez dołączenie ubocznego wątku do trzech opowiadań o Morganie nastręczała więcej kłopotów, niż chciał — czy też śmiał — przyznać. Po tylu latach niezawisłości, niestosowania się do mód literackich czy politycznych, ciągłego podkreślania własnej woli, zaciekłej de­terminacji, żeby się nie ugiąć — gdzieś w głębi zaczynała wzbierać jakaś przeciwsiła. Uwidaczniało się to w przedśmiertnych słowach Harry'ego Morgana, który podobnie jak Ernest usiłował polegać tylko na sobie, lecz teraz nie był już pewny, czy „jeden samotny człowiek" może przetrwać na takim jak ten świecie. Możliwe, że siłę zapewnia jedynie jakaś akcja zbiorowa, taki zjednoczony front, jaki republika hiszpańska usiłowała wykuć przeciwko buntownikom Franco.

Pod koniec listopada w jednej z kronik towarzyskich Waltera Win-

217

chella pojawiła się zapowiedź, że Hemingway wkrótce wyjedzie przypatrzyć się wojnie w Hiszpanii. Niebawem poczta przyniosła mu list od Johna N. Wheelera, generalnego dyrektora Północno­amerykańskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (NANA). Wheeler pi­sał, iż czytał informację Winchella. Jego organizacja obsługuje sześć­dziesiąt czołowych gazet, więc Hemingway powinien rozważyć mo­żliwość przesyłania Stowarzyszeniu reportaży wojennych. Ernest czekał na taką szansę i już na wstępie dopomógł sprawie republiki pokrywając koszty przejazdu dwóch ochotników, którzy mieli przy­łączyć się do lojalistów, i finansując zakup sanitarek. Do Hiszpanii miał mu towarzyszyć Sidney Franklin, przebywający wówczas na Kubie.

Zimą Ernest zawarł w Key West dwie nowe znajomości: z pisa­rzem Jamesem Farrellem i Rexfordem Guyem Tugwellem, człon­kiem rooseveltowskiego Trustu Mózgów. Jego szlachetność i dobroć wywarły na Farrellu duże wrażenie. Któregoś wieczora przy winie Hemingway stwierdził, że Faulkner jest dużo lepszym pisarzem za­równo od niego samego, jak od Farrella, kiedy natomiast Farrell wy łajał publicznie Jonathana Latimera za przybieranie póz literac­kich, Ernest powiedział: „Rany boskie, Jim, nie rób tego. Tacy fa­ceci nie mają nic poza swoim pisarstwem. Jak im się to odbierze, popełnią samobójstwo."

Tugwell nie był zachwycony Ernestem, bo kiedy próbował zain­teresować go polityką jako tematem twórczości, pisarz wzruszył ra­mionami. „Lubił mieszkać w takich zgniłych miejscowościach jak Key West... prowadzić sportowe życie... i utrzymywać swoje tematy na prymitywnym poziomie... Uważałem wtedy, że pakuje się w sy­tuację, w której możliwości maleją."

Pewnego grudniowego dnia Ernest siedział w barze Niechlujny Joe, kiedy weszła trójka turystów: ładna niebieskooka kobieta po pięćdziesiątce, przystojny chłopak w wieku uniwersyteckim oraz wy­soka dziewczyna z jasnoblond włosami sięgającymi do ramion. Chło­piec miał na imię Alfred, dziewczynę nazywano Marty, a oboje zwracali się do matki per Orni.

Marta z ukosa patrzyła na masywnego, brudnego mężczyznę w szortach i zaplamionej trykotowej koszulce, ale Ernest roztoczył cały swój urok i przedstawił się, więc oni też to zrobili. Kobieta nazywała się Edna Fischel Gellhorn i była wdową po lekarzu z St. Louis. Jej córka, Marta, wykształcona w znanym college'u Bryn Mawr w Pensylwanii, była żywa i ambitna, zdecydowana się wybić

218

jako autorka. Tytuł pierwszej powieści, Jakiż szalony pościg, zapo­życzyła od Keatsa, a motto od Hemingwaya. We wrześniu ukazał się zbiór jej opowiadań z pochwalną przedmową H. G. Wellsa. Ostatnio pracowała w Niemczech nad trzecią książką i po wizycie u matki i braci zamierzała powrócić do Europy.

Przyjaźń z Gellhornami szybko się zacieśniła. Po powrocie brata na uczelnię i wyjeździe matki do St. Louis Marta została w Key West sama. Ernest dużo przebywał w jej towarzystwie, a subiek­tywni obserwatorzy, tacy jak Lorine Thompson, zaczęli uważać, że jasnowłosa dziewczyna mocno zawróciła mu w głowie. Pauline była o wiele za bystra, żeby tego nie spostrzec, ale z niczym się nie zdra­dziła.

Tymczasem Ernest usiłował zakończyć swą powieść. Włączył do niej wiele satyrycznych obrazków z życia prywatnego bogatych wła­ścicieli jachtów oraz ciekawe uwagi o niegdyś bogatych samobójcach. Najbardziej niepokoiła go swoboda, z jaką wykorzystał pewnych swo­ich przyjaciół i kolegów, których łatwo było rozpoznać. Ostrzegł Maxa Perkinsa, że kiedy książka ukaże się w druku, Scribner będzie musiał zamieścić „murowane" zaprzeczenie, jakoby któraś z postaci była wzorowana na rzeczywiście istniejących ludziach. Dla zabez­pieczenia wezwał też Gingricha z Chicago i Maurice'a Speisera z No­wego Jorku, aby przejrzeli rękopis mając na uwadze procesy o znie­sławienie, bo taki proces wytoczono niedawno Tomowi Wolfe'owi.

Gingrich przestrzegał, że pod postacią powieściopisarza Richarda Gordona można się domyślać Dos Passosa, a Granta i Jane Mason rozpoznać w osobach fikcyjnego Tommy'ego i Heleny Bradley. Jako dobry znajomy ich wszystkich twierdził, że każda aluzja jest dla niego „równie przejrzysta jak siatkowe drzwi", Ernest jednak bro­nił tego, co napisał.

W połowie stycznia Marta Gellhorn wyruszyła samochodem do Miami, w pierwszy etap powrotnej podróży do St. Louis. Zaraz po jej wyjeździe Ernest z widocznym pośpiechem udał się w sprawach zawodowych do Nowego Jorku. Spotkali się w Miami, po czym ra­zem wsiedli do pociągu zmierzającego na północ. Gingrich zadepe­szował tymczasem do Hemingwaya, zaniepokojony pogłoskami o jego poważnej chorobie. Między wierszami odpowiedzi Pauline można by­ło wyczuć leciutką nutę goryczy: „Wiadomość z drugiej ręki abso­lutnie bezpodstawna Ernest w Miami w drodze do Nowego Jorku można powiedzieć w doskonałym zdrowiu dziękuję za troskliwość."

Nie uspokoił jej list od Marty, która donosiła, że w St. Louis jest

219

zimno i wilgotno, marzy więc o wyruszeniu w bardziej egzotyczne regiony. Co się tyczy Ernesta, którego Marta nazywała teraz Ernes-tino, to z wielkim zachwytem czytała jego dzieła zebrane i uważa go za przemiłego faceta. List ten musiał dziwnie przypominać Pauli-ne jej własne listy pisane do Hadley z Bolonii wiosną 1926 roku.

41. STOLICA ŚWIATA

Styczniowy pobyt w Nowym Jorku Ernest poświęcił na organizo­wanie wyjazdu do Madrytu. Upewnił się, że część kosztów podróży pokryją honoraria za reportaże pisane dla Johna Wheelera z NANA, wypytał też Jaya Allena, dotychczasowego korespondenta „Chicago Tribune" w Hiszpanii, o warunki życia w oblężonym mieście. Dużo czasu poświęcał na pracę z młodym powieściopisarzem, Prudencio de Pereda, nad filmem dokumentalnym zatytułowanym Hiszpania w płomieniach. Film ten ukazywał oblężenie Alcazaru w Toledo, tryumf lojalistów w górach Guadarrama, niszczenie bezbronnych miast przez faszystowskie samoloty oraz ewakuację dzieci z bom­bardowanego przez artylerię Franco Madrytu, a opatrzony był ko­mentarzem pióra Hemingwaya.

W sprawie wojny zajmował on stanowisko w znacznej mierze hu­manitarne. Do matki Pauline napisał, że jeśli nawet „Czerwoni" są tacy źli, jak się mówi, to jednak reprezentują lud tego kraju w prze­ciwieństwie do obszarników nie mieszkających na swojej ziemi, Ma­urów, Włochów i Niemców. Wie doskonale, że „Biali" są w więk­szości „parszywi". Jedzie do Hiszpanii częściowo po to, by się prze­konać, jak są tam wytyczane społeczne linie demarkacyjne „na pod­stawach humanitarnych". Walka musi się odbić na wszystkich, bo przecież jest to tak wyraźnie „próba generalna przed nieuniknioną wojną europejską". Pracując dla NANA zamierza służyć jako „an­tywojenny korespondent wojenny" i będzie usiłował powstrzymać Stany Zjednoczone od uwikłania się w przyszły konflikt.

Na początku miesiąca zadepeszował do Perkinsa, że powieść jest już ukończona, oświadczenie to było jednak przedwczesne. Arnold Gingrich przysłał mu długi list pełen rad redaktorskich; nadal nie­pokoi go postać wzorowana, jak sądzi, na Jane Mason. Ernest obie­cał rozważyć to ponownie w Paryżu, chociaż jego zdaniem sąd Ar­nolda był „trochę pochopny". Na razie przygotowania do wyjazdu

220

do Francji i Hiszpanii nie pozostawiały mu czasu na rozwiązywanie problemów, które powieść wciąż jeszcze nastręczała.

W lutym wrócił do Nowego Jorku, gdzie zastał Dos Passosa za­jętego zbieraniem funduszów na drugi film dokumentalny, mający podobnie jak pierwszy zapoznać amerykańskich sympatyków z nie­dolą ludu hiszpańskiego. Reżyserować go miał uzdolniony komu­nista holenderski nazwiskiem Joris Ivens, z Johnem Ferno jako ope­ratorem. Archie MacLeish, Lillian Hellman, Dos Passos i Ernest za­łożyli stowarzyszenie pod nazwą Historycy Współcześni, aby dopo­móc w sfinansowaniu, a następnie w dystrybucji filmu. Zarówno wtedy, jak i później Ernest nie zgadzał się z Dos Passosem co do rzeczy, które należało uwypuklić: Dos chciał położyć nacisk na udrę­kę zwykłych ludzi podczas wojny domowej, Ernesta zaś o wiele bardziej interesowały aspekty militarne.

Odpłynął do Francji w towarzystwie Sidneya Franklina oraz Eva-na Shipmana. W wywiadzie udzielonym na przystani oświadczył, że stawia sobie za cel ukazanie Amerykanom nowego rodzaju woj­ny, jaką prowadzi teraz Franco i jego cudzoziemscy sojusznicy. Mó­wił, że jest to wojna totalna, w której nie ma czegoś takiego jak niekombatanci. Młodemu reporterowi Irze Wolfertowi wyjaśnił, że jedzie do Madrytu, ale zamierza odwiedzić wszystkie pobliskie miasta, by się przekonać, co wojna wyrządziła „szarym ludziom" — kelne­rom, dorożkarzom, szewcom, pucybutom. Porem chce objechać linie frontu i „zobaczyć, co chłopcy robią z tymi nowymi zabawkami, które im dano od czasu ostatniej wojny".

Spędził daremnie dziesięć dni w Paryżu w nadziei, że amerykań­ski Departament Stanu udzieli Franklinowi zezwolenia na wyjazd do Hiszpanii. Często bywał u lewicowego poety Roberta Desnosa, prawie codziennie zaś chodził na obiad albo na drinka z Janet Flanner i Solitą Solano, zazwyczaj w towarzystwie Sidneya, który następnie urządzał im pokazy kostiumów, szpad matadorskich i veronicas z ka­pą, przy czym Ernest odgrywał rolę byka.

Powagę sytuacji w Madrycie uświadomił sobie, kiedy na początku marca spotkał malarza Luisa Quintanillę i usłyszał o zniszczeniu jego fresków.

Amerykański Departament Stanu pozostał nieugięty w sprawie zezwolenia na wyjazd dla Franklina, więc w końcu Ernest odwołał się do pomocy przełożonego Quintanilli, Luisa Araąuistaina, ambasadora Hiszpanii republikańskiej w Paryżu, i udał się do Tuluzy, punktu wypadowego przerzutów na południe, żeby zobaczyć, jak działa fran-

221

cuska straż graniczna. Zmotoryzowane patrole z bagnetami na ka­rabinach dwukrotnie zatrzymywały samochód, toteż uznał za ironię tych czasów, że 12 000 żołnierzy włoskich wylądowało na południo­wym wybrzeżu jako pomoc Mussoliniego dla Franco, podczas gdy Francuzi handryczyli się o paszporty neutralnych obserwato­rów. Szesnastego wsiadł do samolotu, który na krótko wylądował w Barcelonie, po czym poleciał dalej na południe.

Aż do Tarragomy, gdzie na skraju wody leżał przewrócony na bok frachtowiec lojalistów, nie było żadnych widomych oznak wojny. Na wybrzeżu Alicante ludzie święcili wiadomość o zwycięstwie lo­jalistów nad Włochami pod Guadalajarą. Mężczyźni i kobiety śpie­wali i krzyczeli, ulice rozbrzmiewały dźwiękami harmonii, a przed punktami werbunkowymi stały ogonki. Atmosfera fiesty panowała aż po Walencję. W tamtejszym biurze prasowym Ernest uzyskał służbowy środek transportu i wraz z kierowcą wyruszył do Madry­tu.

Spieszno mu było odwiedzić miejsce zwycięstwa pod Guadalajarą i Brihuegą, tak dumnie święconego w całej republikańskiej Hisz­panii w dniu jego przylotu. Mówił już o nim jako o „największej klęsce Włochów od czasu Caporetta". Teraz pragnął obejrzeć teren walki, zanim ekipy grabarskie dokończą swojej roboty. Zatrzymał się w Madrycie na krótko, tylko po to, aby się zarejestrować u cen­zora w budynku Międzynarodowego Towarzystwa Telefonów i Te­legrafów, nazywanego potocznie Telefónica. Spotkał tam niemieckie­go komunistę Hansa Kahle, który walczył w wojnie światowej na froncie zachodnim, zbiegł z hitlerowskich Niemiec i dotarł do Hisz­panii, gdzie pod komendą Miaji dowodził oddziałem podczas zimo­wej obrony Madrytu.

Wczesnym rankiem 22 marca Ernest pojechał razem z nim na pół­noc. O jakieś osiemdziesiąt kilometrów od Madrytu obejrzeli pole bitwy pod Brihuegą. Kahle powiedział, że klęska Włochów prze­kreśliła nadzieje Franco na okrążenie Madrytu. Klimat w tym mieś­cie może być okropny, ale jego cudowne naturalne usytuowanie obronne więcej niż równoważy inne braki. W drodze powrotnej pod­kreślił, iż umocnienia doprowadzono do takiego stanu, że niepo­dobna już wziąć miasta bezpośrednim szturmem. Aby zwyciężyć, Franco musi przeć przez Teruel do wybrzeża, rozdzielając Barcelo­nę i Walencję. Tymczasem siły republikańskie w Kastylii rosną z dnia na dzień. Za kilka miesięcy, jak napisał Ernest w depeszy do

222

redakcji, opierając się na informacjach Kahlego, lojaliści będą mogli przejść do ofensywy.

Po powrocie do Madrytu Hemingway jadł właśnie kolację, kiedy w restauracji zjawili się Marta Gellhorn i Sidney Franklin. Powi­tanie Ernesta rozwścieczyło Martę. Mimo nieugiętego ducha była zmęczona, zakurzona i zziębnięta po całodziennej podróży. „Wie­działem, że tu przyjedziesz, córko — powiedział wylewnie — bo ci to załatwiłem." W rzeczywistości ograniczył się do paru rozmów telefonicznych i Marta miała mu za złe sugerowanie, że potrzebowała pomocy. On wciąż jeszcze odnosił się do niej jak znany autor do młodszej aspirantki, aczkolwiek łączyło ich idealistyczne przejęcie niedolą prostych ludzi. Słusznie czy nie, Marta uważała się za bar­dziej uświadomioną politycznie, a także zacieklej antyfaszystowską niż on. Nie była, ściśle mówiąc, korespondentką wojenną, choć po­służyła się „lipnym listem" od Kyle'a Crichtona z magazynu „Col-lier's", aby uzyskać niezbędne papiery. Nazajutrz Ernest przedstawił ją Arturowi Barea i lizie Kulcsar, którzy wspólnie kierowali urzę­dem cenzury i przydzielali nowo przybyłym pokoje hotelowe, kwity benzynowe oraz wydawali przepustki. Ta fantastycznie przepraco­wana para z niedowierzaniem patrzała na „wypielęgnowaną kobietę z aureolą jasnych włosów, która przeszła przez mroczne, zatęchłe biuro elastycznym krokiem" kojarzącym się im z amerykańskimi gwiazdami filmowymi. Gdyby Marta o tym wiedziała, wpadłaby we wściekłość na nowo.

Dwudziestego siódmego marca, w pierwszy ciepły, wiosenny dzień, pojechała z Ernestem na północ, aby pośród czerwonych wzgórz Guadalajary obserwować rebelianckich żołnierzy, którzy pełzali jak mrówki po stromej skarpie z drugiej strony wąskiej doliny, forty-fikując płaskowyż przed spodziewanym atakiem lojalistów.

Sytuacja w polu była teraz lepsza niż w mieście. Artyleria Franco codziennie ostrzeliwała Madryt ze wzgórza Garabitas. Wszędzie uno­sił się pył granitowy i gryzące wyziewy materiałów wybuchowych. Nazajutrz po powrocie Ernesta z północy zbudziło go wycie i huk pocisku na placu przed hotelem. Zbiegł na dół i ujrzał ranną w brzuch kobietę, którą prowadzono do hallu. Niespełna dwadzieścia kroków od drzwi wejściowych był wielki lej w chodniku, a. na kupie gruzu leżał pokryty pyłem trup mężczyzny. Huk w rejonie miasteczka uniwersyteckiego, znajdującego się o siedemnaście przecznic dalej, często trwał całą noc.

Wielu znajomych Hemingwaya zjeżdżało do Madrytu, między in­

223

nymi Dos Passos i Josie Herbst, rozwiedziona żona Johna Herrman-na, która zamieszkała na tym samym korytarzu co Ernest i Frank­lin. Rana Sidneya od rogu jeszcze się nie zagoiła i nadal był prze-ziębieny po brodzeniu przez lodowatą rzekę na granicy północnej, ale pomagał Ernestowi z wielkim oddaniem. Ogromnie lubił Pauli-ne, toteż odnosił się niechętnie do Marty i uskarżał się lizie Kulcsar i innym na wpływ, jaki wywiera na charakter i postępowanie jego przyjaciela. Przyjezdni Amerykanie mieli niekiedy za złe uprzywi­lejowaną pozycję Hemingwaya, któremu nigdy nie brakowało środ­ków transportu ani dostępu do ograniczonych zapasów benzyny, on zaś najwyraźniej cieszył się swoją rolą czołowego amerykańskiego powieściopisarza wojennego, wtajemniczonego w różne sprawy dzię­ki bliskim kontaktom z takimi odpowiedzialnymi ludźmi, jak Hans Kahle.

W Madrycie Dos i Ernest nadal debatowali nad Ziemią hiszpań­ską. Dos chciał się skoncentrować na prywacjach życia codziennego typowej wioski w Starej Kastylii, gdzie warunki bytowania były prawie niewiarygodne dla cudzoziemców. Ernest, bynajmniej nie umniejszając wagi aspektu humanitarnego, chciał ukazać ataki, sta­nowiska dział, bombardowania i zniszczenia.

Zdecydowany wywiedzieć się dokładnie, jak prowadzona jest ta wojna, często zachodził do hotelu Gaylord, gdzie spotykali się Ro­sjanie. Jego głównym informatorem był młody intelektualista Mi­chał Kolców, korespondent „Prawdy" i „Izwiestii". Zdaniem Ernesta Kolców wiedział, że nie skłania się on do komunizmu. Ponieważ jednak wierzył w talent literacki amerykańskiego przyjaciela, sta­rał się wszystko mu wyjaśnić, żeby później mógł napisać o tym pra­wdziwą relację. Któregoś wieczora Ilia Erenburg zastał Ernesta w apartamencie Kolcowa, posępnie popijającego whisky. Po paru wstępnych słowach zapytał po francusku, czy Hemingway przetele-grafowuje do kraju jedynie artykuły, czy też przesyła również bie­żące wiadomości. Zdumiał się, kiedy Ernest, który pomylił słowo „nouvelles" (wiadomości) z „novels" (powieści), zerwał się w pasji i ruszył na niego z butelką po whisky. Obecni zainterweniowali, więc incydent zakończył się śmiechem. Jednakże nawet takie za­chowanie nie mogło przesłonić Erenburgowi faktu, że Hemingway był człowiekiem z gruntu pogodnym, przywiązanym do życia, go­towym całymi godzinami rozmawiać o polowaniu i rybołówstwie. Zdaniem Erenburga był głęboko zaangażowany w wojnę, „urzekało go niebezpieczeństwa, śmierć, wielkie czyny". Każdego dnia widy-

224

Korespondent wojenny w Rtszpanii

Ulica Madrytu w czasie wojny domowej

35. Dekorowanie Medalem Brązowej Gwiazdy, Hawana, lipiec 1947

wał ludzi, którzy n-ie chcieli się poddać. „Był odrodzony i odmło­dzony."

Określenie te odpowiadało rzeczywistości. Ernest ponownie oglą­dał sceny przypominające rzeczy widziane dawno temu we Włoszech. Ostatnio pisał w Zielonych wzgórzach Afryki o „miłym, pokrzepia­jącym odorze towarzyszy", o radosnej współzależności braterstwa broni. Teraz był znowu w okopach. Trudności i niebezpieczeństwo stanowiły żywioł, w którym rozkwitał. Całkowicie i na ogół niesa-molubnie oddany ludowi hiszpańskiemu i jego sprawie, wiedział za­razem, że dzięki takim przeżyciom może się rozwinąć, nadając nowy wymiar swojej pozycji literackiej.

42. ZIEMIA HISZPAŃSKA

Poza Martą Gellhorn, głównymi towarzyszami Ernesta z grona ko­respondentów zagranicznych byli Herbert Matthews i Sefton Del-mer, przezywany Tomem. W kwietniu Hemingway zabrał się rze­telnie do przygotowywania filmu dokumentalnego Ziemia hiszpań­ska, toteż dużo przebywał w towarzystwie reżysera Jorisa Ivensa i operatora Johna Ferno.

Realizacja filmu nie była łatwa. Kiedy jechali za czołgami i pie­chotą republikańską przez poszarpane, szare wzgórza odcinka Mo-rata de Tajuna, wiatr od gór obsypywał ich pyłem zalepiającym oczy i nozdrza i zasnuwającym obiektywy kamer. Dziewiątego, po pijatyce, która przeciągnęła się długo w noc, Ernest leżał bezsennie parę godzin i wsłuchiwał się w artylerię rebeliantów bijącą w po­zycje lojalistów dokoła Carabanchelu. Po szóstej Ivens zapukał do jego drzwi, bo chciał tego dnia wcześnie zabrać się do pracy. Repu­blikanie rozpoczynali natarcie na linie rebeliantów za Casa de Cam-po, szeroką, otwartą doliną na północ i zachód od miasta. Razem z Hankiem Gorrellem z United Press i operatorem Ferno Ernest i Ivens pojechali do dowództwa brygady. Rebeliancka artyleria roz­trzaskiwała stare lipy w lesie przy dawnym królewskim pałacyku myśliwskim. Wprędce stwierdzili, że zeszli za daleko w dół, aby mieć dobry widok, więc wdrapali się z powrotem na wyniosłość po­nad wschodnim skrajem lasu. Z tego miejsca widzieli bitwę jak na dłoni. Cienka linia piechoty posuwała się na okop, który zbiegał ukośnie ze zbocza przeciwległego wzgórza. Trzy republikańskie bom­bowce zrzuciły swój ładunek na rebelianckie okopy i widok ze wzgó-

225

rza przesłoniły wzbijające się słupy pyłu. Na tej wysuniętej pozycji Ernest i jego przyjaciele wprędce ściągnęli na siebie ogień nieprzy­jacielskich snajperów. Ferno odczołgał się, by znaleźć jakiś punkt, gdzie można by bezpiecznie ustawić większą kamerę, wyposażoną w teleobiektyw. Ulokowali się na najwyższym piętrze jednego z do­mów mieszkalnych przy paseo Rosales, zrujnowanych po pięciu mie­siącach ostrzeliwania. Zamaskowali kamerę szmatami i całe popo­łudnie spędzili obserwując i filmując bitwę. Było jednak o wiele za daleko, żeby dobrze to zrobić. Z odległości tysiąca kroków, jak na­pisał Ernest, „czołgi wyglądały jak małe chrząszcze koloru błota, uwijające się wśród drzew i plujące maleńkimi błyskami, a ludzie za nimi byli jak ołowiane żołnierzyki i padali płasko, potem podry­wali się i biegli... znacząc plamkami zbocze wzgórza, gdy czołgi su­nęły naprzód".

Nazajutrz do punktu obserwacyjnego filmowców zjechali Dos Pas-sos, Matthews, Sidney Franklin, Tom Delmer, Marta Gellhorn i Vir-ginia Cowles. Delmer zirytował Hemingwaya zjadliwymi komenta­rzami na temat powolnego nacierania republikańskich czołgów. Er­nest bardzo uważał, żeby „żaden błysk jego czy naszych lornetek nie zdradził kryjówki i nie ściągnął paru granatów". Jeżeli ktoś chciał porządnie oberwać — mówił — wystarczyło się posłużyć lor­netką polową nie przysłaniając jej, jak należy. A oni umieli strzelać i przez nich miałem cały dzień sucho w ustach."

Tom Delmer podziwiał „pełną humoru pobłażliwość", z jaką Marta traktowała pisarza, nie okazując nic z tej „uniżonej służalczości", z jaką jego życzenia zazwyczaj spotykały się u innych. Nie był jednak świadom, że już zostali kochankami, dopóki rebeliancki gra­nat nie wybuchł w zbiorniku gorącej wody w hotelu Florida i nie napełnił korytarzy parą. „Zostały ujawnione najrozmaitsze powią­zania — pisał — gdy ludzie wypadali ze swoich sypialń, by schro­nić się w suterenie, a między nimi Ernest i Marta." Uwagę jego zwrócił także francuski pisarz Saint-Exupery, który nagromadził w swoim pokoju cały wóz grejpfrutów. „Stał przy schodach — opisywał to Delmer, a kiedy przechodziła któraś z kobiet — wycią­gał ku niej żółtego grejpfruta z gracją francuskiego arystokraty starej szkoły i mówił: Voulez vous une pamplemousse, Madame?"

Na odcinki frontu rozciągniętego wokoło przedmieść stolicy wo­zili Hemingwaya kolejni kierowcy. Jeden z nich zwiał z urzędowym samochodem i czterdziestoma litrami benzyny, inny, młody anarchi­sta imieniem David, mówił językiem tak niewiarygodnie plugawym,

226

że w tej dziedzinie niejednego zdołał pisarza nauczyć. David był namiętnie oddany idei wojny aż do dnia, kiedy rebeliancki granat trafił w oczekującą przed sklepem spożywczym kolejkę kobiet. Wkrótce potem wyjechał do wioski Fuentidueńa de Tajo, gdzie Ivens i Ferno kręcili swojskie sceny do Ziemi hiszpańskiej, i więcej się nie pokazał. Jego następcą był Hipolito, człowiek twardy, lako­niczny, kompletnie nieromantyczny.

Krąg wojskowych znajomości Ernesta poszerzał się szybko. Do jego ulubieńców należeli amerykańscy ochotnicy służący w lotnic­twie: Whitey Dahl, podobno poszukiwany przez policję z Los Ange­les pod zarzutem sfałszowania czeku, oraz Frank Tinker z De Witt w stanie Arkansas. Ramona Lavalle, także lotnika, poznał jako mło­dego chłopca w Paryżu, jego znajomym z czasów paryskich był również podpułkownik Gustavo Duran, który dawniej studiował i komponował muzykę, a teraz przemienił się w żołnierza. Ernest wkrótce zaczął o nim mówić jako o jednym ze swoich bohaterów.

Często odwiedzał Jedenastą Brygadę Międzynarodową dowodzoną przez Hansa Kahlego. Wielu jej żołnierzy, komunistów niemieckich, było weteranami pierwszej wojny światowej, a wszyscy mieli wy­szkolenie wojskowe. Przez jakiś czas Ernest myślał o napisaniu książki o Kahlem, ale doszedł do wniosku, że „mamy ze sobą za wiele wspólnego, abym ryzykował, że coś z tego zagubię próbując pisać na ten temat".

Największy jednak sentyment miał do Dwunastej Brygady, głów­nie do ludzi i ich esprit de corps, choć również dlatego, że przyj­mowali go z szacunkiem należnym artyście, a zarazem traktowali bardziej jak żołnierza niż niekombatanta. Jej dowódca, czterdzie-stojednoletni Węgier, którego nom de guerre brzmiało generał Lukacs, autor kilku opowiadań i jednej powieści, zachwycał Hemingwaya swoim humorem. Ernestowi podobał się też bardzo Werner Heilbrun, główny oficer sanitarny brygady, łagodny, sprawny, wzór stoickiego hartu ducha i humanitaryzmu. Trzecim jego ulubieńcem był ko­misarz polityczny Lukacsa, Gustav Regler, komunista i uchodźca z hitlerowskich Niemiec, który zaczął służyć w wojsku w 1918 ro­ku, a później stał się zapamiętałym antyfaszystą.

Największą nienawiść żywił Hemingway do Andre Marty, dowód­cy Brygad Międzynarodowych. Jego zdaniem szara twarz Marty'ego „miała w sobie coś przegniłego", tak jakby ją ulepiono „z błota, które można znaleźć pod pazurami bardzo starego lwa". Uczucie to podzielali też inni, Erenburgowi Marty wydał się „władczy, poryw-

227

czy, stale podejrzewający każdego o zdradę". Regler oświadczył prosto z mostu, że Marty pokrywa swą żołnierską nieudolność „nie­wybaczalnym, namiętnym polowaniem na szpiegów". Kłócił się pu­blicznie z podwładnymi, którzy kwestionowali jego decyzje, między innymi z pracującym po bohatersku Amerykaninem Louisem Fische­rem, przez pewien czas jego głównym kwatermistrzem.

Ernest rzadko widywał Marty'ego, zawarł natomiast cenną dla swojej pracy znajomość z Polakiem Karolem Swierczewskim, podob­nie jak wielu innych oficerów Brygad Międzynarodowych walczącym pod pseudonimem. Generał Walter, urodzony w Warszawie, a wy­chowany głównie w Rosji, służył podczas rewolucji w Armii Czer­wonej, zaś w chwili wybuchu wojny domowej w Hiszpanii wykła­dał naukę wojenną oraz taktykę w Akademii Wojskowej im. Frun-zego. Dowodził Czternastą Brygadą w bitwie o drogę do Coruńa w grudniu i styczniu, następnie zaś został przeniesiony do obrony Madrytu. Na Erneście wywarł ogromne wrażenie zarówno swą wie­dzą wojskową, jak osobliwym wyglądem, tą „dziwną bladą twarzą, której nigdy nie chwytała opalenizna, sokolimi oczyma, dużym no­sem, wąskimi wargami i ogoloną głową, poznaczoną zmarszczkami i bliznami".

Bombardowanie Madrytu trwało dalej przez cały kwiecień. Gran Via była tak często zasłana potłuczonym szkłem, że Hemingway za­czął to traktować jak coś normalnego. Do hotelu wpadały zabłąkane kule, a mimo stałych dostaw z Walencji, w stolicy brakowało żywno­ści. Spragniony dziczyzny Ernest pożyczył strzelbę i 21 kwietnia wybrał się zapolować za frontem Pardo; wrócił z dziką kaczką, ku­ropatwą, czterema królikami oraz sową.

Tego wieczora napisał pierwszy od dziesięciu dni artykuł. Marta zostawiła go do wysłania Franklinowi, dołączając notatkę: „Kocha­ny Sidneyu, wracam na noc na front Jaramy. Przeczytałam i sko­rygowałam (tzn. zrobiłam korektę) artykułu Ernesta. Proszę Cię, za­nieś wszystkie trzy egzemplarze lizie do Telefónica, pokój 402, i każ jej to puścić. Ona zatrzymuje sobie jeden egzemplarz, a dwa po­zostałe trzeba wysłać pod załączone adresy. Nie mam kopert, ale na pewno je znajdziesz w pokoju prasowym — numer 401 — albo nawet poproś lizę. Powinno to chyba odejść dziś wieczorem. E. chciał, żeby dla pośpiechu wysłać pocztą dyplomatyczną; bądź ła­skaw powtórzyć lizie i powiedzieć, że to ważne, bo E. nic nie wysyłał od kilku dni, a to jest dobre dla sprawy... Dziękuję Ci. Regler znów ma paskudną gorączkę i Bethune wciąż myśli, że to tyfus... Cała

228

żywność dla niego (Reglera) na kolację jest u mnie w pokoju. Gra-cias, Marty."

Nazajutrz Ernest z Martą i szoferem Hipolitem wyruszył, jak to określał, na „dziesięć ciężkich dni objazdu czterech centralnych fron­tów". Trasa obejmowała wysoką na półtora tysiąca metrów Sierra de Guadarrama, gdzie godzinami pięli się konno pod górę, żeby obejrzeć pozycje lojalistów. Na Erneście silne wrażenie wywarła biegłość i dyscyplina zaprawionych oddziałów górskich. Raz jechali samochodem pancernym drogą znajdującą się pod ostrzałem rebe-lianckich karabinów maszynowych. Skuleni w ciemnym wnętrzu wozu, słuchali ostrego łomotania czterech kolejnych serii o metalo­we płyty ochronne. Nawet takie doświadczenie wydawało się Er­nestowi mniej niebezpieczne od codziennego życia w Madrycie. Po powrocie drapało ich w gardle od granitowego pyłu, zobaczyli nowe leje w chodnikach na Gran Via i byli świadkami ciągłego bezsenso­wnego ostrzeliwania ludności cywilnej.

Pod koniec miesiąca Ivens napisał z Walencji, prosząc Ernesta, żeby przyjechał do wioski Fuentidueńa, gdzie Sidney Franklin i John Ferno mieli nakręcić końcowe sceny Ziemi hiszpańskiej. Kiedy taś­mę filmową zapakowano w skrzynki do wysyłki, Hemingway gotów był wracać do kraju. Nadał swój ostatni artykuł w budynku mi­nisterstwa spraw zagranicznych na Plaża de la Cruz, dokąd biura cenzury przeniosły się z zagrożonej codziennymi bombardowaniami Telefónica. Pożegnał się wesoło z Arturo Bareą, bliskim załamania na skutek nadmiaru pracy i ustawicznego poczucia zagrożenia, rów­nie wesoły był też na pożegnalnym przyjęciu wydanym na jego cześć przez Dwunastą Brygadę. Odbyło się ono wieczorem 1 maja na te­renach starego zamku w Moraleja. Uczestniczyli w nim między in­nymi Lukacs, doktor Heilbrun i Gustav Regler. Ernest wspominał potem, jak Lukacs zagrał „melodię, którą grywał jedynie tak, późną nocą, na ołówku przytkniętym do zębów — muzykę czystą i deli­katną jak flet". Było to jego ostatnie spotkanie z Heilbrunem i Lu-kacsem. Gdyby nie zrządzenie losu, mogło być także ostatnim spot­kaniem z Gustavem Reglerem.

43. AMERYKAŃSKIE INTERLUDIUM

W niedzielę 9 maja Ernest przybył do Paryża. Jak powiedział re­porterom, nie spodziewał się, że wojna potrwa tak długo. Jedzie

229

do Stanów, by przygotować powieść do druku, po czym wróci do Hiszpanii na „wielką wojnę ruchomą", która, według jego przewi­dywań, rozpocznie się w lecie.

W Paryżu spędził cztery pracowite dni, konferując z Luisem Ara-ąuistainem o potrzebach sanitarnych armii republikańskiej i wygła­szając przemówienia w Anglo-Amerykańskim Klubie Prasowym oraz w księgarni Sylvii Beach. Był tam obecny Joyce, absolutnie nie za­interesowany Hiszpanią i polityką. Ernest zacinał się i jąkał w cza­sie obu przemówień, a u Sylvii zapewnił zebranych, że pisanie jest ciężką pracą. Może z wyjątkiem Słońce też wschodzi nie był nigdy w pełni zadowolony z żadnej swojej książki. Mówił o tych sprawach bez przygotowania i z widoczną ulgą odczytał na koniec fragmenty noweli Ojcowie i synowie.

Kiedy 18 maja przypłynął do Stanów, planował sobie, że większą część lata spędzi na Bimini z żoną i dziećmi, poprawiając powieść i łowiąc ryby, ale już 2 czerwca zadepeszował z Nowego Jorku Jo-ris Ivens, że prezydent Roosevelt z małżonką zgodzili się obejrzeć Ziemią hiszpańską w Białym Domu na początku lipca. To doniosłe spotkanie zorganizowała Marta Gellhorn, bliska przyjaciółka Eleanor Roosevelt. Tymczasem Joris przysłał Ernestowi do przejrzenia i po­prawienia komentarz do filmu. „Nasz naród — brzmiał on — zdo­był swoją pozycję dzięki demokratycznym wyborom. Teraz broni­my naszych praw. Jesteśmy zmuszeni walczyć przeciwko klice woj­skowej i obcej interwencji. Cały kraj zjednoczył się w tej walce. Chłopi wykorzystują swą ziemię lepiej niż ich dawni panowie. Wy­dobywają na jaw pełne możliwości Ziemi Hiszpańskiej." Hemingway zredukował sześć zdań Jorisa do trzech: „Prawo do uprawiania na­szej ziemi zdobyliśmy w drodze demokratycznych wyborów. Teraz kliki wojskowe i zbiegli obszarnicy atakują, by nam tę ziemię ode­brać. Ale my walczymy o prawo nawadniania i uprawiania tej Zie­mi Hiszpańskiej, którą arystokracja pozostawiała odłogiem, korzysta­jąc z niej tylko dla własnej rozrywki." Obydwie wersje były dość uproszczonym podsumowaniem przyczyn wojny, niemniej jednak oszczędnie określały podstawowy temat filmu.

Czwartego czerwca Ernest odleciał z Bimini do Nowego Jorku na Drugi Zjazd Pisarzy Amerykańskich. Spotkał się z przebywa­jącym w mieście Scottem, który w styczniu „powrócił do życia" i pracował teraz dla Metro-Goldwyn-Mayer. „Chciałbym, żebyśmy mogli częściej się spotykać — powiedział Ernestowi. — Mam wra-

230

żenię, że wcale cię nie znam." Znowu, tak jak nieraz w dawnych czasach, był pod wrażeniem optymizmu i żywotności Ernesta.

Na zjeździe pisarzy przemawiać mieli: Donald Ogden Stewart, prezes Ligi Pisarzy Amerykańskich, Earl Browder, sekretarz Par­tii Komunistycznej Stanów Zjednoczonych, Joris Ivens, reżyser je­szcze nie ukończonego filmu, oraz Hemingway. Przewodniczącym i mistrzem ceremonii był Archibald MacLeish.

Browder wygłosił referat powściągliwy i bezpośredni. Europejscy dyktatorzy roztrzaskali swymi bombami Wieżę z Kości Słoniowej; teraz wszyscy pisarze muszą się obrócić ku życiu prostych ludzi, „źródłu wszelkiej siły w sztuce". Ivens zaprezentował Ziemią hisz­pańską, której wciąż jeszcze brakowało podkładu dźwiękowego. „Mo­że to trochę dziwne — powiedział — przynosić film na zjazd pisa­rzy, ale myślę, że tu jest jego miejsce... Ten film został zrobiony na tym właśnie froncie, gdzie moim zdaniem powinien się znaleźć każdy uczciwy pisarz." Ernest słuchał tego siedząc w towarzystwie MacLeisha i Marty Gellhorn, po czym rozpoczął swoje siedmiomi-nutowe przemówienie:

„Problem pisarza jest niezmienny. Pisarz się zmienia, ale jego problem pozostaje ten sam. Jest nim zawsze to, jak pisać prawdzi­wie, a przekonawszy się, co jest prawdą, przekazać to w taki spo­sób, żeby się stało cząstką przeżyć osoby, która to czyta... Naprawdę dobrzy pisarze zawsze zostają wynagrodzeni przy niemal każdym istniejącym systemie rządów, który mogą tolerować. Jest tylko jed­na forma rządów niezdolna wydać dobrych pisarzy, a tym ustrojem jest faszyzm. Bo faszyzm jest kłamstwem wypowiadanym przez ty­ranów. Pisarz, który nie chce kłamać, nie może żyć i pracować w fa­szyzmie."

Reszta przemówienia nie odznaczała się specjalną logiką wewnę­trzną. Jednakże jego wady były o wiele mniej istotne od faktu, że Hemingway w ogóle chciał zabrać głos. Wśród setek obecnych, którzy patrzyli i słuchali z nie ukrywanym zapałem, znajdował się Paul Romaine, księgarz z Milwaukee. „To było wspaniałe — napisał — zupełnie jakby każdy go brał w ramiona, prawdziwego towarzysza... w walce z faszyzmem. Jakże mogliśmy teraz przegrać tę walkę, ma­jąc Hemingwaya po naszej stronie?" Burza oklasków poniosła się po sali, gdy Ernest, „podniecony i cały mokry, wybiegł za kulisy,

231

by więcej się nie pokazać". Jego szczerość, zarówno jak" „dziwna siła jego osobowości" wzięły widownię szturmem.

W drodze powrotnej na Bimini przyszedł mu- do głowy pomysł, który odzwierciedlał ustawiczną niepewność co do nie dokończonej powieści. Zamiast ją wydać osobno, można by ją włączyć do tomu zawierającego takie utwory prozą, jak Śniegi Kilimandżaro, Krótkie szczęśliwe życie Franciszka Macombera, opowieść o Paco, młodym kelnerze z Madrytu, wyjątki z ostatnich korespondencji dla NAŃA, fragment o potopionych weteranach z Matecumbe i przemówienie wygłoszone na zjeździe pisarzy. Hemingway miał w zanadrzu kilka tytułów dla tego zbioru: Mieć i nie mieć, Różne oręże i Powrót do wojen. Było jasne, że chciał tą książką udokumentować swoją nie­dawno zrodzoną świadomość społeczną. Max Perkins zgodził się na tę propozycję „z wyjątkiem drobnych szczegółów" i przystąpił do gromadzenia utworów.

Najboleśniejszym ciosem, jaki tego lata spadł na pisarza, były otrzymane w połowie czerwca wiadomości, że Lukacs i doktor Heil-brun zostali zabici, a Gustav Regler ciężko ranny. Dziewiętnastego czerwca Joris Ivens doniósł telegraficznie o ukończeniu roantażu Ziemi hiszpańskiej, więc Ernest pojechał do Nowego Jorku, gdzie ostatecznie podjął decyzję, żeby pod tytułem Mieć i nie mieć opu­blikować samą powieść o Morganie. Scribner od razu umieścił ją na liście wydawnictw jesiennych, a Max posłał maszynopis do dru­karni mając nadzieję, że odbitki szczotkowe przyjdą w połowie lipca. Ledwie Ernest zdołał wrócić do Cat Cay, Joris Ivens znowu zade­peszował, tym razem podając plan zajęć, które czekały ich obu w najbliższej przyszłości, ósmego lipca mieli być na kolacji w Bia­łym Domu, a potem zademonstrować film prezydentowi i jego żo­nie. Dziesiątego mieli go zawieźć do Kalifornii, pokazać gwiazdom filmowym i zebrać pieniądze na sanitarki.

I znowu Ernest odleciał na północ, by wraz z Ivensem i Martą Gellhorn udać się do Waszyngtonu. Marta zaskoczyła swych towa­rzyszy zjadając kilka sandwiezów w barze na Mnisku i wyjaśnia­jąc, że kolacje w Białym Domu są notorycznie niejadalne, co oka­zało się prawdą.

Waszyngton ogarnęła fala upałów i w prezydenckim pałacu było gorąco jak w piecu. Na kolacji obecny był Harry Hopkins, który podobnie jak Eleanor Roosevelt przypadł Ernestowi do serca. Nato­miast „harvardzkie" maniery Roosevelta irytowały pisarza. Uważał, że prezydent jest „bezpłciowy", a nawet trochę zniewieściały z wy­

232

du. Później zrelacjonował bez współczucia, ile ostrożnego manew­rowania było potrzeba, żeby przeprowadzić sparaliżowanego prezy­denta z pokoju do pokoju czy nawet posadzić w fotelu. Oboje Roose-veltowie bardzo wzruszyli się filmem, choć uważali, że jest niedo­statecznie propagandowy, aby być w pełni skuteczny.

W dwa dni później Ernest i Joris odlecieli do Kalifornii. Ich kampania rozpoczęła się dobrze od zebrania zorganizowanego pod patronatem Frederica Mar cha i jego żony Florence. Ivens wyświet­lił film, a Ernest odczytał przemówienie, które napisał na pięt­nastu kartkach hotelowego papieru listowego. Podkreślił, że film ukazuje wprawdzie dokładne obrazy, lecz nie może w pełni odtwo­rzyć atmosfery życia w Hiszpanii podczas wojny. Mówił o śmierci takich przyjaciół, jak Lukacs i Heilbrun, o bombardowaniu ludności cywilnej, zabijaniu i kaleczeniu dzieci oraz cierpieniach żołnierzy. Ńa zakończenie stwierdził, że za każdy tysiąc dolarów będzie można kupić jedną sanitarkę dla Hiszpanii. Będzie ona „na chodzie i w akcji" w cztery tygodnie od momentu uczynienia darowizny. Sława Er­nesta, jego widoma szczerość oraz wrażenie, jakie wywarł sam film, sprawiły, że natychmiast wpłacono dosyć pieniędzy na zakup i wy­posażenie dwudziestu sanitarek. Obecny na zebraniu Fitzgerald był pełen podziwu. Nazajutrz zadepeszował do przyjaciela, że „film był ponad wszelkie pochwały tak samo jak twoja postawa". Wkrótce potem napisał do Maxa Perkinsa, że ta postawa „miała w sobie coś prawie religijnego". Ernest był w stanie jakiegoś „nerwowego na­pięcia", które sprawiło, że wpadł i wypadł z Hollywood „jak trąba powietrzna", pozostawiając po sobie tysiące dolarów uzbieranych składek.

W Nowym Jorku czekały na niego odbitki Mieć i nie mieć. Galo­pem przeleciał korekty, pragnąc zdążyć z powrotem na Bimini na swoje trzydzieste ósme urodziny. Tak często przerywane wakacje zakończyły się 3 sierpnia; Hemingway szykował się do wyjazdu do Europy, Pauline i dwaj starsi chłopcy wybrali się z Sidneyem Frank­linem na rancz hodowli byków w Meksyku, a Gregory z niańką do Syracuse. Franklin nie miał ochoty wracać do Hiszpanii, bo jak to określił Ernest, odsłużył już swoje i teraz był całkowicie gotów przejść do rezerwy.

Nikt z rodziny nie chciał słyszeć o wyjeździe Ernesta. Matka Pa­uline napisała do niego długi list nalegając, żeby zmienił zamiar, on zaś ze zrozumiałą dwulicowością odpowiedział, że mimo całej urody Pauline i szczęścia, jakiego razem zaznają, obiecał Hiszpanom

233

wrócić. Kiedy na świecie tak źle się dzieje, myślenie o własnej przyszłości jest po prostu egoizmem. Pierwsza bytność w walczącej Hiszpanii zniweczyła w nim wiarę w życie przyszłe, ale także uwol­niła od strachu przed śmiercią i właściwie przed wszystkim innym.

Kiedy przybył do Nowego Jorku w drodze do Paryża, emanowała z niego pewność siebie i dobre samopoczucie. Rzadko bywał szy­kowniej ubrany niż na szeroko rozreklamowanej kolacji, wydanej przez Davida Smarta z „Esquire'a", który powziął właśnie zamiar uruchomienia luksusowego magazynu lewicowego pod tytułem „Ken". Ernest siedział układnie na honorowym miejscu po prawej ręce gospodarza. Jednakże jego układność szybko pierzchła, kiedy po południu 11 sierpnia wszedł do gabinetu Maxa Perkinsa i zastał siedzącego tam Maxa Eastmana. Jego uraza do Eastmana za recenzję Byk po południu jątrzyła się od przeszło czterech lat. Aczkolwiek Perkins obawiał się tego, co może nastąpić, obojętnym tonem zwrócił się do Eastmana licząc, że słowa, które wypowiada, są prawdziwe: „Max, oto twój przyjaciel." Dwaj mężczyźni uścisnęli sobie dłonie i wymienili parę dowcipów. Perkins z ulgą usadowił się w fotelu, gdy wtem Ernest, śmiejąc się szeroko, szarpnął na sobie koszulę odsłaniając pierś, która, jak powiedział Perkins, była „dostatecznie włochata dla każdego". Eastman roześmiał się, a Ernest, wciąż ze śmiechem, rozpiął mu koszulę i obnażył pierś „tak gołą jak głowa łysego". Ten kontrast znowu wywołał śmiechy i Perkins już się szykował do odsłonięcia własnego torsu, gdy nagle Ernest poczer­wieniał z gniewu. „Co to ma znaczyć — ryknął na Eastmana — że pan mnie oskarża o impotencję?"

Eastman zaprzeczył. Miał przejść do dalszych wyjaśnień, gdy spo­strzegł swoją książkę Sztuka i życie czynne, która przypadkiem le­żała na biurku Perkinsa. Zawierała przedruk Byka po południu, więc wyciągnął ją do Ernesta mówiąc: „Proszę. Niech pan przeczy­ta, co naprawdę napisałem." Ten chwycił książkę i zaczął ją kart­kować mrucząc coś i klnąc. „Niech Max to przeczyta" — powiedział Eastman.

Ale Ernest, wykrzywiony z narastającego gniewu, trzasnął East­mana w twarz otwartą książką. Ten natychmiast poskoczył ku nie­mu, a Perkins, bojąc się, że Eastman może zostać ciężko poturbowa­ny, podbiegł, by złapać Ernesta za rękę. Kiedy wybiegał zza rogu biurka, przeciwnicy chwycili się za bary i runęli na podłogę. Per­kins złapał za ramiona tego, który był na wierzchu, pewien, że musi to być Hemingway. Okazało się jednak, że patrzy w twarz Ernesta

234

leżącego na wznak na podłodze i roześmianego, bo prawie od razu odzyskał panowanie nad sobą.

Gazety opisały to zajście w trzy dni później, kiedy Ernest odpły­wał do Francji na pokładzie „Champlain". Eastman zgodnie ze swym przekonaniem oświadczył publicznie, że uczciwie pokonał Heming­waya w zapasach. Ernest zapewnił reportera z „Timesa", że to wszystko bujda. „Nikogo nigdzie nie rzucił — oświadczył. — Sko­czył na mnie jak kobieta, wymachując... otwartymi dłońmi. Po prostu go przytrzymałem z daleka od siebie. Nie chciałem mu zro­bić krzywdy. Jest o dziesięć lat starszy ode mnie."

Hemingway był już z powrotem w Europie, kiedy Perkins prze­słał Fitzgeraldowi szczegółowy opis starcia. Scott miotał się między potępieniem a wstydem. Uważał, że Ernest dopuścił się „dokładnie tego oślego postępku, którego się po nim spodziewałem... To, że stra­cił panowanie nad sobą tylko na minutę, nie zmienia faktu, że wy­brał akurat minutę po temu najgorszą. Obecnie żyje w świecie tak bardzo swoim własnym, że niepodobna mu pomóc, nawet gdybym w tej chwili był mu bliski, choć nie jestem. Jednakże tak go lubię, że aż się wzdrygam, kiedy go coś spotyka, i jestem niemal osobiście zawstydzony, że jacyś durnie mogli mu dogryzać i szkodzić. Osta­tecznie należałoby się spodziewać, że człowiekowi, który osiągnął pozycję właściwie najwybitniejszego pisarza swojego kraju, mogło­by być oszczędzone takie obszczekiwanie."

44. PIĄTA KOLUMNA

Ruchoma wojna, którą Ernest przepowiadał na lato 1937 roku, po­toczyła się na ogół w niedobrym kierunku. Podczas jego nieobec­ności lojaliści podejmowali wprawdzie ofensywę, lecz oblężenie Ma­drytu wciąż trwało, a rebelianci podbijali prowincje północne. Na­tarcie generała Waltera na froncie Segowii pod koniec maja rozpo­częło się dobrze, a potem utknęło. Osiemnastego czerwca Franeo zdobył Bilbao. W krwawej bitwie pod Brunetę w lipcu lojaliści po­nieśli ciężkie straty. Prowincje baskijskie zostały podbite, a 14 sierp­nia, w dniu, kiedy Ernest odpłynął z Nowego Jorku, rozpoczęło się rebelianckie uderzenie na Santander.

Oboje z Martą spotkali się na początku września w Cafe de la Paix z Herbertem Matthewsem. Wiadomości wciąż były niepomyślne.

235

Franco opanował dwie trzecie Hiszpanii i lada dzień spodziewano się nowego ataku na Madryt. Kiedy jednak dotarli na front aragoń­ski, sytuacja uległa poprawie. Ofensywa republikańska pod Sara-gossą doprowadziła do zdobycia Belchite, więc pojechali obejrzeć zrujnowane miasto. W rozmowie z ochotnikami z Piętnastej Brygady Międzynarodowej Ernest dowiedział się, jaką taktykę stosowali pod Belchite. Ich dowódca, major Robert Merriman, „utorował sobie bombardowaniem drogę naprzód" i mimo licznych ran od odłamków granatów ręcznych, nie chciał się zatrzymać, dopóki jego ludzie nie obsadzili katedry. Merriman od razu wszedł do galerii bohaterów Ernesta.

Hemingway, Marta i Herbert Matthews byli pierwszymi korespon­dentami amerykańskimi, którzy przeprowadzili dokładne oględziny odcinka pod Belchite. Wspinali się pieszo i konno po stromych, ska­listych ścieżkach, jeździli ciężarówkami i pożyczonymi wozami szta­bowymi po wyboistych nowych drogach wojskowych. Największe kłopoty mieli z wyżywieniem i zakwaterowaniem. Chłopi dostarczali im chleba i wina, a posiłki gotowali sobie na ogniskach. Sypiali na materacach na otwartej ciężarówce, przykryci kocami. W górach spadł już śnieg i przez tylną klapę dmuchał lodowaty wiatr. Marta znosiła te niewygody z właściwą sobie dzielnością i stoicyzmem. Ernest przez wiele lat pamiętał i wychwalał jej zachowanie w owych wrześniowych tygodniach.

W Madrycie było teraz o wiele spokojniej niż w kwietniu i maju. Walki oblężnicze wciąż trwały w Userze, Carabanchelu i miasteczku uniwersyteckim, ale na Casa de Campo niekiedy mijały całe dni bez ostrzeliwania przez rebelianckie baterie.

W początkach października Marta i Ernest wyjechali z Matthew-sem i Delmerem na front pod Brunetę. Na znak neutralności Delmer umocował flagi brytyjskie i amerykańskie na przednich błotnikach swojego Forda, przez co o mało nie zginęli, bo rebelianccy artyle-rzyści wzięli go za „jakiś supersztabowy wóz" i obłożyli granatami drogę, po której jechał. „Granaty są właściwie zawsze takie same — napisał Ernest. — Jeżeli cię nie trafią, nie ma reportażu, a jeśli trafią, nie musisz go pisać."

Jego pokój w hotelu Florida był przystanią dla ludzi urlopowa­nych z Brygad Międzynarodowych. Jeden z nich, kapitan Phil Detro z Teksasu, po powrocie do dowództwa Piętnastej Brygady pod Al-bares, wysławiał gościnność Hemingwaya — gorące kąpiele, szynkę i sery, mocne trunki, koc do gry w kości, gramofon, a nawet od cza­

746

su do czasu dziewczyny. Spotkania Ernesta z młodymi Amerykana­mi odbywały się też niekiedy w barze Chicote'a, gdzie poznał Milto­na Wolffa, -dowódcę plutonu w kompanii karabinów maszynowych imienia Lincolna. Innym jego gościem był Freddy Keller, komisarz w tejże kompanii. Fred zjawił się kiedyś z Grekiem, Johnnym Tsa-nakisem, zajadłym antyfaszystą, który przedtem działał w greckim podziemiu.

Kiedy w połowie października ukazało się Mieć i nie mieć, Ernest przebywał jeszcze w Madrycie. Jak zawsze z niepokojem i uwagą śledził liczbę sprzedanych egzemplarzy. Na początku listopada Perkins mógł mu donieść, że książka jest czwarta na liście bestsellerów, a sprzedano blisko 25 000 egzemplarzy. Jednakże większość recenzen­tów przyjęła ją z mieszanymi uczuciami. Louis Kronenberger napi­sał, że jest mętna albo schyłkowa, albo i taka, i taka. Chociaż He­mingwayowi udała się postać Morgana i kilka znakomitych scen, powieść rozpada się pośrodku i wykazuje „okropne braki w rze­miośle". J. Donald Adams uważał, że dorobek pisarza byłby bez niej świetniejszy. Magazyn „Time" zamieścił artykuł, a na okładce reprodukcję portretu Ernesta w rybackim swetrze w niebieskie paski i w czapce z długim daszkiem, wykonanego przez Waldo Peirce'a. Autor artykułu utrzymywał, iż metoda pisarska Hemingwaya za­czyna być przestarzała, choć (pod naciskiem politycznej lewicy i po­litycznej prawicy) osiągnął nową dojrzałość poglądów. Zapewne hisz­pańska wojna domowa w głównej mierze pobudziła „dotychczas dobrze utajoną świadomość społeczną" pisarza. Recenzenta „Man­chester Guardian" wzruszył stosunek Harry'ego Morgana do żony, ale oskarżył Hemingwaya o „przedstawienie w złym świetle ludzi nie pracujących". Dodatek literacki „Timesa" był pełen podziwu dla oszczędnego dialogu oraz emocjonującej narracji; niedostatki książki wynikły z wąskiej skali wartości autora.

Jak zwykle w obliczu nieprzychylnych ocen, Ernest wrzał, wybu­chał, aż wreszcie się uspokoił. Ale zachował w pamięci nazwiska tych, którym powieść się nie spodobała. Byli oni wystarczająco liczni, aby mógł opowiadać o „zmowie krytyków" najwyraźniej zamierzających „go wygryźć". Książka jednak przemawia za nim, a on już rozpo­czął następną. Przez całe lato myślał o napisaniu trzyaktowej sztuki. Wykorzystałby w niej materiały uzbierane ubiegłej wiosny z rozmów z różnymi urzędnikami republikańskimi w Madrycie. Do końca lipca widział to jako długie opowiadanie o kontrwywiadzie. W sierpniu i wrześniu zaczęło przybierać kształt melodramatu. Kiedy chwilowa

237

przerwa w działaniu na frontach uwolniła go od „konieczności" pisa­nia dalszych korespondencji dla NANA, zabrał się do roboty.

Od dawna myślał o napisaniu sztuki, ale miał w swoim dorobku tylko Dzisiaj jest piątek, niezbyt smaczną relację o pokłosiu Ukrzy­żowania. Już w 1927 roku poruszył tę sprawę z Perkinsem mówiąc, że nie zna się na pracy dla sceny, ale może zabawnie byłoby po­próbować. Teraz, w dziesięć lat później, doniósł Pauline, że sztuka* jest gotowa. Ósmego listopada przesłał tę wiadomość Maxowi. „The New York Times" wkrótce ją ujawnił i zainteresowani ludzie teatru zaczęli nękać Scribnera telefonami o bliższe szczegóły, jednakże Per-kins nie znał jeszcze tytułu ani treści utworu.

Tych, którym Hemingway pokazał maszynopis sztuki, musiały uderzyć jej aspekty autobiograficzne. Swemu protagoniście, Phili-powi Rawlingsowi, nadał pewne własne cechy. Rawlings miał „sze­rokie bary i chodził jak goryl", zwykle nie jadał pierwszego śnia­dania, czytał wszystkie poranne gazety, lubił sandwicze z konserwo­wej wołowiny i surowej cebuli, regularnie popijał w barze Chicote'a i zapewniał, że „nie musi być żadnym cholernym mnichem". Skłon­ny był do tęgiego picia, bójek, licznych bezsensownych kłótni, czę­stego afirmowania własnej męskości, nie chciał też ulegać dominacji kobiet.

Korespondentka ze sztuki, Dorothy Bridges, odznaczała się nie­wątpliwym podobieństwem do Marty Gellhorn. Była wysoką, przy­stojną blondynką o długich, gładkich nogach, miała specjalny, kultu­ralny akcent i ukończony college. Podobnie jak Marta, nie cierpia­ła brudu i lubiła nadawać pokojom hotelowym domowy wygląd. Mauretańska kurewka Anita mówiła Philipowi, że popełnia błąd wią­żąc się z „tą dużą blondynką". Philip przyznawał, że Dorothy rze­czywiście „ogromnie pcha się w górę". Ale jest też piękna, życzliwa, urocza, dosyć naiwna i odważna. „Obawiam się, że w tym cały sęk — odpowiadał Anicie. — Chcę popełnić absolutnie kolosalny błąd." W ten sposób Ernest ciekawie scharakteryzował swoją przygodę mi­łosną z Martą Gellhorn.

W połowie listopada zjawił się Evan Shipman, a kiedy Ernest za­padł na ostry katar płuc, opiekował się nim pod nieobecność Marty. Hemingway donosił później, że był „cholernie chory", kiedy na krót­ko przed Bożym Narodzeniem zatrzymał się w Barcelonie wyjeżdża­jąc z Hiszpanii, jednakże szybko przyszedł do siebie na wiadomość

75

0 niespodziewanej ofensywie lojalistów pod Teruelem. Siedemnaste­go grudnia wybrał się do Walencji z Delmerem i Matthewsem, stam­tąd zaś nazajutrz dotarli do kwatery pułkownika Hernandeza Sa-rabii. Skuleni za głazami obserwowali natarcie republikanów na Muelę, czyli Ząb, jedną z kilku dziwnych „formacji w kształcie naparstka, przypominających wygasłcstożki gejzerów", umocnionych betonem i otoczonych pułapkami na czołgi. W trzy dni potem dotarli do pierwszych linii i usadowili się na wzniesieniu, które zapewniało doskonały widok, ale za to prawie żadnej osłony przed nieprzyja­cielskimi cekaemami. „Chciałem tylko łopatki, żeby zrobić sobie ma­ły kopczyk i schować za nim głowę" — napisał Ernest.

Po zdobyciu Teruelu stwierdził: „Nigdy dotąd nie przyjmowaliśmy kapitulacji miasta. Kiedy cywile powychodzili ze swoich domów, py­tali mnie, co mają robić, a ja im powiedziałem, żeby siedzieli spo­kojnie i pod żadnym pozorem nie wychodzili tej nocy na ulicę, i wy­jaśniłem im, jakimi dobrymi ludźmi jesteśmy my, Czerwoni... Wszys­cy myśleli, że jestem Rosjaninem, a kiedy im powiedziałem, że jestem Północnym Amerykaninem, nie uwierzyli w ani jedno słowo." Przy­jęcie było gorące. „Obejmowali nas — napisał Matthews — ściskali nam dłonie aż do bólu, klepali nas, popychali i głaskali... Jakaś ko­bieta wyniosła dzbanek świeżo zrobionego wina, ciemnoczerwonego

1 cierpkiego, z lekkim posmakiem bukłaka. I tak ten dzień się za­kończył." W czasie oczyszczania miasta, co Ernest nazwał najwspa­nialszą walką od domu do domu, jaką kiedykolwiek oglądał, on sam i inni dojeżdżali tam codziennie z Walencji. W Wigilię wrócili do Barcelony. Druga służbowa wyprawa Hemingwaya do Hiszpanii do­biegała końca. Trwała dwadzieścia trzy tygodnie.

Podczas gdy Ernest i Marta spokojnie obchodzili katalońską Gwiazdkę, Pauline przybyła do Paryża sama i nie zapowiedziana, podejmując ostateczną próbę uratowania swojego małżeństwa. Za­nim otrzymała wizę do Hiszpanii, zjawił się Ernest. Zamieszkali ra­zem w hotelu, lecz atmosfera była ponura, bo kłócili się zaciekle z powodu Marty i Pauline groziła, że skoczy z balkonu.

Dwunastego stycznia odpłynęli do Nowego Jorku, skąd Hemingway udał się do Miami, by sprowadzić „Pilar" do Key West. Wciąż wpa­dał w gniew, utyskiwał, litował się nad sobą i był ogromnie wzbu­rzony artykułami w magazynie „Time", sugerującymi, że Herbert Matthews był jedynym dziennikarzem obecnym przy wzięciu Te­ruelu. Napisał do Hadley, że osobiście zorganizował Matthewsowi i Delmerowi ten wyjazd i nakłonił Konstancję de la Mora, następ­

239

czynię lizy Kulcsar i Artura Barei w urzędzie cenzury, aby przyjęła ich artykuły, choćby miała przez to stracić posadę. Chwalił się dalej, że z przesłaniem wiadomości do prasy ubiegł Matthewsa o dziesięć godzin jedynie po to, by spotkać się z wrogością katolików, którzy prowadzili redakcję nocną „New York Timesa". Twierdził, że nie tylko odrzucili cały jego materiał, ale nawet wykreślili jego nazwisko z korespondencji Matthewsa. Takie oczywiste nieliczenie się z praw­dą było dla Ernesta typowe w momentach psychicznego napięcia. Zirytowały go również zapowiedzi reklamowe nowego magazynu „Ken", w których wymieniano go jako jednego z redaktorów. Prze­słał Gingrichowi sprostowanie, domagając się zamieszczenia go w pierwszym numerze, po czym napisał ostry w tonie artykuł za­tytułowany: Czas: dzisiaj, Miejsce: Hiszpania. Twierdził w nim, że gdyby Stany Zjednoczone wyrzekły się swojej neutralności i sprze­dały lojalistom potrzebne materiały wojenne, można by rozgromić faszyzm na ziemi hiszpańskiej. W przeciwnym razie i w bardzo blis­kiej przyszłości Stany będą musiały stawić czoło o wiele twardszym ludziom niż legiony Mussoliniego czy siły generała Franco.

Pisane w tym czasie artykuły o Hiszpanii jakoś Ernestowi nie wychodziły, wskutek czego rosła jego drażliwość. Wyłajał Perkinsa za to, że nie zareklamował Mieć i nie mieć, czuł żal do Scribnera o herbatkę wydaną na cześć Maxa Eastmana i nawet pochwały Fitzgeralda, o których doniósł mu Perkins, nie zdołały go ułagodzić. Scott określił go podobno jako najbardziej dynamiczną indywidual­ność na świecie. I znowu Ernest się zirytował. Nigdy nie chciał być dynamiczny. Zawsze chciał tylko być pisarzem i, na Jezusa Chrystu­sa, nim właśnie będzie.

Całe to podrażnienie wypływało z doskwierającej mu świadomości, że jest nielojalny wobec Pauline, a jednocześnie zbyt związany z Hiszpanią i z Martą, by myśleć o podjęciu na nowo życia w tym punkcie, w którym znajdowało się zaledwie przed rokiem.

45. BRZEGI EBRO

Ernest znosił jakoś życie domowe w Key West do połowy marca, kiedy to napisał do Maxa Perkinsa, że nie może sypiać, bo wie, że jego miejsce jest w Hiszpanii. Wyjechał w przyśpieszonym tempie z teczką pełną opowiadań, które Scribner miał wydać na jesieni

240

w jednym tomie. Podczas krótkiego pobytu w Paryżu Ernest chciał je przejrzeć, ustalić ich kolejność i przesłać kopie Perkinsowi.

Już 31 marca wyruszył pociągiem do Perpignan. Towarzyszyli mu Vincent Sheean i syn Ringa Lardnera, Jim. Hemingway podpisał nowy sześciotygodniowy kontrakt z NANA, Sheean i Lardner repre­zentowali „New York Herald Tribune". Z Perpignan pojechali sa­mochodem do Barcelony, \iie mając pewnych wiadomości o sytuacji na brzegach Ebro. Wiedzieli tylko, że wiosenna ofensywa Franco w Aragonii rozpoczęła się 22 marca, na celu zaś miała wbicie klina między Barcelonę i Walencję i rozdzielenie, a następnie zajęcie tere­nów znajdujących się jeszcze w rękach lojalistów.

Ernestowi jak zawsze pilno było znaleźć się tam, gdzie toczyła się walka. Rano 3 kwietnia wyruszył z Herbertem Matthewsem w długą podróż na południe, do Tarragony. Tam droga rozwidlała się ku Reus, Falset i skazanej na zagładę wiosce Gandesa. O niecały kilo­metr od Reus musieli skryć się w rowie, gdy rebeliancki jednopła­towiec wykonał skręt na skrzydło, jakby chcąc ich ostrzelać. O trzy­dzieści kilometrów dalej minęli republikańskich uchodźców brną­cych ku wybrzeżu z wozami załadowanymi dobytkiem. Za ludnością cywilną podążały cofające się oddziały, a za nimi czołgi i armaty. Mówiono, że Gandesa padła.

W południe następnego dnia, na wzgórzach ponad Rasąuerą na wschodnim brzegu Ebro, Ernest i Matthews napotkali niedobitków z Batalionu Waszyngtona-Lincolna, otoczonego na szczycie wzgórza pod Gandesa. Usłyszeli od nich przerażającą relację o przekradaniu się nocą przez linie rebelianckie i przepłynięciu wpław Ebro o zim­nym świcie.

Był wśród nich kapitan Milton Wolff, który wyglądał o wiele sta­rzej niż podczas jesiennego urlopu w Madrycie, ciężko ranny Freddy Keller i Alvah Bessie, który powiedział Hemingwayowi, że słyszał jego przemówienie wygłoszone w czerwcu na zjeździe pisarzy.

Piątego Ernest przejechał przez stalowy most pod Tortosą i za­puścił się na północ wzdłuż zachodniego brzegu rzeki, aż po Cheritę. Stamtąd udał się dalej na północ ku podnóżom Pirenejów, po czym wrócił, by donieść, że rebelianci wtargnęli na umocnione pozycje lojalistów.

Morale wojsk republikańskich było wszędzie stosunkowo niezłe, głównie dlatego, że ciągle otrzymywali tak bardzo potrzebną broń pancerną. Występowały już jednak oznaki rozluźnienia dyscypliny. Na przykład żołnierze polowali na króliki i Hemingway zachował

241

sobie to wspomnienie do późniejszego użytku. Dodał imu ducha fakt, że obrońcy Tortosy trzymali się nadal, choć niebo było pełne nie­mieckich i włoskich samolotów, a dwie dywizje włoskie wielokrotnie atakowały.

W tygodniu wielkanocnym rebelianci po raz pierwszy ujrzeli Mo­rze Śródziemne. Wielki Piątek był czarnym dniem dla lojalistów. Rebeliancka dywizja z Nawarry, pod dowództwem generała Alonsa Vegi, przecięła republikę na dwoje, zdobywając wieś Vinaroz. Ernest i Marta opuścili o świcie Barcelonę razem z Matthewsem i Delme-rem. O dziewiątej przejechali przez ruiny Tortosy i przez stalowy most, spiesząc na południe do Ulldecony, położonej zaledwie o pięt­naście kilometrów od Vmaroz, ale jednostki rebelianckie już posu­wały się w ich kierunku, więc wycofali się do Santa Barbara, gdzie wkrótce dołączyli do nich Vincent Sheean i Joe North. Kiedy wrócili do Tortosy, długi stalowy most już nie istniał, zbombardowany przez rebeliantów. O kilkanaście metrów dalej w dół rzeki grupa chłop­ców przybijała deski na wąskim mostku dla pieszych, po którym Delmer ostrożnie przejechał samochodem. Przejazd przez Tortosę, jak to określił Ernest, przypominał „wspinaczkę po kraterach Księ­życa". W porównaniu z tym droga powrotna do Barcelony wyda­wała się gładka.

Po zajęciu Vinaroz przez rebeliantów nowa fala uchodźców ru­szyła na północ z takich miast, jak Alcanar i San Carlos de la Rapita do stosunkowo bezpiecznej Tarragony i Barcelony. W niedzielę wiel kanooną Ernest spotkał zmęczonego siedem'dziesiętiosześtioletniego człowieka, który dobrnął z San Carlos do mostu pontonowego prze­rzucanego przez dolne Ebro w pobliżu Amposty i martwił się o pozo­stawione w domu zwierzęta. Na podstawie tej krótkiej rozmowy i obserwacji okolicy Ernest napisał swoje drugie wojenne opowia­danie i tegoż wieczora wysłał je jako zwykłą korespondencję. Na­stępnego popołudnia most przestał istnieć, rebelianci byli w Ampo-ście, Ernest zaś patrzał, jak ich artyleria rozwala miasto, które do­piero co opuścili. W tym samym dniu padła Tortosa i wróg zapa­nował nad dolnym Ebro.

Zrobiło się teraz zimno, zaczęły padać opóźnione deszcze wiosenne, utrudniając marsz generała Vareli z trzema rebelianckimi dywizja­mi z Teruelu do morza. W kolejnym artykule dla „Kenu" Ernest zaatakował kardynała Hayesa za oświadczenie na konferencji pra­sowej w Nowym Jorku, że modli się o zwycięstwo Franco nad „ra­dykałami i komunistami". Razem z Yincentem Sheeanem usiłował

242

też wyperswadować Jimowi Lardnerowi wstąpienie do Brygady Mię­dzynarodowej, ale wszystkie ich argumenty okazały się bezskuteczne i chłopak zaciągnął się 24 kwietnia, jako ostatni z ochotników ame­rykańskich.

Freddy Keller lec"ył się z odniesionych ran w szpitalu w Mataro, na północ od Barcelony. Ernest pojechał odwiedzić go wra,T z Her­bertem Matthewsem i Tomem Delmerem. Zaopatrzony w mapę woj­skową, wypytywał Kellera o jego działania i przygody podczas kam­panii nad Ebro, włącznie z wzięciem do niewoli przez rebeliantów, ucieczką spod straży i przeprawą przez niebezpiecznie wartką rze­kę. Jednakże najbardziej pamiętnym wynikiem tych odwiedzin była znajomość ze spokojną i pełną poświęcenia pielęgniarką imieniem Maria, która na początku wojny została zgwałcona przez faszystow­skich żołnierzy, ale swym podopiecznym wydawała się samą „duszą pogody". Podobnie jak wiele rzeczy widzianych i słyszanych w cza­sie wojny hiszpańskiej, Hemingway na zawsze zachował przypadek Marii w pamięci.

Pierwszego maja, po wypadzie do delty Ebro, w drodze powrotnej do Barcelony, wyprzedziła Ernesta i Joe Northa ciężarówka pełna śpiewających Hiszpanów. Na jednym z ostrych zakrętów kierowca stracił panowanie nad wozem i ciężarówka zwaliła się do rowu. Amerykanie pośpieszyli z pomocą. Ernest znalazł się pierwszy wśród rannych i konających i ukląkłszy na trawie zakładał opatrunki, ocie­rał twarze, usiłował pocieszać. North był pełen uznania dla jego instynktów humanitarnych.

W trzy dni później Hemingway odleciał do Marsylii, aby odebrać czekającą nań pocztę. Zawierała pisany przed miesiącem list Per-kinsa, który przeczytał Piątą kolumną i uważał, że jest „niezwykle świetna". „Wywarła na mnie ogromne wrażenie — stwierdzał — i wzruszyła mnie. Ma wielką wagę i potwierdza to, co już wykazało Mieć i nie mieć, a mianowicie, że wkroczyłeś w nową dziedzinę, i to rozległą." Ernest odpowiedział nazajutrz, że jego nadzieje na wysta­wienie sztuki przekreślił nagły zgon Austina Parkera, który zamie­rzał pokazać ją jesienią na Broadwayu. Ale nie martwi się tym zbytnio. Na razie rozkoszuje się pierwszym pełnym dniem wypo­czynku od przyjazdu do Europy.

Jego kontrakt z Północnoamerykańskim Stowarzyszeniem Dzien­nikarzy miał niebawem wygasnąć. Depesze Ernesta nie wywierały na Johnie Wheelerze takiego wrażenia, aby miał bez protestu przyj­mować wszystko, co otrzymywał, a w dodatku „The New York Ti­

243

mes", który zapewnił sobie usługi Wheelera, poskarżył się w kwiet­niu, że te depesze często dublują materiał przysyłany przez ich własnego korespondenta, Herberta Matthewsa. Wobec tego Wheeler zrazu poprosił Ernesta, by zamiast reportażu ograniczył się do wia­domości o ludzkich sprawach, a potem — aby omawiał jedynie wy­darzenia mające istotną wagę. Owe instrukcje odbiły się niekorzyst­nie na reporterskich umiejętnościach Ernesta. W istocie jego praca dla NANA nie była wyraźnie lepsza od tego, co robił dla „Toronto Star" na początku lat dwudziestych. Nadal potrafił powściągliwie i dobitnie przedstawić wielką strategię. Nadal wykazywał żywe za­interesowanie sprawami terenu. Przeplatał tekst celnymi porówna­niami oraz barwnymi plamami kolorytu lokalnego i lubił zamieszczać urywki rozmów z żołnierzami i cywilami, chociaż na ogół były tak bardzo nacechowane jego własną manierą, że ich autentyczność mogła budzić wątpliwości. Te różnorodne zalety pisarza nie zdołały prze­słonić faktu, że w relacjach o bitwach i bombardowaniach uderzała jakaś szczególna monotonia. Lubił szokować czytelników lśnieniem krwi na ciele, urwaną ręką czy nogą wyrzuconą w powietrze. Często dawał do zrozumienia, że był gdzieś sam jeden, gdy tymczasem w rzeczywistości towarzyszyli mu Marta Gellhorn, Matthews i Del-mer. Nieraz uderzał w ton tryumfalnej chełpliwości, tak jakby prag­nął, by jego czytelnicy i pracodawcy wiedzieli, jak blisko frontu się znajdował. Nie miał takiej umiejętności dostrzegania wymownych szczegółów i cech indywidualnych jak Dos Passos, a na ogół nie dorównywał drobiazgowej ścisłości i wszechstronności najlepszych artykułów Matthewsa i Delmera.

Szóstego maja Ernest wrócił do Walencji, skąd miał się wybrać na front pod Castellón. W Walencji widać było skutki wojny. Wszys­cy mężczyźni w wieku poborowym byli umundurowani, a wszelkie dawne luksusy zniknęły z restauracji i sklepów. Na wybrzeżu pod Castellón mieszkańcy miasta starannie wykonali system podziem­nych schronów, do których dawali nura, ilekroć syrena zaczynała wyć na alarm. Republikański dowódca w Oropesie powiedział He­mingwayowi z uśmiechem, że okres paniki minął. Będą się cofali wzdłuż linii wybrzeża krok za krokiem, ustępując tam, gdzie zostaną do tego zmuszeni, ale walcząc przez cały czas.

„Niezależnie od wszelkiego optymizmu — zatelegrafował później Ernest z Madrytu do Johna Wheelera — ta podróż była rewelacją dla waszego korespondenta, który przyleciał z frontu katalońskiego. Co dzień i co noc robi się rowy i podkopy, aby oskrzydlić wroga

244

i w końcu zlikwidować oblężenie miasta. Na pewno wynikną zacięte walki, by przyjść z odsieczą Castellónowi, a Franco będzie próbował się przebić z odcinka Teruelu pomiędzy Castellónem a Walencją. Ale wyraźnie widać przed nami jeszcze rok wojny, chociaż dyplo­maci europejscy usiłują wmawiać, że skończy się ona za miesiąc."

46. WYCOFANIE

Wróciwszy z Martą do Paryża w połowie maja, Ernest spotkał tam Eva,na Shipmana, Freddy'ego Kellera i jego kolegę Marty'ego Hou-rihana, których natychmiast wziął pod swoje skrzydła, woził na tor wyścigowy w Longchamps, przedstawił Sylvii Beach i zapraszał na kolacje do Lippa. Kiedy przypłynął do Nowego Jorku pod koniec miesiąca, powiedział reporterom, że zamierza od razu udać się do Key West i przystąpić do pracy nad kilkoma opowiadaniami oraz powieścią. Zapytany o wojnę oświadczył, że znużyło go pisanie re­portaży z różnych frontów, aczkolwiek może wróci do Hiszpanii, jeżeli „zrobi się tam gorąco". Mówił, że Franco odczuwa brak żoł­nierzy i że utrudniają mu sytuację tarcia między cudzoziemskimi elementami w jego armii. Lojaliści są dobrze zorganizowani i mają poważne szanse zwycięstwa.

Podczas pobytu w mieście odwiedził Jaya Allena i jego żonę, spragniony wiadomości o Pauline i niepewny, czy jest skłonna ciąg­nąć dalej ich małżeństwo. Z uporem, który wydał im się dość oso­bliwy, obwiniał siostrę Pauline, Jinny, o swoje napięte stosunki z żo­ną, usiłując zrobić z niej kozła ofiarnego zamiast przyznać, że za­sadniczym problemem był zawsze jego romans z Martą. Zdaniem Allenów Pauline uznała zerwanie za ostateczne, mimo to jednak pojechał do Key West, jakby nigdy nic.

Pauline przyjęła go chłodno, ale dosyć gościnnie. Ernest łowił ry­by, pisał opowiadania oparte na swoich wspomnieniach z baru Chi-cote'a w Madrycie i dalsze artykuły dla „Kenu". Umowy z pismem, oskarżanym o szczucie przeciwko Czerwonym, nie zerwał częściowo dlatego, że Smart płacił mu sto dolarów tygodniowo za to, co na­pisał, a częściowo z tej przyczyny, że chciał się posłużyć magazynem jako bronią przeciwko faszyzmowi. W szóstym artykule oskarżał fa­szystów w amerykańskim Departamencie Stanu o to, że uczynili „wszystko, co było w ich krętackiej, rzymskiej, małpującej Brytyj-

245

czyków, obrzydliwie skutecznej mocy", aby położyć kres wojnie w Hiszpanii, „odmawiając rządowi hiszpańskiemu prawa zakupu broni dla obrony przed niemiecką i włoską agresją". W kolejnym artykule potępiał Dos Passosa za polityczną naiwność w sprawie Josś Roblesa, a w jeszcze innym zarzucał Chamberlainowi, że zdra­dził Francję, Anglię i lojalistów, i apelował do Roosevelta, żeby wsparł republikę, póki jeszcze czas.

W jednym z tych artykułów prawidłowo przepowiedział wybuch powszechnej wojny w Europie najpóźniej na lato 1939 roku, w in­nym wychwalał szalonego republikańskiego generała nazwiskiem Mangada, który potrafił utrzymać swój odcinek w Sierra de Gua-darrama wysuwając punkty dowodzenia przed własną linię frontu, w trzecim beształ reporterów, którzy zmyślali komunikaty nie za­dając sobie trudu odróżnienia prawdy od plotki. Jego sześciomie­sięczna współpraca z „Kenem" dobiegła teraz właściwie końca. Wszystkie artykuły i reportaże z tego okresu z uporem nawracały do konieczności przeciwstawienia się rozrostowi faszyzmu w Europie, zanim brunatne koszule Hitlera i czarne koszule Mussoliniego za­leją kontynent i wywołają drugą wojnę światową. Konflikt hiszpań­ski to wyraźne preludium do szerszej akcji.

Do 1 lipca tom opowiadań zebranych przybrał kształt ostateczny. Tylko jedno z nich — W Michigan — niepokoiło Perkinsa, podobnie jak ongiś Horace'a Liverighta, ale Ernest bronił go jako raczej smut­nego niż rozwiązłego. Do tomu dodał krótkie opowiadanie o starym człowieku przy moście pod Ampostą w niedzielę wielkanocną i zde­cydował się na długi, dosyć niezręczny tytuł Piąta kolumna i pierw­sze czterdzieści dziewiąć opowiadań. Chciał oszołomić krytyków bo­gactwem i uderzyć ich mocno po „zmowie" przeciwko Mieć i nie mieć. Jak oświadczył Perkinsowi, nikt nie może oskarżyć go o ego-tyzm czy manię prześladowczą za twierdzenie, że wielu recenzentów nie cierpi go i chciałoby wygryźć, aczkolwiek przyznawał, że za­pewne ponosi część winy: w przeszłości bywał niekiedy „bardzo cięty" i jego ofiary miały mu to za złe.

Musiał jeszcze rozstrzygnąć dwa ważne problemy: projektowanej przedmowy i ewentualnego wydania Piątej kolumny tak, jak została napisana, za czym przemawiał fakt, że miał sztuki serdecznie dosyć i wolał nie myśleć o prz-eróbkach ani o jej wystawieniu.

W Key West zrobiło się za gorąco, żeby pracować, więc postano­wił zawieźć synów i Pauline do Wyomingu, ale zaledwie dojechali do Palm Beach, zadrapał się w źrenicę słabszego, lewego oka i spę­

246

dził dwa przykre dni w zaciemnionym pokoju hotelowym. Siedem­nastego sierpnia, na ranczu, zakończył czytanie korekty opowiadań i przystąpił do pracy nad przedmową.

Przerwał ją na krótko, aby napisać do matki Pauline z właściwą sobie mieszaniną chełpliwości i nieśmiałości. Uważał, że wydru­kowanie sztuki, kiedy liczył na to, iż zrobi fortunę na Broadwayu, przypomina wysłanie konia do fabryki konserw dla psów, gdy się przewidywało, że wygra Derby w Kentucky. Jednakże w ciągu mi­nionych osiemnastu miesięcy przerobił i opublikował powieść, do­pomógł zrealizować film, ukończył sztukę, napisał piętnaście arty­kułów do magazynów i przesłał do dzienników korespondencje na sumę około 15 000 dolarów. Z drugiej znów strony — pisał — gdyby wynajął sobie kogoś, żeby źle pokierował jego życiem, nie mógłby on chyba wykonać gorszej roboty. Podczas trzech bytności w Hisz­panii nie bał się ani nie był ranny. Możliwe, że dlatego stał się nie-tolerancyjny, zadufany, bezwzględny i okrutny. Jedynym sposobem przyzwoitego pokierowania własnym życiem byłoby poddanie się dyscyplinie Kościoła. Ale w Hiszpanii problem polegał na tym, że Kościół stanął po stronie wroga. Ten fakt tak bardzo go trapił, że nawet przestał się modlić; wydawało się jakieś „podłe" mieć coś wspólnego z instytucją religijną tak blisko związaną z faszyzmem.

Dwudziestego sierpnia wysłał Perkinsowi przedmowę — swobod­ny komentarz, w którym, podobnie jak w liście do pani Pfeiffer, łączył dumę ze skromnością. Zakończył metaforą. Idąc tam, gdzie musi iść, i robiąc to, co musi robić, człowiek stępia i ściera narzędzie, którym pisze. Ale znacznie lepiej jest je stępić wiedząc, że znowu może być wyostrzone, niż trzymać je zamknięte w szafie i nie uży­wane, aż przyjdzie czas, gdy jego właściciel się przekona, że nie zostało mu nic do powiedzenia.

Końcowym szczegółem była dedykacja, odręcznie napisana przez Ernesta: „Dla Marty i Herberta z serdecznością." W Paryżu, Barce­lonie, Walencji, Madrycie, a nawet w Nowym Jorku jego związek z Martą nie był tajemnicą, ale do tej pory Hemingway starał się utrzymywać fikcję, że w domu wszystko jest w porządku. Choć de­dykacja nie ukazała się w książce, był wreszcie gotów obwieścić tym sposobem o nowej zmianie przynależności.

Nawet Wyoming nie mógł go już zatrzymać, więc w końcu mie­siąca odpłynął do Francji. W Paryżu zabrał się do pracy nad opo­wiadaniami naszkicowanymi w Key West. Jedno z nich, Noc przed bitwą, zaczynało się od opisu owego zrujnowanego mieszkania na

247

paseo Rosales, skąd obserwował natarcie republikańskie w Kwietniu 1937 roku, po czym następowały sceny w hotelu Florida i w restau­racji w podziemiach hotelu Gran Via. Z dumą posłał je Gingrichowi do wydrukowania w „Esąuire".

Tymczasem ukazała się jego nowa książka, najdłuższa z dotych­czasowych. I znowu recenzje były rozmaite, a Ernest znowu naje­żył się gniewnie i nie zmiękł nawet na wiadomość od Perkinsa, że w ciągu dwóch pierwszych tygodni sprzedano 6000 egzemplarzy. Edmund Wilson uznał opowiadania za „bardzo dobre", natomiast sztuka mu się nie podobała. Clifton Fadiman zgadzał się z Perkin-sem, że sztuka jest „emocjonującą lekturą", i nazwał autora „naj­lepszym nowelistą, jaki dziś posługuje się językiem angielskim". Malcolm Cowley oświadczył, że postać Dorothy Bridges nie pozwala sztuce stać się „tragedią czy choćby jakimś istotnym konfliktem mię­dzy miłością a obowiązkiem". Dorothy jest po prostu „członkinią ligi młodych społecznic flirtującą na marginesie ruchu radykalnego". W okresie międzywojennym Ernest wydawał się nadmiernie za­przątnięty gwałtownymi wydarzeniami; obecnie, kiedy krwawa de­kada lat trzydziestych dobiega końca, gwałt okazał się normalnym porządkiem dzisiejszego świata.

Odejściu Ernesta od PaUline towarzyszyła zmiana jego nastawie­nia do samej Hiszpanii. Pod koniec października zawiadomił Per­kinsa i Gingricha, że obiecał Pauline trzymać się z dala od walk i dlatego odrzucił proponowany mu stopień kapitana sztabu jednostki francuskiej, którą wtedy formowano, by wesprzeć lojalistów. Były jednak i inne przyczyny. Z mieszaniną smutku i wzgardy mówił o „karnawale oszustwa i zgnilizny po obu stronach", dodając, że po raz ostatni odwiedzi Katalonię na początku listopada. Potem się wy­cofa i wróci do domu, aby pracować nad powieścią.

Czwartego listopada w Barcelonie Matthews i Delmer przedstawili mu aktualną sytuację republiki. Brygady Międzynarodowe wycofa­no z linii pod koniec września, w dzień po śmierci młodego Jima Lardnera. Piętnasta Brygada, pod dowództwem Enrique'a Listera, nadal trzymała przyczółek po drugiej stronie Ebro. Piątego listopada Ernest pojechał na południe do Tarragony, a potem do Falset, ra­zem z generałem Hansem Kahle, Henrym Buckleyem, Matthewsem, Sheeanem i Bobem Capa, fotografem „Life'u". Przeprawiwszy się łodzią przez szeroko rozlaną rzekę ruszyli pieszo do kompletnie znisz­czonego Mora de Ebro, gdzie mieściło się dowództwo Piątej Armii. Generał Lister właśnie opuszczał przyczółek, by się wycofać za rze-

248

Eę, i poprosił Kahlego o zabranie korespondentów. Stłoczyli się w ma­łej łodzi i odpłynęli, ale w połowie drogi porwał ich wartki prąd, znosząc ku poszarpanym ruinom mostu w Mora. Ernest chwycił za wiosło i tylko dzięki jego zręczności dotarli bezpiecznie do brzegu.

Następnego dnia pojechał z Matthewsem do miasteczka Ripoll, o pięćdziesiąt kilometrów na południe od Bourg Madame na granicy francuskiej. Stacjonowali tam od dziesięciu dni amerykańscy ochot­nicy z Brygad Międzynarodowych, czekając na ostateczną ewakuację 2 grudnia. Na ulicy spotkali Alvaha Bessiego, którego Ernest widział ostatnio w kwietniu nad Ebro. Hemingway ucieszył się, iż Bessie wyszedł z wojny żywy, bo uważał, że swoim przemówieniem na zjeździe pisarzy skłonił go, jak i wielu innych, do przyjazdu. To oświadczenie utkwiło żołnierzowi w pamięci. Czyżby zawierało odro­binę tej osobliwej megalomanii cechującej chwilami pisarza?

Tego wieczora w Barcelonie liczna grupa ludzi zebrała się w apar­tamencie hotelu Majestic u korespondentki „Prawdy", Bolesławskiej. Ernest zerkał spode łba na Malraux i popijał whisky. Uważał, że ten jego rywal popełnił głupstwo wycofując się z wojny w lutym 1937 roku, nim lojaliści odnieśli jakiekolwiek większe zwycięstwo, po to, by pisać takie ogromne „arcydziejstwa", jak Nadzieja. Zebrani śpiewali i tańczyli do północy. Później kierowca Bolesławskiej za­proponował chwilę milczenia, by uczcić pamięć poległych w obronie Madrytu. Ernest stał cicho, ze szklanką w ręku i spuszczoną głową. Podobnie jak reszta obecnych, stracił podczas tej wojny wielu przy­jaciół, włącznie z paroma takimi jak Dos Passos, którzy nie zostali zabici.

Zyskał natomiast jako pisarz, wzbogacił się o „absolutnie bezcen­ne" doświadczenia i informacje. Tacy wytrawni i odważni dowódcy, jak Lister i Modesto, mogli jeszcze o kilka miesięcy odwlec klęskę republiki. On jednak uważał, że za kulisami działają zdradziecko politycy i że odór rozkładu staje się coraz wyraźniejszy. Nadeszła pora, by się wycofać. Obowiązkiem pisarza było pisać.

Rozdział VIII

WSCHÓD I ZACHÓD

47. HISZPAŃSKIE ZDOBYCZE

„Teraz muszę robić jedno: pisać — oświadczył Ernest. — Dopóki trwa wojna, człowiek wciąż myśli, że go zabiją, więc nie ma czym się martwić. Ale nie zostałem zabity, więc muszę pracować... Życie jest o wiele trudniejsze i bardziej skomplikowane niż umieranie i tak jak zawsze niełatwo jest pisać... W utworach na temat wojny staram się pokazać wszystkie jej strony, pracując powoli i uczciwie i ba­dając ją na różne sposoby. Dlatego nie trzeba nigdy uważać, że je­den utwór reprezentuje mój punkt widzenia, bo jest to zanadto skomplikowane. Wiemy, że wojna jest zła. A jednak czasem trzeba walczyć. Ale mimo to wojna jest zła i każdy, kto mówi, że nie, jest kłamcą. Tylko że pisanie o niej prawdziwie jest bardzo zawiłe i trud­ne... Podczas wojny we Włoszech, kiedy byłem młodym chłopakiem, najadłem się wiele strachu. W Hiszpanii po paru tygodniach nie bałem się wcale i byłem bardzo szczęśliwy. Jednakże dla mnie nie-rozumienie strachu u innych czy zaprzeczanie jego istnieniu byłoby złym pisarstwem. Po prostu teraz lepiej rozumiem całą tę sprawę. Jedyną rzeczą, jaką można zrobić z wojną, gdy już się zacznie, jest wygrać ją — a tego nie zrobiliśmy. Na razie do diabła z wojną, chcę pisać."

Poza reportażami o szoferach z Madrytu i starym człowieku przy moście pod Ampostą, pierwszym rezultatem przeżyć wojennych Er­nesta była seria opowiadań. Przebywał jeszcze w Paryżu, kiedy w połowie listopada „Esąuire" zamieścił Denuncjacją, opowiadanie o kelnerze z baru Chicote'a, który w jednym z klientów rozpoznał rebelianckiego szpiega i wydał go telefonując do tajnej policji. Gin-grich entuzjazmował się także opowiadaniem Motyl i czołg, również

249

opartym na prawdziwym zdarzeniu z jesieni 1937 roku. Hemingway streścił je już krótko w Piątej kolumnie. Pijany obywatel imieniem Pedro zaczął spryskiwać kelnerów u Chicote'a wodą kolońską z roz­pylacza do flitu. Rozeźleni żołnierze najpierw go pobili, a potem za­strzelili. Steinbeck po przeczytaniu grudniowego numeru „Esquire'a" uznał to za „jedno z bardzo nielicznych najlepszych opowiadań wszystkich czasów".

Pod koniec listopada Ernest wrócił do Nowego Jorku i spędził kilka dni z Pauline i synami. Główną jego troską była Piąta ko­lumna. Gildia Teatralna proponowała powierzenie adaptacji holly­woodzkiemu scenarzyście Beniaminowi F. Glaserowi, Zgodnie z umo­wą Glaser miał przedstawić autorowi tekst do wglądu, a honorarium podzielić się z nim po połowie. Hemingway zażądał, żeby nowa wersja nie zawierała żadnej krytyki republiki hiszpańskiej.

W końcu listopada on i Pauline wyjechali osobno do Key West, wciąż zachowując pozory zgody. Ernest łowił żaglice i wahoo i wy­korzystał przeżycia wojenne w następnym opowiadaniu Nikt nigdy nie umiera, które zamieściło pismo „Cosmopolitan". W przeciwień­stwie do poprzednich, ta opowieść o parze młodych kochanków, po­szukiwanych przez tajną policję kubańską, była utrzymana w stylu najgorszego sentymentalizmu.

Na początku stycznia Glaser ukończył adaptację Piątej kolumny. Ernest pospieszył do Nowego Jorku jedynie po to, by stwierdzić, że jest „absolutnie przerażająca, głupia, dziecinna, ignorancka, senty­mentalna i bezmyślna", i napisać od początku dwa „nowe" akty. Glaser zdawał się skłonny je zaakceptować i 24 stycznia, kiedy znie­chęcony Hemingway odleciał z powrotem do Key West, jedna z ról była już nawet obsadzona; płomienna Lenore Ulrich miała zagrać mauretańską kurewkę Anitę. Uzgodniono wstępnie, że reżyserować sztukę będzie Lee Strasberg, że Billy Rose wyłoży część pieniędzy, a jego przyjaciel, Franchot Tone, ewentualnie zagra Philipa Raw-lingsa.

Tymczasem w lutowym numerze „Esquire'a" ukazała się Noc przed bitwą, którą Ernest w październiku przesłał Gingrichowi z Paryża. Ułożył poemat białym wierszem, O amerykańskich poległych w Hi­szpanii, przeznaczony do opublikowania w piśmie „New Masses", a jego maszynopis oraz rękopis Ziemi hiszpańskiej przekazał do sprzedania z licytacji na fundusz pomocy dla członków Brygady Abrahama Lincolna. Planował też wydanie jesienią 1939 roku no­wego tomu opowiadań, obejmującego najnowsze utwory drukowane

251

w „Es'quire"_i „Cosmopolitan" i trzy dalsze, bardzo dłubie. Pierwsze, Zmęczenie, byłoby próbą odtworzenia bitwy pod Teruelem, w dru­gim miał opisać szarżę oddziału polskich ułanów na wąwóz w Sierra de Guadarrama. Trzecie, najambitniejsze, naszkicował już przed pa­ru laty i pod tytułem Na błękitnej wodzie opublikował w „Esquire" w kwietniu 1936 roku. Jego bohater, stary zawodowy rybak z Ha­wany, przez cztery dni i cztery noce, samotny w swojej łodzi, wal­czył z ogromnym marlinem jedynie po to, by mu go zabrało stado rekinów, ponieważ ryba była za duża, aby ją wciągnąć do łodzi. Hemingway chciał ukazać wszystko, co stary robił i myślał podczas swej długiej, samotnej walki. Uważał, że opowiadanie mogłoby być wspaniałe, gdyby napisać je, jak należy, a zamieszczenie go w tomie „ustawiłoby" książkę. Podczas następnej podróży na Kubę zamierzał wypłynąć łódką ze starym Carlosem Gutierrezem, aby mieć pewność, że wszystkie szczegóły będą autentyczne.

Wybrał się tam 14 lutego, co dzień pracował od ósmej do drugiej, potem grał w tenisa, pływał lub łowił ryby. Zamiast opowiadań proponowanych Perkinsowi ukończył inne — Pod zboczem, którego treścią był nieudany atak Dwunastej Brygady Międzynarodowej na szczyt wzgórza na odcinku Jaramy.

Pierwszego marca 1939 roku rozpoczął pisanie powieści o hiszpań­skiej wojnie domowej. Uważał to za dwadzieścia razy lepsze od Nocy przed bitwą, praca wciągała go coraz bardziej i już zaczynał dozna­wać dawnego, znajomego uczucia, że co wieczór jest wypompowany, lecz co rano gotów ja podjąć z wznowioną energią. ^ Do jego pokoju w hotelu Ambos Mundos dobiegały echa przeszłoś­ci. Na przykład Ford Madox Ford, myśląc o przywróceniu do życia pisma „transatlantic review", prosił Ernesta o „małe wspomnienie" z Paryża w 1924 roku. Perkins z kolei donosił mu o Fitzgeraldzie, on sam zaś ostatnio przeczytał raz jeszcze Czuła jest noc i „zdumia­ła" go doskonałość tej książki; było tara wiele rzeczy nieomal „prze­rażająco" lepszych od reszty twórczości Scotta. Ponowne przeczy­tanie powieści przywiodło mu na pamięć Murphych, francuską Riwie­rę i lata przyjaźni ze Scottem, w stosunku do którego — oświadczył — miał zawsze głupie i dziecinne poczucie wyższości, niby twardy, wytrzymały chłopak, podkpiwający z innego małego chłopca, uta­lentowanego, ale delikatnego.

W połowie marca Hemingway wrócił do Key West głównie po to, by zobaczyć się z Bumbym spędzającym tam wiosenne wakacje. Kło­pot polegał na tym, że sezon towarzyski był wtedy u szczytu i Ernest

252

nie mógł pracować. Niecierpliwie wyczekiwał powrotu na Kubę, do rozpoczętej powieści, bo wiedział, że w jego karierze nastąpił taki moment, kiedy musi napisać „coś naprawdę dobrego".

Dziesiątego kwietnia udał się do Hawany, gdzie wkrótce przyje­chała Marta Gellhorn, gotowa już tam zostać. Znalazła niebawem starą posiadłość, zwaną Finca Vigia, we wsi San Francisco de Paula, o jakieś dwadzieścia kilometrów od centrum Hawany. Zapuszczony dom na wzgórzu z widokiem na morze i miasto w oddali nie spodo­bał się Ernestowi, jednakże Marta, przekonana, że da się coś zrobić, zatrudniła na własny koszt rzemieślników i służbę, aby uczynić dom miłym i przytulnym. Kiedy Ernest wrócił z połowu ryb, wyniki jej działalności tak bardzo przypadły mu do gustu, że wprędce się tam wprowadził.

Pisał teraz w tempie od 700 do 1000 słów dziennie i czasem za­pominał wypić swoje zwykłe trzy whisky przed kolacją. Z wyjątkiem weekendowych wypadów na ryby, gdy był zmęczony, nie odrywał się od roboty. Przebywał na Kubie od miesiąca, kiedy w Key West wybuchła epidemia paraliżu dziecięcego. Zadepeszował do Perkinsa, by przesłał 500 dolarów J. B. Sullivanowi, który natychmiast wy­wiózł Patricka i Gregory'ego ze strefy niebezpieczeństwa. Przez czerwiec mieli pozostać w Nowym Jorku, a lipiec i sierpień spędzić w obozie w Connecticut. Zaraz po zakończeniu powieści Ernest chciał ich zabrać do Wyomingu.

Ale książka ciągle się rozrastała, więc w połowie sierpnia posta­nowił tak czy owak jechać na zachód. Pauline przebywała za gra­nicą, jak napisał do Hadley, z jego pełną aprobatą, bo powinna dobrze się zabawić po raz ostatni, nim światła znów zaczną gasnąć w Euro­pie. Jemu samemu wystarczy Wyoming.

Ostatnio wiele myślał o Hadley. Kiedy w lipcu ukończył czter­dzieści lat, napisał do niej dwukrotnie, podpisując listy swymi daw­nymi przezwiskami: Tatie i Edward Everett Waxen. Twierdził, że im lepiej poznaje kobiety, tym bardziej ją podziwia. Jeżeli niebo jest czymś, czym ludzie cieszą się na ziemi, a nie po śmierci, to im dwojgu dana była dobra jego porcja w Szwarcwaldzie, w Cortinie i Pampelunie w latach 1922—1923. Hadley przebywała na waka­cjach ze swoim mężem, Paulem Mowrerem, na ranczu niedaleko Cody i tam Ernest spotkał się z nimi po raz pierwszy od lat dzie­sięciu. Spotkanie było spokojne i serdeczne, a rozmowa dotyczyła głównie Bumby'ego, który pojechał już do Nordquistów, aby tam oczekiwać ojca.

253

Przybycie Hemingwaya na rancz zbiegło się dokładnie z wybu­chem wojny w Europie. Większą część nocy przesiedział słuchając wiadomości z przenośnego radia. Wojna nie była niespodzianką. Przepowiadał ją regularnie od sześciu lat. Ale miał do niej taki sam stosunek jak do hiszpańskiej wojny domowej latem 1936 roku. Wte­dy też był zajęty pisaniem powieści i postanowił ją skończyć, zanim pomyśli o odwiedzeniu teatru działań bojowych. Wprawdzie na po­czątku września napomykał w korespondencji o zobowiązaniach, ja­kie wojna może za sobą pociągnąć, ale był gotów zgromadzić przy sobie synów i czekać. W Europie, jak twierdził, wojna będzie się toczyć jeszcze przez wiele lat.

Zaledwie rozlokował się na ranczu, przyjechała tam Pauline, tak przeziębiona, że położyła się do łóżka i Ernest musiał się nią opie­kować. Był jednak zdecydowany z nią zerwać, toteż po pewnym czasie wezwał Martę, aby się z nim spotkała, i razem ruszyli na zachód, do nowego uzdrowiska zwanego Sun Valley*, pośród gór Sawtooth w środkowym Idaho.

48. DOLINA SŁOŃCA

Sun Valley było nazwą małej wioski nie opodal starego górniczego miasteczka Ketchum, zbudowanej podczas kryzysu dla ludzi, którzy chcieliby jeździć na nartach i łyżwach w zimie, a poświęcać czas wędkarstwu i polowaniu w lecie i na jesieni. Ernest i Marta niemal natychmiast po przyjeździe zawarli nowe znajomości: z Gene Van Guilderem, entuzjastycznie rozprawiającym o malarstwie i pisars­twie, z fotografem Lloydem Arnoldem i przewodnikiem Taylorem Williamsem.

Zbadawszy okolicę pod ich kierownictwem, Ernest ustalił sobie z grubsza program dnia: rano praca, po południu rozrywki. Z koń­cem października doprowadził powieść do połowy osiemnastego roz­działu. Napisał do Perkinsa, że zawiera ona to, czego ludzie związani z partią komunistyczną nie mogliby nigdy napisać i czego ich więk­szość nie mogła wiedzieć albo — jeśli wiedzieli — nie pozwalała sobie w to uwierzyć. Miejscem akcji był obóz partyzantów w górach Sierra de Guadarrama na północo-zachód od Madrytu. Właśnie za­

254

czynał pracować nad retrospekcyjnymi scenami w Gaylordzie, ro­syjskiej kwaterze głównej w pobliżu Prado, gdzie tak często rozma­wiał z Kolcowem, występującym w książce jako Karków. Ukazani także zostali Va-lentin Gonzalez, zwany El Campesino, eks-sierżant z hiszpańskiej Legii Cudzoziemskiej, Enriąue Lister, murarz z Ga­licji, który przemienił się w żołnierza, Juan Modesto z Andaluzji oraz Kleber, Lukacs, Hans Kahle i Gustaw Duran — generałowie poznani przez Ernesta tamtej wiosny 1937 roku.

Pracę jego przerwała tragiczna śmierć Gene Van Guildera, który zginął podczas polowania na kaczki od nieostrożnego strzału jedne­go z towarzyszy. Na prośbę wdowy Ernest wygłosił przemówienie nad grobem.

Wkrótce po pogrzebie Marta wyjechała do Finlandii jako kores­pondentka wojenna magazynu „Collier's". Ernest nie przeciwstawiał się jej planom, choć wkrótce zaczął mówić o mrocznej głębi swego osamotnienia, a wieczorami grać w kości i pokera. W pogodne po­południa wybierał się na bażanty, kaczki i bekasy z powieściopisa-rzem Christopherem La Farge i adwokatem z Filadelfii, Sturgisem Ingersollem. Lubił też towarzystwo Clary Spiegel, która przyjecha­ła z jednym ze swoich synów, by się zaopiekować wdową po Van Guilderze, a była żoną kolegi Ernesta z czasów, gdy jeździł sani­tarką pod Schio. Podziwiał też Tillie, żonę „Pappy" Arnolda, drob­ną, dzielną kobietę, mistrzynię w przyrządzaniu dzikiego ptactwa.

Choć otoczony przyjaciółmi, często mawiał, że jest „parszywie, śmiertelnie samotny" bez Marty. Zarówno Hadley, jak Clara zapra­szały go do Chicago na Boże Narodzenie, ale odmówił tłumacząc, że jest akurat w środku najbardziej emocjonującej części swojej po­wieści. Kiedy zaproponował Pauline, że spędzi Gwiazdkę z synami w Key West, odpowiedziała urażona, że jeśli chce przybyć do domu tylko po to, aby po Bożym Narodzeniu wrócić do Marty na Kubę, lepiej niech wcale nie przyjeżdża. Ernest natychmiast poskarżył się Hadley na jej postępowanie. Tymczasem zjawił się Otto Bruce, któ­ry miał zawieźć go samochodem na Florydę, i opowiedział, że Pa­uline jest nadal zdecydowana nie widzieć więcej męża. Wybiera się do Nowego Jorku z Patrickiem i Gregorym, by spędzić święta ze swoją siostrą Jinny.

Na krótko przed wyjazdem z Sun Valley Hemingway napisał dłu­gi list do matki Pauline. Donosił, iż chciał się wybrać z dziećmi do Piggott w październiku, ale jego plany pokrzyżowało niespo­dziewane przybycie Pauline na rancz Nordquistów. Gdyby tylko

255

mógł porozmawiać z jej rodzicami, na pewno przekonaliby się, że zmienił się o wiele mniej niż Pauline i Jinny. Opowieści Jinny o je­go życiu i postępowaniu są całkowitą fantazją. Ale rozpowiadając te historie w odpowiednim momencie zdołała rozbić mu dom. Prawda jest oczywiście całkiem inna i chciałby, żeby państwo Pfeifferowie ją poznali. Nadal będzie dbał o materialne zabezpieczenie Pauline tak jak o swoje własne, a także opiekował się dziećmi, z którymi jego stosunki układają się bardzo dobrze. W okresie pracy nad książką czuł się osamotniony. Ma nadzieję, że powieść wypadnie dobrze. Rzecz niezwykła, nie ma w niej jak dotąd ani jednego brzydkiego słowa. Na zakończenie życzył im wszystkim dobrych świąt. Jeżeli tego roku nie są wesołe, może będą takie w przyszłości.

Pani Pfeiffer pracowicie wypisała na maszynie odpowiedź. Wszy­stkie te kłopoty i nieporozumienia między Ernestem i Pauline prze­chodzą jej pojęcie. Ona i jej mąż głęboko nad tym boleją. Ernest należał do rodziny przez tyle lat, że stał się dla niej kimś bardzo bliskim. To są najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia w jej ży­ciu. Rozbita rodzina jest czymś tragicznym, zwłaszcza kiedy w grę wchodzą dzieci. Zawsze będzie pamiętała o Erneście w modlitwach i ma nadzieję, że spotkają się znowu w lepszej krainie na bardziej odległym brzegu.

W tydzień później Ernest i Otto byli z powrotem w Key West. Pa­uline, zgodnie z zapowiedzią, wyjechała z dziećmi i dom świecił pustkami. Nazajutrz po Bożym Narodzeniu jakiś mieszkaniec Phoe-nix w Arizonie napisał do wydawców Ernesta z prośbą o jego obec­ny adres. Następnego dnia Scribner odtelegrafował: „Adres Heming­waya Key West Floryda." Nie była to jednak prawda. Od tego mo­mentu jego adres brzmiał: Finca Yigia, San Francisco de Paula, Kuba.

49. KOMU BIJE DZWON

Po powrocie z Finlandii w połowie stycznia 1940 roku Marta stwier­dziła, że „Prosiak", jak czule nazywała Ernesta, pracuje wspaniale. Przebywała w domu zaledwie od paru dni, gdy ukończył rozdział dwudziesty trzeci. Jako próbkę przesłał Perkinsowi dwa fragmenty — początkowe akapity pierwszego rozdziału oraz opowieść Pilar o zmasakrowaniu faszystów w rodzinnej wiosce Pabla, przypominają­

256

cej Rondę. Radził'Maxowi nie pokazywać rozdziału o masakrze żad­nemu z „tych chłopców od ideologii", włącznie z Alvahem Bessie. Prędzej by opowiadał zakonnicy dowcipy na temat religii niż pozba­wiał lewicowców ich ideologii. Kłopot z brygadą Bessiego polegał na tym, że za dużo tam było ideologii, a za mało wojskowego wy­szkolenia i dyscypliny. Nadmiar ideologii — twierdził — jest takim samym pierścieniem w mózgu jak pierścień przewleczony przez chrząstkę nosową byka. Jeżeli lewicowcy chcą dalej uważać, że lo­jaliści nigdy nikogo nie zabijali, to niech się napawają swoimi złu­dzeniami. On sam przyjął dyscyplinę komunistyczną w Hiszpanii, ponieważ była „najrozsądniejsza i najwłaściwsza dla prowadzenia wojny". Teraz, kiedy wojna się skończyła, wrócił do swojej pracy pisarza — nie pisarza katolickiego ani pisarza partyjnego czy nawet pisarza amerykańskiego, ale po prostu pisarza usiłującego mówić prawdę tak, jak ją osobiście poznał.

W lutym zrobiła się łacina pogoda, więc pracował rano, wypijał jednego drinka przed lunchem, czytał podczas sjesty, a po południu grywał w tenisa z Martą i paroma baskijskimi emigrantami. Kupił też kilka kogutów i zapisał się do klubu walki kogutów, strzelał go­łębie w Club de Cazadores, polował na ptactwo, spędzał też przy­najmniej jeden hulaszczy wieczór na tydzień w Hawanie, gdzie moc­no popijał we Floridicie. Tłumaczył te pijackie eskapady jako nie­zbędną przeciwwagę codziennych godzin pracy, ale Martę dopro­wadzały one do wściekłości.

Planował pierwotnie książkę o wiele krótszą, toteż skończywszy rozdział dwudziesty ósmy narzekał, że odczuwa niepokój po tylu miesiącach ciągłej pracy. Nie pozwalał sobie jednak wpadać w pa­nikę i usiłował zwiększyć tempo. Zwierzył się Perkinsowi, że gdyby chciał to robić tak niedbale jak Sinclair Lewis, mógłby pisać po pięć tysięcy słów dziennie jak rok długi. Jego metoda była odwrotna: polegała na stałej, codziennej kontroli dla uniknięcia konieczności całkowitego przerabiania gotowego tekstu. Jak wyjaśniał Charlesowi Soribnerowi, jego praca jest chorobą, nałogiem, obsesją. Żeby być szczęśliwy, musi pisać, i to jest właśnie choroba. Ale jest to też przyjemność, co z kolei przemienia chorobę w nałóg. Ponieważ zaś pragnie pisać lepiej niż ktokolwiek inny, nałóg szybko staje się ob­sesją.

Niepewny jakości tego, co zrobił, wciąż pokazywał fragmenty no­wej powieści bliskim przyjaciołom. Wszyscy przyjmowali ją z takim zachwytem, iż postanowił zaryzykować i dać całość do przeczytania

257

Benowi Finneyowi, którego czcił jako weterana korpusu piechoty morskiej i nieustraszonego zawodnika bobslejowego. Finney prze­czytał tekst i usiłował zmusić autora do wyznania, że osobiście uczestniczył w opisanej akcji. „Ależ nie, do diaska — odparł Ernest. — Ja to wymyśliłem." Pomimo takich zapewnień ciągle przeżywał chwile zwątpienia. Mówił, iż Pauline tak go teraz nie cierpi, że nie chce nawet spojrzeć na książkę. A to straszna szkoda, bo ma naj­lepszy ze wszystkich osąd literacki.

Ale powieść bynajmniej nie zbliżała się jeszcze do końca. W pierw­szym tygodniu kwietnia miał już gotowy rozdział trzydziesty dru­gi, będący cynicznym interludium w hotelu Gaylord. Pisarz nie mógł tu powściągnąć gniewu na obie wojujące strony. Mimo całej sympatii dla lojalistów, nigdy nie był w stanie przełknąć ich propagandowe­go programu.

W książce występowało wielu jego przyjaciół, czasem pod praw­dziwymi nazwiskami, to znów pod zmienionymi, lecz łatwo dający­mi się rozszyfrować. Gustavo Duran, dowódca republikański, który w 1939 roku zbiegł do Londynu, pojawiał się pod własnym nazwis­kiem, podobnie jak Petra, pokojówka z hotelu Florida. Generał Lu-kacs z Dwunastej Brygady Międzynarodowej został opisany z peł­ną sentymentu precyzją. Tak samo polski generał, Karol Swierczew-ski, występujący w powieści jako generał Golz. Maria nosiła imię pielęgniarki poznanej pod Ma taro wiosną 1938 roku, aczkolwiek fi­zycznie przypominała Martę Gellhorn. Robert Jordan zawdzięczał niektóre rysy charakteru dzielnemu majorowi Robertowi Merrima-nowi z Piętnastej Brygady Międzynarodowej, chociaż — podobnie jak większość bohaterów Hemingwaya — wiele cech osobistych i po­glądów zapożyczył od swojego twórcy. Jego rodzice byli wyraźnie wzorowani na doktorstwie Hemingway. Starszy Jordan zastrzelił się z pistoletu Smith i Wesson z czasów wojny domowej. Jego syn roz­myślał o tchórzostwie ojca („najgorszym nieszczęściu, jakie może spotkać człowieka") oraz agresywności matki („bo gdyby nie był tchórzem, byłby się przeciwstawił tej kobiecie i nie pozwolił sobą poniewierać"). Ernest nadał Jordanowi nawet jedną ze swych typo­wych cech — „czerwony, czarny, morderczy gniew", szerzący złość i wzgardę równie gwałtownie i niesprawiedliwie, jak pożar lasu szerzy spustoszenie, by potem wygasnąć i pozostawić jego umysł tak spokojnym i pustym, jak może być mężczyzna po „seksualnym stosunku z kobietą, której nie kocha".

Na początku kwietnia przerwał pracę, aby napisać przedmowę do

258

Wielkiej krucjaty, autobiograficznej powieści Gustava Reglera o Dwunastej Brygadzie Międzynarodowej. Wspomagał go już przedtem, posłał mu w podarunku sporą sumę pieniędzy oraz załatwił zwolnie­nie z francuskiego obozu dla internowanych, a teraz pisał, że mimo ciężkich ran, uwięzienia, biedy i wygnania Regler wykazywał nadal „tę samą dzielność i odporność na osobiste cierpienia co walczący kogut, który, choć wielokrotnie ranny, walczy do śmierci".

Po napisaniu przedmowy dokończył rozdział trzydziesty piąty i za­czął się zastanawiać nad tytułem. Z jakichś dwudziestu sześciu ewen­tualności za najlepszą, aczkolwiek wciąż nie w pełni zadowalającą uważał Nie odkrytą krainę. Według własnej relacji pracował całe dwa dni nad Biblią i Szekspirem, zanim sięgnął do Oksjordzkiej księ­gi prozy angielskiej. Kartkując wyjątki z dzieł Johna Donne'a na­trafił na fragment, który mówił o wzajemnej zależności wszystkich istot ludzkich. Ernest z zachwytem stwierdził, że tekst ów uwypukla wątek tragicznej utraty i ludzkiej solidarności, który on sam rozwi­jał w historii Roberta Jordana. Kończył się słowami: „Śmierć każde­go człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkoś­cią. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon; bije on tobie."

Przez resztę kwietnia i maj Hemingway skarżył się Perkinsowi, że Pauline usiłuje „wysadzić go z siodła". Teraz stało się dla niego sprawą ambicji pisać tak dobrze, aby wszystko, czego dokonał będąc z Pauline, wydawało się w porównaniu z tym nieważne. Kiedy się rozstawali, obiecał płacić 500 dolarów miesięcznie na utrzymanie Patricka i Gregory'ego, ale zawiadomił Perkinsa, że w razie jego śmierci wypłaty mają ustać natychmiast.

Tymczasem Martę wytrącały z równowagi głosy dochodzące z kon­tynentu amerykańskiego, włącznie z pełnymi fałszu przemówienia­mi polityków, groźbą zwiększenia podatków i ciągłym trwonieniem funduszów federalnych. Dwa razy dziennie sytuacja w kraju i na świecie przyprawiała ją o „paroksyzmy wściekłości". Chętnie poje­chałaby do Europy, by się przekonać, co można zdziałać, a jej żądza wyrwania się z odosobnienia w Finca stawała się nieznośna. Kiedy Ernest, zaprzątnięty własną pracą, jął ostro krytykować jej spo­łeczne zainteresowania, wyjechała na miesiąc do Nowego Jorku.

Wróciła pod koniec czerwca, przywożąc w odwiedziny matkę. Er­nest zapewnił ją na powitanie, że jest już prawie gotów. Ślubował sobie nie strzyc włosów, dopóki nie skończy powieści, więc był mocno zarośnięty. Wysadzenie mostu stało się dla niego emocją prawie nie do wytrzymania. Mówił, że czuł się po tym nieomal równie wypom-

259

powany i nieżywy, jak gdyby tam był naprawdę, i że ciężko mu było uśmiercać bohatera, w którego towarzystwie przeżył całe sie­demnaście miesięcy. Jednakże 1 lipca, widząc bliski już koniec, wy­słał Perkinsowi depeszę: „Most wysadzony kończę ostatni rozdział." Wreszcie nadeszła pora odwiedzić fryzjera w Hawanie.

Mimo ceremonialnych postrzyżyn czterdziesty trzeci i ostatni roz­dział nadal sprawiał pisarzowi kłopoty. Trzynastego lipca Jordan leżał pod drzewem i obserwował zbliżającego się faszystowskiego porucznika Berrendo. Książka oczywiście mogła się na tym zakoń­czyć, ale Ernest ciągle był niezadowolony. Dopisał coś w rodzaju epilogu — dwa krótkie rozdziały mające możliwie najskładniej spleść wszystkie luźne wątki. W pierwszym Karków spotykał się z gene­rałem Golzem po niepowodzeniu ofensywy pod Segowia i razem wracali do Madrytu omawiając wysadzenie mostu przez Jordana i jego zniknięcie. W krótkim rozdziale końcowym Andres wracał do opuszczonego obozu Pabla i Pilar i stał tam przez chwilę spo­glądając na rozwalony most w wąwozie poniżej. Najwyraźniej Ernest musiał napisać te fragmenty dla rozładowania napięcia, by się prze­konać, że nie są ani potrzebne, ani pożądane.

Pod koniec lipca zawiózł maszynopis do Nowego Jorku, ale wciąż nad nim pracował i dostarczał Scribnerowi przez gońca po 200 stron tekstu dziennie. W mieście spotkał wielu znajomych, między innymi Gustavo Durana, który zapewnił go, że książka jest trafna, a hiszpań-szczyzna autora prawidłowa. Hemingway czuł się mocno skrępowany prosząc rodowitego Hiszpana, będącego zarazem jego „cholernym bohaterem", o przeczytanie tego, co napisał, i sprawdzenie hiszpań-szczyzny.

Dwudziestego szóstego sierpnia przesłał pocztą lotniczą z Hawany pierwsze 123 szpalty złożonej już powieści. Z niezwykłą uległością wprowadził poprawki, uwzględniając obiekcje Perkinsa i Scribnera, i starannie przerobił fragment dotyczący onanizmu, aby uczynić jedną ze scen miłosnych mniej drażliwą. Natomiast energicznie sprzeciwił się ich poglądowi, że wywody Pilar o „zapachu nadcho­dzącej śmierci" nie są w dobrym guście. Jest to rzeczywiście ostre — twierdził — ale skreślenie tego przypominałoby usunięcie basu czy oboju z orkiestry symfonicznej jedynie dlatego, że brzydko brzmią, kiedy się gra na nich osobno. Fragment ten miał być prze­rażający, ale nie obrzydliwy; pisarz musiał bowiem ukazać prostacką wulgarność Cyganów, których znał w Madrycie. Nie chciał ich „uład­

260

niać", tak samo jak michigańskich Indian w opowiadaniach o Nicku Adamsie.

Wreszcie, co najważniejsze, zdecydował się usunąć epilog. Jego pierwotne pobudki — wyjaśniał — przypominały postanowienie do­brego marynarza, aby wszystko porządnie posplatać i poiikładać. Te­raz jednak widzi, że powieść kończy się w gruncie rzeczy, kiedy Jordan leży na pokrytej igliwiem leśnej ziemi, tak samo jak przed sześćdziesięcioma ośmioma godzinami w zdaniu otwierającym pierw­szy rozdział. Tylko takiego zamknięcia jej potrzeba.

50. NAGRODY

Pod Koniec sierpnia Klub Książki Miesiąca wybrał Komu bije dzwon na październik i zaproponował pierwszy nakład w wysokości 100 000 egzemplarzy. Ernest napisał kwaśny list do Arnolda Gingricha, pod­liczając, ile go kosztowała ta książka — utratę żony i półtora roku życia. Nie usiłował jednak ukryć dumy z powieści, która nie miała żadnych luzów i była cała z jednej bryły, z „każdym słowem za­leżnym od każdego innego" przez wszystkie czterdzieści trzy roz­działy.

Teraz planował sobie wakacje w Sun Valley z Martą i synami, którzy mieli ściągnąć z różnych stron świata na początku września. Po przeszło trzech latach „życia w przyjemnym grzechu", jak to nazywała Marta, zamierzali się pobrać, gdy tylko rozwód z Pauline zostanie przeprowadzony. Marta żywiła wprawdzie niejakie wątpli­wości, jeżeli idzie o roztropność tego kroku, ale nie zdradzając się z tym pojechała w odwiedziny do matki, Ernest zaś w towarzy­stwie Ottona Bruce'a wyruszył znowu 1 września w długą drogę przez cały kraj, co tak uwielbiał. W Sun Valley prawie od razu wziął się do roboty, dokończył czytania odbitek próbnych i przesłał Perkinsowi ostateczne- poprawki w serii długich telegramów. Na jednej nie datowanej stronicy z nagłówkiem: „Nie zgubcie tego na miłość boską", podawał drukarzowi hiszpańską ortografię i akcenty oraz dedykację: „Ta książka jest dla Marty Gellhorn." Lloyd i Tillie Arnoldowie pomagali mu przy ostatniej partii odbitek, a kiedy wy­wnioskowali z lektury, że jego ojciec się zastrzelił, Ernest potwier­dził ten domysł, po czym wymownie rozwodził się nad „rozsądnym poglądem na samobójstwo", jak to nazwał. Jeżeli człowiekowi dzieje

261

się dostatecznie źle, twierdził, samobójstwo jest zawsze dozwolone. Dokładnie wyjaśnił Marcie technikę posługiwania się przy tym strzelbą śrutową, wraz z naciśnięciem spustu palcem bosej stopy.

Po powrocie Bumby'ego do szkoły zabrał młodszych chłopców i Martę na polowanie na króliki, których ustrzelili prawie czterysta. Okres deszczowej pogody wprawił go w rozdrażnienie, toteż wy­buchnął gniewem na wiadomość, że datę opublikowania książki prze­sunięto na 21 października. To rzeczywiście wspaniała nowina — narzekał. — A on tu pracował jak wół po dwadzieścia cztery go­dziny 7. rzędu, żeby dotrzymać terminu, i zrujnował się na przete-legrafowywanie ostatecznych poprawek.

W okresach niepogody Ernest dużo czytał, sprowadzając sobie dzie­siątki książek z księgarni Scribnera. Na jednym ze spisów znajdo­wała się pośmiertnie wydana powieść Wolfe'a, Nie ma powrotu. He­mingway zauważył ze śmiechem, że wydawnictwo Harpera rekla­muje ją jako „dzieło o dojrzałej sile". Nie wywarło na nim wielkiego wrażenia sportretowanie Maxa Perkinsa jako Foxhalla Edwardsa i chwalił się, że umiałby trafniej opisać Perkinsa tysiącem słów, niż Wolfe to zrobił dziesięcioma tysiącami. Tom był wspaniały i nie-prześcigniony, gdy pisał o swoim rodzinnym miasteczku Asheville. Cała reszta, twierdził Ernest, to rozdmuchane dziennikarstwo.

Hemingway poznał tej jesieni Gary Coopera, który przyjechał z żo­ną do Sun Valley na myśliwskie wakacje, i uznał go za równie pra­wego, prostego, życzliwego i nie zepsutego jak na ekranie. Uważał, że Cooper byłby znakomitym Robertem Jordanem, gdyby w Holly­wood zechciano sfilmować powieść.

Nadzieja ta zaczęła przybierać realny kształt, kiedy na początku października zjawił się Donald Friede, dawny wspólnik Horace'a Liverighta, a obecnie redaktor scenariuszy u Myrona Selznicka. Frie­de przeczytał maszynopis i był tak rozentuzjazmowany, że w drodze powrotnej do Hollywood zamówił u Scribnera dwadzieścia pięć egzemplarzy książki. W ten sposób rozpoczęła się ostateczna faza pierwszego dużego sukcesu książki Ernesta od czasu Pożegnania Z bronią.

Ażeby uciec od nadmiaru towarzystwa, do którego należeli Do-rothy Parker z mężem oraz oboje Ćooperowie, Ernest zabrał Martę na całotygodniową wyprawę konną w dziką okolicę środkowych wi­deł Rzeki Łososiowej. Marta dzielnie to zniosła, podtrzymywana duchem współzawodnictwa niemal równie silnym jak Ernesta i świa­domością, że wszelkie zajęcia na powietrzu przynoszą mu odpręże­

262

nie. Ograniczył nawet znacznie picie, co zawsze było „oznaką, że sytuacja powraca do równowagi".

W miarę jak zbliżał się dzień opublikowania książki, Perkins za­sypywał Ernesta uspokajającymi listami na temat jej prawdopo­dobnego przyjęcia. On jednak, zbyt zdenerwowany, by czekać na pierwszą przesyłkę recenzji, zatelefonował do Nowego Jorku, do Jaya Allena, i poprosił o przeczytanie kilku z nich na głos. Na opinie re­cenzentów reagował jak chłopiec. „Naprawdę tak napisał?" — pytał. Albo też: „Ten gość kopie sobie grób jako krytyk." Sprawiła mu przyjemność opinia Johna Chamberlaina, że powieść ma „pokrze­piającą właściwość koniaku", i przekonanie J. Donalda Adamsa, że jest to „najpełniejsza, najgłębsza i najprawdziwsza" z powieści He­mingwaya. Adams uważał sceny miłosne między Jordanem i Marią za najświetniejsze w literaturze amerykańskiej, znacznie przewyż­szające takie sceny w Pożegnaniu z bronią i nieskończenie lepsze od „dorywczego parzenia się" w Słońce też wschodzi. Bob Sherwood napisał w „Atlantic", że książka jest „niezwykła i piękna", zawiera „siłę i brutalność", lecz także „pewną delikatność" dowodzącą, że „ten świetny pisarz, w przeciwieństwie do innych świetnych pisarzy amerykańskich", jest „zdolny do samokrytycyzmu i samorozwoju". Clifton Fadiman z „The New Yorker" również podkreślał element rozwoju; dzieło to jest wyrazem i ujawnieniem dojrzałości Heming­waya, „którego glos usłyszano po raz pierwszy w Mieć i nie mieć". Margaret Marshall stwierdziła w „Nation", że nieprzyjemny posmak, jaki pozostał w ustach czytelników po Piątej kolumnie, teraz ustąpił i że Hemingway wyznaczył sobie nowe kryteria charakterystyki, dia­logu, napięcia oraz współczucia dla człowieka stojącego w obliczu śmierci. Powieść nie odsłania „głębszego sensu społecznego hiszpań­skiej wojny domowej", mimo to jednak ukazuje „najbardziej wzru­szającą i żywą historię grupy ludzi wciągniętych w tę wojnę, jakiej możemy się spodziewać".

Podobnie jak każdy autor grający o wielką stawkę, Ernest przyj­mował pochwały uznając, że mu się należą, a oburzał się na nie­przychylne komentarze. Ale kiedy Donald Friede dał znać z Holly­wood, że występuje o sumę 150 000 dolarów, uznał za roztropne za­łatwić uprawę z wytwórnią Paramount na pierwszej fali zwycięstwa, zanim krytycy przypuszczą kontratak. Z końcem października do­konano transakcji. Ernest uznał ją za „cholernie wspaniałą". I taką była w istocie, ponieważ Friede uzyskał najwyższą cenę, jaką kie­dykolwiek zapłacono za prawa filmowe do książki.

263

Ten tryumf w interesach zaostrzył u Ernesta gI6d polowania, to­też z początkiem listopada poprowadził grupą myśliwych na po­bliskie wzgórza. Tam dotarła do niego wiadomość o rozwodzie z Pa-uline. Nie kwestionowane orzeczenie oparto na zarzucie opuszczenia żony, jej też przyznano opiekę nad synami. Ernest nie przejawiał żadnych oznak żalu z powodu zakończenia tego małżeństwa. Porzu­ciwszy Hadley gryzł się tym co najmniej przez trzy lata. Coś w jego związku z Pauline zahaartowało mu w końcu sumienie. W Śniegach Kilimandżaro obwiniał ją pośrednio o to, że była bogata. Znacznie później przypisywał porażkę swego drugiego małżeństwa niedopa­sowaniu seksualnemu wynikającemu z żarliwego katolicyzmu Pa­uline oraz faktu, że nie mogła bezpiecznie rodzić więcej dzieci. Że­niąc się z Martą miał nadzieję, że doczeka się wreszcie córki.

Dwudziestego listopada wyjechali z Sun Valley. Slub zamierzali wziąć w Cheyenne, miesiąc miodowy spędzić w hotelu Barclay w No­wym Jorku, a Boże Narodzenie w Finoa. Slub zawarli następnego dnia. Ernest uważał, że „wspaniale jest być legalnym" po trzech latach związku, i dumnie zawiózł Martę do Nowego Jorku. Podczas tego pobytu dwa weekendy spędził w towarzystwie Bumby'ego, za­pisał syna na kurs bokserski w zakładzie gimnastycznym George'a Browna i kupił mu ubrania oraz dobrą weekendową walizkę. Zapro­sił też na herbatę przebywającego na uniwersytecie Columbia H. G. Wellsa, który ogromnie pragnął go poznać. Jak to określiła Marta, spotkanie miało ton i posmak Księgi przygód dla chłopców na morzu i lądzie.

Wydawcy „Collier's" zgodzili się wreszcie wysłać Martę jako ko­respondentkę wojenną do Chin, o co od pewnego czasu usilnie za­biegała. Jak powiedział Ernest, za rozrywkę uważała spędzenie reszty miodowego miesiąca na Drodze Birmańskiej. On sam poniekąd wbrew rozsądkowi przyjął zamówienie na serię artykułów dla nowego li­beralnego dziennika Ingersolla, „PM". Oboje z Martą zarezerwowali sobie miejsca na podróż do Hongkongu, po czym odjechali do domu. Zatrzymawszy się w Key West Ernest spotkał przypadkiem Sinclaira Lewisa, z którym dosyć przypadli sobie do gustu i rozstali się w przyjaźni.

Podarunkiem gwiazdkowym Ernesta dla Marty i samego siebie było zakupienie Finca Vigia. Obawiając się, że niedawny sukces Ko­mu bije dzwon może wpłynąć na podbicie ceny, upoważnił Ottona Bruee'a, by prowadził negocjacje bez ujawniania nazwiska nabywcy. Dwudziestego ósmego grudnia Bruce załatwił kupno za 12 500 do­

264

larów. Aby uczcić to wydarzenie, Ernest wybrał się na przepiórki do prowincji Pinar del Rfo.

Zgodnie z jego przewidywaniami zaczęły się ukazywać w prfisie lewicowej krytyczne recenzje z powieści. Mike Gold z „The Daily Worker" zaatakował go jako „ograniczonego, ciasnego... okaleczone­go przez swój egoizm klasowy... (i) umysłowe ubóstwo". Zdaniem Golda, książka dowodzi jedynie, że człowiek pozbawiony zasad, nie rozumiejący ani demokracji, ani komunizmu, mógł wziąć udział w hiszpańskiej wojnie domowej z rozmaitych przyczyn osobistych i zachowywać przez kilka lat pozory lojalności. Kiedy sprawa zda­wała się przegrana, a demokracja pokonana, postanowił zdezerte­rować — tak jak to zrobił Frederic Henry w Pożegnaniu z bronią — „pozostawiając po sobie pasmo różnych alibi, biadoleń i oszczer­stw".

Recenzja Alvaha Bessie w „New Masses" była uczciwsza i oparta na dokładniejszych informacjach. Jako weteran Brygady Lincolna widział dwukrotnie Ernesta w Hiszpanii i swoją długą, przemyślaną analizę rozpoczął od wyrazów uznania dla jego bezpośredniego uczest­nictwa w walce. Mimo to uważał, że powieści wyraźnie brakuje zarówno głębszego zrozumienia, jak szerszej koncepcji. „Autor musi jeszcze rozwinąć swoją osobowość jako powieściopisarz — twierdził Bessie — aby ogarnąć prawdę o innych ludziach wszędzie na świe­cie; musi jeszcze zanurzyć się głęboko w życie innych i znaleźć tam swoje własne." Ale Bessie był także autorem długiego listu otwarte­go do Ernesta, datowanego 20 listopada i przekazanego do „Daily Workera" z podpisami Milta Wolffa, przewodniczącego organizacji Weteranów Brygady Abrahama Lincolna, Freddy'ego Kellera, kie­rownika jej placówki nowojorskiej, oraz Irva Goffa, pełniącego obo­wiązki sekretarza i skarbnika. Uważali, że Hemingway „okaleczył" sprawę, za którą tylu dzielnych ludzi walczyło i umierało. Wykpił La Pasionarię i oczernił Andre Marty. Błędnie przedstawił stosunek Związku Radzieckiego do republiki hiszpańskiej. A co najgorsze, nie potrafił ukazać całej doniosłości wojny w Hiszpanii dla świata roku 1940, w którym faszyzm nadal się panoszy. W sumie przyjaciele Ernesta odrzucili jego dzieło jako fałszywe, zniekształcające, oszczer­cze i niedemokratyczne.

Bronił on swojego stanowiska jeszcze w przeddzień Bożego Naro­dzenia. Od Hansa Kahle, byłego dowódcy Piętnastej Brygidy i 45 dywizji, usłyszał, że Komu bije dzwon jest wielką i prawdziwą książką. Gustavo Duran, który razem z generałem Walterem brał

265

udział w opisanym w niej natarciu republikańskim na Segowię, również ją chwalił. Tak samo Mirko Marković, dowódca Batalionu Waszyngtona, i Steve Nelson, komisarz polityczny tegoż batalionu, bodaj najbardziej lubiany członek Brygad Międzynarodowych. Lu­dzie ci, zdaniem Ernesta, stali znacznie wyżej od Alvaha Bessie'ego, Mike'a Golda i Davida McKelveya White'a. Ernest wyjawił, że Andre Malraux pytał go, kiedy zamierza pisać o hiszpańskiej wojnie do­mowej. Odparł wówczas, że zaczeka, aż będzie mógł powiedzieć prawdę o tym draniu Andre Marty, nie szkodząc sprawie republiki. Uważał, że gdyby Marty nie był takim cholernym symbolem, roz­strzelano by go już dawno temu.

Kiedy Milton Wolff popełnił ten błąd, iż napisał do niego pry­watny list, oskarżając go, że był jedynie „kibicem" lojalistów i w wolnych chwilach „turystą" w Hiszpanii, dotknięty Hemingway odparował zarzuty, po czym przestał uważać Milta za przyjaciela.

Jego wielki rok zakończył się dość smutno listem od Maxa Per-kinsa, który właśnie wrócił z pogrzebu Scotta Fitzgeralda. „Myśla­łem, żeby do Ciebie depeszować — pisał Max — ale nie wydawało się to potrzebne, więc się powstrzymałem. W każdym razie nie cierpiał wcale, to jedno. Był to atak serca i śmierć nastąpiła na­tychmiast." W listopadzie, w swym ostatnim liście do Ernesta, Scott dziękował mu za egzemplarz Komu bije dzwon i stwierdzał, że jest to lepsza powieść, niż ktokolwiek inny potrafiłby napisać. „Zazdro­szczę Ci piekielnie i nie ma w tym żadnej ironii — oświadczał. — Zazdroszczę Ci czasu, który Ci to da na robienie tego, czego chcesz."

Ta zazdrość była uzasadniona. W momencie śmierci Fitzgeralda sprzedano już 189 000 egzemplarzy Komu bije dzwon.

51. NA WSCHÓD

W styczniu Marta i Ernest powrócili do Nowego Jorku, gdzie ukoń­czyli przygotowania do wyprawy na Daleki Wschód i znowu wpadli w wir życia towarzyskiego. Z Rye przyjechał Gustavo Duran ze swoją żoną Bonte. Hemingway z miejsca ją oczarował i obiecał za­łatwić Gustavowi pracę w charakterze doradcy technicznego Para-mountu podczas filmowania Komu bije dzwon. Solita Solano, która w 1940 roku uciekła z zajętego przez hitlerowców Paryża, też była pod wrażeniem jego szczodrobliwości. Zaprosiła go na drinka i opo­

266

wiedziała wzruszająco o tym, jak Margaret Anderson, była ivd-ik~ torka „The Little Review", przymiera głodem. Ernest natychmiast zaofiarował 400 dolarów na opłacenie przejazdu Margaret do Sta­nów i powiedział Solicie, żeby nigdy się nie martwiła, bo dopóki ktoś z nich ma pieniądze, będą one udziałem wszystkich. A jemu ich nie brakło, bo w tym czasie, pełen uniesienia i radości, otrzymał od Donalda Friede czek na 100 000 dolarów.

Zastrzyki przeciwtyfusowe przykuły go do łóżka w hotelu Lom­bardy i tam odwiedził go Earl Wilson, felietonista „New 'York Post". Rozmawiali o sztuce przeprowadzania wywiadów. Hemingway, który twierdził, że nigdy nie robi notatek, mówił o swoich metodach obser­wacji. Przy ringu bokserskim zapamiętuje odgłos butów zawodni­ków na nasyconym żywicą płótnie, a na boiskach baseballowych to, jak gracz po rzucie ciska precz rękawicę, nigdy nie patrząc, gdzie spadnie.

Kiedy Ernest przyszedł do siebie, Bumby przyjechał na weekend ze szkoły. W sobotę wieczorem wybrali się do teatru i dwa razy byli na lekcjach boksu w sali gimnastycznej George'a Browna. Znów w radosnym nastroju Ernest pisał do Hadley, że Bumby jest we wspaniałej formie, a Komu bije dzwon ciągle rozchodzi się jak mro­żone cocktaile w piekle.

Nowojorskie wakacje zakończyły się 27 stycznia odlotem do Los Angeles, gdzie na lotnisku oczekiwali Cooperowie, którzy mieli za­brać Hemingwayów na dwudniową wizytę w Hollywood. Ernest wciąż liczył na to, że Cooper zagra Jordana, ale rola Marii nie była jeszcze obsadzona. Donald Friede namówił Davida Selznicka, aby na spotkanie z pisarzem zaprosił Ingrid Bergman, przebywającą nad granicą Newady. Przyjechała natychmiast i podczas obiadu omówili film, który miał się dopiero narodzić. Ernest uprzedził ją, że do tej roli musiałaby przystrzyc włosy, i chciał zobaczyć jej uszy, bo oczy­wiście będą odsłonięte, ale i one wydały mu się niezwykle fotoge-niczne.

Drugi etap podróży na Daleki Wschód odbyli gładko. Na Hawajach Ernest niechętnie zgodził się być honorowym gościem na pośpiesz­nie zorganizowanym obiedzie z profesorami miejscowego uniwersy­tetu. Dopiero kilka kieliszków wina rozwiązało mu język, ale w swym skrępowaniu zaczął udawać bez mała nieuka, wskutek czego niektó­rzy słuchacze doszli do wniosku, że jest albo „chorobliwie skromny", albo „rozpaczliwie niepewny siebie". Z goryczą mówił o atakach lewicy na Komu bije dzwon i bronił swej metafory o poruszającej

267

się ziemi w scenach miłosnych Jordana z Marią. Kiedy jeden z pro­fesorów powiedział, że jego studenci czytają Pożegnanie z bronią, Ernest odparł: „To jest niemoralna książka. Niech czytają Słońce też wschodzi. To jest bardzo moralne." Po dwóch godzinach z zadowo­leniem uciekł od tych profesorów.

Równie skrępowany czuł się na luau wydanym w pewnej posia­dłości w Oahu. Pił sporo, długo rozmawiał z profesorem Charlesem Bouslogiem i o mało nie pobił Johna Peale Bishopa, który kierował pod jego adresem obraźliwe uwagi. Potem włączył się do ogólnej rozmowy, wygłaszając zdania jakby wyjęte z ust stworzonych przez siebie bohaterów. Bouslog zastanawiał się, czy nie jest ostateczną klęską sukcesu, kiedy ktoś mówi rzeczy będące jego własnym wy­obrażeniem o sobie.

_ Pierwszy miesiąc podróży Hemingwayowie spędzili w brytyjskiej kolonii koronnej Hongkong, gdzie zajęli luksusowy apartament w ho­telu Repulse Bay. Aczkolwiek wojna w Chinach toczyła się już cztery lata, Ernest dostrzegł niewiele oznak napięcia. Na ogół — stwierdził — „morale jest wysokie, a moralność niska". Około pię­ciuset chińskich milionerów przywiozło tysiące pięknych dziewczyn ze wszystkich zakątków kraju, a wojsko stacjonujące na tej części wybrzeża zwabiło olbrzymie roje prostytutek. Nastrój swą wesołością przypominał, według słów Marty, „nieprzerwany cyrk". Jedzenie by­ło w dalszym ciągu obfite i wyborne, tor wyścigowy w Szczęśliwej Dolinie prosperował. Prawie co dzień odbywały się mecze rugby i krykieta, a podczas weekendów mecze piłkarskie.

Wkrótce po przybyciu do Hongkongu Ernest poznał jeszcze jed­nego najemnego żołnierza, którego dołączył do swojej galerii eks­centrycznych bohaterów. Był nim generał Morris Abraham Cohen, angielski ekspatriant, który przyjechał do Chin w 1920 roku jako przyboczna ochrona Sun Jat-sena. Później sprawował funkcję szefa policji w Kantonie aż do zajęcia tego miasta przez Japończyków w 1938 roku. Raczył Ernesta opowieściami o Czang Kaj-szeku, któ­rego nie lubił, oraz o generale chińskim z Kantonu, któremu służył wówczas jako agent wywiadu. Obycie w świecie i zakulisowe infor­macje Cohena wywarły na Hemingwayu takie wrażenie, że na wpół poważnie mówił o napisaniu o nim książki.

Kiedy uroki Hongkongu wreszcie przybladły, zaczął planować wy­jazd na teren walk. Cohen radził mu wybrać Siódmą Strefę Wojen­ną, gdzie regularne wojska Czang Kaj-szeka, armia Kuomintangu, walczyły z silnym klinem japońskim.

268

Na początku marca Hemingwayowie odlecieli do NanJuriju, skąd zawieziono ich do dowództwa Siódmej Strefy Wojennej w S/.aokua-nie. Nazajutrz zjedli obiad z dowodzącym generałem i Ernest zaczął studiować sytuację wojskową. Marta z początku skarżyła się bardzo rzadko, ale warunki były prymitywne, toteż wkrótce zmogło ją zimno, brud i uporczywy grzybek na dłoniach i stopach. Prosiła męża, żeby zabrał ją z Chin, on jednak, chociaż z pewnymi zastrze­żeniami, uważał ten kraj za „wspaniały i skomplikowany" i dziwił się, że nie odkrył go wcześniej. Siódma Strefa Wojenna obejmowała terytorium mniej więcej rozmiarów Belgii. Odwiedzili pieszo ugru­powania wojsk, po czym popłynęli w dół Rzeki Północnej zdezelo­waną motorówką z orszakiem sampanów. Na lądzie jeździli na twardych kucykach mongolskich, sprawiających wrażenie niewiele większych od psów. Pogoda była na ogół okropna; przez prawie dwa tygodnie mieli stale przemoczone ubrania. Ernest popijał ryżowe wino i studiował mapy z oficerami, którzy wydawali mu się „nie­zwykle szczerzy, bezpośredni, inteligentni i rozmowni". Atmosfera na froncie tak się różniła od posiedzenia sztabu brytyjskiego w Hong­kongu, jak „szatnia zawodowej drużyny piłkarskiej od nawet tak dobrej prywatnej szkoły, jak Choate".

Pierwszego kwietnia zieleń zaczynała się pokazywać na brzegach rzeki Jangey, gdy Ernest i Marta polecieli na „tarasowatą, szarą, usianą bombami, wybebeszoną przez ogień, posępną kamienną wy­spę", jak określił Czungcing, wojenną stolicę Chin. Przeprowadzali tam wywiady z szefami rządu chińskiego, między innymi z Czang Kaj-szekiem, z panią Czang jako tłumaczką. Ernest doszedł do wnio­sku, że generalissimus jest z gruntu przywódcą wojskowym, który „tylko gra rolę męża stanu". Jego cele były zawsze celami żołnie­rza i nie zdradzał wielu oznak demokratycznego myślenia; żaden kraj prowadzący wojnę, uważał Hemingway, „nie pozostaje demo­kracją na długo. Wojna zawsze przynosi czasową dyktaturę." Fakt, że w Chinach w ogóle przetrwały jakieś resztki myśli demokraty­cznej, świadczy — jego zdaniem — iż jest to kraj godny podziwu.

Mimo to zirytowało go twierdzenie ówczesnego ambasadora ame­rykańskiego, Nelsona Johnsona, wytrawnego znawcy Chin, że potra­fią one „zrobić wszystko, co zechcą". Kiedy jednakże poleciał do Czengtu, do akademii wojskowej Czang Kaj-szeka, i zobaczył no­woczesny, dobrze prowadzony klub oficerski, z panującą w nim wy­raźnie pruską atmosferą, zaczął przyznawać Johnsonowi rację. W przekonaniu, że Chiny są zdolne dokonać rzeczy niemożliwych,

269

utwierdził go widok osiemdziesięciotysięcznej armii robotników bu­dujących, przeważnie gołymi rakami, lotnisko dla olbrzymich czte-rosilnikowych Latających Fortec. Podobnego uczucia mógłby doznać w Egipcie za czasów faraonów, gdyby „nadjechał wczesnym rankiem od południa z pustyni i ujrzał wielkie obozowisko i prace przy bu­dowie piramid". Jednakże chińscy robotnicy ciągnący po pasie star­towym olbrzymie dziesięciotonowe walce nie przypominali zacho­waniem egipskich niewolników. Ernest słyszał ich śpiew, który roz­brzmiewał nieprzerwanie „jak przybój rozbijający się o wielką rafę".

W połowie kwietnia Hemingwayowie wyruszyli do Mandalay. Po­lecieli do Kunmingu, chińskiego krańca Drogi Birmańskiej, a stam­tąd na południe do Laszio, za rzekę Mekong. Japończycy codziennie bombardowali Kunming i zniszczyli kilka mostów na Drodze Bir­mańskiej, które niezmordowani Chińczycy szybko odbudowywali, opracowując w przerwach pomysłowy system promów. W Rangunie Ernest rozstał się z Martą: ona pojechała do Dżakarty, a on wrócił do rozrywkowych lokali Hongkongu.

Tymczasem w Nowym Jorku odbyło się na uniwersytecie Colum­bia posiedzenie komitetu doradczego nagród Pulitzcra. Jurorzy jed­nogłośnie uznali Komu bije dzwon za najlepszą powieść napisaną przez Amerykanina i wydaną w 1940 roku, ale przewodniczący ko­mitetu, doktor Nicholas Murray Butler, rektor Columbii, miał inny pogląd i ten pogląd zwyciężył. W kilka dni później, w Manili, Ernest dowiedział się, że nagroda Pulitzera w dziedzinie literatury za rok 1940 nie będzie w ogóle przyznana. Wyładował złość na Maxie Per-kinsie, oskarżając go, że nie pisywał częściej, zwłaszcza o tym, jak się rozchodzi książka. Marcie z kolei miał za złe przedłużający się pobyt na Jawie, a potem opisał zmyśloną zapewne historię o nocy spędzonej z trzema pięknymi Chinkami, które jakoby przysłał do jego apartamentu generał Cohen.

Po powrocie do Hongkongu całkiem przypadkowo spotkał się z Ra-monem Lavalle. Widział go ostatnio podczas wojny domowej w Ma­drycie, teraz zaś Lavalle mieszkał z żoną, synkiem i czteroletnią córeczką Wendy na wzgórzu w Kaulunie. Ernesta ogromnie wzru­szył widok Wendy, bo jak powiedział Ramonowi, zawsze chciał mieć córkę.

Aczkolwiek później zapewniał Ralpha Ingersolla, że Hongkong jest dobrze broniony, była to tylko propaganda. W głębi duszy uważał, że garnizon brytyjski nie ma żadnych szans. „Zginą schwytani w pu­łapkę jak szczury" — powiedział Lavalłe'owi. Kiedy w dzień Bożego

270

Narodzenia miasto zdobyli Japończycy, zginęły setki ludzi. Dopiero znacznie później dowiedział się, że wśród ofiar była mała Wendy.

W ciągu minionych trzech lat Lavalle szmuglował przez linie ja­pońskie różne towary na zaplecze Kantonu. Pod koniec pobytu na kontynencie Ernest wybrał się z nim na taką wyprawę. Wyjechali czterdzieści parę kilometrów poza Nowe Terytoria, ominęli linie nie­przyjacielskie i spędzili kilka godzin z grupą chińskich partyzantów. Lavalle mówił płynnie po kantońsku i uzyskał informacje o dużej koncentracji świeżych oddziałów japońskich pod Kantonem. Jednak­że poza tą przygodą Hemingway przed wyjazdem z Hongkongu za­jęty był głównie spotkaniami towarzyskimi.

W ponury nastrój wprawiła go otrzymana od Perkinsa wiadomość

0 śmierci Sherwooda Andersona i Virginii Woolf. Zauważył, że człon­kowie klanu pisarskiego mrą jak muchy. Wraz ze zgonem Forda Madoxa Forda i Toma Wolfe'a w 1939 roku, Fitzgeralda w 1940, a teraz jeszcze tych dwojga w 1941 roku, zawisł nad nim cień. Nie będzie mu brak Virginii, ale diabelnie szkoda starego Sherwooda, który zawsze bardzo kochał życie.

Wciąż w posępnym nastroju wsiadł do samolotu. Jedenastego ma­ja był na „koszmarnej" kolacji wydanej przez Związek Pisarzy Fi­lipińskich i upił się znudzony wysiłkami gospodarzy, żeby się za­chowywać wesoło i nieoficjalnie. Z sześciu artykułów dla „PM" trzy napisał w Hongkongu, na cienkim papierze, i ukrył je w butach, aby uniknąć ocenzurowania. W Manili porobił jeszcze trochę notatek

1 odwiedził kilka hiszpańskich barów. Przelot nad Pacyfikiem uznał za najdłuższą nudę na świecie, ale jego „drańska" podróż dobiegała końca i był z powrotem, jak to nazwał więcej niż na wpół poważnie, w kraju nadziei i chwały.

52. RANA I ŁUK

Czekając na Martę w Nowym Jorku, Ernest przyjął któregoś popo­łudnia Ralpha Ingersolla. Sekretarka robiła stenograficzne notatki z długiej rozmowy, podczas gdy Ernest perorował na temat sytuacji w Chinach i Birmie. Podłoga apartamentu hotelowego była zasłana mapami przywiezionymi z Hongkongu, Czungcingu i Rangunu. Re­lację o tym spotkaniu Ingersoll chciał wydrukować w „PM" jako przedmowę do artykułów Hemingwaya.

271

W drodze na południe Marta i Ernest zatrzymali się w Waszyng­tonie, aby przekazać swoje spostrzeżenia wojskowym. Pułkownik Charlie Sweeny zabrał ich na rozmowę z pułkownikiem Johnem W. Thomasonem, jr. w Biurze Wywiadu Morskiego. Thomason zdobył w 1918 roku we Francji Srebrną Gwiazdę oraz Krzyż Marynarski za odwagę, co zaskarbiło mu sympatię pisarza, który z kolei wydał się pułkownikowi „bardzo rozsądny i przyzwoity". Sweeny i Thomason uczenie rozprawiali o przyszłym postępowaniu Japonii na Pacyfiku. Hemingway nie zgadzał się z nimi, ale i nie spierał. Podobnie jak niegdyś Sweeny, Thomason mógł mu się przydać w przyszłości.

W Key West spotkał się wreszcie ze swymi młodszymi synami przebywającymi tam przed wyjazdem na wakacje do Kalifornii. Tam również dowiedział się o nagłej śmierci Joe Russella, właściciela baru Niechlujny Joe. Było dla niego charakterystyczne, że brak Josie'ego odczuł bardziej niż brak któregokolwiek z literatów zmarłych w cią­gu minionych dwóch lat. Usłyszawszy o śmierci Forda w lecie 1939 roku wzruszył tylko ramionami i zacytował powiedzenie Joe'ego Rus­sella: „W tym roku umierają ludzie, którzy nie umierali nigdy przed­tem."

Wkrótce po powrocie do kraju Ernest został uwikłamy w proces o plagiat. Sprawę do sądu wniósł dramatopisarz John Igual de Mon-tijo, który twierdził, jakoby Hemingway wziął pewne fragmenty Komu bije dzwon ze scenariusza filmowego zatytułowanego Viva Madero. Sąd oddalił wprawdzie pozew w osiem miesięcy później, ale kosztami postępowania, wynoszącymi tysiąc dolarów, obciążył konto honorariów autorskich Hemingwaya. Oburzony tym pisarz stwierdził w depeszy, że Charlie Scribner powinien mieć dość rozsądku, by nie wykrawać befsztyków ze swoich koni wyścigowych, i dodał, że prę­dzej popełni harakiri, niż podda się dalszym rabunkom, ale w ty­powy dla siebie sposób nazajutrz przeprosił wydawcę telegraficz­nie.

Max Perkins ostrzegał go wielokrotnie, że „ci piekielni agenci podatkowi" chciwie sumują jego honoraria. Ernest obliczył sobie po­datek dochodowy z grubsza na 100 000 dolarów, a wspólny zarobek jego i Marty z „drańskiej" podróży do Chin miał zwiększyć należ­ność dla władz do 75 procent. Dlatego dość sardonicznie potraktował zarzuty Pauline, że nie poświęca dość czasu Patrickowi i Giggy'emu, wyjaśniając cierpliwie, że usiłuje coś zaoszczędzić na podatku do­chodowym i dlatego przez sześć miesięcy zachowuje status człowieka nie zamieszkałego na stałe w kraju. Podróż na Daleki Wschód trwa­

272

ła trzy miesiące, więc teraz musi jeszcze pozostać na Kubie od 15 czerwca do 15 września, ale Otto Bruce mógłby zawieźć chłopców do Sun Valley, by tam zaczekali na ojca. Przypomniał jej, że ali­menty wysokości 6000 dolarów rocznie kosztują go w rzeczywistości 21 000 w podatkach.

W ciągu lata widywał się często ze swymi znajomymi z ambasady amerykańskiej w Hawanie, między innymi z pierwszym sekretarzem Robertem P. Joyce'em i jego żoną Jane, z którymi on i Marta nie­bawem się zaprzyjaźnili. W lipcu powrócił wyższy urzędnik amba­sady Ellis O. Briggs i razem z Ernestem strzelali do rzutków i go­łębi w Club de Cazadores albo wybierali się dalej, zapolować na kaczki na bagnach.

Pod koniec września Hemingwayowie wrócili do Sun Valley i spot­kali się znowu ze swymi tamtejszymi przyjaciółmi: Taylorem Wil-liamsem, Arnoldami i Atkinsonami. Przed sezonem polowań na kacz­ki i bażanty Ernest chciał zrobić z trzema synami jeszcze jedną wy­prawę na antylopy. Williams zaproponował dolinę Pahsimeroi za łańcuchem Lost River u podnóży góry Borah. Małe miasteczka gór­nicze były jedynymi oznakami cywilizacji w tej dolinie, której in­diańska nazwa, oznaczająca „wodę i jedno miejsce z drzewami", bardzo się Ernestowi spodobała.

Pewnego ranka wjechali konno na szczyt wzniesienia, skąd w kie­runku północnym roztaczał się daleki widok na środkowe widły Rze­ki Łososiowej. Antylop było pod dostatkiem; pasły się stadami o ja­kieś półtora kilometra, lecz zawsze znikały z szybkością ekspreso­wego pociągu w momencie, gdy przewodnicy dawali sygnał. Dopiero trzeciego dnia Ernest strzelił kozła, co jeszcze w rok potem Taylor Williams wspominał ze zdumieniem: „Widziałem, jak zeskoczył z ko­nia, pokonał pieszo sto kroków i jednym strzałem zwalił biegnącą antylopę z odległości dwustu siedemdziesięciu pięciu kroków. To jest strzelanie ze sztucera, jakby mnie kto pytał!" Williams, od daw­na już przekonany o sprawności myśliwskiej Ernesta, uważał go za najłatwiejszego towarzysza podróży, jakiego kiedykolwiek spotkał, za człowieka, który nigdy nie narzekał, planował każde posunięcie i opracowywał każdy szczegół niczym bardzo czujny oficer piechoty. Im było ciężej i trudniej, tym bardziej mu się to podobało.

Do Sun Valley zjechali znów Cooperowie i reżyser Howard Hawks, którego Ernest gorąco namawiał, żeby zatrudnił Evana Shipmana jako doradcę technicznego przy realizacji projektowanego filmu o kłusakach. Próbę uzyskania posady w Hollywood dla Gustava Du-

273

rana udaremnił w końcu lęk Paramountu przed komunizmem. Acz­kolwiek ani Hemingway, ani Duran nie zamierzali wstąpić do partii, reżyser Sam Woods był szalenie wyczulony na Czerwone Niebezpie­czeństwo. Ernest posłał Duranowi czek na tysiąc dolarów (który został od razu zwrócony) i doradził mu, żeby przyjął posadę propo­nowaną przez Nelsona Rockefellera, pracującego wówczas pod kie­rownictwem Roosevelta nad poprawą stosunków kulturalnych z Ame­ryką Łacińską. Projekt Donalda Friede, żeby David Selznick odku­pił Komu bije dzwon od Paramountu i wyznaczył Howarda Hawksa jako reżysera, spełznął wprawdzie na niczym, natomiast Cooper bar­dziej niż kiedykolwiek pragnął zagrać Roberta Jordana. Powiedział Ernestowi, że film może stać się potężnym narzędziem w trwającej walce z faszyzmem.

Ernest przeczytał Raną i łuk Edmunda Wilsona, gdzie zamieszczo­ny był długi esej pod tytułem Hemingway — miara morale. Zda­niem autora, Hemingway zaczął dobrze, by potem ześliznąć się stop­niowo do upadku pisarskiego rzemiosła, co zepsuło Mieć i nie mieć i uczyniło Piątą kolumnę po prostu „fantazją małego chłopca". Obec­nie wkroczył w fazę „podbudowywania swojej sylwetki publicznej" pozowaniem do zdjęć w rozpiętej koszuli i ze sportowym uśmiechem; odznaczał się na nich „złowieszczym podobieństwem do Clarka Ga-ble'a". To był Hemingway „rozwiązłych wypowiedzi, arogancki, wo­jowniczy i chełpliwy". Wilson dopatrzył się również w kilku now­szych utworach „rosnącego antagonizmu wobec kobiet", który jego zdaniem mógł wynikać z ukrytej obawy Hemingwaya, że „kobieta pokona mężczyznę". Ten właśnie rodzaj lęku, sugerował Wilson, sprawił, że Ernest wymyślił taką „amebową" małą heroinę, jak Maria z Komu bije dzwon. Miłosnej przygodzie w śpiworze zupełnie brak „tego wzajemnego dawania i brania, które zachodzi między realny­mi mężczyznami i kobietami". Cechuje ją, może jako kompensacja, „zbyt doskonała szczęśliwość młodzieńczych marzeń erotycznych".

Ernest napisał do Maxa Perkinsa, że nie potrafi odkryć, czym właś­ciwie jest, zdaniem Wilsona, ta jego „rana": homoseksualizmem, impotencją czy po prostu słabością. Co zaś się tyczy łuku, nadal ma diabelnie dobry i tego Wilson nie może mu darować; kiedyś, gdy będzie pisał swe pamiętniki, założy nań strzałę i przeszyje nią Króli­ka.

Bardzo -chciał się dowiedzieć, co Wilson zamierza zrobić z po­śmiertnie wydanym Ostatnim z wielkich Fitzgeralda, który ukazał się na jesieni pod jego redakcją. Przeczytawszy tę książkę, która

274

zawierała też wybór opowiadań Scotta, mógł jedynie potrpir !n>' racki gust Wilsona. Bogatego chłopaka uznał za rzecz głupi;), a l'm ment wielki jak góra po prostu za śmieć. Mimo to jedno i dniiui-było lepsze od Ostatniego z wielkich, który w ogóle nie poniN/.nl czytelnika. Scottowi udało się osiągnąć coś z przenikliwości i on<> bistego uroku Irvinga Thalberga, natomiast jego kobiety wydały :.i<: Ernestowi niedorzeczne, a sama książka po prostu martwa. Najwy/ szą ironią kariery Scotta — twierdził — było to, że utracił swoje „soki" właśnie wtedy, gdy zaczął nareszcie rozumieć, o co idzie w ży ciu. Mimo swych wad, Czuła jest noc pozostaje nadal najlepszym je go dziełem, tragicznym i czarodziejskim zarazem, ze wspaniałymi opisami i atmosferą.

Hemingwaya pocieszał fakt, że sprzedano już z górą pół miliona egzemplarzy jego własnej powieści. Klub Ograniczonych Nakładów postanowił odznaczyć ją złotym medalem nadawanym co trzy lata. Sinclair Lewis, jako przewodniczący komitetu redakcyjnego, prze­słał autorowi „diabelnie miły list" i zamierzał wygłosić przemówie­nie podczas uroczystości wręczenia medalu. Ernest uchylił się od uczestnictwa, lecz poprosił Scribnera o wysłanie stenotypistki, żeby zanotowała, co powie Lewis, Scribner jednak nie spełnił tej prośby.

W drodze do Teksasu Hemingwayowie usłyszeli przez radio wia­domość o klęsce w Pearl Harbor. Ernest wybuchnął gniewem. Za­równo Charlie Sweeny, jak John Thomason fatalnie się pomylili w czerwcu co do perspektyw wojny z Japonią. Zdaniem pisarza mit niezrównanej marynarki amerykańskiej został zniweczony, Frank Knox powinien był zostać usunięty ze stanowiska sekretarza mary­narki w dwadzieścia cztery godziny po tym pogromie, a generałowie i admirałowie amerykańscy na Oahu z miejsca rozstrzelani. Prędko jednak odzyskał równowagę umysłu. Wojna światowa ogarnęła te­raz Stany Zjednoczone, a on wiedział coś niecoś o jej prawdopodob­nych konsekwencjach.

53. IMPROWIZACJE

Dla Hemingwaya styczeń wyglądał na początek „nowego, dziwnego, złego roku", w którym on sam, tak jak cały kraj, będzie musiał rozpocząć długie, powolne dźwiganie się z upadku improwizując po drodze. Zaczęło się to od problemu wypełnienia obowiązków podat-

275

kowych. Jego zarobki w 1941 roku wyniosły 137 357 dolarów, a choć odłożył 85 000 na specjalne konto podatkowe, widział, że nawet i to nie wystarczy, więc zwrócił się do Scribnera o pożyczkę 15 000 do­larów. Nie był w stanie podchodzić do tej sprawy beztrosko. Czło­wiek — mówił — pracuje całe życie i w końcu się dorabia jedynie po to, żeby rząd zabrał mu wszystko, bo musi płacić za idiotyzm, zarozumiałość i niedbalstwo, które wpędziły kraj w jeszcze jedną wojnę.

Aczkolwiek od czasu do czasu wspominał o pracy nad tomem opo­wiadań, jego produktywność literacka w 1942 roku wyraźnie zma­lała. Na początku marca zwrócił się do niego Nat Wartels z firmy Crown Publishers w Nowym Jorku z propozycją przedrukowania fragmentów dotyczących Caporetta oraz El Sorda z Pożegnania z bro­nią i Komu bije dzwon w przygotowywanej przez jego wydawnictwo dużej antologii utworów wojennych. Miał też nadzieję skłonić He­mingwaya do redagowania tego tomu i napisania przedmowy. Er­nest wyraził zgodę, ale dokonując wyboru zamierzał oprzeć się w du­żej mierze na redaktorskim oraz wojskowym doświadczeniu Per-kinsa, Johna Thomasona i Charlie'ego Sweeny.

W tym czasie czuwał też nad opracowaniem scenariusza filmowej wersji Komu bije dzwon. Jego autor, Dudley Nichols, bardzo dobrze uporał się z akcją, nie umiał natomiast oddać siły przekonań poli­tycznych Pilar jednoczącej grupę partyzantów ani nie wyjaśniał, dlaczego Jordan gotów był oddać życie za sprawę republiki. He­mingway uznał sceny miłosne u Nicholsa za zdumiewająco nieuda­ne, upierał się też, że aktorzy winni być ubrani na szaro i czarno, a cały nacisk trzeba położyć na wrodzoną godność lojalistów. Nie proponował swych redaktorskich usług, lecz zagroził, że opublikuje sprzeciw, jeżeli nie zostaną dokonane zmiany. Za to uradowała go wiadomość, że Ingrid Bergman będzie grała Marię.

Zdołał sobie wprawdzie wmówić, że zarówno film, jak antologia mogą się jakoś przyczynić do amerykańskiego wysiłku wojennego, ale tęsknił już do bardziej aktywnej roli, chciał iść na wojnę sam lub wysłać swoich synów, kiedy dorosną, bądź wpłacić tyle pienię­dzy, ile zdoła zebrać. Nie miał natomiast ochoty pisać niczego ofi­cjalnego, chyba żeby mogło być „absolutną prawdą" — co w czasie wojny było oczywistym niepodobieństwem. John Wheeler taktownie odrzucił jego propozycję, że będzie pisał reportaże wojenne dla agencji NANA, bo w tym niepomyślnym okresie dowództwo sił zbroj­nych nie chciało jeszcze mieć reporterów na frontach. Wobec tego

276

Ernest znalazł sobie inne pole działania. Planowano mianowicie stwo­rzenie organizacji kontrwywiadowczej w Hawanie dla zwalczania infiltracji członków hitlerowskiej Piątej Kolumny. Dostawali się oni na Kubę za sfałszowanymi paszportami, wspomagani przez miejsco­wych sympatyków Falangi. Liczne duże kluby hiszpańskie i redakcja gazety „Diario de la Marina" były jawnie antyamerykańskie i po­pierały Oś. Oprócz szpiegów zagrażały sojusznikom niemieckie okrę­ty podwodne polujące na Morzu Karaibskim na ich tankowce i statki transportowe.

Głównymi łącznikami Hemingwaya byli Ellis Briggs i Bob Joyce z ambasady amerykańskiej. Ernest, dość znacznie naciągając fakty, powiedział Joyce'owi, że dopomagał przy tworzeniu prywatnej siatki wywiadowczej w Madrycie w 1937 roku i że podobna organizacja jest pilnie potrzebna na Kubie. Powodowały nim zupełnie jasne po­budki: patriotyzm, upodobanie do tajnego planowania i kierowania „zakulisowymi" operacjami, zwłaszcza jeżeli w grę wchodziła broń palna i możliwość osobistego niebezpieczeństwa. Joyce i Br.iggs przedstawili jego propozycję nowemu ambasadorowi Sprv.ille'owi Bradenowi. Na początku maja poproszono Ernesta o zreferowanie sprawy. Wyjaśnił potrzebę takiej organizacji i określił swoje kwali­fikacje: dobrze znał język hiszpański i kontaktował się z mnóstwem ludzi. Od władz amerykańskich potrzebowałby tylko niewielkiego zaopatrzenia i lekkiej broni. Resztę zorganizowałby i opłacił sam, wykorzystując mały domek gościnny na terenie Finca jako kwaterę główną. Braden omówił to zagadnienie z premierem kubańskim i Er­nesta upoważniono do działania.

W połowie maja zwerbował ludzi: sporo członków Klubu Baskij­skiego w Hawanie, Dona Andresa Untzaina, księdza katolickiego, który służył republikanom jako członek obsługi karabinu maszyno­wego, kelnerów z Floridity i innych hawańskich restauracji, ryba­ków, paru antyfaszystowskich przedstawicieli szlachty hiszpańskiej przebywających na dobrowolnym wygnaniu na Kubie oraz niewielką liczbę łazików portowych i włóczęgów. Według ambasadora, nieofi­cjalną nazwą kodową tej grupy było „Zakład przestępczy", ale Er­nest zaczął ją wkrótce nazywać „Fabryką kanciarzy". Jak można było się spodziewać, organizacja była dość luźna.

Równocześnie spierał się z Wartelsem na temat zawartości anto­logii Mężczyźni na wojnie. Znaczna część książki już została złożo­na, ale poglądy Hemingwaya na prawdę i fałsz w opowiadaniach wojennych czyniły go groźnym przeciwnikiem, a długa lista jego

277

dodatków i skreśleń sprawiała, że rachunki firmy Crown za druk dochodziły do zawrotnej wysokości. Czytanie tego rodzaju litera­tury zaostrzyło u pisarza chęć osobistego udziału w walce. W dodatku krążyły pogłoski, że niemieckie okręty podwodne na Morzu Karaib­skim zatapiają do trzydziestu pięciu statków alianckich tygodniowo. Miejscowi rybacy łowiący na skrajach Golfsztromu przywozili opo­wieści o okrętach podwodnych, które się wynurzały, zatrzymywały ich kutry i żądały zapasów słodkiej wody, ryb albo warzyw.

W tej sytuacji jeszcze przed końcem maja Ernest zjawił się w am­basadzie z nową propozycją. Polegała ona na wyposażeniu „Pilar" w dobrze wyćwiczoną załogę, pancerzownicę, granaty, bomby o za­palnikach uderzeniowych i dwa lub trzy karabiny maszynowe ka­libru .50. Pod jego dowództwem jacht krążyłby wzdłuż północnego wybrzeża aż po Cayo Confites na wschodnim skraju Starego Kanału Bahama, załoga zaś udawałaby naukowców zbierających okazy dla Amerykańskiego Muzeum Przyrodniczego. Gdyby ich zatrzymał hitle­rowski okręt podwodny, zaczekaliby, aż nieprzyjacielska grupa abor­dażowa pojawi się na pokładzie, a okręt zbliży do „Pilar" na odleg­łość pięćdziesięciu metrów. Wtedy na dany znak Ernest włączyłby motory, zmniejszył odległość do dwudziestu metrów i otworzył ogień. Ciężkie karabiny maszynowe wykosiłyby marynarzy stojących na pokładzie, a wyćwiczona załoga jachtu wrzuciłaby granaty do wie­życzki i gdyby się dało, jedną z bomb do przedniego luku. Obiecy­wał Bradenowi znaleźć odpowiednich ludzi. Do realizacji swojego romantycznego marzenia potrzebuje tylko dobrego sprzętu radiowe­go, broni i amunicji oraz oficjalnego zezwolenia.

Omówił ten plan z pułkownikiem Thomasonem, obecnie szefem wywiadu morskiego na Amerykę Środkową. Pułkownik zdawał się powątpiewać w celowość przedsięwzięcia, natomiast ambasador, czło­wiek obdarzony wyobraźnią, uważał, że mimo pewnych elementów superbrawury pomysł może być wykonalny, i łamiąc wszelkie prze­pisy wystarał się o niezbędne wyposażenie.

Ernest natychmiast zgromadził ośmioosobowa załogę. Kodowe o-znaczenie tego przedsięwzięcia brzmiało „Bezprzyjazny", od imienia jego ulubionego kota.

Kiedy przybył transport granatów, przeniesiono je na pokład w skrzynkach do jajek. Rozmontowane karabiny maszynowe załoga przemyciła w kieszeniach. Zainstalowano czułe radio, a na wypadek niebezpieczeństwa mieli nadmuchiwaną gumową łódkę, zaopatrzoną w aluminiowe wiosła i zabarwioną na jaskrawy pomarańczowy ko­

278

lor, aby ją można było łatwo wypatrzyć z powietrza. Patrolowanie rozpoczęło się w czerwcu, ale Ernest z rozczarowaniem stwierdził, że zatapianie okrętów podwodnych bynajmniej nie idzie gładko, co poświadczał dziennik okrętowy „Pilar".

Odbywali rejsy ćwiczebne, które w dzień czy w nocy mogły zwa­bić nieprzyjaciela na odpowiedni dystans. Od czasu do czasu Ernest zarządzał musztrę, wymagał regularnego rozbierania i czyszczenia broni, niekiedy zaś pozwalał rzucać granatami w szczątki unoszące się na wodzie. Był gotów poświęcić umiłowany statek w zamian za pochwycenie lub zatopienie wroga i ani przez chwilę nie wątpił, że jego działalność jest „w pełni warta zachodu", którą to opinię po­dzielali zarówno członkowie załogi, jak przełożeni na lądzie. Jednak­że, chociaż na morzu trwała ciągła obserwacja, a w radiu często sły­szeli na falach krótkich rozmowy prowadzone po niemiecku, w pierw­szych miesiącach działania „Pilar" nie zwabiła żadnych okrętów podwodnych.

Kiedy w połowie lipca przyjechali na wakacje Patrick i Gregory, Marta kwaśno mówiła o sobie, że jest „jedynym niedopasowanym członkiem tej grupy". Dokuczało jej coś w rodzaju klaustrofobii i pragnęła udać się z ramienia „Collier's" w sześciotygodniową po­dróż reporterską po Morzu Karaibskim. Lubiła chłopców, ale jej sto­sunki z Ernestem zaczynały być napięte. Po jego ustawicznych wy­padach i powrotach z polowań na okręty podwodne często następo­wały hałaśliwe pijatyki o różnych porach. Podejrzane indywidua, zatrudnione przez „Fabrykę kanciarzy", pojawiały się i znikały wśród krzewów, a Ernest czasami próbował rozkazywać w domu, tak jak to robił na morzu. Marta miała to na ogół za złe i jej pragnienie powrotu do dziennikarstwa, choć niewątpliwie szczere, było jednym ze sposobów stawiania oporu.

Wreszcie odpłynęła kutrem z trzema murzyńskimi pomocnikami, pozostawiając Ernesta i chłopców na kawalerskim gospodarstwie. Po raz pierwszy od kilku lat Hemingway miał młodszych synów na dłuższy okres wyłącznie dla siebie i chciał to wykorzystać, nim wojna się przybliży. Począł ich zabierać jako szkolących się człon­ków załogi „Pilar" na patrole, uważając, że da im to ten sam rodzaj edukacji, z jakiej korzystali chłopcy okrętowi na brytyjskich okrę­tach wojennych za czasów kapitana Marryata. Dla nich było to wiel­ką uciechą, natomiast on podczas długich wacht nocnych rozmyślał na przemian posępnie i ironicznie o częstej nieobecności Marty u je­go stołu i łoża. Podobnie jak wówczas, kiedy porzucał Pauline dla

279

Marty, snuł teraz sentymentalne wspomnienia pierwszego małżeń­stwa.

54. MĘŻCZYŹNI NA WOJNIE

Przez całe tropikalne lato Ernest nadal nadzorował „Fabrykę kan­ciarzy" i pływał po morzu. Zupełnie przestał się golić, zapuścił bujną brodę i chodził po Hawanie boso, w spodenkach kąpielowych i prze-poconej koszulce. Utrudniało mu to kontakty towarzyskie w amba­sadzie, za to niedzielne popołudnia w Finca były zawsze wesołe i tłumne. „Jeżeli idzie o ludzi, Ernest miał niezwykle liberalne gusty — napisał Briggs — a przyciągał najróżniejszych. Jego osobowość była tak silna, że nie ulegali jej tylko nieliczni." W typową niedzielę, oprócz zawsze obecnych graczy w jai-alai i innych emigrantów ba­skijskich, często zjawiał się jakiś podróżujący sportsmen czy za­przyjaźniony pisarz z północy, przychodziło paru hiszpańskich księ­ży, tacy bogaci ludzie, jak Winston Guest czy Tom Shevlin, Ellis Brif?gs z żoną i dwojgiem dzieci, Bob i Jane Joyce'owie oraz dwie córki Bradenów. Umiejętność łączenia ojcowskiego podejścia z chło-pięcością zaskarbiała Ernestowi sympatię młodszych gości, których słuchał ze zrozumieniem, bez żadnych prób dominacji. Od czasu do czasu zdradzał jednak nutę okrucieństwa, kiedy bezwzględnie żgał „czułe strefy ducha" niemiłych mu osób, a nawet najbliżsi towarzy­sze odczuwali niekiedy żądło jego dowcipów.

W drugiej połowie sierpnia ukończył i wysłał przedmowę do an­tologii Mężczyźni na wojnie. Był to bardzo osobisty esej napisany, jak oświadczył, przez człowieka mającego trzech synów, wobec któ­rych jest pod pewnymi względami odpowiedzialny za to, „że ich powołał na ten niewymownie pokiełbaszony świat". Jeżeli książka może oddać jakąś patriotyczną przysługę, to będzie nią zapoznanie młodzieży amerykańskiej z istotą wojny od początku dziejów ludz­kości po dzień dzisiejszy. Aczkolwiek tom zawiera zarówno bele­trystykę, jak utwory niebeletrystyczne, głównym kryterium doboru tekstów była zawsze prawdziwość. Dalej opowiadał o zniweczeniu swojego „złudzenia nieśmiertelności" na froncie włoskim. Po tym przeżyciu miewał bardzo przykre chwile, dopóki nie doszedł do wniosku, że „nie może mu się stać nic takiego, co nie stałoby się przedtem wszystkim ludziom. Cokolwiek miałem do zrobienia, ro­

280

bili to już zawsze inni. Jeżeli to robili, to i ja także mogłem, i naj­lepszą rzeczą było nie martwić się tym."

Na początku września Patrick wyjechał do katolickiej szkoły w New Milford, w stanie Connecticut. Marty nadal nie było, bo za­kończywszy podróż po Morzu Karaibskim przemierzała dżunglę za Paramaribo w Gujanie Holenderskiej, stamtąd zaś miała pojechać do Białego Domu w odwiedziny do Eleanor Roosevelt. Ernest po­cieszał się, jak mógł, grą w baseball i piciem.

W październiku ukazała się antologia Mężczyźni na wojnie i wzno­wienie Komu bije dzwon z przedmową Sinclaira Lewisa, będącą nie­co bardziej oficjalną wersją jego przemówienia na uroczystości na­dania Hemingwayowi złotego medalu. Lewis chwalił trzy aspekty powieści: historię miłosną, wątek przygodowy oraz gotowość Jordana oddania życia za sprawę.

Antologię przyjęto z szacunkiem, ale bez entuzjazmu. Herbert Gorman napisał, że książka ta „zawsze wywiera wrażenie, czasem przestrasza, a chwilami jest niemal nieznośnie wzruszająca". Relacje na temat obecnej wojny wydają się o wiele bardziej szczere i pra­wdziwe od tych, które dotyczą poprzedniej, co uważał za istotną zdobycz. Vincent McHugh skrytykował tom za to, że znalazły się w nim prace zawodowych pisarzy zamiast „prostych słów zwykłych żołnierzy", choć można je było zaczerpnąć z nie opublikowanych listów i dzienników. Przedmowa zirytowała kilku recenzentów. Ho­ward Mumford uznał za nieznośny jej mentorski ton, Walter Millis zaś nazwał ją „gniewną, chaotyczną, rozwlekłą i bezsensowną".

Ernest postanowił w tym czasie zrzec się kierowania „Fabryką kanciarzy" i zaproponował na swoje miejsce Gustava Durana, któ­remu nie zdołał znaleźć pracy w Hollywood. Bob Joyce przedstawił sprawę Bradenowi i Briggsowi i już w listopadzie Gustavo przyle­ciał do Hawany i zamieszkał w Finca, w domku gościnnym. Wróciła też Marta, na „odrobinę życia domowego", jak ironicznie określił to Ernest. Chciała mieć trochę spokoju do pisania, więc zirytowało ją sprowadzenie przez Gustava żony na Kubę. Tym razem Ernest zgadzał się z nią i między obiema parami małżeńskimi zapanował przykry rozdźwięk. Natomiast w ambasadzie Gustavo od razu się spodobał, bo był „przystojny, mówił trzema językami, miał ładną żonę" i maniery hidalga starej szkoły. Jako człowiek ogromnie uży­teczny dla ambasadora Bradena i Ellisa Briggsa, wkrótce odmówił pełnienia służby w „Fabryce kanciarzy". Ernest zaatakował go za to „z całą zaciekłością, do jakiej był zdolny", podobnie jak niegdyś

281

Johna Dos Passosa czy Archibalda MacLeisha, pozwalając, by czarna wściekłość wzięła w nim górę nad rozsądkiem.

Hemingway lubił w tym czasie napomykać o wielkiej, nie koń­czącej się walce między mężczyznami i kobietami, dla jego przy­jaciół zaś stało się jasne, że taka walka toczy się w Finca. Wiedzieli, że nie jest łatwo prowadzić mu dom i że, jak to sformułował jeden z nich, „talent Marty często się ściera z geniuszem Ernesta". Żył bez żadnego rozkładu dnia, obcował z całą gromadą hałaśliwych, często brudnych ludzi, a jego osobiste zaniedbanie było niczym w porów­naniu z „upiornym stadem rozmnażających się kotów".

Ich pięcioletni związek pozwolił Marcie dojść do przekonania, że egotyzm często ponosi męża poza granice geniuszu. Swoje podróże w lecie i na jesieni podejmowała częściowo po to, by przeciwstawić się jego wyraźnej determinacji posiadania jej całkowicie na włas­ność. Lubił dramatyzować samego siebie, często kłamał na temat swoich przygód i miał nieomal neurotyczne przeświadczenie, że ży­cie jest zwietrzałe i jałowe bez sztucznie nadanego blasku. W do­datku pił sporo, toteż często dochodziło między nimi do przykrych zatargów.

Patrolowanie na „Pilar" stawało się coraz bardziej amatorskim przedsięwzięciem z uwagi na załogę i brak odpowiedniego wyposa­żenia, a zarzut amatorstwa postawiono także „Fabryce kanciarzy", wciąż jeszcze jakoś funkcjonującej. Rywalizacja między różnymi służbami wywiadowczymi na Kubie utrudniała koordynowanie dzia­łań, dopóki prezydent Roosevelt nie polecił przekazać całej organi­zacji kontrwywiadu Federalnemu Biuru Śledczemu. Szesnastu spe­cjalnych agentów FBI, przydzielonych do Hawany, odniosło się po­gardliwie do beztroskich metod „Fabryki kanciarzy", rozpuszczono jej wiernych współpracowników i tak zapadła kurtyna nad pierw­szym wkładem Hemingwaya w amerykański wysiłek wojenny.

55. CZŁOWIEK NA HUŚTAWCE

Marta nigdy nie brała poważnie „Fabryki kanciarzy", a patrolowa­nie na „Pilar" uważała za pretekst dla uzyskiwania racjonowanej benzyny, żeby Ernest i Winston Guest mogli dalej łowić ryby, kiedy reszta cywilizowanego świata walczy, cierpi i umiera. Namawiała męża do pójścia na wojnę, co było powodem okropnych kłótni. Mia­

282

ły one ten skutek, że Hemingway często przesiadywał we Floridicie pochłaniając niezliczone szklanki daiąuiri. Chętnie stawiał nieomal każdemu, kto miał świeże informacje z Europy, gdzie w swoim przekonaniu powinien był się udać, chociaż wciąż trwała huśtawka niepewności, kiedy, dokąd i w jakim celu. Jego zachowanie było na­cechowane wyraźnym wyolbrzymianiem własnej roli, połączonym z niedorzeczną blagą. Zaczął traktować bliskich przyjaciół jak dzien­nikarzy lub czytelników, zdolnych przyczynić się do utrwalenia He-mingwayowskiej legendy dla celów praktycznych. Z początku byli tym zdumieni, a nawet zatrwożeni, bo nie wiedzieli, że od dziecka odznaczał się skłonnością do fantazjowania. Zauważyli jednak, że rzadko kłamał, kiedy był trzeźwy, i wierzyli, że nigdy nie skłamie na żaden naprawdę poważny temat.

Coraz większą satysfakcję sprawiało mu teraz odgrywanie roli Papy. I to także trwało od lat, ale obecnie mówili mu „Papo" nie tylko synowie, a nawet Marta, ale i członkowie Club de Cazadores, i bywalcy jego ulubionych barów w Hawanie, a mówiąc: „Tak, Pa­po", okazywali czołobitność zdaniem przyjaciół niedobrą dla Ernesta, bo wydobywała na jaw mniej godne podziwu cechy jego charakteru.

Fakt, że Marta nie chce się ugiąć, zdumiewał go i bolał. Kiedy na przykład wyruszali na długą wyprawę rybacką, wynajmowała samochód i wracała do Finca z pierwszego portu, do jakiego zawi­nęli. Nie mógł zrozumieć, dlaczego nie chce „dołączyć i mieć z tego przyjemności", tak jak to zazwyczaj robiły Hadley i Pauline. Na­wet Pauline się zmieniła. Zaczął narzekać, że zachowuje się „na­prawdę paskudnie", ilekroć on chce się zobaczyć z Patrickiem i Gi-gim. Płacenie alimentów irytowało go tym bardziej, że pochodziła z tak bogatej rodziny. Mówił, że każdy mężczyzna, który pozwala sobie cierpieć z powodu kobiet, jest chory na coś równie nieuleczal­nego jak rak. Na przykład Fitzgerald i Evan Shipman poślubili „ko­biety chore", a co za tym idzie złośliwe, ale z uwagi na ich stan nie można było obejść się z nimi tak, jak należało. Według jego teorii najpierwszym wielkim darem dla mężczyzny jest zdrowie. Drugą, prawie równie ważną, rzeczą jest zadawać się ze zdrowymi kobietami.

Marta nadal rozprawiała o obowiązkach Ernesta w Europie, a li­sty Maxa Perkinsa były pełne wiadomości o działalności wojskowej przyjaciół pisarza, między innymi Johna Herrmanna, Evana Shipma-na i pułkownika Thomasona. Po opuszczeniu Dartmouth College Bumby wstąpił do Oficerskiej Szkoły Kandydackiej i wkrótce miał

283

być wysłany za ocean. Mimo to Hemingway dalej zwlekał w Finca, wzdragając się przed rozstaniem z „poczciwą bandą" z pokładu „Pi-lar", z wyborną kuchnią domową, patefonem, czeredą ukochanych kotów, kortem tenisowym i basenem pływackim, z przepiórkami i dzikimi perliczkami, z łowieniem okoni w pobliskim potoku, strze­laniem gołębi w Club de Cazadores, a co nie mniej ważne, z paradą wysokich szklanek daiąuiri we Floridicie.

Całkiem niespodziewanie napisał do niego Arcfiie MacLeish z proś­bą o opinię o działalności Ezry Pounda, który zaczął głosić swe eks­centryczne teorie ekonomiczne przez radio Mussoliniego we Wło­szech faszystowskich. Ernest odpowiedział, że Ezra widocznie zwa­riował, chociaż może zostać w końcu oddany pod sąd jako zdrajca. Kto wie, czy nie powinien był zastrzelić się po opublikowaniu Pieśni Numer Dwanaście. Co do niego samego — pisał Ernest — to posta­nowił nie przejmować się takimi rzeczami. Miast tego będzie wy­pełniał swój obowiązek patrolując na „Pilar". Zapewniał Archie'ego, iż cieszy się, że znowu są przyjaciółmi. Wciąż ubolewa nad własnym „zadufanym draństwem" z okresu hiszpańskiej wojny domowej, kie­dy udało mu się zrazić do siebie tych starych druhów, których nie zdołał zrazić w swoim „łajdackim" okresie w 1934 roku. Od tamtej pory było mu „cholernie brak" ich wszystkich włącznie z Dos Pas-sosem, takim, jaki był dawniej, nim lojaliści rozstrzelali jego zdol­nego, ale bezwartościowego tłumacza Roblesa.

Oświadczył, że chciałby pożyć dość długo, aby napisać jeszcze jedną powieść. W ciągu minionych siedemnastu lat zdołał nadać kształt czterem ciężko wypracowanym koncepcjom, po jednej na książkę. „Wolna miłość nie jest rozwiązaniem" — to była myśl prze­wodnia Słońce też wschodzi. Fragment z Żyda maltańskiego Marlo-we'a był „koncepcją" w Pożegnaniu z bronią. Przedśmiertne słowa Morgana o „samym pojedynczym człowieku" streszczały istotę Mieć i nie mieć. W Komu bije dzwon było nią „żaden człowiek nie jest wyspą". Od 1940 roku odkrył dwie czy trzy świeże koncepcje, ale ich tu nie podawał. Jedna z nich może kiedyś znaleźć wyraz w no­wej powieści, nad którą na razie nie pracuje, bo nikt nie może na­pisać niczego dobrego w czasie wojny, chyba że jest nadczłowiekiem.

Dziesiątego lipca odbyła się w Nowym Jorku prapremiera wypro­dukowanego przez Paramount filmu Komu bije dzwon z Gary Co­operem i Ingrid Bergman w rolach głównych. Od podpisania przez Ernesta kontraktu upłynęło dwa i pół roku. Jeszcze niedawno przy­pisywał tę zwłokę obawie Hollywood przed generałem Franco. Per­

284

kins był pod wielkim wrażeniem filmu, ale Hemingway uznał jego relację za deprymującą. Hollywood znowu coś spartoliło, podobnie jak Pożegnanie z bronią. Miał nadzieję, że nie będzie nigdy zmuszo­ny do obejrzenia tego cholernego filmu.

Dla uczczenia swoich czterdziestych czwartych urodzin zorgani­zował zawody strzeleckie w Club de Cazadores, które wygrał przez aklamację. O zachodzie słońca wszyscy obecni przenieśli się do Fin­ca, gdzie piekł się cały wieprz, prezent urodzinowy od rybaków z Cojimaru. Goście pili definitivos i śpiewali pieśni ludowe rozsiadł-szy się swobodnie przy stole pod wielkim drzewem ceiby.

Marta zakończyła w tym czasie swoją powieść. Była zdecydowana zrobić ostateczną korektę w Nowym Jorku, a potem pojechać do Anglii jako korespondentka wojenna „Collier's". Ponieważ Patrick i Gigi wracali do szkół, a Ernest wyruszał na „Pilar" w rejs obli­czony na trzy miesiące, nie widziała powodu, żeby zostać w Finca sama ze służbą. Wyrwawszy się wreszcie stamtąd dotarła do Lon­dynu przez Lizbonę na początku listopada.

Po odjeździe Marty i synów duża, pusta Finca wydała się Erne­stowi posępniejsza od więzienia. Nauczył koty Boise'ego i Wuja Wil­czura zasiadać na filarach frontowego ganku na podobieństwo lwów w cyrku, brał udział w zawodach strzeleckich w Club de Cazadores i pływał na „Pilar", ale trudno mu było zagłuszyć tęsknotę.

Mimo krótkich odwiedzin Patricka i Gregory'ego Boże Narodzenie upłynęło mniej przyjemnie niż zwykle. Bumby odpłynął już za ocean jako dowódca plutonu żandarmerii, a choć Ernest był nie­zmiernie dumny z dotychczasowych wojskowych osiągnięć syna, skarżył się Ellisowi Briggsowi, że chłopcu przydzielono zadania po­licyjne. Jest pierwszym żołnierzem w rodzinie od czasów Abrahama Lincolna, ale także jedynym Hemingwayem od trzech pokoleń, który znalazł się po tej stronie prawa.

Nieobecność Marty nadal go jątrzyła. Narzekał, że czuje się bez niej „samotny do mdłości", i napisał do Hadley, że wracając z trud­nych rejsów ma do towarzystwa jedynie psy i koty. Angażował kolejne sekretarki, ale żadna nie utrzymała się długo i jego kores­pondencja piętrzy się bez odpowiedzi w dwóch dużych drewnianych skrzynkach. Gospodarstwo domowe w Finca podupadło. Kiedy wra­ca do domu, zataczając się ze zmęczenia po całych tygodniach na morzu, wypija parę drinków, słucha płyt, a potem zasypia na po­dłodze, podczas gdy koty szukają myszy w jego bujnej brodzie.

Pomimo tych narzekań, obliczonych na wywołanie współczucia,

285

ani jego reputacja, ani dochody nie ucierpiały zbytnio w 1943 roku. W Stanach Zjednoczonych sprzedano 785 000 egzemplarzy Komu bije dzwon, a w Anglii dalsze 100 000 — żadna inna powieść amerykań­ska ostatnich lat, z wyjątkiem Przeminęło z wiatrem, nie rozchodziła się tak dobrze. Z drugiej znów strony nie napisał nic od czasu przed­mowy do Mężczyzn na wojnie, czyli od półtora roku. Zapewniał Per-kinsa, że nie należy go uważać ani za pijaka, ani za pisarza proble­mowego, który się wyjałowił. Czasem pragnienie pisania jest tak silne, że staje się gorsze od więzienia. Pociesza się tym, że nowe przeżycia dadzą mu w bród materiału, a kiedy wojna się skończy, zamierza ochłonąć i zabrać się do roboty.

286

Rozdział IX

NASTĘPNA WOJNA

56. POGOŃ DO LONDYNU

Z początkiem 1944 roku Ernest zapowiadał po hawańskich barach, że wkrótce osiodła konia i ruszy w pogoń za Martą. Ponieważ chciał mieć w niej żonę, a nie jakiś daleki ideał, był już prawie zdecydo­wany podążyć za nią przez Atlantyk, lecz mimo to nie wydawał zbytnio spieszyć się do odjazdu. Ostatniego dnia stycznia napisał do żony, że nadal nie ma nic specjalnego do roboty w Europie. Marta przyleciała na Kubę w marcu i zajęła się sprawą jego podróży do Londynu. Okazało się, że mógłby dostać miejsce w samolocie, gdyby się podjął relacjonowania wyczynów Królewskich Sił Powietrznych w którymś z czasopism amerykańskich. Zgodziwszy się na tę pro­pozycję, zawarł umowę z magazynem „Collier's" i wyruszył z Martą do Nowego Jorku, by oczekiwać na przelot. Tam zabawiał się w swój zwykły sposób, odwiedzając restauracje < i bary w towarzystwie starych znajomych, jak Vincent Sheean, i no­wych, jak Steinbeckowie, John Hersey i John 0'Hara. 0'Hara miał laskę, dar od Steinbecka, wykonaną z pięknego kawałka tarniny, lecz bardzo starą i dosyć kruchą. Hemingway założył się z właści­cielem o pięćdziesiąt dolarów, że złamie ją na swej własnej głowie. 0'Hara przyjął zakład i Ernest, ująwszy laskę za oba końce, przy­cisnął ją do głowy tak silnie, że drzewo pękło. Odrzucił kawałki ze wzgardą, a choć nie był to wielki wyczyn, zdawał się go za taki uważać. 0'Hara stracił pięćdziesiąt dolarów i laskę, Steinbecka zaś napełniło to niesmakiem.

Marta odpłynęła 13 maja jako jedyna pasażerka na statku wio­zącym ładunek dynamitu. Następnego dnia Ernest zaprosił się na śniadanie do powieściopisarki Dawn Powell i wraz z Esther Cham-bers, jeszcze jedną znajomą z dawnych czasów w Key West, pogry-

287

zali sandwicze („a także wszystkich naszych przyjaciół", jak powie­działa Dawn), popijając whisky. Pod wieczór Dawn przypomniała sobie nagle, że to Dzień Matki, i nadała telefonicznie depeszę do swojej teściowej. „O Jezu — powiedział Ernest podrywając się z so­fy — to dziś jest Dzień Matki? W takim razie też muszę wysłać depeszę do mojej starej."

Odlot wyznaczony na 17 maja poprzedziła kolacja w Klubie „21". Hydroplanem linii Pan American lecieli wraz z Ernestem: kontr­admirał Leland Lovette, oficer prasowy marynarki wojennej; jego adiutant, William Van Dusen; porucznik Henry W.R. North oraz podporucznik Michael Burkę. North i Burkę służyli w OSS* i mieli być zrzuceni na spadochronach we Francji. Wszyscy oficerowie byli po cywilnemu ze względu na neutralność Irlandii, gdzie mieli się przesiąść na inny samolot. Kiedy hydroplan wreszcie zwodował na rzece Shannon, większość pasażerów zasiadła do obfitego irlandzkie­go śniadania, natomiast Ernest, który często nie jadał śniadania, po­traktował Northa i Burke'a „płynnym posiłkiem" przed odlotem do Londynu.

Była to jego pierwsza wizyta w stolicy, o której zawsze mawiał „kochane stare miasto Londyn". Ponieważ po obojgu rodzicach był pochodzenia angielskiego, uważał swoje przybycie za pewnego ro­dzaju powrót do domu. Po blisko pięciu latach wojny hotel Dorches-ter, pospolicie nazywany Doreh, zdołał zachować atmosferę luksusu. W Hyde Parku, naprzeciwko Park Lane, drzewa były okryte świe­żym listowiem, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach angiel­skiej darni. Ernest zawiadomił ministerstwo lotnictwa, że pragnąłby wziąć udział w lotach nad kontynent, poproszono więc George'a Houghtona, który miał wówczas pod swoją opieką blisko trzystu korespondentów akredytowanych przy RAF-ie, żeby odwiedził go osobiście i ustalił odpowiedni program. Houghton przybył do Dor-chesteru wraz z młodym porucznikiem lotnictwa, Johnem Macada-mem, który miał być przewodnikiem Ernesta. Przez kilka minut pukali do drzwi, zanim ochrypły głos zaprosił ich do środka. He­mingway leżał jeszcze w łóżku, ale „uparł się wstać, choć był kom­pletnie nagi, ponieważ, jak powiedział, zawsze staje na baczność, kiedy rozmawia z oficerem mającym złote galony na czapce". Zate­lefonował po drinki i zaczęli wspólnie układać program.

W okresie oczekiwania na aliancką inwazję na kontynent jego po­

103

kój w Dorchesterze stał się Mekką dla starych przyjaciół i nowych znajomych. Zjawił się Fred Spiegel, który z nim jeździł sanitar­kami we Włoszech dwadzieścia sześć wiosen temu. Wpadł też z wizytą Gregory Clark ze „Staru", a kiedy indziej Lewis Galan-tiere. Ira Wolfert, korespondent Północnoamerykańskiego Stowarzy­szenia Dziennikarzy, przebywał często w towarzystwie Ernesta, podobnie jak fotograf Bob Capa i młodszy brat Hemingwaya, Leice-ster, członek ekipy kręcącej filmy dokumentalne. Do tejże ekipy na­leżał William Saroyan, z którym Ernest obrzucał się wzajemnie znie­wagami w 1935 roku. Aczkolwiek spotkali się i pogawędzili na przy­jęciu wydanym przez krytyka literackiego Cyryla Connolly'ego, Sa­royan nie przyłączył się do świty Ernesta.

Wkrótce po przybyciu do Londynu Hemingway poznał trzydzies-tosześcioletnią blondynkę z północnej Minnesoty nazwiskiem Mary Welsh. Była żoną Noela Monksa, australijskiego reportera „Daily Mail", sama zaś od roku 1940 pisywała dla „Time'u", „Life'u" i „For­tune". Wyjąwszy krótki pobyt w Nowym Jorku w 1942 roku, całą wojnę spędziła w Londynie. Podczas częstych wyjazdów służbowych męża studiowała zagadnienia polityczne i ekonomiczne, będąc zda­nia, że ekonomia i polityka są znacznie bliższe realiom świata niż beletrystyka i poezja.

Tryb życia Mary w pierwszych miesiącach 1944 roku odzwiercie­dlają zapisy w jej dzienniku. 1 stycznia: „Sama wcześnie do domu. Brak mi Noela — byłam dziś w biurze jedyną osobą — wszyscy mocno skacowani. Miałam iść potańczyć z Billem, ale zostaliśmy w domu i rozmawialiśmy... Miło i spokojnie." 3 stycznia: „Kupiłam cudowne złote kolczyki i zawstydziłam się swojej rozrzutności. Pra­cowałam w domu." 14 lutego: „Naloty mnie rozstrajają." 29 lutego: „Noel wydaje się być tak daleko. (Irwin) Shaw jest sympatyczny

— mówi, że wszystko pójdzie mi dobrze, jeżeli zostanę w Europie." 21 maja: „U Lucy i Alana (Mooreheada) z Noelem na obiedzie... Chłopcy (armada inwazyjna) mają wyruszyć z Londynu w tym ty­godniu." 22 maja: „Noel przewiduje hitlerowską inwazję na Irlandię

— z powietrza... Wracałam sama dó domu przez (Green) Park, w mo­im nowym kostiumie od Jaegrnara, myśląc, że miałam już to, co najlepsze w życiu, i mało z tego skorzystałam — nie mam dzieci... i chwilami czuję, że Noel jest mi obcy."

Wkrótce po wieczorze u Mooreheadów poszła z Irwinem Shawem na obiad do Białej Wieży w Soho, restauracji odwiedzanej przez wojskowych i zagranicznych dziennikarzy. Tutaj Shaw przedstawił

289

jej Hemingwaya, który wprędce zaczął się zachowywać jak zaborczy uwodziciel.

Dwudziestego piątego maja, po mocno zakrapianym przyjęciu u Boba Capy, Ernest wracał do hotelu. Samochód prowadził jeden z gości, doktor Gorer. Jadąc zaciemnionymi ulicami podpity lekarz rąbnął prosto w stalowy zbiornik na wodę. Hemingway wybił głową przednią szybę i z głęboką raną wylądował w szpitalu. Niebawem „oporządzono" go na sali operacyjnej, a jak później opowiadał, le­karze potrzebowali dwóch i pół godzin, żeby założyć pięćdziesiąt siedem szwów. Po wypadku pozostały mu bandaże oraz ból głowy, który miał go torturować przez wiele miesięcy.

Statek Marty zawinął właśnie do Liverpoolu, a kiedy zeszła na ląd i reporterzy zapytali, co sądzi o wypadku męża, okazało się, że nic o nim nie wie. Wyjaśnili, że zdarzyło się to po całonocnym przy­jęciu. Ernest powraca teraz do zdrowia w londyńskiej klinice. Marta się rozzłościła. Takie hulanki podczas wojny, choć niewątpliwie po­wszechne, wydawały jej się godne pogardy. Zameldowała się w Dor-chesterze, po czym pojechała odwiedzić męża. Leżał na łóżku, ogrom­ny, z dłońmi splecionymi pod głową. Broda sięgała mu do połowy piersi, a bandaże spowijały czoło jak turban. Jeżeli oczekiwał współ­czucia, to spotkał go zawód: Marta wybuchnęła śmiechem, czym był bardzo dotknięty. Przez całe miesiące potem narzekał na „bezmyślną nieludizkość" żony.

W następnych dniach pokój Ernesta w klinice zwabiał wielu ży­czliwych, między innymi Jimmy'ego Chartersa, zaprzyjaźnionego barmana z Montparnasse'u. „Wyciągnął do mnie ręce — wspominał Charters — i gromkim głosem powitał mnie jak zwykle, tak jakby był tylko zadrapany. Nie dał mi rozwodzić się na temat wypadku i zmusił mnie do mówienia o dawnych czasach na Montparnasse... Sława i majątek wcale go nie odmieniły... Zacząłem śmiać się jak wariat i gdyby nie te bandaże, zapomniałbym, że coś mu dolega."

North i Burkę również stwierdzili, że lekceważy swoje obrażenia. Martwił się tylko, że mogą mu nie pozwolić na wzięcie udziału w bliskiej już inwazji. Burkę przyniósł w prezencie pół butelki whisky z życzeniami powrotu do zdrowia, ale przekonał się, że cho­ry jest już obficie zaopatrzony. „Wziął więc te moje pół butelki — opisywał to Burkę — i dał mi w zamian pełną. Naprawdę hojny przyjaciel." Równie hojnie rozdawał ojcowskie rady młodym żoł­nierzom. Przedstawiono mu pewnego spadochroniairza brytyjskiego, który poprosił o radę w sprawie zeskoczenia do okupowanej Francji.

290

„Miej pan tylko mocne bebechy — odrzekł z energią Ernest — i pa­miętaj, że jest taki obcy szmat pola, cp zawsze będzie Anglią."*

Klinikę opuścił 29 maja. Chociaż zabroniono mu spożywania al­koholu z uwagi na kontuzję, znów zaczął pić whisky. Osobliwe połą­czenie dobrotliwości, wesołości i gburowatośei w sposobie bycia nie uczyniło go powszechnie popularnym podczas tych pierwszych tygodni w Londynie. Niektórzy znajomi uważali, że gra jakąś rolę. Mimo ogromnego uroku osobistego czasami zachowywał się dziecin­nie. Wobec Charlesa Wertenbakera, szefa londyńskiego przedstawi­cielstwa pism „Time", „Life" i „Fortune", będącego aficionado od lat dwudziestu, wypowiadał się bardzo autorytatywnie na temat walk byków, jakby miał na to osobisty monopol, który inni mogli naruszać tylko na własne ryzyko. Poeta John Pudney, oficer prasowy RAF-u, uważał jego postępowanie za dziwnie rażące. „Dla mnie — napisał — był to człowiek mający obsesję grania roli Ernesta Hemingwaya, i to na dodatek kiepsko, sentymentalny dziewiętnastowieczny aktor, który miał odgrywać rolę dwudziestowiecznego twardego chłopa... W zestawieniu z tłumem młodych mężczyzn, którzy z taką skrom­nością i takim fasonem obcowali ze śmiercią, wydawał się dziwaczną, papierową postacią."

Jego gburowatość objawiała się najdobitniej w stosunkach z Martą, którą nadal obwiniał o „okrutne zaniedbywanie" go od czasu wy­padku. Ira Wolfert, korespondent NANA, był mimowolnym świad­kiem jednego z aktów zemsty Ernesta, kiedy ten zatelefonował do żony, zajmującej pokój o piętro wyżej, i zaprosił ją na kolację. Tuż przed jej przyjściem rozebrał się do naga w łazience. Kiedy stanęła w drzwiach, udał, że rzuca się na nią. Uciekła płacząc ze złości. Wol­fert wyłajał Ernesta, który zatelefonował do niej z przeprosinami. Po wielu perswazjach zgodziła się pójść na kolację, jeżeli wstąpią po nią do jej pokoju. W korytarzu spotkali Mary Welsh i Ernest od razu zaanektował ją sobie, pozostawiając Martę Wolfertowi.

57. PRZEPRAWA PRZEZ KANAŁ

Rana głowy odwlekała planowaną służbę Ernesta w charakterze ob­serwatora przy RAF-ie. Jednakże Dzień „D" był już bliski. Drugie-

291

go czerwca, wraz z setkami innych korespondentów wojennych, He­mingway wziął udział w odprawie i został przewieziony na południo­we wybrzeże, skąd miała wyruszyć flotylla inwazyjna. W deszczowy wieczór piątego czerwca wszedł kulejąc na pokład transportowca bojowego „Dorothea M. Dix". Dowódcą był pucołowaty Irlandczyk nazwiskiem W. I. Leahy. Ernest od razu odciągnął go na bok i za­pytał o plany na szóstego rano. Czy jest to zakrojona na dużą skalę dywersja mająca zwieść obronę niemiecką, podczas gdy główne lą­dowanie sojusznicze nastąpi gdzie indziej? Czy też naprawdę płyną na ląd? Na ląd — odpowiedział Leahy. Przez pierwsze pół godziny pola minowe zostaną oczyszczone i łodzie desantowe pomkną nowo otwartymi przejściami. Ernest poszedł obejrzeć ogromne sieci zamo­cowane na śródokręciu przy obu burtach „Dix"- Kolana miał jeszcze opuchnięte po wypadku i martwił się, jak zdoła zleźć z pokładu. O drugiej nad ranem olbrzymia flotylla popruła wolno przez burzli­we wody środkowej części Kanału. Kiedy przyszedł rozkaz przesia­dania się na łodzie, Leahy wolał nie ryzykować następnego wypadku z Hemingwayem. Opuszczono go za burtę na krzesełku, wciągnięto na rufę rozkołysanej LCVP* i przewieziono na inny transportowiec, „Empire Anvil", płynący nieco w tyle. Tym razem pisarz wdrapał się po sieciach razem z innymi, a o piątej, gdy nadszedł czas zejścia do łodzi desantowych, które miały ich przewieźć na brzeg, mozolnie zlazł po tych samych linach.

Zaczynało świtać. Północno-zachodni wiatr ścinał grzywy fal i zno­sił piany na pokład. Łódź przypominała trumnę. Płachty zielonej wody zalewały żołnierzy w hełmach, stłoczonych w otwartej ładowni ramię przy ramieniu, „jak średniowieczni kopijnicy". Ze swego miej­sca na rufie obok dowódcy, Boba Andersona, Ernest spoglądał za siebie na sylwetki krążowników nisko na horyzoncie i niewiarygodnie delikatne manewrowanie olbrzymich pancerników „Texas" i „Ar­kansas", gdy obracały się burtą do wybrzeża Francji i miotały salwy z czternastocalowy ch dział „jak wyrzucane w niebo pociągi". Pod kurtką miał starą miniaturową lornetkę Zeissa owiniętą w wełnianą pończochę i choć pył wodny zalewał szkła, obserwował przez nią wybrzeże.

Im byli bliżej, tym bardziej wrogo wyglądało. Długą, piaszczystą plażę, za którą wznosiła się skarpa, zaścielały szczątki pozostałe po bitwie. Na skraju wody płonęły dwa czołgi. Polegli z pierwszych

292

sześciu rzutów natarcia leżeli jak okiem sięgnąć niby tłumoki. Siód­ma fala już była na lądzie lub lądowała. Dwa niemieckie karabiny maszynowe w betonowym bunkrze i rozwalonym domu, kładły mor­derczy ogień krzyżowy. Trzeba było jeszcze przedostać się przez las żelaznych pali obwieszonych minami kontaktowymi, a dopiero potem opuścić rampę i wysadzić ludzi na brzeg. Przewidywania Leahy'ego, że potrwa to pół godziny, okazały się zbyt optymistyczne. Zakrawało na cud, że sześć rzutów łodzi desantowych już przedarło się przez te mordercze umocnienia obronne.

Tymczasem niszczyciele „dopłynęły prawie do samej plaży i roz­walały bunkry pięciocalowymi działami". Hemingway dojrzał szcząt­ki niemieckiego obrońcy wraz z ręką „wylatujące wysoko w powie­trze w fontannie wybuchu jednego z granatów". Tak to opisał, do­dając w dawnym grand guignolowskim stylu swych depesz z Madry­tu, że przypominało mu to scenę z Pietruszki. Porucznik Anderson pomógł uratować rozbitków z zatopionej łodzi desantowej, a niszczy­ciel zabrał rannych na pokład. „Nie było teraz powodu, żeby kto­kolwiek pozostawał z dala od brzegu — napisał Ernest. — Przybi­liśmy w dobrym miejscu, które wybraliśmy sobie na plaży, wysa­dziliśmy na ląd naszych żołnierzy, ich trotyl, pancerzownice i po­rucznika, i to było wszystko." Anderson istotnie podniósł rampę, cofnął się od plaży i z hukiem odpłynął, aby odnaleźć transportowiec „Dix" i odstawić Ernesta z powrotem na pokład.

Marta przeprawiła się przez Kanał na statku szpitalnym, który przez noc 6 czerwca stał przed wybrzeżem przyjmując rannych na pokład. W przeciwieństwie do Ernesta zdołała dostać się na ląd, czego nigdy jej nie darował. Postanowiła wybrać się do Włoch, bo jak później do niego napisała, „przyjechałam popatrzyć na wojnę, a nie po to, by siedzieć w Dorchesterze". List ten w końcu dotarł do Hemingwaya, który zabawiał się potem opatrywaniem go uszczy­pliwymi uwagami na marginesie, tak się jednak złożyło, że Marta zobaczyła męża, zanim go dostał. Nadal mieszkał w Dorchesterze, przyjmował wizyty, zalecał się do Mary Welsh i pisał pierwszy ar­tykuł dla ,,Collier's", który wydał się bardzo niedobry bawiącemu wówczas w Londynie Roaldowi Dahlowi, zastępcy attache lotniczego ambasady angielskiej w Waszyngtonie.

Pod koniec czerwca Niemcy rozpoczęli kampanię „bzyczącymi bombami". Ernest opisał V-l jako duże metalowe cygara z odejmo­wanymi skrzydłami i rozpalonymi do białości otworami szpuntowy-mi. Ich odgłos był bardzo przykry, podobny do „warkotu ciężarówki

293

na pierwszym biegu, za którą jedzie motocykl strzelający gaźnikiem".

Po blisko dziesięciodniowym pobycie w Anglii przystąpił do zbie­rania materiałów o RAF-ie. Główną bronią lotnictwa przeciwko V-l był dywizjon Tajfunów operujący z pasa startowego pod Stonehenge na równinie Salisbury. Od czwartej rano do północy piloci latali bez końca, usiłując przechwytywać i zestrzeliwać owe bomby. Które­goś dnia Ernest pojechał przypatrzyć się temu.

Dużym entuzjazmem napełniły go Tajfuny, a jeszcze większym lakoniczni młodzi piloci, którym koniecznie chciał się wydać równy. Później opowiadał o porannych wizytach w miejscowych barach w ich towarzystwie i o tym, jak zajechał do katedry w Salisbury, żeby się pomodlić za dusze swoich angielskich przodków.

Złożył też wizytę w sztabie Dywizjonu 98 i właśnie był w kasy­nie oficerskim, kiedy V-l przeleciał koło lotniska i wybuchł na jego skraju. Dowiedziawszy się, co zaszło, wszyscy korespondenci, a wśród nich Ernest, pognali tam „jak błyskawica", chcąc z bliska zobaczyć szkody. Dotarli na miejsce w porę, by „się dobrze rozej­rzeć" i pozbierać trochę odłamków. To było surowo zakazane i wprę-dce policja zameldowała o kradzieży w kancelarii dowódcy skrzydła, C. R. Dunlapa. „Hemingway — opisał to Dunlap — właśnie przybył do baru kasyna oficerskiego i zajął swe ulubione miejsce, kiedy weszła policja. Ponieważ albo został rozpoznany, albo dokładnie opi­sany przez świadków, zajęto się nim w pierwszej kolejności, on zaś szybko zorientował się w sytuacji i speszony zwrócił odłamki.

Wywiad angielski od dawna wiedział o wyrzutniach bomb latają­cych i w ciągu minionych sześciu miesięcy RAF wykonał 4710 na­lotów na te cele. Do akcji używano średnich bombowców Mitchell, ponieważ w przeciwieństwie do samolotów przechwytujących, Taj­funów, mogły zabierać obserwatorów. Ernest zjawił się znowu pod koniec czerwca w dowództwie Dywizjonu 98 w Dunsfordzie i popro­sił o zezwolenie na wzięcie udziału w jednym z nalotów.

Dzień był pogodny, widoczność dobra. Wystartowali około po­łudnia dwiema „skrzynkami" po sześć samolotów każda. W niespeł­na pięć minut pozostawili ląd za sobą. Daleko w dole ukazał się Kanał, a potem nagle znaleźli się w pobliżu celu, kępy lasu wśród mozaiki uprawnych pól pod Drancourt. Setki lejów od bomb nakra-piały teren po wszystkich stronach „skoczni narciarskiej", jak na­zywano wyrzutnie. Pociski artylerii przeciwlotniczej rozrywały się dokoła, gdy nadlatywali nad cel. Widok jednego z Mitchelli zrzuca­jącego bomby nasunął Ernestowi na myśl wielką kotkę „rodzącą

294

w pośpiechu osiem długich metalowych kociąt". Głos bombardiera-■^nawigatora powtarzał bez przerwy: „Bombarduję, bombarduję, bom­barduję..." A potem cała szóstka samolotów położyła się na skrzydła, zataczając szeroki łuk, i pomknęła z powrotem do Dunsfordu, rów­nie szybko jak przyleciała. Ernest był zawiedziony, wszystko to prze­biegło za prędko. Zapytał pilota, czy nie mogliby zawrócić i spraw­dzić, co zdziałali, ten jednak odmówił. Ogień przeciwlotniczy był za silny, a ryzyko za duże. Już dowiedział się przez słuchawki, że stra­cili czołowy samolot drugiej „skrzynki".

Przez następne dziesięć dni Ernest nie latał z uwagi na niedawne obrażenia głowy i wypełniał sobie czas pisaniem poematu do Mary Welsh. Ich przygoda rozwijała się ku jego wielkiemu zadowoleniu i mówił, iż chce udowodnić Mary, że ma głowę dostatecznie dobrą do pisania, jeżeli nie do latania. Poemat nosił tytuł Do Mary w Lon­dynie. Podobnie jak w innych wierszach z tego okresu, Ernest wy­rażał w nim prostymi słowami na przemian skarga i tęsknoty, senty­mentalne uczucia i twarde zdecydowanie, ukazywał kontrast między swym dawnym życiem na Kubie i nowym w Londynie, gdzie czuł się „onieśmielony po zbyt długim przebywaniu na wodzie", „samot­ny i stęskniony" do morza i do przyjaciół. Zamiast dobrych towa­rzyszy z „Pilar" ma teraz tylko swego mrocznego brata — straszli­wy ból głowy, który nie opuszcza go nigdy, z wyjątkiem tych krót­kich chwil w samolocie, gdy „samolubnie" odsuwa słuchawki, by znaleźć ulgę od pulsujących uderzeń bólu — czy wtedy, gdy Mary Welsh podchodzi cicho do drzwi jego pokoju w Dorchesterze. Ta nuta litowania się nad sobą była niewątpliwie spowodowana bólami gło­wy, częściowo zaś żalem do Marty o brak współczucia po wypadku samochodowym, pod koniec czerwca jednak wspomnienie o żonie skurczyło się do rozmiarów jakiegoś kiepskiego żartu.

Hemingway przyjął teraz parokrotnie ponawiane zaproszenie puł­kownika Wykehama Barnesa i odwiedził 140 Skrzydło Uderzeniowe Moskitów na wyspie Thorney koło Portsmouth, dokąd zawiózł go 28 czerwca John Pudney. Ernest miał na sobie „ogromnie lichy bat-tledress RAF-u, bardzo włochaty i źle dopasowany, i wyglądał w nim jak szaroniebieski niedźwiedź". Żywo zainteresował się nową spe­cjalnością Skrzydła 140: nalotami na siedziby gestapo w różnych krajach okupowanej Europy. Te zadania wykonywań© tak świetnie — często z lotu na wysokości czubków drzew, przy czym bomby wpadały przez drzwi frontowe — że nazwisko Wykehama Barnesa figurowało wysoko na „liście specjalnej" gestapo na wypadek wzię-

295

cla go do niewoli. Hemingway zadał mnóstwo pytań na temat techni­ki precyzyjnego atakowania z niskiego pułapu w dzień i w nocy i nadmienił, że gorąco pragnąłby polecieć znowu.

Po południu następnego dnia uczynny Wykeham Barnes zabrał go na próbny lot swoim Moskitem „EGX", w którym pilot i nawigator siedzieli ramię przy ramieniu. Po południu polecieli nad morze i z po­wrotem, na krótko przed północą zaś wystartowali ponownie. „Noc była czarna jak smoła, bez księżyca" — napisał Wykeham Barnes.

„Powiedziano mi, że mam nie zabierać Ernesta nad terytorium nieprzyjacielskie, i w istocie nie mogłem polecieć daleko w nocy i na niskim pułapie bez odpowiedniego nawigatora. Zamierzaliśmy więc oblecieć kanał La Manche i zobaczyć, czy nie natrafimy na coś interesującego. I oczywiście znaleźliśmy się w strumieniu V-l wy­strzeliwanych na Portsmouth.

Pod koniec swego lotu z wyrzutni we Francji V-l robił przeszło 600 kilometrów na godzinę, czyli o dobre 45 kilometrów więcej, niż wynosiła najwyższa prędkość mojego Moskita. Przechwycenie go w nocy było naprawdę bardzo trudne. Pierwszy, którego popróbo­waliśmy wznosząc się nad niego i nurkując, gdy przelatywał pod nami, był już za blisko dział w Portsmouth i zanim zdołaliśmy dojść do strzału, dał nam paskudną szkołę przeciwlotniczy ogień zaporowy na wielką skalę. Wystrzeliłem krótką serię do V-l i oderwałem się, nim dotarliśmy do balonów zaporowych. Ernest był wyraźnie za­chwycony wybuchającymi wszędzie dokoła fajerwerkami i nalegał, żebym parł dalej i dobrał się do V-l.

Chwilę patrolowaliśmy i w dziesięć minut później dojrzeliśmy inny V-l. Byłem już w stanie, który dobrze znają ludzie zadający się z Ernestem — postępowałem wbrew własnemu rozsądkowi. Moje skrzydło nie miało rozkazu niszczenia V-l. Wiedziałem, że nie zdo­łam ich dopędzić, chyba tylko fuksem, wiedziałem, że ścigają je od­powiednie myśliwce nocne i że im tylko przeszkadzam, wiedziałem też, że mam nie narażać Ernesta. Rozwalanie V-l, zwłaszcza w nocy, było ryzykowne dla pilota.

Znurkowaliśmy jeszcze bardziej prostopadle na drugi V-l i do­tarliśmy bliżej niego. Musiałem naprawdę wyciskać wszystko z mo­jej poczciwej maszyny, żeby się chociaż chwilę utrzymać w pobliżu. Obliczyłem, że mam V-l w zasięgu, i dałem dwie długie serie. Wy­dało mi się, że dojrzałem błysk trochę w bok od środka kadłuba, i w tejże chwili znaleźliśmy się znowu w ogniu zaporowym z Ports­

296

mouth. Skręciłem w bok wśród krzyżujących się reflektorów i inten­sywnego ognia przeciwlotniczego. Kiedy kładliśmy się na skrzydło, za nami buchnął olbrzymi błysk i samolot targnął się jak liść w trąbie powietrznej. Ktoś trafił V-l, ale nie my. Jeszcześmy trochę patro­lowali, po czym wylądowaliśmy. Ernest był najwyraźniej zachwy­cony tym wszystkim od początku do końca.

Rzadko kładłem się do łóżka, zanim mój ostatni samolot wylą­dował, już prawie o świcie. Jak zwykle, czuwałem tej nocy w na­miocie operacyjnym, natomiast niezwykłe było to, że mogłem roz­mawiać z Ernestem. Miał wiele do powiedzenia o umysłowych stre­sach i napięciach, odwadze i strachu — tradycyjnych Hemingwayow-skich tematach, a chociaż był tak inteligentny, jak należało się spo­dziewać (czytałem wszystkie jego książki i mówiłem mu szczerze, iż bardzo je podziwiam), miał skłonność do zajmowania bardziej surowego stanowiska niż my, sterani weterani (cztery i pół roku non-stop). Pamiętam, że krytykowałem Amerykanów za surowość w przypadkach załamania nerwowego w boju czy wyczerpania wal­ką. Przytoczyłem historię pewnego kapitana Latającej Fortecy, któ­rego zdegradowano do szeregowca i następnego dnia zapędzono do czyszczenia Fortecy, którą dopiero co dowodził. Ernest pochwalał tę twardą linię postępowania, więc powiedzieliśmy, że przydałoby mu się trochę posłużyć, że najdzielniejsi są ludzie nowi w akcji i tak dalei. Wszystko to mówiliśmy na wpsoło.

O świcie rozeszliśmy się do swoich namiotów. W dziesięć minut potem już leżałem i spałem. W południe spotkałem się z Ernestem w namiocie kasyna. Wyglądał okropnie. Zapytałem go, czy się prze­spał, a on odpowiedział, że nie, że odkąd się rozstaliśmy, siedział cały czas przy maszynie do pisania. Mówił, że lubi zanotować coś na świeżo, a ja czułem ten ciepły podziw, jaki się ma dla prawdzi­wego zawodowca. Ale nigdy mi nie powiedział, co napisał owej nocy."

Ernest jeszcze nie stanął na ziemi normandzkiej, chociaż przeby­wał w Anglii od sześciu tygodni. Dopiero na początku lipca przele­ciał przez Kanał małym, dwusilnikowym samolotem i zjawił się, rozpromieniony i bez brody, w willi, którą jego nowi przyjaciele, korespondenci Bill Walton i Charles Collingwood, zajmowali w Cher-bourgu. Utratę brody wyjaśnił mówiąc, że londyński doktor naresz­cie pozwolił mu się ogolić. „Urządziliśmy pamiętną bibkę, aby u-czcić jego przybycie — napisał Collingwood. — Została naoliwiona płynem do kompasów (czysty spirytus) otrzymywanym przez ma-

297

rynarkę, plus trochę wódy znalezionej przez nas w zdobytych ma­gazynach niemieckich okrętów podwodnych głęboko w skarpie wzno­szącej się nad portem... Do ożywienia nastroju przyczyniła się grupa irlandzkich nurków głębinowych, którzy oczyszczali port z tych pie­kielnych min i innych niszczących urządzeń rozsianych przez Niem­ców. Pozostali z nami do późna w noc, pijąc i śpiewając, odespali to w kilka godzin na podłodze, po czym... zniknęli pod powierzchnią najniebezpieczniejszych wód na świecie. Bardzo twarde typy."

Przez tydzień Ernest siedział w Cherbourgu ze swymi rodakami, pił i śpiewał, jakby nie miał żadnej troski na świecie — i chwilowo istotnie tak było. Co rano korespondenci wyjeżdżali z komfortowej willi, by obserwować wojnę toczącą się w pobliżu, po czym wracali o zmierzchu na dalsze seanse z płynem kompasowym. Aczkolwiek Ernest bardzo pracowicie robił notatki o broni pancernej i piechocie, nie czynił żadnego widomego wysiłku, by coś napisać. Po tygodniu odjechał równie spokojnie, jak się zjawił, i powrócił do Dorchesteru, aby kontynuować romans z Mary Welsh. Siedemnastego lipca zabrał ją na pożegnalny lunch do Białej Wieży, lokalu, gdzie się poznali. „Wspaniały lunch z Hemingwayem — zapisała w swoim dzienniku — chociaż okropnie śpiąca."

A potem Ernest znowu udał się na drugi brzeg Kanału i londyński rozdział jego życia dobiegł końca.

58. POWRÓT DO NORMANDII

W Normandii zgłosił się najpierw do jednej z dywizji pancernych generała George'a Pattona, ale drażnił mu oczy i gardło kurz wzbi­jany przez pojazdy, toteż po sześciu dniach zameldował się w 4 dy­wizji piechoty i poprosił, aby go przedstawiono dowodzącemu gene­rałowi, Raymondowi O. Bartonowi. Dywizja Bartona znajdowała się w przededniu zakrojonej na dużą skalę ofensywy, mającej wypro­wadzić siły inwazyjne z obecnego przyczółka i dokonać przełomu pod Saint-Ló. Ernest udał się do punktu informacyjnego dla kores­pondentów, gdzie zaopiekował się nim kapitan Marcus Stevenson, oficer prasowy dywizji, który podzielał jego upodobania do akcji i linii frontowych. Dwudziestego ósmego lipca, w trzy dni po rozpoczęciu operacji,

298

Ernest złożył wraz z Irą Wolfertem poranną wizytę pułkownikowi Charlesowi Truemanowi „Buckowi" Lanhamowi, od blisko trzech tygodni dowódcy 22 pułku. Lanham objaśnił gościom działania pod­jęte w tym dniu, zaskoczony szybkością i bystrością, z jaką Heming­way przyswajał sobie informacje wojskowe. Zdawał się mieć wro­dzone wyczucie walki i niemal zawodowy instynkt rozeznawania terenu. Jego pytania były inteligentne, a sposób bycia pełen spo­kojnego uszanowania. Dyskusja potoczyła się tak gładko, że Lanham w końcu zaprosił gości na obiad. Jako doświadczony pisarz, a nie­gdyś poeta, skierował rozmowę na literaturę, jednakże Hemingway, „prosty, bezpośredni, delikatny i nieafektowany", wolał dyskutować o wojnie.

Przez dziewięć następnych dni pozostawał przy swojej przybra­nej dywizji, która posuwała się wciąż na południe przez La Deni-siere, Villebaudon, Hambye, Villedieu-les-Poeles i Saint-Pois. Był najwyraźniej w swoim żywiole. Cała jego nieufność pierzchła. Na­zwał to „fajnym, twardym okresem przy piechocie". Napisał do Ma­ry Welsh, że prowadzi życie zaskakująco przyjemne, pełne strzela­niny i walk na małych wzgórzach, piaszczystych drogach, natarć przez żywopłoty i pola pszenicy usiane wypalonymi czołgami nie­przyjacielskimi, rozbitymi „Kraftwagenami", zdobytymi osiemdzie­siątkami ósemkami i poległymi obu stron. Sypiał w deszczu na ziemi, w stodołach, na chłopskich wozach, wstawał przed świtem i „szoro­wał się cały porządnie" mydłem i ścierką, a potem, o pierwszym brzasku, zerknąwszy ukradkiem na swoją twarz w kieszonkowym lusterku, stwierdzał, iż ma już grubo kurzu na rzęsach.

Trzydziestego pierwszego, w Villebaudon, otrzymał zdobyczny nie­miecki motocykl z przyczepą oraz samochód Mercedes-Benz z opu­szczanym dachem, mocno uszkodzonym okablowaniem i przestrze­lonym drążkiem kierownicy. Generał Barton przydzielił mu kierow­cę z parku samochodowego dywizji, nazwiskiem Archie Pelkey, który naprawił wóz.

Trzeciego sierpnia rano Ernest zjawił się z Pelkeyem na północ­nym skraju Villedieu-les-Poeles, sporego miasteczka targowego. Je­chali motocyklem, wioząc zapas granatów. Artyleria obu stron biła w główną ulicę. Wiele budynków płonęło, waliły się ściany, sani­tariusze krzątali się przy rannych, walka przenosiła się powoli od domu do domu. W miarę jak Amerykanie stopniowo zajmowali mia­steczko, Ernest nawiązywał rozmowy z mieszkańcami. Jeden z nich powiedział, że postępująca naprzód piechota ominęła piwnicę pełną

299

esesmanów, i zaofiarował się, że ją wskaże. Ernest uzbroił siebie i Pelkeya w granaty i ruszył za przewodnikiem. Stanąwszy w wej­ściu do piwnicy zawołał po francusku i po niemiecku, że ukrywający się tam mają wychodzić z podniesionymi rękami. Nie było odpowie­dzi. Krzyknął ponownie, z tym samym skutkiem, po czym wyciągnął zawleczki trzech granatów i cisnął je w dół. Nie ma pewności, czy w piwnicy istotnie byli żołnierze niemieccy, ale jeżeli tak, to słusznie mógł się później chwalić, że natłukł „kupę" hitlerowców. Francuzi, przekonani, że musi być oficerem, zaprowadzili Ernesta do burmi­strza, który uroczyście obdarował go dwiema butelkami „magnum" szampana. Właśnie wrócił do swego motocykla, kiedy główną ulicą nadjechał pułkownik Lanham. Coś w poszarzałej od kurzu postaci stojącej na chodniku wydało mu się znajome, więc kazał kierowcy zatrzymać się i zapytał Ernesta, co u licha tu robi. Hemingway wy­ciągnął „magnum" szampana z sakwy i wręczył je oficerowi. Potem opowiedział mu o esesmanach w piwnicy. Rozwalanie Niemców nie należało do obowiązków korespondenta wojennego, ale Lanham był zbyt zajęty, by się o to troszczyć.

Ernest chwalił się Mary Welsh w listach, że generał Barton liczy na niego, jeżeli idzie o rozpoznawanie przedpola. Nazywa czule jego motocykl „nieregularną kawalerią" i zaopatruje go w broń i amu­nicję. „Na ogół — wyjaśniał — mówię po francusku i pytam, gdzie oni są, czy odeszli, czy nie, i co jest przed nami. Czasem bardzo ci­chym szeptem." W dwa dni po wzięciu Villedieu-les-Poeles „niere­gularna kawaleria" Bartona o mało nie popadła w poważne tarapaty na skutek tej działalności zwiadowczej. Ernest wybrał się tego dnia motocyklem wraz z Pelkeyem i Bobem Capą — który przyjechał spędzić z nim weekend — na poszukiwanie stanowiska dowodzenia pułkownika Lanhama w wiosce Saint-Pois. Jakimś sposobem prze­oczyli właściwą ścieżkę i z warkotem wyjechali zza zakrętu u stóp wzgórza prosto na niemieckie działo przeciwpancerne. Pelkey gwał­townie zahamował i wszyscy skoczyli do rowów. Ernest rąbnął gło­wą o jeden kamień, a plecami o drugi. Niemcy otworzyli ogień z ce-kaemu na porzucony motocykl, podczas gdy Amerykanie przywaro-wali w rowach. Przez prawie dwie gadziny słuchali rozmawiających za żywopłotami żołnierzy niemieckich, mających nagotowane pistole­ty maszynowe na wypadek jakiejś próby ucieczki. Zapadał zmierzch, kiedy działo przeciwpancerne wreszcie się wycofało. Ernest i jego towarzysze wyczołgali się tyłem za zakręt i ruszyli na poszukiwanie

300

pułku Lanhama. Hemingway zaciekle spierał się z Capą, oskarża­jąc go, że leżał w rowie po drugiej stronie drogi, poza niemiecką linią strzału, i czekał na okazję zrobienia pierwszego zdjęcia trupa sławnego pisarza.

Według relacji, którą nazajutrz przesłał Mary Welsh, planowana przez nich jasna przyszłość chwilowo „zawisła w powietrzu". Pisał, że „obalił go granat czołgowy", a potem ostrzelał cekaem czołgu, jak również dwaj żołnierze z pistoletami maszynowymi, gadający ze sobą po drugiej stronie żywopłotu, w odległości zaledwie trzech metrów. Wyrażali się bardzo impertynenoko o wielkim przyjacielu Mary, którego uważali za zabitego. Kiedy czołg się wycofał, on ura­tował motocykl, tak mocno postrzelany, że musieli holować go z po­wrotem. Pisał, że uszkodził sobie plecy i że oddaje mocz z krwią. Jednakże najgorszym aspektem tej sprawy był nowy guz na głowie. Dopiero niedawno ustały bóle głowy będące skutkiem majowej kon­tuzji. Teraz wróciły znowu. Wspominał, że widzi wszystko podwój­nie, a później utrzymywał nawet, że incydent pod Saint-Pois uczy­nił go impotentem na kilka miesięcy. Niewątpliwie chciał zaimpo­nować Mary wspaniałością własnych wyczynów.

W spokojny niedzielny poranek po owym zajściu pojechał z Wil-lie Waltonem na krótki odpoczynek do Mont-Saint-Michel, zamie­rzając, jak powiadomił Mary, zaszyć się w „tym dawnym schronie­niu Henry'ego Adamsa" i pisać przez kilka dni. Na wyspę, świeżo oswobodzoną przez wojska generała Pattona, wstęp przysługiwał tyl­ko oficerom w stopniu generała i korespondentom wojennym, jed­nakże oficerowie byli zajęci zdobywaniem Bretanii, toteż korespon­denci mieli ją prawie wyłącznie dla siebie. Hemingway i Walton wprowadzili się do jedynego otwartego hotelu, gdzie rezydowali już Wertenbaker i Wolfert, Helen Kirkpatrick i A. J. Liebling, Charles Collingwood i Bob Capa.

Collingwood twierdził, że było to niezwykłe interludium. Liebling, zapamiętały smakosz, „roztoczył opiekę nad kuchnią", Hemingway dobierał wina, „nadskakując z galanterią patronne, pani Chevalier", która powyciągała „najróżniejsze cudowne butelki, pochowane przed Niemcami derriere les jagots*". Podobnie jak w Cherbourgu, kores­pondenci codziennie wyjeżdżali, by obserwować toczącą się w pobli-

301

żu wojnę. 22 pułk piechoty Bucka Lanhama stacjonował teraz nie­daleko Juvigny i Mortain, a stanowisko dowodzenia mieściło się w pięknym normandzkim zamku, Chateau Lingeard, położonym na wzniesieniu nad szeroką doliną- Kiedy Ernest go odwiedził, obsługa kuchni planowała właśnie specjalną kolację dla uczczenia dwudzies­tej rocznicy ślubu pułkownika, Hemingway uchylił się jednak od wzięcia w niej udziału. Robił wrażenie zdenerwowanego i niespokoj­nego. Coś w stanowisku dowodzenia Lanhama wzbudziło jego oba­wy. Wieczorem odjechał do Mont-Saint-Michel.

Nazajutrz rozpętało się piekło. Niemiecka broń pancerna, przy­puściwszy potężne przeciwnatarcie, przebiła się przez lukę pod Mor­tain z powrotem ku Avranches. Korespondenci pozostali na miejscu, obserwując bitwę przez lornetki z dachu klasztoru. Chateau Lingeard dostał się pod ciężki ogień niemieckiej artylerii. Granaty wpadały przez dach i na brukowany dziedziniec. Zginęło kilku oficerów, a wie­lu odniosło rany, włącznie z pułkownikiem Lanhamem. Rocznicowa kolacja została odwołana. Dziesiątego skierowano pułk na nową po­zycję, o czterdzieści pięć kilometrów na południe, a po zatrzymaniu kontrofensywy Niemcy wycofali się na wschód. Kiedy Ernest znowu pojechał odszukać 22 pułk, Lanham przypomniał mu jego niepokój w Chateau Lingeard. Dlaczego nie przyjął zaproszenia na kolację 'i odjechał z takim pośpiechem? „To miejsce cuchnęło śmiercią" — powiedział pisarz. Gdzieś w podświadomości wyczuł ostrzeżenie.

Wprawdzie drażnił go Ira Wolfert, który przywłaszczał sobie i od razu przetelegrafowywał wszelkie zasłyszane informacje, sam jed­nak postępował w podobny sposób. Prawie wszystko, co napisał dla „Collier's" tego lata, było mieszaniną osobistych obserwacji i ma­teriałów uzbieranych z najrozmaitszych źródeł. Żadna z jego kores­pondencji nie była całkowicie ścisła. Znacznie bardziej obchodziła go atmosfera niż fakty. Przez całe życie tworząc fikcję literacką, nie mógł się teraz oprzeć tej pokusie i zmyślał dialogi. Podobnie jak w swoich depeszach dla NANA z Hiszpanii, często pomijał nazwiska towarzyszących mu ludzi, przez co stwarzał wrażenie, że sam jeden dokonywał czynów szaleńczej odwagi. Niekiedy przeciwstawiał wła­sne skromne postępowanie niechlubnemu zachowaniu się innych. Wciąż kondensował tekst, skracał go, dramatyzował. Podczas pobytu w Mont-Saint-Michel napisał artykuł zatytułowany Generał, częścio­wo oparty na znajomości z generałem Bartonem, ale gęsto przepla­tany zmyślonym dialogiem i innymi fikcyjnymi elementami. Podob­

302

nie jak przedtem pokazał swój artykuł o Dniu „D" Roaldowi Dahlo-wi w Londynie, tak teraz trochę nieufnie zwrócił się o opinię do Charlesa Collingwooda. „W owym czasie — napisał Collingwood — byłem bardzo młodym i bardzo obcesowym korespondentem wojen­nym i niesłusznie sądziłem, że naprawdę chce się dowiedzieć... Po­wiedziałem mu więc, że to się czyta jak parodia Ernesta Heming­waya. Chyba nie odezwał się do mnie więcej, dopóki nie dotarliśmy do Paryża."

Ernest wciąż szczerze napawał się wojną. Jego pogląd niezbyt się różnił od tego, który wyraził Evelyn Waugh w Końcu bitwy: „Nawet dobrzy ludzie uważali, że poczucie ich osobistego honoru będzie za­spokojone przez wojnę. Mogli afirmować swą męskość zabijając i da­jąc się zabijać. Zgadzali się na wszelkie trudy jako wyrównanie te­go, że byli leniwi i samolubni. Niebezpieczeństwo usprawiedliwiało przywileje." „Kocham walkę" — mawiał często Ernest w gronie serdecznych przyjaciół, chociaż zazwyczaj uważał się za zmuszonego dodawać, że jest to „paskudne" wyznanie. Ale coś w zabijaniu wro­ga przemawiało do jego poczucia męskości, zwłaszcza jeżeli sam był wtedy w niebezpieczeństwie. Jako namiętny amator krwawych spor­tów w Tanganice i Wyomingu, zaznawał przez całe dojrzałe życie „estetycznej przyjemności i dumy" płynącej z „zabijania czysto". Nie darmo oglądał śmierć półtora tysiąca byków w ciągu dziesięciu lat poprzedzających opublikowanie Śmierci po południu. W tej książ­ce twierdził nawet, że „kiedy człowiek jest ciągle zbuntowany prze­ciwko śmierci, znajduje przyjemność w przejmowaniu jednego z bo­skich atrybutów, a mianowicie w jej zadawaniu". U ludzi, którzy lubią akt zabijania, przyjemność ta jest najgłębszą ze wszystkich. W umyśle Ernesta kojarzyła się z pychą — „chrześcijańskim grze­chem i pogańską cnotą". Podczas wojny wiązała się również z nie­nawiścią, jeszcze jednym z siedmiu grzechów śmiertelnych. W kilka lat później napisał do Bernarda Berensona, że lubić zabijać jest nie­wątpliwie grzechem, nawet wówczas, gdy ofiarami są Niemcy. Sam „nie jest Żydem", osobiście nic nie ucierpiał od Hitlera czy Mussoli-niego, mimo to nienawidził hitlerowców i faszystów tak bardzo, że wręcz z przyjemnością ich zabijał. Uważał, że jego głównym zada­niem we Francji, Belgii i Niemczech było dostarczanie zawczasu informacji o ugrupowaniu sił nieprzyjacielskich dla ratowania życia własnych rodaków. Sądził, że robił to dosyć dobrze, toteż sumienie nigdy go nie nękało z powodu zabijania, bez względu na to, czy ro­bili to inni, czy też — jak lubił dawać do zrozumienia — on sam.

303

59. DROGA DO PARYŻA

Następnym z kolei zadaniem miało być oswobodzenie Paryża. W trze­cim tygodniu sierpnia Hemingway odłączył się od 4 dywizji piechoty i pojechał na południe jeepem prowadzonym przez Reda Pelkeya, który generał Barton postawił do jego dyspozycji. Dziewiętnastego wraz z napotkanymi po raz pierwszy Wolnymi Francuzami pod do­wództwem „komendanta" Tahona Marceau ruszył gładką szutrową drogą ku Rambouillet. Zgodnie z ostrzeżeniem partyzantów była tam zapora przy wysokim murze jakiejś posiadłości. W poprzek drogi le­żały duże platany. Dwa rozwalone jeepy i ciężarówka wskazywały, gdzie został wybity patrol amerykański. Siedem ofiar zakopano na pobliskim polu. Części ich umundurowania leżały w ciężarówce. Przy­czajone w rowach stały dwa czołgi niemieckie „kierowane za pomo­cą kabli, biegnących do dołów strzeleckich, aby uderzyć z przodu i flanki na nadjeżdżającą kolumnę". Między pniami zwalonych drzew Niemcy rozłożyli czterdzieści min amerykańskich, zabranych z cię­żarówki, która wpadła w zasadzkę.

Tahon Marceau był pewny, że nieprzyjaciel wycofał się na Che-vreuse i Trappes i że 2 pułk 5 dywizji piechoty amerykańskiej po­winien podciągnąć pod Rambouillet. Hemingway wysłał patrol do miasteczka. Przeszukali ulice i zbadali drogi za Rambouillet, nie na­trafiwszy nigdzie na Niemców. Jednakże miejscowi ludzie donieśli, że znaczne siły nieprzyjacielskie znajdują się niedaleko i z łatwością mogą uderzyć na Rambouillet. Perspektywa spędzenia tam nocy z za­ledwie ośmioma lekko uzbrojonymi partyzantami nie była zbyt po­ciągająca, więc Ernest pojechał do dowództwa dywizji i próbował uzyskać od generała Reda Irwina kilka cekaemów dla obrony mia­steczka. Wrócił z pustymi rękami, zły i bardziej niż kiedykolwiek zdecydowany utrzymać Rambouillet. Na szczęście w ciągu wieczora nadeszła 5 kompania rozpoznawcza pod dowództwem porucznika M. S. Petersona. Jej patrole nie nawiązały styczności z Niemcami. Dwudziestego rano Ernest wrócił na pozycje 2 pułku piechoty po zaopatrzenie dla Petersona. „Tym razem uzyskał współpracę i do­stateczną ilość broni dla swoich partyzantów."

Znalazł sobie także stanowisko dowodzenia w Hotel du Grand Veneur. Jego właściciel zdołał zachować piwnicę pełną wybornych win oraz właściwy Francuzom szacunek dla jakości podawanych po­traw. Ernest rozlokował się w dwóch pokojach i nadal usiłował słu­

304

żyć jako łącznik między patrolami partyzanckimi a dowództwem dywizji znajdującym się dalej na południe.

Kiedy tegoż dnia przybył tam pułkownik Bruce, zastał Ernesta nominalnie dowodzącego dziesięcioma partyzantami. „Uradowaliśmy się na jego widok — napisał Bruce. — Agenci i patrole przybiegali z meldunkami, które niekiedy były sprzeczne, lecz wskazywały, że Niemcy w sile około 150 ludzi kładą miny na drodze w odległości jakichś dwunastu kilometrów od nas. Ponieważ w Rambouillet nie było żadnych oddziałów amerykańskich, Hemingway oraz Francuzi byli przekonani, że Niemcy odbiorą miasteczko tej nocy."

Jako najstarszy stopniem oficer, pułkownik Bruce przygotował plan jego obrony i omówił sytuację z majorem Jamesem W. Thorntonem. Ogółem mieli do dyspozycji około trzydziestu Amerykanów, w tym dwóch pijanych spadochroniarzy, którzy bez zezwolenia odłączyli się od swojej jednostki, dziesięciu ludzi z Resistance, czternastu żan­darmów oraz kilka karabinów maszynowych. Thornton rozkazał pa­trolować drogi wiodące do Paryża i meldować o ruchach Niemców. Ernest zgłosił się na ochotnika, a ponieważ Konwencja Genewska zabraniała korespondentom noszenia broni, poprosił pułkownika Bru­ce^ o pisemny rozkaz, który uzasadniałby objęcie przezeń dowódz­twa nad partyzantami. Następnie Thornton i Hemingway rozloko­wali swe siły na skrajach miasteczka, ale noc, pominąwszy kilka drobnych alarmów, upłynęła spokojnie.

Tymczasem rozeszła się wiadomość, że generałowie Eisenhower i Bradley dyplomatycznie przydzielili zadanie zajęcia Paryża 2 fran­cuskiej dywizji pancernej pod dowództwem generała Jacques'a Lec­lerca. Do Rambouillet zjechał tłum korespondentów wojennych, któ­rzy zastali Hemingwaya solidnie okopanego w hotelu Grand Veneur, dowodzącego grupą partyzantów. Ponieważ najwyraźniej nie nada­wał żadnych depesz, a często pozostawiał w hotelu swoje insygnia korespondenckie przypięte do kurtki, wielu reporterów uważało, że jaskrawo gwałci porozumienie genewskie. Ci nieliczni, którym udało się zajrzeć do jego pokojów, donieśli, że w jednym z nich znajduje się cały arsenał granatów, min, pistoletów maszynowych i rewolwe­rów. Ernest nie wahał się dawać do zrozumienia, że wszyscy oprócz niego powinni byli zostać w domu, a mając w kieszeni koszuli pi­semny rozkaz Bruce'a i czarny notes, koncentrował się na gromadze­niu informacji, które jego zdaniem mogły się przydać generałowi Leclercowi w czasie rychłego już marszu na Paryż.

Aczkolwiek Grand Yeneur był nadal zatłoczony, pułkownik Bruce

305

zapisał w swoim dzienniku w poniedziałek 21 sierpnia, że „nasza lokalna armia szybko się dzisiaj rozpadła. Doszedłszy do wniosku, że wojska amerykańskie nie pomaszerują prosto na Paryż tą trasą, korespondenci i specjaliści rozjeżdżają się we wszystkich kierunkach. Hemingway i my trzymamy tę pozycję i wysyłamy małe paiJrole po wszystkich drogach. Można się wściec na myśl, że jesteśmy zaledwie

0 czterdzieści pięć kilometrów od Paryża, wypytujemy co godzina jakiegoś Francuza, który właśnie stamtąd przyjechał i donosi, że nawet bardzo mały oddział specjalny mógłby z łatwością tam wkro­czyć — i wiemy, że nasza armia zmuszona jest czekać, i to z jakie­go powodu? Wczoraj ludzie z Resistance, usłyszawszy, że jesteśmy w Wersalu i wkraczamy do Paryża, powstali przedwcześnie i po­dobno ponieśli znaczne straty."

Ernest chwalił się później, że jego działania zwiadowcze były jak­by wzięte „prosto z Mosby'ego*", a raz nawet złożył niezbyt wiary­godne oświadczenie, że do 23 sierpnia rozpoznał „całą szkopską linię obrony", włącznie z rozmieszczeniem wszystkich zapór drogowych, pól minowych, radaru, dział przeciwlotniczych i przeciwpancernych oraz artylerii pomiędzy Rambouillet a peryferiami Paryża. Znał tak­że liczbę i rozlokowanie czołgów i nanosił poprawki na mapę co pół godziny. Pomimo tej przesady, najwyraźniej dobrze się wtedy spra­wił. „Ernest lubił siebie dramatyzować — napisał pułkownik Bruce — i miał po temu powody. W sprawach wojskowych był prawdzi­wym ekspertem, zwłaszcza jeżeli idzie o działania partyzanckie

1 zbieranie informacji. Aczkolwiek do gruntu odważny, odznaczał się jednak dostateczną przezornością, aby przewidywać niespodzie­wane i nietypowe zachowanie się nieprzyjaciela i przedsiębrać od­powiednie środki ostrożności. Miał instynkt prawdziwego zwiadow­cy... Po paru dniach jego nieregularny oddział powiększył się o nowo przybyłych rekrutów, którym rozdaliśmy granaty i kilka stenów. Byli aktywni i nieustraszeni, czasem dostarczali cennych wiadomości, ale najlepsze pochodziły od mieszkańców miasteczek i wsi pomiędzy Rambouillet i Paryżem." Ludzi tych przesłuchiwali pułkownik Bru­ce, Hemingway i Michel Pasteau, „zaufany agent organizacji pod­ziemnej pułkownika Passy", a chociaż zdobywali różne informacje, nadal nie wiedzieli, kiedy rozpocznie się wielki marsz. Krążyły na ten temat rozmaite pogłoski, ale nikt nie miał pewności, gdzie znaj­

306

duje się 2 dywizja pancerna generała Leclerca. Dopiero w południe 22 sierpnia natrafiono na jej straż przednią na polu pszenicy pod Nogent-le-Roy. Bruce i Mouthard zorientowali dowódcę w ugrupo­waniu niemieckiej broni pancernej między Rambouillet i Paryżem. Korespondenci byli wściekli na Leclerca, bo nie chciał ujawnić swo­ich planów. Z kolei on był zły na nich, że tylko szukają materiału do artykułów, podczas gdy on ma zadanie „zdobycia stolicy".

Dwudziestego trzeciego mały patrol z dywizji Leclerca przejechał przez Rambouillet w kierunku Wersalu. Mimo dokładnych infor­macji od oddziału Bruce'a wrócił w godzinę później, gdyż wpadł w zasadzkę, która kosztowała go dwóch zabitych, dwóch rannych i zniszczony pojazd. Dowodzący patrolem porucznik został postrze­lony w plecy, w rękę i nogę, lecz mimo to wesoło dopomógł osuszyć butelkę szampana. „Kiedy z nim rozmawialiśmy — zapisał Bruce — nadjechał Leclerc... zostałem przedstawiony generałowi, który poprosił mnie, żebym wszelkie posiadane informacje podał jego ofi­cerowi wywiadu, Repitonowi. Uczyniłem to z pomocą Hemingwaya, Moutharda i (Johna) Mowinckela."

Ernest w charakterystyczny sposób udramatyzował to spotkanie. Napisał, że powitalne słowa Leclerca będą mu zawsze dźwięczały w uszach. „Spieprzajcie, wy tacy owacy! — powiedział w istocie waleczny generał głosem nieco donośniejszym od szeptu, wobec cze­go pułkownik B(ruce), król ruchu oporu oraz wasz korespondent od operacji pancernych wycofali się." Ernest nie omieszkał zamieś­cić mściwego oświadczenia w swojej następnej korespondencji dla „Collier's": „Gburowaty generał jest generałem nerwowym." Do­póki ten sztywny zawodowy żołnierz nie zginął w kilka lat później w katastrofie samolotowej, Ernest nazywał go w rozmowach i listach „ten frajerek Leclerek".

Dwudziestego czwartego rano rozpoczęło się wyzwalanie Paryża. W nocy spadł deszcz i z przerwami padał dalej. Po trosze z myślą o wyprzedzeniu wolno posuwających się kolumn pancernych Le­clerca, Hemingway i Pelkey wymknęli się boczną drogą z Saint-Remy do Courcelles jedynie po to, by dojść do wniosku, że mądrzej będzie dołączyć z powrotem do francuskiej broni pancernej pod Toussus le Noble. Tymczasem pod Buc natknęli się na koncentrację niemieckich czołgów i osiemdziesiątek ósemek. Podczas gdy zmecha­nizowana artyleria francuska rozprawiała się z tą przeszkodą, weszli do zrujnowanej kawiarni, gdzie zastali historyka wojskowego, pod­pułkownika Sama Marshalla, z kierowcą i zarazem eskortą, poruczni-

307

kiem Johnem Westoverem. Towarzyszyła im osiemnastoletnia Hi­szpanka, której chłopak był w partyzantce. Hemingway zrelacjono­wał to spotkanie w typowy dla siebie żartobliwy sposób. „Dokonałem manewru oderwania się od przeciwnika i pobrnąłem drogą do baru. Siedziało tam wielu partyzantów śpiewając wesoło i spędzając mile czas z ładną hiszpańską dziewczyną z Bilbao. Dziewczyna ta od piętnastego roku życia podążała za wojną i poprzedzała żołnierzy."

Pojechali dalej, a kiedy spotkali pułkownika Bruce'a, oznajmił im z zadowoleniem, że Francuzi, opierając się na informacjach uzy­skanych w Rambouillet, omijają większość pozycji, gdzie można się spodziewać zdecydowanego oporu wroga. W Villacoublay skręcili na szosę wiodącą do stolicy. Poza licznymi barykadami ze starych samo­chodów oraz długimi alejami zwalonych drzew, ostatnią większą przeszkodą był „niemiecki skład amunicji, z którego zmagazynowane granaty wylatywały pod niebo", przemieniając cały ten obszar w pie­kło.

„Kiedy około piątej po południu zjeżdżaliśmy w dół ku Sekwa­nie, ulice były pełne ludzi — napisał Bruce. — Wszystkie domy barwiły się flagami, a ludność była bliska radosnej histeria. Posuwa­liśmy się naprzód bardzo powoli i wielokrotnie przystawaliśmy na dłużej, gdy usuwano zapory albo likwidowano małe punkty oporu nieprzyjaciela. Podczas owych postojów oblegali nas widzowie... Kie­dy się dowiedzieli, że jesteśmy Amerykanami, najwyraźniej wzmogło to ich entuzjazm... Flagi francuskie były wszędzie — często z umie­szczonym na nich Krzyżem Lotaryńskim."

W nocy wciąż jeszcze jakieś półtora kilometra dzieliło ich od Pont de Sevres. Czołgi francuskie natrafiły na silny opór w fabryce po­niżej tego mostu, a między bateriami niemieckimi na torze wyści­gowym Longchamps i alianckimi samobieżnymi działami przeciw­pancernymi wzdłuż brzegu rzeki toczył się pojedynek artyleryjski.

Po nadstawianiu karku przez prawie tydzień — napisał Ernest — jego jedynym celem było „dostać się do Paryża i nie dać się za­strzelić". Ledwie udało mu się to osiągnąć. Według pułkownika Mar­shalla, 25 sierpnia po południu kolumna zatrzymała się nagle na dużym placu niedaleko Lasku Bulońskiego. Wybuchnął ogień ka­rabinowy, a „pocisk artyleryjski nie wiadomo skąd trafił i obalił na jezdnię drzewo kasztanowe, tak że upadło niby osłona między jeepa i najbliższą kamienicę", odległą o trzydzieści kroków. Heming­way i pułkownik Bruce pognali przez rondo do budynku, Marshall, Westover i Hiszpanka skryli się za pniem zwalonego drzewa. A wte­

308

dy „z hukiem i chrzęstem" wjechało na plac sześć opancerzonych transporterów oraz pięć czołgów, zasypując pobliski "dom seriami zcekaemów. Kiedy przejechały, usłyszeli ludzki głos jakby z wiel­kiego oddalenia. A potem zobaczyli kogoś przycupniętego na balko­nie drugiego piętra kamienicy naprzeciwko. Był to Hemingway, któ­ry coś krzyczał po francusku. „Co on mówi?" — zapytali dziewczy­nę. „Że Niemcy są w tym domu za nami — odrzekła. — Musimy się stąd zabierać. Francuzi podciągają artylerię." Podczas gdy Er­nest krył ich ucieczkę ogniem z karabinu, popędzili do bramy w mo­mencie, kiedy czołg pakował kilka pocisków w nieszczęsny dom. Marshall zauważył posępnie, że tuzin granatów ręcznych skutecznie załatwiłby sprawę. „Ale to byłby już kiepski teatr."

Według relacji pułkownika Bruce'a, zostali znowu zatrzymani, kie­dy dano znać, że są przed nimi trzy niemieckie czołgi. „Wtedy za­kręciliśmy i kierowani przez jakiegoś porucznika spahisów popędzi­liśmy bocznymi ulicami, aż wreszcie wynurzyliśmy się tuż za Łukiem Tryumfalnym, na avenue Foch."

Później Ernest niejednokrotnie twierdził, że osobiście oswobodził Travellers Club. W rzeczywistości wyglądało to tak, że po przerwie na wypicie szampana on, Bruce i Pelkey, stwierdziwszy, że na Champs Elysees nie ma żadnego ruchu, pognali na złamanie karku aleją i zatrzymali się u wejścia do klubu. Wszystkie pomieszczenia były pozamykane, z wyjątkiem baru, gdzie stacjonował prezes wraz z kilkoma członkami starej gwardii. Ponieważ Amerykanie dotarli tu jako pierwsi, szybko odkorkowano okolicznościową butelkę szam­pana i zaczęto wznosić toasty.

Zgodnie z Hemingwayowską tradycją kolejny wielki krok na­przód w oswobadzaniu Paryża uczyniono w Hotel Ritz na place Ven-dóme. Hemingway wraz ze swymi dwoma towarzyszami i kilkoma partyzantami znów dokonał skoku pod ostrzałem z broni małokali­browej od Travellers Club do Cafe de la Paix, a stamtąd do Ritza. Zastali hotel nie uszkodzony i całkowicie opustoszały, „z wyjątkiem dyrektora, niewzruszonego Ausiello", który z powagą powitał ich w progu. Poprosili o miejsca i uzyskali je, a dla „prywatnej armii" znalazły się kwatery w pobliżu. Zapytani, czego im jeszcze potrzeba, odpowiedzieli, że chcieliby dostać pięćdziesiąt cocktailów Martini. Barmana nie można było odnaleźć i cocktaile były średnie. Ale Er­nest objął nominalnie Ritza w posiadanie.

Nie usiłował opisać formalnej kapitulacji Dietricha von Choltitza, niemieckiego komendanta Paryża, podjął za to u Ritza kolacją sie-

309

dmiu oficerów amerykańskich. Wszyscy oni wymienili na pamiątkę podpisy na kartach dań. „Żaden z nas — oświadczył Ernest — nie napisze nigdy ani linijki o tych ostatnich szalonych dwudziestu czte­rech godzinach. Ktokolwiek tego popróbuje, będzie głupcem."

Po czterech latach niemieckiej okupacji Paryż niewiele się zmie­nił zewnętrznie. To wydało się Hemingwayowi tak nieprawdopo­dobne, iż miał wrażenie, że umarł i powrócił, aby radośnie stąpać w jakimś pośmiertnym śnie. Został gościnnie przyjęty, gdy poszedł „oswobodzić" Negre de Toulouse i Brasserie Lipp na bulwarze Saint-Germain. Nastąpiło także radosne spotkanie z Sylvią Beach w księ­garni na rue de 1'Odeon. Sylvia miała jeszcze egzemplarz Zwycięzcy nic nie biorą, który zadedykował jej po powrocie z Hiszpanii na wio­snę 1937 roku. Ernest chwycił pióro, dodał do dawnej dedykacji sło­wa: „Lu et approuve*", i postawił nową datę: „Paryż, 25 sierpnia 1944", chociaż w rzeczywistości był dwudziesty szósty.

Nde miał nic przeciwko wymienianiu jego wyczynów w prasie francuskiej, której przedstawiciele z radością szerzyli Hemingwa-yowską „legendę wyzwoleńczą". Jednym ze skutków owej reklamy był list od pana Chautarda, handlarza drewna, tracza i właściciela kamienicy na rue Notre Dame des Champs, gdzie Ernest mieszkał z Hadley i Bumibym przed dwudziestu laty. Chautard pisał, że jego żona umarła, ale pragnąłby, żeby Hemingway uczynił mu ten za­szczyt i przyszedł na obiad. Ernest uprzejmie odmówił powołując się na nawał obowiązków wojskowych. Co zaś się tyczy swej starej antagonistki, Madame Chautard, zauważył w liście do Hadley, że gdyby ją skrzyżowano z jego matką, ta kombinacja zdobyłaby błę­kitną wstęgę na międzynarodowej wystawie jędz wszystkich czasów.

60. POD WAŁEM ZACHODNIM

W ostatnich ciepłych dniach sierpnia Ernest przyjmował w pokoju u Ritza wielu odwiedzających, między innymi Mary Welsh i swo­jego czołowego rywala, Andre Malraux. Spotkanie to zaaranżował francuski tłumacz Hemingwaya, Marcel Duhamel, służący mu jako zaufany sekretarz, a historię owej wizyty Ernest uwielbiał później opowiadać i z roku na rok upiększać. Siedział ze swoimi „bezwar­

310

teściowymi typami" na „ładnych, delikatnych, starych meblach" u siebie w pokoju. Rozkładali i czyścili broń. Ernest był bez butów i w „jednej z dwóch koszul", jakie posiadał. Zaskoczył go widok Malraux, który wkroczył w mundurze pułkownika i lśniących bu­tach kawaleryjskich.

— Bonjour, Andre — powiedział.

— Bonjour, Ernest — odrzekł Malraux. — Iloma ludźmi pan do­wodził?

Odpowiedź Hemingwaya była w typowy sposób skromna.

— Dix ou douze — odparł z wystudiowaną beztroską. — Au plus, deux cent*

Chudą twarz Malraux wykrzywił słynny tik.

— Moi — powiedział — deux milles.**

Hemingway utkwił w nim swe najzimniejsze spojrzenie i rzekł spokojnym tonem:

— Quel dommage***, że nie mieliśmy do pomocy pańskich sił, kie­dy zdobywaliśmy to małe miasteczko Paryż.

Odpowiedź Malraux nie jest znana. Natomiast jeden z partyzantów pociągnął po chwili Ernesta do łazienki.

— Papa — szepnął — on peut fusiller ce eon?****

Ernest odparł, że wystarczy poczęstować go drinkiem, to odejdzie bez rozlewu krwi, i tak się też stało.

W owym czasie odwiedził również Ernesta młody sierżant na­zwiskiem Jerome D. Salinger. To pierwsze spotkanie wywarło na nim duże wrażenie; Hemingway wydał mu się zarówno życzliwy, jak wspaniałomyślny, wcale nie przejęty własną wielkością, a także „miękki" w przeciwieństwie do tej szorstkości i twardości, którą czasem sugerowały jego dzieła. Pisarze przypadli sobie do gustu i Ernest zaproponował, że przejrzy jakieś prace młodszego kolegi.

Przyjaciele Hemingwaya z 4 dywizji walczyli tymczasem w oko­licy Wassigny, Le Cateau, Landrecies i Pommereuil. Pierwszego września doręczono mu u Ritza zagadkowy list. „Idź się powiesić, dzielny Hemingsteinie — pisał Buck Lanham. — Walczyliśmy pod Landrecies, a Ciebie tam nie było." Była to zaktualizowana wersja żartobliwej nagany udzielonej przez króla Henryka IV księciu Cril-lon po zwycięstwie pod Arques. Uznawszy, że nie może zignorować

* Dziesięcioma czy dwunastoma. Najwyżej dwustoma.

311

tego wyzwania, Ernest postanowił popróbować, jak to nazwał, jeszcze kilku rzutów kośćmi i nazajutrz wczesnym rankiem, uzbrojony po zęby, odjechał w towarzystwie partyzanta Jeana Decana jeepem na północ.

Była to najbardziej ryzykowna z jego wojennych przygód, bo okolica, przez którą jechał, roiła się od niemieckich oddziałów i czoł­gów, rozpaczliwie usiłujących przedostać się na południe od Liege w stosunkowo bezpieczne schronienie za Wałem Zachodnim i bun­krami Linii Zygfryda. Krótkie notatki nabazgrane na dwóch stro­nicach jego dziennika wojennego zaledwie pozwalają odtworzyć tra­sę Ernesta.

„Wyjazd — napisał. — Guma pod Le Bourget — Za dywiz. po­wyżej Compiegne — Noc na wąskim polu pod gołym niebem — wiatr między drzewami z nadejściem jesiennej pogody — Pięć V-2

— Myślałem, że to nocne myśliwce — 3 wrześ. — 6 rano w do­wództwie dyw. — Ruszamy do Vic-Sur-Aisne — Gubimy kolumnę wskutek gumy — gwóźdź — znowu guma — trzecia guma — Żan­darmeria i 3000 jeńców, z sześćdziesięciu ludzi z FFI* wróciło pięt­nastu. — Kolumna utknęła pod Fere — Most wywalony — rozpo­znajemy mosty — Nadający się do naprawy odszukany na rowerze

— człowiek Jeana ucieka — Rozpoznanie przed pięćdziesięcioma kolarzami. Rozpoznanie do... — 2 Niemców na skrzyżowaniu — 42 kolarzy — Skręt w prawo do... — Żołnierze na wozach konnych — Dwie trasy odwrotu przez drogę — 4 jeńców w X. — dalszych sześciu na punkcie — Trzy czołgi pod Mezieres — 3 dalsze w zaroślach przy wiatraku — Dalej do... — Walka po naszej lewej i dalej, pod Saint-Quentin..."

W pobliżu wsi Wassigny, około piętnastu kilometrów od Guise, Ernest i Jean znaleźli się w opałach, a przynajmniej tak twierdził pisarz. Miejscowa ludność doniosła mu, że niemieckie działo prze­ciwpancerne zamyka ogniem główną drogę i że paru ochotników chce je zlikwidować. Jeden z nich spytał Hemingwaya: „Mon capż-taine, on ne battra pas?"** Nie — odpowiedział Ernest. W okolicy jest piechota amerykańska, która w końcu zlikwiduje to zagrożenie. Kiedy młody człowiek splunął na ziemię z wyraźnym zuchwalstwem, Hemingway wpadł we wściekłość. Powiedział wojowniczemu mło­dzieńcowi, że jeżeli myśli, iż potrafi rozwalić takie działo, to niech próbuje. Natarcie trwało cztery straszliwe minuty, działo niemieckie

312

pozostało nienaruszone, natomiast zginęło sześciu Francuzów, a dwóch odniosło rany. A stało się tak dlatego, twierdził Ernest, że stracił panowanie nad sobą.

Trzeciego września dopędził w Pommereuil Lanhama dowiódłszy, że się nie boi. Tymczasowe zgrupowanie specjalne rozwiązywało się, więc pośpieszył z powrotem do swego azylu u Ritza i do Mary. O ich ponownym spotkaniu napisał w kilka dni później: „Figlarko, czy nie było nam cudownie jak na tak krótką nietrwałość?", a już 7 wrześ­nia znowu wyjechał z Paryża, tym razem kawalkadą złożoną z pię­ciu pojazdów, w towarzystwie Jean Decana oraz dwóch innych par­tyzantów, Marcela i Onesime'a, kapitana Mareusa Stevensona, Pe­tera Lawlessa z londyńskiego „Daily Mail" i brazylijskiego kores­pondenta Nemo Lucasa, którego przezywał „Brazyliuszem". Podążali na wschód, w Ardeny, i przez całą drogę Ernest był pod wrażeniem dziwnego przemieszania pokoju i wojny, piękna lasów i potoków, a jednocześnie działań opóźniających prowadzonych przez Niemców, którzy nękali flanki kolumn amerykańskich, zakładali miny i pu­łapki, urządzali zasadzki i usiłowali zdobywać pojazdy, by ułatwić sobie ucieczkę. Za Compagne przesłuchali czterech jeńców i dowie­dzieli się, że 22 pułk znajduje się w tym rejonie. Zdołali odnaleźć pułkownika Lanhama w kępie lasu niedaleko Bertogne, skąd poje­chali dalej do Mabompre i obserwowali niemieckie natarcie na skrzy­żowaniu dróg.

Po południu 10 września dotarli do zachodniego skraju belgijskiej wioski Houffalize, o sześćdziesiąt kilometrów na południowy wschód od Liege. Lanham rozlokował pluton dział przeciwpancernych na zakrytych stanowiskach na wzgórzu, skąd strzelały do niemieckich czołgów pędzących z miasteczka przez most. Brazyliusz, wiedziony ciekawością, stanął na czubku wzniesienia, ściągając ogień baterii niemieckich i narażając swoich towarzyszy. Hemingway ryknął na niego, żeby padł na ziemię, a gdy to nie poskutkowało, podbiegł schylony, obalił kolegę i zagroził, że go zabije, jeżeli tamten wsta­nie. Oburzony i dotknięty Brazyliusz dźwignął się na klęczki jedy­nie po to, by zostać znowu brutalnie powalony.

W Houffalize Ernest, z uwagi na swą posturę i marsowy wygląd tytułowany przez miejscową ludność „generałem", wyjaśnił skrom­nie, że jest tylko kapitanem. Belgowie zapytali, jak to się stało, że w jego wieku nie awansował powyżej stopnia kapitana. „Niestety — odpowiedział ze smutkiem — to dlatego, że nigdy nie nauczyłem się czytać i pisać."

313

Czysta wrześniowa pogoda przywiodła mu na pamięć polowania z czasów chłopięcych i nazywał okolice Houffalize krajem Indian. Las, przez który przejeżdżali dziesiątego — napisał do swego syna Patricka był taki gęsty jak bór sosnowy za ranczem Nordąuistów w Wyomingu. Jeden z jego niedawnych punktów dowodzenia mieścił się w domku myśliwskim z głowami jeleni nad kominkiem. Nocą jelenie odpalały w lasach rakiety potykając się o podłączone do nich druty, a niemal z każdej gęstwiny można było wypłoszyć lisy, za­jące i stada dzikich gołębi.

Ernest uważał te dni od połowy sierpnia za najszczęśliwsze w swo­im życiu. Nie dokuczało mu uczucie samotności, zawodu czy rozcza­rowania, nic tam nie było fałszywe; wszystkie problemy wydawały się jasne i wyraźnie określone. Z dumą uświadamiał sobie, że teraz Lanham ma o nim lepszą opinię niż kiedykolwiek przedtem. Dwu­nasty był wspaniałym, szalonym dniem pogoni i strzelaniny. Nie­miecka broń pancerna uciekała, by schronić się za Wałem Zachod­nim, a Lanham parł naprzód, chcąc zająć wyżynę ponad Hemmeres. Grupa Hemingwaya dołączyła do północnej połowy kolumny kle­szczowej, podążając za czołgiem oraz kilkoma transporterami pół-gąsienicowymi przez Schirm i Maspelt. Raz zostali w tyle i Jean mu­siał tropić jak Indianin, aby odnaleźć swoich na skrzyżowaniu dróg. W końcu z najwyższego wzgórza, na które się wspięli, ujrzeli nagle upragniony widok. „Tam — napisał Hemingway — rozpościerały się przed nami Niemcy." We wtorek 12 września 1944 roku o go­dzinie 4.27 po południu patrzyli, jak pierwsze amerykańskie czołgi wchodzą do Niemiec.

We wsi Hemmeres „brzydkie kobiety i przysadziści, niezgrabni mężczyźni" podsunęli się do nich uniżenie z butelkami sznapsa, po­pijając go, aby pokazać, że nie jest zatruty. Inni wieśniacy podnosili ręce do góry na znak, że się poddają. Wszystkie domy były opusto­szałe. Ernest zarekwirował takie opuszczone gospodarstwo na skra­ju wsi, natychmiast zaadoptował i nakarmił psa oraz kota, po czym zaprosił na kolację pułkownika Lanhama i jego sztab. Później, we wspomnieniu, ta kolacja na farmie wydała się Lanhamowi najra­dośniejszą nocą wojny.

„Jedzenie było wyborne, wina w bród, serdeczna i ciepła atmo­sfera koleżeństwa. Wszyscy byliśmy równie upojeni smakiem zwy­cięstwa, jak winem. Tej nocy odsunęliśmy na bok myśl o wielkim Wale Zachodnim, na który mieliśmy się rzucić w ciągu następnych

314

czterdziestu ośmiu godzin. Śmieliśmy się, pili i opowiadali o sobie wzajemnie okropne historie. Zdawaliśmy się być w owej chwili ja­kimiś pomniejszymi bogami, a Hemingway, prezydujący u stołu, mógłby być ojcowskim Marsem, radującym się szczęściem swojego potomstwa."

Po pięknej jesiennej pogodzie nastał okres zimnych deszczów. Er­nest jakimś sposobem zgubił płaszcz, przemókł do nitki i zaczął kasłać i kichać. Swemu synowi Patrickowi chwalił się, że mógłby być wzdęty do niewoli po kilka razy dziennie, gdyby nie to, że nauczył się posługiwać głową oraz tymi dwoma gruczołami o jajowatym kształcie, ulokowanymi gdzie indziej. Była to jednak znowu roman­tyczna poza. W chwili gdy grupa bojowa rozpoczęła 14 września natarcie na Wał Zachodni, przez pasmo wzgórz zwanych Schnee Eifel, znajdował się w dowództwie dywizji, złożony ciężkim prze­ziębieniem. Kiedy osiemnastego wrócił do pułku, Wał Zachodni zo­stał już przełamany. Ernest przeprowadził rozmowę z kapitanem Howardem Blazzardem, który podał mu pewne szczegóły dotyczące natarcia. Na zakończenie powiedział, że nawet najgorszy blagier z Hollywood nie potrafiłby wymyślić tego, czego dokonał Lanham ze swoją grupą.

W wiosce Buchet Ernest ulokował się w domu, który nazwał „Schloss Hemingstein". Tu właśnie przybył w następnym tygodniu kapitan Stevenson z malarzem Johnem Grothem, autorem humorys­tycznych rysunków i szkiców zamieszczanych od lat w „Esąuire". Duże wrażenie wywarło na nim pierwsze spotkanie z Hemingwayem, który siedział w głównej izbie wiejskiego domu, otoczony wielbi­cielami. Przed sobą na stole miał na pół opróżnioną szklankę oraz pęk granatów. W kącie stał gąsiorek koniaku, zwędzony ze sklepu spożywczego. Groth zaczął szkicować pisarza przy świetle lampy naftowej. Kiedy Ernestowi zachciało się spać, dał gościowi kilka granatów i polecił rzucić je przez okno, gdyby Niemcy podjęli prze­ciwnatarcie. Groth drzemał całkowicie ubrany na brudnym pucho­wym łóżku na piętrze, dopóki huk artylerii nie zbudził go przed świtem. Zerknąwszy ze schodów do izby na dole, ujrzał Hemingwaya nadal czuwającego z pistoletem maszynowym na kolanach. Czytał jakiś kieszonkowy magazyn.

Później tego rana leżeli w krzakach z obserwatorem i patrzyli, jak artyleria amerykańska bije w miasteczko Brandscheid, a wie-

315

czorem, wraz z kilkunastoma oficerami, zjedli kolację na punkcie dowodzenia.

„Właśnie podano mięso — napisał Lanham — kiedy granat z osiem­dziesiątki ósemki wpadł przez ścianę, naprzeciw której siedział He­mingway. Wyleciał drugą stroną nie wybuchając... Osiemdziesiątki ósemki miały prawie dokładnie prędkość dźwięku, więc nigdy nie było ostrzeżenia, że nadlatują. W ciągu paru sekund moi wyćwiczeni ludzie zniknęli w małej piwnicy na ziemniaki... Dopadłem do scho­dów ostatni. Obejrzałem się. Hemingway siedział najspokojniej, kra­jąc mięso. Krzyknąłem, żeby brał tyłek w troki i walił do piwnicy. Odmówił. Zawróciłem i zaczęliśmy się spierać. W ścianę rąbnął dru­gi granat. Hemingway jadł dalej. Wznowiliśmy spór. Nie chciał się ruszyć. Usiadłem. Znowu granat uderzył w ścianę. Powiedziałem Hemingwayowi, żeby nałożył swój cholerny blaszany kapelusz. Nie chciał, więc zdjąłem mój. Spieraliśmy się o to, ale jedliśmy dalej. Powołał się na swoją ulubioną teorię, że człowiek jest równie bez­pieczny pod ogniem artyleryjskim w jednym miejscu, jak w innym, chyba że strzelają do niego osobiście. Zwróciłem uwagę, że właśnie to się dzieje i że zaczyna mówić jak Brazyliusz. Dalej się spieraliś­my, pijąc i jedząc. I może już zaczynaliśmy odczuwać trochę to pi­cie. Wkrótce ostrzał ustał, więc reszta towarzystwa wróciła na górę. Podgrzaliśmy jedzenie i kolacja trwała dalej."

W sobotę dwudziestego trzeciego Ernest napisał do Mary, iż spo­dziewał się być już o tej porze w Paryżu. Historię szturmu na Wał Zachodni ma teraz utrwaloną w pamięci. Chciałby napisać ją wśród luksusów Ritza. Zarówno w tym liście, jak w samym artykule po­trafił zasugerować, że był osobiście obecny przy ataku czternastego i piętnastego. To niesamowicie wagnerowskie — napisał — znaleźć się między Smoczymi Zębami Linii Zygfryda; Smok pożarł wielu najświetniejszych ludzi. Nie napomknął, że sam tam nie był. Wy­znał, że rozpaczliwie pragnie wydostać się z tego miejsca „charkotu, kaszlu i plucia" do jakiegoś prawdziwego domu z Mary Welsh. Wi­dywał ją w hotelach, ale nigdy dotąd w ich własnym domu. Chciał­by znaleźć się gdzieś, gdzie mógłby umyć głowę, a nawet mieć stos czystych koszul zamiast tego sfatygowanego łacha, który nosi od tak dawna.

W dowództwie dywizji krążą uporczywe pogłoski, że może mieć kłopoty z powodu swojej działalności zwiadowczej pod Rambouillet.

316

„Łgarze", „kanciarze" i „balowe banany" najwyraźniej usiłują zdys­kredytować kawałek roboty, z którego jest bardzo dumny. Zasta­nawiając się teraz nad tym uważa, że była to nagła konieczność i że po prostu spełnił swój obowiązek. Czy gdyby przepis zabraniał dzien­nikarzom skakać do Sekwany, można by się do niego stosować wi­dząc, jak ktoś tonie? Przyjaciele niewątpliwie poprą go w całej pełni. Jednym z nich jest Joe Driscoll z „New York Timesa", któremu w dniu wyzwolenia pożyczył swoją maszynę do pisania. Może też liczyć na to, że generał Barton i pułkownik Lanham dopomogą mu w razie potrzeby.

Od rana deszcz znowu zaczął padać, trwa silny ostrzał artyleryj­ski, musi więc pozostać jeszcze jakiś czas w Buchet. Nie byłoby fair wycofywać się, gdy idzie im ciężko. Zaczął układać wiersz, jednakże w małej izbie „Schloss Hemingstein" za dużo jest gadani­ny. Zrezygnował z pisania, a zresztą wiersz brzmiał jak „gówniany Hiawatha*." Dziś, w wieku zaledwie czterdziestu pięciu lat, czuje się stary. Nie zabawny, dobry i miły, jak przyjaciel Mary, Sam Boal. I nie czarujący, jak „nasz wspaniały brat", Willie Walton. Przypomina raczej podstarzałego konia wyścigowego, szpetnego i zniekształconego, ale przynajmniej wyćwiczonego. Przy tym deszczu i wietrze, i obecnym impasie w zachodnich Niemczech, wszystko w Wielkim Obrazie wygląda fatalnie. Jeżeli idzie o Mały Obraz, to na szczęście pozbył się kataru i przeziębienia. Chociaż paskudnie jest tak mówić, czuje się bardzo szczęśliwy na tej wojnie.

61. W HURTGENWALDZIE

Wiadomość, której Ernest się lękał, nadeszła pewnego październiko­wego rana. „Około 4 października uda się pan samolotem wojsko­wym lub państwowym transportem samochodowym z obecnego miej­sca postoju do kwatery Inspektora Generalnego Trzeciej Armii (rzut tyłowy), w wykonaniu polecenia Zastępcy Szefa Sztabu do spraw wywiadu w Naczelnym Dowództwie Amerykańskich Sił Ekspedy­cyjnych." Powodu nie wymieniono, ale Hemingway znał go aż nazbyt dobrze. Miał zostać przesłuchany w sprawie swojej działalności w re­jonie Rambouillet od 18 do 25 sierpnia 1944 roku.

♦ Poemat Longfellowa o wodzu indiańskim tego imienia.

317

Pojechał jeepem do Nancy, gdzie urzędował Inspektor Generalny. Oficer przydzielony do jego sprawy, pułkownik Park, przedstawił mu liczne zarzuty. Korespondent wojenny Hemingway zdjął swoje odznaki, żeby objąć dowodzenie nad siłami FFI w Rambouillet. Po­magał bronić miasta w dniach 19 i 20; w FFI uchodził za pułkowni­ka albo za generała i w tym charakterze uporczywie brał udział w patrolach. Korespondenci, którzy wnieśli oskarżenie, stwierdzili także, iż w jego pokoju znaleźli zapas granatów odłamkowych i prze­ciwpancernych, jak również miny, niemieckie pancerzownice oraz broń lekką. Donosili dalej, że w Rambouillet miał „pokój z mapa­mi", że pełny pułkownik sprawował funkcje jego szefa sztabu, a jednemu z kolegów-korespondentów oświadczył, że nie pisuje już reportaży. Gdyby udowodniono któryś z tych zarzutów, Hemingway zostałby ukarany utratą akredytacji korespondenta wojennego i ry­chłym odesłaniem do Stanów. „Jutro rano — powiedział pułkownik Park — przesłucham pana i odbiorą pańskie oświadczenie pod przy­sięgą."

Nazajutrz Ernest przyznał, iż mógł istotnie zdjąć kurtkę z odzna­kami ze względu na sierpniowy upał — ale tylko chwilowo i dla celów „higienicznych". Nigdy nie dowodził żołnierzami, aczkolwiek wielokrotnie prosiły go o fo oddziały Ruchu Oporu, które w końcu zgodziły się przyjmować jego rady zamiast faktycznego dowodzenia; służył jedynie jako doradca majora Thorntona przy rozlokowywaniu oddziałów do obrony na skraju miasta, ci zaś, którzy zwracając się do niego używali tytułów wojskowych, czynili to po prostu z ser­deczności. Podkreślił, że każdego właściciela łodzi u wybrzeży No­wej Anglii automatycznie tytułuje się kapitanem, że wszyscy mie­szkańcy Kentucky są z urodzenia pułkownikami, a każdy Chińczyk, który przesłużył w mundurze odpowiednią ilość lat, zwyczajowo uchodzi za generała. Broń i amunicja były zmagazynowane w jego pokoju wyłącznie dla wygody partyzantów operujących pod ko­mendą należycie ukonstytuowanych władz. Wprawdzie posiadał ma­py i wyjeżdżał na patrole, ale robił to jedynie w celu zbierania ma­teriałów do swoich artykułów dla czasopism. Nie tylko nie miał peł­nego pułkownika jako oficera sztabowego, ale służył pułkownikowi jako łącznik, przekazując jego rozkazy partyzantom, ponieważ mówi płynnie po francusku, co zmniejszało możliwość błędnego ich zro­zumienia.

Chyba tylko marginesowo dyskutowano o tym, czy Hemingway faktycznie walczył przy 4 dywizji po wyzwoleniu Paryża, podczas

318

„galopady" przez Francję i Belgię. On sam zapewniał pułkownika Parka, że przez cały czas towarzyszył mu kapitan Stevenson, oficer prasowy dywizji, który może osobiście zaświadczyć o jego niewin­ności. Na złośliwe zarzuty rozmaitych potwarców, że hamował marsz wojsk usiłując zachowywać się jak postać ze swoich własnych utwo­rów, odpowiedział, że może przedłożyć zaświadczenia generała Bar­tona i pułkownika Lanhama dowodzące czegoś wręcz przeciwnego.

W drodze powrotnej do Paryża dokuczała mu myśl, że po raz pierwszy w życiu popełnił krzywoprzysięstwo, chociaż zgodnie z tym, co mówił pułkownik Park, mógł się niebawem spodziewać całkowi­tego oczyszczenia z zarzutów. Bardziej niż kiedykolwiek pragnął teraz powrócić do 4 dywizja piechoty, którą skierowano w rejon Murringen i Krinkeit na wypoczynek i ponowne przeszkolenie. Ósmego października przesłał generałowi Bartonowi i pułkownikowi Lanhamowi zwięzłą relację o rozmowie w Nancy. Pomimo ulgi, że wycofano zarzuty, był rozgoryczony, ponieważ utrzymał Rambouil­let zgodnie z rozkazem jedynie po to, by oskarżono go, iż „popisywał się i był durniem". Gdyby potwierdził prawdziwość tych zarzutów, mógłby wrócić do kraju jako „parszywy bohater", a on zamiast tego „krył" wszystkich byłych towarzyszy, zaprzeczając własnemu udzia­łowi w najbardziej pożytecznej, udanej i najmniej kosztownej akcji wojskowej w całym swoim życiu. Wstydził się, że przebywa na ty­łach, pod takim adresem jak hotel Ritz, nużyła go już jego „słynna sprawa", podobnie jak różni oficerowie zza biurka, których ostatnio poznał. Często przebywał w towarzystwie Młodszych Brodatych Ko­mandosów Hemingsteina, jak nazywał partyzantów, którzy przepro­wadzili dla niego zwiad w drodze z Rambouillet, a także Mike'a Burke'a, który współdziałał w Wogezach z partyzantami, teraz zaś wrócił do Paryża.

Pewnego wieczora w jednym z barów Montmartre'u, jak napisał Burkę, „Papa zaczął skromnie twierdzić, że był wybitnym łączni­kiem w drużynie piłkarskiej gimnazjum w Oak Park, kiedy jej tre­nerem był wielki Bob Zuppke. Przekomarzałem się z nim na temat tych jego wyolbrzymionych uzdolnień jako bohatera boiska... To doprowadzało do nieoficjalnego meczu piłkarskiego na place du Ter-tre, przy czym ja trzymałem butelkę wina w charakterze piłki, a Papa ustawił się na drugim końcu placu... Właściciele bistro... wy­legli na ulicę, by obserwować te zawody." Burkę pochylił się i ru­szył z miejsca, a Ernest usiłował zagrodzić mu drogę swoim ma­sywnym ciałem. Burkę bez większego trudu wykonał zwód. Ernest

319

upadł na bruk, jednakże poderwał się „jak piłka, w nie uszkodzo­nych okularach i lekko naddartym mundurze, zaśmiewając się".

Tak spędził październik w Paryżu, częściowo dlatego, że jego przy­brany pułk stał stosunkowo bezczynnie w Belgii, ale głównie z po­wodu Mary Welsh. Pisał teraz nowy poemat do niej, rodzaj pastiszu wolnym wierszem i jeszcze wolniejszą prozą, usiłując stworzyć ro­dzaj kontrapunktu z klasycznych składników miłości i wojny. Tu, „w domu", jak napisał, była jego nowa, prawdziwa miłość, „Mary Welsh o bystrych oczach, ładnej, pociągłej twarzy (policzki z dy­nastii Ming) i ślicznych piersiach", które były „figurą dziobową wszystkich jego statków". A tam, za horyzontem, w Belgii i wzdłuż zachodniej granicy Niemiec, toczyła się wojna, na którą chciał wró­cić, gdy tylko ruszy natarcie.

Było tam także królestwo śmierci. Z goryczą złożył hołd żoł­nierzom 22 pułku piechoty, poległym 14 września 1944 roku. Ra­port o stratach tego dnia wymieniał sześciu oficerów i sześćdziesię­ciu jeden oficerów zabitych w akcji pod bunkrami Linii Zygfryda. „Teraz z tą starą kurwą Śmiercią śpi ten, co wczoraj po trzykroć ją odtrącił — zaczynał się poemat. — Czy bierzesz sobie tę kurwę Śmierć za prawowitą małżonkę? Powtarzaj za mną: Tak, biorę. Tak... Sześćdziesiąt siedem razy."

Zaniósł ten poemat na przyjęcie w księgarni Sylvii Beach, na które, zgodnie z prośbą Davida E. Schermana piszącego o niej arty­kuł dla „Life'u", „ściągnęła paru przyjaciół tak jak za dawnych czasów". Zjawiła się Janet Flanner, znakomita paryska korespon­dentka magazynu „The New Yorker", a także Valery, Vercors, Scher-man i inni. Wszyscy wysłuchali poematu z szacunkiem, Marlena Dietrich zaś odczytała go później swoim gardłowym głosem parę razy w barze Ritza, wyciskając łzy z oczu obecnych, z Ernestem włącznie.

Oprócz wierszy Hemingway zaczął obmyślać „wspaniałą" powieść opartą na swoich przeżyciach wojennych — na morzu podczas po­lowania na okręty podwodne, w powietrzu z RAF-em, a na ziemi z 4 dywizją. Napisał do Maxa Perkinsa, że miał już zacząć część morską, kiedy wyjechał w kwietniu z Kuby do Nowego Jorku. Je­żeli szczęście go nie opuści i jeśli wróci cało z europejskiego teatru działań wojennych, będzie bardzo cennym nabytkiem literackim dla firmy Scribner.

Tymczasem po przeszło sześciu tygodniach spędzonych u Ritza dowiedział się, że 4 dywizja piechoty ma rozpocząć nową ofensywę

320

H. Adriana luanctah

w gęsto zalesionej, podmokłej okolicy Hurtgenwaldu, silnie bronio­nej przez Niemców.

Zjawił się tam późnym popołudniem 15 listopada w batalionowym stanowisku dowodzenia podpułkownika Toma Kenana. Przyjechał w białym niemieckim kożuszku i okularach w stalowej oprawie, „żałośnie małych i niestosownych", uzbrojony w pistolet maszyno­wy Thompson, z Jeanem Decanem jako kierowcą i w towarzystwie Billa Waltona. Tej nocy Lanham i Hemingway przesiedzieli do późna w pułkowej przyczepie, popijając whisky i rozmawiając. Ernest mó­wił o swoim synu Bumbym, zaginionym w akcji 28 października, i o tym, że Marta niedawno zażądała rozwodu. Lanham był przy­gnębiony. W pewnym momencie przyznał się do przeczucia, że chyba nie przeżyje hiirtgeńskiej kampanii. Ernest wybuchnął. Ma dosyć „wszystkich tych gównianych przeczuć". Słyszy się o nich ciągle, ale nie mają żadnego znaczenia. Jednakże mówiąc to odpukał w drze­wo. Choć temu zaprzeczał, był przesądny niczym średniowieczny wieśniak.

Natarcie wyznaczono na godzinę 12.45 dnia następnego. Lanham wyszedł wcześnie razem z Ernestem, by skontrolować pozycje ba­talionów. Major pełniący obowiązki dowódcy pierwszego batalionu założył swoje stanowisko w starannie przygotowanym schronie z zie­mi i kloców drzewnych. Lanham nie był w pełni przekonany o zdol­nościach dowódczych tego „małego, szarego człowieczka". Wracając jeepem do przyczepy napomknął o swoich wątpliwościach Heming­wayowi; za parę dni będzie pewno musiał zluzować majora. Ernest słuchał w milczeniu.

— Buck — powiedział po chwili — nie będziesz musiał go luzować. Lanham najeżył się.

— A to dlaczego? — zapytał.

— Nie przetrzyma — odrzekł Ernest. — Cuchnie śmiercią.

Kiedy w dziesięć minut później jeep dojeżdżał do stanowiska do­wodzenia pułku, zatrzymał go zastępca dowódcy, podpułkownik John F. Ruggles.

— Panie pułkowniku — powiedział salutując. — Major zginął przed chiwilą. Kto obejmuje pierwszy batalion?

Okazało się, że do schronu wpadł granat zabijając majora na miejscu. Ernest bez słowa poszedł do przyczepy. Po pewnym czasie Lanham zastał go tam siedzącego z drinkiem w ręce. „Skąd to, u diabła, wiedziałeś?" — zapytał. Ale Hemingway wymamrotał tyl­ko, że nie potrafi powiedzieć. Tu, w Niemczech, był ten sam dziwny

321

odór, który przed trzema miesiącami poczuł w Chateau Lingeard w Normandii.

W ciągu osiemnastu dni walk w Hiirtgen straty ciągle wzrastały. Ogień niemieckiej artylerii i granatników był intensywny, nieprze­rwany, celny. „Sam zwarty las okazał się groźnym wrogiem" — na­pisał Lanham. Gąszcz dnzew iglastych czynił ogień zaporowy arty­lerii podwójnie niebezpiecznym, bo granaty pękały wśród konarów, metalowe odłamki zaś rozlatywały się szeroko w tak zwanych „wy­buchach drzew". Niemcy wszędzie pozakładali miny przeciwpiechot­ne, a pogoda wciąż była okropna.

Hemingway nadal zachowywał się równie wzorowo jak pod Wałem Zachodnim we wrześniu. W ciągu dnia jeździł samochodem z Jea­nem Decanem, „nie włażąc nam w drogę", jak powiedział pułkow­nik Lum Edwards. Natomiast wieczorami, „kiedy wszystko już było zapięte na ostatni guzik, zjawiał się w sekcji operacyjnej, gdzie on i ja, a często i pułkownik Lanham, gawędziliśmy i opowiadali sobie różne historie. Któregoś wieczora poruszył temat igraszek godowych lwów afrykańskich i w końcu zademonstrował, jak zachowuje się lew-samiec. Kiedy indziej rozmawialiśmy o odwadze i właściwych reakcjach na strach i obowiązek. Odnosił się pogardliwie do poglądu psychiatrów, że każdy człowiek ma swój punkt załamania i może wytrzymać tylko tyle a tyle przez taki a taki czas. Odrzucał opinię, iż nie należy bardziej krytykować punktu załamania duchowego niż fizycznego. Najwyraźniej uważał «ikrę» za coś, co się ma albo nie, a strach w boju po prostu za sprawdzian. Mimo to nie imponowała mu lekkomyślna brawura. Raczej podziwiał człowieka, który potrafi dojrzeć jasno, co jest konieczne, i ma odwagę to uczynić bez wzglę­du na procent ryzyka. Nie podziwiał ślepej odwagi, chyba że była jedynym sposobem wypełnienia zadania. Nigdy nie widziałem go postępującego niemądrze w walce. Rozumiał wojnę i rolę, jaką od­grywa w niej człowiek, znacznie lepiej, niż to kiedykolwiek zdoła zrozumieć większość ludzi. Miał znakomite wyczucie sytuacji. Zawsze gotowy w czymś pomóc, wiedział doskonale, kiedy działać, a kiedy lepiej zaczekać."

Szczególnie cyniczne poglądy wypowiadał na temat wojny i re­ligii. Dywizyjnego kapelana tak one fascynowały, że stale przycho­dził, by posłuchać pisarza. Ernest zapytał go kiedyś, czy wyznaje rozpowszechnioną opinię, że w rowach strzeleckich nie ma ateistów. „Nie, panie Hemingway — odrzekł kapelan. — Nie wierzę w to, odkąd poznałem pana i pułkownika Lanhama." Odpowiedź ta za­

322

chwyciła Ernesta, który dołączył ją do swojej kolekcji opowieści wojennych.

Jego stała niechęć do „doktorów od głowy" ujawniła się w złośli­wym traktowaniu dywizyjnego psychiatry, majora Maskina. Które­goś wieczora lekarz wprosił się na kwaterę Ernesta i jął mu zada­wać dociekliwe pytania. Ernest z poważną miną poprosił o poradę. Niepokoją go jego koty w Finca Vigia. Ma ich dwadzieścia czy trzy­dzieści, a ciągle ich przybywa. „Mały drań był zafascynowany — opisał to później. — Oczy miał wybałuszone." Doktor powiedział, że wiele osób lubi koty. To żaden problem. „U mnie to jest problem — rzekł Hemingway. — Mój problem polega na tym, że nie mogę przestać z nimi kopulować."

Ernest chlubił się rolą starszego przyjaciela i doradcy zarówno oficerów, jak żołnierzy. Niekiedy nazywał siebie „Stary Ernie He­moroid, Pyle* dla ubogich". W istocie wielu dowódców batalionów i kompanii było prawie o połowę młodszych od niego. Dzięki swemu wyglądowi i masywnej budowie sprawiał wrażenie bardziej od nich doświadczonego w sytuacjach bojowych i w życiu. Rozmawiając z ni­mi starał się nie koncentrować na sobie uwagi, ale nie mogli się oprzeć uczuciu, że bacznie ich obserwuje i może nawet ocenia ich wartość bojową. Starał się być spokojny i przyjacielski, a mówił z nieśmiałym, wyraźnie szczerym uśmiechem. Oficerowie podziwiali jego odwagę, której między innymi dowodził fakt, że z własnej nie­przymuszonej woli został w pierwszej linii strefy bojowej. Kilku dowódców batalionów przeczytało Komu bije dzwon podczas dziesię­ciodniowego rejsu do Anglii ubiegłej zimy i teraz żartowali z nim na temat scen w śpiworze między Jordanem i Marią. Odpowiadał im z humorem, ale skromnie, z odrobiną zażenowania.

^Hiirtgenwald był zbyt niebezpieczny, więc Ernest nie mógł so­bie pozwolić na takie działania zwiadowcze jak we Francji. Z wy­jątkiem jednego groźnego momentu, zadowalał się obserwowaniem i słuchaniem. Ale kiedy moment ten nadszedł, nie sprawił zawodu. Stanowisko dowodzenia Lanhama na leśnej polance od dwóch dni bacznie obserwował pluton niemiecki ukryty w bunkrze odległym o sto kroków. Rano 22 listopada Niemcy wypadli z bunkra strzela­jąc. Komendant ochrony sztabu Lanhama, kapitan Mitchell, zginął na miejscu. Hemingway szybko nadbiegł z pistoletem maszynowym.

323

następna wojna uumi

Pod ostrym ogniem broni ręcznej Dćcan dzielnie usiłował udzielić pomocy kapitanowi Mitchellowi. Atak wprędce odparto, pozostałych przy życiu Niemców wzięto do niewoli, a ich granatnik zniszczono — między innymi dzięki aktywnemu uczestnictwu Ernesta w tej akcji.

Z tamtego okresu silnie utkwiła mu w pamięci bezsensowna śmierć wielu żołnierzy na wysuniętych pozycjach, ostrzelanych przez włas­ną artylerię, i przez długie lata miała być treścią jego koszmarów sennych. Różne potworności oglądał też podczas zniszczenia Gross-hau, wioski, która „w rzeczywistości stanowiła część łańcucha umoc­nień obronnych Linii Zygfryda", z wybudowanymi pod ziemią ścia­nami, często grubymi na metr do półtora. Wielokrotne bombardowa­nia przez artylerię wszelkich kalibrów, naloty ciężkich bombowców oraz płonące fale białego fosforu nie zdołały wyprzeć obrońców Grosshau. Padło dopiero wówczas, gdy wtargnął tam 22 pułk i oczyś­cił je w walce wręcz. „Rachunek rzeźnika" za ten generalny szturm był straszliwy. Po zdobyciu wieś pozostawała pod ciągłym ogniem zaporowym artylerii niemieckiej oraz co najmniej jednego olbrzy­miego działa kolejowego, które strzelało z zachodniego krańca Dureń.

Ernest pałał chęcią udania się do Grosshau i 30 listopada wyru­szył tam z Billem Waltonem. Ogień niemieckiej artylerii często zmuszał ich do chronienia się w rowach, nie oczyszczonych jeszcze z min i trupów. Koła licznych pojazdów tak spłaszczyły zwłoki ja klegoś żołnierza amerykańskiego, leżące na drodze, że trudno było w nim rozpoznać ludzką istotę. Jeszcze gorszy był widok trupa nie­mieckiego na skraju wsi, spalonego przez biały fosfor, oraz zagło­dzonego psa, który ucztował na zwłokach. Takich obrazów i zapa­chów pisarz nigdy nie zapomniał.

Podczas wypadu do Grosshau Hemingway i Walton byli nieprze­rwanie w ogniu, ale Ernest nie tracił spokoju. Zresztą w ciągu całej kampanii w lesie Hurtgen Walton widział go w jak najlepszym świetle, zawsze zdecydowanego dzielić niebezpieczeństwa wojny z przyjaciółmi z pułku, pogodnego, uwolnionego od wewnętrznych konfliktów i komplikacji z kobietami.

Zdobywając Grosshau Lanham stracił prawie cały swój wspaniały oddział i obawiał się niemieckiego przeciwnatarcia, ale dowództwo dywizji ignorowało jego obawy. Atak nastąpił w końcu o wpół do czwartej nad ranem. Dwa z trzech czołgów amerykańskich zniszczo­no od razu. Dowódca batalionu, przekazując tę wiadomość Lanha-mowi, strzelał do Niemców jedną ręką, a drugą trzymał słuchawkę

324

telefonu polowego. Lanham sformował jednostkę odwodową i z wol­na ruszyli w stronę, z której dochodziły odgłosy walki. Wtedy za­wezwał Hemingwaya. „Zaraz tam będę — odrzekł Ernest. — Za­czekajcie na mnie." Kiedy dołączył, odwodowa zbieranina Lanhama właśnie ruszała do walki. Natarcie niemieckie zachwiało się. Jeden z dowódców kompanii zdołał poprowadzić niewielką grupę na tyły atakującego nieprzyjaciela. Jedyny pozostały czołg przesunął się na prawe skrzydło i otworzył ogień. Krytyczny moment minął i Niemcy zaczęli poddawać się tuzinami. Przez cały ten czas Hemingway, u bo­ku Lanhama, słuchał meldunków o zmaganiach piechoty. I znowu utkwiło mu to w pamięci. Był tam. Wiedział dokładnie, jak" to jest.

Rano 4 grudnia, kiedy dywizję nareszcie wycofano z linii na kwa­tery wypoczynkowe w pobliżu miasta Luxembourg, powiedział Wil­lowi Waltonowi, że muszą się pożegnać z niedobitkami pułku Lan­hama. Jechali właśnie jeepem, gdy wtem usłyszeli dziwny warkot. Tylko Ernest go rozpoznał. W braku samolotów Luftwaffe użyła przestarzałego typu, znanego mu z Hiszpanii. „Wyskakuj!" — wrza­snął i pognali do rowu. Lecący nisko samolot ostrzelał drogę z broni pokładowej i przeszył kulami jeepa przez środek. Ernest i Willie nie mszyli się z miejsca. Rów był zaminowany, a samolot mógł powró­cić. Mimo to Hemingway zachował imponujący spokój, a po chwili odpiął od pasa manierkę i poczęstował Waltona cocktailem Martini, Choć trunek zalatywał metalem, bardzo Waltonowi smakował. Dla niego, tak jak dla Ernesta, było to zakończeniem straszliwych osiem­nastu dni w Hiirtgenwaldzie.

62. PARYSKIE STANOWISKO DOWODZENIA

Hemingway powrócił z lasu Hurtgen w pierwszym tygodniu grud­nia, a że miał już dosyć wojny, zaczął się starać o przelot do Sta­nów. Z ciężkim przeziębieniem i katarem płuc położył się do łóżka, ale jak zwykle udzielał audiencji różnym odwiedzającym, między innymi Jean-Paul Saritre'owi oraz Simone de Beauvoir. Sartre był ciekaw jego opinii o Williamie Faulknerze. Ernest wielkodusznie przyznał, że Faulkner jest lepszym pisarzem od niego. Kiedy Simo­ne zapytała, czy naprawdę jest bardzo chory, odrzucił kołdrę i wy­ciągnął muskularną nogę w jej kierunku. „Zdrowy jak byk" — po­wiedział, choć nie było to prawdą.

325

Niebawem nadarzyła mu się nowa sposobność do heroicznego za­chowania. Szesnastego grudnia naczelne dowództwo niemieckie przy­puściło olbrzymie zmechanizowane natarcie na wątłą linię obronną amerykańskiej Pierwszej Armii w Luksemburgu. Było to pierwsze większe przeciwnatarcie od czasu sierpniowej ofensywy pod Avran-ches, zaplanowane przez najlepszego stratega, jaki Niemcom pozo­stał, generała Kurta von Rundstedta. Czwarta dywizja generała Bartona otrzymała pierwsze uderzenie na lewym skrzydle, gdzie pułk pułkownika Boba Chance'a, ze sporadycznymi posiłkami z in­nych jednostek, wziął na siebie główny ciężar walki.

Wykorzystując wszelkie dostępne wpływy Ernest zdołał połączyć się telefonicznie z kwaterą generała Bartona i dowiedziawszy się, że jest „dosyć gorąco", wczesnym rankiem siedemnastego ruszył jeepem do Luksemburga, gdzie tymczasem uderzenie niemieckie zostało już powstrzymane. W dowództwie Barton poprosił go, by dopilnował, żeby „Bob (Chance) i jego jednostka" mieli „dobrą reklamę", jednak Ernest był chwilowo zbyt chory, by spełnić to życzenie. Wraz z Bil­lem Waltonem przeniósł się na stanowisko dowodzenia Bucka Lan-hama pod Rodenburgiem.

Rano dwudziestego drugiego powrócił do dywizji — choć jeszcze osłabiony — i przez półtora dnia zbierał dane na temat bitwy pod Breitweiler, nazwanej Bitwą o Wyłom. Jego zdaniem Charles Wer-tenbaker wykorzystał te materiały do dwóch długich artykułów dla „Life'u".

Małżeństwo Hemingwayów zbliżało się teraz do kresu. Dwudzieste­go czwartego około południa Marta zjawiła się, aby przeprowadzić, jak to niezbyt szarmancko nazwał Ernest, swój „wielki gwiazdkowy kontratak". Ponieważ już w listopadzie poruszyła temat rozwodu, Ernest nie czynił nic, by rozładować napięcie. Tego wieczora był w kasynie generała Bartona na męskiej kolacji wydanej na cześć pułkownika Chance'a, później udał się na przyjęcie z szampanem w 70 batalionie czołgów, po czym ponownie zjawił się w kwaterze Bartona, tym razem z żoną. Nazajutrz rano dokonali świątecznego objazdu stanowisk dowodzenia batalionów Lanhama. Ernest siedział obok kierowcy, zachowując się, zdaniem Marty, z najwyższą aro­gancją, ona zaś łajała go po francusku. Drogi wokoło Luxembourga były bardzo niebezpieczne, bo samoloty myśliwskie obu stron zazwy­czaj ostrzeliwały podążające nimi pojazdy, owego rana jednak nie nastąpił żaden atak, ujrzeli za to zdumiewający widok: cienką smugę białej pary, podobną do linii kreślonej kredą na niebie z niewiary­

326

godną szybkością. Była to niemiecka rakieta V-2. Lanham kazał kierowcy stanąć, aby mogli się temu przypatrzyć. Marta zanotowała czas oraz miejsce. „Zapamiętaj sobie, Erneście — usłyszał Lanham jej słowa — że ta V-2 to mój materiał, nie twój." Ernest nie odzy­wał się aż do zakończenia objazdu, a wtedy powiedział Marcie ze spokojną pewnością siebie, że teraz była tak blisko prawdziwej linii frontu, jak pewnie już nigdy nie będzie. Ponieważ od 1939 roku by­wała na wielu frontach walki, uznała te słowa za szczególnie irytu­jące.

Na złość żonie Ernest poszedł razem z nią na sylwestrową kolację, na którą zaprosił ją Bill Walton, a po tym nieudanym wieczorze zrzucił mundur, znalazł miotłę i kubełek w szafce pokojówki, wsa­dził sobie kubełek na głowę niczym hełm, miotłę oparł na ramieniu jak lancę i w kalesonach pomaszerował korytarzem, aby przystąpić do oblężenia pokoju Marty.

Na początku stycznia wrócił do Ritza i znowu, tak jak przedtem, zaczął ojcować oficerom i żołnierzom 4 dywizji piechoty, przyjeżdża­jącym do Paryża na urlop. Później utrzymywał, że jednym z jego gości był George Orwell, którego przedtem widział w Barcelonie. Spotkał się też z Williamem Saroyanem, ale potraktował go z lekce­ważeniem, Saroyan zaś uznał za żenujący sposób, w jaki grupka korespondentów nadskakiwała Hemingwayowi. W kilka dni później Ernest natknął się w restauracji hotelu George V na Saroyana sie­dzącego o dwa stoliki dalej. „Podziałało to na niego jak mocny za­strzyk... — wspominał pułkownik Peter Wykeham z RAF-u. — Zaczął od pytania: «Na miłość boską, co tutaj robi ten parszywy ormiański drań?» Im bardziej... starałem się go uciszyć, tym było gorzej... W końcu towarzysze Saroyana... zaczęli odcinać się Ernestowi. Nie jestem pewny, jak do tego doszło, ale wkrótce rozpętała się ogólna bójka, której kres położyło kierownictwo lokalu, bodaj z pomocą żandarmerii wyrzucając wszystkich na ulicę."

Mniej więcej w tym czasie Ernest otrzymał drogą służbową wia­domość, że jego syn Bumby jest bezpieczny, a w każdym razie żywy w niemieckim obozie jeńców wojennych. Ód swego powrotu z ffiirt-gen trapił się brakiem wiadomości o chłopcu. W drugim poemacie do Mary określił to jako stan, „kiedy trzeba cierpieć bez żadnej mo­żliwości zmiany wyniku". W uszach ciągle dźwięczały mu słowa „zaginiony w akcji". Historia ta była dostatecznie dramatyczna na­wet dla Ernesta. Porucznik John H. Hemingway wstąpił do OSS w lipcu i został zrzucony ze spadochronem do Francji pod Le Bos-

327

quet d'Orib", o pię&iziesiąi Blometrów na północ od Montpellier. Przydzielone mu zadanie polegało na szkoleniu partyzantów do prze­nikania między pozycje nieprzyjaciela. Pod koniec października, prze­prowadzając za dnia rozpoznanie w dolinie Rodanu, został ranny w prawą rękę i ramię odłamkami granatu oraz sześcioma pociskami z szybkostrzelnego karabinu i wzięty do niewoli przez jednostkę Al-penjagerów. Dowodzącym oficerem był Austriak, który w 1925 roku poznał w Schruns Ernesta, Hadley oraz dwuletniego chłopczyka, stojącego teraz przed nim jako dorosły mężczyzna. Oficer szybko zakończył przesłuchanie i odesłał Bumby'ego do szpitala w Alzacji. Później oddział 4 dywizji pancernej oswobodził go z obozu jenieckie­go pod Hammelburgiem, ale po czterech dniach Bumby znowu do­stał się do niewoli i przewieziono go do Stalagu Luft III w Norym­berdze.

W lutym Buck Lanham i Bob Chance, którzy przyjechali ze swo­ich stanowisk dowodzenia w zachodnich Niemczech, by spędzić urlop w Paryżu, poznali Mary, następczynię Marty. Lanham ofiarował Ernestowi dwa niemieckie pistolety maszynowe i spory zapas amu­nicji, ten zaś, podniecony prezentem i ponownym spotkaniem z to­warzyszami broni, „trochę się rozszalał". Tak sobie popił, że uparł się chodzić po pokoju z naładowanym pistoletem pod pachą, po chwili zaś znalazł fotografię męża Mary, Noela Monksa, i wypowiedział kilka nieprzyjemnych uwag o człowieku, którego przedstawiała i który był „z lekka trudny", jeżeli idzie o udzielenie Mary rozwodu. Wreszcie ustawił fotografię w kominku i już się składał, aby dać do niej serię ze swego nowego pistoletu maszynowego, gdy Lanham złapał go za rękę. Ernest opuścił broń, zabrał fotografię do łazienki i tam, postawiwszy ją na sedesie, postrzelał na strzępy, niszcząc muszlę klozetową i zalewając podłogę wodą. Wkrótce zjawili się przedstawiciele dyrekcji, do których wygłosił po francusku żartobli­we przemówienie. Posłano po hydraulików. Hemingway uważał to wszystko za bardzo zabawne, natomiast Mary była tak wściekła, że poważnie zastanawiała się, czy z nim nie zerwać. Pogodzili się jednak i dalej spędzali razem czas w towarzystwie Marleny Dietrich i od­wiedzających Ernesta oficerów.

Po odjeździe Billa Wałtona do kraju Hemingway w dosyć typo­wy dla siebie sposób zaczął krytykować artykuł przyjaciela o wal­kach w lesie Hiirtgen, napisany dla „Life'u". Kierował również do­cinki pod adresem generała Bartona i choć nadal wysyłał do niego pochlebne listy, w prywatnych rozmowach nazywał go „naszym za­

328

gubionym wodzem" i skomponował małą parodię poematu Brownin­ga, zaczynającą się od słów: „Dla flaszki whisky tak opuścił nas — dla marnej wstążki, co kurtkę ozdobi."

Aczkolwiek wielokrotnie powtarzał, że tęskni do życia w 4 dy­wizji i 22' pułku, wciąż myślał o powrocie do domu, bo jak mówił L&nharnowi, serce nakazuje mu pozostać do końca wojny, ale głowa wciąż doradza, by podjął swą osobistą walkę, to znaczy wrócił na Kubę, doprowadził się do formy, aby móc znowu pisać po prawie czteroletniej przerwie i zająć się własnym pułkiem, który obecnie składa się z Mary Welsh i jego trzech synów. To będzie o wiele trudniejsze niż pozostanie w Europie i dlatego właśnie jest konieczne. Zresztą po ożywionym życiu towarzyskim w Paryżu tęsknił do od­osobnienia w Finca. Ostatnio przesłał 3000 dolarów na doprowadze-nie_ do porządku domu i otoczenia. Może zdołałby uniknąć ciągłego picia, rozmów z sympatykami, a nawet weteranami Dwunastej Bry­gady hiszpańskiej wojny domowej, których, jak twierdził, utrzymy­wał od 1939 roku.

Do Stanów odleciał powracającym bombowcem 6 marca, a w przed­dzień odlotu napisał pożegnalny list do Mary, swojej „najdroższej Figlarki". Będzie kochał ją zawsze. Teraz odjeżdża', aby przygoto­wać ich wspólne życie. Każdej minuty tej rozłąki będzie naprawdę wierny — sercem, umysłem i ciałem. I podpisał się: „Twój kocha­jący mąż, Góra." Podczas postoju w Londynie wpadł odwiedzić Mar­tę, która leżała chora na grypę w hotelu Dorchester. Ale nie sie­dział tam długo. Ta faza jego życia była zakończona.

329

Rozdział X

POWROTY

63. WIDOK Z FINCA VIGIA

Po powrocie na Kubę Ernest porównywał swoją samotność z dala od Mary do samotności duszy w otchłani piekielnej lub w czyśćcu. Próby zredukowania picia o dziewięćdziesiąt procent, co miało być dla niej prezentem powitalnym, dawały mu poczucie zadowolenia z siebie, ale było to słabą namiastką dwóch zimnych butelek Perrier-Jouet Brut 1937 w pokoju u Ritza, gdzie goląc się mógł porozma­wiać z Marleną Dietrich, a potem pójść na lunch z Mary. Jak mówił, pisarska nieproduktywność w Paryżu podczas wojny nie budziła w nim poczucia winy. Był dumny ze swego koleżeństwa z wojsko­wymi i uważał, że z dala od linii frontu wolno mu się zabawiać, natomiast w domu, wciąż jeszcze niezdolny podjąć dawnego trybu życia, czuł się bezużyteczny.

Po odjeździe Patricka i Gigiego, którzy spędzili na Kubie wio­senne wakacje, pogrążył się w „czarną samotność", choć miał do­koła siebie liczną służbę — chińskiego kucharza, lokaja, pokojówkę, szofera, dwóch chłopców na posyłki i czterech ogrodników.

Na ogół noce były trudne do przetrzymania, najlepszym zaś le­karstwem na ustawicznie powracające koszmary senne, teraz za­ludnione niemieckimi żołnierzami o zbielałych twarzach, pozostawa­ła nadal Florddita. Był zanadto towarzyski czy zbyt przygnębiony, by się czuć dobrze, kiedy nie pisał, a na to wciąż nie mógł się zdo­być. Doniósł Mary, że zamierza czytać Thoreau, który zawsze roz­koszował się samotnością. Ale jego własnym problemem jest to, że nie chce żyć sam jeden.

Mary zatelefonowała wreszcie 13 kwietnia z Nowego Jorku. Po­wiedziała, że pierwszym jej obowiązkiem jest pojechać do Chicago i wyjaśnić rodzicom, dlaczego rozstaje się z Noelem Monksem. Er­

330

nest obiecał wykorzystać te dwa tygodnie, aby doprowadzić do po­rządku jej „górską posiadłość" (to znaczy siebie samego), która znajduje się w bardzo kiepskim stanie po wojennej zimie w Europie. W tym czyni postępy. Dolegliwość piersiowa ustąpiła, a bóle głowy stały się rzadsze. Rano już nie pije, czeka do południa na swój pierw­szy cocktail Tom Collins, a przy obiedzie wypija tylko ćwierć bu­telki wina. Nie zamierza rzucić picia, tylko nauczyć się panować nad pragnieniem.

Nazajutrz opisał doktorowi Jose Luisowi Herrerze szkodliwe na­stępstwa dwóch niedawnych kontuzji: okropne bóle głowy, powol­ność myślenia i mówienia, zapominanie słów, tendencję do pisania sylab wstecz, sporadyczne dzwonienie w uszach oraz częściowe osła­bienie słuchu. Doktor dowiedział się z przerażeniem, że po wypadku samochodowym w Londynie pisarz przeleżał tylko cztery dni w łóż­ku. Orzekł również, że calvados i kiepski dżin, który pacjent pijał we Francji i Belgii, to najgorsza możliwa kuracja na krwiak pod-oponowy. Jak Ernest wyjaśniał później Mary, objawy zapalne były przyczyną tych momentów w Paryżu, kiedy zachowywał się źle, ponieważ „nie był sobą". Teraz, na Kubie, prognoza jest dobra. Henre-ra zalecił stopniowe ćwiczenie uszkodzonego mózgu przez umiarko­wane codzienne czynności umysłowe.

Ernest, dumny ze swojej odporności, strzelał do gołębi, łowił ryby, pływał na „Pilar", ćwiczył się w podnoszeniu ciężarów,; tenisie i pły­waniu w basenie. Jak oświadczył Mary, taki program był konieczny, żeby dobrze pisać i kochać nową żonę, myśleć jasno, pobić się, je­żeli zajdzie potrzeba, i cieszyć się „prawdziwie", wszystkimi pięcioma zmysłami, swoim jednym jedynym życiem, póki jeszcze może. Gdy tylko odzyska kondycję, znowu weźmie się do pisania, najpierw pry­watnych listów, potem prostych opowiadań, następnie opowiadań skomplikowanych, a wreszcie powieści.

Nie starał się ukrywać pogardy dla tych, co nie nosili munduru. Jednym z nich był Gustaw Duran, którego najpierw wielbił jako bohatera hiszpańskiej wojny domowej, potem oczerniał za czasów „Fabryki kanciarzy", a teraz znieważył podczas cocktailu w amba­sadzie, sugerując, że Duran jest tchórzem.

Poza częstymi listami od Bucka Lanhama, który w marcu awan­sował na generała brygady, Ernest starał się chwilowo odsunąć od siebie myśli o wojnie. Przyjął obojętnie wiadomość o nagłym zgonie Roosevelta, którego nigdy nie lubił, i nie chciał uczestniczyć w ogól­nej żałobie. Oświadczył, że inni mogą sobie mówić o męczeństwie

331

prezydenta, ale w rzeczywistości ten, kto nie był przy piechocie, poczynając od Normandii, nie był nigdzie. On sam chciał pozostać przy 22 grupie bojowej aż do dnia zwycięstwa w Europie, uważał jednak za swój obowiązek wrócić do kraju, bo inaczej skończyłby jako łazik. Usprawiedliwiał powrót na Kubę względami na synów i na Mary Welsh. Gdy tylko Mary do niego przyjedzie, będzie mógł zacząć życie od nowa.

Przyleciała 2 maja i znalazła go w znacznie lepszej formie niż w marcu, kiedy wyjeżdżał z Paryża. Podobnie jak Marta w 1939 ro­ku, Mary z zadowoleniem zainstalowała się w Finca. Odpowiadał jej tropikalny klimat, polubiła koty Ernesta, pokochała ocean, dobrze pływała i łowiła ryby, była pożyteczna na pokładzie „Pilar". Wkrótce Hemingway napisał do Lanhama, że jest dzielna, miła, niesamolubna, łatwa w pożyciu i „pięknie opalona".

Na początku czerwca, po przeszło sześciomiesięcznym pobycie w kolejnych niemieckich obozach jeńców, przyjechał do Finca Bum-by, wesół i towarzyski jak zawsze, ale spragniony wypoczynku i od­miany. Ernest delektował się jego żołnierskimi czynami, Bumby zaś jedzeniem i piciem mrożonych daiąuiri we Floridieie. On i jego młodsi bracia natychmiast zaakceptowali Mary Welsh, tak jak przed­tem Martę, jako nową panią na Finca Vigia.

Dwudziestego czerwca, odwożąc Mary na lotnisko, skąd miała od­lecieć do Chicago, Ernest, całkowicie zresztą trzeźwy, stracił pano­wanie nad Lincolnem, samochód wpadł w poślizg i rąbnął w drzewo. Hemingway miał złamane cztery żebra i wylew do lewego stawu kolanowego, a Mary głęboko skaleczony lewy policzek. Wspominała z podziwem, że „Papa zaniósł mnie do punktu pierwszej pomocy na swojej wgniecionej piersi, z ciężko uszkodzoną ręką, stąpając na ciężko uszkodzonym kolanie".

Okres rekonwalescencji odwlókł rozwód Mary z Noelem Monksem. Jej rodzice zaakceptowali już Ernesta, a T. J. Welsh przysłał mu trzy książki religijne jako pierwszy podarek. W odpowiedzi Ernest przedstawił krótką historię zmian, jakie przeszła jego wiara w ciągu trzech wojen. W 1918 roku był bardzo przestraszony po odniesieniu ran i dlatego ogromnie nabożny. Lękał się śmierci, wierzył w oso­biste zbawienie i uważał, że modlitwy mogą być skuteczne. Poglądy te zmieniły się wyraźnie podczas hiszpańskiej wojny domowej z uwa­gi na sojusz Kościoła z faszystami. Doszedł wówczas do wniosku, że samolubstwem jest modlić się o dobrodziejstwa dla siebie. W 1944 roku przeszedł bardzo ciężkie chwile nie modląc się ani razu. Pozba­

332

wiony duchowego pokrzepienia, jakie daje Kościół, zarazem niezdol­ny do przyjęcia jak ewangelii tych świeckich substytutów, które ofiarowywał marksizm, porzucił prostoduszną wiarę w dobrodziej­stwa osobistej modlitwy i wzorem swego bohatera, Roberta Jorda-na, opowiedział się za doktryną „życia, wolności i dążenia do szczę­ścia". Oboje z Mary świadomie odgrodzili się od Wiedzy Chrześci­jańskiej, do której wyznawców należeli jej rodzice, oraz od jego własnego bóstwa kongregacjonalistyeznego („Bóg i jego broda"), jak również od rozmaitych błędnych pojęć purytańskich o ludzkim po­stępowaniu. To, co proponował w zamian, było hedonistyczne i sen­tymentalnie humanistyczne. Oboje muszą wypracować sobie własne reguły postępowania i wierzyć w siebie wzajemnie. Muszą starać się być troskliwi, wyrozumiali i uczciwi, walczyć o to, co uważają za słuszne, mieć dobre dzieci, które będą czyniły to samo, pisać książki, które dadzą innym trwałe zadowolenie, uczynić świat lepszym i wre­szcie być szczęśliwi. Ernest miał nadzieję, że te jego słowa nie brzmią zanadto jak Natchniona Proza Doktóra Hemingsteina na wiejskim zebraniu, i przewidywał, że prawdopodobnie będzie upadał od czasu do czasu.

W ciągu lata stan jego zdrowia ulegał stałej poprawie, zgodził się więc napisać przedmowę do książki Studio Europa Johna Grotha. Jeden z rozdziałów, „Schloss Hemingway", wspominał ów moment sprzed jedenastu miesięcy, kiedy Stevie Stevenson przywiózł Grotha z dywizji na „stanowisko dowodzenia" Ernesta w domu na farmie. „Kiedy lubi się kogoś tak bardzo, jak my lubiliśmy Johna — napisał Ernest — i szanuje jego odwagę, humor i prawdziwie ludzkie ce­chy, nie powinno się być proszonym o napisanie przedmowy do jego książki i jego rysunków... Rysunki Johna... mają coś pokrewnego z ilustracjami do bajek Grimma. Może być w tym jakiś sens, skoro Schnee Eifel jest podobno miejscem, gdzie 'działo się wiele tych pięknych historii. Kiedy się czyta relację Johna o naszym życiu do­mowym w owych stronach, wydaje się ona tylko trochę mniej fan­tastyczna, niż gdyby napisał ją Grimm. Ja tego nie zapamiętałem w ten sposób. Ale też nikt nigdy nie zapamiętuje czegoś tak, jak było."

Pod koniec sierpnia Mary poleciała do Chicago, aby załatwić for­malności rozwodowe, Ernest zaś napisał list do generała Bartona, wychwalając jego dowodzenie 4 dywizją piechoty amerykańskiej. Dumny jest, że przysporzył jej trochę tego uznania, na jakie zasłu­żyła. Wspominał, że opiekował się innymi korespondentami wojen-

333

nymi na froncie, a także podał „temu frajerkowi Leclerkowi" in­formacje o ugrupowaniu sił niemieckich między Rambouillet i Pa­ryżem. Nadal czuł się rozgoryczony, że musiał wyprzeć się tego przed Inspektorem Generalnym Trzeciej Armii. Dopiero później do­wiedział się od szefa OSS w ETO* (pułkownika Bruce'a), że może spodziewać się odznaczenia za swoją robotę w Rambouillet.

Nie wiadomo, czy Barton zrozumiał tę aluzję, ale wkrótce odpi­sał, że jednym z jego ostatnich posunięć przed wycofaniem się ze służby było przedstawienie Hemingwaya do odznaczenia wstążką ETO oraz Brązową Gwiazdą. „Oparłem mój list — napisał Barton — na Pańskiej nieocenionej pomocy w zdobywaniu i dostarczaniu mi informacji (bez pogwałcenia Konwencji Genewskiej). Dołączy­łem opis tego, jak Pan mnie skontaktował z maąuis w Paryżu, a tak­że pościgu przez Francję. Pominąłem pewne ataki granatami w Saint-Pois. Osobiście pragnąłbym, żeby Pan dostał Medal za Zaszczytną Służbę, ale nie wiem, jak moglibyśmy połączyć jakiekolwiek inne odznaczenia amerykańskie z Brązową Gwiazdą."

Dwudziestego drugiego września przybyli do Finca na dwutygod­niowy pobyt generał Buck Lanham z żoną Pete. Jeździli razem na mecze bokserskie do Hawany, spędzili wieczór we fronton, ja­dali kolacje we Floridicie i chińskiej restauracji, strzelali gołębie w Club de Cazadores i wypływali na ryby na „Pilar" oraz towarzy­szącym jej „Winstonie". Buck uczestniczył w tym wszystkim z właś­ciwym sobie entuzjazmem. Ernest był zewnętrznie skrępowany, na­tomiast wewnętrznie wzruszony pochwałami Lanhama na temat je­go sprawowania się podczas wojny. Często kierował rozmowy na dawnych kolegów z pułku i dywizji, a także na sprawy polityki światowej.

Pete wciągała gospodarza w dysputy o okrucieństwie walk byków, doszła też niebawem do wniosku, że jest on zajadłym wrogiem ko­biet. Otwarcie potępiał matkę jako despotyczną złośnicę, która do­prowadziła jego ojca do samobójstwa, bardzo krytycznie wyrażał się również o Marcie Gellhorn. Pani Lanham doszła do wniosku, że w całym jego życiu tylko Marta i Grace przeciwstawiły mu się i oparły. Ernest przyznawał szczerze, iż Pauline ukradła go swojej bliskiej przyjaciółce Hadley. Pauline miała pieniądze, których bra­kowało Hadley i które były mu w owym czasie potrzebne. Kiedy

334

Pauline z kolei protestowała przeciwko temu, że zakochał się w Mar­cie, powiedział jej po prostu, iż „kto mieczem wojuje, od miecza ginie". Dosyć otwarcie przyznawał się do winy za zerwanie wszyst­kich swoich małżeństw z wyjątkiem małżeństwa z Martą.

Podczas pobytu Lanhamów Ernestowi kilkakrotnie powróciły bóle głowy. Przypisywał je uczuciu frustracji spowodowanemu tym, że chciał pracować, a zarazem pragnął, by jego goście mile spędzali czas. Jednakże zwodził sam siebie. Po powrocie z każdej wojny było mu trudno wziąć się na nowo do pisania, bo walka i miłość zbyt łatwo zastępowały pracę twórczą, popróbował więc tylko następnej krótkiej przedmowy, tym razem do antologii zatytułowanej Skarbiec wolnego świata. „Teraz, kiedy wojny się skończyły — napisał — a umarli nie żyją, weszliśmy... w ten trudniejszy okres, gdy obo­wiązkiem człowieka jest rozumieć swój świat." Na wojnie ludzie potrzebują „posłuszeństwa, akceptowania dyscypliny, rozumnej od­wagi i zdecydowania". W czasie pokoju obowiązkiem ich jest „nie zgadzać się, protestować, nawet buntować się i powstawać", a za­razem nadal pracować „nad znalezieniem jakiegoś sposobu, żeby wszyscy współżyli na tej ziemi". Stany Zjednoczone wyszły z wojny jako najsilniejsze mocarstwo. Ważne jest, żeby nie stały się także najbardziej znienawidzonym. Wśród różnych osiągnięć, amerykań­skie siły zbrojne prawdopodobnie „pozabijały więcej cywilów z in­nych krajów niż wszyscy nasi wrogowie". Bomba atomowa jest tym kamieniem i procą, które mogą zniszczyć wszystkich olbrzymów, z natmi samymi włącznie. Musimy unikać najmniejszego śladu men­talności faszystowskiego brutala. Powinniśmy uczyć się doceniać „prawa, przywileje i obowiązki innych krajów".

Wkrótce po wyłożeniu tych poglądów Ernest odniósł pierwszy powojenny sukces zawodowy: sprzedał filmowi dwa opowiadania za sumę większą od otrzymanej za Komu bije dzwon. Mordercy przy­nieśli mu 37 500 dolarów, a Krótkie szczęśliwe życie Franciszka Ma-combera — 75 000.

Przed samym Bożym Narodzeniem dostał błagalny list od swego byłego zwiadowcy i szofera, Jeana Decana. Zadenuncjowano go jako kolaboranta i potrzebował zaświadczenia, że walczył z Niemcami przez wszystkie lata wojny. Ernest natychmiast rzucił mu się na pomoc i namówił generała Lanhama, żeby zrobił to samo. Nawet przybycie synów na spóźnioną Gwiazdkę nie zdołało całkowicie roz­proszyć gniewu i przygnębienia wywołanego tą niesprawiedliwością.

335

64. POKRZYWA I KWIAT

Święta 1945 roku były mniej więcej zakończeniem okresu „ochło­nięcia" Ernesta po okropnościach wojny. Nieomal wzruszająco pra­gnął teraz rozpowszechniać legendę o swojej dzielności na lądzie, morzu i w powietrzu. Publicznie wychwalał generała Lanhama, „jednego z najświetniejszych, najwytrawniejszych i najinteligent­niejszych oficerów piechoty", jakich znał, podkreślając zarazem, że był u jego boku „przez kilka tygodni zaciętych walk we wrześniu, listopadzie i grudniu 1944 roku".

W styczniu i lutym panował w Finca duży ruch, ciągle ktoś przy­jeżdżał i wyjeżdżał. Czternastego marca Mary i Ernest zalegalizo­wali swój związek w Hawanie. Z rozmaitych przyczyn wywarło to na Mary mniejsze wrażenie niż nieformalna uroczystość związania się słowem u Ritza w Paryżu, jesienią 1944 roku. Tym razem odbyło się to w kancelarii adwokata. Poza kilkoma kubańskimi przyjaciół­mi, świadkami byli młodsi synowie Ernesta oraz Winston Guest. Po przyjęciu z szampanem i kawiorem w mieszkaniu Cooperów w Vedado dzień weselny zakończył się w Finca gwałtowną utarczką słowną, którą Ernest wszczął z jakiegoś błahego powodu. Mary spa­kowała manatki i byłaby natychmiast wyjechała, gdyby nie zmę­czenie i skutki szampana. Pokój został przywrócony następnego dnia rano i małżeństwo potoczyło się znowu normalną koleją, choć Er­nest czuł, że utracił swoją pozycję w oczach żony.

W pierwszych miesiącach 1946 roku zaczął pisać dziwną nową po­wieść zatytułowaną Rajski Ogród, będącą połączeniem przeszłości z teraźniejszością, zdumiewająco naiwną, częściowo opartą na wspo­mnieniach o jego małżeństwach z Hadley i Pauline, wraz z pewny­mi wzmiankami o kulisach obecnego współżycia z Mary. Bliskich przyjaciół informował wprawdzie o szybkach postępach pracy, ale plan powieści pozostawał dziwnie nie ustalony. Wyznał Lanhamowi, że nie umie się trzymać założonego z góry planu, lecz wymyśla akcję z minuty na minutę, i że sprawia mu przyjemność pisanie o kopu­lacji, nie ujawnił jednak treści książki. Natomiast zarówno wtedy, jak później twierdził, iż pobudza go do wysiłku „przemożne poczu­cie", że umrze w ciągu roku.

W czerwcu i lipcu pisywał listy o swoich wojennych wyczynach, między innymi do rosyjskiego powieściopisarza Konstantina Simono-wa, który podróżował wówczas po Ameryce. Pod koniec listu do niego wyrażał życzenie, żeby Simonów mógł przeczytać Komu bije

336

dzwon. „To nie jest o takiej wojnie, jaką poznaliśmy w ostatnich paru latach — stwierdzał. — Ale jako opowieść o małej górskiej wojaczce może i niezłe, a jest tam jedno miejsce o tym, jak zabija­my faszystów, które by się Panu podobało."

Simonów odpowiedział mu serdecznie z Bostonu. Zapewniał, że chociaż w Związku Radzieckim nie wydano jeszcze przekładu Komu bije dzwon, czytał go dwukrotnie w maszynopisie. To jedna z trzech czy czterech książek w jego bibliotece, które naprawdę uwielbia. „Mała górska wojaczka" nie umniejsza jej wartości. Wszystkie woj­ny toczone są przez niewielkie grupy, włącznie z bohaterską obroną Stalingradu. Co do tłumacza Ernesta, Iwana Kaszkina, to nadal ży­je, nadal jest rudowłosy i nadal pełen miłości i zrozumienia dla dzieł Hemingwaya.

Dowiedziawszy się w lipcu, że Mary będzie miała dziecko, Ernest postanowił zawieźć ją do Sun Valley, wezwał też synów, którzy przebywali z Pauline w Kalifornii, aby przyjechali w sierpniu do Idaho. Wyruszyli na zachód w początkach sierpnia, dziewiętnastego rano zaś, w miejscowości Casper, Mary zbudziła się w bólach. Oka­zało się, że ma ciążę pozamaciczną i że pękł lewy jajowód. Przez cały dzień była na krawędzi śmierci, aż w końcu tętno zanikło, stra­ciła przytomność i lekarz — stażysta pełniący dyżur w szpitalu — ściągnąwszy rękawiczki doradził Ernestowi, żeby pożegnał się z żoną.

Ale człowiek, który niegdyś napisał scenę o „żegnaniu się z po­sągiem", stanowczo nie chciał uznać śmierci za rozwiązanie. Czym prędzej naciągnął fartuch i maskę, zmusił stażystę do odszukania ży­ły, założył rurkę do butelki z plazmą, wbił igłę i pozostał u boku Mary, dopóki nie odzyskała tętna, oddech jej nie stał się znowu nor­malny i dopóki naczelny chirurg nie wrócił z wyprawy wędkarskiej. Cztery dalsze hutelki plazmy, dwie transfuzje krwi i tydzień pod namiotem tlenowym zlikwidowały niebezpieczeństwo. Tak niezwykłe uniknięcie bliskiej już śmierci świadczyło, zdaniem Ernesta, że nigdy nie warto rezygnować. Przez całe tygodnie fascynował go ten dowód, iż ,ymożna pieprzyć los" zamiast mu się poddawać. Dzielność Mary wywarła na nim głębokie wrażenie. Ona była równie wzruszona tym, że tak ją ratował od „mogiły", i przez wiele lat twierdziła, że „dobrze jest mieć go przy sobie w ciężkich chwilach".

Jak zawsze w krytycznych sytuacjach, Ernest zachowywał się wspaniale, pił mało, starał się być miły i wesoły. Dopiero po upły­wie dziesięciu dni poskarżył się, że ma „z lekka dosyć" tego „weso­

337

łego życia". Synowie czekali w Ketchum i 29 spotkał się z nimi w Rawlins, skąd ściągnął ich na tydzień do Casper.

Na początku września mógł już przewieźć żonę do Sun Valley. Powietrze było tam rzeźwe, a polowanie wspaniałe. Poczynając od połowy października prawie co wieczór mieli dziczyznę na kolację — górskie owce, steki z jelenia, bażanty i kaczki. W październiku Bumby obchodził u ojca swoje dwudzieste trzecie urodziny. Uro­czystość tę uświetnił prywatny pokaz Morderców, filmu wyprodu­kowanego przez Marka Hellingera, z Burtem Lancasterem i Avą Gardner w rolach głównych. Był to pierwszy film nakręcony na podstawie jego utworu, który Ernest mógł szczerze podziwiać. Co więcej, Mary wyraźnie wracała do zdrowia, a po krytycznych chwi­lach w Casper nabrała do męża zaufania. Przychodziła mu na myśl słynna metafora Hotspura z Szekspirowskiego Henryka IV, którą strawestował w liście do Lanhama: „Z tych pieprzonych pokrzyw niebezpieczeństwa wyrywamy ten fajny kwiat zaufania i wiary w fa­ceta."

Pobyt w Sum Valley zakończył się 10 listopada; wstąpili do Salt Lake City, gdzie zostali podjęci przez panią Allen i pułkownika Sweeny, i do Nowego Orleanu, gdzie rodzice Mary po raz pierwszy i jedyny spotkali się z nowym zięciem. Pierwszego grudnia Heming-wayowie przybyli do Nowego Jorku, głównie dlatego, że Ernest chciał się znowu zobaczyć z Buckiem Lanhamem i zabrać go na po­lowanie w prywatnym rezerwacie łowieckim na Gardiners Island, wydzierżawionym na rok przez Winstona Guesta. Kiedy się spotkali w hotelu, Lanham zauważył, że Ernest mówi swym urywanym, pseudoindiańskim stylem, tak jakby prymitywizm słowny mógł go osłonić przed miejską cywilizacją. Prymitywizm charakteryzował też jego strój: obcisłe kowbojskie spodnie, filcowe pantofle nocne oraz koszulę, której brakowało kilku guzików. Hemingway byłby tak wybrał się na kolację do klubu Stork, gdyby Lanham nie pożyczył mu krawata, nie namówił go, by się ogolił, i nie poprosił Mary o przyszycie guzików.

W klubie Ernest wypatrzył Ingrid Bergman, siedzącą przy stoliku z Charlesem Boyer, i podobnie jak niegdyś wobec Saroyana w Pa­ryżu, skierował zaporowy ogień zniewag na aktora. Lanham i Mary na próżno usiłowali zmienić temat rozmowy, a oboje aktorzy robili, co mogli, żeby ułagodzić agresywność Ernesta, jednak na nic się to nie zdało.

Hemingway określił później polowanie na Gardiners Island jako

338

fracaso, najżałośniejszą klęskę, na wyspie panował bowiem „nie­zmierny zamęt", różni ludzie wciąż przybywali tam samolotami, „że­by grać w bridża, spierać się, strzelać i pić", a pogoda była nienor­malnie ciepła jak na grudzień.

Nie poprawił mu też humoru wydrukowany w „Daily Workerze" artykuł Mike'a Golda, który nazywał go jednym z „pustych ludzi" literatury amerykańskiej. Udał się do redakcji, a nie zastawszy Gol­da, poprosił recepcjonistkę, żeby powiedziała swemu pracodawcy, że Ernest Hemingway każe mu się odpieprzyć.

W czasie kolejnej kolacji w klubie Stork zobaczył Ingrid Bergman w towarzystwie Michaela Blankforta, scenarzysty hollywoodzkiego i autora poczytnej powieści o oblężeniu Alcazaru w Toledo. Kilka lat wcześniej nazwał powieść „lipną" jedynie na tej podstawie, że Blankfort nie był osobiście obecny podczas oblężenia, teraz zaś chciał koniecznie zaprosić go do swojego stolika. Blankfort odmówił, wy­jaśniając przyczynę urazy. Ernest natychmiast roztoczył cały swój urok. Powiedział, że ta sprawa ciąży mu na sumieniu od sześciu lat. W rzeczywistości uważa powieść Blankforta za wspaniałą i obawia się nawet, że jest lepsza od Komu bije dzwon. Obiecał też napisać do „New York Timesa" recenzję z jego najnowszej książki, ale kie­dy wydawca przesłał egzemplarz recenzencki do Finca Vigia, Ernest nie potwierdził odbioru i nigdy nie spełnił danej obietnicy.

65. RAJ NAJECHANY

Przeszło sto stron Rajskiego Ogrodu było już przepisanych na ma­szynie, a dziewięćset jeszcze w rękopisie i choć temat książki powoli przybierał kształt w wyobraźni Ernesta, miał minąć jeszcze rok, nim został sformułowany: „szczęśliwość Ogrodu, którą człowiek musi utracić".

Początek roku 1947 upłynął pomyślnie, ale w kwietniu, podczas odwiedzin u Pauline, Patrick i Gregory rozbili się jadąc małym sa­mochodem. Gregory miał uszkodzone kolano i wydobrzał w kilka dni. Patrick wrócił na Kubę, by przygotowywać się do egzaminów wstępnych na Uniwersytet Harvarda, skarżył się jednak na bóle głowy i mówił z lekkim podnieceniem. Dzielnie przebrnął przez egzaminy, po czym dostał gorączki i majaczył. Na domiar złego Mary wyjechała do Chicago, aby pielęgnować ojca chorego na raka. Er-

339

nest szybko przemienił dom w szpital, zorganizował zespół pielęgnia­rzy i sam czuwał przy łóżku syna od północy do świtu. Pauline przyleciała 16 kwietnia i pozostała w Finca do 10 maja. Ernest do­nosił, że zachowuje się wspaniale. Słyszała wiele paskudnych historii na jego temat — że nadmiernie pije, ugania się za kobietami, upra­wia gry hazardowe i próżnuje. Sprawiła mu przyjemność mówiąc, iż teraz wie, że to wszystko kłamstwa.

Mary wróciła osiemnastego, kiedy zaś Pauline zjawiła się znowu w pięć dni później, obydwie panie Hemingway zaskoczyły Ernesta tym, że polubiły się wzajemnie, a rozbawiły go dziewczęcymi żarta­mi na temat swoich studiów w Hemingwayowskim Uniwersytecie.

Napięcie nerwowe, spowodowane głównie brakiem snu, sprawiło, że Ernest wybuchnął gniewem przeczytawszy w gazetach, iż William Faulkner nazwał go tchórzem. Tak przynajmniej zinterpretował je­go słowa. Przemawiając do studentów na Uniwersytecie Missisipi, Faulkner wymienił Wolfe'a, Dos Passosa, Caldwella, Hemingwaya i siebie samego jako najlepszych powieściopisarzy współczesnych, po czym wyłożył swoją doktrynę „wspaniałej porażki". Wolfe poniósł „najlepszą" porażkę, ponieważ miał największą odwagę. Ryzykował nieporadność, a nawet nudę, żeby „wyrzucić z.siebie wszystko, wy­grać lub przegrać, i niech szlag trafi torpedy". Dos Passos poświęcił ttroohę odwagi dla wymogów stylu. Hemingway jest ostatni na liście, bo zabrakło mu odwagi, aby zaryzykować eksperymentowanie, tak jak to w różnym stopniu czynili tamci. Opinia Faulknera była oczy­wiście warta opublikowania, toteż wykorzystała ją agencja Associa­ted Press.

Ernest czuł się głęboko znieważony. Przesłał wycinek z gazety ge­nerałowi Lanhamowi i poprosił go, żeby napisał Faulknerowi prawdę

0 jego zachowaniu się pod ogniem w 1944 roku. Lanham lojalnie przekazał Faulknerowi długą relację o czynach wojennych Ernesta

1 zakończył stwierdzeniem, że jest on „najodważniejszym człowie­kiem, jakiego znałem zarówno na wojnie, jak podczas pokoju. Po­siada fizyczną odwagę, a także tę znacznie rzadszą właściwość — odwagę moralną." Faulkner odpowiedział Lanhamowi listem wy­jaśniającym, a do Hemingwaya napisał z przeprosinami. „Jest mi przykro z powodu tej diabelnie głupiej sprawy. Po prostu zarabia­łem wtedy 250 dolarów. Moje opinie były nieoficjalne, nie do pu­blikacji... Od lat uważałem, iż głos człowieka powoduje wszystkie ludzkie krzywdy, i zdawało mi się, że już zerwałem z gadaniem. Może to stanie się dla mnie pożegnalną nauczką. Ufam, że dla Pana

340

nie będzie miało żadnego znaczenia. Ale jeżeli ma czy może mieć, proszę przyjąć wyrazy zawstydzenia od Pańskiego szczerze odda­nego."

Aczkolwiek Ernest uważał w duchu, że zasłużył na Krzyż za Za­szczytną Służbę, przyjął z zadowoleniem Brązową Gwiazdę, nadaną mu 13 czerwca podczas małej uroczystości w ambasadzie amerykań­skiej w Hawanie. Uzasadnienie brzmiało, że „pełnił chwalebnie służ­bę" jako korespondent wojenny „od 20 lipca do 1 września i od 6 listopada do 6 grudnia 1944 roku we Francji i w Niemczech... wy­kazując rozległą znajomość nowoczesnej wiedzy wojskowej, interpre­tując i oceniając kampanie i operacje sił zaprzyjaźnionych i nieprzy­jacielskich, poruszając się swobodnie pod ogniem w rejonach walki celem uzyskania dokładnego obrazu sytuacji. Dzięki swojemu ta­lentowi pisarskiemu pan Hemingway przekazał czytelnikom żywy obraz trudów i tryumfów żołnierza frontowego oraz jego organizacji w boju."

W cztery dni po tej uroczystości Charles Scribner zawiadomił go

0 nagłej śmierci Maxa Perkinsa, kończąc słowami: „Nigdy nie mia­łem lepszego przyjaciela." Ernest podzielał ten pogląd, a co więcej, uważał Maxa za „wspaniałego, wspaniałego redaktora", który nigdy nie skreślił mu ani jednego akapitu ani nie żądał wprowadzania zmian w tekście. To ostatnie nie było całkowicie ścisłe, choć przy tych nielicznych zmianach, jakie zalecał, Max zawsze odnosił się do Ernesta z roztropną mieszaniną taktu i pochlebstwa.

Hemingway wysłał Mary do Key West, aby posiedziała u Pauline

1 wy dobrzała po dolegliwościach jelitowych. Kiedy wróciła w lipcu, Patrick czuł się o wiele lepiej i wydawało się, że pechowy okres do­biegł końca. Pauline przyjechała ponownie na wspólną uroczystość urodzinową z Ernestem, a Mark Heliinger, producent Morderców, chciał zakupić cztery dalsze opowiadania po 75 000 dolarów każde, z dodatkowym zagwarantowaniem autorowi dziesięciu procent zys­ków z każdeigo filmu, jeżeli wyniosą powyżej miliona.

Jednakże w sierpniu pojawiło się nowe straszne widmo. Ernesto­wi zaczęło dziwnie brzęczeć w uszach i doktor Herrera stwierdził, że ciśnienie podskoczyło mu do 215 na 125. Miał dużą nadwagę, więc lekarz zalecił ścisłą dietę. Ernest zachował tę wiadomość w tajemni­cy przed wszystkimi z wyjątkiem Mary, w nadziei, że powietrze i ruch w Sun Valley przywrócą mu znowu formę. We wrześniu wy­ruszył w drogę z Ottonem Bruce jako kierowcą. Zmienili zwykłą trasę, aby zajechać do Windemere nad jeziorem Walloon, gdzie teraz

341

gospodarowała siostra Ernesta, Sunny. Zatrzymali się też w Red Lodge, gdzie odwiedzili Chuba Weavera, starego znajomego Ernesta z ranczu Nordąuistów. Mary i Pauline zostały w Finca — Pauline, żeby opiekować się Patrickiem w ostatnich tygodniach rekonwales­cencji, a Mary, żeby nadzorować budowę dwupiętrowej wieży z wi­dokiem na morze i dalekie miasto, która miała zapewnić Ernestowi spokojniejsze miejsce do pracy.

Hemingway tak pilnie przestrzegał diety, że do końca roku stra­cił 14 kilogramów, a ciśnienie spadło mu do 150 na 104. Wspominał, że doktor był poprzednio „wyraźnie spietrany" jego stanem. On sam też się przestraszył na wiadomość o zgonie kilku osób, poczy­nając od Maxa Perkinsa aż po Katy Dos Passos, której urwało głowę w straszliwym wypadku samochodowym 12 września. Zmarli także dwaj jego dawni towarzysze z Hiszpanii, generał Hans Kahle śmier­cią naturalną i generał Karol Swierczewski, który padł ofiarą za­bójstwa politycznego. Ramon, kucharz z Finca, umarł nagle na atak serca. Równie nagły był zgon Marka Hellingera w wieku czterdziestu czterech lat.

Na krótko przed Bożym Narodzeniem zatelefonowała z Meksyku niejaka Lillian Ross, która miała napisać dla „New Yorkera" o Sid-neyu Franklinie i chciała porozmawiać z Hemingwayem o jego przy­jaźni z matadorem. Ernest zaprosił ją do Ketchum i z miejsca ocza­rował.

Na święta oprócz trzech synów pisarza i Mary była tam „cała paczka z Salt Lake i dziesiątki innych osób". Mary co wieczór przy­rządzała na kolację kaczki, bażanty i dziczyznę, placki dla dzieci i niezliczone ciastka czekoladowe, które kończyli jeść przy śniadaniu. Poza tym tak się rozentuzjazmowała jazdą na nartach, że odłożyli wyjazd o dodatkowe dwa tygodnie.

Pierwszego lutego wyruszyli w długą drogę na Florydę. Wróciwszy do domu Ernest po raz pierwszy ujrzał nową wieżę. Zachwycał się widokiem ze swojej pracowni, ale bardzo trudno było mu tam pisać. „Brakowało mu naszych domowych odgłosów" — zanotowała Mary. Z Idaho przywieźli nowego psa, springer-spaniela nazwanego Czar­nuszek lub Czarny Pies, który wprędce stał się najwierniejszym członkiem świty pana domu.

W tym samym miesiącu przyjechał z żoną i synem Malcolm Cowley, zdaniem Ernesta najlepszy podówczas krytyk w Stanach Zjednoczonych. Miał on przeprowadzić dwutygodniową serię rozmów przed napisaniem dla magazynu „Life" długiego artykułu o karierze

342

Hemingwaya. Ernest zaczął też korespondować z Lillian Ross, do której już zwracał się per „Córko". Cowley i ona mieli zostać pierw­szymi kronikarzami jego życia, działającymi z jego osobistym bło­gosławieństwem. Twierdził, że mówienie o sobie przyprawia go nie­omal o fizyczną chorobę. Po odjeździe Cowleya doniósł mu, że ich sesje biograficzne pozbawiły go zdolności pisania na cały tydzień.

Rozmowy te przyczyniły się jednak do uwiecznienia Hemingway-owskiej legendy, na co wpływ miała również opinia, którą na uży­tek Cowleya wystawił przyjacielowi generał Lanham. Przez całą wiosnę Ernest korespondował nadal z Cowleyem i Lillian Ross, in­formując o swoich osobistych dziejach i poglądach. Krytykowi chwa­lił się między innymi tym, że spał z każdą kobietą, której zapragnął, oraz z kilkoma, których nie chciał. Jak twierdził, jego nienawiść do matki nie jest freudowska: matka to największa wszechamerykańska jędza wszechczasów. Pierwszą wielką psychiczną ranę w jego życiu stanowiło odkrycie, że ojciec był tchórzem. Podał nawet szczegóło­wą relację o samobójstwie doktora Hemingwaya.

Listy do panny Ross były pełne życzliwości i wesołych anegdot. Napomknął o niesmaku, jaki w nim budzą „kłamstwa" Sidineya Franklina na temat ich dawnych stosunków, i zaproponował odpo­wiednie osoby, o których mogłaby napisać w „New Yorkerze", mię­dzy innymi dominikańskiego dyktatora Trujilla. Oświadczył rozbra­jająco, że bardzo wcześnie nauczył się stąpać groźnie, żeby ludzie zostawiali go w spokoju. Dostarczył Lillian listę swych osobistych bohaterów, na której znaleźli się Peter Wykeham Barnes z RAF-u, Michel Ney, dowódca straży tylnej Napoleona podczas odwrotu z Moskwy, własna żona Mary, bo oparła się śmierci na stole opera­cyjnym w Casper, i wreszcie Patrick, który ukończył pomyślnie rok studiów na Uniwersytecie Stanforda i wybierał się w podróż wa­kacyjną do Europy. Nazwiska Gustawa Flauberta i Jamesa Thurbera dopełniały tej listy.

Redakcja „Cosmopolitan" przysłała do Hawany młodego dzienni­karza, Aarona Edwarda Hotchnera, wielkiego wielbiciela Heming­waya, z zadaniem uproszenia pisarza o artykuł o przyszłości litera­tury. Jednakże Ernest w rozmowie z nim pomijał ten temat, po czym zabrał Hotchnera na ryby. W czerwcu dumnie odrzucił propo­zycję wstąpienia do Amerykańskiej Akademii Sztuki i Literatury, pod koniec miesiąca zaś, jako pożegnalny gest wobec Patricka, zorgani­zował dziesięciodniową wycieczkę morską do Cay Sal, Anguillas i Ba­hama Banks. Podczas tej wyprawy zaczął pisać przedmowę do no-

343

wogo, Ilustrowanego wydania Pożegnania z bronią. Ukończył ją 29 czerwca — były to luźne wspomnienia o rzeczach minionych, z pod­kreśleniem trudów i radości, które towarzyszyły pisaniu tej książki. Nie podobały mu się ilustracje Rasmussona, zwłaszcza te, które przedstawiały Catherine Barkley, i dostrzegał nieuniknioną rozbież­ność między widzeniem rzeczy, miejsc i ludzi przez autora i przez artystę.

W lipcu, w ciągu następnego długiego rejsu, obchodził swoje czter­dzieste dziewiąte urodziny. Dzień ten upłynął uroczyście i w nastro­ju euforii, który trwał przez większą część lata. Ernest zaczął teraz planować podróż do Europy, pierwszą od czasu wojny. Wyperswado­wał sobie, że do Sun Valley zjeżdżają zbyt wielkie tłumy, a zmiana trybu życia i miejsca zrobiłaby dobrze zarówno Mary, jak jemu. Chciał odpłynąć na początku września jakimś małym, powolnym statkiem z Hawany do Cannes i przez całą drogę łowdć ryby.

Pośród tego planowania nadeszła niepokojąca wiadomość o cho­robie adwokata Ernesta, Maurice'a Speisera, którego poznał w Hen-daye przed dwudziestu laty. Speiser zmarł 7 sierpnia i choć He­mingway często krytykował sposób prowadzenia przez niego intere­sów, ubolewał nad tą śmiercią jako nad jeszcze jedną z długiej serii strat poniesionych od 1944 roku. Wielu ludzi „zupełnie okej", uwa­żających, że „Papa jest głupi", już nie żyło. Miał satysfakcję, bo dowiódł, że potrafi ich przetrzymać. Jednakże od czasu do czasu, w posępniejszych momentach, słyszał zimny wiatr szumiący wokół bram Edenu.

68. PRZESZŁOŚĆ I TERAŹNIEJSZOŚĆ

Romantyczne czasy młodości we Włoszech odżyły mu w pamięci, kiedy „Jagiełło" zawinął do Genui. Ledwie wyładowano Buicka ze statku, najął kierowcę i wyruszyli do Stresy. Mary, która była tu po raz pierwszy, zachwycała się obfitością jesiennych kwiatów i fioł­kowymi mgłami w dolinach, a Ernest rozkoszował się powrotem do domu. Mieszkańcy północnych Włoch traktowali ich oboje „jak mo­narchów". Alberto Mondadori, jeden z dwóch włoskich wydawców Ernesta, zapewnił go, że jego książki rozeszły się w większej ilości egzemplarzy niż dzieła któregokolwiek innego powojennego autora. Wszyscy go czytają, od prostych marynarzy do wytwornych rodzin

344

włoskiej arystokracji. Zadowolenie Ernesta wzmagało się, Ulcdy |r> chali ze Stresy przez Como, Bergamo i krętą drogą do CoHiiw <l'Am pezzo. Aczkolwiek samo miasteczko się rozrosło, zarysy różowych i czerwonych szczytów nie zmieniły się od czasów, gdy Ernest, lin dley i Renata Borgatti bawili tu zimą 1923 roku. Najcudowniti|s/>< ze wszystkiego, mówił Ernest zapominając o swoich późniejszych podróżach, była możność odkrycia na nowo krajobrazu północnych Włoch, który przedtem oglądał jedynie z zatłoczonych wojskowych ciężarówek albo przez gogle, kiedy prowadził sanitarkę.

W Cortinie zawarli znajomość z hrabią Federico Kechlerem i jego żoną Marią-Luizą, a kiedy pod koniec października pojechali do We­necji, okazało się, że i tam są „bardzo popularnymi typami". Ernest został mianowany Cavaliere di Gran Croce al Merito przez Kawa­lerów Maltańskich i wraz z „Lady Mary" rozkoszował się komfor­tem hotelu Gritti i Harry's Baru. Miał uczucie, iż całe miasto należy do niego, i zdołał sobie nawet wmówić, że za czasów młodości dwu­krotnie pomagał go bronić.

Pierwsza wojna światowa była tak bardzo obecna w jego myślach, że odbył specjalną wycieczkę do miejsca, w którym został ranny przed trzydziestu laty. Tam, gdzie były niegdyś okopy, znalazł za­głębienie, które uznał za lej po ziemiance zburzonej przez eksplo­dujący pocisk z moździerza. Wydłubał patykiem dołek i wetknął weń banknot tysdąclirowy. Ten symboliczny gest miał oznaczać, że oddał ziemi włoskiej zarówno swą krew, jak pieniądze.

Prawie cały listopad spędził częściowo z Mary, częściowo sam na wyspie Torcello, o godzinę drogi statkiem na północ od Wenecji, na Lagunie. Rano pracował, po południu polował na kaczki. Pod po­zorem, że nie lubi zwiedzania, przynajmniej takiego rodzaju, od­mówił wyjazdu z Mary na wycieczkę samochodową do Florencji i Fiesole i pozostał, aby napisać dla magazynu „Holiday" Wielką błękitną rzekę, utwór o Golfsztromie.

Hemingwayowie zamierzali przezimować w Cortinie, toteż po po­wrocie Mary wynajęli tam domek. W początkach grudnia Ernest wybrał się z hrabią Carlem Kechlerem, bratem Federica, na kuro­patwy do rezerwatu łowieckiego barona Nanyuki Franchetti. Poznał tam dziewiętnastoletnią Adrianę Ivancich, pochodzącą z rodziny, która przed rokiem 1800 przybyła z wyspy Lussino u wybrzeży Dalmacji i osiadła w Wenecji, w palazzo na calle de Rimedio. Adria­na otrzymała wjkształcenie w miejscowej katolickiej szkole dla dziewcząt i nadal prowadziła skromne życie pod czujnym okiem

'345

owdowialej matki. Była średniego wzrostu, smukłej budowy, miała memipłu, bladą twarz, orzechowe oczy i nieco orli nos. Ernestowi upodobał się jej miękki głos, kobiecy sposób bycia, żarliwy katoli­cyzm, fakt, że była przesądna, oraz (co nie najmniej ważne) jej smagła uroda. Kiedy zaprosił ją na lunch, żeby poznała Mary, przy­niosła albumik z dziewczęcymi rysunkami i pamiątkami. Do tego zbioru dołączył swój autograf. Już zwracał się do niej per „córko".

Boże Narodzenie spędził z żoną w Cortinie, ciesząc się ze sprze­daży Mojego starego wytwórni Twentieth Century Fox za 45 000 do­larów. W ostatnich dniach roku napomknął Charlesowi Scribnerowi o swojej powieści o lądzie, morzu i powietrzu, donosząc, że obecnie pracuje nad częścią, która dotyczy morza. Jest ona najtrudniejsza, ponieważ obejmuje lata 1936—1944, podczas gdy przy RAF-ie był tylko dwa miesiące, a przy piechocie siedem. Zapewniał wydawcę, że pracuje powoli z dwóch przyczyn. Jedną jest ustawiczne przykre dzwonienie w uszach, które sprawiało, że przez ostatnie piętnaście miesięcy musiał zażywać co cztery godziny mdlące lekarstwo, dru­gą zaś to, że tym razem postanowił pisać lepiej niż kiedykolwiek dotąd.

Czyta teraz dwie powieści: Młode lwy Iriwina Shawa i Na Sycylii Elia Vittorini. Pierwszą uważał za haniebną i nędzną książkę, a jej autora nazwał oportunistycznym tchórzem, który nigdy nie oddał strzału w walce. Uważa, że Shaw sportretował Mary Welsh w po­staci Louise, Leieestera Hemingwaya jako nicponia Keane'a, a jego samego jako osobnika nazwiskiem Shearn. Na Sycylii przeczytał w od­bitkach szczotkowych i napisał krótką przedmowę do wydania ame­rykańskiego, określając Vittoriniego jako oryginalnego pisarza, w któ­rego dziełach jest „deszcz", czyli

„wiedza, doświadczenie, wino, chleb, oliwa, sól, ocet, łóżko, wczesne poranki, noce, dnie, morze, mężczyźni, kobiety, psy, ulubione samo­chody, rowery, wzgórza i doliny, pojawianie się i znikanie pociągów na prostych i krętych torach, miłość, honor... kolce jeża, furkot pardw na klocach lipowych, zapach słodkiej trawy i świeżo wyprawionej skóry i Sycylia".

W magazynie „Life" ukazał się w styczniu Portret Mister Papy Malcolma Cowleya, pierwsze studium biograficzne autoryzowane przez Hemingwaya. Aczkolwiek nie było „strasznie dokładne", jak doniósł Lanhamowi, chwalił skrupulatną uczciwość Cowleya, który

136

zastosował się do jego życzenia i nie zamieścił w tekście pewnych danych. Mimo to nie pozwolił krytykowi napisać pełnej biografii, bo jak później wyjaśnił Lillian Ross, wydawało mu się „dosyć ma­łostkowe" pozwalać tak się zabalsamować jeszcze za życia. Gdyby go kiedyś miano „wypchać", najlepiej zrobiliby to bracia Jonas z Yonkers, najznakomitsi preparatorzy zwierząt w kraju.

Mary, która ostatnio zaczęła siebie nazywać „krótką szczęśliwą żoną pana McPappy", obruszyła się na sugestię Cowleya, że Ernest nie był gwiazdą sportową za swoich szkolnych czasów w Oak Park, on sam jednak przyznał później, że był dobry w strzelaniu, polo­waniu i łowieniu ryb, ale nie w sportach zespołowych.

W lutym oboje Hemingwayowie mieli kłopoty ze zdrowiem: Mary złamała na nartach nogę w kostce, Ernest dostał zapalenia płuc, które przykuło go do łóżka na dwa tygodnie. W marcu infekcja z małego zadrapania w kąciku oka zaczęła mu się raptownie roz­przestrzeniać po twarzy. Lekarze w Cortinie rozpoznali różę, kiedy zaś wyrazili obawę, że może zaatakować mózg, Ernest udał się do szpitala w Padwie. W tym czasie przyjechał do Wenecji Sinclair Lewis i zajął apartament w hotelu Gritti. Ernest pisał później, że korzystając z jego nieobecności Lewis „przygwoździł" Mary trzy­godzinną diatrybą na temat „Uwielbiam Ernesta, ale...". Miał za­strzeżenia co do snobizmu Ernesta, jego skąpej produktywności pi­sarskiej i niewdzięczności, bo Hemingway nigdy nie odpłacił mu się za wychwalanie Komu bije dzwon. Lewis zakończył rozmowę wy­razami współczucia dla Mary jako dla żony geniusza i pozostawił jej do uregulowania należność za drinki.

Po powrocie ze szpitala Ernest poznał starszego brata Adriany Ivancich, Gianfranco, a wysłuchawszy opowieści o tragicznych dzie­jach jego rodziny w latach 1944—1945, poczuł szczery podziw dla tego mężnego, stoickiego młodego człowieka.

Przerwał teraz pracę nad morską częścią długiej powieści, aby popróbować krótszej. Początkowo była to tylko historia polowania na kaczki na chłodnych wodach Laguny, rychło jednak rozrosła się w jego wyobraźni. Był dostatecznym snobem, by chcieć wykorzy­stać znajomość z rodzinami Franchettich, Di Robillantów, Kechlerów i Ivancichów. Za tło posłużyły mu gościnne wnętrza Harry's Baru i hotelu Gritti, a także zimowy krajobraz Wenecji. Chciał udrama-tyzować konfrontację między dworna momentami w czasie, odległy­mi o blisko trzydzieści lat. W pierwszym z nich bohater, podobnie jak on sam, byłby dziewiętnastoletnim chłopcem, ciężko rannym nad

347

Anno Pluve, niedaleko od Wenecji. W drugim momencie ten sam człowiek odwiedzałby ponownie owe miejsca w czterdziestym dzie­wiątym roku życia, spoglądając wstecz na swą młodość z charakte­rystyczną nostalgią.

Trzydziestego kwietnia, kiedy wchodził wraz z Mary na pokład „Jagiełły" w Genui, aby powrócić do Hawany, nie był jeszcze pe­wien, jaki będzie charakter powieści i jej ostateczne rozmiary. Pracę nad nią opóźnił nagromadzony jak zwykle stos zaległej korespon­dencji i wyprawa wędkarska na Wyspy Bahama w początkach czer­wca. Nanyuki Franchetti przyjechał z Wenecji, Buck Lanham przy­leciał z Waszyngtonu, a Gigi przybył z Key West, ale wyprawa się nie udała, bo morze było niespokojne, załoga niesprawna, Gigi zaś musiał pospiesznie wrócić do Key West na operację wyrostka ro­baczkowego.

Przez następny miesiąc Ernest przygotowywał się do swoich pięć­dziesiątych urodzin. Podobnie jak pułkownik z powieści, wciąż po­wtarzał, że ma już pół stulecia. Zdawało się to sprawiać mu równą przyjemność, jak wewnętrzne przeświadczenie, iż ma ciągle dwa­dzieścia pięć lat. Jedyną przykrą stroną tego dnia było, że żaden z jego amerykańskich wielbicieli nie przysłał depeszy z powinszo-waniami, chociaż nadeszły pochlebne telegramy od paru zagranicz­nych wydawców. Popołudnie dwudziestego pierwszego lipca spędził z pięcioma towarzyszami na „Pilar", wypijając wraz z nimi skrzynkę szampana. Dostał wiele prezentów urodzinowych, czuł się jak mło­dzieniec, jego waga spadła do dziewięćdziesięciu kilogramów, a w cią­gu owego tygodnia napisał 3199 słów powieści.

Praca szła mu teraz tak dobrze, iż w liście do Charlesa Scribnera pozwolił sobie na lekkie przechwałki. „Jezu Chryste — napisał — trzeba mieć wiarę w siebie, żeby być czempionem, a to jest jedyne, czym zawsze chciałem być." Jego powieść będzie prawdopodobnie lepsza od wszystkich książek, jakie potrafiłby napisać którykolwiek inny drań, żywy czy umarły. Codziennie stawał przed maszyną słu­chając porannego piania swoich kogutów bojowych na podwórku i radując się faktem, że urodził się po to, by pisać. Doszedł teraz do stadium poszukiwania tytułu. Najbardziej podobały mu się Rze­czy, które znam i Nowo poległy rycerz, zaczerpnięty ze średniowiecz­nej ballady Dwa kruki.

Nastrój chełpliwości tylko krok dzielił od czarnej pasji. Wywo­łała ją dziennikarka z magazynu „McCall's", usiłując przeprowadzić wywiad z siedemdziesiętiosiedmioletnią matką Ernesta, który ostatnio

348

„odgrywał rolę" oddanego syna, jednakże, jak twierdził, w rzeczywi­stości nienawidził matki dokładnie tak samo jak ona jego. Zagroził teraz, że jeżeli Grace udzieli wywiadu tej dziwce z „McCairs", zo­stawi ją bez centa.

Choć dobrze czuł się na Kubie, już mówił o następnej podróży do Włoch; zamierzał odpłynąć w listopadzie na „Ile de France", za­trzymać się w Paryżu u Ritza, a potem pojechać do Veneto, gdzie mógłby robić korektę książki w dni powszednie, w niedziele zaś polować na kaczki. Zgodził się, żeby powieść drukował w odcinkach magazyn „Cosmopolitan", w dużej mierze z sympatii dla młodego Hotchnera, który 5 września przyjechał spędzić z żoną wakacje na Kubie. Ernest od razu zabrał go na pokład „Pilar" i wręczył mu pierwsze rozdziały książki. Tak jak Buckowi Lanhamowi w 1945 ro­ku, zaglądał czytającemu przez ramię, sapał mu w ucho, nie szczę­dził komentarzy i śmiał się z fragmentów, które uważał za zabawne. Hotchnerowi trudno było się skupić, więc pokrył zakłopotanie pro­sząc, żeby mógł zabrać i bez pośpiechu przeczytać te stronice. Re­zultat wizyty był dla Hemingwaya dosyć pomyślny, bo Hotchner został właściwie jego agentem w negocjacjach ze starszymi redakto­rami „Cosmopolitan".

W tydzień po wyjeździe gościa Ernest nareszcie się zdecydował na tytuł Za rzeką, w cień drzew, będący skróconą wersją przed­śmiertnych słów generała Stonewalla Jacksona. Pożyczył od Char­lesa Scribnera 10 000 dolarów i wysłał Mary w odwiedziny do ro­dziców, sam zaś robił, co mógł, żeby podtrzymać swą reputację hulaki. Zaprosił na przykład do Finca na kolację świeżo przybyłą do Hawany prostytutkę, której nadał przezwisko Ksenofobia, w kil­ka dni później zaś złożył nieprofesjonalną wizytę starej prostytutce Leopoldinie, swojej rówieśniczce. Wymieniali lokalne plotki i opo­wiadali sobie, jak to nazwał, „smutne historie o śmierci królów".

Pełen nadziei na szybkie już ukończenie powieści napisał do Bucka Lanhama, że wszystek czas, jaki kiedykolwiek spędził we Włoszech, „opłaca się teraz podwójnie i poczwórnie". Bohater książki, puł­kownik Cantwell, jest syntetycznym portretem trzech ludzi: Char-lie'ego Sweeny, byłego żołnierza najemnego; Lanhama, twardego ofi­cera z West Point, a przede wszystkim jego samego, takiego, jakim mógłby być, gdyby poświęcił się żołnierce, a nie pisarstwu. Chce ukazać wysoce inteligentnego wojskowego, głęboko rozgoryczonego swoimi doświadczeniami. Wątkiem jest, jak zwykle, miłość i śmierć, a bohater to typ człowieka „zwróconego przeciwko światu". Walki

349

w tej książce — pisał Ernest — „toczą się za sceną, tak jak u Szeks­pira". Są tam uwagi o zdobyciu Paryża, a także o jego przeżyciach w Ardenach, Schnee Eifel i w lesie Hiirtgen.

Bohater nie tylko odwiedza zbombardowaną wiejską posiadłość ro­dziny Ivancichów pod San Michele al Tagliamento, ale odbywa też, jak sam autor, ceremonialną wycieczką na groble pod Fossaltą. Patrzy z wieży starego kościoła na Torcello, mieszka w Gritti Palące w We­necji, spotyka się z amerykańskim powieściopisarzem, czyli Sinclai­rem Lewisem, a porzuconą żonę „wypalił w sobie... i wyegzorcyzmował" w ciągu minionych lat, tak jak Ernest. Wreszcie ma takich przyjaciół wziętych z życia pisarza, jak maitre d'hótel z Gritti Pa­lące, Cipriani z Harry's Baru oraz Nanyuki Franchetti. Za prototyp Renaty posłużyła Adriana Ivancich. Nie była wprawdzie hrabianką i nie kochała się w Erneście, chyba że w jakiś mglisty, dziewczęcy sposób, ale łączył ich związek sentymentalnie platoniczny. W listach Hemingway po ojcowsku nazywał Adrianę „Córką", wyrażał też na­dzieję, że czuje się dobrze i jest szczęśliwa, natomiast w osobie po­wieściowej Renaty próbował metafory poetyckiej bardziej złożonej niż wszystkie dotychczasowe. Chciał otoczyć dziewczynę aurą po­krewną Wenus, niby boginię, która wyłoniła się z morza, by stać się opiekuńczym duchem starodawnego miasta, Wenecji. Jej imię zapożyczył od Renaty Borgatti, z którą on i Hadley zaprzyjaźnili się w Cortinie w 1923 roku, ale był w pełni świadomy, że znaczy ono „odrodzona". Pragnął, aby ucieleśniała ducha młodości odrodzo­nego w umyśle pięćdziesięcioletniego pułkownika. Mogła symboli­zować świeżość, niewinność, odwagę i idealizm, cechujące zarówno Ernesta, jak pułkownika Cantwella, zanim postarzeli się i zgorzknieli na wojnie. W scenie miłosnej w gondoli Ernest pozwalał sobie na podobne marzenia erotyczne, jak w Pożegnaniu z bronią, bo Adriana nigdy nie przebywała z nim sam na sam.

Związek Renaty i pułkownika przypominał też związek kochanków z Rajskiego Ogrodu. Coś z tego, co mówili o kolorze i stanie włas­nych włosów, o jedzeniu, piciu i opaleniźnie, trafiło do scen jedze­nia, picia i uprawiania miłości w Za rzekę. Jednakże atmosferę mąciła dziwna psychologiczna rozterka, jakby Ernestowi zaczynało braknąć pewności siebie i odwagi.

W listopadzie było już jasne, że nie ukończy powieści przed od­jazdem do Nowego Jorku i Paryża, lecz mimo to polecił maszynistce przepisać kilka pierwszych rozdziałów dla Hotchnera, a bawiącego w Finca Gianfranco Ivancicha poprosił o skorygowanie pisowni

350

włoskich nazw miejscowości oraz pomyłek geograficznych. W nie­spełna sześć miesięcy po powrocie na pokładzie „Jagiełły" znowu wyjeżdżał za granicę. Był już w nastroju wakacyjnym.

67. ZA RZEKĘ

Podczas krótkiego pobytu w Nowym Jorku spotkał się z Lillian Ross, która zbierała materiały do artykułu o nim. Powiedział jej między innymi, że jest w dobrej formie fizycznej, ale kompletnie wypompo­wany przez borykanie się z książką. Ludzie nie doceniają „straszli­wej odpowiedzialności pisania". Widzą tylko ten późniejszy brak odpowiedzialności, kiedy pisarz odpoczywa po pracy, tak jak on teraz. Swoją nową powieść wojenną uważał za lepszą niż Pożegna­nie z bronią, bo od tamtego czasu wyzbył się młodości i naiwności.

Pierwszego wieczora oprócz panny Ross zaprosił na kolację Marle­nę Dietrich, Charlesa Scribnera, George'a Browna, wytwornego sportowca, w którego sali gimnastycznej często się boksował, Virgi-nię Viertel, która miała popłynąć przez ocean razem z nim i Mary, a także Aarona Hotchnera. Chcąc go namówić na wspólny wyjazd, obmyślił taki podstęp: zaproponował, żeby Hotchner wrócił do re­daktora naczelnego z częścią rękopisu oraz obietnicą, że Hemingway prześle resztę z Paryża. Wtedy ten zechce wydelegować Hotchnera na koszt „Cosmopolitan", żeby pilnował autora, dopóki nie złoży całej książki. Ernest dodał z konspiracyjnym uśmiechem, że tor wyścigowy w Auteuil byłby idealnym miejscem na konferencje o rę­kopisie. Chciałby też oprowadzić nowego przyjaciela po Lewym Brze­gu, by mu pokazać miejsca swych dawnych tryumfów.

Ostatniego dnia pobytu w Nowym Jorku wybrał się z Lillian i Pa­trickiem do Metropolitan Museum, gdzie zachwycał się zwłaszcza Toledem El Greca i płótnami Cśzanne'a. Stał kilka minut przed Skałami w lesie Fontainebleau i powiedział Lillian, że nauczył się opisywać krajobrazy studiując tego malarza za dawnych czasów w Paryżu. Z pokładu „Ile de France" wysłał do niej list z podzię­kowaniem za pożegnalny prezent w postaci butelki teąuili oraz za to, że nie chciała go „naciskać" przeprowadzając wywiad. Może na­pisać, co jej się żywnie podoba, tylko musi uważać na poprawną pisownię nazwisk oraz unikać uwłaczających wypowiedzi o ludziach, o których wspominał.

Po ukończeniu pierwszego brulionu książki natychmiast zaczął

351

opowiadać przyjaciołom, że jest „wypompowany do sucha", wskrze­siwszy ten zwrot ze słownictwa Duff Twysden z 1925 roku. Był dumny z końcowej sceny, w której pułkownik Cantwell umiera na atak serca. Mary, Hotchner, Virginia Viertel, a nawet maszynistka zalewali się rzekomo łzami podczas lektury. Listy Ernesta z dwóch tygodni poprzedzających Boże Narodzenie były niewiarygodnie cheł­pliwe. Znów „wygrał" i twierdził, że dokończył pracy w przypływie energii. Prawa do druku w odcinkach sprzedał za 85 000 dolarów, a spodziewał się, że liczba sprzedanych egzemplarzy osiągnie albo przekroczy pół miliona.

W deszczowe i wietrzne dni wędrował po ulicach Paryża z Hoteh-nerem i opowiadał wymyślne historie o wojnie i pokoju, zazwyczaj oparte na faktach, ale skłonne wznosić się w strefę fantazji. W po­godne popołudnia stawiali na konie w Auteuil i tak upłynął im ten miesiąc. W Wigilię Hemingwayowie i Viertelowie wyruszyli na po­łudnie Francji dużym wynajętym Packardem. „W ostatniej chwili dopchaliśmy Hotcha" — napisał Ernest, który siedział obok kierowcy udzielając objaśnień na temat mijanych okolic. Z Nicei Viertelowie i Hotchner wrócili do Paryża, Ernest i Mary pojechali do Wenecji, gdzie dużo czasu spędzali w towarzystwie swoich arystokratycznych przyjaciół: Nanyuki Franehettiego, Carla Kechlera i Adriany Ivan-cich. Poznali też księżnę Aspazję, matkę króla Jugosławii, która oświadczyła pewnego razu, że szaleje za Ernestem i chętnie wybu­duje dla niego specjalny dom w swoich ogrodach, jeżeli zechce tam zamieszkać.

Z początkiem lutego spadł śnieg, więc pojechali na dwa tygodnie do Cortiny, gdzie Ernest znowu dostał infekcji skóry, prawdopo­dobnie wskutek uczulenia na proch strzelniczy. Po kuracji penicy­linowej wrócił do Wenecji, gotów rozpocząć pracę nad pierwszymi 238 stronicami maszynopisu. Zapał jego nieco ostudziła wiadomość od Hotchnera, którego zwolniono z posady w „Cosmopolitan", i od Mary z Cortiny, że znowu złamała nogę w kostce. Nie przeszkodziło im to jednak wydać 5 marca kolacji dla Mondadorich, w czasie któ­rej szef firmy sprawił przyjemność Hemingwayowi mówiąc, że jego nazwisko figuruje na liście kandydatów do nagrody Nobla. Aby za­pobiec ewentualnemu skandalowi na skutek opisania żyjących osób, Ernest nie zgodził się na opublikowanie Za rzeką we Włoszech przed upływem co najmniej dwu lat, z wyraźną dumą natomiast wspo­mniał o wykonanym przez Adrianę projekcie obwoluty do wydania amerykańskiego — stylizowanej perspektywie weneckiego kanału.

352

W drodze powrotnej do Stanów Hemingwayowie zatrzymali się w Paryżu. Ernest nabawił się zapalenia oskrzeli w zimnym, wilgot­nym klimacie, a na domiar złego dostał przykry list od Olgi Rudge, przyjaciółki Ezry Pounda, z zapytaniem, co zrobił dla dawnego przy­jaciela, od pięciu lat marniejącego w szpitalu Sw. Elżbiety w Wa­szyngtonie.

Istotnie nie zrobił nic, toteż do Nowego Jorku przybył w melan­cholijnym nastroju, który częściowo zdołały rozproszyć ożywione kontakty towarzyskie. Patrick przyjechał z Harvardu, Marlena Die­trich przyszła na kolację pełna zachwytu dla pierwszych rozdzia­łów Za rzeką, twierdząc, że jest zazdrosna o Renatę. Ernest spotkał się też z pułkownikiem Sweeny, z Haroldem Rossem z „New Yorke-ra", z Buddym Northern i Evanem Shipmanem. Coś w jego sposobie bycia^ nasunęło Shipmanowi myśl, że „jest bardziej niż zwykle nie­szczęśliwy". Dużo czasu spędzał w towarzystwie Lillian Ross, udzie­lając na jej wnikliwe pytania odpowiedzi, w których była właściwa mu mieszanina prawdy i fikcji.

Najradośniejszym wydarzeniem podczas pobytu w Nowym Jorku było niespodziewane spotkanie z Chinkiem Smithem, który przyje­chał tam z prelekcjami z ramienia rządu irlandzkiego. Chink odzie­dziczył rodowe dobra w hrabstwie Cavan, zmienił nazwisko na Dor-man-0'Gowan i wystąpił z armii brytyjskiej w stopniu generała dywizji. Zdumiał się teraz widząc, do jakiego stopnia Ernest „posza­rzał i rozdął się" w ciągu dwudziestu pięciu lat, ale przeczytany od­cinek Za rzeką wydał mu się „diabelnie dobry". i

Siódmego kwietnia Hemingwayowie dotarli do Finca, gdzie Ernesta oczekiwały trzy listy od Adriany. Odpisał, że brak mu jej było każdej minuty od opuszczenia Hawru, dokąd go odprowadziła. Do Lillian Ross natomiast zaczął wysyłać kolejne wspomnienia auto­biograficzne, które jego zdaniem mogły się przydać do przygotowy­wanej przez nią charakterystyki pisarza. Została ona wydrukowana 13 maja i na ogół, choć nie powszechnie, zyskała w Nowym Jorku opinię „miażdżącej". Panna Ross była zdumiona, bo szczyciła się swoim obiektywizmem i usiłowała przedstawić jedynie to, co widzia­ła i słyszała w obecności pisarza od 16 do 18 listopada 1949 roku, pozwalając domyślać się „uczucia sympatii i podziwu" dla niego i jego pracy. Ernest nie podzielał jej zdziwienia w całej pełni. Prze­czytawszy ów artykuł w odbitkach szczotkowych dwa tygodnie wcześniej, przepowiedział Charlesowi Scribnerowi, że narobi mu „ca­łą masę porządnych nowych wrogów". Jego zdaniem panna Ross,

353

mimo dobrych intencji, zdołała zaprezentować Scribnera i Heming­waya jako „Końskie Zadki". Jednakże są to „Ka-Zety o dobrych intencjach" i ludzie na pewno zapamiętają tylko fakt, że wydruko­wano w piśmie ich nazwiska. Podobnie jak to uczynił po opubliko­waniu Portretu Cowleya w „Life", napisał do autorki, że artykuł jest „dobry, rzetelny i okej". Nie traci na nim więcej niż jednego przyjaciela dziennie. Takimi stratami nie powinna się martwić. Nie przypuszcza ani przez chwilę, żeby próbowała „wysadzić go z sio­dła".

Choć z każdym dniem pogrążał się coraz głębiej w sentymentalne marzenia o Wenecji, mówił, że nie jest grzechem kochać i Mary, i Adrianę; to po prostu tylko pewna forma pecha. Korzyści literackie są oczywiste. Prawdziwa siła twórcza dochodzi, jego zdaniem, do pełnego rozkwitu tylko wtedy, kiedy ktoś kocha. Niezależnie od no­stalgii zachowywał się tak jak zawsze; któregoś dnia na przykład pojechał do Hawany, „spiknął się z paroma starymi kurwami", wró­cił do domu na obiad spóźniony o dwie godziny i został „zbesztany" przez żonę. Nazajutrz napisał do Scribnera, że Za rzeką ma być za­dedykowane „Mary z miłością".

Pierwszego lipca, po zakończeniu pracy nad odbitkami szpalto­wymi, wybrał się z Mary na trzydniową wyprawę wędkarską. Mo­rze było wzburzone. W pewnym momencie stracił równowagę, po­śliznął się na mokrym pokładzie i upadł ciężko, uderzając głową o jedną z dużych klamer przytrzymujących gafie. Lekarz założył mu trzy szwy, a choć nazajutrz Ernest już o szóstej był na nogach, głowa mocno go bolała, na kręgosłupie zaś mdał guza wielkości piłki golfowej.

Przez całe lato pisał listy do bliskich przyjaciół i do obcych. W czę­stych chwilach samotności pozwalały mu one kontaktować się z ludź­mi, pisał więc do Lanhama, Adrianie przesyłał komplementy i za­pewnienia miłości, z Harveyem Breitem z „The New York Times" wymieniał uwagi o baseballu i boksie, do Lillian Ross zaś, która pojechała do Kalifornii, wysyłał wszystko, co tylko mu przyszło do głowy: zabawną mieszaninę wiadomości, narzekań, uwag filozoficz­nych, rad i dowcipów. Korespondencję utrzymywał na ogół w uprzej­mym tonie, potrafił jednak być wprost niewiarygodnie brutalny, jak na przykład w stosunku do panny Kathleen Sproul, która nie­gdyś uczyła jego siostrę Carol w Rollins College na Florydzie, a te­raz ośmieliła się wyrazić mu współczucie z powodu „tragicznych" recenzji z jakiejś jego książki, choć jej nie czytała. W porywie gnie­

354

wu nazwał pannę Sproul zarozumiałą i impertynencką i posłał jej trzy dolary, żeby sobie kupiła tę książkę.

Ton takich listów świadczył o częstych stanach rozdrażnienia, wy­wołanych częściowo bólami głowy, które powróciły po lipcowym wypadku, a częściowo uczuciem frustracji z powodu Adriany. Mówił, że nie potrzebuje psychiatry, żeby zrozumieć przyczyny swoich na­strojów depresji. Były nimi znudzenie, duma i niesmak. Wszystkie uleczalne — w taki czy inny sposób. Napomykał nawet o możliwości samobójstwa, nie bez pewnej teatralności.

68. PĘTA I STRZAŁY LOSU*

Na przekór wielkim nadziejom i przechwałkom Ernesta, krytyka przyjęła Za rzeką, w cień drzew z uczuciem nudy i zaskoczenia. Re­cenzje amerykańskie i angielskie najeżone były takimi przymiotni­kami, jak rozczarowujące, żenujące, zasmucające, błahe, tandetne, przegadane, wysilone. Twierdzono, że książkę czyta się jak parodię dawnego stylu autora, którego recenzent londyńskiego „Observera" nazwał „wiejskim ekscentrykiem typu amerykańskiego o oryginal­nym, ale ograniczonym talencie literackim". Niewielka grupa ludzi, między innymi Elliot Paul i Charles Poore, broniła powieści; recen­zent dodatku literackiego „London Times" przyrównywał jej nastrój łabędziego śpiewu do Edypa w Kolonie Sofoklesa i Burzy Szekspira. John 0'Hara nazwał Hemingwaya mistrzem, z którym należy się liczyć, oraz „najwybitniejszym autorem od śmierci Szekspira". Tę właśnie recenzję posłał Ernest Adrianie Ivancich, dodając, że „New York Times Book Review", gdzie się ukazała, jest najpoważniejszym pismem w kraju.

Po opublikowaniu książki, rzecz ciekawa, Afdera Frainehetti, mło­da siostra Nanyukiego, zaczęła rozpowiadać przyjaciołom, że to ona posłużyła za model Renaty. Magazyn „Europeo" zamieścił zdjęcie Adriany i Afdery z podpisem, że Renata jest łącznym portretem ich obu. Afdera posunęła się jednak dalej, twierdziła, że Ernest jest w niej śmiertelnie zakochany, że odwiedziła go dwukrotnie na Ku­bie, a niedawno spędzili razem miesiąc w Paryżu, wygrywając mi­liony franków w Auteuil. Ernest uważał to wszystko za ogromnie

355

zabawne i napisał do Adriany, że nie trzeba łajać Afdery za jej dziewczęce fantazjowanie; nie jest grzechem oddawać się temu, je­żeli nie wyrządza nikomu szkody.

Zgodził się napisać krótką przedmowę do wykazu jego opubliko­wanych dzieł, przygotowywanego przez Lee Samuelsa, kolekcjonera Hemingwayowskich pamiątek, natomiast odmówił Harveyowi Breito-wi zgody na napisanie swojej biografii. Za wcześnie jest pisać coś de­finitywnego, stwierdził; żyje jeszcze za wiele kobiet, włącznie z jego matką i żonami. Nie powinien myśleć o sobie, ale skoncentrować się na swojej pracy, rodzinie i codziennych problemach.

Jego zachowanie w domu stawało się coraz bardziej uciążliwe. Nadal rozzłoszczony na recenzje i rozdrażniony bólami w nodze, któ­re powodował ucisk odłamków z 1918 roku na nerwy i żyły, obrażał Mary przy gościach, używał obelżywych słów, skarżył się w pry­watnych listach do przyjaciół na jej postępowanie. Podobnie zacho­wywał się w Paryżu w 1945 roku, toteż Mary znów podejrzewała, że następuje ogólny rozkład jego osobowości. Niebawem jednak uspo­koił się, wynalazłszy sobie kalka kozłów ofiarnych, którym przypi­sywał winę za niedobre przyjęcie książki. Uważał, że na „tandetną" recenzję w magazynie „Time" wpłynął artykuł Lillian Ross. Złe wrażenie wywarło też zdjęcie autora na obwolucie, na którym wyglą­dał „jak jełop". Twierdził, że wydanie książki w tak długi czas po zakończeniu druku w odcinkach było na rękę tym „krytykom", którzy od lat usiłowali pokrzyżować jego interesy.

Mimo to interesy szły nieźle. Za rzeką stale wspinało się ku pierw­szemu miejscu na liście bestsellerów, a głosy czytelników dowodzi­ły, że wielu wielbicieli pisarza głęboko przejęło się tą historią. Wzru­szyły go i zachęciły pochwalne listy od trzech generałów: H. W. Blakely'ego, który objął dowództwo nad 4 dywizją piechoty na Bo­że Narodzenie 1944 roku, Dormana-CGowana, który nadal często pisywał do niego z Irlandii, oraz Lanhama, który chwalił wojskowe aspekty powieści i gratulował Ernestowi, że miał odwagę zaatako­wać takie święte krowy, jak marszałek Montgomery. Książką zain­teresowano się też w Hollywood. Ernest twierdził, zapewne z lekką przesadą, że odrzucił ofertę 250 000 dolarów za nabycie wszystkich praw. Po doświadczeniu z Pożegnaniem z bronią wolał zawrzeć „umo­wę dzierżawną". To dawałoby dywidendy jego spadkobiercom, ile­kroć kręcono by nową wersję filmu.

Dwudziestego ósmego października przyjechały na Kubę Adriana i jej matka. Podczas ich pobytu Ernest czuł się szczęśliwy jak nigdy

356

przedtem, choć było to charakterystyczne złudzenie. Co rano budził się w otoczeniu, które lubił najbardziej na świecie, a w domku go­ścinnym, jeszcze pogrążona we śnie, przebywała dziewczyna o „naj­ładniejszym imieniu, jakie istniało kiedykolwiek". Starał się unikać nawet cienia plotek, trzymał się zawsze z dala od domku gościnnego, nie tańczył z Adriana ani nie ujawniał swych uczuć. Ona napisała do Charlesa Scribnera, że wraz z matką „cudownie spędza czas", robi „najróżniejsze interesujące i zabawne rzeczy" z tymi „uroczy­mi ludźmi", Hemingwayami. Ernest nadal zachowywał się opiekuń­czo i po ojcowsku, gdy wtem na początku grudnia nagle rozbudziła się jego zdolność pisania. Później mówił Adrianie, że była to jej za­sługa. Nie jest pierwszym ani ostatnim romantykiem, który wynosi młodą dziewczynę do rangi muzy, jednocześnie nadal kochając swoją żonę. Ten „ogromny przypływ pracowitości" trwał przez pierwsze trzy tygodnie miesiąca, w Wigilię zaś Ernest oświadczył, że jedna z trzech książek o morzu jest już ukończona. Bohaterem jej był Ame­rykanin Thomas Hudson, najwyraźniej wzorowany na nim samym. Jego eks-żona bardzo przypominała Hadley, a ich najstarszy syn od­znaczał się powierzchownym podobieństwem do Bumby'ego.

Na Gwiazdkę zjechali się goście: Patrick ze swoją młodą żoną Henny, Gigi z dziewczyną, która nie przypadła do gustu jego ojcu, Winston Guest, Tom Shevlin, Gary Cooper i Patricia Neal. Nawet wiadomość, że Faulkner otrzymał literacką nagrodę Nobla, nie zdo­łała osłabić świątecznego entuzjazmu Ernesta, który w liście do Harveya Breita przyznał, że laureat jest fajnym chłopem i w pełni na nią zasługuje.

Ledwie ucichł świąteczny rozgardiasz, Hemingway zasiadł do hi­storii o starym kubańskim rybaku i olbrzymim marlinie, którą Car-los Gutierrez opowiadał mu w 1935 roku, a do której przez tyle lat bał się zabrać. Szóstego lutego napisał do Harveya Breita, że praco­wał jak buldożer, uzyskując przeciętną tysiąca słów dziennie przez szesnaście dni, co było niezwykłym osiągnięciem, bo jego norma dzienna wynosiła zawsze pięćset słów. Tegoż dnia odleciały na Flo­rydę Adriana z matką, a choć uskarżał się na wielką samotność po ich odjeździe, był nazbyt pochłonięty swą opowieścią, by myśleć o czym innym. Siedemnastego lutego już ją właściwie zakończył, zdumiony, że tak szybko i łatwo wykluła się z kokonu, w którym czekała szesnaście lat. Nie potrafił też w pełni zrozumieć walorów przypowieściowych tej pozornie prostej historii zysku i straty, wy­trwałości i odporności. Siedem lat wcześniej, w przedmowie do an-

357

tologii, która zapoczątkowała gruntowne studia nad twórczością He­mingwaya, Malcolm Cowley napisał, że jest on czymś znacznie wię­cej niż naturalistycznym spadkobiercą Theodore'a Dreisera i Jacka Londona. Od początku wykazywał powinowactwo z 'tymi „nawiedzo­nymi, mrocznymi pisarzami", którzy operowali „symbolami świata wewnętrznego". Dlatego wielu czynom swych bohaterów zdołał na­dać „osobliwą i niemal nadnaturalną wartość". Tę właśnie cechę, bardziej niż jakąkolwiek inną, zawarł teraz w wizerunku Santiaiga.

Stopniowo dowiadywał się o różnych studiach krytycznych na temat swojego życia i twórczości. Poza portretami pióra Cowleya i Lil-lian Ross ukazał się tom pod tytułem Ernest Hemingway — człowiek i jego dzieło, pod redakcją J. K. M. McCaffery'ego, opublikowany prawie jednocześnie z Za rzeką, w cień drzew. Zawierał krótki szkic Johna Grotha, wyjątki z autobiografii Gertrudy Stein oraz portret pióra Cowleya, przedrukowany z magazynu „Life", oprócz tego zaś osiemnaście esejów: Kaszkina, Alfreda Kazina, Edmunda Wilsona, Edgara Johnsona i innych autorów. Ernestowi podobało się jedynie stylistyczne studiuim języka angielskiego i hiszpańskiego w Komu bije dzwon. Pozostałe artykuły uznał za nie nadające się do czytania, a w żadnym z nich nie mógł rozpoznać ani „człowieka", ani „jego dzieła".

Częściową przyczynę jego niezadowolenia trafnie określił w przed­mowie McCaffery: „Jeżeli istnieje jakiś wspólny mianownik w tym zbiorze — to jest nim uderzający fakt, że... osobowość autora wy­warła głęboki wpływ na krytyka i prawie w każdym przypadku na ton krytyki." Ernest niewątpliwie zapamiętał sobie to twierdze­nie, dlatego też z podwójną ostrożnością i podejrzliwością przyjął na początku 1951 roku wiadomość, iż Charles A. Fenton z uniwersy­tetu Yale zaczął pisać książkę o jego wczesnym dziennikarstwie, a profesor uniwersytetu Princeton, Carlos Baker, planuje długie studium. Odpowiedział uprzejmie, że nie chce, aby pisano jego bio­grafię, dopóki żyje, i że już przedtem odmówił zgody Cowleyowi i Breitowi. Ponieważ jednak studium Bakera miało być krytyczne, obiecał służyć informacjami na temat swego pisarstwa, bronił nato­miast prawa autora do niejawności.

Pod koniec kwietnia dowiedział się, że młody profesor uniwersy­tetu nowojorskiego, Philip Young, poświęcił mu pracę doktorską, którą Thomas Bledsoe, redaktor wydawnictwa Rinehart i Spółka, obiecał wydać, jeżeli Young „tak ją wyczyści, by z niej usunąć ten doktorski odór". Young gruntownie przerobił pracę i przesłał Mal­

358

colmowi Cowleyowi do oceny, ten zaś napisał do Hemingwaya, że książka zaczyna się i kończy dobrze. Środek jest trochę „mętny", ponieważ autor wydaje się mylić Hemingwaya z jego fikcyjnymi bo­haterami. Ernest nie chciał się zgodzić na druk, Bledsoe zaś trwał na stanowisku, że rozprawa ma charakter krytyczny, a zatem może być wydana, więc Cowley umył od tego ręce. Ernest najwyraźniej uważał pracę krytyczną Younga za zamaskowaną biografię, wpadł bowiem na przebiegły pomysł odmówienia mu zgody na zamieszcze­nie cytatów ze swych powieści i opowiadań. Rzecz zrozumiała, Young był tym zaskoczony, natomiast Hemingwayowi obrzydły już kłam­stwa, mity, „lipne anegdoty", błędne cytaty i przytaczanie wypa­czonych faktów z jego życia. Charlie'emu Scrabnetrowi oświadczył, że miał już za wiele reklamy, że ludzie zaczynają się zastanawiać, jakim sposobem taki nadęty, gadający z indiańska, otumaniony od ciosów wrak jak on może zarabiać pisaniem milion dolarów rocznie.

Podczas gdy uczeni interpretatorzy dalej zajmowali się swoimi interpretacjami,xzaozął 5 marca pisać opowieść opartą na przygo­dach z okresu polowań na okręty podwodne w latach 1942—1943. Jej bohater, Thomas Hudson, ginie na Morzu Karaibskim w czasie pościgu za załogą zatopionego niemieckiego okrętu podwodnego.

Na Ernesta pokrzepiająco działała świadomość, że drukują go w czasopismach: marcowy numer „Holiday" zawierał Dobrego lwa i Wiernego byka, bajki weneckie napisane w styczniu 1950 roku dla małego siostrzeńca Adriany, Gherrarda Scapinelli, oraz córeczki Carla Di Robiłlant. W kwietniowym numerze magazynu „True" ukazał się Strzał będący relacją o polowaniu na antylopy widłorogie w Idaho. Wstęp Hemingwaya do sporządzonego przez Lee Saimiuelsa zestawie­nia jego dzieł był już w odbitkach szczotkowych u Scribnera i miał się ukazać w lipcu. Napisał jeszcze jedną przedmowę, którą oddano już do druku, tym razem do ilustrowanej książki Francois Sommera o afrykańskich zwierzętach, zatytułowanej Pourąuoi ces betes sont--elles sauvages?.

Za główne osiągnięcie owej wiosny uważał jednak historię Santia-ga. Chcąc sprawdzić jej efekt, dawał ją do przeczytania przyjacio­łom, takim jak Charles i Vera Scribnerowie, Hotchner czy Bill Wal-ton. W kwietniu doręczył jeden egzemplarz swojemu norweskiemu wydawcy, Haraldowi Griegowi, a drugi przesłał Bakerowd z prośbą, by go przeczytał i zwrócił nie pokazując nikomu. Na uwagę Bakera, iż Santiago przypomina mu Króla Lira, odpowiedział, że Lir jest

359

istotnie wspaniałą sztuką, lecz morze było już „całkiem stare", kiedy I At został królem.

Siedemnastego maja, po prawie dwóch i pół miesiącach pracy, za­kończył powieść o pościgu za załogą hitlerowskiego okrętu podwod­nego, chronologicznie będącą dalszym ciągiem powieści ukończonej na Boże Narodzenie. Do Scribnera napisał, że przypomina to opo­wieść o Santiagu, aczkolwiek akcja jest bardzo szybka, a dialog bardzo precyzyjny.

Odpocząwszy przez weekend powrócił do „długiej pierwszej części" książki o morzu. Pierwotnie zaplanowana na trzy części, rozrosła się teraz do czterech. Miał nadzieję uczynić każdą z nich niezależnym utworem. Później dokonałby pracy spawania ich w jedną całość. Za naprawdę ukończone uważał część trzecią (morski pościg) i czwar­tą (Santiago i marlin). Jego zdaniem były „nie do ugryzienia dla krytyki" i obalały pogląd, że „skończył się" jako pisarz. Redaktor Jack 0'Connell z „Cosmopolitan", który przyjechał z Nowego Jorku, by porozmawiać o sprawach zawodowych, rozentuzjazmowany tym, co mu pisarz pokazał, zaproponował wydrukowanie historii Santiaga w całości w jednym numerze. Po trzymiesięcznej przerwie opubli­kowałby opowieść o morskim pościgu w dwóch kolejnych numerach. Ernest odrzucił tę ofertę, bo redakcja chciała zapłacić zaledwie 10 000 za pierwszy, a 20 000 za drugi odcinek.

Pośród tych negocjacji dowiedział się o śmierci matki i napisał do Bakera, że ta wiadomość przypomniała mu, jaka piękna była Grace w młodości, nim „życie rodzinne diabli wzięli", a także jacy byli szczęśliwi w dzieciństwie, zanim to wszystko się rozpadło. Przy­najmniej na razie zdawał się gotowy zapomnieć o przykrych sło­wach, których tak często używał pod adresem matki, zarówno w pry­watnych listach, jak w beletrystyce.

Piątego lipca Mary odleciała z hawańskiego lotniska w odwiedzi­ny do rodziców i kuzynki, a także na zjazd koleżeński swojej klasy. Osamotniony Hemingway postanowił spędzić pięćdziesiąte drugie urodziny na pokładzie „Pilar" i popracować nad rękopisami. Zawia­domił Charlesa Scribnera, że gdyby mu się coś stało, może spokojnie opublikować „starego człowieka i morze". Wtedy to po raz pierwszy użył słów, które w końcu stały się tytułem książki. Zapewnił też wydawcę, że części druga i trzecia, historia Thomasa Hudsona od czasów przedwojennych aż do jego śmierci na morzu, są „w stanie gotowym do publikacji", choć było to przesadą. Dużo czasu i pracy będzie natomiast wymagało przerobienie części początkowej, roboczo

360

nazwanej Wyspą i Golfsztromem. Zawiera „wspaniałe fragmenty", które przykro mti usuwać, ale trzeba ją dopasować do stylu i tempa pozostałych trzech części. W końcu jednak postanowił nie brać ze sobą rękopisu na urodzinową wyprawę, a miast tego łowić ryby, pływać, czytać, spać i strzelać iguany.

69. LUDZIE CIERPIĄCY

Mary, wróciwszy 20 sierpnia od łoża chorego na raka ojca, zastała męża zrównoważonego i w dobrym nastroju. To bardzo istotne, „po­nieważ, jak sam mówi, dobra połowa jego pracy dokonuje się w pod­świadomości... — pisała do Charlie'ego Scribnera. — Musi najpierw tam powstać, zanim zostanie przeniesiona na papier."

Jednakże spokój trudno było osiągnąć. Ludzie dokoła cierpieli, jak na przykład Evan Shipman, kilkakrotnie operowany na raka, czy Jean Decan, towarzysz Ernesta z czasów ostatniej wojny, osa­dzony we francuskim więzieniu. Inni, zwłaszcza koledzy po piórze, często drażnili go tak, że wybuchał. Z niesłychaną gwałtownością potępił Jamesa Jonesa, autora Stąd do wieczności, za to, że „biadoli" i postępuje jak „typek wyczerpany walką". Toma Wolfe'a nazwał jednoksiążkowym gruczołowym olbrzymem, obdarzonym odwagą trzech myszy, a Fitzgeralda pijakiem i kłamcą o przyrodzonym ta­lencie nieuczciwego i strachliwego anioła. Napadł na drugi rozdział Nagich i martwych Mailera (której to książki nigdy nie doczytał do końca), nazywając go „lichym serem w pretensjonalnym opakowa­niu". Jego pierwszą reakcję na przyznanie nagrody Nobla Faulkne-rowi popsuło oświadczenie, iż dumny jest, że nie pisze tak jak autor najnowszego odcinka historii o „Oktonafupu", zamieszczonego w „Partisan Review". Rozwścieczyła go powieść Dos Passosa Wy­brany kraj, częściowo oparta na wiadomościach o \ krainie jezior w północnym Michiganie, zaczerpniętych od nie żyjącej już żony autora, Katy. Ernest, ukazany pod fikcyjnym nazwiskiem George'a Elberta Warnera, pojawia się najpierw nad jeziorem jako podobny do Indianina chłopak z brudnymi paznokciami, później zaś jako by­ły żołnierz piechoty morskiej, który właśnie wrócił do miasta. Oczy­wiście ten portret musiał budzić w nim zastrzeżenia.

Zgon wMsnej matki i choroba ojca Mary wyostrzyły jego świado­mość śmierci. Zaczął uważać depesze i zamiejscowe telefony za na-

361

rzędzie szatana, ponieważ niemal zawsze przynosiły złe wiadomości. Ten pogląd znalazł potwierdzenie 30 września, kiedy Pauline zade­peszowała z San Francisco, gdzie pojechała odwiedzić swą siostrą Jinny, że Gigi popadł w jakieś tarapaty w Los Angeles. Poleci tam, dowie się, o co chodzi, i zatelefonuje. Zadzwoniła po północy pierw­szego października, obiecując napisać nazajutrz, ale w południe Er­nest otrzymał od Jinny telegram z zawiadomieniem o jej śmierci. Jak się okazało, Pauline od pewnego czasu skarżyła się na przyśpie­szone tętno, wysokie ciśnienie i ostre bóle głowy wywołane nie roz­poznanym guzem nadnerczy. Dla Ernesta śmierć kobiety, którą nie­gdyś kochał i odtrącił, była poważnym wstrząsem.

Tymczasem jego uwagę znów zaprzątnęła sprawa Ezry Pounda. Południowoamerykańska poetka Gabriela Mistral powzięła plan zwol­nienia Ezry ze szpitala Sw. Elżbiety. Zamierzała poprosić stu laure­atów nagrody Nobla o podpisanie petycji do prezydenta Trumana, by umorzył oskarżenia przeciwko Poundowi. Kiedy na wiosnę zwró­cono się z tym do T. S. Eliota, zalecił ostrożność. Podobno Ezra uważał, że list „Elifunta" należy zignorować, a Gabriela Mistral nazwała go „un hombre muy timido*". Uczniowi Pounda, D. D. Pai-ge'owi, radziła w tej sytuacji zaapelować o poparcie do Hemingwaya, znanego ze swej pogardy dla lęku — choć jeszcze nie otrzymał na­grody Nobla.

Ernest odpowiedział 22 października. Projekt Gabriela Mistral jest wprawdzie szlachetny i odważny, lecz nie można zamykać oczu na pewne realne aspekty. List Eliota dowodzi rozsądku, nie lękliwości. Wielu dzielnych ludzi próbowało uwalniać więźniów jedynie po to, by ich utracić. Co więcej, dla prezydenta Trumana zbliża się rok wyborów. Rząd jest już atakowany za sprzyjanie komunistom, a ta nagonka może również objąć rzeczników faszyzmu. Pound-wielki poeta i Pound-szlachetny przyjaciel — napisał Ernest — nie jest z punktu widzenia prawa tym samym Poundem, który w czasie woj­ny przemawiał przez radio Mussoliniego. Gdyby go uznano za zdro­wego na umyśle, musiałby stanąć przed sądem za zdradę. Dlatego cały plan wygląda nierealnie.

Dalsze zgony i choroby znajomych, między innymi nagła śmierć Christiana Gaussa z Princetonu i przedwczesna śmierć Harolda Ros­sa z „The New Yorkera", były wskazówką, że ogarnia ich cień. Jeżeli każdy rok będzie taki jak 1951 — mówił Ernest — wseryscy powy-mierają, zanim się spostrzegą.

*człowiekiem bardzo lękliwym (hiszp.)

362

Trochę się wstydził, że pracowało mu się tak dobrze w takim złym roku. Nie tylko napisał trzy części książki o morzu, ale skracał i przerabiał czwartą, Wyspę i Goljsztrom. Nadal też wypróbowywał efekt opowieści o rybaku Santiago na ludziach odwiedzających Finca. Zakończył rok tak, jak lubił — na świeżym powietrzu, polując na dzikie perliczki na wyżynnej farmie, którą ostatnio zakupił Gian-franco Ivancich.

W styczniu zaczął wiać silny wiatr północny, wskutek czego zro­biło się dostatecznie zimno, aby jak mówił, sypiać z żoną i kołdrą. Ale rok nie liczył sobie jeszcze nawet miesiąca, kiedy spokój domo­wy zburzyło samobójstwo Clary, służącej Mary. Aby otrząsnąć się z wrażenia, Hemingwayowie wyruszyli na „Pilar" i „Tin Kid" na „spokojną wycieczkę" wzdłuż wybrzeży Kuby. Przez tydzień wsta­wali razem ze słońcem, łowili ryby przez całe rano, po południu pływali i czytali, a kładli się spać o wpół do dziesiątej. Ernest sy­piał dobrze, jadł żarłocznie, ograniczył picie i kipiał dowcipem i hu­morem. Ten idylliczny nastrój zburzyła wiadomość o jeszcze jednym zgonie. Rano 11 lutego Charles Scribner zmarł nagle na atak serca. Hemingway napisał do Very Scribner, że po śmierci jego drogiego, serdecznego przyjaciela nie ma już nikogo, komu by mógł zaufać czy się zwierzyć, ani z kim mógłby wspólnie robić kawały. Ta strata jest niepowetowana.

Tarapaty z Philipem Youngiem wkroczyły ostatnio w nową fazę. W referacie odczytanym zaraz po Bożym Narodzeniu na dorocznym zebraniu Stowarzyszenia Nowoczesnego Języka w Detroit Young przedstawił psychologiczną interpretację niektórych utworów He­mingwaya. Ktoś wspomniał o tym Ernestowi, więc napisał do Toma Bledsoe, że kopia referatu wraz z listem od samego Younga mogłaby przyczynić się do wyjaśnienia sytuacji. Wobec tego Young po raz pierwszy zwrócił się listownie wprost do pisarza, tłumacząc swoje stanowisko, jak umiał najlepiej. Ernest zwlekał z odpowiedzią, aż wreszcie w liście pełnym oburzenia zarzucił Youngowi beztroskie posługiwanie się poważną terminologią medyczną mimo braku od­powiednich kwalifikacji. Dodał, że cała ta sprawa przysporzyła mu jedynie trosk, przykrości i spowodowała dotkliwe przerwy w pracy. Jeżeli Young oświadczy wyraźnie, że książka nie jest biografią za­maskowaną jako krytyka literacka, może podawać cytaty z jego utworów. Na tym chwilowo stanęło.

W rok po ukończeniu opowieści o Santiago i marlinie Ernest prze­słał egzemplarz Wallace'owi Meyerowi, swemu obecnemu łącznikowi

363

z firmą Scribner. Nie próbował podkreślać „zalet i implicaciones" opowiadania. Wie tylko, że jest najlepszą rzeczą, jaką w życiu na­pisał. Mogłoby stanowić epilog całej jego twórczości oraz wszystkie­go, czego się nauczył albo próbował nauczyć pisząc i starając się żyć. Trochę go martwi mała objętość tej książki. Może Scribner uzna za niemożliwe wydanie tak krótkiego utworu jako powieści, ale prze­cież inni pisarze też publikują krótkie książki. W marcu wciąż je­szcze zastanawiał się nad tytułem. Gdy tylko wróci do domu i sięgnie do materiałów źródłowych, w których można znaleźć wszelkie ty­tuły, popróbuje na nowo. Zazwyczaj miał listę pięćdziesięciu lub wię­cej. W kilka dni później wyznał, że za najlepszy uważa pierwszy pomysł. Godność człowieka była trafna, lecz pompatyczna. Nie chciał zachować roboczego tytułu Morze istniejące. W każdym razie jest to wartościowa książka. Nadmienił Meyerowi, że pierwszą wersję Słońce też wschodzi napisał w sześć tygodni, mając dwadzieścia sześć lat; jako mężczyzna dwa razy starszy, ukończył Starego człowieka w osiem cygodni. Pierwszą powieść zmuszony był całkowicie prze­robić, za to w ciągu dwudziestu pięciu lat nauczył się dostatecznie dużo, aby nie przerabiać Starego człowieka.

W marcu Wallace Meyer doniósł, że redaktorzy Klubu Książki Miesiąca przeczytali z uznaniem Starego człowieka i morze, zaryso­wała się też możliwość druku w magazynie „Life". Ernesta urado­wała perspektywa znalezienia pięciu milionów czytelników dla jego opowieści. Mówił, że to lepsze, zdrowsze i zaszczytniejsze od nagro­dy Nobla. Do Adriany Ivancich napisał, że ma nadzieję zarobić na­reszcie porządne pieniądze. Donosił, że rozpoczął opowiadanie „o Mi-chigainie za dawnych czasów", które nazywał wewnętrznie złożonym, ale zewnętrznie „bardzo prostym". Z pewnością było dość proste, a dotyczyło epizodu z ustrzeleniem czapli na Jeziorze Błotnym za jego szkolnych czasów. Na koniec obiecywał dotrzymać noworoczne­go postanowienia, by pisać lepiej, zachować zdrowie, być dobrym dla bliźnich i unikać brutalności, egotyzmu i niepotrzebnych zmartwień.

Program ten realizował z powodzeniem.

70. STARY CZŁOWIEK I MORZE

Na początku maja Leland Hayward i Alfred Rice zawiadomili He­mingwaya, że „Life" zgodził się wydrukować cały tekst Starego czło­

364

wieka i morza w jednym numerze w pierwszym tygodniu września. Było to tryumfem, ponieważ redakcja tygodnika nigdy dotąd nie zrobiła takiego eksperymentu, a poza tym przyniosłoby spore pie­niądze. Ernest wyraźnie oświadczył Wallace'owi Meyerowi, że wstęp­na reklama książki nie ma odmalowywać go jako jakiegoś curiosum czy kontrowersyjnej postaci. Chce tym razem „zachować godność", powinien być osądzony jako pisarz i nic innego. Jeżeli to konieczne, krytyczne rozgrywki mogą się zacząć na nowo przy następnej po­wieści. Nadesłane przez firmę Scribner projekty obwoluty nie po­dobały mu się, więc zatelegrafował do Adriany, żeby spróbowała ją zrobić. Wkrótce przysłała do Nowego Jorku serię rysunków, spośród których wybrano stylizowany, utrzymany w białym, niebieskim i brunatnym kolorze widok z góry na pięć chat, trzy łodzie rybackie, a dalej morze rozciągające się w nieskończoność. Ernest wpadł w za­chwyt. Napisał, że nigdy nie był z niej taki dumny. Sprawę portretu autora na obwolucie rozwiązał Lee Samuels, który zrobił trzydzieści pięć zdjęć pisarza siedzącego nad basenem. Hemingway był pewien, że któreś z nich się nada. Chciał tylko nie wyglądać jak potwór. Napisał Meyerowi, że doprawdy nie jest próżny, jeżeli idzie o swoją twarz i ciało, i dodał, że kiedy był przystojny, nawet o tym nie wie­dział.

Tym razem przynajmniej nie musiał się zastrzegać, że jego posta­cie są fikcyjne. Jak podkreślił, stary człowiek i ryba od dawna już nie żyją, nie martwił się też trudnościami ze strony Manolita, syna właściciela kawiarni w Cojimarze, który prawdopodobnie posłużył za wzór Manola. Zaniepokoił się tylko, kiedy Carlos Baker przy­pomniał mu o dawnym liście do Maxa Perkinsa, zawierającym wzmiankę o Carlosie Gutierrezie jako dalekim prototypie Santiaga. Rozwiązał jednak ten problem prosząc Bakera, by nikomu o tym nie mówił. Pierwotnie zamierzał zadedykować książkę „Mary i Pilar", lecz z myślą o zmarłych przyjaciołach zmienił w końcu tekst dedy­kacji na następujący: „Charlie'emu Scribnerowi i Maxowi Perkinso-wi", Mary zaś wielkodusznie wyraziła zgodę.

Tymczasem • Philip Young napisał, że ponieważ jego akademicka przyszłość zależy od opublikowania książki, na której przygotowanie poświęcił pięć lat, gotów jest raz jeszcze ją przerobić, usunąć wszyst­kie cytaty i oświadczyć w przedmowie, że Hemingway nie był skłon­ny udzielić zwyczajowego zezwolenia na ich zamieszczenie. Ernest skapitulował i zgodził się na cytaty.

W czerwcu dla odmiany zaczął borykać się z Charlesem Fento-

365

nem, który w rozprawie doktorskiej o dziennikarskim terminowaniu Hemingwaya zajmował się rzekomo jego życiem prywatnym. Ernest ostro zaprotestował i napisał, że jest gotów opłacić Fen tonowi prze­jazd na Kubę i spotkać się z nim sam na sam w jakimś ogrodzonym miejscu. Kiedy jednak Fenton raz jeszcze wytłumaczył swoje stano­wisko, pisarz uspokoił się i wytknął mu w długim liście błędy fa­ktyczne i interpretacyjne popełnione w artykule o dawnych czasach w Kansas City.

W połowie czerwca, w okresie uciążliwych upałów, przyjechał na Kubę Alfred Eisenstadt, aby wykonać kolorowe portrety Ernesta na okładkę „Life'u", a także zdjęcia rybaków i łodzi dla Noela Si-cklesa, który miał ilustrować Starego człowieka i morze.

Harvey Breit z „New York Times Book Review" poprosił Faulkne-ra o zrecenzowanie opowieści. Faulkner oświadczył wprawdzie, że nie wiedziałby, jak do tego podejść, ale niebawem przysłał pochwal­ną „wypowiedź". „Przed kilku laty — brzmiał początek — Heming­way powiedział, że pisarze powinni trzymać się razem, tak jak to czynią lekarze, adwokaci i wilki. Myślę, że jest w tym więcej dowci­pu niż prawdy czy nawet potrzeby, przynajmniej w przypadku He­mingwaya, ponieważ tacy pisarze, którzy chcąc nie chcąc muszą trzymać się razem, bo inaczej zginą, przypominają wilki, które są wilkami tylko w stadzie, natomiast każdy z osobna jest po prostu jeszcze jednym psem." Dalej, w charakterystycznym dla siebie sty­lu, Faulkner wychwalał rzetelność pisarską Hemingwaya, podkreśla­jąc, że ze wszystkich ludzi on najmniej potrzebuje ochrony, jaką daje stado.

Otrzymawszy kopię tej wypowiedzi od Breita Ernest uznał ją za obraźliwą i zaczął wypisywać uszczypliwe uwagi pod adresem auto­ra. Na szczęście nic z tego nie doszło do Faulknera, który niebawem zamieścił krótką recenzję ze Starego człowieka i morza w magazynie „Shenandoah". „Czas może pokazać, że jest to najlepsza rzecz, jaką napisał którykolwiek z nas — oświadczył. — Mam tu na myśli jego i moich współczesnych. Tym razem odkrył Boga, Stwórcę. Do tej pory jego mężczyźni i kobiety tworzyli sami siebie, ulepiali się ze swej własnej gliny; ich zwycięstwa i porażki były dziełem ich włas­nych rąk, chcieli udowodnić sobie samym czy jeden drugiemu, jacy potrafią być twardzi. Tym razem jednak napisał o współczuciu, o czymś, co stworzyło ich wszysitkich: starego człowieka, który mu­siał schwytać rybę, a potem ją utracić, rybę, która musiała zostać schwytana, a potem utracona, rekiny, które musiały ograbić starego

366

człowieka z jego ryby — o czymś, co ich wszystkich stworzyło i mi­łowało, i co im wszystkim współczuło. I tak jest dobrze. Chwała Bogu, że to, co stworzyło Hemingwaya i mnie, co kocha nas i darzy współczuciem, powstrzymało go od wnikania w to głębiej."

Jeżeli Ennest przeczytał tę recenzję, niczym się nie zdradził. Ale w listach z owego okresu wielokrotnie powtarzał, jaka to musi być „diablo dziwna opowieść", skoro potrafi wywierać tak głębokie wra­żenie na tylu ludziach, z nim samym włącznie. Włoska tłumaczka napisała, że przepłakała nad nią całe popołudnie. Podobne reakcje ze strony czytelników utwierdzały autora w przekonaniu, że osiągnął efekt „znacznie przekraczający to, co jak sądziłem, potrafię zrobić". Estetyka utworu była zewnętrznie prosta, a wewnętrznie skompliko­wana. „Akcja wytwarza wzruszenie" — napisał dumnie. Odrzucał pogląd, jakoby zamierzał opisać złośliwość natury. Jest oczywiście prawdą, że ocean, wydając się tak piękny, może schwytać człowie­ka w pułapkę, ale tylko głupiec pozwala się w nią wciągnąć. Daleki był również od „czegoś, co dawniej nazywano naturalizmem". Przy naturalistycznym traktowaniu tematu utwór z łatwością rozrósłby się do tysiąca stron, mówiłby o historii i socjologii wioski Santiaga i jej mieszkańców, o wyścigach łódek, przemycie alkoholu, rewo­lucjach oraz wszystkich codziennych aspektach wiejskiego żywota. On natomiast chciał ukazać przeżycia Santiaga tak dokładnie i bez­pośrednio, żeby się stały cząstką przeżyć czytelnika, wraz ze wszyst­kimi implikacjami, jakie czytelnik mógłby wyczuć — wewnątrz czy też na zewnątrz ram tworzonych przez książkę.

Opublikowanie Starego człowieka i morza przysporzyło Ernestowi samych przyjemności, zyski natomiast wynosiły zaledwie 16 000 do­larów, bo resztę pochłonęły podatki. W ciągu czterdziestu ośmiu go­dzin sprzedano z górą pięć milionów egzemplarzy „Life'u". Zamówie­nia na zwykłe książkowe wydanie amerykańskie sięgnęły 50 000 eg­zemplarzy, następnie zaś rozchodziło się 3000 egzemplarzy tygodnio­wo. W Londynie zamówienia wyniosły 20 000 egzemplarzy, po czym sprzedawano ich 2000 na tydzień. Jonathan Cape przepowiadał, że ogółem sprzedadzą ponad 100 000 egzemplarzy. Te dane liczbowe były dostatecznie imponujące, ale Ernesta głębiej poruszały telefony z gratulacjami i osobiste podziękowania czytelników. Byli „jeszcze bardziej przejęci niż operą Pajace" — mówił z radością. Większość krytyków amerykańskich popadła w ekstazę. Harvey Breit nazwał książkę „doniosłą i pokrzepiającą". Joseph Henry miał tylko słowa pochwały dla tego „misterium zmagań Człowieka z Losem". „Ti-

367

me" nie znalazł w książce „nic z dawnego zawadiactwa pisarza" i uznał ją za arcydzieło rzemiosła. Rubryki listów do redakcji w „Li­fe" rozkwitały pochwalnymi określeniami. Rabini i pastorzy zaczęli wygłaszać kazania oparte na tekście Hemingwaya. Przez trzy ty­godnie otrzymywał dziennie osiemdziesiąt do dziewięćdziesięciu lis­tów od wielbicieli z najrozmaitszych kręgów społecznych.

W odpowiedzi na pochwalny list Bernarda Berensona, historyka sztuki poznanego w 1948 roku we Włoszech, wyjaśnił, że cała ta­jemnica książki polega na absolutnym braku symbolizmu. Morze jest morzem, stary człowiek starym człowiekiem, chłopiec chłopcem, marlin jest samym sobą, a rekiny nie są ani lepsze, ani gorsze od innych rekinów. Nazwał Berensona „mądrym starym człowiekiem" i zapytywał, czy nie zechciałby napisać paru zdań o książce, które Scribner mógłby zacytować dla reklamy. Berenson pospiesznie odpo­wiedział z Włoch „kilkoma zdaniami o tym małym arcydziele". „Sta­ry człowiek i morze Hemingwaya — napisał — jest idyllą morza jako morza, równie niebyronowską i niemelvillowską jak sam Homer, przekazaną prozą tak spokojną i urzekającą jak wersy Homera. Ża­den prawdziwy artysta nie uprawia symbolizmu ani alegorii — a He­mingway jest prawdziwym artystą — natomiast z każdego prawdzi­wego dzieła sztuki emanują symbole i alegorie. Tak też jest z tym krótkim, ale niemałym arcydziełem."

Ernest nie tracąc czasu zaproponował Waillaee'owi Meyerowi za­mieszczenie tej opinii w zapowiedziach takich kwartalników, jak „Hudson" i „Partisan", najwyraźniej w nadziei skonfundowania zmurszałych intelektualistów, a dziękując Berensonowi i pragnąc wywrzeć na nim wrażenie siłą swej historycznej wyobraźni, napisał, że miewa niekiedy uczucie, jakby żył we wszystkich epokach i wszy­stkich krajach.

Aczkolwiek w prywatnych rozmowach zapewniał, że niemiło mu żyć pod nową dyktaturą Batisty, przyjął od rządu kubańskiego Me­dal Honorowy „w imieniu zawodowych rybaków poławiających mar-liny od Puerto Escondino po Bahia Honda". Odmówił natomiast wy­jazdu do Nowego Jorku dla uświęcenia swego sukcesu, bo uważał, że i tak już za dużo było reklamy. Zamiast pić z różnymi tamtejszy­mi mądralami, woli zostać na Kubie i walczyć z wielkimi marlinami. Zachowywanie tej antyintelektualnej pozy wyraźnie go bawiło, a za pozostaniem na Kubie przemawiała dodatkowo chęć dopomożenia Gianfranco Ivancichowi w sprzedaży jego farmy na Kubie. Ernest traktował lojalnego, oddanego mu Gianfranco jak na wpół brata, na

368

wpół syna i cieszył się jego obecnością, zwłaszcza że ostatnio Gigi zaczął się kłócić z ojcem listownie, potępiając go za traktowanie Pa-uline i nazywając Starego człowieka i morze sentymentalną tandetą.

W grudniu przyjechał do Hawany Leland Hayward, aby omówić z autorem filmową wersję noweli. Zaproponował, żeby Spencer Trą­cy i jakiś młodszy aktor odczytywali jej fragmenty na wieczorach organizowanych w całym kraju, co przygotowałoby publiczność do obejrzenia filmu, który wyreżyserowałby Vittorio De Sica, z Trącym jako narratorem oraz „miejscowymi ludźmi w miejscowej łodzi na miejscowym oceanie" jako aktorami. Zdjęcia można by rozpocząć za półtora roku. Tymczasem Ernest, zamontowawszy kamery na po­moście „Pilar", mógłby sfilmować sekwencje z rekinami, ciągnąc

przynętę za łodzią.

Hemingway w zasadzie zaaprobował tę koncepcję, ale naprawdę pociągała go myśl o następnym safari w Afryce. Patrick przebywa­jący wraz z żoną w Kenii pisał do ojca entuzjastyczne listy, a w No­wym Jorku odbyła się ostatnio z wielkimi fanfarami premiera Śnie­gów Kilimandżaro w reżyserii Darryla F. Zanucka, więc Ernest mó­wił, że już oliwi swój stary sztucer. Po przybyciu do Mombasy miał zamiar zarzucić go na ramię, ruszyć ku górze Kilimandżaro, wspiąć się na szczyt Kibo i rozpocząć „poszukiwania Duszy Zanucka".

369

Rozdział XI

SPRAWA ŻYCIA I ŚMIERCI

71. ROK MYŚLIWCÓW

Rok 1953 rozpoczął się krwawo, bo 17 stycznia Ernest, usłyszawszy podejrzane odgłosy w swojej sypialni, otworzył po ciemku ogień z karabinka, raniąc jednego z trzech włamywaczy, a w kilka dni później pobił młodego intruza, który zjawił się w Finca, gdyż chciał jakoby zostać uczniem pisarza, ale w gruncie rzeczy szukał zaczepki.

Hemingway z obrzydzeniem przeczytał w tym czasie studia kry­tyczne Johna Atkinsa i Philipa Younga o swojej twórczości. Pierw­sze, choć pełne dobrych intencji, wydało mu się nieuporządkowane, a drugie — nadmiernie zawiłe. Nie zgadzał się z Youngiem, że Po sezonie wiele zawdzięcza Scottowi Fitzgeraldowi, a Mordercy Stephe­nowi Crane'owi, że podstawowe symbole w Śniegach Kilimandżaro wywodzą się z Flauberta i Dantego, że w wizerunku Murzyna z Za­paśnika jest implikacja homoseksualizmu i wreszcie (rzecz najbar­dziej horrendalna), że w opowiadaniu o Franciszku Macomberze sportretował siebie samego. Wszyscy krytycy akademiccy usiłują widocznie dopasować jego dzieło „do prokrustowego łoża swoich izmów i dialektyki", co gorsza zaś, postępują jak kronikarze plotek towarzyskich, a nie jak naukowcy. Tak właśnie zachował się Char­les Fenton prosząc Dorothy Connable o informację na temat daw­nych czasów w Toronto. W odpowiedzi na jej list w tej sprawie Er­nest oświadczył, że najlepiej jest absolutnie nic ludziom nie mówić, bo prawdę odrzucają na rzecz czegoś bardziej sensacyjnego albo pasującego do teorii, w którą usiłują wtłoczyć jego życie. Firmie Scribner z kolei polecił odmówić Fentonowi prawa przytaczania cy­tatów z jego dzieł. Stale irytowała go myśl, że te uczone intruzy naruszają materiały, które sam mógłby kiedyś włączyć do swoich pamiętników.

370

Przełom stycznia i lutego obfitował w dalsze złe wiadomości i przy­kre wydarzenia: Hemingway dowiedział się o nagłej śmierci męża swojej siostry Sunny, Mary zachorowała, pożegnali odpływającego do Włoch Gianfranca, a co najgorsze, Ernest musiał zastrzelić ulu­bionego kota Willie, któremu samochód połamał łapy.

Humory uległy poprawie, kiedy piękna wiosenna pogoda ściągnę­ła do Finca licznych gości — między innymi Haywardów i Spencera Trący. Trący wydał się gospodarzowi zarówno skromny, jak inteli­gentny, a choć był abstynentem, zaskarbił sobie jego sympatię wsta­jąc o wpół do siódmej rano i zwiedzając z nim razem okolice. O fil­mie nie wspominali, bo Ernest nie uważał tygodnia wielkanocnego za najlepszy okres do rozmów o interesach, a zresztą wkrótce stało się jasne, że Trący będzie mógł go nakręcić dopiero w 1955roku.

W pierwszy poniedziałek maja, łowiąc ryby u raf pod Pinar del Rio, usłyszeli nazwisko Hemingwaya w wiadomościach radiowych. Stary człowiek i morze dostał nagrodę Pulitzera za rok 1952. Ernest starał się nie okazywać radości, lecz przychodziło mu to z trudem, była to bowiem jedyna nagroda Pulitzera, jaką uzyskał. Zaczął ją nazywać nagrodą Pulowera i przepisał otrzymany czek na Bumby'-ego. Mógł sobie pozwolić na ten gest, gdyż porozumienie zawarte z Haywardem gwarantowało mu 25 000 dolarów zaliczki na poczet honorarium za wykorzystanie powieści i takąż sumę za nadzór nad zdjęciami rekinów na Morzu Karaibskim i olbrzymiego marlina u wybrzeży Peru. W połowie maja zjawiło się kilku redaktorów z magazynu „Look", oferując, wysokie honorarium za serię artyku­łów o bliskim już safari. Czym prędzej kupił Mary żółtego sporto­wego Plymoutha i zabrał się do „obsadzania" wyprawy afrykańskiej.

On i Mary wypłynęli pod koniec czerwca z Nowego Jorku do Hawru, gdzie miał ich oczekiwać Gianfranco. Poza pisaniem listów jedynym literackim zajęciem Ernesta w czasie podróży była lektura rozprawy doktorskiej Charlesa Fentona, której maszynopis dostał od swego agenta, Alfreda Rice'a. Przeczytawszy ją napisał do autora, że jeśli umrze w Afryce, książkę można będzie opublikować. Inaczej absolutnie nie.

Z Hawru udali się w towarzystwie Gianfranca i kierowcy imie­niem Adamo do Paryża, stamtąd zaś przez Chartres, Poitiers i wzdłuż doliny Loary pojechali do Hendaye. Ernest chciał raz jeszcze obej­rzeć fiestę San Fermina w Pampelunie, a chociaż Franco był nadal u władzy, on zaś powszechnie uchodził za zagorzałego republikani­na, jego przyjaciele uznali, że może z honorem wrócić do Hiszpanii,

371

jeśli nie odwoła niczego, co napisał, i nie będzie mówił o polityce. Przekroczenie granicy pod Irunem odbyło się bez żadnych incyden­tów, lecz Ernest, ze swoim zamiłowaniem do melodrarnatyczności, chwalił się później, że trzeba było mieć nie lada cojones, aby po­wrócić do frankistowskiej Hiszpanii, i twierdził, że groziło mu za­strzelenie przez straż graniczną.

Ponieważ wszystkie miejsca w hotelach Pampeluny były już z góry zarezerwowane, wynajęli pokoje w Lecumberri, o 33 kilometry na północ.

Nazajutrz na głównym placu Pampeluny oczekiwał ich stary przy­jaciel Ernesta, Juanito Quintana, który stracił swój hotel podczas wojny domowej, a także Rupert Bellville, Anglik, który poznał He­mingwaya na statku w 1937 roku, kiedy obaj płynęli do Hiszpanii, aby stanąć w wojnie po przeciwnych stronach. Podczas obiadu do towarzystwa przyłączyli się Tom i Durie Shevlinowie, Peter Viertel oraz młody absolwent Princetonu nazwiskiem Peter Buckley, zna­jomy Bumby'ego z chłopięcych lat spędzonych w Paryżu. Buckley wychwalał wspaniałego nowego matadora, Antonia Ordóńeza, syna owego Nina de la Palma, którego Ernest uwiecznił pod nazwiskiem Pedra Romero w Słońce też wschodzi. Któregoś popołudnia Heming­way poznał tego nowego bohatera, smukłego, ciemnowłosego, mło­dego mężczyznę o wielkiej godności osobisitej i uroku, i doszedł do wniosku, że Ordóńez jest o wiele lepszy od swego ojca za jego naj­lepszych czasów.

Tak jak niejednokrotnie przedtem, fiesta po radosnym początku rozpłynęła się w ulewnych deszczach, wobec czego Hemingwayowie wyruszyli na południe, do Burgos i Madrytu, zbaczając z głównej drogi, ponieważ Ernest chciał pokazać Mary miejsce, gdzie znajdo­wała się zrodzona w jego wyobraźni kryjówka partyzantów w Sierra de Guadarrama. Spoglądając na mijane krajobrazy mówił, że to jest właśnie okolica z Komu bije dzwon, i stwierdził z zadowoleniem, że wiernie ją opisał.

Madryt, pełen innych duchów przeszłości, wydał mu się „trochę przerażający". Postanowił jednak zająć ten sam co w roku 1937 po­kój w hotelu Florida, bo wyczuwał, że Hiszpanie będą to uważali za stosowne. Poszedł z Mary obejrzeć obrazy w Prado, „tak mocno wyryte" w jego „głowie i sercu", jak gdyby wisiały na ścianach w Finca przez wszystkie te lata. Ich widok sprawił mu jeszcze wię­kszą przyjemność niż kiedykolwiek i uważał go za najlepszy pre­zent urodzinowy, choć nadeszło też kilka innych: wiadomość o za­

372

kończeniu wojny w Korei i o przyznaniu mu Orderu Carlosa Ma­nuela de Cespedes przez Batistę oraz pojednawczy poemat od Archie MacLeisha.

Objazd po Hiszpanii zakończyli wizytą u Ordóńeza i jego szwagra, Luisa Miguela Dominguina, na ranczu Villa Paz pod Saelices, po czym udali się do Walencji. Obejrzeli tam kilka walk byków i po­śpieszyli z powrotem do Paryża, skąd 4 sierpnia rano odjechali do Marsylii, by wsiąść na statek odpływający do Mombasy. Zgodnie z umową oczekiwał ich tam Philip Percival, postarzały przez te dwa­dzieścia lat, ale jak zawsze pełen pogody ducha. Mary zakochała się w nim od razu. Na farmie Philipa przyłączył się do nich kubański przyjaciel Mayito Menocal, a także sympatyczny fotograf magazynu „Look" Earl Theisen.

Ostatnie dni sierpnia spędzili obozując luksusowo w dziewięciu namiotach na farmie Kitanga i robiąc ostateczne przygotowania do safari. Ernesta uradowała wiadomość, że jako jedyni myśliwi otrzy­mają zgodę na spędzenie września w Południowym Rezerwacie Zwie­rzyny w okręgu Kadżijado, o sześćdziesiąt kilometrów na południe od Nairobi. Tereny te niedawno otwarto ponownie dla myśliwych i podobno roiło się tam od zwierzyny. Rzeczywiście już kilka kilo­metrów za Maczakos zatrzymał ich młody strażnik łowiecki nazwis­kiem Denis Zaphiro, który od rana tropił nosorożca i teraz zapro­ponował Hemingwayowi, żeby go strzelił. Ernest ranił zwierza, ale ponieważ wkrótce zapadł zmrok, przerwali tropienie i znaleźli go martwego dopiero nazajutrz o świcie. Nad rzeką Salengai były wiel­kie stada gołębi, stepówek i perliczek, a także dużo bocianów ma-ribu, więc Ernest mógł zaspokajać swoje zamiłowanie do strzelania ptactwa. Według Denisa Zaphiro w obwodzie znajdowało się czte­rysta słoni, dziesięć nosorożców, około dwudziestu lwów i olbrzymia rozmaitość drobniejszej zwierzyny. Pierwszym „zwierzątkiem" Ma­ry była antylopa gnu, a Ernesta — gerenuk.

Rankiem ostatniego dnia pobytu nad Salengai Hemingway strzelił swojego pierwszego lwa. Wbrew późniejszym przechwałkom nie wy­padło to najlepiej. Kiedy wyjeżdżali Landroverem, niebo było szare od dżdżu. Na przynęcie żerowały dwa lwy. „Papa strzelił do jednego z odległości niecałych dwustu metrów — napisała Mary. — Usłysze­liśmy uderzenie kuli, ale lew nie upadł i nie zaryczał." Po prostu zniknął. Przybyli Percival i Menocal, powiększając ekipę poszuki­waczy. W ciągu pół godziny Denis odnalazł ranne zwierzę i dobił je dwoma szybkimi sltrzałami. Ernest też strzelał dwa razy. Po

373

oskórowaniu Hemingwayowie wzięli sobie po kawałku surowego mię­sa do przeżuwania.

Ten gest miał między innymi przynieść im szczęście. Mayito Me-nocal wciąż uzyskiwał lepsze wyniki od Ernesta, co skromnie przy­pisywał żółtej chustce, którą nosił na szyi. Jego szczęście objawiło się wyraźnie w dwa dni później, w okręgu Kadzijado, w pobliżu rzeki Kimana i bagien, gdzie jednym strzałem zabił wielkiego czar-nogrzywego lwa.

Ernest chybił na bagnie bawołu i usiłując to sobie powetować, wyciągnął starego Springfielda, którym tak bezbłędnie posługiwał się w 1933 roku. Z początku szło mu dobrze; pierwszego dnia ubił zebrę, drugiego gerenuka, każde z nich jednym strzałem. A potem znów zaczął chybiać — dwie zebry, dzika, lwa, lwicę oraz pawiana. Nadal jednak strzelał dobrze do pióra i korzystał z każdej sposobno­ści, by zapolować na ptactwo. Chodzenie mu służyło, schudł mimo dużego apetytu i donosił w listach, że wspaniale spędza czas.

Dziewiętnastego września zwinęli obóz, wrócili nad Salengai na trzy dni, po czym przenieśli się na nowy teren, zwany w Wydziale Zwierzyny Obozem Figowego Drzewa. Rozciągał się on nad czystym potokiem Oleibortoto i oczarował Mary. O kilka kilometrów na po­łudnie, na zboczu wzgórza, Mayito ubił pięknego samca lamparta, a Mary wkrótce potem mniejszego kudu jednym strzałem w kark.

Z początkiem października odjechali Theisen i Mayito, Heming­wayowie zaś pozostali jeszcze dziesięć dni w Obozie Figowego Drze­wa w nadziei, że Mary upoluje lwa. Trzynastego października zwi­nęli obóz i wrócili na farmę Percivala. Mary została tam, żeby na­pisać artykuł o Hiszpanii, a Ernest poleciał odwiedzić Patricka na jego nowej farmie w Tanganice. Ogolił sobie głowę i dumnie poka­zywał blizny po rozmaitych ranach synowi i jego żonie Henny.

Chociaż w liście do Gianfranca wychwalał „idealne" zachowanie się Mary podczas safari, a oboje zapewniali przyjaciół w kraju, że nigdy w życiu nie było im tak dobrze, trzeci miesiąc polowania oka­zał się bardzo pechowy. Wyprawa na równinę Ibohara i do okręgu Usangu nie powiodła się: zwierzyny było mało, gorąco mocno da­wało się we znaki. Ernest wypadł z Landrovera, pokaleczył sobie twarz i zwichnął ramię, a Henny i Patrick zapadli na zdrowiu.

W przypływie chłopięcej fantazji Hemingway zapragnął żyć jak krajowiec i pojąć za żonę dziewczynę z plemienia Wakamba, imie­niem Debba. Mary nie sprzeciwiała się, powiedziała tylko, że Debba powinna wziąć przedtem porządną kąpiel. Ernest od razu się uspo­

374

koił, ale po kilku tygodniach ufarbował swoje zamszowe kuntki i dwie koszule „na rozmaite odcienie malajskiej rdzaworóżowej ochry" i za­czął polować z włócznią. Czternastego grudnia wybrał się na lam­parta. Strącił go z drzewa cierniowego i ruszył za nim w gęsty busz. O trzy metry dalej znaleźli rozbryzg krwi i kawałek łopatki lam­parta. Kiedy nosiciel broni N'Gui podał mu ów odłamek kości, Er­nest włożył go do ust jako talizman. Lampart schronił się w kępie cierni i myśliwy musiał strzelać sześć razy z automatycznego Win-chesltera, zanim zwierz przestał ryczeć i skonał. Ernest uczcił to wydarzenie pięcioma butelkami piwa na modłę Dalekiego Zachodu, po czym tak się zabawiał z Debbą i jej przyjaciółkami, że połamali Mary łóżko. Kiedy jednak któryś ze służących ostrzegł, że ciotka Debby może zrobić awanturę, Ernest roztropnie odesłał dziewczęta do domu.

Święta obchodzili w stylu afrykańskim, z przyozdobionym drze­wkiem cierniowym i prezentami dla służby rano w dzień Bożego Na­rodzenia. W południe Ernest zorganizował specjalną „Ngomę". Deb­ba, pod opieką ciotki, znajdowała się w tłumie Wakambów i Ma-sajów, którzy przybyli na tę uroczystość. Ernest z powagą wygłosił przemówienie. Przewodnicy safari odtańczyli taniec, przystrojeni w farbowane strusie pióra. Za to Sylwestra obchodzili Hemingwayo­wie spokojnie, przy herbacie i ciastkach przywiezionych przez Per-civallów.

72. UGANDA I POTEM

W styczniu 1954 roku Denis Zaphiro wystarał się o mianowanie Ernesta Honorowym Strażnikiem Łowieckim obszaru bagien Kima­na. Aczkolwiek zasadniczą intencją było „dać mu poczucie, że jest zaangażowany w sprawy afrykańskiej fauny", miał pełnomocnictwo do przeprowadzania aresztowań, rewizji oraz dochodzeń. Tylko nie­liczni amatorzy potrafiliby pełnić te obowiązki z takim połączeniem wesołości, odpowiedzialności i osobistej dumy. Kiedy lamparty czy grasujące lwy atakowały bydło Masajów albo gdy słonie tratowały ich pola, Ernest wysłuchiwał skarg, oglądał szkody i zalecał odpo­wiednie sposoby postępowania. Czasami spędzał pół nocy wędrując z włócznią, a w dzień, podczas przerw w patrolowaniu, zachodził do sklepów i gospód w okolicznych wioskach.

375

Dwudziestego pierwszego stycznia, zgodnie z planem, wystartowali Cessną z lotniska w Nairobi. Obejrzeli z powietrza skarpę Rift i po­dziwiali kolor jeziora Natron, różowego od olbrzymich stad flamin­gów. Po południu skręcili na zachód nad krater Ngorongoro i równi­nę Serengeti. Ernest pokazał Mary miejsce, gdzie obozował w 1933 roku, i drugie, gdzie Pauline zabiła lwa. Nazajutrz skierowali się na północ, lecąc nad łańcuchem jezior Edwarda, George'a i Alberta, wieczorem zaś wylądowali w Entebbe. Trzeciego dnia ujrzeli Biały Nil i skręcili na wschód nad katarakty.

Pilot Roy Marsh trzykrotnie okrążył Wodospady Murchisona, kła­dąc samolot na skrzydło dla ułatwienia zdjęć. Podczas trzeciego okrą­żenia znurkował, by wyminąć nadlatujące stado ibisów, i zaczepił

0 drut telegraficzny, który uszkodził śmigło i usterzenie ogonowe. W rezultacie samolot runął między kępy ostrych cierni. Nie odnieśli wprawdzie cięższych obrażeń, ale Mary doznała szoku, Ernest zaś wykręcił sobie ramię. Mimo że nadawali sygnał przez radio, a w no­cy rozpalili ognisko, żadna pomoc nie nadeszła. Rano Ernest ujrzał niespodziewanie nadpływający rzeką duży biały statek. Został on wynajęty na wycieczkę przez angielskiego chirurga z Kampali. Właś­ciciel statku, Hindus, zgodził się za wysoką opłatą zabrać ich do Butiaby nad Jeziorem Alberta. Na przystani oczekiwał pilot na­zwiskiem Reggie Cartwright wraz z policjantem Williamsem. Obaj strawili cały dzień na poszukiwaniach po otrzymaniu meldunku od załogi samolotu linii BO AC, przelatującego w pobliżu wodospadów, że widziano szczątki maszyny, ale ani śladu ludzi. Samolot Cart-wrighta stał na lotnisku gotowy do drogi i pilot zaproponował, że ich odstawi do Entebbe.

Zapadła noc, kiedy przybyli na pas startowy przypominający źle zaorane pole. Ernest, Mary i Marsh z niechęcią wsiedli do samolotu, który ruszył podskakując na bruzdach, lecz raptem zatrzymał się

1 buchnął płomieniem. Roy Marsh wybił kopniakiem okienko, a He­mingway wyłamał zatrzaśnięte drzwi głową i uszkodzonym ramie­niem, dzięki czemu zdołali wydostać się z samolotu. Dwukrotnie w ciągu dwóch dni rozbili się i wyszli z tego żywi.

Ale nie nietknięci. Ernest miał pękniętą czaszkę, zakrwawioną gło­wę, a zza lewego ucha sączyła mu się przezroczysta ciecz. Mary mocno kulała na skutek bólu w uszkodzonym kolanie. Wraz z Wil­liamsem i jego żoną udali się samochodem w osiemdziesięciokilome-trową drogę do Masindi. Hemingway napisał później, że była to naj­dłuższa jazda jego życia.

376

Następnego dnia odjechali wynajętym samochodem do Entebbe. W hotelu otumaniony Ernest rozmawiał z dziennikarzami, chociaż widział wszystko podwójnie, a słuch zanikał mu i powracał. Resztę tygodnia przetrzymał dzięki dżinowi i swojej dzielności. Wypadło mu grube jelito, coś było nie w porządku z jedną nerką, często wy­miotował, dolna część kręgosłupa zdawała się rozpalona do czerwo­ności, a rozbitą głowę nosił jak jajko. Po paru dniach przyleciał z Dar es-Salam Patrick, przywożąc pieniądze, po czym Marsh spro­wadził Cessnę, aby odstawić Ernesta do Nairobi. Patrick i Mary udali się tam następnego dnia zwykłym samolotem pasażerskim. Najpierw zaczęli otrzymywać depesze gratulacyjne, a potem przed­wczesne artykuły pośmiertne, drukowane w gazetach na całej kuli ziemskiej, wraz z setkami wypowiedzi najrozmaitszych wybitnych ludzi, których o nie poproszono, kiedy zdawało się pewne, że He­mingway nie żyje. Ernest połykał je, według określenia Mary, z „nie­moralną lubością", choć nie mógł się oprzeć przypuszczeniom, iż niektórzy przyjęli z zadowoleniem wiadomość o jego śmierci.

Jego życiu nadal zagrażało niebezpieczeństwo. Poza ogólnym wstrząsem doznał takich obrażeń, jak pęknięcie wątroby, śledziony i nerki, przejściowo zaniewidział na lewe oko i ogłuchł na lewe ucho, miał złamany kręg, wywichnięte prawe ramię i bark, skręconą lewą nogę, porażenie zwieracza oraz poparzenia pierwszego stopnia na twarzy, rękach i głowie. Pozując jak zwykle na niezniszczalnego, powiedział reporterom, że nigdy nie czuł się lepiej. Prawda wyglą­dała tak, że nigdy nie było z nim gorzej.

Ponieważ jeszcze przed wypadkami samolotowymi postanowili roz­bić nowy obóz pod Szimoni na wybrzeżu Kenii, Mary pojechała do Mombasy, by tego dopilnować, a Ernest został w Nairobi i podykto­wał dla magazynu „Look" pełną humoru relację o ostatnich nieprzy­jemnościach w Ugandzie, jak sam to określił. Napisana była nieco rozwlekle, z wieloma komicznymi dygresjami i właściwą Ernestowi przesadą. Najbardziej zadziwiające w tym artykule było nie to, że proza miała pewne usterki, ale że człowiek w takim stanie mógł go w ogóle napisać.

Patrick, Henny i Percival czekali już na miejscu, kiedy Ernest przyleciał do obozu pod Szimoni. Z entuzjazmem opowiadał o pla­nach łowienia ryb, ale chociaż reszta towarzystwa wypływała pra­wie codziennie, rzadko się do nich przyłączał. Uszkodzenie kręgo­słupa powodowało ciągłe bóle i poruszał się z dużym trudem. Mimo to, kiedy w pobliżu wybuchł pożar buszu, był na tyle lekkomyślny,

'377

że pomagał go gasić. Wskutek słabej kondycji fizycznej potknął się i upadł w ogień. Wyciągnięto go w tlącym się ubraniu i wtedy stwierdził, iż ma poparzenia drugiego stopnia na nogach, brzuchu, piersiach i wargach, a trzeciego stopnia na lewej ręce i prawym przedramieniu. Tego już było za wiele, toteż do odjazdu do We­necji pozostał na pokładzie kutra rybackiego w porcie Mombasa.

W czasie podróży nie opuszczał kabiny, dopóki nie dopłynęli do Port Saidu, a potem wstawał z łóżka na parę godzin dziennie, żeby ćwiczyć nogi. Stracił prawie dziesięć kilo i czuł się osłabiony wsku­tek wewnętrznego krwawienia. Kiedy pod koniec marca statek za­winął do Wenecji, od razu położył się do łóżka w hotelu Gritti i za­czął przyjmować mnóstwo odwiedzających. Wszyscy byli przerażeni jego wyglądem, on jednak przez cały kwiecień maskował troskę i cierpienie zachowując pozory wesołości. Zdobył się nawet na wy­cieczki do Torcello i do Codroipo na zaproszenie Federica i Marii-Luizy Kechlerów. Poza tym wiele czytał.

W połowie kwietnia Mary pojechała do Paryża i Londynu, a stam­tąd do Sewilli z Rupertem Bellville'em, aby wziąć udział w ferii w tygodniu powielkajnoonym, Ernest zaś wyruszył samochodem, ma­jąc za kierownicą Adamo, do towarzystwa zaś Aarona Hotchnera, którego wezwał z Holandii i który radował się nową sposobnością podróżowania ze swoim dobroczyńcą. W Mediolanie odwiedzili w ho­telu Ingrid Bergman, w Cuneo zaś, gdzie ekspedientka poznała Er­nesta, kiedy kupował butelkę whisky, o mało go nie zgniótł tłum wielbicieli. Wrócił do samochodu z pomocą grupy żołnierzy, mocno wstrząśnięty tym przeżyciem, i w Nicei kazał sobie zgolić brodę, by go nie poznawano. Wstąpili do San Sebastian, skąd zabrali Juanita Quintanę, i przez Burgos dojechali do Madrytu, dokąd przybyli później z Sewilli Mary i Rupert BelMlle. Osiemnastego maja Er­nest wybrał się na rancz hodowli byków w pobliżu Escorialu, gdzie wyciągnął się na rozłożonej kapie i patrzał, jak Luis Miguel Do-minguin ćwiczy z rocznymi byczkami. Pozował także do zdjęć z Do­rn inguinem, „najlepszym z żyjących matadorów", i z Avą Gardner.

Po katastrofie w Butiabie i pożarze w Szimoni pozostał mu za­ledwie cień dawnego wigoru. W Madrycie musiał zasięgnąć porady lekarza, który wysłuchał jego relacji, zbadał go i zalecił dalszy wy­poczynek, ścisłą dietę i znaczne ograniczenie spożycia alkoholu. Sto­sował się do tych zaleceń, jak umiał najlepiej, podczas ostatniego tygodnia w Madrycie i jazdy do Genui.

Długa podróż do Hawany, choć „nudna jak diabli", była także

378

„wypoczynkowa i zdrowa". Ernest jadał umiarkowanie i całymi dnia­mi czytał, drzemał i patrzał na morze. Wróciwszy do kraju po pra­wie trzynastu miesiącach nieobecności, oddał się pod opiekę doktora Herrery i kontynuował życie rekonwalescenta. Nie bacząc na to, co go spotkało w Ugandzie, nie miał zamiaru „odgrywać króla Lira" i stale powtarzał, że już mu tęskno do dalekich wzgórz Afryki.

73. SZCZODROBLIWOŚĆ SZWECJI

Po powrocie do domu napisał do Berensona, że dość ma rozgłosu. Historia z katastrofami samolotowymi zastąpiła jedynie ten dawny, fałszywy mit twardego chłopa nową, równie fałszywą, legendą nie-zniszczalności. W poważnych momentach życia interesuje go wy­łącznie literatura, najcięższe z rzemiosł. Wymaga ono umiejętnośoi uchwycenia tego, co nieuchwytne, i sprawienia, by wydało się nie tylko uchwytne, ale i normalne. Ponieważ jest to oczywistym nie­podobieństwem — tak jak praca alchemika przemieniającego pospo­lity metal w złoto — ludzie to cenią. Jednakże za duże uwielbienie jest niedobre dla pisarza. Jego prawdziwa nagroda tkwi w nim sa­mym — w poczuciu, że pisząc dosięga szczytu swoich możliwości, a nawet go przekracza.

Krążyły pogłoski, że jego nazwisko wysuwane jest do nagrody Nobla. Ponieważ słyszał to już przedtem, był nastawiony sceptycz­nie, skądinąd zaś uważał, iż ta nagroda może być niebezpieczna. Miał kwaśno-winogronową teorię, że „żaden typek, który zdobył nagrodę Nobla, nie napisał nigdy potem nic, co warte byłoby czy­tania". Zdawała się tego dowodzić Przypowieść Faulknera, którą Ernest uznał za fałszywą i sztuczną.

Na swoje pięćdziesiąte piąte urodziny otrzymał Order Carlosa Ma­nuela de Cespedes, zapowiedziany rok przedtem, ucieszyła go też wizyta Avy Gardner i Dominguina oraz pojednawcze kroki ze strony Gregory'ego, zmierzające do załagodzenia trzyletnich niesnasek mię­dzy ojcem i synem. Lato nie upływało jednak bez zmartwień, bo Philip Percival zachorował na raka, Gianfranco starał się o rękę dziewczyny, która nie podobała się Ernestowi, a producenci filmu dokumentalnego o faunie afrykańskiej przedwcześnie oznajmili o przygotowaniach, wobec czego z gniewem zakazał powoływać się na jego nazwisko.

379

Pisanie mu nde szło i dopiero pod jesień zabrał się do opowiadań opartych na niedawnych przeżyciach w Afryce. Jedno z nich tak się rozrastało, że mogła z tego wyjść powieść. W rzeczywistości było lekko zbeletryzowanym dziennikiem z safari, prawie zupełnie po­zbawionym formy, pełnym scen, które sięgały od dość efektownych do banalnych. Uważał, że powinno spodobać się Lanhamowi, i jego pierwszego zawiadomił pod koniec października o otrzymaniu na­grody Nobla.

Dwudziestego ósmego, w dniu jej oficjalnego oznajmienia, był zdecydowany zachować się uprzejmie, a nawet uroczyście, choć po­czątkowo nie miał ochoty jej przyjąć, bo uważał, że należała mu się już wcześniej, i bał się tych wszystkich, co będą się dobijali do drzwi jego domu. Podczas oblewania w Finca zatelefonował z No­wego Jorku Harvey Breit z prośbą o wywiad i o wymienienie pisa­rzy zmarłych przed ustanowieniem nagrody w 1901 roku, którym, jako członek jury, Ernest by ją nadał.

Jako laureat, Hemingway wyraził żal, że nigdy nie dostał jej Mark Twain ani Henry James, ani taka cudowna pisarka, jak Isak Dinesen, czy Bernard Berenson, który poświęcił całe żyoie pisaniu najlepszych i najbardziej klarownych prac o malarstwie, czy wresz­cie Carl Sandburg. Zakończył tę wypowiedź słowami: „Ponieważ szanuję i czczę decyzję Akademii Szwedzkiej, nie powinienem robić takich uwag. Każdy, kto dostępuje jakiegoś zaszczytu, winien przyj­mować go z pokorą." Mówiąc to chciał wyrazić uznanie trojgu ży­jącym ludziom, którzy „usilnie pracowali przez całe żyoie", i uczy­nić ich szczęśliwymi jednego dnia.

Osobiście był jednak niezadowolony z oficjalnego oświadczenia komitetu nagrody Nobla. Wychwalało ono jego „wspaniałe, kształ­tujące styl mistrzostwo w sztuce nowoczesnej narracji", określając zarazem wcześniejsze utwory jako „brutalne, cyniczne i twarde" — a zatem nie odpowiadające zasadzie, że nagrodę należy nadawać za „dzieło o tendencjach idealistycznych". Mimo to wspominano tam o „heroicznym patosie", który stanowi „podstawowy element jego poglądu na życie", jak również o jego „męskim zamiłowaniu do niebezpieczeństw i przygód" oraz „wrodzonym podziwie dla każdej jednostki, która walczy o dobrą sprawę w świecie rzeczywistości omroczonej gwałtem i śmiercią". Ogółem biorąc, ten niewielki ela­borat sprawiał wrażenie przygotowanego przez komisję i Ernest nie­chętnie go zaakceptował.

W dwa dni po ogłoszeniu nagrody napomknął Charlesowi Scrib­

380

nerowi młodszego, że „ta przeklęta sprawa" już się na szczęście za­kończyła. Przerwała mu pracę, zakłóciła życie i wywołała mnóstwo „niesmacznej reklamy". Jednakże czek na 35 000 dolarów pomoże mu spłacić niektóre długi. Nie jest natomiast pewien, co zrobić ze złotym medalem. Yeats nazwał go „Szczodrobliwością Szwecji" i Er­nest pragnął być szczodrobliwy. Zastanawiał się, czy nie podarować medalu Ezrze Poundowi, ale sdę rozmyślił. Na pewien czas schował medal w skrytce na biżuterię w Finca, a w końcu ofiarował go Madonnie z Dobre, narodowej świętej kubańskiej. Odtąd miał on się znajdować w kaplicy Najświętszej Panny w Santiago de Cuba.

W listopadzie Hemingway otrzymał list od ambasadora amery­kańskiego w Sztokholmie z prośbą o przysłanie krótkiego oświadcze­nia, które ambasador odczytałby podczas uroczystego bankietu w dniu wręczenia nagrody, gdyby stan zdrowia nie pozwolił pisarzowi ode­brać jej osobiście.

Ernest zastosował się do tego życzenia i nagrał na taśmie nastę­pujące przemówienie:

„Członkowie Akademii Szwedzkiej, panie i panowie. Nie mając łatwości przemawiania ani żadnej znajomości retoryki, chcę tylko podziękować za tę nagrodę wykonawcom wspaniałomyślnej woli Al­freda Nobla. Żaden pisarz znający wielkich pisarzy, którzy nagrody tej nie otrzymali, nie może jej przyjąć inaczej niż z pokorą. Nie ma potrzeby wymieniać tych pisarzy. Każdy z tu obecnych może spo­rządzić własną listę zgodnie ze swoją wiedzą i sumieniem. Nie mógł­bym prosić ambasadora mojego kraju, aby odczytał mowę, w której pisarz wypowiadałby wszystko, co ma w swoim sercu. W tym, co człowiek pisze, nie zawsze można od razu rozeznać pewne rzeczy, i to niekiedy jest jego szczęściem; jednakże w końcu stają się cał­kiem jasne i zarówno one, jak stopień alchemii, którą pisarz posia­da, sprawiają, że przetrwa albo zostanie zapomniany. Pisanie w naj­lepszej swojej postaci jest życiem samotnym. Organizacje pisarzy łagodzą samotność pisarza, ale wątpię, czy doskonalą jego pisarstwo. Jego autorytet publiczny wzrasta, kiedy odrzuca swoją samotność, lecz jego praca niejednokrotnie na tym cierpi. Albowiem pracę swo­ją wykonuje sam jeden i jeśli jest dostatecznie dobrym pisarzem, musi co dzień stawać w obliczu wieczności albo jej braku. Dla prawdziwego pisarza każda książka powinna być nowym początkiem, jeszcze jedną próbą osiągnięcia czegoś, co jest nieosiągalne. Zawsze powinien próbować czegoś, co nie zostało nigdy dokonane lub czego

381

inni próbowali bez powodzenia. Wtedy, jeśli ma duże szczęście, cza-> sem mu się powiedzie. Jakież proste byłoby tworzenie literatury, gdyby wystarczyło tylko napisać inaczej to, co już zostało dobrze napisane. Właśnie dlatego, że mieliśmy takich wielkich pisarzy w przeszłości, pisarz musi zdążać daleko poza punkt, do którego może dojść, tam, gdzie nikt nie potrafi mu pomóc. Mówiłem już za długo jak na pisarza. Pisarz powinien pisać to, co ma do powie­dzenia, a nie mówić tego. Raz jeszcze dziękuję."

„Naturalnie jestem dumny z nagrody — powiedział Robertowi Manningowi, który zjawił się 17 listopada, by przeprowadzić z nim wywiad dla «Tiime'u» — ale pisało mi się bardzo dobrze, kiedy przy­szła, a nie chcę zdobywać nagrody, jeżeli to oznacza utratę książki." Na list gratulacyjny generała Dormana-CGowana odpisał, że ta „szwedzka historia" nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Prze­jadł mu się cały rozgłos związany z nią oraz niedawną sprawą katastrof samolotowych. „Wcale mi się to nie podoba" — oświad­czył. Aby uniknąć dalszych przerw w pracy, popłynął z Mary na „Pilar" wzdłuż wybrzeża, gdy tylko zdołał się wyrwać z domu. Wróciwszy do Finca tuż przed Bożym Narodzeniem stwierdził, że „szwedzki gong" wciąż rozbrzmiewa i że najrozmaitsi ludzie ciągle zjawiają się z niepożądanymi gratulacjami.

Przez pierwsze pięć miesięcy 1955 roku stale narzekał, że nękają go ludzie i bóle. W dniu Nowego Roku dostał na twarzy i rękach wysypki, która z początku wyglądała na nawrót róży. Dokuczały mu bóle w plecach, a ogólną depresję pogłębił wyjazd Mary spo­wodowany śmiercią jej ojca. Spośród licznych gośoi tylko jeden, młody profesor z Buffalo, Fraser Drew, zbieracz prac Hemingwaya, przyjechał na zaproszenie.

,,E. H. jest ogromnym mężczyzną — napisał potem — ubranym w szorty khaki i starą koszulę, ma siwe włosy, siwą brodę i ru­mianą cerę. Uściskał mi dłoń, powitał mnie i z początku wydawał się onieśmielony, tak jakbym to ja, a nie on, był kimś wybitnym." Po­kazał gościowi parter domu, po czym zaprowadził go na basen. Zdą­żył już wyzbyć się nieśmiałości i rozmawiał swobodnie. „Człowiek, z którym bardzo łatwo obcować — uważał Drew — o powolnych ruchach, mówiący powoli i delikatny w obejściu." Jest „bardzo miły i skromny", a głos ma „cichy i niski". Rozmawiali o studiach kry­tycznych Atkinsa, Bakera, Fentona i Youmga, poświęconych jego dziełom. „Bardzo miło mówi o nich wszystkich, ale uważa, że nie

382

powinno się pisać książek o ludziach żyjących. Jest zdumiony, że Atkins napisał swoją książkę w Chartumie, z dala od bibliotek, a nawet podstawowych źródeł... Wcale mu się nie podoba książka Younga, ponieważ jej główną tezą jest, że wszystkie dzieła He­mingwaya wywodzą się z urazu... E. H. podziwia Carlosa Bakera i jego obszerną książkę... Ale jest to książka trudna i zanadto pod­kreśla symbolizm, co czyni także wielu krytyków... Żaden dobry pisarz nie przygotowywał sobie nigdy symboli z góry i nie opie­rał się na nich, natomiast z dobrej książki, która jest wiernym obrazem życia, symbole mogą się wyłaniać i być z korzyścią anali­zowane, jeżeli nadmiernie się ich nie uwypukla... Książkę Fentona E. H. również uważa za przeholowaną. Pentan jest zawiedzionym pisarzem i zawiedzionym śledczym z FBI."

Był właśnie Wielki Piątek i Drew napomknął, że jest katolikiem. „Chętnie myślę, że także nim jestem na tyle, na ile potrafię — powiedział Ernest. — Dalej mogę chodzić na mszę, chociaż wiele się zdarzyło, jeżeli idzie o rozwody i ponowne małżeństwa." Wspo­mniał o Don Andrśsie, zaprzyjaźnionym z nim baskijskim księdzu. „On modli się za mnie co dzień tak samo jak ja za niego. Za siebie już się modlić nie mogę. Może dlatego, że w jakiś sposób stwardnia­łem."

Pod koniec kwietnia ponownie zabrał Mary na wycieczkę wzdłuż wybrzeża. Schudł w czasie tej wyprawy i czuł taki przypływ energii, że w ciągu trzech następnych tygodni poczynił duże postępy w pracy nad książką o Afryce. Ale plecy nadal go bolały, kiedy był zmę­czony, narzekał, że słabo widzi lewym okiem i nie dosłyszy na lewe ucho. Nie powiedział o tych dolegliwościach Lelandowi Haywardowi i Peterowi Viertelowi, którzy przyjechali 1 czerwca, ażeby wznowić plany sfilmowania Starego człowieka i morza. Po ich odjeździe czuł się lepiej niż kiedykolwiek od czasu Afryki, ale niebawem miał przeżyć jeszcze jedną stratę — śmierć Don Andresa — toteż nic dziwnego, że kiedy w lipcu zjawił się Aaron Hotchner, a potem Bill Walton i Gianfranco Ivancich, zastali Ernesta ogromnie postarza­łego. Mimo to wesoło obchodzili jego pięćdziesiąte szóste urodziny.

W sierpniu przybyli operatorzy i technicy, aby nakręcić sekwencje połowów do Starego człowieka i morza. Siły najwyraźniej wróciły Hemingwayowi i poczynił staranne przygotowania. Pracowali póź­niej _każdego pogodnego dnia przez pierwsze dwa tygodnie września, chociaż morze było silnie wzburzone. W pierwszym dniu Ernest zło­

383

wił dwa duże marliny i z dumą spędzał długie chwile przy sterze, pokrzepiając się łykami teąuili.

Jako trenera na okres tej wyczerpującej pracy sprowadzał swego starego przyjaciela, instruktora bokserskiego George'a W. Browna. Brown robił mu masaże i zachwycał go swoją niezawodną troskli­wością, toteż został poproszony na świadka testamentu, który Ernest pracowicie spisał niebieskim atramentem na arkuszu bibułki dnia 17 września. Cały swój majątek pozostawiał Mary, mianując ją rów­nież wykonawczynią testamentu. W czwartej klauzuli stwierdzał: „Rozmyślnie pominąłem zabezpieczenie moich dzieci obecnie żyją­cych albo mogących się narodzić po spisaniu testamentu, ponieważ pokładam całkowite zaufanie w mojej ukochanej żonie Mary, że za­opatrzy je zgodnie z pisemnymi wskazówkami, które jej prze­kazałem." Zresztą wszyscy trzej jego synowie nieźle prosperowali. Bumby wystąpił z wojska i zajął się interesami, a Gigi i Patrick polowali w Tanganice, gdzie Patrick zakończył szkolenie na zawo­dowego myśliwego.

Tej jesieni, w momentach umysłowego napięcia, Ernest dla wy­ładowania złości strzelał jastrzębie ze szczytu wieży, niekiedy mówiąc sobie, że są to ludzie, których nie lubi. Najostrzejsze strzały rezer­wował dla Faulknera — „Starego Miodopłynnego Żytopijcy", jak go przezywał. Myśliwskie opowieści Faulknera zostały ostatnio ze­brane w ładny tom pod tytułem Wielki las. Ernest przesłał mu przez Harveya Breita list, w którym oświadczył, że opowiadania są bardzo dobrze napisane i subtelnie odczute, ale że pan Hemingway byłby nimi bardziej wzruszony, gdyby pan Faulkner kiedykolwiek polo­wał na zwierzęta, które potrafią biec w obie strony.

Jego zainteresowanie walkami byków odżyło, kiedy w Hawanie zatrzymali się Dominguin i Ordóńez, jadący na zimowe występy do Ameryki Środkowej i Południowej. Zaczął nawet mówić o zabraniu Mary na tydzień do Caracas, gdzie mieli walczyć czołowi matadorzy hiszpańscy, ale 17 listopada, podczas dekorowania Orderem San Cristóbala w hawańskim Pałacu Sportowym, nabawił się przezię­bienia. W dwa dni później prawa stopa spuchła mu „jak futbolówka", a w prawej nerce wywiązała się ostra infekcja. Wkrótce zaatako­wana została druga nerka i wątroba, a na domiar złego ilość czerwo­nych ciałek krwi spadła mu znacznie poniżej normy. Przeleżał w łóż­ku do 9 stycznia, od czasu do czasu pracując nad książką afrykańską i dużo czytając.

384

74. SPOJRZENIE WSTECZ

Na początku roku 1956 zapadła decyzja, że pod koniec kwietnia polecą do Cabo Blanco w Peru, gdzie może uda im się sfilmować duże marliny do Starego człowieka i morza. Ernest odłożył afry­kański rękopis, kiedy zaś w marcu zjawił się Leland Hayward z re­żyserem Fredem Zinnemanem, bardzo krytycznie wypowiedział się o obsadzie filmu. Ponadto zniechęciły go gwałtowne sprzeczki między członkami ekipy, toteż napisał do Wallace'a Meyera, że nigdy wię­cej nie chce mieć do czynienia z filmem.

Zgodnie z planem poleciał do Peru w towarzystwie Mary, Gre-goria i Elicina Argiiellesa, a choć łowili co dzień od wczesnego ranka prawie do wieczora, przez dwa tygodnie nie widzieli ani jednego marlina. Dopiero później Ernest i Elicin złowili po dwie olbrzymie sztuki. Plecy Ernesta wytrzymały to nadspodziewanie dobrze i był kontent, że rybę wagi 340 kilo przyciągnął do burty w równe osiem minut, zanim poluzował linkę, aby pozwolić marianowi wykonać kil­kanaście pięknych skoków dla operatorów filmowych.

Wrócił do domu pod koniec maja, zdecydowanie chudszy, ale zły na filmowców, którzy zmarnowali trzy czy cztery miesiące jego „jednego jedynego życia". Pewną rekompensatę stanowiła następna poważna wpłata od wytwórni Warner Brothers dowodząca, że przy­najmniej zawsze może zarabiać pieniądze.

W lipcu przesłał Ezrze Poundowi czek na 1000 dolarów, ale już w parę dni później, w przypływie rozdrażnienia, zapewnił jednego ze swych korespondentów, że William Faulkner jest „nic nie wartym drabem". Jego najbardziej udane książki to Azyl i Punkt zwrotny, Niedźwiedź zasługuje na uwagę, a niektóre „rzeczy murzyńskie" są dobre, ale Przypowieść nie jest nawet warta miejsca w Iczangu, gdzie się wywozi nieczystości z Czungcingu.

To rozdrażnienie można było niewątpliwie przypisać niepowodze­niom Hemingwaya w pracy. Afrykański rękopis leżał nietknięty, gdyż Ernest poświęcił większą część lata na opowiadania o tematy­ce wojennej, te zaś były surowe i nie wykończone, często chaotycz­ne i pozbawione puenty.

W sierpniu zaczął planować podróż do Europy. Dwa tygodnie po­przedzające wyjazd spędzili wraz z Mary w Nowym Jorku, wypo­życzywszy od Harveya Breita jego dom, aby uniknąć zbytniego rozgłosu w hotelu. Spotkali się z Buckiem Lanhamem, któremu Er­nest wręczył maszynopis opowiadań wojennych mówiąc wylewnie,

385

że „unieśmiertelnił" jego 22 pułk piechoty i 4 dywizją. Aczkolwiek Lanham przeczytał opowiadania ze zrozumiałym zainteresowaniem, nie uznał ich za dostatecznie wybitne, by mogły zapewnić nieśmier­telność.

Na pokładzie „Ile de France" spotkali się z Irvingiem Stone i jego żoną. Ernesta rozgniewało to, że na statku wyświetlano Pasją życia Stone'a, w księgarni zaś wystawiono aż dziewięć jego książek, a tyl­ko trzy Hemingwaya.

W połowie września wyruszyli wynajętym samochodem z Paryża do Madrytu. Zatrzymali się w Logrońo, aby obejrzeć na arenie Or-dóńeza, w październiku zaś widzieli go ponownie w Saragossie. Spot­kali się tam z Aaronem Hotchnerem, który świeżo przybył z Rzymu i podobnie jak Irving Stome na statku zauważył, że Ernest pije bez umiaru. Mary nie umiała nic na to poradzić, zresztą był zawsze w dobrej formie na popołudniowe corridy i czuł sdę ogromnie wzru­szony, kiedy dzień po dniu poświęcono mu dwa byki. Tłum powstał z miejsc i zaczął wiwatować, setki ludzi przynosiły mu bilety wej­ściowe z prośbą o złożenie na nich autografu, a on radował się tymi oznakami swej popularności.

Ponieważ ogromnie pragnął zapoznać Ordóńeza z rozkoszami po­lowania w Afryce, zaczął organizować sześciotygodniowe safari z Pa­trickiem jako zawodowym myśliwym. Na przeszkodzie stanęło za­mknięcie przez Nassera Kanału Sueskiego i choroba ich obojga: Mary cierpiała na nieżyt żołądka i jelit, on zaś na wysokie ciśnienie, wą­trobę i zmiany w aorcie. Lekarz nakazał ścdsłą dietę, eliminując tłuszcze, redukując spożycie alkoholu i zabraniając stosunków płcio­wych. Wyprawę do Afryki stanowczo wykluczył. Ernest odgrażał się, że i tak pojedzie, ale w listopadzie zrezygnował z zamiaru. Kie­dy w drodze powrotnej zatrzymał się w Paryżu u Ritza, portierzy przypomnieli mu o dwóch małych zapleśniałych kuferkach z jego nazwiskiem, które podobno przeleżały w suterenach hotelu od 1928 roku. Na ich zawartość składały się pliki utworów beletrystycznych, niebieskie i żółte notatniki zapełnione jego wyraźnym pismem, stare wycinki z gazet, książki, podkoszulki i sandały. Takie spojrzenie wstecz sprawiło mu ogromną przyjemność. „To cudowne — powie­dział do Mary. — Wtedy tak samo trudno było mi pisać jak teraz."

Ponieważ nadal nie czuł się dobrze, od 20 listopada przez przeszło miesiąc pozostawał pod opieką lekarską doktora Louisa Schwartea. Mary starała się utrzymywać go w ruchu, jeździli więc prawie co­dziennie do Auteuil albo chodzili na Lewy Brzeg myszkować w księ­

386

gamiach. Podejmowali obiadami zwykłą procesję przyjaciół i zna­jomych, ale kolacje jadali zazwyczaj sami w swoim apartamencie. Mary napisała do Patricka, że Ernest jest znudzony dietą i drobnymi zimowymi uciechami Paryża, a także oburzony, że „jego ciało po­pełniło wobec niego taką zdradę".

W okresie Bożego Narodzenia podpisał list do prokuratora gene­ralnego o umorzenie pierwotnego oskarżenia przeciw Ezrze Poundo-wi, oo wyeliminowałoby zarzut zdrady i pozwoliło przekazać sprawę w ręce lekarzy. List ten ułożył MacLeish, a T. S. Eliot i Robert Frost już się zgodzili go poprzeć. W parę miesięcy później Ernest oświad­czył, iż gotów jest wyasygnować 1500 dolarów, żeby Ezra mógł się osiedlić z córką we Włoszech, gdzie też istotnie zamieszkał po wy­puszczeniu go ze szpitala Sw. Elżbiety w 1958 roku.

Pod koniec stycznia 1957 Hemingwayowie wrócili do Stanów. Mi­mo że na statku lekarz zdołał znacznie obniżyć Ernestowi ciśnienie, stan depresji nie mijał. Ernest pisał do WaUace'a Meyera, że jest „nudą nic nie pić i bardzo ciężko znosić nudę bez czegoś do picia". Kiedy redakcja „Atlantic Monthly" poprosiła go o artykuł do nu­meru mającego się ukazać w setną rocznicę pisma, rozpoczął wspo­mnienia o swoich dawnych stosunkach ze Scottem Fdtzgeraldem — „o tym, jak go poznałem i jaki był". Przekonał się, iż łatwo to sobie przypomnieć, a trudno napisać. Jednakże w końcu przyszło mu na myśl, że przyjaciele „zdradzili" Dylana Thomasa anegdotami po jego śmierci. To poczucie zdrady było tak silne, że zamiast artykułu napisał krótkie opowiadanie pod tytułem Człowiek światowy, o nie­chlujnym starym łaziku oślepionym podczas burdy w knajpie w Jes-sup. Uważał je za dobre, ale jeśli naprawdę tak myślał, to jego osąd zaczynał zawodzić.

Zgodnie z przepowiednią Ernesta rok 1957 pod wieloma wzglę­dami okazał się „drański". Po czterech miesiącach wiosennych de­szczów nastało upalne i wilgotne lato. Bumby ledwie zdążył rozpo­cząć pracę jako doradca inwestycyjny w Hawanie, gdy dostał zapa­lenia wątroby i dwa miesiące przeleżał w łóżku. Właśnie powracał do zdrowia, kiedy Gregory zachorował na Florydzie i przez całą jesień musiał się leczyć. Niedomagała też stale matka Mary. Nawert Golfsztrom był jałowy i pusty. Denis Zaphiro przyjechał z Afryki, aby spędzić wakacje na Kubie, ale połowy ryb okazały się najgorsze od lat dwudziestu. Aczkolwiek Ernest zbyt się obawiał rządowej cenzury, by pisywać w listach o sytuacji politycznej, uskarżał się, że dawny urok wybrzeża pierzchnął, a życie pod dyktaturą wydaje

387

się coraz mniej bezpieczne. Wrześniowa podróż do Nowego Jorku też przyniosła rozczarowanie; walki bokserskie były nudne, podobnie jak mecze piłkarskie, a nawet kolacja z Marleną Dietrich nie potrafiła przywrócić życiu dawnego czaru.

Powrót na Kubę bynajmniej nie wpłynął na poprawę nastroju pisarza. Pogoda była „zwariowana", szalały sztormy, a ryby jakby poznikały z morza. W pueblo San Francisco de Paula panował głód i bezrobocie. Natomiast Hawana zaczynała coraz bardziej przypo­minać Miami. Ernest narzekał, że nie ma gdzie się podziać. Ale na razie Finea wciąż była dobrym miejscem do pracy. Przez jesień 1957 roku i wiosnę 1958 roku pisanie najnowszej książka posuwało się naprzód. Była to seria szkiców na temat jego życia w Paryżu od 1921 do 1926 roku. Mówił, że zawiera „prawdziwe wiadomości o tym, co każdy opisywał, a czego nie wie nikt poza mną". W 1933 roku chwalił się Maxowi Perkiinsowi, że kiedyś te wspomnienia będą diabelnie dobre, bo nie jest zazdrosny o nikogo i ma „paimięć jak pułapkę na szczury". W 1949 roku ponownie poruszył ten temat z Charlesem Scribnereim. Teraz, odzyskawszy zaplesniałe dokumenty z sutereny Ritza, nareszcie wziął się do dzieła. Pierwszy szkic, o po­czątkach swojej przyjaźni z FitzgeraLdem, rozpoczął i odłożył w maju 1956 roku. Obecnie pisał tuzin innych. Pamięć jego nie była tak wyostrzona jak niegdyś; wymykały mu się pewne nazwiska i daty. Aczkolwiek już nie był zazdrosny o swoich dawnych towarzyszy, z których wielu powymierało i odeszło, po staremu czuł pogardę dla pijaków i marnotrawców, dla pozy i pozerów, i dla drapieżnych bogaczy (włącznie z Pauline i Murphymi), winiąc ich o rozpad swe­go pierwszego małżeństwa. Poza pogardą były także przypływy mi­łości — do Hadley i ich syna, do ulic i pagórków Paryża, wartkiej szarej rzeki między wysokimi brzegami, tamtych dwóch zim, kiedy uciekali do suchego mrozu i czystego śniegu austrackich gór. Przez wszystkie te szkice przewijała się baczna postać samego Ernesta — sardonicznego bohatera, chłonnego i entuzjastycznego, pełnego za­let, chociaż zdolnego popełniać błędy. Był to jego „portret artysty z czasów młodości".

Kiedy wręczył Mary trzy pierwsze szkice, rozczarowała się wi­dząc, że tak niewiele jest tam o nim samym, że to nie autobiografia. Ernest odrzekł, że stosował remate — zapożyczając termin z gry w jai-alai, który oznacza podwójne odbicie. Książkę ukończył 31 lip­ca, nadal jednak „próbował obmyślić najlepszy sposób jej ujęcia", przez co zapewne rozumiał kolejność tych osiemnastu szkiców. Wię­

388

kszośe z nich była malowana kwasem, ale znalazły się także i życzli­we — o Sylvii Beach, o malarzu Pascinie, Ezrze Poundzie, Evanie Shiprnanie.

Podczas przerw w pracy nad szkicami Hemingway przerabiał po­wieść Rajski Ogród, rozpoczętą przed dziesięcioma laty i częściowo wykorzystaną w Za rzeką, w cień drzew. Rozrosła się już do czter­dziestu ośmiu rozdziałów, lecz brakowało jej napiętej nerwowości najlepszej prozy Ernesta i była pełna powtórzeń. Poza krajobrazami, jedzeniem i winem autor usiłował włączyć do niej pewne sekretne fazy swojego życia seksualnego z Mary oraz — jako retrospekcje — niektóre materiały ze swego drugiego safari. Znaczną część tekstu stanowiły dialogi, chociaż wyraźnie brakowało im dowcipu i zwięz­łości dialogów z jego szkiców paryskich.

75. MĘŻCZYZNA SZEŚĆDZIESIĘCIOLETNI

W sześćdziesiątym roku życia, przezwyciężywszy nękające go przez prawie dwa lata dolegliwości fizyczne, Ernest zdecydowany był za­kosztować trochę przyjemności. Poprzedniego roku poddał się tak surowej dyscyplinie pisania i przestrzegania diety, że teraz mówił

0 nim jak o okresie „wyłącznie pracy bez żadnej zabawy". Zaży­wanie przyjemności nie musiało oznaczać zaniedbywania pracy lite­rackiej. „Przerażająca" sytuacja światowa przekonywała go z każ­dym dniem, że „jedyną pozytywną rzeczą", jaką człowiek może ro­bić, jest pisanie. Co więcej, przynaglało go poczucie, że ma coraz mniej czasu i że nie może tracić naweft godziny. Jednakże Kuba nie wydawała się już odpowiednim miejscem ani do pracy, ani do za­bawy, i znowu marzył, by odetchnąć górskim powietrzem. Właśnie wtedy Lloyd Arnold znalazł w Ketchutm dom do wynajęcia, Ernest zaprosił więc na wspólny wyjazd Betty i Ottona Bruce. Na początku października wyruszyli samochodem z Chicago przez Iowę, Nebraskę

1 Wyoming. W Iowie specjalnie przejechali przez Parkersburg, miej­sce urodzenia Pauline, oraz przez Dyersviille, gdzie pradziadek Er­nesta, Alexander Hancock, osiedlił się w 1854 roku. W Ketchum przyjęli ich gorąco przyjaciele: Taylor Wdilliarns, „Pappy" i Tillie Arnoldowie, Clara Spiegel, Chuck i Flossie Atkiinsonowie, Forrest MacMullen, Don Anderson i doktor George Saviers. Dom z kloców drzewnych, który Arnoldowie znaleźli dla Hemingwayów, stał w cen-

389

trum miasteczka, omieszkali tam w oczekiwaniu na otwarcie sezo­nu polowań. Ernest uskarżał się na zmęczenie po podróży i wszyst­kich przeraziła zmiana w jego wyglądzie i sposobie byoia, ale nie­bawem powiedział, że pod wpływem czystego, suchego powietrza czuje się „jak za najlepszych dawnych czasów".

Po odjeździe Bruce'ów zaczął codziennie polować. Przez dwa lata po katastrofie w Butiabie nie był w stanie celnie strzelać do ptactwa. Teraz odzyskał szybki refleks, a jego strzeleckie oko ogromnie się poprawiło. Razem z Donem Andersonem i Forrestem Al a cM uli enem spędzał dziesiątki godzin na podchodzeniu ptaków na łąkach i wzdłuż strumieni.

Choć dobrze mu było z jego „rodziną" w Ketchum, chętnie powi­tał w listopadzie trzech gości. Jednym był jego polski tłumacz, Bro­nisław Zieliński, do którego od razu poczuł sympatię i przezywał go „Starym Wilkiem" oraz „Magnetic Pole*". W wyniku tych od­wiedzin zaproponował, że ofiaruje 1000 dolarów oraz swoje hono­rarium za polski przekład Zielonych wzgórz Afryki jako nagrodę dla autora najlepszej polskiej powieści napisanej w 1959 roku. Drugim gościem był Aaron Hotchner, który robił adaptację Komu bije dzwon dla telewizji. Podczas jego bytności Ernest pracował prawie każdego rana, a po południu zabierał przyjaciela w teren i uczył go podstaw strzelania do ptactwa. Jako trzeci gość zjawił się Gary Cooper, od lat dwudziestu miłośnik Sun Valley. Pewnego dnia podczas śnieżycy przyniósł wędzoną gęś i spędzili popołudnie na spokojnej rozmowie przed kominkiem, jedząc gęś i popijając Chablis. Cooper powiedział, że za namową żony został katolikiem. Ernest był pełen zrozumienia. To samo zrobił przed laty trzydziestu i nadal „wierzył w wiarę".

Sytuacja na Kubie budziła jego ustawiczną troskę. Usiłował o tym zapomnieć przerabiając części paryskiego szkicownika i dokonując korekty trzech rozdziałów Rajskiego Ogrodu. Doznał ogromnej ulgi, kiedy na początku stycznia 1959 roku Fulgencio Batista uciekł do Ciudad Trujillo, siły Fidela Castro zajęły stolicę, a Ernestowi do­niesiono, że Finca jest bezpieczna. Jako stary znawca rewolucji oce­niał, że każda zmiana na Kubie jest lepsza niż żadna i życzył Castro­wi „wszystkiego, co najlepsze — jak napisał. — Naród kubański ma obecnie po raz pierwszy prawdziwą szansę." Żałował tylko, że nie był na miejscu i nie widział wypędzenia Batisty.

* Gra słów; „Magnetic Pole" znaczy zarówno „biegun magnetyczny", jak „magnetyczny Polak".

390

W połowie grudnia wygasła umowa najmu na dom, więc prze­nieśli się do innego i zaczęli szukać czegoś, co mogliby kupić. W mar­cu zostali właścicielami piętrowej willi z lanego betonu, stojącej przy końcu żwirowej drogi, na porośniętym szałwią zboczu wzgórza, pół­tora kilometra na północny zachód od centrum miasteczka. Miała duży salon z boazerią z żółtego dejbu, a na górze sypialnię tych sa­mych rozmiarów. Mniejsza sypialnia na tyłach, wykładana czarnym orzechem, mogła się nadać na pracownię Ernesta. Widok był prze­pyszny — na góry o kształcie namiotów w stronie północnej i po­łudniowej, a przez duże okno od wschodu na podwójny zakręt rzeki Big Wood, obrzeżonej wysokimi osikami i bawełnowcami. Po drugiej stronie doliny znajdował się zieleniejący trawą prostokąt cmenta­rza w Ketchum. Tam pochowali w 1939 roku Van Guildera i tam też odbył się pogrzeb Taylora Williamsa, który zmarł nagle 18 lu­tego 1959. Tym razem Ernest nie wygłosił przemówienia. Kiedy ża­łobnicy się rozeszli, pozostał z Donem Andersonem, aby zasypać grób. Zauważył spokojnie, że pogrzeby są przestarzałym obrządkiem po­gańskim i że należy je załatwiać jak najprędzej. Umarli są umarły­mi. Jeżeli idzie o żywych, to był za zastosowaniem kwarty dobrej whisky. Ale później popadł w posępny nastrój. Jego stary przyja­ciel, Charlie Sweeny, przyjechał niedawno z Salt Lake Ciity, by go odwiedzić. Ledwie wrócił do domu, zatelefonował do Ernesta, że miał ponowny wylew. „Bardzo mi się kurczy ława z przyjaciółmi" — powiedział Hemingway.

Zaraz po pogrzebie ukończył przygotowania do wyjazdu do Hisz­panii, gdzie chciał obejrzeć serię corrid mano a mano, w których Antonio Ordóńez miał występować przeciwko swemu szwagrowi Do-minguinowi. „Zanosi się na wspaniałe lato" — pisał z entuzjazmem. Wyjechali z Ketchum w połowie marca wynajętym samochodem; towarzyszący im Aaron Hotchner pomagał go prowadzić aż do No­wego Orleanu. W Tucson Ernest spotkał się z malarzem Waldo Peirce'em i jego żoną Ellen, po czym ruszyli z Mary do Key West, skąd samolotem odlecieli do Hawany.

Gharakterystyczmyim interludium podczas tego krótkiego pobytu w domu było spotkanie z dramaturgiem Tennessee Williamsem. Zor­ganizował je Kenneth Tynan, który przyjechał przeprowadzić wy­wiad z Castro i przy okazji umówił się z Ernestem na obiad we Flo-rldicde. Williams przyłączył się do nich z opóźnieniem, ponieważ sły­szał przerażającą pogłoskę, że „Hemingway zazwyczaj kopie w kro­cze takich ludzi jak ja". Jego obawy się nie sprawdziły, nawet kiedy

391

'powiedział Ernestowi, że niedawno poznał w Hiszpanii Ordóńeza, „przemiłego chłopca, bardzo przyjacielskiego, bardzo przystępnego". Opowiadał też, jak go przedstawiono Pauline w Key West. Wypy­tywał o przyczyny jej śmierci. „Umarła tak jak każdy — odpowie­dział Ernest — a potem była nieżywa." Rozmowa potoczyła się le­piej, kiedy ją skierowali na obrażenia poniesione przez Ernesta w katastrofach samolotowych. Powieściopisarz i dramaturg rozstali się w przyjaźni, na koniec połączeni, jak to określił Tynan, „medy­cyną i śmiertelnością".

Na początku maja Hemingwayowie zamieszkali w La Consula pod Malagą, posiadłości bogatego amerykańskiego ekspatrianta, Nathama (Billa) Davisa. Dom przypominał Ernestowi Fdnca, tyle że był wię­kszy i starszy. Goście dostali sąsiadujące z sobą sypialnie na piętrze. Sypialnia Ernesta była dużym narożnym pokojem z balkonem wy­chodzącym na dziedziniec od strony ogrodu. Miał tam pulpit do pi­sania na stojąco oraz stół na swoje papiery. „Ktoś, kto nie potrafiłby tu pisać, nie potrafi pisać nigdzie" — powiedział rozpoczynając swo­ją pierwszą tego lata pracę: przedmowę do nowego szkolnego wy­dania własnych opowiadań.

Do 13 maja ukończył brulion i odłożył go, aby pojechać do Ma­drytu na walki byków w okresie święta San Isidro. Zatrzymali się w hotelu Suecia, którego kierownictwo potraktowało ich jak przy­byłych w odwiedziny monarchów. Wbrew temu, co mówił, Ernest nie był przeciwny reklamie i czuł się dumny, że go uznano za ser­decznego przyjaciela Ordóńeza.

Ponieważ plan występów matadora w tym miesiącu przewidywał walki w Kordowie, Sewilli, Aranjuezie i Granadzie, a pisarz dosko­nale znosił podróżowanie, pojechał razem z nim. W Aranjuezie byk ubódł Ordóńeza w lewy pośladek. Matador, cały napięty z gniewu, zabił byka, zanim sam upadł. Ernest pozostał przy nim przez pierw­sze pięćdziesiąt godzin, by się upewnić, że nie grozi infekcja. W ty­dzień później Antonio poleciał do Malagi i tam wracał do zdrowia pod czułą opieką przyjaciela.

Hemingway mógł teraz poświęcać ranki na pisanie, jednakże trud­no mu było skupić się na czymkolwiek czy kimkolwiek poza Anto-niem. Pospiesznie zrobił korektę przedmowy, bo chciał pojechać na rancz hodowli byków Ordóńeza pod Mediina Sidonda, a kiedy mata­dor wrócił na arenę pod koniec czerwca, znowu z nim wyruszył: jednego popołudnia Saragossa, drugiego Alicante, potem Barcelona, wreszcie Burgos. Chwalił się i najwyraźniej w to wierzył, iż dla

392

Antonia jest bardzo ważne, żeby był przy nim, życzył mu powodze­nia przed każdą walką, omawiał ją potem, razem z nim pił wino i jadł późne hiszpańskie kolacje. Dla każdego innego sześćdziesięcio­latka taki program byłby zbyt wyczerpujący, ale Ernest mówił so­bie, że jest to „o wiele zabawniejsze od siedzenia na zadku na Ku­bie i brania poważnie kubańskiej polityki". Do rozpoczęcia fiesty San Fermina w Pampelunie dnia 6 lipca obejrzał dwadzieścia wralk byków i rwał się do dalszych.

Pampeluna, napisał później, była „ciężka jak zawsze". Przez ty­dzień spali „przeciętnie coś ponad trzy godziny w nocy, przy war­kocie wojennych bębnów Nawarry". Zjechali się znajomi: Aaron Hotchner, doktor Saviers z Sun Valley i jego żona Pat. W połowie fiesty całe towarzystwo zaczęło wyjeżdżać na pikniki, podczas których pływali w rzece Irati powyżej Aoiz, w owej uroczej okolicy, odkry­tej przez Ernesta w 1924 roku. Obawiał się, że będzie „cała pohara­tana i zniszczona", tak jak tyle innych miejsc, które kochał. Tym­czasem przekonał się, że „ostatni wielki las z czasów średniowiecza" pozostał nienaruszony, wraz z kępami wysokich buków i „stuletnim dywanem mchu". Ernest czuł się „szczęśliwy jak nigdy" i był po młodzieńczemu agresywny. Najwyraźniej wierząc, tak jak przedtem, kiedy poznał Adrianę, że obcowanie z dziewiętnastoletnią dziewczy­ną może spowodować cudowny nawrót młodości, zaangażował ame­rykańską dziennikarkę Yalerde Danby-Smith w charakterze sekre­tarki d nalegał, aby siedziała przy nim podczas posiłków, walk by­ków i w samochodzie.

Przed sześćdziesdątyimi urodzinami męża Mary strawiła przeszło miesiąc na planowaniu galowej uroczystości w La Consula. „Mie­liśmy ogromną mieszaninę ludzi" — napisała później. Na obszernym balkonie wydano wytworną kolację z tortami, prezentami oraz licz­nymi toastami. Grała orkiestra i odbywały się tańce flamenco. Na terenie posiadłości wzniesiono małą strzelnicę, puszczano też fajer­werki. Przyjęcie trwało całą noc, a ostatni goście odjechali po śnia­daniu 22 lipca.

Jednakże nie były to całkowicie beztroskie chwile, bo Ernest na­bawił się w Pampelunie choroby nerek, a na dodatek jakoś dziwnie się zachowywał. Na przykład rozpłakał się i wyszedł z pokoju, żeby odzyskać panowanie nad sobą, kiedy Lanham ofiarował mu historię 22 pułku piechoty ze swoją dedykacją, a w dwa dni potem zbeształ go tylko za to, że niechcący zburzył mu zaczesane do przodu włosy, mające zakrywać łysinę. Mimo późniejszych przeprosin Lanham nie

393

mógł przebaczyć przyjacielowi, był też smutno zaskoczony niezdro­wą tęsknotą Ernesta za młodością, jego rozwiązłością języka i okru­cieństwem, z jakim dokuczał Mary. Hemingway zdawał się jednak głuchy na wszelkie napomnienia.

Mimo to wybrali się razem na ferie do Walencji. Na jej zakończe­nie byk pobódł Dominguina, a po trzech dniach ten sam los spotkał Antonia w Palma de Majorca, ale mimo to nie zrezygnowali ze współzawodnictwa mano a mano. Było ono wodą na młyn Ernesta, który podpisał umowę na artykuł o walkach byków dla magazynu „Life" i roibił w tym celu notatki. Szczytowy moment pojedynku nastąpił w połowie sierpnia w Maladze. Matadorzy, nie bacząc na swoje bandaże, dali wspaniały pokaz zręczności i odwagi, niebawem jednak obaj wrócili do szpitala. Ernest pozostał u boku przyjaciela w szpitalu w San Sebastian, dopóki nie minęły najgorsze bóle, po czym wyruszył samochodem do Madrytu. Na " południe od Burgos pękła przednia dętka i wóz ściął pięć kamiennych słupków na po­boczu drogi, ale na szczęście nikomu nic się nie stało.

Mimo że skończyły się rozrywki, bo Antonio został zawieszony na miesiąc po kłótni z organizatorami walk byków, Aaron Hotchner zaś podpisał umowę na kilka półtoragodzinnych spektakli telewi­zyjnych będących adaptacjami opowiadań Hemingwaya i musiał nad nimi pracować, a Mary zapragnęła wrócić na Kubę, Ernest był naj­wyraźniej zdecydowany pozostać w La Consula do połowy paździer­nika i przynajmniej rozpocząć artykuł o walkach byków, póki je­szcze przebywał w Hiszpanii. Od 10 do 15 października napisał 5000 słów, a był to dopiero początek.

76. DROGA W DÓŁ

Do kraju wracał w złej formie, przeziębiony, z lekką gorączką i roz­żalony na Mary, która rzekomo zarzucała mu, że jest bez serca, bez­myślny, samolubny, z gruntu głupi, zepsuty, niewrażliwy i że się stacza wskutek egotyzonu oraz poszukiwania rozgłosu. W tym na­stroju odmówił prośbie Amdraw Turnbulla, biografa Scotta Fifege-ralda, o rozmowę. Nie chciał się dzielić wspomnieniami o zmarłym przyjacielu, zazdrosny o swoje zawodowe sekrety. Dopiero ostatnie­go dnia podróży zgodził się porozmawiać z Turńbullem, który po­dzielał pogląd innego pasażera, że w Hemingwayu było coś „wymu­

394

szonego i sztucznego", ale nie mógł się oprzeć uczuciu, że „jakaś wielka godność emanowała z jego wysokiej, chwiejnej postaci i smut­nej maski twarzy". Podobnie jak wiele osób w owym czasie, ude­rzyła go chudość obnażonych przedramion Ernesta, „delikatność" ry­sów „ponad pianą brody" i czerwono pożyłkowane białka oczu. He­mingway był w rozmowie nieśmiały i niewiele na temat Fitzgeralda powiedział.

Trzeciego listopada wręczył w Nowym Jorku rękopis paryskiego szkicownika Charlesowi Scribnerowi z poleceniem przesłania go do Ketchum, gdzie chciał dokonać ostatecznej rewizji. A potem zabrał Antonia i Carmen Ordómzów, którzy przybyli do Stanów na jego zaproszenie, i poleciał na południe, do żony.

Na hawańskim lotnisku zebrał się tłum z transparentami, ażeby go powitać. Reporterzy zapytywali, co sądzi o coraz chłodniejszym stosunku Ameryki do Fidela Castro. Ubolewał nad tym i oświadczył, że po dwudziestu latach mieszkania na Kubie uważa się za prawdzi­wego Kubańczyka. Na dowód tego ucałował skraj kubańskiego sztan­daru. Gest ten był za szybki dla fotoreporterów. Poprosili, by go powtórzył. „Powiedziałem, że jestem Kubańczykiem, ale nie akto­rem" — odrzekł z uśmiechem. Widoczną ulgę sprawiło mu serdeczne powitanie Mary, która po przeprowadzeniu remontu Finca gotowa­ła się do urządzenia domu w Ketchum na przyjęcie Antonia i Car-mpn.

Podróż na zachód zaczęła się bardzo dobrze, a zakończyła rozcza­rowaniem. Pokazywanie amerykańskiego krajobrazu Antoniowi i Car­men było wspaniałym przeżyciem. Pomimo wielkiej ilości śniegu i zimna Ernest nazwał tę drogę „niewiarygodnie cudowną". Ale nie­mal natychmiast po przyjeździe do Ketchum, gdzie już oczekiwała ich Mary, Antonio dowiedział się, że jego siostra zamieszkała w Me­ksyku jest bliska histerii z powodu jakiegoś domowego kryzysu, i uznał, że musi pospieszyć jej z pomocą. Po odjeździe Ordóńezów Hemingwayowie zostali sam na sam po raz pierwszy od kwietnia. Pod koniec listopada, w czasie polowania na kaczki, Mary złamała lewą rękę w łokciu. Ernest zareagował rozdrażnieniem, narzekając, że rozbiło mu to plany na myśliwskie wakacje, właśnie kiedy chciał nabrać formy do pracy nad artykułem dla „Life'u" i szkicownikieni paryskim. Przedpołudnia poświęcał na załatwianie sprawunków i od­wiedzanie Mary w szpitalu w Sun Valley, toteż ciśnienie znowu mu się podniosło i nie sypiał dobrze.

Czytał wówczas autobiografię Harolda Loeba Tak to było, którą

395

uznał za „bardzo wzruszającą i smutną", a kiedy się dowiedział, że Loeb cierpi na angina pectoris, w tym dramatycznym zestawieniu jego młodzieńczych marzeń i obecnego cierpienia dostrzegł jeszcze jeden dowód na to, oo dawno temu wyraził w rozmowie z ojcem: „O ileż lepiej jest umrzeć w szczęśliwym okresie pełnej złudzeń mło­dości, odejść w błysku światła, niż doczekać chwili, kiedy ciało jest wyczerpane i stare, a złudzenia zniweczone."

W połowie stycznia wrócili na Kubę, gdzie podjął na nowo pracę nad artykułem o walkach byków. Choć starali się trzymać możliwie z dala od polityki, odwiedził ich przebywający u Fidela Castro Ana-stas Mikojan ze swoją świtą i ofiarował Ernestowi rosyjskie prze­kłady kilku jego książek. W marcu z kolei zjawił się Herbert Mat-thews, wciąż rozentuzjazmowany rewolucją i przezywany przez Ma­ry „bohaterem narodowym" Kuby.

Do 28 maja, „pracując jak maszyna parowa", Hemingway zdołał ukończyć artykuł o walkach byków. Uparł się, że go rozszerzy, i rze­czywiście tekst dziesięciokrotnie przekroczył zamówioną objętość, ale wysiłek ten zaszkodził pisarzowi na oczy, nade wszystko zaś na gło­wę. Do Juanita Quintamy napisał po hiszpańsku, iż pracowanie przy­musowe (trabajando forzado) zmąciło mu mózg — jeżeli nie wyrzą­dziło poważniejszej szkody. W ten sposób na początku czerwca 1960 roku napomknął po raz pierwszy, że może tracić zmysły.

W trzy tygodnie później wezwał Aarona Hotchnera, aby mu po­mógł skrócić rękopis. Z niezmiernym trudem zdołali wykreślić nie­spełna połowę. Hotchner zawiózł skróconą wersję do Nowego Jorku. Wciąż jeszcze była dwa razy za długa, ale redaktor naczelny Ed Thompson zgodził się zakupić wybór z niej za 90 000 dolarów plus 10 000 za prawo przedruku w hiszpańskiej edycji pisma. Nadano temu tytuł Niebezpieczne lato, mający stanowić aluzję do współza­wodnictwa mano a mano w 1959 roku. Aczkolwiek utwór był właś­ciwie gotowy, Ernest wmówił sobie, że musi wrócić do Hiszpanii, aby zgromadzić drobne szczegóły i zobaczyć ostatnie wysitępy Anto­nia w tym sezonie. Pod koniec lipca Hemingwayowie zatrzymali się w Nowym Jorku, w mieszkaniu wynajętym przez Hotohnera.

Tutaj, w wyraźnym przeciwieństwie do poprzednich, sześćdziesiąte pierwsze urodziny Ernesta przyszły i przeszły niepostrzeżenie. On sam rzadko wychodził z domu. Przy karcianym stoliku w kącie sa­lonu, który mu służył za gabinet, konferował z Charlesem Scribne-rem, gdy tymczasem Hotchner pertraktował z wytwórnią Twentieth Century Fox w sprawie filmu Świat Nicka Adamsa, opartego na

396

wykonanych przez niego telewizyjnych adaptacjach kilku opowia­dań Hemingwaya. Ernest, niezadowolony z wstępnej propozycji do­tyczącej wysokości honorarium, nalegał, by Hotchner zażądał 900 000 dolarów zamiast oferowanych 100 000, co mogło świadczyć o manii wielkości. Trzydziestego pierwszego lipca napisał do Bumby'ego, że nie jest w dobrej formie, a oczy bardzo mu dokuczają. Wolałby w ogóle nie jechać do Hiszpanii. Nie musiał tego robić, ale wciąż się upierał, iż Antonio go potrzebuje. Kiedy wreszcie znalazł się w samolocie lecącym do Madrytu, okazało się, że sąsiednie miejsce zajmuje adwokat Luis Kutner z Chicago, z którym kiedyś korespon­dował w sprawie zwolnienia Ezry Pounda. Podobnie jak Turnbull ubiegłego roku, Kutner ze zdumieniem stwierdził, że ten niepewny, cichy człowiek nie jest „krzepkim, męskim, agresywnym" bohate­rem z popularnej legendy. Kiedy wylądowali w Madrycie, Ernest krótko porozmawiał z Billem Lairagiem, paryskim przedstawicielem magazynu „Life", po czym odjechał z Billem Davisem do La Con-sula na odpoczynek.

Davisowie widywali go w różnych nastrojach, ale nigdy w takim jak teraz. Zdradzał objawy skrajnej depresji nerwowej: łęk, po­czucie osamotnienia, znudzenie, podejrzliwość w stosunku do ludzi, dokuczała mu też bezsenność, świadomość winy, wyrzuty sumienia i nadwątlenie pamięci. Już po dziesięciu dniach pobytu w Hiszpanii narzekał w listach do żony na nękające go kurcze i koszmary, po dwóch tygodniach zaś oświadczył wprost, że obawia się „całkowite­go fizycznego i nerwowego załamania spowodowanego śmiertelnym przepracowaniem". Przez całe życie zwykł był się budzić w pogod­nym nastroju. Teraz każdy dzień przypominał koszmar trwający sie­demdziesiąt dwie godziny. Choć mówił, że czuje się samotny, de­nerwowały go nowe twarze. Walki byków wydawały mu się „sko­rumpowane" i „nieważne". Wszystko w nich było „równie egotys-tyczne jak Sinsky w swoich najgorszych momentach". Podejrzewał nawet Dominguina o potajemne spiskowanie przeciwko Antoniowi. Mimo to bardzo się martwił, że jego artykuł w „Life" był nie fair wobec Dominguina. Kiedy na początku września otrzymał pocztą lotniczą pierwszy odcinek Niebezpiecznego lata, wzdrygnął się w udręce, widząc swą uśmiechniętą twarz na okładce, i nazwał ją „okropną". Czuł „wstyd i obrzydzenie", że napisał coś podobnego, i miał wyrzuty sumienia, że narobił „takiego galimatiasu". W czę­stych listach do Mary nazywał ją „biedną kochaną kotką". Rozumiał obecnie, dlaczego było jej tak okropnie w Hiszpanii latem ubiegłego

397

roku. Chciałby ją mieć teraz przy sobie, żeby uchroniła go od za­łamania.

Na jego usilne nalegania Mary przysłała Valerie Danby-Smith, którą ostatnio zatrudniał na Kubie i w Nowym Jorku w charakterze sekretarki, aby mu pomagała w korespondencji. Valenie i Davisowie byli zrozpaczeni jego stanem, kiedy zaś na początku października przyjechał do Madrytu Aaron Ho-tchner, atmosfera w hotelowym apartamencie Ernesta przypominała czuwanie przy zwłokach. Naj­wyraźniej cierpiał na manię prześladowczą. Powiedział Hotchnero-wi, że Bill Davis usiłował go zamordować, rozbijając Lancię w 1959 roku, i teraz próbuje tego ponownie. Dokuczały mu nerki albo tak mu się tylko zdawało, był też niewiarygodnie popędliwy. W końcu przyjaciele zdołali go wsadzić do samolotu odlatującego do Nowego Jorku. Przypominało to pożegnanie z obcym człowiekiem.

Najgorsze obawy Mary potwierdziły się, kiedy go zobaczyła. Po­dobnie jak w lipcu, nie opuszczał mieszkania. Martwił się o Valerie i o Hotehnera, o swoje domy na Kubie i w Idaho, trapił się po­datkiem dochodowym i stanem swoich nerek. Po tygodniu Mary z trudem namówiła go na wyjazd do Idaho. Nawet na łonie swojej „rodziny" w Ketchum nie mógł się zdobyć na pozory wesołości, denerwował się byle głupstwem, uroił sobie, że brak mu pieniędzy i że dybie na niego Federalne Biuro Śledcze, którego agenci depczą mu po piętach.

Nie wiedząc o chorobie Hemingwaya, profesorowie Seymour Betsky i Leslie Fiedler z uniwersytetu stanu Montana przyjechali poprosić go o wygłoszenie odczytów w Missouri. Tak jak wszyscy, którzy widzieli pisarza z bliska, byli wstrząśnięci jego wyglądem. Sprawiał wrażenie ogromnie kruchego, mówił po kilka urywanych słów, rzad­ko całymi zdaniami. „Nie chciał w ogóle rozmawiać o swoim pisar­stwie, a myśmy go nie naciskali" — napisał Betsky. Po dziewięć­dziesięciu minutach doznali ulgi, gdy ich poprosił, aby go podrzucili do Ketchum w drodze powrotnej do domu.

Pod koniec listopada stało się jasne, że wymaga leczenia szpital­nego. Po wielu dyskusjach i zasięgnięciu opinii wybitnego psychiatry nowojorskiego, wybór padł na klinikę Mayo w Rochesterze, stan Minnesota. Trzydziestego listopada, w największej tajemnicy i w to­warzystwie doktora Saviersa, przewieziono Ernesta z Hailey do Ro­chester u samolotem. Został tam przyjęty do szpitala St. Mary pod nazwiskiem George'a Saviersa, a Mary, która przyjechała pociągiem, zameldowała się w hotelu jako pani Saviers.

398

Doktor Mugh R. Butt, specjalista od chorób wątroby, leczył Er­nesta na zaburzenia organiczne, „psychoterapią" natomiast zajął się doktor Howard P. Rome, jeden z dwóch starszych konsultantów na oddziale psychiatrii. Po przeprowadzeniu drobiazgowych badań le­karze doszli do wniosku, że pacjent „może cierpieć na bardzo rzadką chorobę, zwaną hemachromatosis", na co wskazywałyby również ob­jawy cukrzycowe wraz z powiększeniem wątroby, wywołanym przez wieloletnie obfite spożywanie alkoholu. Ciśnienie krwi nadal wzra­stało w momentach niepokoju, a depresje były tak ciężkie, że doktor Rome zastosował w końcu grudnia i na początku stycznia serię ele­ktrowstrząsów. Ernest zdawał się reagować dobrze, choć miewał bóle głowy i przejściowe zaburzenia mowy. Zaprzyjaźnił się z lekarzami i pielęgniarkami, polecił Scribnerowi przysłać dla nich zestawy swo­ich książek i wielokrotnie zachodził w odwiedziny do domu doktora Butta, gdzie też spędzili z Mary Wigilię.

Jego obecność w Rochesterze pozostała dobrze strzeżoną tajemnicą do 11 stycznia. Ujawnienie, że tam przebywa, wywołało powódź listów od wielbicieli, zarówno przyjaciół, jak obcych. Listy od przy­jaciół były jakby echem różnych wydarzeń z jego przeszłości, od­powiedzi Ernesta zaś, dyktowane szpitalnej sekretarce, wskazywały, że jego pamięć, przynajmniej jeśli idzie o odległe fakty, nieomal wróciła do normy. Ton tego, co pisał, był zabarwiony dawną ży­wotnością. Z zachwytem przyjął 12 stycznia telegram od prezydenta --elekta Johna F. Kennedy'ego, z zaproszeniem dla niego i Mary na uroczystości inauguracyjne dziewiętnastego i dwudziestego. Odpo­wiedział nazajutrz, że nie będą mogli w nich uczestniczyć, pragną „złożyć podziękowanie Panu Prezydentowi oraz Pani Kennedy i prze­słać najserdeczniejsze osobiste gratulacje".

Niepogoda i przeziębienie zatrzymały go w Rochesterze do 22 stycznia. Po wypisaniu ze szpitala wrócił samolotem do Hailey, a stamtąd do domu. „Znowu pracuję ostro — napisał w trzy dni póź­niej. — Zmogłem ciśnienie krwi." Przez jakiś czas wydawało się to prawdą, choć praca polegała głównie na próbach ułożenia szkiców z paryskiej książki w możliwie najlepszej kolejności. Co rano wsta­wał o siódmej, zasiadał do roboty o wpół do dziewiątej i przerywał ją „śmiertelnie zmęczony" około pierwszej. Po obiedzie i drzemce spacerował po zaśnieżanych drogach, by zażyć ruchu, niekiedy sa­motnie — wychudzona postać w kraciastej czapce i grubych bu­tach, przystająca, aby pomachać ręką dzieciom wracającym ze szko­ły. Mary obmyśliła pewien plan, zgodnie z którym wyjeżdżali w kie-

399

SPHAWA ŻYCIA I ŚMIERCI [19611

runku północnym szosą 93, parkowali samochód i przemierzali pieszo co dzień inny odcinek drogi. Ernest usilnie starał się stosować do zaleceń lekarzy, unikał mocnych trunków i pił tylko odrobinę czer­wonego wina do posiłków. Któregoś dnia kupił w domu towarowym miarkę do płynów, aby odmierzać swoją dzienną dawkę. „Staram się myśleć tylko z dnia na dzień — napisał na początku lutego — i pra­cuję tak samo, ale sytuacja była ciężka i dalej jest dość ciężka." Brakowało mu jego kubańskiej biblioteki i poprosił Scribnera o eg­zemplarze Biblii króla Jakuba oraz Oksfordzkiej księgi wierszy an­gielskich, w której miał nadzieję znaleźć tytuł dla książki o Paryżu.

Charles Scribner w krzepiącym liście przypomniał Hemingwayowi wyznawaną przez całe życie maksymę: „II faut (d'abord) durer." Wzruszony Ernest odpowiedział, że „na pewno próbował". Co rano spędzał długie godziny w sypialni na tyłach domu, stojąc przy pul­picie pod oknem, przekładając papiery z miejsca na miejsce, lecz „prawie nie podnosząc oczu", jak napisała Mary, na przepyszną pa­noramę gór w stronie północnej. W miarę jak mijał luty, coraz bar­dziej pogrążał się w samotności. Nie zapraszał już przyjaciół na oglądanie piątkowych wieczornych walk w telewizji. Jego wyjazdy do Ketchum i Sun Valley ustały prawie całkowicie. Kiedy wynurzał się z pokoju na piętrze i dreptał na dół do salonu w indiańskich mo­kasynach, miał niewiele do powiedzenia. W jego oczach kryło się jakieś osobliwe oddalenie. Czasem przystawał spoglądając z szero­kiego frontowego okna przez bezlistne gałęzie bawełnowców na cmentarz za rzeką.

Nie pisał nic, z wyjątkiem bardzo sporadycznych listów. W lutym poproszono go o nadesłanie kilku słów do tomu wydawanego ku czci prezydenta Kennedy'ego. Mary kupiła papier, poprzycmała go do odpowiednich rozmiarów i Ernest przystąpił do pracy. Borykał się cały dzień, przerwał robotę tylko na obiad, zużył dziesiątki ar­kuszy, ale nie mógł się z tym uporać. W domu zapanowało przykre napięcie.

Jednym z nielicznych ludzi, których chciał widywać, był Geonge Saviers; przychodził co dzień, aby mu zmierzyć ciśnienie. Zazwy­czaj siadali obok siebie na kanapie pod oknem. Ernest, z szarą opaską aparatu na przedramieniu, mówił żałośnie, że nie może pisać — że to „po prostu już nie przychodzi". Po policzkach spływały mu łzy.

W ciągu marca napięcie wciąż wzrastało. Hemingway martwił się ustawicznie swą wagą, ciśnieniem krwi i dietą. Był także mocno zatroskany możliwością procesów sądowych w związku z książką

400

0 Paryżu. Pewnego dnia zatelefonował do Hadley, bo zapomniał nazwisk mężczyzny i kobiety, którzy w 1925 roku wyzyskiwali w Pa­ryżu młodych pisarzy. Hadley podsunęła mu na myśl Ernesta Walsha

1 Ethel Moorhead, lecz nie potrafiła sobie przypomnieć okoliczności. Zapytał, kto może to wiedzieć. Wymieniła Sylvię Beach, Billa Birda i Ezrę Pounda. Ernest odrzekł, że Sylvia jest zanadto niedokładna. Pound może odpowiedzieć albo nie. Z Billem Birdem nie łączą go dobre stosunki. Napomknął o niedawnej wizycie w Ketchum Bum-by'ego z rodziną. Rozmowa się skończyła, ale Hadley nie mogła za­pomnieć posępnego tonu jego głosu.

Mary widziała ogromny smutek, który na niego spłynął, nie umia­ła jednak nic na to poradzić. Pewnego kwietniowego dnia zastała męża w kącie salonu, obok przedpokoju, gdzie był stojak na broń. Miał na sobie czerwony włoski płaszcz kąpielowy, zwany przez nich „szatą cesarza". W rękach trzymał strzelbę śrutową, na parapecie okna leżały dwa naboje. Mary zaczęła spokojnie do niego przema­wiać. Wiedziała, że w południe ma przyjść doktor Saviers, i za wszel­ką cenę chciała powstrzymać Ernesta do przybycia lekarza. Mówiła, że nie powinien dawać za wygraną. Jeszcze ma wiele do zrobienia. Chwaliła jego odwagę i przypomniała mu o synach. On stał posęp­ny, w milczeniu spoglądając przez okno na kwietniowy krajobraz, albo siadał na krześle, ze strzelbą w rękach. Doktor Saviers zjawił się dopiero po pięćdziesięciu minutach, ale zdołał wyperswadować Ernestowi, żeby oddał strzelbę, po czym zawiózł go do szpitala w Sun Vailley, gdzie zastosował silne środki uspokajające.

Kiedy załatwiono ponowne przyjęcie chorego do kliniki Mayo, Don Anderson i pielęgniarka ze szpitala w Sun Valley zawieźli go di domu, żeby zabrał trochę odzieży. Chociaż Don nieomal deptał mu po piętach, zdołał wbiec do salonu, chwycić strzelbę, wepchnąć dwa ładunki, zamknąć ją i przyłożyć sobie lufę do gardła. Donowi i pie­lęgniarce udało się jakoś wyjąć naboje, po czym wezwali George'a Saviersa i z jego pomocą odstawili Ernesta z powrotem do szpitala.

W dwa dni później, 25 kwietnia, Saviers i Anderson zawieźli go do Hailey, skąd samolotem wystartowali do Rochestenu. W czasie lotu siedział posępny, z oczyma utkwionymi prosto przed siebie, a kiedy wylądowali w Rapid City dla nabrania paliwa i dokonania drobnej naprawy, zaczął pospiesznie obchodzić hangary w poszuki­waniu jakiejś broni. Tuż przed odlotem spostrzegł inny samolot ko­łujący po pasie i ruszył prosto pod jego śmigła, pilot jednak w porę wyłączył silnik.

401

W Rochesterze Hemingway wyraźnie uradował się na widok do­ktora Butta, ale wydawał się zaskoczony, że jego przyjaciele zamie­rzają zaraz odlecieć. Podobnie jak w grudniu i styczniu, poddał się codziennej terapii oraz nowej serii elektrowstrząsów. Z Baltimore przyszła kartka od Dos Passosa: „Hem, mam nadzieję, że to Ci nie przejdzie w nawyk. Uważaj na siebie. Wszystkiego najlepszego. Dos." Gary Cooper i jego żona przysłali serdeczną depeszę: „Cóż jest do powiedzenia poza tym, że Cię kochamy?" Nieudana inwazja ame­rykańska w Zatoce Świń na Kubie przeszła prawie przez niego nie zauważona, tak samo jak pierwszomajowe przemówienie Fidela Ca­stro, w którym proklamował utworzenie socjalistycznego państwa. Doktor Ronie nalegał, by Ernest zaręczył słowem honoru, iż nie bę­dzie usiłował popełnić samobójstwa, na co chory odparł, że zawsze może posłużyć się sznurem od lampy albo wieszakiem na ubranie. Nie wypróbował jednak żadnego z tych sposobów.

Mary doradzono, żeby pozostała w domu. Zamknęła wszystkie strzelby w składziku w suterenie, ale owe dwie próby samobójstwa wzbudziły w niej większe niż kiedykolwiek wątpliwości, czy Ernest jest właściwie leczony w Rochesterze. Pod koniec maja pojechała do Nowego Jorku, aby naradzić się z owym wybitnym psychiatrą, który za pierwszym razem załatwił umieszczenie chorego w klinice Mayo. Po niespełna tygodniowym pobycie została wezwana do Ro­chesteru na prośbę męża. Uskarżał się, że nie ma żadnej dziewczyny w szpitalu. Jednakże wizyta nie była udana. Mary przygotowała listę pytań, które chciała zadać doktorowi Rome. Odpowiedzi dokto­ra jej nie zadowoliły. Ernest ukazywał lekarzom jedno oblicze, żo­nie zupełnie inne. Z przerażeniem dowiedziała się, że zdaniem dokto­ra Rome można już wypisać pacjenta ze szpitala. Po powrocie do Nowego Jorku próbowała załatwić przeniesienie go do instytutu psychiatrycznego w Hartfordzie, w stanie Connecticut. Klinika Mayo odradzała ten krok i sprawa przeciągnęła się aż do czerwca.

Wciąż jeszcze istniały sposoby dotarcia do Ernesta. Przeczytał z za­pałem przewodnik wędkarski po wodach rzeki Yellowstone, przy­słany mu przez Charlie'ego Scribnera, i poprosił wydawcę, by posłał drugi egzemplarz Bumby'emu do San Francisco. Lektura pobudziła go do marzeń o dawnych czasach na ranczu Nordquistów. Scribner doniósł również, że wszystkie jego książki rozchodzą się bardzo do­brze, na co Ernest odpowiedział, że to mu daje „doskonałe samopo­czucie". Życiem jego jest praca. Ma nadzieję wkrótce powrócić do Ketchum i znowu wziąć się do roboty.

402

Dziesięcioletni syn doktora Saviersa, Fritz, przebywał w szpitalu w Denver, chory na zapalenie mięśnia sercowego. Jego ojciec twier­dził, że list od Hemingwaya mógłby chłopca pocieszyć. „Kochany Fritzu — napisał Ernest — było mi strasznie przykro, kiedy dziś dowiedziałem się z listu Twojego ojca, że musisz przeleżeć jeszcze kilka dni w Denver, i szybko wysyłam Ci te kilka słów, by Ci po­wiedzieć, jak bardzo mam nadzieję, że poczujesz się lepiej. Tu, w Ro­chesterze, było strasznie gorąco i pamo, ale ostatnio od dwóch dni jest chłodno i przyjemnie, a noce są cudowne do spania. Tutaj jest pięknie i miałem okazję obejrzeć cudowne okolice wzdłuż Missisipi, gdzie za dawnych czasów przewozili kloce drzewne, a także szlaki, którymi pionierzy podążali na północ. Widziałem parę ładnych okoni wyskakujących z rzeki. Przedtem nic mi nie było wiadomo o górnej Missisipi, a to jest naprawdę bardzo piękny kraj i pełno tu bażantów i kaczek na jesieni. Ale nie tyle co w Idaho i mam nadzieję, że obaj niedługo tam wrócimy i będziemy mogli żartować sobie razem na temat naszych szpitalnych przeżyć. Jak zawsze najlepsze życzenia dla Ciebie, stary wygo, od Twojego dobrego przyjaciela, któremu bardzo Ciebie brak. (Mister Papa)"

Powrót do Idaho nie był tylko marzeniem. Ernest przekonał le­karzy, że mogą wypisać go ze szpitala. Kiedy Mary przyjechała do Rochesteru, zrozumiała, że popełniają olbrzymi błąd, ale chory rwał się do wyjazdu i musiała się do tego zastosować. Zatelefonowała do George'a Browna, do Nowego Jorku. Przyleciał do Rochesteru, aby ich zawieźć do Ketchum wynajętym samochodem. Wyruszyli 26 czerwca rano. Pierwszego dnia wszystko szło dobrze, jednak już nazajutrz Ernesta zaczęły trapić przywidzenia. Mary kupiła wino, aby mogli urządzić sobie piknik po drodze, a on ciągle się niepokoił, że policja stanowa zaaresztuje go za przewożenie napojów alkoho­lowych. Około południa zaczął się zastanawiać, czy będą mieli gdzie przenocować. Dawniej takie problemy nigdy go nie trapiły.

Do Ketchum dotarli w piątek 30 czerwca. Mary położyła się spać we frontowej sypialni, a Ernest na tyłach domu. George nocował w domku gościnnym. Następnego dnia Hemingway i Brown poje­chali do szpitala, żeby zobaczyć się z doktorem Saviersem. Ernest poszedł też odwiedzić Dona Andersona w jego kancelarii w Sun Valley, ale go nie zastał. Po południu Chuck Atkinson przyszedł do Ernesta i rozmawiali godzinę stojąc na frontowym ganku. Clara Spiegel chciała, żeby przyszli na kolację, ale Ernest odmówił i za­prosił ją na niedzielny obiad. Oboje z Mary zabrali George'a Browna

403

do restauracji. Hemingway zasiadł w kącie, twarzą do sali. Mówił niewiele, lecz nie wydawał się zasępiony. Wyszli wcześnie i wrócili do domu, gdzie prawie od razu zaczął przygotowywać się na spo­czynek. Właśnie mył zęby w łazience przylegającej do jego sypialni, gdy Mary przypomniała sobie wesołą włoską piosenkę. Zaśpiewała ją Ernestowi, a on przyłączył się do niej przy końcowych słowach. Włożył niebieską pidżamę i zapalił laimpkę do czytania stojącą przy łóżku. Mary położyła się spać w dużym frontowym pokoju.

Niedzielny poranek wsitał pogodny i bezchmurny. Ernest obudził się wcześnie, jak zawsze. W czerwonej „szacie cesarza"' cicho zszedł na dół po schodach. Już przedtem zauważył, że strzelby są zamknię­te w suterenie. Ale klucze, jak dobrze wiedział, leżały na parapecie okna nad zlewem kuchennym. Zszedł na palcach do sutereny i otwo­rzywszy składzik wybrał dwulufową strzelbę śrutową, której od lat używał do strzelania gołębi. Wyjął kilka naboi z jednego z pudełek, zamknął drzwi na klucz i wrócił na górę. Przez całe lata trzymał się swojej maksymy: „II faut (d'abord) durer." Teraz zastąpiła ją inna: „II faut (apr&s tout) mourir*." Załadował dwa naboje, ostroż­nie opuścił kolbę strzelby na podłogę, pochylił się do przodu, przy­tknął bliźniacze lufy do czoła tuż powyżej brwi i nacisnął obydwa spusty.

* Trzeba mimo wszystko umrzeć (fr.)

INDEKS NAZWISK I TYTUŁÓW

Abdullah 188

Adamo zob. Simon Adamo

Adams Henry 176, 301

Adams J. Donald 237, 263

Adams Sacker 197, 198

Aldrich Mildred, Wzgórze nad Mar­ną (A Hilltop on the Marne) 54

Allen Dorothy 338

Allen Jay 154, 220, 245, 263

Anderson Donald 389 — 391, 401, 403

Anderson Margaret 267

Anderson Robert 292, 293

Anderson Sherwood 46, 48 — 51, 61, 76, 88, 98, 107 — 109, 117, 126, 171, 178, 271, Zły śmiech (Dark Laugh-ter) 105, 106, 115

Anderson Tennessee 46, 48

Andres, Don zob. Untzain

Araąuistain Luis 221, 230

Argiielles Elicin 385

Arlen Michael 97

Armstrong Richard 192

Arnold Lloyd 254, 261, 273, 389

Arnold Tillie 255, 261, 273, 389

Asch Nathan 85, 89

Aspazja, księżna grecka 352

Asper Manuel 188

Atatiirk Kemal 58, 59

Atkins John 370, 382, 383

Atkinson Chuck 273, 389, 403

Atkinson Flossie 273, 389

Atkinson J.E. 74

Ausiello 309

Bacon Henry 13, 213 Baer Max 206

Baker Carlos 358 — 360, 365, 382, 383

Baker Milford 146, 147

Balmer Edwin 200

Barea Arturo 223, 229, 240

Barnacle Nora 178

Barnett Lawrence 37

Barton Ralph 107

Barton Raymond O. 298 — 300, 302,

304, 317, 319, 326, 328, 333, 334 Batista Fulgencio 368, 373, 390 Baudelaire Charles, Kwiaty zła (Fle-urs du mai) 50

Beach Sylvia 48, 77, 83, 95, 144, 186,

230, 245, 310, 320, 389, 401 Beatty Clyde 170 Beauvoir Simone de 355 Beerbohm Max 52, 117 Bell Samuel 197 Bellville Rupert 372, 378 Belmonte Juan 101 Benchley Robert 111 Berenson Bernard 303, 368, 379, 380 Bergman Ingrid 267, 276, 284, 338,

339, 378

Bessie Alvah 241, 249, 257, 265, 266

Bethune 228

Betsky Seymour 398

Bianchi Giuseppe, Don 28, 29, 33, 127

Biggs Fannie 21

Bird Sally 57, 85, 86

Bird William 57, 60, 68 — 71, 76, 78,

79, 85, 86, 95, 123, 124, 401 Bishop John Peale 125, 142, 144, 268 Blakely H.W. 356 Blankfort Michael 339 Blazzard Howard 315 Bledsoe Thomas 358, 359, 363 Bliven Bruce 173 Blixen, baron von 185, 199 Blixen Ewa von 199, 200 Blixen Karen (Isak Dinesen) 180, 380 Boal Samuel 317

Bolesławska, korespondentka 243 Bollo, kucharz 193, 210 Bone John 41, 48, 52, 54, 58, 60, 61, 67, 73, 79

Boni i Liveright, wydawnictwo 76,

88, 95, 110, 127 Borgatti Renata 66, 345, 350 Boulton Nick 17, 18, 88 Boulton Prudence 18, 20, 115 Bouslog Charles 268 Bowen Stella 124 Boyd Ernest 111, 117 Boyd Madeleine 111 Boyer Charles 338 Braden Spruille 277, 278, 280, 281 Bradfield Ruth 45 — 47 Bradley Omar 305 Bradley William 108, 109

405

Breaker George 45 — 47, 80

Breaker Helen 45 — 47

Breit Harvey 354, 356 — 358, 366,

367, 380, 384, 385 Brickell Herschel 105 Bridges Robert 116, 139, 141, 147 Briggs Ellis O. 273, 277, 280, 281, 285 Bromfield Louis 107, 110, 126 Bromfield Mary 126 Brooke Rupert 291 Broun Heywood 192, 193 Browder Earl 231

Brown George W. 264, 267, 351, 384, 403

Browning Robert 329

Broyles Henrietta zob. Hemingway

Henrietta Bruce Betty 389, 390 Bruce David 305 — 309, 334 Bruce T.O. (Otto) 255, 256, 261, 264,

273, 341, 389, 390 Brumback Theodore (Ted) 25 — 29,

32, 41

Bryher zob. Ellerman Annie Wini-fred

Buckley Henry 248

Buckley Peter 372

Bump Marjorie 37, 38, 88

Burge 146, 154

Burkę Michael 288, 290, 319

Burns Harry H. 216

Burt Struthers 137

Burton Harry Payne 181, 208, 209

Butler Dorothy 57

Butler Nicholas Murray 270

Butt Hugh R. 399, 402

Cadwalader Charles 191, 192

Caldwell Erskine 340

Callaghan Loretto 141

Callaghan Morley 77, 78, 141, 145

Calmer Ned 185, 186, 194

Canby Henry Seidel 144

Cannell Kitty 80, 88, 93, 94, 102, 124

Capa Robert 248, 289, 290, 300, 301

Cape Jonathan, wydawnictwo 120,

122, 367 Caracciolo Domenico 35, 36 Cartwright Reginald 376 Castro Fidel 390, 391, 395, 396, 402

Cather Willa, Jeden z naszych (One

of Ours) 76 Cavanaugh Loretta (siostrzyczka Ca-

vie) 30, 32 Cćspedes Carlos Manuel de 176 Cezanne Paul 87, 195, 351 Chamberlain John 263 Chamberlain Neville 246 Chambers Esther 287 Chance Robert 326, 328 Charters James 141, 178, 290 Chautard, Madame 86, 310 Chautard Pierre 79, 310 Chevalier, Madame 301 Chocianowicz Leon 26, 32, 98 Choltitz Dietrich von 309 Chudy, barman 134 Cipriani 350 Clara, służąca 363 Clarahan Lewis 19, 20 Clark Gregory (Greg) 40, 73, 78, 84,

156, 289 Clark Helen 73 Ciarkę Herbert 94 Clausewitz Karl von 177 Clemenceau Georges 52, 61 Clendening Logan 160 Coates Frances 20 Coates Robert M. 166 Cocteau Jean 84, 166 Cohen Morris Abraham 268, 270 Cohn Louis Henry 147, 155, 160, 168,

406

Cohn Marguerite 155 Coles Jack i żona 216 Collingwood Charles 297, 301, 303 Colomo Felix 176 Connable Dorothy 39, 79, 370 Connable Harriet Gridley 39 — 41, 74, 79

Connable Ralph 39 — 41, 79 Connable Ralph, jr. 39, 40, 79 Connolly Cyryl 289 Conrad Joseph 61, 89, Korsarz (The

Rover) 73, Wśród prądów (Within

the Tides) 108 Cooper Gary 167, 262, 267, 273, 274,

284, 336, 357, 390, 402 Cooper Rocky 167, 262, 267, 273, 336,

390, 402

406

Copeland Charles Townsend 155

Cowles Virginia 226

Cowley Malcolm 125, 143, 248, 342,

343, 347, 358, 359, studium Portret

Mister Papy (A Portrait oj Mister

Papa) 346, 354 Crane Hart 208 Crane Stephen 370 Cranston J.H. 40, 44, 48 Crichton Kyle (Robert Forsythe) 205,

223

Crmpton Bonte zob. Duran Bonte Cummings E.E., Potworne miejsce

(Enormous Room) 76, 95, 145 Cunard Nancy 96 Curzon George 63 Cusack Tom 19 Czang Kaj-szek 268, 269 Czang, pani 269 Czaro 188

Czechow Antoni 116

Dahl Harold (Whitey) 227

Dahl Roald 293, 303

Danby-Smith Valerie 393, 398

Dante Alighieri 370

Dashiell Alfred 169

David, kierowca 226, 227, 250

Davidson Jo 52

Davis Annie 397, 398

Davis Nathan (Bill) 392, 397, 398

Debba 374, 375

Debs Eugene 164

Deean Jean 312 — 314, 321, 322, 324, 335, 361

Defoe Daniel 144, Moll Flanders 146 Delmer Sefton (Tom) 225, 226, 236,

239, 242 — 244, 248 De Sica Vittorio 369 Desnos Robert 221 Detro Philip 236 Detweiler Meade 27 De Voto Bernard 206 Dietrich Marlena 186, 193, 320, 328,

330, 351, 353, 388 Dilworthowie: Elizabeth, James, Ka-

thryn i Wesley 20, 22, 26, 37 Dinesen Isak zob. Blixen Karen Di Robillantowie, rodzina 347 Di Robillant Carlo i córka 359

Dixon Margaret 21

Dominguin Luis Miguel 373, 378, 379,

384, 391, 394, 397 Donaldson Arthur 40 Donnę John 259 Donnelley Eleanor 136 Doran George 91

Dorman-Smith Eryk, późn. Dorman--0'Gowan (Chink) 32, 33, 54, 57, 63, 66, 67, 82, 85, 90, 114, 353, 356, 382

Dos Passos John 28, 83 — 85, 88, 106, 107, 111, 114, 115, 132 — 134, 140, 145, 147, 150, 158, 161, 172, 187, 188,

193, 194, 196, 198, 199, 204, 210, 215, 219, 221, 224, 226, 244, 246, 249, 282, 284, 340, 402, 42 równoleżnik (The 42nd Parallel) 142, Inicjacja (One Man's Initiation) 56, Rok 1919 (1919) 159, Trzej żołnierze (Three Soldiers) 56, 108, Wybrany kraj (Chosen Country) 361

Dos Passos Katy 20, 22, 43, 44, 46, 47, 140, 142, 145, 147, 158, 187, 188, 193,

194, 198, 199, 342, 361 Doughty Charles Montagu 95 Dreiser Theodore 159, 204, 358 Drew Fraser 382, 383 Driscoll Joe 317

Duhamel Marcel 310 Dunabeitia Juan (Sinsky) 397 Dunlap CR. 294 Duran Bonte 266, 281 Duran Gustavo 227, 255, 258, 260, 265, 266, 273, 274, 281, 331

Eastman Max 52, 174, 175, 178, 235, 240, recenzja Byk po południu (Buli in the Afternoon) 173, 234

Edgar Carl 22, 23

Edwards Lum 322

Eisenhower Dwight David 305

Eisenstadt Alfred 366

Eklezjasta 103, 123

Eliot Thomas Stearns 89, 90, 166, 362, 387, Ziemia jałowa (The Waste Land) 65

Ellerman Annie Winifred (Bryher) 65 Elliot Paul 355 Erenburg Ilia 224, 228

407

Fadiman Clifton 143, 177, 248, 263

Fannin Charles i Katharine 179

Farrell James T. 218

Faulkner William 56, 159, 166, 196, 218, 325, 340, 341, 357, 361, 366, Azyl (Sanctuary) 160, 385, Kiedy umie­rałem (As I Lay Dying) 160, Nie­dźwiedź (The Bear) 385, Przypo­wieść (A Fable) 379, 385, Punkt zwrotny (Pylon) 385, Wielki las (Big Woods) 384

Fenberg Bertha 131

Fenton Charles A. 358, 365, 366, 370, 371, 382, 383

Ferno John 221, 225 — 227, 229

Ferretti 19

Fiedler Leslie 398

Fielding Henry, Joseph Andrews 107,

Tom Jones 105, 112, 130, 132 Filip, szofer Fitzgeralda 138 Finney Ben 210, 258 Fischer Louis 228 Fisher Paul 83, 96

Fitzgerald F. Scott 93, 95 — 98, 104 — 111, 114 — 117, 120, 123, 125, 132, 138, 141, 142, 145, 196, 200, 201, 208, 213, 214, 216, 217, 230, 231, 233, 235, 240, 252, 266, 271, 275, 283, 361, 370, 387, 394, 395, Bogaty chłopak (The Rich Boy) 275, Czuła jest noc (Ten­der is the Night) 143, 186, 189, 190, 275, Diament wielki jak góra (A Diamond as Big as the Ritz) 275, Ostatni z wielkich (The Last Ty-coon) 274, 275, nie ukończona po­wieść Philippe, hrabia Ciemności (Philippe, Count oj Darkness) 200, Po tej stronie raju (This Side of Paradise) 98, Wielki Gatsby (The Great Gatsby) 97, 98, 186, 189

Fitzgerald Zelda 93, 97, 98, 102, 111, 115 — 117, 138, 142, Zarezerwuj mi walca (Save Me the Waltz) 170

Flanner Janet 90, 186, 221, 320

Flaubert Gustaw 77, 343, 370

Flechtheim Alfred 99

Fleischman Leon 88, 124

Florence, siostra zakonna 152

B'orbes 19

Ford Ford Madox (Hueffer) 61, 80 —

— 84, 86, 89, 90, 94, 124, 167, 168,

252, 271, 272 Forsythe Robert zob. Crichton Kyle Fourie Ben 179, 183, 187 Fowler Henry W. 191, 192 Franchetti, rodzina 347 Franchetti Afdera 355, 356 Franchetti Nanyuki 345, 348, 350, 352,

355

Franco Francisco 220 — 223, 235, 236,

240 — 242, 245, 284, 371 Franklin Sidney (właśc. Frumpkin)

142, 143, 147, 154, 157, 168, 176, 218,

221, 223, 224, 226, 228, 229, 233, 342,

343

Friede Donald 128, 262, 263, 267, 274 Friend Krebs 44, 86 Frise Jimmy 40, 48 Frost Robert 387

Gable Clark 274

Gabrielle, niańka Patricka 156, 157

Galantiere Lewis 48, 49, 57, 75, 84, 147, 289

Galiński Antoni 26, 98

Gamble Jim 33, 45

Gangwischowie 50, 54, 63

Gannett Lewis 206

Gardner Ava 338, 378, 379

Gardner Carol 17, 19, 41, 153, 168, 171, 354

Gardner John 168, 171

Garibaldi Giuseppe 55

Garrick David, przewodnik afrykań­ski 188

Gattorno Antonio 192, 194

Gauss Christian 98, 362

Gay Marguerite 48

Gellhorn Alfred 218, 219

Gellhorn Edna Fischel 218, 219, 259, 261

Gellhorn Marta 218 — 220, 223 — 226, 228 — 232, 235, 236, 238 — 240, 242, 244, 245, 247, 253 — 259, 261, 262, 264, 266, 268 — 272, 279 — 283, 285, 287, 290, 291, 293, 295, 321, 326 — — 329, 332, 334, 335, Jakiż szalony pościg (What Mad Pursuit) 219

Gibbons Floyd 167

Gingrich Arnold 169, 171, 175, 191,

174

193, 194, 196, 200, 201, 208 — 211,

216, 219, 220, 240, 248, 250, 251, 261 Glaser Beniamin F. 251 Glaser Margarete Elisabeth Maria

113, 114, 164 Godolphin F.R.B. 111 Godolphin Isabelle 63, 74, 111, 127 Goff Irving 265 Gold Michael 265, 266, 339 Gonzalez Valentin (El Campesino)

255

Gorer Peter 290 Gorki Maksim 117 Gorman Herbert 105, 281 Gorrell Hank 225 Goya Francisco 7, 89, 157 Greco El 351 Green Abner 207 Green Simon 18 Gregorio 385 Greppi Emanuele 31, 33 Grey Zane 175, 197, 198 Grieg Harald 359

Griffith D.W., Narodziny narodu (Tha

Birth of a Nation) 76 Grimm bracia 57, 333 Gris Juan 99, 155

Groth John 315, 358, Studio Europa

(Studio: Europę) 333 Guest Winston 280, 282, 336, 338, 357 Guthrie Pat 96, 99 — 102 Gutierrez Carlos 161, 172, 174, 188,

191, 193, 210, 252, 357, 365

Hall Caroline Hancock 14, 156

Hall Ernest 14, 15, 79

Hall Grace zob. Hemingway Grace

Hancock Alexander 389

Hansen Harry 117

Harcourt Alfred 109 — 111

Harcourt i Brace, wydawnictwo 109

Harper, wydawnictwo 262

Hartley Marsden 69, 75

Hartman Bertram 90, 91

Haskell Henry J. 22

Hawks Howard 273, 274

Hayes Helen 167

Hayes Patrick 242

Hayward Leland 364, 369, 371,383, 385

Hayward Slim 371

Heap Jane 66, 76 Hecht Ben 115 Heeney Tom 201

Heilbrun Werner 227, 229, 232, 233 Hellinger Mark 338, 341, 342 Hellman Lillian 221 Hemingway Adelajda 13, 17 Hemingway Anginette zob. Hines Nettie

Hemingway Anson T. 13, 14, 17, 139 Hemingway Arabella (żona Tylera) 23

Hemingway Carol zob. Gardner Ca­rol

Hemingway Clarence Edmonds (Ed) 13 — 18, 20, 22, 25, 29, 30, 34, 41, 42, 79, 82, 107, 123 — 125, 127, 129, 134, 135, 138 — 140, 167, 172, 258, 288, 334, 343, 396

Hemingway Ernest passim Książki:

Fiesta zob. Sionce też wschodzi Komu bije dzwon (For Whom the Bell Tolls) 252 — 261, 263 — 267, 272, 274 — 276, 281, 284, 286, 323, 335 — 337, 347, 358, 372, 390 Mężczyźni bez kobiet(MenWithout Women) 127, 128, 130, 131, 134 Mieć i nie mieć (To Have and Ha-ve Not) 191, 195, 205, 207, 210, 211, 215 — 217, 220, 232, 233, 237, 240, 243, 246, 263, 274, 284 Niebezpieczne lato (The Dangerous Summer) 396, 397

Piąta kolumna (The Fifth Column) 237, 238, 243, 246, 251, 263, 274 Pierwsze czterdzieści dziewięć opo­wiadań (The First Forty-nine Sto­nes) 211

Pożegnanie z bronią (A Farewell to Arms) 30, 139, 142 — 144, 152, 153, 167, 187, 262, 263, 265, 268, 276, 284, 285, 344, 350, 351, 356 Rajski Ogród (The Garden of E-den) 336, 339, 350, 389, 390 Ruchome święto (A Moveable Fe-ast) 388 — 390, 399, 400, 401 Słońce też wschodzi (The Sun Also Rises) 101, 103, 104, 107 — 110, 112, 113, 116, 119 — 123, 125, 126, 128,

409

130 — 132, 140, 153, 155, 187, 230, 263, 268, 284, 364, 372 Stary człowiek i morze (The Old Man and the Sea) 252, 357 — 360, 363, 364, 366 — 369, 371, 383, 385 Śmierć po południu (Death in the Afternoon) 158, 161 — 164, 166, 168, 169, 173, 174, 177, 204, 207, 212, 303 Trzy opowiadania i dziesięć wier­szy (Three Stories and Ten Poems) 72, 75, 81, 92

Wiosenne wody (The Torrents oj Spring) 106 — 110, 112, 115, 117, 126, 178

w naszych czasach (in our time) 76, 78, 81, 89, 91, 92, 95, 105 — 107, 109, 115, 120, 153

Wraz z młodością (Along with Youth) 98

Wyspy na Golfsztromie (Islands in the Stream) 320, 345, 346, 357, 359

— 361, 363

Za rzekę, w cień drzew (Across the River and into the Trees) 347

— 356, 358, 389

Zielone wzgórza Afryki (Green Hills of Africa) 187, 195, 197, 202, 206, 225, 390

Zwycięzcy nic nie biorą (Winncr Take Nothing) 166, 172, 174, 177, 181, 310

Opowiadania, artykuły i wiersze: Alpejska idylla (An Alpine Idyll) 114, 116, 126, 128

Banalna historia (Banał Story) 128 Bardzo krótka historia (A Mery Short Story) 35

Bóg z wami, panowie (God Rest You Merry, Gentlemen) 24, 160, 169 Coś się kończy (The End of So-mething) 37, 88

Cudowna przemiana (The Sea Change) 160

Czas: dzisiaj, Miejsce: Hiszpania (The Time Now, The Place Spam) 240

Człowiek światowy (A Man of the World) 387

Denuncjacja (The Denunciation) 250

Dobry lew (The Good Lion) 359 Doktor i żona doktora (The Doctor and the Doctor's Wije) 88 Do Mary w Londynie (To Mary in London) 295

Dzisiaj jest piątek (Today is Fri-day) 128, 238

Dziesięcioro Indian (Ten Indians) 104, 114, 128, 129

Gdy będziemy zasypiali (Now I Lay Me) 128, 161

Historia naturalna umarłych (A Natural History oj the Dead) 27 Hołd dla Szwajcarii (Homage to Switzerland) 169

Jasne, dobrze oświetlone miejsce (A Clean, Well-Lighted Place) 169, 172

Jedna przeprawa (One Trip Ac­ross) 181

Kanarek (A Canary jor One) 122, 128

Kot na deszczu (Cat in the Rain) 65, 88

Krótkie szczęśliwe życie Franciszka Macombera (The Short Happy Li­fe oj Francis Macomber) 209, 232, 335, 370

List czytelniczki (One Reader Wri-tes) 160

List kubański (A Cuban Letter) 175

Mordercy (The Killers) 115, 121, 128. 335, 338, 341, 370 Motyl i czołg (The Butterjly and the Tank) 250

Mój stary (My Old Man) 60 — 62, 65, 70, 76, 105, 346 Niepokonany (The Undejeated) 91, 94, 121, 128, 153

Nikt nigdy nie umiera (Nobody Ever Dies) 251

Noc przed bitwą (Night Bejore Battle) 247, 251, 252 Notatki o życiu i literaturze (No­tes on Lije and Letters) 191, 196 O amerykańskich poległych w Hi­szpanii (On the American Dead in Spain) 251

410

Obóz indiański (Indian Camp) 81, 88

Obrona grubych słów (Defense of Dirty Words) 191, 192 Oczekiwanie (A Day's Wait) 177 Odejście Picklesa McCarty'ego (The Passing of Pickles McCarty) 35, 36, 49, 60, 115

Ojcowie i synowie (Fathers and Sons) 172, 230

Pan i pani Elliot (Mr. and Mrs. Elliot) 88, 92

Paryż 1022 (Paris, 1922) 52, 66 Pięćdziesiąt kawałków (Fifty Grand) 101, 114, 127, 128 Po burzy (After the Storm) 160, 172, 177

Pod zboczem (Under the Ridge) 252 Po sezonie (Out of Season) 67, 70, 370

Powrót żołnierza (Soldier's Home) 88, 91

Prezes zwycięża (The President Vanquishes) 199

Prosta indagacja (A Simple En-ąuiry) 127, 128

Rogi byka (The Capital of the

World) 208, 209, 232

Rzeka dwóch serc (Big Two-Hear-

ted River) 37, 83, 86 — 88, 91, 92,

153, 195

Sepi Jingan 21

Sprawa koloru (A Matter of Co-lour) 20

Stary człowiek przy moście (Old

Man at the Bridge) 242, 250

Strzał (The Shot) 359

Szuler, zakonnica i radio (The

Gambler, the Nun, and the Radio)

169

Śniegi Kilimandżaro (The Snows oj Kilimanjaro) 210, 212, 213, 215, 217, 232, 264, 369, 370 Śnieżny szlak (Cross-Country Snow) 88

Światło życia (The Light of the World) 169, 172

Taki już nigdy nie będziesz (A Way You'll Never Be) 161 Trzydniowa zawierucha (The

Three-Day Blow) 37, 88

Uwagi o następnej wojnie — list

poważny (Notes on the Next War:

A Serious Letter) 201

Walki byków, sport i przemysł

(Bullfighting, Sport and Industry)

146

Wierny byk (The Faithful Buli) 359 Wilki i pączki (Wolves and D-oughnuts) 38, 49

W innej krainie (In Another Co­untry) 122, 128, 132 Wino z Wyoming (Wine of Wyo-ming) Ul, 160, 177 Włochy 1927 (Italy, 1921) 128 W Michigan (Up in Michigan) 37, 51, 60, 62, 70, 76, 89, 93, 95, 127, 246 Wyścig na dochodzenie (A Pursuit Race) 127, 128

Wzgórza jak białe słonie (Hills Li-ke White Elephants) 128, 129, 160 Zapaśnik (The Battler) 93, 95, 370 Zmęczenie (Fatigue) 252 Zrządzenie boskie (A Divine Ge-sture) 47, 52

Hemingway George 17, 82, 139, 140

Hemingway Grace 13 — 20, 22, 24, 29, 30, 41, 42, 44, 46, 47, 79, 107, 123 — 127, 130, 131, 134, 135, 140, 144, 153, 155, 258, 288, 310, 334, 343, 349, 360, 361

Hemingway Gregory Hancock 156, 157, 166 — 168, 200, 230, 233, 246, 251, 253 — 256, 259, 261, 262, 264, 273, 276, 279, 280, 283, 285, 329, 330, 332, 335 — 339, 342, 348, 357, 362, 369, 379, 384, 387, 401

Hemingway Hadley (późn. Mowrer) 43 — 50, 53 — 66, 70 — 75, 79, 80, 83, 84, 86, 91, 94, 99 — 103, 105, 106, 108, 110, 111, 113 — 123, 125 — — 131, 145, 156, 169, 175, 213, 220, 239, 253, 255, 264, 267, 283, 285, 310. 328, 334, 336, 345, 350, 357, 388, 401

Hemingway Henrietta (Henny) 357, 369, 374, 377

Hemingway John Hadley Nicanor (Bumby) 74, 79, 82, 83, 85, 91, 92, 94, 110, 111, 114, 115, 117 — 119, 122, 123, 126, 127, 130, 131, 137, 138,

411

140, 145, 147 — 149, 157, 166 — 169, 171, 172, 175, 200, 230, 233, 246,

252 — 254, 261, 262, 264, 267, 273, 276, 280, 283, 285, 310, 321, 327 —

— 329, 332, 335, 338, 342, 357, 371, 372, 384, 387, 388, 397, 401, 402

Hemingway Leicester Clarence 19,

22, 144, 289, 346 Hemingway Madelaine (Sunny) zob.

Mainland Madelaine Hemingway Marcelline zob. Sanford

Marcelline Hemingway Marta zob. Gellhorn

Marta

Hemingway Mary 12, 289, 291, 293, 295, 297, 299 — 301, 310, 313, 316, 317, 320, 327 — 333, 336 — 349, 351 — 354, 356, 360, 361, 363, 365, 371 — 378, 382 — 389, 391, 393 —

— 400, 402 — 404 Hemingway Mary (żona Willoughby-

'ego) 17

Hemingway Patrick 136 — 138, 140, 147, 154, 156 — 158, 166 — 168, 196, 200, 210, 216, 230, 233, 246, 251,

253 — 256, 259, 261, 262, 264, 272, 273, 276, 279 — 281, 283, 285, 314, 315, 329, 330, 332, 335 — 339, 341, 342, 351, 352, 357, 369, 374, 377, 384, 386, 387, 401

Hemingway Pauline 93, 94, 96, 106, 108 — 111, 113, 114, 117, 120 — 123, 125, 127, 129 — 131, 134 — 136, 138, 140, 142, 145, 147 — 151, 154 — 157, 161, 162, 164, 166 — 168, 175, 179, 180, 186, 187, 190, 194, 196, 197, 199, 200, 219, 220, 224, 230, 233, 238 —

— 240, 245, 246, 248, 251, 253 — 256, 258, 259, 261, 264, 272, 279, 283, 334 — 337, 339 — 342, 362, 369, 376, 388, 389, 392

Hemingway Tyler 17, 22, 23 Hemingway Urszula zob. Jepson Ur­szula

Hemingway Willoughby 17, 167 Henry Joseph 367

Herbst Josephine zob. Herrmann Jo-sie

Herrera Jose Luis 331, 341, 342, 379 Herrick Robert 144

Herrmann John 90, 146, 153, 154, 283 Herrmann Josie 146, 153, 154, 224 Hersey John 287

Hickok Guy 51, 72, 85, 127, 142, 163

Hickok Mary 72

Hindmarsh Harry 73, 74, 78, 79

Hines Nettie 18

Hines Frank B., jr. 85

Hipolito, kierowca 227, 229, 250

Hitler Adolf 177, 246, 303

Homer 368

Homer Winslow 138

Hoover Herbert 136, 164

Hopkins Charles 47

Hopkins Harry 232

Home William D. 28, 29, 32, 34, 43,

44, 46, 136 Hotchner Aaron F. 343, 349 _ 352,

359, 378, 383, 386, 390, 391, 393, 394,

396 — 398 Houghton George 288 Hourihan Marty 245 Howe Annie L. 14 Hueffer Ford Madox zob. Ford Ford

Madox

Hulbert, burmistrz Nowego Jorku 74 Hutchinson Percy 143 Huxley Aldous 166

I

Ibarruri Dolores zob. Pasionaria, La

Ingersoll Ralph 270, 271

Ingersoll R. Sturgis 255, 264

Irwin Red 304

Ivancich, rodzina 347, 350

Ivancich Adriana 345, 346, 350, 352 —

— 357, 364, 365, 393 Ivancich Dora 346, 356, 357 Ivancich Gianfranco 347, 350, 363,

368, 371, 374, 379, 383 Ivens Joris 221, 225, 227, 229 — 233

Jackson Thomas J. (Stonewall) 349 Jaime, Don 154 James Henry 380 James Will 151

Jenkins Howell (Howie) 26, 32, 36,

37, 39, 45, 47 Jepson Urszula 15, 19, 41 Jessup Elsie 33 Johnson Edgar 358

178

Johnson Nelson 269

Jonas, bracia 7, 196, 347

Jones James, Stąd do wieczności (From Here to Eternity) 361

Joyce James 48, 77, 81, 168, 171, 178, 186, 189, 196, 230, Finnegans Wake 81, 178, Portret artysty z czasów młodości (A Portrait of the Artist as a Young Man) 98, Ulisses (Ulys-ses) 51, 87, 159

Joyce Jane 273, 280

Joyce Peggy Hopkins 53

Joyce Robert P. 273, 277, 280, 281

Juan, kucharz 191, 193

Kahle Hans 222 — 224, 227, 248, 255,

265, 342 Kamau, tropiciel 180, 188 Kaszkin Iwan 204, 207, 208, 337, 358, esej Ernest Hemingway — tragedia

mistrzostwa (Ernest Hemingway —

A Tragedy of Craftsmanship) 203 Kazin Alfred 358 Keats John 219 Kechlerowie, rodzina 347 Kechler Carlo 345, 352 Kechler Federico i Maria-Luiza 345,

378

Keller Fred 237, 241, 243, 245, 265 Kemal Pasza zob. Atatiirk Kenan Thomas 321 Kennedy Jacąueline 399 Kennedy John F. 399, 400 Kid Howard 19, 112 Kiki z Montparnasse 145, 146 Kirkpatrick Helen 301 Kleber Emilio 255 Knapp Joseph 200 Knight Eryk 155 Knopf Alfred 91 Knopf, wydawnictwo 109 Knox Frank 275 Kolców Michał 224, 255 Konstantyn I, król Grecji 66, 71, 72 Koritschoner Hans 184, 187 Kreymborg Alfred 126 Kronenberger Louis 237 Kulcsar liza 223, 224, 228, 240 Kurowsky Agnes Hanna von 30 — — 36, 45, 60, 63, 71, 132

Kutner Luis 397

La Farge Christopher 255 Lancaster Burt 338 Lang William 397

Lanham Charles Trueman (Buck) 299 — 302, 311, 313 — 317, 319, 321 _ 329, 331, 332, 334 — 336, 338, 340, 343, 346, 348, 349, 354, 356, 380, 385, 386, 393, 394

Lanham Pete 334, 335

Lardner James 241, 243, 248

Lardner Ring 21, 27, 138, 171, 192

Latimer Jonathan 218

Lavalle Gwendoline Pasionaria (We-ndy) 270, 271

Lavalle Ramon 227, 270, 271

Lawless Peter 313

Lawrence D.H. 171

Leahy W.I. 292, 293

Leclerc Jacąues 305, 307, 334

Leeds William B. 199

Lent Walther 92, 112, 213

Leopoldine, prostytutka hawańska 349

Lewis Sinclair 56, 131, 152, 153, 204, 257, 264, 275, 281, 347, 350, Ulica Główna (Main Street) 108

Lewis Wyndham, esej Tępy wół (The Dumb Ox) 186

Liebling A.J. 301

Lincoln Abraham 285

Lister Enriąue 248, 249, 255

Liveright Horace 91 — 93, 95, 105 — — 110, 128, 246, 262

Lloyd George David i Megan 73, 74

Loeb Harold 80, 83, 88, 91 — 93, 96, 99 — 103, 124, 126, 396, Tak to było (The Way It Was) 395

London Jack 358

Long Ray 61

Longan George 23

Longfellow Henry Wadsworth, Hia-

watha 317 Longwell Kathryn 35 Louis Joe 206 Lovette Leland 288 Lowe Joe 205 Lowrey Mary 78, 79 Lowrey Susan 20

413

Lowry Malcolm 135, 155 Lowry Ruth 135 Loy Mina 69, 75

Lucas Nemo C. (Brazyliusz) 313, 316 Lukacs Pal Mate Zalka) 227, 229, 232, 233, 255, 258

Macadam John 288

Macdonald Elsie 30, 31, 33, 63

Machado Gerardo 175, 176, 188

Mackenzie Compton 98

MacLeish Ada 90, 115 — 117, 121, 125, 129, 138, 146, 155, 187, 188

MacLeish Archibald 90, 114 — 117, 121, 123, 125, 129, 138, 147, 151, 152, 155, 158, 162, 173, 175, 188, 189, 208, 215, 221, 231, 282, 284, 373, 387

MacMullen Forrest 389, 390

Maera Manuel Garcia 71, 72, 90, 128

Mailer Norman, Nadzy i martwi (The Naked and the Dead) 361

Mainland Madelaine (późn. Miller) 15, 19, 41, 137, 138, 140, 144, 342

Malatesta Sigismondo 63, 64, 66

Malraux Andre 266, 310, 311, Nadzie­ja (L'Espoir) 249

Mann Tomasz 108, Buddenbrookowie (Buddenbrooks) 107

Manning Robert 382

Manolito 365

Maran Rene 52

Marceau Tahon 304

Marcel, partyzant francuski 313

March Florence i Frederic 233

Maria, pielęgniarka 243, 258

Marković Mirko 266

Marlowe Christopher, Zyd maltański (The Jew of Malta) 132, 284

Marryat Frederick 144, 279

Marsh Roy 376, 377

Marshall Margaret 263

Marshall S.L.A. 307 — 309

Marty Andre 227, 265, 266

Maskin, major 323

Mason Frank 59

Mason George Grant 155, 192, 219 Mason Jane 155, 161, 192, 219, 220 Matisse Pierre 194

Matthews Herbert 225, 226, 235, 236, 239 — 244, 247 — 249, 396

Matthews T.S. 177, 206

Maugham William Somersct, W nie­woli uczuć (Of Humań Bondage) 108

Maupassant Guy de, Dorn pani Tel-lier (La maison Tellier) 172

McAlmon Robert Menzies 65, 68 — 70, 72, 75, 85 — 87, 145

McCaffery J.K.M., red. tomu Ernest Hemingway — człowiek i jego dzieło (Ernest Hemingway: The Man and his Work) 358

McHugh Vincent 281

Mencken Henry Louis 91, 166

Mendez Lopez 192

Menjou Adolphe 167

Menocal Mayito 373, 374

Merriman Robert 236, 253

Meyer Wallace 363 — 365, 368, 385, 387

Miaja Jose 222 Mikojan Anastas 396 Milestone Lewis 170 Miller Hall 14 Miller John 31

Miller Madelaine zob. Mainland Ma­delaine

Millis Walter 281

Miro Joan 105, 141, 142, 156, 158

Mistral Gabriela 362

Mitchell, kapitan 323, 324

Mitchell Margaret, Przeminęło z wiatrem (Gone With the Wind) 286

Mix Tom 167

M'Kola 180, 182, 188

Modesto Juan 249, 255

Moise Lionel Calhoune 24

Mok Michael 216, 217

Molo 188

Moncini Alice, August, Charles i Lu-

cien 136, 137 Mondadori Alberto 344 Mondadori, wydawnictwo 352 Monks Noel 289, 328, 330, 332 Monroe Harriet 52, 60 Montgomery Bernard Law 356 Montijo John Igual de 272 Moore Alex 100 Moorehead Alan i Lucy 289 Moorhead Ethel 90, 94, 401

180

Mora Konstancja de la 239 Morgan Henry 170 Morgan Maude i Patrick 154 Mosby John S. 305 Mouthard zob. Pasteau Michel Mowinckel John 307 Mowrer Hadley zob. Hemingway Ha-dley

Mowrer Paul Scott 175, 253

Mumford Howard 281

Murphy Baoth 198

Murphy Gerald 106, 111, 115 — 120,

123, 145, 164, 187, 196, 193, 252, 388 Murphy Patrick 145 Murphy Sara 106, 111, 115 — 118,

145, 164, 187, 188, 198, 252, 388 Mussolini Benito 54, 55, 62, 63, 103,

127, 128, 177, 222, 240, 246, 284, 303,

362

Nash William 57

Neal Patricia 357

Nels Paul 90

Nelson Steve 266

Neroni Nick 35, 44

Ney Michel 343

N'Gui, nosiciel broni 375

Nichols Dudley 276

Nino de la Palma zob. Ordóńez Ca-

yetano Nobel Alfred 381

Nordąuist .Lawrence 148, 149, 153, 162 — 164, 213, 215, 253, 255, 314, 342, 402

Nordąuist OUve 153, 162, 163, 213, 215, 253, 255, 314, 342, 402

North Henry W.R. (Buddy) 288, 290, 353

North Joseph 205, 242, 243

0'Brien Edward 64, 65, 76, 121 0'Connell Jack 360 0'Hara John 287, 355 0'Neil George 83, 85, 88 Onesime, partyzant francuski 313 Ordóńez Antonio 372, 373, 384, 386,

391 — 397 Ordóńez Carmen 395 Ordóńez Cayetano 100 — 102, 156,

372

Orwell George 327 Paige D.D. 362

Pailthorp Edwin (Dutch) 38 — 40

Parfrement Georges 61

Park, pułkownik 318, 319

Parker Austin 243

Parker Dorothy 111, 121, 262

Pascin Jules 389

Pasionaria, La 265

Passy, pułkownik 306

Pasteau Michel (pseud. Mouthard)

306, 307 Paterson Isabel 206 Patton George 298, 301 Pease Warren 28 Peele George 139 Pegler Westbrook 192 Peirce Ellen 391

Peirce Waldo (Don Pico) 128, 134 —

— 138, 140, 155, 158, 189, 194, 237, 391

Pelkey Archie (Red) 299, 300, 304,

307, 309 Pennington Ann 44 Pentecost Jack 84 Percival Flora 179, 375

Percival Philip 179 — 182, 184, 185, 187, 193, 209, 213, 373 — 375, 377, 379

Pereda Prudencio de 194, 215, 220

Perkins Louise 197

Perkins Maxwell 95, 98, 108 — 110, 114, 116, 117, 119, 123, 126, 127, 129, 130, 132, 135, 137 — 140, 143, 146, 147, 151 — 154, 153, 162, 164, 167, 168, 170, 172 — 174, 177, 181, 186, 195, 197, 200 — 202, 204, 205, 211, 214 — 216, 219, 220, 232 — 235, 237, 238, 240, 241, 243, 246 — 248, 252

— 254, 256, 257, 259 — 263, 266, 270 — 272, 274, 276, 283 — 286, 320, 341, 342, 365, 388

Peterson M.S. 304

Pfeifferowie, rodzina 128

Pfeiffer Gustavus Adolphus (Gus)

123, 134, 142, 146, 154, 158, 162, 172 Pfeiffer Mary Downey 120, 135, 137,

142, 152, 192, 197, 220, 233, 247, 255,

256

415

INDEKS NAZWISK 182 TYTUŁÓW

Pfeiffer Paul 120, 142, 152, 197, 256 Pfeiffer Pauline zob. Hemingway Pauline

Pfeiffer Virginia (Jinny) 94, 114, 125, 131, 137, 153, 158, 175, 245, 255, 256, 362

Picasso Pablo 48, 99

Pinder Albert (Bochen) 154, 197, 198

Pius XI 52

Poore Charles 206, 355

Porter Katherine Anne 186

Posępny, tropiciel 181, 182, 188

Potter Ewa 37, 38

Pound Dorothy 63, 64, 66, 72

Pound Ezra 48, 50, 52, 60, 61, 63 —

— 66, 68, 70, 72, 78 — 80, 85, 89, 93, 167, 168, 171, 177, 284, 353, 362, 381, 385, 387, 389, 397, 401

Powell Dawn 111, 187, 188, 287, 288 Pudney John 291, 295 Pyle Ernie 323

Quinet Edgar 178 Quinlan Grace 38, 41 Quinn John 81, 84, 86 Quintana Juanito 99, 372, 378, 396 Quintanilla Luis 154, 157, 176, 194, 215, 221

Ramon, kucharz 342

Ramsdell Luman 38

Rascoe Burton 75

Rasmusson Daniel 344

Rawlings Marjorie Kinnan 210 —

— 212, 215, 217 Reade Robert 78, 84

Regler Gustav 227 — 229, 232, Wiel­ka krucjata (The Great Crusade) 259

Reid Marjorie 81, 84

Remarąue Erich Maria, Na Zacho­dzie bez zmian (Im Westen nichts Neues) 144

Repiton, oficer wywiadu 307

Rice Alfred 364, 371

Richardson Elizabeth Hadley zob. Hemingway Hadley

Richardson Florcncc 43

Richardson, siostra Hadley, późn. pani Rolandowa Usher 43

Richardson Samuel, Pamela 107 Rinehart, spółka wydawnicza 358 Robles Jose 246, 284 Rockefeller Nelson 274 Rohrbach Henri 118 Rohrbach Marie 85, 117, 118 Romaine Paul 159, 231 Rome Howard P. 399, 402 Roosevelt Eleanor 230, 232, 233 Roosevelt Franklin Delano 164, 195,

230, 232, 233, 246, 274, 282, 331 Rosa Salvator 69 Rose Billy 251 Ross Harold 353, 362 Ross Lillian 342, 343, 347, 351, 353,

354, 356, 358 Rouse Robert (Bobby) 43 Rudge Olga 353 Ruffo Tito 39 Ruggles John P. 321 Rundstedt Kurt von 326 Russell C.W. 151

Russell Joe 133, 134, 161, 170, 172,

191, 211, 272 Ryall William Bolitho 62

Saint-Exupery Antoine de 226

Salinger Jerome David 311

Sammarelli, kapitan 29, 30

Sampson Harold 15, 19

Samuels Lee 356, 359, 365

Samuelson Arnold 191, 197

Sandburg Carl 380

Sanford Marcelline 14, 15, 17 — 19, 24, 32, 34, 41, 140

Sanford Sterling S. 140

Sarabia Hernandez 239

Saroyan William 289, 327, 338, Chło­piec na lotnym trapezie (The Da-ring Young Man on the Flying Trapeze) 196

Sartre Jean Paul 325

Saunders Eddie (Bra) 133 — 135, 146, 187, 188, 205

Saunders Willard 201

Saviers Fritz 403

Saviers George 389, 393, 398, 400, 401,

403

Saviers Pat 393 Scapinelli Gherrardo 359

416

Scherman David E. 320

Schwartz Louis 386

Scribner Charles 151, 232, 240, 256, 257, 260, 272, 275, 276, 341, 346, 348, 349, 351, 353, 354, 357, 359 — 361, 363, 365, 388

Scribner Charles, jr. 12, 380, 381, 395, 396, 400, 402

Scribner Vera 359, 363

Scribner, wydawnictwo 95, 110, 120, 122, 137, 152, 153, 156, 197, 206, 219, 238, 262, 320, 364, 365, 368, 370, 399

Seldes George 52

Seldes Gilbert, Siedem żywych sztuk (The Seven Lively Arts) 84

Selznick David 267, 274

Selznick Myron 262

Serena Enrico 30, 33

Shaw Irwin 289, Młode lwy (The Young Lions) 346

Sheean Vincent 241, 242, 248, 287

Sherwood Robert 263

Shevlin Lorraine (Durie) 215, 216, 372

Shevlin Thomas 215, 216, 280, 357, 372

Shipman Evan 89, 124, 169, 221, 238,

245, 273, 283, 353, 361, 389 Sickles Noel 366

Simmons Isabelle zob. Godolphin

Isabelle Simon Adamo 371, 378 Simonów Konstantin 336, 337 Sinsky zob. Dunabeitia Juan Smart David 234, 245 Smith Chard Powers i żona 88, 126 Smith Chink zob. Dorman-Smith Smith Doodles 43

Smith Katharine zob. Dos Passos Katy

Smith Kenley 42 — 46, 48, 68 Smith T.R. 95

Smith William B., jr. 20, 22, 36, 37, 41, 42, 47, 68, 93, 94, 96, 99 — 102, 134

Snook Earl 150 — 152

Sofokles, Edyp w Kolonie (Oidipous

epi Kolono) 355 Solano Solita 186, 221 266, 267 Sommer Francois, Pourąuoi ces be-

tes sont-elles sauvages? 359

Spear Willis M. 137 Speiser Maurice 168, 219, 344 Spewack Sam 52 Spiegel Clara 255, 389, 403 Spiegel Fred 289 Sproul Kathleen 354, 355 Staib John 150, 183 Stallings Laurence 152 Stearns Harold 124 Steffens Lincoln 52, 61, 62, 67, 83 138

Stein Gertruda 48, 51, 53, 62 — 64, 66, 70, 72, 74 — 76, 79, 82, 87, 88, 98, 101, 103, 106, 123, 147, 174, 175, 178, 194, Autobiografia Alicji B. Toklas (The Autobiography oj Ali­ce B. Tokals) 171, 176, 358, Jak powstawali Amerykanie (The Ma-king of Americans) 81, 85, 171 Steinbeck John 251, i żona 287 Stendhal (Henri Beyle) 77, Czerwo­ne i czarne (Le Rouge et le Noir) 200

Stevens Wallace 209 Stevenson Marcus O. 298, 313, 315, 319

Stevenson Stevie 98

Stewart Bertha 118, 155

Stewart Donald Ogden (Don) 83, 85,

88, 91, 92, 99 — 101, 109, 118, 121,

124, 142, 155, 156, 231 Stone Irving 195, i żona 386, Pasja

życia (Lust for Life) 194, 386 Strasberg Lee 251

Strater Henry (Mike) 60, 64, 66, 68, 69, 72, 78, 106, 118, 134, 138, 140, 146, 151, 158, 162, 175, 198, 199

Strater Maggie 72

Strauss Charles B. 205, 207

Sullivan J.B. 134, 205, 211, 253

Sullivan John L. 44

Sun Jat-sen 268

Sweeny Charles 59, 272, 275, 276, 338,

349, 353, 391 Szekspir Wiliam 259, 350, Burza (The

Tempest) i Hamlet 355, Henryk IV

(King Henry IV) 338, Król Lir

(King Lear) 359, 360 Świerczewski Karol (generał Walter)

228, 235, 258, 265, 342

417

Tabeshaw Billy 17, 88 Taft William Howard 135 Tarkington Booth, Penrod i Sam

(Penrod and Sam) 177 Tate Allen 144 Thalberg Irving 275 Thayer Scofield 50 Theisen Earl 373, 374 Thomas Dylan 387 Thomason John W., jr. 272, 275, 276,

278, 283

Thompson Charles 134, 151, 158, 162, 164, 165, 175, 179 — 181, 183 — 185, 187, 190, 211

Thompson Ed 396

Thompson Lorine 134, 137, 185, 187, 219

Thoreau Henry David 330 Thornton James W. 305, 318 Thurber James 343, Moje życie i cię­żkie czasy (My Life and Hard Ti­mes) 176 Tinker Frank 227

Toklas Alice B. 48, 51, 53, 62, 72, 82, 171, 194

Tołstoj Lew, Wojna i pokój (Wojna i mir) 108

Tone Franchot 251

Trący Spencer 369, 371

Triana Gitanillo de 85

Trueblood, doktor 148

Trujillo Molina 343

Truman Harry S. 362

Tsanakis John 237

Tugwell Rexford Guy 218

Tunney James Joseph (Gene) 167, 201

Turgieniew Iwan 108, Ojcowie i dzie­ci (Otcy i dieti) 107, Wiosenne wo­dy (Wiesiennije wody) 105

Turnbull Andrew 394, 395, 397

Twain Mark 171, 380, Przygody Hu-cka (The Adventures oj Huckle-berry Finn) 77

Twysden Duff 96, 97, 99 — 102, 104, 124, 352

Tynan Kenneth 391, 392

Tzara Tristan 81, 84

Ulrich Lenore 251

Untzain Andres, Don 277, 383

Utrillo Maurice 158

Valery Paul 320 Vallee Rudy 151 Vanderbilt Alfred 185 Van Doren Carl 206 Van Dusen William 288 Van Guilder Gene 254, 255, 391 Verela Jose 242 Vega Alonso 242 Vercors (Jean Bruller) 320 Viertel Peter 352, 372, 333 Viertel Virginia 351, 352 Villalta Nicanor 71, 72, 74, 85 Vittorini Elio, Na Sycylii (Conversa-zioni in Sicilia) 346

Walker Al 84 Wallace Ivan 148, 149, 163 Walsh Ernest 61, 90, 92 — 94, 401 Walter, generał zob. Świerczewski Karol

Walton William 297, 301, 317, 321,

324 — 328, 359, 383 Ward T.H. (Mike) 83 Wartels Nat 276, 277 Waugh Evelyn Arthur, Koniec bitwy

(The End of the Battle) 303 Weaver L.S. (Chub) 153, 154, 342 Weeks Edward 206 Wellington CG. (Pete) 23, 28 Wells Herbert George 219, 264, Welsh Mary zob. Hemingway Mary Welsh Thomas J. 330, 332, 333, 338,

339, 360, 361, 382, 387 Welsh, matka Mary 330, 332, 333, 338,

360, 387

Wertenbaker Charles 291, 301, 326 Wescott Glenway 110, 111, 131 Westover John 308 Wheeler John. N. 218, 220, 243, 244, 276

White Arabella zob. Hemingway

Arabella White David McKelvey 266 White Trumbull 36 Whitney Jock 142 Wiktoria, królowa Anglii 145

185

Wilder Thornton 125 Williams Mary zob. Hemingway Ma­ry (żona Willoughby'ego) Williams Taylor 254, 273, 389, 391 Williams Tennessee 391 Williams William Carlos 69, 75 Williams, policjant, i żona 376 Wilson Dale 23 Wilson Earl 267

Wilson Edmund 75, 76, 79, 98, 105, 125, 128, 153, 206, 248, 358, esej Hemingway — miara morale w: Rana i łuk (Hemingway: Gauge of Morale in: The Wound and the Bow) 274, recenzja Ryciny pana Hemingwaya (Mr. Hemingway's Dry-Points) 88, 89

Winchell Walter 217, 218

Winter Ella 83

Wister Owen 140, 141, 160, Wirgiń-czyk (The Virginian) 137

Wolfe Thomas 168, 200, 219, 271, 340, 361, Nie ma powrotu (You Can't Go Home Again) 262, Spójrz ku domowi, aniele (Look Homeward AngeU 152

Wolfert Ira 221, 289, 291, 299, 301, 302

Wolff Milton 237, 241, 265, 266 Woods Samuel 274 Woolf Virginia 130, 271 Woollcott Alexander 173, 192 Wornall (Krótki) 71 Wright Don 43

Wykeham-Barnes Peter 295 — 297,

327, 343 Wylie Elinor 111 Wyman Bates 57

Yeats William Butler 381

Young Philip 358, 359, 363, 365, 370,

382, 383 Young Stark 173

Zalka Mate zob. Lukacs Pal Zanuck Darryl F. 369 Zaphiro Denis 373, 375, 387 Zieliński Bronisław 390 Zinneman Fred 385 Zuppke Bob 319

419

SPIS ILUSTRACJI

1. Clarence E. Hemingway w 1891 roku

2. Grace Hall na krótko przed ślubem

3. Anson z Adelajdą Hemingway i pięcioro ich dzieci: Nettie, Alfred, Cla­rence, George, Grace

4. Urszula, Ernest i Marcelline z rodzicami, październik 1903

5. Ernest łowi pstrągi w Horton Creek, lipiec 1904

6. Członek szkolnej drużyny piłkarskiej, Oak Park, listopad 1915

7. Włoscy lansjerzy na drodze do Fossalta w lipcu 1918

8. Najmłodszy pacjent szpitala Czerwonego Krzyża w Mediolanie, lipiec 1918

9. Agnes von Kurowsky

10. Hadley Richardson w 1918 roku

11. Ernest w tymże roku

12. Tzw. „Portret boksera" namalowany przez Henry Stratera w 1922 roku.

13. Sylvia Beach, Paryż 1923

14. Archibald MacLeish (portret Paul-Emile Becafa)

15. Robert McAlmon (portret Paul-Emile Becafa)

16. Gertruda Stein i Alice B. Toklas w 1926 roku

17. James Joyce

18. Scott Fitzgerald

19. Harold Loeb w 1922 roku

20. Lady Duff Twysden w 1929 roku

21. Ring Lardner

22. John Dos Passos z Katy i Billem Smithem

23. „Pilar"

24. Ernest i Pauline

25. Ben Fourie, Charles Thompson, Philip Percival i Hemingway z porożami kudu i antylopy oryks w Tanganice, luty 1934

26. Ernest boksujący się na Bimini, rok 1935

27. Korespondent wojenny w Hiszpanii

28. Ulica Madrytu w czasie wojny domowej

29. Po pierwszym polowaniu Marty na bażanty, jesień 1939

30. Ernest z Martą, synami i Toby Bruce'em w 1940 roku

31. Finca Vigia

32. Z Alanem Lynnem przed nalotem na wyrzutnie V-l, koniec lipca 1S44

33. Z Mary Welsh

34. We Floridicie z Buckiem Lanhamem i Mayito Menocalem młodszym, wrze­sień 1945

35. Dekorowanie Medalem Brązowej Gwiazdy, Hawana, lipiec 1947

36. Adriana Ivancich

37. Z Philipem i Richardem Percivalami na safari w 1953 roku

38. Złowiony marlin

39. Zdjęcie ofiarowane Bronisławowi Zielińskiemu w 1958 roku

40. Hemingway i Antonio Ordóńez podczas corridy w 1959 roku

41. Dom w Ketchum

42. Ezra Pound

43. Ernest pod koniec życia

PRINTED IN POLAND

Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979 r. Wydanie pierwsze

Nakład 20.000 + 315 egz. Ark. wyd. 29,8 Ark. druk. 26,5 Papier druk. mat. kl. III 71 g. 61 x 86/16 Oddano do składania w listopadzie 1978 r. Podpisano do druku w maju 1979 r. Druk ukończono w październiku 1979 r. Wrocławskie Zakłady Graficzne, Zakład Główny Wrocław, ul. Oławska 11 Nr zam. 1527/78 C-M

Cena zł 100,—

Програмный перевод

Карлос Бейкер

Эрнест Хемингуэй

ИСТОРИЯ ЖИЗНИ

Przelozyl Bronisiaw Zielmski

Wybor opracowala Felicja Ciemna

Panstwowy Instytut Издательский 1979

Заглавие оригинала Ernest Hemingway: А Life Шторы Индекс сопоставила Zofia Zinserling

Графическая разработка Jolanta Baracz

CoDyright © 1969 бы Carlos Baker. Copyright © 1969 бы Мэри Hemingway. Copyright фор the Polish edition бы Государственный Издательский Институт, Варшава 1979

JSBN 83-06-00228-8

„Жизней, блудить, падать, торжествовать, воспроизводить жизнь из жизни..."

Джеймс Джойса, Портрет художника со времен юности

Моему приятелю

Buckowi Lanhamowi

и моей жене

Dorothy Baker

которые боролись у моего бока

во время этой siedmioletniego осады.

СПИСОК ВЕЩИ

Предисловие 7

Раздел И МАЛЬЧИШЕЧИЙ ВЕК НА ЦЕНТРАЛЬНОМ ЗАПАДЕ

1. Село и город 13

2. Искусство и наука 15

3. Juwenilia 18

4. Громадный мир 22

Раздел II ВЕТЕРАН

5. Country Club в Schio 26

6. Милан 29

7. Возвращение солдата 34

8. Полночная страна 37

Раздел III НА ШИРОКУЮ ВОДУ

9. Hadley 43

10. Одно настоящее мнение 49

11. Возвращение 53

12. Черный Лес, Черное Море 56

13. Лозанна 60

14. Rapallo и Cortina 63

15. Иберия 68

Раздел IV СОЛНЦЕ WSCHODZĂCE

16. Рождения потомка 73

17. Мансарда столяра 79

18. „transatlantic" 86

19. К Восточному Царству 90

20. „This Quarter" 93

21. Солнце также будет подниматься 99

22. Мошенничества 103

23. Год лавин 107

24. Что-то кончается 114

Раздел V ПИСАТЕЛЬ

25. Ста дней 120

26. Мужчины без женщин 126

27. На запад 131

28. Прощание с оружием 138

29. Остров и долина 145

30. Смерть пополудни 150

31. Место, к которому возвращается 158

Раздел VI ФОРМЫ БОРЬБЫ

32. Победители ничего не берут 166

33. Революции 174

34. Возвышенность Африки 179

35. Длинное путешествие домой 185

СПИСОК ВЕЩИ

36. Заметки о жизни и литературе 191

37. Открытие Bimini 197

38. Perswadowcy 202

39. Укосы Килиманджаро 207

Раздел VII лояльный ЧЕЛОВЕК

40. Натиск 215

41. Столица мира 220

42. Испанская земля 225

43. Американская интерлюдия 229

44. Пятая колонна 235

45. Берега Ebro 240

46. Исключение 245

Раздел VIII ВОСТОК И ЗАПАД

47. Испанская добыча 250

48. Долина Солнца 254

49. Кому бьет звон 256

50. Награды 261

51. К востоку 266

52. Рана и дуга 271

53. Импровизации 275

54. Мужчины на войне 280

55. Человек на болтанке 282

Раздел IX СЛЕДУЮЩАЯ ВОЙНА

56. Погони в Лондон 287

57. Переправа через Канал 291

58. Возвращение к Normandii 298

59. Дорога к Парижу 304

60. Под Западным Валом 310

61. В Htirtgenwaldzie 317

62. Парижская должность командования 325

Раздел X ВОЗВРАЩЕНИЯ

63. Вид с Finca Vigia 330

64. Крапива и цветок 336

65. Рай najechany 339

66. Прошлое и настоящее 344

67. При реке 351

68. Путы и стрелы судьбы 355

69. Страдающие люди 361

70. Старый человек и море 364

Раздел XI ДЕЛО ЖИЗНИ И СМЕРТИ

71. Год истребителей 370

72. Уганда и потом 375

73. Szczodrobliwosc Швеции 379

74. Ретроспективный взгляд 385

75. Шестидесятилетний мужчина 389

422

СПИСОК ВЕЩИ

76. Дорога наземь 394

Индекс 405

Список иллюстрации 420

kpis вещи 421

ПРЕДИСЛОВИЕ

Zwykl был говаривать, что не хочет, чтобы написана его биография, пока будет вен ни в течение ста лет после его смерти. В другом настроении говорил, что если когда-то должен был бы натолкать, хотел бы, чтобы эту работу выполнила фирма братьев Jonas с Yonkers в состоянии Нью-Йорк, наилучшая preparatornia животных в стране. Из тех трех пожеланий осуществилось только первое, и может хорошо стояло. Если бы было возможное написание биографии при его жизнях, не далось бы сказать этого всего, что здесь стало сказано о его судьбах и pra­cy. Если бы подготовка биографии отложена о столетии, много cen­nych материалов поддалось бы неминуемо потере или уничтожению. И даже наилучший препаратор не смог бы установить этого wielostron­nego человека и художника, приключения которого складываются в данной истории жизни.

Ни одна биография не может sportretować человека таким, которым был действительно. В наилучшем разе можно иметь надежду на определенное приближение, из которого снято все то, что фальшивое, а того więk­szość, что является правдой, подано или прямо, будь также через implikację. Если Ernest Hemingway должен быть возвращен к жизни, должен это сделать за помощью тысячи картин, одинаково rucho­mych, как застойных, тысячи сцен, в которых принимал участие, ty­siąca случаев, когда писал или говорил, одинаково частно, как публично, о делах наиболее его обходящих. Малый покрикивающий парень: „Нечего я не боюсь!", стал мужчиной, который od­krył, что много вещи будит боязнь, включительно с тем огромным космическим небытием, названным через Goye „Предоставит". Юноша, ранящийся в Wlo­szech, узнал, что ни один человек не бессмертен. Ro­mantyczny, активный человек, который есть центром и под многими

7

отношениями творцом своего собственного мира, стал прагматичным моралистом, главной целью которого было узнать, как надо жизней, как пережить и как (пережив) превратить старательно kul­tywowane, стоическое мужество во что-то, из чего сделанными были его literac­cy герои. Этический гедонизм находил тысячи удовлетворений, одновременно учась все время заново, что человеческая жизнь, с его собственным включительно, всегда переплетается болью. „II jaut (d'abord) durer*" стало его лозунгом и принципом, в соответствии с которым жил аж к моменту, когда концепция продолжения показалась места могучего przeświad­czeniu, что пришла пора умереть.

Если не имеет здесь всех картин, то однако читатель имеется на чем опереть, когда будет стараться понять явление, каким был Ernest Hemingway. Есть следовательно сначала безмерно амбициозный молодой czło­wiek, всегда стремящийся к соревнованию, ведомый желанием, чтобы быть наилучшим во всем, что начинал, добывать po­dziw и уважение, доказывать свой более высокий все время заново, poka­zywać на потребление других свою силу и выносливость, свою ненависть к политикам, позеров, интеллектуалов, трусов и растяп, своей власти над страхом и страданием, своей гордой презрительности смерти. Потом есть человек полный rozlicznych противоречий: скромный и несмелый — и неправдоподобный samochwał, желающий uczuciowiec к слезам и грубиян, который употребляет свой гнев как палки, сердечный, szla­chetny приятель и безусловный, высокомерный враг; человек, который верный po­został нескольким своим наистаршим приятелям, а начинал склоки с другими, поскольку боялся, что начинают проращивать себе к нему право владения; nie-bohater, мечтающий о позиции героя и порой ее постигающий, человек поступка wprzęgnięty к этой самой колеснице что человек слова, автор, который постоянно боролся всяческое tanie и легкое писательство, все же работал для заработка одинаково часто как другие. Есть также человек читатель, который вечно учится, всеядный, славный naturałista, интересный wypytywacz, удобный и pa­miętliwy наблюдатель, старательный odtwórca, полный темпераменту na­uczyciel, усердный того orędownik, что атавистическое и стихийное. Был суеверен в лице тайн, сжимал в отвердевших ладонях счастье, которое приносило, камешки, обращался к Церкви и отворачивал от него, чтобы в конце дойти до определенного изменения niezintelektualizo-wanego гуманизма, одновременно утверждая, что бракуют ему духовного подкрепления zinstytucjonalizowanej религии, подобно как człowieko­

8

wi, который zmarzł и перемок, нехватка утешения, которое дает в порядке виски. Есть также романтичный лгун, для которого линия, разграничительная факт от того, чтобы сфантазировать, была cieńsza от волос, выдумывающий разные истории, чтобы заработать на жизнь, и не зрячий повода, чтобы выключить этот mecha­nizm, когда писал письма или разговаривал с приятелями и знакомыми. Есть также человек, который признал когда-то, что хотел бы быть королем. Умел быть барский относительно подчиненных, но также пылко демократический; грубиянский для льстецов, хоть достаточно охотно ими окружался, милый для тех, которых считал ровным себе, теплый и сердечный для близких приятелей, несмелый в большом обществе и полный почету среди людей, должности или умения которых уважал. Весь мир делил на прекрасных гостей и mydł­ków. С определенными исключениями, внимание которых достойно желал низшие классы и средние величины от более высоких, хотя и его отбор людей (также с исключениями) в целом был совершенен.

Есть также человек, который руководствуется самолюбием, которое часто называл śmier­telnym грехом, все же признавал при своем персональном и ulubio­nego демона. Был горд из своей męskości, из своих литературных и спортивных uzdolnień, из своей силы выживания и обновления, из своей репутации, крепкой головы при питье, удильных и охотничьих подвигов, своих заработков, доверчивости в себя, остроумия, из swo­jej поэзии, медицинского и военного знания, умения odczytywa­nia карты, мореходности и оценивания территории. Есть воспалительный человек, склонный к маниакальной депрессии, zastarzały, przewrażliwiony hipo­chondryk, через всю жизнь что говорит что некоторое время всерьез о sa­mobójstwie, все же наделенный огромной выносливостью и prężnością, которые умели повернуть назад его из самой бровки на вершину на протяжении нескольких дней, а иногда часов. Постоянно чем-то сокрушался, jedno­cześnie кисло предостерегая других перед тем гибельным nawy­kiem. Через всю зрелую жизнь тревожила его бессонница, а во время сна кошмары — одно и что вторые являются результатом весьма развитого воображения. Умел попадать в депрессию под воздействием погоды zim­nej и влажной или горячей и парной. Из притеснения поднимал его ранний poranek, пора мероприятия, веселый солнечный свет, бодрый холод, взгорье и горы, и море.

Был также страстный индивидуалист, который опирался навыкам и mo­dzie ничем заразе, удерживал, что писатель должен быть „посторонним" человеком как цыган, считал, что ряд наилучший, когда naj­mniej управляет, ненавидел тирании, бюрократии, налогообложения, pro­pagandy и krasomówstwa, считал, что человеческая похотливость и похотливость

9

уничтожают везде эти уголки мира, которые любил наиболее, и имел при плохом вторжении современной цивилизации в pustko­wia, который kurczące, а также вторжение машины к саду.

И была индивидуальность, достаточно сильная, чтобы электризовать нынешних wszys­tkich в мире, к которому входил, достаточно sympa­tyczna, чтобы преодолеть каждую антипатию, которую мог пробудить. Pierw­szym впечатлением, которое производил, была masywność и сила. Имел метр восемьдесят три роста и обычно взвешивал вокруг девяноста пяти килограммов. Имел склонность к толстеет и раз достиг веса ста восемнадцати кило. Носил ботинки номер одиннадцать. Глаза имел пивные, румяную кожу лица и ямки в обеих щеках, позже przesłonięte бородой. Его волосы были изначально каштановочерными и простыми. После czter­dziestce начали rzednąć на носке головы, а вокруг шестидесяти облысел, что скрывал zaczesując его впереди в гриву. Его bro­da была в молодости вороночерной, в среднем веке цвета bobro­wego меха, потом przetykana сединой, а в конце белая. Не терпел притеснения под шеей и в целом носил сорочки с открытым воротником. Верил, что кожная охотничья куртка бережет его почки, и nosze­nie ей считал очень важным. Ход имел размашистым и zdecydo­wany. Zwykl был становиться wspięty на цыпочки, а часто нарушал gło­wą сбоку на бок, когда говорил или слушал. Внимательные слушатели могли разоблачить легкий изъян произношения, которое влекло, что согласные „1" и „r" имели тенденцию к припоминанию звука „ł". Лица, сознательные вещи, утверждают, что был полностью удовлетворительным любовником, не будучи Дон Juanem. По мнению ближайших приятелей, несомненно желал находиться среди мужчин. Налаживал многочисленные дружбы с ko­bietami, сначала старшими, и позже младшими от себя, вроде бы стремился к нахождению золотой середины. Иногда прихвастывал tro­chę двусмысленно, что имел каждую женщину, которой захотел. Любил рассказывать компаньонам истории о своих завоеваниях, особенно в mło­dości и по пятидесяти. Имел трех сыновей и мечтал о дочке. Охотно обращался к красивым женщинам per „córeczko". В сопровождении ko­biet часто играл роль старшего брата, как человек, который привыкает, к владению сестер. Ценил в женщинах необязательно красоту; но удивлялся активное в отличие от испорченных, zrzędnych, очень несамостоятельных, очень уверенных в себе, przeintelektualizowanych. Был специально чувствителен на протяжность, сорт, причесывание и pielęgna­cję их волос. Не любил применения кремов, мази, бальзама, большинства парфюмерий, избыточного макияжа, эластичных поясов и искусственных бюстов. Удивлялся отвагу и стоическую выносливость так

10

самое у женщин, как у мужчин, не любил острого откусывания, stra-ganiarskich криков, фальшивых ни настоящих обвинений. Любил гарцевать biegłością в словесном фехтовании и остроумными powie­dzonkami в присутствии женщин. В его отношении к тем, которых любил или любил, часто было что-то рыцарского, но когда навертелся против них, умел быть жестокий и ругательный. Пьяный или spro­wokowany, умел порой кого-то ударить или poturbować. Совсем не по rycersku сверялся приятелям и знакомым из своих домовых дел, особенно в более позднем веке. Когда все шло хорошо, выражал о своих женах стандартное мнение: счастливы, здоровы, тверды как skała и красиво обгоревшее.

Был одним из самых выдающихся писателей, которых выдала Америка, стилистом о весьма оригинальном таланте, который имел десятки naśla­dowców и почти в одноместную комнату задал неотвратимый удар wszystkie­mu, что аффектирующееся, чумацкое, претензионное и фальшивое. Two­rzenie наносило ему трудности, после нескольких часов работы чувствовал себя дословно истощенным, а на протяжении весь день писал нормально не больше чем пятьсот к шестистамь словам. В 1951 году записал: „То есть действительно тяжелый metier, независимо от то, как очень его любит. Я люблю его более, чем все. Но совсем тяжел, если тщательным образом работается." Хоть большинство przygód, которые испытали, рано или поздно проникло к его делам, то однако самое его писательство, а не карьера как человека поступка, представляет uza­sadnienie биографии.

Нижеупомянутое соотношение не является „полной" биографией и не должно было ею быть. Хотя и будет стараться представить достаточно обстоятельно историю жизни Hemingwaya от роду до смерти, то однако после года dwutysięcznym будет можно начать какое-то окончательное opra­cowanie. Остается много исследований, которые могут поднять и поднимут po­kolenia научных работников. Данная работа содержит серьезный запас infor­macji о началах, развитии и рецепции его писательства, нет однако тем, что się pospolicie называет „критической биографией", в которой bio­graf стремится к prześledzenia, того, чтобы проанализировать и оценить всю сферу литературного творчества данного человека, а в то же время отчитывается его жизнь. Такая концепция была изначально обдумываемой и стала отброшена, поскольку ниже подписанный сделал уже интенсивной ana­lizy беллетристики Hemingwaya в другой книжке. В конечном итоге не есть то биография „с тезисом". Хоть потому что определенные виды позиций и postępo­wania возникают ясно из мозаики жизни Hemingwaya, ни один из них сам в себе исключительно не доминирующий в его психологическом

11

лицу не выясняет в полной мере природу а также направления его карьеры как человека и художника.

Данное соотношение в большинстве zaczerpnięta непосредственно или побочно из источников rękopiśmiennych, вместе со многими страницами не опубликованных дел и около двух и пол tysiącami писем Hemingwaya а также по меньшей мере одинаково многочисленными письмами, писаными к нему через приятелей, членов семьи и случайных znajo­mych. Те материалы стали обогащены многочисленными разговорами, обильной корреспонденцией с теми, что его знали как можно лучше, а также посещением многих, хоть не всех территорий, на которых бывал. Doku­mentacja обширна и находится на конце книжки, так zesta­wiona, чтобы читатели могли с легкостью отыскать источники всех подтверждений, поданных в тексте.* Огромный запас ошибочной информации о писателе уже напечатан. Вне представления фактов, которые касаются его жизни и дела, не сделано ни одной попытки выпрямления ошибок, которые до сих пор считались правдой.

Написание этой биографии я начал на предложение Чарльза Scribnera, Jr., председателя издательского союза, который публиковал все более важные дела Hemingwaya, начиная от 1926 года. Осталось это dokonane с полным знанием и сотрудничеством Мэри Welsh Hemingway, вдовы по писателю и исполнительнице его литературного духовного, которая великодушно позволила биографу на zba­danie всех документов, которых хотел осмотреть, при этом не старалась влиять на его оценки ни интерпретации.

Ни одна работа таких размеров не могла бы быть выполнена без помощи многих людей, которым я хочу за ней здесь из всего сердца po­dziękować.

Carlos Baker

Princeton, Нью-Джерси 1961—1968

Раздел И

МАЛЬЧИШЕЧИЙ ВЕК

НА ЦЕНТРАЛЬНОМ ЗАПАДЕ

1. WIESI MIASTO

Когда только можно было безопасно забрать в путешествие парня siedmiotygodniowego za­ledwie, отвезен он к полночным лесам. Была то долга и усложненная экспедиция. Из пригородного поселения Oak Park в состоянии Иллинойс удались поездом к Чикаго, конными дрогами к пристани на озере Мичиган, пароходом „Manitou" к Harbor Springs над заливом Little Traverse, извилистыми оттуда tora­mi очереди к станции Petoskey, их отводом к озеру Nie­dzwiedziego и в конечном итоге весельной лодкой к расположенному на побережье владению, которое доктор Ed Hemingway zakupił предыдущего лета от Henry'ego Bacona с намерением построения там летнего домика.

Был то последний год столетия. С началом сентября сделалось уже холодный, а письма осин по второй стороне молочноголубого озера начинали золотиться. Добротный белый сельский дом Bacona стоял издали от берега, среди пастбищ и садов, ограждений, риг и курников. В kę­pie леса между фермой и песчаной дорогой, которая вела через wzgó­rza к Petoskey, разбросанными были хаты индейцев Оттава. Их женщины занимались стиркой и плели корзины из травы на продажу для letni­ków. При соответствующем wietrze на ферму Bacona dolatywał скрежет пилы из ближней лесопилки. Древесина на домик Hemingwayow zło­żono уже на площади. Сапы Hemingway сделала там пар съемок сынка, который верещит в объятиях отца.

Отцом ребенка был Clarence Edmonds Hemingway, повсеместно называемый Edem, наистарший сын Ansona T. Hemingwaya. Anson, прямой как струна, седобородый ветеран гражданской войны, а в то же время za­możny chicagowski посредник торговли недвижимостью, занимал вместе с женой Adelajda и детьми большой белый дом в Oak Park. После ukoń­czeniu Oberlinu Ed получила степень доктора медицинских наук в College'u

6

Медицинским Rusha в Чикаго, zaspokoił жажду бродяжничества путешествием по Европе в 1895 году, после чего поднял врачебную практику. Высокий, мощно построенный, имел черную бороду, нос, немного орлиный и карие глаза. С запалом собирал монеты, значки и гроты к стрелам индейцев Potta-watomi, из самодеятельности занимался тем, чтобы выпихнуть малых животных и птиц, а также заспиртовывает ужей. Захватывало его рыбачество, охота и отваривание.

Сапы Холл познал, когда оба шли к гимназии в Oak Park. Имела красивый альт и одинаково мать, как учителя поощряли ее, чтобы осталась оперной певицей. После завершения школы в течение пяти лет предоставляла дома урок музыки, училась языки и подготавливала голос. В двадцатом третьем году жизни, после смерти матери, zamiesz­kała в Нью-Йорке и весной выступила впервые на сцене в Мэдисон Sauare Garden. Эта девушка о формах Ju-nony, wydatnych царапинах, фарфоровоголубых глазах, jasnokasz-tanowatych волосах и румяной английской коже лица имела всяческие задатки на оперную звезду, однако хромающие от ранней юности глаза не выдерживали блеска света рампы, потому в le­cie выехала с отцом за границу, по возвращении но, 1 октября 1896 года, женилась молодого доктора Hemingwaya.

После брака поселились у отца Сапы, Ernesta Halla, напротив дома Ansona Hemingwaya. Господин Холл, владелец оптового состава изделий nożowniczych, был мягким и богобоязненным человеком. Его pierw­sza внучка, Marcelline, родилась в январе 1898 года, а pierw­szy внук 21 1899. июля С крещением парня подождали к возвращению из короткого путешествия сверх Медвежьего озера. Первого październi­ka, в третью годовщину брака родителей, ребенок окрещено Ernest Miller, именами дедушки и двоюродного дедушки со стороны матери.

В лете 1900 года семья Hemingwayow впервые za­mieszkała в своем домике Windemere у озера. Были там две малых спальни, гостиной отложная белым сосняком, с громадным кирпичным дымарем и обитыми рядами в нишах окон, узкий съедобный мир а также кухня с печью и железной помпой.

Вернувшись сверх озера на свое вы трете день рождения, парень wy­brał się с отцом впервые на рыб. „Поймал наибольшую рыбу из всех — написала Сапы. — Знает, когда рыба берет, и каждую вытягивает сам... Является естественником, боготворит всяческие червяки, ka­mienie, muszelki, птицы, животные, насекомые и цветы."

Осенью 1903 года записано Ernesta к дошкольному заведению панны Анне L. Howe. Вошел также в организованный через местного отца

7

отдела Клуба Любителей Природы имени Agassiza. Через всю весну маршировал mężnie в каждый субботний poranek со старшими ребятами, собирая разные экземпляры в лесах и распознает птицы в gą­szczach над берегами реки Des Plaines. Дедушка Холл подарил ему на пятый день рождения микроскоп. „Захвачен — записала мать — и часами осматривает экземпляры камешков и насекомых."

Малый Ernest начинал именно сходиться в мнении, что его dwu­letnia сестренка Urszula не является парнем, когда 28 ноября 1904 года барству Hemingway родилась еще одна dziew­czynka, которой предоставлено имя Madelaine.

1905 год принес с собой большие изменения: в мае умер дедушка Hall, а во время каникул, проведенных в Мичигане родители Ernesta купили czterdziestoakrowe аграрное хозяйство по второй стороне озера и, назвали его Longfield Ферм. В то же время Сапы решила продать викторианский дом своего отца, где проживали через последнее девяти лет и где родилась вся четверка ее dzie­ci. Мечтала о местопребывании okazalszej и более современной, и о przestron­nym салоне, где могла бы играть, петь и учить музыки, так как перед браком и в первом году супруги. В октябре do­konano продажи. „Я помню — написал Ernest в долгое время потом — что после смерти дедушки мы вынеслись из этого дома... Много rze­czy, которых не намереваются забрать, сожжено на дворике; я помню, как вбрасывают к огню банки из мансарды и как потрескивали в жару, и спирт бухал пламенем. Я помню пылающие ужи в очагу во дворе."

Этим летом каникулы в Мичигане были намного более коротки чем zazwy­czaj. Ernestowi разрешен пригласить парень из соседства, Гарольда Sampsona, который должен был быть его товарищем веселья. В двух spę­dzali больше всего времени на ферме Longfield, а затем мгновенно лето кончилось и Hemingwayowie вернулись к Oak Park, к новому дому у беглеце North Kenilworth Avenue и Iowa Street.

2. ИСКУССТВО И НАУКА

В новом доме искусство соревновалось с наукой. Центром артистического ży­cia был muzyczny салон Сапы, просторный, с малым балконом. Научный характер имел второй конец дома, где mieś­cił się кабинет и зал ожидания доктора. Пациенты сидели в семейной

15

библиотеке среди классиков а также птиц, которые повыпихиваются, и животных Eda. Загроможденная комнатка в глубине служила ему за лабораторией.

Две такое решительное индивидуальности, как Сапы и Ed, были должны с собой стирать. Семейные склоки касались в целом денег и воспитания детей. Строение и устройство нового дома всерьез ущемили наследство Сапы. Была из природы достаточно расточительна, любила no­sić наряды в стиле grande-dame и шляпы со страусовыми перьями. Считала, что выходя замуж и родив детей сделала жертву из своей карьеры. Ее нехватка заинтересованности домашним хозяйством, подобно как культурные и творческие амбиции влекли, что через дом перематывался весь хоровод поварих и нянь, что сильно nadwerę­żało семейный бюджет. Неоднократно доктор Hemingway должен был сам варить еду, но к счастью для семьи трактовал это а также выполнение консервов из плодов и овощей как хобби. Улаживал -także приобретения, а на дворике за домом растил кур и кролики.

Относительно детей doktor- был намного surowszy от жены. Каждое проявление лени или медленности побуждало его к гневу. Запретил всяческих развлечений в воскресенья: никакого веселья с приятелями, никаких игр, никаких концертов. За исключением периодов болезни, должны были ходить к церкви и воскресному питомнику. Сапы, намного более снисходительная, хотела, чтобы ее дети радовались жизнью, для нее но означало это прежде всего общение с искусством, следовательно уроки музыки, хождение на симфонические концерты, выступления ope­rowe и что лучшее театральные представления, а также" осматривание obra­zów и рисунков в Chicagowskim Instytucie Искусства.

Доктор привил детям, особенно но Ernestowi, то, чтобы полюбить природу, научил его жизни на открытом воздухе, пользования топором, обращения с удочками и оружием, плавания и wyła­dowywania энергии в спорте, произвел в нем отвагу и физическую wytrzy­małość, а также вкус к хорошей еде, особенно к рыбам и дичи. Не смог зато заразить его энтузиазмом для физической работы, Ernest которой в зрелом веке не любил.

Склоки между родителями довели до того, что прекратили ra­zem выезжать на каникулы, которые Ernest проводил с матерью в Michi-ganie. Доктор посещал их тогда, когда позволяла ему на то врачебная практика. Вне этого ежегодного паломничества к малый Win-demere Ernest путешествовал немного. Удовлетворял однако cieka­wość мира, читая путейские книжки. Лишь в сентябре 1910 года ехал с матерью в Nantucket и к Woods Hole, где сели на пароход. Тогда то впервые увидел океан. Ply­

8

вал повседневно, как позже сказал, „среди водорослей и kra­bów", ловил макрелей и морских окуней, в дороге обратной но посетил исторические места в Бостоне и Кембридже, Lexingtonie и Concord. Опоздал на несколько недель до школы и неохотно вернулся к науке. В настоящий момент в семье много говорят о том, что останется leka­rzem как отец и дядя Вилл.

В воскресенье пасхальную в 1911 году Ernest и Marcelline вступили к конфирмации в Третьей Церкви Kongregacjonalistycznym, где Сапы была руководительницей хора и solistką. Снова надеялась ребенка, который в этот раз пришел на мир в Windemere. Ernest прожил очередную профессию, потому что снова была то девочка, его четвертая сестра Carol. В два дня позже приходился двенадцатый день рождения парня, на которое дедушка Anson подарил ему одноствольный дробный дробовик калибр 20.

В месяц позже начала наезжать родня. Доктор Willoughby Hemingway с женой Мэри и двумя доченьками вернулся к стране из Китая на первый отпуск от времени своего брака в 1903. году С po­siadłości George'a в Irontonie прибыли Tyler и Джордж Hemingway с женами, детьми и бабушкой Ernesta Adelajda. Вилл был понемногу bo­haterem на глазах своего старшего брата, Eda. Хоть в детстве потерял указательный палец правой руки, смог на протяжении ввосьмером лет стать взятым хирургом миссии, который очень любит, в провинции Szansi. Ed мечтал о продвижении с ним в соревнования. По словам сына, „предложен ему выезд на Guam или в Гренландию", зато „в другом моменте решительным был осесть в Newadzie, где мог бы по крайней мере убежать от городской жизни". Однако Сапы, культурный „арбитр, расценила сурово эту жажду бродяжничества". Дядя Вилл увеселял собранную семью соотношением о своей недавней встрече с Dalaj Lama. Для dwunastoletniego Ernesta это виденье ориентальной экзотики было как внезапное перебрасывание на другую планету.

К местной экзотике przywykł от ребенка, потому не боготворил индейских героев, хоть все время был świadom присутствия индейцев, проживающих в окраинных лесах. Чаще всего видел крохалей: Nicka Boultona и Билла Tabeshawa. Однажды доктор Hemingway we­zwał их, чтобы порезали килька буковых колод к печи и на дымарь. Те колоды откололись от загона на озере и вода снесла его на берег перед домиком. В тот день, когда индейцы прибыли с bosa­kami, клиньями и длинной поперечной пилой, отец снимал их при работе, Ernest но не отступал его на шаг, присматриваясь

17

и поглощая каждое выражаемое слово. В долгое время позже zbeletry­zował этот случай в одном из повествований.

Кроме агрессивной помеси Nicka Boultona и его дочки Pru-dence, которая время от времени работала у Сапы Hemingway, парень do­brze знал старого, жирного индейца Саймона Greena, владельца достаточно большой фермы сверх Horton's Creek и страстного обожателя myśliw­skich подвигов доктора Hemingwaya.

После выезда гостит Ed собрался с Ernestem к южному Иллинойс в посещения к своей старшей сестре Nettie Hines, жен владельца нескольких больших ферм и матери семерых детей. Для парня визит в их доме в Albionie изобиловал в впечатления: веселье с кузенами, конные поездки и стрельба к голубям из собственной no­wej дробовика.

Зимний период 1912 года увековечился выступлением Ernesta в Ro­bin Hoodzie, выставленным через седьмой класс, и его первыми поэтическими попытками. Лето проплыло как обычно в Windemere, а в июне следующего года Ernest и Marcelline закончили школу przy­gotowawczą.

Вырастая из детского века парень проявлял уже много черт характера, которые сохранил как взрослый мужчина. Я „не боюсь нечего" — этой максиме, которую впервые выразил ma­jąc лет три, остался верным долго по тому, когда открыл, что много вещи и случаев может будить обоснованную боязнь.

Делил предопределение отца, чтобы делать все „как надо" (ulu­bione определение в их лексическом составе), шла ли речь о накале og­niska, zmontowanie удочки, также ли о upieczenie утках или огузка дичи. Творческий импульс в свою очередь благодарил матери и хоть некогда не должен был чувствовать себя так свободно в области музыки, как бы pragnę­ła, вскоре превзошел ее в уме и оценке художественных искусств, особенно живописи масличных.

3. JUWENILIA

Средняя школа стала большим приключением юношеского возраста Er­nesta. Гимназия округа Oak Park и River Forest была большой как дворец — новое импозантное сооружение кирпичный желтой, четырехэтажная, с двумя крыльями, залом собраний, съедобным залом и массивными лицевыми drzwia­mi, к которым проводили полкругообразную каменную лестницу.

9

В день начала учебного года Ernest пришел по программу занятий по алгебре, латыни, английского и сжатых наук. Английский его не напугал, зато другие предметы так. Латынь в первом классе наносила ему такие трудности, что мать наняла сыну kore­petytora. Уроки английского при то были неедва удовлетворением.

Как ученик этого класса Ernest колоссально стеснялся своего wzro­stu. Был о всей голове ниже от Marcelline и при легком, чтобы играть в fut­bol. Старался наверстать свои физические нехватки, совершенствуясь в strze­lectwie, что утруждал ему изъян левого глаза. Лишь у озера Walloon, как от ребенка называл Медвежье озеро, наступило с давняя ожидаемое чудо и начал расти в темпе двух к трем сантиметрам на месяц. Вместе с Гарольдом Sampsonem, который przy­jechał провести с ним каникулы, разбили палатку на ферме Longfield и тяжело работали при возделывании и сборнике овощей.

От октября Ernest играл в футбол, пилил виолончель в szkol­nej оркестре и в свободных часах помогал в школьной столовой. Сапы была в беременности по шестой раз. Ребенок должен был прийти на мир в апреле и всех братьев и сестер по-прежнему кормило надежду на братик. Действительно 1 апреля, когда Ernest осуществлял с коллегой parodnio­wą пешую экскурсию, родила парня, которому предоставлены имена Leicester Clarence.

Очередные каникулы Ernest снова провел у озера Walloon, в этот раз в сопровождении школьного коллеги Левой Clarahana. Эпизодом, который najgłębiej вонзился шестнадцатолетнему парне в памяти, было ustrzelenie голубой цапли. Что поймал через охотничьего караульного, должен был появиться перед присяжным судьей и заплатить штраф. Naj­bardziej заболел его факт, что имел конфликт с правом. На этом incy­dencie опер наивное повествование, а вспоминал его еще в trzy­dzieści лет позже.

С началом 1916 года Ernest начал увлекаться боксом. Был росли как на свой век и не лишенный определенной грубости, которая начала оказываться, когда познал силу собственных кулаков. Wal­czyl со школьными коллегами в muzycznym салоне Сапы и в гимнастической salce в подвальном этаже Тома Cusacka. В более поздних годах часто рассказывал, что как парень учился бокс у профессиональных боксеров в Чикаго, на что однако не сохранились никакие dowo­dy. Мог наивысший посещать в субботние poranki такие залы gimna­styczne, как Forbesa и Ferrettiego или Kida Howarda, и там собирать материал к повествованиям, которые начал вмещать в старательно wy­dawanym школьном литературном складе.

19

Первое из них появилось в феврале. Но кровопролитная история okale­czenia и самоубийства разыгрывалась в лесах севера, а героем ее был индеец из племени Cree и его белый товарищ. В апреле „Tabula" напечатала Делом цвета, один из самых ранних произведений Hemingwaya, что есть полную юмора рассказом старого боксерского тренера.

В то время Ernest действовал также как репортер еженедельника szkol­nego „The Trapeze". Его подпись появилась впервые в stycz­niu под отчетом из концерта Chicagowskiej Orkiestry Symfo­nicznej. В феврале и марте писал цикл статей о школьной orga­nizacji Hanna Club, пригласительной ораторов с Чикаго и przedmieść на лекции.

Наравне с боксом и письмом захватывали его экспедиции лодкой по реке Des Plaines в сопровождении школьных коллег, а иногда его юношеской симпатии, Frances Coates.

По окончании учебного года снова собрались в двух с Le­wem Clarahanem на пешую экскурсию. Спя под палаткой, ło­wiąc форели и содержа знакомству с людьми, которые встречаются, добрались до Kalkaski, откуда Ernest пошел дальше сам к „простому местечку" Mancelona, где должен был ожидать семь часов на поезд к Petos-key. Через это время наблюдал индейскую девушку и разговаривал с симпатичным лесорубом с Alby, уже размышляя о том, сколько „do­brego материала к повествованиям и эссе" собрал в прошлом ty­godniu. На последних карточках газеты, которая проводится тогда, составлял малую известность: „1) Двое стариков в Boardman; 2) Индейская девушка в Mancelonie; 3) Медвежий Поток; 4) Bystra Река." Одно повествование начиналось ему формировать в голове: „Mance­lona. Дождевая ночь. Задиристый лесоруб. Молодая индейская dziewczy­na. Он убивает ее и себя." Этого вида фабулы легче всего wykluwa­ły się в юношеском воображении.

По приезде к Horton Bay радовался своей самостоятельностью и проводил время главным образом в сопровождении соседей: семьи Dilworthow а также Billa и Палачи Smith. Даже когда барство Hemingwayowie za­mieszkali уже в Windemere, желал спать в саду под палаткой или на Мысе Murphy'ego о пол миле дальше. Если порой od­czuwał нормальный бунт siedemnastolatka против круга rodzin­nemu или также если на опушке лесной какой-то потерял деву с Prudy, дорастающей дочкой Nicka Boultona — как часто się prze­chwalał в более поздних произведениях и письмах — то естественно старался то скрывать перед родителями и сестрами. Внешне przynaj­

10

менее остался послушным сыном, который „проводит жизнь, совместимую с na­szymi наивысшими христианскими идеалами".

По возвращении к Oak Park на последний год науки Ernest перешел к первому футбольному отряду, по-прежнему однако не относил на этом поле успехов и в школьном представительстве выступил лишь под ko­niec сезона. Определенного вида триумфом было принятие его этой зимы до плавательного отряда а также выбор на капитана нового отряда водной ko­szykówki.

Письмо приходило ему легче, чем коллективный спорт. „Его wy­pracowania почти всегда прочитано вслух в классе — wspo­mina Susan Lowrey — как пример того, к чему все powin­niśmy направляться." О своих любимых учительницах английского, Fannie Biggs и Margaret Dixon, написал: „Обе были очень mi­łe, особенно милое для меня, потому что я должен был стараться быть sportow­cem, а в то же время научиться писать по-английски." Писательство Er­nesta из этого периода было уже в целом решительно, компактно в содержании, оригинальное и чрезвычайно свободное от соответствующих nieporadności юношеским utwo­rom. Вскоре по окончании футбольного сезона „Tabula" вместила его вы трете повествование, в этот раз спертое на знакомство с индейцами в Мичигане, а озаглавленное Sepi Jingan.

От ноября 1916 года до мая 1917 Ernest писал также prze­ciętnie по одной статье еженедельно для „Trapeze". Много из них трактовало о спорте, одни всерьез, другое humorystycznie. Произведения humorystyczne делал на образец на Ринга Lardnerze, которого вязал в chi­cagowskiej „Tribune" пользовался большим успехом, но не opa­nował еще псевдопримитивного стиля Lardnera и эти бывалый хаотическое и наивное naśladowni­ctwa, писаное порой с ошибками orto­graficznymi. Невзирая на то обнаруживали достаточно много размаха и энергии, чтобы возместить такие niedostatki.

В конце последнего учебного года Ernest имел досадную przy­godę, которая немного не кончилась плохо и которую вспоминал через dłu­gie лета. Собрался именно с двумя коллегами сверх реки Des Plaines. Что атакуются вокруг второй над утром через воющую стаю, думали, что то рыскающая в этих околицах банда włóczęgów, и Ernest давил топором в голову одного из нападений, промахиваясь о нескольких сантиметрах. Позже оказалось, что то koledzy сделали им кусок, но так как по застреливанию голубой цапли Ernest испугался „права". И снова инцидент тот разросся в его воображении совсем niepro­porcjonalnie к своему весу. Как пятидесятилетний мужчина, da­jąc к пониманию, что в возрасте мальчишечьим проводил опасное

21

жизнь, поговаривал расплывчатый, что бросил топором в головой человека, который хотел его убийств. Но было то еще одно сгущение красок.

Неделю окончания учебного года начался 8 июня в pa­triotycznym настроении. В день конечного торжества большой зал орнаментировали корзины красных, белых и небесных цветов. Docenia­jac его литературные достижения выбраны старшим Ernesta класса. Je­go выступление, о сильной военной ноте, произнесенное „с большим духом", признано пиковым пунктом программы. После отказа молитв, запевания гимнов и школьных песен, сто пятидесяти выпускников, а среди них Ernest, получило свидетельства.

4. ГРОМАДНЫЙ МИР

После завершения средней школы Hemingway имел к выбору college, войну или работу. College в Обер-канате, куда хотел его стелить отец, как-то ему не улыбался, на войну совсем ему не торопилось, а хоть дядя Tyler обещал уладить племяннику место в „Starze" в Канзас-Сити, место должно было освободиться лишь в октябре. Тем временем масса работы ожидала на ферме в Мичигане, следовательно po­jechał там с родителями и братом. Передох от этого изнурительного труда znaj­dował во время длинных уик-эндов в Horton Bay, где посещал оба поколения Dilworthow и возобновил дружбу с Биллом и Палачи Smith. Обожатель Палачи, Carl Edgar, имел хорошее место и малое miesz­kanie в Канзас-Сити и предложил Ernestowi, чтобы с ним za­mieszkał, когда получение работы.

В половине октября Ernest отправился в конечном итоге в Канзас-Сити. Доктор Hemingway отвез его на станцию и ожидал к отъезду po­ciągu, и сын запомнил этот момент и предоставила ему литературная форма в Кому бьет звон.

„Боялся тогда ехать и не хотел, чтобы кто-то это почувствовал; когда на станции кондуктор уже должен был забрать ящик, по которому входило на ступеньки вагона, отец поцеловал Роберта на прощание и powie­dział: «Пусть Господин Бог присматривает за тобой и надо мной, когда мы будем издали от себя.» Отец был очень религиозен и сказал это просто и искренне. Но усы имел орошенные, а влажные глаза из трогательности."

В Канзас-Сити приветствовал Ernesta дядя Tyler Hemingway, zaofia­rował ему посещения в swoim^domu, а на следующий день представил Henry'emu J. Haskellowi ze\„Staru", который в свою очередь передал его

11

редактору городского отдела, George'owi Longanowi. Этот zapro­ponował młodzieńcowi место репортера, платное пятнадцати долларов еженедельно. При соседнем бюро в большой, переполненной и hałaśli­wej зала сидел C. Час. Wellington, называемый Pete, заместитель Longana, и непосредственный из тех пор начальник и учитель Hemingwaya.

Ernest до конца месяца проживал у дяди и тети, после чего prze­niósł się на Agnes Street к swego-przyjaciela с Horton Bay, Carla Edgara, и впервые мог наслаждаться ощущением развязности и независимости от семьи. В то же время познавал суровое лицо города. „Zagrywalem на уголовном поле — вспоминал позже — któ­re обнимало комиссариат полиции на Пятнадцатую Улицу, вокзал Union Station а также Общий Госпиталь (на углу улиц Двадцатой Czwar­tej и Чери). В комиссариате на Пятнадцатой имелось преступления, в целом мелкие, но человек некогда не знал, не придется ли ему что-то большего. На вокзале люди приезжали и выезжали с mia­sta... я познал килька темных typków и я делал интервью с prze­jeżdżającymi славой. Общий Госпиталь стоял на длинном поднятии, которое тянется от вокзала и там, были случаи а также очевидное świadec­twa тяжелых преступлений."

Ernest „постоянно расспрашивал старших членов комплекса redakcyjne­go, откуда берут свои соотношения и как его пишут". „Star" проводил литературный отдел, который „делал вырезки из складов, подавал цитаты из no­wych и старых книжек и перетрясывал американские газеты и zagra­niczne в поисках материалов, которые могли бы быть интересны и поучающие для абонентов". Работа в газете означала науку, как „писать постановляющие" мнения, как „избегать заезженных przymiotni­ków" и как „интересно рассказывать". Существовал также учебник stylisty­ki, который молодые репортеры виноваты были выучить. Писано в нем, что ключом к хорошему репортажу является „употребление коротких мнений. Коротких первых Uzy­wanie абзацев. Пользование упругой an­gielszczyzną при одновременном стремлении к гладкости. И нужно быть позитивным, не негативным." Этот учебник, литературный отдел, przy­kład старших коллег а также постоянный присмотр Pete'a Wellingtona сложились на первое журналистское образование Ernesta, который кроме того имел много вещи к осматриванию и слушанию. Канзас-Сити на протяжении едва двух десятилетий превратилось из окраинного местечка в метрополию, которая насчитывает 300 000 жителей. Ernest признал этот город „величественное и отталкивающее". Преступность цвела, а измерение spra­wiedliwości было примитивно. Dale Wilson, молодой редактор technicz­ny „Staru", запомнил, как однажды нескольких негров

23

предъявлено иск в суд за игрой в кости. Судья устанавливал их в ряду, высоком дал по пять дней ареста, низким прекратил дело. Prosty­tutkom, обрабатывающим свою профессию на Двенадцатой Улице, запрещено задевать клиентов при столах в дешевых гостиницах, pozwalano им при то присоединяться к каждому, кто подходил к их столику с kon­kretną предложением.

В редакции „Staru" человеком najdobitniej, олицетворяющим bru­talne лицо города, был уверен в себе, остро пьющий и zadzierżysty репортер а также специалист от приготовления материалов к печати, фамилией Lionel Calhoune Moise. Хотя и Ernest знал его „tyl­ko поверхностно", произвела на нем впечатление легкость операции словом, небывалая живучесть и недисциплинированный талант Moise'a. Сколько раз пил, энергия, он которой рассаживающий „перерождалась в gwałtowność". Писательский стиль имел упругим и блестящим. Ernest удивлялся его как живописный памятник более давней школы журналистики мостовой, хоть сочувствовал, что так проматывает свою одаренность. „Lionel Moise

— записал в каком-то замалевывании — отлично готовил ma­teriał к печати. Умел иметь в голове четыре истории, подойти к телефону и выслушать пятой, после чего написать молниеносно все пять, так, чтобы на время успели к номеру. В каждой было что-то żywe­go. Всегда был как можно лучше платен. Если кто-нибудь другой получал больше денег, Lionel швырял работу или вынуждал повышение. Некогда не разговаривал с другими репортерами, если себе не попил. Был высок и крепок, имел длинные руки и большие ладони. Я не знал czło­wieka, который бы скорее писал на машине..."

Короткое пребывание в Канзас-Сити завозило Ernestowi материала три более поздних замалевывания к: об убийстве через ирландского полисмена двух Wegrow, которые обобрали магазин с сигарами, об агенте коллектива показа, которого так смогло питье и наркотики, что весь день le­żał в постели с натянутой на лицо простыней, и к najlepsze­go из них, Богу с вами, panowie. В этом сардоническом звездном рассказе два врача из городского госпиталя дискутируют о больном нервном przy­padku młodzieńca, который через ошибочно восприимчивую na-bożność избавился męskości.

Около искусства письма главной темой разговоров Ernesta была te­raz война. Решил принять в ней участие, невзирая на что отец się тому sprzeciwiał, а изъян левого глаза предпочитал делать весь вопрос чисто академическим. „Все мы имеем этот дефектный глаз так как мать

— писал к Marcelline. — Но я доберусь каким-то образом до

24

Европы кроме этой оптики. Я не могу допустить, чтобы такое зрелище происходило без меня."

Вскоре узнал, как то сделать, от редакционного коллеги Theodore'a Brumbacka, называемого Tedem. Этот молодой человек, хоть не имел глаза, заволокся в лете 1917 года до Американской Полевой Службы и в течение четырех месяцев проводил санитарок во Франции. Ted и Ernest решили по возможности как можно скорее по No­wym Roku представиться к Красному Кресту как водители sanita­rek. Доктор Hemingway неохотно изъял свое предостережение, а Ernest с трудом сдерживал мальчишечье rozradowanie по мнению о prze­prawie через Атлантику.

Раздел II

ВЕТЕРАН

5. COUNTRY CLUB В SCHIO

„Я был страшным наивным человеком, когда я шел на предыдущую woj­nę — объявил Hemingway в 1942 году. — я Помню, что po_prostu я считал нас местный отряд, австрийцев за приезжей druży­nę." Последнего дня апреля 1918 года Ernest и Ted поехали поездом к Чикаго и дальше на удильную экспедицию к Horton Bay, где приветствовали их Dilworthowie. Едва молодые lu­dzie успели забросить удочку, пришла телеграмма. Hemingway и Brum-back должны были представиться на медосмотры в Нью-Йорке не позже, чем 8 мая. Красный Крест поместил их дамб в гостинице вместе с семьюдесятью другими добровольцами, которые наплывали из всех уголков страны. В большинстве были за молодые к służ­by с оружием в ręku или уже раньше отпали учитывая roz­maite изъяны, главным образом зрения. Ernest получил категорию B, а хоть врач, который проводил исследования, рекомендовал ему визит у окулиста а также приобретение очков, проигнорировал совет и с энтузиазмом начал двухнедельную переподготовку.

Двадцатого третьего мая повлиял к Bordeaux на борту „Чикаго". Во время путешествия подружился с „zadzierżystym ko-gucikiem" фамилией Howell Jenkins и с двумя офицерами polski­mi с Буффало, которое едет во Францию, чтобы заволочься там к Troupe Polonaise. Звались Лев Chocianowicz и Антон Galinski. Er­nest определял их как „прекрасных гостей".

С Bordeaux удались поездом к Парижу, где приняты они с niezwykłą atencją, оттуда но в Милан. „Есть здесь wspa­niale! — доносил Ernest в открытке коллегам с «Staru». — Pier­wszego дня я перешел мое огневое крещение, когда весь завод амуниции вылетел в воздух. Мы сносили людей как в Госпитале

13

Общим в Канзас-Сити." Однако было то намного более krwa­we чем все, что доныне осматривал. „Так привыкает к тому, что все убийств являются мужчинами — написал позже — что вид мертвой женщины совсем wstrząsający. Такое отвращение zwy­kle умерших полов, который встречается, я увидел первый раз по взрыву завода амуниции, которая находится вблизи Милана... На место катастрофы мы поехали в грузовиках дорогой ocienioną тополями... Когда мы прибыли на территорию, где раньше был завод, зарекомендованный некоторым из нас выполнять охрану при этих больших запасах амуниций, которые по какой-то причине не взорвались, другим но гасить огонь, который перевернулся на траву из przyległego поля. После выполнения своего задания мы получили приказ поиска останков в непосредственном соседстве и на ближних полях. Мы отыскали и перенесли к za­improwizowanej моргу спорой их число и я должен искренне przy­znać, что сотрясением было подтверждение, что между этими убитыми ko­biety przeważały над мужчинами."

В Милане господствовало движение, толпились люди в mundurach. Ля Объединяет один целый была открыта, на пути сан Siro повседневно происходили конные wy­ścigi, но времени на посещение имели мало. Капитан Detweiler из Красного Креста разделил ребят на dwudziestopięcioosobo-we группы. Hemingway и Brumback получили паек к Секции Американского Красного Czwar­tej Креста. В два дня по взрыву амуниции поехали поездом к Vicenzy, а оттуда санитарками к Schio, расположенного о двадцать четырех километрах на полночный za­chód, у стоп Доломитов.

Четвертая Секция расквартирована в покинутом здании fabrycz­nym. В енотах на постоянный dziedzińcu санитарки, ребята спали в daw­nym складе шерсти, ели это, что им подавали итальянские официанты, и погоняет столько вин, сколько хотели. Свою квартиру назвали Country Club в Schio. Секция публиковала газету под заглавием „Ciao" и Ernest вместил в ней статью в форме письма, что делается на образец на Ринга La-rdnerze: „Ну, следовательно мы есть здесь, Al, в этой старой Italii — писал — и в настоящий момент, когда уже здесь я есть, я не должен намерения выехать. Да и то не ни одна новогодняя болтовня, Al, только правда. В настоящий момент я есть ofice­rem, Al, и словно меня ты встретил, ты должен был бы мне салютовать. Я являюсь именно временным заместителем подпоручика без номинации, но сук в том, что все другие вот так же. В нашей армии не имеет sze­regowców, а капитана зовется руководителем. Но не выглядит мне на то, чтобы умел стряпать хоть крошку."

В течение трех недель szoferowania в Четвертой Секции Ernest ewa-

27

раненных kuował с Monte Pasubio к smistamenti, то есть пунктов разведения. Познал тогда между прочим высокого, czarno­okiego młodzieńca, который представился как John Dos Passos, ro­dak с Чикаго. Дос Passos вспоминал позже, что даже не dosły­szał той фамилии крепкого, темноволосого юнца, в któ­rego обществе провел килька приятных часов.

В конце июня Ernest объявил Tedowi:

„Я имею этого достаточно. Здесь не имеет ничего кроме видов, а того намного слишком много. Я вынесусь из этой секции санитарок и увижу, смогу ли я узнать, где есть война." Спустя некоторое время Country Club в Schio был потешен, так как zakrapiane вином обеды в гостинице Due Spadi и вечернее попивание пива в огородной trattorii. Kole­dzy видели, что Ernest „каждый раз более rozdrażniony". Так как то открыл Pete Wellington в Канзас-Сити, „всегда хотел быть там, где что-то делалось".

Желаемая возможность вскоре поступила. При dro­gach, которые ходят, которыми маршировали отделы, и о нескольких километрах при Американском Красном linia­mi Крест проводил столовые. Odpowiedzial­ny при такой столовой tenente завозил иногда после часов службы сигареты, конфеты и открытки солдатам в линии. В связи с австрийской ofen­sywą в долине реки Piave Sekcja Четвертая направила там часть людей к помощи при введении в действие фондовых столовых и Ernest как один из первых представился к этой работе.

Из конечной железнодорожной станции в Mestre развезены они вдоль фронта над Piave. Ernest wysiadł в Fossalta, а его koledzy Билл Horne и Warren Pease в сан Pedro Norello, где поселились в bu­dynku, назначенном к выращиванию шелкопрядов. „В течение недели ничего не делалось — рассказывал Билл. — Ни одной столовой. Никаких доставок для столовой. Никаких инструкций. Ни одного действия. Ничто, только chru­piące шелкопряды и кусающее komary." Ernest приехал на велосипеде и переночевал с Pease'em и Horne'em. „Этой ночи — написал позже — мы лежали в комнате на полу, а я слушал, как шелкопряды едят. Шелкопряды в своих перегородках кормились письмами morwo­wymi и на протяжении всей ночи слышать было, как его хрустят и osuwają между ними... Ночью можно слышать очень четко, как едят, следовательно я лежал с открытыми глазами и слушал."

Как временные поручики, американцы имели право питаться с итальянскими офицерами с Brigata Ancona и при общем столе Ernest заключил с капелланом Дон Giuseppe Bianchim знакомство, которое wprędce переродилась в дружбу.

14

Билла Horne'a наскучила бездеятельность, которая продлевалась, вернулся следовательно к Schio, где по крайней мере мог ездить санитарками. Ernest na­tomiast решил выдержать в Fossalta и в неделю позже, 8 июля, стал тяжелораненым. Попал его снаряд, который wystrzelony из австрийского Mi-nenwerfera в момент, когда разносил солдатам в окопах сигареты, шоколад и открытки. Напишет потом: „Я попробовал вздохнуть, но я не мог схватить выдыхается... Земля была rozorana, а перед моим лицом лежала разбитая балка. Я рванул головой и услышал czyjś крик... Я хотел двигаться, но я не мог. Я слышал машинное оружие и карабины, стреляющие через реку."

Около него раненный солдат плакал жалоба. Ernest забросил его so­bie на плечо и тронулся с возвращением к пункту командования. Piecdzie­siat шагов дальше серия из тяжелого пулемета заточила ему правую ногу в околице колена. Некогда потом не мог себе напомнить, как преодолел последние сто шагов и добрел с раненным к цели.

Когда лежал в smistamento, малый священник, который подружился с ним, с Abruzzow предоставил ему, так как и остальной раненных, последнего na­maszczenia. В перевязочном пункте снято Ernestowi с ног двадцать восемь odłamków scaggia. Сотни их однако глубоко таились за głę­boko, чтобы к ним достаться. После этой процедуры отвезен он к полевому госпиталю под Treviso, а оттуда в Милан.

6. МИЛАН

Звук этих слов звучал в его ушах как музыка: Ospedale Cr oce Rossa Americana, via Alessandro Manzoni 10, Milano, Italia. Возвращался там, откуда начал свой служебный объезд едва перед шестью неделями, но в этот раз на носилках. Замечательный хирург, капитан Sammarelli, осмотрев раны, не подтвердил никаких признаков инфекции, потому когда Ted Brumback pospieszył с Schio, чтобы odwie­dzić Ernesta, mylnie он поинформирован, что коллега есть „на najlep­szej дороге к выздоровлению" и что „за несколько недели останется wy­puszczony здоровый и весь". Ted послал радостное письмо к барству He­mingwayow, описывая доблестный поступок Ernesta. Самый герой прибавил постскриптум: „Я есть совсем okej и я приобщаю много сердечности для Вас, Родители. Совсем меня нет таким chojrakiem, которого из меня делает Brummy. Не сокрушайся, Tato! Ваш любящий Ernie."

29

Его первое письмо домой, написанный в день девятнадцатых uro­dzin, был одинаково успокоителен. Доносил в нем, что этот госпиталь то cu­do. Вне славного лечения должен был также получить одно с najwyż­szych итальянских отличий: стал представлен к серебряной медали при доблести.

Ernest вскоре познал все восемнадцати медсестер, которые имели на попечении едва четырех пациентов. Ustawicznie żarto­wał и переругивался с материнской Elsie Macdonald, но ее боготворил, любил Lorette Cavanaugh (сестренку Cavie), зато в глаз wpa­dła ему Agnes Hanna von Kurowsky, повсеместно называемая Von, высокая, темноволосая девушка из Вашингтона, милая, благородная и bystra, доброжелательная для людей и такая, что кипит энергией. Все больные ma­rzyli о том, чтобы быстро выздороветь и быть способным с ней условиться на свидание, что не было легко, потому что положения Красного Креста, согласно итальянскому обычаю, запрещали выходы без компаньонки, особенно по вечерам, Agnes но не любила ломать положений. Wyja­tek сделала только раз, когда пригласил ее на ужин капитан Enrico Serena. Этот энергичный блондин из полночной Италии, носящий klap­kę на глазу, часто впадал к госпиталю, где подружился с He­mingwayem, которому со временем послужил при прототипе капитана Ri-naldiego, врача из Прощания с оружием.

Кроме Agnes и Elsie много лиц заботилось о здоровье Ernesta. Был первым раненным американцем в Италии и все газеты с Чикаго вместили его историю на первых страницах. „Я начинаю думать — написал к родителям, rad из этих похвал — что может меня вы не ценили, когда я находился на лоне семьи. То почти одинаково хорошее, как погибнуть и читать посмертные воспоминания о себе." Plastycznie доложил, как спасал итальянского солдата. „Итальянец, которого я нес, окровавил мне всю куртку, и мои брюки выглядели так, словно кто-то в них делал желе из смородин, а po­tem poprzebijał дыры, чтобы выпустить месиво... Я сказал им по-итальянски, что я хочу осмотреть свои ноги, хоть я боялся посмотреть... Следовательно взыскали мне брюки и мои добродушные конечности по-прежнему были на своем месте, но, ой, выглядели плохо. Не могли понять, как я смог перейти 150 шагов с нагрузкой, имея что пристрелило оба колена, а правый ботинок, пробитый в двух местах, и еще свыше 200 ран в теле."

После второй операции, проведенной через доктора Sammarelle-go, доносил: „Теперь уже я не чувствовал бы себя в действительности хорошо без jakie­goś боли." Хотел, чтобы все знакомые знали, в какой способ

15

ранился, как сохранился и который имеет военную степень. Кто-то послал письмо, посланное к Рядовому Ernesta Hemingwaya. „А я есть — написал решительно — Sotto Tenente Ernest Heming­way. То есть моя степень, которая означает подпоручика. Я имею na­dzieję вскоре остаться Tenente, то есть поручиком."

Радовался удивлением товарищей оружия и rozkoszował świado­mością, что так хорошо перешел огневую попытку и длинную rekonwales­cencję. В госпитале посещало его множество лиц. „Вы знаете, который он был — рассказывала много позже Agnes. — Ludzie его любили. Rozu­miecie, о чем мне идет." Шло ей о то, что определенные элементы его oso­bowości побуждали что-то в виде культа героя: была то młodzień­czość, гордость из собственной силы, физический urok, юмор, вкус к снует рассказа, мужество, выносливость в стремлении к цели, выносливость и независимость, а может сверх всего несокрушимое предопределение, чтобы быть свободным человеком, не спутанным через традицию и не gor­szym от других. А до того отмечался решительно мужскую uro­dą, начал будить заинтересованность женщин и сам его отвечать взаимностью. В половине августа был уже „к безумию" влюбленного в Agnes von Kurowsky и всерьез думал о супругах и создании семьи. Девушка, хоть ничуть не был ее безразличным, был должен, в противовес его, чувствовать, что но романтичное военное приключение не будет длиться долго.

От одиннадцатого сентября Ernest, свежо авансированный на porucz­nika, мог уже выходить на улицу о lasce или на костылях и повседневно странствовал к Ospedale Maggiore на терапию и упражнения. Вскоре собрался даже в сопровождении Elsie и Agnes на путь беговой сан Siro, но не хотел шелохнуться из мира, пока не нашито ему на mundurze поясов при ранах, потому что боялся смертельно, чтобы он не взят при лентяе или dekownika. В конце сентября poje­chał на отдых к Gran Гостиница Stresa над Lago Maggiore, где им и его коллегой Johnnym Millerem взял на себя хлопоты итальянский arysto­krata, conte Emanuele Greppi, типичный „uomo politico", который любил дискутировать об американской политике. Позже Ernest прихвастывал, что граф „воспитал его политически". Играли в бильярд в салоне ho­telowym, и граф заказывал очередные бутылки хорошо замороженного шампанского.

Agnes вспоминала позже, как романтично выглядел по po­wrocie со Стрессы в своем новом mundurze, сшивным через dosko­nałego портного mediolańskiego. Имела однако для него грустную wia­domość, представилась потому что охотничий к службе в Госпитале Tery-

31

тональным в Флоренс, чтобы помогать в уничтожении эпидемии influ­ency, и выезжала из Милана.

Ernest писал к ней ежедневно, порой два раза ежедневно. Od­powiadala так часто, как позволяли ей на то обязанности. Dwudzies­tego четвертого октября получила в то же время пять его писем и еще один от сестренки Cavie, которая доносила, что Ernest „очень грустен". Решился вернуться на фронт. Если даже не был бы в состоянии проводить санитарок, то мог бы по крайней мере prze­bywać с такими приятелями, как Brummy, Билл Home и Howie Jenkins.

Hemingway переписывался также со знакомыми и с семьей. Do­stal между прочим письмо от Льва Chocianowicza, находящегося где-то во Франции с Troupe Polonaise, и от Marcelline, от которой узнал, что видели его в киножурнале, малоподвижного в fo­telu на кольцах на госпитализирующем крыльце, в сопровождении красивой pie­lęgniarki. На запрос, когда вернется домой, отписал, что считает своей обязанностью остаться в Италии до завершения войны. „Рана дает человеку огромное удовлетворение — тянул. — На этой войне не имеет героев... Все герои не живут... Умирание то самое простое дело. Я смотрел на смерть и в действительности я знаю. Gdy­bym погиб, была бы то... самая простая вещь, которую в целом я сделал... А о сколько же лучше есть умереть в счастливый период юности не odar­tej из иллюзий, отойти во всполохе света чем смотреть, как тело истребляется и стареет, и иллюзии брызгают."

Подобно как во многих письмах из этого периода и более поздних, Ernest только частично говорил правду. Хотел остаться за рубежом из патриотических przy­czyn, но и потому, что тянуло его нынешняя жизнь, добрал вкусу в коньяка и сигаретах и влюбился в медсестре. Совсем искренне зато объявил, что pokuśtykałby на войну, пока еще можно на нее pokuśtykać, и довел это в неделю позже, возвращаясь на фронт в околицы Bassano под горой Grappa. Мог там наблюдать полк Arditi, который временно располагался не неподалеку, twar­dych штурмовых отделов, которые позже включил в галерею swo­ich героев, и был свидетелем ужасного заградительного огня włos­kiej артиллерии, но не успел поднять работе при износе раненных свысока, получил потому что острой атаки желтухи и чем быстрее вернулся в Милан.

В началах ноября, когда уже мог выходить на город, заключил в Офицерском Клубе знакомство с ирландским майором Ery­kiem Dormanem-Smithem. Этот молодой человек, втрое раненая

17

и три раза обмениваемый в коммюнике, награжденный Крестом Wo­jennym при niezwykłe доблести, начитанный, остроумный, сардонический и обворожительный, быстро подружился с Ernestem. Ели вместе обеды в клубе, попивали в Cova, шли на ужины к Biffiego в Galle-ria и к Teatro Объединяет один целый. Ирландец имел прозвище Chink, Ernesta называл Hem или Popplethwaite. Hem именовал сам себя adiu­tantem китаянка и все время заново руководил разговор на дела войны и смерти, действия людей под огнем а также на захватывающий te­mat персональной отваги. Chink рассказывал множество истории, между прочим о том, как раз лежали в саду под Mons опрыскивая к szwab-skiej пехоте, которая перелезала через огородную стену, когда-то у другой время но сделали „первостепенную баррикаду из ворот из кованого железа".

В половине ноября, в пар дней по окончании войны, вернулась из Флоренс Agnes в сопровождении Elsie Jessup, сестры с Amery­kanskiego Czerwonego Креста. Панна Jessup, блондинка, немного an­gielska в способе бытия, шла с офицерской trzcinką. Ernest, opro­wadzając обе девушки по городу, наблюдал ее с соответствующим себе вниманием. Подобно как малый священник с Abruzzow, не говоря уже о Elsie Macdonald, капитане Serena и hrabim Greppi, панна Jessup могла ему когда-то послужить как вид к какому-то с opo­wiadań.

В то время капитан Красного Креста Jim Gamble круглогодичного zapropo­nował Hemingwayowi пребывание в Италии и покрытие связанных с тем средств. Agnes побаивалась, что может то из него сделать „паразита, obiboka и бродяжничество". Отстаивала, что должен wró­cić к стране, и когда посетил ее в Treviso, куда в свою очередь стала перенесена, wymogła на нем это обещание. Действовала мягко, давая даже понять, что со временем, при каком-то год-два, могли бы обручиться, хоть была в полной мере сознательна, что есть от него на свыше семь лет старшая, а кроме того хотела по-прежнему работать как pie­lęgniarka.

Ernest провел Boze Рождение в Милане, в сопровождении китаянка и других приятелей, пивши, танцуя и идя на принятие, по праздникам но собрался по приглашению капитана Gamble'a к Taorminy на свою первую экскурсию по южной Италии. В началах января повлиял к штатам, но подобно как scag-gia, которое ему остались в ногах, воспоминание полночной Италии с 1918 года должно было его не опускать через остальную жизнь.

17

7. ВОЗВРАЩЕНИЕ СОЛДАТА

Двадцатого первого января Ernest взошел в Нью-Йорке по трапу из судна „Giuseppe Verdi" и подтвердил, что является славой — единственным из числа обмундированных пассажиров, с которым repor­ter с „New York Sun" провел интервью. Журналист nie­zgodnie с правдой утверждал, что Hemingway провел большую часть октября а также начало ноября, борясь вблизи горы Grap-pa, почему бы тот совсем не отрицал.

В Нью-Йорке приветствовал его Билл Horne. Ребята просидели допоздна ночью снуя военные воспоминания, после чего Ernest po­jechał к Чикаго, где на вокзале ожидали его отец и Mar-celline. Дома застал несколько писем от приятелей, в том два от Agnes.

В настоящий момент по возвращении начал грустить в Италию. Утром лежал допоздна в своем мире, а после обеда шел в целом на прогулку, в mun­durze и высоких ботинках, опираясь тяжело на lasce. Репортер с „The Oak Parker" „завлек" его на интервью, но подтвердила, что не очень „склонен к разговору о себе" и очень не любит, как его зовется героем. „Я пошел на войну, потому что я хотел — объявил. — я Был росли и сильный, моя страна во мне нуждался, следовательно я пошел и делал, что мне говорят, а все, что я делал кроме того, было po_prostu моей обязанностью." Готов был признать, что война то „большая радость" и что пошел бы снова, если бы представилась возможность.

В этот период чувствовал себя одиноким. Marcelline, что приезжает с col­lege^ на уик-энды, считала, что брат напоминает кого-то „wsadzo­nego к ящику с наклепанным веком". Большинство его давних приятелей выехали или работали. Написал к Agnes выражая ее сочувствие, потому что также должен быть samotna. Ответила, что слишком zajęta, чтобы чувствовать себя несчастная. Перенеслась с Treviso к Torre di Mosta, где „употребляет себе как некогда в [своим] mło­dym жизни".

Такие вести не помогали Ernestowi вырваться из депрессии, следовательно для того, чтобы rozweselenia угощал ввезенными домой trunka­mi Marcelline и знакомых. Немного его утешило принятие urzą­dzone на его честь через американцев итальянского происхождения, za­mieszkałych в Чикаго. Через два очередных воскресенья прибывали с корзинами еды, кувшинами красного вина и инструментами mu­

18

zycznymi. Из балкона в салоне вывесили большой итальянский флаг и urzą­dzili сымпровизированный концерт.

После появления статьи в „The Oak Parker" Ernest получил несколько предложений opowiedzenia публично о своих переживаниях wo­jennych. Наиболее удачное собрание состоялось 14 марта в gim­nazjum. Оратор принес несколько трофеев к показу: австрийский шлем, револьвер, ракетницу, а даже брюки, которые имел на себе той ночи, когда стал ранен.

В конце месяца наступил кризис. По-прежнему писал ежедневно к „величественное Agnes, длинные письма, разгруженные вестями". Как доносила с Torre di Mosta, получила их всю скирду, с той лишь разницей, что даже не имела времени всех прочитать. Считала, что не должен писать так часто, потому что работа в госпитале не позволяет ей соблюсти такой темп. Мужчина, менее влюбленный чем Ernest вычитал бы между стихотворениями признака катастрофы, которая приближалась. И действительно Agnes влюбилась в молодом, красивом неаполитанце, te-nente Domenico Caracciolo, и в том же месяце oględnie признала Ernestowi правду. „Жалеет очень — описал это позже — и знает, что он вряд ли умеет этого понять, но может ей когда-то простит и будет благодарен. Имеет надежду, что сделает большую карьеру, и верит в него абсолютно."

Ernest был таким обморочным из ужаса и ужаса, что получил лихорадки и должен был лечь к кровати, потом упал в неистовство, а вскоре начал заверять приятелей, что „скурил" воспоминание о Agnes за помощью „wódy и других женщин". Как обычно пересаживал. В апреле и мае уславливался в нескольких раз с красивой девушкой, Kathryn Longwell, и плавал с ней лодкой по реке Des Plaines. „Мы гребли всеми милями — написала — а когда-то у другой время przy­chodziliśmy к моему дому и читали написанное через него opo­wiadania, едя малые итальянские ciasteczka, которые привозил из города."

Одно из этих повествований носило заглавие Отход Picklesa McCar-ty'ego, то есть дорогая Makaroniarska. Первый абзац был полон wer­wy: „В давние времена, когда pożywaliśmy плоды из дерева czuj­nego ожидания, когда люди еще заботились о то, где делись Гиганты, и им начал возникать промежуток в jaskini ветров... был себе боксер фамилией Pickles McCarty." В действительности звался Нерон, так как один из приятелей Ernesta, но нуждался irlan­dzkiego в фамилии, чтобы к чему-то дойти в боксерском. Под bokser­skim псевдонимом быстро делал прогресс. Именно когда начинал делать большую карьеру, вдруг исчез. Выплыл как член bata-

35

lionu Arditich под Bassano в Доломитах, dumnie серый mundur, который обносит, с черными owijaczami и черной феской с бахромой. Через всего июня боролся с австрийцами над нижним течением Piave. В настоящий момент снова был в горах, готовый к атаке на горное село po­zostającą еще в их руках. Повествование постигало punkt szczy­towy, когда Pickles McCarty, с ножами в обеих ладонях, пробивался к месту, где упал его командующий. После таких побед не было смысла возвращаться к чему-то одинаково тошнотворного как боксерский.

Отход Picklesa McCarty'ego представлял попытку перебрасывания po­mostu между беллетристикой, обрабатываемой в гимназии и более am­bitnymi повествованиями, в которых автор мог бы использовать wie­dzę, добытую в течение семи месяцев в Италии. По-прежнему старался применяться в совет Trumbulla White'a, предоставленный ему в 1917 ro­ku: писать о вещах, которое знает персонального по опыту. В сущности осматривал не одни „июньские сумерки в Доломитах", прогуливался по Vincenzy „под месяцем как бомба" и попивал пиво в малой trattorii в Schio под фиалковыми цветами wistarii. По-видимому kosz­tował также stregi в Cittadella между Bassano и Padwa. Видел отдел Arditich, который едет грузовиками, чтобы атаковать австрийцев выше Bassano. Однако не научился еще дисциплины pi­sarskiej, сбережения диалога и торможения своего изобретательства, не понимал также, что сцены резни не являются идеальной кульминацией opowia­danych истории.

Писал постоянно и когда в начале июня выехал к Horton Bay, забрал с собой пачку рукописей. На ферме помогал при огородных работах, ездил по околице с Биллом Smithem и по-старому ło­wił форели, а освобожденный от семейных рестрикций пил и курил.

Во время этого пребывания на селе получил письмо от Agnes, которая do­nosiła об окончании любовного приключения с tenente Domenico Carac-ciolo. Оказалось потому что, что Domenico имел после смерти отца odzie­dziczyć княжеское заглавие и гордая старая семья запретила сыну ożen­ku с Agnes, по отношению к чему девушка решила вернуться в июле к стране. Ernest написал к Jenkinsa, что недостаток имеет точно то, на что заслужила. Но не был мстителен. Испытывал всего лишь сострадание. „Бедная dziewczy­na — писал. — Печаль мне ее diabelnie." Когда-то ее любил; „оставила его" с носом, ничего больше не дастся сделать. Закрыл таким образом наиболее романтичный раздел первых двадцати лет своей жизни и nie­mal с льготой начал послевоенное лето в полночных лесах, а в начале июля повернул уже достаточно силы в ногах, чтобы удаться на первую удильную экспедицию от почти двух лет. Во время następ­

19

nej экспедиции, в которой сопровождали его Билл Smith, Howell Jen-kins и еще один прежний член Country Clubu в Schio, Larry Barnett, ребята начали стрелять в Boyne City к уличным фонарям, после чего стали остановлены на шоссе через полисмена.

Ernest вспоминал позже этот случай как одну из своих mło­dzieńczych коллизии с правом. Будучи уже после пятидесяти по-прежнему хвастался, что „отстрелял" города Boyne Falls и Boyne City без всякого повода вне доступа хорошего настроения.

Последняя экспедиция этим летом, в этот раз к покинутому mias­teczka Seney в верхней части полуострова Мичиган, завозила фоны к Реке двух сердец, повествования о Nicku Adamsie, который удается на одинокие удильные странствия, чтобы прийти к себе по последствиям ран, отнесенных на войне. Hemingway говаривал после лет, что в то время был непрерывно еще крепко искалечен на теле, духе и уме.

По возвращении к Horton Bay часто просиживал в knajpce Лизиса Dilworth и познал там siedemnastoletnią Marjorie Bump, zarabia­jącą во время каникул обслуживанием к столикам. Позже wyko­rzystał ее имя и в соответствующий себе способ uromantycznił их przy­jaźń в двух повествованиях: Что-то кончается а также Трехдневная za­wierucha.

После выезда Marjorie и ее подруги начал идти по вечерам на прогулки со старшей от них официанткой и какого-то дня прогулка закончилась uwiedzeniem на досках помоста. Но первая za­pewne этого вида приключение более najwyraźniej произвело на нем wra­żenie, потому в два года позже zbeletryzował ее в повествовании В Мичиган, так искренне и plastycznie, указывающим взаимоотношения płcio­wy, что имел сложности с публикацией этого произведения в Соединенных штатах.

8. ПОЛНОЧНАЯ СТРАНА

В началах октября Ernest отбыл с Биллом Smithem домой, но находился там коротко, потому что желая всерьез заняться pi­saniem, спешно вернулся к свободной атмосфере дома Dilwor-thow. В конце месяца решил перенестись к Petoskey, где нанял комнату в пансионате вдовы фамилией Ева Potter. Что утром дом раздавался громыханьем его машины к письму.

37

Поюга проводил чаще всего в сопровождении Marjorie Bump и еще одной молодой wielbicielki, Сапы Quinlan, заключил также близкую дружбу с сыном местного адвоката, Dutchem Pailthorpem, и сыном доктора, Lumanem Ramsdellem.

Одно из повествований, которые отстукивал в мире, нанятом у госпожи Potter, носило заглавие Волки и пампушки. Вымолви действует в итальянской res­tauracji в Чикаго.

„Если вы есть интересует — писал — условий poławiania жемчуг на Маркизах, возможности трудоустройства на проектируемой железной дороге transgobijskiej или шансах в какой-либо из южных республик, идите к Cafe Cambrinus на Wabash Avenue в Чикаго. Там, за съедобным залом, где богема нео boryka каждый вечер с spaghetti и ravioli, находится малый, всегда задымленный мир, któ­ry является биржей искателей фортуны. Когда вы зайдете в это po­koju — а ваши шансы, чтобы там достаться, не больше, чем того zoologicznego участника известных соревнований иголочного wielbłąd—ucho, если вы не имеете одобрения Cambrinusa — заляжет внезапное молчание. Потом определенное число глаз осмотрит вас с этим безразличным вниманием, которое возникает из фазового созерцания смерти. Это обследование не является никоим образом необтеской. Если вы станете оценены przy­chylnie — в порядке. Если вы неизвестны, также хорошо; Cam­brinus вас впустил. Через минуту разговоры снова odżywają. Но pe­wnego раза открыты двери, люди повысили головы, через мир prze­leciały, который распознает взгляды, кто-то на половина повысился от kar­cianego столика, с рукой за спинами, от порога прозвучала шумиха да и то, что имело свой генезис на Архипелаге Malajskim, закончилось в мире на задах Cafe Cambrinus. Но не о то идет.

Из бичуется январским ветром, ночной пустоты Wabash Avenue я вступил к уютному бару Cambrinusa и вооруженный в улыбку самого владельца я прошел через съедобный зал, где официанты убирали остатки с table d'hótes к..." (Конец фрагмента.)

На каждое написанное повествование приходилась дюжина других, которых жадно слушали Luman Ramsdell и Dutch Pailthorp. Наиболее ужасные концентрировались вокруг Arditich. Ernest рассказывал, как избавлялись австрийских военнопленных wiążąc их разом за prze­guby рук в четырехугольники, а затем вбрасывали ручной гранат do_środka. Говорил, что научили его искусства бросания ножами, а даже предложили ему австрийца, чтобы на нем тренировался. Была также витиеватая opo­

20

весть о величественной бабушке, которая его подорвала в поезде. Провели килька счастливых дней в ее вилле на Ривьере. А затем появился мужчина. Ernest распознал в нем известного итальянского летчика. Posta­nowili сточить поединок на пистолеты, стреляя из непосредственной близости. Однако в последний момент удалась в то та госпожа и Ernest отбыл дрогами. По последний раз видел эту госпожу, когда ему стелила длительные взгляды, которые влюбляли.

Попросил он, чтобы во время декабрьского собрания Общества Помощи Женщин произнес популярную лекцию о своих военных приключениях. Была более или менее повторением того, что рассказывал в марте в gim­nazjum в Oak Park. В числе słuchaczek очутилась красивая седовласая госпожа с Торонто, фамилией Harriet Gridley Connable, жена руководителя канадского филиала „Piecio- и dziesięciocentowych" складов F. В. Woolwortha. Барство Connable намеревалось spę­dzić этой зимы несколько месяцев в Пальм Beach вместе со своей дочкой Dorothy. Их сын, Ralph, на год, младший от Ernesta, был клещеногим от роду. Госпожа Connable попросила Hemingwaya, чтобы dotrzy­mał ему общества во время их отсутствия. Ребята могли бы cho­dzić на хоккейные и боксерские матчи, к театру и на концерты и mie­liby к распоряжению дом с множеством службы. Имел там также быть Dutch Pailthorp, который работал у Woolwortha. Ernest ухватился этой возможности. Не продал до сих пор ни одного повествования и его банковский счет светил пустотами. „Я выезжаю к Торонто — написал к Howie Jenkinsa. — Но toroncka история выглядит на настоящую изюмину."

На праздники появился в Oak Park, решительный возместить себе местечковое существование в Petoskey а также степенную жизнь, которая надеялся проводить в Торонто. В преддверие Нового Года пошел на танцевальное веселье к Country Clubu, уславливался с девушками, вместе с Jackiem Pentecostem и Howie Jenkinsem собрался в Чикаго на ланч, встретился также на ужине с piętna­stoma ветеранами Country Clubu в Schio. Успел послушать Tita Ruffo в Pajacach в опере chicagowskiej, а следующего вечера „посмотреть" на самую свежую программу показа Ziegfeld Follies, после чего 8 января ехал в Торонто и ввелся к величественной резиденции Connable'ow. Был там muzyczny салон, бильярдный мир и каток за домом; на нем то, кроме боли в ногах, Ernest с запалом принимал участие в импровизированных розыгрышах hokejo­wych, первых, в которых принимал участие от возвращения из Италии.

Хозяевам показался „скромным, чувствительным и чрезвычайно

39

вежливым гостем", но был очень жаждущим действия, чтобы усидеть дома. В почти неделю по приезде поинтересовался господина Conna-ble'a о возможности работы в главной газете Онтарио, „The Торонто Star". Connable представил его Arthurowi Donaldsonowi, kierowni­kowi отдела рекламы, тот но oprowadził Ernesta по зданию re­dakcji и презентовал двум молодым работникам, Gregowi Clar­kowi и Jimmy'emu Frise'owi, как репортера „Staru" с Канзас-Сити, что, учитывая ранг газеты сделало на них впечатление.

Ernest заходил в редакцию почти ежедневно. Вскоре zaprzy­jaźnił się с Jimmym Frise'em и паром раз собрался с ним на nar­ty. Грегори Clark был изначально недоверчивым, побаивался, что Heming­way хочет их натянуть на ссуду, но в конечном итоге капитулировал и произвел ему место у „добродушного старика Cranstona", редактора „Star Weekly".

Cranston wprędce открыл, что „Hemingway умеет писать на хорошем простом языке anglosaskim и имеет колоссально ценный дар юмора", позволил ему следовательно надписывать статьи и повысил ставку до цента от слова. Невзирая на этот успех Ernest по-прежнему зря пробовал za­mieszczać в печати повествования, написанные в Petoskey, имел потому что совсем другое чем редакторы представление о том, что предоставляется к печати.

Под отсутствие барства Connable Ernest и Dutch сопровождали молодому Ralphowi на хоккейные и боксерские матчи. В Ralphie пробудил отвращение вид крови во время грубой борьбы Rocky Kansas—Fern Buli, которую Ernest наблюдал с выразительной przy­jemnością. Dutch не дался однако обмануть видимости и считал, что „в середине Hemmy был мягок как тесто merengowe".

Большинство редакционных коллег поддались уже его мальчишечьему uro­kowi. Рассказывал blagi с каменным лицом, который не кончался, prze­konywał Cranstona, что был бродяжничеством от дня, когда бросил gimna­zjum, что жил среди скитальцев и ездил с места на место на bufo­rach поездов. Говорил также, что „ел всяческие виды... улиток, дождевых червяков, ящериц, все эти деликатесы, которые любят дикое ple­miona в мире, po_prostu, чтобы познать их вкус". Koledzy pod­śmiewali się из его красной сорочки и черной кожной куртки, теперь уже крепко протертой при пуговицах, из сложности в wymawia­niu „1", с того, что верхнюю губу и бороду имел всегда покрытое kro­pelkami пота, что zwykł был подниматься на пальцы и легко колыхать головой сбоку на бок, как боксер, который делает извороты. В дискуссиях lite­rackich выражал всегда крайние взгляды, книжка была либо „чем-то величественным", либо „мусором", ни без каких отливов pośred­

21

них. Имел дар придумывания удобных sensacyjek, на которых обвивал свою всегда живую прозу, потому John Bone, главный редактор журнала, начал намекать, что может иметь перед собой будущее в „Starze", он однако не был еще готов связаться и в мае, по wygaśnię­ciu соглашения с Connable'ami, объявил, что должен будет выехать.

Каникулы провел в сопровождении Билла Smitha и Teddy'ego Brum-backa, неохотно помогая в домовых работах, чем раздражал мать, страдающую в то время на эмоциональные расстройства. Ощущения ей доказал до пункта кипения, когда вместе с сестрами и zna­jomymi устроил ночной пикник при очагу, в тайны перед старшими. Разуверенная этой мальчишечьей выходкой Сапы napi­sała к нему завтра: „Если Ты, мой сыне Ernescie, не opamię­tasz się, если ты не прекратишь ленивого лентяничания, поиска удовлетворения и затаскивания ссуд без мысли о возвращении, если ты не прекратишь жировать на всех вместе и на каждом отдельно, выдавать своих заработков rozrzutnie и расточительно на избытки для себя, использовать своему красивому лицу для zwodzenia легковерных девушек и запускать своих обязанностей по отношению к Богу и Спасителю Твоего..., если, другими słowy, ты не достигнешь зрелости, то не будет перед Тобой нечего вне банкротства — потому что ты переступил счет... Когда ты изменишь свои взгляды и жизненные цели, ты найдешь свою ожидающую мать, чтобы Тебя приветствовать — на этом или в том мире — любящую Тебя и spragnioną Твоей любви. Пусть хороший Бог бдит надо мной и над Тобой, когда bę­dziemy издали от себя."

Ernest был этим письмом что коснулся. В неделю позже пожаловался Сапы Quinlan, что в настоящий момент дословно бездомен — что оттолкнул постоянно ни без одной хорошей правоты. Объяснял это говоря, что мать всегда его „менее или больше не терпела", с тех пор, как протестовал против издания двух или трех тысяч „srebrników" на строение ее студии, Сапы Cottage, на ферме Longfield. Эти „деньги" нужно было использовать на послание младших детей к college'u. Каждая семья, утверждал бесцеремонный, имеет какие-то свои стыдливые тайны, но Hemingwayowie имеют их все массы. Чувствовал себя однако по этому заходу „достаточно паршиво", а утешился лишь шестидневной рыбацкой экспедицией с коллегами сверх Черной Реки.

„Я буду по-прежнему молящимся за Ernesta — писал в некоторое время позже его отец —, чтобы произвел в себе большее ощущение odpowiedzial­ności, потому что если этого не сделает, Великий Творец повлечет, что будет терпеть намного более, чем абы как до сих пор... Последний лист Erne-

41

sta ко мне... был писан в гневе и полный недостойных выражений джентльмена и сына, для которого делают все... Должен чем-то занять и сам проторять себе дорогу, а только страдание может мягчить его железное, себялюбивое сердце."

Но гнев родителей не длился долго. Последнего дня своего po­bytu в Мичигане Сапы подготовила „вкусный обед" для сына, Ernest однако не появился дома, потому что текши по озеру Charle-voix начинился животом на колок в лодке и жалился матери на тяжелое внутреннее кровотечение. Не был он так очень тяжелый и wyglą­dało то по-видимому на домогательство сочувствия. Доктор Hemingway, приехав в октябре, чтобы закрыть Windemere Cottage на зиму, посетил Ernesta в Horton Bay.

Бесноватое лето 1920 года принадлежало уже к прошлому. Письма опали, и ночи были холодны. Kenley Smith, брат Billa, предложил Ernesto­wi, чтобы замешкался в него chicagowskim жилью на время поиска места, а Ernest охотно воспользовался этим предложением.

Раздел III

НА ШИРОКУЮ ВОДУ

9. HADLEY

Через все это лето 1920 года, когда Ernest увеселялся в Мичигане, определенная девушка со Ст. Луи ухаживала за смертной матерью. Eli­zabeth Hadley Richardson, высокая, о каштановых волосах, имела тогда двадцать восемь лет. После самоубийственной смерти отца mieszka­ła с матерью и замужней сестрой. От июня до сентября бдела при больной „натирая ее, утешая, окружая tkliwością и współczu­ciem". Смерть матери окунула Hadley в отчаяний. Ни один с ado­ratorów не интересовал ее zbytnio и имела впечатление, что находится на грани staropanieństwa. В 1910 году закончила Институт Марии, частную школу для девушек в Ст. Луи, после чего провела год в college'u Bryn Mawr. С того времени проживала дома. Жизнь свое считала пустой, неинтересной, а самую себя за наивной и nie­doświadczoną. Взволновало ее и подкрепило приглашение Палачи Smith, ее близкой подруги, подруги из Института Марии, которая должна была осенью поселиться в Чикаго и хотела, чтобы Hadley przyjecha­ła к ней в посещения. Могла бы замешкаться у Kenleya и Doodles Smith в их новом жилье. В конце октября Hadley села в поезд, который отходит в Чикаго.

Толпа молодых мужчин которые толпятся в жилье Ken­leya почти ее ошеломил. Kenley имел лет тридцать один, был высоким, облачным мужчиной о сильной заинтересованности inte­lektualnych и сухом, сардоническом остроумии. К его неженатым едокам принадлежали Дон Wright, Bobby Rouse и Билл Horne, который во время войны был водителем санитарок в Италии. Но наибольшее впечатление из числа пачки Kenleya производил другой военный ветеран — „мощный, массивный, что-то в действительности мужского" — Ernest Heming­way, Ernie, который прозывается, Oinbones, Nesto, Hemmy, Hemingstein

22

Stein и Wemedge. Все они говорили особенной narzeczem, в któ­rym еду было wtranżalaniem, смерть замазкой, увеселение chichaniem, доллары косточками, а сигареты пилюлями. Молодые люди прозывались взаимно и Hadley также имела свое прозвище: ее близкие со Ст. Луи называли ее Hash.

Провела в Чикаго три emocjonujące недели. Позже podsu­mowała первое впечатление, которое сделал на ней Ernest: „два очень румяные щеки и двое очень карих глаз, верхом на рояльной скамье, тогда как Билл записывал статистические (ошибочное wszyst­kie) данные, которые Палачи и я мы подавали на тему населенности Китая". В его наличии была немного сконфужена, но считала, что понравилась ему за тремя обстоятельствами: потому что имела рыжие волосы, платье соответствующей протяжности и красиво играла на рояле. После ее возвращения к Ст. Луи начали еженедельно обменивать письма. Хотела, чтобы przyje­chał в посещения, но не мог позволить себе на железнодорожный билет. Его запасы „косточек" так уменьшились — говорил — словно был po­marańczą.

Имел сложности с нахождением места: писал рекламные сумки покрышек Firestone и статьи для „Star Weekly" с Торонто, редко через Cranstona, который вмещается. В декабре получил из объявления работу в „The Cooperative Commonwealth", Американского ежемесячника Кооперативного Towa­rzystwa. Зарплата выносила на начало czter­dzieści долларов еженедельно и Ernest ухватился этого шанса. Декабрьский номер обнимал двадцать сторон объявлений и восемьдесят текста, написанного главным образом через Ernesta. Донес матери, что pierw­sze гонораром использует на покупку одежды и что старается касаться ее напутствий, поскольку „очень zajęty, очень порядочный и уставший bar­dzo". Приходил к редакции вокруг половина к десятой утром, оставался там до полудня, осуществлял свою „обычную сиесту" к половина к пятой и возвращался на час или две поздним popołud­niem. Наихудшим периодом был конец месяца, когда работают после весь день готовя номер к печати.

Письма Ernesta к Hadley имели, как говорила, „вид смятых в ręku и воткнутых к карману", но всегда были полные wiado­mości. Доносил о странном молодом человеке фамилией Krebs Friend, который работал вместе с ним в ежемесячнике, и о том, как боксирует с Kenleyem Smithem и Nickiem Ner они на крыше do­mu. Сфотографировался в длинных трико, багровом шарфе и с искусственными усами, делая вид Johna L. Sullivana. Забирал Палачи на танцы и пошел осмотреть Ann Pennington в Джордже White's Scan­

23

dals. Вспомнил о приглашении от Jima Gamble'a, который вернулся в настоящий момент в Италию и хотел, чтобы Ernest также там приехал. Он но был склонен согласиться, потому что итальянское солнце намного лучше бы ему служило чем серое ненастье Чикаго.

Hadley написала, что есть ее, ее собственный. „Я не могу найти в To­bie ничего несимпатичного — утверждала — и я люблю Тебя очень. А я хочу любить Тебя еще более. То есть найти больше spo­sobów предъявления чего-то такого сладкого и редкого." Называла его самый „Дорогой Nesto" и ukuła прилагательное „ernestoiczny", он но объявил немного posępnie, что должен надежду любить ее по-прежнему „przy­najmniej некоторое время". Была ли то осмотрительность закоренелого kawa­lera, или также философская рефлексия кого-то, кто уже раз любил и prze­grał? Hadley не имела уверенности, тем более, что рассказал ей раньше о Agnes von Kurowsky, девушке, которая „дала ему так много", а затем „отошла". Hadley не хотела, чтобы ехал в Рим, разве, чтобы то должно было очень помочь в его работе. Может вместо того приехал бы к ней, к Ст. Луи? Был „всегда приглашен — всегда выжидающий".

Одиннадцатого марта поехал ее посетить, ряженный в новенький гарнитур из фирмы Братьев Brooks. Имел также на себе итальянскую офицерскую пелерину и ввез альбом вырезок со статьями, которые написал для toronckiego „Staru". Перед выездом Howie Jenkins отозвал его на сторону и настойчиво возрождал супругов. Но ухаживания длились по-прежнему. В две недели позже Hadley наносила обратный визит его в сопровождении своих приятелей, Ruth Bradfield а также Helen и George'a Breakerow. Прибыла охваченной сомнениями, главным образом относительно намерений mał­żeńskich Ernesta и разграничительной их разнице возраста. Но когда снова его увидела, все случилось так „сладко нормальное" как przed­tem. Ruth Bradfield считала, что Ernest есть „красивым młodzieńcem. Был щупл и красиво двигался. Его лицо имело симметрию хорошего костного строения, и мелкий, эластичный рот растягивался от уха к уху, когда смеялся. Смеялся громко и часто, поскольку имел много живого юмора... Концентрация внимания на лице, с которым rozma­wiał, было колоссально льстящим... Производил атмосферу podnie­cenia, потому что с таким запалом подходил ко всему — к письму и боксу, хорошей еде и питью. Все, что мы делали, набирало нового веса, когда находился с нами."

В „Местопребывании" Kenleya все безумствовали за письмом. „Имели posa­dy, а стучали на машинах всеми ночами и боксировали на крыше. Не хотели содержать дружбу с никем, кто проживал дальше, чем о pięć-

45

dziesiąt центов дороги такси. Каждый был немного сумасброден с ra­dości, что живет." Девушки со Ст. Луи расцветали в этой атмосфере, которая пьянила. Hadley и Ernest уславливались на свидания вчетвером с Палачи Smith и Биллом Horne'em, ели spaghetti и погоняет красное вино в Victor House на Скандалов Avenue. Ernest как обычно rozsie­wał свой urok, и Hadley напоминала розу в черном атласном платье вышиваемый болгарским. „Слава Allachowi — писала позже к нему — что мы живем в то же время и что мы разбираемся."

Последнего вечера перед отъездом Hadley осуществили длинную roz­mowę на тему ее „грязных прибылей". Имела записанный небольшой депозитный фонд, который должен был приносить два или три тысячи ежегодно. С такой „помощью и облегчением" могли бы „собраться в ноябре к Стране Makaroniarzy". На протяжении следующих двух месяцев прислала Ernestowi дважды серьезные суммы к помещению в итальянских лирах. Ernest говорил, что будет стараться выживаний при двух центах ежедневно, ест нерегулярно, чтобы сэкономить деньги, и боксирует как тренировочный партнер, чтобы что-то еще доделать. В этом тоне мягкого litowania над собой, к которому имел склонность, намекал, что мог бы быть в настоящий момент студентом в Prince-tonie, если бы мать не выдала деньги на строение Сапы Cottage. „Университет не есть тебе нужный" — ответила Hadley. Ma­rzyla уже о путешествии к Италии.

Однако Sherwood Андерсон, который дружил с Kenleyem Smithem, объявил, что должны ехать в Париж, куда он и je­go жена Теннеси собираются в мае.

Когда Ernest и Билл Horne поехали 30 мая к Ст. Луи на уик-энд Праздника Погибших, говорилось уже о браке. Hadley собственного „сказочного otrzy­mała сведений" от Сапы Холл Hemingway с propo­zycją, что отступит им Windemere Cottage на медовый месяц. Билл Horne из пункта начался рекомендовать к Ruth Bradfield и обоим парам собрались на воскресную экскурсию лодкой по Merrimacku. Hadley импонировали „боксерские умения, удильное, писательское Ernesta... да и то, что ты приправляешь людей о нападениях захвата над Тобой, ты интригуешь Kenleya, ты поучаешь Horne'a, что нельзя требовать, чтобы кто-то был в то же время привлекателен и хорош, ты получаешь медали wojen­ne, ты играешь в bridża, ты подметаешь этой черной пелериной... ты плаваешь, wiosłu­jesz — теннис, привлекательность, красота, знаточество одежды, то, чтобы полюбить женщин, домовой жизни". Черпала девичье удовлетворение из гарцевания Ernestem на принятии, выданном через George'a и Helen Brea-kerow. Для нее означал он конец длинного периода монотонности.

24

„Мир является заключением — писала — и мы оба вместе с его ucie­kniemy."

Hemingway знал, что супруги положат конец его dotychcza­sowemu образу жизни. Весной немного „не получил чудачества" ma­rząc об экспедициях сверх рек Осетровую и Черную. Через всю свою жизнь — писал к Биллу Smitha — человек любит две или три rze­ki более, чем все в мире. А затем влюбляется в dziew­czynie и эти „холерные реки могут себе powysychać", если о нем идет. Столько только, ясное дело, что по-прежнему грустил к michigańskich пустыням.

Сапы Hemingway должна была торопить Hadley, чтобы обозначила da­tę брака и купила себе платье. Ernest получил вдруг нападения депрессии. „Что же то такого? — спрашивала Hadley. — Вряд ли ты есть такой zgnę­biony, чтобы стремиться окочуриться, правда?"

То настроение убегало, когда приехала в Чикаго' 12 июля. Wy­chwalala способ его хождения „так крепко, мягко и rytmicznie" и подарила ему машину к письму марки „Corona" на двадцатый второй день рождения, в ошибочном усмотрении, что завершает двадцать три года. Ernest wystukał что-то, о чем утверждал, что является поэмой: „Po­zadanie и вся эта сладкая, пульсирующая боль, и мягкое страдание, которое является тобой..." Работал также над другими стихотворениями, которые намеревался послать к „Dial" или к „Poetry". Написал также сатирическое opo­wiadanie под заглавием божьего Zrzadzenie. Hadley прочитала его с za­partym выдыхается. Выдалось ей намного более важное от факта, что число приглашений на брак дошло до четырехсот пятидесяти.

Дата и место торжества определена на 3 сентября, в wiej­skim церкви в Horton Bay. Hadley должна была провести август в домике около границы состояния Висконсин и прибытия к Horton Bay на три дня перед церемонией. В дороге на север замешкалась на неделю в Чикаго. Позже говорила, что была „себялюбиво, чудесно pochło­nięta" обществом жениха.

Ernest появился в Horton Bay в воскресенье перед браком, бледный, с глазами, которые подкружатся из niedospania. Завтра отправился над Rze­ke Jesiotrowa с Howie Jenkinsem и Charlie Hopkinsem. В день его возвращения Hadley приехала из Висконсина с Breakerami и Ruth Bradfield. Ruth и Палачи орнаментировали алтарь цветами słodkogorzu, топкими лилиями а также пуками опыленных золотых rózeg. Дом в Win­demere ожидал nowożeńców.

Провели там две недели, после чего вернулись в Чикаго, где наняли грязное, подавляющее малое mieszkanko, потому что в итоге

47

распространяемых через Ernesta сплетен Kenley Smith обиделся и не пригласил их к „Местопребыванию", хоть обещал это перед браком. Не по последний раз в жизни Ernest был в ссоре тогда со своим by­łym благотворителем.

Жили в настоящий момент с Hadley исключительно из процентов от ее фонда. He­mingway отказался из работы в „Cooperative Commonwealth" wo­bec настойчивых слухов о банкротстве, грозящем Кооперативному Обществу. Время от времени посылал статьи Cranstonowi с „Торонто Star". Один из них — сатира на брачные подарки — появился со специальным рисунком Jimmy'ego Frise'a:

Трое дорожных часов

Тикают

На дымаре

Запятая

А мед человек голодает.

Упоминание о голодании было типичной избыточностью, хоть жили możli­wie najskromniej, потому что экономили на путешествие к Европе. Шли на ужины с Андерсоном, который недавно вернулся из Парижа. Sherwood говорил, что очень красиво есть рассуждать о рыбалке и игре в тенниса в Италии, но местом для серьезного писателя является Pa­ryz. Курс обмена доллара влечет, что есть там дешево, а на Левом Берегу роится от выдающихся людей. Пока не найдут жилье, могут замешкаться там, где Andersonowie — в малом Гостиница Jacob et d'Angleterre. Ernest видимо сможет заработать на жизнь, посылая серию репортажей из Европы Johnowi Bone с „Торонто Star".

Sherwood предложил, что напишет письма, вводные несколько славных эмигрантов к в Париже. Принадлежала к ним Гертруда Stein, которая проживала на rue Fleurus со своей подругой, Alice B. To-klas. Собирала картины Picassa и других современных художников, wy­glądała как Erdmutter*, а говорила как ангел. Другая emigrantka, Sylvia Beach, проводила книжный магазин „Шекспир и Союз" на rue de 1'Odeon и знала каждого, кого стоило знать, включительно с несравненным ирландцем, Джеймсом Joyce'em. Ernestowi без сомнения понравился бы Lewis Galantiere, работник Международной Коммерческой Комнаты. Говорил французским языком как исконный француз и помогал Madame Mar-guerite Gay при переводе книжек Андерсона. Забавлял там rów­nież Ezra Pound, поэт с Idaho, который до войны проживал в Англии

25

а в настоящий момент был силой в литературном мире Лондона, Парижа и Нью-Йорка.

В письме к Galantiere'a Андерсон называл Ernesta „совсем величественным журналистом", „незаурядный талант" которого zaprowa­dzi далеко за журналистику. Другие письма были подобны: господин He­mingway является „писателем, который имеет инстинктивный контакт с wszyst­kim, что того что стоит" в Соединенных штатах; он и его жена то „przemili люди". Андерсон колоссально любил замечательные степени, не wspo­minał зато, что молодой человек, который рекомендуется через него, имеет едва двадцать два года и ничего еще не опубликовал.

10. ОДНО НАСТОЯЩЕЕ МНЕНИЕ

Ничего не могло превзойти rozradowania Ernesta, когда отправлялся в свое второе путешествие к Европе. На судне танцевал и пел, bokso­wał się с тенью и покрикивал.

В Париже господствовал холод и влажность, город был многолюден, весел и красив. Так как предвещал Андерсон, Гостиница Jacob оказалась чистой и дешевой. Lewis Galantiere, динамический dwudziestosześcioletni мужчина, совершенный мимик, пригласил оба на ужин, а по świę­tach Рождества помог им найти жилье на третьем этаже дома при rue Cardinal Lemoine 74, в плебейском квартале не неподалеку площади de ля Contrescarpe. В угловом здании mieści­ła się зал танца для рабочих, то есть Балл Musette, за углом Cafe des Amateurs, „яма kloaczny rue Mouffetard", как назвал ее Ernest, полная пьяниц и пресыщенная запахами. Невзирая на то poinformo­wał приятелей, что поселились в „наилучшей части Квартала La­cinskiej".

Впервые от выезда с Petoskey мог писать, сколько только za­pragnął. Решил начать заново, согласно новым критериям подлинности и простоты. „Нужно только написать одно настоящее мнение — говорил себе. — Напиши najprawdziwsze мнение, которое ты знаешь." Сверх всего должен то быть „простым, постановляющим мнение", без zawija­sów и орнаментов. Должно касаться чего-то, что разбирается из персонального опыта. Такие повествования, как Отход Picklesa McCarty'-ego или Волки и пампушки, были в значительной мере вымышлены. Заключил В них свои переживания из Италии и Иллинойс, не отмечая факты C«ntralnjrch. В настоящий момент хотел класть всю веру в непосредственном prze-

49

творению того, что видел. Того и нечего больше. Ощущение, которое pra­gnął передать, как-то się przesączy через описанные факты.

Едва устроились в новом жилье, уже выехали на dwu­tygodniowe каникулы к пансионату в Chamby, в горах над Mont-reux, что проводится через семью немецких швейцарцев nazwis­kiem Gangwisch.

По возвращении в Париж Ernest нанял комнату в ближней старой гостинице, где мог работать в покое и одиночества. Часто корпел в течение многих часов над короткими, упрямыми мнениями и медленно rozwi­jającymi się абзацами. Время от времени намекал доблестно о po­wieści, которую начал предыдущей зимы в Чикаго. Но его zainte­resowanie сгруппировывалось главным образом на коротких импрессионистских произведениях; каждое слово было должно в них считать одинаково самое в so­bie, как в связи с другими. Шло ему тяжело. Заполнял небесные записные книжки фальстартами, вычеркиваниями и дополнениями, вписанными между стихотворений. При цели поставил себе сплоченность и ясность. Подобно как в Чикаго, только еще горячее, сочувствовал над всяческой pretensjo­nalnością.

С презрительностью относился к баклушничающим эмигрантам, которые давились к Dome и Rotonde, потому что настоящие парижские художники редко za­chodzili к таким помещениям. Невзирая на всю свою ekscentryczności — говорил — Baudelaire отбрасывал взгляд, что хорошую поэзию можно писать в кофейнях. Когда в поте лба отшлифовывал Цветы зла, должен был работать в одиночестве. Это убеждение удерживало Heming­waya от того, чтобы завязать контакта со славными американцами, которым зарекомендовал его Андерсон. Полный внутренних сопротивлений забрал Hadley на чай к мрачной мастерской Ezry Pounda, где по ее мнению даже „тихо выражаемые слова выдавались немного дерзкое". Ezra, rozparty в кресле, произносил речь с намащиванием, причесывая pal­cami рыжеватые волосы. Ernest сидел у его стоп, слушал и говорил немного. Свое настоящее мнение выразил несколько дней позже, ośmie­szając в сатирическом стихотворении претензионной cygańskeść Pounda, его rozwichrzone волосы, не подстриженную козью бородку и wykła­dany byronowski воротник. Ту сатиру в конечном итоге порвал, чего не ża­łował, потому что вскоре Pound начал хвалить некоторое его поэзии, послал шесть стихотворений Scofieldowi Thayerowi с „Dial" и условно принял повествование для „The Little Review", в котором то журнале выполнял функцию заграничного редактора. Хоть ни одна из этих вещей не напечатана, Ernest поверил в редакторскую мудрость Pounda. Поскольку в дополнение Ezra решил учиться бокс, Hemingway

26

przebą-kiwał восторженно: „Он учит меня писать, а я его учу бокса."

В марте осмелился в конечном итоге на отвагу и посетил Гертруду Stein. „Был там большой дымарь — написал в воспоминании — cie­pło и удобно, и доставалось хорошие вещи к еде, чай и натуральные дистиллированные ликеры из фиолетовых и желтых слив или малин."

Сорокавосьмилетняя Гертруда напоминала ему крестьянку из oko­lic Милана, он но показался ей очень красивым и „wygląda­jący по-видимому на иностранца". Выражение его глаз указывало, что есть тем „zapasjonowany", что говорила. Вскоре потом обе с Alice re­wizytowały Hemingwayow и при этой возможности Ernest прочитал Ger­trudzie килька своих стихотворений а также фрагмент повести. Стихотворения, „bez­pośrednie и kiplingowskie", достаточно ей понравились, в przeciwień­stwie к повести. „Есть в том очень много описаний — объявила — да и то неважно хороших. Пусть господин начнет заново, в sku­pieniu." Ernest подставил уши. К идентичному выводу дошел самостоятельно во время много раз повторяемых попыток написания одного настоящего мнения. Собрался на отвагу и показал ей В Мичиган. Гертруда быстро прочитала повествование. Не очень spo­dobało ее się uwiedzenie Лизы Coates через Jima Gilmore'a. „То есть хорошее — сказала. — Совсем дело не в том. Но есть inac-crochable*. То есть, что есть как картина, которая художник рисует, и po­tem не может его нигде повесить."

Ernesta забавляли литературные предубеждения Гертруды. Более najwyraźniej пренебрегала писательство Sherwooda Андерсона, расхваливала зато его „большие, красивые, горячие, итальянские глаза". Не могла простить Джеймсу Joyce'owi, что написал Ulissesa, дело одинаково inaccrochable как В Мичиган, а по мнению Hemingwaya „cholernie величественную книжку".

Ernest имел не только новых приятелей в литературной среде, расширял также круг знакомства с заграничными корреспондентами в Париже. Приходил на еженедельные собрания Anglo-Amerykan-skiego Klubu Прессового и вскоре завязал дружбу с Guyem Ilickokiem, опытным репортером „Brooklyn Daily Eagle".

Товарищеская жизнь и развлечения не способствовали началу zamie­rzonej работы для „Торонто Star", однако со временем его статьи

начали появляться в темпе двух еженедельно. Темы были разными: туризм в Швейцарии, девальвация немецкой марки, ło­wienie тунцов под Vigo, выбор папы Piusa XI и позиция „Тигра" Clemenceau во французской политической жизни. Впервые zrecenzował книжку, повесть на тему Африки, перья Rene Marana, лауреата Награды Goncourtow. Bone был почти всегда доволен из текстов, которые посылались. „Я имею впечатление — писал — что большинство мы использовали или используем. Лично я считаю это безмерно интересное." В апреле попросил Ernesta о spra­wozdanie из Международной Хозяйственной Конференции в Генуе.

В день открытия конференции, 9 апреля, улицы Геную przypo­minały военный лагерь. Коммунисты стирались на боковых улицах с молодыми фашистами, а хоть ни одно из этих группировок не произвело на Ernescie большего впечатления, сразу почувствовал угрозу, которая глубоко таится в том „племени smoczych клыков", которое появилось в Wlo­szech в 1920 году. Его соотношение о славных государственных деятелях было набухла критицизмом. В то время наладил хорошие отношения с Maxem Eastmanem, редактором коммунистического журнала „The Ma-sses". Eastman согласился прочитать экспериментальные замалевывания Ernesta и очень ему понравились. Гроздь знакомых Hemingwaya powię­kszyli тогда Lincoln Steffens, Georga Seldes, Самый Spewack а также бородатый скульптор, Jo Davidson, который приехал, чтобы высечь самых выдающихся заграничных po­piersia государственных деятелей. В последних днях конференции Ernest осуществил в Rapallo визит английского ka­rykaturzyście Maxowi Beerbohmowi и дискутировал с ним о бунте художников против зла komercjalnego журналистики, следовательно на тему колоссально его интересный.

В мае ново орлеанского „The Double Дилер" вместил его божье opo­wieść Zrzadzenie вместе с биографическим информирующим примечанием, что автор проживает в настоящее время в Париже, радуется лаской Ezry Pounda и вскоре выдаст том поэзии. Действительно имел несколько стихотворений, но не достаточно на книжку. Собрал их полдюжины и послал Harriet Monroe в Чикаго с просьбой о возможном вмещении в „Poetry: А Ma-gazine of Verse". Настоящий львиный коготь обнаружил однако лишь в серии старательно wycyzelowanych картинок, которые проработал в swo­ich небесных записных книжках, а затем переписал вручную на трех бланках телеграфий. Озаглавил его Париж 1922, вроде бы были журналистскими телеграммами для „Staru", хоть в существе stano­wiły наиболее stężony дистиллят того, что видел в Париже через последних пяти месяцев.

27

возвращение

„Я видел, как фаворит врезался в палисад и свалил wierzga­jąc, тогда как остальные кони его перескакивала... и толпа мчалась через газон, чтобы увидеть, как выйдут на простую... Я Видел Peggy Джойса о второй над утром на дансинге на rue Camartin, что переругивается с молодым, wypomadowanym Chilijezykiem, который имел wyma-nikiurowane ногти, дул ее папиросным дымом в лицо, записал что-то в записной книжке и застрелился о половина к четвертой того же утра... Я видел, как полиция утрировала с саблями на толпу, когда pierw­szego мая люди толпились с возвращением к Парижу через porte Maillot, и я видел выражение испуга и гордости на zbielałej, лицевой шестнадцатолетнего znęka­nej парня, который выглядел как ученик подготовительной школы, а минуту тому назад застрелил два policjan­tów... Я стоял на переполненном заднем помосте автобуса odchodzą­cego в семь к Batignolles, когда продолжался мокрой, освещенной фонарями улицей, а люди, которые возвращаются домой на ужин не pod­nosili голов из-за газет, когда мы mijaliśmy Notre Dame, серую и ociekają­cą дождем... Я видел одноногую уличную деву, которая идет по boule-vard Madeleine между rue Cambon и Bernheim Jeune, kuśtyka­jącą через толпу по trotuarze в дождевую ночь, с крепким, румяным пастором episkopalnym, держащим над ней зонтик... Я видел два senegalskich солдат в полумраке террария в Jardin des Plantes, что дразнят королевскую кобру, которая kołysała и напрягала в напряженном, концентрированном неистовстве, когда один из этих мелких bru­natnych людей присел и помахивал к ней своей красной феской."

В январе решил написать одно настоящее мнение. До конца мая написал их шесть — постановляющих, простых и крепких как удар говорят в челюсть. После всех фальстартов в Petoskey и Чикаго очутился в конечном итоге на своей дороге.

11. ВОЗВРАЩЕНИЕ

Хоть в период сватовств говорил об Италии, не отвез еще Hadley на этот зрительный зал своих давних триумфов. Весной zaspo­koili желание путешествия несколькими короткими экскурсиями — к Eng-hien, чтобы осмотреть конные гонки напрямик, с Гертрудой Stein и Ali­ce Toklas к Meaux Fordem Гертруды, на пикник в сопровождении

§3

Mildred Aldrich, этой „замечательной старой Jemme", которая написала Wzgo­rze над Напрасной, и в конечном итоге в околицы Compiegne, где собрались на длинные пешие странствия с ранцами и стоянками по пути в go­spodach. Но Ernest грустил в Италию и в этот раз имел достаточно pienię­dzy, чтобы там поехать. Bone заплатил ему хорошо при корреспонденции из Генуи, а из фонда Hadley влияли определенные суммы. В половине мая собрались в месячное путешествие. В этот раз Chink Dorman-Smith уладил себе отпуск и приехал к ним, к пансионату Gangwischow в Chamby.

Chink ничто не изменился и сразу вернулся к давним kole­żeńskich дискуссии с Ernestem. Скользя на майской снежной скорлупе карабкались на Козел ау Moine, вершина высоты 2100 me­trów. Напротив станции в Aigle была кофейня с галопирующим золотым конем на крыше и „большими pnączami wistarii, густыми как малое дерево". Заседали там при зеленых столиках в беседке, попивая крепкое темное пиво, Ernest ловил тех же рыб в Stockalperze а также в by­strym канале Rodanu, ширины едва одного метро.

В последний день мая отправились поездом к Bourg Saint-Pier-re, откуда в течение следующий весь день поднимались в снеге sięgają­cym к коленям на Перевал Sw. Бернарда, где переночевали в po­sępnym hospicjum. Завтра дошли до Aosty и дальше уже железной дорогой ехали в Милан. Chink расстался с ними, потому что должен был возвращаться на военное представительство над Рейном, Ernest но водил жену по городу. Показал ее высокое старое здание на via Manzoni, когда-то госпиталь Красного Креста; зашли в Duomo, а позже будет заселять у Biffiego в Galleria, держась под столом при руках и попивая из большого, pobrzękującego льдом dzbana Капри со свежими brzoskwi­niami и клубниками.

Страницы итальянских газет чернели от заглавий о faszystowskim атаке пятнадцати высокомерных молодых тысяч людей на Bolonie; opano­wali город и держали его в течение дня, проводя „террористическую контркампанию" против коммунистического работающего класса. Когда Ernest узнал, что Mussolini, который возник как przy­wódca черных сорочек, есть в Милане, использовал свою прессовую legi­tymację, чтобы провести с ним интервью. Mussolini przy­jął его в кабинете редактора „Пополо d'Italia". Говорил медленно, pro­stym языком. Около его стула сидел веселясь смятыми ga­zetami молодая гончая собака, Mussolini которой время от времени głas­kał по ушам. В возрасте тридцати девяти лет находился у порога власти. Ernestowi не показался тем чудищем с popu­

28

larnej легенды, но „массивным, смугловатым мужчиной о высоком czole, медленно улыбающемся рте и больших, выразительных dło­niach". Говорил по-видимому как быстро мыслящий интеллектуал чем как de­magog и описывал dwustupięćdziesięciotysięczną организацию черных сорочек, которая представляла штурмовой отдел вновь созданной партии faszystowskiej.

— Garibaldi имел красные сорочки — сказал улыбаясь и раскладывая руки. — Мы не должны намерения противопоставляться ни одному итальянскому правительству. Мы нет против права. Но мы имеем достаточную силу, чтобы сбросить каждый ряд, который протестовал бы против нас или пробовал нас уничтожить.

Ernest podziękował при интервью и вернулся к гостинице, чтобы поделать заметки. Итальянский фашизм вступил в свою третью фазу. Сначала был организацией антикоммунистов, потом политической партией, в настоящий момент но военным и политическим движением, направляющимся к овладению Италии от Рима по Альпы. Mussolini сидел при гнете бочки с порохом, и Hemingway задавал себе в уме вопрос, что сделает со спичками.

Ernest по-прежнему считал Schio „одно из самых величественных мест на земле" и стремился показать его Hadley, но когда там добрались, na­wet горы выглядели на то, что „подолбится дождем и мертвое". Гостиница Due Spadi была едва „малым, плохим трактиром", где кровать скрипела, а единственное освещение представляла испещренная точками через мух лампочка. Завод шерсти, то давнее местопребывание Country Clubu, снова dzia­łała, вход zamurowano, а садок замусорили поселения по płuka­niu пряже. Видя то Ernest не пробовал уже отыскать сад с платаном и pnączami wistarii, потому что может некогда не существовал. Завтра рано утром, по бессонной ночи, отправились нанятым samocho­dem к Rovereto.

Объехали вокруг Lago di Garda, провели спокойный вечер на вершине под Sirmione, повернули автомобиль в Вероне и поездом прибегнули к Mestre. Ernest хотел назначить остальное время и деньги на показ Hadley берега реки, на котором стал ранен перед около четырех годы, потому с Mestre отправились другим нанятым samo­chodem к Fossalty. Когда видел ее в последнее время, была кучей щебней. В настоящий момент не мог распознать ни одно место. „Все достоинство разрушенного города, которое попотрескивает, трагическое, исчезло — писал. — На его месте было новое, опрятное, отвратительное скопление otynko­wanych домов", окрашенных на яркие цвета. На деревьях шрама по гранатам заросли и зажили, окопы и земляные хранилища

55

исчезли без следа. В любом из палисадов Ernest нашел zardze­wiały odłamek граната, единственный след по фронту, где сам когда-то кровоточил, и тысячи легли.

„Не было ничего больше к высказыванию — написал. — Во время woj­ny развалившееся село всегда имело в себе достоинство, вроде бы zgi­nęła при чем-то... Представляло это часть большой жертвы." В настоящий момент все вернулось к норме — „с той лишь разницей, что немного хуже". Полакомился и не смог воспроизвести rzeczywistości на бенефис жены и может собственным. Но прошлое — пришел к выводу — была одинаково мертва как разбитая грампластинка. „Бег за днем wczoraj­szym — писал — является бесплодным занятием, а если вы должны то udowod­nić, вернитесь на свой давний фронт." На протяжении нескольких лет должен был открыть, как установить прошлое в форме литературной. В настоящий момент, того горячего поюга в половине июня 1922 года, мог только стоять грустно посреди отстроенных домов Fossalta di Piave.

12. ЧЕРНЫЙ ЛЕС, ЧЕРНОЕ МОРЕ

По возвращении из Italii микрорайонов на два месяца в шумном sąsiedzt­wie площади de ля Contrescarpe. Ernest написал для „Staru" килька ese­jów — о лживости ormiańskich торгашей коврами, о нехватке жилья в Париже и всадника известного nieudolności powieścio-pisarza Sinclaira Lewisa. В июньском номере nowoorleańskie-go „Double Dealer" вмещено стихотворение Hemingwaya около прозы никому не известного, молодого жителя Миссисипи, Williama Faulk-nera. Стихотворение, правда посредственное, был однако первым из его зрелых стихотворений, который опубликован в штатах Zjednoczo­nych.

Все время посещали Ernesta какие-то соотечественники, между прочим John Dos Passos, которого познал в Dolo в 1918 году, в настоящее время воспаленный po­dróżnik, автор двух книжек: Посвящение и Три солдата.

Ernest набрал в настоящий момент обычая труда рано утром. Через остальной день было слишком много шума на улицах, а тот гомон еженощно усиливала музыка akordeonowa с Балл Musette внизу. Время от времени Hemingwayowie высаживались там вертеться немного. Помещение было ciem­ny, тесный, с деревянными столами и скамьями вдоль стен а также ma­łym паркетом. Hadley считала, что атмосфера попахивает „настоящей старой рабочей Францией". Посреди гостей случались матросы и pou­

56

les*. Покупалось жетоны на каждый танец и все могли танцевать со всеми. Богатая кузина Hadley, Bates Wyman, была prze­rażona простаком этого квартала и необтеской klienteli, Hadley иногда пугали apasze, просящий ее к танцу, зато Ernest предпочитал этим всем получать удовольствие.

В половине августа убежали от жары и гомона Парижа на wędkar­ską экскурсию к Германии. Условились с Биллом и Sally Birdami а также Lewisem Galantiere и его невестой, Dorothy Butler, на пешие странствия через Szwarcwald, связанную с ловлей pstrą­gów и ночевкой в сельских набегах. Билл Nash с „Чикаго Daily News" советовал полет к Страсбургу; путешествие, которое длится, десяти часов поездом можно было осуществлений самолетом в две и пол go­dziny. Ernest купил билеты по цене снижения и ранним утром отправились такси на Le Bourget. Ожидал там малый биплан. Засунули ранцы под сидения, напихали себе ваты к ушам и wy­startowali о летнем рассвете. Как на первый полет в их жизни все пробежало очень обычно.

Страсбург выдался Ernestowi, подобный иллюстрации из сказок братьев Grimm. Замешкались в „gasthauzie" на мощеном кошачьими головами площади около luterańskiego церкви, съели на ужин форели в piętnastowiecznej Kammerzell, пивши reńskie вино из высоких, темных бутылок и сливовый ликер, называемый ąuetsch. Все то было очень niedrjogie, потому что в Германии, которая оккупировала, безумствовала infla­cja. Четыре дневных Fryburgu, с полным содержанием и чаевыми, стоили эквивалент восьмидесяти центов от лица.

Однако!'Szwarcwald не напоминал michigańskiej пущу, за которой Ernest грустил на rozprażonych улицах Парижа. Был густо za­ludnioną пространством низких лесистых гор, с картофельными полями, огороженными пастбищами и громадными гостиницами. Разрешение węd­karskie представляло серьезную проблему, но в конце арендовали отрезок pstrągowego потока. Местное население часто бывало na­stawiona недружественно. Крестьяне, вооруженные в деревянные вилы prze­pędzili их из-за потока недалеко Uberprechtal, а в столовых gasthauzów пар раз вызывают их от „иноземских spekulan­tów".

В начале сентября Ernest и Hadley попрощались своих towarzy­szy и поехали посетить китаянка Dormana-Smitha в британском оккупационном гарнизоне в Kolonii. Chink показал им памятник Wil-

30

helma II на коне, поврежденный недавно через осатанелую толпу, которая отколола императору шпоры и выдернуло огромное лезвие pa­łasza. Манифестанты убили также немецкого полисмена. Эту ужасную историю Ernest послал Johnowi Bone для zilustro­wania тогдашних беспокойств в Германии:

„Во время напасти на поштабель — писал — появился полисмен и próbo­wał успокоить чернь. Гаси вбросил его к реке. В холодных, by­strych волнах Рейна, ударяющих об основания моста, полисмен uchwy­cił się одного из колонн и кричал, что знает, кто есть в толпе, и do­pilnuje, чтобы все стали наказуемы. По отношению к тому толпа skotłowała się вниз и старалась zepchnąć его в ток. Для полисмена пуск колонны означал utonięcie — следовательно держался по-прежнему. Тогда mo­tłoch отсек ему пальцы от камней этим самым топориком, которым атакуют поштабель."

По возвращении Ernest находился в Париже почти неделю, потому что редакция „Staru" поручила ему выезд к Konstantynopola, откуда должен был посылать информацию о греческо-турецкой войне. В конце августа турки допустили наступление с намерением wyparcia греков с Ana-tolii. Кульминационным пунктом этой акции была обсадка и сжигание через них порта в Smyrnie. Грозили также занятием зоны neutral­nej, которую определили союзники, чтобы стеречь Проливов от Черного Моря на севере по Дарданеллы на юге. Единицы турецкой кавалерии подошли аж к британским закромам под Czanakiem на Дарданеллах и повсеместно допускают, что Kemal Pasza вскоре займет Kon­stantynopol.

Ernest выехал вопреки отрицаниям Hadley, а на место добрался 29 сентября утром. Его первая телеграмма начиналась от слов: „Константинополь шумен, жарок, холмист, грязен и pię­kny... полный mundurów и слухов." Прибыли британские отделы, чтобы powstrzymać ожидаемое вторжение, но невзирая на то иностранцы были в страхе. Помнили рассказы о турецких жестокостях pod­czas грабежа Smyrny и зарезервировали все места в od­chodzących поездах на все недели свысока. Владелец гостиницы, древнегреческих Языков и христианин, сказал Ernestowi, что по-видимому станет к wal­ki, чем отдаст свою собственность туркам, Kemal Pasza присягнул bo­wiem почистить город из алкоголя, азарта, ночных ресторанов и борделей.

Ernest pozawierał знакомства с членами военного экипажа, от которых вытягивал заявления на тему вероятного roz­

31

woju событий. Один из наиболее разговорных офицеров, шершавый, румяный наемник, полковник Чарльз Sweeny, говорил как всемирный человек и удивил его военным знанием и знакомством тактики.

Hemingway осмотрел Galate, эту клоаку разврата, который przypra­wiła его о тошноте. Легендарные „чары Востока" проявлялись prze­lotnie вместе со стройными минаретами в wschodzącym солнце и звательными верных muez-zinami на молитву голосом, который возвышался и падал как ария в русской опере. Зато в темных ночных часах ступало осторожно по тротуарам, где wy­chudłe kundle обнюхивали кучи мусора, гниющие крысы лежали в стоках, а всенощный пьяный гомон метрополии предпочитал domagać порядков, объявленных через Kemala.

Во время конференции в Mudanii, на которую в конечном итоге войско не do­puściło журналистов, Ernest дрожал в атаках малярии, но по подписанию понимания ехал в восточную Tracji, чтобы быть свидетелем эвакуации этой территории через греков. В Muradli через весь день mijał колонны „грязных, уставших, не ogolo­nych, wysmaganych ветром" солдат греческой пехоты в плохо американских do­pasowanych mundurach. Волочились бесплодной околицей, что предшествуют через кавалерийские патрули, а за ними продолжались автомобили

0 больших кольях, zaprzężone в bawoły. Прорезные провода telegra­ficzne свисали из столбов „как ленты из ярмарочной сваи". Тебе упорные солдаты — писал Ernest — представляли „остаток этой славы, которой была Греция".

Семнадцатого октября сел в поезд, который отходит к Adrianopola, a/widoku, который там увидел, должен был не забыть к koń­ca жизни. Почти все христианское население Tracji столпилось на каменистой дороге, которая ведет через Adrianopol к Karagaczu. На сквозняке тридцати пяти километров тянули автомобили эмигрантов, zaprzęgnięte в волы, коровы и водные bawoły. Тысячи wyczerpa­nych, молчаливых мужчин, женщин и детей brnęły вслепую через дождь, с одеялами, заброшенными на головы. Эскортировали их забрызганные грязью греческие кавалеристы. На одном из автомобилей, под одеялом roz­postartym через мужчину, стонет родила женщина, и ее малая доченька присматривалась тому с ужасом.

Этого самого дня Ernest выслал телеграмму к Фрэнку Masona с In­ternational News Сервиса, с поручением перевода ее к londyń­skiego бюро „Staru", после чего с льготой сел к Orient-Expressu

1 в четыре дня позже появился дома с подарками для Hadley: ожерельем из слоновой кости, вторым из bursztynu а также бутылкой

59

на широкую воду [1928]

эфирного розового цветового масла. Hadley приняла эти комнатные дары; был достаточно совет, что снова имеет его при себе.

13. ЛОЗАННА

Труды, которые нашлись на Ближнем Востоке, принесли Ernestowi ksią­żęcą награду в образе четырехсот долларов просроченной зарплаты от Johna Bone; использовал его опять до того, что называл „серьезным письмом". Главного раздражителя завозил ему Ezra Pound, который po­stanowił провести „исследования над состоянием современной английской прозы". Начинание было более скромно чем шумное określe­nie Ezry, должно было потому что заключаться в публикации под его редакцией нескольких красивых книжиц в картонной оправе. Издателем должен был быть Bird, od_niedawna владелец типографии на quai d'Anjou 29. Ernestowi весьма льстила просьба Pounda, чтобы написал что-то к этой серии. С радостью доносил Harriet Monroe, что Билл Bird выдаст nie­długo что-то из его вещи под эгидой Pounda, и поинтересовался о разрешении использования этих шести стихотворений, которые приняла для „Poetry".

В то время возник его первый портрет, кисти Генри Stra-tera, выпускника Princetonu, Ernest которого познал в мастерской Pounda и который подобно как он интересовался боксом. После przy­jacielskim sparringu Strater подговорил Ernesta, чтобы ему позировал en face, с spuszczonym зрением, в серой футболке трико; сразу назвал этот портрет „Портретом боксера".

Через все начало ноября Ernest был в славном настроении. Вернувшись какой-то раз кряду к жилью на rue du Cardinal Lemoine начинал чувствовать себя как старый эмигрант. Снова посещали кофейни, где играли в шахи и попивали горячий пунш из рома. Ernest так оптимистично видел будущее, что выслал даже przy­jazny сведений к Agnes von Kurowsky, донося о своем пребывании в Pa­ryzu, супругах с Hadley и ожидаемым изданием первой книжки.

Не был еще определен, что на нее сложится, но представлял себе, что будет обнимать одинаково поэзию, как прозу. Имел готовое opo­wiadanie В Мичиган и забрался к другому, под заглавием Мой старик, самого длинного, которое попробовал написать от времени Picklesa McCarty. Эту надуманную историю парня, который узнает, что его uwiel­biany отец, жокей, является плутом, зачерпнул из собственных wspo­

32

mnień из трека сан Siro под Миланом и из более свежих обследований с Enghien и Auteuil, где оба с Hadley ставили на коней, сколько раз имели достаточно денег. Стиль рассказа обнаруживал pe­wien влияние Sherwooda Андерсона, хоть Hemingway некогда не хотел этого признать. „Единственным что-то писательством, которое стоит, было то, что человек сам придумал, что себе представил — записал в два года позже. — На пример так как тогда, когда писалось старого Mojepo, некогда раньше не видя смерть жокея, а на будущей неделе Georges Parfrement убился при таком же скоке и выглядел то именно так."

Когда не занимался беллетристикой, компоновал замалевывания saty­ryczne о нелюбимых лицах. Литературные позеры всегда wydoby­wali на явление элемент жестокости, который глубоко таится в его природе. Jed­nym из них был Ernest Walsh, молодой туберкулезник о бледном лице и go­rejących глазах, которого познал в мастерской Pounda, охотно pozu­jący на человека, обозначенного смертью, другим романист английский Форд Madox Hueffer, от времени войны известный как Форд Madox Форд. На самом ли деле этот дерзкий толстун с пышным усом и бледно небесными глазами был известным приятелем и współ­pracownikiem Josepha Conrada? Ernest, от нескольких лет полный удивления для дел Conrada, не очень мог в то поверить. Wystukal также замалевывание об американском бизнесмене, которое осталось поэтом, и о сумерках Georges'a Clemenceau, но эту едкую статью Bone не хотел напечатать.

По поручению редакции „Staru" Ernest обслуживал также Lozan­ska Konferencje Комнатную, такую, что созвала на 20 ноября, чтобы завершить территориальный спор между Грецией и Турцией. Обязался также pro­wadzić через цело сутки обслуживание телеграфии для двух агентств Hearsta: International News Сервиса и Universal Service, что так его занимало, что половину к января „Star" не вместил ни одного его упоминания на тему Лозанны.

На конференцию съехало многих известных корреспондентов Heming­wayowi из Генуи, между прочим Lincoln Steffens, которому так понравился Мой старик, что обязательно хотел его стелить со своим oso­bistym imprimatur Rayowi Longowi с „Cosmopolitan". Телеграмма Er­nesta о trackich эмигрантах на мосту в Adrianopolu произвела на нем огромное впечатление из внимания на резвость и jędrność прозы. Автор был однако смущен похвалами. „Нет. Нужно читать язык te­legraficzny — ответил — только этот язык. Нет ли wspa­niały?"

61

К новым знакомым Ernesta принадлежал блестящий, сардонический молодой человек, который происходит из Южной Африки, фамилией Wil­liam Bolitho Ryall, тяжелораненый в 1917 году во Франции, а в настоящее время трудоустроенный как европейский корреспондент „Манчестер Guardian". Разговоры с Ryallem в Лозанне представляли соответствующее начало edu­kacji Ernesta в международной политике. Встречались почти каждый вечер на ужине, а при коньяка Ryall разводился много раз о „болезни власти". То усложнена болезнь, которая начинается от подозрения сотрудников и быстро перерождается в убеждение о собственной nieodzowności. Ryall целил в od-brązawianiu больших людей и именно под его влиянием Ernest wprędce изменил мнение о Mussolinim, которого называл в настоящий момент „naj­większym блефом в Европе". Во время одной из своих прессовых konfe­rencji Mussolini сидел за большим бюро с открытой книжкой в ręku. „Я подошел к нему на цыпочки, чтобы увидеть, что то за книжка. Был то французско-английский словарь, удерживаемый вверх дном."

Ernest уговаривал Hadley, чтобы прилетела к нему, как только будет лечиться из простуды, которая ее остановила в Париже. Перспектива петляния самолетом между заснеженными горами не показалась ей поощрительная, потому села в поезд, забрав рукописи мужчины в отдельном чемоданчике, чтобы мог писать дальше в период праздников Рождества. В моменте когда носильщик вносил багажи в купе, украден чемодан, а в ней всю поэзию и прозу Ernesta за исключением повествований В Мичиган и Мой старик. Первое обволакивалось пылью в ящике, второе но Steffens послал к „Cosmopolitan".

„Некогда я не видел никого такого наболевшего по другой причине чем смерть или несносное страдание — писал Ernest — как Hadley, kie­dy мне говорила, что то все пропало. Плакала и плакала, и не была в состоянии wykrztusić слова. Я сказал ей, что без wzglę­du на то, чем является но ужасная вещь, которая состоялась, ничего не может быть аж такое страшное... В конце мне сказала. Я был определен, что не могла забрать также и копии, следовательно я нанял себе кого-то на za­stępstwo в моей журналистской работе... и я поехал поездом к Парижу. Но то действительно была правда и я помню, что я делал той ночи, когда я зашел в жилье и удостоверился, что так есть."

Что-либо делал той декабрьской ночи, осталось это его ta­jemnicą. Завтра пошел посетить Гертруду и Alice. Представили ему надлежащее сочувствие и угостили „славным обедом". Потом

33

разговаривал с ними и читал „массу новых вещей" Гертруды. Едучи с возвращением в Лозанну, в настроении вызова байронизма napi­sał белым стихотворением поэма о Конференции Lozanskiej — очень ryallowski и наступательный, атакующий всех государственных деятелей, począ­wszy от лорда Curzona, мнимого любителя молодых ребят, а закончив на Mussolinim с его „глазами негра".

То настроение не опускало Ernesta во время праздников. В субботу 16 gru­dnia завершил работу для прессовых сервисов, инкассировал hono­rarium и забрал Hadley канатной очередью к пансионату Gangwischow, где попивал горячий пунш из рома с Chinkiem Dormanem-Smithem и старался забыть о потере рукописей, съезжая на лыжах по гладкой пороше. Ни малейшую из праздничных przy­jemności было длинное письмо от Agnes von Kurowsky:

„Когда я опомнилась по этой неожиданности (получению Твоего письма), я была такая довольна как некогда с нечего в жизни. Ты знаешь, что всегда было немного горечи по поводу того, как закончились наши дружеские отношения, особенно от времени, когда я вернулась, а (Elsie Macdonald) прочитала этот очень kąśliwy сведений, который ты написал к ней на мою тему... В любом случае всегда я знала, что в конце то починится и что zrozumiesz, что то был наилучший выход, так как наверно ты должен считать теперь, когда ты имеешь Hadley... Которая же гордой я буду когда-то... может сказать: «А, так. Ernest Hemingway. Я знала его хорошо во время войны.» Я знала, что когда-то się wy­bijesz, а всегда есть приятно, когда наша мысль подтверждается."

Hemingway наслаждался развязностью: старым коричневым горным dom­kiem, полями сыпучего снега, безоблачными, холодными днями и по вечерам при дымаре, с Chinkiem и Hadley. Ездил на bob­sleju на piste Колы de Sonloup в кантоне Vaud, когда но Chinkowi кончился отпуск, начал ездить повседневно на лыжах в towa­rzystwie Isabelle Simmons, своей ближайшей соседки с Oak Park.

14. RAPALLO И CORTINA

По возвращении Isabelle к Парижу Ernest и Hadley решили собраться к Rapallo, к чему все время уговаривал их находящимся там с женой Ezra Pound. Поэт работал тогда над Песнями о Sigismon-

63

К новым знакомым Ernesta принадлежал блестящий, сардонический молодой человек, который происходит из Южной Африки, фамилией Wil­liam Bolitho Ryall, тяжелораненый в 1917 году во Франции, а в настоящее время трудоустроенный как европейский корреспондент „Манчестер Guardian". Разговоры с Ryallem в Лозанне представляли соответствующее начало edu­kacji Ernesta в международной политике. Встречались почти каждый вечер на ужине, а при коньяка Ryall разводился много раз о „болезни власти". То усложнена болезнь, которая начинается от подозрения сотрудников и быстро перерождается в убеждение о собственной nieodzowności. Ryall целил в od-brązawianiu больших людей и именно под его влиянием Ernest wprędce изменил мнение о Mussolinim, которого называл в настоящий момент „naj­większym блефом в Европе". Во время одной из своих прессовых konfe­rencji Mussolini сидел за большим бюро с открытой книжкой в ręku. „Я подошел к нему на цыпочки, чтобы увидеть, что то за книжка. Был то французско-английский словарь, удерживаемый вверх дном."

Ernest уговаривал Hadley, чтобы прилетела к нему, как только будет лечиться из простуды, которая ее остановила в Париже. Перспектива петляния самолетом между заснеженными горами не показалась ей поощрительная, потому села в поезд, забрав рукописи мужчины в отдельном чемоданчике, чтобы мог писать дальше в период праздников Рождества. В моменте когда носильщик вносил багажи в купе, украден чемодан, а в ней всю поэзию и прозу Ernesta за исключением повествований В Мичиган и Мой старик. Первое обволакивалось пылью в ящике, второе но Steffens послал к „Cosmopolitan".

„Некогда я не видел никого такого наболевшего по другой причине чем смерть или несносное страдание — писал Ernest — как Hadley, kie­dy мне говорила, что то все пропало. Плакала и плакала, и не была в состоянии wykrztusić слова. Я сказал ей, что без wzglę­du на то, чем является но ужасная вещь, которая состоялась, ничего не может быть аж такое страшное... В конце мне сказала. Я был определен, что не могла забрать также и копии, следовательно я нанял себе кого-то на za­stępstwo v/ моей журналистской работе... и я поехал поездом к Парижу. Но то действительно была правда и я помню, что я делал той ночи, когда я зашел в жилье и удостоверился, что так есть."

Что-либо делал той декабрьской ночи, осталось это его ta­jemnicą. Завтра пошел посетить Гертруду и Alice. Представили ему надлежащее сочувствие и угостили „славным обедом". Потом

34

разговаривал с ними и читал „массу новых вещей" Гертруды. Едучи с возвращением в Лозанну, в настроении вызова байронизма napi­sał белым стихотворением поэма о Конференции Lozanskiej — очень ryallowski и наступательный, атакующий всех государственных деятелей, począ­wszy от лорда Curzona, мнимого любителя молодых ребят, а закончив на Mussolinim с его „глазами негра".

То настроение не опускало Ernesta во время праздников. В субботу 16 gru­dnia завершил работу для прессовых сервисов, инкассировал hono­rarium и забрал Hadley канатной очередью к пансионату Gangwischow, где попивал горячий пунш из рома с Chinkiem Dormanem-Smithem и старался забыть о потере рукописей, съезжая на лыжах по гладкой пороше. Ни малейшую из праздничных przy­jemności было длинное письмо от Agnes von Kurowsky:

„Когда я опомнилась по этой неожиданности (получению Твоего письма), я была такая довольна как некогда с нечего в жизни. Ты знаешь, что всегда было немного горечи по поводу того, как закончились наши дружеские отношения, особенно от времени, когда я вернулась, а (Elsie Macdonald) прочитала этот очень kąśliwy сведений, который ты написал к ней на мою тему... В любом случае всегда я знала, что в конце то починится и что zrozumiesz, что то был наилучший выход, так как наверно ты должен считать теперь, когда ты имеешь Hadley... Которая же гордой я буду когда-то... может сказать: «А, так. Ernest Hemingway. Я знала его хорошо во время войны.» Я знала, что когда-то się wy­bijesz, а всегда есть приятно, когда наша мысль подтверждается."

Hemingway наслаждался развязностью: старым коричневым горным dom­kiem, полями сыпучего снега, безоблачными, холодными днями и по вечерам при дымаре, с Chinkiem и Hadley. Ездил на bob­sleju на piste Колы de Sonloup в кантоне Vaud, когда но Chinkowi кончился отпуск, начал ездить повседневно на лыжах в towa­rzystwie Isabelle Simmons, своей ближайшей соседки с Oak Park.

14. RAPALLO И CORTINA

По возвращении Isabelle к Парижу Ernest и Hadley решили собраться к Ra pallo, к чему все время уговаривал их находящимся там с женой Ezra Pound. Поэт работал тогда над Песнями о Sigismon-

63

к Malatescie и хотел, чтобы сопровождали его и Dorothy в пешей экскурсии по Romami, где намеревался посещать места, связанные с деятельностью Malatesty. „Поскольку я имел очень туманное понятие

0 тем, кем был Sigismondo — написал Ernest — а не я имел ocho­ty плохо есть и спать в плохих итальянских набегах в феврале, направляясь путем какой-то исторической личности... я откладывал wy­jazd, как долго я мог."

Поворотный пункт наступил, когда Hadley известила, что надеется ребенка. Считала, что лучше снесет первую беременность в теплом солнце у Средиземного Моря, следовательно в конце „реализовали чек и po­jechali через горы к Montreux", поездом через Тоннель Simplonski

1 дальше вдоль берегов Lago Maggiore, через Strese и Gallarate к Милану, а оттуда к Rapallo.

Известное укрытие Ezry зраз разочаровало Ernesta. После orzeźwia­jących возвышенности над Montreux тяжело было дышать влажную atmo­sferą на( уровне моря. Средиземное Море казалось „слабым и нудным" с parocentymetrowym подлив и мизерными волнами, которые разбивались на камешках побережья с отзвуком przypomina­jącym высыпание ведра пепла при борту судна. В три дня по приезде Hemingwayow Ezra собрался куда-либо, обещая, что вернется при неделе или два. Находящийся там также Mike Stra-ter завернул ногу в кости и не мог боксировать ни играть в teni­sa. Ernest проверял состояние его ноги два раза ежедневно. Так ему za­leżało на нокауте Mike'a, что в соответствии с его собственными словами прекратил даже спать с Hadley. Mike использовал это время, чтобы na­malować портреты их обоих — Hadley с густыми, каштановыми волосами, виденную сбоку в три четвертых, и Ernesta из профиля, с обильным усом и темными волосами, которые свисали ему на уши и Hadley напоминали Balzaka. „Mike портит много полотен — объявил резко Ernest — но имеет достаточно денег, следовательно то есть без значения."

Hemingway сокрушался своей малой производительностью в этом okre­sie и просил в письменном виде Гертруду Stein о советах на тему письма. Po­trzebuje чего-то, что разбудило бы его творческие возможности. „То был очень плохой период — записал вспоминая Rapallo — и не sądzi­łem, чтобы еще я умел писать."

Именно в том моменте отбивания охоты познал bostończyka Эдварда 0'Briena, старшего на девять лет, автора тома стихотворений Белые источники, а от окончания войны редактора антологии наилучших повествований прошлого года. 0'Brien собирал уже материалы к Naj­

35

лучших повествований 1923 года и поинтересовался Ernesta, имеет ли какое-то под рукой. Тот вытянул из дна чемодана смятая машинопись Моего sta­rego и показал его 0'Brienowi как интересную подробность — „так как можно бы бессмысленно показать компас судна, которое потерялось... или взять к руке собственную обутую стопу и сказать на ее тему какое-то остроумие, когда стала отсечена в случае".

Прочитав повествование 0'Brien объявил, что то величественный кусок работы. Нормально должен был обычай добирать материалы, уже опубликованные в журналах, но в этом случае хотел сделать исключение. Ernest не верил собственным ушам. Наконец написал что-то, что должно было появиться в твердой оправе.

В Rapallo забавлял также тогда Роберт Menzies McAlmon, поэт и новеллист, женящийся с Анне Winifred Ellerman, богатой англичанкой, которая пишет под псевдонимом Bryher. Говорят, что благодаря супругам McAlmon имеет денег как льда, в последнее время но остался редактором и издателем Contact Editions. Объявил, что разыскивает рукописей, которые обнаруживают „индивидуальность, интеллигентность, талант, живое ощущение литературы а также... запах и цвет autentyzmu". Hemingway пробудил в нем изначально мешаные ощущения. „Порой бывал умышленно твердый и бездушный — написал позже McAlmon. — То снова wy­dawał się сознательно наивный, сентиментальный, такой обиженный, мягкий, но достаточно чувствительный парень, который будет стараться укрытий страдание, хочет быть храбрый, а не ожесточенный или циничный, а есть понемногу одним и вторым, и как-то остается в defensywie — и подозрительность подстерегает в его внимательных, анализирующих швыряемых взглядах oso­bie, с которой разговаривает. Заходил в кофейню по мальчишечьему za­maszystym шагом твердого лица, а в лице чужих людей, bu­dzących его сомнения, потенциальная гримаса презрения играл на грубом, достаточно мягком рте." Те слова указывают, что McAlmon не полностью поддался известному urokowi Ernesta.

Hemingway прочитал в то время новую поэму T. S. Eliota, бесплодная Земля, но не был в состоянии расценить его всерьез, хоть раз zimitował его przypatrzywszy się шуткам пара зайцев на zie­lonym столике в гостиничном саду. „Большой заяц влезает на малого зайца — написал. — Sweeney влезает на госпожу Портер." Начал также ro­bić заметки к повествованию, которое намеревался zatytuować Заяц на дожде. Было о нем, о Hadley а также руководителе гостиницы и горничной в Гостиницу Splendide.

Ezra по-прежнему длился в намерении осуществления пеших странствий, Ernest Cas в конце капитулировал, потому определенного красивого поутра wyru-

65

шили с женами и ранцами. Hadley считала экскурсию за удачной. Ezra был в совершенной форме и счет рассуждал о посещаемых местах. Ежедневно в полдень ели al fresco второй завтрак zło­żone из местных сыров, инжира и вина, сидя в тени деревьев на косогорах взгорья, с видом на виноградники и маслиновые рощи. Трасса pro­wadziła на юг через Piza и Siene. Поскольку Malatesta был одинаково военачальником, как известным протектором художников и писателей, растоптали piętnastowieczne поля битв под Piombino и Orbetello, где Ernest, жадный исследователь военной тактики, „старался выяснить (Poun-dowi), как более или менее должны были быть точеными кампании Malatesty". С Orbetello поехали поездом к Sirmione над Lago di Garda и там расстались — Poundowie прибегнули к Rapallo, Hemingwayo-wie но к Cortiny d'Ampezzo в Доломитах, к северу от Венеции.

Ни Ernest, ни Hadley не видели до сих пор Cortiny. Обоим przy­pominała Швейцарию. Воздух носился, свежее и морозное, над вольготными połaciami снега, там где долина расширялась, а ol­brzymie наскальные вершины словно rozstępowały, чтобы впускать свет солнца. Горный воздух wprędce повернул Ernestowi творческий запал. Делил время между укосов лыжников и бюро, Hadley но много находилась в сопровождении одаренной pianistki Renaty Borgatti. Jane Heap, współredaktorka „The Little Review", popro­siła Hemingwaya о написании чего-то к посвященному номеру emi­grantom, который должен был появиться в апреле, следовательно уже работал над серией коротких замалевываний прозой. Если идет речь о форме и концепции, opar­te были на тех шести мнениях, которые начинаются от „Widzia­lem", которое год раньше озаглавил 1922. Париж В настоящий момент пробовал низать острые мнения в короткие абзацы. Каждый из них переделывал cierpli­wie, eliminując лишний werbalizm, лепя каждое мнение, словно by­ło камеей, чертя миниатюры движения, которые должны были взорваться в gło­wie читателя как малые гранаты.

Все замалевывания за исключением одного опирались на услышанных вещах. В двух подражал тугому, британскому стилю opo­wieści китаянка Smitha о борьбе под Mons. Источником другого была вырезка из газеты об экзекуции министров короля Konstantyna, skaza­nych прошлого ноября при измене. Ernest сосредоточил внимание на mi­nistrze, умирающем на тиф, который стал расстрелян, сидя в ka­łuży, с головой, грунтуемой на коленях. Попробовал также писать соотношение о борьбе быков, спертую на то, что слышал от Mike'a Stratera и Ger­trudy Stein. Единственным повествованием наглядного свидетеля была новой

версия телеграммы о греческих эмигрантах под Adrianopolem, которую костный мозг zachwycił Lincoln Steffens.

В конце марта литературную работу Ernesta прервала телеграмма от Johna Bone, которая просила о серии информации на тему французско-немецких взаимоотношений в тревожимой беспокойством Ruhrze. Десять arty­kułów, написанных вследствие этого для „Staru", представляло naj­bardziej обстоятельную попытку анализа и политического вывода, с тех пор, как Hemingway начал работать для Johna Bone. Три первых послал из Парижа, где провел интервью с политиками и мужчинами sta­nu, обнаруживая сильное потайное течение оппозиции против французской оккупации Ruhry. Знал, что времена некрасивы, еще прежде чем do­jechał к Offenburga и Ortenberga. Немецкий работающий класс na­dal отчаянно бунтовал; было там много коммунистов, ненависть кипела на грязных улицах Dusseldorfu и Essen. Объезд по стране завершил Ernest в Kolonii, с Chinkiem Smithem. Ситуация по-прежнему представлялась так ненадежно, что Chink уперся, чтобы ему дать пропуск на обратную дорогу к Парижу.

В апреле Hemingway вернулся к Cortiny, где ожил в нем писательский импульс. Отнес большой успех первого длинного opowia­daniem, которое попробовал написать от времени кражи рукописей. Того Bo­haterami почти полностью автобиографичного произведения, zatytu­łowanego По uezonie, были супружеские молодые и неряшливый wie­śniak Peduzzi. Ernest говорил позже о том как о самой „простой истории", хоть реально представляла словно первый шаг на дороге к его наибольшим достижениям, обнаруживая неограниченные возможности новой повествовательной техники, которая заключалась в jedno­czesnym развитии двух внутренне родственных prawd, так как то делает хороший поэт с действительно удачной метафорой. Элемент „pose-zonowości" характеризовал здесь с ровной силой взаимоотношения молодого мужчины с женой, как и услужливые настояния проводника Peduzziego, чтобы ловил форели, не считаясь с местными положениями. Настоящий Peduzzi был пьяным старым распутником, которым презирало все mia­steczko. Повесился в конюшне, когда руководитель гостиницы освободил его в результате жалобы Ernesta. В повествовании не имеет речи о samobój­stwie. Hemingway творил новую теорию, „что можно обойти wszyst­ko, если знается, что то пропускается, и что обойденная часть усилит повествование и повлечет, что люди почувствуют что-то больше, чем поймут". Та теория не исполнилась в случае По сезону. Peduzzi wy­szedł дамб на негодяя, но не на потенциального самоубийцу. Выдающуюся стоимость предоставил повествованию элемент, о котором Ernest не вспомнил:

37

метафорическое совпадение эмоциональных атмосфер. Пользуясь той серединой сделал артистическое важнейшее открытие для wczes­nego периода своей карьеры. В том именно, а не в тех плоских и лишенных вдохновения стихотворениях, более najwyraźniej наполняющих его гордостью, имелись много раз обнаруживать его настоящие поэтические таланты.

15. ИБЕРИЯ

Испания была этой страной latyńskim, Ernest которой не знал от середины. В одной из миниатюр, написанных для „The Little Review", изобразил ранение матадора через быка, но некогда чего-то такого не видел. В настоящий момент стремился dowiedzieć, как то в действительности есть на аренах Испании. Думал о путешествии с Биллом Birdem и Бобом Mc-Almonem, который имеет вброд денег и готовым покрытий средства проезда. Обсуждали этот проект в ресторане с Straterem, который на отступлении карты блюд набрасывал карточку, отмечая крестиками Burgos и Мадрид, Kordobe и Granade, Севилью и Ronde.

— Что то, у лесовика, есть Рондо? — поинтересовался Ernest.

— А, лежит далеко на юге — odrzekł Mike — в таком du­żym kanionie, и будто является одним из наилучших городов в Hisz­panii.

— Где там się можно остановить?

— Я не знаю — ответил Mike. — Некогда там меня не было.

От первой встречи у Ezry Pounda Mike относился приятно к Ernesta, который уже начинал его трактовать с крошкой презрения. Повторялась но самая история что с Биллом и Kenleyem Smithami.

Боб и Ernest сели в конечном итоге в поезд, который отходит на po­łudnie, Билл но должен был к ним привлечь в Мадриде. Где-то между Парижем и Bayonne их вагон замешкался около платформы, на которой лежала дохлая собака. Кишело на нем насекомые, следовательно Mc-Almon отвернул зрение с отвращением. Ernest отметил это проявление и начал его поучать, что нужно смотреть в глаза реальности, независимо от то, которая плоха. „К дьяволу, Мац — сказал. — ты Пишешь как реалист. Должен ли ты намерение играть перед нами ro­mantyka?" McAlmonowi не нравился насмешливый тон и позирование приятеля на старого воробья.

Когда Bird привлек к ним в пансионате для torerów на calle

68

Сан Jeronimo, Ernest сохранялся уже как человек свежо wpro­wadzony к тайному объединению и делал планы путешествия по Anda­luzji с группой матадоров. Во время novillady на одной из арен в Ma­drycie не мог говорить ни о чем другим вне отваги быков и людей. Wielokroc повторял, что иностранцы неверно считают борьбу by­ków грубое. Каждая corrida является „большой трагедией". Осматривание ее то что-то такого, словно się из ложи смотрело на войну.

Первую серьезную борьбу осмотрели на Boze Тело в Севилье. Kie­dy бык сбросил пикадора вместе с конем, McAlmon с криком сорвался с места. Ernest наблюдал его пренебрежительно, позже но написал:

,,X. Y., 27 годов, американец, законченный college; как молодой chło­pak ездил конный на ферме. На свою первую борьбу быков za­brał бутылку коньяка — попивал на арене — когда бык zaszarżował пикадора и я боднул коня, X. Y. набрал со свистом выдыхающегося — напился коньяка — повторял это при каждом столкновении быка с конем. Wy­dawal искаться сильных wrażeń. Подвергался сомнению в искренность моего entu­zjazmu для walk быков. Объявил, что то поза. Сам не чувствовал ни одного энтузиазма и утверждал, что никто другой ощущений его не может... Не любит спорт. Не любит азартных игр. Развлечения и занятия: питье, ночная жизнь и сплетни. Пишет. Путешествует."

Рондо оказалась еще лучше, чем предвещал Mike — ma­lownicze местечко со старой ареной, расположенное высоко в горах над Малагой. Kanion выглядел как вынутый из картин Salvatora Rosy. На обрывистых укосах гнездились галки, которые вылетали о сумерках, чтобы снижаться и кружить в розовом цветовом воздухе. Рондо выдалась самым величественным Ernestowi по Мадриду городом Hisz­panii.

В Granadzie Билл начал каждый раз более выразительно наблюдать растущий холод между Hemingwayem и McAlmonem. Волей-неволей должен был винить о то главным образом Ernesta, который часто сохранялся „niezmier­nie оскорбительно", хоть McAlmon платил все счета и ставил всю виски.

McAlmon имел более najwyraźniej достаточно грубую кожу, потому что вскоре по возвращении в Париж известил публично, что намеревается остаться pier­wszym издателем Ernesta. Напечатал dwustronicową открытку со списком Contact Editions, которые предвещались публикации, таких как to­miki стихотворений Williama Carlosa Williamsa, Мины Loy и Marsdena Hartleya, собственная книжка McAlmona и сборник повествований Ernesta He-

38

НА SZEUOKIK ВОДЫ lHOl

mingwaya. Ernest имел всего лишь три повествования: В Мичиган, Мой старик и По сезону, но всегда оставались стихотворения. Najwyraz­niej считал себя поэта, McAlmon но не видел повод, чтобы первая книжка молодого автора не должна была обнимать одинаково po­ezji, как прозы.

Поскольку McAlmon намеревался опубликовать всю наработку Ernesta, ничего уже не осталось к проектируемому через Билла Birda изданию его произведений в „опытной" серии Pounda. Bird во вручную wy­drukowanej брошюре предвещал po_prostu „In blanco Ernesta He­mingwaya", к которому нужно было его наполнить. Биллу нравилось эти шесть экспериментальных миниатюр, вмещенных в „The Lit-tle Review", и их протяжность не представляла к счастью проблему. Если бы автор смог собрать их еще с дюжина, целостность сложилась бы на приличный tomik, напечатанный на вручную черпаемой бумаге, в ограниченном тираже трехсот экземпляров.

Ernest заговорил о возвращении к Испании целью собрания dal­szych материалов из первой руки. Гертруда Stein рекомендовала Pam-pelune, город, расположенный на золотистом плоскогорье в баскской pro­wincji Nawarra. Ежегодно в начале июля происходили там называемые jiesią uro­czystości сан Fermina. Длительную неделю, стягивали но наилучших матадоров и najdzielniejsze быки из всей Испании. Had-ley обязательно хотела также поехать. Оба с Ernestem признали, что обзор walk быков может оказать „усилительное" влияние на него рожденный еще ребенок.

Ни одно из них не знало испанского и не знало ничего о pół­nocnej Испании. Не были также подготовлены на то, что 6 июля застали в Pampelunie. Фиеста началась от фейерверков и длилась в течение всей шумной недели питья и танцевания, с религиозными процессиями, специальными богослужениями в церквях и борьбой быков каждого поюга. Что утром Ernest будил Hadley на рассвете, чтобы посмотреть на быки, галопирующие три километра по мощеным улицам к ограждениям Пляж de Toros. Перед животными бежали все молодые молодцы с Pampeluny, играя со смертью и гарцуя перед tłu­mem, который давился сомкнутыми рядами вдоль трассы. В prze­rwach происходили танцы riau-riau; mężeryźni в небесных ko­szulach и красных платках на шеях измеряли с пением улицы и площади в такт музыки дудок и барабанов. Торжества osią­gały пиковый пункт пополудни, на арене. Пяти наилучших матадоров Испании осталось дней, которые пободались на протяжении первых pię­ciu.

39

„На Бога, но имеет борьба быков в этом городе!" — написал Ernest. Быки выращивания Villara были быстрыми и храбрыми, с рогами как стальные клинки. Двух матадоров повернуло его особенное внимание. Одним был Nicanor Villalta, родием с Aragonii, высокий как столб телеграфии, храбрый как лев, о шее такой длинной, что был должен wy­pracować себе специальный стиль, чтобы не выглядеть гротесковый. Второй, Manuel Garcia, называемый Maera — „смуглый, узкий в бедрах, о po­sępnych глазах... дерзкий, небрежный и мрачный", был также „щедрым, полный юмора, гордый, ожесточенный, имел несдержанный рот и крепко попивал... Боготворил убивать быки и жил с огромным страстным захватом и радостью." Hemingwayowie условились, что если будут иметь сына, предоставят ему имя Nicanora Villalty. Но то Имеет эре составил Ernest наивысшую честь, говоря о нем: „Эра muy hombre*."

С Pampeluny ввез немного заметок к замалевываниям, которые zamie­rzał написать для Birda, но ничего больше не сделал. Изо дня в день всплывал на домовых пустяках. Famo покупал булки, обжигал кофе, кормил малого psiaka, опорожнял ведра с помоями, убирал в кухне и в конце, если ему посчастливилось, находил перед обедом часик на литературную работу. Ночью лежал бессонно, mar­twiąc się о своем писательстве. Считал, что время торопит. При месяце должны были повлиять в Канаду, чтобы Hadley могла родить ребенка на американской земле, хоть он четко объявил приятелям, что не радуется ни на Канаду, ни на отцовство. В течение всего этого месяца работал над серией миниатюр к tomiku Биллу Birda. Материалы к двух первых зачерпнул из американского Центрального Zacho­du: повешение в Чикаго desperata фамилией Самого Cardinella а также убивание через ирландского полисмена двух взломщиков, которые обобрали табачный магазин в Канзас-Сити. Две были связаны с войной в Италии: одна указывала молодого американца imie­niem Nick и итальянца именем Rinaldi, которые лежали раненные под Fos-salta di Piave, второй была изложением любовной истории Ernesta и Agnes в Милане, а кончалась соотношением о его возвращении к стране и ее письме, он которого отталкивающий. В следующем замалевывании описывал случайную встречу с молодым венгерским коммунистом в Wlo­szech в 1919 году. „Короткий" Wornall, познанный в Adrianopolu fil­mowiec, рассказал ему о неофициальном интервью с королем grec­kim в саду королевского дворца в Афинах. Предоставлялось то

71

на еще один лаконичный анекдот. Так как все греки, король говорил, что хотел бы ехать в Америку.

Последующее пять миниатюр имело при теме испанскую борьбу быков. Было там соотношение о ubodzonym коне, изображение невезучего mata­dora, которое поддалось толпе, и замалевывание о мексиканском torerze, которое танцевало по пьяному на улицах Pampeluny этого поюга, когда должен был выступить на арене. Два наилучших замалевывания unieśmiertel­niały самых новых героев Ernesta: Villalte и Maere. Один uka­zywał Villalte bezbłędnie, убивающего быка, вторым был надуманным соотношением о ранении рогом и смерти Имеет эры.

Памятного поюга 5 августа Hemingway получил щеточные оттиски и проект обложки Трех повествований и десяти стихотворений, расходных через Contact Editions. Немного напуганный щуплой емкостью tomiku думал, что можно бы его pogrubić добавляя не za­drukowane карточки в начале и на конце в соответствии с обычая, который достаточно повсеместно употребляется. Показал книжку Гертруде Stein, которая zgo­dziła się с ним, что на обложке должен быть напечатан полный список вещи хорошим, выразительным, черным шрифтом. Ernest имел надежду, что окаймленное экземпляры получит перед выездом в Канаду. Na­pisal на машине dwustronicowy письмо к McAlmona, полный margi­nesowych заметки и postscriptów. А затем отослал эту эпохальную пачку печатнику с Dijon.

В десять дней позже упаковали чемоданы и пошли попрощаться с Гертрудой и Alice, с Straterami, Hickokami и Poundami. Ezra взял Hadley на сторону, чтобы спокойно поговорить о будущем. „Некогда не пробуй изменить Hema — сказал. — Большинство жен будут стараться изменить своих мужчин. Относительно него была бы то страшная ошибка. По возвращении из Канады с ребенком тебя не будет уже но самая. Когда женщина становится матерью, ее ум переходит процесс łagod­nienia."

Hadley посмотрела на Ezre серьезными глазами. Некогда его zbytnio не любила, считала, что слишком властен, слишком авторитетен. Но те прощальное предостережение должна была помнить через всю жизнь.

Раздел IV

СОЛНЦЕ WSCHODZĂCE

16. РОЖДЕНИЯ ПОТОМКА

В Quebecu ожидал уже на Hemingwayow сведений от Johna Bone, который не скрывал радость из возвращения Ernesta, и второй от Grega Clarka, приветствующий „любимого старика Hemmy'ego в стране форелей, je­leni и пустынь". Greg вместе со своей женой Helen очень стремились познать Hadley. „Газета колоссально в Тебе нуждается — доносил. — Be­dziesz мог в настоящий момент произвести себе позицию и выписать свое имя на небе."

Но Greg сбивался. Когда 10 сентября Ernest пошел к работе, оказалось, что его новым руководителем является Harry Hindmarsh, wyma­gający и уверенный в себе городской редактор „Daily Star". Сразу признал, что Hemingwayowi свалилось в голове и что добавится ему lek­kie завинчивание болта. Ernest не только не имел правая podpisy­wać статей, но должен был также выезжать за город с różny­mi заданиями, как например исследование ситуации в бассейне Sud-bury, к северу от Georgian Bay, где недавно открыты залежи piroksenów. Взял с собой три последних номера „Pictorial Review" с печатным в отрезках Корсаром Conrada. Послал килька re­portaży о ситуации в шахте, после чего забрался к чтению. „До утра — написал — я поглотил всего моего Conrada как пьяница. Я имел надежду, что мне достаточно на это путешествие, и я чувствовал себя как молодой человек, который strwonił свое родительское наследство. Но он, я думал, напишет еще другие рассказы. Имеет перед собой массу времени."

Целью следующей миссии Ernesta было соотношение из визита британского премьера Davida Lloyda George'a и его дочки Megan в Нью-Йорке. Не видел этот город почти два года и большое впечатление произвело на нем красоту небоскребов туч на Broad Street и Уолл-Стрит. Но ни за что в мире не хотел бы там проживать. Улицы были

40

полное „cholernie выглядящих людей", которые некогда się ничто śmiali не uśmiechali.

В настоящий момент по приезде отыскал Isabelle Simmons, ту dziewczy­nę с Oak Park, которую в январе учил езда на лыжах. Хотел, zeby ему помогла, когда приедут английские гости. Должна была задавать панне Megan, составленное через него вопросы, на что согласилась nie­chętnie, и передать ответы Ernestowi. В своих репортажах не вспомнил о выступлении Hulberta, заместителе мэра No­wego Йорка, который приветствовал гостя лекцией нетактичности о grze­chach Великобритании. Газеты nowojorskie подали эту историю к „Торонто Star", на что издатель „Staru", Язык Эгей. Atkinson, zatelefo­nował rozzłoszczony к ночному редактору, рекомендуя ему немедленно отозвать Hemingwaya из объезда с Lloydem George'em. Но Ernest уже возвращался домой специальным поездом.

Был еще в дороге, когда поздним вечером 9 октября госпожа Connable отвезла Hadley к госпиталю, где о второй над утром родился парень. Взвешивал вокруг трех и пол кило, имел темные волосы Ernesta, широко размещенные небесные глаза, wspa­niały малый торс и hemingwayowski нос. Предоставили ему имена John Ha­dley Nicanor, в честь матери и матадора Villalty.

Настрой портил им всего лишь Hindmarsh, потому что как писала Hadley к Isa­belle, Ernest стал „выруган в бюро через этого zwierzaka" при то, что ехал в госпиталь, не прописавшись раньше в „Starze". „Я думаю — тянула — что мы вынесемся отсюда, как только я поверну силы. То есть такое ужасное, что трудно описать или rozwo­dzić się над тем, и если мы останемся здесь слишком долго, убьет это или покалечит моего Маленького. Близок безумие и тяжело нам, очень тяжело на сердце именно тогда, когда должны быть tacy счастливые."

В половле октября Hadley вернулась домой. Ребенок, kar­mione что четыре часа, принимало на весе. „Шестая, десятая, вторая — писал Ernest — шестая, десятая, вторая, шестая, десятая, вторая, денно и нощно." Кто-то подарил им канадский учебник для матерей, полный таких мнений, как: „Батенька то сделает. Правда, tatu­siu?" Ernest дошвырял собственный вопрос, к заданию в шесть утром: „Батенька должен будет вытолкнуть канадскую мамочку из кровати, правда, батеньке?" После месяца хорошо откормленный chłopczyk „начинал смеяться" к родителям. „Каждый раз более за ним я пропадаю" — написал его отец к Гертруде Stein.

41

Ernest был в настоящий момент писателем всем ртом. В одной из шкафов przechowy­wał как скромное сокровище stosik экземпляров Трех повествований и dzie­sięciu toierszy, хоть прожил разочарование, потому что ни один из американских рецензентов даже об этой книжке не намекнул. А затем кто-то прислал ему вырезку из статьи Burtona Rascoe, вмещенного в воскресном номере nowojorskiej „Tribune". Rascoe писал, что посетил Edmunda Wilsona, который регулярно рецензировал книжки для влиятельного ежемесячника „Dial". Wilson дал ему номер „The Little Review", посвященный эмигрантам и, обратил его внимание на шесть szki­ców прозой молодого писателя фамилией Hemingway. Rascoe признал это „потешные вещи". Дальше информировал, что Lewis Galantiere przy­słał ему в последнее время экземпляр Трех повествований и десяти стихотворений того же автора, но еще не забрался к чтению. Ernest признал это niewybaczalne и в годовщину приостановки оружия послал письмо к Edmunda Wilsona:

„Уважаемый Госпожи!

В Товарищеской Летописи и Литературной Burtona Rascoe wyczyta­łem, что Господин обратил его внимание на определены мои произведения в «Little Review». Я Посылаю Господину Три повествования и десяти стихотворений. Поскольку мне известно, до сих пор не рецензировались в штатах. Гертруда Stein доносит мне, что написала рецензию, но я не знаю, уже ли ее opubliko­wała. В Канаде ничего не знается. Я хотел бы то стелить к рецензии, но я не знаю, написать ли посвящение, так как то делается во Франции, нет ли. Поскольку, моя фамилия неизвестна, и книжка не импозантна, очевидно так о ней мнения п. Rascoe, который после трех месяцев не нашел еще время на прочтение присланного экземпляра ему через Galantiere'a. (Мог его прочитать в полтора часов.) Издательство Contact Паблишинг Что. то есть McAimon. Опубликовало оно В. Carlosa Williamsa, Мину Loy, Marsdena Hart-leya и McAlmona. Я имею надежду, что книжка się Господину spodoba. Gdy­by Pana заинтересовала, мог ли бы Господин подать мне фамилии czte­rech или пяти лиц, которым я мог бы ее стелить к рецензии? Было бы то страшно милые из Господина стороны. Данный адрес будет актуален до января, когда мы возвращаемся в Париж. Я Благодарю Господина очень, независимо от то, или Господин будет иметь время то сделать, или нет.

Барский отданный Ernest Hemingway."

75

Wilson сразу прочитал книжкой и отписал Hemingwayowi, что некоторые вещи там очень хороши. Не очень ему нравилось В Mi­chigan, а Мой старик крепко напоминал повествования Sherwooda An­dersona о гонках. Однако считал прозой Ernesta за лучшей от стихотворений. Хвалил миниатюры с „The Little Review", развеселил его сатирическое стихотворение о Конференции Lozanskiej, который Jane Heap напечатала в этом самом номере. Завершал предложением włączenia заметки о to­miku к отделу Коротких Упоминаний в „Dial".

Ernest ответил со скромностью, которая принадлежала. Может было бы лучше подождать с заметкой, пока Bird не выдаст в декабре тома миниатюр, который озаглавил в наши времена. Тогда Wilson мог бы zre-cenzować обе книжки вместе. Ernest вспомнил, что уже вскоре uka­że się Мой старик в Наилучших повествованиях 1923 года. Доносил, что 0'Brien намеревается рукоположить ему этот том и даже предлагал, чтобы Hemingway представил сборник повествований nowojorskiemu wy­dawnictwu Boni и Liveright. То ли значит, что мог бы их подговорить к изданию такой книжки? Этого Ernest не знал. Может Wilson мог бы ему выяснить?

Не сознавался к мнимому долгу по отношению к Андерсону, потому что Мой старик был повествованием о парне, его отце и конях wyścigo­wych. Sherwood Андерсон также правда писал о ребятах и ko­niach, но „совсем иначе". Ernest без сомнения не поддался влиянию писателя, которого знал достаточно хорошо, не видел однако от нескольких лет. В последнее время вещи Sherwooda более najwyraźniej „взошли на собаки, может того wsku­tek, что в Нью-Йорке слишком много говорят, который хорош". Но Ernest колоссально его любит. Sherwood писал хорошие повествования. Вот так же Эгей. Эгей. Cummings, Ужасное место которого было naj­lepszą книжкой, которую прочитал в 1922 году. Очень поддал резкой критике no­wą повесть, военную, Один из наших Вилл Cather, которая получила награду и расходилась в совершенстве. Ирония заключается в том — писал — что все военные сцены сфальсифицированы, украдены из батальных se­kwencji фильма D. В. Griffitha Рождения народа. Эта книжка не является ничем другим, как Catheryzowanym Griffithem. „Бедная женщина — писал Ernest. — Должна была skądsiś взять свои военные переживания."

Журналистская работа Hemingwaya ограничивалась в настоящий момент в значительной степени к чисто заработным статьям для „Star Weekly". Na­pisal к Гертруде Stein, что вероятно бросит это занятие, что ему часто советовала, и полностью будет рукополагать серьезному писательству. Когда только ребенок закончит три месяца, вернутся в Париж. Работа

42

для „Staru" поглощала все его время и энергию. „Является для меня непохожестью писать что-либо собственного" — доносил Sylvii Beach. Грустил в Париж. Канада то „ужасная страна". (Охотно бы „измерил crochet просто в menton* Канады".) В настоящий момент понимает, почему люди могут подчинений на совершение самоубийства; po_prostu накапливается такая масса вещи к выполнению, что не видит spo­sobu выбор из этой путаницы.

Характерное для него было избыточная драматизация wy­magań, сложности и zawiłości работы для „Staru". Репортеру этой ga­zety объявил, что три месяца в Торонто уничтожили десять лет его литературной жизни. Единственную литературную дружбу той осени завязал с Morleyem Callaghanem, студент-второкурсником uni­wersytetu и работником „Staru". Однажды Morley увидел Hemingwaya в библиотеке.

„Сидел склоненным напротив меня — написал — а в его улыбке была настоящая сладость и величественное дружелюбие... Spra­wil на мне впечатление глубоко и тщательным образом заангажированного в wszyst­ko. Мы начали разговаривать... Приехал к Торонто полный najlep­szych надежды, а в настоящий момент чувствовал себя смятым, хоть имел здесь близких приятелей... Подал мне быстро оценку uzdolnień более известных re­porterów. Тот является хорошим журналистом. Относительно другого, то никто не умеет делать лучше того, что он. Однако по отношению к некоторым был груб. Он? Po_prostu лишенный стыда. Тот снова имеет гомосексуальный стиль. А затем мы заговорили о литературе. Все его мысли предпочитали выплывать из крепкого и страстного убеждения, а подавал его так, словно во что-то слушателя wta­jemniczał. «Джеймс Джойсом является наибольшим писателем на świecie* — сказал. — Приключения Hucka то в действительности большая книжка. Читал ли я Stendhala? Читал ли я Flauberta? Все время так, словно поделившийся каким-то секретом, одновременно пристально меня наблюдая."

Hemingway поинтересовался Callaghana, пишет ли произведения beletrysty­czne. „Немного" — ответил молодой человек. Покажет какое-то Ernestowi из своих повествований. Когда в несколько дней позже проходили на лестнице, Ernest мурлыкал: „Не принес господин этого opowiada­nia." Callaghan odrzekł, что был слишком zajęty. „Я понимаю — war­knął мгновенно Ernest. — Po_prostu я хотел удостовериться, является ли господин еще одним холерным лгуном."

77,

В редакции „Staru", которая столько для него значила в 1920 году, находил в настоящий момент всего лишь скуку. Написал анализ нескольких своих współ­pracowników.

„И так себе балакали. А затем балакали еще немного. В течение всех веков... Послушайте их. (Bobby) Reade является стипендиатом Rhodesa и имеет жену — cockneykę... Greg (Clark) является прежним майором pie­choty и очень хорошим солдатом. Ни один, ни второй не знает ничего а ничто о том, о чем говорит... Не должны работать. Greg является моим приятелем, а я знаю о нем менее чем о liindmarshu. Hind-marsh то дрань и лгун, таких но легко понять. Порядочного человека понять трудно. Дрань всегда держится правил... Je­dynym моим предостережением относительно Grega является то, что не разбирается на конных гонках или боксе. Есть то для мужчины критерии. Но я не имею ему того при плохом. Кроме того некогда я не видел его пьяного... Я люблю увидеть каждого, когда пьян. Мужчина не существует, пока не напьется допьяна... Я боготворю поить. Есть то najprzyjemniejsze ощущение с самого начала."

Clark со своей стороны немного более снисходительно оценивал Ernesta: „Имел такие какие-то мрачные глаза и румяную, здоровую кожу лица, немного latyński вид и энергичный (способ бытия)... Не произносился. Пробовал трех или четырех способов того выражения, что хотел сказать." Одинаково Clark, как Мэри Lowrey отметили у него легкую wadi; произношения: не произносил согласные,,1". Если идет речь о своем писательстве, был „смертельно серьезен". Принес к редакции полученные от Rilla Birda щеточные оттиски в наши времена, говоря: „Odl я рыл новую форму." Morley прочитал его с zachwy­tem. „Что о том говорят твои приятели в Париже?" — поинтересовался. Ernest ответил спокойно: „K/.ra 1'ound говорит, что то наилучшая проза, которую читал от сорока кукол." За этим внешним покоем Callaghan почувствовал, что Hemingway „есть голов быть бессердечный по отношению к самого себя или по отношению ко всему или каждого, кто przeszkodził­by усовершенствованию его работы".

Готовое экземпляры в наши времена, пришли на Boze Naro­dzenie. Был то красивый tomik с монтажом газетных заглавий на обложке. Ксилография на шмуцтитуле, указывающий художника как mło­dego человека, выполнено в соответствии с боксер.;kiego портрета Mike'a Stratera с 1922 года. На сожаление, число экземпляров, назначенных на продажу, растаяло из первичных трехсот через небрежность fran­cuskiego печатника, который использовал бумагу с водными знаками к re­produkowania ксилографии. Спасало их едва сто siedemdziesiąl. Bird назначил пятьдесят на подарки и экземпляры recen/.yjne. Ernest без задержания послал один из них Edmundowi Wilsonowi.

В то время осуществил короткий визит в Oak Park. На его матери сильное впечатление произвела зрелость сына, так очень подобного дедушке, Ernesta Halla. Обрадовалась видя, „что ее сын есть pełno­wartościowy", и позже не не забыла ему о том написать.

По возвращении от родителей Hemingway отказался с места, а письмо с произношением послало, знаменательная вещь, к Johna Bone. Имел надежду, что адресат не признает его zwięzłości при шероховатости. Когда находился в Европе, имел дело с Bone'em; с того времени его руководителем был Hindmarsh. Не дальше как вчера — писал — Hindmarsh доказал, что ни не мудр, ни справедлив, ни честен. В этих условиях не должен смысла работать дальше для „Staru" под его руководством.

Ernest бросил место 1 января 1924 года; остальные дни перед wy­jazdem провели на подготовках к обратному путешествию к Euro­py. Двенадцатого вечером Connable'owie удалит на их почет po­żegnalne принятие. Мэри Lowrey, как единственное лицо из персонала „Staru", отвела их на вокзал. Локомотив плевал тучами пара в морозный воздух, когда поезд начинал длинное путешествие к Нью-Йорку. Отбывающими были очень занятий ребенком и ba­gażami, чтобы обозреть на Торонто, которое остается w_tyle.

17. МАНСАРДА СТОЛЯРА

Первой проблемой в Париже было нахождение жилья, потому что pavillon Ezry на улице Notre Dame des Champs был при холодном и при влажном для ребенка. Наняли его в ближней каменке Pierre Chautarda, о двух шагах от Садов Luksemburskich, где Hadley могла выводить сынка на прогулку, и недалеко милой кофейни Ля Closerie des Lilas, а также дома Гертруды Stein. Квартал был значительно более красив и более более элегантен чем Montagne Sainte Gc-nevieve, хоть немного более тихая. Окна Hemingwayow выходили на лесопилку и состав дерева. Вой циркулярки, трескотня napędzają­cego ее двигателя часто выбалтывали Ernesta к тихой пристани Closerie des Lilas, где пробовал писать.

79

Немного ранее от них приехал в Париж Форд Madox Форд, который носится с намерением выпуски нового литературного склада, „transatlantic review". Еще когда Ernest находился в Toron­to, Pound советовал ему „вернуться домой" и направить политикой re­dakcyjną „transatlantic". Ernest считал тогда предложение Ezry за „высаженной", в настоящее время однако удостоверился о его искренности. Встретились в трех в мастерской Ezry, который с энтузиазмом za­chwalał Ernesta Fordowi советуя, чтобы сделал его заместителем редактора. „Является опытным журналистом — сказал. — Пишет очень хорошие стихотворения и является наилучшим в мире стилистом в прозе... Кроме того дисциплинирован."

Форд поинтересовался Hemingwayem. Напоминал ему brytyj­skiego, „etońsko-oksfordzkiego, крепкого молодого капитана któ­regoś из полков его королевского величества". Вскоре дело стало улажено. „Форд попросил меня, żebym для него читал рукописи — написал Ernest — следовательно я шел там, забирал всю их пачку на Quai и читал... Некоторые вещи я переделывал для собственной przy­jemności." Хоть Форд показался ему отталкивающим, Ernest zja­wiał się время от времени в теннисных pantoflach и куртке, которая поотносится заплаты, на его четверговом литературном чаепитии на quai d'Anjou. Там именно познал темноволосого młodzieńca о широких барах, moc­nej челюсти и классического греческого профиля борца, фамилией Гарольд Loeb. Перед одиннадцатью годы изучал он в Princetonie и rze­czywiście был борцом на вузе, а недавно произвел малую сенсацию как основатель и редактор небольшого склада „Broom". Loeb, на восемь лет старший от Ernesta, происходил с двух wy­bitnych nowojorskich еврейских семей, Loebow и Guggenheimow. Вместе со своей подругой, красивой золотоволосой экс-танцовщицей Kitty Cannell, быстро наладили близкие отношения с Hemingwayami. Kitty считала, что Hadley является одной с najmilszych ее знакомых и что Ernest не должен вынуждать жены к ведению nędzarskiego жизни. Забирала ее на покупки, порой жертвовала какое-то dro­biazgi, а видя неудовлетворение мужчины подруги находила prze­wrotną удовольствие в даче „плохого примера покорной жене".

Hemingwayowie действительно попали в финансовые неприятности. Форд ничто Ernestowi не платил, с „Staru" также ничего не влияло. Что naj­gorsze, наследство Hadley быстро таяло. Поручила инвестирование своих фондов мужчине близкой подруги, George'owi Breake-rowi, но в результате его nierozwagi капитал wprędce уменьшился к po­łowy.

80

Как рецензент рукописей для „transatlantic" Ernest принял мнение издания в отрезках одной из ранних книжек Гертруды Stein, Как возникали американцы. Сверился из своего плана автору, она но „не имелась" из радости. Вместе переписали первое пятидесяти сторон пошитой и обрамляемой рукописи, которая лежала на полке от 1911 года.

„Форд утверждает, что является тем захваченный — написал вскоре Ernest — и появится у Госпожи... Опубликует первый отрезок в апрельском nu­merze, который идет к печати в первой половине mar­ca. Рассуждал, примет ли Госпожа по 30 франков от стороны, а я ему я сказал, что может удастся Госпожой до того наклонить. (Нужно быть возвышенным, но не за wy­niosłym.) Я сказал ясно, что то niezwykła счастливый случай... полученная всего лишь благодаря моему гению уговаривания. Убежден, что Госпожа получает большие гонорары, когда Госпожа соглашается что-то opu­blikować. Я не прививал ему этого убеждения, но и не zaprzecza­łem. Бесповоротно есть то деньги (Johna) Quinna, и вещь стоит все их 35 тысяч франков. Пусть Госпожа его расценит łaskawie и с более высоким... То для них в действительности счастливый случай. В этом самом nu­merze будут иметь Joyce'a."

Апрельский номер „transatlantic" вошел в историю литературы по несколько другим причинам чем публикация Joyce'a и Гертруды Stein. Содержал первые рецензии из Трех повествований и десяти стихотворений а также в наши времена. По мнению рецензента, повествования wykazu­ją „ощущение эмоциональных возможностей данной ситуации". Marjorie Reid, секретарша Форда, верно определила миниатюры как wychwy­tujące „эти моменты, когда жизнь сконденсирована, четко определенное и знаменательное", и представляющее его в „маленьких narra­cjach, из которых исключено каждое лишнее слово". В том же номере вмещено без заглавия индейский Лагерь Ernesta среди in­nych текущих произведений, около выбора из Тристана Tzary, творца литературного dadaizmu, а также еще не озаглавленного Finnegans Wake Joyce'a.

Ernest написал это повествование по возвращении из Торонто. Его содержанием является ночной визит в индейском поселении в полночном Мичигане, а главными героями являются Nick Adams, его отец и дядя Джордж. Доктор Adams делает молодой индианке кесаревое сечение перочинным ножом, рану сшивает удильной жилкой и лишь потом подтверждает, что мужчина ko-

44

biety, не может снести ее крики, совершил на верхних нарах sa­mobójstwo, подрезая себе горло от уха к уху. Фон przypo­mina околицы озера Walloon, а индейский лагерь — поселение вблизи фермы Bacona. Доктор, его брат и сын четко делаются на образец на докторе Hemingwayu, его брате George'u и Ernescie, зато мелодраматические обстоятельства стали вымышлены автором. Не обнаружил однако никому, что снял восьмистраничный вступительный эпизод, в котором Nick, боясь темноте, стреляет из штуцера, чтобы взыскать с возвращением отца и дяди, zajętych ловлей рыб на je­ziorze. После их возвращения парень рассказывает wyimaginowaną историю о том, как его испугал зверь, „рыскающий около палатки". Do­broc и сочувствие доктора Adamsa сильно контрастируют с выразительной нехваткой этих признаков у дяди George'a.

Причины, для которых Ernest снял этот эпизод, остаются nie­jasne. По-видимому более длинное произведение не вместилось бы на колонках журнала. Может испытывал свою новую критическую теорию, что обойденная вещь умеет невзирая на то повлиять на читателя так, словно она вмещена. Возможно, что пришел к выводу, что комичный аспект истории małe­go парня зря ослабляющий внезапное сотрясение двойной kul­minacji рождений и смерти в главной части повествования. Может в конечном итоге сделал это вычеркивание, поскольку тот фрагмент четко указывал на элемент труса в Nicku Adamsie, а намеревался сделать его героем из более твердой породы.

Когда сынок Hemingwayow, к которому прильнуло прозвище Bumby, имел пять месяцев, окрещено его в episkopalnej каплице Sw. Луки. Крестными родителями прежних Chink Smith и Гертруда Stein. Десятого апреля Гертруда и Alice Toklas приняли участие в принятии по случаю завершения через парня шести месяцев. Te­goz поюга, на литературном чаепитии у Форда, Ernest сказал легко rozżalony, что нужно лет, чтобы czyjeś фамилия случилась известным. „Нонсенс — odrzekł Форд. — Господин будет иметь большую фамилию, прежде чем się господин осмотрит." „Я прочитал не больше чем с шести его слов — писал позже — и сразу я решил печатать все, что мне przyśle."

Даже в разговоре Ernest сохранялся как настоящий художник, отзывался с определенным колебанием, склонным был „делать паузы mię­dzy словами, а затем говорить деликатно, но с большим zdecydowa­niem". Форд считал, что его темперамент „добирает это, о чем должен рассказать, а ум — слова, которых нужно использовать. Делал wra­żenie сдержанного человека из nakazu дисциплины."

45

Независимо от мнения Форда опыт себе wielkiecn им zwiska требовало усилия, потому Ernest достаточно тяжело мастерской. I'.u dził się рано в весенние poranki, „вываривал резиновое :.nm czki и бутылки, готовил корм для ребенка, завершал разливание его к бутылкам, подавал бутылку Господину Bumby" и какой-то cza:; pi.il при съедобном столе, пока Hadley не встала и пока на улье \ господствовала тишина. Позже пользовался парижской развязностью, wędru и по городу. Часто заходил в гимнастический зал на rue Ponlnr.e, чтобы заработать десять франков от раунда как партнер sparringowy для профессиональных боксеров тяжелого веса, порой но помогал zapiv\ jaźnionemu официанту с Closerie pielić des Lilas сад овощной Официант знал, что является писателем, и предостерегал, что boksowa не :.i.; может его приправить о сотрясении мозга, но Ernest был rad /. Itru подработки. Начал уже откладывать на следующую podm/, d... Испании в июле.

Хоть часто говаривал, что ничего не может приравнять борьбе быков, по-прежнему увлекался другим спортом. Боксировал для при jen и ności с Гарольдом Loebem, George'em 0'Neilem и молодым archilel. американским tem, Paulem Fischerem. Определен энергичный банковский ka:.jei фамилией T. H. (Mike) Ward ввел его на szcśi-p дневная велогонка в задымленном полумраке Velodromc dl У ver, на открытых путях Stade Буффало и в Parc du Prince. Kied, przeschły корты, Ernest и Гарольд Loeb играли в тенниса.

Постоянное Hemingway расширял круг знакомых, частично в kaw у niach, частично в книжном магазине Sylvii Beach, где заходил \><> югами читать или одалживать книжки. Возобновил недавней при индивидуальность с Дональдом Ogdenem Stewartem, остроумным автором humn rystycznej беллетристики и путешественником, встречался с Дос Pa.v:n sem, который часто посещал Париж, и когда-то увеселял вместе с ним Elle Winter, новобрачную Lincolna Steffensa, заверяя ее, что каждый может писать, если się до того приложит. „Ты также можешь — позвал — То есть пекло. Совсем выкачивает человека, о мало /;<> не убивает; но можно то делать."

Об усталости писателя знал собственного по опыту. Остались nu начал очень длинное повествование, которое намеревался озаглавил Река двух сердец. Его герой Nick, теперь уже взрослый мужчина, удавался на одинокую удильную экспедицию сверх Лисьей Реки во Мне chiganie. Вернулся из войны раненный, но в повествовании не было <!< ( того никаких аллюзий. Ernest раз еще испытывал свою teoi ie пропуска. Материал зачерпнул из собственных переживаний во время Iowie

83

nia рыб в Лисьей Реке с Alem Walkerem и Jackiem Pentecostem в 1919 году. Обошел их также, чтобы Nick Adams мог точить sa­motnie свою борьбу за возвращение к внутреннему равновесию. Изменение названия Лисьей Реки на Реку Двух Сердец было размышление и как позже выяснял, не возникала „из невежества или небрежности, но отсюда, что Река Двух Сердец то поэзия".

Не все повествования, записываемые в небесных записных книжках, опирались на его персональных переживаниях. Писал также о współemi-grantach, давая водосброс сатирической wenie и irytacji на людей, которых не любил или считал претензионным. Были сохранены в po­dobnym духе как rozprawka о Gregu Clarku и Bobbym Readzie балакающих часами в редакции „Staru" в Торонто.

Журнал Форда был в настоящий момент близкие банкротства, так что этот zdecy­dował się на выезд в Нью-Йорк, частично по то, чтобы zoba­czyć się со своим американским издателем, но главным образом в надежде получения последующей дотации от Johna Quinna, который доныне utrzy­mywał „transatlantic" на поверхности. Список вещи номера lipco­wego установлен в принципе перед его выездом, но попросил Ernesta, чтобы докончил работы вместе с Marjorie Reid а также дошвырял всяческие редакторские украшения, которое признает соответствующим. От начала Ernest отказал утверждая, что то ему „испакостит" его собственную работу pod­czas отсутствия Форда. Однако Форд ответил, что если zechce взяться эту работу, а также сопоставить списка вещи к августовскому номеру, „transatlantic" się rozleci. Ernest неохотно выразил согласие. В преддверие отъезда Форд публично известил о своей de­cyzji. „Мы отправляемся на запад — написал — оставляя руль pis­ma... в руках п. Ernesta Hemingwaya, вкус которого более совместим с нашим чем вкусы большинства других людей."

Ernest воспользовался отсутствием начальника и в номере lipco­wym вместил сатирическое редакционное примечание. Не подписанная и za­tytułowana А вне Америки, подавала в сомнение таланты Tri­stana Tzary, Жана Cocteau и Гилберта Seldesa, книжку которого Sie­dem живых искусств достаточно положительно zrecenzował в этим самым nu­merze Lewis Galantiere. Тон этого сатирического высказывания рекомендовал, чтобы Hemingway должен был быть в ссоре с Фордом и в настоящий момент будет стараться его „уладить".

Поскольку намеревался ехать с Hadley в Pampeluny на począt­ku июля, срочная подготовка августовского номера представляла намного большую проблему. Развязал его, стягивая второпях ma­teriały от приятелей — длинное повествование Дос Passosa, короткое

84

Nathana Ascha, статья Guya Hickoka, следующее длинное исключение с Как возникали американцы Гертруды.

Выполнение на рабочее время этой затруднил двухнедельный визит кузена, Фрэнка Hinesa, который правда старался не przeszka­dzać Ernestowi с утра, когда тот писал и редактировал в маленьком wol­nym комнатки, но которым нужно было заняться. Пополудни bokso­wali się порой или играли в тенниса с Ezra Poundem, дважды были вечером на локальных боксерских соревнованиях и заходили в Dome, где Hemingway пренебрежительно указывал американских eks-patriantów. Приехали в Париж якобы, чтобы работать, а вот удовлетворялись на показе в местах встреч на Левом Берегу, где балакали о писательстве, самые ничего не делая. После выезда Фрэнка к итальянец Hemingwayowie отправились в Испанию, pozosta­wiwszy Bumby'ego на попечении бретонской няни, Madame Rohr-bach. Из Мадрида Ernest донес Гертруде с обычным запалом, что получают массу „цинка" о борьбе быков от матадоров mieszka­jących в пансионате на calle сан Jeronimo 37. Видели Gitanilla de Triana в величественной corridzie в Aranjuezie и осматривали długo­szy его Villalte в борьбе с шестью быками с ранчо Martineza. Бокс бледнеет при этом величественном спорте и не могут дождаться начала фиесты сан Fermina в Pampelunie.

Захваченные соотношения Ernesta о каникул с 1923 года побудили wie­lu других к обзору этого зрелища. Chink Smith „искренне и глубоко перетерпел на первой борьбе быков то, что делалось с конями", вскоре однако начался живо интересовать техническими аспектами этого спорта. Приехали также Билл и Sally Bird, Дос пояс-соус, Дон Stewart, Боб McAlmon и молодой Джордж 0'Neil. По словам McAlmona, Ernest „много говорил об отваге" и считал, что „должен оказаться" во время утренних любительских walk быков, потому оба с Доном гарцевали повседневно перед двадцатью tysią­cami зрителей, как самый chełpliwie донес в письме к „Staru".

„Ernie был так храбрый piekielnie — рассказывал Stewart — что мы не могли допустить, чтобы ставил лоб быкам, и не показать, что мы также храбры... Меня единственного бык перебросил к wiel­kiej радости всех заинтересованных. Hem очевидно был как обычно бесстрашный... Когда бык меня ударил, треснуло мне несколько ребер, но pampeluńskie вино имело чудесные особенности uzdra­wiające и фиеста случилась одним из величественных, памятных prze­żyć."

85

Перед самым ее окончанием Birdowie и Боб McAlmon poje­chali старым автобусом к Burguete, баскского села в горах не поодаль древнего Roncevaux. Hemingwayowie направились за ними в пар дней позже и Ernest сразу предложил удильную экспедицию к отдаленной о нескольких километрах реке Irati. В околицах Burguete нравились ему ледяные холодные горные потоки, большие буковые леса, которые некогда не коснулись топором, и стройные, раскачанные сосны под вершинами. Считал, что есть то najdziksza околица в Pirenejach и что Испания то единственная еще не потерянная страна в Европе.

18. «TRANSATLANTIC »

Более или менее в то время, когда вернулись в Париж, жена właści­ciela их каменки, Madame Chautard, нашла своего ukochane­go мертвой собачки на дворике и отдала его препаратору к wy­pchania и того, чтобы поселить на подставке. Даже ей не снилось, что pie­sek останется когда-то побочно обессмертивший в литературе ame­rykańskiej.

После прочтения августовского номера „transatlantic" Ernest chę­tnie увидел бы Форда Madoxa Форда, который также натолкал и поселенного на подставке. Сам собрал и отредактировал содержимое номера, когда Форд находился в Нью-Йорке, тот но по возвращении привлек без ведома Hemingwaya примечание от редакции, обвиняя его, что nafaszero-wał номер „необычайно обильным образцом" работ своих молодых amery­kańskich приятелей. Завершал обещанием, что следующие номера повернут нормальный, международный характер. Ernest взбесился признав то обиду, но zmiękł, когда Форд его извинился и za­poznał с ситуацией журнала, катастрофическую в результате смерти finansują­cego его Johna Quinna. Hemingway натолкнулся даже по мнению, чтобы обратиться к женящемуся с milionerką Krebsa Frienda, молодому военному ветерану, с которым подружился в Чикаго. Krebs согласился в течение пол года одалживать что месяц Форду двухсот долларов, при чем wynagrodzono его prezesurą „transatlantic review".

Во внезапном подлив энергии Ernest закончил Рекой двух сердец, самое длинное из существующих к этим порам повествований, к которому прибавил еще kodę, который есть главным образом внутренним монологом Nicka Adamsa, peł­nym рефлексии о давних приятелях в Мичигане и новых

86

в Европе, а что иногда переплетается вниманием о принципах estetyoz-nych.

„Единственным писательством что-то что стоит есть то, что придумалось, что человек себе представил... В том глубоко таится слабость Joyce'a. Dedalus в Ulissesie есть самым Joyce'em и потому страшен. Джойс po­traktował его так diabelnie романтично и интеллектуально. Blooma придумал. И Bloom славен. Придумал госпожу Bloom. Есть naj­wspanialsza в мире. То самое есть с Mac'iem (McAlmonem). Мац работал при около жизней. Нужно переварить жизнь, а затем творить своих людей... Nick (Adams) в повествованиях не был некогда самым автором. Он его придумал. Должен пониматься, автор некогда не видел индианку, которая родил ребенка. Именно поэтому то есть хорошее. Видел женщину, которая родил на дороге к Karagaczu и, старался ей помочь. Так то было.

(Nick) хотел быть большим писателем. Был убежден, что им bę­dzie... Трудно есть остаться большим писателем, если любит мир и жизнь в мире, и определенных людей. Трудно есть также, когда się ko­cha стольких мест. Есть минуты, когда должен писаться. То не совесть. Только движение червячка. Есть то действительно przyjemniejsze от wszyst­kiego... Втягивает более, чем что-либо другого... Он, Nick, хотел так описывать пейзаж, чтобы показать его подобно как Cszanne в ma­larstwie... Нужно то делать от внутренности самого себя... Считал это что-то почти святого. Вымолви смертельно серьезна. Можно что-то сделать, если то завоюется. Если живет собственными глазами. Нельзя о том разговаривать... Знал, как бы Cezanne нарисовал этот отрезок реки. Господи, gdybyż здесь был, чтобы то сделать! Но они pomarli да и то было наихудшим. Работали всю жизнь, а затем постарели и po­marli."

Ernest не был однако старик; именно закончил двадцать пять лет. Ни одна из вещей, которые позже говорил на тему письма, не была такая пронзительна, как эти беспомощные попытки определения своих zamie­rzeń, своих амбиций, эстетичных склонностей, которые родились, żarli­wego того, чтобы полюбить одинаково писательство, как мира. Хотел быть большим писателем. Имел почти уверенность, что им будет. Но осмелился на тон мальчишечьей скромности, писавши к Гертруде Stein, что закончил Рекой двух сердец: „Имеет это вокруг ста сторон и ничего не делается, kraj­obraz прекрасен, все сам я придумал, следовательно то зрительницу и częścio­wo выпадает так, как должно... Но или письмо не есть тяжелую ro-

87

удивляй для китаянка Smitha, который борется под Mons или для, Имеет эры zabi­jającego быки на Пляж de Toros в Мадриде — и находила отображение в злобных замалевываниях, заполняющих небесные записные книжки. Тот признак оказывался четко в отношении Hemingwaya к Форду, которого обвинял о близкой уже смерти „transatlanticu", — приписывая Форду „megalomańskie ошибки" в редактировании журнала — и которому не мог подарить джентльменскую попытку извинения T. S. Eliota при то, что допустил к печати едких слов о машинке к мясу. Ernest относился к Форду вручи оскорбительно, хоть в двух ostat­nich номерах „transatlantic" вместил еще два его opowia­dania. Утверждал, что журнал дьяволы возьмут где-то около 1 января 1925 года. И на сожаление так более или менее стояло.

19. К ВОСТОЧНОМУ ЦАРСТВУ

В ноябре Ernest снова начал мечтать о швейцарских Альпах, но нехватка денег и непосредственных видов на дополнительное przycho­dy не позволяла выезд. В том именно моменте узнал от американского художника Бертрама Hartmana о местечке Schruns в австрийском Vorarlbergu, где мог бы поселиться с ro­dziną в гостинице Taube. Жизнь была там простой, хорошая еда, а лыжник te­reny будто совершенное. Стоимость их пребывания выносила бы двадцать восемь и пол доллара еженедельно, могли бы поднанять свое жилье в Париже и провести всю зиму среди заснеженных гор. Ernest написал к владельцу гостиницы, Паула Nelsa, резервируя два покоя на 20 декабря.

В короткий период, предваренный выезд, заключил новое przy­jaźnie, между прочим с Archibaldem и Адой MacLeishami, из histo­rykiem искусства Johnem Herrmannem из Мичигана и с молодым gruźli­kiem, Ernestem Walshem, приятелем и подопечным Ethel Moor-head. Клеймил его когда-то как претензионного позера, в настоящий момент za­czął говорить, что является „совсем милым лицом", и в трех с Herr­mannem сновали проекты, которые касаются выпуска нового журнала: „This Quarter". Подружился также с красивой, способной журналисткой Janet Flanner, которая пишет для „The New Yorkera", которой нравились „его доброжелательные, уважительные, bystre глаза, коричневые словно агаты". Sly­szac, как во время боксерского матча Ernest выкрикивает советы и обиды в парижском диалекте, Janet подтвердила, что есть „из природы

90

bystrym лингвистом, который учится язык сначала ухом с wzglę­du на постоянную потребность понимания людей и коммуникации с ними".

Двадцатого ноября Hemingway закончил повествование Niepo­konany, которое есть дистиллятом этого всего, что узнал о борьбе быков во время трех пребываний в Испании. Нарушал в нем тему, которая некогда до сих пор не поднимается, — бесполезную попытку po­wrotu на арену староватого матадора, Manuela Garcii, который od­nosił pyrrusowe победа, уничтоженный, но не преодолеваемый. Ernest считал его наилучшее в своей наработке, подобное мнение wypowia­dał также однако о Возвращении солдата и о Реке двух сердец, хоть prze­czytawszy опять внутренний монолог Nicka пришел к выводу, что „вся но разговор" мысли портит задуманный эффект. Дон Stewart представил уже машинопись его собранных повествований своего wy­dawcy, GeorgeWi boranowi, следовательно Ernest чем быстрее попросил

0 устранение последних девяти сторон Реки двух сердец. В конечном итоге пришла пора на Австрию. В Schruns было тепло как в

сентябре, коричневые коровы по-прежнему паслись на лугах и только высшие вершины покрывал снег. Местечко, малое и домашнее, лежало по обеим сторонам bystrego потока, и его жители оказались такими милыми

1 вежливые, что Ernest начал рассуждать, как мог абы как считать австрийцев врагов. Их страна была волшебной, еда dos­konałe, гости получили просторные покои, рояль для Hadley а также красивую bonne для Bumby'ego.

После лихорадочной работы в последних месяцах Ernesta бросила творческая энергия. Жалился Гарольду Loebowi, что к письму po­trzebuje побуждения „большого города", такого как Париж. Прожил также профессию, потому что из листа Dona Stewarta узнал, что Doran po­stanowił отбросить повествования, хоть якобы охотно бы принял повесть Hemingwaya. Stewart занес машинопись большого H. L. Menckenowi к возможному переводу издателю Альфреду Knopfowi. Если бы произведения не понравились Menckenowi, всегда еще оставался Horace Liveright. Loeb известил Ernesta, что собирается в Нью-Йорк, следовательно может зарекомендовать в наши времена Liverightowi.

В конечном итоге упал снег, сначала в высоких горах, потом в do­linie. Hadley тренировала езду на лыжах на укосе за гостиницей а также на низком взгорье около ближнего села Tschagguns, Ernest в swe­trze и шапке лыжника позировал Бертраму Hartmanowi к akwa­relowego замалевыванию, ел с огромным аппетитом, радовался избытком красного вина и тридцатью шестью сортами пива, de-

91

lektował się местным kirszem и sznapsem, дистиллированным из gór­skiej горечавки. Запускал густую черную бороду и узнал с sa­tysfakcją, что жители местечка называют его „Черным Chrys­tusem", а „Черным временем, пьющим kirsz Христом". Игры ha­zardowe были тогда в Австрии запрещены, но каждый вечер играемый в покера в задымленной столовой гостиницы. Потешным было то, что к грозди игроков принадлежал капитан местной полиции, банкир, адвокат и владелец гостиницы.

В январе почта принесла проспект нового журнала Walsha, „This Quarter". Ernest, хоть шутил с Walsha в роли опекуна художников, написал к нему захваченное письмо, прикладывая копию Реки двух сердец, которую определил как свой очень сурово наилучшее к этой поре произведение. Предложил, что подаст фамилии других ewen­tualnych сотрудников, przyklasnął решения того, чтобы платить высокие гонорары и начал предоставлять издателям отчих rad относительно szcze­gółów ведения журнала. Наградили его старательность przyjmu­jąc повествование и припечатывали торг чеком на тысячу франков. Сразу стал их сторонником. Подчеркнул, что в году kalenda­rzowym 1924 его общий доход из серьезного писательства вынес 1100 франков, что ни Три повествования, ни в наши времена не дало ему даже цент а также что оба с Hadley будут стараться выживаний при ста долларах месячно.

В половине января инструктор Вальтер Lent провел учеников питомника лыжника на первую экскурсию в высокие горы. Po­dazajac длинной долиной к мерзлому Vermunt-Stausee Ernest оленьего wi­dział и серны, многочисленным куропаткам, двум куницам, а раз лиса. Zatrzy­mali się в Madlenerhaus, на высоте 1986 метров, среди пространства девичьего снега. Весь день ездили на лыжах, после чего wcześ­nie ложились спать в кроватях, которые напоминают корыта.

Вторая экскурсия к Madlenerhaus в начале февраля беглянка с изменением в счастье Ernesta. Началась от памятного вечера pokerowego, когда вытянул аса, дополняя sekwensu из пяти наивысших пиковых карт, и лег спать более богатый о 430 000 ko­ron. Завтра получил две телеграммы: от Dona Stewarta и Гарольда Loeba, обе с этим самым потрясающим сообщением: Horace Liveright согласился выдать в наши времена. От начала Hemingway не мог в то поверить, но в гостинице Taube ожидало подтверждение в образе телеграммы и письма от самого Liverighta, которое признало opo­wiadania замечательное и почти все до принятия. Есть только пар проблем. Господин и госпожа Elliot содержат фрагмент мнением Li­

49

некорректный verighta. Очевидно нужно его изменить. Наибольшую сложность рекомендует В Мичиган из внимания на лишенный секс obsło-nek. Liveright хотел его заменить другим повествованием.

Ernest сразу перешел к работе над Борцом. Вымолви действует в Мичигане, и обстоятельства были полностью надуманы, хоть вид героя делал на образец на двух знакомых боксерах, а его товарища на настоящем негритянском тренере. Начал писать это повествование немного ранее, наверно скоро по приезде в Австрию, в настоящий момент исправил его и переписал на машине.

Из каких-то персональных отношений отложил телеграмму к Liverighta: Я „принимаю с радостью", и выслал его лишь 5 марта. До конца пребывания в Австрии всю энергию концентрировал на двух заданиях, которые постепенно были кристаллизующимися в его уме. Одним было нахождение в Париже места для Билла Smitha, который нет отсюда, нет zowąd прислал письмо с извинениями при склоке от трех лет. Билл имел в то время огромные домовые и финансовые сложности. Провел даже несколько месяцев в санатории. В настоящее время давние обиды пошли в забвение. Нужно было ему помочь, облегчить новый старт. Вторым делом был проект Ernesta Walsha, который хотел рукоположить pierw­szy номер „This Quarter" Ezrze Poundowi и просил о статье po­chwalny. Ernest засел к машине и написал между прочим, что энергия Pounda неисчерпанная, что напоминает он величественного быка из выращивания Miura и что никто еще не potrząsnął перед ним покрывалом, не провоцируя szarży. Всю свою борьбу стачивает с „очень веселой предприимчивостью", и его раны заживают быстро. В настоящий момент перенесся к Rapallo, где приятели не могут его мучать просьбами об услугах и где его энергия может освободиться для последующего творения. 1

Эта нота завершила австрийские каникулы. Лишь в несколько месяцев позже Ernest узнал, что означает название страны, в которой жило ему так счастливо. „Знаешь ли ты, что означает Австрия (Oster-reich)? — поинтересовался во время следующих праздников Рождества своего нового приятеля, Fitzgeralda. — Восточное Царство. То ли не прекрасное? Скажи Zeldzie."

20. «THIS QUARTER»

По возвращении из Австрии познали у Гарольда Loeba и Kitty Cannell две дочки землевладельца с Piggott в состоянии Arkansas, Pauli-

93

ne и Virginie „Jinny" Pfeiffer, мелкое, „щуплое как деликатные ma­łe птицы". Старшая из них, Pauline, выпускница Университета Mis­souri, работающая для парижского издания склада",,Vogue, была шикарна и в совершенстве разбиралась на моде. Скоро потом сестры пришли посетить Hadley и Bumby'ego в жилье над tarta­kiem. Pauline позже сказала Kitty, что была напугана wa­runkami, навязанными через Ernesta жене и ребенку во имя искусства. Не понимала, как Hadley может выдержать в таком жилье и в сопровождении такого человека.

В течение первого месяца по возвращении с Schruns Ernest почти повседневно посещал типографию Герберта Clarke'a на rue Saint-Honore, помогая в подготовке к амбициозной печати pierw­szego номера склада Walsha „This Quarter".

Поскольку в то же время редакция „Dial" вернула ему текст Niepokonanego со свидетельством, что повествование величественно, но при крепком для американских читателей, Hemingway немедленно послал машинопись Ernestowi Walshowi, заявляя, что стал уже отброшен через все почтенные и непочтенные склады в Соединенных штатах. Не было то правдой, но подействовало. Walsh ответил похвальным письмом, по которому пришел чек от pan­ny Moorhead. Ernest отписал с радостью, что использует эти деньги на урегулирование квартплаты, даст аванс на новый гарнитур, купит немного продовольственных статей а также билеты на шестидневную велогонку. Решил также прервать работу для склада и заняться собственным письмом, епископ как доносил Walshowi, когда не творит, безгранично несчастен и чувствует себя плохо. Чтобы писать так, как должен, должен иметь свободный и ясный ум. Если Walsh нуждается в редакционном подручном, должен принять во внимание Билла Smitha, который должен приехать в Париж в конце апреля. При тысяче франков месячно Билл мог бы ухаживать за взломами журнала, печати, рекламы и разносительской торговли. Walsh принял это предложение достаточно резко. Дал понять, что Ernest мешается в него свое spra­wy, а может даже пробует заставить деньги от панны Moorhead под предлогом обнадежения места приятелю. Ernest чувствовал себя пораженным. Если производит на людях такое впечатление — объявил — то „tant pis pour moi*". Walsh видно излишне podejrzli­wy, поскольку думает, что его обманывает. Подобно как относительно Форда и редакторов „Dial", принял в настоящий момент обиду к Walsha и панне Moor­head.__

* тем хуже для меня (fr.)

50

Тридцатого первого марта подписал соглашение с фирмой Boni и Liveright и послал Liverightowi Zapasnika в место невезучего повествования В Мичиган. Обязал одинаково издателя, как его главного редактора, T. В Г. Smitha, чтобы ничего не изменяли без согласия автора. Если идет речь о перспективах продажи, то утверждал, что книжка имеет шансы три к одному. Классическим примером „в действительности замечательной книжки", которая не пошла, есть Ужасное место Cum-mingsa, выданное в 1922 году. Но Cummings пишет тяжелым sty­lem, преимуществом в наши времена но является то, что книжку будут хвалить красивые духи, а читать обычные люди. Лица со средним wykształce­niem не будут иметь самых малых хлопот с его прозой. Twier­dzil также, что доволен из Борца. Предоставит он тому „dodatko­wą единственность". Подобно как раньше другие свои повествования, да и то считал за „хотя бы наилучшее" в собственной наработке.

Недавно обратился к нему nowojorski издатель Maxwell Per-kins из фирмы Scribnera. Побудил его до того один из его главных молодых авторов, F. Скотт Fitzgerald, убежденный, что Hemingway имеет перед собой величественное будущее. Короткие произведения, опубликованные через Билла Birda, выдающиеся. Ясно, что то „в действительности что-то". Первый лист Perkinsa к Ernesta пропал. Второй, высланный, когда Ernest находился в Австрии, Sylvia Beach доставила ему лишь в пять дней по принятию через него предложения Horace'a Liverighta. Ernest сообщил Perkinsa о подписании соглашения. Давала она Bo-niemu и Liveright'owi опцию на него три следующих книжки. Если бы не использовали опции на протяжении шестидесяти дней от получения ręko­pisu, уклад потерял бы значимость. Ernest написал, что был бы охотно prze­słał в наши времена Scribnerowi. Если сможет представить Perkin-sowi другую книжку, сделает это. Одним из возможности было исследование о борьбе быков. Сделало бы оно для матадоров и животных то самое, что Doughty* сделал для кочующих народов арабских пустынь. Mu­sialaby то быть большая книжка, полная величественных иллюстраций. Но ta­kie мечты — тянул — наверно делают его плохим kon­trahentem для американского издателя. Вне борьбы быков intere­suje его только повествование. Повесть считает формой страшно sztucz­ną и эксплуатируемую. Невзирая на то некоторое его повествования rozrasta­ją się к двумстам тысячам слов. Может со временем дастся развить его повесть.

95

Когда Билл Smith приехал в Париж, Ernest приветствовал его как давно потерянного брата и отдал ему к распоряжению малую спальню--кабинет. Билл познал Pauline Pfeiffer; заметил, что настойчиво старается обратить внимание Ernesta, пользуясь такими dziewczyńskimi chwy­tami, как: „Я говорила с кем-то о господине." Ernest отвечал тогда: „Ах так? И что сказал?" Большую часть каждое утро проводил писавши при столике в Closerie des Lilas. Пополудни вместе с Биллом играли в тенниса с Гарольдом Loebem и Paulem Fischerem.

Loeb пылал в то время страстью к высокой, красивой англичанке, леди Duff Twysden. Нравились ему ее posągowe kształ­ty, серые глаза и волосы, которые коротко подрезают белокурым, ее низкий смех, ma­jący в себе „что-то текучего, как мелодичный голос дрозда śpiewające­go до месяца". Duff носила tweedowe костюмы мужского kroju и мягкую фетровую шляпу, насаженную небережно на зад головы, но невзирая на то имела огромный врожденный порядок. Не рисовалась и nie­które лица утверждали, что редко умывается. Панна Nancy Cunard считала однако, что Duff имеет одинаково beaucoup de crdne, как beau-coup de branche*. Ее „хорошо раскроенное лицо", щуплое и деликатное как камея, могло бы служить при модели для восемнадцатовечного portre­tu.

Trzydziestodwuletnia Duff покинула именно аристократического мужчину и прилавок минута имелась с ним развести, а между тем забавляла в Париже в сопровождении tęgo, попивающего шотландца фамилией Пат Guthrie. Loeb считал его паразита, что ему не мешало ko­rzystać из фондов соперника вместе с Duff и колом его wymuska­nych, изнеженных приятелей. После пьяному Пат сохранялся либо бессмысленно, либо мрачно, за то Duff хорошо сносила алкоголь.

Ernest, подобно как Loeb, был под впечатлением ее красоты, стиля, беспечности, британского акцента и крепкой головы. Обычная у него презрительность для szlifibruków с Montparnasse'u теряла свою остроту, kie­dy с ней разговаривал. Хоть не выдается, чтобы с ним флиртовала, был относительно нее достаточно завоевательский, чтобы иметь при плохом постоянно po­tęgujące się zadurzenie Loeba.

Определенного майского дня, когда разговаривал с ней и Патом в баре Динго, подошел к ним Скотт Fitzgerald. Подобно как Ernest, и он происходил из Центрального Запада, всерьез трактовал свое pi­sarstwo, задавал настойчивые, критические вопросы, был молод, we­soły, великодушный и полный энтузиазма. Лучше одетый и намного

52

более зажиточный от Ernesta, выглядел при нем неважно и мальчишечий. Fitzgerald представился. Пришел в сопровождении высокого mło­dego человека, прежнего спортсмена с Princetonu. Спортсмен от ra­zu понравился Ernestowi, зато о Fitzgeraldzie не мог wy­robić себе мнения. „Имел очень светлое, фальцующее волосы — написал позже — высокий лоб, живые, доброжелательные глаза и деликатный ирландский рот, который у девушки был бы ртом красоты. Его борода была хорошо очерчена, имел хорошие уши и формировочный, неедва красивый, не очень wydatny нос... Рот будил беспокойство, пока się его не познало, а тогда беспокоили еще более."

Когда Duff вышла, Fitzgerald произнес похвальное выступление на тему повествований о Nicku Adamsie. Ernestowi выдалось преувеличенное żenu­jąco. Сосредоточил все внимание на заказанном через нового знакомого шампанском и отвечал монослогами на очень oso­biste вопроса, которыми тот его засыпал. Мгновенно случилась странная вещь. На верхней губе Fitzgeralda начали выступать капли пота, его лицо случилось восковой, мертвые глаза как агаты. Кожа напрягалась на скулах, аж в конечном итоге уподобился к мертвому председатель. Спортсмен с Princetonu сказал Ernestowi, чтобы не проникался, то часто повторяется, нужно его po_prostu od­wieźć домой.

В несколько дней позже Скотт попросил Ernesta, чтобы прочитал Wiel­kiego Gatsby'ego. Говорил об этой книжке очень интеллигентно и skrom­nie. Хоть выпил несколько виски, не повторилась история из бара Динго. Ernest полюбил его настолько, что принял предложение общего выезда в Лион по автомобиль Скотта, и условились на станции na­stępnego дня. Fitzgerald однако опоздал на поезд и Ernest po­jechał сам. Встретились завтра в гостинице, а когда отыскали samo­chód, Ernest удостоверился, что есть без будки. Жена Скотта, Zelda, говорила ее снять. На час езды к северу от Лиона остановил их обильный дождь. В Chalon-sur-Saone были уже такие промочены, что заехали к гостинице. Fitzgerald немедленно лег к кровати, утверждая, что имеет воспаление легких. В тот вечер во время ужина za­słabł при столике, подобно как в Динго. Завтра утром, когда je­chali через Cote d'Or, выдавался здоровый и веселый как всегда. Wy­pelnial время изложениями повести Michaela Arlena.

На будущей неделе Hemingwayowie стали приглашены на обед к жилью Fitzgeraldow на rue de Tilsitt. Выдалось оно мрачное и грустное Ernes­towi, с места также принял нежелание к Zeldy, которое как раз терпело на похмелья. Имела глаза хищного ястреба

97

и говорила с завистью о путешествии к Лиону, вроде бы то был огромный успех. Ernest почувствовал, что ревнива о времени, которое Скотт poświę­ca письму. Когда мужчина пил, улыбалась прячет, что, как przy­puszczał Ernest, свидетельствовало о ее удовлетворении, что Скотт не будет позже в состоянии писать. Такое поведение жены писателя показалось ему очень несвойственным, но прочитал Большого Gatsby'ego с za­chwytem и написал к Maxa Perkinsa, что есть то в действительности pierwszo­rzędna книжка.

Дискутировали о ней и о более ранних повестях Fitzgeralda в сопровождении Christiana Gaussa, профессора французского языка с Princetonu, который знал одинаково Fitzgeralda, как Edmunda Wilsona из периода их учеб и предъявлял шутливую заинтересованность dzi­wactwami авангардной литературы, такой французской, как amerykań­skiej. Поинтересовался своих товарищей, что думают о radzie Stevensona для молодых писателей, чтобы каждый пристально обезьянничал лучших от себя, пока не произведет себе собственный стиль. Скотт сказал, что применялся до того в своей повести со времен princetońskich, По этой stro­nie рая; благодарит она много прозе Comptona Mackenzie'ego а также некоторым страницам Портрета художника со времен юности. Ernest признал, что имеет определенные обязательства по отношению к Sherwooda Андерсона, „оба согласились однако — вспоминает профессор Gauss — что позже должен платиться" при такой помощи. То есть как вырывание из-под досмотра психиатра. Каждый писатель в конце нуждается в развязности. Hemingway говорил на эту тему необычайно бурно. Прежний студент Gaussa, Edmund Wilson, сказал о Ernescie, что принадлежит к этой самой szko­ły что Андерсон и Гертруда Stein, но он сам хочется как можно скорее освободить от этой связи.

Определенного утра в половине июня Ernest к собственному zasko­czeniu засел к письму повести. Почти два месяца przed­tem осудил этот сорт, как искусственный и эксплуатируемый. В настоящий момент позаимствовал заглавие одного из своих стихотворений и в небесном notatni­ku выписал заглавными печатными буквами: „ВМЕСТЕ С MŁODOŚ­CIĂ — ПОВЕСТЬ". Героем ее был Nick Adams, вещь действует на судне, которое перевозит войско к Европе в 1918 году и в znacz­nej мере, заключалась в диалоге между Nickiem и двумя польскими офицерами, Львом Chocianowiczem и Антоним Galinskim. Ernest za­mierzał использовать в ней первое приключение своей юности, но ничего с того не вышло и Вместе с юностью застряло на двадцатой седьмой странице.

98

21. СОЛНЦЕ ТАКЖЕ БУДЕТ ПОДНИМАТЬСЯ

Через всю зиму и весну Hemingway мечтал о выезде на фиесту сан Fermina в Pampelunie, аж в конечном итоге в конце uzbie­rał июня от приятелей необходимые фонды. В этом году имелись zatrzy­mać в гостинице Juanita Quintany, старого aficionado, у которого часто проживали матадоры. Альфред Flechtheim с „Der Querschnitt" дал Ernestowi аванс на книжку о борьбе быков, третью из заказанной серии о конях, боксе и corridzie. Должна была быть проиллюстрирована через Pi­cassa, Juana Gris а также других художников, а также содержать много fo­tografii.

Ernest и Hadley намеревались в течение недели, предваренной фиесту ło­wić форели в околице Burguete, в сопровождении Билла Smitha, Dona Stewarta и Гарольда Loeba. Тем Временем Гарольд в тайны перед Ernestem ехал в Saint-Jean-de-Luz с Duff Twysden, которая вернулась самая в Париж и написала к Ernesta несколько слов на отступлении барового счета. „Пожалуйста, приди в настоящий момент к бару Jimmiego — серьезные хлопоты — минуту тому назад я звонила на Parnasse и не было ни слова от Тебя. СОУС, Duff." Потом послала письмо к Гарольду, которое осталось в Saint-Jean-de-Luz. „Есть мне плохо без Тебя. Ситуация совсем не исправилась с истоком времени... А в настоящий момент сомнительно ra­dosne вести. Я собираюсь в это путешествие к Pampeluny вместе с He­mem и Вашей пачкой. Сможешь ли ты это снести? (Очевидно будет и Пат Guthrie.) Если выдастся Тебе то невозможное, дай мне знать, а po­po­staram произнестись. Но я мечтаю об этом выезде и чувствую, что самое виденье Тебя и возможность того, чтобы поговорить с Тобой будет лучше, чем ничто." Гарольд согласился, поскольку не хотел сидеть в горах, когда мог находиться с Duff, телеграфировал следовательно к Ernesta, что не поедет на рыб. Могут się все встретить в Pampelunie 5 июля.

Других участников экспедиции неудача преследовала от момента, когда добрались до Burguete. Оказалось, что через всю зиму и весну в буковых и сосновых лесах работали лесорубы, которые так za­nieczyścili русло Irati дровяным мусором, что о рыбалке не могло быть языки. „Поубиваемые рыбы, уничтоженные садки, поперерывчатое ta­my — горевал Ernest. — Слабо мне сделалось."

В Pampelunie было почти одинаково плохо. Ernest даром usiło­wał отыскать давние uroki, но все изменилось, по мнению Ha­dley и Dona Stewarta, в результате присутствия Duff и Пата, Гарольда Loeba и Билла Smitha. Всей пачкой присматривались выгрузке быков и прогонке их улицами, а Ernest, Билл и Гарольд брали

99

участие в любительской борьбе. На послеобеденной corridzie ośrod­kiem заинтересованности был новый феномен, dziewiętnastolatek с Rondy фамилией Cayetano Ordonez, стройный и прямой как стрела, впервые имеющийся в характере полного матадора, „мессия, которая здоровается везде как, который пришел спасти борьбу быков". Hadley и Ernest немедленно случились его najżarliwszymi wielbi­cielami.

Подобно как в предыдущих годах, Hemingway пристально obser­wował реакции своих współtowarzyszy. Дону Stewartowi zdawa­ły искренне нравиться все фазы борьбы. Прямо наоборот было с Биллом Smithem, таким „wstrząśniętym и напуганным" боданием коней, что не умел думать ни о чем другим. Хотя и Duff не нравилось задание ран коням, была такая „возбуждена torera-mi и общим настроением сильной эмоции, что стала поклонницей этого зрелища", только по то, чтобы в настоящий момент потом запивать всяческое о нем воспоминание. Гарольд смотрел на арену с невкусом; смертельная мука быков в какой-то расплывчатый способ казалась ему чем-то ha­niebnym.

Дон Stewart был разочарован всем вне борьбы быков. Tesknie вспоминал „мужские радости" с 1924 года — „длинное и sprag­nione" очереди перед борделями, неэротичные танцы riau-riau на uli­cach. Тогда атмосфера напоминала „товарищеский съезд", пресыщала ее какая-то мальчишечья невинность и ощущение освобождения. В настоящий момент то изменилось. „Райский Сад не был уже тот сам." Не могли даже утверждать, что являются единственными американцами в Pampelunie. С прибывший Biarritz лимузинами высшие сферы. На Пляж замешкался ambasa­dor Alex Moore и приглашенное через него госпожи. При автомобилях cze­kali водители в ливреях. Напоминало это чужое вторжение. „Сатана секса" также проявилась. Дон почувствовал, что что-то святится между Duff и Ernestem, который казался плохим, что провела с Loebem этого ty­dzień в Saint-Jean-de-Luz. Влюбилась ли Duff в Heming­wayu? Дон „не был определен — и не хотел быть определенный". Билл Smith также чувствовал досадное настроение. Гарольд Loeb, которого любил и za­razem жалел, был очень подавлен через всю фиесту, стал также предметом надсмешек Hemingwaya и Guthrie'ego. Билл не подвергался сомнению, что Duff „безумствует за Ernestem", хоть не допускал, чтобы завязали с собой романс. Ernest сохранялся как собака при миске. Не мог или не хотел иметь Duff, все же не скрывал обиду к Loeba, который ее получил. В конце были в ссоре и немного не do­szło к драке, но на следующий день Ernest написал к Гарольду сведений

54

прося прощения при омерзительных, несправедливых и ненужных вещах, которых ему наговорил. Потом переехали в разные стороны: Гарольд и Билл отправились нанятым автомобилем к Bayonne, забирая с so­bą Duff и Пата, Дон Stewart собрался на французскую Ривьеру, Ernest и Hadley но в Мадрид. В поезде что едет в этим самым prze­dziale сын винодела с Tofalli угощал наилучшим отчим wi­nem их двое, нескольких священников и четырех членов Guardia Civil и все обстоятельно убаюкались. Hadley и księża радостно konwer­sowali по-латыни, Ernest но потерял железнодорожные билеты. Было то замечательно — написал к Гертруде Stein — неедва наилучшее веселье, в которой принимал участие.

В Мадриде посещали свежо обновленное Prado и шли на wal­ki быков. Belmonte, старый приятель Гертруды Stein, на их глазах пободался, а на коротко раньше новый герой, Cayetano Ordonez, по недавним триумфам в Pampelunie, współzawodni­czył с ним mano и mano* и в этом соревновании, по мнению Er­nesta, Belmonte выпал бледно. Что-либо делал Belmonte, Ordonez делал это лучше. Одного из своих быков рукоположил светловолосой Ha­dley и вручил ее ухо животного, которого получил как награду. Ни один из других матадоров не мог приравнять его элегантности, гладкости манипулирования покрывалом или достойному покою, с которым приступил к убийству.

Ernest решил сделать его героем озаглавленной повести Фиеста. Написал уже часть первого раздела. Dziewietnastoletni матадор, Romero, одевается пополудни в темной спальне гостиницы Montoyi в Pampelunie. Два американца, William Gorton и Jacob Barnes, проживают в той же гостинице. Montoya спрашивает, хотели ли бы познать Romera. Внедряет их к миру, где сжимают ладонь ma­tadorowi. Montoya произносит малую речь о захвате американцев для walk быков и извещает, что пришли желать ему успехов.

Была то хорошая сцена. Ernest обозначил время и место так, как его учили менторы в Канзас-Сити и Торонто. Центром zainteresowa­nia сделал Romera. Описал ободранный мир, нынешних дамб его po­mocników, озабоченность американцев и ощущение одиночества mata­dora. Полный резерва и врожденного достоинства, думал он уже о первом быке, которому должен ставить лоб в том же часу. А затем хорошее начало как-то портилось. Билл Gorton и Jake Barnes przechodzili через

101

разогретая площадь к Cafe Iruna. Сталь там серый Rolls-Royce, окруженный толпой. Сидел в нем американский посол, Фердинанд J. Wat-son с Огайо, его племянница и rozflirtowana госпожи Carelton. Волосы ее, подобно как Zeldy Fitzgerald, прежний zjaśniałe от солнца и так как Duff Twysden имела на голове мужскую фетровую шляпу. Jake и Билл минули глянцевый автомобиль и присели в кофейне к своим знакомым. Была среди них леди Brett Ashley. Brett объявила, что то плохой способ поведения посла. Настаивала, чтобы Ja­ke повернул назад и поговорил с Watsonem и госпожами. Позже Barnes был плохим на себя, что льстил госпоже Carelton, и плохой на Brett, что его в то „wrobiła". Таким образом потому что добывала над ним преимущество.

Но первая попытка повести началась хорошо, а затем się roz­lazła, потому Hemingway решил начать от Парижа и дать фон bio­graficzne Brett Ashley, Mike'a Campbella и Роберта Cohna, wzoro­wanych на Duff Twysden, Пате Guthrie и Гарольде Loebie. Над новой версией работал в Валенсии, куда поехали, чтобы осматривать wy­stępy Ordoneza во время большой ежегодной каникул, а затем в Hen-daye, где просиживал над повестью к третьей или четвертой над утром. Засыпал с тяжелой головой как мороженая капуста пока то, чтобы ze­rwać się в пар часов позже, со словами, которые уже улеглись в мнения и domagającymi записи. Перед возвращением к Парижу в день 19 августа наполнил перешло 250 малых страниц записной книжки и считал, что уже почти видно окончание.

В первых днях сентября Kitty Cannell выдала прощальный ужин в Negre de Toulouse в честь Гарольда и Билла, odjeżdżają­cych к Нью-Йорку. Пригласила Hadley и Ernesta, которому ra­dziła писать повествования с настоящей фабулой вместо этих contes, ее мнением тех, которые держатся кучи всего лишь благодаря простым uczu­ciom. „Слушай, Kitty, я иду по твоему совету — сказал Ernest. — я Пишу повесть, полную акции и драматизма. — Указал Гарольда и Bil­la. — я Разрываю этих драней на куски. Я всовываю в то всех, и этот Zydziak Loeb является черным характером. Но ты, Kitty, ты являешься величественной девушкой и я не сделал бы тебе неприятность." Kitty milcza­ła, помнила однако хорошо, как предостерегала Гарольда, что в конце придет его железная дорога.

В ресторане заказали печеную утку. Билл был веселым и jowial­ny, Hadley и Kitty щебетали радостно. Ernest выпил немало вина. Гарольд старался не изменять беспокойству, но не мог забыть дикого взрыва Ernesta в Pampelunie. Не свободно было допустить

55

чтобы в настоящий момент что-то ухудшилось. Когда официант нарезал уток, все кроме Ernesta получили мясо из груди. Его часть была, как отметил Гарольд, „порцией низшей анатомии". Ernest смотрел исподлобья, но на этом кончилось.

В пять дней позже наполнил шестым из своих малых тетрадей и начал седьмым. Рассказ о фиесте завершил телеграммой от Brett, звательным Jake'a к Мадриду. Ехали вместе такси через Gran Via. „Ох, Jake — сказала Brett. — Могло бы нам быть так чудесно вместе!" Jake присматривался полисмену в mundurze цвета хаки. „Cholernie приятно есть то думать" — po­wiedział.

Ernest изменил потом мнение, подтвердительное на вопросительное: „Правда, что приятно есть то думать?" То, чтобы сформулировать не было еще совсем соответствующим, но усталость не позволяла ему его изменить. „Конец — написал. — Париж, 21 wrześ. 1925."

22. МОШЕННИЧЕСТВА

Работа над повестью исчерпала Ernesta физически и эмоционально, потому имел охоту собраться с Hadley на пешую экскурсию по pół­nocnych Италии, но отказался из этого замысла из внимания на nie­chęć к правительствам Mussoliniego. „Я Похоронил Италию — сказал — по что его откапывать, поскольку возможно, что воняют?"

В конце сентября решился на экскурсию к Chartres и забрал с собой рукопись повести, существующее к этим порам заглавие которой Фиеста решил изменить на Пропащее поколение, „потому что не хотел употреблять чужое слово". В предисловии выяснял, откуда то взялось. Так вот того лета Гертруда Stein заехала к гаражу в определенном miastecz­ku в департаменте Ain. В ее Форде осекся вентиль, но очень молодой механик починил его быстро и четко. Гертруда поинтересовалась владельца гаража, откуда имеет таких хороших работников. Ответил, что сам их научил, тебе молодые учатся быстро. Научить нельзя таких, что имеют от двадцати двух до тридцати лет. „Cest une generation perdue" — сказал владелец.

Ernest составлял килька других заглавий к выбору на отступлении okład­ki одного из своих тетрадей: Река к морю, Двое рядом, Старый фермент, Солнце также будет подниматься. В конечном итоге решился на os­tatni, что является цитатой с Eklezjasty.

103

Более или менее в то время 'получил письмо от Duff Twysden с просьбой о ссуде, потому что сполоснула. Независимо от то, выполнил ли просьбу, или нет, Duff наверно занимала его мысли. Записал в малой тетради семь фрагментов ее высказывания:

1. Должен говориться фантастические вещи, чтобы что-то покрытий.

2. То есть так, словно жило с четырнадцатью мужчинами по то, чтобы никто не знал, что есть кто-то, кого любит.

3. Мы не можем этого делать. Нельзя обижать людей. В то właś­nie мы верим вместо Бога.

4. Я должен то иметь, а не я могу иметь с тобой того, чего я хочу, следовательно я приму тем вторым.

5. Некогда я не могла иметь этого, чего я хотела.

6. И я посмотрела на тебя, и я думала, что этого я не выдержу. Что за вред, что (извозчик) бросил будку, именно когда podcho­dziliśmy.

7. Чем ты так веселишься? Чем ты так веселился в тот же день? Ernest несомненно намеревался вложить эти мнения в рот Brett

Ashley, когда будет исправлять повесть. Использовал только одно: „В то именно мы верим вместо Бога."

Этот фрагмент записной книжки насовывал вопрос относительно степени близости, соединяющей его с Duff, все однако указывает на то, что бесповоротно умел опереть искушению. Что-то с того перебралось в zamaskowa­nej форме к Солнце также будет подниматься. Военная рана Jake'a Barnesa повлекла, что был способен чувствовать половое желание, но неспособный его zaspokoić, что могло изображать торможения Ernesta относительно Duff.

Той осени очень занимал его тема мошенничества, одинаково в pła­szczyźnie сознании, как и подсознания. Оба написанных тогда повествования касались случаев мошенничества. В Десяти In­dian индейская девушка Prudence Mitchell изменяет Nicka Adamsa, второе повествование — Пятидесяти кусков — грунтуемое на борьбе за мастерство весом, которая состоялась на nowojorskim Ипподроме 26 июня 1922 года средней. Захваченный им Fitzgerald имел предостережения только относительно начального разговора Jacka Brennana с одним из его подручных. Говорили о первых раундах другой борьбы.

„— Как тебя ты дал совет Benny'emu так легко, Jack?

— Бенни то страшно шустрый боксер — сказал Jack. — На протяжении всего времени на ринга все время думает. А через все это время, когда думал, я его бил."

104

Ernest годами хранил в памяти эти слова как „красивое ujaw­nienie метафизики бокса". Был напуган, когда Скотт сказал, что то po_prostu старый кусок и что нужно то вырезать. Хоть в то время повиновение еще приказывало ему продвижений по совету приятеля, в pa­rę месяцев позже пожалил вычеркивания. Реально Fitzge­rald слышал этот анекдот только раз от определенного знакомого.

К большим событиям той осени принадлежало приобретение большого obra­zu кисти испанца, Joana Miro, озаглавленного Ферма. Ernest ku­pił его для Hadley в подарке на ее тридцатый четвертый день рождения, в значительной степени при одолженных деньгах, потому что цена 5000 франков znacz­nie переступала его возможности. Полный запалы говорил, что Miro является единственным художником, который умеет соединить в обиде все то, что чувствует себя для Испании, когда там находится, и все то, что чувствует себя, когда нельзя там поехать.

В октябре появился также том повествований в наши времена, в малом тираже около 1300 экземпляров. Никто кроме Ernesta не надеялся, что книжка пойдет, хоть Liveright задал себе немало труда, чтобы ее ввести в моду. Однако однако некоторые рецензии были благосклонны. „The New York Times" писал о „сомкнутой, приятной jędrności" повествований и зачетной свежести языка. Герберт Gor-man подтвердил, что Hemingway направляется „к сути дела с bezli­tosną открытостью". Единственной gorzką нотой было высказывание Herschela Brickella, который объявил, что нельзя их назвать opowiadania­mi в повсеместно принятом значении этого слова. Исключение представляет Мой старик — красиво написанный рассказ из трека, лучшая от того, что мог бы написать самый Sherwood Андерсон. Ernest имел достаточно сопоставления его к Андерсону. Сказал это Edmundowi Wil­sonowi уже много лет тому назад, потому что в 1923 году. Андерсон начинал хорошо, но в последнее время ухудшился, вероятно в результате избыточных po­chwał, собираемых в Нью-Йорке. В мрачных днях ноября Hemingway обдумывал пародию-сатиру, которая могла предотвратить przy­szłym сравнения между работой Андерсона а его собственную. Был то короткий рассказ о последствиях весеннего уравнивания дня с ночью в жизни двух людей с Petoskey. Заглавие зачерпнуло из Весенней воды Turgieniewa, и Том Jones Fieldinga завозил эпиграфы, что jedy­nym источником настоящей смешной является аффектация. Метод Ernesta заключался главным образом в пародировании самой новой аффектации, достаточно nie­mądrej повести Андерсона, Плохой смех. Начинал себе смело, не делая вид, что намеревается серьезные какие-то. В одной из нот к czy­telnika рассказывал, как в пар часов написал на машине раздел

105

двенадцатый, после чего пошел на обед с Дос Passosem. В другой wspo­minał о недавнем визите Fitzgeralda, который действительно появился у них за полночь такой пьяный, что Ernest должен был его отвести домой. В два дня позже Скотт прислал Hemingwayom сведений с извинениями: „Является закономерной вещью сказать, что этот жалобный человек, который зашел в Ваше жилье в воскресенье над ra­nem, не был мной, только индивидом о фамилии Johnston, которой часто берут при мне."

Fitzgerald выехал из Парижа, прежде чем книжка стала закончена, но Ernest прочитал ее вслух Дос Passosowi. Дос нравились michigańscy индейцы. „Hem умел подойти к индейцам" — powie­dział и смеялся с что лучшего остроумия. Согласился также, .iї Плохой смех одинаково неумен, как сентиментальный, с другой но стороны не видел повод, чтобы собственное Hemingway должен был карать Sher-wooda. По что высмеивать стареющего мастера как раз в такой spo­sób? Дос старался отговорить Ernestowi представление книжки издательству, по крайней мере на данный момент. Нет „аж так в порядке, чтобы перестать на собственных ногах как пародия", зато в наших cza­sach такое хорошо, что заслуживает на то, чтобы по нему наступил какой-то szlagier. Но Ernest słuchał этих аргументов ни мнения Hadtley, которое „считало весь этот замысел при плохом", и „очень rozgnie­wanej" Гертруды Stein. Не только потому что озаглавил четвертую часть Как возникали и приходили в упадок американцы, но также изменил кому-то, кого считала таким, что „принадлежит к ее аппарату".

Весенняя вода нравилась при то новым приятелям Heming­waya, Geraldowi и Sarze Murphy, богатому американскому пару za­mieszkałej от 1921 года за рубежом. Много рассказывали ему о них Fitzgerald и Дос Passos, а в настоящий момент познал их лично и читал им свою сатиру вслух. Единственной абсолютной поклонницей Воды была Pa-uline Pfeiffer, которая уже давно изменила мнение о Ernescie и ser­decznie подружилась с Hadley. Тогда как другие сочувствовали над этой сатирой, она смеялась, говорила, что замечательна, и настаивала на быстрое послание Liverightowi.

Hemingway так сделал, и некоторые приятели подозревали ja­kąś потайную побудку. Как издатель и приятель Андерсона, Live-right не мог ни в коей мере напечатать такую книжку. Отбрасывая ее освободил бы автоматически Ernesta от решений составленной przed­tem соглашения. Дос не умел решить, или Hem что-то здесь умышленно планирует, или также po_prostu „płata выходки как парень без сердца". Mike Strater не имел сомнения, что книжка есть „размышлением zerwa­

106

11025] ГОД ЛАВИН

niem соглашения". Если так было, Ernest разыграл партию с каменным лицом. Письмо, которое привлекло к высланной рукописи 7 декабря, было листом дерзкого молодого человека, убежденного, что имея po­kaźny рукопись повести Солнце также будет подниматься, есть в хорошей позиции к торгам.

Объявил в нем Liverightowi, что разные критики издавна la­mentują над нехваткой хороших американских сатириков. Когда Horace прочитает Воду, сможет сказать критике, чтобы вытерли слезы. Бесповоротно Joseph Andrews Fieldinga пародировал Pamela Richardsona в „золотом веке" английской повести, и обе книжки принадлежат в настоящий момент к классике. Эту пародию читали и хвалили Скотт Fitzge­rald, Луи Bromfield и John Dos Passos, писатели, хорошо уже известные в Нью-Йорке. Horace мог бы правда побаиваться, что поразит Sherwooda, но ни один человек на уровне не должен чувствовать себя что коснулся сатирой. С иллюстрациями рисования Ralpha Bartona можно бы с легкостью продать двадцать тысяч экземпляров. Ernest просил о 500 долларах аванса и быстрое przetelegrafowanie решения к гостинице Taube в Schruns. Есть то diabelnie хорошая книжка и может им обоих принести массу денег.

Из дома поступило сообщение, что отец Ernesta купил экземпляр в наши времена и прочитал книжку „С интересом". Сапы собирала некоторые рецензии, чтобы его передать сыну. В Oak Парк доктор Hemingway услышал „много комплиментов" о самом свежем достижении Ernesta, не крылся однако с мнением, что книжке немного нехватка духовной возвышенности. „Я доверяю, что ты увидишь и опишешь в przy­szłych томах больше людей другого вида — писал. — Грубость видимо уже ты показал миру. Поищи этого, что радостно, такое, что строит, оптимистичное и духовное. То существует, если останется od­nalezione. Помни, что Бог обязывает каждого из нас к работе в порядке. Мои мысли и молитвы есть ежедневно с Тобой, дорогой chłopcze."

23. КОК ЛАВИН

В Schruns лежал полуметровый снег, погоду имели красивую. Ernestowi нужными были горы, потому что по простуде получил острого воспаления гортани. Через большую часть первой недели не вставал из кровати, писал письма и читал Томаса Манка и Turgieniewa. Такие книжки, как Buddenbrookowie или Отцы и дети, были по его мнению лучше од

107

Sinclaira Lewisa, который изготовлял себе репутацию, используя „много злоупотребляемый американский фон". Та мысль заскочила Hadley, потому что помнила, как обстоятельно и старательно Ernest изучал когда-то Главную Улицу. Кроме Turgieniewa и Манки запас его книжек obej­mował В плену ощущений Maughama, Среди токов Conrada а также Войной и мир Tolstoja, которую возил с собой предыдущего лета по всей Испании.

В письме к Fitzgeralda разводился о весе темы в literatu­rze. Утверждал, что война является наилучшей темой. Дает максимум материала в сочетании с максимумом акции. Все там есть przy­spieszone и писатель, который принимал участие в войне, добывает такую массу опыта, на которую нормально должен был бы ожидать всю жизнь. Например Дос Passosa создала война кайзера, на которую пошел дважды, а дорос между одним и вторым разом. Собственное dla­tego Три солдата являются такой замечательной книжкой. К хорошим темам принадлежат также, по мнению Ernesta, любовь, деньги, похотливость, morder­stwo, импотенция. Солнце также будет подниматься, над которым должен в настоящий момент pra­cować через всю зиму, нарушает только второй и последний из них, но невзирая на то он сам вяжет с книжкой большие надежды. Когда только придет к себе по инфекции дыхательных дорог, возьмется к исправлениям и перепишет ее на машине.

Постепенно вернулся к давним развлечениям, к которым привлек в настоящий момент бильярд. С начала не мог ездить на лыжах из внимания на опасность лавин, но когда упала пороша metrowej толщины, дважды собрался полакомиться укосов за гостиницей. Болезнь подкопала однако его силы и ослабила отвагу. Вскоре к Schruns приехала Pauline Pfeiffer, к безумию влюбленная в Ernescie, но пробующая сохранить то в тайны перед Hadley. Находилась с ними от около десяти дней, когда Ernest получил от Horace'a Liverighta сообщение на тему книжки, которую так увлекалась. „Я Отбрасываю Весеннюю воду — звучала телеграмма. — Терпеливо я ожидаю рукописи Солнце также будет подниматься я пишу obszernie." Для Ernesta не было то лишней неожиданностью, потому что предусматривал, что Liveright zechce „сделать durnia" с Sherwooda Андерсона, auto­ra читаных повестей. Соглашение с издательством подтверждало jed­nak ясно, что опция на три первых книжки Ernesta угаснет по отторжению Книжки Номер Два. То в настоящий момент стояло. „А следовательно — объявил Fitzgeraldowi — я имею свободную руку."

Добивались его другие фирмы. Предыдущей зимы получил письмо от Maxa Perkinsa, о чем Скотт очевидно знал. В последнее время Билл

108

Bradley от Knopfa спрашивал, что пишет, но Альфред Harcourt из фирмы Harcourt и Brace сказал, что первая повесть Ernesta может wstrząsnąć страной. Соглашался выплатить аванс, если бы Ernest zde­cydował измениться издателя. В первом проявлении Hemingway хотел соблюсти данному обещанию Perkinsowi. Хватило zadepe­szować к Liverighta, чтобы передал рукопись Дону Stewartowi, который составил бы его Perkinsowi. Ernest считал, что Солнце также будет подниматься должно помочь в добивании торга.

После беспокойной, бессонной ночи прибавил новогодний постскриптум к письму к Fitzgeralda. Начал всерьез думать о быстром выезде в Нью-Йорк. Мог бы тогда уладить дело на месте, po­czynić изменения, которые требуются, в Воде, а даже забрать из издательства matryce в наши времена. Должен был однако подождать половину к января на новый загранпаспорт, поскольку значимость старика угасла перед Bo­zym Narodzeniem.

Тем временем пришло искреннее письмо от Liverighta: все в wy­dawnictwie прочитали книжку и единогласно признали, что есть не для них. Независимо от того, что представляет такой острой, вручи злобную pa­rodię стиля Андерсона, представляет юмор, очень интеллектуальный. Не только не удалось бы продать двадцать тысяч экземпляров, что предрекал Ernest, но имели бы счастье, если бы вытолкнули sie­demset или восемьсот. С другой стороны все радуются на Солнце также будет подниматься. Если получат машинопись скоро, выдадут książ­kę осенью.

В настоящий момент по наступлению этого листа Pauline выехала с возвращением к Парижу. Ernest был в настоящий момент в полной мере сознателен процесса, что длился, в котором, как писал позже, „незамужняя молодая женщина становится на время наилучшей подругой другой молодой женщины, которая замужем, потом проживает с мужчиной и женой, а затем nie­świadomie, невинно и неуступчиво берется за выход при te­goż мужчине. Если мужчина является писателем и выполняет тяжелую работу, так что бывает очень zajęty и через значительную часть дня нет хорошим kom­panem или товарищем для своей жены, тот уклад имеет свое zale­ty, пока się не zrozumie, к чему проводит. Мужчина имеет около себя двух красивых девушек, когда завершает работать. Одна есть no­wa и странная и если мужчина имеет неудачи, доходит до того, что любит его обе. А тогда вместо них двое и ребенка есть их трое. С po­czątku то побудительно и потешно и так длится спустя некоторое время. Все вещи, в действительности плохие, начинаются от чего-то невинного. И так живет день после дня, радуясь тем, что имеется, и не tro-

109

szcząc ни о чем. Ты врешь и имеешь до того отвращение, да и то тебя уничтожает, и каждый день каждый раз более небезопасен, но ты живешь со дня на день, как на войне."

По возвращении в Париж Pauline настойчиво старалась сохранить po­zory przyjaźni со всей семьей, но на сообщение, что Ernest posta­nowił ехать в интересах в Нью-Йорк, отписала, что ничего не повлекло бы ее большего удовлетворения чем ему сопровождать. Лист Li-verighta упрекает хороший вкус; более najwyraźniej добавилась бы ему нотница viva voce об искусстве сатиры. Теперь, когда так хорошо pozna­ła Bumby'ego, уме в совершенстве, почему бы Hadley не хочет оставить его со смотрительницей и сопровождать мужчину к Парижу. Обещает однако, что когда Ernest приедет, прицепит его się как жернов, старый мох или зимний плющ.

Так также более или менее стояло, когда в конце января добрался в Париж. Он сам попал уже в schizofreniczny состояние влюбленности в двух женщинах в то же время. Не имел охоты расставаться с Pauline, но в конце осуществил путешествие одиноко, мучаемый wyrzuta­mi совести. Немедленно по приезде погнал к Boniego и Li-verighta и достаточно сердечно разговаривал с Horace'em. Сказал, что есть ему досадно изменять издателя, после чего выпили по przyjaciel­sku килька drinków в ближней закусочной. В тот вечер „немного вступился" и спал очень мало, нерешительный, завязать ли kon­takt с Scribnerem, так как советовал Fitzgerald, также ли попробовать Альфреда Harcourta, издателя Bromfielda. Над утром пришел к выводу, что должен соблюсти обещанию, данному предварительно Perkin-sowi. Осуществил первый в своей жизни визит в бюро Scribnera при Пятой Alei. Perkins, человек, безмерно тактичный, и одновременно теплый и сдержанный, сказал, что Вода является замечательной книжкой, и za­proponował королевский аванс в размере 1500 долларов при этой sa­tyrę а также не непременной повести, а позже выносящий гонорар пятнадцать процент прибыли по продаже.

Потом Ernest посетил Альфреда Harcourta. Вспоминая о ukła­dzie с Scribnerem выяснил, что пообещал Perkinsowi первенство. Harcourt был мягок и вежлив. Ernest всегда будет мило wi­dziany в их фирме, выдающей уже таких способных авторов из Центрального Запада, как Glenway Wescott. Ernest еще в Pa­ryzu принял сердечное нежелание к этому писателю и сочувствовал над его британским акцентом, что аффектировался, который высмеял в короткой sce­nie в. Балл Musette с Солнце также будет подниматься, потому сказал Har­

3

courtowi достаточно неучтиво, что произведения Wescotta из почвы дефектны, но издатель только понес брови и изменил тему.

В Нью-Йорке Hemingway познал „diabelnie много людей". Uwa­zal, что Ernest Boyd величественен, вот так же как Madeleine Boyd и очевидно Боб Benchley а также Dorothy Parker. Попивал алкоголь, который покупался у контрабандистов, с ними и с такими лицами, как powieścio­pisarka Dawn Powell, Isabelle Simmons, в настоящее время жена научного работника--гуманиста Godolphina, Elinor ли Wylie, пока не поступила пора возвращения к Европе.

В Париже успел отобедать и ужин со Скоттом и Zelda перед их выездом к Nicei. Скотт уговаривал его, чтобы провел некоторое время на Ривьере, следовательно пообещал обдумать это предложение. Murphy'owie za­prosili на апреля Hemingwayow к своей Villa Amsrica в Козел d'Antibes, однако повесть не была готова, Hadley и Bumby ocze­kiwali в Schruns, а на rue Picot проживала но „новая, странная" dziew­czyna, мелкая и предопределенная как терьер, которая выбрала себе Er­nesta и хотела его жениться. „Должен был сесть на Gare de 1'Est к первому поезду — написал в долгое время потом. — Но девушка, в которой я любил, была тогда в Париже... и эти места, где мы шли, да и то, что мы делали, и неправдоподобное, szar­piące, убийственное счастье, samolubstwo и zdradzieckość всего, что мы делали, будила во мне такие выбросы совести, что не wsia­dłem, к первому поезду ни ко второму, ни к третьему." Сел к четвертому. „Когда снова я увидел мою жену, стоячую при путях, когда поезд минул куча дерева на станции, я думал, что я желал бы умереть, прежде чем я полюбил кого-то другого. Улыбалась, солнце падало на красивое, обгоревшее на снеге ее лицо, была красиво построена, ее волосы, которые через всю зиму росли нехорошенько и ślicznie, были красно-золотыми в солнце, а около нее стоял Господин Bumby, светловолосый и круглый, со своими зимними щеками выглядящий на вежливого vorarlberskiego парня."

В марте посетили их Дос Passos и Murphy'owie, Дос odświe­żony и обгоревший по путешествиям в Марокко, Gerald и изысканные Sara в новых нарядах лыжников. Подговорили его, чтобы прочитал вслух несколько разделов повести, а поскольку не щадили похвалы, с блаженством вилял хвостом — как написал — и считал, что не имеет ничего такого величественного, как „fiestowa концепция жизни".

По них odjeździe забрался в конечном итоге к письму. Уже раньше купил грубый окаймленный черновик в черное полотно. Перед двумя ty­godniami подписал его и поставил дату: „Эгей. H., 6 марта 1926, Notat-

111

nik." На вступлении записал, что должен закончить Солнце также будет подниматься, а затем через четыре, пять месяцев писать повествования. Рассуждал над заглавием нового сборника; нравился ему Недавно погибший рыцарь, который происходит из średniowiecznej баллады Два ворона. Если бы не использовал его к новому тому повествований, предоставился бы на po­wieść. С тех пор, как с Fieldingowskiego Тома Jonesa взял эпиграф к Wio­sennych воды, мечтал о написании, как то определял, „повести łotrzy-kowskiej для Америки". Tematycznie достигал обратно к одному из pier­wszych порученных заданий ему через „Star" по возвращении к Торонто осенью 1925 года. „Будет то о Рейде Ryanie — записал в черном черновике —i о его побеге из тюрьмы Kingston. Побег — ukry­wanie się v лесах — ограбление банка в Торонто — измена девушки в Minneapolis — арест — коварные dziennika­rze в Minneapolis — возвращение' к Торонто и Kingstonu — или также будет это повествование обо всех твердых крестьянах. Жокеи, бармены — итальянские плуты — боксеры — Kid Howard — wszyst­kie те места. Не будет то история слабого, разочарованного młodzieńca, опутанного и обманутого через судьбу. Будет то история твердого парня, который имеет счастье спустя долгое время, а в конце раздавлен через судьбу."

Счастье, судьба и понятие измены крепко его в этот период zaprząta­ły. Был более уставшим и выбитым из равновесия, нижись przy­znawał. Записал в черновике, что думает о самоубийстве. „Когда я чувствую себя подавленным — писал — я люблю думать о смерти и разных способах умирания. И я думаю, что хотя бы наилучшим образом, если бы не далось как-то так этого устроить, чтобы умереть во время сна, by­łoby выскочить ночью из судна. Тогда не поддавалось бы сомнению, что произнесись бедра, а не кажется то досадной смертью. Был бы только самый момент укоса, а для меня почти каждый вид скока есть легкий bar­dzo. Кроме того не было бы некогда точно известно, что стояло, не было бы посмертных обзоров и никаких расходов для кого-нибудь и всегда существовала бы возможность, что признано бы то за wy­padek."

Какого-то вечера дискутировал на эту тему с instruktorką nar­ciarską, заангажированную через Вальтера Lenta, Fraulein Glaser, po­dzielającą его любовь к ужасу. Сказал, что „хотел бы, чтобы можно было погибнуть на лыжах в какой-то другой способ чем от la­winy". Сидела обдумывая то, а в конце ответила, что в ее понятии было бы хорошей смертью, если бы сердце замешкалось во время съезда

112

„просто наземь в pulver Schnee*". То показалось Ernestowi „очень романтичным" способом умирания. „Можно бы ехать еще chwi­lę по остановке сердца" или также „упасть немедленно впереди". Fraulein Glaser рассказывала, что „определенного человека, убитого через лавину pylnego снега, найдено в стоячей позиции, обращенного, с повышенной рукой, которой махал также убитому коллеге, который имеет улыбку на лице". Ernest имел сомнения относительно этой улыбки, разве что тот коллега улыбнулся, „когда снег перевернулся над ним". Через много лет помнил другой рассказ Fraulein и в конце вселил себе, что был нынешним, когда кто-то uwiązł в „лавине тяжелого, мокрого снега" и нельзя его было отыскать в течение двух дней. „Ko­pali на протяжении всего времени — рассказывала Fraulein Glaser — и сначала натолкнулись на кровь в снеге. А затем было больше кровь, следовательно копали ее вслед... и нашли его стоячего просто, а но вся кровь wypły­nęła ему из шеи, которую вращал сбоку на бок, аж ему протерлась к кости." Очевидно — говорила — когда делал, мог уже быть обморочным.

„Мы стали большими исследователями лавин — написал вспоминая то Ernest — их разнообразных изменений и того, как их избегать и как сохраниться, если się в них uwięźnie. Большинство вещей, которые na­pisałem того года, возникла в период лавин." Тот период длился na­dal в последних неделях марта, когда Ernest совершал конечные ревизии пяти разделов Солнце также будет подниматься. С минутой когда po­stanowił держаться методы рассказа в первом лице, работа po­szła гладко. Все свои описательные способности рукоположил kulmina­cyjnym борьбе Pedra Romero с быками, отъезду гуляк и po­żegnaniu Jake'a с Brett в гостинице Монтана в Мадриде. В конце mie­siąca приехал в Париж с готовой машинописью в ręku. Было то хорошим и отдал текст профессиональному машинисту к переписыванию. Плохую сторону возвращения представляло это, что „та вещь" началась снова — в этом самом пункте, в котором прорвалась перед несколькими ty­godniami, когда Ernest поцеловал свою новую девушку на pożegna­nie и вернулся поездом к Schruns и своей „законной". Ни одна альпийская лавина, ожидающая освобождение через весеннюю воду, не была такой чревной в катастрофу как ситуация Ernesta в Париже на пасху 1926 года.

113

24. COS КОНЧАЕТСЯ

Письма на деревьях в долине Луары начинали зеленеть, когда Jinny и Pauline Pfeiffer забрали Hadley на автомобильную экскурсию по стране chdteaux. Ехали через Версаль и Rambouillet в Char­tres, не торопясь, задерживая в хороших гостиницах и каждый вечер, съедая хороший ужин. Уже после немногих часов путешествия Hadley отметила, что Pauline сохраняется достаточно osobliwie, умолкает на dłu­gie минуты, на вопросы но отвечает неедва гневно. Невзирая на wy­jaśnień Jinny, что сестра от ребенка поддается таким настроениям, Hadley спросила ее однажды просто из моста, то ли как-то связывается с Er­nestem. Я „думаю, что они очень любят" — ответила Jinny. Hadley не подняла эту тему, но в дороге обратной то она была milczą­ca. Когда уже в Париже намекнула мужчине, что имеет поводы przy­puszczać, что влюблен в Pauline, он раскраснелся и ze­sztywniał. Сказал, что не должна была вспоминать об этом деле, потому что добывая ее на явление срывает цепь, которая могла сохранить их разом.

Домовые недоразумения, как обычно, случились для Ernesta bodź­cem к работе. В начале мая закончил Альпийской идиллией; главный ход благодарил, по-видимому, разговорам с rozmiłowaną в ma­kabrze Fraulein Glaser. Пятого мая послал повествование Perkin-sowi с просьбой о вмещении в „Scribner's Magazine". Редакторы признали Пятидесяти кусков очень длинное, Альпийская идиллия при то коротка и непосредственная.

Ссоры по поводу Pauline и коклюша Bumby'ego перекрестили планы Hemingwayow на следующее лето в Испании. Ernest был zde­cydowany ехать в Мадрид сам, Hadley могла бы позже к нему привлечь. Стремился осмотреть novilladas и написать килька opowia­dań. Кроме того чувствовал себя несчастным и болел над собой. Все его приятели się porozjeżdżali — Fitzgerald был в Juan-les-Pins, Archie MacLeish в Персии, Chink Dorman-Smith с возвращением в Англии, Дос Passos в Нью-Йорке, а Pauline в Италии. Завершил письмо к Fitzgeralda извещением, что имеет намерение „urżnąć się как кипа".

В Мадриде было холодно, опоздал на одну corridę, вторую od­wołano учитывая слабую форму быков, потому время провело на wykańczaniu нескольких повествований, замалевывания которых забрал с собой. Два были последующими разделами образования юного героя, Nicka Adamsa. Изменил также окончание Десяти индейцев. Вместо sentymental­

114

nego встречи в полночь Nicka с Prudy Boulton описал разочарование Nicka, вызванное изменой Prudy с Фрэнком Washburnem. Акция Убийц, изначально озаглавленных Матадоры, разыгрывалась в столовой в Petoskey. Потенциальной жертвой rewolwerowców Ala и Maxa был итальянский боксер фамилией Нерон, тот сам, который впервые появился в Отходе Picklesa McCarty'ego. В Мадриде Ernest przechrzci! боксера на 01e'a Andresona, а место акции перенес с Petoskey к Summit, малого местечка около Чикаго. Проработал тогда также свое первое искусство, простую jednoak­tówkę о трех римских солдатах, попивающих в jerozolimskiej таверне вечером по Распялке. В том наименее удачном произведении диалог звучал как дискуссия в гардеробе между футболистами со второго года вуза.

Написал также к Sherwooda Андерсона по делу Весенней воды, признавая, что Sherwood может то признать „плохим, мерзким письмом" на тему „плохой, мерзкой книжки". Чувствовал себя однако в обязанности разъяснить свой более najwyraźniej непреодолимый импульс do­kuczenia Андерсону невзирая на всю помощь, которая представила через него при издании и оценке в наши времена. Началось то прошлого ноября, когда дискутировали с Дос Passosem при obiedzie о Плохом смехе. После обеда вернулся домой, „начал эту Весеннюю воду" и закончил его в неделю. Была то шутка, не задуманная как злопыхательство, но абсолютно искренний. Писатели не должны щадить себе wzajem­nie кулаков. Когда такой человек как Sherwood, способный к большим rzecz/, пишет что-то, что есть „никудышний", Ernest имеет обязанность „wy­zwać" его при то, хоть совсем не становится по стороне „шустрых евреев", таких как Бен Hecht и другие ловкие люди. Сатира не может по сути навредить ничему в действительности хорошему за исключением ощущений, персональных. А поскольку книжка не задумана как атака oso­bisty, следовательно им более остра, тем лучше.

Когда Ernest был в Мадриде, Hadley забрала Bumby'ego к Козел d'Antibes и поселилась дома гостеприимным Murphych на территории Villa America. Fitzgeraldowie и MacLeishowie проживали не неподалеку и что утром все общество возвышалось, чтобы поплавать, тогда как Bumby, непрерывно кашляющий, веселился на краю с детьми Murphych. Но кашель парня пробудил подозрения хозяев. Их английский врач приказал отделить Bumby'ego по поводу коклюша. К счастью Fitzgeraldowie переехали недавно с Villa Paauita в Juan-les-Pins к значительно больше Villa Saint-Louis вблизи Казино, а поскольку соглашение наема на меньший дом еще нет

115

угасла, предложили Hadley, чтобы там перенеслась на период карантина.

После трехнедельного пребывания в Испании Ernest приехал к Villa Paauita. Барство Murphy почтило его прибытие малого przy­jęciem с шампанским и икрой на террасе Казино. Арене и Ада MacLeishowie балакали спокойно, Murphy'owie были в как najlep­szym настроения, а Ernest и Hadley более najwyraźniej в хорошей форме. Позже появились Fitzgeraldowie, уже хмельные, и Скотт zapra­gnął сделать товарищеский саботаж. „Началось от того — wspo­minał Gerald Murphy — что делал разное обижающее внимание на te­mat замысла с икрой и шампанским... очевидно потому, что uwa­żał то при вершине аффектации." Потом так долго и дерзкий задевал красивую девушку, малоподвижную при соседнем столике, что пожаловалась sią старшему официанту. Потом начал швырять пепельницами в in­ny столик, смеясь со школьнической радостью, аж в конце нужно было снова вызвать старшего официанта. Geralda Murphy'ego napeł­niło то таким отвращением, что бросил общество и пошел домой.

Hemingwayowi также все подурнело. Ривьера, вместе с sąsiedz­twem близких приятелей, не была хорошим местом к работе, потому что почти некогда не мог остаться сам. Показал однако я копаю Солнце также будет подниматься Скотту, который, в этот раз совсем на трезво, powie­dział, что книжка славна. Рекомендовал только несколько резаний в począt­kowych разделах, выдвигая такие убедительные аргументы, что Ernest почти немедленно решил начертить первое пятнадцати сторон рукописи — вся биография Brett Ashley и Mike'a Campbella а также автобиографию рассказчика, Jake'a Barnesa. Большинство из этого wy­jaśniała się дальше в повести, а в конечном итоге могло то представлять spraw­dzian основной эстетичной теории Ernesta с этих лет. Известил Maxa Perkinsa об этом тяжелом решении и ожидал результатов.

Perkins согласился на смены и написал, что считает повесть „совсем niezwykłe достижение. Нельзя представить себе книжку, которая содержит больше жизни. Все сцены, а особенно те, когда переступают Pireneje и wjeżdżają в Испанию, и когда ловят рыб в этой холодной реке, а также прогонка быков вместе с волами и борьба с ними на арене — такие хороши, что имеется впечатление, что отживает то в действительности." Плохая новость касалась отторжения через „Scribner's Magazine" Альпийской идиллии. Была бы „очень тяжелым cio­sem для склада" — так по крайней мере считал Роберт Bridges. „Очень ужасна, подобно как некоторые повествования Чехова

116

лишь Gorkiego", и трактует о мрачной реальности, через большинство lu­dzi той, что охотно промолчала.

Max прислал также несколько рецензий из Весенней воды. Harry Han-sen с „New York World" писал: „Пародия то дар богов. Немногих его имеет. Hemingwayowi его бракует. Есть он лучший как автор opo­wiadań." Большинство критиков однако признали книжку за „очень za­bawną", а кто-то назвал ее „наилучшей пародией Андерсона", какая istnie­je. Ernest Boyd подтвердил, что давний лавр школы chicagow­skiej уже увядший. Вода в безмерно хитрый способ некоторого заезженного odtwarza­ją manieryzmy Андерсона. Зато самый Sherwood был крепко взволнован. Признало письмо Ernesta из Мадрида за „хотя бы наиболее уверенный в себе и протекционный", какой kiedykol­wiek один литератор написал ко второму, а самую книжку за świadec­two враждебности. Могла бы быть потешна — утверждал — если бы Max Beerbohm подкоротил ее к нескольким страницам.

Hadley также чувствовала себя такой, что коснулась этим летом, потому что Pauline Pfeiffer объявив, что не боится коклюша, поскольку перешла его в dzie­ciństwie, приехала делить их карантин. Соглашение наема Fitz-geraldow на Villa Paauita именно угасло и Hemingwayowie а также pauline наняли два номера гостиницы в Juan-les-Pins. Утром pły­wali и загорали на пляже. После обеда и длинной сиесте отправлялись на далекие велосипедные экскурсии вдоль Golfe de Juan и возвращались предвечерний на cocktail с барством Murphy, MacLeishami и Fitzge-raldami. Bumby вместе со своей смотрительницей Madame Rohrbach проживал недалеко в малом одноэтажном домике. В гостинице всего bvło по три искусства: завтраков tacek, велосипедов, костюмов kąpielo­wych, которые сушатся на шнуре, — а что наихудшее, были две ko­biety, влюбленное в одном мужчине. Hadley старалась делать вид, что все есть в порядке.

Такой уклад длился к началу июля, когда Hemingwayowie za­brali Pauline и Murphych к Pampeluny на фиесту. После ее zakończe­niu Murphy'owie и Pauline отбыли поездом к Bayonne, откуда прислали мемориальную карточку, написанную в вокзальном буфете. „Ну следовательно уже кончилось — трое osowiałych путешественников мысли о Вас впечатлительно. А bientót!*" Реально ничего не кончилось, потому что в Ma-Irycie начали преследовать Hemingwayow письма Pauline. „Я получу велосипед, чтобы ездить по Bois — писала. — я Получу также седло. Я получу

117

все, чего я хочу. Пожалуйста, напишите ко мне. То есть ТЫ, Ha-dley." Но Hadley не имела охоты выполнить этого пожелания.

Gerald подтвердил в своем письме с захватом, что Hemingwayowie являются украшением этой земли. „Вы есть tacy замечательные — писал — потому что так очень близкие того, что стихийное. Ваши ценности есть sprzężone с миром. Мы горды, что Вас мы знаем. Вы имеете все то, что считается." Mi­mo то мир собственного Hemingwayow распадался в щебни. В конце июля Ernest намекнул о близкой катастрофе в письме к Mike'a Stra-tera. Он и Hadley решили отказаться с планируемого на осень путешествия до штатов. Где-нибудь навертится, все дьяволы берут. Этим летом умерла мать Stratera, следовательно Hemingway послал ему wy­razy сочувствия. Имеет надежду, что Mike нашел какой-то способ po­cieszenia своего овдовевшего отца; то такое безнадежное потерять кого-то, кого любило и с кем создалась себе жизнь, хоть, как каждому известно, эта возможность является одной из „прекрасных вещей", которые ожидают „нас всех". Ирония Ernesta была очевидно roz­myślna. Ему также грозила потеря женщины, которую когда-то любил, — и любил по-прежнему — и с которой творил себе жизнь в течение около пяти лет. Однако не был еще готов обнаружить Straterowi причины своего омертвения.

Когда Hemingwayowie приехали к Villa Amcrica в начале августа, Дон Stewart проводил именно с женой медовый месяц в Козел d'Antibes. Дон был напуган распадом супругов, которые казались ему неистребимыми. Вот так же Murphy'owie. Dowie­dziawszy się, что Hadley и Ernest должны поселиться отдельно, Gerald предложил Ernestowi пользование студией, которую нанимал на rue Froidevaux 69. Hemingway принял это предложение словно в задуривании, потому что непрерывно еще не мог поверить в реальность nad­chodzącej отделения.

Подробности их последнего общего путешествия высеклись ему в pa­mięci: несносная жара в южных провинциях, укрытые пылью деревья, серое каменистое взгорье, rojowisko Марселя, который kłębiące, и приезд о сумерках к Awinionu. На поле при путях сгорал сельский дом. Меблировка, которая уцелела, стояла жалоба на траве. Утром, на предместьях Парижа, минули три товарных вагона, уничтоженных в железнодорожной катастрофе. Такие картины хорошо подходили к настроению Ernesta. С Gare de Лион поехали дрогами на rue Notre Dame des Champs, к тихому и пустому жилью, потому что Bumby по-прежнему находился в Bretanii с Marie Rohrbach и ее мужем. Нашли номер для Ha­dley в гостинице напротив Closerie des Lilas. Ernest поселился

8

в студию Geralda и забрался к чтению щеточных оттисков Солнце также будет подниматься. Послал его 27 августа Maxowi Perkinsowi с li­stem, который содержит посвящение, которым хотел перевязать свою первую повесть: „Эта книжка есть для Hadley и Johna Hadleya Nicanora." Считал это за того минимума, что может сделать.

Раздел V

ПИСАТЕЛЬ

25. СТА ДНЕЙ

Hadley составляла соглашение на малой карточке бумаги и подписала ее своей фамилией. Если Pauline и Ernest останутся издали от sie­bie в течение ста дней, а по истоку этого времени будут по-прежнему влюблены, то даст ему развод. Единственным способом дополнения этого обязательства, который пришел любовницам к голове, было отгораживание от себя океаном, потому 24 сентября Pauline повлияла в Нью-Йорк, оттуда но ехала в родителей к Piggott в состоянии Arkansas. После четырех дней обнаружила сообщение матери. Госпожа Pfeif­fer, усердная католичка, была к глубине wstrząśnięta и сочувствовала обиженной жене, но Pauline выяснила ее добровольный уклад о wygnaniu и со временем родители должны были одобрить то, чего не могли избежать. .

„Ох, ты чудесен — писала Pauline к Ernesta. — И ты являешься большой классической красотой. И ты мудр. И совершенный." Но он не чувствовал себя таким идеалом. Говоря Fitzgeraldowi о расставании с Ha­dley принимал позу сардонического молодого мученика. Их жизнь, сказал, дьяволы взяли, что является единственной вещью, которой можно всегда надеяться по хорошей жизни. Hadley была очевидно wspa­niała. Вина во всех отношениях есть после его стороны. От времени того второго Рождества в Австрии, когда Pauline przy­jechała на лыжи, жил в персональном аде, где избыток bezsen­ności просветлял ему дорогу и помогал в исследовании территории. Так к этому przywykł, что даже думал о ведении экскурсий по тем

olDSZcifclch.

Невзирая на то работал настойчиво в студию Geralda Murphy'ego. Джонатан Cape публиковал английское издание в наши времена и уже po­prosił Scribnera о делании возможным проверки в оттиски Sionce также wscho­

8

dzi. Эдвард 0'Brien хотел в Наилучших повествованиях 1926 года печатать Niepokonanego, который переведен на немецкий и французский. „Scribner's Magazine" заплатил 200 долларов за Morder­cow, первое из зрелых повествований Ernesta, принятое через американское cza­sopismo.

После жизни в Париже и Нью-Йорке Piggott выдалось сельское и уютное Pauline. Насчитывало вокруг двух тысяч жителей и не было там много к работе. Ездила по боковым дорогам на мужском велосипеде, немало читала, играла в bridża, несколько раз пошла с ro­dzicami к „кинематографу", а один вечер провела на танцах. Повседневно писала к Ernesta, охотно повторяя малое poczto­wy остроумие: „За оплатой двух центов я пришла бы к Тебе в zwy­kłej перевязи." Но не подвинулась дальше в сексуальных аллюзиях, каждый вечер но молящаяся о „хорошем, милом, красивом katolickie­go мужчины". Дословно считала дни минута к, когда закончится ее изоляция и сможет снова сообщиться с Ernestem в Pa­ryzu.

В октябре имела нападение „безумия" депрессии и угнетенная świa­domością, что не дали Hadley никакого шанса, что исключили ее okrut­nie из своей жизни, написала к ней, предлагая продолжение периода отделения и обещая даже, что не будет сообщаться с Er­nestem, это если может помочь в соблюдении уклада.

Ernest часто посещал MacLeishow, а в октябре собрался с Archiem на холостяцкую экскурсию к Saragossy на последнюю в этом сезоне борьбу быков. Время от времени сопровождал Аду на боксерские матчи или велогонки и бывал тогда особенно zadzior­ny. Приятели MacLeishow одолжили им жилье на avenue du Bois de Boulogne. Archie принял внезапное отвращение к этой sie­dziby. Всего лишь частое присутствие „Pappy'ego", как называл Ernesta, „скрашивало это проклятое место". Там именно во время принятия He­mingway предложил, что прочитает вслух skatologiczny стихотворение о Dorothy Parker, которой не должен был повод не любить или атаковать. Нынешний этого вечера Дон Stewart признал стихотворение злобный и так также сказал, что положило конец его дружбы с Ernestem.

Агрессивность Hemingwaya была наверно внешним проявлением постоянных выбросов совести. В ответ на лист' Pauline о ее тяжелой депрессии искренне признавал, что пишет к ней, чтобы się wy­zbyć кислот, отравляющих организм. Свое письмо определило как obrzy­dliwy, ужасно дешевый, полный litowania над собой, nurzający в искусственном пафосе и во всех отношениях достойный презрительности. Jed-

121

nakże соотношение Pauline о ее нападении меланхолии совсем его wy­kończyła и расклеила. Время mija так свободно и так ужасно, что хочется ему выть. В своих кошмарах слышит Pauline, который говорит, что это не будет тянуть дольше, что нервы имеет stargane, что оба уничтожены.

Писал, что продумывал даже всерьез о самоубийстве. С całko­witym покоем и без всякого блефования решил осенью 1925 года, что убьется, если проблема их любви не останется rozwią­zany к Рождеству. То поберегло бы Hadley необходимости проведения развода и сняло бы грех из жизни Pauline. Poz­niej однако решил отвлечь самоубийство к ее возвращению. Но в настоящее время снова все выскальзывает ему из рук. Nie является святым. Значительно бы желал умереть теперь, когда что-то еще осталось из его мира, чем тянуть то дальше, аж все случится пустым и бесплодным. Совсем готовый идти после смерти к аду. Не может при то снести ад, который окружает его в этот момент.

Pauline ответила безоблачно, что уже повернула покой и wszys­tko как-то уложится, что очень повысило его на духе. Водосброс' zmart­wieniu давал писавши новые повествования. za­mieścił,,Scribner's Magazine" Канарейки, слегка только zbeletryzowaną соотношение о том, как он и Hadley возвращались с Antibes в августе в этом году, чтобы поселиться отдельно в Париже. Двадцатого второго ноября выслал к re­dakcji В другой стране с вниманием, что mediolańskie старины wy­dają się в настоящий момент очень действительное. В том повествовании итальянский майор говорит молодому американцу, тренирующему около него в госпитале на реабилитационных аппаратах, о своей двойной потере: смерти жены и увечье. Для Ernesta необратимость собственной потери случилась ясной, когда Hadley прислала известность предметов, включительно с me­blami, которое должен был ее завозить к новому жилью. Оставила Bumby'ego на попечении отца и ехала в Chartres, чтобы продумать свою ситуацию. Написала оттуда, что супружескую присягу трактовала всерьез, поскольку однако Ernest хочет развода, должен в настоящий момент ознакомиться с соответствующей юридической процедурой. Через отношение на Bumby'ego она желает все дела обсуждать в письменном виде, разве что что-то дастся уладить в нескольких словах, без склоки. Ernest может видеться с ребенком, когда захочет.

В ответ на письмо написал, что как всегда была храбра, niesa-molubna и великодушная. Поскольку так очень ее обидел, обратился одинаково к Scribnera, как к Джонатану Cape'a с просьбой, чтобы ей передавали все гонорары при Солнце также будет подниматься.

10

Как бы то ни было удерживала его из своих фондов, когда писал первые книжки, и некогда бы не смог их закончить без ее лояльной, самоотверженной, побудительной, впечатлительной и „наличной поддержки". Он сам всегда может что-то дать взаймы от „богатеев" — Fitzgeralda, Mac-Leisha или Murphy'ego — или также принять дарственный от дяди Pauline, Gusa, который охотно поможет племяннице. В конечном итоге извещал, что составляет новое завещание. Доходы из всех его книжек, прошлых и будущих, будут плачены на депозитный фонд для Bumby'ego.

Следующего вечера Hadley ответила ему po_prostu, что можно начать бракоразводное расследование. Уклад о трехмесячной sepa­racji аннулирован. С благодарностью, которая принадлежит, принимает объявление передаваемость гонораров. Если бы решилась в настоящий момент вернуться в Америку, заберет парня с собой, чтобы посетил dziad­ków в Oak Park.

В числе приятелей Ernest не экономил себя. Попивая с Bil­lem Birdem в Caves Mura объявил, что разводится с Hadley, потому что является „негодяем". Fitzgeraldowi сказал, что вышел уже из самоубийственной фазы и дальше будет играть как обычно свою роль „негодяя sans peur et sans reproche*". Хоть живет едя только раз ежедневно в том, что не обогревается студия Geralda, здоров, голову имеет в хорошей форме и хорошо ему идет.

Солнце также будет подниматься также шло хорошо, по крайней мере как на первую повесть. Половина к декабря, то есть в течение двух месяцев, продано почти 7000 экземпляров. Max Perkins рискнул шеститысячный na­kład, а затем второй и третий по двое тысячи; spo­dziewał się хороших коммерческих результатов в весеннем сезоне. Рецензенты, хоть не все такие захваченные, как Ernest бы prag­nął, хвалили книжку при ее существенных преимуществах: бодрость прозы, живой dia­log, неслабеющее напряжение акции, признаки, что Hemingway умеет roz­winąć тему в масштабе powieściowej. Герои не нравились почти никому. Один критик объявил даже, что их „крайняя моральная" гниль сводит на нет артистическое намерение Hemingwaya. Повсеместно также считают книжку при основном примере „теории пропащего поколения". Ernest вызывался до того вмещая как эпиграф слова Гертруды Stein о пропащем поколении около cyta­tu с Eklezjasty о непрерывности ритма земли. Жалился Perkinsowi, что хотел отметить то второе, а не первое. Его намерением было

123

написание „холерной трагедии, с вечнодлительной землей как boha­terką".

В Париже читатели повести находили удовольствие в тех identy­fikowaniu, которые служили при прообразах ее героев. Pra­wie каждый на Левом Берегу распознавал Brett Ashley, Mike'a Campbella и Роберта Cohna. Немногочисленные отгадывали, что Braddocks и je­go жена делаются на образец на Форде Madoxie Форде и Стелле Bowen. Ha­rold Stearns, в драном котелке и как сказал Evan Shipman, „балансирующий своей бесславной жизнью ничем комичный жонглер", был легок к познанию в образе Harveya Stone'a. Билл Bird zau­ważył с увеселением, что Jake Barnes употребляет одну из него ulubio­nych фокусов что имеет целью то, чтобы лишиться обременительных знакомых: просит их на drinka к Caves Mura, а через минуту откланивается под po­zorem, что должен поработать. Dona Stewarta легко развеселила его собственная карикатура в образе Билла Gortona. В разговорах Билла и Jake'a распознал килька собственных powiedzonek, но вся книжка wy­dała ему się только очень ловким репортерским tour de force.

Другие жертвы Hemingwaya были в целом поражены. Kitty Cannell так rozgniewała, что легла на три дня до кровати. Najglebiej возмутилась не только по поводу самой себя, что распялки Ha­rolda Loeba. Обозлил ее однако также портрет Frances Cline, ревнивой любовницы Cohna. Сразу rię ориентировала, что Ernest wy­korzystał ее весьма индивидуализируемый стиль разговора. Loeb не понимал, чем заслужил такое злопыхательство. Чиж не защищал Ernesta перед обвинением антисемитизма? Чиж не боксировал с ним, не учреждал ему устриц и бесчисленные бутылки Pouilly-Fuisse, не przed­stawił его Льву Fleischmanowi и не помог в публикации его книжки в штатах? Шепчут ли при то себе на каждом przy­jęciu, что является прототипом Роберта Cohna? Duff Twysden przeczy­tała повесть с опозданием и хоть изначально была wściekła, потом задабривалась. Имела только одно предостережение — что в rzeczy­wistości не проспала с этим холерным матадором.

Как можно się было spodziewać, родителям Ernesta не припали к вкусу szaławiły с Pampeluny. Доктор Hemingway послал sy­nowi экземпляр „Literary Digest Book Review Magazine", czer­wonym и темно-синим карандашом, очертив статью, которая говорит о sil­nej публичной реакции против „сексуальной повести" а также „eksklu­zywnej реалистичной повести". Невзирая на свою преференцию для „zdrow­szych" форм литературы остался по отношению к сыну лояльный, выражал всего лишь

11

надежду, что содержание его будущих книжек будет на немного высшем уровне.

Сапы как всегда была очень искренна. Радовало ее, что повезти rozchodzi, хоть создание „одной с наиболее ordynarnych книжек года" считала „сомнительной честью". Разве ее сын prze­stał заботиться о добропорядочности, воспитанности и почести? Наверно должен знать другие выражения чем „холера" и „dziwka". Тяжело ее так przema­wiać к собственному ребенку. „Но я не могла дольше молчать — napi­sała — если какое-то мое слово может помочь Тебе к отысканию самого себя." Если Ernest имеет домовые сложности или „zniewoliło его" питье, должен zrzucić оковы и стать таким человеком и pisa­rzem, которого Бог задумал. Hemingway отписал гневно, что матери нужно малого впрыскивания семейной лояльности. Мог бы ее послужить как обезболивание против всей такому очевидному бесславию сына.

Однако много лиц было другого мнения чем родители писателя. Fitzgerald донес из Вашингтона, что обрадован принятием Солнца в Америке. „Я не умею Тебе сказать — тянул — сколько означала для меня Твоя дружба из-за этих полтора года; является она самым ясным моментом нашего путешествия к Европе." John Peale Bishop встретился с Ernestem на cocktailu и показало ему письмо от Edmunda Wilsona, которое подтверждало, что Солнце также будет подниматься является naj­lepszą повестью, которую написал кто-нибудь из поколения Hemingwaya. Malcolm Cowley удостоверился этой зимы, что „влияние" Ernesta достигает „далеко за круг тех, которые его знали в Париже". Девушки, которые приезжают в Нью-Йорк, с Smith College будут „наследовать на Леди Brett... Сотни интеллигентных молодых людей из Центрального Запада стараются быть hemingwayowskimi героями и говорят бесцеремонный, с твердой powściągliwością." Thornton Wilder доносил с New Haven, что студенты с Yale есть под большим впечатлением Солнца, и его собственная новая повесть содержит фрагмент, который, — имеет настоятельную надежду — есть hemingwayowski.

Сто дней уклада с Hadley замедлилось к ста семи, прежде чем судно Pauline завернуло к Cherbourga. Ernest ожидал ее, opalo­ny после недели езды на лыжах с Arcbiem и Адой MacLeishami. Забрав из Парижа Jinny как компаньонку прибегнули к Gstaad на длинные зимние каникулы. По-прежнему ездили на лыжах 27 января 1927 года, когда развод Hadley с Ernestem стал бесповоротно фактом.

125

26. МУЖЧИНЫ БЕЗ ЖЕНЩИН

В первых месяцах 1927 года Ernest старался покрыть ha­łaśliwością выбросы совести по поводу жены и ребенка. Утверждал например, что дошли его слухи, как будто убежал в Швейцарию, po­nieważ хотели его убить разные безумные лица, которым выдавалось, что распознают себя в Солнце также будет подниматься. Между in­nymi Гарольд Loeb должен был якобы разыскивать его, вооруженный в pisto­let'. Ernest рассказывал, что по отношению к тому разослал по Латинскому Кварталу сообщение, что будет сидеть перед Brasserie Lipp между второй и четвертой в определенных январских послеобеденное время. При признаке труса своих обвинителей признавал факт, что не свистели там пули.

Подобно прореагировал на новогоднее письмо от Charda Powersa Smitha, которого засмеял в повествовании Господин и госпожа Elliot. Smith прочитал его в долгое время по публикации и написал, что Hemingway является омерзительным червяком, которому не удался типичный хамоватый фокус оформления человека. Ernest ответил из Швейцарии, что Smith не осмелел бы написать такого письма, если бы не был определен, что не имеет его в городе. По возвращении в Париж нокаутирует Smitha с огромным удовлетворением несколько раз, или может только раз, в зависимости от его способности к подниманию из земли. В zakończe­niu выражал сердечную презрительность для Smitha, его прошлого, tera­źniejszości и будущего а также для его стиля epistolarnego.

Эта склонность к презрительности, что оказывается уже много раз, ujaw­niała się также в обычае шутовства людей, которые свидетельствовали ему вежливости. Луи и Мэри Bromfield воздавался за za­proszenie на ужин, прозывая хозяина „Bloomfield", kwes­tionując его писательские способности, критикуя качество вина, которым он угощен, и делая ироническое внимание на тему любимых зайцев Мэри. Когда Sherwood Андерсон приехал в Париж, Er­nest пригласил его на drinka, после чего донес Perkinsowi, что Андерсон „совсем не коснулся Весенней водой" и что было им „очень приятно" вместе. Андерсон, имея немного другой взгляд на этот случай, объявил снисходительно, что wła­snymi „zaabsorbowanie Ernesta мыслями" несомненно „ослабило его способность к дружбе".

Среди читателей слава Hemingwaya четко росла. Так как предрекал Perkins, повесть по-прежнему расходилась и до февраля продано 12 000 экземпляров. То в свою очередь разожгло энтузиазм re­daktorów журналов. Три повествования печатал,,Scribner's Ma-gazine", Альфред Kreymborg взял Альпийской идиллией к „American Ca­

12

ravan", даже достойный „Atlantic Monthly" согласился zakupić Piec­dziesiat кусков при 350 долларах — наибольшую сумму, какую dotych­czas заплачен Ernestowi при повествовании. Двадцатого пятого января Perkins просуммировал ситуацию, говоря: „Солнце взошло... и будет подниматься непрерывным."

Ernest по-прежнему находился в Gstaad, когда Max предложил ему издание осенью сборника повествований. Учитывая, что книжка будет вызываться к укреплению его репутации, Hemingway немедленно zapro­ponował заглавие а также известность повествований, которая обнимала В Мичиган, обойденное через Liverighta, и два новых, законченных в начале февраля. Гонка на дознание была замалевыванием о невротичном агенте труппы kabaretowej в Канзас-Сити, а допрос из Простого допроса проводил итальянский офицер — гомосексуалист — со своим mło­dym денщиком. Временное заглавие Мужчины без женщин должен был быть напутствием, что во всех этих повествованиях нехватка „zmięk­czającego женственного" влияния в результате „zaprawy, дисциплины, śmier­ci или других причин".

Вопреки пожеланиям Pauline отложили брак до мая. Ernest не spie­szył się zbytnio к повторному бракосочетанию. Объяснял Isabelle Godol-phin, что он и Hadley „упали", поскольку влюбился в ком-то in­nym. Развод провел, потому что так хотела жена, по-прежнему однако in­teresował się ее ситуацией, в январе но ввез Bumby'ego на две недели до Gstaad и хвастался приятелям, что есть с ней „в замечательных взаимоотношениях". В начале февраля известил rodzi­ców, что расстался с Hadley осенью, но подчеркивал, что по-прежнему являются „наилучшими приятелями". Не вспоминал ни о Pauline, ни о roz­wodzie и утверждал, что проводит „монастырскую жизнь".

Guy Hickok, который вместе с женой присматривал Hadley в Париже, хотел собраться на холостяцкий объезд по faszystowskich Италии и уговаривал Hemingwaya, чтобы его сопровождал. Невзирая на отрицания Pauline Ernest согласился ехать, хоть предварительно присягал, что его нога то, чтобы не постать в Италии, пока Mussolini будет у власти. В начале марта ввез Bumby'ego на десять дней до Gstaad, а потом отправился в дорогу с Guyem. В Rapallo встретил Dona Giuseppe Bianchi, священника, который намащивал его елеем, когда лежал раненный в долине Piave в 1918 году. Эта короткая встреча разбудила заново его религиозную впечатлительность и выбросы совести по поводу Hadley, потому во время последующего путешествия в нескольких раз молящийся и плачущий. Pauline доносила из Парижа, что ищет для них жилья и что обоим им будут нужные свидетельства крещения. Поскольку Ernesta

127

окрестил в 1918 году католический священник, может есть где-то в Wlo­szech соответствующая запись. Кроме того должен представить свидетельство ślu­bu с Hadley, который состоялся вне Церкви и потому будет признан неважным.

Путешественники выполнили широкую петлю на север, через Forli, Imole, Bolonie, Piacenze с возвращением к Генуе, переступили предел и ночь провели в Mentonie. После десяти дней в Италии Mussoliniego город показался им „веселым, чистым, нормальным и милым". Имея путешествие свежо в памяти, Ernest написал серию шутливых в тонне замалевываний под заглавием Италия 1927 и послал его Edmundowi Wilso­nowi к печати в „New Republic".

В апреле решил, что Мужчины без женщин будут содержать длинные повествования: Пятидесяти кусков и Niepokonanego, а также восемь других, написанных в прошлом году: Сегодня есть пятница, В другой стране, Убийц, Канарейки, Гонка на дознание, Al­pejska идиллию, Простой допрос и Банальную историю, опубликованную в „The Little Review" летом в 1926 году и прощальным hoł­dem писателя, который есть, для матадора Maery. Четвертого мая дошвырял dó этого комплекта замалевывания из Италии faszystowskich а также повествование о Nicku Adamsie — Десяти индейцев — рабочие озаглавленные По czwar­tym. Но даже круглая дюжина не казалась ему достаточной, потому на протяжении следующих нескольких недель прибавил Когда мы будем zasy­piali и Взгорье как белые слоны. Первым было новым opowiada­niem о Nicku Adamsie, спертым на военные переживания He­mingwaya в Италии, во втором мужчина уговаривал свою девушку к прерыванию беременности.

Растущий слух Ernesta zrodziła этой весны двух новых дружб. Одну заключил с Дональдом Friede, младшим соучастником Horace'a Liverighta, который pospieszył через океан, чтобы подговорить писателя опять к их фирме, на что тот не дался соблазнить.

Вторая дружба имела намного большее значение и химическая завивка дольше. Waldo Peirce, бородатый художник с Bangoru в состоянии Maine, przeczy­tał Солнце также будет подниматься и захотеть познать автора. Waldo был kie­rowcą санитарок под Verdun в 1916—1917 годах, говорил плавно по-французски и по-испански. Массивный, мягкий, балакающий без перерыва, любящий писать и декламировать длинные, часто неприличные поэмы в трех языках, припал Hemingwayowi к сердцу.

Тем временем дата брака стала в конечном итоге назначена. В конце kwiet­nia Pauline известила о нем rozlicznych членов клана Pfeiffe­row, которые прореагировали восторженно, посылая подарки pie­

13

niężne, с несколькими tysiącdolarowymi чеками включительно. Slub состоялся 10 мая в соответствии с католическим обрядом в парижской церкви Pas­sy. MacLeishowie не прибыли на церемонию, зато Ада выдала позже обед. Старалась погасить неприятный осадок, который будили в ней usi­łowania Ernesta, чтобы убедить католическую Церковь, что остался „ochrz­czony в этой вере через священника, который шел между рядами ran­nych" на итальянском перевязочном пункте перед девятью годы. Еще более имела при плохом implikację, что Hadley, как niewie­rząca, некогда не была его женой и что их составленные супруги в протестантском koś­ciele в Horton Bay были неважны.

Hemingway считался в настоящий момент, по крайней мере nominalnie, за kato­lika. В несколько месяцев позже достаточно неконсультации объяснял свои взгляды определенного dominikaninowi, который послал ему письмо с pyta­niami. Ernest отписал, что через много лет был католиком, хотя и крепко запустился в период од 1919 1927 год к, когда не приступил к причастию. Однако в 1926—1927 годах шел re­gularnie на мессу, а бесповоротно привел в порядок свой дом (то то, чтобы его сформулировать) в 1927. году Чувствует себя вынужденным признать, что za­wsze имел больше веры чем мудрости или знания — короче говоря, что является „очень тупым католиком". Имеет „столько вер", что „ни за что не хочет в нее вдумываться", но старается проводить достойную жизнь на лоне Церкви и очень счастлив. Некогда не публиковал своих po­glądów, поскольку не хотел быть известный как католический писатель. Ro­zumie важность дачи примера — все же некогда не дал do­brego. Его основная программа самый проста: стараться pro­wadzić честная жизнь и писать хорошо и правдиво. Легче есть czy­nić то первое чем второе.

Медовый месяц провели в малом пансионате в Grau du Мечтает, небольшом рыбацком порту о семи километрах от Aigues Mortes в дельте Rodanu. Pauline соблюла обещанию, что позволит Ernesto­wi делать, что ему нравится, потому угощался морем и солнцем, ło­wił рыбы, плавал и писал хорошо, без усилия. Закончил Десять индейцев и Взгорье как белые слоны и послал его Maxowi Perkinsowi. Единственным невезучим событием была инфекция искалеченной стопы.

Летнее путешествие к Испании немного отличалось от предыдущих, с той лишь разницей, что Ernest имел новую жену. Первого сентября отправились po­ciągiem в Palencji и к Hendaye, откуда написал к отцу, выражая печаль, что срывом с Hadley повлек родителям профессию. То письмо было мешаниной правды и неправды. Доносил в нем, что в течение года с горой был влюблен одновременно в двух женщинах, но оставался

129

абсолютно верный Hadley. Когда решилась на развод, но dru­ga женщина была в Америке и не имела от нее сообщения почти в течение двух месяцев — очевидная неправда, поскольку Pauline pi­sywała к нему почти повседневно. Но некогда не разлюбит Hadley и Bumby'ego, как также Pauline, с которой в настоящий момент женат. На окончание подтверждал, что по-прежнему плох на мать, потому что обвинила его о низкопоклонничестве самым низким вкусам читателей.

Нельзя было сказать, чтобы читатели проигнорировали его po­wieść. Когда Мужчины без женщин появились 14 октября, число проданных экземпляров Солнце также будет подниматься достигла 23 000, а cią­gle наплывали письма от читателей, одинаково критическое, как pochwal­ne. Ernest внимательно читал его и все рецензии. Колоссально ziryto­wała его рецензия из Мужчин без женщин вмещенная на первой стороне воскресного литературного дополнения „New York Herald Tribu-ne". Рецензент, Virginia Woolf, писала, что храбр, искренен и весьма способен, но очень сознательно подчеркивает свою męskość и его талант скорчился вместо расширить. Ernest утверждал, что вся эта группа Bloomsbury именовала себя wybawczynią писательской республики и в целом приписывает недобросовестные побудки молодого rywa­lom, который карабкается вверх. Внимание Virginii Woolf так его взволновали, что попросил Perkinsa, чтобы другое отложил к Рождеству, когда будет находиться в Gstaad. В настоящее время работает, а удостоверился, что чтение рецензии смущает его и мешает в письме.

То решение было рассудительно. Другие критики говорили о „бездушном, малом маленьком мире господина Hemingwaya" и его занимании „matado­rami, авантюристами, комбинаторами, rewolwerowcami, zawodowy­mi солдатами, проститутками, пьяницами и наркоманами". Его „wul­garni люди" переживают „жалкие малые катастрофы". Хлопоты с He­mingwayem заключаются в том, что бракуют ему какой-то философии. Остается верным, но только zewnętrzności. По сути является репортером, у которого факты „рисуются со всей ясностью и остротой (а также chło­dem) ледовых сосулек".

Еще им ознакомился с этими оценками своих самых новых повествований, Ernest начал работу над второй повестью. Донес Perkinsowi, что есть то что-то в виде современного Тома Jonesa. Экспериментировал с рассказом в третьем лице, поскольку имел достаточно этого „холерного первого лица", которого употреблял в Солнце также wscho­dzi и части повествований. Побаивался, что не сможет закончить книжки к началу зимы, особенно что собирался на пар месяцев к Gstaad, а затем должно было намерение вернуться к штатам и остаться там к

14

осени, потому что Pauline надеялась ребенка и желала его родить на американской земле, а он сам уже от свыше года стремился оказаться в стране. Тоску к родине заострила встреча с Hadley и Bumbym, которые приехали в Париж из штатов в конце paź­dziernika. Hadley выдалась красивая Ernestowi. Принимала роль разлученного с видным равновесием духа и дала понять, что влюбилась в ком-то другом. Ее вид четко контрастировал с видом Pauline, не как можно лучше сносящей свою первую беременность в возрасте тридцати двух лет.

В Берлине во время шестидневной велогонки встретились с Sinclairem Lewisem, Ernest которого познал перелет в Pa­ryzu, когда был еще женат с Hadley. Lewis, непоинформированный о разводе и повторных супругах писателя, заскочил od­kryciem, что но мелкая, несмелая, достаточно мизерная и очень молчаливая женщина является новой госпожой Hemingway.

Год закончился серией мелких неудач: Jinny написала с Gstaad, что первый снег совсем растаял, Ernest крепко простужался, а когда в конечном итоге тронулись в дорогу, Bumby покалечил его ногтем в зрачок правого глаза. Был этот лучший глаз Ernesta и po­tem видел все словно через łzawą туман. Неприятность повлек ему также номер „Oak Park News" статья, которая содержала, о niedaw­nym успехе Сапы Холл Hemingway как художницы-пейзажистки. „Можно бы допускать — писал репортер, Bertha Fenberg — что мать Ernesta Hemingwaya, автора Солнце также будет подниматься, будет скорее суровым реалистом, но но весьма безоблачная женщина смеется из пессимизма молодых писателей и дает выражение здорового przekona­niu, что маятник снова возвращается к нормальному положению." Ernest zau­ważył кисло, что несомненно Сап хотела бы, чтобы ее сын Ernie был Glenwayem Wescottem или каким-то достопочтенным князем из сказки, с английским акцентом и вкусом к прабабушкам.

Единственным ясным моментом, rozświetlającym конец в этом году, было сообщение, что том Мужчины без женщин разошелся в 15 000 экземпляры едва в три месяца по публикации.

27. НА ЗАПАД

Аж до весны 1928 года Ernesta тревожили мелкие неприятности: все время преследовала его опасение перед слепотой, разбился на лыжах, последний

131

вылазку к Lenk и Adelboden сделала невозможной плохая погода, по przy­jeździe к Парижу застал дом, который не обогревается в результате того, чтобы полопаться труб от мороза, лег к кровати с атакой гриппа, в конечном итоге упало ему на голову треснувшее оконное стекло из светлячка в туалете и так pokale­czyła лоб, что должны заложить десять швов.

Все то невыгодно отразилось на писательской работе. В lu­tym полакомился повествования, которое оказалось стоящие „лесовики". Skar­zyl się Perkinsowi, что очередные неудачи fatalnie повлияли на всю его жизнь и ум в прошлом году. Медленно приходит к себе — писал — но не свободно дать познать людям, что было się больным или искалеченным. Его энтузиазм для задуманной повести остыл и хоть с начала казалась хорошим замыслом — rodza­jem „современного Тома Jonesa" — еще не имел концепции, как ее написать. Если бы оказалось, что не будет удачна, должно было намерение взяться к чему-то другому.

То что-то другого начал уже в начале марта. Зразам видел это только как повествование в виде В другой стране. Много лет пробовал использовать свои военные переживания, хотел рассказать историю любви и войны, употребляя как эпиграф циничных слов Marlowe'a: „... но то было в другой стране, а кроме того дева не живет". Другой страной могла быть только Italia, а девушкой Agnes von Kurowsky. Не была она „девой" не умерла, но эта история добивалась opowiedzenia. Все дело, отдаленное в настоящий момент на десять лет', opro­mieniał золотистый блеск, которого не смогли затмить очередные выезды Ernesta к Италии. Мгновенно, в результате непредвиденного откровения, начал черпать „огромное побуждение" из войны и „всех этих rze­czy и мест". Что-либо бы случилось, następczynią Солнце также будет подниматься должна была быть первостепенная повесть. Может то собственное by­ło то. Fitzgerald неедва przesadnie увлекался первым zda­niem В другой стране: „Осенью война все время длилась, но мы уже на нее мы не пошли." В настоящий момент на бюро Ernesta лежала записанная вручную страница, которая говорила о другой осени в той другой стране: „В конце этим летом мы занимали дом в селе у реки, за которой была равнина и горы. В русле реки лежали камни и głazy, suche и белое в солнце, и вода была прозрачна, быстра и błę­kitna..."

Ernest хотел вернуться в Америку да и то желание сосредоточилось в конце на Key West. Дос Passos, который когда-то посещал эти stro­ny, рассказывал восторженно о своем „к сну подобного prze­

15

езде через острова" поездом по старому виадуку. Key West то „в действительности остров" говорил Дос.

Hemingwayowie сели следовательно в Ля Rochelle на английское почтовое судно „Orita", которое удается в восемнадцатодневной рейс к Гаване, откуда другим судном поплыли к Key West. Прибыли там на po­czątku апреля. С утра господствовали на острове жара и соленая влажность. Пополудни и по вечерам охлаждали ее wiejące пассаты от Атлантики. Увидели тихое, тропическое, приморское местечко, обросшее kwitną­cymi кустами, кокосовые пальмы, сухие письма которых шелестели от дуновения, и на половина мощеные улицы с рядами старых белых домов. Дос Passos описывал его как „понемногу ново английское" на вид. Но была то захирела Новая Англия, а число mieszkań­ców уменьшилось в послевоенных годах с двадцатью шестью к dzie­sięciu тысячам.

Ernest сразу начал осматривать остров, мели желтых водорослей, на Южном Пляже выброшенные на берег медузы, недействующую stocz­nię пиджака а также малое испанское restauracyjki. Бары на Duval Street раздавались еженощно звуками румбы и отзвуками драк на кулаке, стачиваемых через матросов из коммерческих судов. Za_dnia ловилось рыбы не поодаль пристани и мостов. Ernest с przy­jemnością наблюдал непрерывный парад коммерческих лодок mo­torowych, экскурсионных и больших судов, серых, przypomina­jących волки катеров прибрежной охраны, влияющих и wypływa­jących из спокойного старого порта.

Вскоре разделил свое время между письма и рыбалки, что в совершенстве отвечало его темпераменту. Вставал и ложился рано, любил писать утром, когда одинаково он, как и день был świe­ży, остальное время но проводил на открытом воздухе, разговаривая с каждым, чье лицо или занятие его интересовали, расспрашивая людей об их истории, семье и профессии. Всегда был сбирателем информации, наблюдал пристально людей прищуренными карими глазами, слушал сплетни и рассказ, отвечая взаимностью фамильярным, шершавым humo­rem с миной бывалого человека в мире. Говорил, что по поводу шрама на czole все брали его при большом контрабандисте алкоголя из Севера или при торгаше наркотиками и никто не хотел верить, что пишет книжки.

Вскоре познал Bra Saundersa, профессионального проводника wędkar­skiego, который знал каждую мель, островок и mangrowco-we mokradło от Homestead по Dry Tortugas, а также Josie Russella, właści­ciela бара „Неряшливого Joe". В баре было темно как в подвале

133

и стоял там длинный, полкругообразный прилавок. Ernest удивлялся бармена у Jo-sie'ego, полного достоинству и ловкости негра, который прозывается, Худой. Другим его любимцем был ирландский механик J. B. Sullivan. Sully также сразу полюбил писателя, тихого „человека, кучевого, mówią­cego медленно и очень конкретно, всегда решительного получать подробные вести". Если бы не его ум — утверждал Sully — Ernest мог бы быть типом из квартала бедняцтва. Но спасала его живая интеллигентность, любознательность и тепло, которое оказывалось сразу среди простых людей.

В Key West ближайшим приятелем Ernesta был Чарльз Thomp­son, подобно как он zamiłowany зверолов и удильщик. Pauline сразу полюбила красивую жену Чарльза, Lorine. Thompsonowie pro­wadzili продажа рыб и другие интересы, почти каждый вечер но, по работе, Чарльз собирался с Ernestem на лов serioli, barrakud, czerwo­nych snapperów и tarponów. Рыбный торг Thompsonow покупал это, что поймали, платя с той лишь разницей, что хватало им на насадки и бензин. Этот вид экономики выдавался Hemingwayowi полностью sen­sowny. Хоть половина к апреля продана 19 000 экземпляров Мужчин без женщин, его доходы из писательства были по-прежнему скромны, а не хотел иметь больших обязательств по отношению к Gusa Pfeiffera, чем то было абсолютно необходимо.

В апреле посетили Ernesta родители, находящиеся тогда на Флориде. Сапы выглядела здорово и достойно, зато доктор был четко больной, поседел, а в результате диеты cukrzycowej schudł и случился нервным.

Ernest рассылал своим друзьям захваченные приглашения, чтобы прибыли делить наслаждения его ново открытого рая. „Chryste, что же то при величественной стране! — написал к Mike'a Stratera. — Viva VAme­rica!" Вскоре появился Дос Passos, этот неутомимый кочевник, со страстным захватом наблюдающий разнообразные сцены и людей. Хоть Waldo Peirce недавно потерял мать, и он также приехал — великаны, bar­czysty, что напоминает Дос Нептуна из барокко римской fon­tanny. Привлек к ним Билл Smith и все проводили длинные часы в несравненном обществе Ernesta, ловя из лодки рыбы mię­dzy островами, плавая в закрытого верфи пиджака в głębo­kiej, зеленой вожже внутреннего бассейна и ныряя из обомшелой каменной лестницы.

Однажды наняли капитана Bra Saundersa и его судно на wy­cieczkę к Dry Tortugas. Ernest повлиял одиноко в dinghy, rzu­cił трос и поймал красивую żaglicę, которая с места отломала носок

16

удилища. Соревновался с ней доблестный всего лишь по то, чтобы увидеть, как выбрасывает крючок, именно когда притянул ее к борту. Во время той экскурсии Waldo, Дон Pico, который прозывается, поймал и потерял семь достаточно больших tarponów. Восьмым был боевым чудищем dwumetro­wej протяжности, которое выскакивало высоко и падало в муаре с odgło­sem, — как сказал Ernest — Wil­liama Howarda, который напоминает ныряние, Тафта. Waldo боролся с рыбой сорок минут, za­nim ее втянул на пласт.

Капитан Bra рассказал им историю „Val Banera", испанского пассажирского судна, zepchniętego из курса через ураган 9 сентября 1919 года. То судно осело на топком песке юго-западнее Key West и затонуло со всем экипажем и пятьюстами пассажирами. Bra нашел его первый и немного не погиб делая бесполезные попытки выламывания иллюминаторов, чтобы добраться до заключенной добычи в середине. Рассказывал, что видел женщину, которая носится в воде за оконным стеклом и имеет на руке стоящие перстеньки малую фортуну. Ernest przy­słuchiwał się внимательно. То был рассказ прямо из жизни, о пиратском привкусе и собственной, своеобразной форме. Такие истории любил знать и opo­wiadać — одинокий человек, который борется со стихией, сильный и такой, что насчитывает только на себя, противопоставляющий свою отвагу и выносливость большой угрозе. Подобно как Bra в 1919 году, многих boha­terów Ernesta соревновалось с перерастающими обстоятельствами их si­ły. И подобно как Bra, часто относили что-то в виде pyrrusowego победы. Награду нельзя было измерять числом перстней или слитков золота. Была ею po_prostu сознание, что делалось свое po­mysłowo и настойчиво.

После таких радостей жизнь в Piggott, где прибыли в конце мая, выдавалось вдвойне нудное. Ernest сразу колоссально po­lubił мать Pauline, но некогда не чувствовал себя в полной мере счастливый на ło­nie семьи — разве что собственной. В письме к Perkinsa сетовал, что Piggott является „запрещенной дырой", отце намекнул, что грустит в pół­nocnego Мичиган и места, известные из детства. Ответ do­ktora Hemingwaya звучал отбивающий охоту. Правда им обоим было бы очень приятно увидеть Ernesta и его жену, но в Мичигане есть непрерывно еще холодный и Pauline сделала бы значительно лучше ro­dząc ребенка в Канзас-Сити или Ст. Луи вместо в Petoskey, где оборудование госпиталя недостаточно.

Ernest капитулировал и отвез жену к Канзас-Сити в жаре половины лета. Поселились у Malcolma и Ruth Lowry. Ernest писал

135

утром, а остальным днем рукополагал спорту. Наблюдал номинацию Her­berta Hoovera во время общегосударственной конвенции республиканцев и po­wziął отвращение к махинации политиков. Полюбил при то богатых kan-sasczyków, которые делали все то самое что британцы, только без их „холерного снобизма" и английского акцента. Открыл в so­bie заинтересованность игрой в поло и мужскими разговорами в гардеробе по розыгрышам, когда чувствовало себя запах пота и для прохлады пилось такой, что занимается контрабандой виски. Продумывал однако о выезде дальше на запад, где мог бы закончить первую версию повести и немного połowić форели. Один из спортсменов с Канзас-Сити намекнул об удильном рае в Idaho. Был им центральный приток Реки Lo­sosiowej, ни без каких дорог в луче семидесяти нескольких ki­lometrów и с наилучшими половинами в мире. После прибытия на детский мир Ernest мог бы поехать там или к Wyomingu, где можно было в три дня добраться автомобилем с Канзас-Сити.

Двадцатого седьмого июня Pauline родила сына, которому дали по имени Patrick. Роды длились долго и закончились кесаревым сечением, Pauline был должен следовательно остаться в госпитале вокруг трех ty­godni. Когда она и chłopczyk были в конечном итоге готовы к путешествию, Er­nest завершил четыреста семидесятую восьмую страницу повести. Je­chali поездом с Канзас-Сити к Piggott двадцать один skwar­nych часов, и ребенок плакал через большую часть дороги, потому Ernest был уже отбит охоту к отцовству и освободился от этих obo­wiązków, когда только смог. Вечером 25 июля вернулся железной дорогой к Канзас-Сити, откуда спортивным Фордом вместе со своим старым przy­jacielem, Биллом Horne'em, отправился в Wyomingu. Отказался из проекта выезда сверх Лососевой Реки, потому что — как написал к Waldo Peirce'a — нужное ему был в настоящий момент передох от жары preriowych состояний, крошка умственного покоя и ежедневная za­prawa, которой была бы ловля форелей в горах Bighorn. Zatrzy­mujac się по очереди в Folly Ранчо и Sheridanie добрался до Нижнего Ранчо Eleanor Donnelley, где не было туристов и господствовала ci­sza как в могиле.

Восемнадцатого августа приехала к Sheridanu Pauline, которая уже повернула силы. Ernest забрал жену в посещения к французской ro­dziny, которая изготовляла и продавала хорошее вино в опрятном drew­nianym домика на улицу Val Vista. Звались Чарльз и Alice Moncini и имели двух сыновей, Augusta и Luciena. Hemingwayowie будет заселять на ocienionym pnączami заднем крыльце с видом на da­lekie, коричневые горы за желтыми нивами ржи и попивали холодные домовые

136

пиво. Все разговаривали по-французски, Ernest но слушал внимательно, наблюдая их лица и стараясь запомнить слова. Мог бы с cza­sem разместить Moncinich в повествовании, характерном замалевывании, полном чистоте и гармонии, — в спокойном соотношении о простых людях, которые изготовляли и погоняет вино с Wyoming, и рассуждали, ka­tolik фамилией ли Al Schmidt мог бы стать избран президентом, если бы добивался положения предела сухого закона.

В конце августа Ernest закончил первую версию повести, но чувствовал себя слишком уставшим, чтобы быть определенным качеству того, что napi­sał. Оставался им еще весь месяц до планируемого возвращения к Arkansas. Проживали в настоящий момент на ранчо для туристов Willisa Speara, недалеко заказного леса индейцев из племени Crow. Ernest хотел zba­dać областей, расположенных дальше на запад, следовательно проехали к округу Lincoln, к югу от парка Yellowstone, потом вошли к Shell, чтобы увидеться с Owenem Wisterem, автором Wirginczyka и wiel­bicielem произведений Hemingwaya. Осмотрели горы Скандалов Tetons, pró­bowali ловить рыбы в Змеиной Реке, в Moose, недалеко Jackson's Hole, посетили ранчо Struthersa Burta, выпускника Princetonu и автора, расходного через Scribnera, после чего с Sheridanu тронулись в длинную дорогу к Канзас-Сити.

Следующий месяц провели в Piggott; Ernest маршировал и бегал по боковым дорогам, приставал под деревьями, чтобы боксировать с тенью. Schudl, а будучи в хорошей форме случился дерзким и urą­gał местным крестьянам, которых считал злобным и sfana-tyzowanych. „На Центральном Западе встречается cholernie мало порядочных гостей" — написал к Waldo Peirce'a. В письмах к przy­jaciół подтверждал, что грустит к Wyomingu, Saragossy, Key West и Pa­ryza, решили следовательно вернуться ck> Key West, где мог бы сделать поправку книжки. Lorine Thompson нашла бы им какой-то дом, взяли бы негритянскую няню для Patricka, Bumby прибыл бы из-за Атлантики и остался у них до апреля, а затем все прибегнули бы к Парижу. Сестра Ernesta, Sunny, приехала бы в конце ноября заняться детьми и переписать на машине окончательную версию повести, которая должна им принести серьезный доход, поскольку Perkins, даже не wi­dząc текста, готовый был гарантировать 10 000 долларов при праве dru­kowania ее в отрезках в „Scribner's Magazine" весной в 1929 году. Тем временем но, оставив Patricka на попечении бабушки и тети Jinny, могли бы ехать в Чикаго, Conway, Массачусетс и Нью-Йорка и вернуться к Piggott в половине ноября по Patricka и автомобиль.

137

Все то стало реализовано. Будучи в Чикаго осуществили obo­wiązkową визит в Oak Park — был то первый визит Ernesta много лет пяти. Посетили также Chicagowski Instytut Искусства, где с огромным захватом открыл картины Winslowa Гомера. В Mas­sachusetts был только раз, еще при временах мальчишечьих, потому визит у MacLeishow замедлился неделя к. В Нью-Йорке obej­rzał килька боксерских walk, обсудил повесть с Perkinsem и встретился с Straterem и Peirce'em, которые согласились приехать зимой к Key West.

Семнадцатого ноября Hemingwayowie и Mike Strater собрались на матч Princeton—Yale. Встретив Скотта и Zelde, вместе с ni­mi поехали поездом к Филадельфии, где ожидал на них Buick Fitz-geraldow с прежним парижским таксистом Philippe'em за kierowni­cą. Скотт, который во время розыгрышей сохранялся как надо, po­tem напился ничем подросток и заснул твердо в автомобиле, на dłu­go прежде чем добрались до Ellerslie, его владения под Wilmingtonem. Завтра Hemingwayowie вернулись в Чикаго, Ernest но написал из дороги несколько слов с благодарностью для хозяев. Был более, чем абы как убежденный о том, что недавно сказал Maxo-wi Perkinsowi — что Zelda является плохим духом мужчины. „Может się my­lę" — признавал, но по сути совсем так не думал.

28. ПРОЩАНИЕ С BRONIĂ

Езда автомобилем с Piggott к Key West с Pauline и Patrickiem длилась три обременительных дня. Едва ввелись к большому, sta­rego, белого дома вблизи песчаных пляжей по атлантической стороне острова, прибыла Sunny, и Ernest выехал на встречу Bumby'ego к Нью-Йорку.

Увиделся там с Lincolnem Steffensem, познал Ringa Lardnera и купил себе арбалет harpunową. В настоящий момент по приезде парня ru­szyli в дорогу к Key West, но на станции Trenton ожидал Ernesta телеграмма с Oak Park с сообщением о смерти отца. Оставив сына на попечении вагонного, вернулся в Филадельфию, откуда zadepeszo­wał о ссуде к Stratera и Fitzgeralda, а по наступлению денег от Скотта тронулся дальше в Чикаго.

В Oak Парк узнал, что накануне отец сжег в печи какие-то персональные бумаги, после чего стрельнул себе при правом

138

ухо из старика револьвера Smith и Wesson калибр .32, odziedziczo­nego по Ansonie Hemingwayu.

Ernest обвинял дядю George'a, что не zwrócił достаточной uwa­gi на финансовые хлопоты доктора. Умерли оставил относительно небольшое имущество: 25 000 долларов из страхового полиса на ży­cie, два домика у озера Walloon а также дом в Oak Park, по-прежнему наложенный ипотекой в размере 15 000 долларов, остальные потому что uto­pił в недвижимости на Флориде, которая Ernest остро тогда skry­tykował как бесценное. Но еще более мучали доктора Hemingwaya физические боли. Как утверждал Ernest, настойчивая бессонница, вызванная расстройствами cukrzycowymi и ангиной pec-toris, отобрала ему временно равновесие ума. Наихудшее по этому всему делу, как написал к Maxa Perkinsa, есть то, что отец был человеком, которого в действительности любил. В настоящий момент он остался nominalnie главой многочисленной семьи, наложенной многими проблемами и долгами. Счастливо складывается, что имеет в ręku повесть, которая предвещает хорошие доходы. Известил ближайшим, что заглавие Прощание с оружием zapo­życzył из поэмы George'a Peele'a, вмещенной в Oksfordzkiej книге английских стихотворений.

По возвращении к Key West вступил к исправлению книжки и pra­cując по шесть часов ежедневно смог закончить работу 22 января к. Раньше еще попросил Maxa Perkinsa, чтобы приехал и отобрал целостность лично. Max согласился, что заскочил. Когда появился 1 lu­tego, Ernest сразу отправился с ним на рыб. Что утром уже в шесть были на воде и оставались там к позднему поюгу. После prze­czytaniu машинописи Max постановил, что величественен. Сказал однако омраченным, что Bridges не сможет разве печатать этого в отрезках из внимания на фрагменты в воинском языке. Wrociw­szy к Нью-Йорку удостоверился однако, что предусмотрения относительно языка были излишне пессимистическими. Bridges полностью po­dzielał его захват и Max przetelegrafował Ernestowi предложение 16 000 долларов, наибольшей суммы, какую,,Scribner's Magazine" заплатил do­tychczas при праве на первое издание в отрезках.

Hemingway начал в настоящий момент определять свою книжку как „длинную opo­wieść о трансальпийской kepulacji включительно со всей войной в Италии а также кроватью". Невзирая на одобрения Perkinsa и соглашения с „Scribner's Magazine" не был еще определен стоимости своего дела и ustawicznie искал ее подтверждения у ближайших приятелей. По мере как появлялись, чтобы вместе с ним питья и ловить рыб, вытягивал несмелую копию машинописи и нервный ожидал их вывода, что книжка есть

139

величественная. Strater ее похвалил, Waldo Peirce дал свое imprimatur, а Дос Passos, которого от времени его недоброжелательной рецензии о Солнце также будет подниматься Ernest считал очень суровым критиком, вправил автора в запал, когда согласился с другими, что есть то славная вещь.

Hemingway начал в настоящий момент посылать матери сто долларов месячно, и серьезные кроме того квоты на налоги от недвижимости. Pogratulo­wal ее, что решила поднанимать покои в Oak Park, насоветовал продажу площадей на Флориде и пригрозил облупливанием дяди George'a из кожи, если тот лично не будет погашать ипотеку. Рекомендовал также, чтобы попросить о финансовой помощи Marcelline и Sterlinga Sanfordow, поскольку есть „обогащает" и всегда были большими приятелями семьи, когда тем временем он сам живет из пера и через много лет был менее или более „wyrzutkiem". Оплатит проезд Sunny к Европе и будет им по-прежнему помогал, как долго будет иметь деньги. В окончании письма подтвердил, что некогда не писал повесть о семье Heming­wayow, потому что не хотел ранить ничьих ощущений.

В ответ Сапы прислала ему большой ящик, но поскольку упаковывались перед выездом во Францию, в течение недели или два никто ее не открывал. Лишь когда посетила их Палачи Smith — которую колоссально увлекался Дос Passos, „не может думать о ni­czym другим вне ее зеленых глаз" — подговорила Ernesta, чтобы то сделал. В конце Pauline отбила крышку и нашла в середине несколько пейзажей Сапы из Сада Богов в Colorado Springs, присланных с мыслью, что может Ernest продаст его в Париже. Был там также большой заплесневелый шоколадный торт и револьвер, доктор He­mingway которого использовал утром 6 декабрь. После захоронения Ernest просил, чтобы przy­słano ему этот револьвер как историческое воспоминание, следовательно мать za­stosowała się к его пожеланию.

В апреле все вместе с Bumbym и Sunny приехали к Pa­ryza. Pauline и Patrick заболели на фарингит, дома следовательно господствовало очень большое замешательство, чтобы Ernest мог взяться к pisa­nia. Проводил только немало времени на исправлении щеточных оттисков перед публикацией повести в складе, неудовлетворенный из трех последних абзацев, в которых описал настроение героя после смерти Catherine и позволил себе на псевдофилософскую морализацию. Po­miedzy 8 и 18 мая в нескольких раз переделывал окончание, usiłując предоставить ему соответствующая форма. Замешательство дома а также хлопоты с próbny­mi оттисками приправили его о niezwykłe раздраженности. Взорвался на сообщение, что Perkins по просьбе Owena Wistera послал ему

140

партию щеточных оттисков и что Wister предложил килька popra­wek. Был также глубоко поражен изменениями, введенными через Роберта Bridgesa к тексту, который начал появляться в мае в od­cinkach.

Давний его приятель с Торонто, Morley Callaghan, приехал именно в Париж со своей женой Loretto. Через некоторое время пробовал узнать об адресе Ernesta, аж в конечном итоге увидел его в дверях гостиничного мира, в опрятном темносером гарнитуре. Вскоре потом Hemingway подговорил Callaghana на встречи sparringowe в гимнастическом зале Американского Клуба. Измерял и взвешивал wię­cej чем Morley, тот при то немало тренировал с хорошими боксерами в col­lege^, подтвердил следовательно, что с легкостью может попадать Ernesta, wypra­cował себе потому что метод задания быстрых ударов взяткой в gło­wę. Morley так описал особенный инцидент, который замутил их вы трете встречу: „Знал, что я делаю. Не спуская из меня своих ciem­nych глаз, ожидал возможности, чтобы мне добротно доложить... Musia­lo его rozjątrzyć то, что моя взятка постоянно его опережала. Рот начал ему кровоточить... Раз в минуту слизывал языком кровь из губы... Мгновенно плюнул на мне; плюнул полным ртом крови — плюнул мне в лицо."

Wstrzasniety Callaghan отступил и бросил рукавицы. „Так делают ранящиеся матадоры — сказал Ernest uroczyście. — То есть способ представления презрительности." Morley рассуждал, „из которых то странных, мрачных глубин" ума Ernesta родился этот „варварский жест". Но писатель уже был веселым, беззаботный, разговорный. „Пока Mor­ley умеет разрезать мне губу — сказал Jimmy'emu, бармену с Falstaffa — всегда останется моим хорошим приятелем."

Одинаково Joan Miro, как Скотт Fitzgerald контролировали им niekie­dy время борьбы. Скотт должен был это делать однажды, когда Hemingway, боясь, что по обильному obiedzie охватит его сонность, натер pośpiesz­nie и совсем потерял выдыхается. Fitzgerald смотрел как очарованный, раунд но длился дольше, чем umówioną минуту. В конечном итоге Ernest скакнул na­przód, задавая удар отчаяния сплеча. Morley попал его просто в челюсть и свалил на спины. „О боже! — воскликнул Скотт. — я Протянул раунд до четырех минут." Ernest встал klnąC и po­szedł смывов кровь на лицо. Fitzgerald был бледен и wstrząśnięty. „Он считает, что я сделал к умышленно" — сказал Morleyowi.

Ernest вернулся с мрачной и предопределенной миной. Завоевал уже из себя алкоголь, как то определил, и смог продержать другое run­dy. Позже, попивая в Falstaffie, был веселым как раньше. Cal­laghan испытал зато впечатления, что гордость Скотта крепко пострадала.

141

В результате его небрежности Ernest стал свален. Было вот так, jak­by кто-то увидел у собственных стоп своего падающего героя tru­pem и мгновенно заметил, что сам держит в ręku дымящий пистолет.

В конце месяца Ernest отправился с Pauline к Pampeluny. Словно желая возместить себе прошлый год, ринулся в круговерть веселья с больше, чем обычно запалом.

После фиесты посетили Joana Miro в Montroigu, тихому селу nad­morskiej, а затем осматривали борьбу быков в Huesce, Leridzie и Tar-ragonie, как также большую ежегодную каникулы в Валенсии. Ernest prze­konywał się, что нет в состоянии писать ничего вне писем, из которых один подписал „Эгей. Бездельник Hemingstein". Достаточно большая часть его korespon­dencji касалась языка Прощания с оружием. С большим нежеланием согласился на применение точек в место „грубых слов", twier­dząc, что использовал их для autentyzmu и что их шокирующий эффект растопился бы в контексте. Решил посвятить книжку дяде Gusowi, который — как рассказывал Ernest — вступился за ним у родителей Pauline в 1926 году.

В день своего тридцатого дня рождения получил сообщение о ślu­bie Дос Passosa с Палачи Smith. Послал Дос приветствия вместе с наилучшими пожеланиями успеха для его новой повести 42 równo­leżnik и советом, чтобы не допускал Палачи к деньгам ни vice versa. Деньги стали поражением очень многих их приятелей. Дон Stewart skumał się с Jockiem Whitneyem, не говоря уже о тем, что za­przedał я душу кинематографистам с Голливуд при контракте на 25 000 dola­rów. Карьере Johna Bishopa навредили доходы его жен. Po­szukiwanie вечной юности более najwyraźniej окунуло Fitzgeraldow. Американский капитал wykańcza даже Испанию. Является вещью symp­tomatyczną для общей amerykanizacji, что по всей стране продается жвачку и Кока-колу.

В сентябре появился на испанских аренах новый феномен фамилией Sidney Franklin. Был сыном русских евреев nazwis­kiem Frumpkin, воспитанным в Brooklynie. Высокий, светловолосый, атлетично построенный и разговорный, научился в Мексике, после чего в июне дебютировал как torero в Испании, под nazwis­kiem, заимствованным от Вениамина Franklina. Сразу мог się po­szczycić импозантными достижениями, потому Guy Hickok хотел opu­blikować статья о нем в „Brooklyn Daily Eagle" и попросил Ernesta, чтобы его осмотрел на арене.

Franklin произвел на Hemingwayu впечатление главным образом своей „холодной, спокойной и интеллигентной отвагой", как также художественностью в wła­

21

блюду покрывалом. Убивал с такой холодной кровью, что Ernest уговаривал .go, чтобы более то драматизировал. „Po_prostu ударяет на быка и ciach! — объявил. — я Говорил ему, что не должен делать этого так, чтобы wy­glądało на очень легкое." Wpredce одобрил Franklina и постарался быть нынешний на его более важных corridach. „Я не видел po­wodu, чтобы ему говорить, что я пишу книжки — подтвердил — и spędziliś­my вместе многих недель в разных частях Испании. Кто-то ему в конце сказал, что я являюсь романистом, и было ему очень трудно в то поверить. Я признал это комплимент." Хоть езда за Franklinem оказалась очень утомительной, Ernest признал его wy­czyny этой осени при „феномене и чуде", а его биография при „лучшем от какой-либо приключенческой повести". Познань его представляло rekom­pensatę при из другого источника непродуктивном лете.

Невзирая на собственные сложности с письмом Ernest выступал как men­tor Fitzgeralda и много раз торопил его до завершения повести Чувствовала есть ночь. Депрессия Скотта то обычная награда художника. Лето является в конечном итоге порой, отбивающей охоту к работе; лишь осенью, когда ogar­nia их настроение смерти, „chłopaki" прикладывают перо к бумаге. Хорошие фрагменты повести могут быть чем-то, что писатель должен был счастье подслушать, или какими-то остатками из всей его холерной жизни. Художник не должен сокрушаться, что нет уже в первом roz­kwicie. Ludzie то не персики. Подобно как дробовики или седло, становятся лучшими, когда немного протрутся. Когда przekwitły писатель od­zyskuje что-то из своих давних соков, умеет это использовать. Так как всегда во взаимоотношениях с Fitzgeraldem, Ernest умел произносить речь ничем поседели пятидесятилетний ветеран, а не как молодой, trzy­dziestoletni человек, который еще не выдал вторую повесть.

После „каникул" в Hendaye Hemingwayowie вернулись в Париж на неделю перед датой появления Прощания с оружием. „Первые величественные рецензии — телеграфировал Perkins 28 сентября. — славное Per­spektywy." Percy Hutchinson, эксперт од Hemingwaya, написал в „New York Times", что „история английской любви pie­lęgniarki и американского офицера санитарной службы, одинаково грустная как вяжет Romea и Юлии, является выдающимся достижением в области, которой можно определить как новый романтизм". Clifton'Fadiman na­zwał повесть „апофеозом определенного изменения модернизма", Malcolm Cowley но признал заглавие символический для „прощания Hemingwa­ya с определенным периодом, позицией, а может и методом". Его предыдущие книжки собственно исключали мышление в интересах ощущений. В настоящий момент po­jawiły się признаки новой сложности мысли, требовательной „выражения

143

в subtelniejszej и более богатой прозе". Проблема „грубых" слов, которая взволновала bostońskich цензоров, не печалила Henry'ego Seidela Can-by'ego. „Выдвигание zastrzeżeń против того было бы педантизмом — написал. — Не имеет здесь ни одной dekadencji, ни одного избыточного акцентирования сексуализма как философии." В общих чертах, беря, некогда в своей существующей к этим порам карьере Ernest не встретился с так pozy­tywną оценкой.

В конце месяца познал в книжном магазине Sylvii Beach Allena Tate, автора niezmiennie похвальных рецензий о его книжках. Едва Sylvia успела выразить слова презентации, Ernest начал wypo­minać Tate'owi, что в его работе видит влияния Defoego и капитана Marryata. Невзирая на то стремился познать мнение Tate'a о Po­zegnaniu с оружием и принес ему экземпляр к гостинице. Uslysza­wszy завтра, что есть этот шедевр, сбегал по лестнице urado­wany как ребенок.

Половина к октября разошлась 28 000 экземпляров повести. Ernest начал продумывать о назначении первых влияний на образование powierniczego фонда для матери и двойки младших братьев и сестер и немного не похворал из омертвения, что крах на бирже может невыгодно повлиять на продажу книжек. На do­datek докучали ему почки, что приписывал ловле без woderów в горных потоках в Испании, жалился также на naderwane więzadła в паховой околице, следствие негрозного случая в Pa-lencji. Утешила его однако сообщение, что Прощание с оружием znaj­duje się во главе большинства сведений бестселлеров. Самой грозной соперницей была другая военная книжка, На Западе безе изменений Remarque'a.

Этой осени Ernest увлекался велогонками на Velo-drome d'Hiver, смог также заразить своим энтузиазмом Allena Tate, который изначально считал его за najnudniejszy из спорта, а в конце стал немного ироническим большим жрецом этого культа. Hemingway объявил вскоре Johnowi Bishopowi, что Allen имеет настоящую силу, моральную силу. „И так я стал подогнан к Heming-wayowskiego мифа" — сказал Tate.

Nabrawszy убеждения, что получил успех, Ernest начал кампанию против тех, которые по его мнению старались истрепать ему репутацию в Соединенных штатах. Принадлежал к ним Роберт Herrick, автор статьи Чем является грязь? вмещенного в listopa­dowym номере „Bookmana". Относил Hemingwaya к dostarczy­cieli грязи для самой грязи. В открытом письме Ernest грозил re­daktorowi „Bookmana" избиением при печати таких глупостей.

22

Подобно произнесись имела с Бобом McAlmonem, который в соответствии с соотношением хмельного Скотта выбалтывать, что Ernest регулярно bijał Hadley, что Bumby родился преждевременно в результате избиения, что Pauline является лесбиянкой, а Ernest homoseks-aalistą. Pauline объявила; что Ernest не должен в целом задаваться с такой свиньей, на что он подтвердил, что McAlmon очень жалобен, чтобы его обивок, но должен будет то уладить, потому что люди этого pokroju реагируют всего лишь на телесное наказание. Наиболее рассердила его вычитанная в „New .York Herald Tribune" упоминание, как будто Morley Callaghan нокаутировал его во время jedne­go из их боксерских встреч. "Правда Callaghan сразу zaprze­czył этому слуху, но не обошлось без обиды и извинений.

Утверждение, с лета мальчишечье имел тяжелое и досадное, грозная po­stawa твердого крестьянина по отношению к тем, которые против него протестовали, и od­grywanie роли зрелого художника, потертого как старое седло, — все то были аспекты публичного изображения, которое Ernest хотел себе создать. О его способности к самой драматизации свидетельствовало то, что почти все, с Pauline включительно, верили ему на слово. Наверно много раз сам верил в то, что рассказывал.

29. ОСТРОВ И ДОЛИНА

В половине декабря приехал в Париж Дос Passos с Палачи и вместе с Hemingwayami решили собраться в Швейцарию, куда poje­chali уже Gerald и Sara Murphy в надежде, что отдых и свежий воздух ускорят выздоровление их сына Patricka, который именно заболел на туберкулез. „Все мы были решительны pod­trzymywać Murphych на духе" — написал честный Дос Passos. Er­nest, более тихий от других, поскольку терпел на боль горла, с трудом wy­krzesywał из себя что-то из давнего энтузиазма для жизни в Альпах.

По возвращении в Париж осмелился настолько энергии, чтобы написать первое в своей карьере предисловие к книжке, а именно к дневникам Kiki с Montparnasse, известной манекенщице художников и прежней кокотке. В этом полном страстном захвате, который искрится bystrymi обследованиями предисловию подтвердил, что Kiki доминировала над эрой двадцатых годов еще более выразительно чем королева Виктория над эпохой, носящей ее имя. После работы приятно ему было видеть „красивое лицо" и „чудесно красивое тело" Kiki. Ее книжка принадлежит к наилучшим, которое читал от времени Ужасного места Cummingsa, а даже напоминает ему

145

Минор Flanders Defoego. Но эпоха Kiki минула. Montparnasse случился „богатым, зажиточным, ясно освещенный, rozdansingowany и нарядный", с тех пор, как первый раз увидел Kiki в 1921 году. Что но касается Kiki, то в возрасте двадцати восьми лет начала выглядеть „как свой собственный памятник".

Десятого января повлияли к Key West. Во время dwudnio­wego стоянки в Нью-Йорке Ernest посетил Аду MacLeish le­żącą в госпитале по операции, которая недавно нашлась, вошел также к Per-kinsa и Stratera и пригласил их на ранневесенние половины. Mike Strater появился вскоре с новой рыбацкой osęką, достаточно большую, как говорил Ernest, чтобы начинить на нее здание Woolwortha, и namalo­wał портрет хозяина, бюст в три четвертых, в небесной сорочке. Hemingway все время думал об экспедиции на Маркиз и Tortu-gas. Нанял „прекрасную лохань", в которой могли удобно спать четыре лица, и в половине марта вместе с Maxem Perkinsem, Mike'em и Joh­nem Herrmannem, что проводит с женой зиму в Key West, wyru­szyli беря себе при проводнике и навигаторе знакомого Bra Sa-undersa, фамилией Burge.

В дороге на остров тучи москитов odpędziły их от przylądka Sabie, следовательно аж к Маркизам ловили таща linki за лодкой. Всемирный рекорд умбры, пойманной на удочку и катушку, выносил 28,5 kilo­grama, потому Max Perkins обрадовал их всех, когда wyciąg­nął умбру веса 29 килограммов. Решили стоять лагерем в старой szo­pie при конце моли в Tortugas, пока не будет перегонять их прибрежная охрана, но схватила их буря и заключила в тюрьму на семнадцать дней. Запустили пиратские бороды и угощались разными сортами рыб, и kie­dy кончились запасы, ели уже исключительно рыбы, что Ernest считал хорошим на мозг. В конечном итоге вернулись к Key West; Max с грустью поспешил в Нью-Йорк, Hemingway зато забрался к книжке, о которой в одном из самых ранних писем к Perkinsa намекнул как о книжке на тему испанских walk быков, — „большой книжке с величественными иллюстрациями". Перед самым wyjaz­dem из Парижа написал для „Fortune" статью Борьбы быков, спорт и промышленность, что направило его мысли к этой книжке и говорило перейти к работе.

От работы отрывали его подготовки к планируемому сафари в Кении и Tanganice, которое дядя Gus Pfeiffer пообещал финансировать. Ernest в письменном виде советовался по делу оружия своего старого przyja­ciela со времен войны в Италии, Milforda Bakera. Baker разбирался на штуцерах намного лучше от него, а поскольку коллекционировал

146

11930] ОСТРОВ И ДОЛИНА

первые издания Hemingwaya, попросил его когда-то в Нью-Йорке об автографах. В настоящий момент, в четырнадцать месяцев позже, Ernest получил новый, тяжелый штуцер Springfield, выполненный под надзором Bakera.

В половине апреля приехали к Key West Дос Passosowie. Когда были в начале марта в Мадриде, бык тяжело pobódł Sida Franklina, что „страшно огорчило" Ernesta. Утешился следующей экскурсией на Tortugas, в этот раз с Pauline и Дос Passosem. Pod­czas боксерской zaprawy калечился тяжело в указательный палец правой руки, что вместе с жарами, влажностью и коротким визитом Archiego MacLeisha затормозило работу над книжкой о борьбе быков.

В то время Ernesta выбрано почетным вицепредседателем Towa­rzystwa им. Марка Twaina, что принял с „большим удовлетворением". По просьбе nowojorskiego книгопродавца, Луи Henry'ego Cohna, который соотносил библиографию его дел, должен был написать к ней предисловие или послесловие. Perkins в свою очередь просил о новом повествовании к sierp­niowego номеру „Scribner's Magazine". Hemingway имел уже goto­wą соотношение о семье Moncinich с Sheridanu, озаглавленную Вино с Wyoming, потому послал ее Maxowi с настоятельными обнадежениями, что совершенна, хоть насчитывает почти 6000 слов и содержит немало диалогов по-французски. Max ответил оборотной по почте, что повествование есть уже в щеточных оттисках а также что Bridges высылает чек на 600 долларов.

Ernest намеревался убежать от влажности Key West в горы Wyomingu, там ловить рыб и работать над книжкой о борьбе быков. На po­czątku июня Pauline забрала Patricka и его французскую няню к Piggott, а он ехал в Нью-Йорк на встречу Bumby'ego. В настоящий момент по прибытии к городу отыскал Lewisa Galantiere и попросил его о постановке акцентов над французскими словами а также sprawdze­nie применения идиом в Вине с Wyoming, после чего переловил с малый испанский kie­szeni нож с острием с постоянные toledańskiej и жертвовал его Lewisowi как компенсацию. На следующий день известил listo­wnie Cohna, что решил не писать предисловие к библиографии. Je­go по мнению тридцатилетний автор не должен иметь ничего общего с такими frymuśnymi замыслами. Хочет, чтобы его писательство ценится при характеризующем его преимущества, а не в соответствии с тем, что он сам говорит или делает. На пример многих людей, которые познали Гертруду Stein, было под таким впечатлением ее интеллигентности, что вы почитывало эти самые ценности в ее произведениях. С другой стороны некоторые лица приняли на pod­stawie знакомстве с ним убеждение, что его книжки „Должны быть,

скажем, дерьмом". Горд из своей эстетичной и finanso-

147

wej добросовестности. Считает, что под всяческими другими отношениями смог сделать из себя осла. Задание с библиографиями могло бы поддать на вред единственную добросовестность, к которой может себе верно проращивать право.

Едучи с Bumbym вошел к Piggott по Pauline и вместе wyru­szyli на запад в огромной волне жар. Дольше замешкались на ранчо шведа фамилией Nordauist, в новой cha­cie, который состоит из двух частей, в сосновом lesie. Река Clarks Fork, которая плывет не неподалеку, роилась от форелей, из лицевого крыльца хаты растачивался вид на огромные, темные обрывистые скалы гор Пилот и Index, высоких на три тысячи шестисот метров. Жизнь продолжалась там свободно и беззаботно. Чистый воздух заострил аппетит Ernesta и действовал что бодрит, потому с ra­na преимущественно старался работать и сидя на крыльце перелистывал du­ży кучу журналов, посвященных борьбе быков, если какой-то с koniuchów не подговорил его к продвижению на рыб. Koniuchowie полюбили его и более или менее после недели все уже называли „Папой" Hemingwayem, смеялись из его эксцентрических замыслов и удивлялись dzielność.

В первой половине августа непрерывные дождевые осадки заиливали rze­kę, что утруждало половины рыб, зато Ernest убил на протяжении ty­godnia два больших медвежьих, коричневого и черного, в обоих przy­padkach одним выстрелом с Springfielda. Прожил также досадную przy­godę, потому что конь ему пугнулся и понес в густой лес. Ernest слишком долго держался в седле, потому покалечил себе руки и ноги, а на челюсти слева имел длинную передергиваемую рану. Оказалась такой глубокой, что должен был ехать во врача, который заложил швы. Доктор Trueblood с Cody сделал это употребляя как обезболивающую середину что занимается контрабандой виски. Когда Ernest пожаловался на ее плохое качество, Trueblood выписал и быстро реализовал рецепт на ćwiartkę Old Оскар Pepper Bourbon. Потом шитье пошло уже лучше, а потом Ernest попивал еще с koniuchem Ivanem Wallace'em в ресторане и в дороге обратной. Швы, заложенные через Trueblooda, взыскали ему лицо, следовательно говорил, что через то выглядит так, словно рычал: „Холера с to­bą", на какого-то противника, не потерял однако натренированность и по-прежнему ловил форели и охотился.

Книжка о борьбе быков двигалась вперед очень медленно, пока не придумал вид Старшей Госпожи. Появляется она в siód­mym разделе и задает всю массу вопросов: „Что он говорит? Что говорит этот молодой человек?" И когда молодой человек спрашивает, как podoba­ła ее się борьба быков, отвечает, что очень. Наилучшее с wszyst­kiego было наблюдение быков, бодающих коней. „Отчего это się

i48

госпожа poHofiało?" — pyłal приплод. „Потому что выдавалось какое-то swoj­skie."

Четырнадцатого сентября, по выезду Pauline с BumSym к No­wego Йорка, Ernest отправился конный в сопровождении Ivana на охотничью wy­prawę на оленье wapiti, муфлонов и медвежье. На дорогой день от ранчо Nordauista, высоко на укосах горы Пилот, среди каменных осыпей, растягивалась страна муфлонов. Перед połud­niem второго дня экспедиции Ernest лег под большой skałą и za­czął пересматривать территорию через бинокль. Выдалось ему, что в кочке зеленых можжевельников наблюдает белый зад племенного барана. Сполз к долине, wdrapał на потусторонний косогор и с трудом перебрался по grani­towym выступлению к месту, откуда мог заглянуть в „злаковое zagłę­bienie wtulone под отколотой skałą верхушки". Один старик и три младших племенных барана жировали между можжевельниками. „Старик был фиалковыйсер, 7.ad имел белым и когда повысил голову, я увидел большой, тяжелый свиток рогов." Ernest настроил подзорную трубу, измерил в пункт здесь же за левой ło­patką и нажал спусковой крючок, стреляя наземь из расстояния 320 метров. Большой племенной баран скакнул и навязался на землю. Молодыми стояли на месте, с obróco­nymi головами, всматриваясь в старого проводника и ожидая, чтобы встал. „Не видели меня на этом высоком выступлении не могли учуять — написал Ernest — и выстрел не произвел на них większe­go впечатления чем падающая głaz."

Другого дня стрельнул своего первого быка wapiti. Некогда не забыл его глубокий рев, который поднимается, и далекого, wyzy­wającego отзыва, который долетел через минуту из соседней долины как опоздавшее эхо. Бык стоял в кочке деревьев на крае горного луга и оба myśliwi podpełzli так близко, что Ernest глядя в pod­nieceniu через бинокль „видел напухающие мышцы его груди, когда задирал голову, но не мог ее увидеть между густыми drze­wami". Бык вышел в конечном итоге на открытое пространство, чтобы жировать, и свою гордую голову с венком о шести ответвлениях ронил к pło­wej сентябрьской траве, а тогда Ivan дал знак и беззвучно прошептал: „Трофей первого класса." Ernest сложившись с Springfielda свалил оленя одним выстрелом.

Над Crandall Creek впервые увидел медвежье griz­zly. И снова долго должен был помнить этот вид. „Я услышал потрескивание в дебрях — написал — и я думал, что то убегает лань, и тогда появились в перерывчатой тени, на бегу со свободной, rozkoły­saną плавностью, а в послеобеденном солнце их меха были mięk­kim, пушистым серебром." А затем, одинаково мгновенно, все три

149

исчезли за наскальной бровкой, в долине, и было так тихо, словно некогда не появились.

Во время этой экспедиции Ernest познал Johna Staiba, большого знатока оружия. John служил в армии кайзера в течение трех лет перед первой всемирной войной и еще говорил с сильным акцентом nie­mieckim, потом но оглох. Осмотрев штуцер Ernesta po­chwalił его, но советовал каждый вечер разгружать, чтобы пружины могли отдохнуть.

Двадцатого первого октября съехал с объявленной wi­zytą Дос Passos, мизерный по периоду, проведенному в Нью-Йорке, но электризующий думают о новых околицах и животных. На ранчо подтвердил, что Ernest „уже имел всех тамошних pra­cowników под своей властью. Считали его самого величественного face­ta, которого встретили." Дос пришло на ум, что Ernest был бы pier­wszorzędnym военачальником партизанов. Имел в способе бытия что-то, что его делало рожденным главой.

Дос zakupił разрешение на отстрел оленьей wapiti и намеревались провести в территории последнюю неделю перед выездом, но из внимания на короткое зрение, по первой неудачной попытке того, чтобы стрельнуть быка, zado­wolił się видами. Дороги уже замерзли, когда загрузили автомобиль и попивая виски на разминку тронулись долиной Clarks Fork в длинную дорогу домой.

30. Смерть пополудни

Все их планы стали перекрещены вечером 1 ноября, когда Ernesta ослепил mijający автомобиль их на дороге и заставил к съезжанию в сторону. Форд перевернулся к рву, przygważdżając его за рулем. После отвоза Hemingwaya к госпиталю Sw. Win­centego в Billings, pie­lęgniarską, который проводится через католическую организацию, называемую Сестры Милосердия с Leavenworth, оказалось, что имеет спиральное нарушение правой плечевой кости о восьми centyme­trów выше локтя. Кости переместились так, что нельзя было их составить обычными способами. Какой-то Earl Snook видел cierpią­cego Hemingwaya и говорил, что напоминал rozdrażnionego льва, когда шагал по миру, смотрел через окно, после чего с предопределением отворачивался от открытых пространств. В два дня по приезде вызванной через Дос Passosa Pauline хирург через все утро ope­

150

[1930] SMIERC PO ЮГУ

rował пациента, связывая нарушение сухожилиями кенгуру и сшивая длинную зарубку. „Некогда я не видела, чтобы się кто-то так красиво сохранил" — написала Pauline о стоической позиции мужчины.

После недели Ernest начал терять терпение. Говорил с иронией, что Scribner мог бы сделать деньги, страхуя его от случая и cho­roby. С тех пор, как подписал соглашение с Perkinsem, имел фурункулы, искалеченный шарик правого глаза, разрезанный лоб, воспаление почки, потрепанный указательный палец, раненную бороду, ногу пробитой ветвью, а в настоящий момент сломанную правую руку. Молодецкий решил писать взяткой, наперекор этим всем, которых успокоила весть о его случае. Однако невзирая на это brawurowania был четко подавлен fiaskiem двух важнейших планов: завершения черновика книжки перед święta­mi и выездом в Африку с Archiem MacLeishem, Чарльзом Thomp­sonem и Mike'em Straterem. Pauline предложила, чтобы podykto­wał ее остальные, но знал, что ничего с того не выйдет. В него prze­konaniu все, что должно быть читаным глазами, должен быть писан рукой и такой, что в то же время проверяется ухом и глазом.

Тем временем не мог даже прогуливаться по миру и на zale­cenie доктора почти месяц пролежал остановленным в постели. „Ernest есть в действительности в достаточно некрасивом состоянии по болям trwają­cych весь месяц и по бессонным ночам — написала Pauline. — Не имел ничего к работе вне мышления, лежал все время в этой самой позиции и достаточно нервен и подавлен болью и омертвением... Корреспонденция есть хотя бы единственной вещью, которая перерывает эту mono­tonię."

Еженощно слушал переносное радио. Написал позже, что когда одна станция завершала радиопередачу, „можно было переместиться дальше на запад и подыскать другую. Последнюю, которой отбиралось, был Сиэтл в состоянии Вашингтон и когда там переставали предоставлять в четыре над утром, в госпитале... была пятой утром, а в шесть могло ловиться утренних rewelersów с Minneapolis." Почти каждая станция приносила wcześ­niej или позже такие песни, как К.etty Co-ed имеет красные губы и Малое kłamstewka в выполнении Rudy'ego Vallee. Песни этих roz­brzmiewały в главе Ernesta во время дня, особенно но о Betty Co-ed, пародию которой, „каждый раз более и более неприличную", обдумывал для убийства времени. Увеселялся также острой критикой niemi­łych ему людей, включительно с приятелем господина Snooka, ковбойским художником Willem Джеймсом. Говорил, что когда-то с ним встретился и что то сожрала через молей, хитрого глаза имитация старика C. В. Russella, настоящего ковбойского художника.

151

Chelnie проводит! разговоры с двумя roEo?nikami, Россиянином И Meksykaninem, раненными через неизвестное нападение в noc­nej ресторане. Приблудная пуля, предназначенная для Meksykanina, tra­fiła JRosjanina в бедро. Meksykanin, мелкий шулер, стал дважды прострелен в brzucK. Их приятели заходили также 9o Ernesta, который разговаривал с ними в народной hiszpańszczyźnie и вознаграждал их при сочувствии стаканчиками виски.

Наиболее из всех любил однако мягкую сестру. Florence, wielbicielkę бейсбола, убежденную, что Господина Бога можно наклонить к вмешательству в человеческие дела. Молитвы ей остались wysłu­chane во время соревнований о мастерстве штатов в октябре. Вместе с мексиканским шулером и ночными программами радио сестра Florence стала главным утешением Hemingwaya во время часов лежания, которые не кончались, в постели.

После семи недель в конечном итоге наступило улучшение. Ernest za­puścił волосы и бороду и позировал к съемкам что обвязал в поясе szpital­nym кафтаном, выглядя как раненный Казак. В декабре Archie MacLeish осуществил длинный, обременительный полет, чтобы с ним увидеться, но Ernest забросил приятелю, что начал это путешествие всего лишь oo то, чтобы быть нынешним при его смерти. В день отъезда MacLeisha заглянул Earl Snook. „Этот лазарет навредит его писательству" — prze­powiadał позже Perkinsowi. Не знал, что Ernest уже обдумывает повествование о шулере, монашенке и радио.

В Piggott появился перед самым Рождеством, все время, чувствуя себя „плохо". Едва начал идти по городу, одетый в наряд из Далекого Запада, с бородой, длинными тралами и рукой на перевязи, состоялся ему немилый инцидент, поскольку ученики общей школы взяли его при бродяжничестве и решив не допустить домой Pfeifferow, окинули снежными пулями, крича: „Wlocze­ga! Бродяжничество!"

Горечью заправила те же воспоминания с 1930 года адаптация sce­niczna Прощания с оружием, выполненная через Laurence'a Stallingsa и выставленная в сентябре в Нью-Йорке, а снятая из афиши уже после трех недель. Клапан искусства довел при то к zwycię­stwa в Голливуд; продажа кинематографических прав принесла Ernestowi показную сумму 24 000 долларов. Рассердился, когда Siiaclair Lewis, тогдашний лауреат награды Nobla в области литературы, использовал по случаю ее признания, чтобы поздравить фирме Scribnera publi­kacji двух самых „величественных" повестей последних лет — Pozegna­nia с оружием и Посмотри к дому, aniele Wolfe'a. De­, который углубился

27

хозяйственное давление всерьез навредило продажи обеих книжек, to­też реклама Lewisa очень добавилась. Однако однако Ernest Ясно давал понять, по крайней мере частно, что желал бы zosta? разрекламированный через кого-то другого и в другом обществе. Раздражила его также предисловие Edmunda Wilsona к выданному через Scribnera возобновлению в наши времена. Описав существующую к этим порам карьеру автора, Wilson назвал Прощание с оружием „немного uroman-tycznioną идиллией". Для Hemingwaya означало это, что критик хочет его представить как „подделываемого романтика". Хвастался потом Per­kinsowi, что не только встретил больше людей чем Wilson, но знает znacz­nie больше об удовлетворениях половых взаимоотношений. Невзирая на то то эссе было хотя бы наилучшим коротким соотношением в первых' шести годах pi­sarskiej работы Hemingwaya. Wilson обменял „искренность и zimno-krwistość" как соответствующее его свиданию мира. Даже в так idyl­licznym повествовании, как Река двух сердец, чувствуется скрытая боль. „Каждая спокойная или беззаботная zewnętrzność — писал — wi­bruje от страдания." в наши времена есть по сути „klu­czem к более поздним и более амбициозным книжкам. Страдание и zada­wanie страдания а также их связь с чувственным употреблением жизни" — вот тема всех его дел. Что „не дается затупить świado­mość чего-то некрасивого" пресыщает странную „зеленое летнее złowieszczością пейзажи" в Солнце также будет подниматься. В конечном итоге, писал Wilson, Hemingway удостоверился, что „жизнь, которая так żarłocznie мы поглощаем именно для этих вещей, что нас уничтожают", является „всегда на длинный финиш проигрышной игрой". Даже проигрывая мы „должны держаться кодекса спортсмена и проигрывать по спортивному" — в конце умирая dziel­nie, так как Manuel Garcia в Niepokonanym.

Через всю весну 1931 года, проведенную в Key West, Ernest как всегда окружался многочисленным обществом. Часто его посещала его сестра Carol, красивая dwudziestoletnia девушка о карих глазах и коже лица брата, мать появилась на два дня, прибыла также Jinny Pfeiffer и Chub Weaver, Лоренс и 01ive Nordauistowie, которые в день святого Walentego собрались с Ernestem и Chubem на рыб, а в конечном итоге John и Josie Herrmannowie.

Кроме немногочисленных писем, которые тяжело писаны каракулями левой рукой или отстукивают на машине, Ernest не писал ничего в целом. Его плечевой нерв быстро однако регенерировался, следовательно более najwyraźniej гордый из своей жизненной силы, написал: „Dans ля vie il jaut (d'abord) durer."

По приезде Maxa Perkinsa собрались на Tortugas, этим ra-

153

большую новую zem лодкой Альберта Pindera, в сопровождении Chuba Wea-vera, Johna Herrmanna, Burge'a а также осуществляющего пара свадебное путешествие — Пат и Maude Morganow. Max должен был отбыть перед окончанием экспедиции, следовательно вернулся к Key West судном rybac­kim, его товарищей но заключил в тюрьму в старой пристани на Dry Tortu-gas наихудший шторм этой зимы. Исчерпались им запасы, прежде всего лед, нужный к хранению пойманных рыб, следовательно John Herrmann и Burge прибегнули к Key West, но остановила их дамб пяти дней авария двигателя и взволнованное море. До их возвращения ry­by успели zepsuć и Ernest не скрывал слил. Начал дорезать Herrmannowi и не прекратил, пока Josie, ввезенная в настоящий момент через мужчину в характере интенданта, не пообещала, что его застрелит.

В конце апреля, зная уже, что второй ребенок Pauline przyj­dzie на мир в ноябре, Ernest занялся компоновкой планов на ближайшие месяцы. Если бы ехал во Францию в мае и от июня до сентября осматривал борьбу быков в Испании, мог бы поработать над книжкой, а затем отвезти Pauline к штатам еще далеко до родами. Позже могли бы вернуться к Key West и следующей зиме провести в собственном доме, который дядя Gus купил в подарке для Pauline к ним odpłynięciem к Европе.

Путешествие осуществили отдельно: Pauline подготовила в Париже высылку мебели к Key West, Patrick остался с няней в Hendaye Plage на лето, Ernest но wysiadł на континент в Vigo и тронулся просто в Мадрид, где возобновил контакт с Sidneyem Franklinem, как всегда zapatrzo­nym в себя, но ослабевшим по операциям, которые нашлись недавно. Hemingway полюбил познанного в то время испанского художника Luisa Quintanille и внимательно слушал его свидетельства на тему „ko­nieczności революции" в Испании. Это самое дело обсуждал с Ja-yem Allenem, репортером „Чикаго Tribune", и с другими znajomy­mi. Как приятель Испании, а также номинальный католик, с определенным цинизмом относился к усилиям претендента, Дон Jaime'a, zmie­rzających к разжиганию новой karlistowskiej войны в Накипи и работы с Pampeluny главной квартиры командования. В воскресенье 14 июня около 23 озверевших тысяч karlistów наполнило там Пляж de Toros выкрикивая: „Viva Cristo Rey!" Демонстранты roz­proszyli się однако, когда пришла пора фиесты сан Fermina, siód­mej, в какой Ernest принимал участие на протяжении прошлых девяти лет.

После фиесты завершил соотношение глоссария сроков, употребимых в борьбе быков, который хотел вместить в своей книжке. Была то его единственная работа в области лексикографии и выполнил ее хорошо.

28

Много лозунгов имело характер замечательных коротких эссе, ученых, сжатых и часто полных юмора. Закончил восемнадцать rozdzia­łów книжки, включая события из текущего сезона, чтобы zaktuali­zować ее первую версию. Оставались еще только два раздела: один об искусстве вколачивания шпагой, включительно с силуэтами и wspomnie­niami нескольких самых знаменитых современных матадоров, а также последний — вид суммирования wrażeń, накопленных на протяжении семи лет контактов автора со страной и людьми. Книжка не была еще завершена, когда вернулся в Париж в половине сентября, но невзирая на то zakupił импрессионистская картина Juana Gris, который przed­stawiał человека, играющего на гитаре, с мыслью о возможном za­mieszczeniu репродукции перед титульным.

В дороге обратной к штатам на борту „Сколько de Франко" Дон Stewart и его жена представили их госпожа Масон, красивого и полного вдохновения жене George'a Granta Масона из авиалиний Господин Ameri­can в Гаване. Поскольку одинаково Pauline, как госпожа Stewart были в беременности и чувствовали себя не как можно лучше, позволяли Дону и Ernestowi присматривать госпожой Масон в путешествии, которое Ernest определил как веселую и пьяную.

По приезде посетили MacLeishow на ферме Uphill в Con-way, откуда Ernest и Archie ехали в Кембридж, чтобы встретиться с Waldo Peirce'em на футбольном матче, разыгрываемом на стадионе Университета Harvarda. Приветствовали громко в честь местной dru­żyny и выпили немало виски. Позже пошли на Yard, Ernest которого не видел от времени, когда посещал город с матерью в 1910 году. MacLeish неосмотрительно предложил, чтобы осуществили визит Чарльзу Townsendowi Copelandowi, известному профессору Гарварда. Ernest сразу принял нежелание к этому стареющему, немного zrzędnego мужчины и свободно чувствовал себя лишь завтра, охотясь с Ar-chiem на куропаток.

В Нью-Йорке передал Perkinsowi фотографии из walk быков, pracowicie, собираемое во время лета в Испании, провел пьяный, разболтанный вечер с писателем Erykiem Knightem, который приехал в Филадельфию, потому что хотел писать статью о его жизни, в конечном итоге zapro­sił книгопродавца Луи Cohna и его жену Marguerite на ужин. Была то их первая встреча после многих месяцев спорадической kores­pondencji. Скрытое недоверие Hemingwaya таяло, по мере как разговаривал с этим рослым мужчиной, который имел за собой службу гордости во французской армии. Cohn сказал, что приобрел при значительной сумме машинопись Солнце также будет подниматься, с исправлениями и с odrzucony-

155

мне первыми сторонами о BRETS Ashley, MikYu CampSellu и RoBer-cie Cohnie, переловленный из Канцелярской Корзины на мусор через одного из работников Scribnera.

Поскольку приближалась пора решения, Pafrick" ехал в Pig-gott с новой няней GaBrielle, а Pauline и Ernest, проживающие в Kan­sas City, сначала у Malcolma towry и его жен, а по выезду хозяев к Калифорнии — в Riviera Apartmenfe. Ernest wytrzas­nął нового slangowe skądsiś powiedzonko, „бальные бананы", которым oKreślał подозреваемых людей и понятия. Стремился снять всяческие следы Бальных Бананов из рукописи книжки, которая крепко обрезалась, о борьбе Быков, прежде чем перейдет к девятнадцатому и двадцатому разделу.

Утром 12 ноября врач сделал Pauline кесаревое сечение и на мир пришел большой парень о черных с синим отливом волосах. Предоставили ему имена Грегори Hancock, на воспоминание нескольких исторических пап римских, как выяснял отец, Grega Clarka с Торонто а также Caroline Hancock' Холл, бабушки Ernesta со стороны матери.

Первого декабря, когда Pauline не угрожало уже niebezpie­czeństwo, Hemingway собрался к Piggott на неделю охоты на перепелов. По возвращении к Канзас-Сити имел уже законченный „faj­ny последний раздел" книжки, что-то в виде коды, в которой uspra­wiedliwiał się, что будучи концентрированным на борьбе быков обошел собственно все воспоминания из Испании от времени первых посещений весной в 1923 году. Помнил езду с Pampeluny к Мадриду, когда все напились допьяна образцами вин, а ему удалось потерять железнодорожные билеты. Вспоминал ухо быка, жертвующее Hadley через Нина de ля Пальма, а затем закатанное в платок Dona Ste­warta, плавание в Irati под Aoiz, „прозрачную воду как свет" и начатое champetre* в буковом lesie, где старые деревья были как „рисунки из сказок для детей", и досадное разочарование того лета, когда лесорубы замусорили реку и угробили всех рыб. С 1929 лета помнил, как уставал с naderwanymi więzadłami в паховой околице в гостиничном мире в Paiencji, в котором было go­rąco как в печи, и визит у Mira в „Montroig, что отнекивается Montrojcz", где повариха подрезала горло утке и ласкала ее мягко, тогда как ее малая доченька собирала к кружке кровь, нужную до того, чтобы приготовить соус, и дымящую грандиозность той же утки в тот вечер, нашпиговываемой и upieczonej с вином, черпаемым с wy­sokich на три и пол метром кувшинов, стоячих один около второго

156

в темной комнате. А снова с последнего лета аисты, кружащие на nie­bie над красными крышами Barco de Avila и вид из окна Luisa Quintanilli в Мадриде на белую, глинистую площадь парадов, где masze­rowali кадеты из отдела пулеметов, а далеко в глубине вершины Сьерра de Guadarrama, сомкнутым рядом на фоне высокого kastylijskiego неба, который рисуется; или экскурсии с матадорами и их блядями над Manzanares, дорогой к Pardo, где Bumby тренировал малым покрывалом и шпагой, подогнанной к его росту и подаренной ему через Sidneya Franklina. Стремился бы обменять все виды, отзвуки и запахи, ничем жадный человек, который насчитывает деньги в конторе: пшеничного цвета поля Nawarry, „малые, осторожно ступающие кони... ботинки на шнуровых подошвах... петли сплетенного чеснока, gli­niane горшки, переметные сумы от седел переброшенные через плечо, бурдюки к вину, вилы, сделанные из сурового дерева", зубами которых прежний gałęzie, высокую папирусную траву на берегах, обгоревшее глинистое взгорье, красную пыль, белый песок. И металлический звук костельных звонов в селах, klapotanie копыт ила и burros*, шуршание морского дуновения в коронах пальм, запах маслинового масла, пыли, gorą­cych paelli и раннего поутра в свежо zamiecionych кофейнях. Хотел бы отдать словами, так как Goya краской, все то, что „wi­dział, нащупал, касался, вращал в руках, нюхал, пробовал, пил, садился, перетерпел, wyrzygiwał, с чем ложился, что подозревал, наблюдал, любил, ненавидел, удивлялся, чего жаждал, боялся, не терпел, чем гнушался и что уничтожал". Но знал, что „каждая часть, которую мы создадим, будет представлять целостность, если станет показана правдиво", и в конечном итоге знал, что все книжки mu­szą где-то кончаться.

В последней фазе письмо утруждали ему домовые хлопоты. Когда 19 декабря ввелись к новому дому, по покоям вертелись водопроводчики и столяры, Pauline легла к кровати, Gabrielle разболелась, и Ernest получил боли горла. Какого-то дня малый Patrick посыпал новорожденного смесью мела к зубам, тальку и противокомариного prosz­ku. Когда его поинтересовались, хотел ли сделать krzy­wdę своему новому братику, с перепуганной миной odpowie­dział: „Так." В десять дней позже проглотил шарик препарата к tę­pienia муравьиным, что содержит пол grana мышьяка, и рвал в течение следующих тридцать шести часов.

• osiołków (hiszp.)

Невзирая на то длинная история творения Смерти пополудни добежала в конечном итоге конца в половине января:

„Я закончил переписку целостности книжки вчера вечером do­staniesz ее без сомнения в будущей неделе Patrick okej наилучшего wszystkie­go — Ernest."

„Рукопись пришла я обрадован что его я получил — Max."

31. МЕСТО, К КОТОРОМУ ВОЗВРАЩАЕТСЯ

Дом под номером 907 на Whitehead Street в Key West, первый, какой Ernest имел на собственность, стоял на угловой парцелле obsadzo­nej саговыми и финиковыми пальмами а также индийскими деревьями fi­gowymi. Построенный в испанско-колониальном стиле, имел balustra­dę из кованого железа на верхней веранде, округлые застекленные двери с зелеными оконницами и грубые каменные стены, которые берегут от upa­łu. Виденный с другой стороны улице напоминал Ernestowi Farma Joana Miro, такую, которую мог бы нарисовать Utrillo. Группа miejsco­wych ремесленников сделала необходимые переработки и ремонты, и Jinny Pfeiffer присматривала распаковка и расстановка мебели с Pa­ryza, творя чудеса, как говорил Ernest, чтобы сделать дом miesz­kalnym. Однако для Hemingwaya обитание некогда не было равнозначно с zadomowieniem. Над дымарем в мире jadal­nym завесила картина Waldo Peirce'a представляющего stadko kuro­patw, а сбоку дробовик, словно хотел отметить, что имеет внешне ожидает широкий мир. „Гостевой таких как мы", написал к Walda, дом является местом, которое остается, чтобы потом к нему вернуться. Все стареют быстро, и переживания есть всегда наружу четырех стен.

Теперь, когда рука совсем ему выздоровела, снова планировал wy­prawę к Восточной Африке с Thompsonem, Straterem и MacLei-shem. Средства сафари с профессиональным проводником были очень wy­sokie, но Ernest не сокрушался, потому что дядя Gus обещал zainwesto­wać 25 000 долларов в это начинание.

Тем временем через всю весну проводил оживленную корреспонденцию с Perkinsem на тему формата и того, чтобы проиллюстрировать книжку о борьбе by­ków, которой намеревался озаглавить Смерть пополудни. Дос Passos, замешкавшись с Палачи в Key West в дороге к Мексике stwier­dził, что книжка есть „хорошая piekielnie" и состоянию „абсолютный образец"

30

своего сорта. Единственные предостережения будил в нем „Старик Hem", налагающий длинную седую бороду и „предоставляющий нотницы". Ernest od­powiedział критикой самой новой повести Dosa, 1919. Говорил, что Дос должен подтормозить стремление к символической идеальности и делать своих героев человеческими и полными изъянов. Символические виды самуничтожающие. На пример Dedalus Joyce'a есть идеализирующий niewiarygod­nie, зато Леопольд и Molly Bloom спасают Ulis­sesa благодаря своим обычным человеческим признакам. Дос виноват также избегать позиций „благотворителя". Для романиста единственным способом достижения хороших результатов является указание вещи такими, которыми являются в действительности. Если Dosa тянет коммунизм, то уже его дело. Но не должен доверять никаким обещаниям. Человеческий вид намного старший от какой-либо экономической системы, а движения, когда-то благородные, дегенерировались po_prostu потому, что руководили ими человеческие существа. Даже Основатель Христианства, говорил Ernest,,,ze-strachał się на Кресте". „Повезло Ему только потому, что Его za­bili." Дос должен помнить, что хорошее руководство есть równo­znaczne с тиранией. Что касается его самого, Ernesta, то всяческие формы правительств являются для него проклятием.

Epistolarnego нотницы предоставил в свою очередь Paulowi Romaine, księ­garzowi из Центрального Запада, левых ten­dencji, который видит, в американском писательстве. Объявил, что отказывает в stoso­wania się к моде в политике. Если одни тянут влево, другие po­ciągną вправо, и некоторые „драни страхов" пойдут в обе стороны. В писательстве не имеет ни правой группировки, ни левой группировки, только добро и зло. Левые склонности Dreisera были всего лишь жалобной попыткой oca­lenia собственной души через старого человека. Рьяно deklaro­wał, что не является ни одним холерным патриотом; охотно выстрелял бы всех политических негодяев, которые не работают на жизнь. На na­legania Romaine'a, чтобы прекратил писать о Пропащих Поколениях и быках, ответил, что когда-то переварил шесть недель на письме книжки о нескольких пьяницах, но от той поры не занимался этим так называемым (но не через него) Пропащим Поколением. Что касается быков, то много лет находил развлечение и удовлетворение на аренах Испании. Писал книжку о борьбе быков, чтобы привести в порядок и установить это все, что узнал. Нет ни nieprzysto­sowany, ни не оправдывается; считает себя часть мира, в котором живет, и знает, как „паршиво" руководят политики своей частью этого мира.

Romaine собирал некоторые ранние произведения Faulknera к niewiel-

159

kiego озаглавленного тома Salmagundi. Все стихотворения и замалевывания прозой за исключением одного происходили из не существующего уже журнала „Double Dealer". Книгопродавец считал, что стоимость этого издания выросла бы, если бы на отступлении обложки мог вместить короткое стихотворение Hemingwa­ya Ostatecznosc. Ernest не согласился на это предложение, хоть pry­watnie сказал своей библиографии Cohnowi, что то стихотворение достаточно плохо, чтобы подходить к сборнику „ранних глупостей" Faulkne-ra. О более поздних произведениях этого писателя выражался разный. Owe­nowi Wisterowi говорил, что нравилось ему Когда я умирал. Убежище считало „достаточно полым", но передал Faulknerowi при посредничестве Romaine'a наилучшие пожелания, добавляя, что более najwyraźniej идет ему хорошо как писателю и что выдается быть „прекрасным гостем".

Испытывал в настоящий момент, как сам то назвал, большого возрождения веры в повествование. Кроме По бури, рассказы Bra Saundersa о zato­pionym испанском пассажирском судне, собрал шесть других к новому сборнику. Два из них уже появились: Вино с Wyoming в Scrib-ner's Magazine" а также Чудесном изменении в „This Quarter". Это особенное повествование, Близнец Взгорья как белые слоны, было почти полностью диалогом мужчины с девушкой. После любовной przygo­dzie с тем мужчиной девушка мгновенно завязала взаимоотношения les-bijski. Ernest выяснял позже, что при прототипах вида послужил ему пар, разговор которого подслушал когда-то в Бар Basaue в Saint-Jean-de-Luz.

Два других повествования благодарил дружбе с недавно pozna­nym доктором Loganem Clendeningiem с Канзас-Сити. Проводил он в печати медицинскую летопись и почта повседневно приносила ему множество примеров человеческой недоли. Послал Ernestowi шесть lis­tów от корреспондентов, в том один от определенной женщины с Harris-burga в Пенсильвании, мужчина которой заразился сифилисом, служа в ame­rykańskiej морской пехоте в Szanghaju. Спрашивала доктора, было ли бы сожительство с ним для нее безопасно. Ernest немного переделывал это письмо, изменил дату и место, прибавил короткое вступление а также окончание и так возник Лист читательницы — хотя бы самое легкое в замысле opo­wiadanie, которое абы как написал. Второе из них, ироническая звездная озаглавленная opo­wieść Бог с вами, pan©wie, то история парня, который старался подговорить врача, чтобы его wykastrował, потому что хотел избавиться от „ужасной жажды", считая ее „грех prze­ciwko чистоты". Здесь снова Ernest зачерпнул тему из одного с lis­tów к доктору Clendeninga, в этот раз от молодого человека, которого через много лет печалил проблему полового желания, при фоне

31

18. Скотт Fitzgerald

25. Бен Fourie, Чарльз Thompson, Philip Percival и Hemingway с рогами kudu и антилопы oryks в Tanganice, февраль 1934

26. Боксирующий Ernest sie на Bimini, 1935 год

;aś послужили писателю собственные воспоминания с Канзас-Сити в 1917. году

Передох по работе находил в удильных экспедициях, ta­kich как двухнедельная вылазка с Joe Russellem к Гаване, который замедлился к с горой двух месяцев. Russell сделал своей szyb­kim экскурсионной яхтой „Anita" свыше полтораста курсы провозя контрабандой алкоголь из Kuby на американский континент и этот рейс решил признать каникулами. Считал Ernestowi едва десять do­larów ежедневно, плюс два доллара при гостиничном мире, который оказался идеальным местом к работе. Между экскурсиями на море He­mingway читал оттиски щеточные Смерти пополудни и начертил ogółem четыре и пол гранки ученого философствования, так как ему ra­dził Дос Passos. Когда приезжала к нему Pauline, виделись часто с Jane Mason. В начале мая Jane собралась на „Ani­cie" на несколько дней ловов, а один из записей в газете pokła­dowym, не выполненный рукой Ernesta, звучал po_prostu: „Ernest ko­cha Jane."

Разоблачением экспедиции kubańskiej было открытие через него спорта ловли marlinów. До конца месяца поймал их девятнадцать на удочку с катушкой, не имея из захвата для этих больших рыб. Были „быстрыми как свет" и „сильными как быки", а pa­szcze имели как железо. Выскакивали из воды выше и чаще, чем tarpony, а взвешивали от 35 до 600 килограммов. Ernest говорил rozrado­wany, что ловля marlinów дает полное удовлетворение как спорт, spo­sób зарабатывания на жизнь, зрелище а также форма физической zaprawy. Его главным консультантом относительно обычаев ловильных рыб был za­wodowy рыбак kubański фамилией Carlos Gutierrez.

Во время этих каникул Hemingway закончил Такой уже некогда тебя не будет, вы трете из серии повествований о Nicku Adamsie в Италии и одновременно что-то в кошмарного последующего вида ряда Когда мы будем засыпать. Позже выяснил это загадочное заглавие, говоря, что ha-wańskie жары напомнили ему, как то было над Piave в лете 1918 года. В то же время наблюдал piekielnie красивую девушку, со дня на день погружающуюся в безумие. Предоставил повествованию такое заглавие, чтобы ее утешить, что „гражданин" Nick Adams был „намного bar­dziej, который стукнул", чем она должна была быть абы как. Намекал в этот spo­sób прозрачную к Jane Mason, которая должна была поддаться в Нью-Йорке операции. Упоминание о „безумии" было типичную prze­sadą, даже если считал состояние госпожа Масон при результате разочарованной любви к нему.

32

В началах июня решил отложить путешествие к Африке на будущий год. Дядя Gus дал понять, что то желалось бы, Archie MacLeish отошел в апреле, Чарльз Thompson был готов подождать, следовательно и Mike Strater, хоть крепко разочарованный, mu­siał согласиться. Ernest оправдывал задержание хлопотами с wzro­kiem а также нежеланием к опущению штатов, „когда столько делается", в действительности однако хотел провести еще одно лето и осень на łowie­niu рыб и охоте на ранчо Nordauistow в Wyomingu. В do­datku хотел рассказать „diabelnie хорошие истории", потому что длинное, zdro­we дней у wybrzeży Kuby повлекли большой подлив „соков", как pseudobiologicznie определял творческую энергию. Perkins с льготой przy­jął эта отсрочка. „Я имею в Боге надежду, что ты отложишь это afrykań­ską путешествие — написал. — В конечном итоге этот замысел некогда мне się не po­dobał."

Так или иначе, к отозванию сафари могло заставить Hemingwaya болезнь. В преддверие возвращения к Key West взял на крюк большого marlina и соревновался с ним свыше два часа, запотевая обильно, всего лишь по то, чтобы рыба в конце выбросила крюк и помчала как раз в момент, когда ее тянул и должен был ударить osęką. Через полчаса сидел дыша и klnąc, тогда как волна холодного дождя охлаждала его разогретое тело. В итоге получил odoskrzelowego воспаления легких и должен был лечь к кровати.

Еще не совсем вернулся к здоровью, когда начал работу над щеточными od­bitkami Смерти пополудни. И вот отметил что-то, что очень его рассердило. На каждой гранке было напечатано:

4 Szpal. 80 .. 3404 Смерть Hemingwaya, 11 1/2 — 14 Scotch

Знал в совершенстве, что то только сборочное сокращение полного заглавия, но будучи из природы раздражающим телеграфировал к Perkinsa: „То ли такое смешное вываливать на каждой гранке смерть Hemingwaya, того ли mo­że именно ты хочешь?" Завтра написал, что охотно бы завернул подзатылок ответственному при то мальчишке. Если он, Ernest, скончается в процессе чтения оттисков, виновные будет этот холерный составитель Per­kinsa.

Едва встал из кровати, отправились с Pauline к Piggott и дальше на запад, очень медленно, потому что дороги были переполнены путешествующими ro­botnikami, путешествующими пешком или в старосветских, dychawicz-nych автомобилях. Когда кто-то сказал Ernestowi, что свыше 200 000 путешествующих рабочих даром ищет по всей стране

33

трудоустройства, напомнились ему „дикие ребята" из России. Считал за весьма поучающей это путешествие через хорошо известные стороны, где каждый, кто более давно был „начинен наличностью", в настоящий момент не имел grosza при душе. Не чувствовал выбросы совести, что сам едет новым автомобилем, с полными kieszeniami денег. Бесповоротно, как сказал Guyowi Hickokowi, ничего не извлек пользу из хозяйственной конъюнктуре двадцатых годов. То очевидно не было сжато совместимо с правдой, но уже начал творить малый миф о своей крайней бедности в давние времена в Париже.

В хате Nordauistow в Wyomingu наслаждался сельскими видами и запахами, а когда был в настроении к работе, записывал медленно карточки блока, перечеркивая некоторые линейки, накапливая popraw­ki одни над вторыми. Не ограничивался однако к работе. „Через все лето мы ездили остро" — вспоминал позже. Помнил skrzy­pienie ворота ограждения, когда Ivan ее открывал, чтобы пропустить posu­wających się гусиного всадников, и протоптанный, знакомый путь wio­dący вверх, кони, ступающие осторожно через сваленные деревья и przy­stające при первом потоке, чтобы напиться. Всегда przyjem­nie было посмотреть из возвышенности на ранчо с тонкой smużką дыма над кухонным дымарем и хатами на половина потайными в крапленой тени деревьев. Далеко на пологом выступлении паслось стадо оленей. Ernest слезал из коня, желая дать передохнуть Старому Бессу и посмотреть на него через бинокль, хоть от открытия охотничьего сезона делило его еще шести недель. Высаживаясь обратным путем кони kłu­sowały, сколько раз дорога была свободна, а рушали галопом на последнем отрезке подмокшего луга. В хате прислуга оставляла ведерко льда и Ernest наливал алкоголь, который занимался контрабандой, к ожидающим кружкам. Восточная горная цепь была еще wyzłocony słoń­cem, который заходил, когда здания ранчо серели уже в сумерках вечерних первых.

Все почины Ernesta того лета были обозначены szcze­gólnym спешкой. Через год от этой минуты должен был отправиться в Африку и не знал, еще ли когда-то увидит такой Wyoming как obec­nie, потому что начато здесь строение дороги и сокрушался, что когда станет закончена, животные поищут безопасного прячет в парке Yellowstone. Через всего июля ловил рыб с усиленным предопределением; поймал почти 150 форелей и с наивысшим нежеланием откололся в конце месяца от ловов, чтобы докончить чтения последней партии испытательных оттисков Смерти пополудни.

Мир политики выдавался ему в этот период более nieprzy-

163

jazny чем абы как. Говорил, что значительно желает вой койотов на взгорье от гомона избирательной кампании Hoover—, который поднимается, Рузвельт, который доходил из его переносного радио. Большая czqść мероприятия, как подтверждал, была",,hooverowska, зато Рузвельт, будто слабый на северном востоке, был настоящим „Иисусом" в Алабаме, Georgii и на Флориде. Поскольку любимым kandyda­tem Ernesta оставался по-прежнему Eugene Debs, без радости выбирал между „паралитическим демагогом" и „syfilitycznym бутузом". Значительно более серьезно подходил к своим религиозным обязанностям и отвез Pauline к Powell, почти шестисот километров там и с po­wrotem, чтобы быть способным быть на мессе в первую пятницу августа.

Немного позже на ранчо съехали Gerald и Sara Murphy, чтобы там провести с детьми каникулы, потом но появился Чарльз Thomp­son. Охотничий сезон уже начался и отправились на еженедельную wy­prawę к источникам Пилот Creek. В течение четырех очередных дней охотились in­tensywnie утром к сумеркам, часто при сильном wietrze, и po­deszli девятнадцать муфлонов в тяжелой территории, но дичь была такая пуглива, что вернулись домой голыми руками.

Лучше посчастливилось им на второй экспедиции, в этот раз к Timber Creek, уже по выезду Murphych и Pauline. Утрамбовали с Thomp­sonem два быка wapiti, большего Ernest, а по вечерам при огне в курене был разговорен, рассказывал множество анекдотов. Определенного вечера, накушавшись оленьих бифштексов и подкрепив виски, произнес вещественное выступление о самоубийстве, повторяя то, что говорил перед шестью годы Fraulein Glaser в Vorarlbergu: что некогда не заколебался бы отобрать себе жизни, если бы ситуация была некрасивая dosta­tecznie.

Смерть пополудни уже тем временем появилась, следовательно 4 paździer­nika приехал на ранчо, чтобы проверить, поступили ли какие-то рецензии. Были только две и обе его разочаровали, следовательно снова вернулся в горы, где Thompson ustrzelił черного медведя. После нескольких дней отобрал на ранчо следующую порцию корреспонденции. Perkins zawia­damiał его, что „книжка стартовала в действительности очень хорошо", хоть интересы идут fatalnie. „Рецензии хороши с точки зрения wy­dawcy — писал — а есть в них также много хорошего из пункта widze­nia автора, но я знаю, что есть там и вещи, которых ты не сможешь стерпеть." Даже недоброжелательные рецензии были однако менее важны от факта, что Thompson имел медведя, а Ernest нет, потому poje­chał с Lawrence'em Nordauistem над Пилот Creek и добыл на охоте о wie­

34

большего le чем тот, Чарльз которого стрельнул в предыдущем tygod­niu. Дух соревнования Ernesta наконец zaspokojony.

Шестнадцатого октября отправились домой, во время всего prze­jazdu через Небраску, борясь со снежной вьюгой. Как сказал Ernest, было то „кошмаром, пока длилось". Key West, Счастливый Остров в солнце, казалась по возвращении местом этого милого bardziei. J

165

Раздел VI

ФОРМЫ БОРЬБЫ

32. ПОБЕДИТЕЛИ НИЧТО НЕ BIORĂ

Радость Ernesta из возвращения домой, где ожидал его Bumby, замутило принятие Смерти пополудни через рецензентов. Один из них назвал детскую книжку „В своем некорректном słownic­twie малых ребят" и болезненную „в своем непрестанном za­przątnięciu fatalnością". Другие подтвердили, что воспеваемую прозрачность sty­lu автора zamącą ее имеющееся там и сям неясности, а его „samcza" поза становится нудной. H. L. Mencken хвалил партии opi­sowe, удерживая одновременно, что предопределение Hemingwaya, чтобы się wy­dać шершавым лицом, часто доводит его до банальности. Единственную рецензию, на которую Ernest прореагировал публично, вместил Роберт M. Coates в „The New Yorker". Coates считал, что есть то gorzka książ­ka, дело романтика, который не согласился, признать понятия смерти как „конца и дополнения жизни". Иногда эта горечь перерождается в zwy­kłą злопыхательство, так как в надсмешках с Faulknera, Cocteau, Aldousa Huxleya и T. S. Eliota. Ernest признал, что есть противоположный Huxleyowi и Eliotowi, Cocteau является публичным видом и потому „zaczepialną", зато для Faulknera имеет много уважения и желает ему всяческого благополучия, хоть то не значит, что из него не будет шутить. „Не имеет таких тем, из которых чтобы не пошутил, если бы шутка была достаточно потешна — сказал — подобно как любя strze­lanie к птицам ustrzeliłbym собственную мать, если бы летала в стаде и имела хороший, сильный полет."

В ноябре отправился с Bumbym к Piggott, чтобы там изгнании Праздник Dziekczynienia и Boze Рождение с Pauline и младшими ребятами. Как обычно подтвердил, что „хорошо есть измерять и oglą­dać" американский пейзаж. Осень ассоциировалась ему в уме za­równo с охотой, как со смертью. Недавно узнал о zgo­

34

не своего дяди Willoughby'ego, миссионера-врача, в китайской провинции Szansi, а от четвертой годовщины самоубийства отца делил его неполный месяц. Тогда, так как и в настоящий момент, путешествовал сам с Bum­bym. Зачаток рассказа на тему отцов и сыновей уже складывался в его уме.

На экранах имелся вскоре показать фильм, спертый на Прощание с оружием, с Helen Hayes, Казанами Cooperem и Adolphem Menjou в главных ro­lach. Ernest считал, что есть то мерзость, сокрушался doro­bionym через сценаристов happy endem и попытками рекламирования через прессовых агентов его военного героизма и боксерских умений. Вскоре по приезде к Piggott послал Maxowi Perkinsowi публичное заявление, usiłując противодействовать pomy­słowym прессовым заметкам, которые в то время заливали страну:

„Господин Hemingway, который есть autorem-bcletrystą, заявляет, что je­żeli находился в Италии через малую часть прошлой войны, то всего лишь потому, что было повсеместно известно, что имеется меньшие шансы погибнуть там чем во Франции. Проводил или также пробовал pro­wadzić санитарку, выполнял небольшую хозяйственную деятельность и ni­gdy не брал участия ни в одной героической акции какого-либо ro­dzaju. Каждому здоровому лицу на уме известно, что писатели не no­kautują мастеров среднего веса, разве что фамилия писателя звучит Gene Tunney. Правда господин Hemingway ценит рекламные попытки работы из него такой индивидуальности, которая очаровывает, как Floyd Gib-bons или Тонны, конь Тома Mixa, то однако открещивается от того и просит кинематографистов, чтобы оставили его частную жизнь в покое."

Незадолго до Рождества, желая убежать от рекламы и скуки, которой всегда испытывал в Piggott, забрал Maxa Perkinsa на ka­czki, на реку Arkansas, но охота не удалась, потому что хватал внезапный мороз.

В Piggott Hemingwayowie проживали в „студию", то есть przero­bionej риге за главным домом. Определенного зимнего утра zapalił ее крыша и хоть пожарная команда быстро потушила огонь, вода uszko­dziła некоторые книжки и машинописи Ernesta. Узнав об этом Ezra Pound написал с Rapallo: „Ну, пусть этот лесовик, Ты старик сыне, ЧЕМУ ты проживаешь в риге и почему бы Тебя там не имеет, когда сгорает, żebyś wytaskał свои вещи?"

Ernest часто думал тогда о Poundzie, поскольку попросил он, чтобы написал что-то к готовленной через Форда Madoxa Форда bro-

167

szurki по случаю публикации Очерка XXX pie§ni Pounda. „Если бы далось запугать рецензентов авторитетом — написал Форд — песни могли бы встретиться с вниманием, которое принадлежало." Думай о запугивании рецензентов произносила речь к Ernesta, подтвердил следовательно в ответ, что „каждый поэт, уроженец этом столетии или в последних десяти годах предыдущего, который может честно сказать, что не был под воздействием или не научился много из дел Pounda, заслуживает сочувствие ra­czej чем на выговор. Есть вот так, словно прозаик, рожденный в то время, не научился нечего от Джеймса Joyce'a или не был под его влиянием. То, что наилучшее в писательстве Pounda — а znaj­duje się то в песнях — переживет, пока будет существовать jakakol­wiek литература."

Незадолго до задуманного выездом Hemingwayow с Piggott Bumby разболелся на инфлюэнцу. Узнав, что имеет 102 степени temperatury*, побледнел и сохранялся странно. Школьные Koledzy во Франции говорили ему, что никто не может выжить с 44 stopnia­mi лихорадки, поскольку но имел свыше два раза более высокую, был prze­konany, что умрет. Вздохнул, когда Ernest выяснил ему разницу между масштабом Fahrenheita и Цельсия. И вот снова, хоть узнал о том лишь пар лет позже, Bumby дал отце замысел к opo­wiadania.

Первого дня года все трое ребят отправилось поездом к Key West с Pauline, Ernest но поехал сам к Нью-Йорку, где благодаря Perkinsowi заключил знакомство с Томом Wolfe'em. Naj­bardziej ударил его детский способ бытия Wolfe'a, считал однако, что имеет он большой талант, колоссально деликатный, замечательный ум и wy­raźnie ограниченную интеллигентность. Додумывался, что Max должен будет быть мозгом, потайным за большинством будущих дел Тома.

Во время этого двухнедельного пребывания познал также молодого czło­wieka фамилией John Gardner, который издавна любил в него siostrze Carol и в настоящий момент попросил о ее руке Ernesta, что является nominal­nie главой семьи. Тот не только отказал, но пригрозил, что убьет Gardnerowi зубы к горлу, если будет настаивать, что его никоим образом не отпугало.

Hemingway виделся также со своим адвокатом а также agen­tem, Maurice'em Speiserem, с Sidneyem Franklinem, тем более уверенным в себе, что обессмертившим в специальном приложении к Смерти пополудни, и с библиографией, капитаном Cohnem. Cohn

35

осатанелый недоброжелательными рецензиями с воронка книжки, хотел wy­stąpić в защите автора, как также опубликовать в ограниченном тираже Бог с вами, panowie. Но Ernest ответил решительно, что сам будет точить свои битвы, а позже объявил кому-то in­nemu, что значительно более интересует его выполнение собственной pra­cy и жизнь выполняют жизни чем навязанный досмотр кого-то, кто стремится сохранить рыночную стоимость его первых изданий.

Свежо познанному Арнольду Gingrichowi, редактору одного из коммерческих журналов и усердному сбирателю книжек, советовал в ответ на просьбу об автографе на экземпляре Смерти по po­łudniu, чтобы sie „не oeszył" критическим вниманием рецензентов об этой книжке. Старый „Папа" чувствует себя все время в совершенстве, еще не дошел до вершины формы и должен надежду пристыдить критиков wie­loma следующими книжками и повествованиями.

В Key West ожидал уже поэт Evan Shipman, который имел udzie­lać урока Bumby'emu. Evan не изменился ничуть от' старин в Париже, а хоть сам был небрежен, пробовал uporząd­kować кучи бумаг Ernesta, начав от стариков, которые сожрали через червяки писем обожателей аж по przedawnione счета из прачечной. He­mingway не позволял ничего выбрасывать, потому что более najwyraźniej przypu­szczał, что когда-то заберется к ответу на десятки писем от совсем чужих людей.

Возвращение домой снова освободило в нем литературную энергию. „ScriE-ner's Masazine" принял в настоящий момент к публикации три последующих повествования: Ясное, хорошо освещенное место, Честь для Швейцарии а также Шулера, монашенкой и радио, первично озаглавленное Дай нам рецептом, dokto­rze, а спертое на переживания Ernesta в госпитале в Billings по zła­maniu руки. В Чести для Швейцарии, шутливом, ироническом trzy­częściowym повествовании отступал назад во время к пребыванию в этой стране в 1927 году, незадолго до развода с Hadley. Ясное, хорошо oświetlo­ne место было автобиографично только в этом смысле, что указывало все время его nawiedzający кошмар небытия. Все три повествования были. в соответствии с определением Ernesta, „безопасное" — то есть bezpiecz­ne для такого фамильного склада как „Scribner's". Его новый редактор, Альфред Dashiell, Ernest которого неизматывание krytyko­wał, считал, что должен отбросить Свет жизни, очень сильнодействующее opo­wiadanie о нескольких блядях на железнодорожной станции в полночном Michi-ganie, как намного при смелом для читателей своего журнала. Heming­way утверждал, что Dashiell не очень ориентируется, сколько потайного dy­namitu глубоко таится в произведениях, уже одобренных.

169

После помещения трех хороших повествований заглядывался bar­dziej чем абы как критически на таких непродуктивных pi­sarzy, как Скотт Fitzgerald. Жена Скотта, Zelda, написала короткую po­wieść Зарезервируй мне вальса, которую Ernest признал им пригодную к чтению. Что касается Скотта, утверждал, что только две вещи могут его спасти: либо смерть Zeldy, либо такая тяжелая болезнь żo­łądka, чтобы прекратил пить. Почему ни за что не хочет дорасти? Dlacze­go постоянно пьян, сколько раз Ernest с ним видится? Его „prze­klęty, холерный романтизм" и его „tanie, ирландские rozmiłowanie в поражении" становятся утомительными. Зато относительно себя, Hemingway утверждал, что на протяжении всего времени живет ему прекрасно. Некогда не czu­je się подавленный, когда работоспособен. Черпает огромное удовлетворение из жизни в течение 340 дней на каждое 365. Всегда есть świa­dom, что имеет не одну жизнь, но два. Одна эта жизнь писателя, который получает награду после смерти, следовательно к лесовику с тем, что имеет в настоящий момент. Dru­gie эта жизнь человека, который постигает все в этот момент, следовательно к лесовику с тем, что будет после смерти. Слава является в любом случае dziw­nym явлением. Человек может получить бессмертие dziesięcio­ma линейками поэзии или ста страницами прозы. Или также нет, независимо от то, как много напишет, если не имеет в себе того, что нужно. Писателя оценивают при жизни на основе общей суммы а также рядового качества дел. После его смерти считается только то, что naj­lepsze. Был убежден, что людям вероятно „назначено" терпеть. Однако собственный опыт обнаружил, что человек может привыкнуть ко всему, если не будет się свысока mar­twił неудачами.

На апреля планировал следующую удильную экспедицию. Стремился не только самого спорта, но и возможности собрания материала к nie-beletrystycznej книжке об извечных тайнах гольфстрима. Тем временем начал работать над длинным повествованием, фоном которого были Key West, Гавана а также разграничительное его вода. Героя назвал, от известного корсара, Henrym Morganem и частично делал на образец на Joe Russellu. Двадцатого третьего февраля мог донести Perkinso-wi, что имеет готовым три раздела и уже видит, как дойдет до zakoń­czenia.

В марте снова ехал в Нью-Йорк, завлеченный perspekty­wą больших денег, поскольку режиссер Lewis Milestone хотел zreali­zować кинодокумента об Испании и хотел его заангажировать как советника и проводника. Во время этого пребывания Ernest наблюдал дрессировщика, Clyde'a Beat'ty'ego, при работе, специально интересуясь

37

тем, как цирковые львы бегают, подкрадываются и прыгают, поскольку имел надежду zapolować перед концом года на их диких братьев в Afry­ce. Дважды также ранится стала его гордость: телеграммой от Johna Gardnera, что за пар дней возьмут с Carol брак, в Kitzbiihel, и rozdzia­łem в дневниках Гертруды Stein, озаглавленных Автобиография Alicji B. Toklas, которое начинал печатать в отрезках „Atlantic". Хоть раздел о Hemingwayu должен был появиться лишь в лете, он знал уже, что Гертруда изменилась радикально от тех cza­sów в Париже, когда обе с Alice держали Bumby'ego к крещению. Не был однако подготовлен к некоторым возмутительным заявлениям, как хоть бы, что то она и Sherwood Андерсон собственно создали Hemingwaya и что „оба были немного горды и немного застыжены результатом этого своего духовного отцовства". Hemingway собрал якобы немало сведения об искусстве письма читая в 1924 году щеточные оттиски Как возникали американцы. Кроме того есть „tchó­rzem", как некоторые плотоводы на Миссисипи в соотношении Марка Twai-na. Ernest набесился из гнева, который таился. Ближайшим знакомым po­wiedział, что Гертруда уже много лет тому назад отбросила его в интересах людей, wzgardliwie которых называл ее „перистыми приятелями", и что вдруг сделалась патриотическая diabelnie по делам полы.

Тем Временем Арнольд Gingrich донес ему о должен появляться от осени новом складе. Хотел подговорить Ernesta к współpra­cy и был готов платить по 250 долларов коротковатую статью на тему охоты или рыбачества. Склад должен был стоять эквивалентом „Vogue" для американских мужчин, но ничуть не журналом для франтов. Будет иметь „в изобилии волос на груди и соответствующее cojones". Ernest пообещал написать статьи, поделился также с Gingrichem несколькими вниманием на тему своего творчества. Утверждал, что любит Joyce'a как приятеля и как автора и что zaczer­pnął немало технических вестей из литературы для чтения его дел. Некоторые технические напутствия получил во время разговоров с Гертрудой Stein и Ezra Poundem. Когда-то был под воздействием Sherwooda Андерсона, но скоро. Хотя и лично не встретился с D. H. Lawren-ce'em, то однако признавал, что научился от него нескольких chwy­tów и употреблял его в описании пейзажа. В молодости перешел период подражания Ringa Lardnera, но ничто ему это не дало, в большой mie­rze потому, что Lardner был необразованным человеком. По сути имел только определенное знакомство мира вместе с хорошим ухом к языку необразованных людей.

В апреле Hemingway отправился на Кубу, нанятую на najbliż-

171

sze два месяца „Anita" Joe Russella, обеспечив себе услуги Carlosa Gutierreza как морского проводника и советника rybac­kiego. При хорошей погоде ловил рядовой одного marlina dzien­nie. Удовлетворение уменьшал немного факт, что не сопровождал его ża­den из его близких друзей. Дос Passos лежал в госпитале в Baltimore с новой атакой прудового ревматизма. На весть об этом Ernest продал часть акции от дяди Gusa Pfeiffera, назначенных на будущие сафари, и послал Дос чек на тысячу долларов.

В июне, после двух месяцев, проведенных на Kubie, zdecydo­wał się в конечном итоге на заглавие для нового тома повествований: Победители ничего не берут, что содержит легкую аллюзию к циничной акцепции ситуаций человека, которые мнением автора иллюстрировали повествования. То мнение стало как будто zaczerpnięte из старой книжки об играх, но реально Ernest сам составил его в стиле, который считал правдиво семнадцатовечным. „В противовес wszelakich других форм zmagań или борьбы — написал — условием является, что победитель нечего братия не будет: ни развязность, ни радости, ни ощущения славы, ни также, если бы выигрывал достаточно долго, ни одной не будет награды в нем самом." Нахождение нового заглавия urado­wało его, поскольку наилучший, который смог раньше придумать, звучал: По бури и другие повествования. Этот новый, написал к Perkinsa, dowo­dzi, что можно считать, что „старик Papa" будет давать себе совет. Есть вот так как с рыбачеством. В течение первого часа рыба могла убивать He­mingwaya. После истока двух часов Hemingway убивал рыбу.

Имел в настоящий момент четырнадцать повествований. На первом месте в pla­nowanym сборнике хотел дать Свет жизни, крепкий рассказ о mi-chigańskiej бляди, влюбленной в боксере. Perkins отговорил ему такое выставление произведения, потому что было бы то водой на мельницу для критиков, которые снова обвинили бы автора о пользовании „nie­przyzwoitym лексическим составом малых ребят" po_prostu для szoko­wania. Maxa захватило Ясное, хорошо освещенное место, а przy­puszczał, что По бури может оказаться самым популярным произведением из всего сборника. Ernest капитулировал вопреки убеждению, что то, что написал, значительно лучшее от Дома госпожи Tellier Maupassanta. Na­tomiast закрывать том должны Отцы и сыновья, вещь, спертая на po­dróży с Bumbym и впервые в карьере Ernesta, который делает литературное потребление из самоубийства отца. Готов был признать, что Zwy­ciezcy ничего не берут содержат повествования а также виды, которые mo­gą не понравиться читателям, но не опускало его przeświad­czenie стоимостью длительной этого сборника, последующее czternaś­, который представляет

38

cie разделов его задекларированной программы показа картины ca­łego мира или по крайней мере этой части, которую лично увидел.

В начале июня в „New Republic" вмещена опоздавшая рецензия о Смерти пополудни. Автором ее был старый знакомый Er­nesta, Max Eastman, и заглавие звучало Бык пополудни. Eastman на половина шутливо сочувствовал над „несносным количеством попавших by­ków", которое Hemingway „залил и налип" свои соотношения о hiszpań­skiej corridzie. Почему, спрашивал, такой ожесточенный реалист закутывается в obłoki „юного романтизма", сколько раз выезжает к Hisz­panii? Przyczyri не нужно далеко искать. Каждому очевидно wia­domo, что Hemingwayowi нехватка „спокойной доверчивости" в то, что является „peł­nowartościowym мужчиной". Такие сомнения не niezwykłe среди тех „деликатно сконструированных называемых детенышей" ar­tystami. Hemingway в характерный для себя способ zagłu­sza душевного расстройства беспрестанным обнадежением о своей „czerwonokrwis-tej męskości" и творением „литературного стиля... ношения искусственных волос на груди".

Высказывание Eastmana могло бы перейти незамеченная, если бы не Archie MacLeish. Пораженный тем, что признал обижанием сексуальной потенции приятеля, направил лист протеста к Bruce'a Blive-na, редактора „New Republic", и послал Ernestowi его копию вместе со статьей. Bliven остолбенел. Eastman очевидно также. Обеспечили одинаково Hemingwaya, как MacLeisha, что ни одна такая implikacja не была задумана. Но Ernest не дался убедить ни мягчить. Не считаясь с советами MacLeisha обратился письмо, открытое в своем наилучшем (также ли наихудшим) чтозловещем стиле:

„Господа!

Не было ли бы возможно, а бы вас склонили п. Maxa Eastmana к развитию его ностальгических размышлений о моей половой недостаточности? Здесь (в Гаване) читано бы то (вслух) с большим zado­woleniem. Наши развлечения просты и охотно я завозил бы ilus­tracji для украшения прозы п. Eastmana, если бы то вы признали за wska­zane. Поскольку одинаково п. Alexander Woollcott, как староватый п. Eastman опубликовали полное надежде сомнения относительно моей po­tencji, свободно ли надеяться, что может вскоре отзовется также п. Stark Young?"

Письмо тот не очень усмирил его гнев, потому написал к Per­kinsa, что если бы Eastman опубликовал когда-то этот пасквиль в for-

173

книжной mie, будет то много стоило его издателя, и East-mana отведет к заключению. Для таких свиней, как Eastman, не стоит писать. Каждая фаза рецензентов kanciarstwa есть obrzydli­wa как блевота. Обвинял Eastmana, что является дегенератом в spra­wach секса, а изменником в политике. Он и его компаньоны не могут смириться с фактом, что Ernest является бесспорным мужчиной, что mo­że „выбиваний дерьмо из каждого из них" и в конечном итоге, что умеет писать. То последнее для них самое тяжелое к проглатыванию. Но „старик Pa­pa" заставит их, чтобы się с тем согласовывали — и т.д на нескольких stro­nicach. Perkins ответил, что статья Eastmana не имеет в grun­cie вещи ни одного значения, а без сомнения совсем не навредит Ernes­towi. „Реальность — утверждал — есть в качестве того, что ты пишешь." В месяц позже Hemingway донес, что Eastman написал к нему „wazeliniarski сведений" с извинениями и zaprzeczeniami. Но тем „не вывернется". Когда-то в будущем он еще отомстит.

Был то тяжелый период. Гертруда Stein, Max Eastman и отличает recen­zenci Смерти пополудни забросили писателю произвол niedo­rostka, словесные выходки, стилистические преткновения, банальность, pozo­wanie на „самца", антиинтеллектуализм, злобные надсмешки из коллег, jałowość, труса а также (так по крайней мере считал) сексуальную импотенцию. В его тогдашнем настроении заглавие Победителя ничего не берут мог служить как эпиграф, а может даже epitafium всего прошлого года жизни, если не всех первых годов литературной карьеры.

33. РЕВОЛЮЦИИ

Наилучшим противоядием на выговоры рецензентов было для Heming­waya рыбалка больших. На море человек по крайней мере wie­dział, с чем соревнуется. В третьей неделе июля имел уже следовательно за собой ста дней на гольфстриме и свыше пятьдесят пойманных marli-nów. Шестого июля, на высоте Замка Morro, взял на крюк mar-lina веса 375 килограммов. Борьба длилась полтора часов и продолжалась на двенадцатокилометровом отрезке. Стоя на коленях на корме, тогда как Carlos Gutierrez попеременно обливал его ведрами морской воды и держал половина, чтобы не вылетел при борту, Ernest заставил mar-lina к медленному рулению в глубине двадцати sążni, wy­bierając по пар метров linki за каждым окружением. Едва zdą­żył немного перевести дух, удилище треснуло с треском и рыба повлияла.

174

Стекая потом и морской водой проклинал через полчаса, но был также горд. Не пускал эту рыбу, хоть какой-то деморализует спортсмен уже daw­no пересек бы трос и дал за выигрышем. „Бедный старик Hem, такой kru­chy" — торжествовал насмехаясь из Гертруды Stein, Maxa East­mana и всех тех, которые подвергались сомнению о нем męskości.

В две недели позже, по возвращении к Key West, написал Лист первого kubański, который был, с его статей до нового журнала re­dagowanego через Gingricha. Должно было оно появляться под заглавием „Esauire", а хоть Ernest считал его очень снобизм для publi­kacji, распространяемой у дна хозяйственной депрессии, преодолел zastrze­żenia, выслал статью и несколько съемок и инкассировал чек на 250 do­larów. После десяти лет возвращался к журналистике. Gingrich дал ему свободную руку; мог писать, что захочет. Была то хорошая возможность высказывания по отношению к этой части общества, которая podzie­lał его любовь к действующей жизни. Обратил внимание Gingricha на факт, что его спортивное писательство есть намного praktyczniejsze от писательства Zane Greya. Grey хотел всего лишь, чтобы люди podzi­wiali его умения. Ernest имел для них наготове сотни напутствий, которые касаются рыбалки, стрельбы или в конечном итоге obser­wowania борьбы быков или революции.

Первый этап экспедиции к Африке должен был начаться уже недельки через две. Из первичного состава звероловов остался только Чарльз Thompson, который намеревался через все лето работать в Key West и осенью привлечь к Ernesta в Париже. MacLeish и Strater zre­zygnowali, частично потому, что ни одного из них не захватывала per­spektywa проведения двух месяцев на сафари с приятелем, таким полным духа соревнования, что с каждого дня охоты czy­niłby zmaganie на смерть и жизнь. Ernest должен был повлиять из Гаваны 7 августа и провести два месяца на борьбе быков, тогда как Pauline и Jinny отвезли бы Bumby'ego к его матери przebywają­cej в Париже. Впервые от шести лет Ernest был свободен от ощущения ответственности за Hadley, которая в начале июля женилась Паула Скотта Mowrera, европейского корреспондента „Chi­cago Daily News".

Четвертого августа, когда Hemingwayowie приехали к Hawa­ny, левой революции против kubańskiemu диктатора, Ge­rardowi Machado, быстро приближалась к кульминационному пункту. Генеральная забастовка парализовала большинство больших городов. Pauline и Jin­ny остались будто обстрелянное, когда рискнули выход из гостиницы на улицу.

39

Симпатия Ernesta была после стороны революционеров. Частно wy­rażał надежду, что избавятся от этого „паршивого тирана" Machado. Судно уже отплывало, когда толпы на улицах начали przedwcześ­nie приветствовать на весть об отказе Machado, всего лишь по то, чтобы wykosiły его на улицах отделы грубых porristas* диктатора. Пополудни 12 августа корабельное радио принесло весть о je­go свержении и побеге. .Nowym временным президентом Kuby остался доктор Carlos Manuel de Cespedes, идейный человек и патриот.

Ernest не был захвачен судьбами испанской революции во время его отсутствия. Крестьяне как всегда жили в бедняцтва, зато roz­rośnięta новая бюрократия расточала государственные деньги. Ernest считал, что все идейные люди, которые находятся тогда у власти szu­kają ощупью в торте каждый раз то меньших изюмин. Когда исчезнут одинаково изюмины, как поливает, поступит новая революция. Первое три года испанской республики ненадежно добежали предела. Невзирая на кровопролитие и несколько пролетарских порывов основывалась уже сильная консервативная реакция.

Однако политик как всегда менее интересовала Ernesta, потому со своим революционным приятелем, Luisem (oiuintaniiią, собрался к Estremadury zapolować на дикий. В Мадриде подтвердил с ża­lem, что для walk быков поступили плохие времена. Franklin отошел из арены, поскольку ожидала его операция кишок, а „нынешняя мессия", Felix Colomo, не произвел на Hemingwayu большого впечатления.

Между одной борьбой быков и вторую Ernest читал последнее od­cinki дневника Гертруды Stein, который назвал „cnolerme жалобной книжкой", а также Моя жизнь и трудные времена Джеймса Tnurbera, которые считал прекрасно. Послал автору шутливое письмо, заявляя, что является намного лучшим автобиографом чем Генри Adams. „Даже в этих временах, когда Thurber писал под фамилией Alice B. To-klas — утверждал Ernest — мы знали, что имеет в себе что-то, поскольку умел добываний то на явление." Thurber был такой захвачен этим вниманием, что просу о печати ее на суперобложке книжки. Hemingway po­wrócił в настоящий момент к рассказу о Harrym Morganie, который начинался от утренней уличной борьбы между kubańskimi революционерами и пособиями Machado. Вне статей о ловле marlinów, написанными для „Esquire'a", впервые делал здесь литературный uży­tek из материалов kubańskich.

Поздней осенью Париж был красив как всегда, но по приезде

ИМ

Ernest заговорил о нем во время прошлым. „Место, где прекрасно быть, когда есть się совсем молодым — писал. — Nieod­zowna часть образования человека." Montparnasse выдался ему тем более мрачный учитывая „полный покой", с которым все акцептовали и признавали при очевидном приближении следующей войны. Когда придет — писал Ernest — Соединенные штаты должны держаться от нее поодаль. Париж был страной его юности. „Но я — писал — я люблю в настоящий момент что-то другого. И если я борюсь, я борюсь за что-то другого." Имел в виду свою собственную страну, от самого последующего края Plorydy по наивысшие вершины Wyomingu. Мог бы даже бороться при своей приемной родине, Испании, но не при Франции, przy­najmniej не в настоящий момент. Хоть Ezra Pound произносил весной в Medio­lanie лекции об экономии, расхваливая подготовленность Mussoliniego, Er­nest оставался как всегда враждебно настроенный в faszystowskich Италию, но в последнее время пришел к выводу, что тем, кого принадлежит niena­widzić, есть Гитлер. Von Clausewitz сказал, что война есть zdro­wiem барства. Каждый, кто сообщает гитлеровскую концепцию барства — говорил вещий Hemingway — должен воспользоваться войной, чтобы свою концепцию сохранить при жизни.

Осеннюю депрессию писателя углубил новый взрыв враждебности nowo­jorskich рецензентов, которые приняли Победителей подобно как Смерть пополудни. Повсеместно удивляется Вино с Wyoming и По бури. Но кроме того признан этот сборник при самом слабом и наименее inte­resujący в существующей к этим порам наработке автора. T. S. Matthews po­lecał Ожидание всем энтузиастам Penroda и Самая Bootha Tarkingtona. Считал однако соответствующее сочувствовать над другими te­matami Hemingwaya, как „этим видом анормальности, который fas­cynuje niedorostków". Max Perkins осторожно послал пачку re­cenzji с вниманием, что большинство неприятно, а многочисленное что „абсолютно rozwścieczające". Неприятность Ernesta смягчил немного факт, что книжка быстро расходилась.

Решил ответить частно на рецензию Cliftona Fadima-na, вмещенную в „The New Yorker" как „Письмо к господину Heming­waya". Не хватает — писал Fadiman — что эти повествования честны и бескомпромиссны как всегда. Ernest довел свои повествования о спорте и внезапной смерти к пункту насыщенности. Почему бы и нет перейдет в настоящий момент к чему-то другому? Длинный łą­czyła ответ Ernesta презрение с гордостью. Заявлял, что родил удачных детей, имел каждую женщину, которой захотел, был много раз ранен и odznacza­ny и видел, как все, во что в действительности верил, осталось dia-

41,

belnie spieprzone. После девяти лет работы, имея на своем kon­cie три сборника повествований, две повести, „комичную книжку"

0 Sherwoodzie Андерсоне и трактат о борьбе быков, не может брать всерьез тех, что считают, что „хрупкий старик Papa" есть никудышний. Решил „держаться", пока не придет его пора, и писать так хорошо и регулярно, чтобы в конечном итоге wykończyć всех re­cenzentów. Что два года будет ломать „челюсть одному паршивому критику", начиная от Eastmana и разыгрывая следующих жертв. Po­stanawia писать только раз на данную тему и собрать еще три тома повествований о делах, которых никто другой не нарушил. Планирует также очень длинное исследование о гольфстриме и его мигрирующих ry­bach, спертое на материалы, собранные во время 185 дней, которые spę­dził на море на протяжении последних двух лет. Его правило всегда было простым: учиться то, что его интересует, и иметь с этим огромной przy­jemność.

Первую публичную реплику Гертруде Stein вместил в przed­mowie к автобиографии Jimmy'ego Chartersa, милого молодого lon-dyńczyka, который в двадцатых годах работал как бармен в Pa­ryzu. Ernest подчеркнул разницу между saloons, как бар Динго, а salons, что проводятся через таких легендарных женщин, как панна Stein. Jimmy Charters „подавал более многочисленные и лучшие напитки чем któ­rakolwiek легендарная женщина в своем салоне". Невзирая на Montpar­nasse стал в настоящий момент мрачным местом, Jimmy всегда умеет предоставить ему видимость веселости, когда становится за любым из его баров.

Приближалась пора отъезда в Африку. Последнего вечера spędzo­nego в Париже Hemingwayowie пригласили на ужин Джеймса Joyce'a

1 его жену Нору. Джойс выразил опасение, что его писательство „очень пригородное и что может должен немного поездить и осмотреть мир". Нора согласилась с тем. „Jimowi — сказала — добавилась бы крошка этой охоты на львы." Но Джойс не интересовался львами. В течение всего вечера цитировал красивый фрагмент о выживании диких цветов в течение веков, что является делом девятнадцатовечного историка, Edgara Quineta. Джойс уже давно научился его на pa­mięć и даже использовал в писаной тогда поэме прозой Fin-negans Wake. Последнее мнение вонзилось Ernestowi в памяти: „Frai-ches et riantes comme aux jours des batailles."* Могло оно ilustro­wać состояние духа, в котором отправлялся в Африку...

41

34. ВОЗВЫШЕННОСТЬ АФРИКИ

Двадцатого второго ноября пароход „General Metzinger" pod­niósł якорь в порту Марселя и взял курс на Порт Said. На Средиземном Mo­rzu погода была дождевой и холода, раздобрела лишь у wybrzeży Египта. Второго декабря добрались до południo­wego края Красного Моря и выплыли на Залив Adenska и Индийский Океан.

Первый уик-энд провели в Mombasie как гости английских молодых, Чарльза и Katharine Fannin, Ernest однако встрепенулся лишь во время длинного путешествия к Найроби, когда поезд карабкался po­woli через сухую страну buszu nyika в пофальцованную околицу взгорья и равнин.

В гостинице в Найроби узнали, что Philip Percival сможет при нескольких днях служить им как профессиональный зверолов, а между тем приглашает их на свою ферму под Potha Hill в Machakos, о trzy­dzieści километров на юго-восток, посреди взгорья Mua. Задержание не будет серьезно. Могут сразу начать охотиться на rów­ninach Kapiti.

Ernestowi с места припали к сердцу оба Percivalowie, но особенно тот известный зверолов, который отмечается полным галантности обходит, лаконичным способом разговора и обильным запасом охотничьих opo­wieści. Hemingway ежедневно учился что-то нового от Percivala, тот но, хоть сразу отметил, что его клиент имеет sła­by зрение и должен носить очки к стрельбе, удостоверился, что bystry и spostrzegawczy, учится быстро и хранит в памяти все, что увидел или услышал. Вставал что утром в пять и po­lował весь день на равнинах Kapiti, а вечером „смертельно скончался". Стреляли газели на мясо, kongoni и impale для poroży, вот и все цесарок, что можно бы накормить полк солдат. Hemingway непрерывно повторял, что ни одна из книжек, которые прочитал, не dawa­ła „представления о красоте страны ни о другом количестве здесь еще zwie­rzyny". Даже Монтана и Wyoming бледнели по сравнению с Африкой.

Отправились в Tanganiki кавалькадой, составленной с двух грузовиков до перевоза палаток и лагерного оборудования а также специально skonstru­owanego крепкого транспортного средства без дверей, в котором содержалось шесть лиц, включительно с двумя носителями оружия сзади. Кроме Phi-lipa и Чарльза, Pauline и единственным белым Ernesta членом группы был неразговорчивый молодой мужчина фамилией Бен Fourie, pomoc­nik ко всему. Водитель из племени Kikuju звался Ka-

179

mau, а носитель оружия Hemingwayow — M'Kola. M'Kola, много лет za­trudniony через Philipa, считал, что зверолов только его одолжил приезжим. „Ничего для него я не означал — вспоминал Ernest.

— Ни меня любил, не любил." Его отношение к Чарльзу Thomp­sona было „вежливо горделиво", зато в действительности полюбил Pa-uline и всегда ей защищал, вроде бы другие только мешали ей охотиться.

Отправились 20 декабря утром, намереваясь проехать в тот день pra­wie 300 километров просто к югу от Найроби дорогой Мыс

— Каир. На западе возвышалось взгорье Ngong, где mieszka­ła Karen Blixen, прежде чем продала свою плантацию кофе и вернулась в Данию, чтобы начать писательскую карьеру. Завтра разбили первый лагерь над чистым потоком при M'Utu Umbu, на небольшом расстоянии от кратера Ngorongoro. Перед ними растягивался заказной лес дичи на равнине Serengeti, где число животных, которые пасутся, достигало миллионов.

Через первое десяти дней охота шла хорошо. Получили dosko­nałe рогов elandów и dereszowatych антилоп, газели Гранта и Ro-bertsi, козлов buszowych и водных, стрельнули также два красивых lam­party. Едва однако начался новый год, Ernest почувствовал obja­wy амебной дизентерии. Не желая поддаться, почти ежедневно выезжал на охоту автомобилем или грузовиком, но wraże­niom с двух первых недель января несомненно отбирала urok но досадная болезнь. В таком настроении наиболее охотно убивал гиен, убегающих по обгоревшей солнцем равнине.

Первый лев принес ему разочарование. Должен был быть львом Pauli-ne, следовательно когда его увидели, wysiadła из автомобиля, а за ней Philip, как страхование. Ernest и Чарльз заняли должности на левом и правом крыле. На знак Percivala Pauline przyklękła и wyce­lowała из малого Mannlichera. Прозвучал грохот, зверь сорвался и погнал влево „странным, ciężkopleczystym, раскачанным" bie­giem. Тогда загудел Springfield Ernesta и лев zrulował в pożół­kłej траве polany. M'Kola не хотел поверить, что Pauline промахнулась. „Мама попасть — сказал решительно. — Мама piga simba." Krzy­kiem обнародовал новость boyom в лагере. Заводя песню льва po­nieśli Pauline на плечах и в конце поставили ее осторожно на zie­mi перед ее палаткой. Ernestowi, который знал, что то он zastrze­lił льва, весь этот эпизод выдался слегка аморальный.

Его собственный лев повлек ему удовлетворение. Ernest попал его в подзатылок и Philip похвалил выстрел, но вид верблюжьих мух obsiadają­

180

cych отверстие раны насовывало досадную рефлексию, что одинаково при жизни, как" в настоящий момент после смерти такой королевский зверь был должен с ними borykać.

Ernest разочаровал sie также, когда с Чарльзом и Philipem za­bili три bawoły, потому что подобно как по львам spodziewał sie по ним szarży и возможности к какому-то героическому подвигу. Удивлялся и уважал выносливость и силу быка. „Но был медленен — вспоминал позже — и через все это время, когда мы стреляли, я чувствовал, что то уже улаженное и что его мы имеем."

В половине января в результате дизентерии наступило выпадение грубого je­lita, был должен следовательно вернуться в Найроби на лечение. Полетел wezwanvm по радио спасательным самолетом ogladaiac свысока укос Riftu и кратер Ngorongoro, а далеко на востоке, видя masvw Килиманджаро спеленанного в тучи и укрытого снегом.

В Найроби лег к кровати, невзирая на то однако написал статью для „Esquire'a", датированный 18 января, иллюстрированный несколькими zdję­ciami, включительно с фотографией его самого, dumnie поклонного при черногривом львиное. Ожидающая в гостинице korespondencia zawie­rała килька благих вестей из страны, между прочим от Per-kinsa. который доносил, что предпраздничная неделя к продана 12 500 экземпляров Победителя ничего не берут. Harry Payne Burton с „Cosmopolitan" хвалил телеграфия Одну mzeyyrawę, историю Harry'ego Morgana, и предлагал за ней 5500 долларов, наибольшую sume, iaka Ernest получил доныне при повествовании.

Когда около 23 января привлек к сафари в холмистом te­renie к югу от кратера Ngorongoro, период охот на równi­nie уже кончился, трофеями но, которых в настоящий момент разыскивали, были носороги, антилопы szablorogie и kudu. В противовес poby­tu на Serengeti, Ernest провел последнюю неделю января в состоянии эйфории.

„То был этот вид охоты, который я любил, — написал. — Zadne­go езды автомобилями, волнообразные околицы вместо равнины... и przy­jemnie мне было... po_prostu идти и быть способным охотиться не зная, что мы можем натолкнуться, и имея развязность ustrzelenia чего-то на мясо, któregośmy требовали. Кроме того я любил Мрачного (miejscowe­go следопыта, завербованного через Philipa) и я любил наблюдать, как идет. Ступал очень свободно, с легким podrywem, и я любил присматриваться ему, ощущений траву под мягкими подошвами ботинков и приятный вес штуцера, удерживаемого здесь же за мушкой и грунтуемого дулом на плече, и солнце, которое было достаточно горячо, чтобы хорошо вымучиться, и выжигало росу из травы... Я проболел хорошенько

181

и в настоящий момент я питал это приятное чувство возвращения сил со дня на день."

Удовлетворению Мрачного наблюдения равнялась наслаждение słu­chania Philipa. Одним из наилучших моментов дня был вечер. Покупаемые, odprężeni, чувствуя себя удобно в пижамах, szlafrokach и ботинках przeciwmoskitowych, заседали на лагерных стульчиках при очагу, попивали виски с содовой водой и обсуждали popołud­niowe приключения или слушали wspominków Philipa. Для Ernesta памятного naj­bardziej из его рассказа касались потери и odzyska­nia отваги через предыдущих клиентов. Сам часто рассуждал на любимую тему отваги и труса. Считал, что отвага есть spra­wą достоинства и гордости. „Бойся говорит, что думает не важна. Mozli­we, что нет, но имеет огромный вес для этого, кто ее имеет." Czlo­wiek без внутреннего достоинства стыдный. Ernest знал собственного по опыту, „что такое быть трусом и что такое прекратить быть трусом". В настоящий момент, в лице действительного niebezpie­czeństwa, удостоверился, что не заботится о то, что случится. „Я знал, что лучше жить так, чтобы умирая иметь сделанное все, что можно было сделать, если идет речь о собственной работе и радуется жизнью до последней минуты."

Разговоры при очагу кончались рано, чтобы Ernest мог встать и отправиться в настоящий момент по извитому с Мрачным и M'Kola. Rozkoszo­wal się свежими porankami и бодрыми поюгами в этом zielo­nym, стране возвышенности, с далеким видом на озеро Manyara и коричневую долину Rift. Какого-то поюга лежали на косогоре wzgó­rza, пересматривая территорию через бинокли, когда увидел своего pierw­szego носорога. Был он „расцвеченный солнцем на краснее и подвигал интенсивным движением, подобным движению водного" клопа, по tra­wiastym укосу около языка леса. Вскоре появились еще три и два из них начали с собой бороться.

Завтра, желая произвести впечатление своему Мрачному приятелю, Ernest стрельнул красную антилопу из значительного расстояния. Piga — сказал Мрачным с улыбкой. Kufa — odrzekł Ernest. — Zabi­ty. Однако когда подошли к козлу, сердце еще било ему крепко и Hemingway, пользуясь перочинным ножом, смог пересечь большую артерию, чтобы его обескровить. Потом, все „время, гарцуя перед Posep­nym", rozkrajał козла и вынул печенку и почки. Мрачный попросил о ноже. Хотел показать несколько вещей. Wprawnie снял желудок и wy­wrócił его внутренней стороной наверх, делая из него мешок к nie­sienia ливерам. „То был хороший фокус — написал Hemingway —

182

и я думал себе, что ее когда-то я покажу Johnowi Staibowi в Wy-omingu."

Дух соревнования все время доставлял ему мальчишечьего zmar­twienia, потому что трофеи Чарльза Thompsona почти niezmiennie „po­mniejszały" его собственное. В тот день, когда утрамбовал носорога fenomenal­nym выстрелом на триста шагов, вернулся к лагерю всего лишь по то, чтобы узнать, что Чарльз именно стрельнул значительно больше — огромное „cudo", меньший рог которого был длиннее, чем больший рог носорога Ernesta. Вот так же было с bawołem, водным козлом, львом и леопардом Чарльза, хотя и Hemingway успокоил свою ранящуюся гордость другим феноменальным выстрелом к bawołu на czte­rysta метры.

Что-то с его предыдущего нежелания до равнин вернулось снова, когда бросили потрепанное взгорье и взошли в „пересохшую пыль долины Rift". Хорошо ему было на возвышенности. Стрельба зебр для кож на подарки для приятелей в стране а также oryksów для их красивых черных ro­gów выдалась ему najnudniejszym из интерлюдий. Остался zasę­piony, когда в начале февраля прибыли на новые территории недалеко Babati. „Некогда не нравился мне этот лагерь — написал — ни (miej­scowi) проводники, ни околица." Палатки разбиты под деревьями на засаженной лесом плоскости, а przyległe взгорья были „стремительны, покрыты гущей и очень потрепаны". Najgorzej докучала им беда мух цеце, которые извивались по лагерю в дневной жаре. Ernest боялся и не терпел ужей, особенно в ciemnościach. Но эти мухи были еще хуже, чем ужи. Через весь день обметал его из подзатылка и из рук слоеной ветвью.

С льготой перенесся на юг, на новые отдаленные территории о праве трехсот километров. Замешкались между двумя красиво zadrze­wionymi горами под Kidzungu, на низком плоскогорье, изобилующем в kudu, которые приходили к соляным lizawek. Хоть Ernest в настоящий момент по приезде начал прихвастывать, что завтра стрельнет два by­ki, Чарльз Thompson снова его обогнал. По крайней мере этим ra­zem трофея было умеренно: zniekształcone рога об отвратительных ty­kach, которые торчали просто как выпирающие зубы. Кроме всего однако был то kudu, а Ernest его не имел. Времени осталось немного. В почти неделю должны были прийти от Rodezji дождь, дорогой prze­mieniłyby się в трясины при лютневых муссонах и было бы после охоты. Хоть следовательно Thompson и Fourie собрались в направлении восточным на антилоп szablorogie, Ernest по-прежнему разыскивал kudu. Послеобеденное время дня святого Walentego провел у края соляной lizawki

183

где четыре быка оставили на вмятой грязи тропинки в kształ­cie сердец. Должны были вернуться о сумерках, но собственное солнце za­chodziło, когда воздух раздавался грохотом подъезжающей cię­żarówki, которая вспугивала дичь на многие километры кругом, следовательно вместе с товарищами тронулся к лагерю. На полдороге встретили на опушке ogniskiem освещенной мужчину в тирольской шляпе и грязных Lederhosen*, окруженного толпой местных жителей. Сказал, что зовется Hans Koritschoner. Говорил ну angielsku с austriac­kim акцентом и, поражающая вещь, читал до лет стихотворения He­mingwaya в журнале „Der Querschnitt". Задавал множество вопросов, произносил также много литературных мнений. Ernest предложил ему. że­by завтра заехал к Kidzungu; может любой из механиков Per-civala сможет починить его грузовик. Завтра подняты литературные дискуссии, что утруждало Ernestowi поиск kudu. Do­piero после нескольких дней, в красивой околице, подобной парку, He­mingway стрельнул на протяжении t)уі sodziny два огромных быка. Рога wzno­siły się из их благородных голов большими, темными спиралями, bru­natne как орехи. Ernest не имелся из хвастливой радости. Na­reszcie побил Чарльза Thompsona.

Более поздняя охота на антилоп szablorogie должна была nieuchron­nie побледнеть по сравнению с этим подвигом. Ernest через ошибку стрельнул лань и ранил большого быка о выгнутых нефтях как турецкие сабли. Через весь день выслеживали его безрезультатно. Зверолова мучала мысль о гиенах, которые в конце отыщут и загрызут звери, но na­strój ему раздобрел, когда в тот вечер возвращались к лагерю. От утра не думал о своих kudu. В настоящий момент снова его увидел, с кожей голов, хорошо насоленной и большими рогами, длинными как штуцеры, opar­tymi о хате из дровяных колод. Быстро скрутили лагерь и отбыли. В дороге обратной попивал пиво, мечтая о будущем. Хотел te­raz всего лишь вернуться в Африку. Семьдесят два дней то очень мало. Был „spragniony чего-то больше, изменений времен года, дождя без ko­nieczności путешествия" — а даже „неудобств, при которых платится, чтобы было то действительно". Хотел там осесть, научиться языка, не торопиться перед наступлением дождя, действовать медленно.

Когда добрались до лагеря Thompsona, увидел ничем в кошмаре последний трофей соперника: „наибольшую, наиболее раскидистую, naj­ciemniejszą, самую длинную и более извилистую, najgrubszą, наиболее niewiary­godną пар рогов kudu" в мире. „То величественное" — прохрипел

184

и зависть поднялась в нем черной волной. Знал, что не обманул ni­kogo, особенно но Чарльза. На протяжении всей ночи курило его rozgorycze­nie, но утром зависть минула. Перед завтраком пристал с Phi-lipem Percivalem, сравнивая рога. Устанавливаемое рядом, wszys­tkie три выглядели хорошо.

— Я радуюсь, что господин iest в лучшем настроении — подтвердил Philip. — мы Имеем очень примитивные ощущения. Не способа избежать rywa­lizacji. Но то однако портит все.

— Уже с тем я закончил — ответил Ernest. — Снова есть wszyst­ko в порядке. Знает господин. то bvła неплохая экскурсия.

— Я думаю — сказал Philip.

35. ДЛИННОЕ ПУТЕШЕСТВИЕ К ДОМУ

Когда добрались до побережья под Танго, сафари имели уже за собой и недельки через две начинали длинное путешествие домой, а между тем Er­nest хотел познакомить Philipa Percivala с рыбалкой głębino­wych на Индийском Океане, потому частично при деньгах молодого Альфреда Vanderbilta наняло судно „Xanadu" и вместе с Альфредом и остальным обществом выплыл с Malindi. Половины оказались хорошими: ловили умбры, seriole. изменение морской свиньи, два вида grani-ków, как также дельфины и żaglice. Ernest начал мечтать о разбивке лагеря на острове Мафия. Между ней а побережьем был быстрый, узкий канал, через который будто проплывали все путешествующие рыбы. Когда-то, в апреле — говорил себе — будет ловить на Море Czer­wonym и Заливу Adenskiej от Порт Судан наземь, а затем проведет весь зимний сезон на воде под Zanzibarem.

В дороге обратной в Европу на ulubio­nymi судне „Gripsholm" компаньонами прежних Ernesta Vanderbilt и барон von Blixen. Wszys­cy вместе взошли на континент в Хайфе, где встретили sie с женой Чарльза, Lorine, и сделали короткую экскурсию к озеру Galilejskiego. Osiem­nastego марта прибыли к Villefranche и удались поездом с Ni­cei к Парижу. Thompsonowie в настоящий момент повлияли к стране, зато другие Hemingwayowie во Франции еще десяти дней. Ernest был доволен, odprężony, полный великодушию и персонального .uroku. Предложил познанному в ноябре Nedowi Calmerowi из редакции „Paris Herald", что будет крестным отцом его доченьки

185

более того но, покрыл средства проезда всей семьи к Нью-Йорку по случаю появления первой книжки Neda.

Какого-то дня он и Pauline пригласили Janet Flanner, ее przyja­ciółkę Solite Solano и Джеймса Joyce'a на ужин к Michauda. Джойс отзывался только монослогами, и Ernest сидел и присматривался ему, как то определила Solita, „в одури молчаливого uwielbie­nia". В полночь Pauline и Janet выскользнули нудными, korzysta­jąc из его кратковременного отсутствия. Джойс вытянул chwiejnie руку над столом. „Пусть госпожа не отходит" — сказал жалоба к Соли ты. Ernest, вернувшись, навернул старый граммофон, стоячий на ba­rze. Джойс выкатился на середину зала, схватил patronne и тронулся с ней в бравурный танец, подобный вальсу. „О ранах — сказал Hemingway — он убьется." Танец становился каждый раз более sza­lony. В конце Джойса zatoczył и свалился на столик. Ernest хватал его, посадил на стуле и выслал Solite по такси. После уплаты счета вышел неся Joyce'a, переброшенного через плечо как wo­rek. Zataszczyl его к его жилью, а когда спустился вниз ociera­jąc лоб, успел уже почти отрезветь. „Не было ключей — po­wiedział. — я Должен был выкопать двери." А затем: „Biedaczysko. По крайней мере забыл об этой боли глаз."

Двадцатого четвертого марта Hemingway посетил книжный магазин Syhdi Beach, которая показала ему эссе Wyndhama Lewisa zatytuło­wany Тупой вол и antyinitelektualizmem, который расправлялся из него. Er­nest так озверел, что свалил кулаком из стола вазон с tuli­panami. Также у Sylvii познал какого-то вечера Katherine Anne Портер. Sylvia сделала презентацию, говоря: „Я хочу, чтобы двое naj­lepszych сегодняшних американских писателей узналось с собой." Когда вышла отобрать телефон, Ernest и постоянные Katherine без слова, всматриваясь в себя через десять секунд, после чего он навертелся и выбежал одинаково быстро, как пришел. Совсем иначе, swo­bodnie и с галантереей, сохранился зато на борту „Сколько de Франко", когда познал Marlene Dietrich.

В Нью-Йорке встретился со Скоттом Fitzgeraldem, который przy­jechał там святить публикацию повести Чувствовала есть ночь, первой от Большого времени Gatsby'ego. Max Perkins был определен, что та книжка подмурует nadwerężoną репутацию Скотта, и считал, что ее ukoń­czenie сделало cuda для самочувствия автора. Но когда Heming­way с ним встретился, Fitzgerald был очень пьян, чтобы рассудительно разговаривать. Повесть также разочаровала Ernesta, который был мнения, что приятелю не хватало смелости в придумывании литературной фикции.

186

В том моменте в начале апреля занимали его однако прежде всего планы покупки яхты, которой мог бы плавать на остров Bimini, который есть будто раем для удильщиков. В преддверие отъезда домой заказал вместе с Pauline яхту и свысока окрестил его „Pilar", в честь святой прибыли и каникул в Saragossie и nie­mal в ровной мере в честь Pauline, которая выбрала себе это имя как одно из своих секретных прозвищ, когда влюбилась в Ernescie.

После семимесячного отсутствия Key West выдалось им mil­sze чем абы как. Находилось там многих их ближайших przy­jaciół — Дос и Палачи, Murphy'owie, Ада MacLeish и Thompsonowie, а из Гаваны приехала Dawn Powell с мужчиной. Ernest нанял новую лодку Bra Saundersa на удильные экспедиции, которые przedsię­brał через день, пристальный ему однако было вернуться к работе literac­kiej. До конца апреля написал пятьдесят сторон, но тридцать признал таким плохим, что его выбросил. Невзирая на то длился в намерении opowie­dzenia истории сафари, рабочее заглавие которого звучало Возвышенность Африки, и ход сокращался в подзаглавии: „Mysliwi являются братьями." Автор более najwyraźniej понимал через то братьев в приязненном соперничестве, опасностях и выносливости, делах, таких близких его сердцу.

Должна была то быть „настоящая история" недавнего сафари, не летопись путешествия, но по-видимому повествование, в котором применил бы все хорошо известные виды писательской техники: описание, характеристику, dia­log, секвенции акции, внутренние монологи, а даже этот специальный krajobrazowy мотив возвышенность-низина, который открыл в Солнце также будет подниматься, развил но в Прощании с оружием. Хотел также начать in medias res, от эпизода с грузовиком, что тараторит, который вспугивал всю дичь вблизи соляной lizawki в день святого Walente­go. Потом намеревался довести до кульминационного пункта, то есть охоты на kudu, пользуясь такими ресурсами struktu­ralnymi, как retrospekcja а также komprymowanie или растягивание cza­su рассказа. Была то тяжелая организационная проблема. Сохраненная часть первых пятидесяти сторон говорила о его встрече с Hansem Koritschonerem и разговором при очагу лагерным, по которой na­stąpiła последующий разговор завтра при obiedzie в лагере под Ki-dzungu. Чтобы предоставить своему соотношению характер беллетристики, pozmie­niał большинство имен и фамилий. Koritschoner случился Kandiskim, Pauline была P.O.M. от Poor Old Мама (Бедная Старая Мама), Char­les Thompson был Karlem, Philip Percival — Jacksonem Philipsem или Попом, а Бен Fourie — Danem. Подобно как michigańscy

187

Индейцы из его более давних повествований, местные жители африканских no­sili свои настоящие имена: M'Kola, Kamau, Czaro, Мол, Abdul-lah, или такие шутливые прозвища, как Мрачный и Garrick".

Хотя и Hemingway намеревался работать над рассказом co­dziennie аж к ее завершению, уже выстраивался на следующий сезон ловли дельфинов у wybrzeży Kuby, когда только отберет.Pilar". Подговорил Дос Passosa на короткий выезд к Hawanv с целью obejrze­nia обходов Майского Праздника, первого после свержения Machado, и проверки, как sie nowvm паводка Dod старым режимом przy­jaciołom, таким как Carl ос Gutierrez и Manuel Asper. Путешественники вернулись в настроении слегка алкогольной меланхолии. Дважды собрались на рыб, но marliny еще не приплыли из воды do­koła Bimini. Gutierrez и Asper соглашались с собой. что ситуация po­lityczna на Kubie, вопреки большим надеждам с прошлого лета, есть по-прежнему „не такая в порядке".

Девятого мая новая яхта прибыла в Майами и Ernest в to­warzystwie Bra Saundersa поспешил обнять его во владение, после чего в течение всего месяца делил время между рыбацких экскурсий и co­dzienna работы над книжкой. В одном фрагменте, который позже начертил, сопоставил длинный список вещей, которые боготворил и которое uwiel­biał делать: видеть, слышать, есть, питья, спать и читать, осматривать картины, города, океаны, рыбы и борьба, думать и наблюдать, быть в лодке, в битве или на седле, „с дробовиком под бедром". Известность тянулась дальше серией инфинитивов, но была длинновата и очень дифференцирована, следовательно перечеркнул ее и полакомился заново:

„Находиться в каких-то местах и выезжать, доверять, ufać, уже не верить и верить снова, любить рыб, разнообразные ветры, изменения времен года, видеть, что делается, плавать лодкой, сидеть в седле, смотреть, как поступает снег, смотреть, как отходит, слышать дождь на палатке, знать, где я могу найти то, чего я хочу."

Тем, чего в действительности хотел, было полное погружение в чувственном ощущении жизни. Эти письма не были ничем больше, как только словесными талисманами, должны помочь в достижении цели.

Ада, Sara и Палачи уже отбыли — „diabelnie милые женщины", mó­wił с нежностью Ernest. Едва попрощались с Dawn Powell, przy­jechał на удильные каникулы Archie MacLeish. Ernest прятал к нему тень обиды о то, что не собрался в Африку, а в настоящий момент имел ему при плохом, что Archie заангажировался очень глубоко в политику и ekono­mię. Archie со своей стороны считал, что слава не делает хорошо Ernesto­

188

wi и что его „я" очень напоминает излишне надутый баллон.

Собрались яхтой на умбры, но не приплывали. Za­jadla склока, которая возникла. „Ernest — вспоминал Archie — взялся к strze­lania rybołówek, сбивая одну из одного дула, а ее наболевшую towa­rzyszkę из второй. Имел достаточно мира, а я имел достаточно его... Обычный конфликт, возникающий из пресыщения... Был величественным, незаменимым, но несносным приятелем; человеком, с которым нельзя было давать себе совет, человеком, без которого нельзя было давать себе совет." Дружили с собой в течение десяти лет. В настоящий момент Ernest po­wiedział резко Waldo Peirce'owi, что любит только этих, которых любит, а не этих драней, что любят его.

Книжка разрослась уже к 150 сторон. Был из нее доволен, потому что удалось ему „снова ввести к пейзажу этого четвертого wy­miar" — из-за чего понимал противоположные настроения (разочарование и болезнь на Serengeti, радость охоты на взгорье свыше Ki-dzungu), которых испытал лично. Письмо шло ему так хорошо, что обыскал свое предыдущее мнение о Чувствовала есть ночь, приходя к выводу, что есть то совсем хорошая книжка. Просуммировал эти взгляды в длинном, искреннем, отчем и поучительном письме к Скотту Fitzgeralda. С начала не ценил достоинств повести и wyolbrzy­miał ее niedostatki. Скотт имеет очевидно массу таланта, но „в этой книжке слишком обманывал". Его проблема poiega на этом, что издавна уже прекратил слушать что-либо вне ответов на собственные вопросы. А то истощает писателя. С cnwilą когда начнет słu­chać снова, прорастет как сухая трава по обильному дождю. Должен также научиться забывать о своей персональной трагедии. Так или иначе, каждый из начала перебит и очевидно Скотт был должен cholernie nacierpieć, прежде чем mógi писать всерьез. Имеет обязанность wy­korzystać в своей работе это проклятое страдание, а не пользоваться им для мошенничества. Ни он, ни Ernest нет postaciami tragicz­nymi, только авторами, которые должны творить. Большинство хороших писателей, с Джеймсом Joyce'em включительно, то пьяницы. Но хорошие pisa­rze всегда умеют сделать возвращение. В этот момент Скотт есть два раза лучше, чем был в период Большого возникновения Gatsby'ego. „Пиши дальше" — завершал Hemingway.

Ответ Скотта пришел по оборотной почте, три раза более длинной от письма Ernesta и одинаково серьезная. Писал, что „обворожительная, честная szcze­rość" его приятеля рассеяла эту „мутную атмосферу", которая na­rosła между ними в последних годах. „Разве очевидно, что мое уважение для Твоей артистической жизни абсолютно не поддается

189

сомнения и что вне немногочисленных zmarłymi или смертных sta­rymi людей ты являешься в Америке единственным человеком, который творит литературу, которого высоко я ценю. Определенные фрагменты и абзацы Two­ich произведений я прочитал все время заново — в существе од полтора года я приостанавливался от того, поскольку я побаивался, что Твой szcze­gólny ритм проникнет к моему через процесс инфильтрации."

Сравнив неприятности героев Чувствовала есть ночь на Ривьере со своими приключениями в Tanganice, Ernest черпал wybaczalną przy­jemność из воспоминаний о том, как сохранялся в тяжелых wa­runkach, в жаре и холоде, солнце и дожде, посреди сложности и nie­bezpieczeństw жизни на сафари. В последнее время написал фрагмент диалога между собой и Pauline на тему собственной позиции и других людей в лице опасности. Pauline говорила там, что Чарльз Thomp­son является храбрым человеком. Ernest соглашался с ней.

,,— Почему ты есть всегда такой довольный, когда ты есть odważ­ny? — спросила Pauline.

— Я не знаю — odrzekł Ernest. — Po_prostu всегда я есть za­dowolony.

— То прекрасное — сказала Pauline. — Но какое-то неумное.

— Послушай — вымолвил Ernest. — Вещи, которые мне делают przy­jemność, самый просты. Большинство имеет что-то общего с natural­nymi проявлениями и координацией. На пример то все, что dzie­je się так быстро при ловле форелей, как правка в po­wietrzu уже начатого броска в одну сотую секунды. Когда я был малым, я радовался, сколько раз то я делал. В настоящий момент влечет мне przyjem­ność стрельба да и то все, что требует одновременного мышления и выполнения многих вещей, которые сгруппировываются вокруг одной центральной цели."

В вышеуказанном фрагменте Ernest достаточно точно анализировал du­mę из выполнения хорошо того, что тяжелое. Как малый парень боялся многих вещей, включительно с темнотой. Как юноша, который дорос очень быстро, всерьез чувствовал нехватку мускульной координации. Dla­tego также с двойным удовлетворением вспоминал победы зрелого возраста — особенно те, которые требовали физической отваги, wy­trzymałości и быстрого рефлекса.

Одинаково приятной была влиятельность жизни так, как ему нравилось. В прошлом году ловил рыб на воде, такой удаленной от себя, как Карибское Море и Индийский Океан. Был свидетелем начала re­

48

wolucji kubańskiej. Дважды измерял Атлантику и переплыл из одного края Средиземного Моря на второй. Осмотрел весь сезон walk быков в Испании, стрелял фазаны и олени в Sologne и po­jechał на памятные сафари к Кении и Tanganiki. Выдал новый сборник повествований, закончил также повесть о Harrym Morganie, которая słusz­nie наполняла его гордостью. Zakupil крепкую яхту и вернулся домой, чтобы писать и ловить рыб по плану собственного, а если ему это do­gadzało, без всякого плана в целом. В конечном итоге глубоко поглощала его книжка, о которой начинал думать, что может оказаться одной с naj­lepszych в его наработке.

36. ЗАМЕТКИ О ЖИЗНИ И ЛИТЕРАТУРЕ

Когда Carlos Gutierrez донес в половине июля, что marliny наконец появились, Ernest предложил Joemu Russellowi, чтобы поплыл на Kube как рулевой „Pilar", но Joe отказал, потому что не мог в этот период закрыть хорошо процветающий бар. Единственным pracowni­kiem на борту „Pilar" был следовательно на данный момент континентальная крыса, молодой человек из Миннесоты фамилией Арнольд Samuelson, который przy­wędrował к Key West, чтобы проводить с Ernestem разговора о sztu­ce письмах.

Hemingway решил повлиять 18 июля. Поскольку на время удильных wa­kacji должен был отложить письмо, настойчиво старался то uspra­wiedliwić. Утверждал, что весь этот изнурительный труд в „мастерской" истощил его. Не считая выезда в Майами по прием яхты корпел над książ­ką из начала апреля. Прервал работу над ней только по то, чтобы написать gawędziarski статью для „Esquire'a" под заглавием Защита грубых слов, целью уменьшения долга у Gingricha, выносящего 3000 долларов.

По прибытии на Kube Hemingway послал по Carlosa Gutierreza и нанял повара именем Juan, который мог также выполнять функцию рулевого. Через первое две недели на море, когда не проводил литературные дискуссии с Арнольдом Samuelsonem, говорил исключительно по-испански. Ситуация изменилась в конце июля, когда по его приглашению прибыли на пласт два научных работника: Чарльз Cadwalader, директор Академии Естественных Наук в Филадельфии, а также ее głów­ny ichtiolog, Генри W. Fowler. На протяжении месяца, что помогает „wy­borną знакомством marlinów и их обычаев", которой отмечался

191

Fowler, Ernest получил достаточно много новых wiadoiru обыскать классификацию этих рыб на всем полночном Atla$ Cadwalader сказал позже, что были то одни из najwspanial^" каникул в его жизни. На борту находились также часто Gi^ и Jane Masonowie. Американский репортер Dick Armstrong был głó\, nym фотографом, а sportsmen из Венесуэлы, Lopez Mendez, помогает проводить яхту. Сфотографировали экземпляры тунцов и marlinów, zanc#-towali измерения, посчитали число колючек на плавниках grzbietowych и завозили кожи к препарированию.

По odjeździe научных работников Ernest подружился с kubańskim ma­larzem Antoniem Gattorno, которому показался полным человеком противоречивости, умеющим молчать всеми часами, то снова сыпать потешными анекдотами, попеременно шершавым и впечатлительным, склонным к плачу, все же Gattorna, который обвиняет, о zniewieściałość, когда тот сочувствовал над мордованием быков на арене. Когда однажды художник намекнул о смерти, Hemingway; сказал, что не худшая от удара, который нокаутировал, в боксе.

-Африканская рукопись двигалась вперед медленно. В письме к матери Pauline Ernest жалился на особенную экономику писательской работы. Когда был zajęty такой длинной книжкой как но, мог зарабатывать мало или даже ничто и семейное интервью квалифицировало его как лежебока. Kie­dy книжка появлялась, а он в действительности начинал próżniaczyć, od­noszono się к нему с уважением, как к Наивысшему Pieniadzo-roba. Считал, что есть в том дьявольская ирония.

Сентябрьский номер „Esquire'a" содержал Защитой грубых слов, za­inspirowaną через статью Westbrooka Peglera, которая подчеркивала, что „Ринг Lardner некогда не написал неприличную сцену, линейку или даже грубое слово", хотя и в нескольких его повествованиях występo­wali очень неприятные люди. На все такие аргументы Er­nest имел тореный ответ: употребляет слова, которыми нормально posłu­gują się люди, о которых пишет. Независимо от то, что Heywood Broun или Alexander Woollcott могут говорить о „малых ребятах, płotach двориков и стены фрагментов", его побудки чисты. Ce­lem его есть жизненная правда, а не какое-то ненужное шокирование читателя. По делу Lardnera много можно удивляться. Но во имя американской литературы Ernest не может опереться печали, что Lardner удовлетворился всего лишь на „комичных powiedzonkach" вместо настоящего человеческого языка.

Hemingway вернулся к Key West в начале сентября, pozosta­wiwszy „Pilar" в Гаване к очистке и обзору. Писал в настоящий момент

192

в темпе пяти или шести сторон ежедневно, в порывах энергии но даже двадцати и тридцати, но уже в половине месяца wyru­szył снова из Гаваны на лов marlinów. Был в него наилучшем юморе, потому что Gingrich прислал ему пачку прессовых вырезок, włącz­nie со спортивной летописью Heywooda Brouna, который клеймил его при „прихвастывании" на тему бокса. Ernest готовый был признать, что может и является лгуном в таком смысле, в котором является им каждый автор be­letrystyczny, то есть, что выдумывает определенные вещи. Но папок странно складывается — объявил — что некогда не прихвастывает на три темы, а являются ими охота, рыболовство и бокс. Если Gingrich в то подвергается сомнению, пусть поинтересуется Philipa Percivala из Кении, как хорошим стрелком является Hemingway. Что касается рыболовства, Gingrich может узнать от Carlosa Gutierreza всего, что ему нужное, на тему подвигов Ernesta на гольфстриме. В боксе, заявлял, всегда умеет повлечь, что его противники будут плохо выглядеть в defensy­wie. Очевидно, когда устанет, может получить побои от людей, któ­rych когда-то у другой время умеет высмеять.

На Kubie удостоверился, что удильная неудача, преследующая его все лето длится по-прежнему. Juan лежал в госпитале, следовательно на его место нанял другого повара, Bolla. После одного дня на море ветер zmie­nił się на южный, волны накопились, и рыбы прекратили napły­wać. 18 октября к, хоть ловил почти ежедневно утром к сумеркам, поймал едва дюжину малых marlinów. Одним из mil­szych событий этой осени был прилет многочисленных стад малых дроздов. Летели аж из континента и были такие истощены, что спрятались на „Pilar", где в течение нескольких часов собирали силы к последующему полету. Er­nest открыл, что если они не вспугиваются, были самыми неожиданными покорными.

Однажды за бортом яхты появилось двадцать wielory­bów, из которых два или три największe,mogły иметь по 21 метры протяжности. Ernest наготовил armatkę harpunową на клюве, spo­rządzili также плавающий бакен из пука спасательных поясов. Carlos wpro­wadził „Pilar" между пар китов, которые плывут голову в голову и Ernest, попал одного из них с armatki, но гарпун выскользнул, они но величественно поплыли дальше к полному морю. Была то первая и последняя охота на китов, которого полакомился.

С началом ноября к Key West приехали Дос и Палачи. Дос провел лето в Голливуд как scenarzys-ta фильма Дьявол есть kobie­tą, в котором звездой должна была быть Marlena Dietrich. „Бедный Дос обогатился там" — подтвердил резко Ernest, считая, что Дос рукополагает собственную godaość для денег. Как давние скалит przy-

193

jaciele, Дос и Палачи делали, что могли, чтобы его „przykrajać к właści­wych размерам". В их глазах случился немного очень manifestacyj­nie „славным автором, большим спортивным удильщиком, wspania­łym африканским звероловом". Однако сознательно применялись к этому его особенному изменению królewskości. Когда получал боли горла, ostentacyjnie ложился к кровати перед ужином, тогда как другие приносили ему drinki, и ел еду с tacy. „Мы называли это литий royal* — вспоминал Дос без обиды. — Некогда я не знал wyspor­towanego, крепкого мужчины, который проводил бы в постели столько cza­su что Ernest."

Какого-то листопадного вечера Hemingway услышал с zdumie­niem по радио знакомый голос Гертруды Stein. Было то как далекое эхо из гробницы умершей дружбы. Гертруда прибыла недавно в Нью-Йорк на объезд с лекциями в сопровождении Alice To-klas. Ernest признал радиопередачу за „okropieństwo" и рассуждал над возможностью того заявления в печати. Однако, как донес Ging-richowi, отбросил эту мысль, поскольку не переваривал догрызания прежним приятелям. Атака в настоящий момент Гертруды напоминала бы „обивка" куклы или духа. Более najwyraźniej забыл о фрагменте, который na­pisał этим летом, чтобы его включить в африканскую книжку. Przytacza­jac там разговор с Pauline во время сафари, жалился, что Гертруда назвала его трусом. Весь ее талант — говорил — выродился te­raz в „злопыхательство, нонсенс и хвастливый". „Homroe des lettres — написал. — Женщина литераторша. Салонная женщина. Что же то за par­szywe, вонючая жизнь!"

Зато постоянно старался помогать людям, которые будят в нем sza­cunek своей работой: Prudenciowi de Pereda, который хотел выдать собственные литературные произведения, и Nedowi Calmerowi, который пробегался о stypen­dium Guggenheima. Побудил Gattorna покупая килька его полотен и уговаривал Арнольда Gingricha, чтобы приобрел и репродуцировал какие-то картины Waldo Peirce'a. Сотрудничал также при организации в Ga­lerii Pierre Matisse'a в Нью-Йорке выставки sztychów Luisa Quintanilli, заключаемого в Мадриде под обвинением составления заговора правительственных испанского prze­ciwko. Nowojorska выставка встретилась с общей заинтересованностью, Pierre Matisse попросил следовательно Er­nesta, чтобы подписал и вводил в обращение петицию о замедлении Quintanilli, на что он пристал с энтузиазмом.

Irving Stone выдал именно страстный Захват жизни, zbeletryzowaną biogra-

» королевским іo/cm (fr.)

194

[1934] ЗАМЕТКИ О ЖИЗНИ И ЛИТЕРАТУРЕ

fię Van Gogha, и забавляя с визитом у Ernesta жертвовал ему podpisa­ny экземпляр. Во время дискуссии о литературной работе Stone powie­dział скромно, что его задание более тяжело. „Я должен ковыряться всеми месяцами и годами в исторических материалах — говорил. — И я достаточно крепко связан тем, что я нашел." Hemingway подтвердил, что не имеет такой вещи как литературная фикция. Говорил о swo­ich „автобиографичных повествованиях" и „комбинациях видов", которыми пользовался целью создания одного книжного вида. „Очень настойчиво командовал, что в писательстве не имеет чего-то такого как чистая имагинация, что мы не берем замыслы, вид и концепцию po_prostu из воздуха. Объявил, что его собственные повести можно бы назвать по-видимому биографическими чем чисто фиктивными, поскольку происходят из того, чтобы «отживших испытать»." На запрос, почему некогда не писал повесть о жизни в Америке, ответил, что жизнь amerykań­skie очень нудна. Некогда не делается ничего важного. Stone przy­pomniał ему об общественной и хозяйственной революции Рузвельта, но Ernest подтвердил коротко, что этот материал ему не отвечает.

Материал, который ему отвечал, заключил в книжке об Африке. Ukon­czyl ее 16 ноября. По его мнению наиболее напоминала Реку двух сердец. Раньше в 1924, а в настоящий момент в 1934 году заботился о то, что называл „пейзажной живописью" — о дыхании жизни в kraj­obraz. Но африканская книжка содержала намного больше акции и dia­logów, а с радостью мог сказать, что имеет также и форму. Изначально хотел po_prostu описать, как выглядела Африка и как там чувствовал себя, однако с бегом времени открыл натуральную структуру osa­dzoną в этой opowdeści и что проводит к кульминационному пункту — этой „чудесной, холерной охоты на kudu". Книжка имела также темп. Считал, что в прошлом году, писавши сначала историю Harry'ego Morgana, а в настоящий момент ту, научился так оперировать рассказом, что произведение казалось коротким, когда тем временем реально был очень длинным. Гордостью наполняло его также то, что писал „абсолютно без всякого придумывания или обмана какого-либо вида".

Если бы Max согласился вместить эту историю в начале нового тома Первое пятьдесят четыре повествования, дали бы читателям что-то супер „ценного". То хотя бы наилучшая вещь, которую написал, соединяющая настоящего репортера, эмоцию акции и добросовестного признака lite­ratury, что по его мнению достаточно редко. Во-первых, то все должно было случиться, а во-вторых, человек, которому случилось, должен был иметь дар того „показа правдиво", что одинаково тяжело как „нарисование Cczanne'a". Ernest считал, что есть „в этот момент

195

единственным способным лицом" к такому подвигу. Сделал возможным ему его, громадный подлив энергии — стольких „соков", что было то почти тяжелое „rów­nie как болезнь". Допускал, что может связываться с jesie­nią, когда человек чувствует догорание старого года и что-то его przy­nagla к завершению работы. Закончив ее в пятницу подтвердил, что не может освободить темп. Завтра начал новое повествование, а в воскресенье написал статью для озаглавленный „Esquire'a" Заметки

0 жизни и литературе. Атаковал в нем Williama Saroyana при выданном первом nie­dawno том повествований, Парень на летном tra­pezie. Некоторые из них содержали навязчивые аллюзии к Hemingwaya

1 Дос Passosa, Faulknera и Joyce'a. Ernest zareplikował градом острых эпитетов, как обычно давая волю себе по окончании очередной книжки. Но эта статья связывала грубость с банальностью. Было то словно словесное воплощение Ernesta Zlego.

Полный сочувствия для Арнольда Gingricha, которому название wyci­nać миндаль, Ernest Dobry пригласил его на экскурсию на борту „Pilar", этого „холерного чуда". Арнольд предложил, что заберет с собой Скотта Fitzgeralda, на что владелец яхты согласился, но Скотт отказал, заявляя, что „не мог бы стать лицом к лицу с Ernestem" — особенно теперь, когда тот „относит такие успехи, а ему так не повезло".

Gingrich не очень припал к вкусу Дос Passosowi, который позже написал: „Этот человек был в трансе. О таком мире некогда ему не снилось. Был pogryziony через москитов, страдающий на морскую cho­robę, обожженный от солнца, пораженный, на половина перепуганный, на половина довольный. Одинаково zabawnie было видеть Ernesta prowadzą­cego розыгрыш с редактором, как с marlinem. Gingrich не odry­wał очарованных глаз от Старика Hema. Hem мягко навивал ko­łowrotek, оставляя своей жертве в изобилии linki. Re­daktor стал взят на крючок."

Перед праздниками Рождества поступили из preparatorni братьев Jonas в Yonkers африканские трофеи Ernesta. Кожи льва и леопард выдублены на ковры, вместе с открытыми пастями и wyszcze­rzonymi клыками. Также натолкали головы антилоп szablorogich, dereszowatej антилопы, impali и oryksa. Вторую impalę Ernest prze­słał Geraldowi Murphy'emu в Нью-Йорк. Фирма братьев Jonas работала еще над kudu и носорогом.

На неделю перед Звездочкой Hemingwayowie с Patrickiem wyru­szyli открытым Фордом к Piggott. Сезон охот на уток уже закончился, но Ernest должен был надежду настрелять немного перепелов

52

чем всегда утешался находясь у родителей Pauline. Но неудача' преследовала его от лета: длинная засуха изменила околицу в Страшную pylną пустыню, перепела wyzdychały и охота была еще gor­sze чем половины на Kubie. Год, так прекрасно начатый посреди zielo­nych взгорья Африки, кончался на пересохших полях Arkansasu.

37. ОТКРЫТИЕ BIMINI

В Piggott почти без перерыва падал дождь. Ernest чем быстрее ехал в Новый Орлеан, где ел и пил так много, что крепко принял на весе, но по приезде к Key West прожил возвращение африканской дизентерии, в результате чего быстро schudł снова.

В половине января посетил Hemingwayow Max Perkins с swo­ją женой Louise и Ernest показала ему машинопись Зеленого взгорья Африки. Max прочитал книжку с соответствующим себе энтузиазмом, но не мог обязаться, что „Scribner's Magazine" заплатит высокий гонорар при публикации в отрезках. „Cosmopolitan" был готов zakupić машинопись, если автор подкоротит его к 45 000 словам, Ernest однако с гневом отказал. Мечталось ему 10 000 долларов а то и больше, потому негодующе отбросил предложенное через Perkinsa 4500 долларов, подытоживая в письме все, что сделал для Scrib-nera от 1926 года. В конце согласился неохотно на 5000.

Выстраивался уже к удильной экспедиции на Bimini, одну из островов Bahama. Намеревался отправиться в апреле, когда только появятся громадные тунцы. Туристы видели его стоячего босиком при рулевом коле яхты, с широко размещенными ногами, в зеленом защитном навесе на czole, в обтрепанной майке и bia­łych брюках, запятнанных жиром и кровью рыб. Несколько раз какой-то wy­pływał с ним Самого Bell, который относил впечатление, что с He­mingwaya излучает наивысшая доверчивость в себя. Невзирая на то Ernest po­trafił быть „скромным и безмерно приятным товарищем po­łowów". По обездоленного odjeździe Samuelsona домой тренировал на рулевого „Bochna" Pindera. Привлек к работе также в характере повара и высокого подручного, красивого Sackera Adamsa из Флориды. Льстило ему приглашение Zane Greya на общую „гигантскую всемирную рыбацкую экспедицию целью съемки фильма". Grey считал, что если оба примут в ней участие, то начинание может przy­nieść пол миллиона долларов, и Ernest о том знал, отказал однако

197

поскольку очень немудрено допускал, что Grey ревнив о его рыбацких подвигах и хочет добиться слава, едучи на репутации He­mingwaya.

Определенному мартовскому воскресенью получил сообщение, что малый Baoth Murphy умер на туберкулез, но лишь в среду осмелился на письмо с выражениями сочувствия. Написал к Geralda и Sary, что то менее страшно для Baotha чем для тех, которых оставил. Знает с abso­lutną уверенностью, что каждый, кто умирает молодо по счастливому dzie­ciństwie, относит большую победу, поскольку остается ему открытие, которое навек побереглось, который в действительности есть мир. Другие мушиную ocze­kiwać „смерти через поражение" — руины собственного тела, уничтожения собственного мира. Baoth „уже то преодолел", потому что его мир не нарушенного po­został. В конечном итоге только очень немногочисленные люди живут na­prawdę. „Tacy не умирают некогда — написал. — Никто, кого любит, нет некогда умерли." Заданием этих всех, которые знали Baotha, есть переживать свою жизнь день после дня и учитывать, чтобы взаимно не обижаться. Выдвинул здесь простую метафору: есть вот так, словно все были на судне, зная, что некогда не доберется до порта. Перед ними протягивается самая разнообразная вода. Должны следовательно сохранить судно в порядке и быть „очень хорошие один для dru­giego".

Седьмого апреля вместе с Mike'em Straterem, Дос и Палачи, „Bochnem" Pinderem и Sackerem Adamsem отправился на отдаленную о 230 морских милях Bimini. Веял бодрый южный ветер и łowie­nie на linki ciągnione за судном шло хорошо. Именно заметили большой зеленой черепахи и варили armatkę harpunową, чтобы его zła­pać, когда что-то хватало насадки на всех тросах неедва jed­nocześnie. Дос имел дельфина, а Ernest и Mike взяли на крюк большие акулы. Как обычно, первый Hemingway доперел своего к bur­ty. Держа в левой руке osękę, а Colta в правой, придерживал акулу и начал накачивать ему пули в голову. Мгновенно багра треснула с głośnym потрескиванием и заметила, что обе ноги имеет залитым кровью. Ja­kims способом смог в него прострелиться в моменте, когда треснула багра. Дос и Mike отсекли своих рыб, „Буханка" повернула назад „Pilar" к Key West и по перевязыванию ран Ernest лег к кровати. Палачи была „так wściekła, что почти к нему не отзывалась".

В неделю позже полакомились снова. Ernest, хоть еще ku­lał, считал, что скорее придет к себе на море чем на континенте. Путешествие пробежало ни без каких инцидентов. Дос и Палачи zachwycili этим малым островком. „Была там пристань — написал Дос — и несколько

53

чатов местных жителей под кокосовыми пальмами а также магазин, при котором находилось что-то в виде бара, где по вечерам мы попивали ром, а также величественный, широкий пляж от стороны гольфстрима." Er­nest объявлял подобный энтузиазм. Если бы не гидроплан линии Господин American и стройные частные яхты, которые приплывали с Майами, могло бы выдаваться, что Bimini лежит „на крае света". Когда Pauline прилетела в конце апреля, хватило она бросить глазом на величественный приморский пляж, чтобы прийти к выводу, что будет это идеальное место для детей на лето. Дос и Палачи плавали в волнах прибоя и собирали раковины, которым это хобби Ernest тогда gar­dził, следовательно отправился с Straterem на тунцы.

Те рыбы появились поздно. Первое большое искусство поймал pewne­go утра надзиратель с Cat Cay. Пополудни приплыл Ernest и pod­jął вытягиваться тунца. Дос и Палачи вышли присматриваться этому веселью. О сумерках их приятель начал добывать преимущество, хоть работу утруждал ему круг лодки с зрительницами. Было уже темно, когда притянул добычу к борту. Первый удар osęką промахнулся и рыба снова отдалилась. Грозные черные тучи провели малое ło­dzie к порту. Невзирая на то Ernest по-прежнему „настойчиво привлекал". Мгновенно появились акулы, прозвучал ужасный отзвук шлепания зубов и darcia мяса, море помутнело от крови. Когда в конце wyciągnię­to тунца по рулонам на корму, не осталось из него ничто кроме каркаса, головы и хвоста.

В тот вечер заключили знакомство с sportsmenem Williamem B. Leedsem, от которого Ernest получил машинный пистолет Thompsona. То оружие вскоре вызывалось к вызову расхождения между Hemingwayem и Straterem, рекордистом в половинах тунцов. Однажды Mike взял на крюк marlina протяжности 3,6 метра. После go­dzinnej борьбы притянул его к „Pilar", но тогда приплыли re­kiny. Ernest начал его шпионить сериями из машинного пистолета под предлогом, что должен защищать marlina перед искалечиванием. Результат был как раз оборотен. Вода зарозовела и все стадо нападений атаковало добычу. Нужно было следующего часа, чтобы втянуть marlina на пласт. Осталось из него едва 250 кило. Ernest po­gorszył дело писавши для „Esquire'a" статья под заглавием Председатель zwyciąża. Не вспомнил в нем о своей несвоевременной интервенции. Strater делал вид, что статья ему нравился, но был wściekły.

Через всего мая Ernest сохранялся как деспот. Когда с Mia­mi прилетел барон von Blixen со своей второй женой, Евой, был в sto­sunku к нему четко завоевательский, втягивал его в разговоры у Африке

199

старательно исключая из nicłi приятеля, и казался пораженным, когда baronowa изменяла заинтересованности Straterem. В то время дошло до драки на кулаке с богатым издателем Josephem Knappem. Ernest отнес быструю победу, которая члены негритянского оркестра почтили сымпровизированная песней о „большой верзиле" с Key West. Последнего мая, обрадованный своими разнообразными триумфами на море и континенте, улетел с Cat Cay, чтобы привлечь к Pauline и детям и отработать задолженности в накопленной в течение шести недель korespon­dencji.

Письма от Gingricha и Perkinsa содержали два интересных wiado­mości. Gingrich писал, что в Чикаго появился недавно плут, который употребляет фамилию Ernest Hemingway. Был то высокий мужчина с усами, который совершал объезд женственных клубов от побережья к побережью, произнося речь публично и надписывая экземпляры ksią­żek Ernesta, а даже провел несколько недель в Клубе Открывателей в Нью-Йорке, где приглашал молодых людей на завтраки. Rze­komo был сыном американского адмирала и более najwyraźniej psycho­patą. Hemingway считал, что настойчивый миф, как будто он сам был „плутом и извращенцем", можно несомненно приписать poczyna­niom этого негодяя.

Второе сообщение был одинаково особенная. Скотт Fitzgerald rozpo­czął работу над повестью историческая со времен средневековья, озаглавленную prowi­zorycznie Philippe, граф Темноты и объемлющую период жизни французского дворянина от 880 года к 950. Два отрезка уже появились в „Рейдов Book" Edwina Balmera, третий должен был быть опубликован в августе. Вне факта, что историк культуры эпохи "джаза отступил во Францию из десятого столетия, наиболее zaska­kujący элемент представляло это, что вид Philippe'a de Villefranche делал на образец на таком Hemingwayu, которым мог бы быть в średniowiecz­nym воплощении. „Будет то история Ernesta — написал Скотт в jed­nym из своих записных книжек. — Поскольку показанное через Stendahla (sic) изображение человека байронизма создало Красное и черное, dla­czego мой портрет Ernesta как Phillipe'a (sic) не мог бы показать настоящего, современного человека?" Max Perkins доносил, что Скотт присягал себе не питья, ехал в семейный город Тома Wolfe'a, Asheville в Полночной Каролине, которое шутливо называл „Могилой Ganta*", и завязал неудачный романс с молодой замужней женщиной. Настойчиво отказывал однако в принятии приглашения Ernesta на Bimini

54

в этот раз под видом, что физически есть не в форме. Хотел бы собраться с ним в будущем в длинное путешествие, „но только тогда, когда будет в хорошей форме". Тем временем словно пробовал wy-egzorcyzmować всегда доминирующего над ним, деспотического духа Hemingwaya, всовывая его в średniowieczną оружие и делая из него твердого главу, разнузданного отряда, целью которого было отобрание наследственных włości Villefranche из рук жадной стаи нормандских баронов.

Пятого июня Ernest вернулся на Bimini, где вскоре по pół­godzinnej борьбе поймал громадную акулу, весомую едва шесть кило менее от всемирного рекорда. Начал хвастаться, что лично изменила „вся система" рыбалки больших при Bimini, и oświad­czył Perkinsowi, что от четырех лет аж минута к его прибытия никто не поймал ни одного тунца за помощью удочки и катушки.

В конце месяца говорил втянуть „Pilar" на наклонную поверхность целью выполнения обзора двигателей и powleczenia дна краской miedziową, а я прерву эту использовал, чтобы объявить вызов. Готов был zapła­cić 250 долларов каждому негру, который сможет выдержать с ним на ринга через три трехминутных раунда, употребляя sześciouncjowych рукавиц. Не побаивался проигрышной, потому что шестинедельные половины усилили ему мышцы плеча и спин.

Самым грозным противником был негр фамилией Willard Saunders, но и его нокаутировал в полторы минуты. Второго za­wodnika встретила эта самая судьба по двум раундам. Ogolem Ernest sto­czył в этом месяце четырех борьбы, два раза на голые кулаки и два раза в рукавицах. Пиковый пункт боксерских встреч того лета наступил, когда разыграл килька „показательных" раундов с Томом Hee-neyem, участником соревнования тяжелого веса, который когда-то боролся с Gene Tunneyem. Heeney „не был в форме" и хоть Ernest сам то przy­znawał, чувствовал огромную гордость, и то событие разрасталось в его воображении за каждым разом, когда о нем рассказывал.

Образ жизни на Bimini оставлял немного времени на литературу. В июле Hemingway послал Gingrichowi озаглавленную статью Внимания о следующей войне — серьезное письмо, в котором предрекал, что вторая всемирная война взорвется в 1937 или 1938 году. Состояния Объединенными станут в нее несомненно втянутое через объединение пропаганды, похотливости и желания возвращения „nadwerężonego здоровья барства". Современную войну, писал Ernest, всегда планируют и проводят „демагоги и диктаторы, выигрывая патриотизм swo­jego народа, чтобы ему вселить веру в большое представление войны, kie-

201

dy никакие их расхваливаемые реформы не смогли удовлетворить народа, которым плохо управляют. А мы в Америке должны присмотреть, чтобы ни одному человеку не стала дана — хоть бы постепенно и хоть бы был наиболее благороден или величественен — власть втягивания na­szego страны в войну, которую в настоящий момент выстраивается и приближает с ca­łą преднамеренностью долго планируемого убийства. Потому что когда дается власть какому-то госчиновнику, неизвестно, кто очутится на этом посаде, когда придет критический момент."

Прочтение щеточных Зеленых оттисков взгорья Ajryki большого na­tchnęło Ernesta оптимизмом. Предрекал, что разойдется пятнадцать или двадцати тысяч экземпляров. Почему нет? Есть то „абсолютно настоящая автобиография", как заверял Per-kinsa, писаная с полной и niezwykłą искренностью. То наилучшая pro­za в его существующей к этим порам наработке, что имеет также эту „pozawy-miarową особенность", к которой всегда направлялся. В конечном итоге будет stwa­rzała эффект „физической" przeniesienia читателей в регионы, któ­rych некогда не познали и наверно не познают. На предложение Maxa, что поможет в поправке, нанимая эксперта от Африки для sprawdze­nia языковых подробностей, Ernest чем быстрее отписал, что не хочет, чтобы его книжку „Spieprzono" массой эрудиции. Воспроизвел ję­zyk суахили точно так, как им говорили люди из племен Wakam-ba, Kikuju, Masajow и M'Bulu, из которых ни один не знал его как отечественного языка. Будет отстаивать притом, что написал, вместе с gwa­rowym суахили и в целом.

Рассказывал в настоящий момент приятелям, что открытие Bimini было в его жизни большим событием; полюбил этот остров так очень как разное другие места, в которых находился, и уже стремился там вернуться, po­dobnie как то было с Африкой, еще прежде чем выехал.

38. PERSWADOWCY

Левых писателей и критиков половины тридцатых годов' на prze­mian поражал, сердил и наполнял презрением факт, что Hemingway отказывал во вступлениях в их лагерь. В годах Большой Депрессии считали недопустимыми, чтобы писатель о такой славе и позиции poświę­cał свое время борьбе быков, охотам на львы, ловле marli-nów и globtroterce вместо поднять вместе с ними большое дело zba­wiania мира.

55

Hemingway однако откровенно представил свою должность. „Naj­trudniejsza вещью в мире — сказал — есть писать простую pro­zą о человеческих существах. Сначала нужно знать тему, потом нужно уметь писать. Учеба обеих этих вещей требует всего ży­cia и обманывает каждый, кто как выход выбирает себе политику. Wszys­tkie выхода очень легки, а самая вещь за тяжелая к выполнению." Если книжка станет написана „правдиво", будет содержать „все экономическое implikacje". А если является хорошей книжкой и czy­tając ее видится, что так есть, можно „позволить лицам гавкать". Тот отзвук будет иметь „тот приятный звук, который выдают койоты в очень холодную ночь, когда идут по снегу, вы но сидите в собственной хате, которую вы построили или оплатили из вашей работы".

Вскоре по возвращении Ernesta с Bimini почта принесла ему эссе, которого не мог проигнорировать, озаглавленный: Ernest Hemingway — трагедия мастерства. Его автор, Иван Kaszkin, перевел в 1934 году на русский два повествования Hemingwaya, а знал ca­ły наработку писателя. Kaszkin писал: „Мы читаем bezradosną рассказ

0 любимом герое Hemingwaya, всегда тем же под róż­nymi именами — и мы начинаем понимать, что то, что się нам лицевую wyda­wało писателя, является только капотом... Мы представляем себе człowie­ka больно закрытого в себе, всегда хладнокровного и полного резервы, очень решительного, заезженного, доказанного до окраинной отчаяний, с трудом сносящего очень большой вес жизненных po­wikłań." Самая невеселость его надрывистого смеха, писал Kaszkin, изменяет трагической дисгармонии Hemingwaya, psy­chiczne разладка, которая угрожает руиной. Kaszkin подытоживал это в ударяющем мнении: „Mens morbida in corpore sano."

В книжке, печатной именно тогда в отрезках в „Scribner's Magazine" Ernest, старался выяснить, что уже издавна przezwycię­żył своего demony, включительно со страхом перед смертью. „Я был прострелен, я был искалечен и я вышел из того — писал. Za­wsze я надеялся, что то или то меня убьет, и в действительности уже się тем я не перенимал." Если идет речь о своих обязанностях по отношению к обществу и демократии, то наполнил его уже много лет тому назад, в mło­dości. Сходя от последующего ангажирования, решил быть ответственный od­tąd только по отношению к самого себя. Поменял „милым, po­krzepiający вонь współtowarzyszy" на samotne, но приятное uczu­cie, которое имеется, „когда будет писаться о чем-то хорошо и правдиво

1 знает объективно, что так написалось".

Однако даже в этом навязанном себе одиночестве стремился, чтобы

203

понял его и оценил тот человек из другой страны. „Каждый — na­pisał к Kaszkina — будет стараться нас в настоящий момент запугать говоря... что если кто-то не останется коммунистом или также не примет марксистского punk"tu свидания, не будет иметь приятелей и осудиться на osamot­nienie. Tacy люди более najwyraźniej думают, что одиночество является чем-то ужасным или что нужно бояться невладения приятелей... Я te­raz я не могу быть коммунистом, поскольку я верю только в одну вещь: свобода. Сначала я хотел бы заботиться о себе и выполнять свою ro­botę. Потом я хотел бы заботиться о моей семье. Потом я хотел бы po­magać моему ближнему. Но о барстве я не забочусь совсем. Для меня государство всегда означало только несправедливое налогообложение... Я являюсь сторонником абсолютного минимума правительств."

„Писатель — тянул дальше — является бирюком, как цыган... Если есть 'хорошим писателем, некогда не будет ему нравился ряд, под которым живет. Его рука виновата повышаться против него... Может иметь классное ощущение только тогда, если его талант есть ograni­czony. Если имеет достаточно таланту, все классы являются его сферой. Bie­rze что-то из них всех, а то, что дает, является собственностью каждого... Настоящее произведение искусства переживет навек, независимо от своего политического лица."

Сообщение, что его произведения популярны в Советской Связи, обрадовала его и наполнила chełpliwością. Написал к Perkinsa, что te­raz побил Dreisera, Дос Passosa, Sinclaira Lewisa и „нескольких других гостей" среди русских читателей, которые считают Смерть по po­łudniu при „szlagier". То командует, что czyjeś писательство может się lu­dziom podobać независимо от политических взглядов автора. Не изменился ни он сам, ни его политические взгляды. Так как и eko­nomiczne. О n и (этот безымянный, неопределимый wr-óg) заменили в настоящий момент религию экономией как „опиум" для масс. То дает критике новые поводы, чтобы не любить писательства Hemingwaya. Если однако кто-то умеет и хочет писать, ни одна система критики не может навредить его „вещам", поскольку хороши, ни им помочь, если плохи. Его popular­ność в России командует в любом случае, что „они" еще через некоторое время его не убьют. „Рубероид" есть не только стойкий, но и каждый раз spraw­niejszy, и непрерывно учится новые факты.

В две недели позже поступил ураган, которого боялся учитывая „Pilar". Обеспечил яхту по возможности как как можно лучше, po-wnosił домой огородная мебель и игрушки сыновей и poprzybijał гвоздями полукруглые зеленые оконницы. Везде в городе люди делали то же, ураган однако едва коснулся о Key West

56

уничтожил зато острова: Islamorade а также Верхнюю и Нижнюю Mate-cumbe. Кроме местных рыбаков и перепродавцов утонуло там почти тысяча военных ветеранов из лагерей работы.

Торопливый Ernestowi было удаться на место опустошения, потому что oca­leli люди должны были нуждаться в продовольствии и воде. Предложил Bra Saundersowi, чтобы за оплатой забрал его своей лодкой, и пригласил me­chanika Язык B. Sullivana на третьего. Море было еще wzburzo­ne, когда выплывали с Key West, а вода, покрытая остатками на большое расстояние от берега, следовательно даже такой опытный мореплаватель как Saun-ders имел сложности с распознаванием отдельных очерков wy­sepek. Нижняя Matecumbe выглядела как покинутое русло реки; среди массы останков, которые носятся на воде, заметили тело Joego Lowe'a, „оригинала пьяницы" (Eddy'ego Маршалла) из рассказа He­mingwaya о Harrym Morganie, а за сметенным насыпью kolejo­wym лежали мертвые ветераны, которые там спрятались. Ernest na­pisał к Maxa Perkinsa, что ogółem беря видел в тот день больше трупов чем от лета 1918 года.

Метали им противоречивые ощущения очаровывания и гнева. Когда Joe North zatelegrafował с просьбой о статье для „New Masses", prze­słał ему в ответ 2800 слов, в которых старался приписать wi­nę при utonięcie ветеранах бюрократам из Вашингтона. Чем prę­dzej объявил, что согласие на написание к „New Masses" не ozna­cza изменения его отношения к лицам, редактирующим журнал. В течение всего года повторяли читателям, какое бесценно его pisar­stwo, всего лишь потому что к нему телеграфировать, когда хотели правды об этой катастрофе. В сущности имеет для них менее уважения чем абы как — особенно для какого-то Роберта Forsythe'a, который писал о его неизмеримом wyczuleniu на критику.

Однако много читателей статьи признало, что Ernest склоняется в настоящий момент к левой группировке. Испытательный экземпляр журнала упал к рукам страстного обожателя Hemingwaya, Чарльзу B. Straussa, который выразил в похвальном письме надежду, что пришла работа писателя проникнет новым ощущением „братских стремлений" и uka­że страдания людей, „связанных с собой убеждениями" вместо последующих портретов таких бирюков, как Jake Barnes или Fryde­ryk Генри, „обособленного и samotnych". Ernest отписал вежливо, что хотел бы включить в свою работу концепцию братства ludzkie­go. Если однако кто-то способен писать „правдиво", не должен jaw­nie становиться по той или той стороне. Добро и зло каждого дела; появится ясно в том, что напишет.

205

В половине сентября ехал в Нью-Йорк. Главным развлечением пребывания в городе представляла борьба боксеров тяжелого веса, Joe Lou­isa и Maxa Baera, которую брался доложить для",,Esquire'a целью покрытия средств путешествия. Назвал ее позже „najobrzydliw-szym widowiskiem", которое осматривал, потому что Baer четко боялся Луи. В своей статье Ernest написал, что сам неоднократно испытал страха, однако по-прежнему считает его за наилучшей возможной katharsis, особенно если человек сможет контролировать его дозирование.

В октябре немного вопреки nakazom ума вернулся в Нью-Йорк, чтобы там ожидать издания Зеленого взгорья Африки. Из zro­zumiałych отношений нервничал, как книжка станет принята, содержала потому что пар фрагментов, которые должны были спровоцировать атаки, между прочим сравнение совокупности писателей nowojorskich к дождевым „червякам в бутылке", usiłujących черпать корм из ежедневных взаимных контактов. Критиков назвал вшами, ползучими по литературе и, навел случай двух известных писателей, которых вручи уничтожили недоброжелательные рецензии.

И снова рецензии были смешаны. Эдвард Weeks признал книжку за захватывающей, невзирая на персональное отвращение к кровопролитному спорту. Char­les Poore назвал ее как можно лучше написанным рассказом об охоте на грубого зверя, которую абы как читал. Carlowi Van Dorenowi нравилась „свободная, составленная и магическая" проза, как также изображения людей. Вне нескольких „скотобойных подробностей" Isabel Pa-terson прочитала книжку с удовлетворением, ни малейшим поводом которого был факт, что давала „полную картину Hemingwaya, его ta­lentu и его ограничений". Однако на других не сделала впечатления. Lewis Gannett назвал ее „po_prostu еще одним сафари", и Edmund Wilson считал, что является „единственной в действительности слабой книжкой" в наработке Ernesta. Бернард DeVoto объявил, что то „достаточно малая книжка как на большого автора". T. S. Matthews также завелся. „Я помню времена — написал — когда был po_prostu нашим большим братом, а мы считали его подвиги прекрасное... Мы считали, что прекрасно есть иметь по нашей стороне такого мужского писателя... И что в настоящий момент стояло?... Думает, что может писать о только бы чем и что ему это будет убегать pła­zem. И конечно может. Но то не такая бомба, как сам утверждает."

По zastanowieniu się над разнообразными мнениями Ernest пришел к выводу, что книжку „Wykonczyly" три ошибки: два Scribnera и je­den его собственный. Scribner обозначил очень высокую цену и niedosta­tecznie разрекламировал публикацию, а он сам бросил вызов kryty­kom, которые его подняли „нападая" на Зеленое взгорье Африки и нет

206

желая их оценивать на основе преимуществ. Однако рассчитывал на то, что исток времени обнаружит достоинства книжки. О Смерти пополудни, также „когда-то признанной за słabiznę", в настоящее время говорится с уважением.

В декабре perswadowcy из левой группировки опять подобрались ему к коже. Abner Green, обожатель Hemingwaya в начале лет dwu­dziestych, объявил в новом литературном складе письмо, открытое к автору. Хвалил его беллетристику, сочувствовал над статьями для „Es-quire'a", как писаными всего лишь для заработка, и настойчиво подчеркивал, что главный американский писатель должен уметь открытий более важные темы чем погоня и четвертование животных и рыб, хоть бы najwięk­szych. Ernest ответил Greenowi пользуясь многими из этих аргументов, которых раньше использовал в письме к Kaszkina. В dal­szej корреспонденции Green старался пробудить в Hemingwayu новое ощущение общественной солидарности. Хотя и Ernest был четко растроган его благородным упрямством, по-прежнему считал, что podsta­wowym обязанностью писателя является писать хорошо, а не делать добро.

Однако, невзирая на то, чтобы всего его полюбить независимость, такое argu­menty как Kaszkina, Straussa и Greena начинали производить следствие. Открылось то во втором повествовании о Harrym Morganie, Возвращении купца, которое закончил и послал Gingrichowi 10 декабря. Автор pod­kreślał от начала niezawisłość Morgana, который занимается контрабандой алкоголь с Key West к Mariel на побережье kubańskim, его стоическая закалка и нехватка сочувствия для себя самого и других. Но под конец, когда Harry и его подручный тяжелораненые и грозит им задержание через несколько очень старательных госчиновников из Вашингтона, которые плывут с капитаном Willie, осторожно нарушал тему солидарности класса pra­cującej, każąc Harry'emu называть Willie'ego братом. Не могло то убедить людей pokroju и убеждений Abnera Greena. Возвращение купца не имело ничего общего с общим течением литературы prole­tariackiej в период Большой Депрессии. Но левые симпатики могли по крайней мере черпать утешение из этой малой расселины, najcieńszej ry­sy, которая появилась на стене сопротивления Hemingwaya против per­swazji.

39. УКОСЫ КИЛИМАНДЖАРО

В настоящий момент по завершению второго рассказа о Morganie Ernest rozpo­czął ее продолжение, а шло ему так хорошо, что обрадованный написал

207

в течение недели два своевольных письма к Fitzgeralda. К этой we­sołości были однако разные горькие przymieszane пилюли, словно в подтверждение мнения Арнольда Gingricha, что ponurość Скотта всегда имела тенденцию к „добыче на jaw грубияна" в Hemingwayu. Ernest написал Скотту, что есть он как замечательный математик, который постоянно выступает с ошибочными ответами. Может именно но świa­domość влечет, что всегда „отрезается как кипа", сколько раз встречает старых приятелей. Почему так настойчиво мешает дорастание с sta­rzeniem się?

Юмор Ernesta был немного ужасен. Если Скотт есть rzeczy­wiście в такой депрессии, как то возникает из его письма, должен ubez­pieczyć się на большую сумму и полететь на юг, где Ernest говорит его развалить. Тогда можно будет стелить его сердце к гостинице Пляж, печенку к музею университета Princeton и т.д. Арене MacLeish несомненно согласился бы написать по этому случаю мистическую поэму. Hemingway сам создал Стихотворение, которое могло бы прочитать при возможности вброса ядер Скотта Fitzgeralda с Эдем Roc к морю, — распутную пародию стихотворения Harta Crane'a.

То остроумие имело однако только выражать глубокую заботу о przy­jaciela, усиленную его статьей Надлом, вмещенным на колонках „Esauire". Почему Скотт не может понять, что писатели много раз переживают пустоту? Работа спасла бы его, если бы „za­parł się в себе" и взял к работе — честной работы над честной беллетристикой. Единственным из его дефектов есть то, с некогда не умел думать ясно. Таким „чудесным талантом", который имеет, нужно пользоваться, но Fitzgerald сделал эту ошибку, что через то, чтобы большое полюбить юность перепрыгнул из нее просто в zgrzybiałość, не проходя через мужской век.

Вся но твердый язык Ernesta был собственно капотом. В январе сам перешел трехнедельный период бессонницы и меланхолии. Przy­pisujac то нехватке физического движения и заботе о собственной produktyw­ność признал, что лучше есть работать вполовину менее и иметь под dostat­kiem движения чем прийтись до безумия изнурительным трудом. Бесповоротно, как подтвердил в августе в письме к Kaszkina, имел „большую легкость действия чем письма". В действии, „не сокрушался больше", nato­miast писать некогда не мог так хорошо, как должен.

Творческий порыв длился через всю весну. Когда в конце марта приехал Harry Payne Burton с „Cosmopolitan", Ernest имел go­towe новое испанское повествование, в этот раз о сельском парне именем Paco, подручном официанта в madryckim пансионате для

208

torerów, который хотел остаться матадором, что довело до того, что обескровел на смерть по инсценировке борьбы с быком за помощью стульчика а также двух кухонных ножей. Burton предложил Hemingwayowi 40 000 долларов при первенстве публикации в отрезках его новой повести, 7500 долларов длинноватого opowia­danie и 3000 долларов при более коротком. Поскольку не поинтересовался рассказом о Paco, Ernest послал ее Gingrichowi вместо очередного репортажа.

Девятнадцатого апреля закончил озаглавленное повествование ro­boczo Счастливое окончание, которое Harry Burton сразу zakupił при 5000 долларах. Было это славное объединение персональных obser­wacji с сафари в Tanganice, услышанных и вымышленных вещей. He­mingway обильно зачерпнул из своих переживаний во время охоты на львы и bawoły. Во много лет позже утверждал, что Франциска Ma-combera делал на образец на молодом международном sgortsmenie — „симпатичном лице", которого знал очень хорошо. „Есть такой dokład­nie, который был в действительности, с той лишь разницей, что вымышленный" — объявил dwu­znacznie. О жене Macomoera сказал: „Я придумал ее в ca­łości на основе наихудшей dziwki, которую я знал (тогда), но kie­dy ее я встретил, была чарующей. Не в моем вкусе, не мой тип, не то, что я люблю, но по-своему чарующая, а я был dia ней этим wszys­tkim, о чем выше язык, хоть то zrozumiecie." С определенной галантереей прибавил, что только столько может писать о своем знакомстве с той госпожой.

Роберт Wilson, профессиональный зверолов Macomberow, делался на образец на Phiiipie Percivalu. Ernest объявил позже, что весь его вклад в wymyśienie этого вида заключался в легком замаскировывании Philipa из семейных и профессиональных причин, чтобы поберечь ему kłopo­tów с Отделом Дичи в langanice. Не обнаружил зато, что повествование о Macomberze было крепко расцвеченной и переделываемой версией истории, которую Philip рассказал ему определенного вечера при лагерном очагу.

Незадолго до пасхи жизнь Ernesta разнообразил достойный po­żałowania инцидент. На двадцать лет от него старший поэт Wal-lace Stevens приехал к Key West на короткие каникулы. С nie­wyjaśnionych причин поэт спровоцировал романиста к wal­ki на кулаке, из которого вышел с покоренным глазом и крепко лицевую posinia­czoną. Вымолви поняла, Stevens попросил Hemingwaya, чтобы не вспоминал публично об этом деле. Ernest выполнил эту просьбу

209

не мог однако сдержаться от интригующей аллюзии в письме к Дос Passosa.

Путешествие на Kube, начатая в конце апреля и такая, что длится через большую часть мая, была по сравнению с предыдущими годами серьезным разочарованием. Marlinow приплыло очень мало, sil­niki „Pilar" плохо работали, и Carlos Gutierrez оказался в настоящий момент в „три четвертых слепой и совсем глухой". Ernest трактовал его с шероховатостью, которая свидетелям выдавалась почти неправдоподобная, и Carlosa доводила почти до слез. Невзирая на то Ernest решил забрать в июне его, Kubanczyka Bolla и своего сына Patricka как корабельного парня в путешествие на острова Bahama. В дороге на Bimini прожили грозный шторм, но Hemingway выдержал при ste­rze до утра и завернул к порту гордый из своего парусного искусства и выносливости.

На остров приплыло множество богатых sportsmenów на lśnią­cych белых яхтах. Ernest начинал бояться, что круг тех, который расширяется, знакомства может плохо повлиять на его добросовестность pi­sarską. Udramatyzowal уже это опасение в повествовании о писателе Hen-rym Waldenie, который умирал на гангрену на африканских równi­nach, приписывая свое жизненное поражение богатой жене. Opowiada­nie то набрасывал грубо перед сентябрьским ураганом, после чего его отложил, чтобы объективировалось. По-прежнему obcując с богатыми людьми, старался в глубине души отгородить от ценностей, которые представлялись через них. Когда Gingrich прилетел на Bimini на re­dakcyjną консультацию, Ernest достаточно легкомысленно возбудил это дело. „Господин и я мы являемся здесь единственными крестьянами" — сказал pew­nego дня незначительно указывая рукой „группу богатых и изысканных лиц... которые тогда были вблизи". В несколько месяцев позже wy­znał powieściopisarce Marjorie Kinnan Rawlings, что люди тебе есть „страшно тупит" — за исключением Бена Finneya, „совсем неплохого гостя". Любил их всех и хорошо с ними жил, но считал kobie­ty, которые всерьез ловят рыб, при наиболее уважаемом и одновременно najnudniejsze бабы в мире, а их мужчин в dziewięćdziesię­ciu процентах за таких же, с дополнением staropanieństwa.

Во время литературных совещаний Gingrich удостоверился, что Ernest есть самый неожиданный поддались, и даже благодарный редактору при мнениях. Przy­niosl первые разделы третьего рассказа о Harrym Morganie и po­prosił его о совете. Считал, что расширяя то к размерам повести и выдавая отдельно предыдущие приключения Morgana в томе собранных повествований, который должен был появиться осенью, может сделать такое

210

возвращения к беллетристике, что звали с ног nowojorską толпу к ryn­sztoka, где есть ее место.

Gingrich признал это сумасбродный замысел. Рассказы о Morganie представляют целостность. Ernest должен довести до конца Morgana Numer Три, так хорошо начатого, а затем объединить все части во что-то в виде миниатюрной трилогии. Начиналась бы она и koń­czyła взглядами автора на революционную политику Kuby. Где-то в середине мог бы описать военных ветеранов и катастрофический hu­ragan на Matecumbe. В помещении Josie'ego Russella, переименованным на Freddy's Bar, могли бы происходить коммерческие транзакции Har-ry'ego. В конечном итоге можно бы отметить спад и падение Harry'ego Morgana — то, что Hemingway называл „спадом единицы" — по нему но наступало бы возрождение героя.

Ernest с радостью донес об этом изменении плана Maxowi Perkinsowi, с которым переписывался на тему Первых сорока dziewię­ciu повествований, должны заменить проектируемое Первое pięćdzie­siąt четыре повествования. Сказал также Gingrichowi с почти dzie­cinną благодарностью, что ему единственному доверяет „полностью, от po­czątku до конца", если идет речь о честном мнении на тему писательства, так как на настоящих мужчинах, Чарльзе Thompsonie, Языке B. Sullivanie и Josie Russellu может заключаться под каждым другим wzglę­dem

В преддверие возвращения Marjorie Rawlings на Флориду взял на крюк под Gun Cay dwustusześćdziesięciokilowego тунца, а втянул его на пласт аж под Isaacs, „по-прежнему крепкого как холера". Борьба длилась почти семь часов и Ernest wypacał из себя перешло пол килограмма на час, а после трех часов едва не потерял сознание с wy­czerpania, но потом остыл и возвращаясь домой „напился" пива и виски с содовой водой.

Госпожа Rawlings признала его пример парадокса, который очаровывал. My­slala о „большой, деликатной лапе", которая с такой нежностью przytrzy­mała ее мелкую ладонь в моменте их первой встречи. Не могла однако опереться рефлексии, что но самая лапа время от времени бессердечно валит людей на землю. Выдавался ей „таким величайшим артистом", что не должен был быть в defensywie, человеком „так wspa­niałym, таким мужским", что не должен был повод доказывать этого pięścia­mi. Ключа к его характеру видела в каком-то „wewnę­trznym конфликте между спортивной и литературной жизнью, между человеком спорта и художником".

„Hemingway — подтвердила — много находится среди sportsmenów

211

которые его любят и удивляются: его индивидуальность, его спортивную spraw­ność и литературный престиж... Бессознательно должен ценить себе их мнение. Должен бояться обнажения перед ними страдания, которое отрепывает художником... И так в Смерти пополудни пишет что-то красиво, а теперь потом сбывает это шутливым вниманием или также непристойностью размышления. Его спортивные приятели не поняли бы эту красоту. Ревели бы захваченные żar­tem. Только им повлекли бы удовлетворение эти вещи в его работе, которые печалят нас всех."

Когда представила эту гипотезу самого Ernestowi, выяснил, что как бы то ни было охотился и ловил рыб сызмальства и что по-прежнему то делает, поскольку имеет с того „страшную массу радости и эмоции". Письмо является для него процессом, сжигающим, я душу, что совершается в четырех стенах за помощью инструментов его ремесла, заключением narzuco-, nym самому себе. Когда ему идет хорошо, ничего не может дать rów­nej удовлетворения и радости. Когда но идет плохо, другого выхода нет, если не хочет спятить, как только хватать при инструментах своего второго ремесла — дробовики, удочки — и искать этой другой satys­fakcji на морях и в лесах. Ничего вне письма не может ему дать столько добросовестного удовлетворения, что утрамбовка медведя, bawołu, kudu, черногривого льва или борьба на смерть с громадным, достойным marlinem, гигантским тунцом, а даже кашалотом, если zdo­ła окунуть в нем гарпун достаточно глубоко. То ли есть конфликт? Не думает.

По возвращении Hemingwaya к Key West почта принесла ему prób­ny экземпляр августовского „Esquire'a". Содержал он окончательную версию повествования о писателе, умирающем на гангрену в Африке, za­tytułowanego Снег Килиманджаро и с фамилией Henry'ego Walde-na измененного на простое имя Harry.

Ernest выяснил позже, как дошел до концепции повествования. Началось то от определенной богатой женщины, которая в апреле 1934 года пригласила его в Нью-Йорке на чай и предложила, что будет финансировать следующие сафари. Вернувшись того лета до Key West представлял себе порой, какое обращение приняли бы дела, если бы был принял это предложение. Умирающий писатель в повествовании представлял его самого, такого, которым мог бы быть, если бы искушение ведения ja­łowego жизни очень богатых людей перевесило над добросовестностью художника.

Хвастался потом, что в этом одном повествовании заключил достаточно материала на четыре повести. „Я вложил в то все настоящие вещи — объявил — и при всей этой нагрузке, najwięk­

61

szym, Которое поднимало абы как повествование", fiyło оно по-прежнему способное стартовать' ничем сильный самолет. Много тех ..prawdzi­wych вещи" достигало далеко назад в жизнь Ernesta. Вспоминает? дом из дровяных колод дедушки Bacona у озера Walloon, взгорье в Париже, где проживал с Hadley в 1922 и 1923 обещай экспедицию к Szwarcwaldu на рыб того первого лета. Uro-mantycznil и zbeletryzował свое путешествие к Константинополь?. Bvly там также воспоминания с Schruns и инструктором лыжника Waltber Lent, и партии покера в Madlenerhaus высоко в горах Silvretta. Вспоминал' ранчо Nordauistow в Wyomingu, с „серебряносерыми письмами шалфея" на взгорье зареченский. Окончание, в котором Har­ry представляет себе прибытие малого самолета, должен забрать по к госпиталю в Найроби, Ernest зачерпнул из воспоминаний о своем od­locie из равнин на лечение дизентерии и о далеком вида, покрытого снегом западной вершины Килиманджаро. В эпиграфе в начале повествования говорил о пересохшей и мерзлой падали lam­parta^ о котором слышал от Philipa Percivala. Позже назвал это „частью метафизики" своего повествования. Утверждал, что хорошо знает, что это означает, но не должен ту обязанность выяснять.

В тексте повествования было также упоминание о Fiteseraldzie. Смертный писатель вспоминал „бедного Скотта Fitzgeralda" и его „романтичного почета" для этой „специальной, блестящей породы", которая имела деньги. Когда Скотт открыл, что богатеи не есть tacy błyskotli­wi, как допускал, это сообщение „сломало его вот так же как wszyst­kie другие дела, которые его ломали". Ernest был решителен не po­grążyć się вслед приятеля в руину надлома. Как ему уже давно сказал, руины есть после то, чтобы его использовали писатели, даже если есть то руина всей czyjegoś холерной жизни. Если bogaci-są действительно врагами, Ernest воспользуется ими как такими в swo­im писательстве.

Больной и подавленный посреди зеленых гор Полночной Каролины, Fitzgerald rozgniewał sie, что его фамилия стала упомянута в повествовании. Написал к Hemingwaya короткое письмо из гостиницы Grove Park в Asheville:

„Любимый Ernescie! Я Прошу Тебя, оставь в покое меня в печати. Если порой я имею охоту писать de profundis, не означает это, что я хочу, aże­by приятели были молящимися громко над моими останками. Niewatpli­wie ты имел хорошие намерения, но меня это стоило бессонную ночь. Мог ли бы ты обойти мою фамилию, когда ты включишь это (opowia-

213

блюдо к книжке? Повествование замечательно — одно из Твоих naj­lepszych — хоть этот „бедный Скотт Fitzgerald" немного мне его ze­psuł. Всегда Твой приятель

Скотт

PS. Богатство некогда меня не очаровывало, разве что было связано с наибольшим urokiem или элегантностью."

В письме к Perkinsa Ernest подтвердил, что реакция Скотта, который через всю зиму выписывал „эти ужасные вещи о себе" в „Esauire", есть интересная diabelnie. Самому Скотту объявил зловещий, что много лет пяти не написал ни линейку о ком-то, кого знал, поскольку так ему было печаль этих людей. Но это все минуло. Прекратит быть джентльменом и снова будет романистом, использующим такой материал, который ему понравится.

Bezwzglednosc этого ответа поразила Fitzgeralda, который признал ее за той, что нарвала и самонадеянной. Более najwyraźniej — говорил Скотт — Ernest начал считать себя „Большого Писателя". Через какую выходку имагинации пришел к выводу, что публикация статей о zała­maniu уполномочивает каждого к „чему-то в виде открытого сезона охот" на Fitzgeralda, вроде бы был уткой или фазаном? Er­nest более najwyraźniej „совсем потерял голову". Напоминал „otuma­nionego от ударов боксера, который борется с самым собой на фильме". Не нужно больше задаваться с ним, потому что совсем вот так же „заломлен нервный" как Скотт. Столько только, что проявления принимают другую форму. „Он имеет склонность к мании величия — написал Скотт — а я к меланхолии."

Тем, что Ernest таил перед Скоттом и перед большинством przyja­ciół, был факт, что маятник его нервной системы zataczało время от времени полную дугу от мании величия к меланхолии. Одним из болезненных аспектов умственного Ernesta было постоянно powracają­ce убеждение, что может скоро умереть не докончив своей работы и что не сделал еще много.

Раздел VII

ЛОЯЛЬНЫЙ ЧЕЛОВЕК

40. НАТИСК

В течение последней недели июля Ernesta поглощали подготовки к выезду на ранчо Nordauistow. В этой самой неделе началась гражданская война в Испании. Лояльные люди именно атаковали казармы Монтана в Мадриде, когда написал к своему молодому приятелю, Prudencio de Pereda, что „должны были быть в Испании в течение всей этой недели". Но более najwyraźniej не очень ему там торопилось. На rariczu ожидала его пачка писем от лиц, которые читали и po­dziwiały Снег Килиманджаро, и от Дос Passosa, который доносит, что Luis Quintanilla, как офицер испанской республиканской армии, принимал 20 июля участие в наступлении на казармы Монтана.

Хоть Ernest непрерывно колебался, ехать ли в Испанию, война не давала ему покой. В конце сентября написал к Maxa Perkinsa, что более, чем чего-либо в мире жалеет, что не взял участия „по этому испанскому делу". По-прежнему имеет надежду там поехать, je­żeli борьбы не перестанут, прежде чем закончит провести. Время от времени na­wiedzały его предчувствия возможности смерти. Сверился Marjorie Kinnan Rawlings, что имеет впечатление, что скоро умрет, хоть znacz­nie бы желал стать мудрым седобородым, жующим табак старцем. В письме к MacLeisha ударил в более мрачный тон: любит жизнь так очень, что было бы „большой омерзительностью", если бы пришла для него трудится застрелить.

В начале сентября приехали знакомые Hemingwayow с Bimi-ni, Томом и Lorraine Shevlinowie. Сделали удильную экспедицию к Je­ziora Granitowego, а затем вторую, на антилоп widłorogie. Ernest достаточно несмелого предложил какого-то дня Тому, что даст ему к прочтению рукопись повести. Зная впечатлительность приятеля на kry­tykę, Том согласился неохотно. Удивлялся подвиги Harry'ego

215

Morgana, но не произвел на нем впечатления портрет pseudoprolefe-riackiego писателя Ричарда Гордона. Не нравились ему те же сцены с пьяными военными ветеранами в Freddy's Bar. Хотя и был „слишком перепуган", чтобы сказать то прямо, дал Ernestowi к zruzumienia, что ogóine впечатление „паршиво", тот но с gnie­wem выбросил рукопись через окно на кучу пороши, позже однако извинился при нехватке самообладания.

Определенного поюга забрал Lorraine к насадке, выложенной на медвежьи гризли. Не имелся из радости, когда удалось ему убить две штуки, и настаивал, чтобы съесть на обед бифштексы из upo­lowanych животных. Том и Patrick некогда Kie забыли этого posił­ku. Мясо имело острый запах и было żylaste, не dopieczone, а ели его в образе сандвичей, которые состоят из блинов на закваске, po­smarowanych помаранчевым мармеладом. Невзирая на то Ernest употребил свою порцию с выразительным вкусом.

Был обрадован во время длинной обратной дороги конный с obo­zu на ранчо, хоть четко ревнивый, потому что ustrzelony niedźwiedź позже через Shevlina оказался наибольшим и самым тяжелым из всех трех. Едучи домой заложился с Томом о pięćret do­larów, что его будет обгонять, но конь Тома пришел первым. Когда вечером Ernest обновил соревнование с Shevlinem, проиграл в последующие кости девятьсот долларов.

В конце сентября с новым запалом начал работу над powieś­cią и написал к M-axa Perkinsa, что выходит из этого diabelnie хорошая книжка, полная бедняков, богатеев, реакционеров и революционеров. Как до сих пор, вне начала, которое разыгрывается в Гаване, все делалось в Key West и околице. Письмо было тяжелым, но влекло ему наивысшее удовлетворение. Довел книжку до пункта, в któ­rym целостность рисовалась ясно в его воображении. Главную акцию правда придумал, бесчисленные подробности зато черпал прямо из собственных опытов. Дал также водосброс своей склонности к сатире, изображает сцену в Freddy's Bar, в которой wczestniczyli Harry Morgan а также какой-то господин Джеймс Laughton с женой, что делаются на образец на том, что подружился с Ernestem Jacku Colesie и его женой. Третий турист грубо напоминал познанного в июле в Key West pro­fesora с Сиэтл, Harry'ego Burnsa, а также Арнольда Gingricha.

Тогда как Hemingway находился в расцвете творческих сил, Скотт Fitzgerald терпел пытки публичного оговора. Определенный dzien­nikarz фамилией M-ichael Mok провел с ним для „New York Пост" интервью, которое опубликовало под заглавием Drwga strono

63

рая. В десять" дней позже przedrukowa! его склад „Time". Скотт телеграфировал к Ernesta: „Если абы как ты хотел мне помочь в настоящий момент ты имеешь возможность какой-то сплав Michael Mock (sic) использовал wy­wiad, чтобы меня обмазать в NY Post в способ абсурдный сплав нападает на мне непосредственно и побочно Скотт." Ernest odpowie­dział, что не читал интервью, но готовый сделать все, что умеет. Скотт odtelegrafował: „Я телеграфировал думая что ты есть в Нью-Йорке нельзя ничего посоветовать на расстояние а по более холодному na­myśle выдается что в целом нельзя ничего сделать сердечно dzię­kuję в любом случае твой Скотт."

Таким образом два писателя кратковременно примирились. Как самый Скотт написал в своей записной книжке, всегда стремился впитать определенные признаки, которые делали Ernesta таким pociągającym, и в моментах psychicz­nego напряжения опираться на нем как на крепких пулях. Через прошлых одиннадцати лет так очень przywykł к этой мысли, что без zastanowienia обратился в настоящий момент к приятелю о помощи.

Когда в конце октября Marjorie Rawlings осуществила Fitz-geraldowi визит в Asheville, оказался склонным простить Ernesto­wi „колючая" в Снеге Килиманджаро. Сказала Скотту, что очевидно какая-то „садистская неприспособленность" говорит Hemingwa­yowi „валить людей на землю". Скотта решительно наиболее дразнило составленное в Снеге внимание, что „пропащий". Во время разговора выходил из себя, чтобы убедить госпожу Rawlings о swo­jej неизменной выносливости и отваге.

Тем временем по возвращении к Key West Ernest начал borykać с кульминационной сценой повести, в которой Harry Morgan умирает лежа на угомоняет катера прибрежной охраны. Вопреки всему более давнему хвастовству попытка конструирования полноразмерной повести через привлечение побочного хода к трем повествованиям о Morganie рекомендовала больше хлопот, чем хотел — или также śmiał — признать. После столько лет niezawisłości, неприменения к литературным или политическим модам, непрерывного подчеркивания собственной воли, ожесточенной de­terminacji, чтобы не согнуться — где-то в глубины начинала подниматься какая-то противосила. Uwidacznialo się то в предсмертных словах Harry'ego Morgana, который подобно как Ernest старался заключаться только в себе, но в настоящий момент не был уже определен, может ли „один одинокий человек" пережить на таком как тот мире. Возможно, что силу заверяет всего лишь какая-то акция сборника, такой объединенный фронт, который испанская республика старалась wykuć против бунтарей Franco.

В конце ноября в одной из товарищеских летописей Вальтера Win-

217

chella появилась объявление, что Hemingway вскоре выедет przypatrzyć się войне в Испании. Вскоре почта принесла ему письмо от Johna N. Wheelera, гендиректора Polnocno­amerykanskiego Stowarzyszenia Журналистов (NANA). Wheeler pi­sał, что читал информацию Winchella. Его организация обслуживает sześć­dziesiąt главных газет, следовательно Hemingway должен обдумать mo­żliwość пересылки Объединению военных репортажей. Ernest ожидал такого шанса и уже на вступлении помог делу республики, покрывая средства проезда двух добровольцев, которые имели przy­łączyć się к лояльным людям, и финансируя покупку санитарок. В Испанию должен был ему сопровождать Sidney Franklin, находящийся тогда на Kubie.

Зимой Ernest заключил в Key West два новых знакомства: с pisa­rzem Джеймсом Farrellem и Rexfordem Guyem Tugwellem, człon­kiem rooseveltowskiego Треста Мозгов. Его воспитанность и доброта произвели на Farrellu большое впечатление. Какого-то вечера при вине Hemingway подтвердил, что Faulkner является много лучшим za­równo писателем от него самого, как от Farrella, когда зато Farrell вы ругал публично Джонатана Latimera при принятии поз literac­kich, Ernest сказал: „Божьи раны, Jim, не делай этого. Tacy fa­ceci не имеют ничто вне своего писательства. Как им то отберется, совершат самоубийство."

Tugwell не был захвачен Ernestem, потому что когда пробовал zain­teresować его политикой как темой творчества, писатель взволновал ra­mionami. „Любил проживать в таких гнилых местностях как Key West... проводить спортивную жизнь... и удерживать свои темы на примитивном уровне... Я считал тогда, что упаковывается в sy­tuację, в которой возможности уменьшаются."

Определенного декабрьского дня Ernest сидел в баре Неряшливого Joe, когда вошла тройка туристов: красивая голубоглазая женщина по пятидесяти, красивый парень в возрасте университетским а также wy­soka девушка с белокурыми волосами, достигающими к плечам. Chlo­piec имел по имени Альфред, девушку называют Марта, а оба обращались к матери Пахотных per.

Марта искоса смотрела на массивного, грязного мужчину в шортах и zaplamionej футболке трико, но Ernest расточил весь свой urok и представился, следовательно они также то сделали. Женщина звалась Edna Fischel Gellhorn и была вдовой по врачу со Ст. Луи. Ее дочка, Марта, образованная в известном college'u Bryn Mawr в Пенсильвании, была жива и амбициозна, решительна выбиться

218

как автор. Заглавие первой повести, Какая же бесноватая погоня, zapo­życzyła от Keatsa, а эпиграф от Hemingwaya. В сентябре появился сборник ее повествований с похвальным предисловием H. G. Wellsa. В последнее время работала в Германии над третьей книжкой и по визиту у матери и братьев намеревалась вернуться в Европу.

Дружба с Gellhornami быстро сузилась. По возвращении совмещает на вуз и выезде матери к Ст. Луи Марта осталась в Key West самая. Ernest много находился в ее обществе, а subiek­tywni наблюдатели, такие как Lorine Thompson, начали считать, что светловолосая девушка крепко вернула назад ему в голове. Pauline была намного за bystra, чтобы того не заметить, но ни с чем się не zdra­dziła.

Тем Временем Ernest старался завершить свою повесть. Включил в нее много сатирических картинок из частной жизни богатых wła­ścicieli яхт а также интересное внимание о когда-то богатых самоубийцах. Наиболее беспокоила его развязность, с которой использовал определенных swo­ich приятелей и коллег, которых легко было распознать. Остерег Maxa Perkinsa, что когда книжка появится в печати, Scribner должен будет вместить „каменное" zaprzeczenie, как будто любая из вида делалась на образец на действительно существующих людях. Для zabez­pieczenia вызвал также Gingricha с Чикаго и Maurice'a Speisera с No­wego Йорка, чтобы просмотрели рукопись, имея в виду процессы о znie­sławienie, потому что такой процесс выкачен недавно Тому Wolfe'owi.

Gingrich предостерегал, что в виде романиста Ричарда Гордона можно догадываться Дос Passosa, а Гранта и Jane Mason распознать в лицах фиктивного Tommy'ego и Елены Bradley. Как хороший знакомый их всех утверждал, что каждая аллюзия есть для него „одинаково прозрачная как сеточные двери", Ernest однако того bro­nił, что написал.

В половине января Марта Gellhorn отправилась автомобилем к Майами, в первый этап обратного путешествия к Ст. Луи. В настоящий момент по ее выезду Ernest спешно видным удался по делам профессиональных в Нью-Йорк. Встретились в Майами, после чего ra­zem сели в поезд, направляющийся на север. Gingrich zadepe­szował тем временем к Hemingwaya, встревоженный слухами о его серьезной болезни. Между стихотворениями ответа Pauline можно by­ło ощущений легенькую ноту горечи: „Сообщение из второй руки безосновательной abso­lutnie Ernest в Майами в дороге в Нью-Йорк можно сказать в совершенном здоровье я благодарю при заботливости."

Не успокоил ее письмо от Марты, которая доносила, что в Ст. Луи есть

219

холодно и сыро, мечтает следовательно о выступлении в более экзотичные регионы. Что касается Ernesta, Марта которого называла в настоящий момент Ernes-tino, то с большим захватом читала его собрания произведений и считает его przemiłego лицо. То письмо должно было странно напоминать Pauli-ne ее собственные письма, писаные к Hadley из Bolonii весной 1926 года.

41. СТОЛИЦА МИРА

Январское пребывание в Нью-Йорке Ernest рукоположило на organizo­wanie выезда в Мадрид. Удостоверялся, что часть средств путешествия покроют гонорары при репортажах, писаных для Johna Wheelera с NANA, расспросил также Jaya Allena, существующего к этим порам корреспондента „Чикаго Tribune" в Испании, об условиях жизни в осажденном городе. Много времени рукополагал на работу с молодым романистом, Prudencio de Pereda, над озаглавленным кинодокументом Испания в пламени. Тот фильм указывал осаду Alcazaru в Toledo, триумф лояльных людей в горах Guadarrama, уничтожение беззащитных городов через faszystowskie самолеты а также эвакуацию детей с bom­bardowanego через артиллерию Franco Мадрида, а перевязанным был ko­mentarzem пера Hemingwaya.

По делу войны занимал он должность в значительной мере hu­manitarne. К матери Pauline написал, что если даже „Красны" такие плохие, как говорится, то однако представляют народа этой страны в prze­ciwieństwie к помещикам, не проживающим на своей земле, Ma­urow, итальянцев и немцев. Знает в совершенстве, что „Бели" есть в „паршивые" więk­szości. Едет в Испанию частично по то, чтобы się prze­konać, как там намечаются общественные демаркационные линии „на гуманитарных pod­stawach". Борьба должна отображений на всех, потому что ведь есть вот так четко генеральная „попытка перед неотвратимой европейской войной". Работая для NANA намеревается служить как „an­tywojenny военный" корреспондент и будет старался powstrzymać Соединенные штаты от запутывания в будущий конфликт.

В начале месяца телеграфировал к Perkinsa, что повесть уже закончена, то заявление было однако преждевременно. Арнольд Gingrich прислал ему длинное письмо полон радий редакторских; по-прежнему nie­pokoi его вид, который делается на образец, как думает, на Jane Mason. Ernest obie­cał обдумать то опять в Париже, хоть по его мнению суд Ar­nolda был „немного неосмотрительным". На данный момент подготовки к выезду

220

во Францию и Испанию не оставляли ему время на решение проблем, которые повесть все время еще рекомендовала.

В феврале вернулся в Нью-Йорк, где застал za­jętego Дос Passosa сбором фондов на второй кинодокумент, который имеет подобно как первый познакомить американских симпатиков из nie­dolą испанского народа. Режиссерствовать его имел способный голландский komu­nista фамилией Joris Ivens, с Johnem Ferno как ope­ratorem. Archie MacLeish, Lillian Hellman, Дос Passos и Ernest za­łożyli объединение под названием Современные Историки, чтобы dopo­móc в финансировании, а потом в дистрибуции фильма. Одинаково тогда, как и позже Ernest не соглашался с Дос Passosem относительно вещей, которые нужно было отметить: Дос хотел положить давление на udrę­kę обычных людей во время гражданской войны, Ernesta но намного более интересовали военные аспекты.

Повлиял во Францию в сопровождении Sidneya Franklina а также Eva-na Shipmana. В интервью, предоставленном на пристани, объявил, что ставит себе при цели показ американцам нового вида woj­ny, которую проводит в настоящий момент Franco и его иноземские союзники. Mo­wil, что есть то тотальная война, в которой не имеет чего-то такого как нефронтовики. Молодому репортеру Irze Wolfertowi выяснил, что едет в Мадрид, но намеревается посетить все ближние города, чтобы удостовериться, что война причинила „серым людям" — kelne­rom, извозчикам, сапожникам, чистильщикам обуви. Пореем хочет объехать линии фронта и „увидеть, что ребята делают с этими новыми игрушками, которые им дано от времени последней войны".

Дневал зря десять в Париже в надежде, что amerykań­ski Департамент штата предоставит Franklinowi разрешения на выезд в Испанию. Часто бывал у левого поэта Роберта Desnosa, почти повседневно но шел на обед или на drinka с Janet Flanner и Solita Solano, в целом в сопровождении Sidneya, который потом устроил им показы костюмов, шпаг matadorskich и veronicas с ka­pą, при этом Ernest играл роль быка.

Серьезность ситуации в Мадриде осознал себе, когда в начале марта встретил художника Luisa Quintanille и услышал об уничтожении его фресок.

Американский Департамент штата остался несокрушимым по делу разрешения на выезд для Franklina, следовательно в конце Ernest обратился к помощи начальника Quintanilli, Luisa Araauistaina, посла республиканской Испании в Париже, и прибегнул к Tuluzy, пункту wypadowego перебрасываний на юг, чтобы увидеть, как действует fran-

221

cuska пограничная охрана. Моторизированные патрули со штыками на ka­rabinach дважды задерживали автомобиль, потому признал иронией этих времен, что 12 000 итальянских солдат приземлилось на południo­wym побережье как помощь Mussoliniego для Franco, тогда как французы handryczyli się о загранпаспортах нейтральных obserwato­rów. Шестнадцатого сел к самолету, который на коротко приземлился в Барселоне, после чего полетел дальше на юг.

Аж к Tarragomy, где на крае воды лежало переброшенное на бок грузовое судно лояльных людей, не было никаких очевидных признаков войны. На побережье Alicante люди святили весть о победе lo­jalistów над Италией под Гвадалахарой. Мужчины и женщины śpie­wali и кричали, улицы раздавались звуками гармонии, а перед werbunkowymi пунктами стояли черешки. Атмосфера фиесты господствовала аж по Валенсию. В тамошнем пресс-бюро Ernest получил служебную середину транспорта и вместе с водителем отправился в Madry­tu.

Торопливый ему было посетить место победы под Гвадалахарой и Brihuega, так dumnie свяченого во всей республиканской Hisz­panii в день его прилета. Говорил уже о нем как о „наибольшем поражении итальянцев от времени Caporetta". В настоящий момент стремился осмотреть территорию борьбы, прежде чем группы grabarskie докончат своей работы. Замешкался в Мадриде на коротко, только по то, чтобы зарегистрироваться у cen­zora в здании Международного Общества Телефонов и Te­legrafow, называемого текущий Telefonica. Встретил дамб niemieckie­go коммуниста Hansa Kahle, который боролся во всемирной войне на западном фронте, сбегал из гитлеровской Германии и добрался до Hisz­panii, где под командой Miaji командовал отделом во время zimo­wej защиты Мадрида.

Ранним утром 22 марта Ernest поехал вместе с ним на pół­noc. О каком-то восемьдесят километров от Мадрида осмотрело поле боя под Brihuega. Kahle сказал, что поражение итальянцев prze­kreśliła начинит Franco на окружение Мадрида. Климат в этом mieś­cie может быть ужасен, но его чудесная натуральная оборонная расстановка больше чем будет уравновешивать другие нехватки. В дороге обратной pod­kreślił, что укрепления доказаны до такого состояния, что niepo­dobna уже взять города непосредственным штурмом. Чтобы победить, Franco должен переть через Teruel к побережью, разделяя Barcelo­ne и Валенсию. Тем временем республиканские силы в Кастилии растут со дня на день. При нескольких месяцах, как написал Ernest в телеграмме к

222

редакции, основывается на информации Kahlego, лояльные люди смогут перейти к наступлению.

По возвращении в Мадрид Hemingway ужинал именно, когда в ресторане появились Марта Gellhorn и Sidney Franklin. Powi­tanie Ernesta обозлило Марту. Невзирая на несокрушимый дух была уставшей, запорошенной и такой, что замерзла по целодневному путешествию. „Wie­dzialem, что здесь ты приедешь, córko — сказал wylewnie — потому что тебе то я уладил." Реально ограничился к нескольким телефонным разговорам и Марта имела ему при плохой рекомендации, чтобы нуждалась в помощи. Он все время еще относился к ней как известный автор к младшей аспирантке, хотя и соединяло их идеалистичный перехват недолей простых людей. Верно или нет, Марта считалась за bar­dziej, осознанной политически, а также антифашистскую zacieklej чем он. Не была, сжато говоря, военную korespondentką, хоть po­służyła się „липовым письмом" от Kyle'a Crichtona из склада „Col-lier's", чтобы получить необходимые бумаги. Завтра Ernest представил ее Артуру Barea и лизису Kulcsar, которые совместно руководили urzę­dem цензуры и назначали вновь прибывшими гостиничные покои, бензиновые квитанции а также выдавали пропуски. Но fantastycznie przepraco­wana пар с недоверием смотрел на „лелеемую женщину с ореолом ясных волос, который прошел через мрачное, затхлое бюро эластичным связанным шагом" им с американскими кинозвездами. Если бы Марта о том знала, упала бы в неистовство заново.

Двадцатого седьмого марта, в первый теплый, весенний день, поехала с Ernestem на север, чтобы посреди красного взгорья Гвадалахары наблюдать rebelianckich солдат, которые ползали как муравьи по стремительному укосу с другой стороны узкой долины, forty-fikując плоскогорье перед ожидаемой атакой лояльных людей.

Ситуация в поле была в настоящий момент лучше, чем в городе. Артиллерия Franco повседневно обстреливала Мадрид из взгорья Garabitas. Везде uno­sił się гранитная пыль и кусающиеся испарения взрывных материалов. Завтра по возвращении Ernesta из севера разбудило его вой и грохот снаряда на площади перед гостиницей. Сбегал вниз и увидел раненную в живот женщину, которую проводят к холлу. Почти двадцати шагов от входных дверей была большая воронка в тротуаре, или на куче щебня лежал покрытый пылью труп мужчины. Грохот в районе университетского местечка, которое находится о семнадцати поперечных улицах дальше, часто длился всю ночь.

Много знакомых Hemingwaya съезжало в Мадрид, между in­

223

nymi Дос Passos и Josie Herbst, разлученная жена Johna Herrman-na, которая поселилась на этом самом коридоре что Ernest и Frank­lin. Рана Sidneya от рога еще не зажила и по-прежнему был prze-ziębieny по брожению через ледяную реку на грани полночной, но помогал Ernestowi с большой отдачей. Колоссально любил Pauli-ne, потому относился неохотно к Марте и жаловался лизису Kulcsar и другим на влияние, которое производит на характер и расследование его приятеля. Приезжие американцы имели иногда при плохом uprzywi­lejowaną позицию Hemingwaya, которому некогда было достаточно środ­ków транспорта ни доступа к ограниченным запасам бензина, он но более najwyraźniej радовался своей ролью главного американского военного романиста, засекреченного в разные дела dzię­ki близким контактам с такими ответственными людьми, как Hans Kahle.

В Мадриде Дос и Ernest по-прежнему дебатировали над Землей hiszpań­ską. Дос хотел сконцентрироваться на prywacjach ежедневной жизни типичного села в Старой Кастилии, где условия жизни были почти неправдоподобны для иностранцев. Ernest, ничуть не уменьшая вес гуманитарного аспекта, хотел показать атаки, sta­nowiska вязал, бомбардировки и уничтожения.

Решительный разведать точно, как проводится эта война, часто заходил в гостиницу Gaylord, где встречались Ro­sjanie. Его главным информатором был молодой интеллектуал Mi­chal Колючек, корреспондент „Правды" и „Izwiestii". Мнением Ernesta Колючек знал, что не склоняется он к коммунизму. Поскольку однако верил в литературный талант американского приятеля, sta­rał się все ему выяснить, чтобы позже мог написать об этим pra­wdziwą соотношении. Какого-то вечера Ilia Erenburg застал Ernesta в апартаменте Kolcowa, posępnie, попивающего виски. После нескольких вступительных слов поинтересовался по-французски, или Hemingway przetele-grafowuje к стране всего лишь статьи, или также посылает также bie­żące сообщения. Поразился, когда Ernest, который перепутал слово „nouvelles" (вести) с „novels" (повести), сорвался в страстном восторге и тронулся на него с бутылкой по виски. Нынешние zainterweniowali, следовательно инцидент закончился смехом. Однако даже такое za­chowanie не могло заслонить Erenburgowi факта, что Hemingway был человеком из почвы безоблачным, привязанным к жизни, go­towym на всех часах разговаривать об охоте и рыболовстве. По Мнению Erenburga был глубоко заангажирован в войну, „очаровывало его опасности, смерть, большие поступки". Каждого дня widy-

224

Военный корреспондент в Rtszpanii

Улица Мадрида во время гражданской войны

35. Декорирование Медалью Brazowej Звезды, Гавана, июль 1947

вал людей, которые n-ie хотели поддаться. „Возродился и odmło­dzony."

Определение эти отвечало реальности. Ernest опять oglą­dał сцены, которые напоминают вещи, виденные много лет тому назад в Италии. В последнее время писал в Зеленом взгорье Африки о „милом, pokrzepia­jącym вони товарищей", о радостном соотношении братства оружия. В настоящий момент был снова в окопах. Сложности и опасность представляли стихию, в которой расцветал. Полностью и в целом niesa-molubnie, отданный испанскому народу и его делу, знал za­razem, что благодаря таким переживаниям может развиться, предоставляя новое измерение своей литературной позиции.

42. ИСПАНСКАЯ ЗЕМЛЯ

Вне Марты Gellhorn, главными товарищами Ernesta из грозди заграничных ko­respondentów были Герберт Matthews и Sefton Del-mer, что прозывается Томом. В апреле Hemingway забрался rze­telnie к приготовлению кинодокумента Земля hiszpań­ska, потому много находился в сопровождении режиссера Jorisa Ivensa и оператора Johna Ferno.

Реализация фильма не была легка. Когда ехали за танками и республиканскую pie­chotą через потрепанное, серое взгорье отрезка Mo-rata de Tajuna, ветер от гор осыпал их пылью, залепляющей глаза и ноздри и заволакивающей объективы камер. Девятого, по пьянке, которая замедлилась долго в ночь, Ernest лежал бессонно пар часов и вслушивался в артиллерию мятежников, которая бьет в po­zycje лояльных людей вокруг Carabanchelu. После шестой Ivens постучал к его дверям, потому что хотел в тот день рано забраться к работе. Repu­blikanie начинали наступление на канате мятежников за Casa de Cam-po, широкой, открытой долиной на север и запад от города. Вместе с Hankiem Gorrellem с United Press и оператором Ferno Ernest и Ivens ехали в командование бригады. Rebeliancka артиллерия roz­trzaskiwała старые липы в lesie при давнем королевском охотничьем дворце. Wpredce подтвердили, что взошли при далеко наземь, чтобы иметь хороший вид, следовательно карабкались с возвращением на возвышенность po­nad восточным краем леса. С этого места видели битву как на ладони. Тонкая линия пехоты двигалась на окоп, который убегал косо из косогора потустороннего взгорья. Три республиканских bom­bowce zrzuciły свой груз на rebelianckie окопы и вид с wzgó-

225

rza заслонили столбы пыли, которые поднимались. На этой wysuniętej позиции Ernest и его приятелях wprędce взыскали на себя огонь nieprzy­jacielskich снайперов. Ferno odczołgał się, чтобы найти какой-то пункт, где можно бы безопасно установить большую камеру, оснащенную в телеобъектив. Поместились на наивысшем этаже одного из обитаемых do­mów при paseo Rosales, разрушенных по пяти mie­siącach обстрела. Замаскировали камеру тряпками и все popo­łudnie провели наблюдая и снимая на пленку битву. Было однако намного при далеко, чтобы хорошо то сделать. Из расстояния тысячи шагов, как na­pisał Ernest, „танки выглядели как малые жуки цвета грязи, что извивается среди деревьев и плюющее маленькими блесками, а люди за ними были как свинцовое żołnierzyki и падали плоско, потом podry­wali się и бежали... означая пятнами косогор взгорья, когда танки su­nęły вперед".

Завтра к пункту, наблюдательному кинематографистов, съехали Дос пояс-соус, Matthews, Sidney Franklin, Том Delmer, Марта Gellhorn и Vir-ginia Cowles. Delmer рассердил едкими Hemingwaya komenta­rzami на тему медленного натирания республиканских танков. Er­nest очень считал, чтобы „ни один блеск его или нашим биноклям не изменил укрытия и не взыскал несколько гранатов". Если кто-то хотел хорошенько оборвать — говорил — хватило воспользоваться полевую lor­netką не прикрывая ей, как надо. А они умели стрелять и через них я имел весь день сухо в роте."

Том Delmer удивлялся „полной юмора попустительство", с которой Марта трактовала писателя, не предъявляя ничего из этой „униженной прислужницы", с которой его пожелания в целом встречались у других. Не был однако świadom, что уже остались любовницами, пока rebeliancki gra­nat не wybuchł в вместилище горячей воды в гостинице Florida и не наполнил коридоры паром. „Стали обнаружены самые разнообразные powią­zania — писал — когда люди выпадали из своих sypialń, чтобы schro­nić się в подвальном этаже, а между ними Ernest и Марта." Внимание его повернул также французский писатель Saint-Exupery, который накопил в своем мире весь автомобиль грейпфрутов. „Стоял при лестнице — описывал это Delmer, а когда переходила любой из женщин — wycią­gał к ней желтого грейпфрута с грацией французского аристократа старой школы и говорил: Voulez vous une pamplemousse, Madame?"

На отрезки фронта, rozciągniętego вокруг przedmieść столицы очередных wo­zili Hemingwaya водители. Один из них сдул со служебным автомобилем и сорока литрами бензина, другой, молодой anarchi­sta именем David, разговаривал на языке так недостоверно гадким

226

что в этой области неодного смог писателя научить. David был отданный namiętnie идеи войны аж ко дню, когда rebeliancki гранат угодил в ожидающую перед продовольственным магазином очередь женщин. Вскоре потом выехал к селу Fuentiduena de Tajo, где Ivens и Ferno крутили домашние сцены к испанской Земле, и больше не показался. Его последователем был Hipolito, твердый человек, lako­niczny, полностью неромантичный.

Круг военных знакомству Ernesta расширялся быстро. К его любимцам принадлежали американские добровольцы, которые служат в lotnic­twie: Whitey Dahl, будто искомый через полицию с Судьба Ange­les под обвинением того, чтобы сфальсифицировать чек, а также Фрэнк Tinker с De Witt в состоянии Arkansas. Ramona Lavalle, также летчика, познал как mło­dego парня в Париже, его знакомым с парижских времен был также подполковник Gustavo Duran, который более давно учился и компоновал музыку, а в настоящий момент изменился в солдата. Ernest вскоре начал о нем говорить как об одном из своих героев.

Часто посещал Одиннадцатую Международную Бригаду, командующую через Hansa Kahlego. Многих ее солдат, немецких коммунистов, было ветеранами первой всемирной войны, а все имели военное wy­szkolenie. Через некоторое время Ernest думал о написании книжки о Kahlem, но пришел к выводу, что мы „имеем с собой слишком много общего, чтобы я рисковал, что что-то с того я потеряю пробуя писать на эту тему".

Наибольший однако сентимент имел к Двенадцатой Бригаде, głów­nie к людям и их esprit de corps, хоть также потому, что przyj­mowali его с уважением надлежащем художнике, и одновременно трактовали более как солдата чем нефронтовика. Ее командующий, czterdzie-stojednoletni Венгрии, nom которого de guerre звучало генерал Lukacs, автор нескольких повествований и одной повести, захватывал Hemingwaya своим юмором. Ernestowi нравился также очень Werner Heilbrun, главный санитарный офицер бригады, мягкий, четкий, образец стоической выдержки и humanitaryzmu. Третьим его любимцем был политический ko­misarz Lukacsa, Gustav Regler, коммунист и эмигрант из гитлеровской Германии, который начал служить в войску в 1918 ro­ku, а позже стал zapamiętałym антифашистом.

Наибольшую ненависть кормил Hemingway к Andre Марты, dowód­cy Международных Бригад. По его мнению серое лицо Marty'ego „имело в себе что-то перегнившего", вроде бы она вылепляет „из грязи, которая можно найти под когтями очень старого льва". Ощущение то делили также другие, Erenburgowi Марты показался „властным, poryw-

227

ли постоянно подозревающий каждого об измене". Regler объявил просто из моста, что Марту покрывает свою воинскую nieudolność „nie­wybaczalnym, страстной охотой на шпионов". Переругивался pu­blicznie с подчиненными, которые оспаривали его решения, между прочим с работающим по bohatersku американцем Луи Fische­rem, спустя некоторое время его главным квартирмейстером.

Ernest редко видел Marty'ego, заключил зато ценное для своей работы знакомство с поляком Карлом Swierczewskim, podob­nie как многих других офицеров Международных Бригад что борется под псевдонимом. Генерал Вальтер, уроженец Варшаве, а wy­chowany главным образом в России, служил во время революции в Армии Czer­wonej, но в момент взрыва гражданской войны в Испании wykła­dał военную науку а также тактику в Военной Академии им. Frun-zego. Командовал Четырнадцатой Бригадой в битве о дороге к Coruna в декабре и январе, потом но стал перенесен к защите Мадрида. На Ernescie произвел огромное впечатление одинаково свою военную wie­dzą, как особенным видом, этим „странным бледным лицом, которого некогда не хватал загар, соколиными глазами, большим no­sem, узкими губами и выбритой головой, обозначенной морщинами и шрамами".

Бомбардировка Мадрида длилась дальше через всего апреля. Gran Via была так часто застелена потолченым стеклом, что Hemingway za­czął то трактовать как что-то нормального. К гостинице впадали приблудные пули, а невзирая на постоянные доставки из Валенсии, в столице браковало żywno­ści. Spragniony дичи Ernest дача взаймы дробовика и 21 апреля собрался zapolować за фронтом Pardo; вернулся с дикой уткой, ku­ropatwą, четырьмя кроликами а также совой.

В тот вечер написал первую от десяти дней статью. Марта оставила его к высылке Franklinowi, приобщая заметку: „Kocha­ny Sidneyu, я возвращаюсь на ночь на фронт Jaramy. Я прочитала и sko­rygowałam (tzn. я сделала поправку) статьи Ernesta. Я Прошу Тебя, za­nieś все три экземпляры лизису к Telefonica, мир 402, и говори ей то пустить. Она задерживает себе один экземпляр, а два po­zostałe нужно устилать под привлеченные адреса. Я не имею конвертов, но без сомнения его ты найдешь в прессовом мире — номер 401 — или даже попроси лизис. Должно то разве отойти сегодня вечером. Эгей. хотел, чтобы для спешки устилать дипломатической по почте; или ła­skaw повторить лизису и сказать, что то важное, потому что Эгей. ничего не высылал от нескольких дней, а то есть хорошее для дела... Я Благодарю Тебя. Regler снова имеет плохую лихорадку и Bethune все время думает, что то тиф... Вся

228

продовольствие для него (Reglera) на ужин есть у меня в мире. Gra-cias, Марта."

Завтра Ernest с Мартой и водителем Ипполитом отправился, как то определял, на „десять тяжелых дней объезда четырех центральных fron­tów". Трасса обнимала высокой на полтора тысячи метров Сьерра de Guadarrama, где часами карабкались конный в гору, чтобы осмотреть позиции лояльных людей. На Ernescie сильное впечатление произвела biegłość и дисциплина заправленных горных отделов. Раз ехали автоброневиком дорогой, которая находится под обстрелом rebe-lianckich пулеметов. Сощуренные в темной внутренности автомобиля, слушали острое громыханье четырех очередных серий о metalo­we защитных пластинках. Даже такой опыт выдавался Er­nestowi менее опасное от ежедневной жизни в Мадриде. По возвращении царапало их в горле от гранитной пыли, увидели новые леи в тротуарах на Gran Via и были свидетелями непрерывного bezsenso­wnego обстрела гражданского населения.

В конце месяца Ivens написал из Валенсии, прося Ernesta, чтобы приехал к селу Fuentiduena, где Sidney Franklin и John Ferno должны были навернуть конечные сцены испанской Земли. Когда кинематографическую taś­mę запакован в ящики к высылке, Hemingway готовый был возвращаться к стране. Предоставил свою последнюю статью в здании mi­nisterstwa иностранных дел на Пляж de ля Cruz, куда бюро цензуры перенеслись из той, что находится под угрозой ежедневными бомбардировками Telefonica. Попрощался весело с Arturo Barea, близким надломом в результате избытка работы и беспрестанного ощущения угрозы, веселый rów­nie был также на прощальном принятии, выданном на его честь через Двенадцатую Бригаду. Состоялось оно вечером 1 мая на te­renach старого замка в Moraleja. Принимали участие в нем между in­nymi Lukacs, доктор Heilbrun и Gustav Regler. Ernest вспоминал после того, как Lukacs сыграл „мелодию, которой играл всего лишь так, поздно ночью, на карандаше, прилагаемом к зубам, — чистую музыку и deli­katną как флейта". Была то его последняя встреча с Heilbrunem и Lu-kacsem. Если бы не zrządzenie судьбы, могло быть также последним spot­kaniem с Gustavem Reglerem.

43. АМЕРИКАНСКАЯ ИНТЕРЛЮДИЯ

В воскресенье 9 мая Ernest прибыл в Париж. Как сказал re­porterom, не надеялся, что война будет длиться так долго. Едет

229

к штатам, чтобы подготовить повесть к печати, после чего вернется в Испанию на „большую подвижную" войну, которая, в соответствии с ним przewi­dywań, начнется в лете.

В Париже провел четыре трудовых дня, заседая с Luisem Ara-auistainem о санитарных потребностях республиканской армии и wygła­szając выступления в Англо-американском Прессовом Клубе а также в книжном магазине Sylvii Beach. Был там нынешний Джойс, абсолютно не za­interesowany Испанией и политикой. Ernest резался и запинался в cza­sie обоих выступлений, а у Sylvii обеспечил собранных, что письмо является тяжелой работой. Может за исключением Солнце также будет подниматься не был некогда в полной мере доволен ни из одной своей книжки. Говорил об этих делах без подготовки и с видной льготой прочитал в завершение фрагменты новеллы Отцы и сыновья.

Когда 18 мая приплыл к штатам, планировал себе, что большую часть лета проведет на Bimini с женой и детьми, исправляя повесть и ловя рыб, но уже 2 июня телеграфировал из Нью-Йорка Jo-ris Ivens, что президент Рузвельт с женой согласились осмотреть испанской Землей в Белом Доме в начале июля. Эту важную встречу организовала Марта Gellhorn, близкая подруга Eleanor Рузвельт. Тем Временем Joris прислал Ernestowi к проглядыванию и po­prawienia комментарий к фильму. „Наш народ — звучал он — zdo­był свою позицию благодаря демократическим выборам. В настоящий момент broni­my наших прав. Мы вынуждены бороться против клики woj­skowej и чужой интервенции. Вся страна объединилась в этой борьбе. Крестьяне используют свою землю лучше, чем их давние panowie. Wy­dobywaja на явление полные возможности Испанской Земли." Hemingway сократил шесть мнений Jorisa к три: „Право на обработку na­szej земли мы получили в дороге демократических выборов. В настоящий момент военные клики и сбегали помещики атакуют, чтобы нам эту землю ode­brać. Но мы боремся за право обводнения и обработки этой Zie­mi Hiszpanskiej, которую аристократия оставляла паром, korzysta­jąc из нее только для собственного развлечения." Обе версии были достаточно упрощенным суммированием причин войны, однако однако бережно определяли основную тему фильма.

Четвертого июня Ernest улетел с Bimini к Нью-Йорку на Второй Съезд Американских Писателей. Встретился с przebywa­jącym в городе Скоттом, который в январе „вернулся к жизни" и работал в настоящий момент для Metro-Goldwyn-Mayer. „Я хотел бы, чтобы мы могли чаще встречаться — сказал Ernestowi. — я Имею wra-

230

я женю, что совсем тебя я не знаю." Снова, так как неоднократно в старинах, был под впечатлением оптимизма и живучести Ernesta.

На zjeździe писателей произносить речь должны были: Дональд Ogden Stewart, председатель Лиги Американских Писателей, Earl Browder, секретарь Par­tii Komunistycznej Соединенных штатов, Joris Ivens, режиссер je­szcze не законченного фильма, а также Hemingway. Главой и церемониймейстером был Archibald MacLeish.

Browder произнес сдержанный и непосредственный доклад. Европейские диктаторы разбили своими бомбами Башню из Слоновой Кости; в настоящий момент все писатели должны навертеться к жизни простых людей, „источнику всяческой силы в искусстве". Ivens презентовал Землей hisz­pańską, которой все время еще браковало звуковой подкладки. „Mo­ze то немного странно — сказал — приносить фильм на съезд pisa­rzy, но я думаю, что здесь есть его место... Этот фильм стал сделан на этом именно фронте, где по-моему должен очутиться каждый честный писатель." Ernest слушал это сидя в сопровождении MacLeisha и Марта Gellhorn, после чего начал свое siedmiomi-nutowe выступление:

„Проблема писателя неизменна. Писатель изменяется, но его проблема остается этот сам. Является им всегда то, как писать prawdzi­wie, а удостоверившись, что является правдой, передать то в такой spo­sób, чтобы стояло частью переживаний лица, которое то читает... В действительности хорошие писатели всегда остаются wynagrodzeni при почти каждой существующей системе правительств, которая могут терпеть. Есть только jed­na форма правительств, неспособная выдать хороших писателей, а этим укладом является фашизм. Потому что фашизм является ложью, выражаемой через ty­ranów. Писатель, который не хочет врать, не может жить и работать в fa­szyzmie."

Остальное выступление не отмечалось специальной логикой wewnę­trzną. Однако его изъяны были намного менее существенны от факта, что Hemingway в целом хотел забрать голос. Среди нынешних сотен, которые смотрели и слушали с не скрываемым запалом, находился Паулы Romaine, книгопродавец с Milwaukee. „То было величественно — написал — совсем словно каждый его брал в плечи, настоящего товарища... в борьбе с фашизмом. Как же мы могли в настоящий момент проиграть эту борьбу, ma­jąc Hemingwaya по нашей стороне?" Буря аплодисментов унеслась по залу, когда Ernest, „возбужденный и весь мокрый, выбежал при кулисах

231

чтобы больше не показаться". Его искренность, одинаково как" „странная сила его индивидуальности" взяли зрительный зал штурмом.

В дороге обратной на Bimini пришел mu- к голове замысел, который отражал беспрестанную неуверенность относительно не непременной повести. Вместо ее выдать отдельно, можно бы ее включить в том, который содержит такие произведения прозой, как Снег Килиманджаро, Короткая счастливая жизнь Франциска Macombera, рассказ о Paco, молодом официанте из Мадрида, исключения из последних корреспонденций для NANA, фрагмент о потопленных ветеранах с Matecumbe и выступлением, произнесенным на zjeździe писателей. Hemingway имел в пазухе несколько заглавий для этого сборника: Иметь и не иметь, Разное оружие и Возвращение к войнам. Было понятно, что хотел этой книжкой подтвердить документами свою nie­dawno zrodzoną общественное сознание. Max Perkins согласился на это предложение „за исключением мелких подробностей" и вступил к нагромождению произведений.

Najbolesniejszym ударом, который этим летом упал на писателя, были получены в половине июня сообщения, что Lukacs и доктор Heil-brun стали убиты, а Gustav Regler тяжелораненый. Девятнадцатого июня Joris Ivens донес телеграфия о завершении roantażu испанской Земли, следовательно Ernest ехал в Нью-Йорк, где бесповоротно принял решение, чтобы под заглавием Иметь и не иметь opu­blikować самую повесть о Morganie. Scribner сразу разместил ее на листе осенних издательств, и Max послал машинопись к dru­karni имея надежду, что щеточные оттиски придут в половине июля. Едва Ernest смог вернуться к Cat Cay, Joris Ivens снова zade­peszował, в этот раз подавая план занятий, которые ожидали их обоих в ближайшем будущем, восьмого июля должны были быть на ужине в Bia­lym Domu, а затем продемонстрировать фильм президенту и его żo­nie. Десятого должны были его отвезти в Калифорнию, показать кинозвездам и собрать деньги на санитарок.

И снова Ernest улетел на север, чтобы вместе с Ivensem и Мартой Gellhorn прибегнуть к Вашингтону. Марта заскочила своих towa­rzyszy съедая килька sandwiezów в баре на Mnisku и wyjaśnia­jąc, что ужины в Белом Доме есть несъедобное notorycznie, что oka­zało się правдой.

Вашингтон охватила волна жар и в президентском дворце было горячо как в печи. На ужине нынешним был Harry Hopkins, который подобно как Eleanor Рузвельт припал Ernestowi к сердцу. Nato­miast „harvardzkie" манеры Рузвельта раздражали писателя. Считал, что президент „бесполый", а даже немного изнеженный с wy­

232

du. Позже доложил без сочувствия, сколько осторожного manew­rowania было нужно, чтобы провести парализованного prezy­denta с мира до мира или даже посадить в кресле. Оба Roose-veltowie очень растрогались фильмом, хоть считали, что есть пропагандистский niedo­statecznie, чтобы быть в полной мере эффективный.

В два дня позже Ernest и Joris улетели в Калифорнию. Их кампания началась хорошо от собрания, организованного под патронатом Frederica Носилок cha и его жены Florence. Ivens wyświet­lił фильм, и Ernest прочитал выступление, которое написал на pięt­nastu карточках гостиничной почтовой бумаги. Подчеркнул, что фильм указывает правда подробные картины, но не может в полной мере odtwo­rzyć атмосферы жизни в Испании во время войны. Говорил о смерти таких приятелей, как Lukacs и Heilbrun, о бомбардировке гражданского населения, вколачивании и калечении детей а также страданиях солдат. Na окончание подтвердил, что при каждой тысяче долларов будет можно купить одну санитарку для Испании. Будет она „на ходе и в акции" в четыре недели с момента работы дарственного. Слава Er­nesta, его очевидная искренность а также впечатление, которое произвел самый фильм, повлекли, что немедленно плачено достаточно денег на покупку и wy­posażenie двадцати санитарок. Нынешний на собрании Fitzgerald был полон удивления. Завтра телеграфировал к приятелю, что „фильм был свыше всяческие похвалы вот так же как твоя позиция". Вскоре потом написал к Maxa Perkinsa, что эта позиция „имела в себе что-то почти религиозного". Ernest был в состоянии какого-то „нервного na­pięcia", которое повлекло, что упал и выпал с Голливуд „как смерч", оставляя по себе тысячи долларов собранных взносов.

В Нью-Йорке ожидали его оттисков Иметь и не иметь. Galo­pem пролетел поправки, стремясь успеть с возвращением на Bimini на свой тридцатый восьмой день рождения. Так часто перерывчатые каникулы закончились 3 августа; Hemingway выстраивался к выезду в Европу, Pauline и двое старших ребят собрались с Sidneyem Frank­linem на ранчо выращивания быков в Мексике, а Грегори с няней к Syracuse. Franklin не имел охоты возвращаться в Испанию, потому что как то определил Ernest, отслужил уже свое и в настоящий момент был полностью готов перейти к резерву.

Никто из семьи не хотел слышать о выезде Ernesta. Мать Pa­uline написала к нему длинное письмо, настаивая, чтобы изменил намерение, он но с понятным двуличием ответил, что невзирая на всю красоту Pauline и счастья, которого вместе испытывают, пообещал испанцам

233

вернуться. Когда в мире так плохо делается, мышление о собственном будущем является po_prostu эгоизмом. Первое пребывание в Испании, которая борется, уничтожило в нем веру в будущую жизнь, но также uwol­niła от страха перед смертью и собственно перед всем другим.

Когда прибыл в Нью-Йорк в дороге в Париж, излучала из него уверенность себя и хорошее самочувствие. Редко бывал одетый szy­kowniej чем на широко разрекламированном ужине, выданном через Davida Smarta с „Esquire'a", который помыслил именно введения в действие роскошного левого склада под заглавием „Ken". Ernest сидел układnie на почетном месте по правой руке хозяина. Однако его układność быстро убегала, когда пополудни 11 августа зашел в кабинет Maxa Perkinsa и застал малоподвижного там Maxa Eastmana. Его обида к Eastmana при рецензии Бык пополудни заострялась от свыше четырех лет. Хотя и Perkins побаивался того, что может наступить, безразличным тоном обратился к Eastmana учитывая, что слова, которое выражает, настоящие: „Max, вот твой приятель." Два мужчины обняли себе ладони и обменяли пар остроумия. Perkins с льготой засел в кресле, когда мгновенно Ernest, смея широко, рванул на себе сорочку, открывая грудь, которая, как сказал Perkins, была „достаточно волосата для каждого". Eastman рассмеялся, а Ernest, все время со смехом, расстегнул ему сорочку и обнажил грудь, „такую голую как голова лысого". Этот контраст снова вызвал смех и Perkins уже выстраивался к обнажению собственного торса, когда мгновенно Ernest poczer­wieniał из гнева. „Что это должно означать — заревел на Eastmana — что господин меня обвиняет об импотенции?"

Eastman отрицал. Должен был перейти к последующим свидетельствам, когда spo­strzegł свою книжку Искусство и действующая жизнь, которая случайно le­żała на бюро Perkinsa. Содержала переиздание Быка пополудни, следовательно вытянул ее к Ernesta говоря: „Я прошу. Пусть господин przeczy­ta, что в действительности я написал." Тот хватал книжку и начал ее kart­kować мурлыкая что-то и klnąc. „Пусть Max то прочитает" — сказал Eastman.

Но Ernest, искривленный из нарастающего гнева, громыхнул East­mana в лицо открытой книжкой. Тот немедленно poskoczył к nie­mu, а Perkins, боясь, что Eastman может остаться тяжело poturbowa­ny, подбежал, чтобы схватить Ernesta при руке. Когда выбегал из-за рога бюро, противники хватались при барах и свалились на пол. Per­kins схватил при плечах того, который был на верху, определенный, что должен то быть Hemingway. Оказалось однако, что смотрит в лицо Ernesta

234

лежащего навзничь на полу и roześmianego, потому что почти сразу повернул самообладание.

Газеты описали этот заход в три дня позже, когда Ernest odpły­wał к Франции на борту „Champlain". Eastman согласно со своим убеждением объявил публично, что честно преодолел Heming­waya в запасах. Ernest обеспечил репортера с „Timesa", что то все ложь. „Никого нигде не бросил — объявил. — Sko­czyl на мне как женщина, размахивая... открытыми ладонями. Po_prostu его я придержал поодаль от себя. Я не хотел ему zro­bić несправедливости. На десять лет старший от меня."

Hemingway был уже с возвращением в Европе, когда Perkins подробного prze­słał Fitzgeraldowi описание столкновения. Скотт шарахался между осуждением и стыдом. Считал, что Ernest совершил „точно этого oślego поступка, которого я по нему надеялся... То, что stra­cił самообладание только на минуту, не изменяет факт, что wy­brał как раз минуту, после того наихудшую. В настоящее время живет в мире, так очень своем собственном, что непохоже ему помочь, даже gdybym в этот момент был ему близкий, хоть меня нет. Однако так его я люблю, что аж я вздрагиваю, когда его что-то встречает, и я почти лично застыжен, что какие-то durnie могли ему догрызать и вредить. Osta­tecznie нужно было бы надеяться, что человеку, который достиг позиции собственно самого выдающегося писателя своей страны, mogło­by быть что побереглось такое облаивание."

44. PIĂTA KOLUMNA

Подвижная война, которую Ernest предрекал на лето 1937 года, po­toczyła się в целом в некрасивом направлении. Во время его nieobec­ności лояльные люди поднимали правда наступление, но осада Ma­drytu все время длилась, и мятежники покоряли полночные провинции. Na­tarcie генерала Вальтера на фронте Segowii в конце мая rozpo­częło się хорошо, а затем застряло. Восемнадцатого июня Franeo получил Bilbao. В кровопролитной битве под Brunete в июле лояльные люди po­nieśli тяжелые потери. Баскские провинции стали покорены, а 14 sierp­nia, в день, когда Ernest повлиял из Нью-Йорка, начался rebelianckie удар на Santander.

Оба с Мартой встретились в начале сентября в Cafe de ля Paix с Гербертом Matthewsem. Вести все время были неблагополучны.

235

Franco овладел две вы трете Испании и прилавок день spodziewano się новой атаки на Мадрид. Когда однако добрались на фронт aragoń­ski, ситуация поддалась улучшению. Республиканское наступление под Sara-gossa довело до подчинения Belchite, следовательно поехали осмотреть разрушенный город. В разговоре с добровольцами из Пятнадцатой Международной Бригады Ernest узнал, какую тактику употребляли под Belchite. Их командующий, майор Роберт Merriman, „проторял себе бомбардировкой дорогу вперед" и невзирая на многочисленные раны от odłamków ручных гранатов, не хотел замешкаться, пока его люди не обсадили кафедру. Merriman сразу зашел в галерею героев Ernesta.

Hemingway, Марта и Герберт Matthews были первыми американскими korespon­dentami, которые провели подробные обзоры отрезка под Belchite. Поднимались пешком и конный по стремительным, ska­listych тропинках, ездили грузовиками и одолженными автомобилями szta­bowymi по ухабистым новым военным дорогам. Наибольшие хлопоты имели с питанием и обитанием. Крестьяне поставляли им хлеба и вина, а еду варили себе на очагах. Спали на матрасах на открытом грузовике, прикрытия одеялами. В горах упал уже снег и через задний клапан дул ледяной ветер. Марта сносила эти неудобства с соответствующей себе dzielnością и стоицизмом. Ernest через много лет помнил и расхваливал ее поведение в тех сентябрьских неделях.

В Мадриде было в настоящий момент намного spokojniej чем в апреле и мае. Осадная борьба все время длилась в Userze, Carabanchelu и университетском местечке, но на Casa de Campo иногда mijały весь день без обстрела через rebelianckie батареи.

В началах октября Марта и Ernest выехали с Matthew-sem и Delmerem на фронт под Brunete. На знак нейтральности Delmer прикрепил британские и американские флаги на передних автомобильных крыльях своего Форда, из-за чего немного не погибли, потому что rebelianccy artyle-rzyści взяли его при „каком-то супер штабном автомобиле" и обложили гранатами дорогу, по которой ехал. „Гранаты есть собственно всегда такое же — написал Ernest. — Если тебя не попадут, не имеет репортажа, а если попадут, ты не должен его писать."

Его номер гостиницы Florida был пристанью для людей urlopowa­nych из Международных Бригад. Один из них, капитан Phil Detro из Техаса, по возвращении к командованию Пятнадцатой Бригады под Al-bares, прославлял гостеприимство Hemingwaya — горячее kąpiele, ветчину и сыры, горячительные напитки, одеяло к игре в кости, граммофон, а даже от cza­

746

su до времени девушки. Встречи Ernesta с молодыми Amerykana­mi происходили также иногда в баре Chicote'a, где познал Milto­na Wolffa, -dowódcę плутония в компании пулеметов имени Lincolna. Другим его гостем был Freddy Keller, комиссар в той же компании. Фред появился когда-то с греком, Johnnym Tsa-nakisem, свирепым антифашистом, который раньше действовал в греческом подземелье.

Когда в половине октября появилось Иметь и не иметь, Ernest находился еще в Мадриде. Как всегда с беспокойством и вниманием следил число проданных экземпляров. В начале ноября Perkins мог ему донести, что книжка четвертая на листе бестселлеров, а продано около 25 000 экземпляров. Однако большинство recenzen­tów приняло ее со смешанными ощущениями. Луи Kronenberger napi­sał, что мутна или упадочническая, а то и такая, и такая. Хоть He­mingwayowi сделала вид постоять Morgana и килька славных сцен, повесть распадается посреди и обнаруживает „ужасные нехватки в rze­miośle". Язык Дональд Adams считал, что наработка писателя была бы без нее świetniejszy. Склад „Time" вместил статью, а на обложке репродукцию портрета Ernesta в рыбацком свитере в небесные пояса и в шапке с длинным навесом, выполненного через Waldo Peirce'a. Автор статьи удерживал, что писательский метод Hemingwaya za­czyna быть обветшалая, хоть (под давлением политической левой группировки и po­litycznej правой группировки) достиг новой зрелости взглядов. Наверно hisz­pańska гражданская война в главной мере разбудила „доныне хорошо скрытое общественное" сознание писателя. Рецензента „Man­chester Guardian" взволновало отношение Harry'ego Morgana к жене, но обвинил Hemingwaya о „представлении в плохом свете не работающих людей". Литературное дополнение „Timesa" было полно удивления для бережливого диалога а также emocjonującej рассказа; niedostatki книжки что возник из узкого масштаба стоимости автора.

Как обычно в лице недоброжелательных оценок, Ernest кипел, wybu­chał, аж в конечном итоге умиротворялся. Но сохранил в памяти фамилии тех, которым повезти не spodobała. Были они достаточно многочисленные, чтобы мог рассказывать о „сговоре критиков", которые более najwyraźniej намереваются „его выгрызть". Книжка однако произносит речь за ним, а он уже следующую rozpo­czął. Через все лето думал о написании трехактного искусства. Использовал бы в ней собранные материалы прошлой весны из разговоров с разными республиканскими госчиновниками в Мадриде. До конца июля видел это как длинное повествование о контрразведке. В августе и сентябре начало принимать форму мелодрамы. Когда кратковременная

237

перерыв в действии на фронтах освободил его от „необходимости" pisa­nia последующих корреспонденций для NANA, забрался к работе.

Издавна думал о написании искусства, но имел в своей наработке только Сегодня есть пятница, не очень вкусное соотношение о pokłosiu Ukrzy­zowania. Уже в 1927 году возбудил это дело с Perkinsem говоря, что не разбирается на работе для сцены, но может zabawnie было бы po­próbować. В настоящий момент, в десять лет позже, донес Pauline, что sztuka* готова. Восьмого ноября послал это сообщение Maxowi. „The New York Times" вскоре ее обнаружил и заинтересованные люди театра начали тревожить Scribnera телефонами о более близких подробностях, однако Per-kins не знал еще заглавие ни фабулы.

Тех, которым Hemingway показал машинопись искусства, должны были ударить ее автобиографичные аспекты. Своему protagoniście, Phili-powi Rawlingsowi, предоставил определены собственные признаки. Rawlings имел „sze­rokie бары и шел как горилла", обычно не ел первого śnia­dania, читал все утренние газеты, любил сандвичи из konserwo­wej говядины и сурового лука, регулярно попивал в баре Chicote'a и заверял, что „не должен быть ни одним холерным монахом". Sklon­ny был для крепкого питья, драк, многочисленных бессмысленных склок, czę­stego одобрения собственной męskości, не хотел также поддаваться доминированию женщин.

Korespondentka из искусства, Dorothy Bridges, отмечалась nie­wątpliwym всхожестью к Марте Gellhorn. Была высокой, przy­stojną блондинкой о длинных, гладких ногах, имела специальный, kultu­ralny акцент и законченный college. Подобно как Марта, не cierpia­ła грязи и любила предоставлять гостиничным покоям домовый вид. Мавританская kurewka Anita говорила Philipowi, что делает ошибка wią­żąc się с „этой большой блондинкой". Philip признавал, что Dorothy rze­czywiście „колоссально толкается вверх". Но также красива, доброжелательна, чарующая, достаточно наивная и храбрая. „Я побаиваюсь, что в том весь сук — отвечал Anicie. — я Хочу сделать абсолютно колоссальную ошибку." Таким образом Ernest интересно охарактеризовал свое приключение mi­łosną с Мартой Gellhorn.

В половине ноября появился Evan Shipman, а когда Ernest za­padł на острый катар легких, присматривал им под отсутствие Марты. Hemingway доносил позже, что был „больной cholernie", когда на krót­ko перед Рождеством замешкался в Барселоне wyjeżdża­jąc из Испании, однако быстро пришел к себе на сообщение

75

0 непредвиденному наступлению лояльных людей под Teruelem. Siedemnaste­go декабря собрался в Валенсию с Delmerem и Matthewsem, stam­tąd но завтра добрались до квартиры полковника Hernandeza Sa-rabii. Сощуренные за głazami наблюдали наступление республиканцев на Muele, то есть Зуб, одну из нескольких странных „формаций в форме наперстка, гейзеров", которые напоминают wygasłcstożki, укрепленных бетоном и окруженных ловушками на танки. В три дня потом добрались до первых линий и засели на поднятии, которое заверяло совершенный вид, но при то почти ни одного прикрытия перед nieprzyja­cielskimi пулеметами. Я „хотел только лопатки, чтобы сделать себе ma­ły kopczyk и спрятать за ним голову" — написал Ernest.

После подчинения Teruelu подтвердил: „Некогда до сих пор мы не принимали капитуляцию города. Когда штатские powychodzili из своих домов, py­tali меня, что должны делать, а я им я сказал, чтобы сидели spo­kojnie и ни под одной видимостью не выходили этой ночи на улицу, и wy­jaśniłem им, какими хорошими людьми являемся мы, Красные... Wszys­cy думали, что я являюсь россиянином, а когда им я сказал, что я являюсь Полночным американцем, не поверили в ни одно слово." Przy­jecie было горячо. „Обнимали нас — написал Matthews — сжимали нам ладони аж до боли, клепали нас, подталкивали и ласкали... Какая-то ko­bieta вынесла кринку свежо сделанного вина, темно-красного

1 терпкого, с легким привкусом бурдюка. И так этот день się za­kończył." Во время очистки города, что Ernest назвал najwspa­nialszą борьбой от дома домой, которую абы как осматривал, он сам и другие подъезжали там повседневно из Валенсии. В Преддверие вернулись в Барселону. Вторая служебная экспедиция Hemingwaya к Испании do­biegała конца. Длилась двадцать три недели.

Тогда как Ernest и Марта спокойно обходили каталонскую Звездочку, Pauline прибыла в Париж самая и не объявленная, делая окончательную попытку спасения своих супругов. Za­nim получила визу к Испании, появился Ernest. Поселились ra­zem в гостинице, но атмосфера была мрачна, потому что переругивались отчаянно по поводу Марты и Pauline грозила, что скакнет из балкона.

Двенадцатого января повлияли в Нью-Йорк, откуда Hemingway прибегнул к Майами, чтобы возвести „Pilar" к Key West. Все время wpa­dał в гнев, сетовал, litował над собой и был колоссально wzbu­rzony статьями в складе „Time", рекомендующими, чтобы Герберт Matthews был единственным нынешним журналистом при том, чтобы взять Te­ruelu. Написал к Hadley, что лично организовал Matthewsowi и Delmerowi этот выезд и наклонил Констанцию de ля Муар, następ­

239

я делаю лизис Kulcsar и Артура Barei в учреждении цензуры, чтобы приняла их статьи, хоть бы должна была через то потерять место. Хвастался дальше, что с посланием сообщения к прессе пробежал Matthewsa на десять часов всего лишь по то, чтобы встретиться с враждебностью католиков, которые проводили ночную редакцию „New York Timesa". Утверждал, что не только отбросили весь его материал, но даже начертили его фамилию из корреспонденции Matthewsa. Такой очевидный несчет с praw­dą был для типичное Ernesta в моментах психического напряжения. Рассердили его также рекламные объявления нового склада „Ken", в которых обменивают его как одного из редакторов. Prze­slal Gingrichowi опровержение, добиваясь вмещения его в первом номере, после чего написала острая в тонне статья za­tytułowany: Время: сегодня, Место: Испания. Утверждал в нем, что если бы Соединенные штаты отреклись своей нейтральности и sprze­dały лояльным людям нужные военные материалы, можно бы разгромить фашизм на испанской земле. В противном случае и в очень blis­kiej будущего штаты должны будет ставить лоб намного более твердым людям чем легионы Mussoliniego или силы генерала Franco.

Писаные в то время статьи об Испании как-то Ernestowi не выходили, в результате чего росла его раздражающая. Wylajal Perkinsa при то, что не разрекламировал Иметь и не иметь, чувствовал печаль к Scribnera о чаепитии, выданном в честь Maxa Eastmana и даже похвалы Fitzgeralda, о которых донес ему Perkins, не смогли его смягчить. Скотт определил его будто как наиболее динамическую indywidual­ność в мире. И снова Ernest рассердился. Некогда не хотел быть динамический. Всегда хотел только быть писателем и, на Иисуса Chrystu­sa, прежде чем именно будет.

Все это раздражение выплывало из doskwierającej ему сознания, что нелоялен по отношению к Pauline, а в то же время очень связанный с Испанией и с Мартой, чтобы думать о поднятии заново жизни в этом пункте, в котором находилось едва перед годом.

45. БЕРЕГА EBRO

Ernest сносил как-то домовую жизнь в Key West половина к марта, когда написал к Maxa Perkinsa, что не может спать, потому что знает, что его место есть в Испании. Выехал в ускоренном темпе с полной папочкой повествований, которые Scribner должен был выдать осенью

240

в одном томе. Во время короткого пребывания в Париже Ernest хотел его просмотреть, установить их очередность и послать копе Perkinsowi.

Уже 31 марта отправился поездом к Perpignan. Сопровождали его Vincent Sheean и сын Ringa Lardnera, Jim. Hemingway подписал новый шестинедельный контракт с NANA, Sheean и Lardner repre­zentowali „New York Herald Tribune". С Perpignan поехали sa­mochodem к Барселоне \iie имея определенных сведений о ситуации на берегах Ebro. Знали только, что весеннее наступление Franco в Aragonii началось 22 марта, на цели но имела вколачивание клина между Барселоны и Валенсии и разделения, а потом занятие tere­nów, которые находятся еще в руках лояльных людей.

Ernestowi как всегда пристальный было очутиться там, где продолжалась борьба. Утром 3 апреля отправился с Гербертом Matthewsem в длинное путешествие на юг, к Tarragony. Там дорога разветвлялась к Reus, Фальцету и осужденному на гибель селу Gandesa. О неполном kilo­metr от Reus должны были спрятаться в рве, когда rebeliancki jednopła­towiec выполнил заворот на крыло, словно желая их отстрелять. О trzy­dzieści километров дальше минули республиканских эмигрантов brną­cych к побережью с автомобилями, загруженными имуществом. За гражданским населением направлялись отступающие назад отделы, а за ними танки и пушки. Говорят, что Gandesa упала.

В полдень на следующий день, на взгорье свыше Rasauera на восточном берегу Ebro, Ernest и Matthews натолкнулись остатки из Батальона Waszyngtona-Lincolna, окруженного на вершине взгорья под Gandesa. Услышали от них ужасное соотношение о прокрадывании ночью через линии rebelianckie и przepłynięciu вплавь Ebro о zim­nym извитом.

Был среди них капитан Milton Wolff, который выглядел намного sta­rzej чем во время осеннего отпуска в Мадриде, тяжелораненый Freddy Keller и Alvah Bessie, который сказал Hemingwayowi, что слышал его выступление, произнесенное в июне на zjeździe писателей.

Пятого Ernest проехал через стальной мост под Tortosa и za­puścił się на север вдоль западного берега реки, аж по Cherite. Оттуда удался дальше на север к подножию Pirenejow, после чего вернулся, чтобы донести, что мятежники вторглись на укрепленные позиции лояльных людей.

Дух республиканских войск был везде относительно неплохое, главным образом потому, что непрерывно получали так очень нужное броневое оружие. Выступали уже однако признаки расслабленности дисциплины. Например солдаты охотились на кролики и Hemingway сохранил

241

себе это воспоминание к более позднему потреблению. Прибавил imu духа факт, что защитнику Tortosy держались по-прежнему, хоть небо было полное nie­mieckich и итальянских самолетов, а две итальянских дивизии много раз атаковали.

В пасхальной неделе мятежники впервые увидели Mo­rze Srodziemne. Большая Пятница была черным днем для лояльных людей. Rebeliancka дивизия с Nawarry, под командованием генерала Alonsa Vegi, пересекла республику на двое, добывая село Vinaroz. Ernest и Марта бросили на рассвете Барселону вместе с Matthewsem и Delme-rem. В девять проехали через руины Tortosy и через стальной мост, спеша на юг к Ulldecony, расположенной едва о pięt­naście километров от Vmaroz, но единицы rebelianckie уже posu­wały się в их направлении, следовательно отошли к Santa Барбара, где вскоре привлекли к ним Vincent Sheean и Joe North. Когда вернулись к Tortosy, длинный стальной мост уже не существовал, что бомбардируется через мятежников. О нескольких метрах дальше наземь реки группа chłop­ców прибивала доски на узком мостике пешеходный, по которому Delmer осторожно проехал автомобилем. Проезд через Tortose, как то определил Ernest, напоминал „скалолазание по кратерам Ksie­zyca". По сравнению с тем обратная дорога к Барселоне wyda­wała się гладкая.

После занятия Vinaroz через мятежников новая волна эмигрантов ru­szyła на север из таких городов, как Alcanar и сан Carlos de ля Rapita к относительно безопасной Tarragony и Барселоне. В воскресенье wiel kanooną Ernest встретил уставшего siedem'dziesiętiosześtioletniego человека, который добрел с сан Carlos к понтонному мосту prze­rzucanego через нижнее Ebro вблизи Amposty и сокрушался о pozo­stawione дома животные. На основе этого короткого разговора и обследования околицы Ernest написал свое второе военное opowia­danie и же в тот вечер выслал его как обычную корреспонденцию. Na­stepnego поюга мост прекратил существовать, мятежники были в Ampo-scie, Ernest но смотрел, как их артиллерия разваливает город, который do­piero что бросили. В этот самый день упала Tortosa и враг zapa­nował над нижним Ebro.

Сделалось в настоящий момент холодно, начал падать опоздавший весенний дождь, утруждая марш генерала Vareli с тремя rebelianckimi dywizja­mi с Teruelu к морю. В очередной статье для „Kenu" Ernest атаковал кардинала Hayesa при заявлении на конференции pra­sowej в Нью-Йорке, что молящийся о победе Franco над „ra­dykałami и коммунистами". Вместе с Yincentem Sheeanem старался

242

также отговорить Jimowi Lardnerowi вступление в Бригаду Mie­dzynarodowej, но все их аргументы оказались безрезультатными и парень заволокся 24 апреля, как последний из добровольцев ame­rykańskich.

Freddy Keller lec"ył się из отнесенных ран в госпитале в Mataro, к северу от Барселоны. Ernest поехал посетить его wra,T с Her­bertem Matthewsem и Томом Delmerem. Обеспеченный в карту woj­skową, расспрашивал Kellera о его действиях и приключениях во время kam­panii над Ebro, включительно с тем, чтобы взять к неволе через мятежников, убежать из-под охраны и переправой через опасно быструю rze­kę. Однако наиболее памятным результатом этих посещений было знакомство со спокойной и полной освящения медсестрой именем Мария, которая в начале войны стала изнасилована через faszystow­skich солдат, но своим подопечным казалась самой „душой погоды". Подобно как многих виденных и слышимых вещей в cza­sie испанской войны, Hemingway навек сохранил случай Марии в памяти.

Первого мая, по вылазке к дельте Ebro, в дороге обратной в Барселону, обогнала Ernesta и Joe Northa грузовик полон певчих испанцев. На одном из острых излучин водитель потерял господство над автомобилем и грузовик навязался к рву. Американцы поспешили с помощью. Ernest очутился первым среди раненных и умирающих и став на колени на траве учреждал перевязки, лицевое ocie­rał, старался утешать. North был полон признания для его гуманитарных инстинктов.

В три дня позже Hemingway улетел в Марсель, чтобы отобрать ожидающую его почту. Содержала писаное перед месяцем письмо Per-kinsa, который прочитал Пятой колонной и считал, что „необычайно замечательна". „Произвела на мне огромное впечатление — подтверждал — и взволновала меня. Имеет большой вес и подтверждает это, что уже обнаружило Иметь и не иметь, а именно, что ты вступил в новую область, да и то вольготную." Ernest ответил завтра, что его надежды на wysta­wienie искусства перечеркнула внезапная смерть Остина Parkera, которая zamie­rzał показать ее осенью на Broadwayu. Но не сокрушается этим zbytnio. На данный момент наслаждается первым полным wypo­czynku днем от приезда в Европу.

Его контракт с Североамериканским Объединением Dzien­nikarzy должен был вскоре угаснуть. Телеграммы Ernesta не производили на Johnie Wheelerze такого впечатления, чтобы имел без протеста przyj­mować все, что получал, а в дополнении „The New York Ti­

243

mes", который обеспечил себе услуги Wheelera, пожаловался в kwiet­niu, что эти телеграммы часто дублируют материал, насылаемый через их собственного корреспондента, Герберта Matthewsa. По отношению к этому Wheeler зраз попросил Ernesta, чтобы вместо репортажа ограничился к wia­domości о человеческих делах, а затем —, чтобы обсуждал всего лишь wy­darzenia, который имеет существенный вес. Те инструкции отразились niekorzyst­nie на репортерских умениях Ernesta. В существе его работа для NANA не была четко лучше от того, что делал для „Торонто Star" в начале двадцатых годов. По-прежнему умел powściągliwie и четко представить большую стратегию. По-прежнему обнаруживал живое za­interesowanie делами территории. Переплетал текст метких porówna­niami а также красочными пятнами локального колорита и любил вмещать отрывки разговоров с солдатами и штатскими, хоть в целом были так очень заклеймены его собственной манерой, что их подлинность могла будить сомнения. Эти разнообразные преимущества писателя не смогли prze­słonić факта, что в соотношениях о битвах и бомбардировках ударяла какая-то особенная монотонность. Любил шокировать читателей блеском крови на теле, оторванной рукой или ногой, выброшенной в воздух. Часто давал понять, что был где-то сам один, когда тем временем реально сопровождали его Марта Gellhorn, Matthews и Del-mer. Неоднократно ударял в тон tryumfalnej chełpliwości, вроде бы prag­nął, чтобы его читатели и работодатели знали, как близко фронту находился. Не имел такого умения наблюдения произносимых подробностей и индивидуальных признаков как Дос Passos, а в целом не равнялся кропотливой сжатости и всесторонности наилучших статей Matthewsa и Delmera.

Шестого мая Ernest вернулся в Валенсию, откуда должен был собраться на фронт под Castellon. В Валенсии видно было последствия войны. Wszys­cy мужчины в возрасте призывным были обмундированы, и всяческие давние роскоши исчезли из ресторана и магазинов. На побережье под Castellon обитатели города старательно выполнили систему podziem­nych хранилищ, к которым давали гагару, сколько раз сирена начинала выть на тревогу. Республиканский командующий в Oropesie сказал He­mingwayowi с улыбкой, что период паники минул. Будут отступать назад вдоль линии побережья шаг за шагом, уступая там, где станут до того вынуждены, но борясь на протяжении всего времени.

„Независимо от всяческого оптимизма — zatelegrafował позже Ernest с Мадрида до Johna Wheelera — это путешествие было разоблачением для вашего корреспондента, который прилетел из каталонского фронта. Ежедневно и еженощно делается рвы и подкопы, чтобы обойти сбоку врага

244

и в конце ликвидировать осаду города. Без сомнения возникнет заклятая борьба, чтобы прийти с помощью Castellonowi, и Franco будет пробовать пробиться из отрезка Teruelu между Castellonem и Валенсией. Но четко видно перед нами еще год войны, хоть европейские dyplo­maci будут стараться вселять, что кончится она при месяце."

46. ИСКЛЮЧЕНИЕ

Вернувшись с Мартой к Парижу в половине мая, Ernest встретил там Eva,na Shipmana, Freddy'ego Kellera и его коллегу Marty'ego Hou-rihana, которых немедленно взял под свои крылья, возил на трек в Longchamps, представил Sylvii Beach и приглашал на ужины к Lippa. Когда приплыл в Нью-Йорк в конце месяца, сказал репортерам, что намеревается сразу прибегнуть к Key West и вступить к работе над несколькими повествованиями а также повестью. Тот, что поинтересовался о войне объявил, что утомило его письмо re­portaży из разных фронтов, хотя и может вернется в Испанию, если „сделается там горячо". Говорил, что Franco чувствует нехватку żoł­nierzy и что утруждают ему ситуацию трения между иноземскими элементами в его армии. Лояльные люди хорошо организованы и имеют серьезные шансы победы.

Во время пребывания в городе посетил Jaya Allena и его жену, spragniony вести о Pauline и ненадежный, есть ли склонная ciąg­nąć дальше их супруги. С упрямством, которое выдалось им достаточно oso­bliwy, обвинял сестру Pauline, Jinny, о своих напряженных взаимоотношениях с żo­ną, usiłując сделать из нее самоотверженного козла вместо признать, что za­sadniczym проблемой был всегда его романс с Мартой. Мнением Allenow Pauline признала срыв окончательное, невзирая на то однако ехал в Key West, словно некогда ничто.

Pauline приняла его холодный, но достаточно радушно. Ernest ловил ry­by, писал повествования, спертые на свои воспоминания из бара Chi-cote'a в Мадриде и последующие статьи для „Kenu". Соглашения с журналом, обвиняемым о натравливании против Красных, не сорвал частично потому, что Smart платил ему сто долларов еженедельно при то, что na­pisał, а частично по этой причине, что хотел воспользоваться складом как защищают против фашизма. В шестой статье обвинял fa­szystów в американском Департаменте штата о то, что сделали „все, что было в их очковтирающей, римской, такой, что обезьянничает Brytyj-

245

czyków, мерзко эффективной силы", чтобы положить конец войне в Испании, „отказывая испанскому правительству права закупочного оружия для защиты перед немецкой и итальянской агрессией". В очередной статье осуждал Дос Passosa при политической наивности по делу Joss Roblesa, а в еще другим закидывал Chamberlainowi, что zdra­dził Францию, Англию и лояльных людей, и апеллировал к Рузвельту, чтобы wsparł республику, пока еще время.

В одном из этих статей правильно предрек взрыв общей войны в Европе позже всего на лето 1939 года, в in­nym расхваливал бесноватого республиканского генерала фамилией Mangada, который умел сохранить свой отрезок Сьерра de Gua-darrama выдвигая пункты командования к собственной линии фронта, в третьем ругал репортеров, которые выдумывали коммюнике не za­dając себе труда того, чтобы отличить правду от сплетни. Его sześciomie­sięczna сотрудничество с „Kenem" добежало в настоящий момент собственно конца. Все статьи и репортажи из этого периода с упрямством заворачивали к необходимости противопоставления разрастанию фашизма в Европе, прежде чем коричневые сорочки Гитлера и черные za­leją сорочки Mussoliniego континент и вызовут вторую всемирную войну. Конфликт того hiszpań­ski выразительная прелюдия к более широкой акции.

1 июля к том собранных повествований принял окончательную форму. Только одно из них — В Мичиган — беспокоило Perkinsa, подобно как когда-то Horace'a Liverighta, но Ernest защищал его как по-видимому smut­nego чем распутного. К тому прибавил короткое повествование о старом человеке при мосту под Amposta в воскресенье пасхальную и zde­cydował się на долги, достаточно непроворное заглавие Пятая колонна и pierw­sze сорок dziewiąć повествований. Хотел ошеломить критиков bo­gactwem и ударить их крепко по „сговору" против Иметь и не иметь. Как объявил Perkinsowi, никто не может обвинить его о ego-tyzm или мании преследования при утверждении, что много рецензентов не терпят его и хотело бы выгрызть, хотя и признавал, что za­pewne несет часть вины: в прошлом бывал иногда „очень резаный" и его жертвы имели ему то при плохом.

Должен был еще решить две важных проблемы: проектируемого предисловия и возможного издания Пятой колонны так, как стала написана, за чем произносил речь факт, что имел искусства сердечно достаточно и желал не думать о prz-eróbkach ни о ее постановке.

В Key West сделалось при жаре, чтобы работать, следовательно postano­wił отвезти сыновей и Pauline к Wyomingu, но едва доехали к Пальмам Beach, поцарапался в зрачок более слабого, более левого глаза и spę­

246

dził два досадных дня в затемненном гостиничном мире. Siedem­nastego августа, на ранчо, завершил чтение поправки повествований и вступил к работе над предисловием.

Прервал ее на коротко, чтобы написать к матери Pauline с соответствующей себе мешаниной chełpliwości и несмелости. Считал, что wydru­kowanie искусства, когда рассчитывал на то, что сделает фортуну на Broadwayu, напоминает высылка коня к заводу консервов для собак, когда предусматривалось, что выиграет Дерби в Кентукки. Однако на протяжении mi­nionych восемнадцати месяцев переделывал и опубликовал повесть, do­pomógł реализовать фильм, закончил искусство, написал пятнадцать arty­kułów к складам и послал к газетам корреспонденции на сумму приблизительно 15 000 долларов. С другой снова стороны — писал — если бы нанял себе кого-то, чтобы плохо направил его жизнью, не мог бы он разве выполнить худшей работы. Во время трех пребыванию в Hisz­panii не боялся не был ранен. Возможно, что потому случился nie-tolerancyjny, zadufany, безусловный и жестокий. Единственным способом приличного направления собственной жизнью была бы капитуляция дисциплине Церкви. Но в Испании проблема заключалась в том, что Церковь стала по стороне врага. Этот факт так очень его печалил, что даже прекратил молиться; казалось каким-то „подлым" иметь что-то общего с религиозной институцией, так около связанной с фашизмом.

Двадцатого августа выслал Perkinsowi предисловие — swobod­ny комментарий, в котором, подобно как в письме к госпоже Pfeiffer, соединял гордость со скромностью. Завершил метафорой. Идя там, где должен идти, и делая то, что должно делать, человек притупил и стирает инструмент, которым пишет. Но значительно лучше есть его затупить зная, что снова может быть наточено, чем держать его закрытое в шкафу и не uży­wane, аж придет время, когда его владелец удостоверится, что не осталось ему ничто к высказыванию.

Конечной подробностью было посвящение, от руки написанное через Ernesta: „Для Марты и Герберта с сердечностью." В Париже, Barce­lonie, Валенсии, Мадриде, а даже в Нью-Йорке его связь с Мартой не была тайной, но к этой поре Hemingway старался удерживать фикцию, что дома все есть в порядке. Хоть de­dykacja не появилась в книжке, был в конечном итоге готов обнародовать этим способом о новом изменении принадлежности.

Даже Wyoming не мог его уже остановить, следовательно в конце mie­siąca повлиял во Францию. В Париже забрался к работе над opo­wiadaniami, которые набрасываются в Key West. Одно из них, Ночь перед битвой, начиналось от описания того разрушенного жилья на

247

paseo Rosales, откуда наблюдал республиканское наступление в Апреле 1937 года, после чего наступали сцены в гостинице Florida и в restau­racji в подземельях гостиницы Gran Via. С гордостью послал его Gingrichowi к печати в „Esauire".

Тем временем появилась его новая книжка, самая длинная с dotych­czasowych. И снова рецензии были разнообразны, а Ernest снова naje­żył się гневно и не zmiękł даже на сообщение от Perkinsa, что на протяжении двух первых недель продано 6000 экземпляров. Edmund Wilson признал повествования „очень хорошее", зато искусство ему не нравилась. Clifton Fadiman соглашался с Perkin-sem, что искусство является „emocjonującą литературой" для чтения, и назвал автора „naj­lepszym новеллистом, который сегодня пользуется английским языком". Malcolm Cowley объявил, что вид Dorothy Bridges не позволяет искусству стать „трагедией или хоть бы каким-то существенным конфликтом mię­dzy любовью и обязанностью". Dorothy является po_prostu „членом лиги молодых społecznic, флиртующую на маргинесе радикального движения". В период между войнами Ernest выдавался излишне za­przątnięty внезапными событиями; в настоящее время, когда кровопролитная de­kada тридцатых годов подходит к концу, насилие оказалось нормальным порядком сегодняшнего мира.

Отход Ernesta от PaUline сопровождало изменение его nastawie­nia к самой Испании. В конце октября известил Per­kinsa и Gingricha, что пообещал Pauline держаться издали от walk и потому отбросила предлагаемая ему степень капитана штаба французской единицы, которую тогда формируют, чтобы спереть лояльных людей. Были однако и другие причины. С мешаниной печали и презрения говорил о „бал-маскараде мошенничества и гнили по обеим сторонам", добавляя, что по последний раз посетит Каталонию в начале ноября. Потом się wy­cofa и вернется домой, чтобы работать над повестью.

Четвертого ноября в Барселоне Matthews и Delmer представили ему актуальную ситуацию республики. Международные Бригады wycofa­no из линии в конце сентября, в день после смерти молодого Jima Lardnera. Пятнадцатая Бригада, под командованием Enrique'a Listera, по-прежнему держала плацдарм по второй стороне Ebro. Пятого ноября Ernest ехал на юг в Tarragony, а затем к Фальцет, ra­zem с генералом Hansem Kahle, Henrym Buckleyem, Matthewsem, Sheeanem и Бобом Козла, фотографом „Life'u". Переправившись лодкой через широко разлитую реку тронулись пешком к полностью znisz­czonego Муар de Ebro, где содержалось командование Пятой Армии. Генерал Lister именно опускал плацдарм, чтобы отойти за rze-

248

Ee, и попросил Kahlego о забирании корреспондентов. Столпились в ma­łej лодке и повлияли, но на полдороге захватил их быстрый ток, снося к потрепанным руинам моста в Муар. Ernest хватал при весле и только благодаря его zręczności добрались безопасно до берега.

На следующий день ехал с Matthewsem в местечко Ripoll, о пятидесяти километрах к югу от Bourg Madame на грани французской. Временно располагались там от десяти дней американских ochot­nicy из Международных Бригад, ожидая окончательной эвакуации 2 декабря. На улице встретили Alvaha Bessiego, Ernest которого видел в последнее время в апреле над Ebro. Hemingway обрадовался, что Bessie вышел из войны живой, потому что считал, что своим выступлением на zjeździe писателей склонил его, как и много других, к приезду. Это заявление вонзилось солдату в памяти. Разве содержало той odro­binę особенной мании величия, характеризующей моментами писателя?

В тот вечер в Барселоне многочисленная группа людей собралась в apar­tamencie гостинице Majestic у korespondentki „Правды", Boleslawskiej. Ernest посматривал исподлобья на Malraux и попивал виски. Считал, что этот его соперник совершил дурь, отходя из войны в феврале 1937 года, прежде чем лояльные люди отнесли какую-либо большую победу, по то, чтобы писать такое огромное „arcydziejstwa", как Надежда. Собранные пели и танцевали к в полночь. Позже водитель Boleslawskiej za­proponował минуту молчания, чтобы почтить память погибших в защите Мадрида. Ernest стоял тихо, со стаканом в ręku и spuszczoną голове. Подобно как остальные нынешние, потерял во время этой войны многих przy­jaciół, включительно с несколькими таких как Дос Passos, которые не стали убиты.

Получил зато как писатель, обогатился о „абсолютно bezcen­ne" опыта и информации. Tacy опытные и храбрые командующие, как Lister и Modesto, могли еще на несколько месяцев отвлечь поражение республики. Он однако считал, что за кулисами действуют изменчивые политики и что вонь расписания становится каждый раз более выразительной. Поступила пора, чтобы отойти. Обязанностью писателя было писать.

Раздел VIII

ВОСТОК И ЗАПАД

47. ИСПАНСКАЯ ДОБЫЧА

„В настоящий момент я должен делать одно: писать — объявил Ernest. — Пока длится война, человек все время думает, что его убьют, следовательно не должен чем сокрушаться. Но я не стал убит, следовательно я должен работать... Жизнь намного более тяжела и более усложнена чем умирание и так как всегда нелегко есть писать... В произведениях на тему войны я стараюсь показать все ее стороны, работая медленно и честно и ba­dając ее на разные способы. Поэтому не нужно некогда считать, что je­den произведение представляет мою точку зрения, потому что то слишком усложнено. Мы знаем, что война плоха. Все же порой нужно бороться. Но невзирая на то война плоха и каждый, кто говорит, что нет, является лгуном. Только что письмо о ней правдиво очень запутано и trud­ne... Во время войны в Италии, когда я был молодым парнем, я накушался много страха. В Испании после нескольких недель я не боялся совсем и был очень счастлив. Однако для меня nie-rozumienie страха у других или отрицание его существованию было бы плохим писательством. Po_prostu в настоящий момент лучше я понимаю все это дело. Единственной вещью, которой можно сделать с войной, когда уже начнется, есть выиграть ее — а этого мы не сделали. На данный момент к дьяволу с войной, я хочу писать."

Вне репортажей о водителях из Мадрида и старом человеке при мосту под Amposta, первым результатом военных переживаний Er­nesta была серия повествований. Находился еще в Париже, когда в половине ноября „Esauire" вместил Денунциацией, повествование об официанте из бара Chicote'a, который в одном из клиентов распознал rebelianckiego шпиона и выдал его, звоня по телефону к тайной полиции. Gin-grich увлекался также повествованием Бабочка и танк, также

249

спертым на настоящий случай с осени 1937 года. Hemingway подал короткое содержание его уже коротко в Пятой колонне. Пьяный гражданин именем Pedro начал спринцевать официантов у Chicote'a одеколоном с roz­pylacza к flitu. Rozezleni солдаты сначала его побили, а затем za­strzelili. Steinbeck по прочтению декабрьского номера „Esquire'a" признал это „одно из очень немногочисленных наилучших повествований всех времен".

В конце ноября Ernest вернулся в Нью-Йорк и дневал несколько с Pauline и сыновьями. Главную его заботой была Пятая ko­lumna. Театральная Гильдия предлагала поручение адаптации holly­woodzkiemu сценаристу Вениамину F. Glaserowi, Согласно umo­wą Glaser должен был представить автору текст к проверке, а гонорару поделиться с ним по половине. Hemingway затребовал, чтобы новая версия не содержала ни одной критики испанской республики.

В конце ноября он и Pauline выехали отдельно к Key West, все время, храня видимость согласия. Ernest ловил żaglice и wahoo и wy­korzystał военные переживания в следующем повествовании Никто некогда не умирает, которое вместило журнал „Cosmopolitan". В przeciwień­stwie к предыдущим, этом рассказе о паре молодых любовников, po­szukiwanych через тайную полицию kubańską, была сохранена в стиле наихудшего сентиментализма.

В начале января Glaser закончил адаптацию Пятой колонны. Ernest pospieszył в Нью-Йорк всего лишь по то, чтобы подтвердить, что „абсолютно ужасна, глупа, детская, необразованная, senty­mentalna и бессмысленная", и написать из начала два „новых" акта. Glaser казался склонным его одобрить и 24 января, когда znie­chęcony Hemingway улетел с возвращением к Key West, одна из ролей была уже даже обсажена; пламенная Lenore Ulrich должна была сыграть мавританскую kurewkę Anite. Согласовано вступительный, что режиссерствовать искусство будет Lee Strasberg, что Billy Rose выложит часть денег, а его приятель, Franchot Tone, возможно сыграет Philipa Raw-lingsa.

Тем временем в лютневом номере „Esquire'a" появилась Ночь перед битвой, которую Ernest в октябре послал Gingrichowi из Парижа. Составил поэму белым стихотворением, Об американских погибших в Hi­szpanii, назначенный к публикации в журнале „New Masses", а его машинопись а также рукопись испанской Земли передала к продаже из торгов на фонд помощи для членов Бригады Abrahama Lincolna. Планировал также издание осенью 1939 года no­wego тома повествований, объемлющего самые новые печатные произведения

251

в „Es'quire"_i „Cosmopolitan" и три последующих, очень ковыряет. Первое, Усталость, было бы попыткой воссоздания битвы под Teruelem, в dru­gim должен был описать szarżę отдела польских уланов на ущелье в Сьерра de Guadarrama. Вы трете, самое амбициозное, набрасывал уже до pa­ru лет и под заглавием На голубой воде опубликовал в „Esquire" в апреле 1936 года. Его герой, старый профессиональный рыбак с Ha­wany, в течение четырех дней и четырех ночей, одинокий в своей лодке, wal­czył с огромным marlinem всего лишь по то, чтобы ему его забрало стадо акул, поскольку рыба была за большая, чтобы ее втянуть к лодке. Hemingway хотел показать все, что старик делал и думал во время своей длинной, одинокой борьбы. Считал, что повествование могло бы быть величественно, если бы написать его, как надо, а вмещение его в томе „устанавливало" бы книжку. Во время следующего путешествия на Kube намеревался выплыть лодкой со стариком Carlosem Gutierrezem, чтобы иметь уверенность, что все подробности будут аутентичны.

Собрался там 14 февраля, ежедневно работал от восьмой ко второй, потом играл в тенниса, плавал или ловил рыб. Вместо предлагаемых повествований Perkinsowi закончил другое — Под косогором, содержанием которого была неудачная атака Двенадцатой Международной Бригады на вершину взгорья на отрезке Jaramy.

Первого марта 1939 года начал письмо повести о hiszpań­skiej гражданской войне. Считал это двадцать разы, лучшие от Ночи перед битвой, работа втягивала его каждый раз более и уже начинал давнего dozna­wać, знакомого ощущения, что каждый вечер выкачан, но что утром готовый я поднять с обновленной энергией. ^ К его номеру гостиницы Ambos Mundos добегали эха przeszłoś­ci. Например Форд Madox Форд, думая о возвращении к жизни журнала „transatlantic review", просил Ernesta о „малом воспоминании" из Парижа в 1924 году. Perkins в свою очередь доносил ему о Fitzgeraldzie, он сам но в последнее время прочитал раз еще Чувствовала есть ночь и „zdumia­ła" его идеальность этой книжки; было тара много вещи неедва „prze­rażająco", лучших от остального творчества Скотта. Повторное przeczy­tanie повести привело ему наизусть Murphych, французскую Riwie­re и годы дружбы со Скоттом, относительно которого — объявил — имел всегда глупое и детское ощущение более высокого, словно твердый, выносливый парень, podkpiwający из другого малого парня, uta­lentowanego, но деликатного.

В половине марта Hemingway вернулся к Key West главным образом по то, чтобы увидеться с Bumbym, который проводит там весенние каникулы. Klo­pot заключался в том, что товарищеский сезон был тогда у вершины и Ernest

252

не мог работать. Нетерпеливо выжидал возвращения на Kube, к начатой повести, потому что знал, что в его карьере наступил такой момент, когда должен написать „что-то в действительности хорошего".

Десятого апреля прибегнул к Гаване, где вскоре przyje­chała Марта Gellhorn, готовая уже там остаться. Нашла вскоре старое владение, называемую Finca Vigia, в селе Сан-Франциско de Паула, о каком-то двадцати километров от центра Гаваны. Запущенный дом на взгорье с видом на море и город вдали не spodo­bał się Ernestowi, однако Марта, убежденная, что дастся что-то сделать, привлекла к работе на себестоимость ремесленников и службу, чтобы сделать дом милым и уютным. Когда Ernest вернулся из лова рыб, результаты ее деятельности так очень припали ему к вкусу, что wprędce там ввелся.

Писал в настоящий момент в темпе от 700 до 1000 слов ежедневно и порой za­pominał выпиваний свое обычное три виски перед ужином. За исключением вылазок уик-эндов на рыб, когда был уставшим, не прерывался от работы. Находился на Kubie от месяца, когда в Key West wybuchła эпидемия детского паралича. Телеграфировал к Perkinsa, чтобы послал 500 долларов Язык B. Sullivanowi, который немедленно wy­wiózł Patricka и Gregory'ego из зоны опасности. Через июня должны были остаться в Нью-Йорке, а июль и август провести в лагере в Коннектикут. В настоящий момент по окончании повести Ernest хотел их забрать к Wyomingu.

Но книжка непрерывно разрасталась, следовательно в половине августа posta­nowił так или иначе ехать на запад. Pauline находилась за gra­nicą, как написал к Hadley, одобрительно полной его, потому что должна хорошо поиграться по последний раз, прежде чем свет снова начнет угасать в Euro­pie. Ему самому достаточно Wyoming.

В последнее время много думал о Hadley. Когда в июле закончил czter­dzieści лет, написал к ней дважды, надписывая письма своими daw­nymi прозвищами: Tatie и Эдвард Everett Waxen. Утверждал, что чем лучше познает женщин, тем более ее удивляется. Если небо является чем-то, чем люди радуются на земле, а не после смерти, то им двое дана была хорошей его порция в Szwarcwaldzie, в Cortinie и Pampelunie в годах 1922—1923. Hadley находилась на waka­cjach со своим мужчиной, Paulem Mowrerem, на ранчо недалеко Cody и там Ernest встретился с ними впервые много лет dzie­sięciu. Встреча была спокойна и сердечна, и разговор касался главным образом Bumby'ego, который ехал уже в Nordquistow, чтобы там ожидать отца.

253

Прибытие Hemingwaya на ранчо совпало точно из wybu­chem войны в Европе. Большую часть ночи просидел слушая сообщение из переносного радио. Война не была неожиданностью. Предрекал ее регулярно от шести лет. Но имел к ней такое же отношение как к испанской гражданской войне летом в 1936 году. Wte­dy также был zajęty письмом повести и решил ее закончить, прежде чем будет думать о посещении театра боевых действий. Правда на po­czątku сентября намекал в корреспонденции об обязательствах, ja­kie война может за собой потянуть, но был готов собрать при себе сыновей и ожидать. В Европе, как утверждал, война будет продолжаться еще через много лет.

Едва расположился на ранчо, приехала там Pauline, такая простужающая, что легла к кровати и Ernest был должен ею opie­kować. Был однако решителен с ней сорвать, потому через определенное время вызвал Марту, чтобы с ним встретилась, и вместе тронулись на запад, к новой называемой здравнице Sun Valley*, посреди гор Sawtooth в центральном Idaho.

48. ДОЛИНА СОЛНЦА

Sun Valley было названием малого села не поодаль старого работника рудника местечка Ketchum, построенной во время кризиса для людей, которые хотели бы ездить на лыжах и коньках зимой, а рукополагать время рыбачеству и охоте в лете и осенью. Ernest и Марта почти немедленно по приезде заключили новое знакомству: с Gene Van Guilderem, восторженно рассуждающим о живописи и pisars­twie, с фотографом Lloydem Арнольдом и проводником Taylorem Williamsem.

Исследовав околицу под их руководством, Ernest установил себе грубо программу дня: утром работа, пополудни развлечения. С koń­cem октября довел повесть половина к восемнадцатого roz­działu. Написал к Perkinsa, что содержит она то, чего бы люди, связанные с коммунистической партией, не могли некогда написать и чего их więk­szość не могла знать или — если знали — не позволяла себе в то поверить. Местом акции был лагерь партизанов в горах Сьерра de Guadarrama на северный запад от Мадрида. Собственное za­

254

czynał работать над retrospekcyjnymi сценами в Gaylordzie, ro­syjskiej главной квартире вблизи Prado, где так часто rozma­wiał с Kolcowem, имеющимся в книжке как Подзатылков. Показанные также остались Va-lentin Gonzalez, называемый El Campesino, экс-сержант из испанского Иноземского Легиона, Enriaue Lister, каменщик с Ga­licji, который изменился в солдата, Juan Modesto из Андалузии а также Kleber, Lukacs, Hans Kahle и Gustaw Duran — генералы, познанные через Ernesta той весны 1937 года.

Работу его прервала трагическая смерть Gene Van Guildera, который погиб во время охоты на уток от неосторожного выстрела jedne­go из товарищей. По просьбе вдовы Ernest произнес выступление над могилой.

Вскоре по захоронению Марта выехала в Финляндию как военная kores­pondentka склада „Collier's". Ernest не противопоставлялся ее планам, хоть вскоре заговорил о мрачной глубине своего одиночества, а по вечерам играть в кости и покера. В безоблачное po­południa собирался на фазанов, уток и бекасов с powieściopisa-rzem Christopherem Ля Farge и адвокатом из Филадельфии, Sturgisem Ingersollem. Любил также общество Clary Spiegel, которая przyjecha­ła с одним из своих сыновей, чтобы взять на себя хлопоты вдовой по Van Guilderze, а была женой коллеги Ernesta со времен, когда ездил sani­tarką под Schio. Удивлялся также Tillie, жену „Pappy" Арнольда, drob­ną, храбрую женщину, мастера в приготовлении дикой птицы.

Хоть окруженный приятелями, часто говаривал, что есть „паршиво, смертельно одинокий" без Марты. Одинаково Hadley, как Clara zapra­szały его к Чикаго на Boze Рождение, но отказал объясняя, что есть как раз в середине наиболее частые emocjonującej своей po­wieści. Когда предложил Pauline, что проведет Звездочку с сыновьями в Key West, ответила пораженной, что если хочет прибыть домой только по то, чтобы по Рождеству вернуться к Марте на Kube, лучше пусть совсем не приезжает. Ernest немедленно пожаловался Hadley на ее расследование. Тем временем появился Otto Bruce, któ­ry должен был отвезти его автомобилем на Флориду, и рассказал, что Pa­uline по-прежнему решительна не видеть больше мужчину. Собирается в Нью-Йорк с Patrickiem и Gregorym, чтобы провести праздники со своей сестрой Jinny.

Незадолго до выезда с Sun Valley Hemingway написал dłu­gi письмо к матери Pauline. Доносил, что хотел собраться с детьми к Piggott в октябре, но его планы перекрестило niespo­dziewane прибытие Pauline на ранчо Nordquistow. Если бы только

255

мог поговорить с ее родителями, без сомнения удостоверились бы, что изменился намного менее чем Pauline и Jinny. Рассказы Jinny о je­go жизни и расследовании являются полной фантазией. Но выбалтывая эти истории в соответствующем моменте смогла разбивок ему дом. Правда есть очевидно совсем другая и хотел бы, чтобы барство Pfeifferowie ее познали. По-прежнему будет заботиться о материальной гарантии Pauline так как о своем собственном, а также присматривал детьми, с которыми его взаимоотношения улеглись очень хорошо. В период работы над книжкой чувствовал себя таким, что осиротил. Имеет надежду, что повесть выпадет хорошо. Niezwykla вещь, не имеет в ней как до сих пор ни одного отвратительного слова. На окончание желал им всем хороших праздников. Если в этом году не веселы, может будут такие в будущем.

Госпожа Pfeiffer pracowicie выписала на машине ответ. Wszy­stkie эти хлопоты и недоразумения между Ernestem и Pauline prze­chodzą ее понятие. Она и ее муж глубоко над тем болеют. Ernest принадлежал к семье в течение стольких лет, что случился для нее кем-то очень близким. То есть самые грустные праздники Рождества в ее ży­ciu. Разбитая семья является чем-то трагическим, особенно когда в игру входят дети. Всегда будет помнить о Ernescie в молитвах и иметь надежду, что встретятся снова в лучшей стране на более отдаленном берегу.

В неделю позже Ernest и Otto были с возвращением в Key West. Pa­uline, согласно объявлению, выехала с детьми и дом светил пустотами. Завтра по Рождеству какой-то житель Phoe-nix в Аризоне написал к издателям Ernesta с просьбой о нем obec­ny адрес. На следующий день Scribner odtelegrafował: „Адрес Heming­waya Key West Флорида." Не была то однако правда. От этого mo­mentu его адрес звучал: Finca Yigia, Сан-Франциско de Паула, Kuba.

49. КОМУ БЬЕТ ЗВОН

По возвращении из Финляндии в половине января 1940 года Марта stwier­dziła, что „Поросенок", как впечатлительно называла Ernesta, работает прекрасно. Находилась дома едва от нескольких дней, когда закончил двадцатый третий раздел. Как образец послал Perkinsowi два фрагмента — начальные абзацы первого раздела а также рассказ Pilar о zmasakrowaniu фашистов в семейном селе Pabla, przypominają­

256

cej Ronde. Radził'Maxowi не показывать раздела о резне żad­nemu из „этих ребят от идеологии", включительно с Alvahem Bessie. Быстрее бы рассказывал монашенке остроумие на тему религии чем pozba­wiał левой их идеологии. Хлопоты с бригадой Bessiego заключались в том, что слишком много там было идеологии, и очень мало военного wy­szkolenia и дисциплины. Избыток идеологии — утверждал — является таким же перстнем в мозге как перстень, перетянутый через носовой хрящ быка. Если левые хотят дальше считать, что lo­jaliści некогда никого не убивали, то пусть наполняются своими złu­dzeniami. Он сам принял коммунистическую дисциплину в Испании, поскольку была „najrozsądniejsza и najwłaściwsza для ведения войны". Теперь, когда война кончилась, вернулся к своей работе писателя — не католического писателя ни партийного писателя или даже американского писателя, но po_prostu писателя usiłującego говорить правду так, как ее лично познал.

В феврале сделалась латынь погода, следовательно работал утром, выпивал одного drinka перед ланчем, читал во время сиесты, а пополудни играл в тенниса с Мартой и несколькими баскскими эмигрантами. Купил также несколько петухов и записался к клубу борьбы петухов, стрелял go­łębie в Club de Cazadores, охотился на птицу, проводил также przy­najmniej один разгульный вечер на неделю в Гаване, где moc­no попивал в Floridicie. Объяснял эти пьяные рискованные предприятия как nie­zbędną противовес ежедневных часов работы, но Марту dopro­wadzały они к неистовству.

Планировал первично книжку, намного более короткую, потому закончив двадцатый восьмой раздел сетовал, что чувствует беспокойство после столько месяцев непрерывной работы. Не позволял себе однако впадать в pa­nikę и старался увеличить темп. Сверился Perkinsowi, что если бы хотел то делать так небережно как Sinclair Lewis, мог бы писать по пять тысяч слов ежедневно как долгий год. Его метод был оборотен: заключалась в постоянном, ежедневном контроле для избежания необходимости полной переработки готового текста. Как выяснял Чарльзу Soribnerowi, его работа является болезнью, зависимостью, манией. Чтобы быть счастливый, должен писать, да и то собственная болезнь. Но есть то также удовлетворение, что в свою очередь изменяет болезнь в зависимость. Поскольку но стремится писать лучше, чем кто-нибудь другой, зависимость быстро становится ob­sesją.

Ненадежный качеству того, что сделал, все время показывал фрагменты no­wej повести близким приятелям. Все принимали ее с таким захватом, что решил рискнуть и дать целостность к прочтению

257

Бену Finneyowi, которого уважал как ветерана корпуса морской пехоты и бесстрашного участника соревнования bobslejowego. Finney prze­czytał текст и старался заставить автора к откровению, что лично принимал участие в описанной акции. „Но нет, к diaska — ответил Ernest. — Я это придумал." Кроме таких обнадежений непрерывно переживал минуты того, чтобы засомневаться. Говорил, что Pauline так его в настоящий момент не терпит, что не хочет даже посмотреть на книжку. И то страшный вред, потому что имеет naj­lepszy из всех литературная мысль.

Но повесть никоим образом не приближалась еще до конца. В pierw­szym неделе апреля имел уже готовый тридцатый раздел dru­gi, который есть циничной интерлюдией в гостинице Gaylord. Писатель не мог здесь сдержать гнев на обе воюющих стороны. Невзирая на всю симпатию для лояльных людей, некогда не был в состоянии проглотить их propagandowe­go программы.

В книжке выступало много его приятелей, порой под praw­dziwymi фамилиями, то снова под измененными, но легко dający­mi расшифроваться. Gustavo Duran, республиканский командующий, который в 1939 году сбегал в Лондон, появлялся под собственным nazwis­kiem, подобно как Petra, горничная из гостиницы Florida. Генерал Lu-kacs из Двенадцатой Международной Бригады стал описан из peł­ną сентимента точностью. Вот так же польский генерал, Карл Swierczew-ski, имеющийся в повести как генерал Golz. Мария носила имя познанной медсестры под Имеет taro весной 1938 года, хотя и fi­zycznie напоминала Марту Gellhorn. Роберт Jordan благодарил некоторые царапины характера храброму майору Роберту Merrima-nowi из Пятнадцатой Международной Бригады, хоть — подобно как большинство героев Hemingwaya — много персональных признаков и po­glądów позаимствовал от своего творца. Его родители четко делались на образец на doktorstwie Hemingway. Старший Jordan застрелился из пистолета Smith и Wesson со времен гражданской войны. Его сын roz­myślał о трусе отца („наихудшем несчастье, которое может встретить человека") а также агрессивности матери („потому что если бы не был трусом, был бы противопоставился этой женщине и не позволил собой poniewierać"). Ernest предоставил Jordanowi даже одну из своих typo­wych признаков — „красный, черный, убийственный гнев", распространяющий злоба и презрение одинаково бурно и несправедливо, как пожар леса распространяет опустошение, чтобы потом угаснуть и оставить его ум таким спокойным и пустым, как может быть мужчина по „сексуальным взаимоотношениям с женщиной, которой не любит".

В начале апреля прервал работу, чтобы написать предисловие

258

Большого крестового похода, автобиографичной повести Gustava Reglera о Двенадцатой Международной Бригаде. Помогал ему уже раньше, послал ему в подарке достаточно большую сумму средств а также уладил zwolnie­nie из французского лагеря для интернированных, а в настоящий момент писал, что невзирая на тяжелые раны, заключение, бедность и wygnania Regler обнаруживал по-прежнему „эту самую dzielność и стойкость к персональным страданиям что петух, что боролся, который, хоть много раз раненный, борется до смерти".

После написания предисловия докончил тридцатый пятый раздел и za­czął рассуждать над заглавием. Из каких-то двадцати шести ewen­tualności за наилучшей, хотя и все время не в полной мере удовлетворительную считал Не открытую страну. В соответствии с собственным соотношением работал два весь день над библией и Шекспиром, прежде чем достиг к Oksjordzkiej księ­gi английской прозы. Перелистывая исключения из дел Johna Donne'a na­trafił на фрагмент, который говорил о взаимной зависимости всех человеческих существ. Ernest с захватом подтвердил, что текст тот отмечает ход трагической потери и человеческой солидарности, который он самый rozwi­jał в истории Роберта Jordana. Кончался словами: „Смерть każde­go человека уменьшает меня, потому что я объединен с ludzkoś­cią. Поэтому некогда не спрашивай, кому бьет звон; бьет он тебе."

Через остального и майского Hemingway апреля жалился Perkinsowi, что Pauline будет стараться „высадить его из седла". В настоящий момент стало для него делом амбиции писать так хорошо, чтобы все, что сделал будучи с Pauline, выдавалось по сравнению с тем неважное. Когда расставались, пообещал платить 500 долларов месячно на содержание Patricka и Gregory'ego, но известил Perkinsa, что в случае его смерти выплаты должны перестать немедленно.

Тем Временем Марту выбивали из равновесия голоса, которые доходят из американского kon­tynentu, включительно с полными фальши przemówienia­mi политиков, угрозой увеличения налогов и непрерывной растратой федеральных фондов. Два раза ежедневно ситуация в стране и в мире приправляла ее о „пароксизмах неистовства". Охотно poje­chałaby к Европе, чтобы удостовериться, что можно сделать, а ее жажда вырывания из изоляции в Finca становилась несносной. Когда Ernest, занятый собственной работой, начал остро критиковать ей spo­łeczne заинтересованности, выехала на месяц к Нью-Йорку.

Вернулась в конце июня, привозя в посещения мать. Er­nest обеспечил ее на приветствие, что уже почти готовый. Присягал себе не стричь волосы, пока не закончит повесть, следовательно был крепко zarośnięty. Подрыв моста стал для него эмоцией почти не к выдержке. Говорил, что чувствовал себя по тому неедва одинаково wypom-

259

powany и неживой, словно там был в действительности, и что тяжело ему было убивать героя, в которого обществе прожил все sie­demnaście месяцев. Однако 1 июля, видя близкий уже конец, wy­słał Perkinsowi телеграмму: „Высаженный мост я завершаю последний раздел." В конечном итоге поступила пора посетить fryzjera в Гаване.

Невзирая на церемонные postrzyżyn сорокового третьего и последнего roz­dział по-прежнему влек писателю хлопоты. Тринадцатого июля Jordan лежал под деревом и наблюдал faszystowskiego поручика Berrendo, который приближался. Книжка очевидно могла się на этом zakoń­czyć, но Ernest непрерывно был неудовлетворен. Дописал что-то в виде эпилога — два коротких раздела, которые имеют по возможности najskładniej сплести все свободные ходы. В первом Подзатылков встречался с gene­rałem Golzem по неудаче наступления под Segowia и вместе возвращались в Мадрид, обсуждая подрыв моста через Jordana и его исчезновение. В коротком конечном разделе Andres возвращался к покинутому лагерю Pabla и Pilar и стоял там в течение минуты spo­glądając на развалившийся мост в ущелье ниже. Более Najwyrazniej Ernest должен был написать эти фрагменты для разгрузки напряжения, чтобы się prze­konać, что ни не нужны, ни желаемое.

В конце июля отвез машинопись к Нью-Йорку, но все время над ним работал и поставлял Scribnerowi через курьера по 200 сторон текста ежедневно. В городе встретил много знакомых, между прочим Gustavo Durana, который обеспечил его, что книжка метка, а hiszpań-szczyzna автора правильная. Hemingway чувствовал себя крепко сконфуженным прося исконного испанца, который есть одновременно его „холерным героем", о прочтении того, что написал, и проверка hiszpań-szczyzny.

Двадцатого шестого августа послал авиационной по почте из Гаваны первое 123 гранки, составленной уже повести. С niezwykłą покорностью ввел исправления, ввиду отрицания Perkinsa и Scribnera, и старательно переделывал фрагмент, который касался, onanizmu, чтобы сделать одну из любовных сцен менее раздражающую. Зато энергично протестовал против их взгляда, что выводы Pilar о „запахе nadcho­dzącej смерти" не есть в хорошем вкусе. То действительно остро — утверждал — но вычеркивание того напоминало бы устранение баса или гобоя из симфонического оркестра всего лишь потому, что отвратительный звучат, когда играется на них отдельно. Тот фрагмент должен был быть prze­rażający, но не мерзкий; писатель должен был потому что показать мужиковатую вульгарность цыган, которых знал в Мадриде. Не хотел их „uład­

260

niać", вот так же как michigańskich индейцев в повествованиях о Nicku Adamsie.

В конечном итоге, что важнейшее, решился снять эпилог. Его первичные побудки — выяснял — напоминали решение do­brego матроса, чтобы все хорошенько posplatać и poiikładać. Te­raz однако видит, что повесть кончается по сути, когда Jordan лежит на покрытой опавшей хвоей лесной земли, вот так же как перед шестьюдесятью восемью часами в мнении, размыкательном pierw­szy раздел. Только такого закрытия ее потребность.

50. НАГРАДЫ

В конце августа Клуб Книжки Луны выбрал Кому бьет звон на октября и предложил первый тираж в размере 100 000 экземпляров. Ernest написал кислое письмо к Арнольду Gingricha, pod­liczając, сколько его стоила эта книжка — потерю жены и полтора года жизни. Не старался однако укрытий гордости из повести, которая не имела никаких зазоров и была вся из одной глыбы, с „каждым za­leżnym словом от каждого другого" через всех сорок три roz­działy.

В настоящий момент планировал себе каникулы в Sun Valley с Мартой и сыновьями, которые должны были взыскать из разных сторон мира в начале сентября. После свыше трех лет „жизни в приятном грехе", как то называла Марта, намеревались обручиться, когда только развод с Pauline станет проведен. Марта кормила правда какое-то wątpli­wości, если идет речь о рассудительности этого шага, но не предаваясь с тем ехала в посещения в мать, Ernest но в towarzy­stwie Ottona Bruce'a отправился снова 1 сентября в длинную дорогу через всю страну, что так боготворил. В Sun Valley почти сразу перешел к работе, докончил чтения испытательных оттисков и послал Perkinsowi ostateczne- исправления в серии длинных телеграмм. На одной не датированной странице с заглавием: „Не потеряйте этого на божью" любовь, подавал печатнику испанскую орфографию и акценты а также посвящение: „Эта книжка есть для Марты Gellhorn." Lloyd и Tillie Arnoldowie помогали ему при последней партии оттисков, а когда wy­wnioskowali из литературы для чтения, что его отец застрелился, Ernest potwier­dził это предположение, после чего wymownie разводился над „рассудительным взглядом на самоубийство", как то назвал. Если человеку вяжет

261

się достаточно плохо, утверждал, самоубийство всегда разрешено. Точно выяснил Марте технику пользования притом дробным дробовиком, вместе с нажатием спускового крючка пальцем босой стопы.

По возвращении Bumby'ego к школе забрал младших ребят и Марту на охоту на кролики, ustrzelili которых почти четыреста. Период дождливой погоды вправил его в раздраженность, потому wy­buchnął гневом на сообщение, что дату публикации книжки prze­sunięto на 21 октября. То действительно величественная новость — сетовал. — А он здесь работал как вол по двадцать четыре go­dziny 7. ряда, чтобы соблюсти срока, и zrujnował на przete-legrafowywanie окончательных исправлений.

В периодах ненастья Ernest много читал, возводя себе dzie­siątki книжек из книжного магазина Scribnera. На одном из списков znajdo­wała się pośmiertnie выданная повесть Wolfe'a, Не имеет возвращения. He­mingway отметил со смехом, что издательство Harpera rekla­muje ее как „дело о зрелой силе". Не произвело на нем большого впечатления sportretowanie Maxa Perkinsa как Foxhalla Edwardsa и хвастался, что умел бы trafniej описать Perkinsa тысячей слов, чем Wolfe то сделал десятью tysiącami. Том был величественен и nie-prześcigniony, когда писал о своем семейном местечке Asheville. Все остальное, утверждал Ernest, то раздутая журналистика.

Hemingway познал этой осени Казаны Ежеопера, который приехал с żo­ną к Sun Valley на охотничьи каникулы, и признал его плоскости pra­wego, простого, доброжелательного и не испорченного как на экране. Считал, что Ежеопер был бы славным Робертом Jordanem, если бы в Holly­wood zechciano экранизировать повесть.

Та Надежда начала принимать реальную форму, когда в начале октября появился Дональд Friede, давний соучастник Horace'a Liverighta, а в настоящее время редактор сценариев у Myrona Selznicka. Frie­de прочитал машинопись и был такой вызван энтузиазм, что в дороге обратной к Голливуд заказал у Scribnera двадцать пять экземпляры книжки. Таким образом началась окончательная фаза первого большого успеха книжки Ernesta от времени Прощания С оружием.

Чтобы убежать от избытка общества, к которому принадлежали Do-rothy Parker с мужчиной а также оба Cooperowie, Ernest забрал Марту на цело еженедельную конную экспедицию в дикую околицу центральных wi­deł Лососевой Реки. Марта храбро то снесла, поддерживаемая духом соревнования почти одинаково сильным как Ernesta и świa­domością, что всяческие занятия на воздухе приносят ему odpręże­

262

нет. Ограничил даже значительно питье, что всегда было „признаком, что ситуация возвращается к равновесию".

По мере как приближался день публикации книжки, Perkins za­sypywał Ernesta, успокоительными письмами на тему ее prawdopo­dobnego принятия. Он однако, очень взволнованный, чтобы ожидать первой пересылки рецензии, позвонил по телефону в Нью-Йорк, к Jaya Allena, и попросил о прочтении нескольких из них вслух. На мнения re­cenzentów реагировал как парень. „В действительности так написал?" — спрашивал. Или также: „Этот гость копает себе могилу как критик." Повлекло ему удовлетворение мнение Johna Chamberlaina, что повесть имеет „pokrze­piającą особенность коньяка", и убеждение Языка Дональда Adamsa, что то наиболее „полна, самый глубока и najprawdziwsza" из повести He­mingwaya. Adams считал любовные сцены между Jordanem и Марией за najświetniejsze в американской литературе, значительно przewyż­szające такие сцены в Прощании с оружием и бесконечно, лучшее от „случайной ошпарки" в Солнце также, будет подниматься. Боб Sherwood написал в „Atlantic", что книжка „niezwykła и красоты", содержит „силу и грубость", но также „определенную командующую деликатность", что „этот замечательный писатель, в противовес других замечательных американских" писателей, „способен к самому критицизму и саморазвитию". Clifton Fadiman с „The New Yorker" также подчеркивал элемент развития; дело то есть выражением и раскрытием зрелости Heming­waya, глосс „которого услышано впервые в Иметь и не иметь". Margaret Маршалл подтвердила в „Nation", что неприятный привкус, который остался в роте читателей по Пятой колонне, в настоящий момент показался и что Hemingway определил себе новые критерии характеристики, dia­logu, напряжения а также сочувствия для человека, стоячего в лице смерти. Повесть не открывает более „глубокий общественный смысл hiszpań­skiej гражданской" войны, невзирая на то однако указывает „наиболее wzru­szającą и живую историю группы людей, втянутых в эту войну, которой мы можем надеяться".

Подобно как каждый автор, играющий о большой ставке, Ernest przyj­mował похвалы признавая, что ему принадлежат, а возмущался на nie­przychylne комментарии. Но когда Дональд Friede дал знать с Holly­wood, что обращается по поводу суммы 150 000 долларов, признал рассудительным za­łatwić возделывание с заводом Paramount на первой волне победы, прежде чем критики допустят контратаку. С концом октября do­konano транзакции. Ernest признал ее за величественной „cholernie". И такой была в сущности, поскольку Friede получил наивысшую цену, какую kie­dykolwiek заплачен при кинематографических правах на книжку.

263

Этот триумф в интересах заострил у Ernesta gI6d охоты, to­też с началом ноября провел группой звероловов на po­bliskie взгорье. Там добралась до него весть о разводе с Pa-uline. Не оспариваемый вывод сперли на обвинение опущения жены, ей также признан досмотр над сыновьями. Ernest не проявлял никаких признаков печали по поводу окончания этих супругов. Porzu­ciwszy Hadley кусался тем по меньшей мере в течение трех лет. Что-то в его связи с Pauline zahaartowało ему в конце совесть. В Снеге Килиманджаро обвинял ее побочно о то, что была богата. Значительно позже приписывал поражение своих вторых супругов сексуального niedopa­sowaniu, возникающему из страстного католицизма Pa­uline а также факта, что не могла безопасно родить больше детей. Ze­niac się с Мартой имел надежду, что дождется в конечном итоге дочки.

Двадцатого ноября выехали с Sun Valley. Slub намеревались взять в Cheyenne, медовый месяц провести в гостинице Barclay в No­wym Йорка, а Boze Рождение в Finoa. Slub заключили на следующий день. Ernest считал, что „прекрасно есть быть легальной" после трех лет связи, и dumnie отвез Марту к Нью-Йорку. Во время этого пребывания два уик-энда провел в сопровождении Bumby'ego, za­pisał сына на боксерский курс в гимнастическом учреждении George'a Browna и купил ему одежды а также хороший чемодан уик-энда. Zapro­sil также на чай находящегося на университете Columbia H. G. Wellsa, который колоссально хотел его познать. Как то определила Марта, встреча имела тон и привкус Книги przygód для ребят на море и континенте.

Издателю „Collier's" согласились в конечном итоге устилать Марту как военную ko­respondentkę к Китаю, о чем от некоторое время настойчиво za­biegała. Как сказал Ernest, при развлечении считала проведение остального медового месяца на Бирманской Дороге. Он сам poniekąd вопреки уму принял заказ на серию статей для нового li­beralnego газеты Ingersolla, „PM". Оба с Мартой зарезервировали себе места на путешествие к Гонконгу, после чего отбыли домой. Замешкавшись в Key West Ernest встретил случайно Sinclaira Lewisa, с которым достаточно припали себе к вкусу и расстались в дружбе.

Звездным подарком Ernesta для Марты и самого себя была закупка Finca Vigia. Побаиваясь, что недавний успех Ko­mu бьет звон может повлиять на подчинение цены, давал право Ottona Bruee'a, чтобы проводил ведения переговоров без проявления фамилии покупателя. Двадцатого восьмого декабря Bruce уладил покупательно за 12 500 do­

264

larów. Чтобы почтить это событие, Ernest собрался на перепелов к провинции Pinar del Rfo.

Согласно его предусмотрениям начали появляться в левой критическом prfisie рецензии из повести. Mike Gold с „The Daily Worker" атаковал его как „ограниченного, тесного... okaleczone­go через свой классный эгоизм... (i) умственная бедность". По Мнению Golda, книжка командует всего лишь, что лишенный человек принципов, не понимающий ни демократию, ни коммунизма, мог принять участие в испанской гражданской войне из разнообразных персональных причин и хранить в течение нескольких лет видимость лояльности. Когда дело zda­wała się проигрышная, а преодолеваемая демократия, решил zdezerte­rować — так как то сделал Frederic Генри в Прощании с оружием — „оставляя по себе полосу разных алиби, сетований и oszczer­stw".

Рецензия Alvaha Bessie в „New Masses" была uczciwsza и спертая на более подробную информацию. Как ветеран Бригады Lincolna видел дважды Ernesta в Испании и свой длинный, обдуманный анализ начал от выражений признания для его непосредственного uczest­nictwa в борьбе. Невзирая на то считал, что повести четко бракует одинаково более глубокого понимания, как более широкой концепции. „Автор должен еще развить свою индивидуальность как романист — утверждал Bessie —, чтобы охватить правду о других людях везде на świe­cie; должен еще доныривать глубоко в жизнь других и найти там свое собственное." Но Bessie был также автором длинного листа otwarte­go к Ernesta, датированного 20 ноября и переданного к „Daily Workera" с подписями Milta Wolffa, главы организации Ветеранов Бригады Abrahama Lincolna, Freddy'ego Kellera, kie­rownika ее представительства nowojorskiej, а также Irva Goffa, секретаря и казначея, obo­wiązki которого исполняющего. Считали, что Hemingway „покалечил" дело, за которым столько делимых людей боролось и умирало. Засмеял Ля Pasionarie и очернил Andre Марту. Ошибочно представил отношение Советской Связи к испанской республике. А что наихудшее, не умел показать всей важности войны в Испании для мира 1940 года, в котором фашизм по-прежнему важничает. В сумме приятели Ernesta отбросили его дело как фальшивое, деформирующее, oszczer­cze и niedemokratyczne.

Защищал он своей должности еще в преддверие Божьего Naro­dzenia. От Hansa Kahle, прежнего командующего Пятнадцатой Brygidy и 45 дивизий, услышал, что Кому бьет звон является большой и настоящей книжкой. Gustavo Duran, который вместе с генералом Вальтером брал

265

участие в описанном в ней республиканском наступлении на Segowie, также ее хвалил. Вот так же Mirko Markovic, командующий Батальона Waszyngtona, и Steve Nelson, политический комиссар того же батальона, хотя бы член Международных Бригад, который наиболее любит. Lu­dzie тебе, по мнению Ernesta, сталь значительно выше от Alvaha Bessie'ego, Mike'a Golda и Davida McKelveya White'a. Ernest обнаружил, что Andre Malraux спрашивал его, когда намеревается писать об испанской войне do­mowej. Ответил тогда, что подождет, аж сможет сказать правду об этом негодяе Andre Марты, не вредя делу республики. Считал, что если бы Марта не был таким холерным символом, roz­strzelano бы его уже много лет тому назад.

Когда Milton Wolff сделал эту ошибку, что написал к нему pry­watny сведений, обвиняя его, что был всего лишь „болельщиком" лояльных людей и в свободных минутах „туристом" в Испании, Hemingway, который коснулся, выпарил обвинения, после чего прекратил считать Milta приятеля.

Его большой год закончился достаточно грустно письмом от Maxa Per-kinsa, которое именно вернулось из захоронения Скотта Fitzgeralda. „Mysla­lem, чтобы к Тебе телеграфировать — писал Max — но не казалось то нужным, следовательно я сдержался. В любом случае не терпел совсем, то одно. Был то сердечный припадок и смерть наступила na­tychmiast." В ноябре, в своем последнем письме к Ernesta, Скотт благодарил его за экземпляр Кому бьет звон и подтверждал, что есть то лучшая повесть, чем кто-нибудь другой умел бы написать. „Zazdro­szcze Этих piekielnie и не имеет в том ни одной иронии — заявлял. — я Завидую Тебе времени, которое Тебе то даст на выполнение того, чего ты хочешь."

Эта зависть была обоснована. В моменте смерти Fitzgeralda продано уже 189 000 экземпляров Кому бьет звон.

51. НА ВОСТОК

В январе Марта и Ernest вернулись в Нью-Йорк, где ukoń­czyli подготовки к экспедиции на Дальний Восток и снова упали в круговерть товарищеской жизни. С Rye приехал Gustavo Duran со своей женой Bonte. Hemingway с места ее oczarował и пообещал za­łatwić Gustavowi работу в характере технического советника Para-mountu во время съемки Кому бьет звон. Solita Solano, которая в 1940 году убежала из zajętego через гитлеровцев Парижа, также была под впечатлением его szczodrobliwości. Пригласила его на drinka и opo­

266

знала трогательно о том, как Margaret Андерсон, была ivd-ik~ torka „The Little Review", голодает голодом. Ernest немедленно предложил 400 долларов на оплату проезда Margaret к Sta­now и сказал вы Солите, чтобы некогда не сокрушалась, потому что пока кто-то из них имеет деньги, будут они участием всех. А ему их было достаточно, потому что в то время, полный запалы и радости, получил от Дональда Friede чек на 100 000 долларов.

Противотифозные впрыскивания заковывали его к кровати в гостинице Lom­bardy и там посетил его Earl Wilson, мастер очерка „New 'York Пост". Разговаривали об искусстве проведения интервью. Hemingway, который утверждал, что некогда не делает заметки, говорил о своих методах obser­wacji. При ринга боксерским запоминает отзвук ботинков zawodni­ków на насыщенном смолой полотне, а на спортивных площадках baseballowych то, как игрок по броску швыряет совсем рукавицу, некогда не глядя, где упадет.

Когда Ernest пришел к себе, Bumby приехал на уик-энд из школы. В субботу вечером собрались к театру и два раза были на уроках бокса в гимнастическом зале George'a Browna. Снова в радостном настроении Ernest писал к Hadley, что Bumby есть в величественной форме, а Кому бьет звон непрерывно расходится как mro­żone cocktaile в аде.

Nowojorskie каникулы закончились 27 января авиаотправлением к Лос-Анджелес, где на аэродроме ожидали Cooperowie, которые имели za­brać Hemingwayow на двухдневный визит в Голливуд. Ernest все время рассчитывал на то, что Ежеопер сыграет Jordana, но роль Марии не была еще обсажена. Дональд Friede подговорил Davida Selznicka, чтобы на встречу с писателем пригласил Ingrid Bergman, находящуюся над границей Newady. Приехала немедленно и во время обеда обсудили фильм, который имелся лишь родить. Ernest предупредил ее, что к этой роли должна была бы подстричь волосы, и хотел увидеть ее уши, потому что oczy­wiście будут неприкрыты, но и они выдались ему необычайно fotoge-niczne.

Второй этап путешествия на Дальний Восток осуществили гладко. На Гавайях Ernest неохотно согласился быть почетным гостем на организованном pośpiesz­nie obiedzie с профессорами местного uniwersy­tetu. Лишь несколько kieliszków вина развязали ему язык, но в своем стеснении начал делать вид без малая неука, в результате чего niektó­rzy слушатели пришли к выводу, что есть либо „больно скромный", либо „отчаянно ненадежный себя". С горечью говорил об атаках левой группировки на Кому бьет звон и защищал своей метафоры о нарушающей

267

się земли в любовных сценах Jordana с Марией. Когда один с pro­fesorów сказал, что его студенты читают Прощание с оружием, Ernest ответил: „То есть аморальная книжка. Пусть читают Солнце также будет подниматься. То есть очень моральное." После двух часов с zadowo­leniem убежал от этих профессоров.

Одинаково сконфуженный чувствовал себя на luau, выданном в определенной posia­dłości в Oahu. Пил немало, долго разговаривал с профессором Чарльзом Bouslogiem и немного не побил Johna Peale Bishopa, который руководил по его адресу обидчивое внимание. Потом включился в общий разговор, произнося мнения словно вынутое из рта, созданного через себя героев. Bouslog рассуждал, не является ли окончательным поражением успеха, когда кто-то говорит вещи его собственного wy­obrażeniem, которые есть, о себе.

_ Первый месяц путешествию Hemingwayowie провели в британском детском коронном лагере Гонконг, где заняли роскошный апартамент в ho­telu Repulse Bay. Хотя и война в Китае продолжалась уже четыре года, Ernest наблюдал немного признаков напряжения. В целом — подтвердил — „дух высок, а низкая нравственность". Вокруг pię­ciuset китайских миллионеров ввезло тысячи красивых девушек из всех уголков страны, а войско, которое временно располагается на этой части побережья, завлекло громадные рои проституток. Настрой своей веселостью напоминал, по словам Марты, „непрерывный цирк". Еда by­ło и в дальнейшем обильное и замечательное, трек в Счастливой Долине процветал. Почти ежедневно происходили матчи регби и krykieta, а во время уик-эндов футбольные матчи.

Вскоре по прибытии в Гонконг Ernest познал еще jed­nego наемного солдата, которого привлек к своей галерее eks­centrycznych героев. Был им генерал Morris Abraham Cohen, английский ekspatriant, который приехал в Китай в 1920 году как личная охрана Sun Jat-sena. Позже выполнял функцию руководителя полиции в Кантоне аж к занятию этого города через японцев в 1938 году. Угощал Ernesta рассказами о Czang Kaj-szeku, któ­rego не любил, а также о китайском генерале из Кантона, которому служил тогда как агент интервью. Навык в мире и закулисное infor­macje Cohena произвели на Hemingwayu такое впечатление, что на половина всерьез говорил о написании о нем книжки.

Когда uroki Гонконга в конечном итоге побледнели, начал планировать wy­jazd на территорию walk. Cohen советовал ему выбрать Седьмую Зону Wojen­na, где регулярные войска Czang Kaj-szeka, армия Kuomintangu, боролись с сильным японским клином.

268

В начале марта Hemingwayowie улетели к NanJuriju, откуда отвезены они к командованию Седьмой Военной Зоны в S/.aokua-nie. Завтра отобедали с командующим генералом и Ernest начал изучать военную ситуацию. Марта с начала жалилась очень редко, но условия были примитивны, потому вскоре смогло ее холодно, грязь и настойчивый грибок на ладонях и стопах. Просила мужчину, чтобы забрал ее из Китая, он однако, хоть с определенными zastrze­żeniami, считал эту страну „величественный и усложненный" и удивлялся, что не открыл его ранее. Седьмая Военная Зона обнимала территорию более или менее размеров Бельгии. Посетили пешком ugru­powania войск, после чего поплыли наземь Полночной zdezelo­waną Реки проворной лодкой со свитой sampanów. На континенте ездили на твердых монгольских пони, производящих впечатление немного больших от собак. Погода была в целом ужасна; через почти две недели имели постоянно промоченные одежды. Ernest попивал рисовое вино и изучал карты с офицерами, которые выдавались ему „nie­zwykle скалит, непосредственные, интеллигентные и разговорные". Атмосфера на фронте так отличалась от заседания британского штаба в Hong­kongu, как „гардероб профессионального футбольного отряда от даже такой хорошей частной школы, как Choate".

Первого апреля зелень начинала показываться на берегах реки Jangey, когда Ernest и Марта полетели на „tarasowatą, серую, усеяную бомбами, wybebeszoną через огонь, мрачную каменную wy­spę", как определил Czungcing, военную столицу Китая. Проводили там интервью с руководителями китайского правительства, между прочим с Czang Kaj-szekiem, с госпожой Czang как переводчицей. Ernest дошел до wnio­sku, что генералиссимус является из почвы военным главой, который „только играет роль государственного деятеля". Его цели были всегда целями żołnie­rza и не изменял многим признакам демократического мышления; ни одна страна ведущий войну, считал Hemingway, „не остается demo­kracją надолго. Война всегда приносит часовую диктатуру." Факт, что в Китае в целом пережили какие-то остатки думает demokraty­cznej, свидетельствует — по его мнению — что есть то страна, достойная удивления.

Невзирая на то рассердило его утверждение тогдашнего посла ame­rykańskiego, Nelsona Johnsona, опытного знатока Китая, что potra­fią они „сделать все, что захотят". Когда однако полетел к Czengtu, к военной академии Czang Kaj-szeka, и увидел no­woczesny, хорошо офицерский клуб, который проводится, с господствующей в нем wy­raźnie pruską атмосферой, начал признавать Johnsonowi правоту. В убеждении, что Китай способен сделать невозможные вещи

269

подтвердил его вид osiemdziesięciotysięcznej армии рабочих bu­dujących, преимущественно голыми раками, аэродром для громадных czte-rosilnikowych Летательных Крепостей. Подобного ощущения мог бы испытать в Египте при временах фараонов, если бы „приезжал ранним утром от юга из пустыни и увидел большую стоянку и работы при bu­dowie пирамид". Однако китайские рабочие которые тянут по поясу громадного десятитонного star­towym вальсы не напоминали zacho­waniem египетских невольников. Ernest слышал их пение, которое roz­brzmiewał непрерывно „как прибой, который разбивается о большом рифе".

В половине апреля Hemingwayowie отправились в Mandalay. Po­lecieli к Kunmingu, китайского края Бирманской Дороги, а stam­tąd на юг к Laszio, при реке Меконг. Японцы повседневно бомбили Kunming и уничтожили несколько мостов на Дороге Bir­manskiej, которое неутомимые китайцы быстро отстраивали, прорабатывая в перерывах находчивую систему паромов. В Rangunie Ernest расстался с Мартой: она ехала в Dzakarty, а он вернулся к развлекательным помещениям Гонконга.

Тем временем в Нью-Йорке состоялось на университете Colum­bia заседание консультативного комитета наград Pulitzcra. Члены жюри jed­nogłośnie признали Кому бьет звон при наилучшей повести, написанной через американца и выданной в 1940 году, но председательствующий ko­mitetu, доктор Nicholas Murray Butler, ректор Columbii, имел другой взгляд и этот взгляд победил. В несколько дней позже, в Маниле, Ernest узнал, что награда Pulitzera в области литературы через год 1940 не будет в целом признана. Разгрузил злоба на Maxie Per-kinsie, обвиняя его, что не писал чаще, особенно о том, как расходится книжка. Марте в свою очередь имел при плохом пребывание, которое продлевалось, наяву, а затем описал надуманную наверно историю о ночи, проведенной с тремя красивыми китаянками, которые как будто прислал к его апартаменту генерал Cohen.

По возвращении в Гонконг совсем случайно встретился с Ra-monem Lavalle. Видел его в последнее время во время гражданской войны в Ma­drycie, в настоящий момент но Lavalle проживал с женой, сынком и четырехлетней доченькой Wendy на взгорье в Kaulunie. Ernesta колоссально wzru­szył вид Wendy, потому что как сказал Ramonowi, всегда хотел иметь дочку.

Хотя и позже заверял Ralpha Ingersolla, что Гонконг хорошо защищается, была то только пропаганда. В глубине души считал, что британский гарнизон не имеет никаких шансов. „Погибнут пойманными в pu­łapkę как крысы" — сказал Lavalle'owi. Когда в день Божьего

270

Рождения город получили японцы, погибли сотни людей. Лишь значительно позже узнал, что среди жертв была малая Wendy.

На протяжении прошлых трех лет Lavalle занимался контрабандой через линии ja­pońskie разные товары на тыл Кантона. В конце пребывания на континенте Ernest собрался с ним на такую экспедицию. Выехали сорок несколько километров за Новые Территории, обошли линии nie­przyjacielskie и провели несколько часов с группой китайских партизанов. Lavalle говорил плавно по kantońsku и получил информацию о большой концентрации свежих японских отделов под Кантоном. Jednak­ze вне этого приключения Hemingway перед выездом из Гонконга za­jęty был главным образом товарищескими встречами.

В мрачное настроение вправила его полученное от Perkinsa сообщение

0 смерти Sherwooda Андерсона и Virginii Woolf. Отметил, что człon­kowie писательского клана мрут как мухи. Вместе со смертью Форда Madoxa Форда и Тома Wolfe'a в 1939 году, Fitzgeralda в 1940, а в настоящий момент еще тех двое в 1941 году, zawisł над ним тень. Не будет ему нехватка Virginii, но diabelnie вред старика Sherwooda, который всегда очень любил жизнь.

Все время в мрачном настроении сел к самолету. Одиннадцатого ma­ja был на „кошмарном" ужине, выданном через Связь Писателей Fi­lipinskich и, напился допьяна нудным усилиями хозяев, чтобы się za­chowywać весело и неофициально. Из шести статей для „PM" три написал в Гонконге, на тонкой бумаге, и затаил его в ботинках, чтобы избежать того, чтобы поддать цензуре. В Маниле поделал еще немного заметок

1 посетил килька испанских баров. Перелет над тихим океаном признал самой длинной скукой в мире, но его „drańska" путешествие подходило к концу и был с возвращением, как то назвал больше чем на половина всерьез, в стране надежды и славы.

52. РАНА И ДУГА

Ожидая Марты в Нью-Йорке, Ernest принял какого-то popo­łudnia Ralpha Ingersolla. Секретарша делала стенографические заметки из длинного разговора, тогда как Ernest разглагольствовал на тему ситуации в Китае и Бирме. Пол гостиничного апартамента был застелен картами, ввезенными из Гонконга, Czungcingu и Rangunu. Re­lacje об этой встрече Ingersoll хотел напечатать в „PM" как предисловие к статьям Hemingwaya.

271

В дороге на юг Марта и Ernest замешкались в Waszyng­tonie, чтобы передать свои наблюдения военным. Полковник Charlie Sweeny забрал их на разговор с полковником Johnem W. Thomasonem, jr. в Бюро Морского Интервью. Thomason получил в 1918 году во Франции Серебряную Звезду а также Матросский Крест при отваге, что получило ему симпатию писателя, который в свою очередь выдался полковнику „очень рассудительный и приличный". Sweeny и Thomason по-учено рассуждали о будущем расследовании Японии на тихом океане. Hemingway не соглашался с ними, но и не отстирывал. Подобно как когда-то Sweeny, Thomason мог ему добавиться в будущем.

В Key West встретился в конечном итоге со своими младшими сыновьями, находящимися там перед выездом на каникулы к Калифорнии. Там также узнал о внезапной смерти Joe Russella, владельца бара Неряшливого Joe. Было для него характерно, что нехватка Josie'ego почувствовала более, чем нехватка какого-либо из умерших литераторов в прошлых cią­gu двух лет. Услышав о смерти Форда в лете 1939 года пожимание плечами только и процитировал высказывание Joe'ego Rus­sella: „В этом году умирают люди, которые не умирали некогда przed­tem."

Вскоре по возвращении к стране Ernest остался мы запутаем в процесс о плагиате. Дело в суд внес dramatopisarz John Igual de Mon-tijo, который утверждал, как будто Hemingway взял определенные фрагменты Кому бьет звон из озаглавленного киносценария Viva Madero. Суд отдалил правда иск в восемь месяцев позже, но средствами расследования, выносящими тысячу долларов, нагрузил счет авторских гонораров Hemingwaya. Возмущенный тем писатель подтвердил в телеграмме, что Charlie Scribner должен иметь достаточно ума, чтобы не вырезать бифштексы из своих беговых коней, и прибавил, что prę­dzej совершит харакири, чем поддастся последующим грабежам, но в ty­powy для себя способ завтра извинился издателя telegraficz­nie.

Max Perkins остерегал его много раз, что „тебе налоговые" агенты ада жадно подытоживают его гонорары. Ernest рассчитал себе прибыльный po­datek грубо на 100 000 долларов, а общий заработок его и Марту с „drańskiej" путешествия к Китаю должен был увеличить należ­ność для властей к 75 процент. Поэтому достаточно sardonicznie расценил обвинения Pauline, что не рукополагает достаточно времени Patrickowi и Giggy'emu, выясняя терпеливо, что будет стараться что-то сэкономить на налоге do­chodowym и потому в течение шести месяцев хранит статус человека, не проживающего постоянно в стране. Путешествие на Дальний Восток trwa­

272

ła три месяца, следовательно в настоящий момент должен еще остаться на Kubie от 15 июня 15 сентября к, но Otto Bruce мог бы отвезти ребят к Sun Valley, чтобы там подождали на отца. Напомнил ей, что ali­menty высоты 6000 долларов ежегодно стоят его реально 21 000 в налогах.

На протяжении лета виделся часто со своими знакомыми из американского посольства в Гаване, между прочим с первым секретарем Робертом P. Joyce'em и его женой Jane, с которыми он и Марта nie­bawem подружились. В июле вернулся высший госчиновник amba­sady Ellis о. Briggs и вместе с Ernestem стреляли к тарелочкам и go­łębi в Club de Cazadores или собирались дальше, zapolować на уток на грязях.

В конце сентября Hemingwayowie вернулись к Sun Valley и spot­kali się снова со своими тамошними приятелями: Taylorem Wil-liamsem, Арнольдом и Atkinsonami. Перед сезоном охот на kacz­ki и фазанов Ernest хотел сделать с тремя сыновьями еще одной wy­prawę на антилоп. Williams предложил долину Pahsimeroi за цепью Lost River у podnóży горы Borah. Малые местечки gór­nicze были единственными признаками цивилизации в этой долине, in­diańska название, которое означает „воду и одно место с деревьями", которой, очень się Ernestowi spodobała.

Определенного утра wjechali конный на вершину поднятия, откуда в полночном kie­runku растачивался далекий вид на центральные вилы Rze­ki Lososiowej. Антилоп было в изобилии; паслись стадами о ja­kieś полтора километра, но всегда исчезали с szybkością ekspreso­wego поезда в моменте, когда проводники давали сигнал. Лишь третьего дня Ernest стрельнул козла, что еще в год потом Taylor Williams вспоминал с удивлением: „Я видел, как соскочил с ko­nia, преодолел пешком сто шагов и одним выстрелом свалил бегающую антилопу из расстояния двухсот семидесяти пяти шагов. То есть стрельба из штуцера, словно мне кто спрашивал!" Williams, от daw­na уже убежденного об охотничьей подготовленности Ernesta, считал его самого легкого товарища путешествия, которого абы как встретил, при человеке, который некогда не сетовал, планировал каждое продвижение и прорабатывал каждую подробность ничем очень пристальный офицер пехоты. Им было тяжелее и тяжелее, тем более ему то нравилось.

К Sun Valley съехали снова Cooperowie и режиссер Howard Hawks, Ernest которого горячо уговаривал, чтобы привлек к работе Evana Shipmana как технического советника при реализации проектируемого фильма о рысаках. Попытку получения места в Голливуд для Gustava Du-

273

утра свела на нет в конце боязнь Paramountu перед коммунизмом. Acz­kolwiek ни Hemingway, ни Duran не намеревались вступить к партии, режиссер Самого Woods был очень wyczulony на Красное Niebezpie­czenstwo. Ernest послал Duranowi чек на тысячу долларов (который стал сразу обращен) и насоветовал ему, чтобы принял место propo­nowaną через Nelsona Rockefellera, работающего тогда под kie­rownictwem Рузвельта над улучшением культурных взаимоотношений с Ame­ryka Lacinska. Проект Дональда Friede, чтобы David Selznick odku­pił Кому бьет звон от Paramountu и определил Howarda Hawksa как режиссера, сполз правда ни на чем, зато Ежеопер bar­dziej чем абы как стремился загромоди Роберта Jordana. Сказал Ernestowi, что фильм может стать мощным инструментом в борьбе, которая длится, с фашизмом.

Ernest прочитал Раной и дуга Edmunda Wilsona, где zamieszczo­ny был длинное эссе под заглавием Hemingway — мера дух. Zda­niem автора, Hemingway начал хорошо, чтобы потом соскользнуть stop­niowo к падению писательского ремесла, что испортило Иметь и не иметь и сделало Пятую колонну po_prostu „фантазией малого парня". Obec­nie вступил в фазу „подмуровки своего публичного" силуэта позированием к съемкам в rozpiętej сорочке и со спортивной улыбкой; отмечался на них „зловещей всхожестью к Clarka Ga-ble'a". То был Hemingway „распутных высказываний, дерзкий, wo­jowniczy и хвастливый". Wilson заметил также в нескольких now­szych произведениях „растущего антагонизма по отношению к женщинам", который по его мнению мог возникать из потайного опасения Hemingwaya, что „женщина преодолеет мужчину". Тот именно вид боязни, рекомендовал Wilson, повлек, что Ernest придумал такой „амебный" малый героин, как Мария с Кому бьет звон. Любовному приключению в спальном мешке совсем нехватка „этой взаимной дачи и той, чтобы взять, которое заходит между realny­mi мужчинами и женщинами". Характеризует ее, может как компенсация, „очень совершенное счастье юношеских эротичных мечт".

Ernest написал к Maxa Perkinsa, что не умеет открытий, чем właś­ciwie есть, по мнению Wilsona, но его „рана": гомосексуализмом, импотенцией или po_prostu слабостью. Что но касается дуги, по-прежнему имеет хороший diabelnie и этого Wilson не может ему подарить; когда-то, когда будет писать свои дневники, заложит на него стрелу и заточит ею Kroli­ka.

Очень -chciał узнать, что Wilson намеревается сделать с выданным Последним po­śmiertnie из больших Fitzgeralda, который появился осенью под его редакцией. Прочитав эту книжку, которая

274

содержала также выбор повествований Скотта, мог всего лишь potrpir !n>' racki вкус Wilsona. Богатого парня признал вещью глупый;), а l'm большого ment как гора po_prostu за мусор. Невзирая на то одно и dniiui-było, лучшее от Последнего из больших, который в целом не poniN/.nl читателя. Скотту удалось достичь чего-то из проницательности и on<> bistego uroku Irvinga Thalberga, зато его женщины выдали бессмысленное :.i<: Ernestowi, а самая книжка, po_prostu мертвая. Najwy/ szą иронией карьеры Скотта — утверждал — было то, что потерял свои собственные „соки" тогда, когда начал наконец понимать, о чем идет в ży ciu. Невзирая на свои изъяны, Чувствовала есть ночь остается по-прежнему наилучшим его его делом, трагическим и волшебником одновременно, с величественными описаниями и атмосферой.

Hemingwaya утешал факт, что продано уже с горой пол миллиона экземпляров его собственной повести. Клуб Ограниченных Тиражей решил отметить ее золотой медалью, которая предоставлялась, что три года. Sinclair Lewis, как председатель редакционного комитета, prze­słał автору „diabelnie милое письмо" и намеревался произнести przemówie­nie во время торжества вручения медали. Ernest уклонился от участия, но попросил Scribnera о высылке stenotypistki, чтобы записала, что скажет Lewis, Scribner однако не выполнил эту просьбу.

В дороге в Техас Hemingwayowie услышали по радио wia­domość о поражении в Pearl Harbor. Ernest взорвался гневом. Za­rowno Charlie Sweeny, как John Thomason fatalnie ошиблись в июне относительно перспектив войны с Японией. По мнению писателя миф несравненного американского пиджака стал уничтожен, Фрэнк Knox должен был остаться снятый с должности секретаря mary­narki в двадцать четверо часов по этому погрому, а генералы и американские адмиралы на Oahu с места расстрелянные. Скорее однако повернул равновесие ума. Всемирная война охватила te­raz Соединенные штаты, а он знал что-то niecoś о ее prawdopodob­nych последствиях.

53. ИМПРОВИЗАЦИИ

Для Hemingwaya январь выглядел на начало „нового, странного, плохого года", в котором он сам, так как вся страна, должен будет начать длинное, медленное поднимание с падения, импровизируя по пути. Началось то от проблемы исполнения обязанностей podat-

275

kowych. Его заработки в 1941 году вынесли 137 357 долларов, а хоть отложил 85 000 на специальный налоговый счет, видел, что даже да и то не достаточно, следовательно обратился к Scribnera о ссуде 15 000 do­larów. Не был в состоянии подходить к этому делу беззаботно. Czlo­wiek — говорил — работает всю жизнь и в конце наживает всего лишь потому что ряд забрал ему все, потому что должен платить при идиотизме, важничанье и небрежности, которые вогнали страну в еще одну войну.

Хотя и время от времени вспоминал о работе над томом opo­wiadań, его литературная производительность в 1942 году четко zma­lała. В начале марта обратился к нему Nat Wartels из фирмы Crown Publishers в Нью-Йорке с предложением перепечатки фрагментов Caporetta а также El Sorda, которые касались, из Прощания с bro­nią и Кому бьет звон в готовленной через его издательство большой антологии военных произведений. Имел также надежду склонить He­mingwaya к редактированию этого тома и написания предисловия. Er­nest выразил согласие, но совершая выбор намеревался опереться в du­żej мере на редакторском а также военном опыте Per-kinsa, Johna Thomasona и Charlie'ego Sweeny.

В то время присматривал также за разработкой сценария кинематографической версии Кому бьет звон. Его автор, Dudley Nichols, очень хорошо справился с акцией, не умел зато отдать силы убеждений poli­tycznych Pilar, соединяющей группу партизанов не, выяснял, почему Jordan готовый был отдать жизнь при деле республики. He­mingway признал любовные сцены у Nicholsa за удивительно nieuda­ne, упирался также, что актеры виноваты быть одетые на серо и черно, а все давление нужно положить на врожденное достоинство лояльных людей. Не предлагал свои редакторские услуги, но пригрозил, что опубликует отрицание, если не станут выполнены изменения. При то обрадовала его сообщение, что Ingrid Bergman будет играть Марию.

Смог себе правда вселить, что одинаково фильм, как антология могут как-то вызываться к американскому военному усилию, но грустил уже к более активной роли, хотел идти на войну сам или устилать своих сыновей, когда дорастут, или платить столько pienię­dzy, сколько сможет собрать. Не имел зато охоты писать нечего ofi­cjalnego, разве, чтобы могло быть „абсолютной правдой" — что во время войны было очевидной непохожестью. John Wheeler taktownie отбросил его предложение, что будет писать военные репортажи для агентства NANA, потому что в этот неблагополучный период командование сил zbroj­nych не хотело еще иметь репортеров на фронтах. По отношению к тому

276

Ernest нашел себе другое поле действия. Планируемый именно stwo­rzenie контрразведчицкой организации в Гаване для уничтожения инфильтрации членов гитлеровской Пятой Колонны. Доставались они на Kube за сфальсифицированными загранпаспортами, что помогают через miejsco­wych симпатиков Фаланги. Многочисленные большие испанские клубы и редакция газеты „Diario de ля Марина" были явно антиамериканскими и po­pierały Ось. Кроме шпионов угрожали союзникам немецкого подводного okrę­ty, охотящееся на Карибском Море на их танкеры и транспортные суда.

Главными связными прежних Hemingwaya Ellis Briggs и Боб Джойса из американского посольства. Ernest, достаточно значительно натягивая факты, сказал Joyce'owi, что помогал при творении частной разведчицкой сети в Мадриде в 1937 году и что подобная организация пристально нужна на Kubie. Влекли им совсем ясное po­budki: патриотизм, вкус к тайному планированию и управлению „закулисными" операциями, особенно если в игру входило огнестрельное оружие и возможность персональной опасности. Джойс и Br.iggs представили его предложение новому послу Sprv.ille'owi Bradenowi. В начале мая попросил Ernesta о докладе дела. Выяснил потребность такой организации и определил свое kwali­fikacje: хорошо знал испанский язык и общался с множеством людей. От американских властей нуждался бы только в небольшом обеспечении и легком оружии. Остальные организовал бы и оплатил сам, используя малый гостеприимный домик на территории Finca как главную квартиру. Braden обсудил этот вопрос с премьером kubańskim и Er­nesta дают право к действию.

В половине мая завербовал людей: немало членов Клуба Baskij­skiego в Гаване, Dona Andresa Untzaina, католического священника, который служил республиканцам как член обслуживания карабина maszyno­wego, официантов из Floridity и других гаванских ресторанов, ryba­ków, нескольких антифашистских представителей испанской шляхты находящихся на добровольном wygnaniu на Kubie а также небольшом числе портовых бродяг и włóczęgów. В соответствии с послом, nieofi­cjalną кодовым названием этой группы было „преступное Учреждение", но Er­nest начал ее вскоре называть „Заводом плутов". Как можно было надеяться, организация была достаточно свободна.

Одновременно спорил с Wartelsem на тему содержимого anto­logii Мужчины на войне. Значительная часть книжки уже осталась złożo­na, но взгляды Hemingwaya на правду и фальшь в военных повествованиях делали его грозным противником, а длинный список его

277

дополнений и вычеркиваний влекла, что счета фирмы Crown при печати доходили до умопомрачительной высоты. Чтение этого вида litera­tury заострило у писателя желание персонального участия в борьбе. В дополнении кружили слухи, что немецкие подводные корабли на Море Karaib­skim затопляют к тридцати пяти судам альянсов еженедельно. Местные рыбаки, которые ловят на краях гольфстрима, привозили opo­wieści о подводных кораблях, которые выныривали, задерживали их катера и требовали запасов сладкой воды, рыб или овощей.

В этой ситуации еще перед концом мая Ernest появился в am­basadzie с новым предложением. Заключалась она на оборудовании „Pilar" в добре изученный экипаж, pancerzownicę, гранаты, бомбы об ударных za­palnikach и два или три пулемета ka­libru .50. Под его командованием яхта кружила бы вдоль полночного побережья аж по Cayo Confites на восточном крае Старика Канала Bahama, экипаж но делал бы вид научных работников, собирающих экземпляры для Американского Естественного Музея. Если бы их остановил hitle­rowski подводный корабль, подождали бы, аж недружелюбная группа abor­dażowa появится на борту, и корабль приблизит к „Pilar" на odleg­łość пятьдесят метров. Тогда на данный знак Ernest включил бы двигатели, уменьшил расстояние к двадцати метрам и открыл огонь. Тяжелые пулеметы wykosiłyby матросов, стоячих на борту, а изученный экипаж яхты вбросил бы гранаты к wie­życzki и если бы далось, одну из бомб к переднему люку. Obiecy­wal Bradenowi найти соответствующих людей. До реализации своей романтичной мечты нуждается только в хорошем оборудовании radiowe­go, оружия и амуниции а также официального разрешения.

Обсудил этот план с полковником Thomasonem, в настоящее время руководителем морского интервью на Центральную Америку. Полковник предпочитал сомневаться в целесообразность начинания, зато посол, czło­wiek, наделенный воображением, считал, что невзирая на определенные элементы супербравурности замысел может быть осуществимым, и ломая всяческое prze­pisy выхлопотал о необходимом оборудовании.

Ernest немедленно собрал ośmioosobowa экипаж. Кодовое o-znaczenie этого начинания звучало „Bezprzyjazny", от имени его любимого зайца.

Когда прибыл транспорт гранатов, перенесено оно на пласт в ящиках к яйцам. Разобранные пулеметы экипаж przemyciła в карманах. Установлено впечатлительное радио, а на случай опасности имели надувную резиновую лодку, обеспеченную в алюминиевые весла и окрашенную на яркий помаранчевый ko­

278

грузовых платформ, чтобы ее можно было легко выглядеть из воздуха. Крейсирование началось в июне, но Ernest с разочарованием подтвердил, что то, чтобы затоплять подводные корабли никоим образом не идет гладко, что удостоверяла корабельная газета „Pilar".

Осуществляли учебные рейсы, которые днем или ночью могли zwa­bić врага на соответствующую дистанцию. Время от времени Ernest заведовал муштру, требовал регулярной разборки и очистки оружия, иногда но позволял швырять гранатами в остатки, которые носятся на воде. Был готов рукоположить полюбленное судно в обмен на схватывание или затопление врага и ни в течение минуты не подвергался сомнению, что его деятельность есть „в полной мере караул мероприятия", который то мнение po­dzielali одинаково члены экипажа, как переведенные на континенте. Jednak­ze, хоть на море длительное непрерывное обследование, а в радио часто sły­szeli на коротких волнах разговоры, которые проводятся по-немецки, в pierw­szych месяцах действия „Pilar" не завлекла никаких подводных кораблей.

Когда в половине июля приехали на каникулы Patrick и Грегори, Марта кисло говорила о себе, что является „единственным неподогнанным членом этой группы". Докучало ей что-то в виде клаустрофобии и стремилась удаться от имени „Collier's" в шестинедельную репортерскую po­dróż по Карибскому Морю. Любила ребят, но ее sto­sunki с Ernestem начинали быть напряженное. После его беспрестанных wy­padach и возвращений из охот на подводные корабли часто następo­wały шумные пьянки о разных порах. Подозреваемое indywidua, трудоустроенное через „Завод плутов", появлялись и исчезали среди кустов, а Ernest время от времени пробовал приказывать дома, так как то делал на море. Марта имела это в целом при плохом и ее желание возвращения к журналистике, хоть несомненно искреннее, было одним из способов отношения сопротивления.

В конечном итоге повлияла катером с тремя негритянскими подручными, оставляя Ernesta и ребят на холостяцком хозяйстве. Впервые от нескольких лет Hemingway имел младших сыновей на более длинный период исключительно для себя и хотел то использовать, прежде чем война будет приближать. Начал их забирать człon­ków экипажа „Pilar", которые как подготавливались, на патрули, считая, что даст им то этот самый вид образования, которой пользовались корабельные ребята на британских военных okrę­tach при временах капитана Marryata. Для них было то wiel­ką радостью, зато он во время длинных ночных вахт размышлял попеременно posępnie и иронически о частом отсутствии Марты у je­go стола и ложа. Подобно как тогда, когда бросал Pauline для

279

Марта, сновал в настоящий момент сентиментальное первого воспоминания małżeń­stwa.

54. МУЖЧИНЫ НА ВОЙНЕ

Через все тропическое лето Ernest по-прежнему присматривал „Завод kan­ciarzy" и плавал по морю. Совсем прекратил бриться, запустил обильную бороду и шел по Гаване босиком, в купальных spodenkach и prze-poconej футболке. Утруждало ему то товарищеские контакты в amba­sadzie, при то воскресных поюгах в Finca были всегда веселыми и многолюдными. „Если идет речь о людях, Ernest имел необычайно либеральные вкусы — написал Briggs — а привлекал самых разнообразных. Его индивидуальность была такой сильной, что не поддавались ей только немногочисленные." В типичное воскресенье, кроме всегда нынешних игроков в jai-alai и других эмигрантов ba­skijskich, часто появлялся какой-то путешествующий sportsmen или za­przyjaźniony писатель из севера, приходило нескольких испанских księ­ży, tacy богатые люди, как Winston Guest или Том Shevlin, Ellis Brif?gs с женой и двое дети, Боб и Jane Joyce'owie а также две дочки Bradenow. Умение стыковки отчего подхода с chło-pięcością добывало Ernestowi симпатию младших гостей, которых слушал с пониманием, ни без каких попыток доминирования. Время от времени изменял однако ноте жестокости, когда очень сурово żgał „впечатлительные зоны духа" немилых ему лиц, и даже ближайшие towarzy­sze чувствовали иногда жалобу его остроумия.

Во второй половине августа закончил и выслал предисловие к an­tologii Мужчины на войне. Было то очень персональное написанное эссе, как объявил, через человека, который имеет трех сыновей, по отношению к któ­rych под определенными отношениями ответственен при то, „что их призвал на этот niewymownie перепутанный мир". Если книжка может отдать какую-то патриотическую услугу, то будет ею то, чтобы познакомить американскую молодежь с существом войны из начала истории ludz­kości по сегодняшний день. Хотя и том содержит одинаково bele­trystykę, как небеллетристические произведения, главным критерием отбора текстов была всегда подлинность. Дальше рассказывал об уничтожении своей „иллюзии бессмертия" на итальянском фронте. После этого переживания имел очень досадные минуты, пока не пришел к выводу, что „не может ему стоять ничто такого, что не стояло бы раньше всем людям. Что-либо я имел к выполнению, ro­

280

били это уже всегда другие. Это если делали, то и я также мог, и naj­lepszą вещью было не сокрушаться тем."

В начале сентября Patrick выехал к католической школе в New Milford, в состоянии Коннектикут. Марты по-прежнему не было, потому что za­kończywszy путешествие по Карибскому Морю измеряло джунгли за Paramaribo в Голландской Гайане, оттуда но должна была ехать в Белый Дом в посещения к Eleanor Рузвельт. Ernest po­cieszał się, как мог, игрой в бейсбол и питьем.

В октябре появилась антология Мужчины на войне и wzno­wienie Кому бьет звон с предисловием Sinclaira Lewisa, nie­co, который есть, более официальной версией его выступления на торжестве золотого na­dania Hemingwayowi медали. Lewis хвалил три аспекта повести: любовную историю, приключенческий ход а также готовность Jordana отдачи жизни при деле.

Антология принята с уважением, но без энтузиазма. Герберт Gorman написал, что та книжка „всегда производит впечатление, порой пугает, а моментами почти нетерпимо волнует". Соотношения на тему нынешней войны выдаются намного более искреннее и pra­wdziwe от тех, которые касаются предыдущей, что считал существенной добычей. Vincent McHugh поддал резкой критике том при то, что оказались в нем работы профессиональных писателей вместо „простых слов обычных солдат", хоть можно его было зачерпнуть из не опубликованных писем и газет. Предисловие рассердило несколько рецензентов. Ho­ward Mumford признал несносным ее менторский тон, Вальтер Millis но назвал ее „гневной, хаотической, растянутой и бессмысленной".

Ernest решил в то время отказаться управления „Заводом плутов" и предложил на свое место Gustava Durana, któ­remu не смог найти работе в Голливуд. Боб Джойсом представил дело Bradenowi и Briggsowi и уже в ноябре Gustavo przyle­ciał к Гаване и поселился в Finca, в гостеприимном домике. Вернулась также Марта, на „крошку домовой" жизни, как иронически определил это Ernest. Хотела иметь немного покоя к письму, следовательно рассердило ее сводка через Gustava жены на Kube. В этот раз Ernest соглашался с ней и между обоими супружескими попарно воцарилось досадное расхождение. Зато в посольстве Gustavo сразу понравился, потому что был „красив, говорил тремя языками, имел красивую жену" и манеры гидальго старой школы. Как человек колоссально uży­teczny для посла Bradena и Ellisa Briggsa, вскоре отказал несениям службы в „Заводе плутов". Ernest атаковал его при то „со всей ожесточенностью, к которой был способен", подобно как когда-то

281

Johna Dos Passosa или Archibalda MacLeisha, позволяя, чтобы черное неистовство взяло в нем верх над умом.

Hemingway любил в то время намекать о большой, не koń­czącej się вальсы между мужчинами и женщинами, для него przy­jaciół но случилось понятно, что такая борьба продолжается в Finca. Знали, что нет легко проводить ему дом и что, как то сформулировал один из них, „талант Марты часто стирается с гением Ernesta". Жил без всякого расписания дня, obcował со всем обществом шумных, часто грязных людей, и его персональный запуск был ничем в porów­naniu со стадом „упыря зайцев, которые плодились".

Их пятилетняя связь позволила Марте дойти до убеждения, что egotyzm часто несет мужчину за границы гении. Свои путешествия в лете и осенью поднимала частично по то, чтобы противопоставиться его выразительному предопределению владения ее полностью на włas­ność. Любил драматизировать самого себя, часто врал на тему своих przygód и имел неедва невротичное убеждение, что ży­cie был выветрившимся и бесплодным без искусственно предоставленного блеска. В do­datku пил немало, потому часто доходило между ними к досадным конфликтам.

Крейсирование на „Pilar" становилось каждый раз более любительским начинанием из внимания на экипаж и нехватку соответствующего wyposa­żenia, а обвинение самодеятельности поставлено также „Заводу плутов", все время еще как-то функционирующей. Соперничество между разными разведслужбами на Kubie утруждало координацию dzia­łań, пока президент Рузвельт не зарекомендовал передать всей organi­zacji контрразведки Федеральному Следственному Бюро. Шестнадцати spe­cjalnych агентов ФБР, назначенных в Гавану, отнеслось po­gardliwie к беззаботным методам „Завода плутов", растворены ее верные сотрудники и так запала завеса над pierw­szym вкладом Hemingwaya в американское военное усилие.

55. ЧЕЛОВЕК НА БОЛТАНКЕ

Марта некогда не брала всерьез „Завод плутов", а patrolowa­nie на „Pilar" считала поводом для получения рационируемого бензина, чтобы Ernest и Winston Guest могли дальше ловить рыбы, когда остальной цивилизованный мир борется, терпит и умирает. Уговаривала мужчину к продвижению на войну, что было поводом ужасных склок. Mia­

282

ły они это следствие, что Hemingway часто просиживал в Floridicie поглощая бесчисленные стаканы daiąuiri. Охотно ставил неедва каждому, кто имел свежую информацию из Европы, где в своем убеждении должен был удаться, хоть все время длилась болтанка неуверенности, когда, куда и в какой цели. Его поведение было na­cechowane выразительным преувеличением собственной роли, связанным с бессмысленным хвастовством. Начал трактовать близких приятелей как dzien­nikarzy или читателей, способных вызываться к фиксации He-mingwayowskiej легенды для практических целей. От начала были тем пораженные, а даже встревоженные, потому что не знали, что от ребенка отмечался склонностью к фантазированию. Отметили однако, что редко врал, когда был трезв, и верили, что некогда не солжет на ни один в действительности серьезная тема.

Каждый раз большее удовлетворение влекло ему в настоящий момент игра роли Рубероида. Да и то также длилось много лет, но в настоящее время говорили ему „Papo" не только сыновья, а даже Марта, но и члены Club de Cazadores, и завсегдатаи его любимых баров в Гаване, а говоря: „Так, Pa­po", предъявляли czołobitność мнением приятелей некрасивую для Ernesta, потому что добывала на явление менее достойное удивления черты его характера.

Факт, что Марта не хочет согнуться, поражал его и болел. Когда например отправлялись на длинную рыбацкую экспедицию, нанимала автомобиль и возвращалась к Finca из первого порта, к какому zawi­nęli. Не мог понять, почему не хочет „привлечь и иметь с того удовлетворения", так как то в целом делали Hadley и Pauline. Na­wet Pauline изменилась. Начал сетовать, что сохраняется „na­prawdę плохо", сколько раз он хочется увидеть с Patrickiem и Gi-gim. То, чтобы платить алименты раздражало его тем более, что происходила из такой богатой семьи. Говорил, что каждый мужчина, который позволяет себе терпеть по поводу женщин, болен чем-то одинаково nieuleczal­nego как рак. На пример Fitzgerald и Evan Shipman женились „больное ko­biety", а что за тем идет злобным, но из внимания на их состояние нельзя было обойтись с ними так, как принадлежало. В соответствии с его теорией самым первым большим даром для мужчины является здоровье. Вторую, почти одинаково важную, вещью является задаваться со здоровыми женщинами.

Марта по-прежнему рассуждала об обязанностях Ernesta в Европе, а li­sty Maxa Perkinsa были полные сведения о военной деятельности приятелей писателя, между прочим Johna Herrmanna, Evana Shipma-na и полковника Thomasona. После опущения Dartmouth College Bumby вошел в Офицерскую Кандидатскую Школу и вскоре имел

283

быть высланный при океане. Невзирая на то Hemingway дальше тратил попусту в Finca, отказываясь перед расставанием с „добродушной бандой" из пласта „Pi-lar", с замечательной домовой кухней, патефоном, толпой полюбленных зайцев, теннисным кортом и плавательным бассейном, с перепелами и дикими цесарками, с ловлей окуней в ближнем потоке, голубиный strze­laniem в Club de Cazadores, а что не менее важное, с парадом высоких стаканов daiąuiri в Floridicie.

Совсем неожиданно написал к нему Arcfiie MacLeish с proś­bą о мнении о деятельности Ezry Pounda, который начал сообщать свои eks­centryczne экономические теории по радио Mussoliniego в Wlo­szech faszystowskich. Ernest ответил, что Ezra очевидно zwa­riował, хоть может остаться в конце отданный под суд как изменник. Кто знает, не должен ли был застрелиться по публикации Песни Номер Двенадцать. Относительно него самого — писал Ernest — то posta­nowił не проникаться такими вещами. Городов того будет wy­pełniał своя обязанность, патрулируя на „Pilar". Заверял Archie'ego, что радуется, что снова являются приятелями. Все время сочувствует над собственной „zadufanym подлостью" из периода испанской гражданской войны, kie­dy удалось ему оттолкнуть к себе этих старых друзей, которых не смог оттолкнуть в свой „подлый" период в 1934 году. От той поры было ему „cholernie нехватка" их всех включительно с Дос па-соусом, таким, который был более давно, прежде чем лояльные люди расстреляли его zdol­nego, но бесценного переводчика Roblesa.

Объявил, что хотел бы пожить достаточно долго, чтобы написать еще одну повесть. На протяжении прошлых семнадцати лет смог придать форму четырем тяжело отработанным концепциям, по одной на книжку. „Свободная любовь не является решением" — то была мысль prze­wodnia Солнце также будет подниматься. Фрагмент из еврея maltańskiego Marlo-we'a был „концепцией" в Прощании с оружием. Предсмертные слова Morgana о „самом одиночном человеке" подавали короткое содержание существа Иметь и не иметь. В Кому бьет звон было ею „ни один человек не является островом". От 1940 года открыл две или три свежих концепции, но их здесь не подавал. Одна из них может когда-то найти выражение в no­wej повести, над которой на данный момент не работает, потому что никто не может na­pisać нечего хорошего во время войны, разве что является сверхчеловеком.

Десятого июля состоялась в Нью-Йорке первая премьера wypro­dukowanego через Paramount фильма Кому бьет звон с Казаны Co­operem и Ingrid Bergman в главных ролях. От подписания через Ernesta контракта проплыло два и пол года. Еще недавно przy­pisywał это задержание опасению Голливуд перед генералом Franco. Per­

284

kins был под большим впечатлением фильма, но Hemingway признал его соотношение за той, что гнетет. Голливуд снова что-то нахалтурило, подобно как Прощание с оружием. Имел надежду, что не будет некогда zmuszo­ny к тому обзору холерного фильма.

В честь своего сорокового четвертого дня рождения zorgani­zował стрелецкие соревнования в Club de Cazadores, которое выиграл единодушно. О закате солнца все нынешние перенеслись к Fin­ca, где пеклась вся свинья, торжественный подарок от рыбаков с Cojimaru. Гости пили definitivos и пели народные песни rozsiadł-szy się свободно при столе под большим деревом ceiby.

Марта завершила в то время свою повесть. Была решительна сделать окончательную поправку в Нью-Йорке, а затем ехать в Англию как военная korespondentka „Collier's". Поскольку Patrick и Gigi возвращались к школам, и Ernest отправлялся на „Pilar" в рейс obli­czony на три месяца, не видела повод, чтобы остаться в Finca самая со службой. Вырвавшись в конечном итоге оттуда добралась до Lon­dynu через Лиссабон в начале ноября.

По odjeździe Марту и сыновей большой, пустой Finca выдалась posępniejsza Erne­stowi от заключения. Научил зайцев Boise'ego и Дяди Wil­czura заседать на колоннах лицевого крыльца на всхожесть львов в цирке, принимал участие в стрелецких соревнованиях в Club de Cazadores и плавал на „Pilar", но трудно ему было заглушить тоску.

Невзирая на короткие посещения Patricka и Gregory'ego Boze Рождение проплыло менее приятно чем обычно. Bumby повлиял уже при океане как командующий плутония жандармерии, а хоть Ernest был гордый nie­zmiernie из существующих к этим порам военных достижений сына, жалился Ellisowi Briggsowi, что парне назначены задания po­licyjne. Является первым солдатом в семье от времен Abrahama Lincolna, но также единственным Hemingwayem от трех поколений, который очутился по эту сторону права.

Отсутствие Марты по-прежнему его заостряла. Сетовал, что чувствует себя без нее „одинокий до тошнот", и написал к Hadley, что возвращаясь из trud­nych рейсов имеет к обществу всего лишь собаки и зайцы. Ангажировал очередных секретарш, но ни одна не воздержалась долго и его kores­pondencja накапливается без ответа в двух больших деревянных ящиках. Домашнее хозяйство в Finca захирело. Когда wra­ca домой, zataczając из усталости после всех недель на море, выпивает пар drinków, слушает пластинки, а затем засыпает на po­dłodze, тогда как зайцы ищут мышь в его обильной бороде.

Кроме этих сетований, подсчитанных на вызов сочувствия

285

ни его репутация, ни доходы не пострадали zbytnio в 1943 году. В Соединенных штатах продано 785 000 экземпляров Кому бьет звон, а в Англии последующее 100 000 — ни одна другая повесть amerykań­ska последних лет, за исключением Прошло с ветром, не расходилась так хорошо. С другой снова стороны не написал ничего от времени przed­mowy до Мужчин на войне, то есть от полтора года. Заверял Per-kinsa, что не нужно его считать ни пьяницу, ни при писателе proble­mowego, который обесплодел. Порой желание письма такое сильно, что становится худшим от заключения. Утешается тем, что новые переживания дадут ему вброд материала, а когда война кончится, намеревается остыть и забраться к работе.

286

Раздел IX

СЛЕДУЮЩАЯ ВОЙНА

56. ПОГОНИ В ЛОНДОН

С началом 1944 года Ernest предвещал по гаванским барам, что вскоре osiodła коня и тронется вдогонку за Мартой. Поскольку хотел иметь в ней жену, а не какой-то далекий идеал, был уже почти zdecydo­wany направиться за ней через Атлантику, но невзирая на то не выдавал zbytnio торопиться к отъезду. Последнего дня января написал к жене, что по-прежнему не имеет ничего специального к работе в Европе. Марта прилетела на Kube в марте и занялась делом его путешествия к Лондону. Оказалось, что мог бы получить место в самолете, если бы брался отчет подвигов Королевских Воздушных Сил в любом из американских журналов. Согласившись на эту pro­pozycję, заключил соглашение со складом „Collier's" и отправился с Мартой к Нью-Йорку, чтобы ожидать перелет. Там увеселялся в свой обычный способ, посещая рестораны < и бары в сопровождении старых знакомых, как Vincent Sheean, и no­wych, как Steinbeckowie, John Hersey и John 0'Hara. 0'Hara имел laskę, дар от Steinbecka, выполненную из красивого куска терновника, но очень старую и достаточно хрупкую. Hemingway заложился с właści­cielem о пятидесяти долларах, что сломает ее на своей собственной голове. 0'Hara принял учреждение и Ernest, взяв laskę при обоих концах, przy­cisnął ее к голове так сильно, что дерево треснуло. Отбросил куски с презрением, а хоть не был то большой подвиг, казался его при таком считать. 0'Hara потерял пятьдесят долларов и laskę, Steinbecka но наполнило это невкусом.

Марта повлияла 13 мая как единственная пассажирка на судне wio­zącym груз динамита. На следующий день Ernest приглашался на завтрак к powieściopisarki Dawn Powell и вместе с Esther Cham-bers, еще один знакомый с древних времен в Key West, pogry-

287

zali сандвичи („а также всех наших приятелей", как powie­działa Dawn), попивая виски. Под вечер Dawn напомнила себе мгновенно, что то День Матери, и предоставила телефонный телеграмму к своей теще. „О Jezu — сказал Ernest подбрасываясь с so­fy — то сегодня есть День Матери? Тогда также я должен устилать телеграмму к моей старухе."

Определенное авиаотправление на 17 мая предшествовал ужин в Клубе „21". Гидропланом линии Господин American летели вместе с Ernestem: kontr­admirał Leland Lovette, прессовый офицер военно-морского флота; его адъютант, William Van Dusen; поручик Генри W.R. North а также подпоручик Michael Burke. North и Бурку служили в OSS* и должны были быть zrzuceni на парашютах во Франции. Все офицеры были после гражданскому учитывая нейтральность Ирландии, где должны были пересесть на другой самолет. Когда гидроплан в конечном итоге спустил на воду на реке Shannon, большинство пассажиров засели к обильному irlandzkie­go завтрака, зато Ernest, который часто не ел завтрак, po­traktował Northa и Burke'a „текучей едой" перед авиаотправлением в Лондон.

Был то его первый визит в столице, о которой всегда говаривал „любимый старый город Лондон". Поскольку по обоим родителям был английского происхождения, считал свое прибытие определенного ro­dzaju возвращение домой. После около пяти лет войны гостиница Dorches-ter, называемый pospolicie Doreh, смог сохранить атмосферу роскоши. В Hyde Парка, напротив Парк Литое, деревья были укрыты świe­żym листьями, а в воздухе носился приятный запах angiel­skiej дерна. Ernest известил министерство авиации, что стремился бы принять участие в полетах сверх континента, попросил следовательно George'a Houghtona, который имел тогда под своим досмотром около трехсот корреспондентов, аккредитованных при RAF-ie, чтобы посетил его лично и установил соответствующую программу. Houghton прибыл к Dor-chesteru вместе с молодым поручиком авиации, Johnem Macada-mem, который должен был быть проводником Ernesta. Через несколько минут стучали к дверям, прежде чем охрипли голос пригласил их do_środka. He­mingway лежал еще в постели, но „уперся встать, хоть был голый kom­pletnie, поскольку, как сказал, всегда становится на внимательность, когда разговаривает с офицером, который имеет золотые галлоны на шапке". Zate­lefonowal по drinki и начали совместно заключать программу.

В период ожидания на вторжение альянса на континент его по-

103

угомоняй в Dorchesterze стал Меккой для старых приятелей и новых знакомых. Появился Фред Spiegel, который с ним ездил sanitar­kami в Италии двадцать шесть тому wiosen. Упал также с визитом Грегори Clark с „Staru", а когда-то у другой время Lewis Galan-tiere. Ira Wolfert, корреспондент Североамериканского Stowarzy­szenia Журналистов, находился часто в сопровождении Ernesta, подобно как фотограф Боб Козла и меньший брат Hemingwaya, Leice-ster, член группы, которая крутит кинодокументы. К той же группе na­leżał William Saroyan, с которым Ernest обкидывался взаимно znie­wagami в 1935 году. Хотя и встретились и поговорили на przy­jęciu, выданном через литературного критика Cyryla Connolly'ego, Sa­royan не присоединился к извитому Ernesta.

Вскоре по прибытии в Лондон Hemingway познал trzydzies-tosześcioletnią блондинку из полночной Миннесоты фамилией Мэри Welsh. Была женой Noela Monksa, австралийского репортера „Daily Mail", самая но от 1940 года писала для „Time'u", „Life'u" и „For­tune". Вынув короткое пребывание в Нью-Йорке в 1942 году, всю войну провела в Лондоне. Во время частых командировок мужчины изучала политические и экономические вопросы, будучи zda­nia, что экономия и политика значительно более близки реалиям мира чем беллетристика и поэзия.

Образ жизни Мэри в первых месяцах 1944 года odzwiercie­dlają записи в ее газете. 1 января: „Самая рано домой. Нехватка мне Noela — я была сегодня в бюро единственным лицом — все крепко skacowani. Я должна была идти потанцевать с Биллом, но мы остались дома и разговаривали... Приятно и спокойно." 3 января: „Я купила чудесные золотые kolczyki и застеснялась своему транжирству. Pra­cowalam дома." 14 февраля: „Налеты меня rozstrajają." 29 февраля: „Noel выдается быть так далеко. (Irwin) Shaw симпатичен

— говорит, что все пойдет мне хорошо, если я останусь в Европе." 21 мая: „У Lucy и Алана (Mooreheada) с Noelem на obiedzie... Ребята (армада inwazyjna) должны отправиться из Лондона в этом ty­godniu." 22 мая: „Noel предусматривает гитлеровское вторжение на Ирландию

— из воздуха... Я возвращалась самая dó дома через (Green) Парк, в mo­im новом костюме от Jaegrnara, думая, что я имела уже то, что наилучшее в жизни, и мало с того я использовала — я не имею детей... и моментами я чувствую, что Noel есть мне чужой."

Вскоре после вечера у Mooreheadow пошла с Irwinem Shawem на обед к Белой Башне в Soho, ресторану, посещаемому через военных и заграничных журналистов. Здесь Shaw представил

289

ее Hemingwaya, который wprędce начал сохраняться как завоевательский соблазнитель.

Двадцатого пятого мая, по крепко zakrapianym принятию у Боба Козлы, Ernest возвращался к гостинице. Автомобиль проводил один из гостей, доктор Gorer. Едучи затемненными улицами хмельной врач рубанул просто в стальное вместилище на воду. Hemingway выбил головой переднее оконное стекло и с глубокой раной приземлился в госпитале. Вскоре „снаряжен" он в зале операционной, а как позже рассказывал, le­karze требовали двух и пол часов, чтобы заложить пятьдесят семь швов. После случая остались ему бандажи а также боль головы, которая должна была его истязать в течение многих месяцев.

Судно Марты завернуло именно к Ливерпуле, а когда взошла на континент и репортеры поинтересовались, что думает о случае мужчины, оказалось, что ничего о нем не знает. Выяснили, что случилось то по всенощному przy­jęciu. Ernest выздоравливает в настоящий момент в лондонской клинике. Марта рассердилась. Такие пирушки во время войны, хоть несомненно po­wszechne, выдавалась ей достойная презрительность. Прописалась в Dor-chesterze, после чего поехала посетить мужчину. Лежал на кровати, ogrom­ny, с ладонями, сплетенными под головой. Борода достигала ему половина к груди, и бандажи закутывали лоб как тюрбан. Если ожидал współ­czucia, то встретил его профессия: Марта взорвалась смехом, чем очень коснулся. В течение всех месяцев потом сетовал на „бессмысленную nieludizkość" жены.

В следующих днях мир Ernesta в клинике обольщал многих ży­czliwych, между прочим Jimmy'ego Chartersa, бармена, который подружился, с Montparnasse'u. „Вытянул ко мне руки — вспоминал Charters — и громким голосом приветствовал меня как обычно, вроде бы был только zadrapany. Не дал мне разводиться на тему случая и заставил меня к разговору о старинах на Montparnasse... Слава и имущество совсем его не изменили... Я начал смеяться как сумасшедший и если бы не эти бандажи, я забыл бы, что что-то ему будет болеть."

North и Бурку также подтвердили, что пренебрегает свои повреждения. Сокрушался только, что могут ему не позволить то, чтобы взять участие в близком уже вторжении. Бурку принес в подарке полбутылки виски с пожеланиями выздоровления, но удостоверился, что cho­ry уже обильно обеспечен. „Взял следовательно те мое полбутылки — описывал это Бурку — и дал мне вместо полную. В действительности щедрый приятель." Одинаково щедро раздавал отчие советы молодого żoł­nierzom. Представлен ему определенного британского spadochroniairza, который попросил о совете по делу соскока во Францию, которая оккупировала.

290

„Имей господин только крепкие bebechy — odrzekł с энергией Ernest — и pa­miętaj, что есть такой чужой хлам поля, cp всегда будет Англией."*

Клинику бросил 29 мая. Хоть запрещены ему потребления al­koholu из внимания на травму, снова начал пить виски. Особенное połą­czenie добросердечия, веселости и gburowatośei в способе бытия не сделало его повсеместно популярным во время этих первых недель в Лондоне. Некоторые знакомые считали, что играет какую-то роль. Невзирая на огромный персональный uroku время от времени сохранялся dziecin­nie. По отношению к Чарльзу Wertenbakera, лондонскому руководителю przedstawi­cielstwa журналов „Time", „Life" и „Fortune", aficionado, который есть, много лет двадцати, высказывался очень авторитетно на тему walk быков, словно имел на то персональную монополию, которая другие могли нарушать только на собственный риск. Поэт John Pudney, прессовый офицер RAF-u, считал его расследование странно кричащее. „Для меня — написал — был то человек, который имеет манию игры роли Ernesta Hemingwaya, да и то в дополнение плохо, сентиментальный девятнадцатовечный актер, который должен был играть роль dwudziestowiecznego твердого крестьянина... В сопоставлении с толпой молодых мужчин, которые с такой skrom­nością и таким фасоном obcowali со смертью, казался странным, бумажным видом."

Его gburowatość проявлялась najdobitniej во взаимоотношениях с Мартой, которую по-прежнему обвинял о „жестоком запуске" его от времени wy­padku. Ira Wolfert, корреспондент NANA, был непроизвольным świad­kiem одного из актов мести Ernesta, когда тот позвонил по телефону к жене, занимающей мир об этаже выше, и пригласил ее на ужин. Незадолго до ее прибытия разделся догола в ванне. Когда стала в дверях, сделал вид, что бросается на нее. Убежала плача со слил. Wol­fert wyłajał Ernesta, который позвонил по телефону к ней с извинениями. После многих уговариваний согласилась пойти на ужин, если войдут по нее в ее мир. В коридоре встретили Мэри Welsh и Ernest сразу аннексировал ее себе, оставляя Марту Wolfertowi.

57. ПЕРЕПРАВА ЧЕРЕЗ КАНАЛ

Рана головы отвлекала планируемую службу Ernesta в характере ob­serwatora при RAF-ie. Однако День „D" был уже близок. Drugie-

291

его июня, вместе с сотнями других военных корреспондентов, He­mingway принял участие в инструктаже и стал перевезен на południo­we побережье, откуда должна была отправиться флотилия inwazyjna. В дождевой вечер пятого июня вошел хромая на пласт боевого transportowca „Dorothea M. Dix". Командующим был толстощекий ирландец фамилией В. И. Leahy. Ernest сразу оттянул его на бок и za­pytał о планах на шестого утром. То zakrojona ли на большой масштаб диверсия должна обмануть немецкую защиту, тогда как главное союзническое lą­dowanie наступит где-то где-нибудь? Также ли в действительности плывут на континент? На континент — ответил Leahy. Через первые полчаса минные поля станут очищены и десантные лодки помчат новый открытыми переходами. Ernest пошел осмотреть огромные сети zamo­cowane на śródokręciu при обоих бортах „Dix"- Kolana имел еще опухшее по случаю и сокрушался, как сможет слезть из пласта. О второй над утром громадная флотилия popruła свободно через burzli­we воду центральной части Канала. Когда пришел приказ przesia­dania się на лодки, Leahy желал не рисковать следующего случая с Hemingwayem. Брошен он при борту на стульчике, втянуто на корму раскачанной LCVP* и перевезено на другой transportowiec, „Empire Anvil", что плывет немного w_tyle. В этот раз писатель карабкался по сетям вместе с другими, а в пять, когда поступило время спуска до десантных лодок, которые должны были их перевезти на берег, тяжело zlazł по этим самым канатам.

Начинало рассветать. Северо-западный ветер ścinał гривы волн и zno­sił, который кукарекает на пласт. Лодзь напоминал гроб. Полотнища зеленой воды заливали солдат в шлемах, которые втиснули в открытом составе ramię_przy_ramieniu, „как średniowieczni kopijnicy". Из своего miej­sca на корме около командующего, Боба Андерсона, Ernest смотрел при себе на силуэты крейсеров низко на горизонте и недостоверно деликатное маневрирование громадных броненосцев „Texas" и „Ar­kansas", когда навертывались бортом к побережью Франции и метали залпы с четырнадцатодюймовый ch вязал „как поезда, которые выбрасывались в небо". Под курткой имел старый миниатюрный бинокль Zeissa, окутанный в шерстный чулок и хоть водная пыль заливала стекла, наблюдал через нее побережье.

Им были ближе, тем более враждебно выглядело. Длинный, песчаный пляж, за которым возвышался укос, zaścielały другие остатки по битве. На крае воды горели два танка. Легли из первых

292

шести бросков наступления лежали как глазом достичь словно тюки. Siod­ma волна уже была на континенте или приземляла. Два немецких пулемета в бетонном бункере и развалившемся доме, клали mor­derczy крестовый огонь. Нужно было еще перебраться через лес железных свай, увешанных контактными минами, а лишь потом бросить рампу и высадить людей на берег. Предусмотрения Leahy'ego, что будет длиться то полчаса, оказались очень оптимистичными. Находило на чудо, что шесть бросков десантных лодок уже пробилось через эти убийственные оборонные укрепления.

Тем временем разрушители „доплыли почти до самого пляжа и roz­walały бункера pięciocalowymi пушками". Hemingway увидел szcząt­ki немецкого защитника вместе с рукой что „вылетает высоко в powie­trze в фонтане взрыва одного из гранатов". Так то описал, do­dając в давнем скандалов guignolowskim стиля своих телеграмм с Madry­tu, что напоминало ему то сцену из Петрушки. Поручик Андерсон помог спасти жертв корабельной аварии из погруженной десантной лодки, и niszczy­ciel забрал раненных на пласт. „Не было в настоящий момент повода, чтобы kto­kolwiek оставался издали от берега — написал Ernest. — Przybi­lismy в хорошем месте, которое мы выбрали себе на пляже, wysa­dziliśmy на континент наших солдат, их тротил, pancerzownice и po­rucznika, да и то было все." Андерсон действительно повысил рампу, отступил от пляжа и с треском повлиял, чтобы отыскать транспортник „Dix" и отставить Ernesta с возвращением на пласт.

Марта переправилась через Канал на госпитализирующем судне, которое через ночь 6 июня стояло перед побережьем, принимая раненных на пласт. В противовес Ernesta смогла достаться на континент, чего некогда ее не подарил. Решила собраться в Италию, потому что как позже к нему написала, я „приехала popatrzyć на войну, а не по то, чтобы сидеть в Dorchesterze". То письмо в конце добралось до Hemingwaya, который увеселялся потом перевязыванием его uszczy­pliwymi вниманием на маргинесе, так однако сложилось, что Марта увидела мужчину, прежде чем его получил. По-прежнему проживал в Dorchesterze, принимал визиты, ухаживал за Мэри Welsh и писал первый ar­tykuł для",,Collier's, который показался очень некрасивым забавлявшему тогда в Лондоне Roaldowi Dahlowi, заместители авиационного атташе английского посольства в Вашингтоне.

В конце июня немцы начали кампанию „bzyczącymi бомбами". Ernest описал V-l как большие металлические сигары с odejmo­wanymi крыльями и разожженными к белости отверстиями szpuntowy-mi. Их отзвук был очень досаден, подобен „ворчанью грузовика

293

на первом беге, за которой едет мотоцикл, стреляющий карбюратором".

После около десятидневного пребывания в Англии вступил к zbie­rania материалам о RAF-ie. Главным оружием авиации против V-l был dywizjon Тайфунов, оперирующий из приводного ремня под Stonehenge на равнине Солсбери. От четвертой утром к в полночь пилоты летали без конца, usiłując перехватывать и сбивать те бомбы. Ktore­gos дня Ernest поехал przypatrzyć się тому.

Большим энтузиазмом наполнили его Тайфуны, а еще большим лаконичные молодые пилоты, которым обязательно хотел выдаться ровный. Позже рассказывал об утренних визитах в местных барах в их обществе и о том, как заехал к кафедре в Солсбери, чтобы помолиться при душах своих английских предков.

Осуществил также визит в слитке Dywizjonu 98 и именно был в офицерском kasy­nie, когда V-l пролетел около аэродрома и wybuchł на его крае. Узнав, что зашло, все корреспонденты, а среди них Ernest, погнали там „как молния", желая вблизи увидеть вред. Добрались на место вовремя, чтобы „się хорошо rozej­rzeć" и пособирать немного odłamków. То было сурово запрещено и wprę-dce полиция доложила о краже в канцелярии командующего крыла, C. В Г. Dunlapa. „Hemingway — описал это Dunlap — именно прибыл к бару офицерского казино и занял свое любимое место, когда вошла полиция. Поскольку либо стал распознан, либо точно opi­sany через свидетелей, занято się им в первую очередь, он но быстро разобрался в ситуации и смущенный повернул odłamki.

Английское интервью издавна знало о пусковых установках бомб latają­cych и на протяжении прошлых шести месяцев РИФОВ выполнил 4710 na­lotów на эти цели. К акции употребляют средние бомбардировщики Mitchell, поскольку в противовес, Taj­funow перехватывающих самолетов, могли забирать наблюдателей. Ernest появился снова в конце июня в командовании Dywizjonu 98 в Dunsfordzie и popro­sił о разрешении на то, чтобы взять участие в одном из налетов.

День был безоблачен, хороший видный. Стартовали вокруг po­łudnia двумя „ящиками" по шесть самолетов каждая. В niespeł­na пять минут оставило континент за собой. Далеко w_dole появился Канал, а затем мгновенно очутились вблизи цели, кочки леса среди мозаики ловких полей под Drancourt. Сотни воронок от бомб nakra-piały территория по всем сторонам „трамплина лыжника", как na­zywano пусковые установки. Снаряды противовоздушной артиллерии разрывались кругом, когда подлетали сверх цели. Вид одного с Mitchelli zrzuca­jącego бомбы насунул Ernestowi по мнению большую кошечку, которая „родила

294

поспешно восьми длинных металлических котеночков". Голос bombardiera-|^nawigatora повторял без перерыва: „Я бомблю, я бомблю, bom­barduję..." А затем вся шестерка самолетов легла на крылья, zataczając широкую дугу, и помчала с возвращением к Dunsfordu, rów­nie быстро как прилетела. Ernest был разочарован, все то prze­biegło при более скором. Поинтересовался пилота, не могли ли бы повернуть назад и spraw­dzić, что сделали, тот однако отказал. Противовоздушный огонь был при сильном, а риск при большом. Уже узнал через трубки, что stra­cili главный самолет второго „ящика".

В течение следующих десяти дней Ernest не летал из внимания на недавние повреждения головы и выполняло себе время письмом поэмы к Мэри Welsh. Их приключение развивалось к его большому удовлетворению и говорило, что хочет довести Мэри, что имеет голову, достаточно хорошую к письму, если не к летанию. Поэма носила заглавие К Мэри в Lon­dynie. Подобно как в других стихотворениях из этого периода, Ernest wy­rażał в нем простыми словами попеременно жалоба и тоски, senty­mentalne ощущения и твердая решительность, указывал контраст между своей давней жизнью на Kubie и новым в Лондоне, где чувствовал себя „смущенным по очень длинному пребыванию на воде", „samot­ny и stęskniony" к морю и к приятелям. Вместо хороших towa­rzyszy с „Pilar" имеет в настоящий момент только своего мрачного брата — straszli­wy боль головы, которая не опускает его некогда, за исключением этих krót­kich минут в самолете, когда „себялюбиво" отодвигает трубки, чтобы найти льготу от пульсирующих ударов боли — или тогда, когда Мэри Welsh подходит тихо к дверям его мира в Dorchesterze. Эта нота litowania над собой была несомненно вызвана болями gło­wy, частично но печалью к Марте о нехватке сочувствия по автокатастрофе, в конце июня однако воспоминание о жене скорчилось к размерам какой-то плохой шутки.

Hemingway принял в настоящий момент parokrotnie восстанавливаемое приглашение puł­kownika Wykehama Barnesa и посетил 140 Ударное Крыло Москитов на острове Thorney около Портсмут, куда отвез его 28 июня John Pudney. Ernest имел на себе „колоссально плохой bat-tledress RAF-u, очень волосатый и плохо подогнанный, и выглядел в нем как сизый niedźwiedź". Живо поинтересовался новую spe­cjalnością Крыла 140: налетами на местопребывания гестапо в разных странах Европы, которая оккупировала. Эти задания wykonywań© так замечательно — часто из полета на высоте носков деревьев, при этом бомбы впадали через лицевые двери — что фамилия Wykehama Barnesa фигурировала высоко на „специальной известности" гестапо на случай wzię-

295

cla его к неволе. Hemingway задал множество вопросов на тему techni­ki точной атаки из низкого потолка денно и нощно и вспомнил, что горячо стремился бы полететь снова.

Пополудни на следующий день услужливый Wykeham Barnes забрал его на испытательный полет своим Москитом „EGX", в котором пилот и навигатор сидели ramię_przy_ramieniu. Пополудни полетели сверх моря и с po­wrotem, незадолго до севера но стартовали опять. „Ночь была черной как смола, без месяца" — написал Wykeham Barnes.

„Сказано мне, что я должен не забирать Ernesta сверх недружелюбной территории, и в сущности я не мог полететь далеко ночью и на низком потолке без соответствующего навигатора. Мы намеревались следовательно облететь канал Ля Manche и увидеть, не натолкнемся ли мы на что-то интересного. И очевидно мы оказались в потоке V-l wy­strzeliwanych на Портсмут.

В конце своего полета из пусковой установки во Франции V-l делал свыше 600 километров в час, то есть о хорошем 45 километров больше, чем выносила наивысшая скорость моего Москита. Перехват его ночью было в действительности очень тяжелым. Первый, popróbo­waliśmy которого возвышаясь сверх него и ныряя, когда пролетал под нами, был уже при близко вязал в Портсмут и прежде чем мы смогли дойти до выстрела, дал нам плохую школу противовоздушный заградительный огонь по большому счету. Я wystrzeliłem короткую серию к V-l и откололся, прежде чем мы добрались до заградительных баллонов. Ernest был четко za­chwycony, взрывающимися везде кругом фейерверками и, настаивал, чтобы я пер дальше и подобрался к V-l.

Минуту мы патрулировали и в десять минут позже мы увидели другой V-l. Я был уже в состоянии, который хорошо знают люди, которые задаются с Ernestem, — я вел себя вопреки собственному уму. Мое крыло не имело приказа уничтожения V-l. Я знал, что не zdo­łam их домчать, разве только новичком, я знал, что преследуют его od­powiednie ночного myśliwce и что им только я мешаю, я знал также, что я должен не подвергать Ernesta. Развал V-l, особенно ночью, было рисковым для пилота.

Znurkowalismy еще более перпендикулярно на второй V-l и do­tarliśmy ближе его. Я должен был в действительности выжимать все с mo­jej добродушной машины, чтобы się хоть минуту сохранить вблизи. Я рассчитал, что я имею V-l в дальности, и я дал две длинных серии. Wy­dalo мне się, что я увидел блеск немного в сторону от середины туловища, и в тот же момент мы очутились снова в огне заградительным с Ports­

296

mouth. Я завернул в сторону среди перекрестных рефлекторов и inten­sywnego противовоздушного огня. Когда мы ложились на крыло, за нами вырвался громадный блеск и самолет раззарился как письмо в смерче. Кто-то попал V-l, но не мы. Jeszczesmy немного patro­lowali, после чего мы приземлились. Ernest был более najwyraźniej тем zachwy­cony всем из начала до конца.

Редко я ложился к кровати, прежде чем мой последний самолет wylą­dował, уже почти на рассвете. Как обычно, я бдел этой ночи в операционном na­miocie, зато niezwykłe было то, что я мог roz­mawiać с Ernestem. Имел много к высказыванию об умственных stre­sach и напряжениях, отваге и страхе — традиционных Hemingwayow-skich темах, а хоть был такой интеллигентен, как принадлежало spo­dziewać (я читал все его книжки и говорил ему искренне, что очень его я удивляюсь), имел склонность к занимания более суровой должности чем мы, истощенные ветераны (четыре и пол года non-stop). Я помню, что я критиковал американцев при строгости в случаях нервного надлома в бое или исчерпания wal­ką. Я навел историю определенного капитана Летательной Крепости, któ­rego деградируют к рядовому и на следующий день загнано очистительный Крепости, которую только что командовал. Ernest похваливал эту твердую линию расследования, следовательно мы сказали, что добавилось бы ему немного послужить, что najdzielniejsi есть новые люди в акции и так dalei. Все то мы говорили на wpsoło.

На рассвете мы разошлись к своим палаткам. В десять минут потом уже я лежал и спал. В полдень я встретился с Ernestem в палатке казино. Выглядел ужасно. Я поинтересовался его, się ли prze­spał, а он ответил, что нет, что с тех пор, как мы расстались, сидел все время при машине к письму. Говорил, что любит записать что-то свежо, а я чувствовал это теплое удивление, которое имеется для prawdzi­wego профессионала. Но некогда мне не сказал, что написал той ночи."

Ernest еще не стал на нормандской земле, хоть przeby­wał в Англии от шести недель. Лишь в начале июля przele­ciał через Канал малым, двухмоторным самолетом и появился, сияющий и без бороды, в вилле, которую его новые приятели, корреспонденты Билл Walton и Чарльз Collingwood, занимали в Cher-bourgu. Потерю бороды выяснил говоря, что лондонский доктор naresz­cie позволялся ему побрить. „Мы устроили памятную пьянку, чтобы u-czcić его прибытие — написал Collingwood. — Стала смазана жидкостью к компасам (чистый спирт) получаемой через ma-

297

rynarkę, плюс немного wódy, найденной через нас в добытых ma­gazynach немецких подводных кораблей глубоко в укосе wzno­szącej się над портом... До оживления настроения вызывалась группа ирландских глубинных водолазов, которые очищали порт из этих pie­kielnych мин и других опустошительных устройств, разбросанных через Niem­cow. Остались с нами допоздна в ночь, пивши и поет, отоспались то в несколько часов на полу, после чего... исчезли под поверхностью najniebezpieczniejszych воды в мире. Очень твердые типы."

В течение недели Ernest сидел в Cherbourgu со своими соотечественниками, пил и пел, словно не имел ни одной заботы в мире — и кратковременно действительно так было. Что утром корреспонденты выезжали из комфортабельной виллы, чтобы наблюдать войну, которая продолжается вблизи, после чего возвращались о сумерках на последующее seanse с компасной жидкостью. Хотя и Ernest очень pracowicie делал заметки о броневом оружии и пехоте, не делал ни одного очевидного усилия, чтобы что-то написать. После недели отбыл одинаково спокойно, как появился, и вернулся к Dorchesteru, чтобы продолжать романс с Мэри Welsh. Семнадцатого июля забрал ее на прощальный ланч к Белой Башне, помещению, где узнались. „Величественный ланч с Hemingwayem — записала в своей газете — хоть ужасно спящая."

А затем Ernest снова удался на второй берег Канала и лондонский раздел его жизни подошел к концу.

58. ВОЗВРАЩЕНИЕ К NORMANDII

В Normandii представился сначала к одной из броневых дивизий генерала George'a Pattona, но дразнил ему глаза и горло пыль wzbi­jany через транспортные средства, потому после шести дней прописался в 4 dy­wizji пехоты и попросил, чтобы он представлен командующему gene­rałowi, Raymondowi о. Bartonowi. Дивизия Bartona находилась в канун zakrojonej на большой масштаб наступления, силы inwazyjne, которая имеет wypro­wadzić, из нынешнего przyczółka и сделать перелом под Saint-Lo. Ernest прибегнул к информационному пункту для kores­pondentów, где взял на себя хлопоты им капитан Marcus Stevenson, прессовый офицер дивизии, который делил его вкусы к акции и лицевым линиям. Двадцатого восьмого июля, в три дня по началу операции

298

Ernest осуществил вместе с Ira Wolfertem утренний визит полковнику Чарльзу Truemanowi „Buckowi" Lanhamowi, от около трех недель командующего 22 полка. Lanham объяснил гостям действия pod­jęte в этот день, что заскочил szybkością и bystrością, с какой Heming­way усваивал себе военную информацию. Предпочитал иметь wro­dzone ощущение борьбы и почти профессиональный инстинкт распознавания территории. Его вопросы были интеллигентны, а способ бытия полон spo­kojnego отношения с уважением. Дискуссия potoczyła так гладко, что Lanham в конце пригласил гостей на обед. Как опытный писатель, а nie­gdyś поэт, направил разговор на литературу, однако Hemingway, „простой, непосредственный, деликатный и такой, что не аффектируется", желал дискутировать о войне.

В течение девяти следующих дней оставался при своей przybra­nej дивизии, которая двигалась все время на юг через Ля Deni-siere, Villebaudon, Hambye, Villedieu-les-Poeles и Saint-Pois. Был более najwyraźniej в своей стихии. Все его недоверие убегало. Na­zwal то „прекрасным, твердым периодом при пехоте". Написал к Ma­ry Welsh, что проводит самую неожиданную приятную жизнь, полное strzela­niny и walk на малом взгорье, песчаных дорогах, наступлений через палисады и поля пшеницы усеяного выжженных танками nie­przyjacielskimi, разбитыми „Kraftwagenami", добытыми osiemdzie­siątkami восьмерками и погибшими обеих сторон. Спал в дожде на земле, в ригах, на крестьянских автомобилях, вставал перед рассветом и „szoro­wał się весь хорошенько" мылом и тряпкой, а затем, о первом рассвете, взглянув крадучись на свое лицо в карманном зеркальце, подтверждал, что имеет уже толсто пыли на ресницах.

Тридцатого первого, в Villebaudon, получил nie­miecki мотоцикл добычи с прицепом а также автомобиль Mercedes-Benz с opu­szczanym крышей, крепко поврежденным okablowaniem и przestrze­lonym палкой кермы. Генерал Barton назначил ему kierow­cę из автопарка дивизии, фамилией Archie Pelkey, который починил автомобиль.

Третьего августа утром Ernest появился с Pelkeyem на północ­nym крае Villedieu-les-Poeles, достаточно большого рыночного местечка. Je­chali мотоциклом, везя запас гранатов. Артиллерия обеих сторон била в главную улицу. Много зданий горело, валились стены, sani­tariusze хозяйничали при раненных, борьба переселялась медленно от дома домой. По мере как американцы постепенно занимали mia­steczko, Ernest налаживал разговоры с жителями. Один из них сказал, что прогрессирующая вперед пехота обошла полный подвал

299

esesmanów, и предлагался, что ее укажет. Ernest вооружил себя и Pelkeya в гранаты и тронулся за проводником. Став в wej­ściu к подвалу позвал по-французски и по-немецки, что что скрывается там должны выходить с повышенными руками. Не было odpowie­dzi. Крикнул опять, с этим самым следствием, после чего вытянул чеки трех гранатов и давил его наземь. Не имеет уверенности, в подвале ли действительно были немецкие солдаты, но если так, то верно мог позже хвастаться, что натолок „кучу" гитлеровцев. Французы, убежденные, что должен быть офицером, отвели Ernesta к burmi­strza, который uroczyście одарил его двумя бутылками „magnum" шампанского. Именно вернулся к своему мотоциклу, когда главной улицей приезжал полковник Lanham. Что-то в poszarzałej от пыли вида, стоячего на тротуаре, выдалось ему знакомые, следовательно говорил водителю замешкаться и поинтересовался Ernesta, что у лесовика здесь делает. Hemingway wy­ciągnął „magnum" шампанского из котомки и вручил его офицеру. Потом рассказал ему о esesmanach в подвале. Развал немцев не принадлежал к обязанностям военного корреспондента, но Lanham был очень zajęty, чтобы się о то troszczyć.

Ernest хвастался Мэри Welsh в письмах, что генерал Barton рассчитывает на него, если идет речь о распознавании przedpola. Называет впечатлительно его мотоцикл „иррегулярной кавалерией" и обеспечивает его в оружие и amu­nicję. „В целом — выяснял — я говорю французским языком и спрашиваю, где они есть, отошли ли, или нет, и что есть перед нами. Порой очень ci­chym шепотом." В два дня спустя, чтобы „niere­gularna взять Villedieu-les-Poeles кавалерия" Bartona немного не попала в серьезные неприятности в результате этой разведчицкой деятельности. Ernest собрался в тот день мотоциклом вместе с Pelkeyem и Бобом Capa — который приехал провести с ним уик-энд — на поиск должности командования полковника Lanhama в селе Saint-Pois. Каким-то образом prze­oczyli соответствующую тропинку и с ворчаньем выехали из-за излучины у стоп взгорья просто на немецкую бронебойную пушку. Pelkey gwał­townie затормозил и все скакнули к рвам. Ernest рубанул gło­wą об одних камнях, а спинами о втором. Немцы открыли огонь с ce-kaemu на покинутый мотоцикл, тогда как американцы przywaro-wali в рвах. Через почти два гада слушали разговаривающих за палисадами немецких солдат, которые имеют наваренное машинное pistole­ty на случай какой-то попытки побега. Западали сумерки, когда бронебойная пушка в конечном итоге отошла. Ernest и его товарищи wyczołgali я толстел при излучине и тронулись на поиск

300

полка Lanhama. Hemingway отчаянно спорил с Capa, oskarża­jąc его, что лежал в рве по второй стороне дороги, вне немецкой линии выстрела, и ожидал возможности выполнения первой съемки трупа славного писателя.

В соответствии с соотношением, которое завтра послал Мэри Welsh, планируемая через них ясное будущее, кратковременно „зависимое в воздухе". Писал, что „сбросил его танковый" гранат, а затем отстрелял пулемет танка, как также два солдата с машинными пистолетами, балакающий с собой по второй стороне палисада, на расстоянии едва трех метров. Выражались очень impertynenoko о большом приятеле Мэри, которого считали убитыми. Когда танк отошел, он ura­tował мотоцикл, так крепко подстреливаемый, что должны были буксировать его с po­wrotem. Писал, что повредил себе спины и что отдает мочу с кровью. Однако наихудшим аспектом этого дела была новая шишка на голове. Лишь недавно перестали боли головы, которые есть следствием майской kon­tuzji. В настоящий момент вернулись снова. Вспоминал, что видит все podwój­nie, а позже удерживал даже, что инцидент под Saint-Pois uczy­nił его импотентом на несколько месяцев. Несомненно хотел zaimpo­nować Мэри грандиозностью собственных подвигов.

В спокойный воскресный poranek по тому заходу поехал с Wil-lie Waltonem на короткий отдых к Mont-Saint-Michel, zamie­rzając, как сообщил Мэри, зашиться в „этом давнем schronie­niu Henry'ego Adamsa" и писать в течение нескольких дней. На остров, свежо освобожденный через войска генерала Pattona, вступление предоставлялось tyl­ko офицерам в степени генерала и военным корреспондентам, jed­nakże офицеры были zajęci завоевыванием Bretanii, потому korespon­denci имели ее почти исключительно для себя. Hemingway и Walton ввелись к единственной открытой гостинице, где имели резиденцию уже Wertenbaker и Wolfert, Helen Kirkpatrick и Или Язык Liebling, Чарльз Collingwood и Боб Козла.

Collingwood утверждал, что была эта niezwykłe интерлюдия. Liebling, запомнили гурман, „расточил досмотр над кухней", Hemingway добирал вина, „угодничая с галантереей patronne, госпожа Chevalier", которая powyciągała самые „разнообразные чудесные бутылки, pochowane перед Германией derriere les jagots*". Подобно как в Cherbourgu, kores­pondenci повседневно выезжали, чтобы наблюдать что продолжается в pobli-

301

żu войну. 22 полк пехоты Bucka Lanhama временно располагался в настоящий момент nie­daleko Juvigny и Mortain, а должность командования содержалась в красивом нормандском замке, Chateau Lingeard, расположенным на поднятии над широкой doliną- Когда Ernest его посетил, обслуживание кухни планировало именно специальный ужин в честь dwudzies­tej годовщины брака полковника, Hemingway уклонился однако от того, чтобы взять в ней участия. Производил впечатление взволнованного и niespokoj­nego. Что-то в должности командования Lanhama пробудило его oba­wy. Вечером отбыл к Mont-Saint-Michel.

Завтра распутался ад. Немецкое броневое оружие, przy­puściwszy мощное противонаступление, пробилась через пробел под Mor­tain с возвращением к Avranches. Корреспонденты остались на месте, наблюдая битву через бинокли из крыши монастыря. Chateau Lingeard достался под тяжелый огонь немецкой артиллерии. Гранаты впадали через крышу и на мощенный двор. Погибло несколько офицеров, и wie­lu отнесло раны, включительно с полковником Lanhamem. Rocznicowa ужин стал отозван. Десятый направлен полк на новую po­zycję, о сорок пяти километрах на юг, а по задержанию контрнаступления немцы отошли к востоку. Когда Ernest снова поехал отыскать 22 полк, Lanham напомнил ему его беспокойство в Chateau Lingeard. Почему не принял приглашения на ужин 'и отбыл спешно таким? „Это место воняло смертью" — сказал писатель. Где-то в подсознании почувствовал остережение.

Правда дразнил его Ira Wolfert, который присваивал себе и сразу всяческое услышанное przetelegrafowywał информация, самый jed­nak вел себя в подобный способ. Почти что угодно, что написал для „Collier's" этим летом, было мешаниной персональных обследований и ma­teriałów, собранных из самых разнообразных источников. Ни одна из него kores­pondencji не была полностью стиснула. Значительно более обходила его атмосфера чем факты. Через всю жизнь творя литературную фикцию, не мог в настоящий момент опереться этому искушению и выдумывал диалоги. Подобно как в своих телеграммах для NANA из Испании, часто пропускал фамилии сопровождающих ему людей, из-за чего создавал впечатление, что сам один совершал поступки безумной отваги. Иногда противопоставлял wła­sne скромное расследование поведению негордости других. Все время конденсировал текст, подкорачивал его, драматизировал. Во время пребывания в Mont-Saint-Michel написал статью озаглавленный Генерал, częścio­wo, спертый на знакомство с генералом Bartonem, но густо przepla­tany надуманным диалогом и другими фиктивными элементами. Podob­

302

не как раньше показал свою статью о Дне „D" Roaldowi Dahlo-wi в Лондоне, так в настоящий момент немного недоверчиво обратился о мнении к Чарльзу Collingwooda. „В то время — написал Collingwood — я был очень молодым и очень дерзким корреспондентом wojen­nym и неверно я думал, что в действительности хочется dowiedzieć... Po­wiedzialem ему следовательно, что то читается как пародия Ernesta Heming­waya. Вряд ли отозвался ко мне больше, пока мы не добрались в Париж."

Ernest все время искренне наполнялся войной. Его взгляд не очень отличался от того, который выразил Evelyn Waugh в конце битвы: „Даже хорошие люди считали, что ощущение их персональной почести будет za­spokojone через войну. Могли одобрять свою męskość убивая и da­jąc убиваться. Соглашались на всяческие труды как обкатка te­go, что были ленивы и себялюбивы. Опасность оправдывала привилегии." Я „люблю борьбу" — говаривал часто Ernest в числе сердечных приятелей, хоть в целом считался при вынужденном добавлять, что есть это „плохое" откровение. Но что-то во вколачивании wro­ga произносило речь к его ощущению męskości, особенно если сам был тогда в опасности. Как страстный любитель кровопролитных spor­tów в Tanganice и Wyomingu, испытывал через всю зрелую жизнь „эстетичного удовлетворения и гордости", которая плывет из „вколачивания чисто". Не зря осматривал смерть полтора тысячи быков на протяжении десяти лет, предваренных публикацию Смерти пополудни. В этой książ­ce утверждал даже, что „когда человек непрерывно мятежен prze­ciwko смерти, находит удовольствие в перенимании одного из bo­skich атрибутов, а именно в ее задании". У людей, которые любят акт вколачивания, то удовлетворение является самым глубоким из всех. В уме Ernesta ассоциировалась с самолюбием — „христианским grze­chem и языческой добродетелью". Во время войны связывалась также с nie­nawiścią, еще одним из семи смертельных грехов. В несколько лет позже написал к Бернарду Berensona, что любить убивать является nie­wątpliwie грехом, даже тогда, когда жертвами является Германия. Сам „не является евреем", лично ничто не пострадал от Гитлера или Mussoli-niego, невзирая на то ненавидел гитлеровцев и фашистов так очень, что вручи с удовлетворением их убивал. Считал, что его главным zada­niem во Франции, Бельгии и Германии было снабжение предварительно информации о группировке недружелюбных сил для спасения жизни собственных соотечественников. Думал, что делал это достаточно хорошо, потому совесть некогда его не тревожило по поводу вколачивания, независимо от то, или ro­bili то другие, или также — как любил давать понять — он сам.

303

59. ДОРОГА К ПАРИЖУ

Следующим в свою очередь заданием должно было быть освобождение Парижа. В trze­cim неделе августа Hemingway отключился от 4 дивизий пехоты и поехал на юг джипом, который проводился, через Рейд Pelkeya, который генерал Barton поставил к его распоряжению. Девятнадцатого вместе со Свободными французами, которые натолкнулись впервые, под do­wództwem „командующего" Tahona Marceau тронулся гладкую дорогую szutrową к Rambouillet. Согласно остережению партизанов был там загон при высокой стене какого-то владения. Поперек дороги le­żały большие платаны. Два развалившихся джипа и грузовик указывали, где стал вычеканен американский патруль. Семи жертв zakopano на ближнем поле. Части их обмундировки лежали в грузовике. Przy­czajone в рвах стояли два немецких танка, „управляемых за pomo­cą кабелей, бегающих к стрелецким ямам, чтобы ударить впереди и фланги на подъезжающую колонну". Между пнями сваленных деревьев немцы разложили сороковыми американских мин, забранных с cię­żarówki, которая упала в засаду.

Tahon Marceau был определен, что враг отошел на Che-vreuse и Trappes и что 2 полк 5 дивизий американской пехоты po­winien подтащить под Rambouillet. Hemingway выслал патруль к местечку. Обыскали улицы и исследовали дороги за Rambouillet, не na­trafiwszy нигде на немцев. Однако местные люди донесли, что значительные недружелюбные силы находятся недалеко и с легкостью могут ударить на Rambouillet. Перспектива проведения там ночи с za­ledwie восемью легко вооруженными партизанами не была очень po­ciągająca, следовательно Ernest ехал в командование дивизии и пробовал получить от генерала Рейд Irwina несколько пулеметов для защиты mia­steczka. Вернулся голыми руками, плохой и более, чем абы как решительный сохранить Rambouillet. К счастью на протяжении вечера поступила 5 познавательная компания под командованием поручика Г. S. Petersona. Ее патрули не завязали контакта с Германией. Двадцатого утром Ernest вернулся на позиции 2 полка пехоты по обеспечение для Petersona. „В этот раз получил сотрудничество и do­stateczną количество защищает для своих партизанов."

Нашел себе также должность командования в Гостиницу du Скандалов Veneur. Его владелец смог сохранить полный подвал замечательных вин а также соответствующий французам уважение для качеств po­traw, которые подавались. Ernest расположился в двух покоях и по-прежнему старался słu­

304

жизней как связка между партизанскими патрулями и командованием дивизии, которое находится дальше на юг.

Когда того же дня прибыл там полковник Bruce, застал Ernesta nominalnie, командующего десятью партизанами. „Мы обрадовались на его вид — написал Bruce. — Агенты и патрули прибегали с рапортами, которые иногда были противоречивы, но указывали, что Германия в силе около 150 людей кладет мины на дороге на расстоянии каких-то двенадцати километров от нас. Поскольку в Rambouillet не было никаких американских отделов, Hemingway а также французы были убеждены, что Германия отберет местечко этой ночи."

Как наистарший степенью офицер, полковник Bruce подготовил план его защиты и обсудил ситуацию с майором Джеймсом W. Thorntonem. Ogolem имели к распоряжению вокруг тридцати американцев, в том двух пьяных парашютистов, которые без разрешения отключились от своей единицы, десяти людей с Resistance, четырнадцати żan­darmów а также несколько пулеметов. Thornton приказал дорогой pa­trolować, который ведет в Париж и докладывать о движениях немцев. Ernest представился на добровольца, а поскольку Женевская Конвенция запрещала корреспондентам ношения оружия, попросил полковника Bru­ce^ о письменном приказе, который обосновывал бы охватывание через него dowódz­twa над партизанами. Потом Thornton и Hemingway rozloko­wali свои силы на краях местечка, но ночь, обходив килька мелких тревог, проплыла спокойно.

Тем временем разошлось сообщение, что генералы Eisenhower и Bradley дипломатически назначили задание занятия Парижа 2 fran­cuskiej броневой дивизии под командованием генерала Jacques'a Lec­lerca. К Rambouillet приехала толпа военных корреспондентов, któ­rzy застали Hemingwaya добротно обкопанного в гостинице Скандалов Veneur, командующего группой партизанов. Поскольку более najwyraźniej не nada­wał никаких телеграмм, а часто оставлял в гостинице свои регалии korespondenckie, приколотое к куртке, много репортеров считало, что яркий насилует женевское понимание. Тебе немногочисленные, которым удалось заглянуть к его покоям, донесли, что в одном из них находится весь арсенал гранатов, мин, машинных пистолетов и rewolwe­rów. Ernest не колебался давать понять, что все кроме него должны были остаться дома, а имея в кармане сорочки pi­semny приказ Bruce'a и черную записную книжку, концентрировался на gromadze­niu информации, которые по его мнению могли добавиться генералу Leclercowi во время быстрого уже марша на Париж.

Хотя и Скандалов Yeneur был по-прежнему переполнен, полковник Bruce

305

записал в своей газете в понедельник 21 августа, что „наша локальная армия быстро сегодня распалась. Придя к выводу, что американские войска не pomaszerują просто на Париж этой трассой, корреспонденты и специалисты разъезжаются во всех направлениях. Hemingway и мы держим эту позицию и высылаем малое paiJrole по всем дорогам. Можно взбеситься по мнению, что мы есть едва

0 сорок пяти километров от Парижа, мы расспрашиваем что час какого-то француза, который именно оттуда приехал и доносит, что даже очень малый специальный отдел мог бы с легкостью там wkro­czyć — и мы знаем, что наша армия вынуждена ожидать, да и то по поводу jakie­go? Вчера люди с Resistance, услышав, что мы есть в Версале и вступаем в Париж, возникли преждевременно и po­dobno понесли значительные потери."

Ernest хвастался позже, что его действия разведчицкими были jak­by, взятое „просто с Mosby'ego*", а раз даже составил не очень wiary­godne заявление, что 23 август к распознал „всю szkopską линию защиты", включительно с расположением всех дорожных загонов, минных полей, радара, противовоздушных и бронебойных пушек а также артиллерии между Rambouillet и перифериями Парижа. Знал tak­że число и расположение танков и nanosił исправления на карту каждые полчаса. Кроме этой избыточности, более najwyraźniej хорошо się тогда spra­wił. „Ernest любил себя драматизировать — написал полковник Bruce — и имел после того поводы. По делам военных был prawdzi­wym экспертом, особенно если идет речь о партизанских действиях

1 сбор информации. Хотя и к почве храбрый, отмечался однако достаточной дальновидностью, чтобы предусматривать niespodzie­wane и нетипичное поведение врага и начинать od­powiednie ресурсы осмотрительности. Имел инстинкт настоящего zwiadow­cy... После нескольких дней его иррегулярный отдел увеличился о вновь прибывших новобранцах, которым мы раздали гранаты и килька stenów. Были активны и бесстрашны, порой поставляли ценных вестей, но наилучшее происходили от жителей местечек и села между Rambouillet и Парижем." Тех людей прослушивали полковник Bru­ce, Hemingway и Michel Pasteau, „приближенный агент организации pod­ziemnej полковника Полосы", а хоть добывали разную информацию, по-прежнему не знали, когда начнется большой марш. Кружили на эту тему разнообразные слухи, но никто не имел уверенности, где znaj­

306

duje się 2 броневая дивизия генерала Leclerca. Лишь в полдень 22 августа натолкнулись на ее переднюю охрану на поле пшеницы под Nogent-le-Roy. Bruce и Mouthard ориентировали командующего в ugrupo­waniu немецкого броневого оружия между Rambouillet и Парижем. Корреспонденты были wściekli на Leclerca, потому что не хотел обнаружить swo­ich планов. В свою очередь он был плохим на них, что только ищут материала к статьям, тогда как он имеет задание „подчинения столицы".

Двадцатого третьего малый патруль из дивизии Leclerca проехал через Rambouillet в направлении Версале. Невзирая на подробных infor­macji от отдела Bruce'a вернулся в час позже, поскольку упал в засаду, которая стоила его два убитых, два раненных и уничтоженное транспортное средство. Командующий патрулем поручик остался postrze­lony в спины, в руку и ногу, но невзирая на то весело помог осушить бутылку шампанского. „Когда с ним мы разговаривали — записал Bruce — приезжал Leclerc... я стал представлен генералу, который попросил меня, всяческое имеющееся żebym информацию подал его ofi­cerowi интервью, Repitonowi. Я сделал это с помощью Hemingwaya, Moutharda и (Johna) Mowinckela."

Ernest в характерный способ udramatyzował эта встреча. Написал, что поздравительные слова Leclerca будут ему всегда звучали в ушах. „Spieprzajcie, вы tacy другие! — сказал в сущности доблестный генерал голосом немного donośniejszym от шепота, по отношению к cze­go полковник B(ruce), король движения сопротивления а также ваш корреспондент от броневых операций отошли." Ernest не не забыл zamieś­cić мстительного заявления в своей следующей корреспонденции для „Collier's": „Бестактный генерал является нервным генералом." Тот Do­poki тугой профессиональный солдат не погиб в несколько лет позже в самолетной катастрофе, Ernest называл его в разговорах и письмах „этого frajerek Leclerek".

Двадцатого четвертого утром началось освобождение Парижа. Ночью упал дождь и с перерывами падал дальше. Понемногу с мыслью об опережении броневых колонн Le­clerca, которые свободно двигаются, Hemingway и Pelkey выскользнули боковой дорогой с Saint-Remy к Courcelles всего лишь по то, чтобы прийти к выводу, что умней будет привлечь с возвращением к французскому броневому оружию под Toussus le Noble. Тем временем под Buc натолкнулись на концентрацию немецких танков и восьмидесятых номеров восьмерок. Тогда как zmecha­nizowana французская артиллерия расправлялась с этим препятствием, зашли в разрушенную кофейню, где застали военного историка, pod­pułkownika Самая Маршалла, с водителем и одновременно эскортом, poruczni-

307

kiem Johnem Westoverem. Сопровождала их восемнадцатилетняя Hi­szpanka, парень которой был в партизанке. Hemingway zrelacjono­wał эта встреча в типичный для себя шутливый способ. „Я сделал маневр оторванности от противника и побрел дорогой к бару. Сидело там много партизанов поет весело и проводя мило время с красивой испанской девушкой с Bilbao. Та девушка от пятнадцатого года жизни направлялась за войной и предшествовала солдатам."

Поехали дальше, а когда встретили полковника Bruce'a, известил им с удовлетворением, что французы, основывается на информации uzy­skanych в Rambouillet, обходят большинство позиции, где можно надеяться решительного сопротивления врага. В Villacoublay завернули на шоссе, которое ведет к столице. Вне многочисленных баррикад из старых samo­chodów а также длинных аллей сваленных деревьев, последним большим препятствием был „немецкий состав амуниции, из которого накопленные гранаты вылетали под небо", изменяя всю эту область в pie­kło.

„Когда вокруг пятой пополудни мы съезжали наземь к Sekwa­nie, улицы были полны людей — написал Bruce. — Все дома были окрашивающимися флагами, и население было близко радостной истерия. Posuwa­lismy się вперед очень медленно и много раз мы приставали на дольше, когда отчищают загоны или ликвидируются малые пункты сопротивления врага. Во время тех стоянок брали нас в осаду зрители... Kie­dy узнали, что мы являемся американцами, более najwyraźniej усилило это их энтузиазм... Французские флаги были везде — часто с umie­szczonym на них Крестом Lotarynskim."

Ночью все время еще какое-то полтора километра делило их от Pont de Sevres. Французские танки натолкнулись на сильное сопротивление в заводе po­niżej этого моста, а между немецкими батареями на пути wyści­gowym Longchamps и самодвижущимися пушками альянсов przeciw­pancernymi вдоль берега реки продолжался артиллерийский поединок.

После подставления подзатылка через почти неделю — написал Ernest — его единственной целью было „добраться до Парижа и не даться za­strzelić". Едва удалось ему то достичь. В соответствии с полковником Mar­shalla, 25 августа пополудни колонна замешкалась мгновенно на большой площади недалеко Леска Bulonskiego. Взорвался огонь ka­rabinowy, а „артснаряд невесть откуда попал и сбросил на проезжую часть каштановое дерево, так что упало словно прикрытие между джипа и ближайшую каменку", отдаленную о тридцать шагов. Heming­way и полковник Bruce погнали через рондо к зданию, Маршалл, Westover и испанка спрятались за пнем сваленного дерева. А wte­

308

dy „с треском и хрустом" wjechało на площадь шести бронетранспортеров а также пяти танков, засыпая ближний "дом сериями zcekaemów. Когда проехали, услышали человеческий голос словно из wiel­kiego отдаления. А затем увидели кого-то, который przycupniętego на balko­nie второго этажа каменки напротив. Был то Hemingway, któ­ry что-то кричал по-французски. „Что он говорит?" — поинтересовались dziewczy­nę. „Что Германия есть в этом доме за нами — odrzekła. — мы Должны отсюда забирать. Французы подтягивают артиллерию." Тогда как Er­nest прятал их побег огнем из карабина, побежали к воротам в mo­mencie, когда танк паковал несколько снарядов в дом несчастья. Маршалл отметил posępnie, что дюжина ручных гранатов действенно уладила бы дело. „Но то был бы уже плохой театр."

В соответствии с соотношением полковника Bruce'a, стали снова остановлены, kie­dy дано знать, что есть перед ними три немецких танка. „Тогда za­kręciliśmy и управляемые через какого-то поручика spahisów popędzi­liśmy боковыми улицами, аж в конечном итоге мы вынырнули здесь же за Дугой Tryumfalnym, на avenue Foch."

Позже Ernest неоднократно утверждал, что лично освободил Travellers Club. Реально выглядело вот так, что после перерыва на выпивание шампанского он, Bruce и Pelkey, подтвердив, что на Champs Elysees не имеет ни одного движения, погнали на нарушение подзатылка аллеей и замешкались у входа к клубу. Все помещения позакрывались, за исключением бара, где временно располагался председатель вместе с несколькими членами старой гвардии. Поскольку американцы добрались здесь как первые, быстро откупорена бутылка обстоятельства szam­pana и начато поднимать тосты.

Согласно Hemingwayowska традицией очередной большой шаг na­przód в освобождении Парижа сделан в Гостиницу Ritz на площади Ven-dome. Hemingway вместе со своими двумя товарищами и несколькими партизанами снова сделал скок под обстрелом из оружия małokali­browej от Travellers Club к Cafe de ля Paix, а оттуда к Ritza. Застали не поврежденную гостиницу и полностью опустели, „за исключением директора, невозмутимого Ausiello", который с серьезностью приветствовал их в пороге. Попросили о местах и получили его, а для „частной армии" очутились квартиры вблизи. Что поинтересовались, чего им еще нужно, ответили, что хотели бы получить пятьдесят cocktailów Мартини. Бармена нельзя было отыскать и cocktaile были средними. Но Er­nest обнял nominalnie Ritza во владение.

Не старался описать формальной капитуляции Dietricha von Choltitza, немецкого командующего Парижа, поднял при то у Ritza ужином sie-

309

dmiu американских офицеров. Все они обменяли на воспоминание подписи на картах блюд. „Ни один из нас — объявил Ernest — не напишет некогда ни линейки об этих последних бесноватых двадцати czte­rech часах. Кто-нибудь этого полакомится, будет дураком."

После четырех лет немецкой оккупации Париж немного się zmie­nił внешне. То выдалось Hemingwayowi так nieprawdopo­dobne, что имел впечатление, что умер и вернулся, чтобы радостно ступать в каком-то посмертном сне. Стал радушно принят, когда пошел „освободить" Negre de Toulouse и Brasserie Lipp на бульваре Saint-Germain. Наступила также радостная встреча с Sylvia Beach в księ­garni на rue de 1'Odeon. Sylvia имела еще экземпляр Победителя ничего не берут, который посвятил ей по возвращении из Испании на wio­snę 1937 года. Ernest хватал перо, прибавил к давнему посвящению sło­wa: „Lu et approuve*", и поставил новую дату: „Париж, 25 августа 1944", хоть реально был двадцатым шестой.

Nde имел ничего против обмена его подвигов в печати французском, представители которого с радостью распространяли Hemingwa-yowska освободительную „легенду". Одним из последствий той рекламы было письмо от господина Chautarda, торгаша древесины, крохаля и владельца каменки на rue Notre Dame des Champs, где Ernest проживал с Hadley и Bumibym перед двадцатью годы. Chautard писал, что его жена умерла, но стремился бы, чтобы Hemingway сделал ему этот za­szczyt и пришел на обед. Ernest вежливо отказал ссылаясь на nawał военных обязанностей. Что но касается своей старой антагонистки, Madame Chautard, отметил в письме к Hadley, что если бы она скрещена с его матерью, эта комбинация получила бы błę­kitną ленту на международной выставке яг всех времен.

60. ПОД ЗАПАДНЫМ ВАЛОМ

В последних теплых днях августа Ernest принимал в мире у Ritza много посещающих, между прочим Мэри Welsh и swo­jego главного соперника, Andre Malraux. Встреча то организовал французский переводчик Hemingwaya, Marcel Duhamel, что служит ему как приближенный секретарь, а историю того визита Ernest боготворил позже рассказывать и из у рек рока украшать. Сидел со своими „bezwar­

310

тещами типами" на „красивой, деликатной, старой мебели" у себя в мире. Раскладывали и очищали оружие. Ernest был без ботинков и в „одной из двух сорочек", которые имел. Заскочил его вид Malraux, который вступил в mundurze полковника и глянцевых кавалерийских bu­tach.

— Bonjour, Andre — сказал.

— Bonjour, Ernest — odrzekł Malraux. — Сколькими людьми господин do­wodził?

Ответ Hemingwaya был в типичный способ скромен.

— Dix ou douze — ответил с беззаботной wystudiowaną. — Ау плюс, deux cent*

Худое лицо Malraux покривил известным тик.

— Мои — сказал — deux milles.**

Hemingway вонзился в нем свой самый холодный взгляд и вымолвил спокойным тоном:

— Quel dommage***, что мы не имели к помощи барских сил, kie­dy мы добывали это малое местечко Париж.

Ответ Malraux не известен. Зато один из партизанов потянул через минуту Ernesta к ванне.

— Рубероид — шепнул — он peut fusiller ce eon?****

Ernest ответил, что хватит угостить его drinkiem, то отойдет без кровопролития, и так также стояло.

В то время посетил также Ernesta молодой сержант na­zwiskiem Джерома D. Salinger. Эта первая встреча произвела на нем большое впечатление; Hemingway выдался ему одинаково доброжелательный, как великодушный, совсем не перенятый собственной величиной, а также „мягкий" в противовес этой шероховатости и непоколебимости, которую порой рекомендовали его дела. Писатели припали себе к вкусу и Ernest предложил, что просмотрит какие-то работы младшего коллеги.

Приятели Hemingwaya из 4 дивизий боролись тем временем в oko­licy Wassigny, Le Cateau, Landrecies и Pommereuil. Первого сентября doręczono ему у Ritza загадочное письмо. „Иди повесить, храбрый Hemingsteinie — писал Buck Lanham. — мы Боролись под Landrecies, а Тебя там не было." Была то сделана актуальной версия шутливого выговора, предоставленного через короля Генриха IV князю Cril-lon после победы под Arques. Признав, что не может проигнорировать

* Десятью или двенадцатью. Наивысший двумястами.

311

этого вызова, Ernest решил полакомиться, как то назвал, еще нескольких бросков костями и завтра ранним утром, вооруженный по зубы, отбыл в сопровождении партизана Жана Decana джипом на север.

Была то наиболее рисковой из его военных przygód, потому что околица, через которую ехал, роилась от немецких отрядов и czoł­gów, отчаянно usiłujących перебраться к югу от Liege в относительно безопасное прячет за Западным Валом и bun­krami Линии Zygfryda. Короткие заметки, нацарапанные на двух stro­nicach его военной газеты едва, позволяют воспроизвести tra­sę Ernesta.

„Выезд — написал. — Резина под Le Bourget — При дефисе. po­wyżej Compiegne — Ночь на узком поле под голым небом — ветер между деревьями с наступлением осенней погоды — Пять V-2

— Я думал, что то ночное myśliwce — 3 wrześ. — 6 утро в do­wództwie dyw. — мы Рушаем к Vic-Sur-Aisne — мы Теряем колонну в результате резины — гвоздь — снова резина — третья резина — Zan­darmeria и 3000 военнопленных, из шестидесяти людей с FFI* вернулось pięt­nastu. — Колонна застряла под Fere — вываленный Мост — rozpo­znajemy мосты — Пригодный к ремонту отысканный на велосипеде

— человек Жана убегает — Познание перед пятьюдесятью велосипедистами. Познание к... — 2 немцев на пересечении — 42 велогонщика — Заворот вправо к... — Солдаты на конных автомобилях — Две трассы отступления через дорогу — 4 военнопленных в X. — последующих шести на пункте — Три танка под Mezieres — 3 последующие в дебрях при ветряке — Дальше к... — Борьба по нашей левой и дальше, под Saint-Quentin..."

Вблизи села Wassigny, вокруг пятнадцати километров от Guise, Ernest и Жан оказались в отоплениях, а по крайней мере так утверждал писатель. Местное население донесло ему, что немецкая пушка prze­ciwpancerne закрывает огнем главную дорогу и что нескольких добровольцев хочет его ликвидировать. Один из них спросил Hemingwaya: „Mon capż-taine, он ne battra па?"** Нет — ответил Ernest. В околице есть американская пехота, которая в конце ликвидирует эту угрозу. Когда молодой человек сплюнул на землю с выразительной дерзостью, Hemingway упал в неистовство. Сказал воинственному mło­dzieńcowi, что если думает, что умеет развалить такую пушку, то пусть пробует. Наступление длилось четыре ужасных минуты, немецкая пушка

312

осталось невредимым, зато погибло шесть французов, а двух отнесло раны. А случилось так потому, утверждал Ernest, что потерял самообладание.

Третьего сентября домчал в Pommereuil Lanhama доказав, что не боится. Временное специальное сгруппировывание развязывалось, следовательно поспешил с возвращением к своему убежищу у Ritza и к Мэри. Об их повторной встрече написал в несколько дней позже: „Figlarko, не было ли нам чудесно как на такую короткую неустойчивость?", а уже 7 wrześ­nia снова выехал из Парижа, в этот раз кавалькадой, составленной из pię­ciu транспортных средств, в сопровождении Жан Decana а также двух других par­tyzantów, Marcela и Onesime'a, капитана Mareusa Stevensona, Pe­tera Lawlessa из лондонского „Daily Mail" и бразильского kores­pondenta Nemo Лукаса, которого прозывал „Brazyliuszem". Направлялись к востоку, в Ardeny, и через всю дорогу Ernest был под впечатлением странного размешивания мира и войны, красоты лесов и потоков, а в то же время задерживающих действий, которые проводятся через немцев, которые тревожили фланги американских колонн, учреждали мины и pu­łapki, устроили засады и старались добывать транспортные средства, чтобы облегчить себе побег. За Compagne опросили четыре военнопленного и dowie­dzieli się, что 22 полк находится в этом районе. Смогли отыскать полковника Lanhama в кочке леса недалеко Bertogne, откуда poje­chali дальше к Mabompre и наблюдали немецкое наступление на skrzy­żowaniu дорог.

Пополудни 10 сентября добрались до западного края бельгийского села Houffalize, о шестидесяти километрах к юго-востоку от Liege. Lanham расположил плутоний бронебойных пушек на закрытых должностях на взгорье, откуда стреляли к немецким танкам, которые мчатся из местечка через мост. Brazyliusz, ведомый любопытством, стал на носке поднятия, стягивая огонь немецких батарей и подвергая своих товарищей. Hemingway заревел на него, чтобы упал на землю, а когда то не подействовало, подбежал наклоненным, сбросил коллегу и пригрозил, что его убьет, если тот wsta­nie. Возмущенный Brazyliusz, который коснулся, поднялся на колени jedy­nie по то, чтобы остаться снова грубо сваленный.

В Houffalize Ernest, из внимания на свою posturę и вид сурового выражения лица, который титулуется через местное население „генералом", выяснил skrom­nie, что является только капитаном. Бельгийцы поинтересовались, как то стояло, что в его веке не авансировал выше степени капитана. „На сожаление — ответил с печалью — то потому, что некогда я не научился читать и писать."

313

Чистая сентябрьская погода привела ему наизусть охоты с мальчишечьих времен и называл околицы Houffalize страной индейцев. Лес, через который проезжали десятого, — написал к своему сыну Patricka был таким густым как дремучий сосновый лес за ранчо Nordauistow в Wyomingu. Один из его недавних пунктов командования содержался в охотничьем домике с головами оленей над дымарем. Ночью олени отжигали в лесах ракеты, спотыкаясь о подсоединенных к ним проводах, а почти из каждой гущи можно было вспугивать лисов, za­jące и стада диких голубей.

Ernest считал эти дни от половины августа при самом счастливом в swo­im жизни. Не докучало ему ощущение одиночества, профессии или rozcza­rowania, ничего там не было фальшиво; все проблемы казались ясными и четко определенными. С гордостью осознавал себе, что в настоящий момент Lanham имеет о нем лучшее мнение чем абы как раньше. Dwu­nasty был величественным, бесноватым днем погони и перестрелки. Nie­miecka броневое оружие убегало, чтобы спрятаться за Валом Zachod­nim, и Lanham пер вперед, желая занять возвышенность свыше Hemmeres. Группа Hemingwaya привлекла к полночной половине колонны kle­szczowej, направляясь за танком а также несколькими транспортерами pół-gąsienicowymi через Schirm и Maspelt. Раз остались w_tyle и Жан mu­siał выслеживать как индеец, чтобы отыскать своих на пересечении дорог. В конце из наивысшего взгорья, на которое поднялись, увидели мгновенно желаемый вид. „Там — написал Hemingway — протягивались перед нами Германия." Во вторник 12 сентября 1944 года о go­dzinie 4.27 пополудни смотрели, как первые американские танки заходят в Германию.

В „отвратительные села Hemmeres женщины и кряжистые, неловкие мужчины" подсунулись к ним uniżenie с бутылками sznapsa, po­pijając его, чтобы показать, что не отравлен. Другие крестьяне поднимали руки вверх на знак, что поддаются. Все дома были opusto­szałe. Ernest реквизировал такое покинутое хозяйство на skra­ju селе, немедленно усыновил и накормил собаку а также зайца, после чего пригласил на ужин полковника Lanhama и его слитков. Позже, в воспоминании, этот ужин на ферме выдался Lanhamowi najra­dośniejszą ночью войны.

„Еда была замечательна, вина вброд, сердечная и теплая atmo­sfera дружеских отношений. Все мы были одинаково одурманены вкусом zwy­cięstwa, как вином. Этой ночи мы устранили на бок мысль о большом Западном Вале, на который мы должны были ринуться на протяжении следующих

314

сорока восьми часов. Мы смеялись, пили и рассказывали о себе взаимно ужасные истории. Мы предпочитали быть в тот момент ja­kimiś небольшими богами, а Hemingway, председательствующий у стола, мог бы быть отчим Марсом, счастьем своего потомства, которое радуется."

После хорошей осенней погоды наступил период холодного дождя. Er­nest каким-то образом потерял плащ, перемок к nitki и начал кашлять и чихать. Своему сыну Patrickowi хвастался, что мог бы быть надут к неволе по нескольку разы ежедневно, если бы не то, что научился прислуживать головой а также этими двумя железами о яйцевидной форме, помещенными где-то где-нибудь. Была то однако снова roman­tyczna поза. В момент когда боевая группа начала 14 сентября наступление на Западный Вал, через полосу называемого взгорья Schnee Eifel, находился в командовании дивизии, составленный тяжелым prze­ziębieniem. Когда восемнадцатого вернулся к полку, Западный Вал zo­stał, уже разломленный. Ernest провел разговор с капитаном Howardem Blazzardem, который подал ему определенные подробности, которые касаются наступления. На окончание сказал, что даже наихудший лгун с Голливуд не умел бы придумать этого, что сделал Lanham со своей группой.

В селе Buchet Ernest поместился дома, который назвал „Schloss Hemingstein". Здесь именно прибыл на будущей неделе капитан Stevenson с художником Johnem Grothem, автором humorys­tycznych рисунков и замалевываний, которые вмещаются много лет в „Esauire". Большое впечатление произвело на нем первую встречу с Hemingwayem, который сидел в главной комнате сельского дома, окруженный wielbi­cielami. Перед собой на столе имел надвое опорожненный стакан а также пук гранатов. В углу стоял gąsiorek коньяка, zwędzony из продовольственного магазина. Groth начал делать эскиз писателя при свете нефтяной лампы. Когда Ernestowi захотелось спать, дал гостю несколько гранатов и зарекомендовал бросить его через окно, если бы немцы подняли prze­ciwnatarcie. Groth дремал полностью одетым на грязной pucho­wym кровати на этаже, пока грохот артиллерии не разбудил его перед рассветом. Взглянув с лестницы до комнаты внизу, увидел Hemingwaya по-прежнему бдящего с машинным пистолетом на коленях. Читал какой-то карманный склад.

Позже этого утра лежали в кустах с наблюдателем и смотрели, как американская артиллерия бьет в местечко Brandscheid, а wie-

315

czorem, вместе с несколькими офицерами, ужинали на пункте командования.

„Именно подано мясо — написал Lanham — когда гранат из osiem­dziesiątki восьмерки упал через стену, напротив которой сидел He­mingway. Вылетел второй стороной, не взрываясь... Восьмидесятые номера восьмерки имели почти точно скорость звука, следовательно некогда не было остережения, что подлетают. На протяжении нескольких секунд мои изученные люди исчезли в малом подвале на картофель... Я добежал до последний scho­dów. Я обозрел. Hemingway сидел najspokojniej, kra­jąc мясо. Я крикнул, чтобы брал зад в завязки и бил к подвалу. Отказал. Я повернул назад и мы начали спорить. В стену рубанул dru­gi гранат. Hemingway ел дальше. Мы обновили спор. Не хотел шелохнуться. Я сел. Снова гранат ударил в стену. Я Сказал Hemingwayowi, чтобы наложил свою холерную жестяную шляпу. Не хотел, следовательно я снял мой. Мы спорили о то, но мы ели дальше. Сослался на свою любимую теорию, что человек есть одинаково bez­pieczny под артиллерийским огнем в одном месте, как в другом, разве что стреляют к нему лично. Я обратил внимание, что именно то делается и что начинает говорить как Brazyliusz. Дальше się spieraliś­my, пивши и едя. И может уже мы начинали чувствовать немного то pi­cie. Вскоре обстрел перестал, следовательно остальное общество вернулось наверх. Мы догревали еду и ужин длился дальше."

В субботу двадцатого третьего Ernest написал к Мэри, что spo­dziewał się быть уже об этой поре в Париже. Историю штурма на Западный Вал имеет в настоящий момент закрепляемую в памяти. Хотел бы написать ее среди роскошей Ritza. Одинаково в этом письме, как в самой статье po­trafił вселить, что был лично нынешним при четырнадцатой и пятнадцатой атаки. То niesamowicie wagnerowskie — написал — очутиться между Smoczymi Зубами Линии Zygfryda; Дракон пожрал многих najświetniejszych людей. Не намекнул, что сам там не был. Wy­znal, что отчаянно стремится выбраться с этого места „хрипа, кашле и плюют" к какому-то настоящему дому с Мэри Welsh. Wi­dywal ее в гостиницах, но некогда до сих пор в их собственном доме. Chcial­by очутиться где-то, где мог бы умыть голову, а даже иметь кучу чистых сорочек вместо этой уставшей ветоши, которая носит от такая давняя.

В командовании дивизии кружат настойчивые слухи, что может иметь хлопоты по поводу своей разведчицкой деятельности под Rambouillet.

316

„Лгуны", „плуты" и „бальные бананы" более najwyraźniej будут стараться zdys­kredytować кусок работы, из которого очень горд. Zasta­nawiajac się в настоящий момент над тем считает, что была то внезапная необходимость и что po_prostu выполнял свой долг. Если бы ли предписание запрещало dzien­nikarzom прыгать в Sekwany, можно бы к нему применяться wi­dząc, как кто-то тонет? Приятели несомненно поддержат его во всей полноты. Одним из них является Joe Driscoll с „New York Timesa", которому в день освобождения дача взаймы свою машину к письму. Может также рассчитывать на то, что генерал Barton и полковник Lanham помогут ему в случае необходимости.

От утра дождь снова начал падать, длится сильный обстрел artyleryj­ski, должен следовательно остаться еще некоторое время в Buchet. Не было бы fair отходить, когда идет им тяжело. Начал заключать стихотворение, однако в малой комнате „Schloss Hemingstein" слишком много есть gadani­ny. Отказался из письма, а в конечном итоге стихотворение звучало как „gówniany Hiawatha*." Сегодня, в возрасте едва сорока пяти лет, чувствует себя старик. Не потешный, хороший и милый, как приятель Мэри, Самый Boal. И не обворожительный, как „наш величественный брат", Willie Walton. Напоминает скорее староватого бегового, плохого и zniekształconego коня, но по крайней мере изученного. При этом дожде и wietrze, и нынешнем безвыходном положении в западной Германии, все в Большой Картине выглядит fatalnie. Если идет речь о Малой Картине, то к счастью избавился от катара и простуды. Хоть плохо есть так говорить, чувствует себя очень счастливым на этой войне.

61. В HURTGENWALDZIE

Сообщение, Ernest которого боялся, поступило определенного październiko­wego утра. „Около 4 октября удастся господин самолетом wojsko­wym или государственным автотранспортом с нынешнего miej­sca стоянки до квартиры Генерального Инспектора Третьей Армии (задний бросок), в выполнении поручения Заместителя Руководителя Штаба по делам интервью в Главнокомандовании Американских Сил Ekspedy­cyjnych." Повод не обменян, но Hemingway знал его аж очень хорошо. Должен был остаться допрошенный по делу своей деятельности в re­jonie Rambouillet от 18 25 августа к 1944 года.

| Поэма Longfellowa об индейском военачальнике этого имени.

317

Поехал джипом к Nancy, где исполнял служебные обязанности Генеральный Инспектор. Офицер, назначенный к его делу, полковник Park, представил ему многочисленные обвинения. Военный корреспондент Hemingway снял свои отличия, чтобы обнять командование над силами FFI в Rambouillet. Po­magal защищать города в днях 19 и 20; в FFI убегал за pułkowni­ka или при генерале и в этом характере рьяно принимал участие в патрулях. Корреспонденты, которые внесли обвинение, подтвердили также, что в его мире нашли запас осколочных гранатов и prze­ciwpancernych, как также мины, немецкое pancerzownice а также легкое оружие. Доносили дальше, что в Rambouillet имел „мир с mapa­mi", что полный полковник выполнял функции его руководителя штаба, а одному из коллег-корреспондентов объявил, что не пишет уже репортажей. Если бы доказано любой из этих обвинений, Hemingway стал бы наказуем потерей akredytacji военного корреспондента и ry­chłym odesłaniem к штатам. „Завтра утром — сказал полковник Park — я опрошу господина и отберут барское заявление под przy­sięgą."

Завтра Ernest признал, что мог действительно снять куртку с odzna­kami учитывая августовскую жару — но только кратковременно и для „гигиенических" целей. Некогда не командовал солдатами, хотя и много раз просили его о fo отделах Движения Сопротивления, которые в конце согласились принимать его советы вместо фактического командования; служил всего лишь как советник майора Thorntona при расположении отделов к защите на крае города, тебе но, которые обращаясь к нему употребляли военные заглавия, делали это po_prostu с ser­deczności. Подчеркнул, что каждого владельца лодки у wybrzeży No­wej Англии автоматически титулуется капитаном, что все mie­szkańcy Кентукки являются из рождения полковниками, а каждый китаец, который прослужил в mundurze соответствующее количество лет, обычный считается генералом. Защищай и амуниция были накоплены в его мире исключительно для удобства партизанов, оперирующих под ko­mendą, вы принадлежите сформированных властей. Правда имел ma­py и выезжал на патрули, но делал это всего лишь с целью сбора ma­teriałów к своим статьям для журналов. Не только не имел peł­nego полковника как штабного офицера, но служил полковнику как связка, передавая его приказы партизанам, поскольку говорит плавно по-французски, что уменьшало возможность ошибочного их zro­zumienia.

Разве только маргинес дискутируют о том, боролся ли Hemingway фактически при 4 дивизии по освобождению Парижа, временами

318

„galopady" через Францию и Бельгию. Он сам заверял полковника Парочка, что на протяжении всего времени сопровождал его капитан Stevenson, прессовый офицер дивизии, который может лично засвидетельствовать о нем niewin­ności. На злобные обвинения разнообразных клеветников, что замедлял марш войск usiłując сохраняться как вид из своих собственных utwo­rów, ответил, что может представить справки генерала Bar­tona и полковника Lanhama командующее чего-то прямо противоположного.

В дороге обратной в Париж докучала ему мысль, что впервые в жизни совершил лжесвидетельство, хоть согласно тому, что говорил полковник Park, мог вскоре надеяться całkowi­tego очистки из обвинений. Более, чем абы как стремился в настоящий момент вернуться к 4 дивизия пехоты, которая направлена в район Murringen и Krinkeit на отдых и повторную переподготовку. Восьмого октября послал генералу Bartonowi и полковнику Lanhamowi сжатое соотношение о разговоре в Nancy. Не глядя на льготы, что изъяты обвинения, был ожесточен, поскольку сохранил Rambouil­let согласно приказу всего лишь по то, чтобы обвинили его, что „гарцевал и был durniem". Если бы подтвердил подлинность этих обвинений, мог бы вернуться к стране как „паршивый герой", а он вместо того „прятал" всех прежних товарищей, отрицая собственному udzia­łowi в наиболее полезной, удачной и наименее дорогой военной акции во всей своей жизни. Стеснялся, что находится на ty­łach, по такому адресу как гостиница Ritz, утомляла его уже его „известное дело", подобно как разные офицеры из-за бюро, которых в последнее время познал. Часто находился в сопровождении Младших Бородатых Ko­mandosow Hemingsteina, как называл партизанов, которые przepro­wadzili для него разведка в дороге с Rambouillet, а также Mike'a Burke'a, который взаимодействовал в Wogezach с партизанами, в настоящий момент но вернулся в Париж.

Определенного вечера в одном из баров Montmartre'u, как написал Бурку, „Папа начал скромно утверждать, что был выдающимся łączni­kiem в футбольном отряде гимназии в Oak Park, когда ее tre­nerem был большой Боб Zuppke. Я спорил шутливо с ним на тему этих его преувеличенных uzdolnień как героя спортивной площадки... То доводило до неофициального футбольного матча на площади du Ter-tre, при этом я держал бутылку вина в характере мяча, и Папа выстроился на втором конце площади... Владельцы бистро... wy­legli на улицу, чтобы наблюдать эти соревнования." Бурку склонился и ru­szył с места, и Ernest старался заградить ему дорогу своим ma­sywnym телом. Бурку без большего труда выполнило обманное движение. Ernest

319

упал на мостовую, однако взлетел „как мяч, в него uszkodzo­nych очках и легко naddartym mundurze, смеясь".

Так провел октябрь в Париже, частично потому, что его przy­brany полк стоял относительно бездеятельно в Бельгии, но главным образом с po­wodu Мэри Welsh. Писал в настоящий момент новую поэму к ней, вид pastiszu свободным стихотворением и еще более свободной прозой, usiłując создать ro­dzaj контрапункта из классических составляющих частей любви и войны. Здесь, „дома", как написал, была его новая, настоящая любовь, „Мэри Welsh о bystrych глазах, красивом, вытянутом лице (щеки с dy­nastii Ming) и волшебной груди", которая была „фигурой dziobową всех его судов". А там, за горизонтом, в Бельгии и вдоль западной границы Германии, продолжалась война, на которую хотел wró­cić, когда только тронется наступление.

Было там также царство смерти. С горечью составила честь żoł­nierzom 22 полка пехоты, погибшим 14 сентября 1944 года. Ra­port о потерях в тот день обменивал шесть офицеров и sześćdziesię­ciu один офицеров, убитых в акции под бункерами Линии Zygfryda. „В настоящий момент с этой старой блядью Смертью спит тот, что вчера по втрое ее оттолкнул — начиналась поэма. — Или ты берешь себе эту блядь Смерть при законной жене? Повторяй за мной: Так, я беру. Так... Шестьдесят siedem_razy."

Занес эту поэму на принятие в книжном магазине Sylvii Beach, на которое, согласно просьбе Davida Эгей. Schermana, который пишет о ней arty­kuł для „Life'u", „взыскала нескольких приятелей так как в давние времена". Появилась Janet Flanner, славная парижская korespon­dentka склада „The New Yorker", а также Валеры, Vercors, Scher-man и другие. Все выслушали поэме с уважением, Marlena Dietrich но прочитала его позже своим гортанным голосом пар раз в баре Ritza, выжимая слезы из нынешних глаз, с Ernestem включительно.

Кроме стихотворений Hemingway начал обдумывать „величественную" повесть, спертую на свои военные переживания, — на море во время po­lowania на подводные корабли, в воздухе с RAF-em, а на земле с 4 дивизией. Написал к Maxa Perkinsa, что должен был уже начать морскую часть, когда выехал в апреле с Kuby к Нью-Йорку. Je­zeli счастье его не бросит и если вернется в целости из европейского театра военных действий, будет очень ценным литературным приобретением для фирмы Scribner.

Тем временем после свыше шести недель, проведенных у Ritza, узнал, что 4 дивизия пехоты должны начать новое наступление

320

H. Адриана luanctah

в густо засаженной лесом, подмокшей околице Hurtgenwaldu, сильно bronio­nej через немцев.

Появился там поздним поюгом 15 ноября в батальонной должности командования подполковника Тома Kenana. Приехал в белом немецком полушубке и очках в стальной оправе, „жалоба малых и неуместных", вооруженный в пистолет maszyno­wy Thompson, с Жаном Decanem как водителем и в сопровождении Билла Waltona. Этой ночи Lanham и Hemingway просидели допоздна в полковом прицепе, попивая виски и разговаривая. Ernest mó­wił о своем сыне Bumbym, который пропал в акции 28 октября, и о том, что Марта недавно затребовала развода. Lanham был przy­gnębiony. В определенном моменте сознался к предчувствию, что вряд ли przeżyje hiirtgeńskiej кампании. Ernest взорвался. Имеет достаточно „всех этих gównianych предчувствий". Слышится о них непрерывно, но не имеют ни одного значения. Однако говоря то выстукал в drze­wo. Хоть тому возражал, был суеверен ничем średniowieczny крестьянин.

Наступление определено на час 12.45 следующего дня. Lanham вышел рано вместе с Ernestem, чтобы проконтролировать позиции ba­talionów. Майор, исполняющий обязанности командующего первого батальона, заложил свою должность в старательно подготовленном хранилище из zie­mi и дровяных колод. Lanham не был в полной мере убежден о командующих zdol­nościach этого „малого, серого człowieczka". Возвращаясь джипом к прицепу намекнул о своих сомнениях Heming­wayowi; за пар дней будет определено должен был изменить майора. Ernest слушал в молчании.

— Buck — сказал через минуту — ты не должен будет его изменять. Lanham наершился.

— А то почему? — поинтересовался.

— Не продержит — odrzekł Ernest. — Воняет смертью.

Когда в десять минут позже джип подъезжал к должности do­wodzenia полка, остановил его заместитель командующего, подполковник John F. Ruggles.

— Госпожи полковнике — сказал салютуя. — Майор погиб перед chiwilą. Кто обнимает первый батальон?

Оказалось, что в хранилище упал гранат, убивая майора на месте. Ernest без слова пошел к прицепу. Через определенное время Lanham застал его там малоподвижного с drinkiem в руке. „Откуда то, у дьявола, ты знал?" — поинтересовался. Но Hemingway пробормотал tyl­ko, что не умеет сказать. Здесь, в Германии, был тот сам странный

321

вонь, которая перед тремя месяцами почувствовала в Chateau Lingeard в Normandii.

На протяжении восемнадцати дней walk в Hiirtgen потери непрерывно вырастали. Огонь немецкой артиллерии и гранатометов был интенсивен, nieprze­rwany, меткий. „Сам сомкнутый лес оказался грозным врагом" — na­pisał Lanham. Гуща хвойных dnzew делала заградительный огонь arty­lerii вдвойне опасным, потому что гранаты лопали среди толстых ветвей, металлические odłamki но разлетались широко в так называемых „wy­buchach деревьев". Германия везде pozakładali мины przeciwpiechot­ne, а погода все время была ужасна.

Hemingway по-прежнему сохранялся одинаково образцово как под Западным Валом в сентябре. На протяжении дня ездил автомобилем с Jea­nem Decanem, „не влезая нам в дорогу", как сказал pułkow­nik Lum Edwards. Зато по вечерам, „когда все уже было застегнуто на последнюю пуговицу, появлялся в операционной секции, где он и я, а часто и полковник Lanham, мы балакали и рассказывали себе разные истории. Какого-то вечера нарушил тему шуток брачных африканских львов и в конце продемонстрировал, как сохраняется лев-самец. Когда-то у другой время мы разговаривали об отваге и соответствующих реакциях на страх и обязанность. Относился пренебрежительно к взгляду психиатров, что каждый человек имеет свой пункт надлома и может выдержать только столько а столько через такое-то время. Отбрасывал мнение, что не нужно более критиковать пункт духовного надлома чем физического. Более najwyraźniej считал «икру» что-то, что имеется или нет, а страх в бое po_prostu при критерии. Невзирая на то не импонировала ему легкомысленная бравурность. По-видимому удивлялся человека, который умеет созреть ясно, что необходимо, и имеет отвагу то сделать без wzglę­du на процент риска. Не удивлялся слепую отвагу, разве что была единственным способом исполнения задания. Некогда я не видел его прогрессирующего немудрено в борьбе. Понимал войну и роль, какую od­grywa в ней человек, значительно лучше, чем то абы как сможет понять большинство людей. Имел славное ощущение ситуации. Всегда готовый в чем-то помочь, знал в совершенстве, когда действовать, а когда лучше подождать."

Особенно циничные взгляды выражал на тему войны и re­ligii. Dywizyjnego капеллана так они очаровывали, что постоянно przycho­dził, чтобы послушать писателя. Ernest поинтересовался его когда-то, признает ли распространенное мнение, что в стрелецких рвах не имеет атеистов. „Нет, госпожи Hemingway — odrzekł капеллан. — я Не верю в то, с тех пор, как я познал господина и полковника Lanhama." Ответ этой za­

322

хватала Ernesta, который привлек ее к своему собранию военных рассказов.

Его постоянное нежелание к „докторам от головы" открылось в złośli­wym поведении dywizyjnego психиатра, майора Maskina. Ktore­gos вечера врач напросился на квартиру Ernesta и начал ему zada­wać любознательные вопросы. Ernest с серьезной миной попросил о совете. Беспокоят его его зайцы в Finca Vigia. Имеет их двадцать или trzy­dzieści, а непрерывно их прибывает. „Малый негодяй был захвачен — описал это позже. — Глаза имел вытаращенные." Доктор сказал, что много лиц любят зайцев. То никакая проблема. „У меня то есть проблема — вымолвил Hemingway. — Моя проблема заключается в том, что я не могу прекратить с ними kopulować."

Ernest гордился ролью старшего приятеля и советника одинаково офицеров, как солдаты. Иногда называл себя „Старик Ernie He­moroid, Pyle* для бедных". В существе многих командующих батальонов и компании было почти вполовину младших от него. Благодаря своему виду и массивному строению производил впечатление более от них опытного в боевых ситуациях и в жизни. Разговаривая с ni­mi старался не концентрировать на себе внимания, но не могли опереться ощущению, что пристально их наблюдает и может даже оценивает их боевую стоимость. Старался быть спокойный и приязненный, а говорил с несмелой, четко искренней улыбкой. Офицеры удивлялись его отвагу, которой между прочим командовал факт, что из собственной nie­przymuszonej воли остался в первой линии боевой зоны. Несколько командующих батальонов прочитало Кому бьет звон во время dziesię­ciodniowego рейса к Англии прошлой зимы и в настоящий момент шутили с ним на тему сцен в спальном мешке между Jordanem и Марией. Отвечал им с юмором, но скромно, с крошкой смущения.

^Hiirtgenwald был очень опасен, следовательно Ernest не мог so­bie позволить такие разведчицкие действия как во Франции. С wy­jątkiem одного грозного момента, удовлетворялся наблюдением и слушанием. Но когда тот момент поступил, не повлек профессию. Должность командования Lanhama на опушке лесной от двух дней пристально наблюдал немецкий плутоний, потайной в отдаленном бункере о ста шагах. Утром 22 ноября немцы выпали из бункера strzela­jąc. Командующая, капитанская Mitchell охрана штаба Lanhama, погиб на месте. Hemingway быстро подбежал с машинным пистолетом.

323

следующая война uumi

Под острым огнем ручного оружия Dccan храбро старался оказать помощь капитану Mitchellowi. Атаку wprędce ответили, другие при жизни немцы взяты к неволе, и их гранатомет уничтожен — между прочим благодаря активному участию Ernesta в этой акции.

Из того периода сильно вонзилась ему в памяти бессмысленная смерть многих солдат на wysuniętych позициях, обстрелянных через włas­ną артиллерию, и в течение долгих лет должна была быть содержанием его сонных кошмаров. Разное potworności осматривал также во время уничтожения Gross-hau, села, которое „реально представляло часть цепи umoc­nień оборонных Линий Zygfryda", с выстроенными под землей ścia­nami, часто грубыми на метр к полтора. Многократное bombardowa­nia через артиллерию всяческих калибров, налеты тяжелых бомбардировщиков а также полыхающие волны белого фосфора не смогли wyprzeć защитников Grosshau. Упало лишь тогда, когда вторгся там 22 полк и oczyś­cił его в борьбе вручи. „Счет мясника" при этом генеральном штурме был ужасен. После подчинения село оставалось под непрерывным заградительным огнем немецкой артиллерии а также по меньшей мере одного olbrzy­miego железнодорожной пушки, которая стреляла из западного края Duren.

Ernest пылал желанием притворства к Grosshau и 30 ноября wyru­szył дамб с Биллом Waltonem. Огонь немецкой артиллерии часто вынуждал их к обережению в рвах, не очищенных еще из мин и трупов. Колеса многочисленных транспортных средств так сплющили останки я klegoś американского солдата, лежащее на дороге, что трудно было в нем распознать человеческого существа. Еще худшим был вид трупа nie­mieckiego на крае села, горелого через белый фосфор, а также zagło­dzonego собаки, которая пировала на останках. Таких картин и zapa­chów писатель некогда не забыл.

Во время вылазки к Grosshau Hemingway и прежние Walton nieprze­rwanie в огне, но Ernest не терял покой. В конечном итоге на протяжении всей кампании в lesie Hurtgen Walton видел его в как наилучшем свете, всегда решительного делить опасности войны с приятелями из полка, безоблачного, освобожденного от внутренних конфликтов и сложности с женщинами.

Добывая Grosshau Lanham потерял почти весь свой величественный отдел и побаивался немецкого противонаступления, но командование дивизии игнорировало его опасения. Атака наступила в конце о половина к четвертой над утром. Два из трех американских танков zniszczo­no сразу. Командующий батальона, передавая это сообщение Lanha-mowi, стрелял к немцам одной рукой, а вторую держал трубку

324

полевого телефона. Lanham сформировал резервную единицу и с wol­na тронулись в сторону, из которой доходили отзвуки борьбы. Тогда za­wezwał Hemingwaya. „В настоящий момент там я буду — odrzekł Ernest. — Za­czekajcie на мне." Когда привлек, резервный сброд собственного Lanhama рушал к борьбе. Немецкое наступление колебалось. Один из командующих компании смог провести небольшую группу на зады атакующего врага. Единственный остались танк переместился на правое крыло и открыл огонь. Критический момент минул и немцы начали поддаваться дюжинами. Через все это время Hemingway, у bo­ku Lanhama, слушал рапорты о zmaganiach пехоты. И снова вонзилось ему то в памяти. Был там. Знал точно, как" то есть.

Утром 4 декабря, когда дивизия наконец изъята из линии на отдых kwa­tery вблизи города Luxembourg, сказал Wil­lowi Waltonowi, что должны попрощаться с остатками полка Lan­hama. Ехали именно джипом, когда мгновенно услышали странное ворчанье. Только Ernest его распознал. В нехватке самолетов люфтваффе использовал обветшалый тип, известный ему из Испании. „Выскакивай!" — wrza­snął и погнали к рву. Самолет, который летит низко, отстрелял дорогу из бортового оружия и заточил пулями джипа через середину. Ernest и Willie не mszyli się с места. Ров был заминирован, и самолет мог powró­cić. Невзирая на то Hemingway сохранил импозантный покой, а через минуту отцепил от пояса флягу и угостил Waltona cocktailem Мартини, Хоть напиток залетал металлом, очень Waltonowi пробовал. Для него, так как для Ernesta, было то окончанием ужасных osiem­nastu дней в Hiirtgenwaldzie.

62. ПАРИЖСКАЯ ДОЛЖНОСТЬ КОМАНДОВАНИЯ

Hemingway вернулся из леса Hurtgen в первой неделе grud­nia, а что имел уже достаточно войны, начал стараться о перелете к Sta­now. С тяжелой простудой и катаром легких лег к кровати, но как обычно предоставлял аудиенцию разным посещающим, между прочим Jean-Paul Saritre'owi а также Simone de Beauvoir. Sartre был интересуй его мнению о Williamie Faulknerze. Ernest великодушно признал, что Faulkner является лучшим писателем от него. Когда Simo­ne поинтересовалась, в действительности ли очень болен, отбросил одеяло и wy­ciągnął мускулистую ногу в ее направлении. „Здоровый как бык" — po­wiedział, хоть не было то правдой.

325

Вскоре представилась ему новая возможность к героическому za­chowania. Шестнадцатого декабря немецкое главнокомандование громадного механизированного przy­puściło наступление на слабую оборонную линию американской Первой Армии в Люксембурге. Было то первое большее противонаступление от времени августовского наступления под Avran-ches, запланированное через наилучшего стратега, который Германии pozo­stał, генерала Kurta von Rundstedta. Четвертая дивизия генерала Bartona получила первый удар на левом крыле, где полк полковника Боба Chance'a, со спорадической едой из in­nych единиц, принял на себя главный вес борьбы.

Используя всяческие доступные влияния Ernest смог объединиться телефонный с квартирой генерала Bartona и узнав, что есть „достаточно горячо", ранним утром семнадцатого тронулся джипом к Люксембургу, где тем временем немецкий удар стал уже powstrzymane. В командовании Barton попросил его, чтобы присмотрел, чтобы „Боб (Chance) и его единица" имели „хорошую рекламу", однако Ernest был кратковременно очень болен, чтобы выполнить это пожелание. Вместе с Bil­lem Waltonem перенесся на должность командования Bucka Lan-hama под Rodenburgiem.

Утром двадцатого второго вернулся к дивизии — хоть еще ослабевший — и через полтора дня собирал данные на тему битвы под Breitweiler, названной Битвой о Выломе. По его мнению Чарльз Wer-tenbaker использовал эти материалы две длинных статьи к для „Life'u".

Супруги Hemingwayow приближались в настоящий момент к пределу. Четвертого Dwudzieste­go вокруг юга Марта появилась, чтобы провести, как то не очень галантный назвал Ernest, своя „большая звездная контратака". Поскольку уже в ноябре нарушила тему развода, Ernest не делал ничего, чтобы разгрузить напряжение. В тот вечер был в казино генерала Bartona на мужском ужине, выданном в честь полковника Chance'a, позже удался на принятие с шампанским в 70 батальоне танков, после чего опять появился в квартире Bartona, в этот раз с женой. Завтра утром сделали праздничный объезд должностей командования батальонов Lanhama. Ernest сидел около водителя, сохраняясь, по мнению Марты, с наивысшей aro­gancją, она но ругала его по-французски. Дорогой вокруг Luxembourga были очень опасны, потому что охотничьи самолеты обеих сторон zazwy­czaj обстреливали направляющиеся ими транспортные средства, того утра однако не наступила ни одна атака, увидели при то поражающем виде: тонкую полосу белого пара, подобным черченной линии мелом на небе с niewiary­

326

достойной szybkością. Была то немецкая ракета V-2. Lanham говорил водителю стать, чтобы могли się этому przypatrzyć. Марта записала время а также место. „Запомни себе, Ernescie — услышал Lanham ее слова — что но V-2 то мой материал, не твой." Ernest не odzy­wał się аж до завершения объезда, а тогда сказал Марте со спокойной уверенностью себя, что в настоящий момент была так близко настоящей линии фронта, как конечно уже некогда не будет. Поскольку от 1939 года by­wała на многих фронтах борьбы, признала эти слова за особенно irytu­jące.

Назло жене Ernest пошел вместе с ней на ужин преддверия нового рока, на который пригласил ее Билл Walton, а после этого неудачного вечера zrzucił mundur, нашел метлу и kubełek в тумбе горничной, wsa­dził себе kubełek на голову ничем шлем, метлу спер на плечо как копье и в кальсонах pomaszerował коридором, чтобы вступить к осаде мира Марты.

В начале января вернулся к Ritza и снова, так как раньше, начал ojcować офицерам и солдатам 4 дивизий пехоты, przyjeżdża­jącym к Парижу на отпуск. Позже удерживал, что одним из его гостей был Джордж Orwell, которого раньше видел в Барселоне. Встретился также с Williamem Saroyanem, но расценил его с lekce­ważeniem, Saroyan но признал обескураживающим способом, в который кучка корреспондентов угодничала Hemingwayowi. В несколько дней позже Ernest натолкнулся в ресторане гостиницы Джорджа V на Saroyana sie­dzącego о двух столиках дальше. „Подействовало это на него как крепкий za­strzyk... — вспоминал полковник Peter Wykeham с RAF-u. — Начал от вопроса: «На божью любовь, что здесь делает этот паршивый ormiański негодяй?» Чем более... я старался его усмирить, тем было хуже... В конце товарищи Saroyana... начали отсекаться Ernestowi. Я не определен, как до того дошло, но вскоре распуталась общая драка, конец которой положило руководство помещения, хотя бы с помощью жандармерии, выбрасывая всех на улицу."

Более или менее в то время Ernest получил дорогую служебную wia­domość, что его сын Bumby безопасен, и в любом случае живой в немецком лагере военных военнопленных. Od своего возвращения с ffiirt-gen сокрушался нехваткой вести о парне. Во второй поэме к Мэри определил это как состояние, „когда нужно терпеть ни без одной mo­żliwości изменения результата". В ушах непрерывно звучали ему слова что „пропал в акции". Та история была достаточно драматичная na­wet для Ernesta. Поручик John H. Hemingway вошел к OSS в июле и стал zrzucony с парашютом к Франции под Le Bos-

327

quet d'Orib", о pię&iziesiąi Blometrow к северу от Montpellier. Назначенное ему задание заключалось в подготовке партизанов к prze­nikania между позиций врага. В конце октября, prze­prowadzając za_dnia познание в долине Rodanu, стал ранен в правую руку и плечо odłamkami граната а также шестью снарядами из скорострельного карабина и взятый к неволе через единицу Al-penjagerow. Командующим офицером был австриец, который в 1925 году познал в Schruns Ernesta, Hadley а также двулетнего chłopczyka, стоячего в настоящий момент перед ним как взрослый мужчина. Офицер быстро завершил допрос и отослал Bumby'ego к госпиталю в Alzacji. Позже отдел 4 броневой дивизии освободил его из лагеря jenieckie­go под Hammelburgiem, но после четырех дней Bumby снова do­stał się к неволе и перевезен он к Лагерю военнопленных Дымарь III в Norym­berdze.

В свирепом Buck Lanham и Бобе Chance, которые приехали из swo­ich должностей командования в западной Германии, чтобы провести отпуск в Париже, познали Мэри, następczynię Марты. Lanham жертвовал Ernestowi два немецких машинных пистолета и достаточно большой запас amu­nicji, тот но, возбужденный подарком и повторной встречей с to­warzyszami оружия, „немного вспылил". Так себе попил, что уперся идти по миру с нагруженным пистолетом под мышкой, через но минуту нашел фотографию мужчины Мэри, Noela Monksa, и выразил килька неприятного внимания о человеке, которого представляла и который был „слегка тяжелым", если идет речь о предоставлении Мэри развода. В конечном итоге устанавливал фотографию в дымаре и уже складывался, чтобы дать к ней серию из своего нового машинного пистолета, когда Lanham схватил его при руке. Ernest бросил оружие, забрал фотографию к ванне и там, поставив ее на унитазе, подстреливал на лоскуты, уничтожая клозетную раковину и заливая пол водой. Вскоре появились представители директоратов, к которым произнес по-французски żartobli­we выступление. Отосланный по водопроводчиков. Hemingway считал это все при очень потешном, зато Мэри была так wściekła, что всерьез рассуждала, с ним ли не сорвать. Смирились однако и дальше проводили вместе время в сопровождении Marleny Dietrich и od­wiedzających Ernesta офицеров.

По odjeździe Билла Waltona к стране Hemingway в достаточно typo­wy для себя способ начал критиковать статью приятеля о wal­kach в lesie Hiirtgen, написанный для „Life'u". Руководил также do­cinki по адресу генерала Bartona и хоть по-прежнему высылал к нему похвальные письма, в частных разговорах называл его „нашим za­

328

военачальником", который теряется, и создал малую пародию поэмы Brownin­ga, которая начинается от слов: „Для бутылки виски так бросил нас — для напрасной ленты, что куртку украсит."

Хотя и много раз повторял, что грустит к жизни в 4 dy­wizji и 22' полку, все время думал о возвращении домой, потому что как говорил L&nharnowi, сердце приказывает ему остаться до конца войны, но голова все время советует, чтобы поднял свою персональную борьбу, то есть вернулся на Kube, пришелся до формы, чтобы быть способным снова писать по праву четырехлетнему перерыву и заняться собственным полком, который в настоящее время складывается с Мэри Welsh и его трех сыновей. То будет намного тяжелее, чем останется в Европе и потому именно необходимо. В конечном итоге по оживленной товарищеской жизни в Париже грустил к od­osobnienia в Finca. В последнее время послал 3000 долларов на doprowadze-nie_ к порядку дома и окружения. Может смог бы избежать непрерывного питья, разговоров с симпатиками, а даже ветеранами Двенадцатой Bry­gady испанской гражданской войны, которых, как утверждал, utrzymy­wał от 1939 года.

К штатам улетел бомбардировщиком 6 марта, который возвращался, а в przed­dzień авиаотправления написал прощальное письмо к Мэри, своей самой „дорогой Figlarki". Будет любить ее всегда. В настоящий момент отбывает', чтобы przygoto­wać их общая жизнь. Каждой минуты этой разлуки будет в действительности верен — сердцем, умом и телом. И подписался: „Твой kocha­jący мужчина, Гора." Во время стоянки в Лондоне упал посетить Mar­te, которая лежала больная гриппом в гостинице Dorchester. Но не sie­dział там долго. Эта фаза его жизни была завершена.

329

Раздел X

ВОЗВРАЩЕНИЯ

63. ВИД С FINCA VIGIA

По возвращении на Kube Ernest сравнивал свое одиночество издали от Мэри к одиночеству души в пучине ада или в чистилище. Попытки сокращения питья о девяноста процент, что должно было быть для нее поздравительным подарком, давали ему ощущение самообольщения, но было то слабым заменителем двух холодных бутылок Perrier-Jouet Brut 1937 в мире у Ritza, где бреясь мог porozma­wiać с Marlena Dietrich, а затем продвижений на ланч с Мэри. Как говорил, писательская непроизводительность в Париже во время войны не будила в нем ощущения вины. Был горд из своих дружеских отношений с wojsko­wymi и считал, что издали от линии фронта свободно ему увеселяться, зато дома, все время еще неспособный поднять давнего образа жизни, чувствовал себя непригодным.

После odjeździe Patricka и Gigiego, которые провели на Kubie wio­senne каникулы, погрузился в „черное одиночество", хоть имел do­koła себя многочисленную службу — китайского повара, лакея, горничной, водителя, двух ребят на посылки и четырех садовников.

В целом ночи были тяжелыми до того, чтобы продержать, наилучшим но le­karstwem на ustawicznie сонные кошмары, которые возвращаются, в настоящий момент za­ludnione немецкими солдатами о zbielałych лицах, pozostawa­ła по-прежнему Florddita. Был слишком товарищеским или очень подавленным, чтобы чувствовать себя хорошо, когда не писал, а на то все время не мог się zdo­być. Донес Мэри, что намеревается читать Thoreau, который всегда roz­koszował się одиночеством. Но его собственной проблемой является то, что не хочет жить сам один.

Мэри позвонила по телефону в конечном итоге 13 апреля из Нью-Йорка. Po­wiedziala, что первой ей обязанностью является ехать в Чикаго и выяснить родителям, почему расстается с Noelem Monksem. Er­

330

nest пообещал использовать эти две недели, чтобы довести до po­rządku ее „горное владение" (то есть себя самого), которое находится в очень плохом состоянии по военной зиме в Европе. В том делает прогресс. Грудная боль показалась, а боли головы случились реже. Утром уже не пьет, ожидает до полудня свой pierw­szy cocktail Том Collins, а при obiedzie выпивает только четвертую часть bu­telki вина. Не намеревается бросить питья, только научиться господствовать над желанием.

Завтра описал доктору Jose Luisowi Herrerze вредного na­stępstwa двух недавних травм: ужасные боли головы, powol­ność мышления и разговора, то, чтобы забыть слова, тенденцию к письму слогов назад, спорадическое звонит в ушах а также частичное osła­bienie слуха. Доктор узнал с ужасом, что по автокатастрофе в Лондоне писатель пролежал только четыре дня в łóż­ku. Постановил также, что calvados и плохой dżin, который пациент пил во Франции и Бельгии, то наихудший возможный курс лечения на гематому pod-oponowy. Как Ernest выяснял позже Мэри, воспалительные проявления были причиной этих моментов в Париже, когда сохранялся плохо, поскольку „не был собой". В настоящий момент, на Kubie, прогноз хорош. Henre-ra рекомендовал постепенное упражнение поврежденного мозга через umiarko­wane ежедневная умственная деятельность.

Ernest, гордый из своей выносливости, стрелял к голубям, ловил рыб, плавал на „Pilar", тренировался в поднимании веса; теннисе и pły­waniu в бассейне. Как объявил Мэри, такая программа была необходима, чтобы хорошо писать и любить новую жену, думать ясно, побиться, je­żeli зайдет нужно, и радоваться „правдиво", всеми пятью чувствами, своей одной единственной жизнью, пока еще может. Когда только повернет форму, снова возьмется к письму, сначала pry­watnych писем, потом простых повествований, потом усложненных повествований, а в конечном итоге повести.

Не старался скрывать презрительность для тех, что не носили munduru. Одним из них был Gustaw Duran, которого сначала боготворил как героя испанской гражданской войны, потом очернял при временах „Завода плутов", а в настоящий момент оскорбил во время cocktailu в amba­sadzie, рекомендуя, чтобы Duran был трусом.

Вне частых писем от Bucka Lanhama, который в марте awan­sował на генерала бригады, Ernest старался кратковременно отстранить от себя думает о войне. Принял безразлично весть о внезапной смерти Рузвельта, которой некогда не любил, и не хотел принимать участие в ogól­nej трауре. Объявил, что другие могут себе говорить о мученичестве

331

президента, но реально тот, кто не был при пехоте, начиная от Normandii, не был нигде. Он сам хотел остаться при 22 боевой группе аж ко дню победы в Европе, считал однако свою обязанность вернуться к стране, потому что иначе закончила бы как бродяга. Оправдывал возвращение на Kube отношениями на сыновей и на Мэри Welsh. Когда только Мэри к нему приедет, сможет начать жизнь заново.

Прилетела 2 мая и нашла его в значительно лучшей форме чем в марте, когда выезжал из Парижа. Подобно как Марта в 1939 ro­ku, Мэри с удовлетворением установилась в Finca. Отвечал ее тропический климат, полюбила зайцев Ernesta, полюбила океан, хорошо плавала и ловила рыб, была полезная на борту „Pilar". Вскоре Hemingway написал к Lanhama, что храбра, мила, несебялюбива, легка в поживании и „красиво обгоревшая".

В начале июня, по свыше шестимесячном пребывании в очередных немецких лагерях военнопленных, приехал к Finca Bum-by, веселый и товарищеский как всегда, но spragniony отдыха и od­miany. Ernest наслаждался его воинскими поступками, Bumby но едой и питьем мороженых daiąuiri в Floridieie. Он и его меньшие братья немедленно одобрили Мэри Welsh, так как przed­tem Марту, как новую госпожу на Finca Vigia.

Двадцатого июня, отвозя Мэри на аэродром, откуда имела od­lecieć к Чикаго, Ernest, полностью в конечном итоге трезвый, потерял pano­wanie над Lincolnem, автомобиль упал в скольжение и рубанул в дерево. Hemingway имел сломанное четыре ребра и излияние к левому коленному пруду, а Мэри глубоко искалеченная левая щека. Вспоминала с удивлением, что „Папа занес меня к пункту первой помощи на груди вдавленной своей, с тяжело поврежденной рукой, ступая на тяжело поврежденном колене".

Период выздоравливания отвлек развод Мэри с Noelem Monksem. Ее родители одобрили уже Ernesta, а T. Язык Welsh прислал ему три религиозных книжки как первый подарок. В ответ Ernest представил короткую историю изменений, которые перешла его вера на протяжении трех войн. В 1918 году был очень перепуган по отнесению ран и потому колоссально набожный. Боялся смерти, верил в oso­biste спасение и считал, что молитвы могут быть эффективны. Те взгляды изменились четко во время испанской гражданской войны с uwa­gi на союз Церкви с фашистами. Пришел к выводу тогда, что samolubstwem есть молиться о благах для себя. В 1944 году перешел очень тяжелое минуты не молящийся ни разу. Pozba­

332

wiony духовного подкрепления, которое дает Церковь, одновременно niezdol­ny до принятия как того евангелия светских substytutów, которое жертвовал марксизм, покинул простодушную веру в dobrodziej­stwa персональной молитвы и вроде своего героя, Роберта Jorda-na, высказался за доктрину „жизни, свободы и стремления к szczę­ścia". Оба с Мэри сознательно отгородились от Знания Chrzesci­janskiej, к которой сторонников принадлежали ее родители, а также от его собственного божества kongregacjonalistyeznego („Бог и его борода"), как также от разнообразных ошибочных представлений purytańskich о человеческом po­stępowaniu. То, что предлагал взамен, было гедонизм и гуманистическое sen­tymentalnie. Оба должны произвести себе собственные правила расследования и верить в себя взаимно. Должны стараться быть заботливые, снисходительные и честные, бороться о то, что считают закономерным, иметь хороших детей, которые будут делать то же, писать книжки, которые дадут другим длительное удовлетворение, сделать мир лучшим и wre­szcie быть счастливые. Ernest имел надежду, что эти его слова не звучат слишком как Вдохновенная Проза Doktora Hemingsteina на сельском собрании, и предусматривал, что вероятно будет падать время от времени.

На протяжении лета состояние его здоровья поддавалось постоянному улучшению, согласился следовательно написать предисловие к книжке Студия Европа Johna Grotha. Один из разделов, „Schloss Hemingway", вспоминал тот момент от одиннадцати месяцев, когда Stevie Stevenson ввез Grotha из дивизии на „должность командования" Ernesta дома на ферме. „Когда любит кого-то так очень, как мы любили Johna — написал Ernest — и уважает его отвагу, юмор и правдиво человеческое ce­chy, не должно się быть прошеным о написании предисловия к его книжке и его рисункам... Рисунки Johna... имеют что-то родственного с иллюстрациями к сказкам Grimma. Может быть в том какой-то смысл, поскольку Schnee Eifel есть будто местом, где 'делалось много этих красивых историй. Когда читается соотношение Johna о нашей жизни do­mowym в тех сторонах, выдается она только немного менее fan­tastyczna, чем если бы написал ее Grimm. Я этого не запомнил таким образом. Но также никто некогда не запоминает что-то так, как было."

В конце августа Мэри полетела в Чикаго, чтобы уладить бракоразводное for­malności, Ernest но написал письмо к генералу Bartona, расхваливая его командование 4 дивизией американской пехоты. Горд, что преумножил ей немного этого признания, на какое zasłu­żyła. Вспоминал, что присматривал другими корреспондентами wojen-

333

nymi на фронте, а также подал „этому frajerkowi Leclerkowi" in­formacje о группировке немецких сил между Rambouillet и Pa­ryzem. По-прежнему чувствовал себя ожесточенным, что должен был отречься того перед Генеральным Инспектором Третьей Армии. Лишь позже do­wiedział się от руководителя OSS в ETO* (полковника Bruce'a), что может надеяться отличия при своей работе в Rambouillet.

Неизвестно, понял ли Barton эту аллюзию, но вскоре odpi­sał, что одним из его последних продвижений перед отходом из службы было представление Hemingwaya к отличию лентой ETO а также Brazowa Звездой. „Я опер мое письмо — написал Barton — на Барской неоцененной помощи в завоевывании и снабжении мне информации (без насильника Женевской Конвенции). Dolaczy­lem описание того, как Господин меня связал с maąuis в Париже, а tak­że погони через Францию. Я обошел определенные атаки гранатами в Saint-Pois. Лично я стремился бы, чтобы Господин получил Медаль при Службе Чести, но я не знаю, как бы мы могли соединить какое-либо другие американские отличия с Brazowa Звездой."

Двадцатого второго сентября прибыли к Finca на dwutygod­niowy пребывание генерал Buck Lanham с женой Pete. Ездили вместе на боксерские матчи к Гаване, провели вечер во фронтон, ja­dali ужины в Floridicie и китайском ресторане, стреляли голуби в Club de Cazadores и выплывали на рыб на „Pilar" а также towarzy­szącym ее „Winstonie". Buck принимал участие в этом всем с właś­ciwym себе энтузиазмом. Ernest был внешне сконфужен, na­tomiast внутренне растроганного похвалами Lanhama на тему je­go выполнения во время войны. Часто руководил разговоры на давних коллег из полка и дивизии, а также на дела всемирной политики.

Pete втягивала хозяина в диспуты о жестокости walk быков, дошла также вскоре к выводу, что является он жестоким врагом ko­biet. Откровенно осуждал мать как деспотическую злюку, которая do­prowadziła его отца к самоубийству, очень критически выражался также о Марте Gellhorn. Госпожа Lanham пришла к выводу, что во всей его жизни только Марта и Сапы противопоставились ему и оперли. Ernest признавал искренне, что Pauline украла его своей близкой подруге Hadley. Pauline имела деньги, bra­kowało которых Hadley и которые были ему в то время нужное. Когда

334

Pauline в свою очередь протестовала против того, что влюбился в Mar­cie, сказал ей po_prostu, что „кто мечом воюет, от меча погибает". Достаточно откровенно сознавался к вине при срыве wszyst­kich своих супругов за исключением супругов с Мартой.

Во время пребывания Lanhamow Ernestowi в нескольких раз вернулись боли головы. Приписывал его ощущению приведения в состояние разочарованности, вызванному тем, что хотел работать, и одновременно стремился, чтобы его гости мило проводили время. Однако zwodził сам себя. По возвращении из каждой войны было ему трудно взяться заново к письму, потому что борьба и любовь очень легко заменяли творческую работу, полакомился следовательно только следующего короткого предисловия, в этот раз к озаглавленной антологии Казна свободного мира. „Теперь, когда войны кончились — написал — а умерли не живут, мы вошли... в этот более тяжелый период, когда obo­wiązkiem человека есть понимать свой мир." На войне люди нуждаются в „повиновении, акцепции дисциплины, умной od­wagi и решительность". Во время мира обязанностью их есть „не соглашаться, протестовать, даже бунтовать и возникать", а za­razem по-прежнему работать „над нахождением какого-то способа, чтобы все жили вместе на этой земле". Соединенные штаты вышли из войны как самое сильное государство. Важно, чтобы не случились также наиболее ненавистническим. Среди разных достижений, amerykań­skie вооруженные силы вероятно „pozabijały больше штатских из in­nych стран чем все наши враги". Атомная бомба является этими камнями и рогаткой, которые могут уничтожить всех великанов, с natmi самыми включительно. Мы должны избегать самого малого следа men­talności faszystowskiego грубияна. Должны учиться ценить „права, привилегии и обязанности других стран".

Вскоре по выкладыванию этих взглядов Ernest отнес первый послевоенный профессиональный успех: продал фильму два повествования при сумме большей от полученной за Кому бьет звон. Убийцы przy­nieśli ему 37 500 долларов, а Короткая счастливая жизнь Франциска Ma-combera — 75 000.

Перед самым Рождеством получил умоляющее письмо от своего прежнего разведчика и водителя, Жана Decana. Донесли его как коллаборациониста и нуждался в справке, что боролся с Германией в течение всех лет войны. Ernest немедленно ринулся ему на помощь и подговорил генерала Lanhama, чтобы сделал то же. Даже прибытие сыновей на опоздавшую Звездочку не смогло полностью roz­proszyć гнева и притеснения, вызванного этой несправедливостью.

335

64. КРАПИВА И ЦВЕТОК

Праздники 1945 года были более или менее окончанием периода „ochło­nięcia" Ernesta по okropnościach войны. Неедва трогательно pra­gnął в настоящий момент распространять легенду о своей dzielności на континенте, море и в воздухе. Публично расхваливал генерала Lanhama, „одного с najświetniejszych, najwytrawniejszych и najinteligent­niejszych офицеров пехоты", которых знал, подчеркивая одновременно, что был у его бока „через несколько заклятые недели walk в сентябре, ноябре и декабре 1944 года".

В январе и феврале господствовал в Finca большое движение, непрерывно кто-то przy­jeżdżał и выезжал. Четырнадцатого марта Мэри и Ernest zalegalizo­wali своя связь в Гаване. Из разнообразных причин произвело это на Мэри меньшее впечатление чем неформальное торжество связывания словом у Ritza в Париже, осенью 1944 года. В этот раз состоялось то в канцелярии адвоката. Вне нескольких kubańskimi przyjaciół­mi, свидетелями были младшие сыновья Ernesta а также Winston Guest. После принятия с шампанским и икрой в жилье Cooperow в Vedado брачный день закончился в Finca внезапным словесным столкновением, которое Ernest начал с какого-то никудышного повода. Мэри spa­kowała пожитки и была бы немедленно выехала, если бы не zmę­czenie и последствия шампанского. Мир стал возвращен на следующий день утром и супруги potoczyło снова нормальной железной дорогой, хоть Er­nest чувствовал, что потерял свою позицию на глазах жены.

В первых месяцах 1946 года начал писать странную новую озаглавленную Райский po­wieść Сад, что является объединением прошлого с настоящим, удивительно наивную, частично спертую на wspo­mnieniach о его супругах с Hadley и Pauline, вместе с pewny­mi упоминаниями о кулисах нынешнего сожительства с Мэри. Близких приятелей информировал правда о szybkach прогрессе работы, но план повести оставался странно не назначенным. Признал Lanhamowi, что не умеет держать заложенного свысока плана, но выдумывает акцию с минуты на минуту, и что влечет ему удовлетворение письмо о kopu­lacji, не обнаружил однако содержания книжки. Зато одинаково тогда, как позже утверждал, что побуждает его к усилию „могучего poczu­cie", что умрет на протяжении года.

В июне и июле писал письма о своих военных подвигах, между прочим к русскому романисту Konstantina Simono-wa, который путешествовал тогда по Америке. В конце письма к нему выражал пожелание, чтобы Саймона мог прочитать Кому бьет

336

звон. „То нет о такой войне, которую мы познали в последних нескольких годах, — подтверждал. — Но как рассказ о малой горной военной службе может и неплохое, а есть там одно место о том, как zabija­my фашистов, которое бы się Господину podobało."

Саймона ответил ему сердечно из Бостона. Заверял, что хоть в Советской Связи не выдан еще перевод Кому бьет звон, читал его дважды в машинописи. То одна из трех или четырех книжек в его библиотеке, которое в действительности боготворит. „Малая горная военная служба" не уменьшает ее стоимость. Все woj­ny точеные через небольшие группы, включительно с доблестной защитой Stalingradu. Относительно переводчика Ernesta, Ивана Kaszkina, то по-прежнему ży­je, по-прежнему рыжеволос и по-прежнему полный любви и понимание для дел Hemingwaya.

Узнав в июле, что Мэри будет иметь ребенка, Ernest решил отвезти ее к Sun Valley, вызвал также сыновей, которые находились с Pauline в Калифорнии, чтобы приехали в августе к Idaho. Отправились на запад в началах августа, девятнадцатого утром но, в местности Casper, Мэри будилась в болях. Oka­zalo się, что имеет pozamaciczną беременность и что треснул левый яйцевод. Через весь день была на бровке смерти, аж в конце пульс затух, stra­ciła находился в сознании и врач — стажер, исполняющий дежурство в госпитале, — взыскав перчатки насоветовал Ernestowi, чтобы попрощался с женой.

Но человек, который когда-то писал сцену о „проводах с po­sągiem", решительно не хотел признать смерти решение. Чем быстрее натянул передник и капот, заставил стажера к отысканию ży­ły, заложил трубу к бутылке с плазмой, убил иглу и остался у бока Мэри, пока не повернула пульс, дыхание ей не случился снова nor­malny и пока главный хирург не вернулся из удильной экспедиции. Четыре последующих hutelki плазмы, два transfuzje крови и неделя под кислородной палаткой ликвидировали опасность. Такое niezwykłe избежание близкой уже смерти свидетельствовало, по мнению Ernesta, что некогда не стоит отказываться. В течение всех недель очаровывал его это доказательство, что,ymożna перчить судьба" вместо ему поддаваться. Dzielnosc Mary произвела на нем глубокое впечатление. Она была одинаково растрогана тем, что так ее спасал от „могилы", и через много лет утверждала, что „хорошо есть иметь его при себе в тяжелых минутах".

Как всегда в критических ситуациях, Ernest сохранялся прекрасно, пил мало, старался быть милый и веселый. После upły­wie десяти дней пожаловался, что имеет „слегка достаточно" этого „weso­

337

łego жизни". Сыновья ожидали в Ketchum и 29 встретился с ними в Rawlins, откуда взыскал их на неделю к Casper.

В начале сентября мог уже перевезти жену к Sun Valley. Воздух был там бодр, а величественная охота. Начиная от половины октября почти каждый вечер имели дичь на ужин — горные овцы, клоаки из оленя, фазаны и утки. В октябре Bumby обходил у отца свое двадцатое вы трете день рождения. Uro­czystosc этой uświetnił частный показ Убийц, фильма wyprodu­kowanego через Марка Hellingera, с Burtem Lancasterem и Ava Gardner в главных ролях. Был то первый фильм, который снимается на основе его произведения, которое Ernest мог искренне удивляться. Более того, Мэри четко поправлялась, а по критическим chwi­lach в Casper набрала к мужчине доверия. Приходила ему по мнению известная метафора Hotspura с Szekspirowskiego Генриха IV, которую strawestował в письме к Lanhama: „Крапивный перченых этих опасности мы вырываем этот прекрасный цветок доверия и веры в fa­ceta."

Пребывание в Сом Valley закончился 10 ноября; вошли в Сальто Lake City, где стали начаты через госпожу Allen и полковника Sweeny, и в Новый Орлеан, где родители Мэри впервые и единственный встретились с новым зятем. Первого декабря Heming-wayowie прибыли в Нью-Йорк, главным образом потому, что Ernest хотел себе снова увидеть с Buckiem Lanhamem и забрать его на po­lowanie в частном заказном охотничьем лесу на Gardiners Island, арендованным на год через Winstona Guesta. Когда встретились в гостинице, Lanham отметил, что Ernest говорит своим отрываемым, псевдоиндейским стилем, вроде бы словесный примитивизм мог его заслонить перед городской цивилизацией. Примитивизм характеризовал также его наряд: облегающие ковбойские брюки, фетровые ночные pantofle а также сорочку, которой браковало нескольких пуговиц. Hemingway был бы так собрался на ужин к клубу Stork, если бы Lanham не дача взаймы ему галстука, не подговорил его, чтобы побрился, и не попросил Мэри о вы пришьете пуговиц.

В клубе Ernest выглядел Ingrid Bergman, малоподвижную при столике с Чарльзом Boyer, и подобно как когда-то по отношению к Saroyana в Pa­ryzu, направил заградительный огонь обид на актера. Lanham и Мэри даром старались изменить тему разговора, и оба актера делали, что могли, чтобы смягчить агрессивность Ernesta, однако ни на что то не показалось.

Hemingway определил позже охоту на Gardiners Island как

338

fracaso, najżałośniejszą поражение, на острове господствовало потому что „nie­zmierny замешательство", разные люди все время прибывали там самолетами, „że­by играть в bridża, спорить, стрелять и питья", и погода была теплая nienor­malnie как на декабря.

Не исправил ему также юмор напечатанная в „Daily Workerze" статья Mike'a Golda, которая называла его одним из „пустых людей" американской литературы. Прибегнул к редакции, а не застав Gol­da, попросил администраторство, чтобы сказала своему работодателю, что Ernest Hemingway говорится ему odpieprzyć.

Во время очередного ужина в клубе Stork увидел Ingrid Bergman в сопровождении Michaela Blankforta, сценариста hollywoodzkiego и автора читаной повести об осаде Alcazaru в Toledo. Несколько лет ранее назвал повесть, „липовую" всего лишь на этом основании, что Blankfort не был лично нынешним во время осады, в настоящий момент но хотел обязательно пригласить его к своему столику. Blankfort отказал, wy­jaśniając причину обиды. Ernest немедленно расточил весь свой urok. Сказал, что это дело тяготеет ему на совести от шести лет. Реально считает повесть Blankforta за величественной и побаивается даже, что лучшая от Кому бьет звон. Пообещал также написать к „New York Timesa" рецензию из его самой новой книжки, но kie­dy издатель послал экземпляр рецензента к Finca Vigia, Ernest не подтвердил приема и некогда не выполнил данного обещания.

65. РАЙ NAJECHANY

Свыше сто сторон Райского Сада было уже переписанных на ma­szynie, а девятьсот еще в рукописи и хоть тема книжки медленно принимала форму в воображении Ernesta, должен был минуть еще год, прежде чем стал сформулирован: „счастье Сада, которое человек должен потерять".

Начало 1947 года проплыло успешно, но в апреле, во время посещений у Pauline, Patrick и Грегори разбились едучи малым sa­mochodem. Грегори имел поврежденное колено и выздоровел в несколько дней. Patrick вернулся на Kube, чтобы выстраиваться к вступительным экзаменам на Университет Harvarda, жалился однако на боли головы и говорил с легким возбуждением. Храбро przebrnął через экзамены, после чего получил лихорадки и маячил. На дополнительное налогообложение плохого Мэри выехала в Чикаго, чтобы ухаживать за больным отцом на рак. Er-

339

nest быстро изменил дом в госпиталь, организовал коллектив pielęgnia­rzy и сам бдел при кровати сына от севера до утра. Pauline прилетела 16 апреля и осталась в Finca 10 мая к. Ernest do­nosił, что сохраняется прекрасно. Слышала много плохих историй на его тему — что излишне пьет, будет бегать за женщинами, upra­wia азартные игры и баклушничает. Повлекло ему удовлетворение, говоря, что в настоящий момент знает, что то все ложь.

Мэри вернулась восемнадцатого, когда но Pauline появилась снова в пять дней позже, обе госпожи Hemingway заскочили тем Ernesta, что любили взаимно, а развеселили его девичьими żarta­mi на тему своих учеб в Hemingwayowskim Uniwersytecie.

Нервное напряжение, вызванное главным образом нехваткой сна, повлекло, что Ernest взорвался гневом, прочитав в газетах, что William Faulkner назвал его трусом. Так по крайней мере интерпретировал je­go слова. Произнеся речь к студентам на Университете Миссисипи, Faulkner обменял Wolfe'a, Дос Passosa, Caldwella, Hemingwaya и себя самого как наилучших современных романистов, после чего выложил свою доктрину „величественного поражения". Wolfe понес „наилучшее" поражение, поскольку имел наибольшую отвагу. Рисковал nieporadność, а даже скуку, чтобы „выбросить z.siebie все, wy­grać или проиграть, и пусть удар попадет торпеды". Дос Passos рукоположил ttroohę отваги для требований стиля. Hemingway последний на письме, потому что не хватало ему отваги, чтобы рискнуть эксперимент, так как то в разной степени делали те. Мнение Faulknera было oczy­wiście, стоящая публикации, потому использовала ее агентство Associa­ted Press.

Ernest чувствовал себя глубоко обиженным. Послал вырезку из газеты ge­nerałowi Lanhamowi и попросил его, чтобы написал Faulknerowi правду

0 его поведению под огнем в 1944 году. Lanham лояльно передал Faulknerowi длинное соотношение о военных поступках Ernesta

1 завершил подтверждением, что есть он „najodważniejszym człowie­kiem, которого я знал одинаково на войне, как во время мира. Po­siada физическую отвагу, а также ту значительно более редкую особенность — моральную отвагу." Faulkner ответил Lanhamowi листом wy­jaśniającym, а к Hemingwaya написал с извинениями. „Есть мне досадно по поводу этой diabelnie глупого дела. Po_prostu zarabia­łem тогда 250 долларов. Мои мнения были неофициальны, не к pu­blikacji... Много лет я считал, что голос человека влечет всю человеческую несправедливость, и казалось мне, что уже я сорвал с балаканием. Может это станет для меня прощальным уроком. Я доверяю, что для Господина

340

не будет иметь ни одного значения. Но если имеет или может иметь, я прошу принять выражения zawstydzenia от Барского искренне odda­nego."

Хотя и Ernest считал в духе, что заслужил крест-накрест за Za­szczytna Sluzbe, принял с удовлетворением Brazowa Звезду, предоставленную ему 13 июня во время малого торжества в посольстве amerykań­skiej в Гаване. Обоснованность звучала, что „выполнял chwalebnie służ­bę" как военный корреспондент „от 20 июля 1 сентября к и от 6 ноября 6 декабря к 1944 года во Франции и в Германии... wy­kazując вольготное знакомство современного военного знания, interpre­tując и оценивая кампании и операции сил, которые подружились, и nieprzy­jacielskich, двигаясь свободно под огнем в районах борьбы целью получения подробной картины ситуации. Благодаря своему писательскому ta­lentowi господин Hemingway передал читателям живую картину трудов и триумфов лицевого солдата а также его организации в бое."

В четыре дня по этому торжеству Чарльз Scribner известил его

0 внезапной смерти Maxa Perkinsa, завершая словами: „Некогда не mia­łem лучшего приятеля." Ernest делил этот взгляд, а более того, считал Maxa „величественного, величественного редактора", который некогда не вычеркнул ему ни один абзац не требовал внедрения изменений в тексте. То последним не было полностью сжатое, хоть при этих немногочисленных изменениях, которые рекомендовал, Max всегда относился к Ernesta с рассудительной мешаниной такта и льстивости.

Hemingway выслал Мэри к Key West, чтобы посидела у Pauline

1 вы dobrzała по кишечным болям. Когда вернулась в июле, Patrick чувствовал себя намного лучше и выдавалось, что невезучий период do­biegł конца. Pauline приехала опять на общее торжественное торжество с Ernestem, а Марк Heliinger, производитель Убийц, хотел zakupić четыре последующих повествования по 75 000 долларов каждое, с дополнительным гарантированием автору десяти процент zys­ków из każdeigo фильма, если вынесут выше миллиона.

Однако в августе появился новый страшный призрак. Ernesto­wi начало странно дзинькать в ушах и доктор Herrera подтвердил, что тиснение подскочило ему к 215 на 125. Имел большой избыток веса, следовательно врач рекомендовал сжатую диету. Ernest сохранил это сообщение в tajemni­cy перед всеми за исключением Мэри, в надежде, что воздух и движение в Sun Valley вернут ему снова форму. В сентябре wy­ruszył в дорогу с Ottonem Bruce как водителем. Изменили обычную трассу, чтобы заехать к Windemere у озера Walloon, где в настоящий момент

341

хозяйничала сестра Ernesta, Sunny. Замешкались также в Рейдов Lodge, где посетили Chuba Weavera, старика знакомого Ernesta с ранчо Nordauistow. Мэри и Pauline остались в Finca — Pauline, чтобы присматривать Patrickiem в последних неделях rekonwales­cencji, а Мэри, чтобы присматривать строение трехэтажной башни с wi­dokiem на море и далекий город, которая должна была обеспечить Ernestowi более спокойное место к работе.

Hemingway так пристально предостерегал diety, что до конца года stra­cił 14 килограммов, и тиснение упало ему к 150 на 104. Вспоминал, что доктор был предварительно „четко spietrany" его состоянием. Он сам также испугался на весть о смерти нескольких лиц, poczy­nając от Maxa Perkinsa аж по Палачи Дос Passos, которой оторвало голову в ужасной автокатастрофе 12 сентября. Умерли также два его давних товарища из Испании, генерал Hans Kahle натуральной śmier­cią и генерал Карл Swierczewski, который стал жертвой политического za­bójstwa. Ramon, повар с Finca, умер мгновенно на сердечный припадок. Одинаково внезапной была смерть Марка Hellingera в возрасте сорока четырех лет.

Незадолго до Рождества позвонила по телефону из Мексики какой-то Lillian Ross, которая должна была писать для „New Yorkera" о Sid-neyu Franklinie и хотела поговорить с Hemingwayem о нем przy­jaźni с матадором. Ernest пригласил ее к Ketchum и с места ocza­rował.

На праздники кроме трех сыновей писателя и Мэри была там „вся пачка из Сальто Lake и десятки других лиц". Мэри каждый вечер przy­rządzała на ужин утки, фазанов и дичь, коржи для детей и бесчисленные шоколадные пирожные, которые завершали есть при завтраке. Кроме того так увлеклась ездой на лыжах, что отложили выезд о дополнительном две недели.

Первого февраля отправились в длинную дорогу на Флориду. Вернувшись домой Ernest впервые увидел новую башню. Увлекался видом из своей мастерской, но очень трудно было ему там писать. „Браковало ему наших домовых отзвуков" — записала Мэри. С Idaho ввезли новую собаку, названного springer-spaniela Czar­nuszek или Черная Собака, которая wprędce стал najwierniejszym членом извитого господина дома.

В этом самом месяце приехал с женой и сыном Malcolm Cowley, по мнению наилучшего Ernesta в то время критик в Соединенных штатах. Должен был он провести двухнедельную серию разговоров перед написанием для длинного склада „Life" статьи о карьере

342

Hemingwaya. Ernest начал также переписываться с Lillian Ross, к которой уже обращался per „Corko". Cowley и она должны были остаться pierw­szymi летописцами его жизни, действующими с его персональным bło­gosławieństwem. Утверждал, что разговор о себе приправляет его nie­omal о физической болезни. После odjeździe Cowleya донес ему, что их биографические сессии лишили его способности письма на всю неделю.

Те разговоры вызывались однако к увековечению Hemingway-owskiej легенды, на что влияние имело также мнение, которое на uży­tek Cowleya выставил приятелю генерал Lanham. Через всю весну Ernest переписывался по-прежнему с Cowleyem и Lillian Ross, in­formując о своей персональной истории и взглядах. Критику chwa­lił się между прочим тем, что спал с каждой женщиной, которой захотел, а также с несколькими, которых не хотел. Как утверждал, его ненависть к матери не есть freudowska: мать то наибольшая общеамериканская яга общевремен. Первую большую психическую рану в его жизни представляло открытие, что отец был трусом. Подал даже szczegóło­wą соотношение о самоубийстве доктора Hemingwaya.

Письма к панне Ross были полны дружелюбию и веселых анекдотов. Намекнул о неприятного осадка, который в нем будит „ложь" Sidineya Franklina на тему их давних взаимоотношений, и предложил odpo­wiednie лица, о которых могла бы написать в „New Yorkerze", mię­dzy другими доминиканского диктатора Trujilla. Объявил rozbra­jająco, что слишком рано научился ступать опасно, чтобы люди оставляли его в покое. Завозил Lillian известность своих персональных героев, на которой очутились Peter Wykeham Barnes с RAF-u, Michel Ney, командующий задней охраны Наполеона во время отступления из Москвы, собственная жена Мэри, потому что оперлась смерти на столе opera­cyjnym в Casper, и в конечном итоге Patrick, который закончил успешно год учеб на Университете Stanforda и собирался в путешествие wa­kacyjną к Европе. Фамилии Gustawa Flauberta и Джеймса Thurbera дополняли той письма.

Редакция „Cosmopolitan" прислала в Гавану молодого dzienni­karza, Aarona Эдварда Hotchnera, большого обожателя Heming­waya, с заданием просьбы писателя о статье о будущем litera­tury. Однако Ernest в разговоре с ним пропускал эту тему, после чего забрал Hotchnera на рыб. В июне dumnie отбросил propo­zycję вступления в Американскую Академию Искусства и Литературы, в конце месяца но, как прощальный жест по отношению к Patricka, zorgani­zował десятидневную морскую экскурсию к Cay Залов, Anguillas и Ba­hama Banks. Во время этой экспедиции начал писать предисловие к no-

343

wogo, Иллюстрированного издания Прощания с оружием. Закончил ее 29 июня — были то свободные воспоминания о прошлых вещах, из pod­kreśleniem трудов и радостей, которые сопровождали письмо этой книжки. Не нравились ему иллюстрации Rasmussona, особенно те, которые представляли Catherine Barkley, и наблюдал неотвратимую rozbież­ność между свиданием вещи, мест и людей автором и через художника.

В июле, на протяжении следующего длинного рейса, обходил свое czter­dzieste девятый день рождения. Тот день проплыл uroczyście и в nastro­ju эйфории, который длился через большую часть лета. Ernest начал в настоящий момент планировать путешествие к Европе, первую от времени войны. Wyperswado­wal себе, что к Sun Valley съезжают очень большие толпы, а изменение образа жизни и места сделало бы хорошо одинаково Мэри, как ему. Хотел повлиять в начале сентября каким-то малым, медленным судном из Гаваны к Канны и через всю дорогу łowdć рыбы.

Посреди этого планирования поступило тревожное сообщение о cho­robie адвокате Ernesta, Maurice'a Speisera, которого познал в Hen-daye перед двадцатью годы. Speiser умер 7 августа и хоть He­mingway часто критиковал способ ведения через него intere­sów, сочувствовал над этой смертью как над еще одну из длинной серии потерь, понесенных от 1944 года. Многих людей „совсем okej", uwa­żających, что „Рубероид глуп", уже не жило. Имел удовлетворение, потому что доказал, что умеет их продержать. Однако время от времени, в posępniejszych моментах, слышал холодный ветер szumiący вокруг ворот Эдема.

68. ПРОШЛОЕ И НАСТОЯЩЕЕ

Романтичные времена юности в Италии ожили ему в памяти, когда „Jagiello" завернул в Геную. Едва разгружено Buicka из судна, нанял водителя и отправились в Стрессы. Мэри, которая была здесь впервые, увлекалась избытком осенних цветов и fioł­kowymi туманами в долинах, и Ernest наслаждался возвращением домой. Жители полночной Италии трактовали их оба „как mo­narchów". Alberto Mondadori, один из двух итальянских издателей Ernesta, обеспечил его, что его книжки разошлись в большем количестве экземпляров чем какого-либо дела другого послевоенного автора. Все его читают, от простых матросов к изысканным семьям

344

итальянской аристократии. Удовлетворение Ernesta крепчало, Ulcdy |r> chali со Стрессы через Como, Bergamo и извилистой дорогой к CoHiiw <l'Am pezzo. Хотя и самое местечко разрослось, очерки розовых и красных вершин не изменились от времен, когда Ernest, линь dley и Renata Borgatti забавляли здесь зимой в 1923 году. Najcudowniti|s/>< из всего, говорил Ernest забывая о своих более поздних путешествиях, была влиятельность открытия заново пейзажа полночной Италии, который раньше осматривал всего лишь из переполненных военных грузовиков или через gogle, когда проводил санитарку.

В Cortinie заключили знакомство с графом Federico Kechlerem и его женой Марией-Луизой, а когда в конце октября ехали в We­necji, оказалось, что и там являются „очень популярными типами". Ernest стал именуемым Cavaliere di Gran Croce al Merito через Kawa­lerow Maltanskich и вместе с „Леди Мэри" наслаждался komfor­tem гостиницы Gritti и Harry's Baru. Питал чувство, что весь город принадлежит к нему, и смог себе даже вселить, что при временах юности dwu­krotnie помогал его защищать.

Первая всемирная война была так очень нынешней мысленно его, что осуществил специальную экскурсию к месту, в котором стал ранен перед тридцатью годы. Там, где были когда-то окопы, нашел za­głębienie, которое признал воронкой по землянке, разрушенной через eksplo­dujący снаряд из мортиры. Выковырял patykiem ямку и воткнул у него банкнот tysdąclirowy. Этот символический жест должен был значить, что отдал итальянской земле одинаково свою кровь, как деньги.

Почти весь ноябрь провел частично с Мэри, частично сам на острове Torcello, на час дороги судном к северу от Венеции, на Лагуне. Утром работал, пополудни охотился на уток. Под po­zorem, что не любит посещения, по крайней мере такого вида, od­mówił выезда с Мэри на автомобильную экскурсию к Флоренс и Fiesole и остался, чтобы написать для склада „Holiday" Wielka голубую реку, произведение о гольфстриме.

Hemingwayowie намеревались отзимовать в Cortinie, потому по po­wrocie Мэри наняли там домик. В началах декабря Ernest собрался с графом Carlem Kechlerem, братом Federica, на kuro­patwy к заказному лесу охотничьего барона Nanyuki Franchetti. Познал там dziewiętnastoletnią Андриана Ivancich, который происходит из семьи, которая перед 1800 годом прибыла из острова Lussino у wybrzeży Dalmacji и осела в Венеции, в палаццо на calle de Rimedio. Adria­na получила wjkształcenie в местной католической школе для девушек и по-прежнему проводила скромную жизнь под пристальным глазом

'345

owdowialej матери. Была среднего роста, стройного строения, имела memipłu, бледное лицо, ореховые глаза и немного орлиный нос. Ernestowi облюбовался ее мягкий голос, женственный способ бытия, страстный katoli­cyzm, факт, что была суеверна, а также (что не наименее важное) ее смугловатая красота. Когда пригласил ее на ланч, чтобы познала Мэри, przy­niosła albumik с девичьими рисунками и воспоминаниями. К этому сборнику привлек свой автограф. Уже обращался к ней per „córko".

Boze Рождение провел с женой в Cortinie, радуясь с sprze­daży Моего старика завода Twentieth Century Fox за 45 000 do­larów. В последних днях года намекнул Чарльзу Scribnerowi о своей повести о континенте, море и воздухе, донося, что в настоящее время работает над частью, которая касается моря. Есть она самая тяжелая, поскольку обнимает 1936—1944 годы, тогда как при RAF-ie был только два месяца, а при пехоте семь. Заверял издателя, что работает медленно из двух причин. Одним является беспрестанное досадное звонит в ушах, которое влекло, что в течение последних пятнадцати месяцев должен был употреблять что четыре часа тошнотворные лекарства, dru­gą но то, что в этот раз решил писать лучше, чем абы как до сих пор.

Читает в настоящий момент две повести: Молодые львы Iriwina Shawa и На Сицилии Elia Vittorini. Первую считал позорной и жалкой книжкой, а ее автора назвал оппортунистичным трусом, который некогда не отдал выстрел в борьбе. Считает, что Shaw sportretował Мэри Welsh в po­staci Louise, Leieestera Hemingwaya как негодяя Keane'a, а его самого как индивида фамилией Shearn. На Сицилии прочитал в щеточных od­bitkach и написал короткое предисловие к изданию ame­rykańskiego, определяя Vittoriniego как оригинального писателя, в któ­rego делах есть „дождь", то есть

„знание, опыт, вино, хлеб, маслиновое масло, соль, уксус, кровать, ранние poranki, ночи, дни, море, мужчины, женщины, собаки, любимое samo­chody, велосипеды, взгорье и долины, появление и исчезновение поездов на простых и извилистых путях, любовь, почесть... колючки ежа, гуденье куропаток на липовых колодах, запах сладкой травы и свежо выдубленной кожи и Сицилия".

В складе „Life" появился в январе Портрет Mister Папы Malcolma Cowleya, первое биографическое исследование, авторизованное через Hemingwaya. Хотя и не было „страшно подробно", как донес Lanhamowi, хвалил скрупулезную честность Cowleya, который

136

приспособился к его пожеланию и не вместил в тексте определенных данных. Невзирая на то не позволил критику написать полную биографию, потому что как позже выяснил Lillian Ross, выдавалось ему „достаточно ma­łostkowe" позволять так забальзамировать еще при жизни. Если бы его когда-то название „натолкать", как можно лучше сделали бы то братья Jonas с Yonkers, самые славные препараторы животных в стране.

Мэри, которая в последнее время начала себя называть „короткой счастливой женой господина McPappy", обрушилась на внушение Cowleya, что Ernest не был спортивной звездой за своих школьных времен в Oak Park, он сам однако признал позже, что был хорошим в стрельбе, polo­waniu и рыбалке, но не в коллективном спорте.

В феврале оба Hemingwayowie имели хлопоты со здоровьем: Мэри сломала на лыжах ногу в кости, Ernest получил воспаления легких, которое заковывало его к кровати на две недели. В марте инфекция из малой царапины в углу глаза началась ему внезапно roz­przestrzeniać по лицу. Врачи в Cortinie распознали розу, когда но выразили опасение, что может атаковать мозг, Ernest прибегнул к госпиталю в Padwie. В то время приехал в Венецию Sinclair Lewis и занял апартамент в гостинице Gritti. Ernest писал позже, что пользуясь его отсутствием Lewis „przygwoździł" Мэри trzy­godzinną diatrybą на тему я „Боготворю Ernesta, но...". Имел za­strzeżenia относительно снобизма Ernesta, его скупой производительности pi­sarskiej и неблагодарности, потому что Hemingway некогда не воздался ему при расхваливании Кому бьет звон. Lewis завершил разговор wy­razami сочувствия для Мэри как для жены гения и оставил ей к урегулированию принадлежность за drinki.

По возвращении из госпиталя Ernest познал старшего брата Андриана Ivancich, Gianfranco, а выслушав рассказы о трагических dzie­jach его семьи в 1944—1945 годах, почувствовало искреннее удивление для этого мужественного, стоического молодого человека.

Прервал в настоящий момент работу над морской частью длинной повести, чтобы полакомиться более короткой. Изначально была то только история охоты на уток на холодной воде Лагуны, быстро однако разрослась в его воображении. Был достаточным снобом, чтобы хотеть wykorzy­stać знакомство с семьями Franchettich, Di Robillantow, Kechlerow и Ivancichow. При фоне послужили ему гостеприимные внутренности Harry's Baru и гостиницы Gritti, а также зимний пейзаж Венеции. Хотел udrama-tyzować конфронтацию между dworna моментами во время, odległy­mi о близко тридцать лет. В первом из них герой, подобно как он сам, был бы dziewiętnastoletnim парнем, тяжелораненым над

347

Anno Pluve, неподалеку от Венеции. Во втором моменте этот самый человек посещал бы опять те места в сороковом dzie­wiątym года жизни, глядя назад на свою юность с charakte­rystyczną ностальгией.

Тридцатого апреля, когда входил вместе с Мэри на пласт „Jagielly" в Генуе, чтобы вернуться в Гавану, не был еще pe­wien, какой будет характер повести и ее окончательные размеры. Работу над ней задержал накопленным как обычно куча просроченной korespon­dencji и удильная экспедиция на Острова Bahama в началах czer­wca. Nanyuki Franchetti приехал из Венеции, Buck Lanham przy­leciał из Вашингтона, а Gigi прибыл с Key West, но экспедиция не удалась, потому что море было беспокойно, неисправный экипаж, Gigi но должен был спешно вернуться к Key West на операцию подростка ro­baczkowego.

В течение следующего месяца Ernest выстраивался к своим pięć­dziesiątych дня рождения. Подобно как полковник из повести, все время po­wtarzał, что имеет уже пол столетия. Предпочитало то влечь ему ровное удовлетворение, как внутреннее убеждение, что имеет непрерывно dwa­dzieścia пяти лет. Единственной досадной стороной в тот день было, что ни один из его американских обожателей не прислал телеграмму с powinszo-waniami, хоть поступили похвальные телеграммы от нескольких zagranicz­nych издателей. Послеобеденное время двадцатого первого июля провел с пятью товарищами на „Pilar", выпивая вместе с ними ящик шампанского. Получил много торжественных подарков, чувствовал себя как mło­dzieniec, его вес упал к девяноста килограммам, а в cią­gu той недели написал 3199 слов повести.

Работа шла ему в настоящий момент так хорошо, что в письме к Чарльзу Scribnera позволил себе на легкое хвастовство. „Jezu Chryste — написал — нужно иметь веру в себя, чтобы быть czempionem, а то есть единственное, чем всегда я хотел быть." Его повесть будет вероятно лучше от всех книжек, которые умел бы написать какой-либо другой негодяй, живой или умерший. Повседневно становился перед машиной słu­chając утреннего кукарекания своих боевых петухов на дворике и радуясь фактом, что родился по то, чтобы писать. Дошел в настоящий момент до стадии поиска заглавия. Наиболее нравились ему Rze­czy, которое я знаю и Ново погибший рыцарь, zaczerpnięty из średniowiecz­nej баллады Два ворона.

Настроение chełpliwości только шаг делил от черного страстного захвата. Wywo­lala ее журналистка из склада „McCall's", usiłując провести интервью с siedemdziesiętiosiedmioletnią матерью Ernesta, который в последнее время

348

„играл роль" отданного сына, однако, как утверждал, в rzeczywi­stości ненавидел матери точно вот так же как она его. Пригрозил в настоящий момент, что если Сапы предоставит интервью этой dziwce с „McCairs", zo­stawi ее без цента.

Хоть хорошо чувствовал себя на Kubie, уже говорил о следующем путешествии к Италии; намеревался повлиять в ноябре насколько de Франко", za­trzymać się в Париже у Ritza, а затем ехать в Veneto, где мог бы делать поправку книжки в будни, в воскресенья но охотиться на уток. Согласился, чтобы повесть печатал в отрезках склад „Cosmopolitan", в значительной степени из симпатии для молодого Hotchnera, который 5 сентября приехал провести с женой каникулы на Kubie. Ernest сразу забрал его на пласт „Pilar" и вручил ему первые разделы книжки. Так как Buckowi Lanhamowi в 1945 ro­ku, заглядывал что читает через плечо, сопел ему в ухо, не szczę­dził комментариев и смеялся из фрагментов, которые считал потешным. Hotchnerowi трудно было сосредоточиться, следовательно покрыл озабоченность pro­sząc, чтобы мог забрать и без спешки прочитать эти страницы. Re­zultat визита был для Hemingwaya достаточно благим, потому что Hotchner остался собственно его агентом в ведениях переговоров со старшими redakto­rami „Cosmopolitan".

В неделю по выезду гостя Ernest наконец решился на заглавие Зареченский, в тень деревьев, которая есть сокращенной версией przed­śmiertnych слов генерала Stonewalla Jacksona. Дача взаймы от Char­lesa Scribnera 10 000 долларов и выслал Мэри в посещения к ro­dziców, сам но делал, что мог, чтобы podtrzymać свою репутацию гуляки. Пригласил например к Finca на ужин свежо прибывшую в Гавану проститутку, которой предоставил прозвище Ксенофобия, в kil­ka дни позже но осуществил непрофессиональный визит старой проститутке Leopoldinie, своей однолетке. Обменивали локальные сплетни и opo­wiadali себе, как то назвал, „грустные истории о смерти королей".

Полный надежде на быстрое уже завершение повести написал к Bucka Lanhama, что все время, которое абы как провело в Италии, „оплачивается в настоящий момент вдвойне и вчетверо". Герой книжки, puł­kownik Cantwell, является синтетическим портретом трех людей: Char-lie'ego Sweeny, прежнего наемного солдата; Lanhama, твердого ofi­cera с West Point, а прежде всего его самого, такого, которым мог бы быть, если бы рукополагал солдатке, а не писательству. Хочет показать весьма интеллигентного военного, глубоко ожесточенного своими опытами. Ходом является, как обычно, любовь и смерть, а герой то тип человека, „обращенного против мира". Борьба

349

в этой книжке — писал Ernest — „продолжаются за сценой, так как у Szeks­pira". Есть там внимание о подчинении Парижа, а также о его переживаниях в Ardenach, Schnee Eifel и в lesie Hiirtgen.

Герой не только посещает сельское владение ro­dziny Ivancichow, которое бомбардируется, под сан Michele al Tagliamento, но осуществляет также, как самый автор, церемонной экскурсией на дамбы под Fossalta. Смотрит из башни старой церкви на Torcello, фолликула в Gritti Palace в We­necji, встречается с американским романистом, то есть Sinclai­rem Lewisem, а покинутую жену „скурил в себе... и wyegzorcyzmował" на протяжении прошлых лет, так как Ernest. В конечном итоге имеет таких приятелей, взятых из жизни писателя, как maitre d'hótel с Gritti Pa­lace, Cipriani с Harry's Baru а также Nanyuki Franchetti. При прототипе Renaty послужила Адриана Ivancich. Не была правда графиней и не любила в Ernescie, разве что в какой-то туманный, девичий способ, но соединял их связь, сентиментально платоническую. В письмах Hemingway по-отечески называл Андриана „Дочкой", выражал также na­dzieję, что чувствует себя хорошо и счастлива, зато в лице po­wieściowej Renaty пробовал поэтической метафоры, более составленной чем все существующие к этим порам. Хотел окружить девушку аурой po­krewną Венеры, словно богиню, которая возникла из моря, чтобы стать опекунским духом starodawnego города, Венеции. Ее имя позаимствовал от Renaty Borgatti, с которой он и Hadley подружились в Cortinie в 1923 году, но был в полной мере сознателен, что значит оно что „возродилась". Стремился, чтобы олицетворяла духа юности odrodzo­nego в уме пятидесятилетнего полковника. Могла symboli­zować свежесть, невинность, отвагу и идеализм, характеризующее одинаково Ernesta, как полковника Cantwella, прежде чем постарели и горкли на войне. В любовной сцене в гондолы Ernest позволял себе на подобные эротичные мечты, как в Прощании с оружием, потому что Андриан некогда не находился с ним один на один.

Связь Renaty и полковника напоминала также связь любовников из Райского Сада. Что-то с того, что говорили о цвете и состоянии włas­nych волос, о еде, питье и opaleniźnie, попало к сценам jedze­nia, питье и обработки любви в При реке. Однако атмосферу мутило странное психологическое душевное расстройство, словно Ernestowi начинало браковать уверенности себя и отвага.

В ноябре было уже понятно, что не закончит повесть перед od­jazdem к Нью-Йорку и Парижа, но невзирая на то зарекомендовал машинисту переписать килька первых разделов для Hotchnera, а забавлявшего в Finca Gianfranco Ivancicha попросил об исправлении правописания

350

итальянских названий местности а также географических ошибок. В nie­spełna шести месяцев по возвращении на борту „Jagielly" снова выезжал за границу. Был уже в каникулярном настроении.

67. ПРИ РЕКЕ

Во время короткого пребывания в Нью-Йорке встретился с Lillian Ross, которая собирала материалы к статье о нем. Сказал ей между прочим, что есть в хорошей физической форме, но полностью wypompo­wany через borykanie с книжкой. Люди не ценят „straszli­wej ответственности письма". Видят только эту более позднюю нехватку ответственности, когда писатель отдыхает по работе, так как он в настоящий момент. Свою новую военную повесть считал за лучше, чем Pozegna­nie с оружием, потому что от того времени избавился юности и наивности.

Первого вечера кроме панны Ross пригласил на ужин Marle­ne Dietrich, Чарльза Scribnera, George'a Browna, изысканного спортсмена, в которого гимнастического зала часто боксировал, Virgi-nie Viertel, которая должна была поплыть через океан вместе с ним и Мэри, а также Aarona Hotchnera. Желая его подговорить на общий выезд, обдумал такой подступ: предложил, чтобы Hotchner вернулся к главному re­daktora с частью рукописи а также обещанием, что Hemingway prześle остальные из Парижа. Тогда тот захочет отправить Hotchnera за счет „Cosmopolitan", чтобы следил автора, пока не составит всю книжку. Ernest прибавил с конспиративной улыбкой, что трек в Auteuil был бы идеальным местом на конференции о rę­kopisie. Хотел бы также oprowadzić нового приятеля по Левому Brze­gu, чтобы ему показать места своих давних триумфов.

Последнего дня пребывания в Нью-Йорке собрался с Lillian и Pa­trickiem к Metropolitan Museum, где увлекался особенно Toledem El Greca и полотнами Cszanne'a. Стоял несколько минут перед Skalami в lesie Fontainebleau и сказал Lillian, что научился описывать пейзажи, изучая этого художника в давние времена в Париже. Из пласта „Сколько de Франко" послал к ней письмо с podzię­kowaniem при прощальном подарке в образе бутылки teąuili а также при то, что не хотела его „надавливать" проводя интервью. Может na­pisać, что ей живуче нравится, только должен считать на грамотное правописание фамилий а также избегать обижающих высказываний о людях, о которых вспоминал.

После завершения первого черновика книжки немедленно начал

351

рассказывать приятелям, что „выкачан насухо", wskrze­siwszy это возвращение из лексического состава Duff Twysden с 1925 года. Был горд из конечной сцены, в которой полковник Cantwell умирает на сердечный припадок. Мэри, Hotchner, Virginia Viertel, а даже машинист заливались якобы слезами во время литературы для чтения. Письма Ernesta из двух предваренные недели, Божьи Рождение, были недостоверно cheł­pliwe. Снова „выиграл" и утверждал, что докончил работе в подлив энергии. Права на печать в отрезках продал при 85 000 долларах, а надеялся, что число проданных экземпляров достигнет или переступит пол миллиона.

В дождливые и ветреные дни странствовал по улицам Парижа с Hoteh-nerem и рассказывал витиеватые истории о войне и мире, в целом спертое на факты, но склонное возвышаться в зону фантазии. На po­godne поюга ставили на коней в Auteuil и так проплыл им этот месяц. В Преддверие Hemingwayowie и Viertelowie отправились на po­łudnie Франции большим нанятым Паккардом. „В последний момент мы dopchaliśmy Hotcha" — написал Ernest, который сидел около водителя, предоставляя объяснения на тему околиц, которые проходили. С Nicei Viertelowie и Hotchner вернулись в Париж, Ernest и Мэри ехали в Венецию, где много времени проводило в сопровождении своих аристократических приятелей: Nanyuki Franehettiego, Carla Kechlera и Андриана Ivan-cich. Познали также księżnę Aspazje, мать короля Югославии, которая объявила однажды, что безумствует за Ernestem и охотно wybu­duje для него специальный дом в своих садах, если захочет там поселиться.

С началом февраля упал снег, следовательно ехали на две недели в Cortiny, где Ernest снова получил инфекции кожи, prawdopo­dobnie в результате аллергии на порох strzelniczy. После курса лечения penicy­linowej вернулся в Венецию, готовый начать работу над первыми 238 страницами машинописи. Запал его немного остудило сообщение от Hotchnera, который освобожден с места в „Cosmopolitan", и от Мэри с Cortiny, что снова сломала ногу в кости. Не помешало им это однако выдать 5 марта ужина для Mondadorich, во время któ­rej руководитель фирмы повлек удовлетворение Hemingwayowi, говоря, что его фамилия фигурирует на листе кандидатов к награде Nobla. Чтобы za­pobiec возможному скандалу в результате описания лиц, которые живут, Ernest не согласился на публикацию Зареченский в Италии перед истоком по меньшей мере двух лет, с выразительной гордостью зато wspo­mniał о выполненном через Андриана проекте суперобложки к американскому изданию — стилизованной перспективе weneckiego канала.

352

В дороге обратной к штатам Hemingwayowie замешкались в Париже. Ernest набрался воспаления бронхов в холодном, wilgot­nym климате, а на дополнительное налогообложение плохого получил досадное письмо от Ольги Rudge, подруг Ezry Pounda, с запросом, что сделал для давнего przy­jaciela, от пяти лет чахнущего в госпитале Sw. Elzbiety в Wa­szyngtonie.

Действительно не сделал ничего, потому в Нью-Йорк прибыл в melan­cholijnym настроении, которое частично смогли рассеять оживленные товарищеские контакты. Patrick приехал из Гарварда, Marlena Die­trich пришла на ужин полная захвату для первых rozdzia­łów Зареченский, утверждая, что ревнива о Renate. Ernest встретился также с полковником Sweeny, с Гарольдом Rossem с „New Yorke-ra", с Buddym Northern и Evanem Shipmanem. Что-то в его способе bycia^ насунуло Shipmanowi мысль, что „есть более, чем обычно nie­szczęśliwy". Много времени проводил в сопровождении Lillian Ross, udzie­lając на ее вдумчивые вопросы ответов, в которых была соответствующая ему мешанина правды и фикции.

Najradosniejszym событием во время пребывания в Нью-Йорке была непредвиденная встреча с Chinkiem Smithem, который przyje­chał там с лекциями от имени ирландского правительства. Chink odzie­dziczył родовое имущество в графстве Cavan, изменил фамилию на Dor-man-0'Gowan и выступил из британской армии в степени генерала дивизии. Поразился в настоящий момент видя, к какой степени Ernest „posza­rzał и вздулся" на протяжении двадцати пяти лет, но прочитанный od­cinek Зареченский выдался ему хороший „diabelnie". и

Седьмого апреля Hemingwayowie добрались до Finca, где Ernesta ожидали три письма от Андриана. Отписал, что бракуют ему ее было каждой минуты от опущения Hawru, куда его отвела. К Lillian Ross зато начал высылать очередные воспоминания auto­biograficzne, которые по его мнению могли добавиться к przygotowy­wanej через нее характеристики писателя. Осталась она напечатанная 13 мая и в целом, хоть не повсеместно, получила в Нью-Йорке мнение „miażdżącej". Панна Ross была поражена, потому что гордилась своим объективизмом и старалась представить всего лишь то, что widzia­ła и слышала в присутствии писателя от 16 18 ноябрь к 1949 года, позволяя догадываться „ощущения симпатии и удивления" для него и его работы. Ernest не делил ее удивления во всей полноты. Prze­czytawszy та статья в щеточных оттисках две недели ранее, предрек Чарльзу Scribnerowi, что наделает ему „ca­łą массу порядочных новых врагов". По его мнению панна Ross

353

невзирая на хорошие намерения, смогла презентовать Scribnera и Heming­waya как „Конское Zadki". Однако есть то „Ka-Zety о хороших намерениях" и народе без сомнения запомнят только факт, что wydruko­wano в журнале их фамилии. Подобно как то сделал по opubliko­waniu Портрета Cowleya в „Life", написал к автору, что статья „хороша, добросовестна и okej". Не теряет на нем больше чем одного приятеля ежедневно. Такими потерями не должна сокрушаться. Не допускает ни в течение минуты, чтобы пробовала „высадить его с sio­dła".

Хоть с каждым днем погружался каждый раз более глубоко в сентиментальные мечты о Венеции, говорил, что не является грехом любить и Мэри, и Андриана; то po_prostu только определенная форма неудачи. Литературные выгоды очевидны. Настоящая творческая сила доходит, по его мнению, к полному расцвету только тогда, когда кто-то любит. Независимо от no­stalgii сохранялся так как всегда; какого-то дня например ехал в Гавану, „spiknął с несколькими старыми блядями", wró­cił домой на обед, опоздавший на два часа и, стал „отчитан" через жену. Завтра написал к Scribnera, что Зареченский должен быть za­dedykowane „Мэри с любовью".

Первого июля, по окончании работы над оттисками szpalto­wymi, собрался с Мэри на трехдневную удильную экспедицию. Mo­rze было взволновано. В определенном моменте потерял равновесие, po­śliznął się на мокром пласте и упал тяжело, ударяя головой об одной из больших klamer, придерживающих ошибке. Врач заложил ему три шва, а хоть завтра Ernest уже в шесть был на ногах, голова крепко его болела, на позвоночнике но mdał guza величины мяча golfowej.

Через все лето писал письма к близким приятелям и к чужим. В czę­stych минутах одиночества позволяли ему они общаться с ludź­mi, писал следовательно к Lanhama, Андриану посылал комплименты и za­pewnienia любви, с Harveyem Breitem с „The New York Times" обменивал внимание о бейсболе и боксе, к Lillian Ross но, которая ехала в Калифорнию, высылал все, что только ему пришло к голове: потешную мешанину сообщения, сетований, внимания filozoficz­nych, советов и остроумия. Корреспонденцию удерживал в целом в uprzej­mym тонет, умел однако быть против недостоверно грубый, как например относительно панны Kathleen Sproul, которая nie­gdyś учила его сестру Carol в Rollins College на Флориде, и te­raz осмелела выразить ему сожаление по поводу „трагических" рецензий из какой-то его книжки, хоть ее не читала. В порыве gnie­

354

wu назвал панну самонадеянной и нахальство Sproul и послал ей три доллара, чтобы себе купила эту книжку.

Тон таких писем свидетельствовал о частых состояниях раздраженности, wy­wołanych частично болями головы, которые вернулись по июльскому случаю, а частично ощущением приведения в состояние разочарованности по поводу Андриана. Говорил, что не нуждается в психиатре, чтобы понять причины своих na­strojów депрессии. Были ими тошнота, гордость и неприятный осадок. Все излечимые — в такой или другой способ. Намекал даже о возможности самоубийства, не без определенной teatralności.

68. ПУТЫ И СТРЕЛЫ LOSU*

Наперекор большим надеждам и хвастовству Ernesta, критика приняла Зареченский, в тень деревьев с ощущением скуки и неожиданности. Американские и английские Re­cenzje наершились такими przymiotni­kami, как что разочаровывает, обескураживающее, такое, что огорчает, никудышное, плохое, такое, что говорится, напряженное. Утверждаемый, что книжку читается как пародию давнего стиля автора, рецензент которого лондонского „Observera" назвал „сельским эксцентриком типа американского о oryginal­nym, но ограниченном литературном таланте". Небольшая группа людей, между прочим Elliot Паулы и Чарльз Poore, защищала повести; recen­zent литературного дополнения „London Times" приравнивал ее настроение лебединого пения к Edypa в детские Лагеря Sofoklesa и Бури Шекспира. John 0'Hara назвал Hemingwaya мастером, с которым нужно считаться, а также самым „выдающимся автором от смерти Шекспира". Ту именно рецензию послал Ernest Адриане Ivancich, добавляя, что „New York Times Book Review", где появилась, является najpoważniejszym журналом в стране.

После публикации книжки, интересная вещь, Afdera Frainehetti, mło­da сестра Nanyukiego, начала выбалтывать приятелям, что то она послужила при модели Renaty. Склад „Europeo" вместил съемку Андриана и Afdery с подписью, что Renata является соединительным портретом их обоих. Afdera подвинулась однако дальше, утверждала, что Ernest в ней смертельно влюблен, что посетила его дважды на Ku­bie, а недавно провели вместе месяц в Париже, выигрывая mi­liony франков в Auteuil. Ernest считал это все при колоссально

355

потешное и написал к Андриану, что не нужно ругать Afdery при ее девичьем фантазировании; не является грехом отдаваться тому, je­żeli не наносит никому вред.

Согласился написать короткое предисловие к списку его opubliko­wanych дел, готовленного через Lee Samuelsa, коллекционера Hemingwayowskich воспоминаний, зато отказал Harveyowi Breito-wi согласию на написание своей биографии. При рано есть писать что-то de­finitywnego, подтвердил; живут еще слишком много женщин, включительно с его матерью и женами. Не должен думать о себе, но сконцентрироваться на своей работе, семье и ежедневных проблемах.

Его поведение дома становилось каждый раз более обременительным. По-прежнему rozzłoszczony на рецензии и rozdrażniony болями в ноге, któ­re влек притеснение odłamków с 1918 года на нервы и вены, наносил образы Мэри при гостях, употреблял ругательные слова, жалился в pry­watnych письмах к приятелям на ее расследование. Подобно zacho­wywał się в Париже в 1945 году, потому Мэри снова подозревала, что наступает общее расписание его индивидуальности. Вскоре однако uspo­koił się, wynalazłszy себе калька самоотверженных козлов, которым przypi­sywał вину при некрасивом принятии книжки. Считал, что на „плохую" рецензию в складе „Time" повлияла статья Lillian Ross. Плохое впечатление произвело также съемку автора на суперобложке, на котором wyglą­dał „как jełop". Утверждал, что издание книжки в так долгое время по окончании печати в отрезках было навстречу этим „критикам", которые много лет старались перекрестить его интересы.

Невзирая на то интересы шли хорошо. Зареченский постоянно поднималось к pierw­szemu месту на листе бестселлеров, а голоса читателей dowodzi­ły, что много обожателей писателя глубоко прониклось этой историей. Wzru­szyly его и побудили похвальные письма от трех генералов: H. В. Blakely'ego, который обнял командование над 4 дивизией пехоты на Bo­ze Narodzenie 1944 года, Dormana-CGowana, который по-прежнему часто писал к нему из Ирландии, а также Lanhama, который хвалил военные аспекты повести и поздравлял Ernestowi, что имел отвагу zaatako­wać такие святые коровы, как маршал Montgomery. Книжкой zain­teresowano się также в Голливуд. Ernest утверждал, наверно с легкой избыточностью, что отбросил предложение 250 000 долларов при приобретении всех прав. После опыта с Прощанием с оружием желал заключить откупную „umo­wę". То давало бы дивиденды его наследникам, ile­kroć кручена бы новая версия фильма.

Двадцатого восьмого октября приехали на Kube Адриана и ее мать. Во время их пребывания Ernest чувствовал себя счастливым как некогда

356

раньше, хоть была эта характерная иллюзия. Что утром просыпался в окружении, которое любил наиболее в мире, а в домике go­ścinnym, еще погруженная во сне, находилась девушка о „naj­ładniejszym имени, которое существовало абы как". Старался избегать даже теней сплетен, держался всегда издали от гостеприимного домика, не танцевал из Адриана не обнаруживал своих ощущений. Она написала к Чарльзу Scribnera, что вместе с матерью „чудесно проводит время", делает самые „разнообразные интересные и потешные вещи" с этими „uroczy­mi людьми", Hemingwayami. Ernest по-прежнему сохранялся opiekuń­czo и по-отечески, когда мгновенно в начале декабря мгновенно будилась его способность письма. Позже говорил Андриану, что была то ее za­sługa. Не является первым ни последним романтиком, который выносит молодую девушку к рангу музы, в то же время по-прежнему любя свою жену. Этот „огромный подлив трудолюбия" длился через первое три недели месяца, в Преддверие но Ernest объявил, что одна из трех книжек о море уже закончена. Героем ее был Ame­rykanin Томас Hudson, который более najwyraźniej делается на образец на нем самом. Его экс-жена очень напоминала Hadley, а их наистарший сын od­znaczał się поверхностной всхожестью к Bumby'ego.

На Звездочку съехали гости: Patrick со своей молодой женой Хны, Gigi с девушкой, которая не припала к вкусу его отце, Winston Guest, Том Shevlin, Казаны Ежеопер и Patricia Neal. Даже сообщение, что Faulkner получил литературную награду Nobla, не zdo­łała ослабить праздничного энтузиазма Ernesta, который в письме к Harveya Breita признал, что лауреат является прекрасным крестьянином и в полной мере на нее заслуживает.

Едва стих праздничный беспорядок, Hemingway засел к hi­storii о старом kubańskim рыбаке и громадным marlinie, которую царь-судьба Gutierrez рассказывала ему в 1935 году, а к которой в течение стольких лет боялся забрать. Шестого февраля написал к Harveya Breita, что praco­wał как бульдозер, получая средний показатель тысячи слов ежедневно в течение шестнадцати дней, что было niezwykłym достижением, потому что его дневная норма выносила всегда пятьсот слов. Того же дня улетели на Flo­ryde Адриана с матерью, а хоть жаловался на большое одиночество по них odjeździe, был очень поглощен своим рассказом, чтобы думать о чем другим. Семнадцатого февраля уже ее собственно завершил, пораженный, что так быстро и легко вылупилась из кокона, в котором ожидала шестнадцать лет. Не умел также в полной мере понять достоинств той przypowieściowych мнимо простой истории прибыли и потери, wy­trwałości и выносливости. Семи лет ранее, в предисловии к an-

357

tologii, которая положила начало обстоятельным учебам над творчеством He­mingwaya, Malcolm Cowley написал, что есть он чем-то значительно wię­cej чем натуралистическим наследником Theodore'a Dreisera и Jacka Londona. Из начала обнаруживал родство с 'этими „nawiedzo­nymi, мрачными писателями", которые оперировали „символами внутреннего мира". Поэтому многим поступкам своих героев смог „особенную na­dać и почти nadnaturalną стоимость". Ту именно признак, более, чем какую-либо другую, заключил в настоящий момент в изображении Santiaiga.

Постепенно узнавал о разных критических учебах на тему своей жизни и творчества. Вне портретов пера Cowleya и Lil-lian Ross появился том под заглавием Ernest Hemingway — человек и его дело, под редакцией Языка K. Г. McCaffery'ego, опубликованный почти одновременно с Зареченский, в тень деревьев. Содержало короткое замалевывание Johna Grotha, исключения из автобиографии Гертруды Stein а также портрет пера Cowleya, перепечатанный из склада „Life", кроме того но восемнадцати эссе: Kaszkina, Альфреда Kazina, Edmunda Wilsona, Edgara Johnsona и других авторов. Ernestowi нравилось всего лишь стилистическое studiuim английского языка и испанского в Кому бьет звон. Другие статьи признал им пригодное к чтению, а в ни одном из них не мог распознать ни „человека", ни „его дела".

Частичную причину его неудовлетворения верно определил в przed­mowie McCaffery: „Если существует какой-то общий именительный падеж в этом сборнике — то есть им ударяющий факт, что... индивидуальность автора wy­warła глубокое влияние на критика и почти во всяком случае на тон критики." Ernest несомненно запомнил себе это twierdze­nie, потому также с двойной осмотрительностью и подозрительностью принял в начале 1951 года сообщение, что Чарльз A. Fenton с uniwersy­tetu Yale начал писать книжку о его ранней журналистике, а профессор университета Princeton, Carlos Baker, планирует длинное исследование. Ответил вежливо, что не хочет, чтобы писан он bio­grafię, пока живет, и что уже раньше отказал согласию Cowleyowi и Breitowi. Поскольку однако исследование Bakera должно было быть критическим, пообещал служить информацией на тему своего писательства, защищал правая nato­miast автора к неявности.

В конце апреля узнал, что молодой профессор uniwersy­tetu nowojorskiego, Philip Young, рукоположил ему кандидатскую диссертацию, которую Томас Bledsoe, редактор издательства Rinehart и Союз, пообещал выдать, если Young „так ее вычистит, чтобы из нее снять эту докторскую вонь". Young обстоятельно переделывал работу и послал Mal­

358

colmowi Cowleyowi к оценке, тот но написал к Hemingwaya, что книжка начинается и завершает хорошо. Середина немного „мутна", поскольку автор выдается путать Hemingwaya с его фиктивными bo­haterami. Ernest не хотел согласиться на печать, Bledsoe но длился на посаде, что дебаты имеют критический характер, а следовательно может быть выдана, следовательно Cowley умыл от того руки. Ernest более najwyraźniej считал критическую работу Younga замаскированную биографию, натолкнулся потому что по хитрому мнению отказа ему согласие на zamieszcze­nie цитат из своих повестей и повествований. Вымолви поняла, Young был тем что заскочил, зато obrzydły Hemingwayowi уже kłam­stwa, мифы, „липовые анекдоты", ошибочные цитаты и приведение wypa­czonych фактов из его жизни. Charlie'emu Scrabnetrowi объявил, что имел уже слишком много рекламы, что люди начинают рассуждать, каким образом такой надутый, балакающий с индейская, задуренные от ударов обломки как он может зарабатывать письмом миллион долларов ежегодно.

Тогда как ученые интерпретаторы дальше занимались своими interpretacjami,xzaozął 5 марта писать рассказ, спертый на przygo­dach из периода охот на подводные корабли в 1942—1943. годах Ее герой, Томас Hudson, погибает на Карибском Море во время погони за экипажем погруженного немецкого подводного корабля.

На подкрепляющем Ernesta действовала сознание, что печатают его в журналах: мартовский номер „Holiday" содержал Хорошего льва и Верного быка, сказки weneckie, написанное в январе 1950 года для малого племянника Андриана, Gherrarda Scapinelli, а также доченьки Carla Di Robillant. В апрельском номере склада „True" появился Выстрел, который есть соотношением об охоте на антилоп widłorogie в Idaho. Вступление Hemingwaya к zestawie­nia его дел, который складывается через Lee Saimiuelsa, было уже в щеточных оттисках у Scribnera и должно было появиться в июле. Написал еще одно предисловие, которое отдано уже в печать, в этот раз к иллюстрированной книжке Francois Sommera об африканских животных, озаглавленной Pourauoi ces betes sont--elles sauvages?.

При главном достижении той весны считал однако историю Santia-ga. Желая проверить ее эффект, давал ее к прочтению przyjacio­łom, таким как Чарльз и Vera Scribnerowie, Hotchner или Билл Wal-ton. В апреле доставил один экземпляр своему норвежскому издателю, Haraldowi Griegowi, а второй послал Bakerowd с просьбой, чтобы его прочитал и повернул не показывая никому. На внимание Bakera, что Santiago напоминает ему Короля Лира, ответил, что Лир есть

359

действительно величественным искусством, но море было уже „совсем старо", когда И At остался королем.

Семнадцатого мая, по праву двух и пол месяцах работы, za­kończył повесть о погоне за экипажем гитлеровского корабля podwod­nego, хронология что является продолжением законченной повести на Boze Рождение. К Scribnera написал, что напоминает это opo­wieść о Santiagu, хотя и акция очень быстра, а диалог, очень точный.

Отдохнув через уик-энд вернулся к „длинной первой части" книжки о море. Первично запланированная на три части, разрослась в настоящий момент к четыре. Должен был надежду сделать каждой из них независимым произведением. Позже сделал бы работу приварка их в одну целостность. При в действительности законченном считал третью (морская погоня) часть и czwar­tą (Santiago и marlin). По его мнению были „не к укушению для критики" и сбрасывали взгляд, что „кончился" как писатель. Редактор Jack 0'Connell с „Cosmopolitan", который приехал из Нью-Йорка, чтобы поговорить о профессиональных делах, вызванный энтузиазм тем, что ему писатель показал, предложил печать истории Santiaga полностью в одном номере. После трехмесячного перерыва opubli­kowałby рассказ о морской погоне в двух очередных номерах. Ernest отбросил это предложение, потому что редакция хотела заплатить едва 10 000 при первом, а 20 000 при втором отрезке.

Посреди этих ведений переговоров узнал о смерти матери и написал к Bakera, что это сообщение напомнило ему, какой красивой была Сапы в молодости, прежде чем семейная „жизнь дьяволы взяли", а также которые были счастливы в детстве, прежде чем это все распалось. Przy­najmniej на данный момент казался готовым забыть о досадных sło­wach, которых так часто употреблял по адресу матери, одинаково в pry­watnych письмах, как в беллетристике.

Пятого июля Мэри улетела из гаванского аэродрома в odwiedzi­ny к родителям и кузине, а также на товарищеский съезд своего класса. Hemingway, который Осиротил, решил провести пятидесятый второй день рождения на борту „Pilar" и поработать над рукописями. Zawia­domil Чарльза Scribnera, что если бы ему что-то стояло, может спокойно опубликовать „старого человека и море". Тогда то впервые использовал слова, которые в конце стали заглавием книжки. Обеспечил также издателя, что части вторая и третья, история Томаса Hudsona от довоенных времен аж до его смерти на море, есть „в состоянии готовым к публикации", хоть было то избыточностью. Много времени и работы будет зато требовать переработка начальной части, рабочий

360

названной Островом и гольфстримом. Содержит „величественные фрагменты", которые досадно mti отчищать, но нужно ее подогнать к стилю и темпу, другому трех частей. В конце однако решил не брать с собой рукопись на торжественную экспедицию, а городов того ловить рыб, плавать, читать, спать и стрелять iguany.

69. LUDZIE CIERPIĂCY

Мэри, вернувшись 20 августа от больного ложа на рак отца, застала уравновешенного мужчину и колбасник. То очень существенное, „po­nieważ, как сам говорит, хорошая половина его работы совершается в pod­świadomości... — писала к Charlie'ego Scribnera. — Должен сначала там возникнуть, прежде чем станет перенесена на бумагу."

Однако покоя трудно было достичь. Люди кругом терпели, как на пример Evan Shipman, в нескольких раз оперируемый на рак, Жан ли Decan, товарищ Ernesta со времен последней войны, osa­dzony во французском заключении. Другие, особенно koledzy по перу, часто дразнили его так, что взрывался. С несказанной gwałtownością осудил Джеймса Jonesa, автора Отсюда к вечности, при то, что „biadoli" и ведет себя как „typek, истощенный борьбой". Тома Wolfe'a назвал одинкнижным gruczołowym великаном, наделенным отвагой трех мышей, а Fitzgeralda пьяницей и лгуном о естественном недобросовестном ta­lencie и страха anioła. Напал на второй раздел Голых и мертвых Mailera (которой то книжки некогда не дочитал до конца), называя его „плохим сыром в претензионном opakowa­niu". Его первую реакцию на признание награды Nobla Faulkne-rowi испортило заявление, что горд, что не пишет так как автор самого нового отрезка истории о „Oktonafupu", вмещенного в „Partisan Review". Обозлила его повесть Дос Passosa Wy­brany страна, частично спертая на сведения о \ стране озер в полночном Мичигане, zaczerpniętych от жены автора, которая не живет уже, Палачи. Ernest, показанный под фиктивной фамилией George'a Elberta Warnera, появляется сначала у озера как подобный индейцу парень с грязными ногтями, позже но как by­ły солдат морской пехоты, который именно вернулся к городу. Oczy­wiscie этот портрет должен был будить в нем предостережения.

Смерть wMsnej матери и болезнь отца Мэри отточили его świado­mość смерти. Начал считать телеграммы и иногородние телефоны за na-

361

ряду сатаны, поскольку почти всегда приносили плохие вести. Этот взгляд нашел подтверждение 30 сентября, когда Pauline zade­peszowała с Сан-Франциско, где поехала посетить своей сестрой Jinny, что Gigi попал в какие-то неприятности в Лос-Анджелес. Зарекомендует там, узнает, о чем идет, и позвонит по телефону. Зазвонила за полночь pierw­szego октября, обещая написать завтра, но в полдень Er­nest получил от Jinny телеграмму с сообщением о ее смерти. Как, Pauline от некоторое время жалилась на przyśpie­szone пульс, высокое тиснение и острые боли вызванные не roz­poznanym головы шишкой nadnerczy. Для Ernesta смерть женщины, которую nie­gdyś любил и оттолкнул, была серьезным сотрясением.

Тем временем его внимание снова заняло дело Ezry Pounda. Южноамериканская поэтесса Габриеля Mistral приняла план zwol­nienia Ezry из госпиталя Sw. Elzbiety. Намеревалась попросить ста laure­atów награды Nobla о подписании петиции к президенту Trumana, чтобы погасил обвинения против Poundowi. Когда весной zwró­cono się с тем к T. S. Eliota, рекомендовал осмотрительность. Будто Ezra считал, что лист „Elifunta" нужно проигнорировать, а Габриеля Mistral назвала его „un hombre muy timido*". Ученику Pounda, D. D. Pai-ge'owi, советовала в этой ситуации апеллировать о поп-арте к Hemingwaya, известного из своей презрительности для боязни — хоть еще не получил na­grody Nobla.

Ernest ответил 22 октября. Проект Габриеля Mistral правда благороден и храбр, но нельзя закрывать глаза определены реальные аспекты. Лист Eliota командует ума, не пугливости. Многих храбрых людей пробовало uwalniać узников всего лишь по то, чтобы их потерять. Более того, для президента Trumana приближается год выборов. Ряд уже атакуется при содействии коммунистам, и эта облава может также обнять спикеров фашизма. Pound-wielki поэт и Pound-szlachetny приятель — написал Ernest — нет с точки зрения права этого самого Poundem, который во время woj­ny произносил речь по радио Mussoliniego. Если бы он признан за zdro­wego на уме, должен был бы стать перед судом при измене. Поэтому весь план выглядит нереально.

Последующие смерти и болезни знакомых, между прочим внезапная смерть Christiana Gaussa с Princetonu и преждевременной смертью Гарольда Ros­sa с „The New Yorkera", были напутствием, что охватывает их тень. Если каждый год будет такой как 1951 — говорил Ernest — wseryscy powy-mierają, прежде чем спохватятся.

*человеком, очень пугливым (hiszp.)

362

Немного стеснялся, что работалось ему так хорошо в таком плохом году. Не только писал три части книжки о море, но подкорачивал и переделывал четвертой, Остров и Goljsztrom. По-прежнему также испытывал эффект рассказы о рыбаке Santiago на людях посещающих Finca. Завершил год так, как любил — на свежем воздухе, охотясь на диких цесарок на ферме возвышенности, которую в последнее время zakupił Gian-franco Ivancich.

В январе начал веять сильный полночный ветер, в результате чего zro­biło się достаточно холодно, чтобы как говорил, спать с женой и одеялом. Но год не считал себе еще даже месяца, когда покой domo­wy разрушило самоубийство Clary, Мэри, которая служит. Чтобы обтряхнуться из впечатления, Hemingwayowie отправились на „Pilar" и „Тине Kid" на „спокойную экскурсию" вдоль wybrzeży Kuby. В течение недели wsta­wali вместе с солнцем, ловили рыб через все утро, пополудни плавали и читали, а ложились спать о половина к десятой. Ernest sy­piał хорошо, ел żarłocznie, ограничил питье и кипел остроумием и hu­morem. Это идиллическое настроение разрушила весть о еще одной смерти. Утром 11 февраля Чарльз Scribner умер мгновенно на сердечный припадок. Hemingway написал к Very Scribner, что после смерти его дорогого, сердечного приятеля не имеет уже никого, кому бы мог довериться или свериться, не с кем мог бы совместно делать куски. Эта потеря безвозвратна.

Неприятности с Philipem Youngiem вступили в последнее время в новую фазу. В докладе, который прочитал в настоящий момент по Рождеству на ежегодном собрании Объединения Современного Языка в Детройт Young представил психологическую интерпретацию некоторых произведений He­mingwaya. Кто-то вспомнил об этом Ernestowi, следовательно написал к Тому Bledsoe, что копия доклада вместе с письмом от самого Younga могла бы вызываться к свидетельству ситуации. По отношению к тому Young впервые обратился в письменном виде прямо к писателю, объясняя свою должность, как умел как можно лучше. Ernest тратил попусту с ответом, аж в конечном итоге в полном письме возмущения забросил Youngowi беззаботное пользование серьезной медицинской терминологией невзирая на нехватку od­powiednich квалификации. Прибавил, что все это дело преумножило ему всего лишь trosk, неприятности и повлекла чувствительные перерывы в работе. Если Young объявит четко, что книжка не является биографией za­maskowaną как литературная критика, может подавать цитаты из его произведений. На этом кратковременно стало.

В год по завершению рассказа о Santiago и prze­słał marlinie Ernest экземпляр Wallace'owi Meyerowi, своей нынешней связке

363

с фирмой Scribner. Не пробовал подчеркивать „преимуществ и implicaciones" повествования. Знает только, что является наилучшей вещью, которую в жизни na­pisał. Могло бы представлять эпилог всего его творчества а также wszystkie­go, чего научился или пробовал научить писавши и стараясь жить. Немного его печалит малая емкость этой книжки. Может Scribner признает невозможным изданием такого короткого произведения как повести, но prze­cież другие писатели также публикуют короткие книжки. В марте все время je­szcze рассуждал над заглавием. Когда только вернется домой и достигнет к родниковым материалам, в которых можно найти всяческое ty­tuły, полакомится заново. В целом имел известность пятидесяти или wię­cej. В несколько дней позже признал, что при наилучшем считает первый замысел. Достоинство человека было метко, но помпезно. Не хотел сохранить рабочее заглавие существующее Море. В любом случае есть то ценная книжка. Вспомнил Meyerowi, что первую версию Солнце также будет подниматься написал в шесть недель, имея двадцать шесть лет; как мужчина два раза старший, закончил Старого человека в восемь cygodni. Первую повесть вынужденным был полностью prze­robić, при то на протяжении двадцати пяти лет научился достаточно много, чтобы не переделывать Старого человека.

В марте Wallace Meyer донес, что редакторы Клуба Книжки Луны прочитали с признанием Старого человека и море, zaryso­wała się также возможность печати в складе „Life". Ernesta urado­wała перспектива нахождения пяти миллионов читателей для его рассказа. Говорил, что то лучшее, более здоровое и zaszczytniejsze от nagro­dy Nobla. К Андриану Ivancich написал, что должен надежду заработать na­reszcie порядочные деньги. Доносил, что начал повествование „о Mi-chigainie в давние времена", которое называл внутренне составленным, но внешне самым „простым". Наверно было достаточно простое, а касалось эпизода из ustrzeleniem цапли на Топком озере за его школьных времен. В завершение обещал соблюсти noworoczne­go решения, чтобы писать лучше, сохранить здоровье, быть хорошим для ближних и избегать грубостей, egotyzmu и ненужных омертвений.

Та программа реализовывала с успехом.

70. СТАРЫЙ ЧЕЛОВЕК И МОРЕ

В начале мая Leland Hayward и Альфред Rice известили He­mingwaya, что „Life" согласился напечатать весь текст Старого czło­

364

крышки и моря в одном номере в первой неделе сентября. Было то триумфом, поскольку редакция еженедельника некогда до сих пор не сделала такого эксперимента, а кроме того принесло бы достаточно большое pie­niądze. Ernest четко объявил Wallace'owi Meyerowi, что wstęp­na реклама книжки не должна изображать его как какого-то curiosum или kontrowersyjnej вида. Хочет в этот раз „сохранить достоинство", должен быть осужден как писатель и ничто другого. Это если необходимо, критические розыгрыши могут начаться заново при следующей po­wieści. Посланные через фирму Scribner проекты суперобложки не po­dobały ему się, следовательно zatelegrafował к Андриану, чтобы попробовала ее сделать. Вскоре прислала в Нью-Йорк серию рисунков, из числа которых выбран стилизованный, сохраненный в белом, небесном и коричневом цвете вид свысока на пять чатов, три рыбацких лодки, а дальше море, растяжимое до бесконечности. Ernest упал в za­chwyt. Написал, что некогда не был из нее такой гордый. Дело портрета автора на суперобложке развязал Lee Samuels, который сделал тридцать пять съемок писателя, малоподвижного над бассейном. Hemingway был определен, что любое из них предоставится. Хотел только не выглядеть как чудище. Написал Meyerowi, что действительно не тщеславен, если идет речь о своем лице и теле, и прибавил, что когда был красив, даже о не этом wie­dział.

В этот раз по крайней мере не должен был обусловливаться, что его posta­cie фиктивны. Как подчеркнул, старый человек и рыба издавна уже не живут, не сокрушался также сложностями со стороны Manolita, сына владельца кофейни в Cojimarze, который вероятно послужил при образце Manola. Забеспокоился только, когда Carlos Baker przy­pomniał ему о давнем письме к Maxa Perkinsa, что содержит упоминание о Carlosie Gutierrezie как далеком прототипе Santiaga. Решил однако эту проблему, прося Bakera, чтобы никому о том не говорил. Первично намеревался посвятить книжку „Мэри и Pilar", но с мыслью об умерших приятелях изменил в конце текст dedy­kacji на следующий: „Charlie'emu Scribnerowi и Maxowi Perkinso-wi", Мэри но великодушно выразила согласие.

Тем временем • Philip Young написал, что поскольку его академическое будущее зависит от публикации книжки, на которой подготовку рукоположил пяти лет, готовый есть раз еще ее переделывать, снять wszyst­kie цитаты и объявить в предисловии, что Hemingway не был skłon­ny предоставить обычное разрешение на их вмещение. Ernest капитулировал и согласился на цитаты.

В июне для разнообразия начал borykać с Чарльзом Fento-

365

nem, который в докторских дебатах о том, чтобы журналистском учиться Hemingwaya занимался якобы его частной жизнью. Ernest остро zaprotestował и написал, что готовый оплатить Fen тону prze­jazd на Kube и встретиться с ним один на один в каком-то огороженном месте. Когда однако Fenton раз еще разъяснил свое stano­wisko, писатель умиротворялся и наметил ему в длинном письме ошибки fa­ktyczne и интерпретационные совершенные в статье о старинах в Канзас-Сити.

В половине июня, в период обременительных жар, приехал на Kube Альфред Eisenstadt, чтобы выполнить цветные портреты Ernesta на обложку „Life'u", а также съемки рыбаков и лодки для Noela Si-cklesa, который должен был иллюстрировать Старого человека и море.

Harvey Breit с „New York Times Book Review" попросил Faulkne-ra о zrecenzowanie рассказе. Faulkner объявил правда, что не знал бы, как до того подойти, но вскоре прислал pochwal­ną „высказывание". „Перед несколькими годы — звучал начало — Heming­way сказал, что писатели должны держаться вместе, так как то делают врачи, адвокаты и волки. Я думаю, что есть в тем более dowci­pu чем правды или даже потребности, по крайней мере в случае He­mingwaya, поскольку tacy писатели, которые волей-неволей должны держаться вместе, потому что иначе погибнут, напоминают волки, которые являются волками только в стаде, зато каждый отдельно является po_prostu еще одной собакой." Дальше, в характерном для себя sty­lu, Faulkner расхваливал писательскую добросовестность Hemingwaya, podkreśla­jąc, что из всех людей он наименее нуждается в охране, которую дает стадо.

Получив копию этого высказывания от Breita Ernest признал ее за обидчивой и начал выписывать uszczypliwe внимание по адресу auto­ra. К счастью ничего с того не дошло до Faulknera, который вскоре вместил короткую рецензию из Старого человека и моря в складе „Shenandoah". „Время может показать, что есть то наилучшая вещь, которую написал каким-либо из нас, — объявил. — я Имею в виду здесь его и моих современниц. В этот раз открыл Бога, Творца. К этой поре его мужчины и женщины творили самые себя, ulepiali się из своей собственной глины; их победы и поражения были делом их włas­nych рук, хотели доказать себе самым или один второму, которые умеют быть твердые. В этот раз однако писал о сочувствии, о чем-то, что создало их wszysitkich: старого человека, который mu­siał поймать рыбу, а затем ее потерять, рыбу, которая должна была стать поймана, а затем потерянная, акулы, которые должны были ограбить старика

366

человека из его рыбы — о чем-то, что их всех создало и mi­łowało, и что им всем сочувствовало. И так есть хорошо. Слава Богу, что то, что создало Hemingwaya и меня, что любит нас и дарует сочувствием, powstrzymało его от вдумывания в то более глубоко."

Если Ennest прочитал эту рецензию, ничем не предался. Но в письмах из того периода много раз повторял, которая то должна быть „бесовский странный рассказ", поскольку умеет производить такое глубокое wra­żenie на столько людях, с ним самым включительно. Итальянская переводчица написала, что przepłakała над ней все послеобеденное время. Подобные реакции со стороны читателей утверждали автора в убеждении, что достиг эффекта, „значительно переступающего то, что как я думал, я умею сделать". Эстетика произведения была внешне прямая, а внутренне skompliko­wana. „Акция производит трогательность" — написал dumnie. Отбрасывал взгляд, как будто намеревался описать злопыхательство природы. Является очевидно правдой, что океан, выдаваясь такой красивый, может поймать człowie­ka в ловушку, но только дурак позволяется в нее втянуть. Далеким был также от „чего-то, что более давно называют натурализмом". При натуралистическом поведении темы произведение с легкостью разрослось бы тысяча к сторон, говорил бы об истории и социологии села Santiaga и ее жителей, о гонках лодок, контрабанде алкоголя, rewo­lucjach а также всех ежедневных аспектах сельской жизни. Он зато хотел показать переживания Santiaga так точно и bez­pośrednio, чтобы стояли частью переживаний читателя, вместе с wszyst­kimi implikacjami, которое читатель мог бы почувствовать — внутри или также наружу рам, творимых через книжку.

Публикация Старого человека и моря преумножила Ernestowi самых удовлетворений, прибыли зато выносили едва 16 000 do­larów, потому что остальные поглотили налоги. На протяжении сорока восьми go­dzin продано с горой пяти миллионов экземпляров „Life'u". Zamowie­nia на обычное американское книгоиздание достигли 50 000 eg­zemplarzy, потом но расходилось 3000 экземпляров tygodnio­wo. В Лондоне заказа вынесли 20 000 экземпляров, после чего продают их 2000 на неделю. Джонатан Cape предрекал, что ogółem продадут свыше 100 000 экземпляры. Эти числовые данные были достаточно импозантны, но Ernesta более глубоко нарушали телефоны с поздравлениями и персональные благодарности читателей. Были „еще более переняты чем оперой Pajace" — говорил с радостью. Большинство американских критиков попали в экстаз. Harvey Breit назвал книжку „Важную и подкрепляющую". Joseph Генри имел только слова похвалы для этого „мистерия zmagań Человека с Судьбой". „Ti-

367

мое" не нашел в книжке „Ничто из давнего zawadiactwa писателя" и признал ее шедевр ремесла. Рубрики писем к редакции в „Li­fe" расцветали похвальными определениями. Раввины и пасторы начали произносить проповеди, спертые на текст Hemingwaya. Через три ty­godnie получал ежедневно восемьдесят к девяносто lis­tów от обожателей из самых разнообразных общественных кругов.

В ответ на похвальный лист Бернарда Berensona, историка искусства познанного в 1948 году в Италии, выяснил, что вся ta­jemnica книжки заключается в абсолютной нехватке символизма. Море является морем, старый человек старым человеком, парень парнем, marlin является самым собой, и акулы ни не лучше, ни худшие от других акул. Назвал „мудрым старым Berensona человеком" и спрашивал, zechciał ли бы писать несколько мнений о книжке, которые Scribner мог бы процитировать для рекламы. Berenson спешно odpo­wiedział из Италии по „нескольким мнениям об этом малом шедевре". „Sta­ry человек и море Hemingwaya — написал — является идиллией моря как моря, одинаково niebyronowską и niemelvillowską как самый Гомер, переданной прозой, такой спокойной и обворожительной как wersy Гомера. Za­den настоящий художник не обрабатывает символизм ни аллегории — и He­mingway является настоящим художником — зато из каждого prawdzi­wego произведения искусства излучают символы и аллегории. Так также есть с этим коротким, но достаточно большим шедевром."

Ernest не теряя времени предложил Waillaee'owi Meyerowi za­mieszczenie этого мнения в объявлениях таких ежеквартальных журналов, как „Hudson" и „Partisan", более najwyraźniej в надежде skonfundowania трухлых интеллектуалов, а благодаря Berensonowi и стремясь произвести на нем впечатление силой своего исторического воображения, написал, что имеет иногда ощущение, словно жил во всех эпохах и wszy­stkich странах.

Хотя и в частных разговорах заверял, что неприятно ему жизней под новой диктатурой Batisty, принял от правительства kubańskiego Me­dal Honorowy „от имени профессиональных рыбаков mar-liny poławiających от Puerto Escondino по Bahia Honda". Отказал зато wy­jazdu к Нью-Йорку для освящения своего успеха, потому что считал, что и так уже слишком много было реклама. Вместо питья с разными tamtejszy­mi умницами, желает остаться на Kubie и бороться с большими marlinami. Сохранение этой антиинтеллектуальной позы четко его забавляло, а за оставлением на Kubie произносила речь дополнительно желание dopomożenia Gianfranco Ivancichowi в продаже его фермы на Kubie. Ernest трактовал лояльного, отданного ему Gianfranco как на половина совмещает, на

368

половина сына и радовался его присутствием, особенно что в последнее время Gigi начал переругиваться с отцом в письменном виде, осуждая его при поведении Pa-uline и называя Старого человека и море сентиментальной ветошью.

В декабре приехал в Гавану Leland Hayward, чтобы обсудить с автором кинематографическую версию новеллы. Предложил, чтобы Spencer Tra­cy и какой-то младший актер прочитали ее фрагменты на вечерах, организованных по всей стране, что подготовило бы публику к обзору фильма, который поставил бы Vittorio De Sica, с рассказчиком, который Трет как, а также „местными людьми в местной лодке на местном океане" как актерами. Съемки можно бы начать при полутора года. Тем Временем Ernest, zamontowawszy камеры на po­moście „Pilar", мог бы экранизировать секвенции с акулами, таща

насадку за лодкой.

Hemingway в принципе одобрил эту концепцию, но в действительности тянула его мысль о следующим сафари в Африке. Patrick przebywa­jący вместе с женой в Кении писал к отцу захваченные письма, а в No­wym Йорка состоялась в последнее время с большими фанфарами премьера Snie­gow Килиманджаро в режиссуре Darryla F. Zanucka, следовательно Ernest mó­wił, что уже смазывает маслом свой старый штуцер. По прибытии к Mombasy должно было намерение забросить его на плечо, тронуться к горе Килиманджаро, подняться на вершину Kibo и начать „поиски Души Zanucka".

369

Раздел XI

ДЕЛО ЖИЗНИ И СМЕРТИ

71. ГОД ИСТРЕБИТЕЛЕЙ

1953 год начался кровопролитный, потому что 17 января Ernest, услышав подозреваемые отзвуки в своей спальне, открыл в темноте огонь из карабина, раня одного из трех взломщиков, а в несколько дней позже побил молодого непрошеного гостя, который появился в Finca, поскольку хотел как будто остаться учеником писателя, но по сути искал придирки.

Hemingway с отвращением прочитал в то время учебы kry­tyczne Johna Atkinsa и Philipa Younga о своем творчестве. Pierw­sze, хоть полное хороших намерений, показалось ему неупорядоченным, а второе — излишне запутанное. Не соглашался с Youngiem, что По сезону много благодарит Скотту Fitzgeraldowi, а Убийцы Stephe­nowi Crane'owi, что основные символы в Снеге Килиманджаро происходят с Flauberta и Dantego, что в изображении негра с Za­pasnika есть implikacja гомосексуализма и в конечном итоге (вещь ужасающей najbar­dziej), что в повествовании о Франциске Macomberze sportretował себя самого. Все академические критики будут стараться очевидно подогнать его дело „к prokrustowego ложу своих izmów и диалектика", хуже того но, ведут себя как летописцы товарищеских сплетен, а не как научные работники. Так именно сохранился Char­les Fenton прося Dorothy Connable об информации на тему daw­nych времен в Торонто. В ответ на ее письмо по этому делу Er­nest объявил, что как можно лучше есть абсолютно нечего людям не говорить, потому что правду отбрасывают в интересах чего-то более сенсационного или подходящего к теории, в которую будут стараться wtłoczyć его жизнь. Фирме Scribner в свою очередь зарекомендовал отказать правая Fentonowi наведения cy­tatów из его дел. Постоянно раздражала его мысль, что эти ученые intruzy нарушают материалы, которые сам мог бы когда-то включить в свои дневники.

370

Перелом января и февраля изобиловал в последующие плохие вести и przy­kre события: Hemingway узнал о внезапной смерти мужчины своей сестры Sunny, Мэри заболела, попрощались отливочного к итальянец Gianfranca, а что наихудшее, Ernest должен был застрелить ulu­bionego зайца Willie, которому автомобиль поломал лапы.

Юмор поддался улучшению, когда хорошая весенняя погода ściągnę­ła к Finca многочисленных гостей — между прочим Haywardow и Spencera Tracy. Тот, что трет выдался хозяину одинаково скромный, как inteli­gentny, а хоть был абстинентом, получил себе его симпатию wsta­jąc о половина к седьмой утром и посещая с ним вместе околицы. О fil­mie не вспоминали, потому что Ernest не считал пасхальной недели наилучший период к разговорам об интересах, а в конечном итоге вскоре случилось понятно, что будет Тереть мог его навернуть лишь в 1955roku.

В первый понедельник мая, ловя рыб у рифов под Pinar del Rio, услышали фамилию Hemingwaya в вестях радио. Старый человек и море получил награду Pulitzera через год 1952. Ernest старался не предъявлять радость, но приходило ему то с трудом, была то потому что единственная награда Pulitzera, которую получил. Начал ее называть наградой Пуловера и переписал полученный чек на Bumby'-ego. Мог себе позволить этот жест, поскольку составленное понимание с Haywardem гарантировало ему 25 000 долларов аванса на отряд гонорара при использовании повести и такой же сумме при присмотре над съемками акул на Карибском Море и громадного marlina у wybrzeży Перу. В половине мая появилось несколько редакторов из склада „Look", предлагая, высокий гонорар при серии artyku­łów о близким уже сафари. Чем быстрее купил Мэри желтого sporto­wego Plymoutha и забрался к „насадке" африканской экспедиции.

Он и Мэри выплыли в конце июня с Нью-Йорка до Hawru, где должен был их ожидать Gianfranco. Вне письма писем единственным литературным занятием Ernesta во время путешествия была литература для чтения докторских дебатов Чарльза Fentona, машинопись которых получила от своего агента, Альфреда Rice'a. Прочитав ее написал к автору, что если умрет в Африке, книжку можно будет опубликовать. Иначе абсолютно нет.

С Hawru удались в сопровождении Gianfranca и водители imie­niem Adamo к Парижу, оттуда но через Chartres, Poitiers и вдоль долины Луары ехали в Hendaye. Ernest хотел раз еще obej­rzeć фиесту сан Fermina в Pampelunie, а хоть Franco был по-прежнему у власти, он но повсеместно считался страстным republikani­na, его приятели признали, что может с почестью вернуться в Испанию

371

если не отзовет ничего, что написал, и не будет говорить о политике. Пересечение границы под Irunem состоялось ни без каких incyden­tów, но Ernest, со своей любовью к melodrarnatyczności, хвастался позже, что нужно было иметь не прилавок cojones, чтобы po­wrócić к frankistowskiej Испании, и утверждал, что грозило ему za­strzelenie через пограничную охрану.

Поскольку все места в гостиницах Pampeluny были уже свысока зарезервированы, наняли покои в Lecumberri, о 33 километрах на север.

Завтра на главной площади Pampeluny ожидал их старый przy­jaciel Ernesta, Juanito Quintana, который потерял свою гостиницу во время гражданской войны, а также Rupert Bellville, англичанин, который познал He­mingwaya на судне в 1937 году, когда оба плыли в Испанию, чтобы стать в войне по противоположным сторонам. Во время обеда к обществу присоединились Том и Durie Shevlinowie, Peter Viertel а также молодой выпускник Princetonu фамилией Peter Buckley, zna­jomy Bumby'ego с мальчишечьих лет, проведенных в Париже. Buckley расхваливал величественного нового матадора, Antonia Ordoneza, сына того Нина de ля Пальма, Ernest которого увековечил под фамилией Pedra Romero в Солнце также будет подниматься. Какого-то поюга Heming­way познал этого нового героя, стройного, темноволосого, mło­dego мужчину о большом достоинстве osobisitej и uroku, и пришел к выводу, что Ordonez есть намного лучший от своего отца при нем naj­lepszych времен.

Так как неоднократно раньше, фиеста по радостному началу расплылась в ливневом дожде, по отношению к чему Hemingwayowie отправились на юг, к Burgos и Мадриду, отклоняясь из главной дороги, поскольку Ernest хотел показать Мэри место, где znajdo­wała się zrodzona в его воображении укрытие партизанов в Сьерра de Guadarrama. Глядя на пейзажи, которые проходят, говорил, что то есть именно околица с Кому бьет звон, и подтвердил с удовлетворением, что верно ее описал.

Мадрид, полный других духов прошлого, показался ему „немного ужасным". Решил однако занять этот сам что в 1937 году po­kój в гостинице Florida, потому что чувствовал, что испанце будут то считать соответствующими. Пошел с Мэри осмотреть картины в Prado, „так крепко высеченное" в его „голове и сердце", словно висели на стенах в Finca в течение всех этих лет. Их вид повлек ему еще wię­kszą удовлетворение чем абы как и считал его наилучший торжественный pre­zent, хоть поступило также килька других: весть о za­

372

завершению войны в Корее и о признании ему Ордена Carlosa Ma­nuela de Cespedes через Batiste а также pojednawczy поэму от Archie MacLeisha.

Объезд по Испании завершили визитом у Ordoneza и его свояка, Luisa Miguela Dominguina, на ранчо Villa Paz под Saelices, после чего прибегнули к Валенсии. Осмотрели там килька walk быков и po­śpieszyli с возвращением к Парижу, откуда 4 августа утром отбыли в Марсель, чтобы сесть на судно, отливочное к Mombasy. По соглашению ожидал их дамб Philip Percival, старили через эти dwa­dzieścia лет, но как всегда полный погоды духа. Мэри влюбилась в нем сразу. На ферме Philipa присоединился к ним kubański приятель Mayito Menocal, а также симпатичный фотограф склада „Look" Earl Theisen.

Последние дни августа провели стоя лагерем роскошный в девяти палатках на ферме Kitanga и делая окончательные подготовки к сафари. Ernesta обрадовала сообщение, что как единственные myśliwi otrzy­mają согласие на проведение сентября в Южном заказном Лесу Zwie­rzyny в округе Kadzijado, о шестидесяти километрах к югу от Найроби. Те территории недавно открыты опять для звероловов и будто роилось там от дичи. Действительно уже килька kilo­metrów за Maczakos остановил их молодой охотничий караульный nazwis­kiem Denis Zaphiro, который от утра выслеживал носорога и в настоящий момент zapro­ponował Hemingwayowi, чтобы его стрельнул. Ernest ранил зверя, но поскольку вскоре запали сумерки, прервали выслеживание и нашли его мертвого лишь завтра на рассвете. У реки прежнего Salengai wiel­kie стада голубей, stepówek и цесарок, а также многих аистов ma-ribu, следовательно Ernest мог удовлетворять свою любовь к стрельбе птицы. В соответствии с Denisa Zaphiro в окружности находилось соленые czte­rysta, десяти носорогов, вокруг двадцати львов и громадное разнообразие drobniejszej дичи. Первым „зверенышем" Ma­ry была антилопа гну, а Ernesta — gerenuk.

Утром последнего дня пребывания над Salengai Hemingway стрельнул своего первого льва. Вопреки более позднему хвастовству не wy­padło то как можно лучше. Когда выезжали Landroverem, небо было серо от dżdżu. На насадке жировали два льва. „Папа стрельнул к одному из расстояния неполных двухсот метров — написала Мэри. — Uslysze­lismy удар kuli, но лев не упал и не заревел." Po_prostu исчез. Прибыли Percival и Menocal, увеличив группу poszuki­waczy. В течение получаса Denis отыскал раненного животного и добил его двумя быстрых sltrzałami. Ernest также стрелял два раза. После

373

снятию шкуры Hemingwayowie взяли себе по куску сурового mię­sa к жвачке.

Этот жест должен был между прочим принести им счастье. Mayito Me-nocal все время получал лучшие результаты от Ernesta, что скромно przy­pisywał желтому платку, который носил на шее. Его счастье проявилось четко в два дня позже, в округе Kadzijado, вблизи реки Kimana и грязей, где одним выстрелом убил большого czar-nogrzywego льва.

Ernest промахнулся на грязи bawołu и usiłując то себе возместить, вытянул старика Springfielda, которым так bezbłędnie пользовался в 1933 году. С начала шло ему хорошо; первого дня утрамбовал зебру, второго gerenuka, каждое из них одним выстрелом. А затем снова начал промахиваться — двух зебр, вепря, льва, lwicę а также павиана. По-прежнему однако стрелял хорошо к перу и пользовался каждой sposobno­ści, чтобы zapolować на птицу. Хождение ему служило, schudł невзирая на большой аппетит и доносил в письмах, что прекрасно проводит время.

Девятнадцатого сентября скрутили лагерь, вернулись над Salengai на три дня, после чего перенеслись на новую территорию, называемую в Отделе Дичи Лагерем Инжирного Дерева. Растягивался он над чистым потоком Oleibortoto и oczarował Мэри. О нескольких километрах на po­łudnie, на косогоре взгорья, Mayito утрамбовал красивого самца леопарда, а Мэри вскоре потом меньшего kudu одним выстрелом в подзатылок.

С началом октября отбыли Theisen и Mayito, другие Heming­wayowie но еще десяти дней в Лагере Инжирного Drze­wa в надежде, что Мэри добудет на охоте льва. Тринадцатого октября zwi­nęli лагерь и вернулись на ферму Percivala. Мэри осталась там, чтобы na­pisać статья об Испании, и Ernest полетел посетить Patricka на его новой ферме в Tanganice. Побрил себе голову и dumnie poka­zywał шрама по разнообразным ранам сыну и его жене Хны.

Хоть в письме к Gianfranca расхваливал „идеальное" поведение Мэри во время сафари, а оба заверяли приятелей в стране, что никогда в жизни не было им так хорошо, третий месяц охоты oka­zał się очень невезучий. Экспедиция на равнину Ibohara и к округу Usangu не повезла: дичи было мало, горячо крепко da­wało się в знаки. Ernest выпал с Landrovera, покалечил себе лицо и вывихнул плечо, а Хны и впалые Patrick на здоровье.

В подлив мальчишечьей фантазии Hemingway захотел жизней как местный житель и понять при жене девушку из племени Wakamba, imie­niem Debba. Мэри не протестовала, сказала только, что Debba должна взять раньше порядочную ванну. Ernest сразу się uspo­

374

угомонял, но после нескольких недель покрасил свое замшевое kuntki и две сорочки „на разнообразные отливы malajskiej ржаворозовой охры" и za­czął охотиться с копьем. Четырнадцатого декабря собрался на lam­parta. Сбросил его из тернового дерева и тронулся за ним в густой busz. О трех метрах дальше нашли rozbryzg крови и кусок лопатки lam­parta. Когда носитель оружия N'Gui подал ему тот odłamek кости, Er­nest вложил его ко рту как талисман. Леопард спрятался в кочке колючек и зверолов должен был стрелять вшестеро из автоматического Win-chesltera, прежде чем зверь прекратил реветь и скончался. Ernest почтил это событие пятью бутылками пива на образец Далекого Запада, после чего так увеселялся с Debba и ее подругами, что поломали Мэри кровать. Когда однако какой-то из прислуг остерег, что тетя Debby может сделать авантюру, Ernest roztropnie отослал девушек домой.

Праздники обходили в африканском стиле, с орнаментируемым терновым drze­wkiem и подарками для службы утром в день Божьего Na­rodzenia. В полдень Ernest организовал специальную „Ngome". Deb­ba, на попечении тети, находилась в толпе Wakambow и Ma-sajow, которые прибыли на это торжество. Ernest с серьезностью произнес выступление. Проводники сафари оттанцовывали танец, украшенные в крашенные страусовые перья. При то Сильвестре обходили Hemingwayo­wie спокойно, при чае и пирожных, ввезенных через Per-civallow.

72. УГАНДА И ПОТОМ

В январе 1954 года Denis Zaphiro выхлопотал о назначении Ernesta Honorowym Охотничьей Караульной областью грязей Kima­na. Хотя и основным намерением было „дать ему ощущение, что заангажирован в дела африканской фауны", имел полномочия к проведению арестов, ревизии а также дознаний. Только nie­liczni любители умели бы исполнять эти обязанности с таким объединением веселости, ответственности и персональной гордости. Когда леопарды или рыскающие львы атаковали скот Masajow или когда слоны топтали их поля, Ernest выслушивал жалоб, осматривал вред и рекомендовал odpo­wiednie способы расследования. Время от времени проводил пол ночи, странствуя с копьем, а днем, во время перерывов в крейсировании, заходил в магазины и трактиры в окраинных селах.

375

Двадцатого первого января, по плану, стартовали Cessna из аэродрома в Найроби. Осмотрели из воздуха укос Rift и po­dziwiali цвет озера Natron, розового от громадных стад flamin­gów. Пополудни повернули на запад сверх кратера Ngorongoro и równi­nę Serengeti. Ernest показал Мэри место, где стоял лагерем в 1933 году, и второе, где Pauline убила льва. Завтра направились на север, летя над цепью озер Эдварда, George'a и Альберта, вечером но приземлились в Entebbe. Третьего дня увидели Белый Нил и завернули к востоку сверх катаракты.

Пилот Roy Marsh втрое обогнул Водопады Murchisona, kła­dąc самолет на крыло для облегчения съемок. Во время третьего okrą­żenia znurkował, чтобы обгонять подлетающее стадо ибисов, и зацепил

0 провод телеграфии, который повредил пропеллер и хвостовое оперение. В итоге самолет свалился между кочек острых колючек. Не отнесли правда более тяжелых повреждений, но Мэри испытала шока, Ernest но вывернул себе плечо. Несмотря на то, что предоставляли сигнал по радио, а в no­cy разожгли очаг, ни одна помощь не поступила. Утром Ernest увидел неожиданно nadpływający вымолвили большое белое судно. Остался он нанятой на экскурсию через английского хирурга из Кампалы. Wlas­ciciel судна, индус, согласился за высокой оплатой забрать их к Butiaby над озером Альберта. На пристани ожидал пилот na­zwiskiem Reggie Cartwright вместе с полисменом Williamsem. Оба переварили весь день на поисках по получении рапорта от экипажа самолета линии ПОТОМУ ЧТО AC, пролетающего вблизи водопадов, что видано остатки машины, но ни следа людей. Самолет Cart-wrighta стоял на аэродроме готов к дороге и пилот предложил, что их отставит к Entebbe.

Запала ночь, когда прибыли на приводной ремень, который напоминает плохо распаханное поле. Ernest, Мэри и Marsh неохотно сели к самолету, который тронулся вскакивая на бороздах, но вдруг замешкался

1 вырвался пламенем. Roy Marsh выбил пинком окошко, и He­mingway выломил закрытые двери головой и поврежденным ramie­niem, благодаря чему смогли выбраться из самолета. Дважды на протяжении двух дней разбились и вышли из того кормит.

Но не nietknięci. Ernest имел треснувшую чашу, окровавленную gło­wę, а из-за левого уха сочилась ему прозрачная жидкость. Мэри крепко хромала в результате боли в поврежденном колене. Вместе с Wil­liamsem и его женой удались автомобилем в osiemdziesięciokilome-trową дорогу к Masindi. Hemingway написал позже, что была то naj­dłuższa езда его жизни.

376

На следующий день отбыли нанятым автомобилем к Entebbe. В гостинице задуренный Ernest разговаривал с журналистами, хоть видел все вдвойне, и слух затухал ему и возвращался. Остальную неделю продержал благодаря dżinowi и своей dzielności. Выпала ему толстая кишка, что-то было не в порядке с одной почкой, часто wy­miotował, нижняя часть позвоночника казалась разожженной к czerwo­ności, а разбитую голову носил как яйцо. После нескольких дней прилетел с Дар Es-Salam Patrick, привозя деньги, после чего Marsh spro­wadził Cessne, чтобы отставить Ernesta к Найроби. Patrick и Мэри удались там на следующий день обычным пассажирским самолетом. Сначала начали получать поздравительные телеграммы, а затем przed­wczesne посмертные статьи, печатные в газетах на всем земном шаре, вместе с сотнями самых разнообразных выдающихся высказываний людей, которые о нем попросил, когда казалось определенные, что He­mingway не живет. Ernest глотал его, в соответствии с определением Мэри, с „nie­moralną блаженством", хоть не мог опереться предположениям, что некоторые приняли с удовлетворением весть о его смерти.

Его жизни по-прежнему угрожала опасность. Вне общего сотрясения испытал таких повреждений, как трещина печенки, селезенки и почки, временно ослеп на левый глаз и оглох на левое ухо, имел сломанный позвонок, wywichnięte правое плечо и плечо, скрученную левую ногу, поражение zwieracza а также ожоги первой степени на лице, руках и голове. Позируя как обычно на неистребимого, сказал репортерам, что некогда не чувствовал себя лучше. Правда wyglą­dała так, что некогда не было с ним хуже.

Поскольку еще перед авиакатастрофами решили roz­bić новый лагерь под Szimoni на побережье Кении, Мэри ехала в Mombasy, чтобы за этим ухаживать, и Ernest остался в Найроби и podykto­wał для склада полной „Look" юмора соотношение о последних nieprzy­jemnościach в Уганде, как сам то определил. Написанной была немного rozwlekle, со многими комичными дигрессиями и соответствующую Ernestowi избыточностью. Наиболее удивительное в этой статье было не то, что проза имела определенные сбои, но что человек в таком состоянии мог его в целом написать.

Patrick, Хны и Percival ожидали уже на месте, когда Ernest прилетел к лагерю под Szimoni. С энтузиазмом рассказывал о pla­nach рыбалках, но хоть остальное общество выплывало pra­wie повседневно, редко к ним присоединялся. Повреждение kręgo­słupa влекло непрерывные боли и двигалось с большим трудом. Невзирая на то, когда вблизи wybuchł пожар buszu, был настолько легкомысленен

'377

что помогал его гасить. В результате слабой физической формы споткнулся и упал в огонь. Вытянут он в тлеющей одежде и тогда подтвердил, что имеет ожоги второй степени на ногах, животе, груди и губах, а третьей степени на левой руке и правом предплечье. Того уже было слишком много, потому к отъезду к We­necji остался на борту рыбацкого катера в порту Mombasa.

Во время путешествия не опускал кабину, пока не доплыли к Порт Saidu, а затем вставал из кровати на пар часов ежедневно, чтобы тренировать ноги. Потерял почти десять кило и чувствовал себя ослабевший wsku­tek того, чтобы внутреннего кровоточить. Когда в конце марта судно za­winął к Венеции, сразу лег к кровати в гостинице Gritti и za­czął принимать множество посещающих. Все были напуганы его видом, он однако через всего апреля маскировал заботу и страдание, храня видимость веселости. Осмелился даже на wy­cieczki к Torcello и к Codroipo по приглашению Federica и Марии-Луизы Kechlerow. Кроме того много читал.

В половине апреля Мэри ехала в Париж и Лондон, а stam­tąd к Севилье с Rupertem Bellville'em, чтобы принять участие каникул в неделе powielkajnoonym, Ernest но отправился автомобилем, ma­jąc за рулем Adamo, к обществу но Aarona Hotchnera, которого вызвал из Голландии и который радовался новой возможностью путешествия со своим благотворителем. В Милане посетили в ho­telu Ingrid Bergman, в Cuneo но, где продавщица познала Er­nesta, когда покупал бутылку виски, о мало его не смяла толпа обожателей. Вернулся к автомобилю с помощью группы солдат, крепко wstrząśnięty этим переживанием, и в Nicei говорил себе сбрить бороду, чтобы его не познавали. Вошли к сан Себастиан, откуда забрали Juanita Quintane, и через Burgos доехали в Мадрид, куда прибыли позже из Севильи Мэри и Rupert BelMlle. Восемнадцатого мая Er­nest собрался на ранчо выращивания быков вблизи Escorialu, где вытягивался на разложенном покрывале и смотрел, как Luis Miguel Do-minguin тренирует с годовыми byczkami. Позировал также к съемкам с Do­rn inguinem, „наилучшим из матадоров", которые живут, и с Ava Gardner.

После катастрофы в Butiabie и пожаре в Szimoni осталась ему za­ledwie тень давней бодрости. В Мадриде должен был zasięgnąć советы врача, который выслушал его соотношению, исследовал его и рекомендовал последующий wy­poczynek, сжатую диету и значительное ограничение потребления алкоголя. Sto­sowal się к этим рекомендациям, как умел как можно лучше, во время последней недели в Мадриде и езды до Генуи.

Длинное путешествие к Гаване, хоть „нудная как дьяволы", была также

378

„отдых и здоровый". Ernest ел умеренно и всеми dnia­mi читал, дремал и смотрел на муаре. Вернувшись к стране по pra­wie тринадцати месяцах отсутствия, отдался под досмотр доктора Herrery и продолжал жизнь выздоравливающего. Не учитывая на то, что его встретило в Уганде, не должен был намерения „играть короля Лира" и постоянно повторял, что уже ему тоскливой к далекому взгорью Африки.

73. SZCZODROBLIWOSC ШВЕЦИИ

По возвращении домой написал к Berensona, что достаточно имеет огласки. История с самолетными катастрофами заменила всего лишь этот давний, фальшивый миф твердого крестьянина новую, одинаково фальшивую, легендой nie-zniszczalności. В серьезных моментах жизни интересует его wy­łącznie литература, самое тяжелое с rzemiosł. Требует оно umiejętnośoi того схватывания, что неуловимое, и причинения, чтобы выдалось не только уловимое, но и нормальное. Поскольку есть то очевидным nie­podobieństwem — так как работа алхимика, изменяющего pospo­lity металл в золото, — люди то ценят. Однако при большом uwielbienie некрасиво для писателя. Его настоящая награда глубоко таится в нем sa­mym — в ощущении, что писавши достигает вершине своих возможностей, а даже его переступает.

Кружили слухи, что его фамилия выдвижная к награде Nobla. Поскольку слышал это уже раньше, был настроен sceptycz­nie, из другого источника но считал, что эта награда может быть опасна. Имел kwaśno-winogronową теорию, что „ни один typek, который получил награду Nobla, не написал некогда потом ничто, что стоящее было бы czy­tania". Предпочитала этого командовать Притча Faulknera, которую Ernest признал за фальшивой и искусственной.

На свой пятидесятый пятый день рождения получил Орден Carlosa Ma­nuela de Cespedes, объявленный год раньше, успокоила его также визит Avy Gardner и Dominguina а также pojednawcze шаги со стороны Gregory'ego, направляющееся к смягчению трехлетних ссор mię­dzy отцом и сыном. Лето не проходило однако без омертвений, потому что Philip Percival заболел на рак, Gianfranco старался о руке девушки, которая не нравилась Ernestowi, а производители кинодокумента об африканской фауне преждевременно известили о подготовках, по отношению к чему с гневом запретил ссылаться на его фамилию.

379

Письмо ему nde шло и лишь под осень забрался к повествованиям, спертым на недавние переживания в Африке. Одно из них так разрасталось, что могла с того выходов повесть. Реально было легко zbeletryzowanym газетой с сафари, почти совсем po­zbawionym формы, полным сцен, которые достигали от достаточно эффектных к банальным. Считал, что должно понравиться Lanhamowi, и его первого известил в конце октября о получении na­grody Nobla.

Двадцатого восьмого, в день ее официального извещения, был решителен сохраниться вежливо, а даже uroczyście, хоть po­czątkowo не имел охоты ее принять, потому что считал, что принадлежала ему уже ранее, и боялся этих всех, что будут добиваться к дверям его дома. Во время обливки в Finca позвонил по телефону с No­wego Йорка Harvey Breit с просьбой об интервью и об обмене pisa­rzy zmarłych перед тем, чтобы устанавливать награду в 1901 году, которым, как член жюри, Ernest бы ее предоставил.

Как лауреат, Hemingway выразил печаль, что некогда не получил ее Марк Twain ни Генри Джеймс, ни такая чудесная pisarka, как Isak Dinesen, Бернард ли Berenson, который рукоположил все żyoie письму наилучших и наиболее более прозрачных работ о живописи, wresz­cie ли Carl Sandburg. Завершил это высказывание словами: „Поскольку я уважаю и уважаю решение Шведской Академии, не должен делать такого внимания. Каждый, кто удостаивается какой-то чести, виновный przyj­mować его с повиновением." Говоря то хотел выразить признание трое ży­jącym людям, которые „настойчиво работали через все żyoie", и uczy­nić их счастливыми одного дня.

Лично был однако неудовлетворен из официального заявления комитета награды Nobla. Расхваливало оно его „величественное, kształ­tujące стиль мастерство в искусстве современного рассказа", определяя одновременно более ранние произведения как „грубые, циничные и твердые" — а следовательно что не отвечает принципу, что награду нужно предоставлять при „деле об идеалистичных тенденциях". Невзирая на то упоминавшийся там о „героическом пафосе", который представляет „основной элемент его взгляда на жизнь", как также о его „мужской любви к опасностям и przygód" а также „врожденном удивлении для каждой единицы, которая борется за хорошее дело в мире реальности omroczonej насилием и смертью". Ogolem беря, этот небольшой ela­borat производил впечатление подготовленного через комиссию и Ernest nie­chętnie его одобрил.

В два дня по объявлению награды намекнул Чарльзу Scrib­

380

младшего nerowi, что „но проклятое дело" уже się к счастью za­kończyła. Прервала ему работу, нарушила жизнь и вызвала множество „невкусной рекламы". Однако чек на 35 000 долларов поможет ему погасить некоторые долги. Зато не определенный, что сделать с золотой медалью. Yeats назвал его „Szczodrobliwoscia Швеции" и Er­nest стремился быть szczodrobliwy. Рассуждал, не подарить ли медаль Ezrze Poundowi, но sdę размышлял. На время спрятал медаль в тайнике на бижутерию в Finca, а в конце жертвовал его Мадонне с Хорошее, национальной святой kubańskiej. Из тех пор должен был он находиться в каплице самой Святейшей Панны в Сантьяго-де-Куба.

В ноябре Hemingway получил письмо от посла amery­kańskiego в Стокгольме с просьбой о коротком przysłanie oświadcze­nia, которое посол прочитал бы во время праздничного банкета в день вручения награды, если бы состояние здоровья не позволило писателю ode­brać ее лично.

Ernest приспособился к этому пожеланию и сделал звукозапись на ленте nastę­pujące выступление:

„Члены Шведской Академии, panie и panowie. Не имея легкости произнесения речи ни ни одного знакомства риторики, я хочу только podziękować при этой награде исполнителям великодушной воловьего Al­freda Nobla. Ни один писатель, знающий больших писателей, которые ту награду не получили, не может ее принять иначе чем с повиновением. Не должен потребность обменивать этих писателей. Каждый из здесь нынешних может spo­rządzić собственную известность согласно со своим знанием и совестью. Не mógł­bym просить посла моей страны, чтобы прочитал язык, в котором писатель выражал бы все, что имеет в своем сердце. В том, что человек пишет, не всегда можно сразу распознать определенные вещи, да и то иногда является его счастьем; однако в конце становятся ясные cał­kiem и одинаково они, как степень алхимии, которую писатель posia­da, влекут, что переживет или станет забыт. Письмо в naj­lepszej своего вида является одинокой жизнью. Организации писателей смягчают одиночество писателя, но я подвергаюсь сомнению, совершенствуют ли его писательство. Его публичный авторитет вырастает, когда отбрасывает свое одиночество, но его работа неоднократно на этом терпит. Потому что работу swo­ją выполняет сам один и если является достаточно хорошим писателем, должен ежедневно становиться в лице вечности или ее нехватке. Для настоящего писателя каждая книжка должна быть новым началом, еще одной попыткой достижения чего-то, что неисполнимо. Всегда должен пробовать чего-то, что не осталось некогда dokonane или чего

381

другие пробовали без успеха. Тогда, если имеет большое счастье, cza-> sem ему повезет. Какие же простые было бы творение литературы, если бы хватило только написать иначе то, что уже стало хорошо написано. Именно потому, что мы имели таких больших писателей в прошлом, писатель должен успевать далеко за пункт, к которому может дойти, там, где никто не умеет ему помочь. Я говорил уже слишком долго как на писателя. Писатель должен писать то, что имеет к powie­dzenia, а не говорить этого. Раз еще я благодарю."

„Естественно я горд из награды — сказал Роберту Manningowi, который появился 17 ноября, чтобы провести с ним интервью для «Tiime'u» — но писалось мне очень хорошо, когда przy­szła, а не я хочу добывать награды, это если означает потерю книжки." На поздравительный лист генерала Dormana-CGowana отписал, что но „шведская история" не произвела на нем ни одного впечатления. Prze­jadl ему się вся огласка, связанная с ней а также недавним делом самолетных катастроф. „Совсем мне то не нравится" — oświad­czył. Чтобы избежать последующих перерывов в работе, поплыл с Мэри на „Pilar" вдоль побережья, когда только смог вырваться из дома. Вернувшись к Finca незадолго до Рождества подтвердил, что „шведский гонг" все время раздается и что самые разнообразные люди непрерывно появляются с нежелательными поздравлениями.

Через первое пяти месяцев 1955 года постоянно сетовал, что тревожат его люди и боли. В день Нового Года получил на лице и руках сипа, который с начала выглядел на возвращение розы. Докучали ему боли в спинах, а общую депрессию углубил выезд Мэри spo­wodowany смертью ее отца. Из числа многочисленных gośoi только один, молодой профессор с Буффало, Fraser Дров, сбиратель работ Hemingwaya, приехал по приглашению.

,,Эгей. H. является огромным мужчиной — написал потом — одетым в шорты хаки и старую сорочку, имеет седые волосы, седую бороду и ru­mianą кожу лица. Usciskal мне ладонь, приветствовал меня и с начала казался смущенным, так jakbym то я, а не он, был кем-то выдающимся." Po­kazal гостю первый этаж дома, после чего отвел его на бассейн. Zda­zyl уже избавиться несмелости и разговаривал свободно. „Человек, с которым очень легко obcować — считал Дров — о медленных движениях, что говорит медленно и деликатный в обходит." „Очень мил и скромен", и голос имеет „тихим и низким". Разговаривали об учебах kry­tycznych Atkinsa, Bakera, Fentona и Youmga, посвященных его делам. „Очень приятно говорит о них всех, но считает, что нет

382

должно писаться книжек о людях, которые живут. Поражен, что Atkins написал свою книжку в Chartumie, издали от библиотек, и даже основных источников... Совсем ему не нравится книжка Younga, поскольку ее главным тезисом является, что все дела He­mingwaya происходят из травмы... Эгей. H. удивляется Carlosa Bakera и его обширную книжку... Но есть то тяжелая книжка и слишком pod­kreśla символизм, что делает также много критиков... Ни один хороший писатель не готовил себе некогда символы свысока и не opie­rał się на них, зато из хорошей книжки, которая является верной картиной жизни, символы могут возникать и быть с выгодой anali­zowane, если излишне się их не отмечает... Книжку Fentona Эгей. H. также считает за той, что переборщила. Pentan является разочарованным писателем и разочарованным следователем с ФБР."

Была именно Большая Пятница и Дров намекнул, что является католиком. „Охотно я думаю, что также им я являюсь настолько, насколько я умею — сказал Ernest. — Дальше я могу идти на мессу, хоть много случилось, если идет речь о разводах и повторных супругах." Wspo­mnial о Доне Andrssie, баскском священнике, который подружился с ним. „Он молящийся при мне ежедневно вот так же как я при нем. При себе уже молиться я не могу. Может потому, что в какой-то способ stwardnia­łem."

В конце апреля опять забрал Мэри на экскурсию вдоль побережья. Schudl во время этой экспедиции и чувствовал такой подлив энергии, что на протяжении трех следующих недель сделал большой прогресс в работе над книжкой об Африке. Но спины по-прежнему его болели, когда был zmę­czony, сетовал, что слабо видит левым глазом и не услышит на левое ухо. Не сказал об этих болях Lelandowi Haywardowi и Peterowi Viertelowi, которые приехали 1 июня, чтобы обновить планы экранизации Старого человека и моря. По них odjeździe чувствовал себя лучше, чем абы как от времени Африки, но вскоре должен был прожить еще одну потерю — смерть Дон Andresa — потому не удивительно, что когда в июле появился Aaron Hotchner, а затем Билл Walton и Gianfranco Ivancich, застали Ernesta колоссально postarza­łego. Невзирая на то весело обходили его пятидесятый шестой день рождения.

В августе прибыли операторы и техники, чтобы обратить секвенции ловов к Старому человеку и морю. Силы более najwyraźniej вернулись Hemingwayowi и сделал старательные подготовки. Работали póź­niej _każdego безоблачного дня через первое две недели сентября, хоть море было сильно взволновано. В первый день Ernest zło­

383

вил два больших marliny и с гордостью проводил длинные минуты при руле, подкрепляясь глотками teąuili.

Как тренера на период этой исчерпывающей работы возводил своего старого приятеля, боксерского инструктора George'a W. Browna. Brown делал ему массажи и захватывал его свою бесспорную troskli­wością, потому попросил на свидетеля завещания, которое Ernest pracowicie составлял небесными чернилами на листе промокашки дня 17 сентября. Все свое имущество оставляло Мэри, именуя ее rów­nież исполнительницей духовного. В четвертой клаузуле подтверждал: „Умышленно я обошел гарантию моих детей в настоящее время żyją­cych или что могут родиться по составлению завещания, поскольку я возлагаю полное доверие в моей полюбленной жене Мэри, что za­opatrzy его согласно письменным напутствиям, которые ее prze­kazałem." В конечном итоге все три его сына хорошо процветали. Bumby выступил из войска и занялся интересами, а Gigi и Patrick охотились в Tanganice, где Patrick завершил подготовку на zawo­dowego зверолова.

Этой осени, в моментах умственного напряжения, Ernest для wy­ładowania слил стрелял ястреба из вершины башни, иногда говоря себе, что есть то люди, которых не любит. Острейшие стрелы rezer­wował для Faulknera — „Старого Медоточивого Zytopijcy", как его прозывал. Охотничьи рассказы Faulknera остались в последнее время ze­brane в красивый том под заглавием Большой лес. Ernest послал ему через Harveya Breita сведений, в котором объявил, что повествования очень хорошо написаны и почувствованное subtelnie, но что господин Hemingway был бы ими более растроганный, если бы господин Faulkner абы как polo­wał на животных, которые умеют бежать в обе стороны.

Его заинтересованность борьбой быков ожило, когда в Гаване замешкались Dominguin и Ordonez, что едет на зимние выступления в Центральную и Южную Америку. Начал даже говорить о забирании Мэри на неделю к Caracas, где должны были бороться главные испанские матадоры, но 17 ноября, во время декорирования Орденом сан Cristobala в гаванском Спортивном Дворце, набрался przezię­bienia. В два дня позже правая стопа spuchła ему „как футбольный мяч", а в правой почке возникла острая инфекция. Вскоре zaatako­wana осталась вторая почка и печенка, а на дополнительное налогообложение плохого количество czerwo­nych телец крови упали ему значительно ниже нормы. Пролежал в łóż­ku 9 января к, время от времени работая над африканской книжкой и много читая.

384

74. РЕТРОСПЕКТИВНЫЙ ВЗГЛЯД

В начале 1956 года запало решение, что в конце апреля зарекомендуют к Cabo Blanco в Перу, где может удастся им экранизировать большое marliny к Старому человеку и морю. Ernest отложил afry­kański рукопись, когда но в марте появился Leland Hayward с re­żyserem Фредом Zinnemanem, очень критически высказался о коллективе фильма. Кроме того отбили охоту его внезапные споры между членами группы, потому написал к Wallace'a Meyera, что некогда wię­cej не хочет иметь дела фильмом.

По плану полетел в Перу в сопровождении Мэри, Gre-goria и Elicina Argiiellesa, а хоть ловили ежедневно от раннего утра почти до вечера, в течение двух недель не видели ни одного marlina. Лишь позже Ernest и Elicin поймали по две громадных штуки. Спины выносливого Ernesta то неожиданно хорошо и был доволен, что рыбу веса 340 кило притянул к борту в ровное восьми минут, прежде чем poluzował трос, чтобы позволить marianowi выполнить kil­kanaście красивых скоков для кинооператоров.

Вернулся домой в конце мая, решительно худой, но плохой на кинематографистов, которые потеряли три или четыре месяца его „одной единственной жизни". Определенную компенсацию представлял следующий серьезный платеж от завода Warner Brothers командующая, что przy­najmniej всегда может зарабатывать деньги.

В июле послал Ezrze Poundowi чек на 1000 долларов, но уже в пар дней позже, в подлив раздраженности, обеспечил одного из своих корреспондентов, что William Faulkner является „никудышней верзилой". Его наиболее удачные книжки то Убежище и поворотный Пункт, Niedzwiedz заслуживает внимание, и некоторые „негритянские вещи" хороши, но Притча не есть даже караул места в Iczangu, где вывозится нечистоте с Czungcingu.

Эту раздраженность можно было несомненно приписать niepowodze­niom Hemingwaya в работе. Африканская рукопись лежала nietknięty, поскольку Ernest рукоположил большую часть лета на повествования о военной tematy­ce, те но были суровы и не закончены, часто chaotycz­ne и лишенные главные мысли.

В августе начал планировать путешествие к Европе. Две недели po­przedzające выезд провели вместе с Мэри в Нью-Йорке, wypo­życzywszy от Harveya Breita его дом, чтобы избежать лишней огласки в гостинице. Встретились с Buckiem Lanhamem, которому Er­nest вручил машинопись военных повествований, говоря wylewnie

385

что „обессмертил" его 22 полк пехоты и 4 дивизией. Хотя и Lanham прочитал повествования с понятной заинтересованностью, не признал их достаточно выдающееся, чтобы могли обеспечить nieśmier­telność.

На борту „Сколько de Франко" встретились с Irvingiem Stone и его женой. Ernesta rozgniewało это, что на судне освещаемый страстным Захватом жизни Stone'a, в книжном магазине но выставлено аж девять его книжек, а tyl­ko три Hemingwaya.

В половине сентября отправились нанятым автомобилем с Парижа к Мадриду. Замешкались в Logrono, чтобы осмотреть на арене Or-doneza, в октябре но видели его опять в Saragossie. Spot­kali się там с Aaronem Hotchnerem, который свежо прибыл из Рима и подобно как Irving Stome на судне отметил, что Ernest пьет без меры. Мэри не умела ничего на то посоветовать, в конечном итоге был всегда в хорошей форме на послеобеденное corridy и чувствовал sdę колоссально wzru­szony, когда день после дня рукоположили ему два быка. Гаси возник из мест и начал приветствовать, сотни людей приносили ему билеты wej­ściowe с просьбой о возложении на них автографа, а он радовался этими признаками своей популярности.

Поскольку колоссально стремился познакомить Ordoneza с наслаждениями po­lowania в Африке, начал организовать шестинедельные сафари с Pa­trickiem как профессиональным звероловом. На препятствии стало za­mknięcie через Nassera Kanalu Sueskiego и болезнь их обоих: Мэри терпела на катар желудка и кишок, он но на высокое тиснение, wą­trobę и изменения в аорте. Врач приказал ścdsłą диету, eliminując жиры, сокращая потребление алкоголя и запрещая взаимоотношений płcio­wych. Экспедицию к Африке решительно исключил. Ernest odgrażał, что и так поедет, но в ноябре отказался из намерения. Kie­dy в дороге обратной замешкался в Париже у Ritza, вахтеры напомнили ему о двух малых заплесневелых ларчиках с его фамилией, которая будто пролежали в подвальных этажах гостиницы от 1928 года. На их содержимое складывались пачки беллетристических произведений, небесные и желтые записные книжки, наполненные его выразительным журналом, старые вырезки по газетам, книжки, майки и сандалии. Такой ретроспективный взгляд повлек ему огромное удовлетворение. „То чудесное — powie­dział к Мэри. — Тогда вот так же трудно было мне писать как в настоящий момент."

Поскольку по-прежнему не чувствовал себя хорошо, от 20 ноября через свыше месяц оставался на попечении врачебную доктора Луи Schwartea. Мэри старалась удерживать его в движении, ездили следовательно почти co­dziennie к Auteuil или шли на Левый Берег шарить в księ­

386

gamiach. Поднимали обедами обычную процессию приятелей и zna­jomych, но ужины ели в целом самые в своем апартаменте. Мэри написала к Patricka, что Ernest нуден диетой и мелкими зимними радостями Парижа, а также возмущенный, что „его тело po­pełniło по отношению к ему такую измену".

В период Рождества подписал письмо к прокурору gene­ralnego о погашении первичного обвинения против Ezrze Poundo-wi, oo исключило бы обвинение измены и позволило передать дело в руке врачей. То письмо составило MacLeish, а T. S. Eliot и Роберт Frost уже согласились его поддержать. В пар месяцев позже Ernest oświad­czył, что готовый есть ассигновать 1500 долларов, чтобы Ezra мог поселиться с дочкой в Италии, где также действительно поселился по wy­puszczeniu его из госпиталя Sw. Elzbiety в 1958 году.

В конце января 1957 Hemingwayowie вернулись к штатам. Mi­mo что на судне врач смог значительно снизить Ernestowi тиснение, состояние депрессии не mijał. Ernest писал к WaUace'a Meyera, что является „скукой ничто не питья и очень тяжело сносить скуку без чего-то для питья". Когда редакция „Atlantic Monthly" попросила его о статье к nu­meru, должен появиться в сотую годовщину журнала, начал wspo­mnienia о своих давних взаимоотношениях со Скоттом Fdtzgeraldem — „о том, как его я познал и который был". Удостоверился, что легко то себе напомнить, а трудно написать. Однако в конце пришло ему по мнению, что приятели „изменили" Dylana Томаса анекдотами после его смерти. Это ощущение измены было таким сильным, что вместо статьи написал короткое повествование под заглавием всемирный Человек, о nie­chlujnym старой бродяге, ослепленной во время скандала в закусочной в Jes-sup. Считал его хорошее, но если в действительности так думал, то его мысль начинала заводить.

Согласно предсказанию Ernesta 1957 год под многими wzglę­dami оказался „drański". После четырех весенних месяцев de­szczów наступило жаркое и влажное лето. Bumby едва успел rozpo­cząć работу как инвестиционный советник в Гаване, когда получил zapa­lenia печенки и два месяца пролежал в постели. Именно выздоравливал, когда Грегори заболел на Флориде и через всю осень должен был лечиться. Недомогала также постоянно мать Мэри. Nawert Golfsztrom был бесплоден и пуст. Denis Zaphiro приехал из Африки, чтобы провести каникулы на Kubie, но половины рыб оказались наихудшими много лет двадцати. Хотя и Ernest очень побаивался правительственной цензуры, чтобы писать в письмах о политической ситуации, жаловался, что давний urok побережья убегал, а жизнь под диктатурой выдает

387

się все меньше безопасное. Сентябрьское путешествие к Нью-Йорку также принесло разочарование; боксерская борьба была нудна, подобно как футбольные матчи, а даже ужин с Marlena Dietrich не умел вернуть жизни давних чар.

Возвращение на Kube никоим образом не повлияло на улучшение настроения писателя. Погода была „сумасбродна", безумствовали штормы, а рыбы словно poznikały из моря. В pueblo Сан-Франциско de Паула господствовал голод и безработица. Зато Гавана начинала каждый раз более przypo­minać Майами. Ernest сетовал, что не имеет где деться. Но на данный момент Finea все время была хорошим местом к работе. Через осень 1957 года и весну 1958 года письмо самой новой книжка двигалось вперед. Была то серия замалевываний на тему его жизни в Париже от 1921 1926 год к. Говорил, что содержит „настоящие сведения о том, что каждый описывал, а чего не знает никто вне меня". В 1933 году хвастался Maxowi Perkiinsowi, что когда-то эти воспоминания будут хорошее diabelnie, потому что не ревнив о ником и имеет „paimięć как ловушку на крыс". В 1949 году опять нарушил эту тему с Чарльзом Scribnereim. В настоящий момент, повернув zaplesniałe документы из подвального этажа Ritza, наконец взялся к делу. Первое замалевывание, о po­czątkach своей дружбы с FitzgeraLdem, начало и отложило в мае 1956 года. В настоящее время писал дюжину других. Память его не была такая наточена как когда-то; выскальзывали ему определенные фамилии и даты. Хотя и уже не был ревнив о своих давних товарищах, из которых многих вымерло и отошло, по-старому чувствовал презрительность для пьяниц и мотов, для позы и позеров, и для хищных богатеев (включительно с Pauline и Murphymi), виня их о распаде swe­go первых супругов. Вне презрительности были также подлив mi­łości — к Hadley и их сыну, к улицам и взгоркам Парижа, быстрой серой реке между высокими берегами, тем двум зимам, когда убегали к сухому морозу и чистому снегу austrackich гор. Через все эти замалевывания перематывался внимательный вид самого Ernesta — сардонического героя, абсорбирующего и захваченного, полного za­let, хоть способного делать ошибки. Был то его „портрет художника со времен юности".

Когда вручил Мэри три первых замалевывания, разочаровалась wi­dząc, что так немного есть там о нем самом, что то не автобиография. Ernest odrzekł, что употреблял remate — заимствуя срок из игры в jai-alai, который означает двойное отображение. Книжку закончил 31 lip­ca, по-прежнему однако „пробовал обдумать наилучший способ ее трактовки", из-за чего наверно понимал очередность этих восемнадцати замалевываний. Wie­

388

kszośe из них была рисована кислотой, но очутились также и życzli­we — о Sylvii Beach, о художнике Pascinie, Ezrze Poundzie, Evanie Shiprnanie.

Во время перерывов в работе над замалевываниями Hemingway переделывал po­wieść Райский Сад, начатую перед десятью годы и частично использованную в Зареченский, в тень деревьев. Разрослась уже до czter­dziestu ввосьмером разделов, но браковало ее напряженной нервности наилучшей прозы Ernesta и было полно повторений. Вне пейзажей, еды и вина автор старался включить в нее определены секретные фазы своей сексуальной жизни с Мэри а также — как retrospekcje — некоторые материалы из своего второго сафари. Значительную часть текста представляли диалоги, хоть четко браковало им остроумия и zwięz­łości диалогов из его парижских замалевываний.

75. ШЕСТИДЕСЯТИЛЕТНИЙ МУЖЧИНА

В шестидесятом году жизни, преодолев беспокоящее его через почти два года физические боли, Ernest решительным был za­kosztować немного удовлетворения. Предыдущего года поддался такой суровой дисциплине письма и предостережения диеты, что в настоящий момент говорил

0 прежде чем как о периоде „исключительно работы ни без какого веселья". Zazy­wanie удовлетворения не должно было означать запуска работы lite­rackiej. „Ужасная" всемирная ситуация убеждала его с każ­dym днем, что „единственной позитивной вещью", которую человек может ro­bić, есть письмо. Более того, торопило его ощущение, что имеет все меньше времени и что не может терять naweft часа. Однако Куба не казалась уже соответствующим местом ни к работе, ни к za­bawy, и снова мечтал, чтобы вздохнуть горным воздухом. Именно тогда Lloyd Арнольд нашел в Ketchutm дом к сдаче, Ernest пригласил следовательно на общий выезд Betty и Ottona Bruce. В начале октября отправились автомобилем с Чикаго через Iowe, Небраску

1 Wyoming. В Iowie специально проехали через Parkersburg, miej­sce рождения Pauline, а также через Dyersviille, где прадедушка Er­nesta, Alexander Hancock, поселился в 1854 году. В Ketchum приняли их жару приятели: Taylor Wdilliarns, „Pappy" и Tillie Arnoldowie, Clara Spiegel, Chuck и Flossie Atkiinsonowie, Forrest MacMullen, Дон Андерсон и доктор Джордж Saviers. Дом из дровяных колод, который Arnoldowie нашли для Hemingwayow, стоял в cen-

389

trum местечка, не забыли там в ожидании на открытие sezo­nu охот. Ernest жаловался на усталость по путешествию и wszyst­kich испугало изменение в его виде и способе byoia, но nie­bawem сказал, что под воздействием чистого, сухого воздуха чувствует себя „как за наилучших старин".

После odjeździe Bruce'ow начал повседневно охотиться. В течение двух лет по катастрофе в Butiabie не был в состоянии метко стрелять к птице. В настоящий момент повернул быстрый рефлекс, а его стрелецкий глаз колоссально раздобрел. Вместе с Доном Андерсоном и Forrestem Al и cM ульев enem проводил десятки часов на подходе птиц на лугах и вдоль потоков.

Хоть хорошо ему было с его „семьей" в Ketchum, охотно powi­tał в ноябре трех гостей. Одним был его польский переводчик, Bro­nislaw Zielinski, к которому сразу почувствовал симпатию и прозывал его „Старым Волком" а также „Magnetic Pole*". Как результат этих od­wiedzin предложил, что будет жертвовать 1000 долларов а также свое hono­rarium при польском переводе Зеленого взгорья Африки как награду для автора наилучшей польской повести, написанной в 1959 году. Вторым гостем был Aaron Hotchner, который делал адаптацию Кому бьет звон для телевидения. Во время его пребывания Ernest работал почти каждого утра, а пополудни забирал приятеля в территорию и учил его оснований стрельбы к птице. Как третий гость появился Казаны Ежеопер, много лет двадцати любитель Sun Valley. Однажды во время пурги принес копченую гусыню и провели послеобеденное время на спокойном разговоре перед дымарем, едя гусыню и попивая Chablis. Ежеопер сказал, что за подстрекательством жены остался католиком. Ernest был полон понимание. То самое сделал до лет тридцати и по-прежнему „верил в веру".

Ситуация на Kubie будила его беспрестанную заботу. Старался о том забыть переделывая части парижской тетради для эскизов и совершая поправку трех разделов Райского Сада. Испытал огромной льготы, когда в начале января 1959 года Fulgencio Batista убежал к Ciudad Trujillo, силы Фиделя Castro заняли столицу, а Ernestowi do­niesiono, что Finca безопасна. Как старый знаток революции oce­niał, что каждое изменение на Kubie лучше, чем ни одна и желал Castro­wi „всего, что наилучшее — как написал. — Народ kubański имеет в настоящее время впервые настоящий шанс." Жалел только, что не был на месте и не видел изгнания Batisty.

* Игра слов; „Magnetic Pole" означает одинаково „магнетический полюс", как „магнетический поляк".

390

В половине декабря угасло соглашение наема на дом, следовательно prze­nieśli się к другому и начали искать чего-то, что могли бы купить. В mar­cu остались владельцами поверхностной виллы из литого бетона, стоячей при конце гравиевой дороги, на обросшем шалфеем косогоре взгорья, pół­tora километра к северо-западу от центра местечка. Имела большой салон с панелью из желтого dejbu, а на горе спальню этих sa­mych размеров. Меньшая спальня на задах, отложная черным орехом, могла предоставиться на мастерскую Ernesta. Вид был prze­pyszny — на горы о форме палаток в боку и po­łudniowej полночной, а через большое окно от востока на двойную излучину реки Big Wood, obrzeżonej высокими осинами и bawełnowcami. После второй стороне долины находился зеленеющим травой прямоугольник cmenta­rza в Ketchum. Там похоронили в 1939 году Van Guildera и там также состоялось захоронение Taylora Williamsa, которое умерло мгновенно 18 1959. lu­tego В этот раз Ernest не произнес выступления. Когда ża­łobnicy разошлись, остался с Доном Андерсоном, чтобы засыпать могилу. Отметил спокойно, что захоронения являются обветшалым обрядом po­gańskim и что нужно его улаживать как можно скорее. Умерли есть umarły­mi. Если идет о живых, то был за применением хорошей кварты виски. Но позже попал в мрачное настроение. Его старый przyja­ciel, Charlie Sweeny, приехал недавно из Сальто Lake Ciity, чтобы его посетить. Едва вернулся домой, позвонил по телефону к Ernesta, что имел повторное излияние. „Очень мне kurczy лава с приятелями" — сказал Hemingway.

В настоящий момент по захоронению закончил подготовки к выезду к Hisz­panii, где хотел осмотреть серию corrid mano и mano, в которых Antonio Ordonez должен был выступать против своего свояка Do-minguinowi. „Собирается на величественное лето" — писал с энтузиазмом. Выехали с Ketchum в половине марта нанятым автомобилем; сопровождающий им Aaron Hotchner помогал его проводить аж к No­wego Орлеана. В Tucson Ernest встретился с художником Waldo Peirce'em и его женой Ellen, после чего тронулись с Мэри к Key West, откуда самолетом улетели в Гавану.

Gharakterystyczmyim интерлюдии во время этого короткого пребывания дома было встреча с драматургом Теннеси Williamsem. Zor­ganizowal его Kenneth Tynan, который приехал провести wy­wiad с Castro и при возможности условился с Ernestem на обед в Flo-rldicde. Williams присоединился к ним с опозданием, поскольку sły­szał, ужасную слух, что „Hemingway в целом копает в kro­cze таких людей как я". Его опасения не исполнились, даже когда

391

'сказал Ernestowi, что недавно познал в Испании Ordoneza, „przemiłego парня, очень приязненного, очень доступного". Рассказывал также, как он представлен Pauline в Key West. Wypy­tywal о причинах ее смерти. „Умерла так как каждый — odpowie­dział Ernest — а затем была нежива." Разговор potoczyła le­piej, когда ее направили на повреждения, понесенные через Ernesta в самолетных катастрофах. Романист и драматург расстались в дружбе, в завершение возведенные, как то определил Tynan, „medy­cyną и смертностью".

В начале мая проживающих Hemingwayowie в Ля Consula под Малагой, владения богатого американского ekspatrianta, Nathama (Billa) Davisa. Дом напоминал Ernestowi Fdnca, с той лишь разницей, что был wię­kszy и старший. Гости получили спальни, которые были соседями между собой, на этаже. Спальня Ernesta была большим угловым миром с балконом wy­chodzącym на двор от стороны сада. Имел там пульпит к pi­sania стоя а также стол на свои бумаги. „Кто-то, кто не умел бы здесь писать, не умеет писать нигде" — сказал начиная первую swo­ją этим летом работу: предисловие к новому школьному wy­dania собственных повествований.

13 май к закончил черновик и отложил его, чтобы ехать в Ma­drytu на борьбу быков в период праздника сан Isidro. Замешкались в гостинице Suecia, руководство которой расценило их как przy­byłych в посещения монархов. Вопреки тому, что говорил, Ernest не был против рекламы и чувствовал себя гордым, что он признан ser­decznego приятелем Ordoneza.

Поскольку план выступлений матадора в этом месяце предусматривал борьбу в Kordowie, Севилье, Aranjuezie и Granadzie, а писатель dosko­nale сносил путешествие, поехал вместе с ним. В Aranjuezie бык боднул Ordoneza в левую ягодицу. Матадор, весь напряженный из гнева, убил быка, прежде чем сам упал. Ernest остался при нем через pierw­sze пятьдесят часов, чтобы удостоверяться, что не грозит инфекция. В ty­dzień позже Antonio полетел к Малаге и там поправлялся под впечатлительным досмотром приятеля.

Hemingway мог в настоящий момент рукополагать утра на письмо, однако trud­no ему было сосредоточиться на чем-либо или кем-нибудь вне Anto-niem. Спешно сделал поправку предисловия, потому что хотел поехать на ранчо выращивания быков Ordoneza под Mediina Sidonda, а когда mata­dor вернулся на арену в конце июня, снова с ним отправился: одного поюга Saragossa, второго Alicante, потом Барселона, в конечном итоге Burgos. Хвастался и более najwyraźniej в то верил, что для

392

Antonia очень важно, чтобы был при нем, желал ему powodze­nia перед каждой борьбой, обсуждал ее потом, вместе с ним пил вино и ел поздние испанские ужины. Для каждого другого sześćdziesięcio­latka такая программа была бы очень исчерпывающей, но Ernest говорил so­bie, что есть то „намного zabawniejsze от сидения на zadku на Ku­bie и то, чтобы взять всерьез kubańskiej политики". К началу фиесты сан Fermina в Pampelunie дня 6 июля осмотрел двадцать wralk быков и рвался к последующим.

Pampeluna, написал позже, была „тяжелой как всегда". Через ty­dzień спали „рядовой что-то свыше три часа ночью, при war­kocie военных барабанов Nawarry". Съехали знакомые: Aaron Hotchner, доктор Saviers с Sun Valley и его женой Пат. В половине фиесты все общество начало выезжать на пикники, во время которых плавали в реке Irati выше Aoiz, в той чарующей околице, odkry­tej через Ernesta в 1924 году. Побаивался, что будет „вся pohara­tana и уничтоженная", так как столько других мест, которые любил. Tym­czasem удостоверился, что „последний большой лес со времен средневековья" остался невредимым, вместе с кочками высоких буков и „столетним ковром мха". Ernest чувствовал себя „счастливым как некогда" и был после юношескому агрессивный. Более najwyraźniej веря, так как раньше, когда познал Андриана, что общение с dziewiętnastoletnią dziewczy­ną может повлечь чудесное возвращение юности, заангажировал ame­rykańską журналистку Yalerde Danby-Smith в характере sekre­tarki d настаивал, чтобы сидела при нем во время еды, walk by­ków и в автомобиле.

Перед sześćdziesdątyimi днем рождения мужчины Мэри переварила свыше месяц на планировании парадного торжества в Ля Consula. „Mie­lismy огромную мешанину людей" — написала позже. На обширном балконе выдан изысканный ужин с тортами, подарками а также licz­nymi тостами. Играл оркестр и происходили танцы flamenco. На территории владения поднято малое стрельбище, пускают также fajer­werki. Принятие длилось всю ночь, и последние гости отбыли по śnia­daniu 22 июля.

Однако не были то полностью беззаботные минуты, потому что Ernest na­bawił się в Pampelunie болезни почек, а в дополнение как-то странно сохранялся. Например расплакался и вышел из мира, чтобы повернуть самообладание, когда Lanham жертвовал ему историю 22 полка пехоты со своим посвящением, а в два дня потом отчитал его только по то, что неумышленно разрушил ему зачесанные впереди волосы, должны закрывать лысину. Невзирая на более поздние извинения Lanham нет

393

мог помиловать приятелю, также грустно заскочил niezdro­wą тоской Ernesta за юностью, его распущенностью языка и okru­cieństwem, с которым докучал Мэри. Hemingway казался однако глухой на всяческие работы замечания.

Невзирая на то собрались вместе на каникулы к Валенсии. На ее zakończe­nie бык pobódł Dominguina, а после трех дней эта самая судьба встретила Antonia в Пальма de Majorca, но невзирая на то не отказались из соревнования mano и mano. Было оно водой на мельницу Ernesta, которая подписала соглашение на статью о борьбе быков для склада „Life" и roibił с этой целью заметки. Пиковый момент поединка наступил в половине августа в Малаге. Матадоры, не считаясь со своими бандажами, дали величественный показ zręczności и отваги, вскоре однако оба вернулись к госпиталю. Ernest остался у бока приятеля в госпитале в сан Себастиан, пока не минули наихудшие боли, после чего отправился автомобилем к Мадриду. На " юг от Burgos треснула передняя автокамера и автомобиль ściął пяти каменных столбиков на дорогой po­boczu, но к счастью никому ничего не стояло.

Несмотря на то, что кончились развлечения, потому что Antonio стал временно отстранен на месяц по склоке с организаторами walk быков, Aaron Hotchner но подписал соглашение на килька полуторачасовых спектаклей telewi­zyjnych, которые есть адаптациями повествований Hemingwaya и, должен был над ними работать, и Мэри захотела вернуться на Kube, Ernest был решительный naj­wyraźniej остаться в Ля Consula половина к paździer­nika и по крайней мере начать статью о борьбе быков, пока je­szcze находился в Испании. От 10 15 октябрь к написал 5000 слов, а было то лишь начало.

76. ДОРОГА НАЗЕМЬ

К стране возвращался в плохой форме, простужающий, с легкой лихорадкой и roz­żalony на Мэри, которая якобы закидывала ему, что есть без сердца, bez­myślny, себялюбивый, из почвы глупый, испорченный, нечувствительный и что стачивается в результате egotyzonu а также поиска огласки. В этом na­stroju отказал просьбе Amdraw Turnbulla, биографа Скотта Fifege-ralda, о разговоре. Не хотел делиться воспоминаниями об умершем приятеле, ревнивый о своих профессиональных секретах. Лишь ostatnie­go дня путешествия согласился поговорить с Turnbullem, который po­dzielał взгляд другого пассажира, что в Hemingwayu было что-то „wymu­

394

szonego и искусственного", но не мог опереться ощущению, что „какое-то большое достоинство излучало из его высокого, неустойчивого вида и smut­nej капота лица". Подобно как многих лиц в то время, ude­rzyła его худоба обнаженного предплечья Ernesta, „деликатность" ry­sów „свыше кукарекает бороды" и краснее pożyłkowane белка глаз. He­mingway был в разговоре несмел и немного на тему Fitzgeralda сказал.

Третьего ноября вручил в Нью-Йорке рукопись парижской тетради для эскизов Чарльзу Scribnerowi с поручением послания его к Ketchum, где хотел сделать окончательную ревизию. А затем забрал Antonia и Carmen Ordomzow, которые прибыли к штатам по его приглашению, и полетел на юг, к жене.

На гаванском аэродроме собралась толпа с транспарантами, чтобы его приветствовать. Репортеры спрашивали, что думает о каждый раз более холодном отношении Америки к Фиделю Castro. Сочувствовал над тем и объявил, что после двадцати лет жилья на Kubie считается за prawdzi­wego Kubanczyka. В доказательство этого поцеловал край kubańskiego sztan­daru. Тот жест был при быстром для фотожурналистов. Попросили, чтобы его повторил. Я „сказал, что я есть Kubanczykiem, но не akto­rem" — odrzekł с улыбкой. Видную льготу повлекло ему сердечное приветствие Мэри, которая по проведению ремонта Finca gotowa­ła się к устройству дома в Ketchum на принятие Antonia и Car-mpn.

Путешествие на запад началось очень хорошо, а завершила rozcza­rowaniem. Показ американского пейзажа Antoniowi и Car­men был величественным переживанием. Кроме большого количества снега и холодная Ernest назвал эту дорогу, „недостоверно чудесную". Но nie­mal немедленно по приезде к Ketchum, где уже ожидала их Мэри, Antonio узнал, что его сестра поселилась в Me­ksyku близка истерии по поводу какого-то домового кризиса, и признал, что должен pospieszyć ей с помощью. После odjeździe Ordonezow Hemingwayowie остались один на один впервые от апреля. В конце ноября, во время охоты на уток, Мэри сломала левую руку в локте. Ernest прореагировал раздраженностью, сетуя, что разбило ему то планы на охотничьи каникулы, именно когда хотел набрать формы к работе над статьей для „Life'u" и парижским szkicownikieni. Передобеденные времена рукополагал на улаживание приобретений и od­wiedzanie Мэри в госпитале в Sun Valley, потому тиснение снова ему повысилось и не спало хорошо.

Читал тогда автобиографию Гарольда Loeba Так то было, которую

395

признал за „очень волнует и грустной", а когда узнал, что Loeb терпит на ангина pectoris, в этом драматичном сопоставлении его юношеских мечт и нынешнего страдания наблюдал еще одно доказательство на то, oo много лет тому назад выразил в разговоре с отцом: „О сколько же лучше есть умереть в счастливый период полной иллюзий mło­dości, отойти в блеске света, чем подождать минуты, когда тело истощено и старо, а уничтоженные иллюзии."

В половине января вернулись на Kube, где начал заново работу над статьей о борьбе быков. Хоть старались держать по возможности издали от политики, посетил их находящимся у Фиделя Castro Ana-stas Mikojan со своим извитым и жертвовал русское Ernestowi prze­kłady нескольких его книжек. В марте в свою очередь появился Герберт Mat-thews, который все время вызван энтузиазм революцией и прозывается через Ma­ry „национальным героем" Kuby.

28 мая к, „работая как паровая" машина, Hemingway смог закончить статью о борьбе быков. Уперся, что его расширит, и rze­czywiście текст в десять раз переступил заказанную емкость, но то усилие навредило писателю на глаза, сверх всего но на gło­wę. К Juanita Quintamy написал по-испански, что труд przy­musowe (trabajando forzado) замутил ему мозг — если не wyrzą­dziło более серьезного вреда. Таким образом в начале июня 1960 года намекнул впервые, что может терять чувства.

В три недели позже вызвал Aarona Hotchnera, чтобы ему po­mógł подкоротить рукопись. С неизмеримым трудом смогли начертить nie­spełna половину. Hotchner отвез сокращенную версию к Нью-Йорку. Все время еще была два раза длинноватая, но главный редактор Ed Thompson согласился zakupić выбор из нее при 90 000 долларах плюс 10 000 при праве переиздания в испанском издании журнала. Предоставлено тому заглавие Опасное лето, должен представлять аллюзию к współza­wodnictwa mano и mano в 1959 году. Хотя и произведение было готовый właś­ciwie, Ernest вселил себе, что должен вернуться в Испанию, чтобы собрать мелкие подробности и увидеть последнее wysitępy Anto­nia в этом сезоне. В конце июля Hemingwayowie замешкались в Нью-Йорке, в жилье, нанятом через Hotohnera.

Здесь, в выразительном противоречии к предыдущим, шестидесятый первый день рождения будущий и прошлый Ernesta незаметно. Он сам редко выходил из дома. При карточном столике в углу sa­lonu, который ему служил при кабинете, заседал с Чарльзом Scribne-rem, когда тем временем Hotchner вел переговоры с заводом Twentieth Century Fox по делу фильма Мир Nicka Adamsa, спертого на

396

выполненных через него телевизионных адаптациях нескольких opowia­dań Hemingwaya. Ernest, неудовлетворенный из вступительного предложения do­tyczącej высоты гонорара, настаивал, чтобы Hotchner затребовал 900 000 долларов вместо предлагаемых 100 000, что могло свидетельствовать о мании величины. Тридцатого первого июля написал к Bumby'ego, что нет в хорошей форме, а глаза очень ему докучают. Желал бы в целом не ехать в Испанию. Не должен был этого делать, но все время упирался, что Antonio в нем нуждается. Когда в конечном итоге оказался в самолете, который летит в Мадрид, оказалось, что соседнее место занимает адвокат Luis Kutner с Чикаго, с которым когда-то korespon­dował по делу замедления Ezry Pounda. Подобно как Turnbull прошлого года, Kutner с удивлением подтвердил, что этот ненадежный, тихий человек не есть „крепким, мужским, агрессивным" bohate­rem из популярной легенды. Когда приземлились в Мадриде, Ernest коротко поговорил с Биллом Lairagiem, парижским представителем склада „Life", после чего отбыл с Биллом Davisem к Ля Con-sula на отдых.

Davisowie видели его в разных настроениях, но некогда в таком как в настоящий момент. Изменял проявлениям крайней нервной депрессии: седловина, po­czucie одиночества, тошнота, подозрительность относительно людей, докучала ему также бессонница, сознание вины, выбросы совести и ослабление памяти. Уже после десяти дней пребывания в Испании сетовал в письмах к жене на судороги и кошмары, он которых беспокоящий, после двух недель но объявил прямо, что побаивается физического „całkowite­go и нервного надлома, вызванного тем, чтобы смертельным переработать". Через всю жизнь zwykł был просыпаться в pogod­nym настроении. В настоящий момент каждый день напоминал кошмар sie­demdziesiąt, который длился, два часа. Хоть говорил, что чувствует себя одиноким, de­nerwowały его новые лица. Борьба быков выдавалась ему „sko­rumpowane" и „неважное". Все в них было „одинаково egotys-tyczne как Sinsky в своих наихудших моментах". Подозревал даже Dominguina о тайном составлении заговора против Antoniowi. Невзирая на то очень сокрушался, что его статья в „Life" была не fair по отношению к Dominguina. Когда в начале сентября получил авиационной по почте первый отрезок Опасного лета, вздрогнул в страдании, видя свое улыбающееся лицо на обложке, и назвал ее „ужасной". Чувствовал „стыд и отвращение", что написал что-то подобного, и имел выбросы совести, что наделал „такой бессмыслицы". В czę­stych письмах к Мэри называл ее „бедной любимой кошечкой". Понимал в настоящее время, почему было ее так ужасно в Испании летом прошлого

397

года. Хотел бы ее иметь в настоящий момент при себе, чтобы защитила его от za­łamania.

На его настоятельные настояния Мэри прислала Valerie Danby-Smith, которую в последнее время предоставлял работу на Kubie и в Нью-Йорке в характере секретарши, чтобы ему помогала в корреспонденции. Valenie и Davisowie были разуверены его состоянием, когда но в начале октября приехал в Мадрид Aaron Ho-tchner, атмосфера в гостиничном апартаменте Ernesta напоминала бдение при останках. Naj­wyrazniej терпел на манию преследования. Сказал Hotchnero-wi, что Билл Davis старался его убить, разбивая Lancie в 1959 году, и в настоящий момент пробует этого опять. Докучали ему почки или так ему только казалось, был также недостоверно воспалителен. В конце приятели смогли его засунуть к самолету, улетающему в Нью-Йорк. Напоминало это прощание с чужим человеком.

Наихудшие опасения Мэри подтвердились, когда его увидела. Po­dobnie как в июле, не опускал жилье. Сокрушался о Valerie и о Hotehnera, о своих домах на Kubie и в Idaho, сокрушался прибыльным po­datkiem и состоянием своих почек. После недели Мэри с трудом подговорила его на выезд к Idaho. Даже на лоне своей „семьи" в Ketchum не мог осмелиться на видимость веселости, нервничал только бы дурью, представил себе, что бракуют ему денег и что крадется на него Федеральное Следственное Бюро, агенты которого топчут ему по пятам.

Не зная о болезни Hemingwaya, профессора Seymour Betsky и Leslie Fiedler из университета состояния Монтана приехали попросить его о произнесении лекций в Миссури. Так как все, которые видели писателя вблизи, были wstrząśnięci его видом. Производил впечатление колоссально хрупкого, говорил по нескольку отрываемых слов, rzad­ko по всем мнениям. „Не хотел в целом разговаривать о своем pisar­stwie, а myśmy его не надавливали" — написал Betsky. После dziewięć­dziesięciu минут испытали льготы, когда их попросил, чтобы его подбросили к Ketchum в дороге обратной домой.

В конце ноября случилось понятно, что требует лечения szpital­nego. После многих дискуссий и тех, чтобы zasięgnięciu мнения выдающегося психиатра nowojorskiego, выбор упал на клинику Mayo в Rochesterze, состояние Миннесота. Тридцатого ноября, в наибольшей тайне и в to­warzystwie доктора Saviersa, перевезено Ernesta с Hailey к Ro­chester у самолетом. Стал там зачислен в госпиталь Ст. Мэри под фамилией George'a Saviersa, а Мэри, которая приехала поездом, прописалась в гостинице как госпожа Saviers.

398

Доктор Mugh Г. Butt, специалист от болезней печенки, лечил Er­nesta на органические расстройства, „психотерапией" зато занялся доктор Howard P. Rome, один из двух старших консультантов на отделе психиатрии. После проведения кропотливых исследований le­karze пришли к выводу, что пациент „может терпеть на очень редкую болезнь, называемую hemachromatosis", на что указывали бы также ob­jawy cukrzycowe вместе с увеличением печенки, вызванном через многолетнее обильное потребление алкоголе. Тиснение крови по-прежнему wzra­stało в моментах беспокойства, и депрессии были такими тяжелыми, что доктор Rome применил в конце декабря и в начале января серию ele­ktrowstrząsów. Ernest предпочитал реагировать хорошо, хоть имел боли головы и временные расстройства языка. Подружился с врачами и медсестрами, зарекомендовал Scribnerowi прислать для них комплекты swo­ich книжек и много раз заходил в посещения домой доктора Butta, где также провели с Мэри Wigilie.

Его присутствие в Rochesterze осталось хорошо стерегущей тайной 11 января к. Раскрытие, что там находится, вызвало паводок писем от обожателей, одинаково приятелей, как чужих. Письма от przy­jaciół были словно эхом разных событий из его прошлого, od­powiedzi Ernesta но, диктуемое госпитализирующей секретарше, указывали, что его память, по крайней мере если идет речь об отдаленных фактах, неедва вернулась к норме. Тон того, что писал, был окрашен давнюю ży­wotnością. С захватом принял 12 января телеграмму от президента --elekta Johna F. Kennedy'ego, с приглашением для него и Мэри на торжества инаугураций девятнадцатого и двадцатого. Odpo­wiedzial завтра, что не смогут в них принимать участие, стремятся „составить благодарность Господину Президенту а также Госпоже Kennedy и самое сердечное персональное prze­słać поздравления".

Ненастье и простуда остановили его в Rochesterze 22 января к. После выписывания из госпиталя вернулся самолетом к Hailey, а оттуда домой. „Снова я работаю остро — написал в три дня póź­niej. — я Смог тиснение крови." Через некоторое время казалось то правдой, хоть работа заключалась главным образом в попытках складня замалевываний из парижской книжки в по возможности наилучшей очередности. Что утром wsta­wał в семь, заседал к работе о половина к девятой и перерывал ее „смертельно уставший" вокруг первой. После обеда и дремоте прогуливался по дорогам, которые засыпались снегом, чтобы употреблений движения, иногда sa­motnie — wychudzona вид в клетчатой шапке и грубых bu­tach, что пристает, чтобы помахать рукой детям, которые возвращаются с szko­ły. Мэри обдумала определен план, согласно которому выезжали в kie-

399

SPHAWA ZYCIA И СМЕРТИ [19611

полночным runku шоссе 93, парковали автомобиль и измеряли пешком ежедневно другой дорогой отрезок. Ernest настойчиво старался касаться рекомендаций врачей, избегал горячительных напитков и пил только крошку czer­wonego вина к еде. Какого-то дня купил дома товарным меру к жидкостям, чтобы отмерять свою дневную дозу. „Я стараюсь думать только со дня на день — написал в начале февраля — и pra­cuję вот так же, но ситуация была тяжелой и дальше достаточно тяжела." Браковало ему его kubańskiej библиотеки и попросил Scribnera о eg­zemplarze библии короля Якова а также Oksfordzkiej книги стихотворений an­gielskich, в которой должен был надежду найти заглавие для книжки о Париже.

Чарльз Scribner в письме, которое бодрит, напомнил Hemingwayowi, который признается через всю жизнь максиму: „II faut (d'abord) durer." Растроганный Ernest ответил, что „без сомнения пробовал". Что утром проводил длинные часы в спальне на задах дома, стоя при pul­picie под окном, przekładając бумаги с места на место, но „почти не поднимая глаза", как написала Мэри, на przepyszną pa­noramę гор в боку полночной. По мере как mijał февраль, каждый раз bar­dziej погружался в одиночестве. Не приглашал уже приятелей на осматривание пятничных вечерних walk в телевидении. Его выезды к Ketchum и Sun Valley перестали почти полностью. Когда выныривал из мира на этаже и семенил вниз к салону в индейских mo­kasynach, имел немного к высказыванию. В его глазах крылось какое-то особенное отдаление. Порой приставал глядя с szero­kiego лицевого окна через безлистное gałęzie bawełnowców на кладбище зареченский.

Не писал ничего, за исключением очень спорадических писем. В феврале попросил он о послании нескольких слов к тому, расходному к почету президента Kennedy'ego. Мэри купила бумагу, poprzycmała его к соответствующим размерам и Ernest вступил к работе. Borykal весь день, прервал работу только на обед, использовал десятки ar­kuszy, но не мог się с тем uporać. Дома воцарилось досадное напряжение.

Одним из немногочисленных людей, которых хотел видеть, был Geonge Saviers; приходил ежедневно, чтобы ему измерить тиснение. Zazwy­czaj садились рядом на диване под окном. Ernest, с серой перевязью аппарата на предплечье, говорил жалоба, что не может писать — что то „po_prostu уже не приходит". После щек всплывали ему слезы.

На протяжении марта напряжение все время вырастало. Hemingway сокрушался ustawicznie своим весом, тиснением крови и диетой. Был также крепко озабочен возможностью судебных процессов в связи с книжкой

400

0 Париже. Однажды позвонил по телефону к Hadley, потому что забыл фамилий мужчины и женщины, которые в 1925 году использовали в Pa­ryzu молодых писателей. Hadley подсунула ему по мнению Ernesta Walsha

1 Ethel Moorhead, но не умела себе напомнить обстоятельства. Поинтересовался, кто может то знать. Обменяла Sylvie Beach, Билла Birda и Ezre Pounda. Ernest odrzekł, что Sylvia слишком неаккуратна. Pound может ответить или нет. С Биллом Birdem не соединяют его хорошие взаимоотношения. Намекнул о недавнем визите в Ketchum Bum-by'ego с семьей. Разговор кончился, но Hadley не могла za­pomnieć мрачного тона его голоса.

Мэри видела огромную печаль, которая на него всплыла, не umia­ła однако ничто на то посоветовать. Определенного апрельского дня застала мужчину в углу салона, около прихожей, где была стойка на оружие. Имел на себе красный итальянский купальный плащ, называемый через них „покровом императора". В руках держал дробный дробовик, на подоконнике окна лежали два патрона. Мэри начала спокойно к нему przema­wiać. Знала, что в полдень должен прийти доктор Saviers, и при wszel­ką цене хотела powstrzymać Ernesta к прибытию врача. Говорила, что не должен давать за выигрышем. Еще имеет много к выполнению. Хвалила его отвагу и напомнила ему о сыновьях. Он стоял posęp­ny, в молчании, глядя через окно на апрельский пейзаж, или садился на стуле, с дробовиком в руках. Доктор Saviers появился после пятидесяти минут, но смог отговорить Ernestowi, чтобы отдал дробовик, после чего отвез его к госпиталю в Sun Vailley, где применил сильные успокоительные ресурсы.

Когда улажено повторное принятие больного к клинике Mayo, Дон Андерсон и медсестра из госпиталя в Sun Valley отвезли его di дома, чтобы забрал немного одежды. Хоть Дон неедва топтал ему по пятам, смог wbiec к салону, хватать дробовик, впихнуть два груза, закрыть ее и приложить себе дуло к горлу. Дону и pie­lęgniarce удалось как-то вынуть патроны, после чего вызвали George'a Saviersa и с его помощью отставили Ernesta с возвращением к госпиталю.

В два дня позже, 25 апреля, Saviers и Андерсон отвезли его к Hailey, откуда самолетом стартовали к Rochestenu. Во время полета сидел мрачным, с глазами, которые вонзились, прямо перед себя, а когда приземлились в Rapid City для набора топлива и выполнения мелкого ремонта, начал спешно обходить ангары в poszuki­waniu какого-то оружия. Незадолго до авиаотправления заметил другой самолет ko­łujący по поясу и тронулся просто под его пропеллеры, пилот однако вовремя выключил двигатель.

401

В Rochesterze Hemingway четко обрадовался на вид do­ktora Butta, но казался таким, что заскочил, что его приятели zamie­rzają в настоящий момент улететь. Подобно как в декабре и январе, поддался ежедневной терапии а также новой серии электросотрясений. С Baltimore пришла карточка от Дос Passosa: „Hem, я имею надежду, что то Тебе не перейдет в навык. Считай на себя. Всего наилучшего. Дос." Казаны Ежеопер и его жена прислали сердечную телеграмму: „Что же есть к высказыванию кроме того, что Тебя мы любим?" Неудачное вторжение ame­rykańska в Заливе Свиней на Kubie перешло почти через него незамеченная, вот так же как первомайское выступление Фиделя Ca­stro, в котором прокламировал образование социалистического барства. Доктор Ronie настаивал, чтобы Ernest ручался словом почести, что не bę­dzie старался совершить самоубийства, на что больной ответил, что всегда может воспользоваться шнуром от лампы или вешалкой на одежду. Не wypróbował однако ни одного из этих способов.

Мэри doradzono, чтобы осталась дома. Закрыла все дробовики в składziku в подвальном этаже, но те две попытки самоубийства пробудили в ней больше, чем абы как сомнения, Ernest ли собственно леченый в Rochesterze. В конце мая ехала в Нью-Йорк, чтобы советоваться с тем выдающимся психиатром, который за первым разом уладил установку больного в клинике Mayo. После почти еженедельного пребывания стала призвана к Ro­chesteru по просьбе мужчины. Жаловался, что не имеет ни одной девушки в госпитале. Однако визит не был удачен. Мэри подготовила известность вопросов, которые хотела задать доктору Rome. Ответы dokto­ra ее не удовлетворили. Ernest указывал врачам одно лицо, żo­nie совсем другое. С ужасом узнала, что мнением dokto­ra Rome можно уже выписать пациента из госпиталя. По возвращении в Нью-Йорк пробовала уладить przeniesienie его к психиатрическому институту в Hartfordzie, в состоянии Коннектикут. Клиника Mayo возрождала этот шаг и дело замедлилось аж до июня.

Все время еще существовали способы прибытия к Ernesta. Прочитал с za­pałem удильный проводник по воде реки Yellowstone, przy­słany ему через Charlie'ego Scribnera, и попросил издателя, чтобы послал второй экземпляр Bumby'emu к Сан-Франциско. Литература для чтения разбудила его к мечтам о старинах на ранчо Nordquistow. Scribner донес также, что все его книжки расходятся очень do­brze, на что Ernest ответил, что то ему дает „совершенное samopo­czucie". Жизнью его есть работа. Имеет надежду вскоре вернуться к Ketchum и снова перейти к работе.

402

Десятилетний сын доктора Saviersa, Fritz, находился в госпитале в Денвер, больной воспалением миокарда. Его отец twier­dził, что письмо от Hemingwaya могло бы парня утешить. „Любимый Fritzu — написал Ernest — было мне страшно досадно, когда сегодня я узнал из листа Твоего отца, что ты должен пролежать еще несколько дней в Денвер, и быстро я высылаю Тебе те несколько слов, чтобы Эти po­wiedzieć, как очень я имею надежду, что ты будешь чувствовать себя лучше. Здесь, в Ro­chesterze, было страшно горячо и pamo, но в последнее время от двух дней есть холодный и приятно, и ночи чудесны к спит. Здесь есть красиво и я должен был возможность осмотреть чудесные околицы вдоль Миссисипи, где в давние времена перевозили дровяные колоды, а также пути, которыми пионеры направлялись на север. Я видел пар красивых окуней, которые выскакивают из реки. Раньше ничто мне не было известно о верхнем Миссисипи, а то есть в действительности очень красивая страна и полно здесь фазанов и уток осенью. Но не только что в Idaho и я имею надежду, что оба скоро там мы вернемся и сможем шутить себе вместе на тему наших госпитализирующих переживаний. Как всегда наилучшие пожелания для Тебя, старый wygo, от Твоего хорошего приятеля, которому очень Тебя нехватка. (Mister Papa)"

Возвращение к Idaho не было только мечтой. Ernest убедил le­karzy, что могут выписать его из госпиталя. Когда Мэри приехала к Rochesteru, поняла, что допускают громадную ошибку, но больной рвался к выезду и был должен до того применить. Позвонила по телефону к George'a Browna, в Нью-Йорк. Прилетел к Rochesteru, чтобы их отвезти к Ketchum нанятым автомобилем. Отправились 26 июня утром. Первого дня все шло хорошо, однако уже завтра Ernesta начали печалить мерещатся. Мэри купила вино, чтобы могли устроить себе пикник по пути, а он непрерывно волновался, что сословная полиция арестует его при перевозе напитков alkoho­lowych. Вокруг юга начал рассуждать, будут ли иметь где переночевать. Более давно такие проблемы некогда его не печалили.

К Ketchum добрались в пятницу 30 июня. Мэри легла спать в лицевой спальне, а Ernest на задах дома. Джордж ночевал в гостеприимном домике. На следующий день Hemingway и Brown poje­chali к госпиталю, чтобы увидеться с доктором Saviersem. Ernest пошел также посетить Dona Андерсона в его канцелярии в Sun Valley, но его не застал. Пополудни Chuck Atkinson пришел к Ernesta и разговаривали час, стоя на лицевом крыльце. Clara Spiegel хотела, чтобы пришли на ужин, но Ernest отказал и za­prosił ее на воскресный обед. Оба с Мэри забрали George'a Browna

403

к ресторану. Hemingway засел в углу, лицом к залу. Говорил немного, но не казался омраченным. Вышли рано и вернулись домой, где почти сразу начал выстраиваться на spo­czynek. Именно мыл зубы в ванне, которая прилегла к его спальне, когда Мэри напомнила себе веселую итальянскую песню. Запела ее Ernestowi, а он присоединился к ней при конечных словах. Вложил небесную пижаму и зажег laimpkę к чтению стоячую при кровати. Мэри легла спать в большом лицевом мире.

Воскресный poranek безоблачного и безоблачного wsitał. Ernest проснулся рано, как всегда. В красном „покрове cesarza"' тихо спустился вниз по лестнице. Уже раньше отметил, что дробовики есть zamknię­te в подвальном этаже. Но ключи, как хорошо знал, лежали на подоконнике окна над кухонной раковиной. Взошел на цыпочки к подвальному этажу и otwo­rzywszy składzik выбрал dwulufową дробный дробовик, которого много лет употреблял к стрельбе голубей. Вынул килька naboi из одного из коробок, закрыл двери на ключ и вернулся наверх. В течение всех лет держался своей максимы: „II faut (d'abord) durer." В настоящий момент заменила ее другая: „II faut (apr&s tout) mourir*." Загрузил два патрона, ostroż­nie бросил колбу дробовика на пол, склонился впереди, przy­tknął bliźniacze дула к лбу здесь же выше брови и нажал оба спусковых крючка.

* Нужно кроме всего умереть (fr.)

ИНДЕКС ФАМИЛИЙ И ЗАГЛАВИЙ

Abdullah 188

Adamo zob. Саймон Adamo

Adams Генри 176, 301

Adams J. Дональд 237, 263

Adams Sacker 197, 198

Aldrich Mildred, Взгорье над Mar­na (А Hilltop он Напрасное the) 54

Allen Dorothy 338

Allen Jay 154, 220, 245, 263

Андерсон Дональд 389 — 391, 401, 403

Андерсон Margaret 267

Андерсон Роберт 292, 293

Андерсон Sherwood 46, 48 — 51, 61, 76, 88, 98, 107 — 109, 117, 126, 171, 178, 271, Плохой смех (Dark Laugh-ter) 105, 106, 115

Андерсон Теннеси 46, 48

Andres, Дон zob. Untzain

Araauistain Luis 221, 230

Argiielles Elicin 385

Arlen Michael 97

Armstrong Ричард 192

Арнольд Lloyd 254, 261, 273, 389

Арнольд Tillie 255, 261, 273, 389

Asch Nathan 85, 89

Aspazja, греческая герцогиня 352

Asper Manuel 188

Atatiirk Kemal 58, 59

Atkins John 370, 382, 383

Atkinson Chuck 273, 389, 403

Atkinson Flossie 273, 389

Atkinson J.E. 74

Ausiello 309

Bacon Генри 13, 213 Baer Max 206

Baker Carlos 358 — 360, 365, 382, 383

Baker Milford 146, 147

Balmer Edwin 200

Barea Arturo 223, 229, 240

Barnacle Nora 178

Barnett Лоренс 37

Barton Ralph 107

Barton Raymond о. 298 — 300, 302

304, 317, 319, 326, 328, 333, 334 Batista Fulgencio 368, 373, 390 Baudelaire Чарльз, Цветы зла (Fle-urs du украшает зеленью) 50

Beach Sylvia 48, 77, 83, 95, 144, 186

230, 245, 310, 320, 389, 401 Beatty Clyde 170 Beauvoir Simone de 355 Beerbohm Max 52, 117 Bell Самуил 197 Bellville Rupert 372, 378 Belmonte Juan 101 Benchley Роберт 111 Berenson Bernard 303, 368, 379, 380 Bergman Ingrid 267, 276, 284, 338

339, 378

Bessie Alvah 241, 249, 257, 265, 266

Bethune 228

Betsky Seymour 398

Bianchi Giuseppe, Дон 28, 29, 33, 127

Biggs Fannie 21

Bird Sally 57, 85, 86

Bird William 57, 60, 68 — 71, 76, 78

79, 85, 86, 95, 123, 124, 401 Bishop John Peale 125, 142, 144, 268 Blakely H.W. 356 Blankfort Michael 339 Blazzard Howard 315 Bledsoe Томас 358, 359, 363 Bliven Bruce 173 Blixen, барон von 185, 199 Blixen Ева von 199, 200 Blixen Karen (Isak Dinesen) 180, 380 Boal Самуил 317

Boleslawska, korespondentka 243 Bollo, повар 193, 210 Bone John 41, 48, 52, 54, 58, 60, 61, 67, 73, 79

Boni и Liveright, издательство 76

88, 95, 110, 127 Borgatti Renata 66, 345, 350 Boulton Nick 17, 18, 88 Boulton Prudence 18, 20, 115 Bouslog Чарльз 268 Bowen Stella 124 Boyd Ernest 111, 117 Boyd Madeleine 111 Boyer Чарльз 338 Braden Spruille 277, 278, 280, 281 Bradfield Ruth 45 — 47 Bradley Omar 305 Bradley William 108, 109

405

Breaker Джорджа 45 — 47, 80

Breaker Helen 45 — 47

Breit Harvey 354, 356 — 358, 366

367, 380, 384, 385 Brickell Herschel 105 Bridges Роберт 116, 139, 141, 147 Briggs Ellis о. 273, 277, 280, 281, 285 Bromfield Луи 107, 110, 126 Bromfield Mary 126 Brooke Rupert 291 Broun Heywood 192, 193 Browder Earl 231

Brown Джорджа W. 264, 267, 351, 384, 403

Browning Роберт 329

Broyles Henrietta zob. Hemingway

Henrietta Bruce Betty 389, 390 Bruce David 305 — 309, 334 Bruce T.O. (Otto) 255, 256, 261, 264

273, 341, 389, 390 Brumback Theodore (Ted) 25 — 29

32, 41

Bryher zob. Ellerman Анне Wini-fred

Buckley Генри 248

Buckley Peter 372

Bump Marjorie 37, 38, 88

Burge 146, 154

Бурку Michael 288, 290, 319

Burns Harry H. 216

Бортов Struthers 137

Burton Harry Payne 181, 208, 209

Butler Dorothy 57

Butler Nicholas Murray 270

Butt Hugh Г. 399, 402

Cadwalader Чарльз 191, 192

Caldwell Erskine 340

Callaghan Loretto 141

Callaghan Morley 77, 78, 141, 145

Calmer Ned 185, 186, 194

Canby Генри Seidel 144

Cannell Kitty 80, 88, 93, 94, 102, 124

Козла Роберт 248, 289, 290, 300, 301

Cape Jonathan, издательство 120

122, 367 Caracciolo Domenico 35, 36 Cartwright Реджинальд 376 Castro Фидель 390, 391, 395, 396, 402

Cather Willa, Один из наших (Они

of Ours) 76 Cavanaugh Loretta (сестренка Ca-

vie) 30, 32 Ccspedes Carlos Manuel de 176 Cezanne Паулы 87, 195, 351 Chamberlain John 263 Chamberlain Neville 246 Chambers Esther 287 Chance Роберт 326, 328 Charters Джеймс 141, 178, 290 Chautard, Madame 86, 310 Chautard Pierre 79, 310 Chevalier, Madame 301 Chocianowicz Лев 26, 32, 98 Choltitz Dietrich von 309 Худой, бармен 134 Cipriani 350 Clara, прислуга 363 Clarahan Lewis 19, 20 Clark Грегори (Greg) 40, 73, 78, 84

156, 289 Clark Helen 73 Ciarke Герберт 94 Clausewitz Karl von 177 Clemenceau Georges 52, 61 Clendening Logan 160 Coates Frances 20 Coates Роберт M. 166 Cocteau Жан 84, 166 Cohen Morris Abraham 268, 270 Cohn Луи Генри 147, 155, 160, 168

406

Cohn Marguerite 155 Coles Jack и жена 216 Collingwood Чарльз 297, 301, 303 Colomo Felix 176 Connable Dorothy 39, 79, 370 Connable Harriet Gridley 39 — 41, 74, 79

Connable Ralph 39 — 41, 79 Connable Ralph, jr. 39, 40, 79 Connolly Cyryl 289 Conrad Joseph 61, 89, Корсар (The

Rover) 73, Среди токов (Within

the Tides) 108 Ежеопер Казаны 167, 262, 267, 273, 274

284, 336, 357, 390, 402 Ежеопер Rocky 167, 262, 267, 273, 336

390, 402

406

Copeland Чарльз Townsend 155

Cowles Virginia 226

Cowley Malcolm 125, 143, 248, 342

343, 347, 358, 359, исследование Портрет

Mister Papy (А Portrait ой Mister

Рубероид) 346, 354 Crane Hart 208 Crane Stephen 370 Cranston J.H. 40, 44, 48 Crichton Kyle (Роберт Forsythe) 205

223

Crmpton Bonte zob. Duran Bonte Cummings E.E., Ужасное место

(Enormous Room) 76, 95, 145 Cunard Nancy 96 Curzon Джорджа 63 Cusack Tom 19 Czang Kaj-szek 268, 269 Czang, госпожа 269 Czaro 188

Чехов Антон 116

Dahl Harold (Whitey) 227

Dahl Roald 293, 303

Danby-Smith Valerie 393, 398

Данте Alighieri 370

Dashiell Альфред 169

David, водитель 226, 227, 250

Davidson Jo 52

Davis Анне 397, 398

Davis Nathan (Билл) 392, 397, 398

Debba 374, 375

Debs Eugene 164

Deean Жан 312 — 314, 321, 322, 324, 335, 361

Defoe Daniel 144, Минор Flanders 146 Delmer Sefton (Том) 225, 226, 236

239, 242 — 244, 248 De Sica Vittorio 369 Desnos Роберт 221 Detro Philip 236 Detweiler Meade 27 De Voto Бернард 206 Dietrich Marlena 186, 193, 320, 328

330, 351, 353, 388 Dilworthowie: Elizabeth, Джеймс, Ka-

thryn и Wesley 20, 22, 26, 37 Dinesen Isak zob. Blixen Karen Di Robillantowie, семья 347 Di Robillant Carlo и дочка 359

Dixon Margaret 21

Dominguin Luis Miguel 373, 378, 379

384, 391, 394, 397 Donaldson Arthur 40 Donne John 259 Donnelley Eleanor 136 Doran Джорджа 91

Dorman-Smith Eryk, późn. Dorman--0'Gowan (Chink) 32, 33, 54, 57, 63, 66, 67, 82, 85, 90, 114, 353, 356, 382

Дос Passos John 28, 83 — 85, 88, 106, 107, 111, 114, 115, 132 — 134, 140, 145, 147, 150, 158, 161, 172, 187, 188

193, 194, 196, 198, 199, 204, 210, 215, 219, 221, 224, 226, 244, 246, 249, 282, 284, 340, 402, 42 параллель (The 42nd Parallel) 142, Посвящение (Они Man's Initiation) 56, 1919 (1919) 159 Год, Три солдата (Three Soldiers) 56, 108, Избранная страна (Chosen Country) 361

Дос Passos Палачи 20, 22, 43, 44, 46, 47, 140, 142, 145, 147, 158, 187, 188, 193

194, 198, 199, 342, 361 Doughty Чарльз Montagu 95 Dreiser Theodore 159, 204, 358 Дров Fraser 382, 383 Driscoll Joe 317

Duhamel Marcel 310 Dunabeitia Juan (Sinsky) 397 Dunlap CR. 294 Duran Bonte 266, 281 Duran Gustavo 227, 255, 258, 260, 265, 266, 273, 274, 281, 331

Eastman Max 52, 174, 175, 178, 235, 240, рецензия Бык пополудни (Buli in the Afternoon) 173, 234

Edgar Carl 22, 23

Edwards Lum 322

Eisenhower Dwight David 305

Eisenstadt Альфред 366

Eklezjasta 103, 123

Eliot Томас Stearns 89, 90, 166, 362, 387, бесплодная (The Waste Land) Земля 65

Ellerman Анне Winifred (Bryher) 65 Elliot Паулы 355 Erenburg Ilia 224, 228

407

Fadiman Clifton 143, 177, 248, 263

Fannin Чарльз и Katharine 179

Farrell Джеймс T. 218

Faulkner William 56, 159, 166, 196, 218, 325, 340, 341, 357, 361, 366, Убежище (Sanctuary) 160, 385, Когда umie­rałem (Ас И Lay Dying) 160, Nie­dzwiedz (The Bear) 385, Przypo­wiesc (А Fable) 379, 385, поворотный (Pylon) Пункт 385, Большой лес (Big Woods) 384

Fenberg Bertha 131

Fenton Чарльз Или 358, 365, 366, 370, 371, 382, 383

Ferno John 221, 225 — 227, 229

Ferretti 19

Fiedler Leslie 398

Fielding Генри, Joseph Andrews 107

Том Jones 105, 112, 130, 132 Филипп, водитель Fitzgeralda 138 Finney Бен 210, 258 Fischer Луи 228 Fisher Паулы 83, 96

Fitzgerald F. Скотт 93, 95 — 98, 104 — 111, 114 — 117, 120, 123, 125, 132, 138, 141, 142, 145, 196, 200, 201, 208, 213, 214, 216, 217, 230, 231, 233, 235, 240, 252, 266, 271, 275, 283, 361, 370, 387, 394, 395, Богатый парень (The Rich Boy) 275, Чувствовала есть ночь (Ten­der is the Night) 143, 186, 189, 190, 275, большой Алмаз как гора (А Diamond ас Big ас the Ritz) 275, Последний из больших (The Last Ty-coon) 274, 275, не законченная po­wieść Philippe, граф Темноты (Philippe, Count ой Darkness) 200, По эту сторону рая (This Side of Paradise) 98, Большой Gatsby (The Great Gatsby) 97, 98, 186, 189

Fitzgerald Zelda 93, 97, 98, 102, 111, 115 — 117, 138, 142, Зарезервируй мне вальса (Save Мое the Waltz) 170

Flanner Janet 90, 186, 221, 320

Flaubert Gustaw 77, 343, 370

Flechtheim Альфред 99

Fleischman Лев 88, 124

Florence, орденская сестра 152

B'orbes 19

Форд Форд Madox (Hueffer) 61, 80 —

— 84, 86, 89, 90, 94, 124, 167, 168

252, 271, 272 Forsythe Роберт zob. Crichton Kyle Fourie Бен 179, 183, 187 Fowler Генри W. 191, 192 Franchetti, семья 347 Franchetti Afdera 355, 356 Franchetti Nanyuki 345, 348, 350, 352

355

Franco Francisco 220 — 223, 235, 236

240 — 242, 245, 284, 371 Franklin Sidney (właśc. Frumpkin)

142, 143, 147, 154, 157, 168, 176, 218,

221, 223, 224, 226, 228, 229, 233, 342,

343

Friede Дональд 128, 262, 263, 267, 274 Friend Krebs 44, 86 Frise Jimmy 40, 48 Frost Роберт 387

Gable Clark 274

Gabrielle, няня Patricka 156, 157

Galantiere Lewis 48, 49, 57, 75, 84, 147, 289

Galinski Антон 26, 98

Gamble Jim 33, 45

Gangwischowie 50, 54, 63

Gannett Lewis 206

Gardner Ava 338, 378, 379

Gardner Carol 17, 19, 41, 153, 168, 171, 354

Gardner John 168, 171

Garibaldi Giuseppe 55

Garrick David, проводник afrykań­ski 188

Gattorno Antonio 192, 194

Gauss Christian 98, 362

Gay Marguerite 48

Gellhorn Альфред 218, 219

Gellhorn Edna Fischel 218, 219, 259, 261

Gellhorn Марта 218 — 220, 223 — 226, 228 — 232, 235, 236, 238 — 240, 242, 244, 245, 247, 253 — 259, 261, 262, 264, 266, 268 — 272, 279 — 283, 285, 287, 290, 291, 293, 295, 321, 326 — 329, 332, 334, 335, Какая же бесноватая погоня (What Mad Pursuit) 219

Gibbons Floyd 167

Gingrich Арнольд 169, 171, 175, 191

174

193, 194, 196, 200, 201, 208 — 211

216, 219, 220, 240, 248, 250, 251, 261 Glaser Вениамин F. 251 Glaser Margarete Elisabeth Мария

113, 114, 164 Godolphin F.R.B. 111 Godolphin Isabelle 63, 74, 111, 127 Goff Irving 265 Gold Michael 265, 266, 339 Gonzalez Valentin (El Campesino)

255

Gorer Peter 290 Gorki Максим 117 Gorman Герберт 105, 281 Gorrell Hank 225 Goya Francisco 7, 89, 157 Греко El 351 Green Abner 207 Green Саймон 18 Gregorio 385 Greppi Emanuele 31, 33 Grey Zane 175, 197, 198 Grieg Harald 359

Griffith D.W., Рождения народа (Tha

Birth of и Nation) 76 Grimm братья 57, 333 Gris Juan 99, 155

Groth John 315, 358, Студия Европа

(Студия: Европу) 333 Guest Winston 280, 282, 336, 338, 357 Guthrie Pat 96, 99 — 102 Gutierrez Carlos 161, 172, 174, 188

191, 193, 210, 252, 357, 365

Холл Caroline Hancock 14, 156

Холл Ernest 14, 15, 79

Холл Сапы zob. Hemingway Сапы

Hancock Alexander 389

Hansen Harry 117

Harcourt Альфред 109 — 111

Harcourt и Brace, издательство 109

Harper, издательство 262

Hartley Marsden 69, 75

Hartman Бертрам 90, 91

Haskell Генри J. 22

Hawks Howard 273, 274

Hayes Helen 167

Hayes Patrick 242

Hayward Leland 364, 369, 371,383, 385

Hayward Slim 371

Heap Jane 66, 76 Hecht Бен 115 Heeney Tom 201

Heilbrun Werner 227, 229, 232, 233 Hellinger Марк 338, 341, 342 Hellman Lillian 221 Hemingway Adelajda 13, 17 Hemingway Anginette zob. Hines Nettie

Hemingway Anson T. 13, 14, 17, 139 Hemingway Arabella (жена Tylera) 23

Hemingway Carol zob. Gardner Ca­rol

Hemingway Clarence Edmonds (Ed) 13 — 18, 20, 22, 25, 29, 30, 34, 41, 42, 79, 82, 107, 123 — 125, 127, 129, 134, 135, 138 — 140, 167, 172, 258, 288, 334, 343, 396

Hemingway Ernest passim Книжки:

Фиеста zob. Sionce также будет подниматься Кому бьет звон (Фор Whom the Bell Tolls) 252 — 261, 263 — 267, 272, 274 — 276, 281, 284, 286, 323, 335 — 337, 347, 358, 372, 390 Мужчины без женщин(MenWithout Women) 127, 128, 130, 131, 134 Иметь и не иметь (То Have and Ha-ve Нот) 191, 195, 205, 207, 210, 211, 215 — 217, 220, 232, 233, 237, 240, 243, 246, 263, 274, 284 Опасное лето (The Dangerous Summer) 396, 397

Пятая колонна (The Fifth Column) 237, 238, 243, 246, 251, 263, 274 Первые сорок девять opo­wiadań (The First Forty-nine Sto­nes) 211

Прощание с оружием (А Farewell то Arms) 30, 139, 142 — 144, 152, 153, 167, 187, 262, 263, 265, 268, 276, 284, 285, 344, 350, 351, 356 Райский Сад (The Garden of E-den) 336, 339, 350, 389, 390 Подвижной праздник (А Moveable Fe-ast) 388 — 390, 399, 400, 401 Солнце также будет подниматься (The Sun Also Rises) 101, 103, 104, 107 — 110, 112, 113, 116, 119 — 123, 125, 126, 128

409

130 — 132, 140, 153, 155, 187, 230, 263, 268, 284, 364, 372 Старый человек и море (The Old Man and the Sea) 252, 357 — 360, 363, 364, 366 — 369, 371, 383, 385 Смерть пополудни (Death in the Afternoon) 158, 161 — 164, 166, 168, 169, 173, 174, 177, 204, 207, 212, 303 Три повествования и десять wier­szy (Three Stories and Этого Poems) 72, 75, 81, 92

Весенняя вода (The Torrents ой Spring) 106 — 110, 112, 115, 117, 126, 178

в наши времена (in our time) 76, 78, 81, 89, 91, 92, 95, 105 — 107, 109, 115, 120, 153

Вместе с юностью (Along with Youth) 98

Острова на гольфстриме (Islands in the Stream) 320, 345, 346, 357, 359

— 361, 363

При реке, в тень деревьев (Across the River and into the Trees) 347

— 356, 358, 389

Зеленое взгорье Африки (Green Hills of Africa) 187, 195, 197, 202, 206, 225, 390

Победители ничего не берут (Winncr Take Nothing) 166, 172, 174, 177, 181, 310

Повествования, статьи и стихотворения: Альпийская идиллия (An Alpine Идиллий) 114, 116, 126, 128

Банальная история (Банальность Шторы) 128 Очень короткая история (А Mery Short Шторы) 35

Бог с вами, panowie (God Rest You Merry, Gentlemen) 24, 160, 169 Что-то кончается (The End of So-mething) 37, 88

Чудесное изменение (The Sea Change) 160

Время: сегодня, Место: Испания (The Time Now, The Площади Спам) 240

Всемирный (А Man of the World) человек 387

Денунциация (The Denunciation) 250

Хороший лев (The Good Lion) 359 Доктор и жена доктора (The Doctor and the Doctor's Вьет) 88 К Мэри в Лондоне (То Мэри in London) 295

Сегодня есть пятница (Today is Fri-day) 128, 238

Десяти индейцев (Этот Indians) 104, 114, 128, 129

Когда мы будем засыпать (Now И Lay Мое) 128, 161

Натуральная история умерших (А Natural History ой the Dead) 27 Честь для Швейцарии (Homage то Switzerland) 169

Ясное, хорошо освещенное место (А Clean, Well-Lighted Площади) 169, 172

Одна переправа (Они Trip Ac­ross) 181

Канарейка (А Canary jor Они) 122, 128

Заяц на дожде (Cat in the Rain) 65, 88

Короткая счастливая жизнь Франциска Macombera (The Short Happy Li­fe ой Francis Macomber) 209, 232, 335, 370

Лист читательницы (Они Reader Wri-tes) 160

Лист kubański (А Cuban Letter) 175

Убийцы (The Killers) 115, 121, 128. 335, 338, 341, 370 Бабочка и танк (The Butterjly and the Танк) 250

Мой старик (Мы Old Man) 60 — 62, 65, 70, 76, 105, 346 Niepokonany (The Undejeated) 91, 94, 121, 128, 153

Никто некогда не умирает (Nobody Ever Dies) 251

Ночь перед битвой (Night Bejore Battle) 247, 251, 252 Заметки о жизни и литературе (No­tes он Lije and Letters) 191, 196 Об американских погибших в Hi­szpanii (Он the American Dead in Spain) 251

410

Индейский (Индейцев Camp) лагерь 81, 88

Защита грубых слов (Defense of Dirty Words) 191, 192 Ожидание (А Day's Wait) 177 Отход Picklesa McCarty'ego (The Passing of Pickles McCarty) 35, 36, 49, 60, 115

Отцы и сыновья (Fathers and Sons) 172, 230

Господин и госпожа Elliot (М-р. and Mrs. Elliot) 88, 92

Париж 1022 (Paris, 1922) 52, 66 Пятидесяти кусков (Fifty Скандалов) 101, 114, 127, 128 По бури (After the Storm) 160, 172, 177

Под косогором (Under the Ridge) 252 По сезону (Out of Season) 67, 70, 370

Возвращение солдата (Soldier's Home) 88, 91

Председатель побеждает (The President Vanquishes) 199

Простой допрос (А Simple En-auiry) 127, 128

Рога быка (The Capital of the

World) 208, 209, 232

Река двух сердец (Big Two-Hear-

ted River) 37, 83, 86 — 88, 91, 92

153, 195

Sepi Jingan 21

Дело цвета (А Matter of Co-lour) 20

Старый человек при мосту (Old

Man at the Bridge) 242, 250

Выстрел (The Shot) 359

Шулер, монашенка и радио (The

Gambler, the Nun, and the Радио)

169

Снег Килиманджаро (The Snows ой Kilimanjaro) 210, 212, 213, 215, 217, 232, 264, 369, 370 Снежный путь (Cross-Country Snow) 88

Свет жизни (The Light of the World) 169, 172

Такой уже некогда тебя не будет (А Way You'll Never Be) 161 Трехдневная вьюга (The

Three-Day Blow) 37, 88

Внимание о следующей войне — письмо

серьезный (Записная книжка он the Next War:

А Serious Letter) 201

Борьба быков, спорт и промышленность

(Bullfighting, Спорт and Industry)

146

Верный бык (The Faithful Buli) 359 Волки и пампушки (Wolves and D-oughnuts) 38, 49

В другой стране (In Another Co­untry) 122, 128, 132 Вино с Wyoming (Wine of Wyo-ming) Улей, 160, 177 Италия 1927 (Italy, 1921) 128 В Мичиган (Up in Мичиган) 37, 51, 60, 62, 70, 76, 89, 93, 95, 127, 246 Гонка на дознание (А Pursuit Race) 127, 128

Взгорье как белые слоны (Hills Li-ke White Elephants) 128, 129, 160 Борец (The Battler) 93, 95, 370 Усталость (Fatigue) 252 божьего (А Divine Ge-sture) Zrzadzenie 47, 52

Hemingway Джорджа 17, 82, 139, 140

Hemingway Сапы 13 — 20, 22, 24, 29, 30, 41, 42, 44, 46, 47, 79, 107, 123 — 127, 130, 131, 134, 135, 140, 144, 153, 155, 258, 288, 310, 334, 343, 349, 360, 361

Hemingway Грегори Hancock 156, 157, 166 — 168, 200, 230, 233, 246, 251, 253 — 256, 259, 261, 262, 264, 273, 276, 279, 280, 283, 285, 329, 330, 332, 335 — 339, 342, 348, 357, 362, 369, 379, 384, 387, 401

Hemingway Hadley (późn. Mowrer) 43 — 50, 53 — 66, 70 — 75, 79, 80, 83, 84, 86, 91, 94, 99 — 103, 105, 106, 108, 110, 111, 113 — 123, 125 — 131, 145, 156, 169, 175, 213, 220, 239, 253, 255, 264, 267, 283, 285, 310. 328, 334, 336, 345, 350, 357, 388, 401

Hemingway Henrietta (Хны) 357, 369, 374, 377

Hemingway John Hadley Nicanor (Bumby) 74, 79, 82, 83, 85, 91, 92, 94, 110, 111, 114, 115, 117 — 119, 122, 123, 126, 127, 130, 131, 137, 138

411

140, 145, 147 — 149, 157, 166 — 169, 171, 172, 175, 200, 230, 233, 246

252 — 254, 261, 262, 264, 267, 273, 276, 280, 283, 285, 310, 321, 327 —

— 329, 332, 335, 338, 342, 357, 371, 372, 384, 387, 388, 397, 401, 402

Hemingway Leicester Clarence 19

22, 144, 289, 346 Hemingway Madelaine (Sunny) zob.

Mainland Madelaine Hemingway Marcelline zob. Sanford

Marcelline Hemingway Марта zob. Gellhorn

Марта

Hemingway Mary 12, 289, 291, 293, 295, 297, 299 — 301, 310, 313, 316, 317, 320, 327 — 333, 336 — 349, 351 — 354, 356, 360, 361, 363, 365, 371 — 378, 382 — 389, 391, 393 —

— 400, 402 — 404 Hemingway Mary (жена Willoughby-

'ego) 17

Hemingway Patrick 136 — 138, 140, 147, 154, 156 — 158, 166 — 168, 196, 200, 210, 216, 230, 233, 246, 251

253 — 256, 259, 261, 262, 264, 272, 273, 276, 279 — 281, 283, 285, 314, 315, 329, 330, 332, 335 — 339, 341, 342, 351, 352, 357, 369, 374, 377, 384, 386, 387, 401

Hemingway Pauline 93, 94, 96, 106, 108 — 111, 113, 114, 117, 120 — 123, 125, 127, 129 — 131, 134 — 136, 138, 140, 142, 145, 147 — 151, 154 — 157, 161, 162, 164, 166 — 168, 175, 179, 180, 186, 187, 190, 194, 196, 197, 199, 200, 219, 220, 224, 230, 233, 238 —

— 240, 245, 246, 248, 251, 253 — 256, 258, 259, 261, 264, 272, 279, 283, 334 — 337, 339 — 342, 362, 369, 376, 388, 389, 392

Hemingway Tyler 17, 22, 23 Hemingway Urszula zob. Jepson Ur­szula

Hemingway Willoughby 17, 167 Генри Joseph 367

Herbst Жозефины zob. Herrmann Jo-sie

Herrera Jose Luis 331, 341, 342, 379 Herrick Роберт 144

Herrmann John 90, 146, 153, 154, 283 Herrmann Josie 146, 153, 154, 224 Hersey John 287

Hickok Guy 51, 72, 85, 127, 142, 163

Hickok Mary 72

Hindmarsh Harry 73, 74, 78, 79

Hines Nettie 18

Hines Frank B., jr. 85

Hipolito, водитель 227, 229, 250

Гитлер Adolf 177, 246, 303

Гомер 368

Гомер Winslow 138

Hoover Герберт 136, 164

Hopkins Чарльз 47

Hopkins Harry 232

Home William D. 28, 29, 32, 34, 43

44, 46, 136 Hotchner Aaron F. 343, 349 _ 352

359, 378, 383, 386, 390, 391, 393, 394,

396 — 398 Houghton Джорджа 288 Hourihan Марты 245 Howe Анне L. 14 Hueffer Ford Madox zob. Форд Форд

Madox

Hulbert, мэр Нью-Йорка 74 Hutchinson Percy 143 Huxley Aldous 166

И

Ibarruri Dolores zob. Pasionaria, Ля

Ingersoll Ralph 270, 271

Ingersoll R. Sturgis 255, 264

Irwin Рейдов 304

Ivancich, семья 347, 350

Ivancich Адриана 345, 346, 350, 352 —

— 357, 364, 365, 393 Ivancich Дора 346, 356, 357 Ivancich Gianfranco 347, 350, 363

368, 371, 374, 379, 383 Ivens Joris 221, 225, 227, 229 — 233

Jackson Томас J. (Stonewall) 349 Jaime, Дон 154 Джеймс Генри 380 Джеймс Вилл 151

Jenkins Howell (Howie) 26, 32, 36

37, 39, 45, 47 Jepson Urszula 15, 19, 41 Jessup Elsie 33 Johnson Edgar 358

178

Johnson Nelson 269

Jonas, братья 7, 196, 347

Jones Джеймс, Отсюда к вечности (From Here то Eternity) 361

Джойс Джеймс 48, 77, 81, 168, 171, 178, 186, 189, 196, 230, Finnegans Wake 81, 178, Портрет художника со времен юности (А Portrait of the Artist ас и Young Man) 98, Ulisses (Ulys-ses) 51, 87, 159

Джойс Jane 273, 280

Джойс Peggy Hopkins 53

Джойс Роберт P. 273, 277, 280, 281

Juan, повар 191, 193

Kahle Hans 222 — 224, 227, 248, 255

265, 342 Kamau, следопыт 180, 188 Kaszkin Иван 204, 207, 208, 337, 358, эссе Ernest Hemingway — трагедия

чемпионат (Ernest Hemingway —

А Tragedy of Craftsmanship) 203 Kazin Альфред 358 Keats John 219 Kechlerowie, семья 347 Kechler Carlo 345, 352 Kechler Federico и Мария-Луиза 345

378

Keller Фред 237, 241, 243, 245, 265 Kemal Pasza zob. Atatiirk Kenan Томас 321 Kennedy Jacaueline 399 Kennedy John F. 399, 400 Kid Howard 19, 112 Kiki с Montparnasse 145, 146 Kirkpatrick Helen 301 Kleber Emilio 255 Knapp Joseph 200 Knight Eryk 155 Knopf Альфред 91 Knopf, издательство 109 Knox Frank 275 Колючек Михаил 224, 255 Konstantyn И, король Греции 66, 71, 72 Koritschoner Hans 184, 187 Kreymborg Альфред 126 Kronenberger Луи 237 Kulcsar лизис 223, 224, 228, 240 Kurowsky Agnes Hanna von 30 — 36, 45, 60, 63, 71, 132

Kutner Luis 397

Ля Farge Christopher 255 Lancaster Бортов 338 Lang William 397

Lanham Чарльз Trueman (Buck) 299 — 302, 311, 313 — 317, 319, 321 _ 329, 331, 332, 334 — 336, 338, 340, 343, 346, 348, 349, 354, 356, 380, 385, 386, 393, 394

Lanham Pete 334, 335

Lardner Джеймс 241, 243, 248

Lardner Ring 21, 27, 138, 171, 192

Latimer Jonathan 218

Lavalle Gwendoline Pasionaria (We-ndy) 270, 271

Lavalle Ramon 227, 270, 271

Lawless Peter 313

Лоренс D.H. 171

Leahy W.I. 292, 293

Leclerc Jacaues 305, 307, 334

Leeds William B. 199

Lent Вальтер 92, 112, 213

Leopoldine, гаванская проститутка 349

Lewis Sinclair 56, 131, 152, 153, 204, 257, 264, 275, 281, 347, 350, Главная (Main Street) Улица 108

Lewis Wyndham, эссе Тупой вол (The Dumb Ox) 186

Liebling A.J. 301

Lincoln Abraham 285

Lister Enriaue 248, 249, 255

Liveright Horace 91 — 93, 95, 105 — 110, 128, 246, 262

Lloyd Джорджа David и Megan 73, 74

Loeb Harold 80, 83, 88, 91 — 93, 96, 99 — 103, 124, 126, 396, Так то было (The Way It Вас) 395

London Jack 358

Long Рей 61

Longan Джорджа 23

Longfellow Генри Wadsworth, Hia-

watha 317 Longwell Kathryn 35 Луи Joe 206 Lovette Leland 288 Lowe Joe 205 Lowrey Mary 78, 79 Lowrey Susan 20

413

Lowry Malcolm 135, 155 Lowry Ruth 135 Loy Mina 69, 75

Лукас Nemo C. (Brazyliusz) 313, 316 Lukacs Pal Mate Zalka) 227, 229, 232, 233, 255, 258

Macadam John 288

Macdonald Elsie 30, 31, 33, 63

Machado Gerardo 175, 176, 188

Mackenzie Compton 98

MacLeish Ада 90, 115 — 117, 121, 125, 129, 138, 146, 155, 187, 188

MacLeish Archibald 90, 114 — 117, 121, 123, 125, 129, 138, 147, 151, 152, 155, 158, 162, 173, 175, 188, 189, 208, 215, 221, 231, 282, 284, 373, 387

MacMullen Forrest 389, 390

Maera Manuel Garcia 71, 72, 90, 128

Mailer Norman, Голые и мертвые (The Naked and the Dead) 361

Mainland Madelaine (późn. Miller) 15, 19, 41, 137, 138, 140, 144, 342

Malatesta Sigismondo 63, 64, 66

Malraux Andre 266, 310, 311, Nadzie­ja (L'Espoir) 249

Mann Томас 108, Buddenbrookowie (Buddenbrooks) 107

Manning Роберт 382

Manolito 365

Maran Rene 52

Marceau Tahon 304

Marcel, французский партизан 313

March Florence и Frederic 233

Мария, медсестра 243, 258

Markovic Mirko 266

Marlowe Christopher, Zyd maltański (The Jew of Мальта) 132, 284

Marryat Frederick 144, 279

Marsh Roy 376, 377

Маршалл Margaret 263

Маршалл S.L.A. 307 — 309

Марта Andre 227, 265, 266

Maskin, майор 323

Масон Фрэнк 59

Масон Джордж Grant 155, 192, 219 Масон Jane 155, 161, 192, 219, 220 Matisse Pierre 194

Matthews Герберт 225, 226, 235, 236, 239 — 244, 247 — 249, 396

Matthews T.S. 177, 206

Maugham William Somersct, В nie­woli ощущений (Of Умань Bondage) 108

Maupassant Guy de, Dorn госпожи Tel-lier (Ля maison Tellier) 172

McAlmon Роберт Menzies 65, 68 — 70, 72, 75, 85 — 87, 145

McCaffery J.K.M., редакторша тома Ernest Hemingway — человек и его дело (Ernest Hemingway: The Man and his Work) 358

McHugh Vincent 281

Mencken Генри Луи 91, 166

Mendez Lopez 192

Menjou Adolphe 167

Menocal Mayito 373, 374

Merriman Роберт 236, 253

Meyer Wallace 363 — 365, 368, 385, 387

Miaja Jose 222 Mikojan Anastas 396 Milestone Lewis 170 Miller Hall 14 Miller John 31

Miller Madelaine zob. Mainland Ma­delaine

Millis Вальтер 281

Miro Joan 105, 141, 142, 156, 158

Mistral Габриеля 362

Mitchell, капитан 323, 324

Mitchell Margaret, Прошло с ветром (Gone With the Лифтов) 286

Mix Tom 167

M'Kola 180, 182, 188

Modesto Juan 249, 255

Moise Lionel Calhoune 24

Mok Michael 216, 217

Мол 188

Moncini Alice, August, Чарльз и Lu-

cien 136, 137 Mondadori Alberto 344 Mondadori, издательство 352 Monks Noel 289, 328, 330, 332 Monroe Harriet 52, 60 Montgomery Bernard Рядов 356 Montijo John Igual de 272 Moore Alex 100 Moorehead Алан и Lucy 289 Moorhead Ethel 90, 94, 401

180

Муар Констанция de ля 239 Morgan Генри 170 Morgan Maude и Patrick 154 Mosby John S. 305 Mouthard zob. Pasteau Michel Mowinckel John 307 Mowrer Hadley zob. Hemingway Ha-dley

Mowrer Паулы Скотт 175, 253

Mumford Howard 281

Murphy Baoth 198

Murphy Gerald 106, 111, 115 — 120

123, 145, 164, 187, 196, 193, 252, 388 Murphy Patrick 145 Murphy Sara 106, 111, 115 — 118

145, 164, 187, 188, 198, 252, 388 Mussolini Benito 54, 55, 62, 63, 103

127, 128, 177, 222, 240, 246, 284, 303,

362

Nash William 57

Neal Patricia 357

Nels Паулы 90

Nelson Steve 266

Нерон Nick 35, 44

Ney Michel 343

N'Gui, носитель защищает 375

Nichols Dudley 276

Nino de ля Пальма zob. Ordonez Ca-

yetano Nobel Альфред 381

Nordauist .Lawrence 148, 149, 153, 162 — 164, 213, 215, 253, 255, 314, 342, 402

Nordauist OUve 153, 162, 163, 213, 215, 253, 255, 314, 342, 402

North Генри W.R. (Будды) 288, 290, 353

North Joseph 205, 242, 243

0'Brien Эдвард 64, 65, 76, 121 0'Connell Jack 360 0'Hara John 287, 355 0'Neil Джорджа 83, 85, 88 Onesime, французский партизан 313 Ordonez Antonio 372, 373, 384, 386

391 — 397 Ordonez Carmen 395 Ordonez Cayetano 100 — 102, 156

372

Orwell Джорджа 327 Paige D.D. 362

Pailthorp Edwin (Dutch) 38 — 40

Parfrement Georges 61

Парк, полковник 318, 319

Parker Остин 243

Parker Dorothy 111, 121, 262

Pascin Jules 389

Pasionaria, Ля 265

Полосы, полковник 306

Pasteau Michel (pseud. Mouthard)

306, 307 Paterson Isabel 206 Patton Джорджа 298, 301 Pease Warren 28 Peele Джорджа 139 Pegler Westbrook 192 Peirce Ellen 391

Peirce Waldo (Дон Pico) 128, 134 —

— 138, 140, 155, 158, 189, 194, 237, 391

Pelkey Archie (Рейдов) 299, 300, 304

307, 309 Pennington Ann 44 Pentecost Jack 84 Percival Flora 179, 375

Percival Philip 179 — 182, 184, 185, 187, 193, 209, 213, 373 — 375, 377, 379

Pereda Prudencio de 194, 215, 220

Perkins Louise 197

Perkins Maxwell 95, 98, 108 — 110, 114, 116, 117, 119, 123, 126, 127, 129, 130, 132, 135, 137 — 140, 143, 146, 147, 151 — 154, 153, 162, 164, 167, 168, 170, 172 — 174, 177, 181, 186, 195, 197, 200 — 202, 204, 205, 211, 214 — 216, 219, 220, 232 — 235, 237, 238, 240, 241, 243, 246 — 248, 252

— 254, 256, 257, 259 — 263, 266, 270 — 272, 274, 276, 283 — 286, 320, 341, 342, 365, 388

Peterson M.S. 304

Pfeifferowie, семья 128

Pfeiffer Gustavus Adolphus (Gus)

123, 134, 142, 146, 154, 158, 162, 172 Pfeiffer Mary Downey 120, 135, 137

142, 152, 192, 197, 220, 233, 247, 255,

256

415

ИНДЕКС ФАМИЛИЙ 182 ЗАГЛАВИЙ

Pfeiffer Паулы 120, 142, 152, 197, 256 Pfeiffer Pauline zob. Hemingway Pauline

Pfeiffer Virginia (Jinny) 94, 114, 125, 131, 137, 153, 158, 175, 245, 255, 256, 362

Picasso Pablo 48, 99

Pinder Альберт (Буханка) 154, 197, 198

Pius XI 52

Poore Чарльз 206, 355

Портер Katherine Anne 186

Мрачный, следопыт 181, 182, 188

Potter Ева 37, 38

Pound Dorothy 63, 64, 66, 72

Pound Ezra 48, 50, 52, 60, 61, 63 —

— 66, 68, 70, 72, 78 — 80, 85, 89, 93, 167, 168, 171, 177, 284, 353, 362, 381, 385, 387, 389, 397, 401

Powell Dawn 111, 187, 188, 287, 288 Pudney John 291, 295 Pyle Ernie 323

Quinet Edgar 178 Quinlan Сапы 38, 41 Quinn John 81, 84, 86 Quintana Juanito 99, 372, 378, 396 Quintanilla Luis 154, 157, 176, 194, 215, 221

Ramon, повар 342

Ramsdell Luman 38

Rascoe Burton 75

Rasmusson Daniel 344

Rawlings Marjorie Kinnan 210 —

— 212, 215, 217 Reade Роберт 78, 84

Regler Gustav 227 — 229, 232, Wiel­ka крестовый поход (The Great Crusade) 259

Reid Marjorie 81, 84

Remaraue Erich Мария, На Zacho­dzie без изменений (Им Westen nichts Neues) 144

Repiton, офицер интервью 307

Rice Альфред 364, 371

Richardson Elizabeth Hadley zob. Hemingway Hadley

Richardson Florcncc 43

Richardson, сестра Hadley, późn. госпожа Rolandowa Usher 43

Richardson Самуил, Pamela 107 Rinehart, издательский союз 358 Robles Jose 246, 284 Rockefeller Nelson 274 Rohrbach Henri 118 Rohrbach Marie 85, 117, 118 Romaine Паулы 159, 231 Rome Howard П. 399, 402 Рузвельт Eleanor 230, 232, 233 Рузвельт Franklin Delano 164, 195

230, 232, 233, 246, 274, 282, 331 Роза Salvator 69 Rose Billy 251 Ross Harold 353, 362 Ross Lillian 342, 343, 347, 351, 353

354, 356, 358 Rouse Роберт (Bobby) 43 Rudge Ольга 353 Ruffo Tito 39 Ruggles John П. 321 Rundstedt Kurt von 326 Russell C.W. 151

Russell Joe 133, 134, 161, 170, 172

191, 211, 272 Ryall William Bolitho 62

Saint-Exupery Antoine de 226

Salinger Джерома David 311

Sammarelli, капитан 29, 30

Sampson Harold 15, 19

Samuels Lee 356, 359, 365

Samuelson Арнольд 191, 197

Sandburg Carl 380

Sanford Marcelline 14, 15, 17 — 19, 24, 32, 34, 41, 140

Sanford Sterling S. 140

Sarabia Hernandez 239

Saroyan William 289, 327, 338, Chlo­piec на летной трапеции (The Da-ring Young Man он the Flying Trapeze) 196

Sartre Жан Паулы 325

Saunders Eddie (Bra) 133 — 135, 146, 187, 188, 205

Saunders Willard 201

Saviers Fritz 403

Saviers Джорджа 389, 393, 398, 400, 401

403

Saviers Pat 393 Scapinelli Gherrardo 359

416

Scherman David Эгей. 320

Schwartz Луи 386

Scribner Чарльз 151, 232, 240, 256, 257, 260, 272, 275, 276, 341, 346, 348, 349, 351, 353, 354, 357, 359 — 361, 363, 365, 388

Scribner Чарльз, jr. 12, 380, 381, 395, 396, 400, 402

Scribner Vera 359, 363

Scribner, издательство 95, 110, 120, 122, 137, 152, 153, 156, 197, 206, 219, 238, 262, 320, 364, 365, 368, 370, 399

Seldes Джорджа 52

Seldes Гилберт, Семи живых штук (The Seven Lively Arts) 84

Selznick David 267, 274

Selznick Myron 262

Serena Enrico 30, 33

Shaw Irwin 289, Молодые львы (The Young Lions) 346

Sheean Vincent 241, 242, 248, 287

Sherwood Роберт 263

Shevlin Lorraine (Durie) 215, 216, 372

Shevlin Томас 215, 216, 280, 357, 372

Shipman Evan 89, 124, 169, 221, 238

245, 273, 283, 353, 361, 389 Sickles Noel 366

Simmons Isabelle zob. Godolphin

Isabelle Саймон Adamo 371, 378 Саймона Konstantin 336, 337 Sinsky zob. Dunabeitia Juan Smart David 234, 245 Smith Chard Powers и жена 88, 126 Smith Chink zob. Dorman-Smith Smith Doodles 43

Smith Katharine zob. Дос Passos Палачи

Smith Kenley 42 — 46, 48, 68 Smith T.R. 95

Smith William B., jr. 20, 22, 36, 37, 41, 42, 47, 68, 93, 94, 96, 99 — 102, 134

Snook Earl 150 — 152

Sofokles, Edyp в детские Лагеря (Oidipous

epi Kolono) 355 Solano Solita 186, 221 266, 267 Sommer Francois, Pourauoi ces be-

tes sont-elles sauvages? 359

Spear Willis Г. 137 Speiser Maurice 168, 219, 344 Spewack Сам 52 Spiegel Clara 255, 389, 403 Spiegel Фред 289 Sproul Kathleen 354, 355 Staib John 150, 183 Stallings Laurence 152 Stearns Harold 124 Steffens Lincoln 52, 61, 62, 67, 83 138

Stein Гертруда 48, 51, 53, 62 — 64, 66, 70, 72, 74 — 76, 79, 82, 87, 88, 98, 101, 103, 106, 123, 147, 174, 175, 178, 194, Автобиография Alicji B. Toklas (The Autobiography ой Ali­ce B. Tokals) 171, 176, 358, Как возникали американцы (The Ma-king of Americans) 81, 85, 171 Steinbeck John 251, и жена 287 Stendhal (Henri Beyle) 77, Czerwo­ne и черное (Le Rouge et le Noir) 200

Stevens Wallace 209 Stevenson Marcus о. 298, 313, 315, 319

Stevenson Stevie 98

Stewart Bertha 118, 155

Stewart Дональд Ogden (Дон) 83, 85

88, 91, 92, 99 — 101, 109, 118, 121

124, 142, 155, 156, 231 Stone Irving 195, и жена 386, страстный Захват

жизни (Lust фор Life) 194, 386 Strasberg Lee 251

Strater Генри (Mike) 60, 64, 66, 68, 69, 72, 78, 106, 118, 134, 138, 140, 146, 151, 158, 162, 175, 198, 199

Strater Maggie 72

Strauss Чарльз B. 205, 207

Sullivan J.B. 134, 205, 211, 253

Sullivan John L. 44

Sun Jat-sen 268

Sweeny Чарльз 59, 272, 275, 276, 338

349, 353, 391 Шекспир Wiliam 259, 350, Буря (The

Tempest) и Гамлет 355, Генрих IV

(King Генри IV) 338, Король Лир

(King Lear) 359, 360 Swierczewski Карл (генерал Вальтер)

228, 235, 258, 265, 342

417

Tabeshaw Billy 17, 88 Taft William Howard 135 Tarkington Booth, Penrod и Сам

(Penrod and Сам) 177 Tate Allen 144 Thalberg Irving 275 Thayer Scofield 50 Theisen Earl 373, 374 Томас Dylan 387 Thomason John В., jr. 272, 275, 276

278, 283

Thompson Чарльз 134, 151, 158, 162, 164, 165, 175, 179 — 181, 183 — 185, 187, 190, 211

Thompson Ed 396

Thompson Lorine 134, 137, 185, 187, 219

Thoreau Генри David 330 Thornton Джеймс W. 305, 318 Thurber Джеймс 343, Моя жизнь и cię­żkie времена (Мы Life and Hard Ti­mes) 176 Tinker Frank 227

Toklas Alice B. 48, 51, 53, 62, 72, 82, 171, 194

Tolstoj Взяток, Война и мир (Война и почет) 108

Tone Franchot 251

Spencer 369, который Трет, 371

Triana Gitanillo de 85

Trueblood, доктор 148

Trujillo Molina 343

Truman Harry S. 362

Tsanakis John 237

Tugwell Rexford Guy 218

Tunney Джеймс Joseph (Gene) 167, 201

Turgieniew Иван 108, Отцы и dzie­ci (Otcy и dieti) 107, Весеннее wo­dy (Wiesiennije воды) 105

Turnbull Andrew 394, 395, 397

Twain Марк 171, 380, Приключения Hu-cka (The Adventures ой Huckle-berry Finn) 77

Twysden Duff 96, 97, 99 — 102, 104, 124, 352

Tynan Kenneth 391, 392

Tzara Тристан 81, 84

Ulrich Lenore 251

Untzain Andres, Дон 277, 383

Utrillo Maurice 158

Валеры Паулы 320 Vallee Rudy 151 Vanderbilt Альфред 185 Van Doren Carl 206 Van Dusen William 288 Van Guilder Gene 254, 255, 391 Verela Jose 242 Vega Alonso 242 Vercors (Жан Bruller) 320 Viertel Peter 352, 372, 333 Viertel Virginia 351, 352 Villalta Nicanor 71, 72, 74, 85 Vittorini Elio, На Сицилии (Conversa-zioni in Sicilia) 346

Walker Al 84 Wallace Ivan 148, 149, 163 Walsh Ernest 61, 90, 92 — 94, 401 Вальтер, генерал zob. Swierczewski Карл

Walton William 297, 301, 317, 321

324 — 328, 359, 383 Ward T.H. (Mike) 83 Wartels Nat 276, 277 Waugh Evelyn Arthur, Конец битвы

(The End of the Battle) 303 Weaver L.S. (Chub) 153, 154, 342 Weeks Эдвард 206 Wellington CG. (Pete) 23, 28 Wells Герберт Джордж 219, 264, Welsh Mary zob. Hemingway Mary Welsh Томас J. 330, 332, 333, 338

339, 360, 361, 382, 387 Welsh, мать Мэри 330, 332, 333, 338

360, 387

Wertenbaker Чарльз 291, 301, 326 Wescott Glenway 110, 111, 131 Westover John 308 Wheeler John. N. 218, 220, 243, 244, 276

White Arabella zob. Hemingway

Arabella White David McKelvey 266 White Trumbull 36 Whitney Jock 142 Виктория, королева Англии 145

185

Wilder Thornton 125 Williams Mary zob. Hemingway Ma­ry (жена Willoughby'ego) Williams Taylor 254, 273, 389, 391 Williams Теннеси 391 Williams William Carlos 69, 75 Williams, полисмен, и жена 376 Wilson Dale 23 Wilson Earl 267

Wilson Edmund 75, 76, 79, 98, 105, 125, 128, 153, 206, 248, 358, эссе Hemingway — мера дух в: Рана и дуга (Hemingway: Gauge of Дух in: The Wound and the Bow) 274, рецензия Иллюстрации господина Hemingwaya (М-р. Hemingway's Dry-Points) 88, 89

Winchell Вальтер 217, 218

Winter Ella 83

Wister Owen 140, 141, 160, Wirgin-czyk (The Virginian) 137

Wolfe Томас 168, 200, 219, 271, 340, 361, Не имеет возвращения (You Can't Его Home Again) 262, Посмотри к дому, aniele (Look Homeward ANGEU 152

Wolfert Ira 221, 289, 291, 299, 301, 302

Wolff Milton 237, 241, 265, 266 Woods Самуил 274 Woolf Virginia 130, 271 Woollcott Alexander 173, 192 Wornall (Короткий) 71 Wright Дон 43

Wykeham-Barnes Peter 295 — 297

327, 343 Wylie Elinor 111 Wyman Bates 57

Yeats William Butler 381

Young Philip 358, 359, 363, 365, 370

382, 383 Young Stark 173

Zalka Mate zob. Lukacs Pal Zanuck Darryl F. 369 Zaphiro Denis 373, 375, 387 Zielinski Бронислав 390 Zinneman Фред 385 Zuppke Боб 319

419

СПИСОК ИЛЛЮСТРАЦИИ

1. Clarence Эгей. Hemingway в 1891 году

2. Сапы Холл незадолго до брака

3. Anson с Adelajda Hemingway и пятерыми их детьми: Nettie, Альфред, Cla­rence, Джордж, Сапы

4. Urszula, Ernest и Marcelline с родителями, октябрь 1903

5. Ernest ловит форели в Horton Creek, июль 1904

6. Член школьного футбольного отряда, Oak Park, ноябрь 1915

7. Итальянские lansjerzy на дороге к Fossalta в июле 1918

8. Самый молодой пациент госпиталя Красного Креста в Милане, июль 1918

9. Agnes von Kurowsky

10. Hadley Richardson в 1918 году

11. Ernest в том же году

12. Так называемый „Портрет боксера", нарисованный через Генри Stratera в 1922 году.

13. Sylvia Beach, Париж 1923

14. Archibald MacLeish (портрет Paul-Emile Becafa)

15. Роберт McAlmon (портрет Paul-Emile Becafa)

16. Гертруда Stein и Alice B. Toklas в 1926 году

17. Джеймс Джойса

18. Скотт Fitzgerald

19. Гарольд Loeb в 1922 году

20. Леди Duff Twysden в 1929 году

21. Ринг Lardner

22. John Dos Passos с Палачи и Биллом Smithem

23. „Pilar"

24. Ernest и Pauline

25. Бен Fourie, Чарльз Thompson, Philip Percival и Hemingway с рогами kudu и антилопы oryks в Tanganice, февраль 1934

26. Ernest, боксирующий на Bimini, 1935 год

27. Военный корреспондент в Испании

28. Улица Мадрида во время гражданской войны

29. После первой охоты Марты на фазанов, осень 1939

30. Ernest с Мартой, сыновьями и Toby Bruce'em в 1940 году

31. Finca Vigia

32. С Аланом Lynnem перед налетом на пусковые установки V-l, конец июля 1S44

33. С Мэри Welsh

34. В Floridicie с Buckiem Lanhamem и Mayito Menocalem младшим, wrze­sień 1945

35. Декорирование Медалью Brazowej Звезды, Гавана, июль 1947

36. Адриана Ivancich

37. С Philipem и Ричардом Percivalami на сафари в 1953 году

38. Пойманный marlin

39. Съемка, жертвующая Брониславу Zielinskiemu в 1958 году

40. Hemingway и Antonio Ordonez во время corridy в 1959 году

41. Дом в Ketchum

42. Ezra Pound

43. Ernest в конце жизни

PRINTED IN POLAND

Государственный Издательский Институт, Варшава 1979 г. Первое издание

Тираж 20.000 + 315 egz. Ark. wyd. 29,8 Ark. печать. 26,5 Бумага печать. мат. kl. III 71 час. 61 x 86/16 Отдано в составление в ноябре 1978 г. Подписано к печати в мае 1979 г. Печать закончена в октябре 1979 г. Вроцлавские Графические Учреждения, Учреждение Главный Вроцлав, ул. Olawska 11 Nr zam. 1527/78 C-M

Цена злотых 100, -

243

  • Реклама на сайте

    Комментарии к книге «Ernest Hemingway( Хемингуэй) HISTORIA ŻYCIA», Карлос Бейкер

    Всего 0 комментариев

    Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

    РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

    Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства